Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Dawny dom rodziny Dumbledore
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dawny dom rodziny Dumbledore
Mieszczący się w Dolinie Godryka dom państwa Dumbledore stoi pusty i smutny przypominając o tragicznej historii jego rodziny. Magicznie zamknięty skutecznie powstrzymuje ciekawskich przed wejściem do środka. Ponoć czasem nawet pojawia się w nim Aberforth, młodszy brat słynnego Albusa. Chowa się wtedy gdzieś w budynku i nie wychyla nosa na zewnątrz, pozwalając ludziom odwiedzać ogródek, w którym stoi kamień upamiętniający historię rodu, który niegdyś tu zamieszkiwał. Na nim pojawiają się coraz częściej dopiski od czarodziejów szukających wsparcia w tych trudnych czasach. Początkowo systematycznie usuwane przez Abertfortha, później pozostawione, gdy właściciel posesji zdał sobie sprawę z bezsensowności swych wysiłków. Obiekt chroniony jest przed mugolami prostym zaklęciem, które sprawia, że gdy tylko pojawią się w pobliżu, mają wrażenie, że zauważyli jak ktoś przechadza się po domu. Z resztą bardzo niepozornego z wyglądu, nieco zapuszczonego z zarośniętym trawnikiem i brudnymi oknami, w których wiszą szare firanki, które zapewne kilkanaście lat tamu świeciły idealną bielą.
Brnęłam przed siebie, uparcie ignorując marudzenie (a może trzeźwe uwagi?) Leonarda. Z każdym kolejnym krokiem korytarz zwężał się coraz bardziej, aż w końcu nie pozostawał szerszy niż na jedną osobę. Jedną ręką wciąż zasłaniając twarz, w drugiej trzymając różdżkę, dotarłam w końcu do schodów, u których szczytu znajdowały się kolejne drzwi. W tym samym momencie poczułam siłę niewiadomego uderzenia, która zachwiała całym domem, tym samym niemal zwalając mnie z nóg. Wbijałam chude palce pomiędzy cegły, próbując otrząsnąć się nie tylko z szoku ale też czarnych myśli, które z niebywałą prędkością napływały do mojej głowy. Sam, Minnie, Adrien.
- Tylko nie to... - Mruknęłam. Szybka wymiana spojrzeń pomiędzy mną a moim towarzyszem wystarczyła, byśmy zgodnie ruszyli ku górze - najpierw on, potem ja. Przekroczywszy próg, omiotłam nerwowym spojrzeniem całość pomieszczenia w jakim się znaleźliśmy, lecz widząc schody, niemal natychmiast pognałam w ich kierunku. - Na górę! Szybko! - Krzyknęłam do Leo, odbijając się już od kolejnych stopni. Cokolwiek to było, najwyraźniej dochodziło z pomieszczeń nad nami. Serce podchodziło mi do gardła a żołądek wiązał się w supeł. Bałam się tego, co za chwilę zobaczę.
- Tylko nie to... - Mruknęłam. Szybka wymiana spojrzeń pomiędzy mną a moim towarzyszem wystarczyła, byśmy zgodnie ruszyli ku górze - najpierw on, potem ja. Przekroczywszy próg, omiotłam nerwowym spojrzeniem całość pomieszczenia w jakim się znaleźliśmy, lecz widząc schody, niemal natychmiast pognałam w ich kierunku. - Na górę! Szybko! - Krzyknęłam do Leo, odbijając się już od kolejnych stopni. Cokolwiek to było, najwyraźniej dochodziło z pomieszczeń nad nami. Serce podchodziło mi do gardła a żołądek wiązał się w supeł. Bałam się tego, co za chwilę zobaczę.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
W jednej chwili widział Minnie pochodzącą o lustra i stojącego obok Sama, w drugiej spoglądał ku wejściu do pokoju, a w trzeciej świat świat oszalał.
Usłyszał trzask, dostrzegł blask i Minnie, która niczym kukiełka niosła się w powietrzu. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Nie był w stanie jej pomóc, nie był w stanie cokolwiek zrobić. Wszystkie jego zmysły jakby oszalały nie pozwalając mu na zrozumienie sytuacji w jakiej się znajdował. Cisza została zagłuszona przez spływające kaskady głosów, które w swej kumulacji rozniosły się wraz ze spektakularną falą niszczącą wszystko co kruche i delikatne. Adrien zachwiał się na nogach. Harmider odbijał się głuchym echem przyprawiającym o tępy ból głowy. Otworzył ślepia, które chwile wcześniej instynktownie zamknął. Rozejrzał się wokół siebie nie wiedząc kompletnie co tu właściwie miało miejsce.
Lustro, Minnie, Sam...?
Zaczął rozglądać się niemrawo za nimi mając nadzieję, że są cali.
Usłyszał trzask, dostrzegł blask i Minnie, która niczym kukiełka niosła się w powietrzu. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Nie był w stanie jej pomóc, nie był w stanie cokolwiek zrobić. Wszystkie jego zmysły jakby oszalały nie pozwalając mu na zrozumienie sytuacji w jakiej się znajdował. Cisza została zagłuszona przez spływające kaskady głosów, które w swej kumulacji rozniosły się wraz ze spektakularną falą niszczącą wszystko co kruche i delikatne. Adrien zachwiał się na nogach. Harmider odbijał się głuchym echem przyprawiającym o tępy ból głowy. Otworzył ślepia, które chwile wcześniej instynktownie zamknął. Rozejrzał się wokół siebie nie wiedząc kompletnie co tu właściwie miało miejsce.
Lustro, Minnie, Sam...?
Zaczął rozglądać się niemrawo za nimi mając nadzieję, że są cali.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
W porównaniu do zaklęcia patronusa lumos wychodziło mi bezbłędnie. Koniec różdżki rozżarzył się znajomym blaskiem, który miał pomóc w rozeznaniu się z tym dziwnym, ciasnym korytarzem i podejrzanymi schodami. Miał, bo zamigotał w chwili, gdy powietrze przeciął zupełnie niespodziewany dźwięk. Niski, dudniący, wibrujący wręcz. Wydawało się, że wprawia on w ruch nawet wewnętrzne organy, a serce podporządkowuje się tej melodii. Spojrzenie jak zaczarowane skupiło się na migoczącej niczym płomień na wietrze różdżce. Przez kilka zdecydowanie za długich oddechów poczułem strach, że ta dziwna fala popsuła moją różdżkę. Na szczęście rozjaśnia się w końcu na dobre. Jednak to, co ukazuje się moim oczom wydaje się nieprawdopodobne. Przecież oddaliliśmy się od wejścia sporej długości korytarzem. Jakim cudem drzwi znajdowały się teraz za moimi plecami? Jasny rozbłysk księżycowego światła przypomina mi nagle skąd przyszliśmy, a raczej z kim przyszliśmy. Co się z nimi stało? Szybka wymiana spojrzeń z Lilith utwierdziła mnie w przekonaniu, że myślimy o tym samym. Nie musiała mnie poganiać. Przestałem się chwilowo zastanawiać nad dziwnością tej sytuacji, zdecydowanie bardziej skupiony na potrzebie sprawdzenia, czy pozostali są cali. Nie bałem się o nich, mając świadomość, że Samuel jest aurorem, a reszta nie należy przecież do nierozgarniętych. W końcu to Zakon. Tylko ten dźwięk rozdmuchał dudniący we mnie niepokój, popędzając do stawiania szybkich kroków na schodach nieomal depcząc Lilith po piętach.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Minnie wylądowała na ziemi, uderzając głową o podłogę, co było przyczyną utraty przytomności. Powoli dochodziła do siebie. W głowie jej wirowało, po prawej stronie czuła tępy ból, który promieniował na całą czaszkę. Kiedy otworzyła oczy świat jej wirował, a w uszach jej świszczało. Była mocno poturbowana, ale sprawna. Jedynie po skroni od drobnej rany spłynęła jej cienka stróżka krwi. Samuel pod wpływem siły był mocno zamroczony. Podobnie jak Minnie w głowie mu piszczało i nim całkowicie doszedł do siebie musiało minąć trochę czasu. Szkło z rozbitego okna poleciało prosto na niego, rozcinając jego skórę w odsłonietych miejscach. Adrien pozostał przytomny i najbardziej świadomy z całej trójki. Stał najdalej, przez co najszybciej mógł dojść do siebie, rozeznając się w sytuacji, jaka miała miejsce. Nikomu z tej trójki nie stała się poważna krzywda, to czym zaskoczyło ich lustro nie miało mocy zranienia ich.
Zaalarmowana nagłym zdarzeniem Lilith pomknęła na górę, a zaraz za nią ruszył Leonard. Przebiegając przez dom mogli zobaczyć to samo, co widzieli wcześniej członkowie poprzedniej grupy — zdemolowany salon, mokre plamy na podłodze. Wbiegając na schody musieli widzieć dziurę w jednym ze stopni, która prześwitywała do piwnicy, dokładnie tam, gdzie chwilę wcześniej przechodzili. Ale schody były stare, nieco spróchniałe. Młoda aurorka musiała uważać, by nie utknąć w kolejnej pułapce, tak samo jak zdecydowanie cięższy od niej mężczyzna.
O ile na terenie posiadłości była wcześniej wyczuwalna bardzo potężna magia, tak z chwilą dotknięcia lustra i fali mocy, która się rozeszła wszystko zniknęło. Ktokolwiek stał za tym wszystkim musiał przewidzieć, jak to musi się zakończyć. Nieprzypadkowo niezwykłą magią dotknięte były określone przedmioty, które dla przeciętnego włamywacza (lub kogoś kto szukał czegoś konkretnego) nie mogły stanowić żadnej wartości. Zakonnicy mogli jednak przypuszczać, że ktokolwiek plądrował parter, z pewnością nie pokwapił się, aby zajrzeć na górę, gdzie znajdowały się trzy sypialnie i łazienka. Teraz wszystkich otoczyła jedynie cisza, którą zaburzał świszczący w korytarzach przeciąg z rozbitych okien. Ale przez przez dało się słyszeć, że ulica nagle odżywała. Mimo później pory, w ciszy nocy gdzieś w pobliskich domach, pootwierały się okna, dało się słyszeć stłumione głosy pełne zainteresowania.
|Minnie, Samuel, Adrien, nie musicie rzucać kością. Lilith, Leonard, aby uniknąć stanięcia na spróchniały stopień, rzucacie kością k100 (każde z Was). Jeśli wynik będzie niższy niż 15, noga zapadnie się w dziurze. Jeśli będzie wyższy niż 15, ale niższy niż 30, uda się odskoczyć, kiedy spróchniałe drewno załamie się pod Waszym ciężarem. Jeśli wyrzucicie więcej niż 30 drewno jedynie zaskrzypi, ale nic się nie wydarzy. Na odpis macie czas do czwartku, g. 8:00. Powodzenia!
Zaalarmowana nagłym zdarzeniem Lilith pomknęła na górę, a zaraz za nią ruszył Leonard. Przebiegając przez dom mogli zobaczyć to samo, co widzieli wcześniej członkowie poprzedniej grupy — zdemolowany salon, mokre plamy na podłodze. Wbiegając na schody musieli widzieć dziurę w jednym ze stopni, która prześwitywała do piwnicy, dokładnie tam, gdzie chwilę wcześniej przechodzili. Ale schody były stare, nieco spróchniałe. Młoda aurorka musiała uważać, by nie utknąć w kolejnej pułapce, tak samo jak zdecydowanie cięższy od niej mężczyzna.
O ile na terenie posiadłości była wcześniej wyczuwalna bardzo potężna magia, tak z chwilą dotknięcia lustra i fali mocy, która się rozeszła wszystko zniknęło. Ktokolwiek stał za tym wszystkim musiał przewidzieć, jak to musi się zakończyć. Nieprzypadkowo niezwykłą magią dotknięte były określone przedmioty, które dla przeciętnego włamywacza (lub kogoś kto szukał czegoś konkretnego) nie mogły stanowić żadnej wartości. Zakonnicy mogli jednak przypuszczać, że ktokolwiek plądrował parter, z pewnością nie pokwapił się, aby zajrzeć na górę, gdzie znajdowały się trzy sypialnie i łazienka. Teraz wszystkich otoczyła jedynie cisza, którą zaburzał świszczący w korytarzach przeciąg z rozbitych okien. Ale przez przez dało się słyszeć, że ulica nagle odżywała. Mimo później pory, w ciszy nocy gdzieś w pobliskich domach, pootwierały się okna, dało się słyszeć stłumione głosy pełne zainteresowania.
|Minnie, Samuel, Adrien, nie musicie rzucać kością. Lilith, Leonard, aby uniknąć stanięcia na spróchniały stopień, rzucacie kością k100 (każde z Was). Jeśli wynik będzie niższy niż 15, noga zapadnie się w dziurze. Jeśli będzie wyższy niż 15, ale niższy niż 30, uda się odskoczyć, kiedy spróchniałe drewno załamie się pod Waszym ciężarem. Jeśli wyrzucicie więcej niż 30 drewno jedynie zaskrzypi, ale nic się nie wydarzy. Na odpis macie czas do czwartku, g. 8:00. Powodzenia!
Niekończący się, pulsujący ucisk w głowie, zmieszany z kłującym piskiem, wbijającym aż w szczękę nieprzyjemne impulsy. A każda kolejna chwila, w której cisza wlewała się w umysł, łagodząc atakujące go wrażenia, nasilała ból bardziej fizyczny. Uniesiona rękę, którą osłaniał twarz zdawała się być ciężka, a może nieco mokra? Dopiero rozmazane spojrzenie pozwoliło zarejestrować, że rozbite szkło znalazło drogę do odsłoniętych części ciała, rozcinając i raniąc. na koszuli wyczuła drobiny lepkiej cieczy. Nie były poważne, ale dopełniały całości rozkojarzenia.
Wszystko ustępowało powoli, ospale usuwając ciemnie plamy sprzed oczu i głuche dudnienie w głowie. Odwrócił się powoli, podpierając się ściany.
- Minnie? - wychrypiał, nie poznając swojego głosu. Rozmazany obraz mienił się jeszcze, ale starał się odnaleźć dziewczynę, która musiała być najbardziej poszkodowana. Gdzieś obok musiał być też Adrien.. - Możesz...sprawdzić co z nią? - mrużył oczy, ale natrafił w końcu na sylwetkę przyjaciela. Świat powoli wracał do rozmiaru i widoczności pozwalającej na właściwsze rozeznanie.
Zacisnął i rozluźnił dłonie, starając się wrócić czucie. Roztarł drobiny krwi i ruszył w stronę leżącej Minnie.
Myśli wciąż mu się plątały, ale wspomnienia, wizje, głosy, słowa - wszystko to żywo obracało się w myślach. fakt - bardzo chaotycznie i w tym momencie ciężko było poskładać to w całość. Wiedział jednak, że po wszystkim - informacje wrócą na miejsce i wspólnie, będą mogli zrozumieć sens całego przekazu. Bo - taki musiał być. Nic, co było związane z Dumbledore'em nie mogło być przypadkowe. To, czego tutaj doświadczyli było wiadomością, że Profesor zadbał o swój Zakon dużo wcześniej, nim ktokolwiek z nich mógł zrozumieć.
teraz, musieli tylko się pozbierać i...jakoś wydostać się z domu. Huk był wystarczającym impulsem, by zwrócić uwagę okolicznych mieszkańców.
Wszystko ustępowało powoli, ospale usuwając ciemnie plamy sprzed oczu i głuche dudnienie w głowie. Odwrócił się powoli, podpierając się ściany.
- Minnie? - wychrypiał, nie poznając swojego głosu. Rozmazany obraz mienił się jeszcze, ale starał się odnaleźć dziewczynę, która musiała być najbardziej poszkodowana. Gdzieś obok musiał być też Adrien.. - Możesz...sprawdzić co z nią? - mrużył oczy, ale natrafił w końcu na sylwetkę przyjaciela. Świat powoli wracał do rozmiaru i widoczności pozwalającej na właściwsze rozeznanie.
Zacisnął i rozluźnił dłonie, starając się wrócić czucie. Roztarł drobiny krwi i ruszył w stronę leżącej Minnie.
Myśli wciąż mu się plątały, ale wspomnienia, wizje, głosy, słowa - wszystko to żywo obracało się w myślach. fakt - bardzo chaotycznie i w tym momencie ciężko było poskładać to w całość. Wiedział jednak, że po wszystkim - informacje wrócą na miejsce i wspólnie, będą mogli zrozumieć sens całego przekazu. Bo - taki musiał być. Nic, co było związane z Dumbledore'em nie mogło być przypadkowe. To, czego tutaj doświadczyli było wiadomością, że Profesor zadbał o swój Zakon dużo wcześniej, nim ktokolwiek z nich mógł zrozumieć.
teraz, musieli tylko się pozbierać i...jakoś wydostać się z domu. Huk był wystarczającym impulsem, by zwrócić uwagę okolicznych mieszkańców.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Wyprostował się gdy tylko w uszach przestało mu piszczeć, a obraz stał się bardziej statyczny. Trochę się zachwiał, lecz stał na nogach. Jego wzrok zatrzymał się na Samie, który stał najbliżej niego. Na jego twarzy tliło się ciągle lekkie zmieszanie, lecz tym na co zwrócił większą uwagę były ślady krwi komponujące się z gdzieniegdzie wbitymi odłamkami szkła. Krótka kalkulacja trwająca sekundy - będzie żył. Poklepał go po ramieniu na znak, że zrozumiał, a następnie skierował swoje kroki natychmiast w stronę Minnie. Czuł jak pod podeszwami butów chrupało mu szkło, które na szczęście nie znalazło się w jej ciele. Adrien nachylił się na jej nieprzytomną osobą. Odetchną z ulgą gdy zarejestrował ten fakt, tym bardziej, że zdawała się wracać do tej rzeczywistości ogarniętej chaosem.
Bogu dzięki.
- A jak mówię, że z porządków nie wynika nic dobrego to nikt mnie nie chce słuchać... - zażartował, oceniając stan Minnie. Wyraźnie ciągle potrzebowała czasu, liczne obtłuczenia były bardziej niż pewne (i oby tylko na nich się kończyło), możliwy uraz głowy, słyszalne z ulicy poruszenie...
- Sam, okno. - Zwrócił uwagę czarodzieja by ten uważał na to gdzie stoi coby za bardzo nie rzucić się komuś przez nie (a właściwie przez to co z niego zostało) w oczy. Samemu wyciągnął w tym momencie ramiona w stronę Minnie, chowając chwilę wcześniej swoją różdżkę do kieszeni. Musieli się zabierać. Późna pora działała na ich korzyść, lecz ciągle musieli znaleźć resztę towarzyszy. Koniec zwiedzania.
Bogu dzięki.
- A jak mówię, że z porządków nie wynika nic dobrego to nikt mnie nie chce słuchać... - zażartował, oceniając stan Minnie. Wyraźnie ciągle potrzebowała czasu, liczne obtłuczenia były bardziej niż pewne (i oby tylko na nich się kończyło), możliwy uraz głowy, słyszalne z ulicy poruszenie...
- Sam, okno. - Zwrócił uwagę czarodzieja by ten uważał na to gdzie stoi coby za bardzo nie rzucić się komuś przez nie (a właściwie przez to co z niego zostało) w oczy. Samemu wyciągnął w tym momencie ramiona w stronę Minnie, chowając chwilę wcześniej swoją różdżkę do kieszeni. Musieli się zabierać. Późna pora działała na ich korzyść, lecz ciągle musieli znaleźć resztę towarzyszy. Koniec zwiedzania.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To dziwne uczucie rozchodziło się jeszcze po kościach, rezonując i nie dając o sobie poznać. Stawiając ostrożne kroki na schodach mających nas wyprowadzić z piwnicy nie mogłem przestać myśleć, co musiało się stać, aby wywołało taką falę. Z drugiej strony miałem wrażenie, że zmieniło to coś w powietrzu. Jakby stężenie magii gwałtownie opadło, a płuca łatwiej pompowały tlen. Nie wiem tylko, czy to dobrze, czy właśnie wręcz przeciwnie.
Gubię jednak wątek wewnętrznych rozmyślań, gdy przebiegamy przez parter. Jestem w szoku, o mało się nie zatrzymuję. Co tutaj zaszło? Nie wierzę, żeby pozostali zakonnicy to zrobili. Albo zastali to miejsce w takim stanie, albo stoczyli w nim jakąś walkę. Ta myśl związuje mój żołądek na ciasny supeł, ale mocno czepiam się opcji numer jeden. Nie zatrzymujemy się jednak tutaj. Skoro ich tu nie ma logicznym jest, że muszą być na piętrze. Kolejne schody. Wyglądają na podobne do pokonanych już przez nas, ale ostrożności nigdy za wiele. W końcu dom nie jest już pierwszej młodości, a przestrogę usłyszeliśmy już wcześniej. Zresztą mogły też ucierpieć przez tą dziwną falę.
- Uważaj - mówię jeszcze do Lilith jakby to było potrzebne, po czym ostrożnie wstępuję na stopnie. Obym nie był za ciężki.
Gubię jednak wątek wewnętrznych rozmyślań, gdy przebiegamy przez parter. Jestem w szoku, o mało się nie zatrzymuję. Co tutaj zaszło? Nie wierzę, żeby pozostali zakonnicy to zrobili. Albo zastali to miejsce w takim stanie, albo stoczyli w nim jakąś walkę. Ta myśl związuje mój żołądek na ciasny supeł, ale mocno czepiam się opcji numer jeden. Nie zatrzymujemy się jednak tutaj. Skoro ich tu nie ma logicznym jest, że muszą być na piętrze. Kolejne schody. Wyglądają na podobne do pokonanych już przez nas, ale ostrożności nigdy za wiele. W końcu dom nie jest już pierwszej młodości, a przestrogę usłyszeliśmy już wcześniej. Zresztą mogły też ucierpieć przez tą dziwną falę.
- Uważaj - mówię jeszcze do Lilith jakby to było potrzebne, po czym ostrożnie wstępuję na stopnie. Obym nie był za ciężki.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Otworzyła oczy - czyli wciąż żyła, ostatecznie mogło być gorzej. Skrzywiła się, jęknęła, a dłonią powędrowała do skroni, przymrużonymi oczyma przyglądając się odciśniętemu na dłoni krwawemu śladowi, czuła to uderzenie - musiało być naprawdę silne. Ale, gdzie właściwie była? Wsparła się na łokciach, podnosząc do pozycji siedzącej, obejrzała wokół - musiała przelecieć przez łóżko. Dźwignęła się wyżej, by dostrzec towarzyszy... na pewno nic im nie było? Twarz Adriena majaczyła przed nią niewyraźnie.
- Nie, ja... nic mi nie jest - zaprzeczyła szybko, słysząc, choć jeszcze nie widząc Samuela, spojrzała w kierunku, z którego dochodził ją jego głos. Świat nie przestawał wirować, starała się o tym nie myśleć. - Nie powinniśmy się zatrzymywać z mojego powodu, ten huk... to był koniec? sprawdzimy pozostałe pomieszczenia? - Nie mogła się zdecydować, być może uaktywniła tę magię w złym miejscu, a może - pęknięcie lustra było jedynie zabezpieczeniem nałożonym przed kolejnymi czarodziejami, którzy mogliby zechcieć przyjrzeć się domowi Dumbledore'a. Zaraz jednak przyłożyła, znów, dłoń do skroni, stękając cicho - musiała najpierw dojść do siebie, a oni... prawdopodobnie nie mieli już dużo czasu, hałas powiadomił pewnie wszystkich mugoli w okolicy o ich obecności.
- P... przepraszam - mruknęła w odpowiedzi na żart Adriena, który jednak nie do końca w jej uszach był żartem; istniała możliwość, że zniszczyła naprawdę ważny i cenny artefakt lekkomyślnym przetarciem rękawem zwierciadła.
- Nie, ja... nic mi nie jest - zaprzeczyła szybko, słysząc, choć jeszcze nie widząc Samuela, spojrzała w kierunku, z którego dochodził ją jego głos. Świat nie przestawał wirować, starała się o tym nie myśleć. - Nie powinniśmy się zatrzymywać z mojego powodu, ten huk... to był koniec? sprawdzimy pozostałe pomieszczenia? - Nie mogła się zdecydować, być może uaktywniła tę magię w złym miejscu, a może - pęknięcie lustra było jedynie zabezpieczeniem nałożonym przed kolejnymi czarodziejami, którzy mogliby zechcieć przyjrzeć się domowi Dumbledore'a. Zaraz jednak przyłożyła, znów, dłoń do skroni, stękając cicho - musiała najpierw dojść do siebie, a oni... prawdopodobnie nie mieli już dużo czasu, hałas powiadomił pewnie wszystkich mugoli w okolicy o ich obecności.
- P... przepraszam - mruknęła w odpowiedzi na żart Adriena, który jednak nie do końca w jej uszach był żartem; istniała możliwość, że zniszczyła naprawdę ważny i cenny artefakt lekkomyślnym przetarciem rękawem zwierciadła.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
Minnie, Samuel i Adrien, doświadczyli czegoś niezwykłego, co z pewnością trudno było wyjaśnić w pierwszej chwili. Wokół niech znajdowała się masa rozbitego szkła, lecz nic poza kruchymi przedmiotami nie uległo zniszczeniu.
Leonardowi udało się przebrnąć przez schody bez problemu. Jako pierwszy dostał się na szczyt, a stopnie jedynie zaskrzypiały pod jego ciężarem. Stamtąd mógł już udać się w stronę, gdzie znajdowali się inni Zakonnicy, lub poczekać na Lilith, która wciąż zmagała się z kruchym drewnem.
Głosy na dworze nieco się wzmogły. Zainteresowani sąsiedzi opuścili swoje domy, spotykając się na ulicy, aby ustalić co mogło być przyczyną dziwnych trzasków na terenie pobliskiego podwórka. Jakby się przysłuchać, można było odseparować w nich fragmenty dotyczące tajemniczego lokatora. Nikt nigdy z nim nie rozmawiał, nie widział go jak wychodził, a jednak za każdym razem, gdy ktokolwiek z zainteresowaniem zbliżał się do niezachęcającego swoim widokiem domostwa, ktoś przechadzał się po domu.
| Lilith, aby dostać się na górę, obowiązuje Cię zadanie z poprzedniego posta. Reszta grupy jeśli będzie chciała użyć schodów w którymkolwiek ze swoich kolejnych postów, również musi rzucić kością. Jeśli nie wykonujecie żadnych ruchów, nie czarujecie — jesteście z tego zwolnieni. Na odpis macie czas do piątku g. 8:00
Leonardowi udało się przebrnąć przez schody bez problemu. Jako pierwszy dostał się na szczyt, a stopnie jedynie zaskrzypiały pod jego ciężarem. Stamtąd mógł już udać się w stronę, gdzie znajdowali się inni Zakonnicy, lub poczekać na Lilith, która wciąż zmagała się z kruchym drewnem.
Głosy na dworze nieco się wzmogły. Zainteresowani sąsiedzi opuścili swoje domy, spotykając się na ulicy, aby ustalić co mogło być przyczyną dziwnych trzasków na terenie pobliskiego podwórka. Jakby się przysłuchać, można było odseparować w nich fragmenty dotyczące tajemniczego lokatora. Nikt nigdy z nim nie rozmawiał, nie widział go jak wychodził, a jednak za każdym razem, gdy ktokolwiek z zainteresowaniem zbliżał się do niezachęcającego swoim widokiem domostwa, ktoś przechadzał się po domu.
| Lilith, aby dostać się na górę, obowiązuje Cię zadanie z poprzedniego posta. Reszta grupy jeśli będzie chciała użyć schodów w którymkolwiek ze swoich kolejnych postów, również musi rzucić kością. Jeśli nie wykonujecie żadnych ruchów, nie czarujecie — jesteście z tego zwolnieni. Na odpis macie czas do piątku g. 8:00
Schody wydawały się delikatnie mówiąc podejrzane. Nie dlatego, że mogły być pod wpływem jakiegoś zaklęcia, ale najzwyczajniej w świecie wyglądały na stare i zmęczone życiem. Niepewnie postawiłem pierwsze kroki na tej niestabilnej konstrukcji, słuchając z bijącym sercem skrzypienia, jakie wydawały kolejne stopnie. Zagłusza je jednak dziwny gwar przebijający się z ulicy. Czyżby ludzie mieszkający w okolicy równie odczuli tę dziwną falę? Myśląc o tym nawet nie zauważam, że udało mi się bezproblemowo dotrzeć na piętro. Zalewa mnie fala ulgi, ale widzę, że Lilith nadal stąpa ostrożnie za mną. Nie mam zamiaru jej zostawić i biec do reszty, nie możemy się rozdzielać. Zwłaszcza, że Margit została na zewnątrz. Tylko co się z nią działo? Dreszcze niepokoju przechodzą mi po plecach, ale spycham je na bok. Zamiast tego chcę sprawdzić co z resztą towarzystwa.
- Minnie? Adrien? Samuel? - wołam, ale niezbyt głośno, aby czasem nie przebić się przez gwar panujący poza domem. W środku chyba już nic nam nie grozi, prawda? Nie idę jeszcze w ich kierunku, cierpliwie czekam na swoją towarzyszkę, co rodzi w mojej głowie pewien pomysł. Nie zaszkodzi spróbować naprawienia tej drobnej niedogodności w postaci schodów. Kieruję na nie swoją różdżkę. - Reparo - mówię ze skupieniem, mając nadzieję, że pomogę, a nie zaszkodzę.
- Minnie? Adrien? Samuel? - wołam, ale niezbyt głośno, aby czasem nie przebić się przez gwar panujący poza domem. W środku chyba już nic nam nie grozi, prawda? Nie idę jeszcze w ich kierunku, cierpliwie czekam na swoją towarzyszkę, co rodzi w mojej głowie pewien pomysł. Nie zaszkodzi spróbować naprawienia tej drobnej niedogodności w postaci schodów. Kieruję na nie swoją różdżkę. - Reparo - mówię ze skupieniem, mając nadzieję, że pomogę, a nie zaszkodzę.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Dawny dom rodziny Dumbledore
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka