Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Schody Głuchych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Schody Głuchych
Niezwykle strome i zdające się nie mieć końca, prowadzące na przemian we wszystkich kierunkach, jakby chciały zwieść podróżników, dając im znak, że gdziekolwiek chcą dojść, nigdy im się to nie uda. Drzewa szumią, szepczą niezrozumiale, ale gdy ktoś wyjątkowo dobrze się wsłucha, usłyszy to, co faktycznie mają do powiedzenia. Wystarczy tylko otworzyć swoje uszy i poprosić. Mgła zdaje się być wszędobylska.
Baśń wiła się, miotała na ziemi niczym spętane zwierzę. Utkwiła wzrok w twarzy Tristana, niewidzącymi białkami oczu patrząc na niego z najwyższą dozą nienawiści. Przez chwilę charczała, próbując wydobyć ze swojego ściśniętego gardła jakieś głoski, ale zaraz się względnie uspokoiła, dysząc panicznie – dokładnie w momencie, w którym czerwony szal został porwany przez wiatr.
- Nie wydostaniecie się stąd, dopóki ja żyję – powiedziała szybko, na jednym wydechu. – A ja nie pozwolę wam…
Leśną ciszę rozerwały na strzępy splecione ze sobą wrzaski bazyliszka i białowłosej kobiety. Na jej bladej twarzy, na oczach zawiązała się czarna opaska z nieprzeniknionego materiału. Taka sama pojawiła się na pysku wijącego się z bólu stwora. Kobiece dłonie, powoli zmieniające się w zwykłe palce, próbowały zerwać z siebie tkaninę, sycząc i dygocząc z bólu. Tristan czuł jednak, że im dłużej utrzymywał to zaklęcie, tym więcej ulatywało z niego siły i słabł.
Zaklęcie Mii uniemożliwiło bazyliszkowi wykorzystywanie swojego morderczego spojrzenia, ale… zostawała na polu bitwy sama. Edgar bladł, powoli opuszczał go oddech, płuca drętwiały pod wpływem pełznącego ku górze czaru bazyliszka. Dłoń, którą dzierżył różdżkę, stawała się niemal nie do poruszenia.
Cielsko stwora opadło ciężko na ziemię, która zadrżała aż pod jego ciężarem. Gad jednak wciąż wił się niebezpiecznie, gotowy do obrony.
| Deirdre – kara do rzutów została zdjęta, w tej kolejce możesz już atakować.
Tristan – zaklęcie Cruciatus traci na sile – możesz je utrzymać jeszcze przez jedną kolejkę lub rzucić inne.
Edgar – możesz wykonać ostatnią akcję – rzucić zaklęcie – do rzutu kością k100 obowiązuje kara -20.
Mia – masz ponowną możliwość zaatakowania bazyliszka.
Na odpis macie 48h.
- Nie wydostaniecie się stąd, dopóki ja żyję – powiedziała szybko, na jednym wydechu. – A ja nie pozwolę wam…
Leśną ciszę rozerwały na strzępy splecione ze sobą wrzaski bazyliszka i białowłosej kobiety. Na jej bladej twarzy, na oczach zawiązała się czarna opaska z nieprzeniknionego materiału. Taka sama pojawiła się na pysku wijącego się z bólu stwora. Kobiece dłonie, powoli zmieniające się w zwykłe palce, próbowały zerwać z siebie tkaninę, sycząc i dygocząc z bólu. Tristan czuł jednak, że im dłużej utrzymywał to zaklęcie, tym więcej ulatywało z niego siły i słabł.
Zaklęcie Mii uniemożliwiło bazyliszkowi wykorzystywanie swojego morderczego spojrzenia, ale… zostawała na polu bitwy sama. Edgar bladł, powoli opuszczał go oddech, płuca drętwiały pod wpływem pełznącego ku górze czaru bazyliszka. Dłoń, którą dzierżył różdżkę, stawała się niemal nie do poruszenia.
Cielsko stwora opadło ciężko na ziemię, która zadrżała aż pod jego ciężarem. Gad jednak wciąż wił się niebezpiecznie, gotowy do obrony.
| Deirdre – kara do rzutów została zdjęta, w tej kolejce możesz już atakować.
Tristan – zaklęcie Cruciatus traci na sile – możesz je utrzymać jeszcze przez jedną kolejkę lub rzucić inne.
Edgar – możesz wykonać ostatnią akcję – rzucić zaklęcie – do rzutu kością k100 obowiązuje kara -20.
Mia – masz ponowną możliwość zaatakowania bazyliszka.
Na odpis macie 48h.
Szok, wywołany gwałtownym atakiem Baśni, szybko mijał a Deirdre uspokajała się zupełnie z każdym głębszym oddechem. Pozbycie się czerwonego szala zdawało się także działać na jej korzyść, otępienie, wywołane upiornym spojrzeniem kobiety, minęło, tak samo jak drżenie kolan. Znów była sobą, znów stała pewnie na skutej lodem ziemi, zerkając na wijącą się w agonii postać. Złote włosy przyklejały się do wykrzywionej cierpieniem twarzy, kończyny uderzały o podłoże, wygięte pod nienaturalnymi kątami, a białka oczu zdawały się puchnąć od krwi. Wspaniały widok, sycący zmysły, lecz Tsagairt wyjątkowo nie czuła się szczęśliwa. Irytacja i niepokój nie pozwalały jej w pełni rozkoszować się kontaktem z czarną magią. Chciała wrócić już do normalnego świata, gdzie nie słychać było potężnych ryków bazyliszka. Na sekundę jej myśli powróciły do polany: jak radziła sobie Mia? czy czarnomagiczna wiedza Edgara pomogła im w starciu z mitycznym potworem? Nie wiedziała, nie zastanawiała się nad tym, skupiona wyłącznie na Baśni. Nagle...pozbawionej wzroku? Na jej oczach pojawiła się czarna opaska. Skąd? Dlaczego? Kolejne pytania mnożyły się w głowie brunetki, lecz wolała działać. Zwłaszcza po wyjęczanej informacji. Dopóki ja żyję... A więc śmierć tej wariatki powinna ułatwić im drogę z powrotem. - Vulnerario - syknęła, kierując różdżkę na klatkę piersiową Baśni, mając nadzieję, że zaklęcie się powiedzie i przeszyje serce złotowłosej niewidzialnym ostrzem.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Bazyliszek słabł, ale Edgara niespecjalnie to pocieszało, gdyż sam czuł się coraz gorzej. Oddychanie zaczęło sprawiać mu poważny problem, a kończyny odmawiały posłuszeństwa. Nie miał jednak zamiaru się poddać, nawet jeżeli zdawał sobie sprawę ze swojego fatalnego położenia. Spróbował unieść wyżej dłoń, ale ta zastygła tak jak większość jego ciała. Nie był przez to w stanie dokładnie wymierzyć w wijącego się gada. - Conjunctivitis - wymówił po raz kolejny, trochę niewyraźnie przez chrapliwy oddech, lecz nie miał siły (ani czasu) zastanawiać się nad innym zaklęciem. Może i on sam już przegrał, ale i tak chciał podjąć próbę zaszkodzenia bazyliszkowi. Do trzech razy sztuka, może tym razem się uda.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
"Dopóki ja żyję... " - wyznanie Baśni mogło oznaczać jedynie wyrok na niej samej. Musieli się stąd wydostać i choć Tristan wolałby mieć przy tym możliwość ocalenia przepięknej, starożytnej bestii - wciąż wierzył, że znajdzie sposób na jej ocalenie, nie łącząc krzyków Baśni z krzykami bazyliszka i nie widząc - że sam ciągnie go na śmierć. Cruciatus unieruchamiał istotę, dziwne stworzenie, sprawiał, że była bezbronna - i idealnie wystawiona na klątwę Deirdre. Celował różdżką w jej białe ciało, przyglądał się - jej białym oczom - nie cofając dłoni, nie przerywając zaklęcia, choć jego podtrzymywanie wyraźnie wzmagało zmęczenie. Usłyszał inkantację - krzesząc z siebie ostatki sił na tortury kobiety; jego usta nie drgnęły, twarz nie zmieniła wyrazu, serce - nie zabiło mocniej, pozbawiony empatii, wyzuty z emocji, troszczył się w tym momencie jedynie o zamkniętego w tym absurdalnym śnie gada. Ale nie rozpraszał się. Nie spojrzał ku niemu, nie skupił się na jego krzyku, nie odwrócił głowy, musiał przytrzymać Baśń taką, jaka była: bezbronną i wystawioną na idealnie rzucone Vulnareiro Deirdre.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Stwór wierzgnął, a przeciągły ryk ponownie rozdarł powietrze, ale...czy to było tylko jej zaklęcie? Bazyliszek wykazywał się o wiele większym szałem niż (teoretycznie) konsekwencje udanych tutaj zaklęć. Mia nie pojmowała istoty rozgrywającej się sceny, ale i tym razem nie miała zamiaru tkwić bezczynnie w zadumie. Tym bardziej, że jej towarzysz niedoli - powoli zaczynał przypominać kamienną rzeźbę. Choćby chciała, nie wiedziała, jak mu pomóc - inaczej, niż walką ze stworzeniem, które wiło się...w agonii? Srebrzysta łuska lśniła, nawet w obliczu czarnej, lodowej pokrywy i chwilami miało się wrażenie, że i bazyliszek mógłby stanowić niecodzienne lustro. Bardzo piękne, bardzo złowieszcze i zdecydowanie zdradzieckie. I czasami, ciężko było się zdecydować, co bardziej przemawiało. Niecodzienność sytuacji, wymagała niecodziennych rozwiązań.
- Petrificus Totalus - czy magia zadziała na istotę, która sama spojrzeniem pozbawiała możliwości ruchu, pętała w kamienną rzeźbę? Usta Mii zadrżały przy wypowiadanym zaklęciu i zapiekły, gdy poruszyła rozdartym miejscem. ..ale czuła się trochę ironicznie . W baśniach i dziecięcych opowieściach, zazwyczaj to dzielny rycerz walczył ze złym smokiem, by uwolnić? piękną księżniczkę. Widocznie Mia pomyliła swoje role, ale wcale nie było jej przykro. Może dlatego, że nie wierzyła w bohaterów, którzy chcą ocalić damę. Takich już nie było, prawda? A Mulciber sama postanowiła się ocalić?
- Petrificus Totalus - czy magia zadziała na istotę, która sama spojrzeniem pozbawiała możliwości ruchu, pętała w kamienną rzeźbę? Usta Mii zadrżały przy wypowiadanym zaklęciu i zapiekły, gdy poruszyła rozdartym miejscem. ..ale czuła się trochę ironicznie . W baśniach i dziecięcych opowieściach, zazwyczaj to dzielny rycerz walczył ze złym smokiem, by uwolnić? piękną księżniczkę. Widocznie Mia pomyliła swoje role, ale wcale nie było jej przykro. Może dlatego, że nie wierzyła w bohaterów, którzy chcą ocalić damę. Takich już nie było, prawda? A Mulciber sama postanowiła się ocalić?
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Mia Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Zaklęcie wyprowadzone przez Deirdre, ta ciemna smuga magii, przybrała kształt śmiercionośnego ostrza i… przebiło pierś jasnowłosej postaci, rozrywając jej serce niemal na strzępy. Baśń zawyła po raz ostatni i zamarła w sztywnej, wykrzywionej pozie. Tristan poczuł się słabo, drżała mu dłoń, w której trzymał różdżkę, a na skroni pojawiły się kropelki potu. Zaklęcie cruciatusa zostało cofnięte.
W tym samym momencie białe brzuszysko bazyliszka przecięła niewidzialna broń i krew trysnęła szkarłatnym strumieniem kropel na Mię i Edgara. Stwór rozwarł szczękę w ostatnim, pełnym bólu ryku. Ich różdżki nie odpowiedziały – Edgar był zbyt wyczerpany, by wykrzesać z siebie ostatnią dozę magii, w dodatku petryfikacja objęła całe jego ciało, a zaklęcie Mii nie było wycelowane prawidłowo i minęło bazyliszka o włos. To już jednak nie było ważne. Stwór tylko przez krótką chwilę zamarł bez ruchu, by za chwilę jego ogromne cielsko zaczęło z nieprawdopodobną siłą spadać na Mię i Edgara, by w ostatniej, mimowolnej próbie ataku przygwoździć ich ciała do ziemi, miażdżąc przy tym kości.
Ciało Baśni zaczęło się rozpływać w powietrzu, niczym proch albo nawarstwiający się latami kurz. Biało-srebrne drobiny poniesione zostały przez wiatr. Lód pod waszymi stopami zaczął się powoli rozpadać, powietrze się rozjaśniało, niebo oczyszczało się z szarych, ciężkich kołtunów chmur. Z drzew odpadała czarna, smolista kora. Wszystko… wracało do normy?
| Deirdre i Tristan – jesteście bezpieczni.
Edgar – zostałeś spetryfikowany, a tym samym pozbawiony możliwości dalszych ruchów – nie bierzesz udziału w evencie aż do jego zakończenia.
Mia – ST odskoczenia przed ciałem bazyliszka to 28, możesz jednak pomóc Edgarowi i jego również zepchnąć na bok, ale w tym wypadku ST jest podwojone i wynosi 56. Doliczana jest statystyka sprawności.
Na odpis macie 48h.
W tym samym momencie białe brzuszysko bazyliszka przecięła niewidzialna broń i krew trysnęła szkarłatnym strumieniem kropel na Mię i Edgara. Stwór rozwarł szczękę w ostatnim, pełnym bólu ryku. Ich różdżki nie odpowiedziały – Edgar był zbyt wyczerpany, by wykrzesać z siebie ostatnią dozę magii, w dodatku petryfikacja objęła całe jego ciało, a zaklęcie Mii nie było wycelowane prawidłowo i minęło bazyliszka o włos. To już jednak nie było ważne. Stwór tylko przez krótką chwilę zamarł bez ruchu, by za chwilę jego ogromne cielsko zaczęło z nieprawdopodobną siłą spadać na Mię i Edgara, by w ostatniej, mimowolnej próbie ataku przygwoździć ich ciała do ziemi, miażdżąc przy tym kości.
Ciało Baśni zaczęło się rozpływać w powietrzu, niczym proch albo nawarstwiający się latami kurz. Biało-srebrne drobiny poniesione zostały przez wiatr. Lód pod waszymi stopami zaczął się powoli rozpadać, powietrze się rozjaśniało, niebo oczyszczało się z szarych, ciężkich kołtunów chmur. Z drzew odpadała czarna, smolista kora. Wszystko… wracało do normy?
| Deirdre i Tristan – jesteście bezpieczni.
Edgar – zostałeś spetryfikowany, a tym samym pozbawiony możliwości dalszych ruchów – nie bierzesz udziału w evencie aż do jego zakończenia.
Mia – ST odskoczenia przed ciałem bazyliszka to 28, możesz jednak pomóc Edgarowi i jego również zepchnąć na bok, ale w tym wypadku ST jest podwojone i wynosi 56. Doliczana jest statystyka sprawności.
Na odpis macie 48h.
Czy czas się zatrzymał? Czy świat baśni, który przywołał i przywitał ich feerią kolorów, szeptanych słów i srebrzystych włosów, właśnie zwolnił poruszające się magicznie tryby? Tak dziwną perspektywę dostrzegła Mia, ale - zdecydowanie nie związana była z jej zaklęciem. Smuga światła, która miała spetryfikować bazyliszka - umknęła gdzieś w bok, nie robiąc istocie najmniejszej krzywdy Ale....szkarłat, który bryzną w ich stronę, wraz z pojawiająca się głęboką raną, rozdzierającą brzuszysko smoka - to przyśpieszyło bieg wydarzeń, nabierając tempa, za którym Mia musiała nadążyć. Ryk stworzenia raz jeszcze przeszył powietrze i...czy słyszała coś jeszcze? wtórujący mu, konwulsyjny jęk? Czy zmysły oszukiwały całkowicie, pośród czerniącej się krainy? Nie była pewne, ale to co zdecydowanie rzeczywiste w obecnej chwili, to wielkie, smocze cielsko, które sunęło w ich stronę w ostatnim? desperackim ataku.
A...to co się działo z Edgarem, który z ostatnią inkantacją, którą wypowiadał przed momentem - stał się idealistyczną rzeźbą, zamarłą w ostatniej emocji, która rysowała się na jego obliczu. Mia miała szansę uniknąć ataku. Gwałtowne zerwanie, spięcie mięśni - byłaby nawet podziękowała za mordercze treningi podczas kursu, które przygotowywały na najgorsze sytuacje - nagły wzrost, tętniącej w żyłach adrenaliny i mogła się uchylić. Mogła. I prawdopodobnie powinna ratować własną skórę. Już zdążyła się przyzwyczaić, że świat, w którym żyła nie należał do altruistycznego. Każdy miał ratować się sam. tego uczył i Nokturn....tylko, czy nie przeciw temu ostatnio coraz częściej się odwracała? Z niewiadomych do końca względów - wypływała w niej na powierzchnię zduszona kiedyś "wrażliwość", która nie pozwalała zostawić na pastwę losu kogoś, kogo rychło czekało coś szalenie nieprzyjemnego. Czy nawet śmierć?
Mulciber rzeczywiście zerwała się z miejsca. Zamiast jednak wycofać się gwałtowanie samej - szarpnęła za ramię spetryfikowanego mężczyzny, próbując i jego zgarnąć z trajektorii uderzenie. Nie próbowała się zastanawiać nad konsekwencjami, a takowe zapewne będzie musiała przyjąć, gdy cielsko bestii pogruchocze jej kości. A może jednak baśniowy los uśmiechnie się do niej?
Baśń pokaże.
A...to co się działo z Edgarem, który z ostatnią inkantacją, którą wypowiadał przed momentem - stał się idealistyczną rzeźbą, zamarłą w ostatniej emocji, która rysowała się na jego obliczu. Mia miała szansę uniknąć ataku. Gwałtowne zerwanie, spięcie mięśni - byłaby nawet podziękowała za mordercze treningi podczas kursu, które przygotowywały na najgorsze sytuacje - nagły wzrost, tętniącej w żyłach adrenaliny i mogła się uchylić. Mogła. I prawdopodobnie powinna ratować własną skórę. Już zdążyła się przyzwyczaić, że świat, w którym żyła nie należał do altruistycznego. Każdy miał ratować się sam. tego uczył i Nokturn....tylko, czy nie przeciw temu ostatnio coraz częściej się odwracała? Z niewiadomych do końca względów - wypływała w niej na powierzchnię zduszona kiedyś "wrażliwość", która nie pozwalała zostawić na pastwę losu kogoś, kogo rychło czekało coś szalenie nieprzyjemnego. Czy nawet śmierć?
Mulciber rzeczywiście zerwała się z miejsca. Zamiast jednak wycofać się gwałtowanie samej - szarpnęła za ramię spetryfikowanego mężczyzny, próbując i jego zgarnąć z trajektorii uderzenie. Nie próbowała się zastanawiać nad konsekwencjami, a takowe zapewne będzie musiała przyjąć, gdy cielsko bestii pogruchocze jej kości. A może jednak baśniowy los uśmiechnie się do niej?
Baśń pokaże.
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Mia Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Przeczuwała, że zaklęcie może się nie udać - w końcu kto wie, na jakich zasadach działał ten baśniowy, szalony świat? - ale i tak musiała spróbować. Dla ochronienia siebie, bowiem widocznie nie przypadła złotowłosej do gustu (co właściwie nie było niczym nowym), dla uzyskania drogi z powrotem do normalnej rzeczywistości...i z dość prymitywnych pobudek, jakim była chęć zemsty za próbę rozorania jej klatki piersiowej ostrymi pazurami. Wysyczała inkantację z lodowatą zjadliwością a sekundę później mogła poczuć czystą satysfakcję: ostrze precyzyjnie i brutalnie wbiło się w klatkę piersiową kobiety, przeszywając serce. Z ust blondynki wydarł się charkot, z jej ciała wypłynęły strzępki organów, oczy zaszły mgłą a zesztywniałe ciało opadło bezwładnie na skute lodem podłoże. Gdzieś w oddali słychać było potworny, przenikliwy agonalny ryk zwierzęcia, lecz Deirdre nie odwróciła się w tamtą stronę, wpatrzona w powoli rozwiewające się ciało Baśni. Uśmiech na sekundę zabłysnął na bladej twarzy brunetki: uwielbiała to uczucie władzy, kontroli, dobrze wypełnionego obowiązku. Najchętniej jeszcze raz przeszyłaby zwłoki czarnomagiczną klątwą, ale byłoby to podyktowane jedynie dziecinną złością. Wyprostowała się więc, zerkając na Tristana, a potem: na rozpogadzające się niebo. Rześki wiatr zdmuchiwał czarne chmury za horyzont, czarny lód pękał i topniał, odsłaniając odradzającą się ziemię. Przeklęty świat zdawał się leczyć, a z każdą szaro-srebrną drobinką, stanowiącą przed chwilą ciało Baśni, ulatującą w powietrze, świat mienił się coraz żywszymi kolorami.
Deirdre obserwowała tę zmianę obojętnie, przenosząc ponownie wzrok na Rosiera. Nie oczekiwała gratulacji ani westchnienia ulgi; skupiała się raczej na widocznym zmęczeniu mężczyzny. Powinni wracać na polanę i to właśnie zrobili; odwróciła się powoli i ciągle ściskając różdżkę w ręce, ruszyła w stronę poprzedniego miejsca kaźni. Dla bazyliszka czy dla współtowarzyszy niedoli? Nieco niepokoiła się o los Mii, ale miała nadzieję, że przyszła aurorka poradziła sobie z niebezpieczeństwem równie dobrze, co doświadczony arystokrata, i że gdy wyjdą spośród rozkwitających od nowa drzew, spotkają ich całych i zdrowych.
Deirdre obserwowała tę zmianę obojętnie, przenosząc ponownie wzrok na Rosiera. Nie oczekiwała gratulacji ani westchnienia ulgi; skupiała się raczej na widocznym zmęczeniu mężczyzny. Powinni wracać na polanę i to właśnie zrobili; odwróciła się powoli i ciągle ściskając różdżkę w ręce, ruszyła w stronę poprzedniego miejsca kaźni. Dla bazyliszka czy dla współtowarzyszy niedoli? Nieco niepokoiła się o los Mii, ale miała nadzieję, że przyszła aurorka poradziła sobie z niebezpieczeństwem równie dobrze, co doświadczony arystokrata, i że gdy wyjdą spośród rozkwitających od nowa drzew, spotkają ich całych i zdrowych.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Martwa; Tristan drgnął, opuszczając dłoń - Cruciatus wygasił się sam, a jego długie podtrzymywanie wymagało od niego wysiłku i przyśpieszyło tętno, serce istoty pękło pod wpływem klątwy Deirdre. Nawet nie mrugnął, śmierć nie robiła już na nim wrażenia - nawet śmierć istoty tak czystej pozornie, biel zawsze kojarzyła się z czystością - nic czystszego od jednorożca, którego zabił, spotkać już nie mógł. W tym samym czasie rozległo się jednak coś o wiele bardziej niepokojącego - krzyk, agonalny krzyk bazyliszka, słyszał ten ból: czuł go, niemal namacalnie przedzierał się przez drżące rozpaczą powietrze. Uczynił pół kroku w przód, jeszcze nie unosząc spojrzenia na Deirdre, przyglądając się zwłokom dziwnego stworzenia - samej Baśni - usiłując sobie przypomnieć, po co właściwie tutaj przyszli. Ocalić barda: czy to miało pomóc? Uniósł wzrok na niebo, z którego wicher rozwiewający lekkie ciałko baśni przeganiało chmury, czuł lód pod stopami, kruchy, pękający, czymkolwiek były moce, które zaczarowały to miejsce: ustępowały. Zupełnie jakby świat w okół nich zaczynał się rozjaśniać: i rozpadać? Spojrzał na Deirdre - satysfakcja po dokonanym perfekcyjnie mordzie, odebraniu życia tej pokrace, dodawała jej krwiożerczego piękna nasyconej żmii. Miała się czym szczycić, prawdopodobnie przełamała klątwę, choć zmiany w krajobrazie... nie wydawały się sprawiać, by wyjście stąd było w jakikolwiek sposób oczywistsze niż było - a to na tym im obu zależało najbardziej. Na tym - i na ocaleniu bazyliszka, którego krzyków już nie słyszał - czy więc czar zabrał stąd również jego? Osłabił? Pozbawił życia? Usunął stąd? Przyłoży przedramię do czoła, ocierając w rękaw szaty krople potu, odczekując, nim wyrównał się jego oddech: po czym ruszył za Deidrde, wyraźnie, mimo zmęczenia, przyśpieszając kroku; musiał się dowiedzieć, co się stało z bazyliszkiem.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Dość szybka reakcja Mii uratowała życie Edgarowi, ale… nie było dostatecznie szybka, by uratować prócz niego jeszcze siebie i swoje zdrowie. Ciężar spetryfikowanego czarodzieja na tyle spowolnił jej ruchy, że nie dała rady do końca wyciągnąć i jego, i siebie z pola padania gadziego cielska. Niesamowity ciężar opadł z łoskotem na ziemię, pochłaniając pod sobą lewą nogę Mii i prawą Edgara, miażdżąc je, łamiąc przy tym kości. Na szczęście stopień petryfikacji nie postąpił jeszcze na tyle daleko, by dolna kończyła Edgara odłamała się od reszty ciała niczym kamienny posąg, ale nadłamała się w znacznym stopniu. Złamanie kości porwało ciało kobiety w konwulsyjnym bólu. Nie mogła uciec, noga utknęła jej na dobre pod bazyliszkiem.
Deirdre i Tristan zdołali dostrzec moment, kiedy ciała Edgara i Mii znikają pod upadającym cielskiem stwora. Pomogą im? A może jednak poszukają wyjścia z tego, już, powracającego do żywych świata?
| By wydobyć spod bazyliszka Mię i Edgara, musicie najpierw zepchnąć jego cielsko z ich nóg. Jeśli wolicie szukać sposobu na wyjście, rzucacie kością k100.
Na odpis macie 48h.
Deirdre i Tristan zdołali dostrzec moment, kiedy ciała Edgara i Mii znikają pod upadającym cielskiem stwora. Pomogą im? A może jednak poszukają wyjścia z tego, już, powracającego do żywych świata?
| By wydobyć spod bazyliszka Mię i Edgara, musicie najpierw zepchnąć jego cielsko z ich nóg. Jeśli wolicie szukać sposobu na wyjście, rzucacie kością k100.
Na odpis macie 48h.
Taka piękna katastrofa. Było mu żal, bezbrzeżnie żal tego niezwykłego stworzenia - wyjątkowego, nawet jak na udział w bajce; pradawnego, mitycznego, wszechpotężnego, stworzenia, których nie pozostało już na świecie zbyt wiele. Był szczęściarzem, że ujrzał bazyliszka na własne oczy, żywego, żwawego, doskonałego - pierwszy i zapewne ostatni już raz. Krótki moment wpatrywał się w błyszczące łuski i opadający pysk potwora, łudząc się, że w tych ruchach dostrzeże życie: lecz nie dostrzegł. Nie docenił Edgara i Mii, sami mu podołali? We dwójkę? A może - powinien pozostać czujny, bo gdzieś czaił się jeszcze jeden wróg? Chwycił różdżkę, mógł, choć wcale nie musiał im pomagać, nie po tym, co zrobili: jak mogli? Jak mogła, Edgar wydawał się być spetryfikowany, a jedyne, co zmusiło go do pomocy pannie Mulciber, to myśl o jej przyszywanym starszym bracie. Będziesz mi za to winien więcej niż jedno wino, Ramsey.
- Co tu się... - zaczął, choć urwał, wiedząc, że słowa nie miały sensu, Edgar się nie ruszał, a Mia - zapewne płonęła bólem. Skrzywił się, spode łba zerkając na Deirdre, a może jednak - nie było w tym winy dziewczyny, wszakże co mogłaby mu uczynić sama, bez pomocy Edgara? W momencie, kiedy niewidzialne ostrze przeszyło białą zdało się, że klątwa skuwająca tę dziwną krainę zaczynała się łamać. Czy ten czar - nie pozbawił tchu tej pięknej istoty? Nie podobało mu się to, podobnie jak nie podobał mu się fakt, że nigdzie magicznie nie objawiło się wyjście. Pragnęli się stąd wydostać. - Wingardium Leviosa - wypowiedział, skupiając myśli, bez większego zastanowienia, celując różdżką w ciało bestii przygważdżającej ich kompanów; w nadziei, że niedawne wyczerpanie nie osłabiło go na tyle, by nie mógł oczarować martwego gada.
- Co tu się... - zaczął, choć urwał, wiedząc, że słowa nie miały sensu, Edgar się nie ruszał, a Mia - zapewne płonęła bólem. Skrzywił się, spode łba zerkając na Deirdre, a może jednak - nie było w tym winy dziewczyny, wszakże co mogłaby mu uczynić sama, bez pomocy Edgara? W momencie, kiedy niewidzialne ostrze przeszyło białą zdało się, że klątwa skuwająca tę dziwną krainę zaczynała się łamać. Czy ten czar - nie pozbawił tchu tej pięknej istoty? Nie podobało mu się to, podobnie jak nie podobał mu się fakt, że nigdzie magicznie nie objawiło się wyjście. Pragnęli się stąd wydostać. - Wingardium Leviosa - wypowiedział, skupiając myśli, bez większego zastanowienia, celując różdżką w ciało bestii przygważdżającej ich kompanów; w nadziei, że niedawne wyczerpanie nie osłabiło go na tyle, by nie mógł oczarować martwego gada.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Schody Głuchych
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia