Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Schody Głuchych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Schody Głuchych
Niezwykle strome i zdające się nie mieć końca, prowadzące na przemian we wszystkich kierunkach, jakby chciały zwieść podróżników, dając im znak, że gdziekolwiek chcą dojść, nigdy im się to nie uda. Drzewa szumią, szepczą niezrozumiale, ale gdy ktoś wyjątkowo dobrze się wsłucha, usłyszy to, co faktycznie mają do powiedzenia. Wystarczy tylko otworzyć swoje uszy i poprosić. Mgła zdaje się być wszędobylska.
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Deirdre nie przyglądała się pozostałym, skupiona jedynie na odrzucaniu swojego wspomnienia, a później: na otwierającej się z cichym skrzypieniem bramie. Widocznie ofiarowane przebłyski przeszłości wystarczyły, by wykupić bilet do następnej, wątpliwej atrakcji tego sennego parku koszmarnej rozrywki. W skupieniu przyglądała się pokrytej czarnym szronem ziemi, wypalonej do cna, nagiej. Zdecydowanie wolałaby nawet najmroczniejszy las, bowiem wyłaniająca się przed nimi polana od razu wzbudzała złe odczucia. Nieśpiesznie ruszyła za Tristanem, rozglądając się dookoła. Krąg ciemnych drzew nie zainteresował jej jednak w ogóle, wzrok od razu skupił się na czymś, co początkowo uznała za dziwną, lekką, architektoniczną konstrukcję, a co faktycznie było pozostawioną przez jakieś stworzenie skórą. Półprzeźroczysta błona nie odstręczyła jej jednak, wywołując wyłącznie niepokój. Wolała nie zastanawiać się nad rozmiarami stworzenia ani jego intencjami, które i tak zapewne należały do wrogich. Czyżby baśń zamierzała skonfrontować ich z mitycznym stworem, smokiem, wężem, jaszczurem? Nawet we śnie nie byłoby to starcie przyjemne i Deirdre mocniej zacisnęła dłoń na różdżce, zerkając kontrolnie - pytająco? - na Mię, ponad ramieniem...a właściwie przez Tristana. Zamiana w czarną chmurę nie zwiastowała niczego dobrego, ale Tsagairt nie zamierzała - na razie - iść w jego ślady. Być może dlatego, że nie zdawała sobie sprawy z pełzającego wśród drzew zagrożenia, wyznając najważniejszą zasadę nie reagowania pochopnie. Zmrużyła oczy, przystając w połowie drogi pomiędzy bramą a białą skórą, starając się zignorować syk i szelest liści. Z czym mogli mieć do czynienia? Z kolejnym gadającym, nawiedzonym zwierzęciem o dziwacznym imieniu?
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Brama z cichym skrzypieniem uchyliła przejście, pozwalając czwórce bohaterów przekroczyć granice...czarnej i zimnej ziemi. Wszystko zdawało się nienaturalnie ciche, puste? Coś burzyło się w sercu Mii, niecierpliwie wiercąc się, jakby w ostrzegawczej próbie przypomnienia. Nic co widziała nie przypominało pięknych, baśniowych ilustracji, jakie widywała - nawet ona - jako dziecko. Nienaturalnie powykręcane, wypłowiałe z...istoty? Nienaturalne i groźne. I to.
Półprzezroczysta warstwa...wylinka? Nachyliła się, zatrzymując za Tristanem. Nie dotknęła palcami cieniutkiej warstwy, która niosła ze sobą wspomnienie ojca, ojca-łowcy, gdy z poparzonymi dłońmi wracał z długiej wyprawy, gdy pachniał ogniem, wiatrem i krwią. I czymś nieokreślony, czego nigdy nie potrafiła nazwać. Słuchała wtedy opowieści. Nawet jeśli dziecięca uwaga tak łatwo odwracała się od ważnych szczegółów, zapamiętywała za to te elementy, które najmocniej budziły w niej krew, wartko płynąca w żyłach. I jeśli kiedykolwiek miała przypomnieć sobie czym było dziwne znalezisko, zaścielające lodową czerń - to był to właśnie "ten" gad, smok? Myśli szalały, próbując poskładać fragmenty informacji, dopasować do całości i odnaleźć właściwą nazwę. I niebezpieczeństwo kryjące się za jego treścią, większe - niż płomienna szarża garboroga.
Otworzyła usta z kiełkującym pytaniem, właśnie w stronę Tristana - on musiał wiedzieć i rozumieć. W końcu był Rosierem, smoczym księciem. czy potwierdzi jej przypuszczenia, nieskładnie plączące jej myśli? Ale gdy uniosła spojrzenie do postawnej sylwetki mężczyzny, ten...rozmył się w cieniu smoliście czarnego dymu. Mia cofnęła się gwałtownie, nie rozumiejąc co się właściwie stało. Kolejna baśniowa sztuczka? Kolejny czar, którym raczyła ją wyobraźniowa rzeczywistość? - Co... - cofnęła się jeszcze o krok, spoglądając tym razem na Dei z malującym się, niewypowiedzianym pytaniem. Czy ona też to widziała? Zerknęła i na Edgara, szukając jakiegokolwiek zaskoczenia czy reakcje. Nic nie rozumiała, ale wyciszyła pierwszy niepokój, który budził w niej potrzebę zrozumienia. Wróciła spojrzeniem do leżącej na ziemi wylinki, a w powietrzu rozszedł się charakterystyczny dźwięk poruszającego się cielska. To nie mógł być przypadek.
- Nie...nie patrz mu w oczy - jedna myśl w końcu wykluła się z całej kawalkady wspomnień, powiedzianej słowami ojca - potrząsnęła głową - Nie patrzcie mu w oczy, inaczej was zabije - powtórzyła na wydechu, łapiąc za dłoń ciemnookiej kobiety - to stworzenie... - jak się dokładnie nazywało? - zabija wzrokiem - w nagłym odruchu, schyliła się i zza cholewki wiązanego buta - wyciągnęła sztylet. Nie chodziło wcale o możliwość realnego ataku. Cóż bowiem mogła uczynić potężnej bestii z maleńkim ostrzem? Chodziło o coś zupełnie innego. Klinga wyważonego metalu, połyskliwie odbija drobiny, padającego na niego światła i...chociaż nie było wielkiego pola do popisu - odbijał na swojej powierzchni obraz. W ten maksymalnie uproszczony sposób - działał jak lusterko.
Półprzezroczysta warstwa...wylinka? Nachyliła się, zatrzymując za Tristanem. Nie dotknęła palcami cieniutkiej warstwy, która niosła ze sobą wspomnienie ojca, ojca-łowcy, gdy z poparzonymi dłońmi wracał z długiej wyprawy, gdy pachniał ogniem, wiatrem i krwią. I czymś nieokreślony, czego nigdy nie potrafiła nazwać. Słuchała wtedy opowieści. Nawet jeśli dziecięca uwaga tak łatwo odwracała się od ważnych szczegółów, zapamiętywała za to te elementy, które najmocniej budziły w niej krew, wartko płynąca w żyłach. I jeśli kiedykolwiek miała przypomnieć sobie czym było dziwne znalezisko, zaścielające lodową czerń - to był to właśnie "ten" gad, smok? Myśli szalały, próbując poskładać fragmenty informacji, dopasować do całości i odnaleźć właściwą nazwę. I niebezpieczeństwo kryjące się za jego treścią, większe - niż płomienna szarża garboroga.
Otworzyła usta z kiełkującym pytaniem, właśnie w stronę Tristana - on musiał wiedzieć i rozumieć. W końcu był Rosierem, smoczym księciem. czy potwierdzi jej przypuszczenia, nieskładnie plączące jej myśli? Ale gdy uniosła spojrzenie do postawnej sylwetki mężczyzny, ten...rozmył się w cieniu smoliście czarnego dymu. Mia cofnęła się gwałtownie, nie rozumiejąc co się właściwie stało. Kolejna baśniowa sztuczka? Kolejny czar, którym raczyła ją wyobraźniowa rzeczywistość? - Co... - cofnęła się jeszcze o krok, spoglądając tym razem na Dei z malującym się, niewypowiedzianym pytaniem. Czy ona też to widziała? Zerknęła i na Edgara, szukając jakiegokolwiek zaskoczenia czy reakcje. Nic nie rozumiała, ale wyciszyła pierwszy niepokój, który budził w niej potrzebę zrozumienia. Wróciła spojrzeniem do leżącej na ziemi wylinki, a w powietrzu rozszedł się charakterystyczny dźwięk poruszającego się cielska. To nie mógł być przypadek.
- Nie...nie patrz mu w oczy - jedna myśl w końcu wykluła się z całej kawalkady wspomnień, powiedzianej słowami ojca - potrząsnęła głową - Nie patrzcie mu w oczy, inaczej was zabije - powtórzyła na wydechu, łapiąc za dłoń ciemnookiej kobiety - to stworzenie... - jak się dokładnie nazywało? - zabija wzrokiem - w nagłym odruchu, schyliła się i zza cholewki wiązanego buta - wyciągnęła sztylet. Nie chodziło wcale o możliwość realnego ataku. Cóż bowiem mogła uczynić potężnej bestii z maleńkim ostrzem? Chodziło o coś zupełnie innego. Klinga wyważonego metalu, połyskliwie odbija drobiny, padającego na niego światła i...chociaż nie było wielkiego pola do popisu - odbijał na swojej powierzchni obraz. W ten maksymalnie uproszczony sposób - działał jak lusterko.
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Edgar od razu nie zrozumiał czym jest leżąca skóra, ale i tak poczuł na jej widok znaczny niepokój. Przypomniał mu się widziany wcześniej ogon i mógł przysiąść, że wyglądał podobnie. Podszedł bliżej, czując potrzebę przyjrzenia się temu czemuś. Nie potrafił stwierdzić do kogo ta skóra należała, natomiast wiedział, że nie jest to pierwsze lepsze magiczne stworzenie. Spojrzał na Tristana, mając nadzieję, że ze względu na swój zawód będzie w stanie coś powiedzieć, lecz on rozmył się nagle w czarnej mgle. Edgar w tym momencie wstał, zwiastując kłopoty. Bazyliszek. Zerknął z niedowierzaniem na Mię, choć teraz wszystko zaczynało układać się w jakąś całość. Przeklął siebie w myślach, ponieważ nie posiadał niczego, co mogłoby mu pomóc nie patrzeć na bestię. Wątpił też, by udało mu się wyczarować na tyle dużo wody, żeby powstała z niej spora kałuża. Próbował szybko znaleźć w głowie jakieś informacje o bazyliszku, ale jedyne co pamiętał, to jakieś podania i legendy. Nie wiedział czy może im ufać, ale w tym momencie i tak nie był w stanie nabyć większej ilości informacji. Jego sytuacja nie prezentowała się najlepiej. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, więc intensywnie myślał, próbując wpaść na jakiekolwiek rozwiązanie, które mu pomoże.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ta niewidzialna obecność tak wielkiego stworzenia doprowadzała do szału. Cisza, z jaką bazyliszek się poruszał, dawała mu sporą przewagę nad wami. Nie było w tym już ani krztyny magii. Był tylko narastający niepokój i absolutna realność zagrożenia, jakie czaiło się na was między drzewami.
Zauważyliście go w końcu. Jego czarny łeb nastroszył czerwone łuski gdzieś po północnej stronie zadrzewienia, syczał przeciągle, wściekle, ciągnąc za sobą swoje długie, sięgające prawie jednej trzeciej polany ciało bez odnóży.
I w jednej chwili zaatakował. Bez ostrzeżenia wyciągnął spomiędzy pni swój ogon i zamachnął się nim w was, mając na celu odrzucenie całej grupy na daleką odległość, by uczynić wam przy tym jak najwięcej szkód.
| Pora na konfrontację!
Tristan, dzięki przemianie w czarną mgłę, nie musisz wykonywać uniku (wykorzystana przemiana: 1/4). Reszta jest jednak w niebezpieczeństwie, więc może wykonać opisany przez siebie unik (ST=92 + statystyka sprawności) lub obronić się zaklęciem.
Zauważyliście go w końcu. Jego czarny łeb nastroszył czerwone łuski gdzieś po północnej stronie zadrzewienia, syczał przeciągle, wściekle, ciągnąc za sobą swoje długie, sięgające prawie jednej trzeciej polany ciało bez odnóży.
I w jednej chwili zaatakował. Bez ostrzeżenia wyciągnął spomiędzy pni swój ogon i zamachnął się nim w was, mając na celu odrzucenie całej grupy na daleką odległość, by uczynić wam przy tym jak najwięcej szkód.
| Pora na konfrontację!
Tristan, dzięki przemianie w czarną mgłę, nie musisz wykonywać uniku (wykorzystana przemiana: 1/4). Reszta jest jednak w niebezpieczeństwie, więc może wykonać opisany przez siebie unik (ST=92 + statystyka sprawności) lub obronić się zaklęciem.
Rozmył się w czarnej mgle; wiedział, czego mógł się spodziewać. Bazyliszek - pradawny stwór, potężny jak nic, co dotąd wiedzieli. Pokonanie go będzie naprawdę trudne, o ile w ogóle możliwe; problem był jednak większy: Tristan nie chciał go pokonywać, nieszczególnie jednak mając pomysł na rozsądne wyjście z tej niezbyt optymistycznie rokującej sytuacji. Mia, Mia też rozpoznała wylinkę - ostrzegła ich, dobrze, miał jednak nadzieję, że jego towarzysze nie zdążą przygotować się do walki. Niech uciekają - tylko dokąd? Wierzył, że w tej formie nic mu nie groziło, bazyliszek nie mógł skrzywdzić go fizycznie, nie mógł też obdarzyć go spojrzeniem, jakkolwiek odbierał receptory wokół siebie - z całą pewnością nie posługiwał się teraz własnymi oczyma. Na myślenie czasu nie było wiele, trzeba było podjąć działanie. Wzbił się w powietrze mglistą postacią, chcąc przelecieć przed pyskiem bazyliszka jak mucha i skupić jego uwagę na sobie, rozdrażnić, zawołać, przecież - wierzył w to - nie mógł mu nic zrobić, nie w takiej formie. Miał jednak nadzieję, że jego towarzysze byli dość rozsądni, by nie podejmować ataku.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Bazyliszek. Wspaniale. Deirdre zignorowała zszokowane spojrzenie Mii, nie mając czasu - ani możliwości - wytłumaczyć Mulciberównie dlaczego jeden ze szlachciców nagle zdematerializował się w postaci czarnej mgły. Widocznie wyczuł zagrożenie jako pierwszy i postanowił najpierw zadbać o własną skórę, nie informując pozostałych o radosnym odkryciu personaliów baśniowego potwora. Cóż, typowe, Tsagairt nie pozwoliła sobie nawet na sekundę zdziwienia, koncentrując się na słowach brunetki. Cała jej wiedza dotycząca magicznych stworzeń tego gatunku ograniczała się do wyczytanych z książek haseł. Nieistniejący, śmiertelnie groźny, wężopodobny, zabija spojrzeniem. Tak okrutne ograniczenie informacji na temat tego, z czym przyszło się im zmierzyć, zadziałało Dei na nerwy bardziej niż cała ta chora sytuacja. Niezadowolona zagryzła wargi, owszem, czując pierwsze iskierki strachu, spinające mięśnie - dzielnie przygotowywały się do podjęcia prymitywnego testu jednokrotnego wyboru: uciekaj albo walcz - ale głównie przepełniona narastającą frustracją. Przeklęta baśń, przeklęty staruszek, przeklęta przygoda z gatunku tych żenująco nierzeczywistych i bezcelowych. Pewnie prychnęłaby z oburzeniem, gdyby nie czyste przerażenie Mii - a jeśli coś przerażało tę odważną iskierkę, należało mieć się na baczności bardziej niż zwykle.
Nie wiedziała, co stało się najpierw; być może ostrzegł ją świst powietrza albo w ostatniej chwili dostrzegła błyszczące w półcieniu drzew łuski. Miała tylko kilka sekund na reakcję, dlatego instynktownie spróbowała przemienić się w czarną mgłę, by w niematerialnej formie uniknąć ciosu ogona.
Nie wiedziała, co stało się najpierw; być może ostrzegł ją świst powietrza albo w ostatniej chwili dostrzegła błyszczące w półcieniu drzew łuski. Miała tylko kilka sekund na reakcję, dlatego instynktownie spróbowała przemienić się w czarną mgłę, by w niematerialnej formie uniknąć ciosu ogona.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Logiczne myślenie w stresowych sytuacjach było maksymalnie ograniczone. I to była jedna z bardziej podstawowych lekcji, jakie wyciągnęła z pierwszych zajęć aurorskiego kursu. Nie chodziło tylko o mordercze treningi, wyciskające najmniejsze skrawki sił. Uczyła się reagować,a le inaczej od tego, co wyniosła z nokturnowych uliczek.
To, co rozgrywało się przed oczami Mulciber, coraz mocniej zbijało się z początkową, beztroską wizją baśniowej rzeczywistości. Pocieszny staruszek, opowieść o ratunku, pegazy, driady i mieszające się ze sobą barwy i eteryczne głosy, szybujące na przekór rozumowym wyjaśnieniom.Wszystko to rozmywało się w czerni pustej, lodowej przestrzeni, pokracznie wykręconych, karłowatych drzew, czarnej mgły....i bazyliszka. I z tych dwóch ostatnich sama nie była pewna, co wywoływało większy niepokój, powoli przeradzając się w strach. Nieprzyjemne ukłucie w zabarykadowanymi wrotami do serca, teraz łomotały, wołając o...o co? Ale nie mogłaby być sobą, gdyby poddała się narastającej emocji. Musiała zmienić słabość w siłę, ale...i to spełzło, gdy dostrzegła sunące w ich stronę cielsko magicznej, przerażającej w całym swym okrucieństwie - istoty.
I zaciskając w jednym reku różdżkę, w drugiej wyciągnięty sztylet, szykowała się do odskoku? Cień jeszcze mocniej przysłonił jej pewność, gdy..oh Dei...jej przyszywana siostra rozmyła się w czarnej masie dymu, zupełnie tak, jak przed chwilą zniknął Tristan. I to nie miało najmniejszego sensu, ale - nie miała czasu na rozumienie. Wystarczyło jedno zerkniecie na Edgara, jedynego, który pozostawał w całej tej absurdii - wciąż obecny razem z nią. I tej obecności nie chciała się pozbywać...a może zupełnie inny instynkt wziął górę, by chociaż spróbować uratować ich oboje?
- Protego Maxima - szanse były marne, ale nie widziała innego wyjścia. Atak smoczego ogona, lśniące w odbijającym się połyskliwe lodzie - łuski, sunęły wystarczająco szybko, by powalić ich oboje na kolana. W niemym odruchu, przymknęła powieki, czekając na porażający ból, albo na kapryśną łaskę płynącej w jej żyłach magii.
To, co rozgrywało się przed oczami Mulciber, coraz mocniej zbijało się z początkową, beztroską wizją baśniowej rzeczywistości. Pocieszny staruszek, opowieść o ratunku, pegazy, driady i mieszające się ze sobą barwy i eteryczne głosy, szybujące na przekór rozumowym wyjaśnieniom.Wszystko to rozmywało się w czerni pustej, lodowej przestrzeni, pokracznie wykręconych, karłowatych drzew, czarnej mgły....i bazyliszka. I z tych dwóch ostatnich sama nie była pewna, co wywoływało większy niepokój, powoli przeradzając się w strach. Nieprzyjemne ukłucie w zabarykadowanymi wrotami do serca, teraz łomotały, wołając o...o co? Ale nie mogłaby być sobą, gdyby poddała się narastającej emocji. Musiała zmienić słabość w siłę, ale...i to spełzło, gdy dostrzegła sunące w ich stronę cielsko magicznej, przerażającej w całym swym okrucieństwie - istoty.
I zaciskając w jednym reku różdżkę, w drugiej wyciągnięty sztylet, szykowała się do odskoku? Cień jeszcze mocniej przysłonił jej pewność, gdy..oh Dei...jej przyszywana siostra rozmyła się w czarnej masie dymu, zupełnie tak, jak przed chwilą zniknął Tristan. I to nie miało najmniejszego sensu, ale - nie miała czasu na rozumienie. Wystarczyło jedno zerkniecie na Edgara, jedynego, który pozostawał w całej tej absurdii - wciąż obecny razem z nią. I tej obecności nie chciała się pozbywać...a może zupełnie inny instynkt wziął górę, by chociaż spróbować uratować ich oboje?
- Protego Maxima - szanse były marne, ale nie widziała innego wyjścia. Atak smoczego ogona, lśniące w odbijającym się połyskliwe lodzie - łuski, sunęły wystarczająco szybko, by powalić ich oboje na kolana. W niemym odruchu, przymknęła powieki, czekając na porażający ból, albo na kapryśną łaskę płynącej w jej żyłach magii.
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Mia Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Nie oczekiwał z ich strony pomocy, dlatego też wcale nie zdziwił go fakt ich przemiany w czarną chmurę. Musiał poradzić sobie z bazyliszkiem sam lub razem z Mią - tak czy inaczej zdawał sobie sprawę ze swojej złej sytuacji. Już chciał zrobić unik przed ogonem bazyliszka, jednak jego towarzyszka wyczarowała udaną tarczę i uratowała ich oboje przed uderzeniem. Nie miał czasu na słowa podziękowania, ponieważ bazyliszek wciąż przed nimi stał. Bazyliszek. Potężne, czarnomagiczne, wręcz legendarne stworzenie. Wciąż nie do końca wierzył w to, co widział. - Salvio Hexia - powiedział, unosząc wysoko różdżkę. Nie było to proste zaklęcie a on sam nie był teraz maksymalnie skupiony, dlatego też modlił się w duchu, by zaklęcie jednak się powiodło. Coś świtało mu w głowie, że bazyliszki mają bardzo dobry słuch, niemniej sądził, że i to znacznie im pomoże.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Zarówno dwie postacie, które stały się kłębami czarnej mgły, jak i jasna tarcza, która odbiła od siebie gadzi ogon w akompaniamencie iskier, rozwścieczyły bazyliszka. Po okolicy przedarł się jego wściekły ryk, a łeb razem z oczami pomknął w kierunku latającej zmory, chcąc przedrzeć się kłami przez jej niematerialną postać. Tristan był jedna bezpieczny - kły przeszły przez "niego" niczym przez powietrze, ale odwrócenie uwagi stwora trwało tylko jedną, krótką chwilę. To samo zadziało się, gdy zamiótł ogonem powietrze w miejscu, gdzie kiedyś stała Deirdre.
Jego oczy w następnej kolejności skupiły się na pozostałej dwójce, na Mii i Edgarze, i natychmiast postanowił ich zaatakować. Wypełzł spomiędzy pni, pokazując się w im w całej swojej okazałości, po czym wypadł do przodu, rozwierając na nich swoją przyozdobioną śnieżnobiałymi, długimi kłami paszczę.
W tym samym czasie jakaś postać z niemal białymi włosami wycofała się do pnia, za którym niecałą chwilę temu się chowała, ze strachu o to, że szybko poruszające się kłęby dymu będą w stanie ją odkryć. Jej szczupła sylwetka z łatwością schroniła się za grubym drzewem, jednym z wielu stojących po przeciwległej stronie polany, ale stała tak w bezruchu tylko przez krótką chwilę. Szybko zaczęła uciekać, jej drobne ciało kluczyło zwinnie między pokrytymi ciemną korą pniami. Mogli dostrzec to tylko Tristan i Deirdre, ponieważ jako jedyni nie byli skupieni na ratowaniu własnego życia przed dokończeniem jego biegu w gardzieli bazyliszka.
| Mia i Edgar - ST uniku ataku bazyliszka to 58 (rzut kością k100 + statystyka sprawności) - nie musicie jednak używać uniku, do dyspozycji macie różdżki.
Tristan i Deirdre - jeśli już teraz zdecydujecie się gonić za tajemniczą dziewczyną, ST jej dogonienia wynosi 30 (rzut kością k100). Jeśli jednak zdecydujecie się pomóc Mii i Edgarowi, ST będzie się systematycznie zwiększało o 10. Na odpis macie 48h.
Jego oczy w następnej kolejności skupiły się na pozostałej dwójce, na Mii i Edgarze, i natychmiast postanowił ich zaatakować. Wypełzł spomiędzy pni, pokazując się w im w całej swojej okazałości, po czym wypadł do przodu, rozwierając na nich swoją przyozdobioną śnieżnobiałymi, długimi kłami paszczę.
W tym samym czasie jakaś postać z niemal białymi włosami wycofała się do pnia, za którym niecałą chwilę temu się chowała, ze strachu o to, że szybko poruszające się kłęby dymu będą w stanie ją odkryć. Jej szczupła sylwetka z łatwością schroniła się za grubym drzewem, jednym z wielu stojących po przeciwległej stronie polany, ale stała tak w bezruchu tylko przez krótką chwilę. Szybko zaczęła uciekać, jej drobne ciało kluczyło zwinnie między pokrytymi ciemną korą pniami. Mogli dostrzec to tylko Tristan i Deirdre, ponieważ jako jedyni nie byli skupieni na ratowaniu własnego życia przed dokończeniem jego biegu w gardzieli bazyliszka.
| Mia i Edgar - ST uniku ataku bazyliszka to 58 (rzut kością k100 + statystyka sprawności) - nie musicie jednak używać uniku, do dyspozycji macie różdżki.
Tristan i Deirdre - jeśli już teraz zdecydujecie się gonić za tajemniczą dziewczyną, ST jej dogonienia wynosi 30 (rzut kością k100). Jeśli jednak zdecydujecie się pomóc Mii i Edgarowi, ST będzie się systematycznie zwiększało o 10. Na odpis macie 48h.
Gnał przed siebie, czując przerażone bicie serca: choć jego serce w tym momencie fizycznie wcale nie istniało, gnał, przedzierając się przez powietrze, niemal na oślep, nowością było wszak dla niego poruszanie się w tej dziwnej, mglistej formie. Gnał, widząc zbliżającą się szczękę i niemal odruchowo zacisnął oczy, kiedy kłapnęły, zatrzaskując się na nim: nie czyniąc mu żadnej krzywdy - nawet nie poczuł jego ociekających jadem kłów. I poczuł zachwyt, nie tylko mocą daną mu od Czarnego Pana, tak potężną, wszechpotężną: pozwalała mu bez szwanku stanąć naprzeciw bazyliszka, ale i bliskością samego gada - nigdy dotąd nie widział żywego, a dziś - mógł go poznać w pełnej krasie. Wciąż nie chciał go krzywdzić, wiedział, że Deirdre była bezpieczna, i pewien był, że Edgar i Mia we dwóję nie podołają bestii. Miał nadzieję, że się obronią - ale nie chciał, żeby ją skrzywdzili. Stwory takie jak ten to relikty ich dawnej chwały i jeśli któreś z nich zasługiwało na przetrwanie: to właśnie on, a pozostała dwójka, nawiasem mówiąc, radziła sobie póki co całkiem dobrze. Nie był naiwny - wiedział, że bazyliszek jego dobrych chęci nie doceni i musiał znaleźć sposób na zakończenie tej farsy zanim zajdzie za daleko.
Być może dlatego jego uwagę od razu przykuła biel włosów tajemniczej kobiety - kim była? Stała pośród drzew, a bazyliszek jej nie atakował - czyżby? Nie widział jej, nie słyszał? Nie chciał się nią zainteresować? Nie miał czasu na namysł, liczyło się działanie, szybkie i sprawne - świsnął w pogoni za dziewczyną, licząc na pomoc w rozwiązaniu tej zagadki - co się tutaj właściwie działo? Lecąc, starał się chłonąć receptorami jak najwięcej wrażeń: chciał wiedzieć, co go otaczało, gdzie się znajdował... i gdzie mogło być wyjście.
Być może dlatego jego uwagę od razu przykuła biel włosów tajemniczej kobiety - kim była? Stała pośród drzew, a bazyliszek jej nie atakował - czyżby? Nie widział jej, nie słyszał? Nie chciał się nią zainteresować? Nie miał czasu na namysł, liczyło się działanie, szybkie i sprawne - świsnął w pogoni za dziewczyną, licząc na pomoc w rozwiązaniu tej zagadki - co się tutaj właściwie działo? Lecąc, starał się chłonąć receptorami jak najwięcej wrażeń: chciał wiedzieć, co go otaczało, gdzie się znajdował... i gdzie mogło być wyjście.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Schody Głuchych
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia