Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Dawny dom rodziny Dumbledore
Strona 2 z 23 • 1, 2, 3 ... 12 ... 23
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dawny dom rodziny Dumbledore
Mieszczący się w Dolinie Godryka dom państwa Dumbledore stoi pusty i smutny przypominając o tragicznej historii jego rodziny. Magicznie zamknięty skutecznie powstrzymuje ciekawskich przed wejściem do środka. Ponoć czasem nawet pojawia się w nim Aberforth, młodszy brat słynnego Albusa. Chowa się wtedy gdzieś w budynku i nie wychyla nosa na zewnątrz, pozwalając ludziom odwiedzać ogródek, w którym stoi kamień upamiętniający historię rodu, który niegdyś tu zamieszkiwał. Na nim pojawiają się coraz częściej dopiski od czarodziejów szukających wsparcia w tych trudnych czasach. Początkowo systematycznie usuwane przez Abertfortha, później pozostawione, gdy właściciel posesji zdał sobie sprawę z bezsensowności swych wysiłków. Obiekt chroniony jest przed mugolami prostym zaklęciem, które sprawia, że gdy tylko pojawią się w pobliżu, mają wrażenie, że zauważyli jak ktoś przechadza się po domu. Z resztą bardzo niepozornego z wyglądu, nieco zapuszczonego z zarośniętym trawnikiem i brudnymi oknami, w których wiszą szare firanki, które zapewne kilkanaście lat tamu świeciły idealną bielą.
Magrit - kuzynka, Minnie uśmiechnęła się, kiedy ją zobaczyła, choć był to uśmiech nieco blady. Niewyraźny. Nie lubiła, kiedy w niebezpieczne sytuacje wplątywali się jej bliscy, choć przecież dobrze wiedziała, że Magrit to samo mogła powiedzieć o niej. Lilith, aurorka, i Samuel - doskonały duet, przy którym mogli czuć się bezpiecznie. Pan Carrow, ojciec Inary, którego znała głównie z prowadzonych przez Inarę badań. I Leonard - którego znała najkrócej, dopiero od wigilii. Uśmiech, głowa do góry, cokolwiek mieli przed sobą, prawdopodobnie robili coś, bo było potrzebne. Ktoś włamał się do dawnego domu Albusa, bardzo wątpliwe, żeby był to przypadkowy złodziejaszek poszukujący skarbów. Przecież każdy wiedział, kim był Dumbledore, poległy w pojedynku z wszechpotężnym Grindelwaldem.
- Witajcie - powitała wszystkich, spoglądając na wejście do budynku, jej uwagę przykuły świeże ślady przy drzwiach. Raport był prawdziwy, ktoś tutaj wszedł. Kto? I, co ważniejsze, po co?
Obserwowała, jak czarodzieje rzucali zaklęcia, usiłując wykryć czyjąś obecność na terenie posesji. Nie czując się pewnie w podobnych zaklęciach, Minerwa jedynie zacisnęła dłoń na różdżce i bez słowa ruszyła za Adrienem, podobnie jak on ostrożnie stawiając kroki - i uważnie rozglądając się wokół siebie.
- Witajcie - powitała wszystkich, spoglądając na wejście do budynku, jej uwagę przykuły świeże ślady przy drzwiach. Raport był prawdziwy, ktoś tutaj wszedł. Kto? I, co ważniejsze, po co?
Obserwowała, jak czarodzieje rzucali zaklęcia, usiłując wykryć czyjąś obecność na terenie posesji. Nie czując się pewnie w podobnych zaklęciach, Minerwa jedynie zacisnęła dłoń na różdżce i bez słowa ruszyła za Adrienem, podobnie jak on ostrożnie stawiając kroki - i uważnie rozglądając się wokół siebie.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Nie minęło wiele czasu, kiedy do naszej trójki dołączyli Samuel, Leonard i Adrien. Muszę przyznać, że z widoku tego pierwszego cieszyłam się najmocniej. Może dlatego, że był moim bliskim przyjacielem a może przez wzgląd na łączący nas zawód i fakt, że to spod jego skrzydeł zostałam wypuszczona. Nie zamierzałam się nad tym teraz zastanawiać, po prostu, przy nim czułam się pewniej. Obecność mego ojca chrzestnego również poprawiała mi humor, choć była to kolejna bliska mi osoba, na którą będę musiała zwracać szczególną uwagę. Choć oczywistym jest, że nie dam nikomu z tu obecnych zrobić krzywdy. Posłałam więc Panom równie blady uśmiech co wcześniej moim dwóm towarzyszkom, po czym kiwnęłam przytakująco głową, w odpowiedzi na słowa aurora. Nim jednak wykonałam jakikolwiek ruch, uniosłam różdżkę i wycelowałam ją w stronę domu.
- Zanim jednak ktokolwiek z was porwie się na równie heroiczny czyn jakim jest przekroczenie bramy, proponuję sprawdzić co to za bariera ochronna, która uaktywnia się na czarodzieja. Musimy wiedzieć jakie są jej skutki, po za wyjącym alarmem w kwaterze aurorów, oczywiście. - Powiedziałam z przekąsem, po kolei prześlizgując się po każdym wzrokiem. Nie chciałam przecież żeby ktoś z nich oberwał już w pierwszej minucie naszej małej wyprawy.
Całą swoją uwagę skupiałam więc na inkantacji. - Carpiene! - Wyrecytowałam pewnie. Mając nadzieję, że targające mną emocje nie zaważą na powodzeniu zaklęcia.
- Zanim jednak ktokolwiek z was porwie się na równie heroiczny czyn jakim jest przekroczenie bramy, proponuję sprawdzić co to za bariera ochronna, która uaktywnia się na czarodzieja. Musimy wiedzieć jakie są jej skutki, po za wyjącym alarmem w kwaterze aurorów, oczywiście. - Powiedziałam z przekąsem, po kolei prześlizgując się po każdym wzrokiem. Nie chciałam przecież żeby ktoś z nich oberwał już w pierwszej minucie naszej małej wyprawy.
Całą swoją uwagę skupiałam więc na inkantacji. - Carpiene! - Wyrecytowałam pewnie. Mając nadzieję, że targające mną emocje nie zaważą na powodzeniu zaklęcia.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Dom rzeczywiście sprawiał wrażenie ponurego. Życie musiało w nim tętnić już dawno temu. Idąc za przykładem reszty potoczyłem wzrokiem na zaniedbany front budynku. Kto miałby się tutaj włamywać i po co? Uliczny złodziejaszek, który nie jest przecież żadnym specem w swoim fachu, na pewno nie zostawiłby tak widocznych śladów. Albo ktoś chciał, żeby go to zauważono, albo sądził, że nikogo nie zainteresuje swoją wizytą albo był kompletnym kretynem. Każda opcja na tę chwilę wydawała się prawdopodobna, ale już wkrótce mieliśmy się przekonać jak wygląda prawda. Nie sądzę, żeby ktoś z naszych poczuł nagłą potrzebę obcowania z historią i na własną rękę, bez informowania innych postanowił zwiedzić domostwo założyciela.
Wszyscy ruszyli do przodu, przezornie sprawdzając czy, aby wszystko jest w porządku. To było oczywiste i potrzebne, ale istniała też druga strona medalu. Nasze małe zbiegowisko łatwo mogło przyciągnąć czyjąś uwagę. Albo nasze ślady na śniegu. Nie potrzebowaliśmy ogona, a nigdy nie wiadomo, czy jakiś nadgorliwy patrol nie postanowi pooddychać historycznym powietrzem. Zostałem więc przy Lilith, samemu wyciągając różdżkę i kierując ją na pokryty drobną warstwą śniegu lód.
- Vestitio - mruknąłem, chcąc zniwelować nasze ślady do minimum. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Takiej przezorności musiało mnie nauczyć tropienie wilkołaków. Nikt nie chciał stać się przypadkiem zwierzyną. Nawet my teraz.
Wszyscy ruszyli do przodu, przezornie sprawdzając czy, aby wszystko jest w porządku. To było oczywiste i potrzebne, ale istniała też druga strona medalu. Nasze małe zbiegowisko łatwo mogło przyciągnąć czyjąś uwagę. Albo nasze ślady na śniegu. Nie potrzebowaliśmy ogona, a nigdy nie wiadomo, czy jakiś nadgorliwy patrol nie postanowi pooddychać historycznym powietrzem. Zostałem więc przy Lilith, samemu wyciągając różdżkę i kierując ją na pokryty drobną warstwą śniegu lód.
- Vestitio - mruknąłem, chcąc zniwelować nasze ślady do minimum. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Takiej przezorności musiało mnie nauczyć tropienie wilkołaków. Nikt nie chciał stać się przypadkiem zwierzyną. Nawet my teraz.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Stary dom rodziny Dumbledore nie przypominał szczególnie ważnego miejsca. Nie sprawiał wrażenia chronionej twierdzy ani bogato urządzonego mieszkania, które zachęcałoby kogokolwiek do włamania lub odwiedzin. A mimo to było przez kogoś i w jakiś sposób chronione. Żadna z obecnych osób nie wiedziała z jak skonstruowaną barierą ochronną mają do czynienia, a także, czy wciąż jest w ogóle aktywna.
Zakonnicy ruszyli w kierunku wejścia. Po zaklęciu rzuconym przez Samuela nic się nie zmieniło. Ponury, niezachęcający dom wciąż wyglądał tak samo, ogród był tak samo zarośnięty, a ślady butów na kamiennej ścieżce prowadzącej do domu nie zniknęły — były prawdziwe. Jednak przez krótką chwilę mógł odnieść wrażenie, że poczuł wibracje dochodzące ze strony bramy. Adrien ruszył przodem, wymijając Samuela. Szedł w kierunku bramy, lecz niefortunnie, tuż przed nią źle stanął na oblodzonym chodniku. [Rzucasz kością K100. ST uniknięcia upadku wynosi 20. Krytyczna porażka oznacza skręcenie kostki.] Rzucone przez Magrit i Lilith zaklęcia obszarowe sprawiły, że powietrze wokół domu zadrgało i było to wyczuwalne dla wszystkich. Oba rzucone zaklęcia nie wykryły żadnych pułapek, ale prawdopodobnie pod ich wpływem (lub drgań) z krzaków tuż przy bramie wyskoczył czarny kot, który przebiegł tuż pod nogami idącej zaraz za Adrienem Minnie. Z przeraźliwym miauknięciem pomknął w ciemność po drugiej stronie ulicy. Oprócz tego nic nie potwierdziło czyjejkolwiek obecności w ich najbliższym otoczeniu. Leonard wpadł na świetny pomysł wyczyszczenia dowodów obecności Zakonników na chodniku i ulicy. Jego zaklęcie było skuteczne — ślady osób, które ruszyły w kierunku domu zostały usunięte. Niestety, nie wszyscy dotarli do bramy, więc ich kroki z pewnością pozostawią nowe.
|Jeśli wykonujecie jakąś czynność lub korzystacie z magii rzucacie kością k100. ST rzuconych zaklęć jest równy ST zaklęć w spisie. Jeśli tylko idziecie i nie robicie nic innego jesteście zwolnieni z rzutu. Pamiętajcie, że możecie wykonać jedną czynność na raz. Adrien — w tej kolejce możesz rzucić kością w celu uniknięcia upadku, lub możesz również rzucić jakieś zaklęcie, ale wtedy musisz uznać, że upadłeś i niefortunnie skręciłeś kostkę. Post MG pojawi się po 48 godzinach, chyba, że grupa odpisze szybciej.
Mimo, że zaklęcie nie rozjaśniło rzeczywistości tak jak przewidywał, to magiczne drgania były wystarczająco znaczące, by mógł wzmocnić swoją czujność. Zaczekał, aż kolejne osoby przekroczyły bramę, zastawiając się, czy własnie nie powiadomili kogoś o swojej obecności. Powędrował spojrzeniem za za wystraszonym kotem i mimowolnie wspomniał przyjaciółkę. Niestety nie umiał stwierdzić, czy zwierzak był zwykłym sierściuchem, czy animagiem, kryjącym się pod jego postacią. Odwzajemnił krzywy uśmiech Adriena, ale zmarszczył brwi, gdy go wyminął. Westchnął bezgłośnie i odwrócił się do pozostałych. Kolejne czary nie wskazywały na czyhające na nich zagrożenia, przynajmniej - na ten moment. Lilith jak zwykle przypominała, czemu tak bardzo uważał ją za świetny materiał na aurora. Tym mocniej czuł się odpowiedzialny za swoją podopieczną. Powiódł wzrokiem za Margrit i Minnie, która wywoływała w nim nieokreślony promyk ciepła. Ta Mała, miała w sobie więcej dobra w jednym małym palcu, niż niektórzy w całym swoim ciele. Zarejestrował działanie Leonarda i musiał mu w duchu przytaknąć. Dlatego zaczekał, aż wszyscy go wyminą i przekroczą bramę - Leo, wejdziesz na przód? - zaczepił mężczyznę, gdy ten przechodził obok niego. Samuel miał zamiar zamykać pochód, ale najpierw chciał powtórzyć zaklęcie brygadzisty i upewnić się, że ich bytność zostanie ominięta. Nawet jeśli dawny dom Dumbledora wydawał się opuszczony, to ktoś niepożądany musiał się tutaj pojawić. I to wcześniej, przed nimi. Konieczność sprawdzenia była oczywista.
- Vestitio - wykrzywił wargi inkantując cicho zaklęcie. Nigdy nie lubił zajęć z transmutacji i wciąż przypominały mu się nieprzyjemne próby zmian, jakim był poddawany. To zaklęcie, przynajmniej zmieniało rzeczywistość.
- Vestitio - wykrzywił wargi inkantując cicho zaklęcie. Nigdy nie lubił zajęć z transmutacji i wciąż przypominały mu się nieprzyjemne próby zmian, jakim był poddawany. To zaklęcie, przynajmniej zmieniało rzeczywistość.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Nigdy nie była przesądna, lecz mimo to czarny kot pod jej nogami sprawił, że poczuła się nieswojo. Nie dlatego, że był czarny - dlatego, że niekoniecznie był kotem. Jako adeptce transmutacji pierwszym, co przyszło jej do głowy, było dostrzeżenie w tym stworzeniu animaga; zapewne na wyrost, umiejętność animagii to przecież bardzo rzadka umiejętność - skąd taka osoba miałaby się wziąć tutaj? Animag byłby też ostrożniejszy. Obserwowałby z ukrycia, jak to robią koty, a nie biegał pod ich kotami w popłochu, ponieważ rzucone przez nich zaklęcia wywołały wyczuwalne drżenie powietrza. Gdyby był czarodziejem, wiedziałby, co się działo i nie chciałby zwracać na siebie uwagi. Wiodła za zwierzęciem spojrzeniem, nie będąc przekonaną do swojego toku myślowego i choć w pierwszym odruchu chciała spetryfikować kota, zrezygnowała z tego pomysłu. Animag byłby przebieglejszy, powtarzała w myślach.
Nie wiedzieli, jakimi zaklęciami obłożony był dom, ani co konkretnie powodowało, że alarm zawiadomił biuro arurorów - czy chodziło o drzwi, czy o teren rezydencji? Czy konieczne były zaklęcia, czy wystarczyło przemknięcie dzikiego kota? Albo zaklęcia albo drzwi, alarm nie mógł zawiadamiać w każdej sytuacji, w której dzikie zwierzę biegało po ogrodzie albo w której zabłąkał się tutaj mugol, Minerwa stawiała więc na drzwi - i spróbowała je ominąć.
- Porta Creare - wypowiedziała miękko, celując obok frontowych drzwi - w nadziei, że zaklęcie zadziała, jak i w nadziei, że rzeczywiście pomoże ominąć alarm.
Nie wiedzieli, jakimi zaklęciami obłożony był dom, ani co konkretnie powodowało, że alarm zawiadomił biuro arurorów - czy chodziło o drzwi, czy o teren rezydencji? Czy konieczne były zaklęcia, czy wystarczyło przemknięcie dzikiego kota? Albo zaklęcia albo drzwi, alarm nie mógł zawiadamiać w każdej sytuacji, w której dzikie zwierzę biegało po ogrodzie albo w której zabłąkał się tutaj mugol, Minerwa stawiała więc na drzwi - i spróbowała je ominąć.
- Porta Creare - wypowiedziała miękko, celując obok frontowych drzwi - w nadziei, że zaklęcie zadziała, jak i w nadziei, że rzeczywiście pomoże ominąć alarm.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Zrobił te kroki do przodu. Niby pewne. Niby stabilne. Niby. Bo praktycznie coś ten grunt pod stopami mu się jakoś poruszył, a konkretniej to on się niespodziewanie poruszył na tym gruncie.
- Ło choroba...- mruknął pod nosem do siebie tłumiąc wydobycie się z płuc czegoś bardziej widowiskowego. Pobudzić całej okolicy nie miał zamiaru. Fikać też mu się nie uśmiechało. Próbował więc za wszelką cenę utrzymać sie na tych swoich ferelnych kończynach. Trzymacie kciuki.
- Ło choroba...- mruknął pod nosem do siebie tłumiąc wydobycie się z płuc czegoś bardziej widowiskowego. Pobudzić całej okolicy nie miał zamiaru. Fikać też mu się nie uśmiechało. Próbował więc za wszelką cenę utrzymać sie na tych swoich ferelnych kończynach. Trzymacie kciuki.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Przyglądam się jak zaklęcia pozostałych opuszczają różdżki. Po chwili nie trzeba już patrzyć, bo najzwyczajniej czuć pulsowanie magii w tym miejscu. Na nasze szczęście wyglądało na to, że nie ma tutaj żadnych pułapek. Nie wiedzieliśmy jednak, czy czujka w biurze aurorów nadal działa. Prawdę mówiąc to nadal więcej było niewiadomych. Kot, który wyskoczył z krzaku wybudził mnie z tego śmiesznego zamyślenia i skłonił do obrócenia się. Z satysfakcją zauważyłem, że większość niepożądanych śladów zniknęła. Pojawią się jednak nowe, gdy wszyscy znajdziemy się na terenie domu, ale i z tym sobie poradzimy. Ruszam więc do przodu, ostrożnie stąpając po zdradliwym podłożu.
- Dobra - odpowiadam krótko mijanemu Sameulowi. Jeśli chce zamykać pochód to nawet lepiej. Mijając uzdrowiciela (dzięki któremu nie czułem się staro przy całej reszcie) bezwiednie mocniej zaciskam palce na różdżce, jak gdyby mogła mnie ona uchronić przed poślizgnięciem się. - W porządku? - pytam na odchodne. Głupio byłoby stracić członka drużyny już na początku zabawy. Zaraz potem zrównuję się z Minnie i jeszcze raz przyglądam się temu całemu domostwu. Co takiego może kryć, że skłoniło kogoś do zaburzenia spokoju szacownej starowinki? Czyżby to był tylko Abertforth? Ale czy wtedy uruchomiłby się alarm? I pytanie czy my go nie uruchomimy wchodząc tutaj? A może już to zrobiliśmy? Cóż, warto to sprawdzić. Albo to, czy ten kto tutaj wszedł chciał kogoś tu z całą świadomością zwabić wywołując poruszenie aurorów.
- Hexa Revelio - mówię spokojnie. Lepiej wejść do środka z czystą kartą, bez żadnych niemiłych niespodzianek.
- Dobra - odpowiadam krótko mijanemu Sameulowi. Jeśli chce zamykać pochód to nawet lepiej. Mijając uzdrowiciela (dzięki któremu nie czułem się staro przy całej reszcie) bezwiednie mocniej zaciskam palce na różdżce, jak gdyby mogła mnie ona uchronić przed poślizgnięciem się. - W porządku? - pytam na odchodne. Głupio byłoby stracić członka drużyny już na początku zabawy. Zaraz potem zrównuję się z Minnie i jeszcze raz przyglądam się temu całemu domostwu. Co takiego może kryć, że skłoniło kogoś do zaburzenia spokoju szacownej starowinki? Czyżby to był tylko Abertforth? Ale czy wtedy uruchomiłby się alarm? I pytanie czy my go nie uruchomimy wchodząc tutaj? A może już to zrobiliśmy? Cóż, warto to sprawdzić. Albo to, czy ten kto tutaj wszedł chciał kogoś tu z całą świadomością zwabić wywołując poruszenie aurorów.
- Hexa Revelio - mówię spokojnie. Lepiej wejść do środka z czystą kartą, bez żadnych niemiłych niespodzianek.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Strona 2 z 23 • 1, 2, 3 ... 12 ... 23
Dawny dom rodziny Dumbledore
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka