Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]05.04.15 22:16
First topic message reminder :

Sala główna

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...  

W tawernie już od wejścia czuć przejmujący swąd nade wszystko męskiego potu, a w drugiej kolejności - męskiego moczu. Silny zapach alkoholi drażniąco przesyca powietrze, skądinąd wyczuć można również nuty aromatów zgniłych ryb. Huk pijackich przyśpiewek dominuje nad wszechobecnym gwarem - prawie nie słychać przechwalającego się przy szynku mężczyzny, który opowiada o swojej ostatniej batalii, w której rzekomo wypatroszył morskiego smoka, mało kto zwraca uwagę na marynarzy tłukących się po mordach po przeciwległej ścianie. Zrezygnowany barman dekadencko przeciera brudną szklankę brudną szmatą, spode łba łypiąc na drzwi, które właśnie otworzyłeś...

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]11.03.21 16:40
Dudnienie kroków na schodach w korytarzu zagłuszyła wypełniająca wannę woda; nijak nie mogły przygotować się z Rain na pchnięte gwałtownie drzwi i dwóch mężczyzn wpadających do ciasnej łazienki przylegającej do pokoju numer sześć - i nikt nie pytał się o to, czy były gotowe. Wściekłe głosy wydarły je z objęć sennej rozkoszy i zmusiły do poderwania się na równe nogi. Na szczęście nagie ciało przysłaniała piana, kiedy jeden z funkcjonariuszy cisnął w nią sukienką. Celine, absolutnie przerażona, mięśnie mająca jak z waty, bezmyślnie wsunęła lawendowy materiał przez głowę, zapominając jednak o rajstopach czy butach. Nie były ważne, nie tak bardzo jak torba, po którą zdążyła sięgnąć jeszcze zanim magipolicjanci wypędzili je z pokoju, zmuszając do zejścia na parter, do głównej sali Parszywego; na schodach półwila złapała Rain za dłoń, drżąca, spłoszona, potrzebująca wsparcia bardziej niż kiedykolwiek dotąd, szczególnie gdy dotarli na niższy poziom, a tam dojrzała wielu bliskich sercu przyjaciół, których... których nie powinno tu być, dlaczego? Ekstaza wróżkowego narkotyku zdążyła ulotnić się z oblodzonego emocją organizmu, na swoim miejscu pozostawiając jedynie zwątpienie i obawę, które zdominowały ją całą, niczym w dyrygenckim porządku wyznaczając rytm każdego uderzenia serca. Czy to znaczy, że dziś wszyscy tu umrą? Że ich krew stanie się jedną tintą czerwieni i wsiąknie w brudne drewno?
Lovegood rozejrzała się po pomieszczeniu, oczy miała wielkie jak galeonowe monety, a jasne tęczówki tak niepewne, sarnie, do cna przepełnione strachem, który sprawiał, że nogi dygotały jej bezwiednie. Ręce przyciskały torbę swoich własności do piersi. Nie słyszała jak nazywał się mężczyzna opierający się teraz o kontuar, nie wiedziała dlaczego wielu odzianych w mundury czarodziejów otaczało salę i pilnowało głównego wejścia, nie wiedziała, Merlinie, nie wiedziała; zdążyła jedynie usłyszeć rozkaz ułożenia różdżki na podłodze i przygotowania papierów potwierdzających jej rejestrację.
A pośród nich dostrzegła jego. Corneliusa Sallowa.
Znała teraz jego tożsamość, wiedziała, że był politykiem, kimś wysoko postawionym, odzianym w skórę godnego człowieka wilkiem, który wyrządzał ludziom krzywdę. Co jeśli jej przyjaciołom zrobi to samo, co jej ostatnio? Czy zamierzał, czy gotował się już w środku na myśl wdarcia się w ich czaszki? Bo mogę, bo chcę, bo potrzebuję. Raptownie opuściła spojrzenie i wbiła je w szparę między podłogowymi deskami. Może jej nie pozna? Może już zapomniał kim była i co ich złączyło?
Stojąca nieopodal ściany nie opierała się rozkazowi. Wilgotne, miodowe włosy przylegały do twarzy bladej jak kartka kiedy odnalazła w torbie magiczny przyrząd, by potem łagodnym ruchem odłożyć grenadilowe drewno na poprzecierane drewniane panele - nie zwlekała też z powróceniem dłonią do swoich skromnych własności, które z łatwością odnalazły ministerialny dokument w bocznej kieszonce. Na szczęście nie zostawiła go gdzieś w swoim pokoju na Grimmauld Place, na szafce, stoliku nocnym czy choćby pod poduszką, choć serce na moment zabiło mocniej, zwabione w okowy zlęknionej trucizny podobną myślą. Nie chciała nawet wyobrażać sobie scenariusza, w którym okazałoby się, że na pozornie przyjemny, wolny od pracy wieczór nie zabrała ze sobą ów potwierdzenia.
Celine wyciągnęła pergamin nieco przed siebie i ujęła go w rozedrganą dłoń, gotowa okazać go służbistom, zaś wolną ręką odłożyła torbę na podłogę, obok jej wciąż mokrych stóp gdzieniegdzie pokrytych pozostałościami kąpielnej piany. Co im zrobią? Zaaresztują, cisną do Tower, do brzydkich, zatęchłych cel, oskarżą o bycie złymi ludźmi?
Przecież nikt tu nie był złym człowiekiem. Merlinie, wiesz o tym.

ekwipunek: różdżka, potwierdzenie rejestracji różdżki, torba, w której zostały tylko znoszone puenty


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sala główna [odnośnik]11.03.21 20:56
Chociaż był potężny, tak jak dwóch rosłych chłopów, tego dnia w środku czuł się jak mała mysz, taka zupełnie przestraszona w jakimś chorym labiryncie. Albo jak szczur w eksperymencie. Albo jak szczur w kanale. Miłe czasy gdzie największym zmartwieniem było czy piwo rozcieńczone, czy nie - dawno minęły. Zresztą... Te, gdzie największym zmartwieniem było to czy ktoś dwa kuksańce da jak w Tower siedział - też minęły. Teraz w środku był złamany jak kijek, cienki patyk co w lesie się pod butem szmalcownika złamał. Ciszę przerwał głośny huk, jakby zastęp wojska wbiegał właśnie do izby na dół. Hagrid podniósł opuchnięte, przekrwione oczy i spojrzał na Philippę z największym przerażeniem, jakie kiedykolwiek czul. Ani w Hogwarcie, gdy go niesłusznie za tą potworną zbrodnię wyrzucali, ani w przy tamtym patrolu, ani w Tower, ani nawet przy Goylu, nigdy nic takiego nie czuł. Dopiero wczoraj, gdy wieczorową porą spotkał szmalcownika, coś, co w nim w środku pękło, obudziło się do reszty, teraz krzyczało. Szli po niego. Stukot butów był coraz bliżej, a Hagrid złapał powietrze w płuca. Szli po niego. Na pewno po niego. Ostatni raz spojrzał w oczy Philippy, starając się jeszcze niemo przekazać jej, jak bardzo przeprasza.
Do pokoju wpadło dwóch policjantów, którzy teraz celowali w niego różdżkami. Półolbrzym podniósł się spokojnie, lekko unosząc ręce ku górze, by zobaczyli, że nie ma wobec nich złych zamiarów. Ostrożnie wyszedł z pokoju, przepuszczając Philippę przodem. Korytarz nie był długi, ale każdy krok Rubeus odczuwał jeszcze mocniej. Tak jakby coś w żołądku mu się przelewało.
Wszyscy stali na dole tak jak jakieś zwierzęta w potrzasku. Schodził po schodach, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, zbyt skupiony na tym, żeby wymyślić, co tu takiego zrobić. Tak samo jak zawsze, wszystko widział z góry. Mijając te same schody codziennie niemal od miesięcy, znał już Parszywego dobrze. Zawsze roześmiany, pełen pijaków, którzy czasem dali sobie w mordę, a czasem szanty wyśpiewywali w środku nocy. Dzisiaj wyglądało inaczej. Uważnie spojrzał z góry schodów po sali na nieznajomych. Tłum znanych mu dobrze gęb i policja...? Policja w Parszywym... Co na to biedna pani Boyle...? Skoro komendant to policja... A to wszystko jego wina...
Zgodnie z poleceniem stanął pod ścianą, wyciągając z kieszeni spodni dokument, gotowy, by wręczyć go policjantowi. Ten sam dokument, który wręczyli mu gdy opuszczał Tower, 20 września. Ten sam papier, który twierdził, że Hagrid ma zakaz opuszczania Londynu, że namiar na niego nałożyli.
Co miało być to będzie.

rzut na spostrzegawczość
nie mam ze sobą nic w ekwipunku



No i idę z tym brzemieniem ku Golgocie
Co ja pieprzę idę przecież w
jasną dal
Rubeus Hagrid
Rubeus Hagrid
Zawód : robol w porcie
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I should NOT have said that...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t8954-rubeus-hagrid https://www.morsmordre.net/t8983-gog https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8982-skrytka-bankowa-nr-2106 https://www.morsmordre.net/t8963-rubeus-hagrid
Re: Sala główna [odnośnik]11.03.21 22:41
Bojowy czar prysł, kiedy gwar załomotał za ścianami taniego pokoiku na piętrze. Odruchowo obróciła głowę w stronę drzwi. Stłumione dźwięki, ciężkie kroki i charakterystyczne trzaski. Odsunęła się na krok od olbrzymiego przyjaciela. Nieugaszona czujność wymalowała się jeszcze wyraźniej na jej twarzy. Ktoś tu był.
Do środka wtargnęli jak bestie, ale Moss nie spodziewała się żadnej elegancji. Pamiętała, kiedy pół roku temu policjanci zrobili to samo, kiedy wieść o zbliżających się służbach wpędziła rozhulane towarzystwo w popłoch. Tym razem nie było ostrzeżenia – tym razem mieli tylko szorstki łomot, który wreszcie ułożył się w surowy nakaz. Na nic nie starczyło czasu. Popędliwe spojrzenia niewzruszenie zbadały wąskie ściany, nie ofiarowując zgromadzonym żadnego wytłumaczenia. Polecenie komendanta. Wykonać. To samo musieli zrobić z pozostałymi izbami. Przyjrzała się szybko intruzom, bo tak też zwykła myśleć o tych, którzy niewinnym portowym urwisom przerywali zabawę. Czy wiedzieli, co się działo, kiedy zabierano alkohol sprzed pyska? Marynarze nie lubili ciszy. Marynarze umieli przetrwać w czasie sztormu.
Bez słowa ruszyła w stronę wyjścia, zaraz po Hagridzie, który nie odezwał się ani słowem. Może to i dobrze. Wiedziała, że nastrój miał tak podły jak wyraz twarzy, że mógłby powiedzieć coś, co wpędziłoby go w kłopoty. Wyłapanemu przelotnie spojrzeniu nie odpowiedziała. Brakowało chwili na porozumienie, brakowało sekundy na działanie. Po prostu musieli pójść z nimi. Oni, ta dwójka, która jeszcze kilka tygodni temu razem wylądowała w więzieniu. O co chodziło? Przyciągali policję? Phils wiedziała, że ma w sobie garść trudnego do podważenia uroku, ale chyba nie aż tak, by psuli imprezę całej ekipie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że pod tym dachem panoszyła się zgraja szczerych sojuszników. Idąc po schodach, zastanawiała się, jaki był powód i czego szukali. Albo kogo. Odruchowo zerknęła lekko za siebie, by ujrzeć zarys wielkiej sylwetki Rubeusa. Nie chciało jej się wierzyć, że chodziło o niedawne… wydarzenie z jego udziałem. Czy działali już tak szybko? Najwyraźniej nawet we własnej sypialni nie mogła liczyć na spokój. Policjanci panoszyli się wszędzie, robili, co chcieli – jak wtedy. I co dalej? Znów będą chcieli pokazać, jak świetnie idzie im atakowanie słabszych? Piękni i potężni. Bezduszni.
Nic nie kombinowała. Chciała się dobrze rozeznać w sytuacji, chciała sprawdzić, kto siedział sali i na kogo można ewentualnie liczyć. Na dole rozegrać się miało… no co? Przesłuchanie? Przeszukanie? Kontrola różdżek? O tak, wreszcie wyraźny głos zaprowadził ją pod ścianę. Nie zamknęła jednak oczu. Wciąż badała otoczenie, spoglądała na dość licznie zebranych służbistów i na przyjaciół, którzy również zostali postawieni w stan gotowości. Widziała panią Boyle, która w krytycznej chwili nie chowała się po piwnicach. Philippa zdawała sobie sprawę, że pod tymi dachami toczyły się czasem wyjątkowo podłe gierki, brutalne i nielegalne, prymitywne i bardzo opłacalne. Mogło chodzić o jedną z tych spraw. Albo ktoś postanowił rozprawić się z szemranym lokalem. Nie zamierzała oddać Parszywego. Szybko przemknęła po otoczeniu, poszukując jakiejś wskazówki, czyjegoś znajomego spojrzenia. Czegokolwiek. I ona również wysunęła spomiędzy rozpiętych guziczków przy dekolcie ministerialny dokument. Annie Scott, sierota, barmanka, nikt.
Okazała go grzecznie. Wróciły obrazy z feralnej odsiadki.

Ekwipunek: różdżka zarejestrowana, lusterko dwukierunkowe (z Keatem)

Rzucam na spostrzegawczość (II)
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Sala główna [odnośnik]11.03.21 22:41
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 17
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 0:10
Nie w sosie to mało, był wściekły; wściekły na to, jak to wszystko wyglądało, co działo się z tym miastem, z tym krajem, z tym światem, skąd wzięli się ci ludzie? Garść psychopatów spuszczona ze smyczy robiła z miastem co chciała, słowo po słowie nie chciał wierzyć w opowieść Jamesa, nie chciał, wypierał, wspominał; czy to mógł być ten człowiek, czy mieli w zapasie więcej takich kundli? Tego pragnęli, zatopić cały kraj w strachu? Wyrżnąć niewinnych? Dzieci? Wpierw ogarniał go paraliż, bezwład, otępienie, z wolna rosnący w palący serce gniew. Lakoniczne opisy wystarczyły, by rozwinęły się w jego wyobraźni w makabryczny pejzaż malowany krwią niepokojąco podobny do tego, który widział na własne oczy. Czy cokolwiek miało jeszcze szansę trafić do normalności? Kiedykolwiek? Czy wciąż jeszcze rozumieli, co było normalnością? Jimmy mówił, a on miał ochotę zniknąć: i nigdy się nie urodzić, bo nie na takim świecie pragnął żyć.
- Pieprzony skurwiel - na wydechu wyrzucił nóż, celując ostrzem w środek wywieszonej tarczy - w jego oczach nie była wcale malowniczym polem, w jego oczach była tam gęba zezwierzęconego szmalcownika, a on zamierzał trafić go prosto w oko. Podobno w ten sposób można było sięgnąć mózgu - a złość wrząca w jego żyłach rozbudziła w nim pragnienie rzeczywistej zemsty. Omsknęło się, ale było blisko. - Jeszcze raz. - Bo do trzech rzutów grali, a to był dopiero drugi, zbyt szybkim krokiem podszedł do ściany, zapierając się o nią nogą wyciągając ostrze, które chwilę później podrzucił w dłoni i złapał w locie; odwracał się właśnie w kierunku kompana, kiedy otworzyły się drzwi tawerny - i choć nigdy nie było w tym nic codziennego, tak tym razem przyciągnęło wzrok jak nigdy; dudniący marsz powinien był zaalarmować go wcześniej, ale tego nie zrobił - z głową zatopioną w gniewnych myślał wydawał się odcięty od wszystkiego, co znajdowało się na zewnątrz. Jego oczy otworzyły się szerzej, a skrzywione usta rozchyliły się w niezrozumiałym grymasie, kiedy do tawerny wkroczył ministerialny oficjel. Tutaj? Co on tu robił? Odruchowo uciekł wzrokiem, wpierw do znajdującego się najbliżej Jimmy'ego, pytająco, jakby jego przyjaciel mógł z tego zrozumieć więcej, później do pozostałych zgromadzonych wewnątrz sali. I przypomniał sobie: rozmowę z Rain, w której wyjawiła mu, że wciąż nie miała dokumentów, opowieść Jamesa - a co jeśli z tym człowiekiem przyjdzie tu ten świr, czy mógłby go rozpoznać? Minęło trochę czasu, widzieli się krótko, a on odruchowo cofnął się w kierunku okna, jeden skok i był na zewnątrz, dwa susy i nikt go nie złapie, przecież wiedział. Ale na razie stał - stał i patrzył, jak główna sala zapełnia się psami Ministerstwa Magii. Czy to był kolejny nieśmieszny żart? Kazał im odłożyć różdżki, ni myślał tego robić - czas uciekać - lecz wtedy coś zatrzymało go w pół kroku; ktoś, Cornelius Sallow we własnej osobie. Wzrok Marcela skupił się na sylwetce ojca, palący nienawiścią wpatrując się tylko w niego.
- To chyba żart - wymsknęło mu się, nim zdążył ugryźć się w język. - Pieprzony dupek - Nie myślał o tym, co robi, co mówi, myślał tylko o nim: inaczej przedstawiał mu swoją rolę w Ministerstwie Magii, choć przecież mógł spodziewać się po nim najgorszego. Był oślizgły, oślizgły jak robak, kanałowy szczur, potwór, odwrócił się gwałtownie, zamierzając cisnąć nóż w tarczę raz jeszcze - wyrzucając w ten sposób całą swoją złość - tym razem wyobrażając sobie twarz ojca. Płynęła w nim ta sama krew: czy mógłby być taki jak on? Zepsuty, zły, gnijący od wewnątrz. Mógłby próbować uciec, szczerze w to wierzył, ale tego nie zrobił, wiedziony tym samym impetem wyrzucił z kieszeni różdżkę pod nogi, przenosząc wyzywające spojrzenie prosto na Corneliusa, ignorując dowódcę tej przedziwnej eskapady.
Co robi się takim jak ty, tato, kiedy odkrywa się ich brudne tajemnice? Co ci zrobią, kiedy dowiedzą się, że masz dziecko z mugolką? Że żyłeś z mugolką? Że kochałeś mugolkę?
Unikał spojrzeniem Jamesa, kiedy trzema gwałtownymi krokami wycofał się pod ścianę - zgodnie z rozkazem - nie odejmując przy tym spojrzenia od ojca. Dokumenty zawsze miał przy sobie, wyciągnął je z kieszeni, nie były w najlepszym stanie, nie dbał o nie; zgięte, wymięte, trochę wybrudzone deszczem i błotem, ale czytelne; wsparł się tyłem głowy o ścianę, ciężko, rozedrgane usta mełły niewypowiedziane przekleństwa, a zaciśnięte pięści pragnęły krzyczeć - przepełnione wściekłą emocją spojrzenie pozostało utkwione na sylwetce Corneliusa, uparcie i zajadle szukając z nim kontaktu wzrokowego - gdyby samym słowem i znajomym głosem nie zwabił go ku sobie wcześniej.

rzucam nożem w tarczę :I i wyciągam dokumenty , "mam" przy sobie mój nóż


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 0:10
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 31
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 2:08
Już dawno stracił rachubę, co do godziny i dnia, gubiąc pewność, że dziś nie jest już wczoraj, a może od dawna było jutro. Nie zmrużył oka poprzedniej nocy i wiedział, że nie uda mu się to też tej, krew wciąż buzowała w jego żyłach, wywołując nerwowe drżenie całego ciała, jak w delirium, jak u narkomana na głodzie, ale nie miał co liczyć na kolejną szklankę rumu. Wydoił się z ostatniego knuta, bezmyślnie przepijając wszystko, co miał, zapominając w jednej chwili o wszystkim, co dotąd miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Obrazy stawały mu przed oczami w najmniej odpowiednich momentach. Widok dzieci zarżniętych w sposób, którego nie potrafił przyrównać do żadnego mordu i do żadnej zbrodni. Zmasakrowane ciała, bez celu i pewnie bez konkretnego powodu. Bo tak, dla zaspokojenia psychopatycznego głodu, żądzy, chorej podniety mordercy — nie, potwora. Najgorszego ze wszystkich, bo pozbawionego człowieczeństwa. Mówił, bo musiał się tym podzielić. Egoistycznie dzielił się historią, szczędząc przyjacielowi szczegółów, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy chciał — czy mógł tego wszystkiego słuchać. Bardzo starał się przywdziać obojętny wyraz twarzy, odnaleźć sobie jakiś spokój, nie stoicki — jakikolwiek, choćby pozorny, ale czuł, jak mięśnie naciągały się w każdym najdrobniejszym ruchu, jakby skóra, którą miał na sobie była na niego za ciasna. I pragnął się jej pozbyć. Zrzucić ją, poczuć smak wolności na moment.
— Prawie — skwitował sucho, odwracając się plecami, by upić nie łyk, a kilka łyków, jakby nie pił przez kilka dni, rozcieńczonego piwa zamówionego za pożyczone monety Sallowa. Z brzdękiem odstawił kufel na stół, zaciskając zęby i szczękę raz za razem, by zaraz odwrócić się w stronę tarczy, do której rzucał Marcel. Nie łudził się, że zbliży się choć trochę do jego wyniku, trafi w sam środek, ale mogli udawać, że wcale nie chodziło o zdewastowanie tarczy najszybszymi i najsilniejszymi rzutami na jakie było ich stać, a męską rywalizację. Mrugając wolno, nieco ospale, obrócił głowę w bok, kiedy ktoś odezwał się za głośno, szukając oczywistej zaczepki, powodu, byle pretekstu do tego, by pozwolić temu, co w nim wrzało wykipieć i zalać wszystko wokół. Bez myślenia o konsekwencjach, skutkach. Działać dziko, agresywnie, aż padnie bez tchu. Ale zaraz odwrócił głowę w przeciwną stronę, kiedy wyraźny chłód z dworu wdarł się do środka, wpuszczając w przeciągu o kilka osób na raz za dużo. Skoncentrował spojrzenie na czarodzieju, którego parszywy uśmiech — na słodką Rowenę, miał ochotę własną ręką zedrzeć w gęby, a potem na Marcelu. Zacisnął dłonie w pięści, nie ruszając się z miejsca przez krótką chwilę, jakby rozważał coś głupiego, całkiem bezmyślnego. I nie prosił się o spokój. Wręcz przeciwnie. Wyczekiwał tego jednego momentu, w którym popełni tą głupotę, której rychło pożałuje. Chciał poczuć coś innego, innego niż ból wywracającego się na drugą stronę żołądka, bezradności i niemocy. Żalu, smutku i strachu. Gniewu. Tego, który wypełniał każdą komórkę jego ciała i przeskakiwał w połączeniach nerwowych, synapsa po synapsie, sekunda po sekundzie.
Słowa Marcela odwróciły jego uwagę, wytrąciły z równowagi. Było w nich coś niepokojącego, co alarmowało go, odpychając samobójcze myśli, rodzące się w chwili wkroczenia policji do Parszywego.
— Który z nich? — spytał go wprost, nie próbując nawet zniżyć tonu do szeptu. Rozpoznawał kogoś z jakiegoś powodu. W snach nie podejrzewałby nawet, że jeden z tych paskudnych ludzi mógł być w jakikolwiek sposób z nim związany — może kiedyś by się zaśmiał, z tego jak los zakpił z ich ojców. Niegodnych nawet pożałowania.
Wahał się przez chwilę, ale w końcu poszedł śladem innych, wyciągając różdżkę i rzucając ją na podłogę. Niedbale, z emocją. Cofnął się powoli pod ścianę, mierząc spojrzeniem wszystkie gnidy, które się tu zjawiły. Nie sięgnął po papierek, żaden dokument. Po co tutaj przyszli? Czego chcieli? Kogo szukali? Wyglądali jakby załatwiali ważne sprawy, a nie prowadzili rynnową kontrolę.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 13:47
Ten wieczór zapowiadał się tak miło - w moich ramionach pijana Yvette, zbyt śmiało zatapiająca smukłe dłonie w spiralnie skręconych loczkach; w gardle smak podrzędnego alkoholu z wolna rozgrzewającego wszystkie trzewia; w uszach zwyczajowy szum Parszywego Pasażera, a na ustach szeroki uśmiech. Obejmuję ją mocniej, przyciskam ciało do jej ciała, wargi zbliżając do dziewczęcego ucha - Z tobą mógłbym nawet... - popływać w Tamizie - nie kończę bo oto przerywa nam huk otwieranych drzwi i tupot ciężkich butów. Jak zwykle kurwa - chuj bombki strzelił, choinki nie będzie. W zaskoczeniu odsuwam twarz od jej lica, a mój wzrok zatrzymuje się na typie, który tu pasuje jak pięść do nosa. Przesuwam spojrzeniem po tej zbyt eleganckiej sylwetce, a zanim zdążę w ogóle ogarnąć co się właśnie dzieje do wnętrza wlewa się pierwsza fala policjantów. Jebane psy; przez umysł przelatuje mi wspomnienie tamtego wieczora, kiedy to wraz z Morganem (właściwie to z lordem Francisem - teraz bawi mnie to mniej niż jeszcze jakiś czas temu, a tęsknota za przyjacielem czasem budzi się nieprzyjemnym ukłuciem) zostaliśmy zgarnięci przez patrol zupełnie BEZ ŻADNEGO POWODU i osadzeni w Tower. Dreszcz biegnie wzdłuż kręgosłupa, a ramię jeszcze mocniej zaciska się wokół talii panny Baudelaire. Milczę, czekam, nie ruszam się, choć padają pierwsze rozkazy, tak skierowane do służbistów jak i portowej śmietanki bawiącej tego dnia w lokalu - jest tu więcej znajomych niż mi się wydawało; Marcel z tym małym chujkiem mieszkającym w naszej kamienicy, kolejna czwórka staczająca się z góry - Rain, Celinka, pan Rubi i Philippa... Rzucam Moss krótkie spojrzenie, a potem powracam do obserwowania komendanta, jak z wolna zbliża się do baru i opiera na nim nonszalancko. Jest tuż obok nas, kiedy zwraca się do barmanki, więc przesuwam spojrzeniem po jego sylwetce - Co się stało, panie komendancie, że wysłano tu całą armię? Powinniśmy zacząć się bać? - rzucam, unosząc nieznacznie obie brwi. Sięgam po swoją napełnioną szklankę i wypijam duszkiem jej zawartość - przeca nie może się zmarnować, nie? A potem spoglądam na Yvette, uśmiechając się do niej blado - Chodźmy - mówię cicho, niespiesznie odlepiając się od baru. Mijamy panią Boyle, której również rzucam krótkie spojrzenie. Papiery mam w wewnętrznej kieszeni, gotowe do okazania, różdżka - tam gdzie zwykle, ale nie pozbywam się jej dopóki nie dotrzemy pod jedną ze wskazanych ścian, a nie jest to wcale takie proste, kiedy w obu głowach przyjemnie szumi wypity rum.

ekwipunek: zarejestrowana różdżka i papiery, woreczek ze skóry wsiąkiewki a w nim hajsik, klucz do Miodowego Królestwa oraz kryształ, piersiówka "Bezdna", bransoletka z włosów syreny, zaczarowane pantofle, talizman, pół drożdżówki z marmoladą zawinięte w szary papier i spoczywające w jednej z obszernych kieszeni płaszcza, wsuwka gdzieś we włosach, pudełko zapałek i krótki ołówek




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 14:46
Tak wiele pytań padało z ust jej kochanej Celinki. Widać było, że się tym przejęła. Ale to było już dawno, już nie bolało i momentami nawet Huxley o tym zapominała. Oczywiście dopóki nie uniosła spódnicy ku górze, zdecydowanie spełniało swoją funkcję i przypominało jej o tym co się wydarzyło. Czy o to mu chodziło? Być może trochę tak. Wlazła do wanny bez słowa i usiadła tyłem do dziewczyny. Gdy ta zaczęła myć jej plecy otworzyła usta, aby odpowiedzieć.
- Nie przejmuj się tym. Philippa wie i Matthew, wszystko jest pod kontro… słyszysz? – przerwała wytężając słuch.
Było słychać dudnienie, jakiś stukot. Na początku się tym nie przejęła, ale głosy zaczęły się zbliżać. Hagrid aż tak głośno nie tupał. Drzwi do ich pokoju otworzyły się, nagle mężczyźni ubrani w mundury pojawili się w wejściu do łazienki.
- Hej, o co chodzi?! – zawołała zdezorientowana.
Bez skrępowania wyszła z wanny cała w pianie. Wsunęła na biodra długą spódnicę, zarzuciła koszulę. Nie miały czasu by ubierać się do końca, panowie pospieszali. Zdążyła sięgnąć po swoje rzeczy nim wyszli z pokoju. Poczuła, że gdy szły w stronę schodów, a potem w dół, ktoś łapie ją za rękę. Czuła niepewność bijącą od blondynki, jej nerwowe ruchy palców. Odwróciła się w jej stronę i uśmiechnęła lekko, jedną ręką niezbyt sprawnie próbowała zapiąć guziki od swojej koszuli. Gdy zeszły na dół jeszcze parę z nich było odpiętych. Nie wiedziała co się dzieje. Ona nadal jeszcze odczuwała wróżkę, ba, przed chwilą ją dopiero wciągnęła. Aż tak szybko z niej nie zejdzie. Lekkim wzrokiem patrzyła po zgromadzonych twarzach. Było tu mnóstwo osób dzisiaj wieczorem. W nocy? Trudno powiedzieć. Był Marcel, który wyglądał na co najmniej nie w humorze. Obok niego stał ten chłopak, który kiedyś ją wrobił. Już chciała unosić dłoń i coś do niego powiedzieć, ale potem jej wzrok padł na kolejne osoby. Była tu Philippka, Hagrid, widziała Bojczuka, z którym niedawno rozmawiała. Nawet Pani Boyle wyszła ze swojego biura. No i Hagrid, który górował nad towarzystwem. Nim dotarła wzrokiem do wszystkich pozostałych, skupiła się na panach w mundurach. Nie słyszała jak się przedstawiali, nie wiedziała kto tu dowodzi, chociaż mogła się domyślać. Ale nie wiedziała z kim ma do czynienia, na piętrze nie było tego słychać. Tym bardziej gdy były zajęte sobą.
- Przepraszam, ale co się dzieje? – zapytała zdezorientowana. – Oh, Pan Sallow. Dobry wieczór.
Uśmiechnęła się do niego. Znała go od dłuższego czasu, nawet razem współpracowali. A teraz pojawił się tu w barze. Czy to było specjalnie? Była trochę odurzona, na razie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie odłożyła różdżki, którą wsunęła sobie za spódnicę próbując poprawić koszulę. Nie wyciągnęła też żadnego dokumentu. Nawet go nie miała. Czy to narkotyk tak na nią działał? Miała całkiem dobry nastrój, wydawało jej się, że czuje wszystko lepiej, czuła się pewna i nawet uśmiechnęła się do panów w mundurach, którzy przyprowadzili je do głównej Sali. Czy zwrócili uwagę na jej wydatne piersi? Rozejrzała się po Sali. Co tu się dzieje?


| Mam przy sobie różdżkę, nie mam dokumentu.

Też rzucam na spostrzegawczość (III)


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it


Ostatnio zmieniony przez Rain Huxley dnia 12.03.21 15:07, w całości zmieniany 1 raz
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 14:46
The member 'Rain Huxley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 17:17
Mój zleceniodawca się spóźnia. Nie jest to dobry znak, ale staram się o tym nie myśleć, zabijając czas sączeniem średniej jakości piwa z brudnawego, lekko klejącego się kufla. Znalazłam sobie całkiem wygodne miejsce w kącie - z tej perspektywy mam dobry widok na drzwi wejściowe. To takie drobne spaczenie zawodowe - nigdy nie siadam plecami do drzwi i przejść. W końcu zawsze ktoś może zakraść się i mnie zaskoczyć.
Opieram głowę na ręce, obserwując, jak jakieś dzieciaki rzucają nożami do celu. W barze atmosfera jest senna i leniwa. Ktoś kończy alkohol, ktoś się obściskuje w kącie. Ten dziwny moment zawieszenia między dwoma “zmianami” marynarzy i innych łaknących procentów. To dobry czas na załatwianie interesów. Cisza, spokój i tylko jakieś okazjonalne przekleństwa. Wszystko pięknie i cudownie.
No, gdyby tylko, kurwa, ten psidwaczy syn się nie spóźniał.
-Ёбанный Лондон. - szepczę do siebie w ojczystym języku. Rzeczywiście, to miasto było jakieś zjebane. Nie chodzi nawet o wojnę. Wojna jak wojna - od tysiącleci taka sama. To było inne. Z tym miastem po prostu było coś nie tak. Jak Leningrad, sprowadzający na ludzi szaleństwo, tak Londyn zmieniał sposób myślenia mieszkańców. Jaka to zmiana? Tego jeszcze nie wiem.
Kroki ciężkich butów sprawiły, że Wszelkie moje myśli rozpierzchły się jak stado gołębi, w które ktoś rzucił kamieniem. Nie, tego odgłosu nie da się z niczym pomylić. Kurwa. Zaciskam mocno pięści aż słychać jak trzeszczy skóra czarnej rękawiczki, pod którą ukrywam protezę. Oni też mieli takie buty, oni też włamali się, zablokowali wyjścia, a później po kolei, od drzwi do drzwi, wchodzili i mordowali, wychodzili i mordowali. Na nic krzyki, na nic próby przekupstwa. Oni przyszli, żeby zabić...a cała reszta była tylko otoczką. Ledwo udaje mi się zapanować nad drżeniem szczęki.
Nie, to nie oni, to inni - próbuję sobie tłumaczyć, jednak przeklęty umysł podsuwa kolejne wspomnienia. Teraz już wjazd milicji do nielegalnej drukarni.Tam też się zaczęło od czegoś takiego: pokazać dokumenty, “a co tu robicie, towarzysze”. Obietnice, uśmiechy. “Przewieziemy na komendę, porozmawiamy”. Wszyscy wiedzieli, że to koniec, ale nadal grali w te gierki, licząc, że się uratują. Ale tam drzwiami już stała fura. Pakowali, wywozili. Łagier albo kula w łeb. Nie ma ratunku, tylko piekło biurokratyczne. Ty umierasz, a twoja rodzina nadal stoi pod więzieniem latami jak wierne psy, mając nadzieje, że ty nadal tam jesteś. Że jeszcze jest jakaś nadzieja. Ale nie ma nadziei. Nie ma niczego.
Zaczynam się intensywnie pocić. Muszę uciekać. Nie… Po pierwsze - trzeba się uspokoić. Nie mogę pozwolić sobie na słabość. Wdech. Nie raz to przerabiałam. Wydech.
Wszystkie papiery mam w porządku, a jak by władze już na mnie coś miały, to mogliby mi zrobić wjazd do domu, albo aresztować na wyjściu z pracy. Nie, na pewno jeszcze niczego nie wiedzą.
Czuję, że w końcu udaje mi się zapanować nad ciałem i nad zdradliwym, duszącym biciem serca. Sprawdzam dwie fiolki ukryte w wewnętrznej kieszeni przetartej skórzanej kamizelki. Nadal tam są. Dla pewności ściskam jeszcze w kieszeni kryształ, który znalazłam po przybyciu na wyspy. Dotyk ostrych i chłodnych krawędzi sprawia, że gonitwa myśli i chaos ustają. Doskonale. Można działać.
Zaczynam od posłuchania się rozkazu i odłożenia różdżki na podłogę. Robię to powoli, żeby zdążyć jeszcze rzucić szybkie spojrzenie na osoby znajdujące się w sali. Nie wiem, czy to rutynowa kontrola, czy coś więcej. Ktoś ich wsypał? Potrzebuję jak najwięcej danych, żeby wybrać prawidłową strategię działań.
Idę pod ścianę i bez słowa wyciągam dokument, pokazując go funkcjonariuszowi - robię to bez zbędnych emocji, w końcu kwitek nie jest podrabiany.

ekwipunek: różdżka, dokumenty prawdziwe, 1 porcja eliksiru grozy (moc 40), 1 porcja eliksiru niezłomności (moc 41), kryształ

Też rzucam na spostrzegawczość (II)




Ostatnio zmieniony przez Zlata Raskolnikova dnia 12.03.21 17:20, w całości zmieniany 1 raz
Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Sala główna - Page 13 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 17:17
The member 'Zlata Raskolnikova' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]12.03.21 21:39
Naprawdę rzadko piła. Może jeszcze w lepszych portowych czasach, ale na pewno nie tyle co dzisiaj. Pijana jednak na pewno nie była, tak jak według rzuconego przez jej towarzysza oszczerstwa. Co to to nie, nigdy w życiu. Aż tak by się chyba nie stoczyła, prawda? Wciąż jak przez mgłę pamiętała dlaczego tu się w ogóle zjawiła. Niby żeby się dobrze bawić, ale głos z tyłu głowy podpowiadał jej, że to chodziło jeszcze o coś. Nie miała jednak najmniejszego zamiaru tego roztrząsać, bo i po co? A jak to coś złego i zepsuje sobie wieczór, który zapowiadał się już i tak kiepsko dopóki nie zjawił się Bojczuk? Popiliby, potańczyli, może pośpiewali, bądź naprawdę popływaliby, a tu klops i nici z planów. Zajęta podziwianiem fryzury Johnatana nie zauważyła wchodzącego do lokalu, przyodzianego w mundur mężczyzny, dopiero gdy główną salę wypełnili funkcjonariusze policji przeniosła na nich swoją uwagę. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć... no i jeszcze kilku. - Jak niegrzecznie. - Wchodzą jak do siebie, a nikt ich tu nawet nie zapraszał, no jak tak można? Po co przyszli? Coś się stało? Ktoś coś znowu zmalował? Naprawdę musieli przychodzić akurat dzisiaj? Raz się napiła, tylko raz, no jak Merlina kocha, a tu takie rzeczy. - Zrobiłeś coś złego Johnny? Ja nic nie zrobiłam, prawda? - Widząc co się dzieje i słysząc słowa komendanta zapytała przyciszonym głosem. Nie chciała kłopotów. Obiecała, że nie będzie się w nie pakować, a policja nie oznaczała niczego innego jak kłopoty. Przypatrując się tak innym zauważyła kilka znajomych twarzy. Pani Boyle, Philippa, Rain, Marcel i James, Celinka, nie wiedziała, że wpadła ona dziś z wizytą. A to ci pech. Gdy jej oczy spoczęły jednak na zdecydowanie wybijającym się spośród reszty Hagridzie przypomniała sobie dlaczego tu dziś była, nie wszystko i to nie był jedyny powód, ale choć tyle. Zdziwiła się, że w ogóle była w stanie o tym zapomnieć. A niby Pani Boyle ma berbeluchy, a nie alkohol! Bo oczywiście wina nie leżała w słabej głowie Yvette. Ciche "chodźmy" wyrwało ją z otępienia. Jak każe to idzie. Johnny to w końcu rozsądny chłopak. Może wystarczy, że będzie robić to co on i wszystko będzie w porządku? Oboje po nieco dłuższej niż normalnie powinna być przechadzce w końcu stanęli przy ścianie. Nieco chwiejnie odłożyła różdżkę na podłogę, po czym wyciągnęła dokumenty gotowa okazać je funkcjonariuszom. Nie podobało jej się to. Wcale, a wcale. Już mogła darować sobie tą Tamizę, może wybiorą się tam kiedy indziej. Teraz, to ona chciała po prostu pójść do domu.

Ekwipunek: różdżka, dokumenty potwierdzające jej rejestracje.
Yvette Baudelaire
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9187-yvette-baudelaire#278366 https://www.morsmordre.net/t9245-antares#281195 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t9249-skrytka-bankowa-nr-2149 https://www.morsmordre.net/t9254-yvette-baudelaire#281466
Re: Sala główna [odnośnik]16.03.21 16:44
Nie obserwował sowy, która zniknęła niedługo po nadaniu listu do Michaela; zgięty w pół dyszał, zmęczony nieco tym szybkim tempem i urywanym oddechem, jakby faktycznie zrobił jakiś wyczyn, idąc swoim wyuczonym, naturalnym krokiem. Coś było nie tak, coś zdecydowanie było nie tak, jednak spychając ból wszystkich stawów i klatki piersiowej gdzieś w bok, skupił się na potężnym bólu głowy i falujących podmuchach gorąca. Z jednej strony cieszył się, że nie musi przetwarzać wszystkich tych obrazów nocy, z drugiej czuł się bardzo niewyraźnie i zwyczajnie źle.
Przytrzymał się o wystający kamień ze ściany jednego z zamkniętych sklepików przy sowiarni. Kręciło mu się w głowie, jednak poczucie spełnionego obowiązku… nie – spełnienia jednego ze swoich zamierzeń; dawało mu siły gdzieś w okolicy tego, gdzie tak bolało w klatce piersiowej. Wiedział, że zrobił dobrze, nawet jeśli stawiał krzywe literki spod przymrużonych, skorych do łez oczu, ktoś musiał wiedzieć o tym, co wiedział, co się stało, co… z Hagridem?
Przelotna myśl, a raczej imię otrząsnęło go z lawiny dręczących bólów nie tylko ciała fizycznego, ale również ducha. Zbłąkane myśli ukierunkowały go w jedno miejsce – Parszywy. Z pewnością półolbrzym przesiadywał w swoim pokoju, przecież chyba nawet pomogli mu tam przejść… choć czy aby na pewno? Zwodniczy umysł przestawał pozwalać mu na myślenie, więc i przemieniony rudzielec skupił się na rzeczywistości. Głębszy oddech przyprawił go o kolejny spazm bólu, tym razem prawy bok. Wolna ręka momentalnie powędrowała do ciała, jakby ucisk miał mu w czymkolwiek pomóc… może gdyby uderzył z drugiej strony?
Wyprostował się, opuszczając dłonie, to nie był dobry moment na uliczne spektakle, miał kolejne zadanie, w końcu miał poczucie misji dla niego, dla niej, dla nich, dla siebie.
Wszedł do Parszywego wręcz niezauważalnie, od rzygownika. Wszyscy zdawali się świetnie bawić, a oczywiście wiedział to po głosach. Nie było później, niż pora obiadowa znaczy, że zaraz miejsce wypełni wspaniały swąd pysznego jedzenia, na której on miał ochotę tylko i wyłącznie zapoznawać się z pozostałościami ostatniego bywalca „tylnego” wyjścia lokalu. Nie był skory do rozmów, a tym bardziej jedzenia, czy próby podniesienia kufla bliżej brodatej twarzy. Potrzebował odpocząć, więc tradycyjnie już poszedł zapoznawać się z toaletą. Mijało dużo czasu, a może były to tylko sekundy? Poirytowany zaczął szukać czegoś w marynarskiej kurtce, kiedy jego chropowata, przemieniona dłoń trafiła na fiolkę. Zaciekawiony i trochę zaintrygowany podciągnął ją do twarzy, czytając etykietę, przez którą pojawiły się zaraz obrazy… tamto włamanie we wrześniu, Effie… dziękuję.
Haustem przechylił małe szkło, spijając z niego całe swoje małe szczęście, które nawet nie działało na niego jak placebo. Słodki zapach rozwiał smród toalety Parszywego, przez którego główne drzwi wszedł naznaczony blizną znajomy z czasów jego pełnoprawnej roli Wiedźmiego Strażnika na drugim piętrze w Ministerstwie Magii.
Oni odkładali różdżki, po nim spływała błoga siła wywaru wzmacniającego. Oparty o parszywą ścianę przestawał się martwić, przecież był tuż przy nich, na wyciągnięcie ręki, ponownie gotów pomóc. Odłożył fiolkę na umywalkę, podnosząc wzrok na lustro, swoje-nie-swoje odbicie. Wydawało się, czy na prawdę Parszywy zapełnił się jeszcze przed północą?

| zużywam wywar wzmacniający
| ekwipunek: różdżka [R], dokument, eliksir kociej zwinności (1 porcja)
| k6 na skutki, k100 na spostrzegawczość (I)


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Sala główna [odnośnik]16.03.21 16:44
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k6' : 4

--------------------------------

#2 'k100' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 13 z 21 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 17 ... 21  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach