Uśpione wzgórze [ślub]
Strona 2 z 22 • 1, 2, 3 ... 12 ... 22
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Uśpione wzgórze
Nie tak często odwiedzane ze względu na panujące warunki. Chociaż wzgórze nie jest wysokie, wybitnie mocno otulone jest skalnymi półkami i spadami, które dla niewprawnych gości mogą okazać się niebezpieczne. U podnóża błyszczy tafla jeziora, zachęcająca do orzeźwiającej – przynajmniej latem – kąpieli lub dla śmiałków, do zdobycia liliowych kwiatów ze środka srebrzystej powierzchni. Uśpione wzgórze, jak nazywają je okoliczni, przez swoją urozmaiconą strukturę, pełną ścieżek, otwartych trawiastych przestrzeni i naturalnych przeszkód, stanowi bardzo częste pole treningowe dla jeźdźców i ich aetonanów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sunące wzdłuż skalnego wzniesienia, wieczorne cienie - w żaden sposób nie psuły widoczności. Wokół całego wzgórza lewitowały lampiony, które przyjemnie ciepłym blaskiem rozpraszały mroki. na szczycie, przy najbardziej płaskiej części znajdował się punkt zbiorczy tak jeźdźców, jak i wierzchowców, które - niecierpliwiąc się - tupały raźno w kamienną powierzchnię pod kopytami.
Wcześniejsze zapisy pozwoliły organizatorom dobrać uczestnikom najodpowiedniejszego aetonata. Wystarczyło spojrzeć w dumne oczy stworzeń, by wiedzieć, jaki zaszczyt sięgnął uczestników.
Każdy z rumaków posiadał przygotowany komplet jeździeckiego asortymentu - profilowane siodła z miękkiej, wyprawianej skóry, wyszywane czernią, czerwienią i zielenią - czapraki i dopasowane do całości, ogłowie. Wokół zebranych krzątały się skrzaty, roznoszące przekąski oraz te, dbające o bezpieczeństwo całości wydarzenia. Wszystko było gotowe.
Wybraniec, który gościł jako mistrz ceremonii z dumą wkroczył na skalne podwyższenie. W dłoni zaciskał różdżkę i wystarczył drobny gest, by sieć lampionów błysnęła, wyznaczając pierwszy etap wyścigu. Zadanie z pozoru błahe, polegało na zjeździe szeroką ścieżką, idącą łagodnym łukiem w dół. Czy jednak każdy będzie w stanie utrzymać się w siodle oraz zapanować nad rozpędzonym aetonatem i jednocześnie nie pozwolić mu na przedwczesne rozłożenie skrzydeł?
Rzucacie na początek dwoma kośćmi k100. Pierwszy rzut odpowiada za utrzymanie się w siodle st=40, drugi za umiejętne poprowadzenie aetonata ścieżką w dół i nie pozwolenie na rozpostarcie skrzydeł st=50. Jeśli którykolwiek z rzutów nie wyjdzie - możecie powtórzyć 3 razy nieudaną kość.
Do rzutów wlicza się kolejno sprawność (pierwsza kość) i biegłość w jeździectwie (druga kość). Dodatkowo zawsze pierwsze trzy osoby, piszące posta w kolejce, otrzymują bonus +5 do rzutu.
Po każdej kolejce zostanie przedstawione aktualne ułożenie jeźdźców i ich wyniki.
Na odpis macie 24h Chyba, że wszyscy odpiszą wcześniej.
Wcześniejsze zapisy pozwoliły organizatorom dobrać uczestnikom najodpowiedniejszego aetonata. Wystarczyło spojrzeć w dumne oczy stworzeń, by wiedzieć, jaki zaszczyt sięgnął uczestników.
Każdy z rumaków posiadał przygotowany komplet jeździeckiego asortymentu - profilowane siodła z miękkiej, wyprawianej skóry, wyszywane czernią, czerwienią i zielenią - czapraki i dopasowane do całości, ogłowie. Wokół zebranych krzątały się skrzaty, roznoszące przekąski oraz te, dbające o bezpieczeństwo całości wydarzenia. Wszystko było gotowe.
Wybraniec, który gościł jako mistrz ceremonii z dumą wkroczył na skalne podwyższenie. W dłoni zaciskał różdżkę i wystarczył drobny gest, by sieć lampionów błysnęła, wyznaczając pierwszy etap wyścigu. Zadanie z pozoru błahe, polegało na zjeździe szeroką ścieżką, idącą łagodnym łukiem w dół. Czy jednak każdy będzie w stanie utrzymać się w siodle oraz zapanować nad rozpędzonym aetonatem i jednocześnie nie pozwolić mu na przedwczesne rozłożenie skrzydeł?
Rzucacie na początek dwoma kośćmi k100. Pierwszy rzut odpowiada za utrzymanie się w siodle st=40, drugi za umiejętne poprowadzenie aetonata ścieżką w dół i nie pozwolenie na rozpostarcie skrzydeł st=50. Jeśli którykolwiek z rzutów nie wyjdzie - możecie powtórzyć 3 razy nieudaną kość.
Do rzutów wlicza się kolejno sprawność (pierwsza kość) i biegłość w jeździectwie (druga kość). Dodatkowo zawsze pierwsze trzy osoby, piszące posta w kolejce, otrzymują bonus +5 do rzutu.
Po każdej kolejce zostanie przedstawione aktualne ułożenie jeźdźców i ich wyniki.
Na odpis macie 24h Chyba, że wszyscy odpiszą wcześniej.
I show not your face but your heart's desire
Quentin nie odpowiedział jej w żaden sposób na poruszoną kwestię. Nie wymagała też, ze to zrobi. Milczenie było do niego całkiem podobne. Skupiona na twarzy lorda Burke, jedynie szukała jakiejś emocji w jego spojrzeniu. Skoncentrowana na tym tak mocno, odczytała jego reakcję jako zakłopotanie, ale mogła mylnie zinterpretować ciszę. W końcu dopiero od niedawna starał się odzywać. Mógł po prostu wrócić do starych nawyków. Uśmiechnęła się mimo to, delikatnie, a jej wzrok przeniósł się na Edgara, dołączającego na moment do nich. Spodziewałaby się, że przystanie przy nich, porozmawia. To był jednak Burke. Po krótkim wymienieniu uprzejmości, wyraźnie zrezygnował z odpowiedzi. Odprowadzała go jeszcze spojrzeniem kiedy poczuła znajomy zapach, nadchodzący zza jej pleców. Chwilę później męskie ramię objęło ją w pasie, a ciepły oddech na moment zatrząsł pojedynczymi, niesfornymi kosmykami Darcy, kiedy usta Tristana znalazły się blisko jej ucha. Uśmiechnęła się na jego komplement, przyjmując go – naturalnie – z nadzwyczajną przyjemnością. Automatycznie wspięła się jeszcze prawie w tym samym momencie na palce, żeby złożyć krótki, miękki pocałunek na policzku brata. Szminka jedynie podkreślająca barwę jej ust, pozostała na jego skórze, dlatego z wolna zdjęła jedną z rękawiczek, przecierając lico brata kciukiem. Troska, z jaką Tristan – standardowo – sprawdzał umocowanie uprzęży wierzchowca Darcy, spowodowała lekkie drgnięcie jej ust, rozciągniętych w lekkim uśmiechu satysfakcji i podziękowania dla brata. Czuła się pewniej, kiedy to zrobił, chociaż sama moment wcześniej zdążyła wykonać tą samą czynność. Mimo to, ona nie była Tristanem. Jego ocenie ufała całym sercem, swojej tyle o ile, przynajmniej w temacie stanu tego siodła.
— Po to, żeby Twoje oczy łatwiej wyłapały mnie w tłumie.
Nie odsunęła się od niego, nawet kiedy dołączył do nich Craig. Na jego komplement odpowiedziała z mniejszym entuzjazmem, ale nie mniej zaszczycona tymi slowami.
— Dziękuję, lordzie Burke. Niech szczęście dziś lordowi sprzyja.
Dotarły ją następne słowa Tristana, dlatego zadarła podbródek wyżej, przeciągając przelotnie dłonią po karku mężczyzny, próbując wyłapać jego spojrzenie. Jego zastanowienie, możliwe, że nawet słusznie, odczytała jako obawę o stopień zagrożenia tej gonitwy dla każdego z jej uczestników.
— Chciałabym Cię o coś prosić. Zechciałbyś mi towarzyszyć podczas wyścigu, Tristan? — zwróciła się do niego, wzrok utkwiwszy wprost na jego twarzy. Nie odrywała go od niego, mimo towarzystwa Quentina, ale jej narzeczony musiał zrozumieć silną bratersko-siostrzaną więź i potrzebę dobrego wykorzystania wspólnego czasu, jako, że ostatnio spędzali go znacznie mniej razem niż chwile, jakie Darcy poświęcała przyszłemu mężowi. Ten moment, w którym miała Tristana blisko, chciała dobrze spożytkować. Pocałowała go znów, tym razem już machinalnie ścierając za sobą ślad na jego policzku i z wolna opuszczając jego ramiona, przystanęła jeszcze przy Quentinie.
— Myślałam, że też zechcesz mi pożyczyć szczęścia.
— Po to, żeby Twoje oczy łatwiej wyłapały mnie w tłumie.
Nie odsunęła się od niego, nawet kiedy dołączył do nich Craig. Na jego komplement odpowiedziała z mniejszym entuzjazmem, ale nie mniej zaszczycona tymi slowami.
— Dziękuję, lordzie Burke. Niech szczęście dziś lordowi sprzyja.
Dotarły ją następne słowa Tristana, dlatego zadarła podbródek wyżej, przeciągając przelotnie dłonią po karku mężczyzny, próbując wyłapać jego spojrzenie. Jego zastanowienie, możliwe, że nawet słusznie, odczytała jako obawę o stopień zagrożenia tej gonitwy dla każdego z jej uczestników.
— Chciałabym Cię o coś prosić. Zechciałbyś mi towarzyszyć podczas wyścigu, Tristan? — zwróciła się do niego, wzrok utkwiwszy wprost na jego twarzy. Nie odrywała go od niego, mimo towarzystwa Quentina, ale jej narzeczony musiał zrozumieć silną bratersko-siostrzaną więź i potrzebę dobrego wykorzystania wspólnego czasu, jako, że ostatnio spędzali go znacznie mniej razem niż chwile, jakie Darcy poświęcała przyszłemu mężowi. Ten moment, w którym miała Tristana blisko, chciała dobrze spożytkować. Pocałowała go znów, tym razem już machinalnie ścierając za sobą ślad na jego policzku i z wolna opuszczając jego ramiona, przystanęła jeszcze przy Quentinie.
— Myślałam, że też zechcesz mi pożyczyć szczęścia.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
+11 za sprawność, +20 za biegłość
Siedząc już wygodnie w siodle, zerknęła ukradkiem na resztę towarzystwa, na samym końcu zatrzymując wzrok na twarzy Travisa. Na ostatnim weselu odpuściła sobie wyścig za lisem, czego dość mocno żałowała, bo wieczór dłużył jej się w nieskończoność. Dziś miała zamiar przede wszystkim dobrze się bawić w towarzystwie uroczych lady i wspaniałych lordów, ale zdawała sobie sprawę z tego, że wstydem byłoby nie wygrać, skoro jej życiowym wyborem była właśnie ta, a nie inna profesja. Odetchnęła głośno i pokręciła głową. To nie są prawdziwe zawody, Majesty. Zresztą, kiedy ostatnio brałaś w nich udział?
Zabawa miała być jednak zabawą. Wieczorna aura tworzyła specyficzny nastrój, a biorący udział w pojedynku wytwarzali atmosferę delikatnego spięcia, do którego wybrane aetonany były od źrebięcych lat przyzwyczajane. Mimo tego poklepała rumaka po szyi, by nieco go uspokoić - dalej była to istota posiadająca emocje i swoje humory, nawet jeśli charakter posiadała niełatwy.
- Powodzenia, lordzie Greengrass - rzuciła głośno w kierunku Travisa, by chwilę później ostatni raz poprawić lejce.
Siedząc już wygodnie w siodle, zerknęła ukradkiem na resztę towarzystwa, na samym końcu zatrzymując wzrok na twarzy Travisa. Na ostatnim weselu odpuściła sobie wyścig za lisem, czego dość mocno żałowała, bo wieczór dłużył jej się w nieskończoność. Dziś miała zamiar przede wszystkim dobrze się bawić w towarzystwie uroczych lady i wspaniałych lordów, ale zdawała sobie sprawę z tego, że wstydem byłoby nie wygrać, skoro jej życiowym wyborem była właśnie ta, a nie inna profesja. Odetchnęła głośno i pokręciła głową. To nie są prawdziwe zawody, Majesty. Zresztą, kiedy ostatnio brałaś w nich udział?
Zabawa miała być jednak zabawą. Wieczorna aura tworzyła specyficzny nastrój, a biorący udział w pojedynku wytwarzali atmosferę delikatnego spięcia, do którego wybrane aetonany były od źrebięcych lat przyzwyczajane. Mimo tego poklepała rumaka po szyi, by nieco go uspokoić - dalej była to istota posiadająca emocje i swoje humory, nawet jeśli charakter posiadała niełatwy.
- Powodzenia, lordzie Greengrass - rzuciła głośno w kierunku Travisa, by chwilę później ostatni raz poprawić lejce.
Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Majesty Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 40, 96
'k100' : 40, 96
Włączanie się do rozmowy jest niezwykle trudne. Ograniczając się do mniejszych lub bardziej skomplikowanych grzeczności wcale nie podnoszą mnie one na duchu. Wręcz przeciwnie. Czuję się trochę jak obcy wśród osób, które znają się od podszewki. Uśmiechnąłbym się gdybym potrafił. Zamiast tego stoję w miejscu wpatrzony to w Darcy, to w Tristana. W końcu odwracam wzrok spoglądając po raz kolejny na wzgórza oraz lampiony. Teraz jaśniejące żywszym blaskiem. Rusza wyścig. Obracam się nieco zdekoncentrowany w stronę lady Rosier. Stoję tak dłuższą chwilę, trwającą chyba całe przemówienie mistrza ceremonii. Odgarniam z jej ramienia niewidzialny pyłek.
- Życzę ci szczęścia, Darcy - mówię z całym przekonaniem. Tylko czy myślę jedynie o gonitwie spędzonej razem z bratem? Pozostawiam to niedopowiedzenie jeszcze chwilę trwające między nami. W końcu odwracam się tyłem dosiadając wybranego aetonana. Nie jestem pewien na co się piszę i czy to ma w ogóle jakiś sens… Muszę nie tylko utrzymać się w siodle, ale też pognać wierzchowca w dół, żeby nie zahaczył skrzydłami o wystające półki skalne. Staram się nie panikować, chociaż czuję wewnętrzne obawy wbijające drobne szpilki w każdy organ. Wzdycham. Na znak chwytam lejce, spinam się na grzbiecie starając się ruszyć. Bardziej liczę na dokładność tej próby, nie na szybkość.
- Życzę ci szczęścia, Darcy - mówię z całym przekonaniem. Tylko czy myślę jedynie o gonitwie spędzonej razem z bratem? Pozostawiam to niedopowiedzenie jeszcze chwilę trwające między nami. W końcu odwracam się tyłem dosiadając wybranego aetonana. Nie jestem pewien na co się piszę i czy to ma w ogóle jakiś sens… Muszę nie tylko utrzymać się w siodle, ale też pognać wierzchowca w dół, żeby nie zahaczył skrzydłami o wystające półki skalne. Staram się nie panikować, chociaż czuję wewnętrzne obawy wbijające drobne szpilki w każdy organ. Wzdycham. Na znak chwytam lejce, spinam się na grzbiecie starając się ruszyć. Bardziej liczę na dokładność tej próby, nie na szybkość.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 35, 15
'k100' : 35, 15
W końcu nadszedł odpowiedni czas. Evelyn po odpowiednich przygotowaniach mogła dosiąść swojego konia i wygodnie usadowić się w siodle. Rozejrzała się jeszcze po twarzach innych, w duchu już nie mogąc się doczekać startu. Pytanie tylko, czy będzie pomyślny? Nigdy nie siedziała na grzbiecie tego konkretnego konia i nie wiedziała, czego się po nim spodziewać, ale miała nadzieję, że jej nie zawiedzie. Wieczór wydawał się przyjemny, warunki wyglądały obiecująco. Lubiła takie wieczorne przejażdżki.
Gdy jednak nadszedł czas startu, chwyciła za lejce i ponagliła ateonana do biegu, starając się utrzymać w jego siodle i nie pozwolić sobie stracić panowania nad jazdą.
Wyścig czas zacząć.
Gdy jednak nadszedł czas startu, chwyciła za lejce i ponagliła ateonana do biegu, starając się utrzymać w jego siodle i nie pozwolić sobie stracić panowania nad jazdą.
Wyścig czas zacząć.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Evelyn Slughorn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85, 71
'k100' : 85, 71
To się nie mogło udać. A już na pewno nie od razu. Już myślałem, że utrzymam się w tym siodle - brakuje dosłownie minimalnie więcej siły. Ostatnim rzutem na taśmę łapię się szyi aetonana powstrzymując się od spadnięcia w dół. Serce przyspiesza swój naturalny rytm, palce kurczowo zaciskają się na srebrzystej grzywie. Uff… z tłukącym się w klatce piersiowej zawałem każę koniowi biec w dół, co niestety nie kończy się powodzeniem. Za wcześnie rozkłada skrzydła kalecząc się o ostre krawędzie skalne. Mruczę pod nosem (a może wręcz dobijająco głośno?) przeklinając własną nieudolność. Muszę spróbować po raz kolejny. Nie mogę dać się pokonać już na pierwszym etapie, to się nie godzi nawet mi, wiecznemu nieudacznikowi.
Dlatego ponawiam bieg, nie spiesząc się bardziej niż to konieczne. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kto wie o co chodziło w tym wszystkim, może to mi zabrakło szczęścia, skoro całe pożyczyłem Darcy… a może naprawdę nie nadaję się do tego typu sportów w gronie szerokiej publiczności. Powinienem zająć się ćwiczeniami na terenach Durham. Lub zapłacić Carrowom fortunę za odpowiednie przeszkolenie.
Dlatego ponawiam bieg, nie spiesząc się bardziej niż to konieczne. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kto wie o co chodziło w tym wszystkim, może to mi zabrakło szczęścia, skoro całe pożyczyłem Darcy… a może naprawdę nie nadaję się do tego typu sportów w gronie szerokiej publiczności. Powinienem zająć się ćwiczeniami na terenach Durham. Lub zapłacić Carrowom fortunę za odpowiednie przeszkolenie.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56, 76
'k100' : 56, 76
- Dziękuję - odparł Quentinowi, tuż po tym jak mocno uścisnął dłoń Craiga. - Evandra cieszy się doskonałym zdrowiem - kłamał jak z nut. - Ale grzeczniej byłoby zapytać ją osobiście, błyszczy na parkiecie w towarzystwie rodziny. - Mówiąc to nie odsunął się od siostry, z rozedrganym uśmiechem przyjmując tak jej pocałunek, jak i odpowiedź; ależ oczywiście, że po to. - Fortel udany - przyznał jej bez zawahania, choć oboje wiedzieli, że wypatrzyłby ją i bez tego. Zawsze - i wszędzie. Na jej prośbę - usta Tristana wygięły się mocniej, kiedy obrzucił wpierw jej wierzchowca uważnym spojrzeniem, później własnego, poprawiając jego popręg; śnieżny ogier zdał mu się lepiej zbudowany niż koń Darcy - będzie lepszy. Położył dłoń na jego chrapach, zaglądając we wnętrze czarnego oka i dając się rumakowi poznać; tylko z zewnątrz mogło to wyglądać, jakby chciał dać siostrze czas na pożegnanie się z narzeczonym - nie myślał o tym bowiem wcale. Dopiero, kiedy atmosfera zaczynała gęstnieć, a przygotowania się kończyć, wyciągnął dłoń ku siostrze, spoglądając na nią porozumiewawczo - w milczeniu, bez słowa - i podsadził ją na koński grzbiet, ledwie moment później wskakując na tego samego konia, za nią. Chwycił wodze, spiął konia łydkami, chcąc go wyczuć: we dwójkę nie będzie łatwo, ale z pewnością bezpieczniej z nim, niż gdyby miała gnać przez te wzgórza sama na koniach - mimo wszystko - Carrowów, choć doskonałej krwi, to charakteru równie zadziornego, co ich hodowcy. Przewiesił brodę przez jej ramię, mając tuż koło ust jej ucho:
- Trzymaj się grzywy - poprosił szeptem, w troskliwej nadopiekuńczości, popędzając energicznym stępem konia na linię startu. - Powodzenia, lordzie Burke - rzucił jeszcze krótko, na odchodne, obracając się przez ramię na Quentina. Z zadowoleniem spojrzał na szlak lampionów, nie jechał w tym wyścigu z myślą o zwycięstwie, nie sądząc, by był w stanie przegonić Carrowów na ich własnych rumakach - a już na pewno nie z pasażerem. Ale miał zamiar się zabawić i odprężyć, a przy okazji, jak zaczynał zauważać, ponapawać się pięknem otaczającej ich przestrzeni. Pejzaż wydawał się malowniczo wręcz romantyczny. Lampiony błyskały w oddali jak lipcowe świetliki - a on nie przestawał być ciekaw końca tego szlaku. Toteż, kiedy tylko nadszedł czas - popędził konia szeroką ścieżką.
Trzymaj się, Darcy - to będzie zabawne, choć jesteśmy na to o dwie dekady za starzy.
- Trzymaj się grzywy - poprosił szeptem, w troskliwej nadopiekuńczości, popędzając energicznym stępem konia na linię startu. - Powodzenia, lordzie Burke - rzucił jeszcze krótko, na odchodne, obracając się przez ramię na Quentina. Z zadowoleniem spojrzał na szlak lampionów, nie jechał w tym wyścigu z myślą o zwycięstwie, nie sądząc, by był w stanie przegonić Carrowów na ich własnych rumakach - a już na pewno nie z pasażerem. Ale miał zamiar się zabawić i odprężyć, a przy okazji, jak zaczynał zauważać, ponapawać się pięknem otaczającej ich przestrzeni. Pejzaż wydawał się malowniczo wręcz romantyczny. Lampiony błyskały w oddali jak lipcowe świetliki - a on nie przestawał być ciekaw końca tego szlaku. Toteż, kiedy tylko nadszedł czas - popędził konia szeroką ścieżką.
Trzymaj się, Darcy - to będzie zabawne, choć jesteśmy na to o dwie dekady za starzy.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 29, 56
'k100' : 29, 56
Naturalnie nie mógł przegapić ślubu lady Carrow i lorda Notta i mimo, że jego ukochana Thalia ciężko zaniemogła, a on po tysiąckroć bardziej wolałby czuwać u jej wezgłowia, został wysłany na fetę i nie mógł się temu sprzeciwić - a co istotne, w skrytości serca - wcale nie chciał. Bardzo zależało mu na obecności na kolejnym przyjęciu (już drugim tego typu!) w świeżo otwartym, wiosennym sezonie, aby móc później porównać i poplotkować o sukniach, garniturach, jedzeniu, muzyce oraz o bawiącej się na weselu szlachcie. Przygotowania zapewne zajęły mu tyle samo czasu, ile świeżo upieczonej lady Nott: ufryzowanie włosów, wypachnienie ciała, spryskanie go najlepszymi perfumami, odzianie się w niezwykle szykowną szatę, idealną na podobne okoliczności... Spędził długie godziny przed lustrem, aby wyglądać perfekcyjnie dla swojej Thalii, która chociaż nie mogła zobaczyć go na żywo, zapewne dostanie niepowtarzalną możliwość podziwiania Marcela z okładki Czarownicy. Albo przynajmniej na zdjęciach dołączonych do relacji ze ślubu: mimo całego zaangażowania w podobne imprezy, był skłonny raz na jakiś czas odpuścić i oddać pierwszą stronę młodej parze. W drodze absolutnego wyjątku.
Usłyszawszy o wyścigu na aetonanach, bez wahania zgłosił swoją kandydaturę i stawił się na wzgórzu, gdzie miał rozpocząć się wyścig. Z góy rozpościerały się wspaniałe widoki, a zwierzęta, na jakich weselnicy mieli się ścigać wyglądały na rumaki o najczystszej krwi. Marce pogłaskał swego aetonanna po aksamitnych chrapach, na co ten zareagował cichym rżeniem, najwyraźniej zadowolony z łagodnych pieszczot.
-Jesteś równie piękny, jak ja, Książę - oznajmił z zachwytem, sadowiąc się w siodle i z bliska podziwiając niezwykłe umaszczenie aetonana, bielutkiego jak śnieg z srebrzystymi, wpadającymi w lekkie odcienie błękitu cętkami. Gdy rozległ się sygnał rozpoczynający wyścig, Marce trącił Księcia piętami w bok, na co ten natychmiast przystąpił do biegu. Parkinson widział, że rumak aż się wyrywa, aby rozwinąć skrzydła i od razu polecieć, więc ściągnął lekko cugle i cały czas przemawiał do niego uspokajająco i dopingująco jednocześnie. Jeszcze nie teraz, maleńki.
Usłyszawszy o wyścigu na aetonanach, bez wahania zgłosił swoją kandydaturę i stawił się na wzgórzu, gdzie miał rozpocząć się wyścig. Z góy rozpościerały się wspaniałe widoki, a zwierzęta, na jakich weselnicy mieli się ścigać wyglądały na rumaki o najczystszej krwi. Marce pogłaskał swego aetonanna po aksamitnych chrapach, na co ten zareagował cichym rżeniem, najwyraźniej zadowolony z łagodnych pieszczot.
-Jesteś równie piękny, jak ja, Książę - oznajmił z zachwytem, sadowiąc się w siodle i z bliska podziwiając niezwykłe umaszczenie aetonana, bielutkiego jak śnieg z srebrzystymi, wpadającymi w lekkie odcienie błękitu cętkami. Gdy rozległ się sygnał rozpoczynający wyścig, Marce trącił Księcia piętami w bok, na co ten natychmiast przystąpił do biegu. Parkinson widział, że rumak aż się wyrywa, aby rozwinąć skrzydła i od razu polecieć, więc ściągnął lekko cugle i cały czas przemawiał do niego uspokajająco i dopingująco jednocześnie. Jeszcze nie teraz, maleńki.
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Marcel Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22, 49
'k100' : 22, 49
Chyba nie miał szczęścia - albo wypił zbyt wiele musującego szampana, albo to Książę zanadto się rozbrykał, galopując w dół, po szerokiej ścieżce. Marce kilkakrotnie zachybotał się na siodle, lecz ostatecznie zdołał utrzymać równowagę, tylko po to, by kilkanaście metrów dalej, stoczyć się z grzbietu Księcia wprost na twardą, ubitą ziemię. Całe szczęście, że nie znalazł się pod kopytami innych koni; mamrocząc pod nosem przekleństwa, Marce ponownie dosiadł Księcia, tym razem obiecując sobie, że tak łatwo z niego nie spadnie.
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 22 • 1, 2, 3 ... 12 ... 22
Uśpione wzgórze [ślub]
Szybka odpowiedź