Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]05.04.15 22:16
First topic message reminder :

Sala główna

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...  

W tawernie już od wejścia czuć przejmujący swąd nade wszystko męskiego potu, a w drugiej kolejności - męskiego moczu. Silny zapach alkoholi drażniąco przesyca powietrze, skądinąd wyczuć można również nuty aromatów zgniłych ryb. Huk pijackich przyśpiewek dominuje nad wszechobecnym gwarem - prawie nie słychać przechwalającego się przy szynku mężczyzny, który opowiada o swojej ostatniej batalii, w której rzekomo wypatroszył morskiego smoka, mało kto zwraca uwagę na marynarzy tłukących się po mordach po przeciwległej ścianie. Zrezygnowany barman dekadencko przeciera brudną szklankę brudną szmatą, spode łba łypiąc na drzwi, które właśnie otworzyłeś...

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]31.03.21 13:23
Dostrzegł pod schodami rudzielca. Faktycznie może go raz albo pięć wcześniej widział, charakterystyczny z buźki był. Zawsze z tą torbą, a teraz Hagrid dostrzegł, co z niej wystawało. Cholibka, jak to jakieś zakazane gazetki, to przecież go tam zabiją jak znajdą. Chłopak pokazał gest, żeby siedzieć cicho. Oho, będzie grubo... Półolbrzym cudem jakimś powstrzymywał drżenie rąk. Ostatnie czego chciał to znowu trafić do pierdla, znowu siedzieć zamkniętym w celi, znowu tłuc się z własnymi myślami. No i co z tym planowaniem? I tak nigdy mu nic z tego nie wyszło... Wspomnienie o panu Goyle na nic się zdało, ale na kolejne pytanie komendanta Hagrid już nie odpowiedział. Nie był skończonym idiotą, wiedział, że to nic nie zmieni. Gdy Rain zniknęła na schodach, a ten dziwny pan Sallow rzucał jakieś potworne czary na Jamesa, Hagridowi cierpliwość się zwyczajnie skończyła. Na co zresztą miał czekać? Aż mu do głowy jakiś wybitny pomysł wleci? 
A dupa tam. 
Jak się bawić to się bawić. Drzwi wyjebać, okno wstawić.

Hagrid podniósł ręce nieco wyżej, drapiąc się po brodzie, gdy lewą stopą próbował bezgłośnie kopnąć butelkę rumu w stronę rudego chłopaka, by ta przeturlała się do niego.
Zaśmiał się pod nosem. Nie miał już siły. Nie po tym co go spotkało wczoraj, nie po tym jak był traktowany przez tych pseudo czarodziejów. Nie po tym gdy widział, co robili takim jak on. Nie miał już siły, nie zapominając wciąż obrazu, który wczoraj miał przed oczami, który ten szmalcownik na niego sprowadził. Chociaż był już czysty, to zapach krwi wciąż był z nim. Krwawiące dziąsła, zmęczenie i ten ból ręki, która dzień w dzień co rano się paliła. 
Skończyło się babci sranie.
Obie ręce oparł na krześle, po czym podniósł je wyżej. - Ej tchórzu... - wypowiedział głośno, ale spokojnie w stronę pana Sallowa, który przykładał różdżkę do skroni Jamesa. - Zostaw go. Po mnie tu przylazłeś - koniec zabawy w kotka i myszkę, trza było działać. Hagrid podniósł krzesło i zamachnął się nim, rzucając prosto w głupi łeb tego ministerialnego dupka. Przecież, tak czy siak, go do pierdla wsadzą albo na stryczek wezmą, to żeby chociaż milej się zrobiło, jakby Corneliusowi z gęby krew pociekła za te krzywdy.

Rzucam na rzut do celu krzesłem w podbródek Corneliusa. Chcę zaatakować tym krzesłem, więc dorzucam na potężny cios + obrażenia. Założyłam, że z racji tego, że jestem dwa razy wyższy, rzucam od góry, a nie od boku, przez co na linii strzału nie ma innych postaci.
1. k100 rzut do celu (ST = 30 - 10 (spostrzegawczość I) - 2xZ = 10)
2. k100 potężny cios (ST = 100 - 2xS = 100 - 80 = 20)
3. k8 obrażenia ( 8*k8 )



No i idę z tym brzemieniem ku Golgocie
Co ja pieprzę idę przecież w
jasną dal
Rubeus Hagrid
Rubeus Hagrid
Zawód : robol w porcie
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I should NOT have said that...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t8954-rubeus-hagrid https://www.morsmordre.net/t8983-gog https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8982-skrytka-bankowa-nr-2106 https://www.morsmordre.net/t8963-rubeus-hagrid
Re: Sala główna [odnośnik]31.03.21 13:23
The member 'Rubeus Hagrid' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 20

--------------------------------

#2 'k100' : 79

--------------------------------

#3 'k8' : 7, 6, 2, 1, 2, 3, 5, 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]31.03.21 22:38
Idąc do pokoju docierały do niej różne dźwięki. Przerzucane meble, szuranie krzesłami. Patrzyła w stronę pozostałych pokojów z pewnego rodzaju niepokojem, chociaż Pan policjant nie mógł tego dostrzec. Gdy weszli do pokoju numer sześć zdawało się, że nie zrobiło to na Huxley większego wrażenia. Była skupiona na tym co tu i teraz. Czuła, że narkotyk z jej ciała wyparował, zaczęło docierać co się dzieje i czego wcześniej nie zauważyła lub nie brała pod uwagę. Ale grała, zaczęła i musiała pociągnąć to dalej. Na słowa mężczyzny jedynie się uśmiechnęła. Znała takich ludzi, przychodzili do niej panowie żonaci i po kilku głębszych posiadanie żony nie sprawiało im większego problemu. Tutaj większą przeszkodą byli inni policjanci w pokojach obok i komendant na dole. Huxley znała się na tyle na ludziach, na mężczyznach, że zdecydowanie wyczuła w jego głosie brak pewności. Pewnie by uległ.
- Szanuję to – odpowiedziała ze szczerością.
Chociaż jej spojrzenie wskazywało na to, że wiedziała. Że wyczuła jego niepewność, że widziała jego wahanie i czekała na jego kolejne słowa. Na jego reakcję, co zaproponuje. Widać to było po jego zachowaniu. Zaczął się rozglądać, wszedł do pokoju i przymknął drzwi. Nie do końca, ale na tyle by dać im trochę prywatności.
[część ukryta]
Akurat wtedy mężczyzna wyciągnął rękę w stronę drzwi i uchylił je. Nikogo chyba nie było za drzwiami? A przynajmniej tak się Huxley wydawało. Słysząc jego słowa o kocach lekko kiwnęła głową.
- Tak, tak. Już je biorę – odpowiedziała równie doniośle, starając się brzmiąc naturalnie.
Przeszła w stronę łóżka. Chwyciła koce i jednym z nich się okryła od razu, a jeden trzymała w dłoniach przed sobą. Dzięki temu w pełni ukryła swoją różdżkę przed wzrokiem innych osób. Chwyciła również swoją sakiewkę. Wolała mieć jednak swoje rzeczy przy sobie.
- Schodzimy? – zapytała otwierając drzwi szerzej i rozglądając się po korytarzu.
Może uda jej się coś wypatrzeć? Coś co by jej pomogło? Musiała wyciągnąć z tego wszystkiego tą całą bandę, swoją rodzinę.


| Ukrytą część odesłałam na pw
Kłamstwo II
Rzucam na spostrzegawczość III - szukam sposobu na odwrócenie uwagi ludzi na dole od Celiny. Może na piętrze jest coś co mi pomoże?


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Sala główna [odnośnik]31.03.21 22:38
The member 'Rain Huxley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 71
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]01.04.21 20:02
Nie dał się rozproszyć prośbom, groźbom, ani wrzaskom jednego z pijaczków (Johnatana), całkowicie skupiony na chęci wdarcia się do głowy bruneta. Motywowany zarówno typową dla siebie ciekawością i pychą, co nieodpowiednimi personalnymi pobudkami, wypowiedział inkantancję - i zatonął w innym świecie. Uwielbiał uczucie przy pierwszej styczności z cudzym umysłem - barwną migawkę wspomnień i uczuć, za każdym razem inną, zawsze interesującą. Zwłaszcza w młodości, czasem dawał się jej porwać. Nadal zresztą tak robił, gdy legilimentował kogoś dla czystej, sadystycznej przyjemności. Teraz jednak doskonale wiedział czego szuka i wiedział, że powinien to zrobić szybko i profesjonalnie. Przynajmniej dla postronnych. Zdecydowanie ruszył w głąb cudzych wspomnień, aż trafił na komisję Rejestracji Różdżek, gdzie zatrzymał się na dłużej. Może przy okazji pozna personalia bezczelnego chłopaczka, w którego głowie siedział. Którym na moment się stał, na to krótkie wspomnienie - bowiem najbardziej cenił w legilimencji możliwość przeżycia nieskończonej ilości żyć. Może niektórzy traktowali ją jedynie jako środek do celu, ale dla Corneliusa była po prostu p i ę k n y m darem.

Nagle dar przyniósł mu o wiele więcej wrażeń, niż mógł się spodziewać. Rejestracja była wszak nudna, zazwyczaj, o ile nie miało się nic do ukrycia. Złodziej, kłamstwo? Tyle emocji! Skupił się, usiłując złapać chwiejny balans między własnymi myślami oraz tymi, które wykradał właśnie Jamesowi i współodczuwał razem z nim. Spróbował rozpoznać któregoś z obecnych, urzędnika bądź dziwnie niepewnych strażników, czy sam widział już ich twarze? W dodatku, młody powołał się na Caelana Goyle'a - zarządcę portu, tego samego, o którym przed chwilą bredził coś półolbrzym. Czy Goyle wiedział, jak łatwo szafuje się tu jego imieniem? Ktoś uprzejmy powinien mu o tym donieść. Albo i nie. Cornelius jeszcze nie postanowił, co zrobi z wykradanymi informacjami i jak najlepiej je wykorzystać. To zależało od tego, czego jeszcze się dowie.
Skupił się na łączącej ich umysły magii, chcąc podtrzymać legiilmencję i oglądać wspomnienie dalej.

Zatopiony w cudzym umyśle, otoczony magiczną policją, nie spodziewał się by ktokolwiek śmiał mu przeszkodzić. Szczególnie ktokolwiek skuty Esposas, niezawodnymi magicznymi kajdanami. Jeśli martwiłby się kimkolwiek, to raczej o własnym synem i jego rozchwianymi emocjami (wyrośnie z nich, nastolatkowie podobno tak mają), ale naiwnie wierzył w inteligencję Marceliusa. Wierzył też, że Arnold Montague wziął dzisiaj ze sobą bardziej kompetentnych ludzi niż ci, którzy pozwolili się zastraszyć półolbrzymowi i uciec Celine.

próbuję podtrzymać legilimencję, ten sam przedział - 71-80, legilimenta odczytuje jedno świeże wspomnienie ofiary, wybrane przez siebie.
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Sala główna [odnośnik]01.04.21 20:02
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 0:19
Nie walczył, nie opierał się. Gdzieś nad ramieniem Sallowa widział twarz tego drugiego. Komendanta, którego imienia i nazwiska nie potrafił sobie w tej chwili już przypomnieć. W jego spojrzeniu było coś, co kazało mu się wycofać, co brzmiało jak ostrzeżenie. Trzeźwiejąc w momencie, chwytając się resztek zdrowego rozsądku pozwolił funkcjonariuszom czarodziejskiej policji złapać się za ramiona i unieruchomić. Przez jedną krótką chwilę przed pomyślał, że nie będzie tak źle. Wiele w życiu zniósł, zniesie i to. Cokolwiek to było, z czymkolwiek się będzie wiązać, po prostu przez to przejdzie, jak zawsze. Nawet kiedy szarpnęli go za włosy, by unieruchomić mu głowę, wpatrywał się w tego czarodzieja z nienawiścią.
Wypowiedziana inkantacja brzmiała złowieszczo, przypominała cichy syk węża, który ostrzega przed zrobieniem kroku w jego stronę, kiedy już przyjdzie mu zaatakować. I zaraz po niej przyszła fala bólu. Przeszywająca, trudna do zniesienia. Otworzył usta, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk; zacisnął mocno powieki, zesztywniał cały, choć wzdłuż kręgosłupa, kręg za kręgiem przeszyła go elektryczna wiązka. Nie był na to przygotowany, ani teraz ani w najpodlejszych snach. Wdzierał się do jego głowy, do myśli, choć nie był sobą, nie miał ciała. po prostu istniał. Był oślizgły, nieprzyjemny i choć przestał go dostrzegać, słyszeć to, co działo się wkoło, czuć ucisk na ramionach — Sallow gniótł. Nie chciał być otwarty, nie chciał mu na to pozwolić, ale nie potrafił go zatrzymać, mając wrażenie, jakby drżał każdym pojedynczym włóknem własnych mięśni. Dopadła go jakaś kompletna dezintegracja ciała; jego wola przestała być silna, przestała istnieć. Stał się biernym obserwatorem i uczestnikiem własnych wspomnień, choć wcale tego nie chciał. Setki, tysiące igieł wbijało się w niego, zalewając go uczuciami, które czuł wtedy — zdenerwowaniem, niepewnością, oczekiwaniem. Myśli w nim były lepkie, kleiły się do wspomnień, do emocji, do przeżyć, migocących przed oczami obrazów, wypowiadanych słów. Miał wrażenie, że był w nim. Nie odstępował go na krok, widział jego oczami i czuł jego sercem, oddychał jego piersią, sterował dłońmi, rozprawiał jego ustami. I nie potrafił wyzbyć się obrzydliwości, jaka go zalała od środka. Wstrętu — do czego, nie wiedział. Do niego? Do samego siebie? Poznawał każde kłamstwo, każdą wątpliwość, obelgę rodzącą się w głowie, myśl, potrzebę. Najbardziej intymne pragnienia tamtej chwili. Kradł to, czego — jak dotąd sądził — nie dało się nikomu ukraść; część jego duszy; chłonął wszystko jak widz siedzący w pierwszym rzędzie w trakcie zajmującego spektaklu.
Odrażające.
I nie mógł z tym nic zrobić.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 12:33
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dorothea jednak wciąż utrzymywała swoją powagę i starała nie zdradzać się swojego strachu o przyszłość lokalu. Nie rozumiała skąd pozostali czerpali odwagę do tak otwartego sprzeciwu komuś jak Arnold. Chodziło przecież o ich głowy. Zerknęła jedynie w stronę Bojczuka, który mówił za dużo. W myślach prosiła go, żeby nad sobą zapanował. Mowił za dużo i w nieodpowiednim gronie. Jej spojrzenie następnie ponownie zatrzymało się na komendancie.
Miała ochotę eksplodować, kiedy zdawało się, że Montague prosił o powtórzenie słów. Nie lubiła ponawiać tego, co powiedziała, a taką prośbę (nawet pomimo sytuacji w jakiej się znajdowała) odebrała jako obrazę. Zatkał jej jednak usta, kiedy powiedział, że pracownicy odpowiadali za siebie. Owszem. Tak było. Ale i tak czuła obowiązek wobec nich. Musiała chociaż spróbować ich ochronić, choćby słowami. Pracowali tutaj, pomimo tego, że nie była w stanie zapewnić im lepszych warunków. Bez względu na to, co zrobili, czuła się wobec nich dłużna.
Kiwnęła jedynie głową, kiedy komendant wspomniał o przesłuchaniu męża. Tylko czy Boyle z kolei nie zamierzał zrzucić wszystkiego na niej? Ironia Montague’a wyraźnie ją irytowała. Spoglądała na niego jeszcze chłodniej niż dotychczas, jak gdyby miała do czynienia z kolejnym pijanym marynarzem, a nie komendantem policji. Dojrzała przy okazji srebrne obrączki i zaczęła się zastanawiać czy rzeczywiście był sam i poślubiony jedynie swojej pracy, czy może jednak był jednak osobą z duszą.
Już miała się odwrócić i ruszyć w stronę zaplecza, kiedy Montague ponownie się odezwał. Poprawiła ciemny szal, który ocieplał ją w ten chłodny dzień, kiedy go słuchała. Pytania, które zadawał i to przy świadkach w postaci klientów i pracowników brzmiały jak kolejna obraza. Starała się jednak nie zdradzać swojego oburzenia.
Formalnie przy Red Lane Street siedem – odpowiedziała krótko. – Ale więcej czasu spędza tutaj i w porcie – dodała. – Gdyby wrócił do domu, w co wątpię, po dzisiejszym spotkaniu, oczywiście powiadomiłabym pana lub pana funkcjonariuszy.
Kiwnęła jedynie głową barmance, kiedy komendant zażądał kawy. Jednocześnie jednak spojrzała na nią oschło i ostrzegawczo. Lepiej, żeby nie mówiła zbyt wiele i nie pogrążała pozostałych pracowników.
Widok Bojczuka, który wylądował na kolanach sprawił, że wyprostowała się i miała już coś powiedzieć… ale się powstrzymała. Zerknęła jeszcze w stronę pozostałych pracowników i udała się na zaplecze. Oby nie zrobili w tym czasie nic szalonego.
Wróciła dopiero po chwili z księgą, którą postawiła na ladę i uśmiechnęła się ponuro w stronę Montague’a. W niej mógł znaleźć wszystkie informacje.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 14:22
Spoglądał w twarz komendanta, kiedy wypowiadał jego nazwisko, tylko je powtórzył, ale w jego uszach brzmiało to złowieszczo; dreszcz przeszedł całe jego ciało, lęk zatańczył w źrenicach mieszając się z wciąż podsycanymi gniewem i nienawiścią,. Powtórzył, czyli mógł zapamiętać, fakt, że nikt nie sprawdził jeszcze jego dokumentów niczego tutaj nie zmieniał. Gdyby podał inne - mógłby zniknąć w ramie pobliskiego okna - ale wtedy musiałby zostawić tutaj Jamesa. Czy mógłby? Nigdy, był mu jak brat - a patrzenie na jego cierpienie rozrywało jego serce. Obrzydliwy grymas, podły uśmiech: kogoś, kto stał ponad prawem, kto w tym miejscu - pośród nich - zastępował prawo, z jakiej racji? Takiej tylko, że ktoś przemocą wdarł się do władzy i przemocą zaprowadzał swój własny porządek. Z niedowierzaniem rozglądał się po pomieszczeniu, przenosząc spojrzenie błękitnych oczu z twarzy jednego policjanta na drugiego, żeby odebrać siłę komendantowi wystarczyłoby nieposłuszeństwo tych ludzi. Dlaczego to robili? Mieli przecież swoje życie, dom, być może rodzinę, nawet dzieci: do których wracali po dniu pełnym najbrudniejszej roboty, żeby przeczytać na dobranoc baśnie barda Beedle'a. Dlaczego nie potrafili po prostu: powiedzieć nie? Odłożyć różdżkę na bok - odmówić karania niewinnych. Tyrania rosła w siłę: a on nie potrafił jej pojąć. Nie czekał, aż zmieni zdanie, korona nie spadnie mu z głowy, kiedy się pochyli - chyba nieco zbyt gwałtownym i zbyt nerwowym gestem porwał dokumenty z ziemi, wykorzystując ten moment, by niepostrzeżenie poszukać wzrokiem chłopca spod stołu, po drodze otrzepując je nieco z brudu, nim podał marynarzowi. Nie znał tego człowieka, a niektórzy sądzili że tutaj nikt nie był niewinny: ale nawet winny nie powinien nigdy cierpieć za nieswoje grzechy. Odnalazł przepełnione wdzięcznością spojrzenie tego człowieka, wychwytując je własnym, w zamiarze pytającym: czy poza dokumentami nie będzie miał problemów? Nie odszedł od nich, wsłuchując się w rozmowę. Z chwili na chwilę atmosfera gęstniała.
I Celine - naprawdę? Wiotka, drobna dziewczyna oskarżona o atak na jego ojca, czy on nie miał wstydu? Nie miał wątpliwości, że Celine nigdy nie zrobiłaby niczego złego, jej serce nie miało skazy. Nie był pewien, czy powinien na nią patrzeć, czy odwrócić wzrok, upokorzona była przykrym obrazkiem: miał nadzieję, że Philippa doda jej otuchy. Żaden z jego ludzi nie podniósł na nią ręki, miał ochotę splunąć mu w tę parszywą gębę. Prędzej czy później i tak to zrobią, prawda.
Z rosnącym przerażeniem dostrzegał wystąpienie Bojczuka i późniejszą reakcję na nią, potraktowali go jak bezpańskiego psa albo gorzej. Nie widział tego dokładnie, przez postaci ojca i Jamesa słyszał tylko dostatecznie wymowne odgłosy. Krótki pokaz siły chyba wystarczył, by pojąć, że nie żartowali. Co mogli zrobić Celine? Hagridowi?
A on - czy on mógł tylko stać i patrzeć? Bezradność go obezwładniała, a gniew rozpalał.
Ojciec nie zwrócił na niego żadnej uwagi, penetrował umysł jego przyjaciela bezlitośnie; zacisnął dłonie w pięści, nie panując nad emocjami, chcąc uderzyć go w pierś i odepchnąć od Jamesa - lecz wtedy dobiegł go głos Hagrida, który sprawił, że znieruchomiał, z lekko rozchylonymi w niedowierzaniu ustami wyglądając półolbrzyma...

podglądam, podsłuchuję, nie wiem czy mogę oba, ale tak czy inaczej spostrzegawczość


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 14:22
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 16:38
I właśnie dlatego muszę tam iść. Musze być przy niej, tępy pajacu. Niewypowiedziane mruknięcia zdawały się odznaczać w spojrzeniu Philippy, kiedy policjant wygłosił swoją wielce szlachetną opinię. Wiec to tak? Nikt tutaj jej nie krzywdził? Nikt nie rozprawiał o tym, jak to zawiśnie zaraz jej ojciec, jak to szatańskie dziecko zdawało się maltretować i wabić wielkie paniska z ministerstwa? Co za bzdury. Celine swoje za uszami miała i w tych słodkich falbanach niejeden urok się czaił, ale mimo to więcej w niej wciąż było nieumyślnych działań niż konkretnej intrygi. Chcieli szukać perfidnych kokietek? Jedna bardzo sprytnie pomknęła na górę ze strażnikiem, a druga stała zaraz przy nich. To na nie dwie powinni uważać. Philippa wciąż chowała w kawałach ubrania różdżkę, wciąż tylko czekała, by w razie co wznieść ją przeciwko tym, którzy się ośmielą. Kiedy przeszła między policjantami do panny Lovegood, przelotnie zerknęła na centrum głównej salki. To tam skupiała się uwaga, między panią Boyle a komendantem toczyła się dyskusja, a ten twardy gnój siedział tu wciąż jak u siebie. Biedna koleżanka barmanka pewnie umierała ze stresu. Czymże były całe stada nawalonych dryblasów, skoro tutaj wdarła się banda świętych krów wyposażonych w, zapewne, mocne różdżki i pakiet zakazów i nakazów, przed którymi oni wszyscy, hołota z portu, winni klękać. Cokolwiek powie Hagird, cokolwiek zrobi Celine, i tak wyjdą stąd jak przestępcy. Prawo stało po stronie komendanta, on tym prawem się stawał. Ścisnęła usta, ostatni raz hacząc okiem po gęstwiejącym towarzystwie mundurowych wokół Jamsa i Johnatana. Cholera!
Celine? – odezwała się wreszcie, kolanami opadając przy jej kruchej postaci. – Chodź tu… - mruknęła, zgarniając ją w ramiona. Była chłodna, roztrzęsiona, słaba. Moss czuła się wyjątkowo, ha, parszywie, ale zignorowała to, pamiętając, że dla niej i dla Rubeusa musi być silna. I musi też tu zostać. Wcale nie umknął jej uwadze fakt, że gnojki oddaliły się dość wyraźnie. Nie podobało jej się to, że gdzieś tam przed nimi otoczyli tak mocno Johnatana. Ponad jasnowłosą głową rozmyślała o tym, co powinna zrobić. Czy w ogóle cokolwiek? Pogłaskała wilgotne włosy i lekko ułożyła pomiędzy nimi własny podbródek. – Jestem przy tobie, musisz być dzielna, dobrze? Obiecaj, że będziesz dzielna. I nie waż się robić nic głupiego. Po prostu poczekaj – kontynuowała, obejmując dłonią jej lodowaty policzek. Palcem lekko starła wilgoć zgromadzoną przy oku. Roztarła jej chude ramiona, by oddać jej choć odrobinę ciepła. Popatrzyła na kajdany, ciasno ją blokujące. Nie powinny zostawiać śladów, nie powinny jej ranić. Gdyby tylko chodziło o czerwone pręgi i fizyczny ból. To był zupełnie inny rodzaj krzywdy. Pamiętała o nim. Wiedziała, co to znaczy być więźniem – nawet jeśli dla niej było to tylko kilka chwil. Nie miała prawa się załamać, cokolwiek czuła wewnątrz, zamierzała trwać na posterunku. Dla nich.
Podniosła się i popatrzyła na niewielką kobietę (Zlatę) znajdującą się dość blisko nich. Zmrużyła lekko oczy i obdarowała ją ciekawskim spojrzenie, trochę zaniepokojonym. Jakie miała zamiary? Kim była? Lekko wychyliła się tak, by lepiej ją widzieć, choć wciąż pozostawała blisko Celiny. Nie ruszyła się z miejsca. – W porządku? – zapytała niby zwyczajnie, choć jej spojrzenie zbadało jej niewysoką postać i jej pobliskie otoczenie. W oczach barmanki czaiła się sugestia, dodatkowe pytanie. Była z nimi czy przeciw nim? O ile znała całe Parszywe towarzystwo, tak ta klientka stanowiła zagadkę.


Spostrzegawczość II, Zlata i jej otoczenie.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 16:38
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 16:57
Z każdą upływającą sekundą, z każdym uderzeniem serca, z każdym mrugnięciem piekących powiek do Celine zaczynało docierać wyraźniej, że to, co się tu działo, to wszystko, całe cierpienie i niepotrzebnie wymierzane kary, były konsekwencją jej błędów. Do tej pory odpowiadała za nie samodzielnie. Od momentu utraty bezpiecznego dachu nad głową, poczucia posiadania domu i ojcowskiego ducha za plecami, wszelkie błędy wieńczyły się konsekwencją przypadającą tylko i wyłącznie jej. A teraz? Sprowadziła piekło w postaci szwadronu policyjnego na swoich przyjaciół - na zastępczą rodzinę, bo tej z krwi i kości pozostało już przecież tak niewiele. Nawet na panią Boyle i jej wiernych pracowników, których znała z imienia i wymienianych rozmówek przy barze, jeszcze z czasów, w jakich tu mieszkała, a potem z dziwnie stęsknionych odwiedzin. Płuca przytłaczało osiadające w tkankach poczucie winy. Płakała nie tylko za ojcem, ale też za czasem spokoju i bezpieczeństwa odebranych jedną naiwną obroną przed naruszającym ją mężczyzną. Może gdyby wtedy nie ingerował w jej młodzieńczą prywatność, pierwsze momenty wznieconej pasji i pożądania, gdyby tylko skoncentrował się na sprawie dotyczącej jej tatka... Ale tamtego dnia Cornelius Sallow zażądał od jej wspomnień więcej, niż przerażona, niewinna Celine była w stanie mu zaoferować. Obudził w niej gniew. Potrzebę ucieczki. A ona, nieświadoma, że wokół kostki zaciskał się wtedy niewidzialny łańcuch, obarczyła ciężarem kajdan również Rubeusa i całego Parszywego Pasażera.
Nie zasłużyli na to, żadne z nich.
Jak przez mgłę docierały do niej słowa Philippy i Yvette, kiedy w szlochu oparła głowę o drewnianą scenę i dygotała bezwładnie, zbyt oszołomiona rozwojem sytuacji i ciążącą na sobie winą, by pojąć co powinna uczynić, by wszystko to jakoś wyprostować. Komendant wydawał się zadowolony perspektywą domknięcia śledztwa związanego z Lovegoodem seniorem, nie był skory wysłuchać jej bezstronnie, uwierzyć, że nie miała złych zamiarów, że działała jedynie w samoobronie. Sallow? Wyparł się jej, własnego gorąca, które przelewał w jej istnienie rozochoconą obecnością wśród dziewczęcych wspomnień; nie mogła liczyć na to, że zdecyduje się postąpić honorowo. Chyba... Chyba nawet tego nie miał. Honoru. Do kogo innego mogła więc się zwrócić? Do policjantów, którzy tak bestialsko potraktowali Merlina ducha winnego Jonatana? Celine widziała co się z nim działo, zapłakała głośno, ale nie była w stanie mu pomóc, nie dosięgnęłaby go, nie z kajdanami unieruchamiającymi jej płynny taniec. A James... Przeżywał to samo, co ona niedawno. Nie musiała widzieć jego twarzy, by wiedzieć, że Cornelius już go plądrował, doszukiwał się czego tylko pragnął, krzywdząc przy tym jej dobrego przyjaciela.
- Błaga-am, proszę, n-nie - łkała głośno, a jeśli to nie przynosiło rezultatu, powtarzała te słowa cichutko, szeptem, wnosząc o litość nie tyle ze strony ministerialnej żandarmerii, co samego losu. Zwróciła się do Arnolda. - My wam n-nie wystarczymy? To... Nikogo in-nego nie widziałam, byłam sama, tylko ja, m-my. Nikt pana Sallowa n-nie skrzywdził, proszę mi uw-ierzyć. Nie chcieliśmy nic złego-o... - i nic złego nie zrobiliśmy. A jednak zabieram cię ze sobą do piekła, Rubeusie, tak bardzo cię przepraszam. Byłeś wtedy dla mnie oparciem i rycerzem, dziś będziesz współwięźniem, tylko dlatego, że stanąłeś wtedy naprzeciw mnie w parszywym korytarzu. Półwila spojrzała na Hagrida, potrzebowała go, jego uwagi, choćby na krótką chwilkę, by wykrztusić z siebie zdławione płaczem słowo, które musiał dziś usłyszeć, - Przeprasza-am.
Gdy u jej boku pojawiło się znajome ciepło tkające sylwetkę Philippy zniżającą się do jej upokorzonego poziomu na ziemi, Celine nie wzbraniała się przed tęsknotą i paniką dyktującą jej reakcję; przylgnęła do objęć barmanki i schowała głowę w zagłębieniu jej szyi, płacząc w siostrzaną skórę. Narkotyk jeszcze nie odpuścił, ale nie odnajdowała w nim pocieszenia, rozumiała jedynie, że o wschodzie słońca skończy się jej świat, w którym wciąż usilnie, mimo przeciwności, starała się dopatrywać dobra.
- Zaw-iśnie... - szepnęła na tyle cicho, że nikt z oddalonych funkcjonariuszy nie byłby w stanie jej dosłyszeć - jedynie Philippa. Zawiśnie, a ja zapewne razem z nim. Nie wierzyłaś kiedy mówiłam, że jestem wyrodną córką. Spójrz na mnie teraz. Kim innym jestem, niż właśnie nią?
Potok niewypowiedzianych słów towarzyszył Moss, kiedy kobieta odsunęła się nieco i podniosła. Celine jednak nie zmieniła pozycji. Nie drgnęła - nie miała siły zmagać się z kajdanami, i tak nie mogłaby tańczyć.
A potem znów odwróciła głowę, zwiesiła ją na moment, zanim uwagę przykuło małe zamieszanie dziejące się nieopodal. Brudna i wciąż mokra przesunęła się nieco do przodu na zimnym kamieniu i skierowała spojrzenie na młodzieńca pod stołem, dopiero teraz rejestrując jego obecność. Towarzyszyła mu bardzo niska kobieta o surowej twarzy - czy byli tu od początku zamieszania? Mimowolnie spróbowała usłyszeć o czym tak zawzięcie, gorąco szeptali. Może... Może mieli pomysł jak to wszystko naprawić? W jej duszy na moment zaskrzyła się nadzieja. Ale sama nadzieja nie wystarczy.

| rozumiem, dziękuję!
rzucam na spostrzegawczość. poziom biegłości I.
próbuję dokładnie przyjrzeć się npc pod stołem (i zlacie, jeśli to możliwe) i usłyszeć ich rozmowę.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 16:57
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 58
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]02.04.21 20:19
Młody zaczyna coraz bardziej mnie drażnić. Mam dość. To jak mówić do pnia, tylko rozmowa z kawałkiem jebanego drewna byłaby bardziej produktywna niż to, czym właśnie się zajmowałam. Przeklęci idioci, którzy myślą, że są nieśmiertelnymi bohaterami z opowieści dla dzieci.
W tym świecie tak to nie działa. No, chyba że chce się popełnić bardzo widowiskowe samobójstwo. I przy okazji ściągając wpierdol na innych - tych, którzy mieli pecha i znaleźli się obok w niewłaściwym czasie i miejscu.
Pierdoleni egoiści. Ale nie, kurwa, nie na mojej zmianie.
-Słuchaj, gówniarzu. - mówię cicho przez zęby. - Wiem, jak to działa. Za długo żyję, żeby dać się w taki sposób robić w chuja.
Mówię to, odwołując się do stwierdzenia o tym, że podobno dałam się nabrać.
-Robili mi takie rzeczy, że tobie nawet się nie śniło. I gdybym nie walczyła, miałabym lepiej.
Szybko zerkam znad stołu, żeby sprawdzić, w jakim stopniu w skali od jeden do ekstremalnie do dupy mają się sprawy u innych i czy nikt się nie zbliża się ani nie zerka w naszą stronę. Podwijam lewy rękaw koszuli, odsłaniając kawałek protezy. Niech ma pewność, że dokładnie wiem, o czym mówię.
-Dlatego mówię. Jak tam pójdziesz, to gówno zrobisz. Dostaniesz przez łeb i pies jebał twoje bohaterstwo. A wszyscy tu oberwiemy, bo to wykorzystają, żeby bardziej nas dojechać. Chcesz tego? Chcesz, zdechnąć tu bez sensu, wlokąc za sobą niewinnych? Czy może spierdolić i później, dopaść chujów ich po kolei - jednego po drugim - jak będą chodzić sami? Dowiedzieć się, gdzie mieszkają i spalić ich domy z nimi wewnątrz? Trzeba działać skutecznie. Nie idiotycznie.
Niech ma tę krótką lekcję jak żyć. Dziś wyjątkowo - bezpłatnie. Niech korzysta.
-Chcesz spierdalać, to spierdalaj. Masz wolne okna: za mną jedno i drugie - z drugiej strony sceny. Nawet ci je, kurwa, otworze. Wybierz dobry moment, ale nie waż się machać nożem, bo koszmary z Tower staną się twoim najmniejszym problemem.
Każda sekunda naszej rozmowy to cholerne ryzyko. Statystyka nie jest po naszej stronie. Tym bardziej że milicjantów robi się coraz więcej - wybrali sobie skurwiele “idealne” miejsce na przesłuchania i napierdalanie ludzi w lokalu.
Na razie mnie nie zauważyli… ale ile to jeszcze potrwa. Czy może jest sens zaryzykować i spróbować podnieść z brudnej podłogi różdżkę, która leży tuż na wyciągnięcie ręki?

|zastraszanie II, rzucam na spostrzegawczość II.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Sala główna - Page 17 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793

Strona 17 z 21 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18, 19, 20, 21  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach