Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Dawny dom rodziny Dumbledore
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dawny dom rodziny Dumbledore
Mieszczący się w Dolinie Godryka dom państwa Dumbledore stoi pusty i smutny przypominając o tragicznej historii jego rodziny. Magicznie zamknięty skutecznie powstrzymuje ciekawskich przed wejściem do środka. Ponoć czasem nawet pojawia się w nim Aberforth, młodszy brat słynnego Albusa. Chowa się wtedy gdzieś w budynku i nie wychyla nosa na zewnątrz, pozwalając ludziom odwiedzać ogródek, w którym stoi kamień upamiętniający historię rodu, który niegdyś tu zamieszkiwał. Na nim pojawiają się coraz częściej dopiski od czarodziejów szukających wsparcia w tych trudnych czasach. Początkowo systematycznie usuwane przez Abertfortha, później pozostawione, gdy właściciel posesji zdał sobie sprawę z bezsensowności swych wysiłków. Obiekt chroniony jest przed mugolami prostym zaklęciem, które sprawia, że gdy tylko pojawią się w pobliżu, mają wrażenie, że zauważyli jak ktoś przechadza się po domu. Z resztą bardzo niepozornego z wyglądu, nieco zapuszczonego z zarośniętym trawnikiem i brudnymi oknami, w których wiszą szare firanki, które zapewne kilkanaście lat tamu świeciły idealną bielą.
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Z zadowoleniem przyjąłem powodzenie mojego zaklęcia i dźwięk odskakującego haczyka. Chociaż na tym etapie nie napotkaliśmy żadnych trudności, co było miłą odmianą. Zwłaszcza, że nie wiedzieliśmy jeszcze co może znajdować się w głębi albo raczej kto. Kiwam głową słysząc inkantację wymówioną przez Lilith, nawet jeśli zaklęcie nie okazało się skuteczne. Co prawda otacza nas teraz ciemność, ale nie mam jej tego za złe. Mam wrażenie, że jest tak samo zestresowana tym wszystkim jak ja i nie mogę się jej dziwić. To pierwsze nasze zadanie dla Zakonu, wielka odpowiedzialność. Uśmiecham się do niej szeroko, kiedy mówi o tym dżentelmeńskim zwyczaju.
- Nie wiem, czy powinniśmy to teraz zastosować. - Wciąż nie wiemy, co nas czeka w środku. Równie dobrze może być tam kompletnie pusto. Cieszę się, kiedy jej różdżka ponownie rozświetla wieczór, pozwalając nam widzieć chociaż trochę. Natomiast sam chcę spróbować jeszcze raz zaklęcie, którego moja towarzyszka użyła wcześniej. Nie wiem czy mi się uda, nie jestem w końcu aurorem, ale za samą próbę chyba nic mi się nie stanie. Mogę najwyżej nam pomóc. - Carpiene - mówię, celując w nieznane wnętrze domu, nim Lilith posunie się dalej korytarzem. Lepiej dmuchać na zimne.
- Nie wiem, czy powinniśmy to teraz zastosować. - Wciąż nie wiemy, co nas czeka w środku. Równie dobrze może być tam kompletnie pusto. Cieszę się, kiedy jej różdżka ponownie rozświetla wieczór, pozwalając nam widzieć chociaż trochę. Natomiast sam chcę spróbować jeszcze raz zaklęcie, którego moja towarzyszka użyła wcześniej. Nie wiem czy mi się uda, nie jestem w końcu aurorem, ale za samą próbę chyba nic mi się nie stanie. Mogę najwyżej nam pomóc. - Carpiene - mówię, celując w nieznane wnętrze domu, nim Lilith posunie się dalej korytarzem. Lepiej dmuchać na zimne.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
Cichy klik zwiastował naciśnięcie klamki. Drzwi ustąpiły bez oporu, potwierdzając, że nie byli pierwszymi gośćmi nawiedzającymi dawny dom Dumbledore'a. Ciemny hol był pierwszym co dostrzegł zza ramion towarzyszy. Zatrzymał się nim przekroczył próg, zerkając przez ramię, szukając ewentualnych niebezpieczeństw, które mogły za nimi krążyć lub - na co miał nadzieję, dostrzec pozostałych przyjaciół.
Usłyszał lekkie skrzypienie, gdy najpierw Minnie, potem Adrien postawili pierwsze kroki na korytarzu. Skamander poszedł w ich ślady, przymykając za sobą drzwi. Nie chciał zostawiać ich otwartych. Jeśli kogoś stąd wypłoszą (gdyby ich kroki okazały się zbyt hałaśliwe), przynajmniej będzie miał drobną przeszkodę do pokonania, a oni usłyszą umykającego zbiega.
Nadal zaciskał w ręku różdżkę. Zatrzymał spojrzenie najpierw na przyjaciołach, potem na mokre? ślady na podłodze. Zatrzymał się przy nich, zerkając czy aby na pewno mieli do czynienie ze zwykłymi pozostałościami po śnieżnej wędrówce. Teoretycznie ich przejście też powinno takie zostawiać. Podniósł się, by dotknąć dłonią ramienia uzdrowiciela i bez słów wskazał ruchem głosy kierunek, w którym chciał pójść. Ślady gdzieś musiały przecież prowadzić, albo do kogoś. Zanim jednak ruszył, wyciągnął z torby kredę, którą wsunął do kieszeni kurtki, aby miał ją w zasięgu ręki. Przez moment, w głowie zakołatała mu myśl, że chciałby zapalić, ale byłoby głupotą odpalanie papierosa teraz. Ruszył ostrożnie dalej, cicho stawiając kolejne kroki.
Usłyszał lekkie skrzypienie, gdy najpierw Minnie, potem Adrien postawili pierwsze kroki na korytarzu. Skamander poszedł w ich ślady, przymykając za sobą drzwi. Nie chciał zostawiać ich otwartych. Jeśli kogoś stąd wypłoszą (gdyby ich kroki okazały się zbyt hałaśliwe), przynajmniej będzie miał drobną przeszkodę do pokonania, a oni usłyszą umykającego zbiega.
Nadal zaciskał w ręku różdżkę. Zatrzymał spojrzenie najpierw na przyjaciołach, potem na mokre? ślady na podłodze. Zatrzymał się przy nich, zerkając czy aby na pewno mieli do czynienie ze zwykłymi pozostałościami po śnieżnej wędrówce. Teoretycznie ich przejście też powinno takie zostawiać. Podniósł się, by dotknąć dłonią ramienia uzdrowiciela i bez słów wskazał ruchem głosy kierunek, w którym chciał pójść. Ślady gdzieś musiały przecież prowadzić, albo do kogoś. Zanim jednak ruszył, wyciągnął z torby kredę, którą wsunął do kieszeni kurtki, aby miał ją w zasięgu ręki. Przez moment, w głowie zakołatała mu myśl, że chciałby zapalić, ale byłoby głupotą odpalanie papierosa teraz. Ruszył ostrożnie dalej, cicho stawiając kolejne kroki.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
Minnie w całkowitym milczeniu przekroczyła próg domu. W szufladach, które przejrzała znajdowały się stare rzeczy osobiste, które nie wyglądały na użyteczne w żaden sposób. Na pierwszy rzut oka mogła dostrzec zeżarte przez mole czapki, szaliki i jakieś chusty a to wszystko w totalnym nieładzie. Światło z różdżki Adriena oświetlało komodę, do której zaglądała Minerwa i najbliższe otoczenie, w którym się znajdowali — stare ściany, z których odchodziła już popękana gdzieniegdzie farba, przekrzywione, zakurzone obrazy, na których nie było żadnych ludzi, wnęki drzwi, pokojów ulokowanych wokół korytarza. Nie było słychać żadnych dziwnych dźwięków, ani z parteru, ani z piętra, ale każdy ich krok roznosił się po domu cichym skrzypieniem starego drewna. Ślady, którym przyglądał się Samuel były oddalone od siebie w miarę równych odległościach, średnio co pięćdziesiąt centymetrów i prowadziły do jednego z pokoi. Młody auror poszedł w tamtą stronę z pewną dozą ostrożności. Kiedy znalazł się w progu salonu, rozciągał się przed nim dość smutny widok. Klasycznie urządzony pokój, z niezwykle starymi, wręcz wiekowymi meblami był kompletnie zdemolowany. Sofa była potargana, stół przewrócony. Szafki były widocznie opróżnione w pośpiechu, a ich zawartość leżała na podłodze. Na ziemi leżała również potrzaskana ramka, kilka otwartych książek, dziurawa poduszka.
Różdżka Lilith ponownie zalśniła jasnym blaskiem. Dzięki temu Zakonnicy stojący w progu mogli zobaczyć korytarz, który po kilku metrach prawdopodobnie się rozwidlał. Nie mogli jednak dostrzec, czy to prawda, czy złudzenie i dokąd ewentualnie prowadzą ścieżki. Zaklęcie rzucone przez Leonarda nie wykazało niczyjej obecności. Wokół nich było niemalże całkiem cicho — nie licząc odgłosów nosy, które mieli za plecami.
| Na odpis macie 48 h! Grupa z drzwi frontowych rzuca kością niezależnie od wykonywanej czynności. Grupa od tylnych drzwi rzuca tylko wtedy, gdy czaruje lub wchodzi do środka.
Różdżka Lilith ponownie zalśniła jasnym blaskiem. Dzięki temu Zakonnicy stojący w progu mogli zobaczyć korytarz, który po kilku metrach prawdopodobnie się rozwidlał. Nie mogli jednak dostrzec, czy to prawda, czy złudzenie i dokąd ewentualnie prowadzą ścieżki. Zaklęcie rzucone przez Leonarda nie wykazało niczyjej obecności. Wokół nich było niemalże całkiem cicho — nie licząc odgłosów nosy, które mieli za plecami.
| Na odpis macie 48 h! Grupa z drzwi frontowych rzuca kością niezależnie od wykonywanej czynności. Grupa od tylnych drzwi rzuca tylko wtedy, gdy czaruje lub wchodzi do środka.
Podążał śladami, które - pozostawił ktoś albo nierozważny, albo nie dbający o dokładność, albo...była to zmyłka, która miała wprowadzić ich w błąd. Mimo to, stawiała kolejne kroki dalej, przy akompaniamencie cichego skrzypienia, zupełnie, jakby stary dom odzywał się, szepcząc niezrozumiałe - dla niego - słowa.
Zatrzymał się w półkroku, gdy jego oczom ukazał się zniszczony pokój. Oparł dłoń o framugę wejścia, w drugiej wciąż zaciskał różdżkę, gotową do ewentualnego użycia. ktokolwiek tu był - nie ograniczał się do cichych poszukiwań - bo o tym, że coś namiętnie próbowano znaleźć, wiadome było od początku. Przynajmniej - to sugerowała demolka, którą prezentowały poszczególne miejsca. Pytanie brzmiało - co to było i - czy zostało odkryte?
Zdawało się, że stare meble patrzyły smutno, chociaż nieruchomo, w niektórych miejscach przewrócone i zniszczone na Skamandera, jakby prosiły o reakcję. Dlatego wszedł powoli, odbijając się od ściany opartą do tej pory dłonią. Zatrzymał się przy rozbitej na podłodze ramce i nie wiedząc czemu, to po nią sięgnął, szukając i zawartości, która - gdzieś musiała tutaj być. Zdjęcie?
Przykucnął, opierając kolano o podłogę i dopiero z tej perspektywy przyglądając się miejscu bardziej szczegółowo. Dumbledore. Jego dawny dom. To nie mógł być przypadek, ale bolało go, że ktokolwiek śmiał zakłócić spokój tego miejsca, w jakiś sposób szarpiąc pamięć o właścicielu. Tak nie mogło być. Tylko...musiał zaczekać, zanim cokolwiek chciał tu ogarnąć, ale mógł spróbować zobaczyć, jak wszystko wyglądało przez pryzmat prawdy.
- Veritas Claro - szepnął, nadal nie podnosząc się z miejsca, tylko delikatnie poruszając nadgarstkiem. Spoglądał na pomieszczenie, próbując dostrzec cokolwiek, co mogło umknąć złodziejowi, a co pokierowałoby go dalej. Przypomniał sobie słowa pieśni, która niezależnie od mijanego czasu, zdawała się wciąż być żywa, zupełnie jakby słyszał ja po raz pierwszy. Feniks. Czy mógł mieć coś wspólnego z tym miejscem? Czy jego aura i niewidzialna, chociaż niezaprzeczalnie namacalna opieka Profesora, mogła im wskazać właściwą drogę?
Zatrzymał się w półkroku, gdy jego oczom ukazał się zniszczony pokój. Oparł dłoń o framugę wejścia, w drugiej wciąż zaciskał różdżkę, gotową do ewentualnego użycia. ktokolwiek tu był - nie ograniczał się do cichych poszukiwań - bo o tym, że coś namiętnie próbowano znaleźć, wiadome było od początku. Przynajmniej - to sugerowała demolka, którą prezentowały poszczególne miejsca. Pytanie brzmiało - co to było i - czy zostało odkryte?
Zdawało się, że stare meble patrzyły smutno, chociaż nieruchomo, w niektórych miejscach przewrócone i zniszczone na Skamandera, jakby prosiły o reakcję. Dlatego wszedł powoli, odbijając się od ściany opartą do tej pory dłonią. Zatrzymał się przy rozbitej na podłodze ramce i nie wiedząc czemu, to po nią sięgnął, szukając i zawartości, która - gdzieś musiała tutaj być. Zdjęcie?
Przykucnął, opierając kolano o podłogę i dopiero z tej perspektywy przyglądając się miejscu bardziej szczegółowo. Dumbledore. Jego dawny dom. To nie mógł być przypadek, ale bolało go, że ktokolwiek śmiał zakłócić spokój tego miejsca, w jakiś sposób szarpiąc pamięć o właścicielu. Tak nie mogło być. Tylko...musiał zaczekać, zanim cokolwiek chciał tu ogarnąć, ale mógł spróbować zobaczyć, jak wszystko wyglądało przez pryzmat prawdy.
- Veritas Claro - szepnął, nadal nie podnosząc się z miejsca, tylko delikatnie poruszając nadgarstkiem. Spoglądał na pomieszczenie, próbując dostrzec cokolwiek, co mogło umknąć złodziejowi, a co pokierowałoby go dalej. Przypomniał sobie słowa pieśni, która niezależnie od mijanego czasu, zdawała się wciąż być żywa, zupełnie jakby słyszał ja po raz pierwszy. Feniks. Czy mógł mieć coś wspólnego z tym miejscem? Czy jego aura i niewidzialna, chociaż niezaprzeczalnie namacalna opieka Profesora, mogła im wskazać właściwą drogę?
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Z końca mojej różdżki ponownie wydobył się blask, umożliwiający nam dostrzeżenie czegokolwiek w pomieszczeniu znajdującym się przed nami. Posłałam znaczące spojrzenie Leonardowi, po czym przerzuciłam swój wzrok na rozwidlający się przed nami korytarz. Cóż, mogliśmy ruszyć do przodu lub stać tu w nieskończoność i zastanawiać się nad tym co czeka nas po przekroczeniu progu. Nie zamierzałam spędzić ani sekundy dłużej na zewnątrz, a już tym bardziej słuchać protestów Leonarda - to też bez dłuższego ociągania się ostrożnie postawiłam kolejne kroki. Badawczo przesuwałam wzrokiem po podłodze jak i ścianach pomieszczenia, próbując wyłapać coś dziwnego, coś co przykułoby moją uwagę lub przynajmniej świadczyło o obecności innej osoby. W końcu alarm sam się nie uruchomił, ktoś musiał być przyczyną całej tej eskapady - nie mogliśmy przybyć tu na darmo. - Idziecie? - Pytanie to skierowałam do swych towarzyszy, jednocześnie oglądając się na nich przez ramie. - Leo przed chwilą nie chciałeś mnie puszczać przodem... - Zażartowałam, na chwilę wbijając w niego swoje spojrzenie.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Adrien stał nad Miennie, a potem czując na ramieniu dłoń Sama wolnym krokiem podążył za nim. Uniósł brwi na widok przed nim się malujący. Nie było mowy o pomyłce - ktoś czegoś ewidentnie szukał. Co prawda, szept półki zdradzał intruza i choć dało się go zignorować, to jednak krzyk zdemolowanego wystroju salonu był zbyt donośny by przymknąć na to oko i nie wysnuć oczywistych wniosków.
Uzdrowiciel nie zagłębił się we wnętrzu pokoju. Stał w wejściu pilnując tyłów. Może był zanadto ostrożny, lecz to właśnie dlatego przeżył wojnę. Nie zamierzał dać się zaskoczyć po raz drugi powierzając w pełni Skamanderowi i Minnie zadanie poszukiwania poszlak.
Uzdrowiciel nie zagłębił się we wnętrzu pokoju. Stał w wejściu pilnując tyłów. Może był zanadto ostrożny, lecz to właśnie dlatego przeżył wojnę. Nie zamierzał dać się zaskoczyć po raz drugi powierzając w pełni Skamanderowi i Minnie zadanie poszukiwania poszlak.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Puste. Nie powinno ją to dziwić, jeśli ktokolwiek czegoś tutaj szukał - albo to zabrał, albo to przeoczył. Mogli liczyć na to drugie, dlatego ich wzrok nie powinien sięgać tam, gdzie ktoś już był. Obejrzała się na Adriena, wciąż bez słowa, niemo dziękując mu za światło. Dlatego to takim miejscom zaczęła przyglądać się teraz najbardziej - nienaruszonej podłodze, szukała wzrokiem szafek, których nikt nie dotknął. W końcu - obejrzała się na ślady. A może jednak, ten ktoś dokładnie wiedział, dokąd powinien iść?
Adrien został w drzwiach na czatach, skinęła mu głową i ruszyła w ślady Samuela, wciąż rozglądając się za czymś, co mogło zostać przeoczone.
przepraszam za spóźnienie, pęka mi głowa
Adrien został w drzwiach na czatach, skinęła mu głową i ruszyła w ślady Samuela, wciąż rozglądając się za czymś, co mogło zostać przeoczone.
przepraszam za spóźnienie, pęka mi głowa
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Bycie nadmiernie ostrożnym również nie miałoby sensu. W końcu nie powinno się przesadzać w żadną ze stron. Dlatego odetchnąłem w duchu, gdy moje zaklęcie niczego nam objawiło. Chociaż z drugiej strony mogła to być wina nieumiejętnie rzuconego czaru, ale odrzuciłem tę myśl. Na wbijanie sobie gwoździ w przysłowiową trumnę nadejdzie jeszcze czas. Tymczasem można cieszyć się z tego, że różdżka Lilith rzuca trochę światła na naszą sytuację. Korytarz, który ukazał się naszym oczom wygląda do bólu normalnie i nie wiem czy to dobry, czy zły znak. Chyba zaczynam za bardzo filozofować. Zwłaszcza, gdy zauważam to rozwidlenie w oddali. Jedno wiem na pewno, nie powinniśmy się rozdzielać.
- Nie moja wina, że tak ci się spieszy - odpowiadam, chociaż uśmiech igra mi na ustach. Jednak aurorka ma rację, zaraz przyrośniemy do tego progu, a przecież przed chwilą uciekłem roślinom właśnie. To sprawia, że myślę krótką chwilę o swoich pozostałych towarzyszach, ale wierzę, że poradzili sobie z tym dzikim labiryntem. Dlatego wracam do rzeczywistości i idąc w ślad za moją towarzyszką wkraczam wgłąb korytarza. Różdżkę czujnie cały czas ściskam w dłoni, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć. Staram się też ignorować moją niesympatyczną ranę, ale póki co nie wydaje się być specjalnie problematyczna. Jedna rzecz z głowy.
- Nie moja wina, że tak ci się spieszy - odpowiadam, chociaż uśmiech igra mi na ustach. Jednak aurorka ma rację, zaraz przyrośniemy do tego progu, a przecież przed chwilą uciekłem roślinom właśnie. To sprawia, że myślę krótką chwilę o swoich pozostałych towarzyszach, ale wierzę, że poradzili sobie z tym dzikim labiryntem. Dlatego wracam do rzeczywistości i idąc w ślad za moją towarzyszką wkraczam wgłąb korytarza. Różdżkę czujnie cały czas ściskam w dłoni, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć. Staram się też ignorować moją niesympatyczną ranę, ale póki co nie wydaje się być specjalnie problematyczna. Jedna rzecz z głowy.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Dawny dom rodziny Dumbledore
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka