Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Schody Głuchych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Schody Głuchych
Niezwykle strome i zdające się nie mieć końca, prowadzące na przemian we wszystkich kierunkach, jakby chciały zwieść podróżników, dając im znak, że gdziekolwiek chcą dojść, nigdy im się to nie uda. Drzewa szumią, szepczą niezrozumiale, ale gdy ktoś wyjątkowo dobrze się wsłucha, usłyszy to, co faktycznie mają do powiedzenia. Wystarczy tylko otworzyć swoje uszy i poprosić. Mgła zdaje się być wszędobylska.
Zaklęcie poszybowało w stronę bazyliszka i Edgar nie spodziewał się, że stworzeniu uda się wykonać tak szybki unik. Najwidoczniej jeszcze niedostatecznie doceniał swojego przeciwnika. Kiedy tylko zwierzę zaczęło dookoła nich pełzać, Edgar ponownie uniósł różdżkę, gotowy na powtórzenie swojego ataku. Tylko... Z każdą kolejną chwilą coraz mniej miał na to siły. Powoli opuścił dłoń i równie spokojnym krokiem obracał się dookoła, wiodący niezrozumiałą siłą bijącą od bazyliszka. Dopiero po upływie dłużących się sekund oprzytomniał, przynajmniej częściowo, uświadamiając sobie, że pod żadnym pozorem nie wolno mu spojrzeć w oczy. Mocno się skupił, próbując zmusić swoje mięśnie do posłuszeństwa i odwrócenia głowy w przeciwnym kierunku. Może to jednak nie było rzeczywiste, może to faktycznie był jakiś głupi żart, Edgar już przestał sobie tym zaprzątać głowę. Chwilowo obrał sobie bardzo prosty i wcale nie dalekosiężny cel - złamać czar bazyliszka. Kiedy uda mu się tego dokonać, a Edgar nie widział innej opcji, zacznie zastanawiać się nad kolejnym krokiem. Ataku? Ucieczki? To się jeszcze okaże. Byle tylko nie dać tej bestii powodu do satysfakcji, byle tylko nie spojrzeć w jej żółte ślepia.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Nie słyszał wcześniej szeptu Baśni, nie mógł też dostrzec teraz, co prowokowało atak; nie mógł więc skojarzyć faktów, ani dojrzeć w zachowaniu tej istoty jakiejkolwiek logiki. Białe oczy, mętne spojrzenie, dziwna sylwetka: czy była szalona? Czy oni, czy on był, wierząc we wszystko, co działo się wokół, w świat, który gdzieś po drodze utracił znamiona snu, z zabawnego abstrakcyjnego obrazu zamieniając się w ten psychodeliczny koszmar, o wiele potworniejszy, niż zwykle wywabiał piołun? Dlaczego - jego głowę zaprzątał bazyliszek, który mógł być jedynie wytworem jego fantazji? Żadnej fantazji, wszystko wokól wydawało się dotkliwie realne, rzeczywiste; zbyt, by poddawał to w wątpliwość choćby na poziomie absolutnie nieświadomym. Wiedział jedno: ta istota wydawała się kluczem do rozwiązania ich zagadki, czymś - kimś? - kto mógł wiedzieć i rozumieć więcej; kimś, kto - być może - nie był wcale uwięziony w szponach własnego rozumu? Wydawała się szalona - a to źle wróżyło zarówno współpracy, jak i rozmowie. Ale wierzył, wierzył w to głęboko, że nawet najbardziej szaloną istotę dało się zmusić do współpracy odpowiednio dobraną perswazją. Nie chciała rozmawiać - w porządku, jeszcze będzie o to prosiła.
Ściągnął brew, obserwując, co działo się z jej dłońmi: cóż to za magia? Magia baśni? Podniósł różdżkę momentalnie, nie chcąc pozwolić tej kreaturze zbliżyć się do Deirdre.
- Crucio - twardo wypowiedział inkantację zaklęcia, to powinno wystarczyć, żeby zmusić ją do współpracy.
obniżone st mam, drogi mg
Ściągnął brew, obserwując, co działo się z jej dłońmi: cóż to za magia? Magia baśni? Podniósł różdżkę momentalnie, nie chcąc pozwolić tej kreaturze zbliżyć się do Deirdre.
- Crucio - twardo wypowiedział inkantację zaklęcia, to powinno wystarczyć, żeby zmusić ją do współpracy.
obniżone st mam, drogi mg
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 91
'k100' : 91
Półleżąca kobieta przypominała zaszczute zwierzę, sfrustrowane, czujne, nerwowo rozglądające się dookoła, by w końcu zatrzymać wzrok na upatrzonej ofierze. Deirdre obserwowała ją z równą drobiazgowością, mocno ściskając w dłoni różdżkę. Ludzie stanowili większe niebezpieczeństwo od zwierząt, nawet tych magicznych, i chociaż pozornie starcie z złotowłosą w porównaniu z walką przeciwko bazyliszkowi wydawało się jedynie igraszką, to Tsagairt wcale nie czuła się pewniej. Spokojniej: być może, przywykła do człowieczej agresji, kobiecą znając wręcz od podszewki, lecz wyczuwała, że z Baśnią było coś nie tak. Jasne tęczówki, utkwione w twarzy Dei, zdawały się otumaniać, osłabiać; rzeczywistość wokół stawała się mętniejsza a nagły chłód przeszył jej ciało niepokojącym błyskiem. Kobieta zdawała się ignorować Tristana, całą swoją niepokojącą uwagę poświęcając brunetce, zjadliwym sykiem informując ich o raczej marnym losie. Tsagairt nie zdążyła jednak nawet prychnąć, bowiem w ułamku sekundy gładkie, drobne dłonie złotowłosej piękności zamieniły się w ostre szpony. Mieli do czynienia z wilą, okrutną harpią, tracącą zmysły przy kontakcie z kolorem krwi? Dei czuła ostre spojrzenie wbite w karminowy szal - przypomniała sobie odległe słowa Mii, powtórzone jeszcze podczas wędrówki po kamiennych schodach, ale nie zdążyła zsunąć z ramion szala. Baśń poderwała się z ziemi i wydając z siebie okrutny wrzask, rzuciła się w jej stronę. Na zaklęcie było za późno, nie zdążyłaby podnieść różdżki, fizyczny unik groził wywróceniem się wraz z opętaną furią harpią na ziemię, pozostała więc jedynie próba przemiany w czarna mgłę, odruchowa i szybka. Usłyszała udaną inkantację Tristana, ale i tak wolała spróbować usunąć się z drogi ostrym szponom: rozjuszona bólem kobieta dalej mogła zrobić jej jakąś krzywdę.
drugi raz próbuję czarnej mgły!
drugi raz próbuję czarnej mgły!
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
To nie tak miało być. Zagryzła wargi prawie do krwi, ale czując metaliczny posmak na języku, pozwoliła sobie na odetchnięcie. Czy różdżka w niepojęty sposób szydziła z niej, wystawiając na niebezpieczeństwo? Czy baśniowa kraina, wyrwana ze stronic opowieści Barda rządziła się własnymi prawami i próbowała przekazać niezrozumiałą jeszcze treść? Mia musiała się skupić. Gniew zbyt łatwo szarpał nerwami, burząc spokój, którego się uczyła na kursie? Czy wręcz odwrotnie, powinna poddać się adrenalinie kumulującej pod skórą i zacząć działać tak, jak kiedyś? Bez namysłu, polegając na instynktownych odruchach? Tak często ratowało jej to życie i...w równym stopniu pakowało w kłopoty. A bazyliszek, był zdecydowanie wielkim kłopotem. I nie była pewna, ale..czy to nie w starciu z nim, zginą jej ojciec? Czy dopisywała wspomnienia, które mieszały się i podpowiadały treści, których wcale nie było?
Co jeszcze pamiętała z opowieści rodziciela? Cóż mogła wyciągnąć ze wspomnień, które opiewały przerażającą skuteczność magicznych gadów? I nim podjęła wystarczająco pewne działanie, poczuła się słabsza. Zupełnie, jakby siły ulatywały z jej ciała z każdym oddechem i powolnym mrugnięciem. A połyskujące w czerni cielsko stworzenia - "otulało" ich kołem, kradnąc uwagę i tłocząc w umysł wizje, których wcale nie chciała. Bo...nie chciała mu ulec, prawda?
Nie patrz w oczy powtarzała sobie bez końca, ale ta jedna myśl bladła pośród innych, magnetycznie pociągających, zachęcających, by zbliżyć się i zerknąć w wibrującą magią, źrenice bazyliszka....Nie mogła! Zaciskała dłoń na sztylecie, zmuszała ciało do posłuszeństwo własnej woli, nie tej obcej, zewnętrznej, która wciąż kusiła, wabiła...jak dziwny, dziki zwierz, oferujący złudną nagrodę...którą w tym wypadku, miała być śmierć. Mia nie chciała jeszcze umierać. Nie mogła. To nie był jej czas...prawda?
Silna wola na poziomie V (+20), sprawność +5, sztylet +5
Co jeszcze pamiętała z opowieści rodziciela? Cóż mogła wyciągnąć ze wspomnień, które opiewały przerażającą skuteczność magicznych gadów? I nim podjęła wystarczająco pewne działanie, poczuła się słabsza. Zupełnie, jakby siły ulatywały z jej ciała z każdym oddechem i powolnym mrugnięciem. A połyskujące w czerni cielsko stworzenia - "otulało" ich kołem, kradnąc uwagę i tłocząc w umysł wizje, których wcale nie chciała. Bo...nie chciała mu ulec, prawda?
Nie patrz w oczy powtarzała sobie bez końca, ale ta jedna myśl bladła pośród innych, magnetycznie pociągających, zachęcających, by zbliżyć się i zerknąć w wibrującą magią, źrenice bazyliszka....Nie mogła! Zaciskała dłoń na sztylecie, zmuszała ciało do posłuszeństwo własnej woli, nie tej obcej, zewnętrznej, która wciąż kusiła, wabiła...jak dziwny, dziki zwierz, oferujący złudną nagrodę...którą w tym wypadku, miała być śmierć. Mia nie chciała jeszcze umierać. Nie mogła. To nie był jej czas...prawda?
Silna wola na poziomie V (+20), sprawność +5, sztylet +5
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Mia Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Baśń już miała zanurzyć swoje pazury w ciele Deirdre, kiedy ta rozpłynęła się nagle w czarnej mgle i w tym samym momencie zaklęcie Tristana dosięgło jej drobnej sylwetki. Zawyła z bólu, wijąc się na ziemi, przeplatając głośne oddechy jękami, a długie szpony wbijając zaciekle w czarną, zlodowaciałą glebę. Zaklęcie cruciatus było wymierzone celnie.
Im bliżej was był bazyliszek, tym większą czuliście presję i przymus, by się do niego odwrócić. Oczy zalśniły złowrogo. Edgar czuł jak sztywnieją mu wszystkie mięśnie od samych kostek do pas, jak jego nogi nie mogą się ruszyć, jak połączenia nerwowe w jednej chwili stają się niewrażliwe na jakiekolwiek sygnały z zewnątrz. Petryfikacja przebiegała powoli. Mia natomiast zdołała zmusić swoje ciało do poruszenia się, do oderwania nieproszonej uwagi od stwora i tym samym – do uratowania siebie od bycia spetryfikowaną.
Nim jednak stwór sprawił, że Edgar stał się do końca nieczułym, kamiennym posągiem, bazyliszek poderwał do góry głowę i zaryczał przenikliwie, żałośnie, jakby… z bólu, co połowicznie uratowało lorda Burke. Stwór omiótł swoim cielskiem powietrze, ogon zwijając panicznie do siebie. Dlaczego? Być może odpowiedź znajdowała się w miejscu, gdzie wcześniej zniknęły dwa kłęby czarnego dymu?
| Deirdre - przemiana 2/5, w tej kolejce możesz się zmaterializować (bez użycia kostki) - czynność traktowana jako wykonanie jednej akcji, nie możesz atakować w tej samej kolejce. Wciąż obowiązuje cię kara -10 do wykonywanych rzutów.
Tristan - wciąż posiadasz możliwość ataku.
Edgar - jesteś spetryfikowany od pasa w dół, a to znaczy, że masz możliwość zaatakowania bazyliszka, ale nie możesz ruszyć się z miejsca; jesteś bardzo osłabiony, kara w związku z twoim stanem:-10 do wykonywanego rzutu kostką. Z każdą kolejką twoje siły będą słabły.
Mia - obroniłaś się przed bazyliszkiem, więc masz możliwość wyprowadzenia ataku.
Na odpis macie 48h.
Im bliżej was był bazyliszek, tym większą czuliście presję i przymus, by się do niego odwrócić. Oczy zalśniły złowrogo. Edgar czuł jak sztywnieją mu wszystkie mięśnie od samych kostek do pas, jak jego nogi nie mogą się ruszyć, jak połączenia nerwowe w jednej chwili stają się niewrażliwe na jakiekolwiek sygnały z zewnątrz. Petryfikacja przebiegała powoli. Mia natomiast zdołała zmusić swoje ciało do poruszenia się, do oderwania nieproszonej uwagi od stwora i tym samym – do uratowania siebie od bycia spetryfikowaną.
Nim jednak stwór sprawił, że Edgar stał się do końca nieczułym, kamiennym posągiem, bazyliszek poderwał do góry głowę i zaryczał przenikliwie, żałośnie, jakby… z bólu, co połowicznie uratowało lorda Burke. Stwór omiótł swoim cielskiem powietrze, ogon zwijając panicznie do siebie. Dlaczego? Być może odpowiedź znajdowała się w miejscu, gdzie wcześniej zniknęły dwa kłęby czarnego dymu?
| Deirdre - przemiana 2/5, w tej kolejce możesz się zmaterializować (bez użycia kostki) - czynność traktowana jako wykonanie jednej akcji, nie możesz atakować w tej samej kolejce. Wciąż obowiązuje cię kara -10 do wykonywanych rzutów.
Tristan - wciąż posiadasz możliwość ataku.
Edgar - jesteś spetryfikowany od pasa w dół, a to znaczy, że masz możliwość zaatakowania bazyliszka, ale nie możesz ruszyć się z miejsca; jesteś bardzo osłabiony, kara w związku z twoim stanem:-10 do wykonywanego rzutu kostką. Z każdą kolejką twoje siły będą słabły.
Mia - obroniłaś się przed bazyliszkiem, więc masz możliwość wyprowadzenia ataku.
Na odpis macie 48h.
Nie udało mu się pokonać czaru bazyliszka. Poczuł jak zaczyna stopniowo tracić czucie w swoich nogach. Mocno go to rozkojarzyło i wzbudziło strach, ponieważ był świadomy swojej beznadziejnej sytuacji. Nie zwrócił uwagi na dziwne zachowanie bazyliszka, bardziej będąc skupionym na swoim spetryfikowanym ciele. Dopiero po paru sekundach, które dłużyły się jak minuty, postanowił ponownie zaatakować. Czuł się coraz słabszy, nie wiedział, jak długo jeszcze będzie w stanie rzucać zaklęcia. Nie miał czasu na zastanawianie się nad najlepszym atakiem, po prostu postanowił powtórzyć swój poprzedni ruch. - Conjunctivitis - wymówił, mocno ściskając swoją różdżkę. Był to odruch desperacji, bowiem nigdy nie miał do czynienia z takimi stworzeniami, ani okazji do rzucania tego zaklęcia. Tylko w tym momencie już nie mógł wymyślić niczego lepszego. Kątem oka zauważył Mię, której jakimś cudem udało się złamać czar stworzenia, i dopiero teraz zaczął się zastanawiać, co sprawiło, że stwór nie dokończył swojego dzieła. Co się działo z Dei i Trstanem? Uciekli czy spotkali coś jeszcze gorszego?
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Ostre pazury minęły dematerializujące się ciało o zaledwie milimetry; Deirdre niemalże czuła, jak lodowate szpony zanurzają się w miękkiej tkance, przecinają ścięgna i mięśnie, by finalnie zahaczyć o żebra i płynnym ruchem wyrwać je na zewnątrz. Wizja tak spektakularnej śmierci wydawała się w pewien sposób fascynująca, lecz nawet Tsagairt nie była tak szalona, by koncentrować się na morderczych zachwytach. Dbała o siebie, o swoje życie, i dlatego umykała w bok w postaci mgły, z pewnym niedowierzaniem obserwując trzęsącą się w konwulsjach Baśń. Pazury ryły zamrożoną czarnym szkłem ziemię, z ust wydawały się agonalne okrzyki, w niczym nieprzypominające słodkiego, śpiewnego tonu, a smukłym ciałem wstrząsały drgania. Kobieta cierpiała i każda sekunda jej katuszy uspokajała szybciej bijące serce Dei.
Zmaterializowała się w bezpiecznej odległości, kilkanaście stóp za Tristanem, ze złością zszarpując z ramion krwistoczerwony szal, który natychmiastowo został porwany przez chłodny i upadł gdzieś nieopodal na skutą mrozem ziemię. Ciszę rozdarł kolejny dźwięk: tym razem do krzyków Baśni dołączył ryk bazyliszka.
- Myślisz, że jeśli ją zabijemy, obudzimy się z tej farsy? - spytała lodowatym, choć nieco zmęczonym tonem, patrząc z niechęcią na wijącą się na ziemi harpię. Ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni, postanawiając podziękowania oraz wyrazy podziwu co do potężnie rzuconego Cruciatusa zostawić na przyjemniejszą, realniejszą chwilę. Na razie chciała po prostu skończyć tę serię niefortunnych zdarzeń. Wątpiła, by pertraktacje do czegokolwiek doprowadziły: Baśń wyraźnie była równie niespełna rozumu, co nawiedzony staruszek z początku tej koszmarnej wyprawy.
Zmaterializowała się w bezpiecznej odległości, kilkanaście stóp za Tristanem, ze złością zszarpując z ramion krwistoczerwony szal, który natychmiastowo został porwany przez chłodny i upadł gdzieś nieopodal na skutą mrozem ziemię. Ciszę rozdarł kolejny dźwięk: tym razem do krzyków Baśni dołączył ryk bazyliszka.
- Myślisz, że jeśli ją zabijemy, obudzimy się z tej farsy? - spytała lodowatym, choć nieco zmęczonym tonem, patrząc z niechęcią na wijącą się na ziemi harpię. Ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni, postanawiając podziękowania oraz wyrazy podziwu co do potężnie rzuconego Cruciatusa zostawić na przyjemniejszą, realniejszą chwilę. Na razie chciała po prostu skończyć tę serię niefortunnych zdarzeń. Wątpiła, by pertraktacje do czegokolwiek doprowadziły: Baśń wyraźnie była równie niespełna rozumu, co nawiedzony staruszek z początku tej koszmarnej wyprawy.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Pazury Baśni zanurzyły się w czarnej mgle; Deirdre doskonale wybrnęła z sytuacji, a Tristan nawet nie drgnął, kiedy cudaczna istota zawyła z bólu, tarzając się jak ranne zwierzę po czarnej glebie. Jej długie, dziwaczne pazury wbijały się w nią zupełnie tak żałośnie, jak tamtego dnia, tamtej dziewczyny z Ameryki, a na jego twarzy nie pojawił się nawet najmniejszy ślad emocji; nie miał w sobie nawet krzty empatii ani współczucia do tego absurdalnego wybryku natury. Jednym uchem usłyszał zawodzenie bazyliszka, z obawą, Edgar był potężnym czarodziejem, a dziewczyna, która mu towarzyszyła, szkoliła się na aurorkę - jakkolwiek potężną nie byłaby moc bazyliszka, mogło zacząć robić się... niebezpiecznie. Nie mając podstaw, by skojarzyć ryk bazyliszka z własnym zaklęciem, nie cofnął Cruciatusa. Rzucił klątwę potężnie, wiedział o tym, widział to w jej przepełnionych bólem oczach, drapieżnych pazurach wbitych w lód; nie miał zamiaru odpuszczać. Gdyby ściągnął klątwę - dałby jej szansę na reakcję, obronę, kontratak; w ten sposób była uziemiona, a on mógł ją doprowadzić do szaleństwa. Jedynie kątem oka ostrzegł Deirdre, materializującą się znów w swój własny, o wiele atrakcyjniejszy kształt. Skinął głową jej słowom, nie odejmując spojrzenia od Baśni i nie osuwając różdżki; promień zaklęcia wciąż był w nią skierowany - Cruciatus był pułapką, z której, jak był przekonany, nie będzie potrafiła wydostać się sama.
- Jest szansa - odpowiedział czarownicy, choć bez pewności; równie dobrze mogło być na odwrót: równie dobrze to Baśń mogła być jedyną, która mogłaby ich stąd wypuścić. Ale to nie było możliwe, wydawała się szalona. Całkowicie oderwana od rzeczywistości - ślepa na nich i owładnięta dziwnym szałem. Zniszczenie Baśni mogło być rozwiązaniem tej dziwnej zagadki, ale niekoniecznie pomoże im uratować bestię. - Odpowiedz - powtórzył wcześniejsze słowa, wciąż celując różdżkę w dziwną istotę, chciała nieustannie szamotać się w tych mękach? Nie pragnęła - słodkiej wolności od okrutnego cierpienia?
- Jak możemy się stąd wydostać? Co robi tutaj bazyliszek? - Powtarzał pytania głośno, wyraźnie, by sens słów dotarł do niej pomimo spazmów bólu i jękliwych wrzasków.
- Jest szansa - odpowiedział czarownicy, choć bez pewności; równie dobrze mogło być na odwrót: równie dobrze to Baśń mogła być jedyną, która mogłaby ich stąd wypuścić. Ale to nie było możliwe, wydawała się szalona. Całkowicie oderwana od rzeczywistości - ślepa na nich i owładnięta dziwnym szałem. Zniszczenie Baśni mogło być rozwiązaniem tej dziwnej zagadki, ale niekoniecznie pomoże im uratować bestię. - Odpowiedz - powtórzył wcześniejsze słowa, wciąż celując różdżkę w dziwną istotę, chciała nieustannie szamotać się w tych mękach? Nie pragnęła - słodkiej wolności od okrutnego cierpienia?
- Jak możemy się stąd wydostać? Co robi tutaj bazyliszek? - Powtarzał pytania głośno, wyraźnie, by sens słów dotarł do niej pomimo spazmów bólu i jękliwych wrzasków.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Nawet nie spostrzegła się, jak mocno napinała wszystkie mięśnie, a na języku poczuła krew z rozciętej (przegryzionej?) wargi. Dziwna, niewidzialna siła nadal działała, oplatając jej umysł i pociągając niewidocznymi nićmi. I przez tę przedłużającą się chwilę - czuła się jak kukiełka w teatrze, którą ktoś na górze próbuję zmusić do działania, którego wcale sobie nie życzyła. I byłaby poczuła ulgę, gdy w końcu coś przecięło niewidzialne macki, które tak łapczywie ich zagarniały.
Oddychała ciężko, gdy rozległo się przeciągłe wycie? bazyliszka. Cóż się stało? Cichy głos podsuwał dwa imiona i nadzieję, że wcale nie została zostawiona na pastę smoczego gniewu. Może odpowiedź zupełnie inaczej wyglądała, a może stanowiła hybrydę jej własnych obaw i nadziei. Nieważne (teraz).
Czas, który tak śpiesznie wykradali z ramion...Baśni? nie pozwalał na refleksyjne dywagacje. Skoro los ofiarował im kolejną chwilę w starciu z bazyliszkiem, należało ją wykorzystać (a przynajmniej spróbować). Nieprzyjemne wiercenie w żołądku zaznaczyło swoją obecność, gdy dostrzegła Edgara - na wpół-spetryfikowanego. I mimo tak nieprzyjemnej pozycji, wciąż atakował, inkantując kolejne zaklęcie. Czegóż jednak mogła się spodziewać po Burke'u? Wola walki nie pozwalała się poddawać i wiedziała, że arystokrata będzie atakował do ostatniego tchu. Mia nie patrzyła, czy zaklęcie mężczyzny podziałało, miała zamiar wspomóc go w działaniu - Obscuro - zaklęcie zatańczyło na zroszonych krwią wargach. Czekała, aż znajome ciepło owionie dłoń i zmaterializuje się światłem. Knykcie bieliły się od ciągłego zaciskania palców na różdżce, która zdawała się naprzemiennie dziwnie lekka i ciężka, jakby przepływająca magia burzyła coś więcej, niż płynącą w Mulciber krew. Skoro oślepienie naturalnie nie działało, może uda się wykorzystać inne metody, pozbawienia zabójczego spojrzenia bazyliszka?
Oddychała ciężko, gdy rozległo się przeciągłe wycie? bazyliszka. Cóż się stało? Cichy głos podsuwał dwa imiona i nadzieję, że wcale nie została zostawiona na pastę smoczego gniewu. Może odpowiedź zupełnie inaczej wyglądała, a może stanowiła hybrydę jej własnych obaw i nadziei. Nieważne (teraz).
Czas, który tak śpiesznie wykradali z ramion...Baśni? nie pozwalał na refleksyjne dywagacje. Skoro los ofiarował im kolejną chwilę w starciu z bazyliszkiem, należało ją wykorzystać (a przynajmniej spróbować). Nieprzyjemne wiercenie w żołądku zaznaczyło swoją obecność, gdy dostrzegła Edgara - na wpół-spetryfikowanego. I mimo tak nieprzyjemnej pozycji, wciąż atakował, inkantując kolejne zaklęcie. Czegóż jednak mogła się spodziewać po Burke'u? Wola walki nie pozwalała się poddawać i wiedziała, że arystokrata będzie atakował do ostatniego tchu. Mia nie patrzyła, czy zaklęcie mężczyzny podziałało, miała zamiar wspomóc go w działaniu - Obscuro - zaklęcie zatańczyło na zroszonych krwią wargach. Czekała, aż znajome ciepło owionie dłoń i zmaterializuje się światłem. Knykcie bieliły się od ciągłego zaciskania palców na różdżce, która zdawała się naprzemiennie dziwnie lekka i ciężka, jakby przepływająca magia burzyła coś więcej, niż płynącą w Mulciber krew. Skoro oślepienie naturalnie nie działało, może uda się wykorzystać inne metody, pozbawienia zabójczego spojrzenia bazyliszka?
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Mia Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Schody Głuchych
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia