Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Dawny dom rodziny Dumbledore
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dawny dom rodziny Dumbledore
Mieszczący się w Dolinie Godryka dom państwa Dumbledore stoi pusty i smutny przypominając o tragicznej historii jego rodziny. Magicznie zamknięty skutecznie powstrzymuje ciekawskich przed wejściem do środka. Ponoć czasem nawet pojawia się w nim Aberforth, młodszy brat słynnego Albusa. Chowa się wtedy gdzieś w budynku i nie wychyla nosa na zewnątrz, pozwalając ludziom odwiedzać ogródek, w którym stoi kamień upamiętniający historię rodu, który niegdyś tu zamieszkiwał. Na nim pojawiają się coraz częściej dopiski od czarodziejów szukających wsparcia w tych trudnych czasach. Początkowo systematycznie usuwane przez Abertfortha, później pozostawione, gdy właściciel posesji zdał sobie sprawę z bezsensowności swych wysiłków. Obiekt chroniony jest przed mugolami prostym zaklęciem, które sprawia, że gdy tylko pojawią się w pobliżu, mają wrażenie, że zauważyli jak ktoś przechadza się po domu. Z resztą bardzo niepozornego z wyglądu, nieco zapuszczonego z zarośniętym trawnikiem i brudnymi oknami, w których wiszą szare firanki, które zapewne kilkanaście lat tamu świeciły idealną bielą.
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Nieznajomy — a przynajmniej na początku tak mogło się wydawać, przekroczył próg domu Dumbledore'a i w chwili, w której odruchowo spojrzał w stronę schodów, trafiło go zaklęcie Lilith. Zachwiał się, zamrugał oczami niewyraźnie, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Zupełnie stracił orientację, nie wiedział nawet gdzie był i co tu właściwie robił. I w tej chwili, gdy on próbował dojść do siebie, Lilith mogła w nim rozpoznać jednego ze swoich kolegów z pracy — aurora.
Zaklęcie rzucone po chwili przez Leonarda świsnęło w tę samą stronę, ale gdy mężczyzna cofnął się mignęło tuż obok niego. Uchylił się przed małym trzaskiem, które spowodowało zderzenie zaklęcia z framugą i cofnął się za próg, lecz w tej chwili dało się usłyszeć inne kroki na skrzypiącym śniegu. Ktoś do niego biegł.
Samuel spróbował rzucić potężne zaklęcie, ale nie powiodło mu się. Nic dziwnego. Wymagało wiele skupienia i umiejętności, a sytuacja tak stresująca jak ta mogła uniemożliwiać poprawne rzucenie inkantacji.
Niestety, próba Minnie nie poskutkowała, co być może wynikało z jej osłabienia i lekkiego zamroczenia po upadku. Jej sylwetka na moment się rozmazała, jakby zniekształciła, ale nic się nie wydarzyło. Adrien przerzucił ją sobie przez ramię i oboje wyszli na korytarz. Minęli zarówno Lilith jak i Leonarda na schodach, które zaskrzypiały pod ich ciężarem, ale tym razem nic niespodziewanego ich nie zaskoczyło. I przez chwilę stanęli vis a vis mężczyzny w drzwiach, który wciąż nie był pewien, co się właściwie dzieje. Drzwi do piwnicy znajdowały się w korytarzu za schodami i najprawdopodobniej to właśnie tam kierowali się Zakonnicy.
Samuel, Leonard i Lilith wciąż stali u szczytu schodów. Adrien i Minnie pobiegli w dół i skręcili, uciekając od drzwi. W progu, oświetlony przez blask księżyca stał mężczyzna, którego aurorzy mogli bez trudu rozpoznać. Ale z pewnością nie był sam. Do niego dochodził ktoś jeszcze, na ulicy stało kilku mugoli, Ci z okien się schowali, wezwani przez służby, które się pojawiły. Zamieszanie, które się zrobiło wokół domu wymagało poważnej interwencji.
|Dziękuję za spięcie się i szybkie odpisy <3 Na kolejny macie czas do poniedziałku, g. 10:00. Niezależnie od tego, co planujecie i co robicie, rzucacie kością k100. Dla przypomnienia - event ma charakter zagrażający życiu, a akcje z działań będą miały fabularny wpływ na każdą uczestniczącą w nim postać.
Zaklęcie rzucone po chwili przez Leonarda świsnęło w tę samą stronę, ale gdy mężczyzna cofnął się mignęło tuż obok niego. Uchylił się przed małym trzaskiem, które spowodowało zderzenie zaklęcia z framugą i cofnął się za próg, lecz w tej chwili dało się usłyszeć inne kroki na skrzypiącym śniegu. Ktoś do niego biegł.
Samuel spróbował rzucić potężne zaklęcie, ale nie powiodło mu się. Nic dziwnego. Wymagało wiele skupienia i umiejętności, a sytuacja tak stresująca jak ta mogła uniemożliwiać poprawne rzucenie inkantacji.
Niestety, próba Minnie nie poskutkowała, co być może wynikało z jej osłabienia i lekkiego zamroczenia po upadku. Jej sylwetka na moment się rozmazała, jakby zniekształciła, ale nic się nie wydarzyło. Adrien przerzucił ją sobie przez ramię i oboje wyszli na korytarz. Minęli zarówno Lilith jak i Leonarda na schodach, które zaskrzypiały pod ich ciężarem, ale tym razem nic niespodziewanego ich nie zaskoczyło. I przez chwilę stanęli vis a vis mężczyzny w drzwiach, który wciąż nie był pewien, co się właściwie dzieje. Drzwi do piwnicy znajdowały się w korytarzu za schodami i najprawdopodobniej to właśnie tam kierowali się Zakonnicy.
Samuel, Leonard i Lilith wciąż stali u szczytu schodów. Adrien i Minnie pobiegli w dół i skręcili, uciekając od drzwi. W progu, oświetlony przez blask księżyca stał mężczyzna, którego aurorzy mogli bez trudu rozpoznać. Ale z pewnością nie był sam. Do niego dochodził ktoś jeszcze, na ulicy stało kilku mugoli, Ci z okien się schowali, wezwani przez służby, które się pojawiły. Zamieszanie, które się zrobiło wokół domu wymagało poważnej interwencji.
|Dziękuję za spięcie się i szybkie odpisy <3 Na kolejny macie czas do poniedziałku, g. 10:00. Niezależnie od tego, co planujecie i co robicie, rzucacie kością k100. Dla przypomnienia - event ma charakter zagrażający życiu, a akcje z działań będą miały fabularny wpływ na każdą uczestniczącą w nim postać.
Zbiegł sprawnie po tych schodach, kątem oka dostrzegając skonfundowaną sylwetkę mężczyzny. Adrien nie poniósł na niego swego wzroku, nie przyglądał mu się - wręcz przeciwnie, by niepotrzebnie nie rzucić się w oczy. Ktokolwiek to był zapewne wyjaśnienie obecności w tym miejscu ordynatora oddziału zakażeń nie byłoby taką prostą sprawą. Podobnie zresztą, jak w przypadku Miennie. Poza tym nie wiedział, jak silne było rzucone przez Liliy zaklęcie. Dmuchał na zimne, będąc skupionym na celu - piwnicy. Może to właśnie przez to udało mu się sprawnie w niej znaleźć?
Gdy znalazł się w piwnicy przystanął na chwilę by pozwolić oczom dostosować o panującego tu mroku. Bo cóż, było tu zdecydowanie ciemniej. Nie rozluźniał się jeszcze, jednak jak na razie brak odgłosów pościgu za jego i Miennie osobą był dobrą wiadomością. Adrien starał się z tą kruszynką na ramieniu kontynuowac ucieczkę.
Gdy znalazł się w piwnicy przystanął na chwilę by pozwolić oczom dostosować o panującego tu mroku. Bo cóż, było tu zdecydowanie ciemniej. Nie rozluźniał się jeszcze, jednak jak na razie brak odgłosów pościgu za jego i Miennie osobą był dobrą wiadomością. Adrien starał się z tą kruszynką na ramieniu kontynuowac ucieczkę.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Adrenalina była jednym z tych elementów każdej misji, która pobudzała Skamandera do działania. Było w tym odczuciu coś niezwykłego. Z jednej strony spinała ciało, niby dzikie zwierze szykujące się do ataku, a z drugiej...czuł jak jego umysł pracował na coraz wyższych obrotach. I - to prawda przyszła mu do głowy. Czemu miał jej unikać? Jedyne co nakazywało milczenie - to obecność i działalność Zakonu. I tę wiedzę chronić musiał. Przemilczeć.
Pierwsze co zrobił, gdy jego zaklęcie zamigotało tylko niegroźnie, rozwiewającą się mgiełką, to doskoczyć do dwójki jego towarzyszy, która stała przed nim. Lilith oszołomiła mężczyznę, który wszedł co - dawało im szansę. Adrien i Minnie już uciekali, ale - musiał im zdobyć nieco czasu. On - był aurorem, Lilith niedługo nim miała zostać. Ich obecność można było wytłumaczyć, pozostałych - już niekoniecznie - Nie mogą was zobaczyć. Mnie widzieli z okna. Wiać! Jeśli się da, teleportujcie się - wysyczał przez zęby - Tym razem nie mógł uciekać, tak jak pozwolił sobie w Tower, zostawiając Cressidę za kratkami. Tym razem nie mógł zawieść nikogo.
- Nox Maxima - to były pierwsze słowa, które wypowiedział. Potem, niezależnie od efektu zbiegał w dół, tuż przy ścianie, wprost do otwartych na oścież drzwi i oszołomionego aurora - W imieniu Biura Aurorów, rzucić różdżki - krzyknął głośno, z całą mocą płuc i oddechu, które posiadał. Parł do przodu i jeśli miało się udać, teraz nie mógł się cofnąć ani o krok.
Pierwsze co zrobił, gdy jego zaklęcie zamigotało tylko niegroźnie, rozwiewającą się mgiełką, to doskoczyć do dwójki jego towarzyszy, która stała przed nim. Lilith oszołomiła mężczyznę, który wszedł co - dawało im szansę. Adrien i Minnie już uciekali, ale - musiał im zdobyć nieco czasu. On - był aurorem, Lilith niedługo nim miała zostać. Ich obecność można było wytłumaczyć, pozostałych - już niekoniecznie - Nie mogą was zobaczyć. Mnie widzieli z okna. Wiać! Jeśli się da, teleportujcie się - wysyczał przez zęby - Tym razem nie mógł uciekać, tak jak pozwolił sobie w Tower, zostawiając Cressidę za kratkami. Tym razem nie mógł zawieść nikogo.
- Nox Maxima - to były pierwsze słowa, które wypowiedział. Potem, niezależnie od efektu zbiegał w dół, tuż przy ścianie, wprost do otwartych na oścież drzwi i oszołomionego aurora - W imieniu Biura Aurorów, rzucić różdżki - krzyknął głośno, z całą mocą płuc i oddechu, które posiadał. Parł do przodu i jeśli miało się udać, teraz nie mógł się cofnąć ani o krok.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Czas zwolnił na chwilę, gdy z mojej różdżki wydobył się snop światła zaklęcia. Wydawało się być idealnie wymierzone mimo dzielącej mnie od nieznajomego sporej odległości. Tylko skonfundowany mężczyzna cofnął się w swoim roztargnieniu i zaklęcie zamiast niego trafiło idealnie we framugę. Miałem ochotę jęknąć z niefortunności tej sytuacji, ale uznałem, że lepiej się nie odzywać bez potrzeby. Zwłaszcza, że w tym całym rozgardiaszu dało się słyszeć skrzypienie śniegu niewątpliwie wskazujące na zbliżanie się kolejnych osób. Sytuacja robiła się cholernie nieciekawa.
Na szczęście Adrien wykazał się olejem w głowie i skierował już swoje kroki w kierunku piwnicy. Powinno być tam drugie wyjście oraz stróżująca Margit. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Nie zdążyłem odprowadzić ich wzrokiem, ale miałem nadzieję, że dadzą sobie radę. Zaraz potem do akcji ruszył Samuel, któremu trzeba było przyznać rację. Jeśli rzeczywiście byli to amnezjatorzy to lepiej, żeby dostrzegli na miejscu wykwalifikowanego aurora, a nie zgraję przypadkowych ludzi. Pełnia jest dopiero za dwa dni, nie miałem prawa tutaj przebywać.
- Sam ma rację - mówię szybko, mocno ściszonym głosem do Lilith, ale i tak aby drugi auror mnie słyszał. - Uciekamy. Widzimy się wszyscy za piętnaście minut przecznicę za domem Dumbledora. Jak kogoś nie będzie to wracamy. - Patrzę na Lilith, mam nadzieję, że nie będzie chciała być bohaterką tak jak idący w stronę wejścia Samuel. Sam ma większe szanse. Celowo też wybieram tak bliskie miejsce, jeśli będzie zamieszanie to nikt nas nie zauważy, ale zdołamy też dostrzec Adriena i Minnie. - Chodź - mruczę cicho, po czym skupiam się niczym kiedyś na kursie na wzorowej teleportacji. O ile nie ma tu żadnej blokady, która mnie nie rozczłonkuje podczas próby.
Na szczęście Adrien wykazał się olejem w głowie i skierował już swoje kroki w kierunku piwnicy. Powinno być tam drugie wyjście oraz stróżująca Margit. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Nie zdążyłem odprowadzić ich wzrokiem, ale miałem nadzieję, że dadzą sobie radę. Zaraz potem do akcji ruszył Samuel, któremu trzeba było przyznać rację. Jeśli rzeczywiście byli to amnezjatorzy to lepiej, żeby dostrzegli na miejscu wykwalifikowanego aurora, a nie zgraję przypadkowych ludzi. Pełnia jest dopiero za dwa dni, nie miałem prawa tutaj przebywać.
- Sam ma rację - mówię szybko, mocno ściszonym głosem do Lilith, ale i tak aby drugi auror mnie słyszał. - Uciekamy. Widzimy się wszyscy za piętnaście minut przecznicę za domem Dumbledora. Jak kogoś nie będzie to wracamy. - Patrzę na Lilith, mam nadzieję, że nie będzie chciała być bohaterką tak jak idący w stronę wejścia Samuel. Sam ma większe szanse. Celowo też wybieram tak bliskie miejsce, jeśli będzie zamieszanie to nikt nas nie zauważy, ale zdołamy też dostrzec Adriena i Minnie. - Chodź - mruczę cicho, po czym skupiam się niczym kiedyś na kursie na wzorowej teleportacji. O ile nie ma tu żadnej blokady, która mnie nie rozczłonkuje podczas próby.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Jej zaklęcie nie wyszło - to koniec! Zamroczona, ledwie poczuła, kiedy Adrien przewiesił ją sobie przez ramię, ale objęła go mocniej, nie chcąc sprawiać mu wielkiego ciężaru. Nie chcąc w ogóle być ciężarem, a czuła, że tak właśnie było - że przeszkadzała im wszystkim. Naprawdę powinna zatroszczyć się o swoją umiejętność teleportacji i zdać wreszcie ten idiotyczny egzamin. Pierwsze, co zrobi po powrocie do domu, to znajdzie odpowiedni podręcznik i zacznie go czytać od początku, choć jego treść zna już prawie na pamięć.
Znalazłszy się w piwnicy, zdawało się, że byli niewidoczni dla czarodzieja, który wszedł do środka. Słyszała aurorów, którzy próbowali zasłaniać się pracą, uciekajcie krzyczała w myślach, nie powinni ich zostawiać, ani ona, ani Adrien. Nie chciała być kotwicą. Wciąż trzymając w dłoni różdżkę, skierowała ją w pierwszym odruchu na Adriena, lecz w drugim na siebie - niósł ją, gdyby spróbowała zaczarować najpierw jego, wyglądałaby, jakby unosiła się w powietrzu. Najpierw spróbuję ze sobą, potem z nim. Wykonała gest zaklęcia Kameleona.
Znalazłszy się w piwnicy, zdawało się, że byli niewidoczni dla czarodzieja, który wszedł do środka. Słyszała aurorów, którzy próbowali zasłaniać się pracą, uciekajcie krzyczała w myślach, nie powinni ich zostawiać, ani ona, ani Adrien. Nie chciała być kotwicą. Wciąż trzymając w dłoni różdżkę, skierowała ją w pierwszym odruchu na Adriena, lecz w drugim na siebie - niósł ją, gdyby spróbowała zaczarować najpierw jego, wyglądałaby, jakby unosiła się w powietrzu. Najpierw spróbuję ze sobą, potem z nim. Wykonała gest zaklęcia Kameleona.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Adrien przemknął szybko przez salon, by przez otwarte drzwi wkroczyć na schody, przez które jeszcze chwilę wcześniej wszedł Leonard i Lilith. Niestety, pośpiech i nerwy nie pomagały mu w pokonywaniu stromych, starych schodów. Noga uzdrowiciela ujechała po raz kolejny podczas tej wyprawy, a on sam poleciał na plecy. Rzucająca w tej chwili zaklęcie kameleona Minnie cudem uniknęła przykrego zderzenia twarzą ze schodami. Niestety, jej zaklęcie nie wyszło po raz kolejny. Oboje teraz leżeli rozpłaszczeni na schodach w piwnicy, widząc kilka metrów od siebie uchylone drzwi na ogród na tyłach domu.
Leonard bez problemu deportował z domu na przecznicę nieopodal. Sytuacja była stresująca, ale udało mu się uniknąć rozszczepienia. Z cichym szelestem pojawił się na rogu, z którego mógł widzieć jak dwóch pracowników ministerstwa, amnezjatorów rozmawia z mugolami na ulicy. Nie mógł widzieć, czy na terenie posiadłości Dumbledore'a ktokolwiek przebywa. Nie było też śladu po Magrit.
I nagle wnętrze domu spowiła ciemność. Zaklęcie rzucone przez Samuela sprawiło, że blade światło księżyca wpadające do domu zarówno przez drzwi, jak i otwarte okna po prostu zniknęło. Wydawać by się mogło, że wszystko zgasło.
— Spokojnie!
Mężczyzna, który dobiegł do drzwi, uniósł dłonie w pokojowym geście, choć Samuel pewnie i tak nie mógłby teraz tego dostrzec. Za swoimi plecami, na schodach wciąż miał Lilith.
— Sam? Samuel Skamander?— spytał jeden z aurorów, wyraźnie oddychając z ulgą. — Skąd się tu wziąłeś, na Merlina?! Omal nie zeszliśmy na zawał... Lumos— Z jego różdżki błysnęło słabe światło, wprost na Samuela. Auror był podejrzliwy, nawet gdy dojrzał twarz Skamandera, ale nieco się uspokoił i zerknął na swojego wciąż lekko skonfundowanego kolegę. Ewidentnie oczekiwali wyjaśnień od aurora, bo nie spodziewali się jakiejkolwiek interwencji przed własną.
| Adrien i Minnie znajdują się w piwnicy, Samuel i Lilith w domu, Leonard z powodzeniem teleportował się w wybrane miejsce, a to znaczy, że jest zwolniony z pisania do końca eventu. Jeśli chce — może jednak pisać. Cała reszta na odpis ma 24h.
Leonard bez problemu deportował z domu na przecznicę nieopodal. Sytuacja była stresująca, ale udało mu się uniknąć rozszczepienia. Z cichym szelestem pojawił się na rogu, z którego mógł widzieć jak dwóch pracowników ministerstwa, amnezjatorów rozmawia z mugolami na ulicy. Nie mógł widzieć, czy na terenie posiadłości Dumbledore'a ktokolwiek przebywa. Nie było też śladu po Magrit.
I nagle wnętrze domu spowiła ciemność. Zaklęcie rzucone przez Samuela sprawiło, że blade światło księżyca wpadające do domu zarówno przez drzwi, jak i otwarte okna po prostu zniknęło. Wydawać by się mogło, że wszystko zgasło.
— Spokojnie!
Mężczyzna, który dobiegł do drzwi, uniósł dłonie w pokojowym geście, choć Samuel pewnie i tak nie mógłby teraz tego dostrzec. Za swoimi plecami, na schodach wciąż miał Lilith.
— Sam? Samuel Skamander?— spytał jeden z aurorów, wyraźnie oddychając z ulgą. — Skąd się tu wziąłeś, na Merlina?! Omal nie zeszliśmy na zawał... Lumos— Z jego różdżki błysnęło słabe światło, wprost na Samuela. Auror był podejrzliwy, nawet gdy dojrzał twarz Skamandera, ale nieco się uspokoił i zerknął na swojego wciąż lekko skonfundowanego kolegę. Ewidentnie oczekiwali wyjaśnień od aurora, bo nie spodziewali się jakiejkolwiek interwencji przed własną.
| Adrien i Minnie znajdują się w piwnicy, Samuel i Lilith w domu, Leonard z powodzeniem teleportował się w wybrane miejsce, a to znaczy, że jest zwolniony z pisania do końca eventu. Jeśli chce — może jednak pisać. Cała reszta na odpis ma 24h.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 13.09.16 8:53, w całości zmieniany 1 raz
Iskry wystrzeliły z końca mojej różdżki w kierunku nieznajomego, który najwyraźniej nie spodziewał się tak szybkiego ataku, gdyż nawet nie zdążył rzucić żadnej inkantacji. Trafiony. Mężczyzna zachwiał się, zaklęcie którym go uraczyłam wyszło mi więc wybitnie dobrze - jak zwykle w sytuacjach stresujących. Odwróciłam się do Samuela, ściągając nieco brwi i rzucając mu tym samym pełne niezadowolenia spojrzenie. - Jeśli myślisz, że zostawię Cie tu samego... - Zaczęłam nerwowo, jednak głos Leonarda drażni moje uszy. Gdzieś tam rozsądek nakazuje mi uciekać, jednak cała reszta krzyczy by zostać u boku przyjaciela. - Sam ja... - Ponownie spróbowałam zaprotestować, jednak napotykając jego wzrok, zamilkłam. Wiedziałam, że moje działanie jest bezcelowe a on sam bardziej uparty ode mnie. Adrien i Minnie w piwnicy, Leonard chwilę temu zdążył się deportować. Z kwaśną miną, wykonałam kila kroków w tył, by zrobić to co należy. Głosy kolegów z pracy powoli docierają do mnie z dołu i już wiem, że nie będzie to takie łatwe, jak za pewne teraz się to wydaje Skamanderowi. Nie chcę go zostawiać. Wbiłam wzrok w jego plecy a usta zacisnęłam w wąską linię. Pomyślałam o alejce wspomnianej przez Leo. Już czas Lily. Zamknęłam oczy mając nadzieję, że starczy mi siły by w jednym kawałku opuścić ten zrujnowany dom.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 87
'k100' : 87
Nie chciałem tego. Nie chciałem wyjść na tchórza uciekającego z podkulonym ogonem i zostawiającego swoich przyjaciół w potrzebie. Czasem jednak trzeba było wiedzieć, kiedy należy taktownie zejść ze sceny, oddając miejsce osobom lepiej do tego przystosowanych. Nie można było wątpić w umiejętności Samuela, był cholernie dobrym aurorem i logicznym było, że spotkanie tylko jego w tym miejscu. W końcu znajdowało się pod ochroną Biura Aurorów. Mogło to również tłumaczyć obecność Lilith, ale ona była przecież młodsza stażem. Najlepiej, żeby nie ryzykowała. Miałem więc nadzieję, że podąży za mną, gdy osunąłem się w dobrze znaną ciemność. Dziwne uczucie towarzyszące teleportacji wydawało się teraz wyjątkowo swojskie. Niosło też ulgę, bo już wtedy czułem, że wszystko idzie jak powinno. Aportowałem się na mijaną wcześniej uliczkę z godnie z założeniem i z radością stwierdziłem kompletną budowę swojego ciała. Rozszczepienie było ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałem.
Przyglądając się z perspektywy domowi Dumbledora nie można było stwierdzić, że ktoś znajduje się w środku i uznałem to za dobry znak. Gdyby się pojedynkowali widać byłoby rozbłyski zaklęć. Póki co jednak amnezjatorzy, na których natknąłem się wzrokiem wydawali się być spokojni podczas odprawiania ostatnich mugoli. Miałem nadzieję, że jak tylko załagodzą sprawę znikną, a nie spróbują wejść do środka.
Z niepokojem jednak zauważyłem brak jakichkolwiek oznak obecności Margit? Co się z nią stało? Złapali ją? A może zdążyła uciec przed całym tym zamieszaniem? Bo nie wierzę, że po prostu stchórzyła. Zacisnąłem dłonie w pięści i wsunąłem je do kieszeni. Muszę poczekać. Wierzę, że Lilith do mnie dołączy, to mądra dziewczyna. Potem będziemy mogli wrócić i sprawdzić, co z Adrienem i Minnie. Działania na złamanie karku nie było rozsądne. Póki co pozostawało mi czekać i nie wyglądać podejrzanie. Oparłem się o ogrodzenie domu za mną i zadarłem głowę do góry, aby spojrzeć na gwieździste niebo.
Czas ucieka.
Przyglądając się z perspektywy domowi Dumbledora nie można było stwierdzić, że ktoś znajduje się w środku i uznałem to za dobry znak. Gdyby się pojedynkowali widać byłoby rozbłyski zaklęć. Póki co jednak amnezjatorzy, na których natknąłem się wzrokiem wydawali się być spokojni podczas odprawiania ostatnich mugoli. Miałem nadzieję, że jak tylko załagodzą sprawę znikną, a nie spróbują wejść do środka.
Z niepokojem jednak zauważyłem brak jakichkolwiek oznak obecności Margit? Co się z nią stało? Złapali ją? A może zdążyła uciec przed całym tym zamieszaniem? Bo nie wierzę, że po prostu stchórzyła. Zacisnąłem dłonie w pięści i wsunąłem je do kieszeni. Muszę poczekać. Wierzę, że Lilith do mnie dołączy, to mądra dziewczyna. Potem będziemy mogli wrócić i sprawdzić, co z Adrienem i Minnie. Działania na złamanie karku nie było rozsądne. Póki co pozostawało mi czekać i nie wyglądać podejrzanie. Oparłem się o ogrodzenie domu za mną i zadarłem głowę do góry, aby spojrzeć na gwieździste niebo.
Czas ucieka.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Myrdnęła nogami, kiedy upadła wraz z Adrienem, ale zaraz zczołgała się z niego na bok, na schodki i zamarła, zatrzymując oddech - słyszała odgłosy z góry, ktokolwiek tam był - nie mógł ich tutaj usłyszeć. Dość tej laby, Minnie, weź się w garść - zacisnęła powieki mocniej, zacisnęła zęby i sięgnęła po dłoń Adriena, splatając własne palce z jego, chcąc pomóc mu wstać. Musieli sobie poradzić razem i po cichu, bez rzucania ryzykownych zaklęć, bez biegania na oślep i obciążania siebie nawzajem. Przyłożyła dłoń do głowy w nadziei, że miała już dość sił, by przejść do drzwi samodzielnie. Zdecydowanie większą część tego niezbyt chwalebnego włamu była nieprzytomna niż przytomna.
A wyjście było tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
Pociągnęła czarodzieja w stronę drzwi, mniejszą wagę przyciągając do prędkości, a większą - do ostrożności, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie. To wyjście było ich jedyną drogą ucieczki. Dzięki Samuelowi, jak słyszała, zyskali nieco czasu, ale nie mogli zmarnować go, robiąc w piwnicy raban. Cisza, patrz pod nogi, rozglądaj się wokół - i milcz, jak zaklęta, nie powinien słyszeć nawet najlichszego szmeru. Oni swojej obecności tutaj nie wytłumaczą już tak łatwo, jeśli ich znajdą, będą musieli ich aresztować.
A wyjście było tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
Pociągnęła czarodzieja w stronę drzwi, mniejszą wagę przyciągając do prędkości, a większą - do ostrożności, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie. To wyjście było ich jedyną drogą ucieczki. Dzięki Samuelowi, jak słyszała, zyskali nieco czasu, ale nie mogli zmarnować go, robiąc w piwnicy raban. Cisza, patrz pod nogi, rozglądaj się wokół - i milcz, jak zaklęta, nie powinien słyszeć nawet najlichszego szmeru. Oni swojej obecności tutaj nie wytłumaczą już tak łatwo, jeśli ich znajdą, będą musieli ich aresztować.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
Dawny dom rodziny Dumbledore
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka