Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Dawny dom rodziny Dumbledore
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dawny dom rodziny Dumbledore
Mieszczący się w Dolinie Godryka dom państwa Dumbledore stoi pusty i smutny przypominając o tragicznej historii jego rodziny. Magicznie zamknięty skutecznie powstrzymuje ciekawskich przed wejściem do środka. Ponoć czasem nawet pojawia się w nim Aberforth, młodszy brat słynnego Albusa. Chowa się wtedy gdzieś w budynku i nie wychyla nosa na zewnątrz, pozwalając ludziom odwiedzać ogródek, w którym stoi kamień upamiętniający historię rodu, który niegdyś tu zamieszkiwał. Na nim pojawiają się coraz częściej dopiski od czarodziejów szukających wsparcia w tych trudnych czasach. Początkowo systematycznie usuwane przez Abertfortha, później pozostawione, gdy właściciel posesji zdał sobie sprawę z bezsensowności swych wysiłków. Obiekt chroniony jest przed mugolami prostym zaklęciem, które sprawia, że gdy tylko pojawią się w pobliżu, mają wrażenie, że zauważyli jak ktoś przechadza się po domu. Z resztą bardzo niepozornego z wyglądu, nieco zapuszczonego z zarośniętym trawnikiem i brudnymi oknami, w których wiszą szare firanki, które zapewne kilkanaście lat tamu świeciły idealną bielą.
- Nie, pchełko. Wracamy już do domu. - powiedział z pewnością i było wiadome, że jeśli którykolwiek z towarzyszy będzie miał inne zdanie to on ulec pod tym względem nie zamierzał. To już był drugi raz, kiedy to widział Minnie nieprzytomną, ciągle nie wiedzieli również gdzie podziewała się reszta, za oknem wzbierali się gapie, a cokolwiek w ścianach tego przeklętego domu się znajdowało zdawało się ulecieć - wystarczy tego wszystkiego.
- Na zdrowie - rzucił frywolnie równie bezsensowne słowo w sposób kompletnie randomowy, tak jak to jego zdaniem zrobiła w tym momencie Minnie. Nie miała przecież za co przepraszać. Ułożył jej ramiona na swojej szyi, ujął... - a teraz...hop - ...by zaraz poderwać ją z ziemi. W tym samym momencie usłyszał Leonarda. Odetchnął z ulgą. Jeden problem mniej.
- Żyjemy - odpowiedział mu również uważając na to by nie podnosić głosu bardziej niż to byłoby konieczne W końcu schody nie znajdowały się daleko od sypialni. Przed czmychnięciem z pokoju spojrzał jeszcze przez okno pod takim katem by nie zostać zauważonym. - Uwaga... - Poprawił trzymaną przez siebie Minnie, tak by jedną ręką móc wyciągnąć wetkniętą w kieszeń spodni różdżkę i wycelować nią w okolicę przed domem.
- Nidoris Omnia - szepnął, chcąc wywołać w okolicy domu mgłę która ułatwiłaby im czmychnięcie, stając się zasłoną przed wścibskimi spojrzeniami.
- Na zdrowie - rzucił frywolnie równie bezsensowne słowo w sposób kompletnie randomowy, tak jak to jego zdaniem zrobiła w tym momencie Minnie. Nie miała przecież za co przepraszać. Ułożył jej ramiona na swojej szyi, ujął... - a teraz...hop - ...by zaraz poderwać ją z ziemi. W tym samym momencie usłyszał Leonarda. Odetchnął z ulgą. Jeden problem mniej.
- Żyjemy - odpowiedział mu również uważając na to by nie podnosić głosu bardziej niż to byłoby konieczne W końcu schody nie znajdowały się daleko od sypialni. Przed czmychnięciem z pokoju spojrzał jeszcze przez okno pod takim katem by nie zostać zauważonym. - Uwaga... - Poprawił trzymaną przez siebie Minnie, tak by jedną ręką móc wyciągnąć wetkniętą w kieszeń spodni różdżkę i wycelować nią w okolicę przed domem.
- Nidoris Omnia - szepnął, chcąc wywołać w okolicy domu mgłę która ułatwiłaby im czmychnięcie, stając się zasłoną przed wścibskimi spojrzeniami.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Czuł nieustanne zawroty w głowie, ale głos Leonadro zadział na niego otrzeźwiając. Dobrze. To znaczyło, że ich towarzysze też sobie poradzili z przeciwnościami...jakimikolwiek. A patrząc wstecz, na niezwykłość ich własnych doświadczeń stawiał, że i zakonni przyjaciele będą mieli co opowiadać. Miał nadzieję, że Lilith jest u boku artysty i za chwilę będą mogli stąd zniknąć, tylko zanim...
- Chyba już wystarczająco szumu narobiliśmy - potwierdził słowa Adriena, kiwając mu nieznacznie głową. Przyglądał się jeszcze przez moment jak uzdrowiciel podnosi dziewczynę. Chciał się upewnić, ze jego jasnowłosa towarzyszka była cała - na tyle, na ile pozwał obecny stan. Starał się ściszyć głos, zerkając ostrożnie przez..pozostałości okna. Rzeczywiście, okoliczni ludzie wyglądali, bądź wychodzili, sprawdzając co się działo. Niepotrzebnie zwrócili uwagę na siebie, a dokładnie na - opustoszały dom - A może odwrócić ich uwagę? - ukrył się za za ścianą, szukając spojrzeń przyjaciół - Jeśli coś pójdzie nie tak...cóż, będziemy musieli się szybko ewakuować. Czy da się tu teleportować?... - Mówił pośpiesznie, wyciągając różdżkę, którą zacisnął w dłoni. Odwrócił się plecami do okna, ujawniając swoją sylwetkę - Ty głupcze! - potrafił mówić - krzyczeć głośno jeśli chciał i teraz korzystał z zasobów płuc. Starała się też modulować głos na jeszcze niższy niż posiadał - Kto widział wrzucać fajerwerki do kominka! - gniewna tyrada powinna była być słyszalna wystarczająco, by...uspokoić okolicznych? - Mam nadzieję, że hałas nie zbudził sąsiadów... - dodał już łagodniej, milknąć i cofając się z widoku okna. Podniósł różdżkę - Ignis fatuus - wypowiedział zaklęcie cicho, ale wystarczająco by zadziałało i potwierdziło jego zamiar. Chciał pokierować kulą, by zderzyła się ze ścianą przy oknie, ukazując dodatkowe, efektowne (widokowo) fajerwerki. Ryzykował ujawnienie, ale..równie dobrze, mógł uspokoić tłum. W końcu... najprostsze rozwiązania były najlepsze i najciemniej pod latarnią. Jakoś tak to szło?
- Chyba już wystarczająco szumu narobiliśmy - potwierdził słowa Adriena, kiwając mu nieznacznie głową. Przyglądał się jeszcze przez moment jak uzdrowiciel podnosi dziewczynę. Chciał się upewnić, ze jego jasnowłosa towarzyszka była cała - na tyle, na ile pozwał obecny stan. Starał się ściszyć głos, zerkając ostrożnie przez..pozostałości okna. Rzeczywiście, okoliczni ludzie wyglądali, bądź wychodzili, sprawdzając co się działo. Niepotrzebnie zwrócili uwagę na siebie, a dokładnie na - opustoszały dom - A może odwrócić ich uwagę? - ukrył się za za ścianą, szukając spojrzeń przyjaciół - Jeśli coś pójdzie nie tak...cóż, będziemy musieli się szybko ewakuować. Czy da się tu teleportować?... - Mówił pośpiesznie, wyciągając różdżkę, którą zacisnął w dłoni. Odwrócił się plecami do okna, ujawniając swoją sylwetkę - Ty głupcze! - potrafił mówić - krzyczeć głośno jeśli chciał i teraz korzystał z zasobów płuc. Starała się też modulować głos na jeszcze niższy niż posiadał - Kto widział wrzucać fajerwerki do kominka! - gniewna tyrada powinna była być słyszalna wystarczająco, by...uspokoić okolicznych? - Mam nadzieję, że hałas nie zbudził sąsiadów... - dodał już łagodniej, milknąć i cofając się z widoku okna. Podniósł różdżkę - Ignis fatuus - wypowiedział zaklęcie cicho, ale wystarczająco by zadziałało i potwierdziło jego zamiar. Chciał pokierować kulą, by zderzyła się ze ścianą przy oknie, ukazując dodatkowe, efektowne (widokowo) fajerwerki. Ryzykował ujawnienie, ale..równie dobrze, mógł uspokoić tłum. W końcu... najprostsze rozwiązania były najlepsze i najciemniej pod latarnią. Jakoś tak to szło?
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Nie była przekonana. Powinni, powinni spenetrować wszystko w tym domu, potężna magia, która zaklęła to zwierciadło, nie znalazła się tutaj przypadkowo. Poznali historię młodości Albusa, ujrzeli zaufanie, jakim darzył niegdyś Gellerta, mieli w głowach tysiące kawałeczków olbrzymiej układanki, którą trudno było ułożyć w jedną i spójną całość. Nie rozumiała. Plątała się w chaotycznych myślach, a nadmiar wiedzy, jaki przy zetknięciu z lustrem przemocą wdarł się do jej umysłu, wprawił ją w dezorientację. Nie czuła się na siłach podejmować samodzielnie decyzje, a stanowczy głos Adriena i późniejsze przytaknięcie Samuela wystarczyły, żeby odpuściła. Burknęła pod nosem coś mało zrozumiałego, zapewne w odpowiedzi na absurdalne na zdrowie, którego sensu - w tym stanie - nie pojęła, po czym oplotła ramiona wokół szyi Adriena, zamykając oczy - więcej przyniosła im problemów niż pożytku. Rzuciła powłóczystym spojrzeniem za ruchem jego różdżki, musieli się stąd ewakuować, najlepiej bez szwanku i bez niepotrzebnego zwracania na siebie uwagi mugoli. Słyszała Leonarda - co za ulga, więc nic im nie było? Zabieg Samuela mógł, ale nie musiał się udać, dom od dawna był opuszczony i obecność ludzi, którzy zabawiali się fajerwerkami, mogła wydać się mugolom dziwna. A mogli też uspokoić się widokiem jego... mieszkańców, wszak nałożone na dom zaklęcia powinny sprawiać, że mugole wierzyli, że ktoś wciąż tutaj mieszka.
- Sam - mruknęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, choć w istocie zwracała się do obojga. - Nie potrafię się teleportować. Musimy uciekać. - W tym momencie bardziej niż w jakimkolwiek innym, była ciężarem. Ale wiedziała, że nikt jej tutaj nie porzuci. Kominek, Samuel powiedział kominek. Niezależnie od fajerwerków, kominek był dobrym pomysłem. - Albus Dumbledore musiał mieć gdzieś w swoim domu kominek, może wciąż działa? - Jeszcze dwa pokoje, w którymś z nich mogło znajdować się bezpieczne wyjście. I ludzie, których słyszała w piwnicy - czy to był Leo?
- Sam - mruknęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, choć w istocie zwracała się do obojga. - Nie potrafię się teleportować. Musimy uciekać. - W tym momencie bardziej niż w jakimkolwiek innym, była ciężarem. Ale wiedziała, że nikt jej tutaj nie porzuci. Kominek, Samuel powiedział kominek. Niezależnie od fajerwerków, kominek był dobrym pomysłem. - Albus Dumbledore musiał mieć gdzieś w swoim domu kominek, może wciąż działa? - Jeszcze dwa pokoje, w którymś z nich mogło znajdować się bezpieczne wyjście. I ludzie, których słyszała w piwnicy - czy to był Leo?
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
Adrien wziął na ręce Minnie, decydując jednoznacznie o zakończeniu wycieczki. Jednak zaklęcie, które rzucił nie powiodło się. Z różdżki wypłynęła cienka stróżka mglistego światła, jednak zaraz zgasła. Tak jak w przypadku niosącego Minnie Samuela, mogło okazać się, że czarowanie w tej pozycji jest niestety utrudnione.
Dzięki inkantacji wypowiedzianej przez Samuela w pokoju pojawiła się niewielka kula światła, która mieniła się różnokolorowymi barwami. Z pewnością blask, którym oświetliła Zakonników w pokoju, był widzialny przez okna, w które zerkali zebrani na ulicy sąsiedzi, a także Ci, którzy czyhali na jakikolwiek ruch na podwórku w swoich oknach. Samuel pokierował kulą, która uderzyła w ścianę, a z niej trysnęły fajerwerjki z głuchym świstem.
Dało się słyszeć zdumione głosy wokół domu, jakieś rozmowy.
— Przepraszam, co tutaj się stało?
— To dziwne...
— Coś hukło, coś trzasło...
— Obliviate...
Minnie spoczywała teraz w ramionach Adriena i jej los był zależy od niego. Zakonnicy mogli się słyszeć wzajemnie, z łatwością mogliby się również zobaczyć, po wyjściu z sypialni.
Zaklęcie rzucone przez Leonarda trafiło w schody i naprawiło dziurę, która powstała, kiedy Minnie przystanęła na kruchy stopień. Pod wpływem zaklęcia drewno nieco się wzmocniło, przestając tak trzeszczeć przeraźliwie pod ciężarem Lilith. Jednak w otwartych na oścież drzwiach wejściowych, które doskonale widział ze szczytu schodów, pojawił się czyjś cień. A po chwili z ciemności wyłoniła się różdżka.
| Lilith, możesz przejść przez schody bez rzucania kością. Jeśli nie czarujecie lub nie wykonujecie żadnych akcji nie musicie rzucać kością. Na odpis macie czas do niedzieli g. 9:00
Dzięki inkantacji wypowiedzianej przez Samuela w pokoju pojawiła się niewielka kula światła, która mieniła się różnokolorowymi barwami. Z pewnością blask, którym oświetliła Zakonników w pokoju, był widzialny przez okna, w które zerkali zebrani na ulicy sąsiedzi, a także Ci, którzy czyhali na jakikolwiek ruch na podwórku w swoich oknach. Samuel pokierował kulą, która uderzyła w ścianę, a z niej trysnęły fajerwerjki z głuchym świstem.
Dało się słyszeć zdumione głosy wokół domu, jakieś rozmowy.
— Przepraszam, co tutaj się stało?
— To dziwne...
— Coś hukło, coś trzasło...
— Obliviate...
Minnie spoczywała teraz w ramionach Adriena i jej los był zależy od niego. Zakonnicy mogli się słyszeć wzajemnie, z łatwością mogliby się również zobaczyć, po wyjściu z sypialni.
Zaklęcie rzucone przez Leonarda trafiło w schody i naprawiło dziurę, która powstała, kiedy Minnie przystanęła na kruchy stopień. Pod wpływem zaklęcia drewno nieco się wzmocniło, przestając tak trzeszczeć przeraźliwie pod ciężarem Lilith. Jednak w otwartych na oścież drzwiach wejściowych, które doskonale widział ze szczytu schodów, pojawił się czyjś cień. A po chwili z ciemności wyłoniła się różdżka.
| Lilith, możesz przejść przez schody bez rzucania kością. Jeśli nie czarujecie lub nie wykonujecie żadnych akcji nie musicie rzucać kością. Na odpis macie czas do niedzieli g. 9:00
Obliviate. Tam był czarodziej, który z pewnością nie nabierze się na tę sztuczkę, tam był czarodziej, który rzucał Obliviate, istniała więc duża szansa, że był z Ministerstwa Magii. Co się stanie, jeśli ich tutaj zobaczy? A może - to był ten tajemniczy złodziej, który pojawił się tutaj jako pierwszy? Nie mogli dać się złapać, a jednocześnie musieli dowiedzieć się, kim była ta osoba.
- Sam - szepnęła, w podrygu chwytając swoją różdżkę; ten ktoś widział go przez okno, przejdzie do tego pokoju z całą pewnością. Ile mogli mieć czasu? Chwilę, może dwie, ile zaklęć w tym czasie będzie w stanie rzucić? - Uciekajcie sami - rzuciła, wiedząc, że kimkolwiek był ten czarodziej, jego obecność znacznie nabruździ w życiu ich wszystkich, wszyscy pracowali w Ministerstwie Magii. I wszyscy mogli się stąd teleportować z łatwością - oprócz niej. Niej, która spowalniała ucieczkę, Adrien trzymał ją w ramionach - i z nią na rękach nie wyskoczy przez okno ani nie pobiegnie zbyt szybko.
- Camuflo - rzuciła na siebie, łudząc się, że będzie miała dość sił, by poprawnie wypowiedzieć inkantację zaklęcia.
- Sam - szepnęła, w podrygu chwytając swoją różdżkę; ten ktoś widział go przez okno, przejdzie do tego pokoju z całą pewnością. Ile mogli mieć czasu? Chwilę, może dwie, ile zaklęć w tym czasie będzie w stanie rzucić? - Uciekajcie sami - rzuciła, wiedząc, że kimkolwiek był ten czarodziej, jego obecność znacznie nabruździ w życiu ich wszystkich, wszyscy pracowali w Ministerstwie Magii. I wszyscy mogli się stąd teleportować z łatwością - oprócz niej. Niej, która spowalniała ucieczkę, Adrien trzymał ją w ramionach - i z nią na rękach nie wyskoczy przez okno ani nie pobiegnie zbyt szybko.
- Camuflo - rzuciła na siebie, łudząc się, że będzie miała dość sił, by poprawnie wypowiedzieć inkantację zaklęcia.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
W zasadzie nie pamiętam jak ani kiedy pokonałam ostatnie stopnie. Swoją uwagę skupiałam tylko na tym, by dotrzeć do swoich towarzyszy, co gdyby nie interwencja Leo, zapewne skończyłoby się z nogą utkwioną w schodach. Wpadłam na górę dokładnie w tym momencie w którym mój przyjaciel postanowił zafundować potencjalnym gapią widowisko. - Czy ich do reszty pogrzało?! - Syknęłam pod nosem, rzucając pełne oburzenia spojrzenie w stronę Leonarda. Jeśli siła wybuchu nie obudziła i nie przyciągnęła uwagi wszystkich, z pewnością zrobiły to wirujące światła. - Pięknie. Teraz tylko czekać na interwencje ludzi z Ministerstwa... - Dodałam półszeptem postępując krok w kierunku trójki poszkodowanych i własnie w tym momencie moich uszu dobiegły stłumione głosy. Obliviate? Zacisnęłam zęby, żałując wcześniej wypowiedzianych słów. Zara potem ktoś z wyciągniętą różdżką przekroczył próg domu. Zamiast więc kontynuować swą wycieczkę do pokoju postanowiłam zająć się naszym nowym gościem. W końcu to ja ich tu sprowadziłam.
- Confundus! - Krzyknęłam, celując w nieznajomego.
- Confundus! - Krzyknęłam, celując w nieznajomego.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Miałem wrażenie, że chaos rośnie z sekundy na sekundę. Nagły rozbłysk światła w pokoju, z którego dobiegł mnie głos Adriena jedynie rozjuszył rozlegające się za oknem głosy. Początkowo niewyraźne, stopniowo nabierały ostrości i nawet ja mogłem ze swojego miejsca usłyszeć inkantację zaklęcia, która była ostatnią, jaką teraz potrzebowaliśmy. Oblivate oznaczało obecność innego czarodzieja. Prawdopodobieństwo powrotu na miejsce zdarzeń osoby, która przyczyniła się do wszczęcia alarmu było wyjątkowo niskie. O wiele bardziej prawdopodobnym było przybycie osoby powiązanej z Ministerstwem Magii, osoby odpowiedzialnej za niepowołany bałagan. Amnezjator. Cholera jasna, jeszcze tego nam było potrzeba.
- Wykrakałaś - mruczę do Lilith, widząc cień przysłaniający światło wpadające przed wejściem na parterze. Mój umysł nagle napina się, zmusza do większej pracy. Jesteśmy w naprawdę kiepskiej sytuacji. Przyłapanie nas na buszowaniu w tym domu będzie trudne do wytłumaczenia w sposób racjonalny i jednocześnie niezdradzający naszej tajemnicy. Krótko mówiąc nasze dalsze losy stoją pod poważnym znakiem zapytania. Plus jest taki, że Lililth nie stoi z założonymi rękoma, więc tym bardziej nie zamierzam teleportować się stąd niczym tchórz. - Expelliarmus - mówię więc, kierując w nieznajomego. Jeśli wyjdą nam obojgu zaklęcia to kupimy wszystkim trochę cennego czasu. Oczywiście, jeśli ten gość przybył sam. W co niestety wątpię.
- Wykrakałaś - mruczę do Lilith, widząc cień przysłaniający światło wpadające przed wejściem na parterze. Mój umysł nagle napina się, zmusza do większej pracy. Jesteśmy w naprawdę kiepskiej sytuacji. Przyłapanie nas na buszowaniu w tym domu będzie trudne do wytłumaczenia w sposób racjonalny i jednocześnie niezdradzający naszej tajemnicy. Krótko mówiąc nasze dalsze losy stoją pod poważnym znakiem zapytania. Plus jest taki, że Lililth nie stoi z założonymi rękoma, więc tym bardziej nie zamierzam teleportować się stąd niczym tchórz. - Expelliarmus - mówię więc, kierując w nieznajomego. Jeśli wyjdą nam obojgu zaklęcia to kupimy wszystkim trochę cennego czasu. Oczywiście, jeśli ten gość przybył sam. W co niestety wątpię.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
- Och, doprawdy...- Uniósł brew po tym, jak czar nie wyszedł, a w zamian za to pojawiły się fajerwerki. Potem się zapowietrzył słysząc jak Minnie inkantuje zaklęcie. Przez chwilę poczuł bowiem mentalny ból w plecach na myśl o tym, że mógłby mieć w ramionach komodę lub łóżko. Na szczęście nic takiego się nie stało. Nie czekając na kolejne pomysły zaczął przemieszczać się w stronę schodów, przerzucając sobie Miennie przez ramię tak, że jej głowa sobie zwisała teraz za jego plecami.
- Przepraszam... - szepnął, bo wiedział, że dziewczyna ciągle była lekko zamroczona,a tu takie rewelacje. Jednak tak ją trzymając mógł zejść szybciej po schodach nie przysłaniając sobie drogi. A czas się liczył biorąc po uwagę zaklęcie którym cisnęła Lilith. Adrien przystaną jedynie na te kilka sekund chcąc się dowiedzieć od Leo lub Lili którędy do tego tylnego wyjścia. Schodząc po schodach skalkulował jeszcze czy nie szybciej i bezpieczniej nie byłoby żyć tych okien w salonie o ile te przez te nie wychodziło się na zatłoczoną w tym momencie uliczkę. W końcu próbował skorzystać z sytuacji uciec wraz z Miennie.
- Przepraszam... - szepnął, bo wiedział, że dziewczyna ciągle była lekko zamroczona,a tu takie rewelacje. Jednak tak ją trzymając mógł zejść szybciej po schodach nie przysłaniając sobie drogi. A czas się liczył biorąc po uwagę zaklęcie którym cisnęła Lilith. Adrien przystaną jedynie na te kilka sekund chcąc się dowiedzieć od Leo lub Lili którędy do tego tylnego wyjścia. Schodząc po schodach skalkulował jeszcze czy nie szybciej i bezpieczniej nie byłoby żyć tych okien w salonie o ile te przez te nie wychodziło się na zatłoczoną w tym momencie uliczkę. W końcu próbował skorzystać z sytuacji uciec wraz z Miennie.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Chaos wciąż krążył, rozsiewając niepokojące wizje, ale podziałało. Przynajmniej..na mugoli. Nie dotyczyło to właściciela głosu, który - jak się zdawało - bez problemu rzucił zaklęcie zapomnienia. Co mogło z tego wynikać? Po pierwsze, musiał znać się na rzeczy. Obliviate nie było prostym urokiem. Po drugie...skoro zareagował na pokaz magii (nie licząc oczywistego huku), musiał albo znajdować się na usługach Ministerstwa (auror?), albo wiedział, kto był właścicielem starego domu, albo - przybył w tym samym celu co złodziej, którego zakonnicy szukali (a może wszystko razem?). Pomyłka wchodziła w grę, ale szybka analiza podsuwała Skamanderowi najbardziej prawdopodobne tłumaczenia.
Zmarszczył brwi, kiedy Minnie zasugerowała im ucieczkę. O nie moja droga. Przyjaciół nie zostawię. Nie teraz. Nigdy więcej. Grymas na jego twarzy pogłębił się, gdy wyszedł z pokoju i usłyszał oburzone szepty Lilith, ale poczuł ulgę. Była cała. Teraz było ważniejsze coś innego. Dwójka towarzyszy niżej, na schodach własnie rzucało zaklęciami w stronę cienia i wysuniętej różdżki. Adrien, z jeszcze zamroczoną Minnie, własnie się z miejsca ewakuował. Wszyscy musieli uciec, tylko..kim był nieznajomy? Znowu mała szansa, ale..może się uda? Stanął u szczytu schodów i wyciągnął różdżkę, a druga dłoń powędrowała do piersi i zawieszonych na rzemyku dwóch obrączkach.
- Salvio Hexia - i niech magia działa, osłoni niewidzialną tarczą zakonników. Stary Dom powiedział swoje. Teraz musiał ich tylko (aż?) wypuścić, a oni - złożyć wszystko w całość.
Zmarszczył brwi, kiedy Minnie zasugerowała im ucieczkę. O nie moja droga. Przyjaciół nie zostawię. Nie teraz. Nigdy więcej. Grymas na jego twarzy pogłębił się, gdy wyszedł z pokoju i usłyszał oburzone szepty Lilith, ale poczuł ulgę. Była cała. Teraz było ważniejsze coś innego. Dwójka towarzyszy niżej, na schodach własnie rzucało zaklęciami w stronę cienia i wysuniętej różdżki. Adrien, z jeszcze zamroczoną Minnie, własnie się z miejsca ewakuował. Wszyscy musieli uciec, tylko..kim był nieznajomy? Znowu mała szansa, ale..może się uda? Stanął u szczytu schodów i wyciągnął różdżkę, a druga dłoń powędrowała do piersi i zawieszonych na rzemyku dwóch obrączkach.
- Salvio Hexia - i niech magia działa, osłoni niewidzialną tarczą zakonników. Stary Dom powiedział swoje. Teraz musiał ich tylko (aż?) wypuścić, a oni - złożyć wszystko w całość.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Dawny dom rodziny Dumbledore
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka