Wydarzenia


Ekipa forum
Dom na uboczu
AutorWiadomość
Dom na uboczu [odnośnik]11.02.17 1:42

Dom na uboczu

Jest tylko jedno światło. Małe ledwie widoczne okienko na piętrze wieści - że ktoś zajmuje stare domostwo, którego świetność minęła już dawno. Obłamane i przegniłe od deszczu deski, skrzypiące gdzieś z tyłu, okiennice na naderwanych zawiasach i wszechogarniająca stęchlizna wdzierająca się zapachem, aż pod skórę.
Ale światło kusi, wabi, niby ćmy błagające o promyk zdradziecki. Drzwi są zamknięte, ale widnieje w nich klucz. Wystarczy, że wejdziesz po kilku, chwiejnych stopniach. To nie jest takie trudne, prawda?
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]11.02.17 20:03
| z karczmy

Dogonił ją bez problemu, chociaż wcale nie poruszał się jakoś nadzwyczaj szybko; stawiał stopy ostrożnie, ślizgając się na rozmokniętym błocie i mając wrażenie, że każde poruszenie mięśni wciskało szklany odłamek coraz głębiej w ciało. Był zły, choć nie do końca rozumiał, na kogo lub na co; strzępki gęstniejącego w karczmie strachu wciąż trzymały się jego ubrania, mimo że odganiał je uporczywie, a fakt, że nie rozumiał, co właściwie się działo, odbierał mu resztki pewnego gruntu pod nogami. To, że nie zaczął jeszcze działać chaotycznie i irracjonalnie, zawdzięczał jedynie wyrobionemu przez lata instynktowi; wiedział, kiedy można było pozwolić emocjom na przecięcie władzy, a kiedy należało zacisnąć zęby i zamknąć abstrakcyjne myśli za szczelnym murem zdrowego rozsądku. Ten podpowiadał mu przede wszystkim zniknięcie stąd najszybciej, jak to tylko możliwe oraz odstawienie Lucindy w jednym kawałku do domu, jednak jego kuzynka skutecznie przekreślała te klarowne plany, popychana do przodu brawurą, zwodnym widmem przygody, czy może dobrym sercem – nie potrafił stwierdzić.
Zatrzymał się obok kobiety, korzystając z jej chwilowego unieruchomienia. – Oszalałaś? – wydyszał, starając się wyłowić jej rysy z otulającego okolicę półmroku. Lekka mżawka zraszała jej włosy i policzki, choć wydawało się, że były to ostatnie krople wiosennego deszczu; nie było już też słychać odgłosów burzy, musiała znajdować się zbyt daleko. Skierował spojrzenie niżej, zauważając, stopa Lynn wciąż tkwiła w zdradliwej, lepkiej ziemi. – Chodź – mruknął nieco ciszej, nachylając się w jej stronę, gestem pokazując, żeby oparła się o jego prawe ramię i pomagając jej uwolnić się z błotnej przeszkody. – Wracaj do… – zaczął, ale zdanie urwało się w połowie, gdy jego uwagę przyciągnęło coś innego; zmarszczył brwi, uważniej przyglądając się głębokiemu śladowi, w który nieopatrznie wbiegła kobieta i dopiero teraz orientując się, że nie było to zwyczajne zagłębienie, rozmyte przez ulewę. Ślady były świeże, przypominające bardziej koleinę niż naturalną nierówność terenu, a w niektórych miejscach można było dostrzec niewyraźne odciski końskich kopyt. Podążył spojrzeniem za wytyczoną w ten sposób trasą; trop prowadził do ścieżki, a dalej ku zamglonemu, jasnemu punktowi, na którego tle majaczył pochylony, powykręcany kształt – zbyt daleki i ukryty wśród cieni, żeby Percival był w stanie rozstrzygnąć, czy była to jedna z demonicznych istot, czy zwyczajne drzewo, przekształcone przez pobudzoną wcześniejszymi wydarzeniami wyobraźnię.
Uniósł w górę różdżkę, przez cały czas mocno zaciskaną w prawej dłoni. – Lumos – rzucił cicho, mając nadzieję na rozgonienie napierającej z każdej strony ciemności. – Patrz – odezwał się do Lucindy, wskazując najpierw na głęboką koleinę, a później na migające nad horyzontem światło. Kątem oka zauważył, że dołączył do nich nieznajomy mężczyzna – ten sam, który jako pierwszy spróbował otworzyć zatrzaśnięte drzwi, i ten sam, którego na cel upatrzył sobie jeden ze stworów. Percival zmierzył go spojrzeniem; wyglądało na to, że jakimś cudem udało mu się wyjść z nierównego starcia cało, choć raczej nie bez szwanku, biorąc pod uwagę, że poruszał się jakoś chwiejnie. – Chyba poszli w tym kierunku – rzucił w przestrzeń, nie wiedząc, po co w ogóle to mówił; nie chciał wcale bawić się w bohatera i ratować kobiety, której nawet nie znał (chociaż wydawało mu się, że znała ją Lynn; może powinien był o to zapytać), ale jednocześnie wiedział, że nie uda mu się nakłonić jej do zrezygnowania, jeżeli już raz coś sobie ubzdurała. – Jest sens prosić, żebyś została w środku? – zapytał, bardziej dla zasady, mimo że znał odpowiedź, zanim jeszcze padła. Westchnął przeciągle, odruchowo próbując otrzeć twarz lewą ręką, ale zdołał jedynie unieść ją do góry na kilka centymetrów, zanim ostry ból przypomniał mu o swoim istnieniu. Zaklął pod nosem. – Trzymaj się blisko – powiedział, oficjalnie już kapitulując i ruszając w śladem ciężkich kół. Rzucił pytające spojrzenie nieznajomemu mężczyźnie. – Idziesz z nami, czy wyszedłeś się przewietrzyć? – zapytał. Nie to, żeby miał ochotę na jego towarzystwo; aparycja czarodzieja nie prezentowała się specjalnie przyjaźnie, ale logiczna kalkulacja podpowiadała, że trzy osoby miały większe szanse w starciu z nieznanym niebezpieczeństwem niż dwie.
Starał się utrzymywać równe tempo, chociaż ból paraliżujący lewe ramię znacznie utrudniał poruszanie się; oddychał ciężej i głośniej niż zwykle, miał też kłopoty ze skupieniem myśli i raz na jakiś czas łapał się na tym, że pozwalał im swobodnie dryfować. Poczucie czasu stało się nagle pojęciem dziwnie odległym i pozbawionym sensu, bo nie miał pojęcia, jak długo szli przed siebie, zanim z półmroku wyłonił się zarys drewnianego, rozpadającego się domu. Właściwie najpierw go usłyszał, zanim zdążył go zauważyć; przeciągłe skrzypienie poruszanych wiatrem okiennic, przypominające drapanie nierównymi paznokciami po tablicy, zdawało się przenikać go na wskroś, zmuszając do podniesienia spojrzenia z rozmokniętej ziemi. Budynek wyglądał na stary i mocno zaniedbany; Percival mógłby się założyć, że od dłuższego czasu był też opuszczony, gdyby nie światło, docierające do nich z okna na piętrze. Słabe, odrobinę przymglone, ale jednocześnie wyraźne, w zestawieniu z całą resztą krajobrazu wypadało jakby niewłaściwie, w niewyjaśniony sposób irytując go swędzeniem niewidzialnego miejsca, w które nie mógł się podrapać.
Obrzucił spojrzeniem dwójkę swoich towarzyszy (jeżeli szli za nim), ale nie zatrzymał się; co złego mogło czekać na nich w środku? Mimo że widział już tego wieczoru zdecydowanie więcej, niż miał ochotę doświadczyć, jakoś nie mógł wyobrazić sobie drzewopodobnych istot w spokoju pijących herbatę w zapuszczonym salonie. Istniało za to prawdopodobieństwo, że ktokolwiek chował się w budynku, będzie w stanie udzielić im pomocy – zwłaszcza, że cała ich trójka wyglądała, jakby takowej potrzebowała.
Wspiął się powoli po prowadzących na ganek schodkach, przystając dopiero przed wejściowymi drzwiami. Tkwiący w zamku klucz spowodował uruchomienie się kilku lampek alarmowych, ale te, przytłumione bólem i brakiem innych możliwości, jedynie zamigotały i zgasły. Nie miał zamiaru debatować nad wszystkimi za i przeciw przez kolejnych piętnaście minut, więc zanim nadmierne myślenie kazałoby mu się zawahać, przełożył rozżarzoną zaklęciem różdżkę do lewej ręki. Prawa dłoń zawisła w powietrzu dosłownie na sekundę, zanim – podejmując  myślach milczącą decyzję – przekręcił klucz i nacisnął klamkę.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Dom na uboczu [odnośnik]11.02.17 20:03
The member 'Percival Nott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 98
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]11.02.17 20:47
Chociaż Sophia tak bardzo się starała, ból i narastające osłabienie utrudniały jej skupienie się na poprawnym rzuceniu zaklęcia. Chociaż wyszeptała inkantację zaklęcia, nic się nie stało. Stwór wbrew jej oczekiwaniom nie zaczął zamarzać, a ona już po chwili zaczęła czuć, że coraz bardziej odpływa, oddala się od rzeczywistości, by w końcu całkowicie stracić z nią kontakt. Choć tak bardzo się przed tym broniła, nie chcąc zdawać się tylko na łaskę stworów, zawisła bezwładnie w wielkiej łapie, a jej dłonie rozluźniły się; zapewne to właśnie wtedy upuściła swoją różdżkę.
Gdy się obudziła, wokół niej było ciemno. A może była już martwa? W ciele wciąż odczuwała ból; nie sądziła, żeby to było możliwe po śmierci, więc stąd wniosek, że jeszcze żyła. Jeszcze. Tylko jak długo? Widziała już przecież efekty działań stworów, zakrwawione ciała dwójki mugoli z karczmy. Czy ją również czeka podobny los?
Zamrugała oczami, próbując rozeznać się w otoczeniu. Nic, tylko ciemność. Poruszyła się lekko, czemu towarzyszyło zduszone syknięcie i skrzypienie drewnianych desek. Sądząc po braku siekącego deszczu i wiatru, leżała na podłodze w jakimś pomieszczeniu. Nie wiedziała, czy to była karczma, czy może stwór zabrał ją gdzieś indziej. Dłońmi próbowała wieść po podłodze w poszukiwaniu swojej różdżki, ale nie wyczuła jej charakterystycznego zarysu. Najwyraźniej wypadła jej, gdy straciła przytomność, i chociaż znała różne sposoby radzenia sobie bez niej, nagle poczuła się porażająco bezbronna. Przeciwko takim istotom, wyglądającym jak stworzenia z najgorszego koszmaru, lepiej było nie stawać bez różdżki. Tym bardziej, że najprawdopodobniej była tu sama, przynajmniej w tym pomieszczeniu. Może gdzieś w pobliżu znajdowały się jeszcze inne ofiary stworów. Niczego nie mogła być pewna.
Próbowała usiąść. Najwyraźniej nie było z nią aż tak źle, skoro udało jej się podźwignąć ciało. Gdziekolwiek była, czuła, że nie może tutaj zostać. Musiała poszukać drogi ucieczki zanim stwory po nią wrócą, więc podparła się dłonią i zmusiła się do wstania. Świat wokół niej przez chwilę wirował, ale wytrwale stawiała kolejne ciche kroki. Ruszyła przez pokój, wyciągając przed siebie dłonie i ostrożnie próbując wymacać ścianę, gotowa zatrzymać się, gdyby tylko coś ją zaniepokoiło. Idąc wzdłuż niej, może odnajdzie wyjście lub jakiś przedmiot, który mógłby jej pomóc. Poruszała się najciszej, jak potrafiła, na wypadek, gdyby w okolicy znajdowały się stwory.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Dom na uboczu [odnośnik]12.02.17 16:13
Lucinda lubiła ryzykować. Nie dlatego, że ryzyko łączyło się z cudownym uczuciem adrenaliny przepływającej przez jej żyły. Nie dlatego, że potrafiło przyćmić na chwile jej osąd i pchnąć ją w ramiona instynktu. Lubiła ryzykować bo w pewnym sensie tak została wychowana. Odkąd sięga pamięcią jej ojciec powtarzał; statek w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki. Jako dziecko nie rozumiała o co chodzi i dlaczego jej ukochany papa tak bardzo ciekawi się budową statków. Później wraz z wiekiem przyszło myślenie pojęciowe i Lucinda wiedziała, że bezpieczne życie wcale nie jest naszym gwarantem do dobrego życia. Dobrze wiedziała, że w pewnej chwili wszystko może runąć – nawet jeśli jest piękne, nasze i… bezpieczne. Wiele razy słyszała, że jej działania w końcu ją zgubią. Słyszała, że zgubią też innych. Chociaż przerażały ją takie sytuacje to w momentach takich jak ten nie mogła odpuścić. Może i nie znała rudowłosej kobiety zbyt dobrze. Może powinna teraz myśleć o sobie i rannym kuzynie. Może to wszystko byłoby rozsądne i wymagane. Jednak nie bez powodu uczepiła się tego by za nią pobiec. Myśl, że gdyby coś podobnego spotkało ją byłby ktoś kto by chciał ją ratować. Blondynka wybiegła z budynku zderzając się z silnym podmuchem wiatru. Ciężkie powietrze ograniczało jej widoczność. Nie zdążyła nawet zbliżyć się do kobiety i jej porywczy bo impetem wpadła w dziurę boleśnie wyginając sobie kostkę. Zamknęła oczy czując ból i minęło kilka sekund zanim ruszyła się rozglądając. Tkwiła całym butem w błocie i wydostanie się stąd mogło być lekko problematyczne. Serce jej podskoczyło gdy usłyszała głos kuzyna. Czemu nie został w środku? Przecież był ranny. Prawdopodobnie w ich czaił się ten sam niepokój wymieszany z irytacją. Na jego pytanie pokręciła tylko głową. Nie oszalała. Była najbliżej. Mogła zareagować i postanowiła to zrobić. Nie uważała to za szaleństwo chociaż rozumiała dlaczego on tak uważał. Wsparła się delikatnie na jego ramieniu mając w pamięci jego ranę. - Percy… dobrze się czujesz? - zapytała kiedy już stała na własnych nogach. Jednak jej kuzyn już na nią nie patrzył. Jego uwagę przejęło coś znajdującego się w oddali. Coś czego ona nie potrafiła dostrzec. Za nimi z karczmy wyszedł mężczyzna.  Lucinda tylko przejechała po nim spojrzeniem wracając do tego co widział Nott. Wpatrywała się w ślad wskazany przez kuzyna. Wiedziała, że jeśli teraz nie pójdą… ślady znikną, a oni już nie znajdą tej kobiety. Nie znajdą ani jej ani tych stworzeń. Lucinda spięła się widząc minę swojego kuzyna. - Nie możemy jej zostawić, Percy. Ktokolwiek by to nie był. - powiedziała. Czasami nie wiedziała skąd bierze się w niej ta ogromna potrzeba ratowania świata. Czemu nie mogła od czasu do czasu być po prostu egoistką? Nie była i teraz też nie miała zamiaru nią być. Pokręciła głową na słowa o tym by została w środku. Znał ją zbyt dobrze by myśleć, że zostanie. Pewnie ruszyłaby zaraz za nim, a to mogło skończyć się tylko gorzej. Widząc jak jej kuzyn znowu skręca się z bólu aż się skrzywiła kładąc mu dłoń na zdrowym ramieniu. Ciągle walczyła ze sobą i ciągle chęć pomocy w niej wygrywała. Tylko on stojący na nogach pozwalał jej myśleć, że mogą iść dalej. Inaczej zawróciłaby bez myślenia. Rodzina zawsze była dla niej najważniejsza. Ruszyli rozglądając się za śladami, które mogli przeoczyć. Noga trochę ją bolała, ale Lynn wiedziała, ze już nie z takimi kontuzjami dawała sobie radę. Ciężkie tereny nie były dla niej problemem, a przynajmniej taką miała nadzieje. Nie wiedziała jak długo szli gdy usłyszała skrzypnięcie. Najpierw jedno, delikatne. Za chwile kolejne. Zmarszczyła brwi wytężając wzrok. Dom wyglądał na opuszczony i to dobre lata temu. Gdyby nie delikatne światło mogłoby przysiąść, że w tej ruderze nie ma nikogo i… niczego. Przyśpieszyła kroku tak by iść zaraz obok kuzyna. Nic nie powiedziała nie mogąc oderwać wzroku od smaganych wiatrem okiennic. Gdy stanęli przed wejściem ścisnęła tylko mocniej różdżkę w dłoni czekając na ciąg dalszy i na to co miało ich spotkać po drugiej stronie drzwi.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Dom na uboczu [odnośnik]13.02.17 17:10
Czując pod stopą coś dziwnego - pochyliłem się i dostrzegłem różdżkę. Schowałem ją do kieszeni i poszedłem w półmrok.
W pewnym momencie mojego marszu skończyły mi się epitety na określenie swojej osoby. Z jednej strony to co w tym momencie odprawiałem w głowie mi się nie mieściło, a z drugiej...co właściwie miałem do stracenia? Nie tego chciałem? Czegoś co mnie zaabsorbuje? A może częściowo rozgrzeszy z tego jak wyglądały ostatnie dni mojego życia w czasie którego unikałem wszystkich w tym nawet Lily szukając po melinach silnych trunków i zaczepki? Powiedzieć, że byłem bardziej świadomy tego, że robię wszystko nie tak jak trzeba to mało. Dokuśtykałem zatem do zebranych, mrożąc oczy, które próbowałem dodatkowo osłonić ręką przed jasnym (a może dla mnie za jasnym) światłem lumosu.
Uśmiechnąłem się zaraz potem szelmowsko słysząc kierowane ku mnie słowa.
- Ponoć gdzie więcej żywych tam mniej trupów - a może to szło na odwrót? Niemniej skinąłem głową przytakując, że jestem z nimi, a przeciwko nim - poza tym...pewnie już wiesz, lecz w razie czego staraj padać na twarz nie na plecy - rzuciłem pomiędzy sapnięciami i krzywieniem się, kiedy to próbowałem równać krok do towarzyszących mi czarodziei. Nie było to wcale takie łatwe bo choć nogę ciągle miałem na swoim miejscu ta zdawała się poinformować mnie ze wszystkich sił, że sobie nie życzy poganiania. Tym bardziej, że podłoże było paskudne.
Ostatecznie trop doprowadził nas do rudery na której piętrze paliło się światło. Zmarszczyłem czoło wyłapując zaraz potem znaczące spojrzenie mężczyzny. Osobiście chciałem podzielić się swoimi wątpliwościami co do pomysłu wchodzenia frontem do czego zachęcał mnie ból w dłoni i obolałe kości, lecz nim zdobyłem się na cokolwiek - gość już sięgał klamki.
- Homenum Revelio... - wypowiedziałem, chcąc wiedzieć, czy zastaniemy w domu cokolwiek...człowieczego.
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Dom na uboczu [odnośnik]13.02.17 17:10
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]14.02.17 21:37
Podniesienie z ziemi było piekielnie bolesne i Sophia musiała poświęcić chwilę, nim wierzgające w głowie mroczki, pozwolą jej na względną równowagę. Pod palcami wyczuła przeszkodę, a gdy przesunęła dłonią wyżej, mogła zrozumieć, że podpiera się na niewysokim meblu, które skrzypnęło pod naporem ciężaru. Gdy wzrok przyzwyczaił się wystarczająco do ciemności, mogła dostrzec niewyraźne kontury niemal pustego pomieszczenia. Czuła także chłód, który mógł sugerować, że miejsce, w którym się znalazła - nie jest zbyt szczelne. W pobliżu, bardzo niedaleko usłyszała kolejne skrzypienie i...kroki? Głos?
Błoto chlupotało pod stopami, gdy podążaliście w kierunku mglistego światła w oddali. Początkowo musieliście zaufać słowom Percivala, bo nocne cienie utrudniały widoczność, zimno wdzierało się pod szaty, a ból z nieopatrzonych ran utrudniał poruszanie. Rozmokła ziemia rozmazywała ślady, które tuż przed starą, otuloną stęchlizną chatą - znikały całkowicie. Ale nikły blask na piętrze, który sączył się przez brudną szybę, prawdopodobnie jedynego, ocalałego w całości okna - nęciło i niepokoiło jednocześnie. Lucy nawet zdawało się, że gdy podniosła wyżej głowę, próbując skupić się na blasku, czuła niezidentyfikowanych lęk i..ciepło jednocześnie. A może było to tylko jej własne wrażenia?
Delikatny błysk rozjarzył różdżkę Matta, ale zaraz zniknęło, ale mężczyznę otuliło wrażenie ludzkiej obecności. Tylko...nie potrafił określić, czy chodziło o dwójkę obok, czy też o kogokolwiek, kto znajdował się w zapadłym budynku. Druga różdżka bezpiecznie leżała w zagłębieniu podartej kurtki.
Percy, jako pierwszy zdecydowałeś się sięgnąć klucza i klamki drzwi. I chociaż umysł alarmował ostrzegawczo o czającym się w pobliżu niebezpieczeństwie - przekręciłeś klucz z cichym chrzęstem, a wejście stanęło otworem. Prawdopodobnie to zamek był jedyną klamrą, trzymającą drzwi w zamknięciu, a gdy ta ustąpiła - nic nie stało na przeszkodzie, by przekroczyć próg. Światło lumosa rozświetliło wejście i mogliście dostrzec niedługi, pusty i obdrapany korytarz, prowadzący do pustego? pomieszczenia. Mogliście przejść dalej...jeśli tylko chcieliście.

Sophia słyszysz kroki i nie wiesz kto (lub co) jest źródłem odgłosów. W pomieszczeniu, nie ma zbyt wielu miejsc do ukrycia, ale możesz spróbować stanąć przy ścianie, obok dostrzeżonego wcześniej mebla. Rzucasz k100+biegłość ukrywanie. Z racji ran, masz -10 do rzutów, dopóki nie zostanie udzielona ci pomoc.
Percy, Lucy, Matt - jeśli wchodzicie do środka - przysługują wam dwa rzuty k100. Do pierwszego dodajecie biegłość silnej woli, do drugiego spostrzegawczość.
Wciąż macie minusy z poprzednich tur (Percy -5, Matt -5).

Na odpis macie 48h
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 3:19
Popatrzyłem na różdżkę, jak na winną zmieszania malującego się na mojej twarzy. Zamiast rozwiać wątpliwości to jedynie je nasiliła, jednak czego innego mogłem oczekiwać od magii. Nie mając nic nowego do powiedzenia prócz oczywistego faktu, że "albo jesteśmy tu tylko my, albo nie", nie powiedziałem nic. Westchnąłem tylko ciężko i przełożyłem różdżkę do lewej, niezranionej od wewnątrz dłoni. Prawa przy każdym kontakcie z czymkolwiek nieprzyjemnie paliła żywym ogniem.
Po otwarciu drzwi nic zza nich nie wyskoczyło, nie wybuchło i nie miotnęło mężczyzną który raczył przekręcić klucz. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że na tą krótką chwilę wstrzymałem powietrze.
- Weź ze sobą klucz - zwróciłem mu uwagę na ten drobny szczegół. Wolałem nie ryzykować tego, że właścicielem mieszkanie mógł być jakiś obłąkaniec. W końcu kto normalny zamyka dom od zewnątrz zostawiając klucze w zamku i zapalone na piętrze światło? Bardziej to przypominało jak gdyby zamykano w tym domu coś, a mi wizja zostania uwięzionym po tym czego byłem światkiem nie bardzo odpowiadała tym bardziej, że w chwili obecnej wątpliwym było czy byłbym w stanie poprawnie wyinkantować większość zaklęć.
Ruszyłem przodem bo ktoś musiał, a ja zdawałem się być z całej tu obecnej trójki czarodziejów chyba najbardziej wprawionym w przechodzeniu przez drzwi.
Noga doskwierała mi przy każdym kroku. Nie wyrywałem się do przodu, pozwalając na to by lumos mężczyzny za mną oświetlał przestrzeń. Gdy korytarz się skończył złapało mnie nieprzyjemne uczucie...gdzieś powinno być wejście na piętro, prawda? Szedłem dalej, a moja czujność się wzmogła.
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 3:19
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 15, 15
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 3:53
Obracający się klucz zachrobotał w zamku nieprzyjemnie i jakby zbyt głośno, sprawiając, że kark po raz kolejny zaswędział go ostrzegawczo. Mogła to być jedynie kwestia jego pobudzonej bólem i adrenaliną wyobraźni, ale czuł się obserwowany; miał świadomość, że rozciągające się dookoła ciemności mogły być świetną kryjówką dla czyhającego na nich niebezpieczeństwa, zresztą – skąd mogli mieć pewność, że z okna na piętrze nie spoglądają właśnie na nich czujne oczy właściciela posesji? Wstrzymał oddech odruchowo, mimowolnie, prawie nieświadomie, podczas gdy chwila między przekręceniem klucza, a otwarciem drzwi, rozciągała się w nieskończoność. Zawahał się; miał wrażenie, że sami proszą się o kłopoty, i o ile mało obchodził go los nieznajomego mężczyzny, czy nawet jego własny, to nie wybaczyłby sobie, gdyby coś stało się Lucindzie. Zerknął na nią kontrolnie, myśląc o tym, co powiedziała. Nie możemy jej zostawić, Percy.
Może rzeczywiście nie mógł; jego myśli, dziwnie zamglone, uparcie krążyły wokół odległego wspomnienia, w czasie którego złożył więcej niż jedną obietnicę – i więcej niż jednej osobie. Podniósł spojrzenie, zatrzymując je na pokrytym obdrapaną farbą drewnie; co by zrobiła ona? Co by zrobiła Inara, Percy?
Pchnął skrzypiące drzwi do środka, zgodnie z sugestią czarodzieja chowając wyciągnięty z zamka klucz do kieszeni (o ile nie okazał się zablokowany). Wszedł do niewielkiego, pustego korytarza, uważnie stawiając stopy i starając się mieć oczy dookoła głowy. Szukał schodów na piętro, ale nigdzie ich nie widział; w jasnym świetle z różdżki dostrzegał jedynie wejście do pomieszczenia na drugim końcu holu i to tam właśnie się kierował, przez cały czas intensywnie nasłuchując. – Nie zamykaj drzwi – mruknął do zamykającej pochód Lucindy; nie był pewien dlaczego, ale wolał drogę ucieczki mieć jak najbardziej otwartą. Na wszelki wypadek.

| silna wola (II) +5, spostrzegawczość (II) +5




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 3:53
The member 'Percival Nott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 73, 86
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 10:53

Ponoć najwięcej złych rzeczy spotyka nas na własne życzenie. Pchamy się tam gdzie może stać się nam krzywda nie zważając na wystąpienie późniejszych konsekwencji. Żyli w świecie pełnym fałszu i egoizmu dlatego też mało kto jest w stanie poświęcić i zaryzykować dla kogoś nieznanego i mało znaczącego. Chociaż blondynka nie wierzyła w przeznaczenie to uważała, że nie bez powodu oni wszyscy znaleźli się dzisiejszego dnia w karczmie. Oblężenie czarodziejów w mugolskiej karczmie można nazwać zrządzeniem losu, ale dla Lucindy był to dowód na to, że niektóre rzeczy po prostu muszą się wydarzyć. Patrząc jak Percy łapie za klucz poczuła dreszcze przebiegające po jej skórze. Myśl, że nie powinni tutaj być, że są intruzami. Kobieta rozejrzała się, a jej różdżka drgnęła jakby w jednym z dobrze znanych jej zaklęć. Hexa Revelio zatańczyło na jej ustach chociaż niepokój nie pozwolił jej wypowiedzieć tego zaklęcia na głos. Patrzyła jak mężczyzna robi krok w stronę ciemnej przestrzeni domu i przez chwile odetchnęła z ulgą gdy żadna gałąź go nie porwała. Przyzwyczajona do skradania zdała sobie sprawę z tego, że nawet hałas uderzających okiennic zastygł w oczekiwaniu. Lumos rozświetliło wnętrze domu i choć światło zwykle napawało ją bezpieczeństwem tak teraz zwiększyło tylko jej obawę. Obdrapane z farby ściany, wnoszący się z każdym krokiem kurz, dźwięk skrzypiącego ze starości drewna i to uczucie bycia obserwowanym. Skinęła głową na słowa kuzyna. Także czuła się bezpieczniej wiedząc, że będzie mogła z każdej chwili stąd uciec. Obejrzała się jeszcze by sprawdzić czy aby na pewno nie zniknęły wraz z odwróceniem jej wzroku. Słysząc kolejne skrzypnięcie zaczęła się rozglądać wytężając wzrok. Musieli wejść na górę jeżeli chcieli poznać źródło światła. Jeżeli chcieli znaleźć kobietę i zniknąć stąd jak najszybciej. Więc gdzie na Merlina były schody?

( II poziom spostrzegawczości)


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 10:53
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 26, 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dom na uboczu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dom na uboczu [odnośnik]16.02.17 14:09
Nie czuła się najlepiej. Nic dziwnego, skoro najpierw ucierpiała w tajemniczym „wybuchu”, który rozwalił drzwi i okna gospody, a potem szarpała się ze stworem, daremnie próbując mu umknąć. Nie była jednak pewna, jakie odniosła obrażenia – w tych ciemnościach w pierwszej chwili nie widziała nawet własnych dłoni. Dopiero później jej wzrok zaczął przyzwyczajać się do tego otoczenia. Mogła także stwierdzić, że jest tutaj zimno. Najwyraźniej ściany lub okna przepuszczały panujący na zewnątrz chłód.
Jej ręce natrafiły na coś twardego. Po chwili doszła do wniosku, że to jakiś mebel, może szafka, stół lub coś w tym rodzaju. Przez chwilę przytrzymywała się jego krawędzi, nasłuchując. Ciszę przerwało skrzypienie i coś, co brzmiało jak odgłos kroków na drewnianej posadzce.
Nie była pewna, kto lub co to jest. Obawiając się, że to mogą być drzewopodobne stwory, które postanowiły po nią wrócić, skryła się za meblem, który wcześniej wyczuła dłońmi. Niestety nie była pewna, czy stwory aby na pewno nie widzą w ciemności lub nie mają innych sposobów, żeby i tak ją odnaleźć. Wolałaby ponownie nie znaleźć się w ich łapskach, więc liczyła, że nic niebezpiecznego nie wejdzie do tego pomieszczenia.
Kuląc się, nasłuchiwała, czy kroki milkną. Dopiero, jak będzie się czuła bezpieczniej, miała zamiar kontynuować poszukiwanie wyjścia z tego miejsca. Wolałaby się znaleźć poza tym ciemnym, budzącym trwogę i poczucie niepokoju domostwem, z daleka od niebezpiecznych stworów, które mogły kryć się gdzieś w pobliżu.

| ukrywanie się - poziom III (+10)



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Dom na uboczu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach