Wydarzenia


Ekipa forum
Droga między magazynami
AutorWiadomość
Droga między magazynami [odnośnik]05.03.17 14:08
First topic message reminder :

Droga między magazynami

Pomiędzy dwoma większymi magazynami wiedzie okryta mrokiem i nadgryziona zębem czasu ścieżka; jest długa, wąska, schowana w czymś na kształt lichego, kamiennego tunelu. Jako że korytarzowi często zdarza się podtopić (czy to wskutek niedawnej ulewy, czy dziwnych, ciemnych interesów, którymi często zajmują się tutejsze oprychy), na jego środku została ułożona krzywa, nadpleśniała i wiecznie wilgotna kładka. Pada na nią światło przebijające się przez podziurawiony, zapadający się sufit.
Droga jest długa i czasem za słupami bądź zakrętami czai się coś, czego odwiedzający to miejsce nigdy by się nie spodziewali - podejrzani handlarze przeklętymi amuletami, mocno obity, nieprzytomny jegomość balansujący na pograniczu śmierci czy krwiożercze i zmutowane chochliki kornwalijskie atakujące przechodniów. Zazwyczaj panuje tu jednak całkowita cisza, która jednak wcale nie uspokaja, a napełnia jeszcze większym niepokojem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Droga między magazynami [odnośnik]18.03.20 18:41
stąd

Niech to! Michael nie zdążył nawet spostrzec na ulicy Maeve - jego wzrok od razu przykuł za to pokaźny patrol, który zmierzał w stronę księgarni. Nie było czasu do stracenia. Tonks natychmiast zniknął w gąszczu bocznych uliczek, jak najprędzej uciekając w stronę innej dzielnicy, do portu. Narzucił na głowę kaptur i zmusił się do szybkiego, acz "normalnego" kroku. Bieg wyglądałby podejrzanie.
Zatrzymał się dopiero w uliczce między magazynami. To tutaj umówili się z Maeve na wypadek wpadki, z ironią wspominając swoje dawne śledztwo w porcie. Oboje znali te okolice, oboje wiedzieli jak się stąd ulotnić - Michael prowadził tutaj kilkumiesięczne śledztwo, Clearwater zresztą też. Przystanął, dając sobie i Maeve kilkanaście minut. Jeśli zdążyła zjawić się pod księgarnią i dostrzec patrol albo samego Tonksa, to będzie wiedziała, że nie mógł zostać tam dłużej i powinna go szukać tutaj. Oparł się o ścianę, odruchowo wyłamując palce. Co, jeśli skłonienie wiedźmiej strażniczki do wizyty w Londynie było śmiertelnym błędem? Niby wiedziała jak o siebie zadbać, niby podjęła swoją decyzję i wybrała dobro innych ponad własne bezpieczeństwo, gdy stawała w szeregu sprzeciwiających się czystce... niby potrafiła zmienić twarz na zawołanie i wtopić się w tłum... ale i tak się martwił, że złapał ją patrol. Nie była Zakonniczką, była zwykłą dziewczyną, młodszą od niego i równie utalentowana jak jego siostra. Może nie miał prawa jej w to wciągać, choć wiedział, że dodatkowe pieniądze przydadzą się im obojgu, a zabezpieczenia znacznie pomogłyby księgarni. W głębi serca wiedział, że wróci do księgarza innego dnia - sam albo z Maeve. Na razie zaś rozglądał się czujnie, bacząc na inne niebezpieczeństwa. Na dzisiaj czas wracać do domu, ale najpierw trzeba odnaleźć Clearwater i wydostać się z Londynu. W dłoniach nerwowo obracał różdżkę - jeśli nie uda się mu tutaj spotkać z wiedźmią strażniczką to będzie musiał wysłać jej patronusa.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Droga między magazynami  - Page 8 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Droga między magazynami [odnośnik]18.03.20 18:41
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Droga między magazynami  - Page 8 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]18.03.20 19:23
Nie była pewna, czy to dobry pomysł, czy wracanie do Londynu zanim jeszcze zarejestruje różdżkę pod inną twarzą mogło zostać uznane za... rozsądne? Nie, na pewno nie. Było jednak za późno, by się wycofać. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek - albo przynajmniej w najbliższej przyszłości, dopóki nie zdołają przywrócić ministerstwa do normy, o ile można było o czymś takim w ogóle marzyć - przyjdzie im się spotkać, dlatego list, który otrzymała od Tonksa stanowił niemałe zaskoczenie. Nie miała jednak powodu, by mu nie ufać, kiedy proponował wspólną wyprawę do stolicy w celu odpłatnego nałożenia pułapek. Tylko dlaczego zwrócił się z tym akurat do niej? Dlaczego nie do Justine? Wciąż pamiętała ten wieczór, gdy zmusił ją do porzucenia Gerarda, objawienia swej prawdziwej tożsamości; zmarnował w ten sposób wiele tygodni starań. Czas jednak mijał, a odczuwana w grudniu złość powoli traciła na sile, zwłaszcza w obliczu niedawnych wydarzeń. Odkąd mieszkała z Jaydenem i Pomoną coraz dotkliwiej zdawała sobie sprawę z faktu, że przez wiele długich lat krzywdziła nie tylko siebie, ale i innych, ślepo oddając się pracy. Teraz zaś jej bliscy znajdowali się w Rumunii, ona z kolei uparcie trzymała się resztek tego, co jeszcze do niedawna było jej codziennością.
Rozłam ministerstwa pozbawił ją - jak i wielu innych, wliczając w to aurorów - środków do życia. Dlatego też nie grymasiła, odpowiadając na list Michaela w zadziwiająco grzecznym tonie. A skoro miała już przekroczyć granice Londynu... Czy nie powinna wykorzystać tej okazji i chociażby spróbować skontaktować się z Wrońskim? Szybko odrzuciła tę myśl; zapewne nie ucieszyłby się na jej widok, próbując jak najszybciej pozbyć się jej z miasta.
Nie zmieniała się, nie tym razem, nie do końca ufając swym metamorfomagicznym zdolnościom; ostatnia próba przemiany nie skończyła się zbyt dobrze. Skorzystała więc z przejścia, które opisał jej auror, chowając twarz pod obszernym kapturem płaszcza, na każdym kroku uważnie rozglądając się dookoła. Pod wspomnianą księgarnią prawie natknęła się na duży, bo złożony z sześciu czarodziejów, patrol; nie zwlekając schowała się w najbliższym zaułku, a później ruszyła prosto przed siebie, byle dalej. Spodziewali się, że tak właśnie może się to skończyć. Z bijącym szybciej sercem odnalazła ścieżkę prowadzącą do portu, a później - do opuszczonych magazynów. Okolica wydawała się jeszcze upiorniejsza niż zwykle, co chwilę zdawało jej się, że słyszy kroki lub echa odległych zaklęć, na nikogo jednak nie wpadła. Przynajmniej do czasu, aż odnalazła czekającego na nią Tonksa. Po krótkiej wymianie zdań doszli do wniosku, że tego wieczoru już nic nie zdziałają; nie mogli ryzykować natknięcia się na tamten patrol. Wspólnie ruszyli więc w kierunku najbliższego bezpiecznego wyjścia z Londynu.

| 2xzt


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Droga między magazynami [odnośnik]16.05.20 15:05
Wkurwiało mnie to wszystko. Ta wizyta Bertiego, te listy gończe moich przyjaciół które wyglądały na mnie z murów londyńskich kamienic... Drażniło mnie to, że w zasadzie miałem ich tak wielu, a ostatecznie dowiadywałem się z gazet, że ci jak jeden mąż przynależeli do jakiejś antyrządowej organizacji. Samo to mnie drażniło, że narażali się i to najpewniej nie od wczoraj bo szczerze wątpiłem by ścigali kogoś kto na to odpowiednio nie zapracował wykluczając przy tym moją osobę bo... właściwie co? Nie ufali mi? Byłem bezużyteczny? Bali się że będę ich powstrzymywał? Czy może że bym przeciwko nim walczył bo mieszkam na Nokturnie? Ale dobrze. Skoro oni mieli mnie w dupie - też zamierzałem przyjąć taką taktykę. Nic w końcu mnie nie trzymało na powierzchni i mogłem bez żalu zatopić się w świecie który znałem odcinając się od nich tak, jak ci odcinali się ode mnie. Zacząłem od wypowiedzenia w rezerwacie. Nie miałem żadnego żalu do szefa, lecz zwyczajnie nie bardzo mi pasowało nosić łatkę antyrządowca pracując pod takim człowiekiem, czy właściwie tym konkretnym rodem o jasno sprecyzowanych poglądach. Dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha. Mimo wszystko sympatyczny gość był z tego Blake'a, lecz nie na tyle bym w tym momencie decydował się narażać dla niego głowy. Szybko zresztą znalazłem alternatywne źródło dochodu. Prawdziwi przyjaciele najwyraźniej o mnie jednak nie zapomnieli i od razu zaoferowali mi możliwości przyciągnięcia do siebie pieniędzy. Tym sposobem zamieszałem się w organizowaniem walk w porcie, a dzisiejszego wieczora miał odbyć się mój debiut jako prowadzącego. Przeczesałem ciemne włosy palcami, odgarniając je do tyłu. Czułem, że dam sobie radę bo czemu zresztą nie. Chwilę później chwyciłem miotłę i wybijając się z balkonu swojej kawalerki poszybowałem w stronę doków, a właściwie tej już dość dawno opuszczonej dzielnicy mając nadzieję, że w tym miejscu nie spotka mnie przypadkowy, niepotrzebny patrol ministerialnej policji.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Droga między magazynami [odnośnik]16.05.20 15:05
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Droga między magazynami  - Page 8 7o7PBVj
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]16.05.20 15:27
Szybowałem nad londyńskimi dachami omijając komplikacje związane z natknięciem się na magiczny patrol Ministerstwa. Nie rejestrowałem różdżki i mimo wszystko po spotkaniu z Bertiem doszły kolejne powody do tego bym jednak na to się nie zdecydował. Trudno. Nie pierwszy raz zresztą przeżywałem komplikacje związane z podróżowaniem. Wydawałem się być do tego już przyzwyczajony. W każdym razie lot odbywał się sprawnie, a ja już po chwili znajdowałem się nad dokami. Swoisty, charakterystyczny dla tego miejsca fetor pieścił zmysły i wgryzał się w powiewającą na wietrze szatę. Było to całkiem orzeźwiające jeżeli wziąć do tego pod uwagę ten swoisty, lekki chłodek nocy towarzyszący końcówce wiosny. Brakowało teraz w ręce jeszcze tylko równie chłodnego piwa. Uśmiechnąłem się pod nosem, a chwilę później zawisłem w bez ruchu w powietrzu widząc w okolicach opustoszałych magazynów dementora. Stworzenie zdawało się śledzić, ciągnąc za jakimś pijakiem czy innym nieszczęśliwcem, który najwyraźniej ledwo wiązał już koniec z końcem. Czarnomagiczne stworzenie wyraźnie upatrywało w nieszczęśniku swojej ofiary. Dreszcz przeszedł mi po plecach na myśl, że być może przeleje swoje zainteresowanie na mnie, lecz wyglądało na to, że zwierze(?) było obojętne na moją obecność chociaż wisiałem na miotle nie tak wysoko od niego. Zacząłem się ostrożnie wycofywać nie zamierzając stawać pomiędzy Dementorem, a jego posiłkiem. Być może było to z mojej strony bezduszne, lecz tak właściwie śmierć kogoś anonimowego nie do końca mnie ruszała - życie na Nokturnie mimo wszystko znieczulało, uczyło martwić się o siebie. Ja sam nieco wyłamywałem się z tego schematu roztaczając troskę nad ludźmi dla mnie ważnymi i teraz, patrząc na wszystkie mi znane twarze zerkające na mnie z listów gończych powoli dochodziłem do wniosku, że to było chuja warte. Poleciałem dalej mając dziś robotę do odwalenia.

|zt -> tu


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Droga między magazynami [odnośnik]28.06.20 3:42
21 maja 1957 roku

Z każdym kolejnym dniem jaki minął od feralnego włamania panna Burroughs coraz bardziej miała dość otoczenia, w którym przyszło jej żyć. To, co kumulowało się w niej od piętnastu długich lat w końcu znalazło powód do ujścia tym samym motywując jasnowłose dziewczę do ziszczenia planu o przeprowadzce w bezpieczniejsze miejsce. Nie pasowała tu - co do tego nie było choćby cienia wątpliwości. Odstawała charakterem, manierami oraz prezencją, wskazującą raczej na kogoś z dobrego domu niż z portowych ulic.
Posiadała już część sumy w swojej skrytce w banku Gringotta, nadal jednak brakowało jej ledwie kilku galeonów, aby posiadać sumę wkładu własnego, wymaganego przy kredycie na dom. Brakowało jej sumy, zabranej przez tych podłych złodziejaszków którzy zdążyli już dostać za swoje. Wpierw od jednego z funkcjonariuszy magicznej policji (a przynajmniej tak twierdziła alchemiczka) a później cudownego Daniela, coraz bardziej przybierającego formę jej osobistego Anioła Stróża.
Nadal jednak, pannie Burroughs nie udało się odzyskać wszystkich rzeczy. Nie sądziła, aby odzyskała wszystko dzisiejszego dnia jednak, podniesiona na duchu przez rozmowę z przyjaciółką-specjalistką postanowiła spróbować szczęścia. Szaroniebieskie spojrzenie uważnie przemknęło po odrobinę egzotycznej twarzy towarzyszki.
- Dziękuję, że chciałaś tu ze mną przyjść. - Nerwowy uśmiech zagościł na malinowych wargach. Frances zawsze należała do czarodziejów nauki, a nie czarodziejów walki. Pojedynki ją przerażały niemal równie mocno, jak uliczki na których spotkała Wren. Nie przypuszczała, że znajoma zechce jej towarzyszyć po krótkim opisaniu celu swojej wycieczki, była jej za to wdzięczna. Dziewczęce serce nawet w towarzystwie przyspieszyło swój rytm, a strach ponownie owinął jej umysł nieprzyjemnym strachem.
Zwiewny, błękitny materiał delikatnie tańczył wokół smukłych nóg przyozdobionych eleganckimi pantofelkami z obcasikiem gdy jasnowłose dziewczę uważnie stawiało swoje kroki. Od swojej sąsiadki, która również ucierpiała podczas rabunku słyszała, że przedmioty których nie dało się sprzedać, rabusie wyrzucili w pobliżu opuszczonych magazynów. A to oznaczało, że ta, najcenniejsza dla niej rzecz może się tu znajdować.
-Sąsiadka mówiła mi, że znalazła kilka swoich rzeczy na wysypisku przy tym magazynie. - Szaroniebieskie tęczówki ponownie wróciły do towarzyszki, gdy młoda alchemiczka zatrzymała się przed podrdzewiałą, zamkniętą na kłódkę bramą. Nerwowo przestąpiła z jednej nogi na drugą, od czasu rabunku będąc w ciągłym napięciu oraz stresie.
-Alohomora. - Jasna, delikatnie zdobiona rzeźbieniami różdżka wycelowała w kłódkę będącą zamknięciem bramy. Panna Burroughs nie chciała tracić czasu, chcąc jak najszybciej zniknąć z niebezpiecznie wyglądającej uliczki.
- Szukamy przedmiotów z miedzi, trochę przypominających zniekształcone fiolki oraz kociołki... -Poinformowała swoją towarzyszkę, gdy tylko przekroczyły bramę, którą Frances przezornie zamknęła ponownie na kłódkę, by nie ściągać na siebie zbyt wielkie uwagi.
Tylko... Od czego powinny zacząć?


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Droga między magazynami [odnośnik]28.06.20 18:24
Okrężne drogi, te bezpieczne od zamieszek w sercu londyńskiego piekiełka, często zdawały się kierować jej kroki w podobnie zaplute okolice. Zazwyczaj przemierzała je sama, szybko, zwinnie, przylegała do cieni, z daleka trzymając się również od tutejszych zgiełków. Niezależnie od daty - nie brakowało ich w dokach. Za dnia wokół kręcili się marynarze schodzący ze statków cumujących przy brzegu, inni dopiero co dźwigali kraty towaru na pokład, gotując się do wypłynięcia w kolejną wyprawę. Pod słodką kurtyną mroku rozgrzewało ich wszystkich raczej plugawe życie. Do tawern nadciągało szemrane towarzystwo, w innych kątach na klientów czekały portowe dziwki, gdzieś indziej ktoś obrywał po mordzie. Wren nie przepadała za tą okolicą, ujmując to łagodnie. Gdyby nie anonimowość i brak zainteresowania, jakie oferowała jej dzielnica, nie zapuszczałaby się doń nigdy z własnej woli, przynajmniej nie tak często; smród ryb i potu drażnił jej nozdrza, brudne uliczki wprawiały w obrzydzenie. Tym większym było zdziwienie na widok ślicznej, eleganckiej Burroughs plątającej się gdzieś pomiędzy całym tym harmidrem. Czy mogła zostawić ją samą, na pastwę losu i zapijaczonych chłystków? Oczywiście. Czy mogła odejść bez słowa, odejść bez ujawniania swojej obecności? Niewątpliwie. Czy to zrobiła? Absolutnie nie. Frances była jednym z jej skądinąd ulubionych klientów: dostawy przeznaczone dla jej pracy zwykle dalekie były od nudy, a wynagrodzenie na tyle sowite, by nakłonić Wren do zadbania o własne interesy i upewnienia się, że alchemiczce nie stanie się krzywda.
- Nie mogłam odmówić, nie zostawiłabym cię na pastwę tutejszych niespodzianek - odparła szczerze, póki co jeszcze swobodnie. - Lumos. - Spojrzenie ciemnych oczu skanowało rozświetloną zaklęciem okolicę w poszukiwaniu potencjalnego niebezpieczeństwa, gdy zaprzyjaźniona czarownica poprowadziła je dalej wgłąb paszczy ponurego, przyjemnie chłodnego, chociaż zatęchłego korytarza. Do uszu nie docierały żadne niepokojące sygnały, cisza panująca wokół wydawała się niemal grobowa. Tylko raz na jakiś czas drewniana kładka skrzypiała pod ciężarem ich stóp. - Wygląda na to, że póki co jesteśmy tu same. Miejmy nadzieję, że nikt niepożądany nie zdecydował się schronić tutaj od słońca i przeczekać do zmierzchu. Wiesz jak się bronić, prawda? Pytam na wszelki wypadek.
Na usta cisnęło się pytanie o powód, dla którego sąsiadka zdecydowała się odwiedzić wysypisko, jednak Wren postanowiła nie zagłębiać się w tajniki historii. O włamaniu wiedziała tyle, ile powiedziała jej Frances; wstrętna sprawa, doprawdy, tak utracić ciężko zarobione galeony i potrzebne do badań przedmioty. Nowa ubogość kobiety była też jej własnym zmartwieniem: miały przecież w planie niebawem umówić się na kolejne zlecenie. Zlecenie, za które Burroughs obecnie nie mogła zapłacić.
- W tym syfie łatwo będzie pomylić rdzę z miedzią, ostatnie deszcze mogły też podtopić to miejsce i ponieść twoje własności głębiej. Jeśli tu są. - Ruchem głowy wskazała malującą się przed nimi ciemność. W zgodzie z logicznym myśleniem: nie miała ochoty się weń zapuszczać, jednak każdy kolejny krok był nowym pocałunkiem adrenaliny. I pragnęła tego. Nieznanego, niepewnego, niebezpiecznego, absurdalnie głupiego i nierozważnego. Uwielbiała gdy bicie serca przyspieszało, wzrok wyostrzał się w skupionym spojrzeniu, a palce zaciskały się na różdżce z drewna kasztanowca. W razie czego - była gotowa. Gdy jednak żaden znak nie zwiastował nadejścia niebezpieczeństwa, uwaga kobiety zwracała się ku zagubionym skarbom i poszukiwaniu ich pośród pleśni, odłamków kamieni, dziwnych śmieci i resztek zbitego, zielonego szkła.
- Spróbuj rzucić accio - podpowiedziała czarownicy. - Ilu dokładnie przedmiotów szukamy? Mogły mieć jakieś znaki szczególne, inne niż miedziane wykonanie? - I jakie są szanse na to, że złodzieje ich nie zniszczyli, skoro były im nieprzydatne?, pragnęła dodać, nim ugryzła się w język.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Droga między magazynami [odnośnik]28.06.20 22:58
Ciepły uśmiech pojawił się na ustach jasnowłosej alchemiczki, gdy sens słów towarzyszki dotarł do jej uszu. Nie często spotykała się z jakimikolwiek chęciami do udzielenia jej pomocy bądź zainteresowania się jej bezpieczeństwem - tym milszym dla niej były słowa Wren, nawet jeśli jakaś część jej umysłu podpowiadała, że jest to związane po części z interesami, jakie przyszło im prowadzić. W obecnym momencie, gdy Frances ledwie kilka dni była na granicy załamania i poddania się ten drobny fakt zdawał się nie mieć znaczenia. Jak zawsze przeinaczała rzeczywistość, aby łatwiej było jej w niej funkcjonować.
Im dalej zagłębiały się w zatęchły korytarz, tym większą nerwowość dało się dojrzeć w ruchach panny Burroughs. Stąpała ostrożnie, szybko, co jakiś czas w przestrachu obracając głowę, gdy któraś z kładek zaskrzypiała trochę głośniej, od innych. Nie, to z pewnością nie było otoczenie dla eterycznych, płochliwych dziewcząt takich jak Frances.
- Widzisz… - Zaczęła, zerkając w kierunku panny Chang. Policzki blondynki przyozdobił delikatne rumieńce zawstydzenia. - Pojedynki zawsze mnie przerażały, tak samo jak zaklęcia latające w powietrzu. Przez kilka lat uczęszczałam na zajęcia z nich podczas nauki w Hogwarcie, ale przy pierwszej próbie pojedynku zemdlałam i skończyłam w skrzydle szpitalnym. - Ciężkie westchnienie wyrwało się z piersi panny Burroughs. Nie jej winą było, że płochliwe serce tak reagowało w sytuacjach zagrożenia. Nic z resztą dziwnego - nie znalazła miejsca pośród odważnych Gryfonów by zasilić szeregi rządnych wiedzy, bystrych Krukonów. I mimo iż brak umiejętności samoobrony uważała za wstydliwy, nie widziała sensu aby w tych okolicznościach kłamać Wren - w razie wypadku szybko zauważyłaby nieścisłości w jej słowach.
- Nie, nie wydaje mi się. Moje rzeczy były wypolerowane niemal na lustro, a rdza jest matowa. Mam nadzieję, że nie będziemy musiały się tam zapuszczać. Już przechodzą mnie ciarki. - Wzdrygnęła się delikatnie, na potwierdzenie swoich słów. Przyjemniej byłoby gdyby złodzieje upatrzyli sobie jakieś ładniejsze miejsce na porzucanie niechcianych łupów. Bo czy naprawdę nie mogła to być jakaś łąka po za miastem, zamiast paskudnych, obskurnych opuszczonych magazynów pochodzenia, którego nie znała? Fakt ten, uznała za brak klasy pokiereszowanych złodziei. Oby kości zrosły im się nie tak, jak powinny…
W przeciwieństwie do Wren, Frances nigdy nie poszukiwała adrenaliny woląc zgłębiać się w tajemnicach otaczającego ją świata. W zasadzie była pewna, że jej ciało nie wie, co to adrenalina przesadnie dobrze wiedząc, czym jest niemal paniczny strach.
Na chwilę jasnowłose dziewczę odleciało w zamyślenie, próbując policzyć ile przedmiotów brakowało jej do kompletu swojego zestawu badawczego.
- Pięciu przedmiotów, niektóre z nich posiadały na sobie znaki astronomiczne. To części mojego zestawu do badań eliksirów, jestem pewna, że jak je zauważysz, będziesz wiedziała, że to one. - Delikatny uśmiech zamajaczył na jej ustach. - Potrzebuję ich, żeby skończyć pracę nad recepturą nowego eliksiru. - Dodała wzruszając ramionami, nie pewna czy miała okazję wspomnieć o tym znajomej. Zwykle nie chwaliła się swoją nową pasją, teraz jednak, chciała odciągnąć od siebie nieprzyjemne myśli związane z miejscem, w jakim przyszło się jej znaleźć. Frances wyjęła jasną, delikatnie zdobioną różdżką by wycelować nią w stertę najróżniejszego szmelcu. - Accio przyrządy! - Rzuciła zaklęcie mając nadzieję, że będzie ono udane i chociaż jeden z jej przyrządów do niej powróci. Jeśli nie, czekały je nieprzyjemne poszukiwania.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Droga między magazynami [odnośnik]28.06.20 22:58
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Droga między magazynami  - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Droga między magazynami [odnośnik]29.06.20 20:45
Pomiędzy przyjaźnią a pielęgnowaniem relacji z sowicie płacącymi zleceniodawcami istniała wyraźna granica, wysoki mur filtrujący wypowiadane słowa, poczynione gesty, przybieraną mimikę. Tarcza mająca na celu chronić jej własną prywatność. Wiele wyborów podszytych było tylko i wyłącznie bezpiecznym kłamstwem, wiarygodnym i z reguły nieszkodliwym: im mniej kontrahenci wiedzieli o niej samej, o metodyce jej pracy, tym swobodniej czuła się w przeprowadzanych transakcjach. Nie zadawała też pytań; zdobywane przez nią ingrediencje często służyły sprawom mniej szlachetnym niż położenie kresu procesowi starzenia się skóry, powstawania pierwszych zmarszczek, łagodzenia dotyku czasu na licach szlachetnie urodzonych kobiet, bądź takich, które na wysokiej klasy kosmetyczne mazidła mogły po prostu sobie pozwolić. Łączyła ich dyskrecja, profesjonalizm, galeony, nic poza tym - a mimo to Wren zdecydowała się zaryzykować spotkaniem z Merlin raczy wiedzieć jakim plugastwem drzemiącym pośród ciemności chłodnego korytarza, zdecydowała się zaoferować skądinąd bezinteresowną pomoc alchemiczce. Wstyd się przyznać, ale coś w kobiecie, tej efemerycznej, łagodnej blondynce, budziło jej zainteresowanie. Ludzkie zainteresowanie. Wykraczało poza granice biznesu, sprawiało, że chciała zadawać pytania, zadawała pytania. Jakim cudem w tak lękliwym ciele drzemał potencjał tworzenia skomplikowanych mikstur, wywarów o jakich Wren nawet się nie śniło? Skąd brała nań pomysły, skąd czerpała inspiracje, jak weryfikowała od czego zacząć?
Z uwagą wysłuchała opowieści blondynki. Nie był tajemnicą fakt, że nigdy nie spotkały się w Klubie Pojedynków, a to budziło w niej naturalną ciekawość umiejętności młodszej towarzyszki.
- Zemdlałaś? - powtórzyła, nie kryjąc zdziwienia. - Tak po prostu? O ile nie myli mnie pamięć, chyba nigdy nie zdarzyło mi się poznać nikogo, kto w ten sposób zareagowałby na pojedynek. Szczególnie szkolny. Jesteś pierwsza - stwierdziła z rozbawieniem, nawet nie starała się zamaskować uśmiechu, który mimowolnie wkradł się na usta. Nie było po co. Nie miała przecież na myśli nic złego: gdyby zdecydowała się bezpośrednio wyśmiać brak zdolności panny Burroughs, wybrałaby zgoła bardziej kąsające słowa.
Skinęła głową otrzymawszy informacje o zadbanym stanie przedmiotów skradzionych z jej mieszkania. Przynajmniej tyle; nawet pośród brudu i zgnilizny pożerających to miejsce miały duże szanse na dostrzeżenie błyszczącej powierzchni, odbijającej zarówno światło słońca wpadającego przez dziury w suficie, jak i jej własnego zaklęcia. Lumos oświetlało im drogę tam, gdzie kondycja sklepienia pozostawała nienaruszona a cienie przybierały na sile. Raz na jakiś czas czarownica wychylała się poza drewnianą kładkę, by z obrzydzeniem rozproszyć butem ciemne mazie zalegające na podłożu. Póki co bez skutku.
- Ci złodzieje naprawdę narobili sobie sporo zachodu z pozbyciem się niepotrzebnych im rzeczy - dodała po chwili. - Wysypisko, opuszczone magazyny? Dziwne, że nie zostawili całości w jednym miejscu, skoro i tak nie mieli możliwości sprzedania fantów. Zupełnie jakby bardzo zależało im na tym, byś ich nie odzyskała. Czy wiadomo już kto za tym stał? - Frances wspominała jej wcześniej o przebiegu śledztwa bardzo pobieżne, Wren z kolei ciekawa była szczegółów ustaleń stróżów prawa, którzy podjęli się rozwikłania zagadki. I faktu, dla którego to sama właścicielka starała się bardziej o odzyskanie zrabowanych dóbr, niż ludzie, którym za to płacono.
- To nic. Próbuj do skutku - poleciła czarownicy, gdy zaklęcie okazało się nieudane. Magia bywała kapryśna, szczególnie w rękach niewprawionego maga, choć powodzenie uroków zależało od tak wielu czynników, że Chang nawet nie była przesadnie zdziwiona niepowodzeniem. Sama zatrzymała się na kładce za kolejnym zakrętem, w miejscu, gdzie oświetlały je promienie słońca. Bajzel był tu gorszy niż przedtem. - Poszukiwania będą łatwiejsze jeżeli co drugi widok nie będzie przyprawiał nas o mdłości. Chłoszczyść. - Wypowiedziana inkantacja zadziałała natychmiast, usunęła zasuszone wymiociny, resztki zgniłego jedzenia, porozrywane papierzyska, coś, czego natury Wren nawet nie była ciekawa. - Powinnyśmy też sprawdzić pod samą kładką. Twoi rabusie wydają się... pomysłowi.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Droga między magazynami [odnośnik]30.06.20 1:10
Policzki jasnowłosego dziewczęcia zaczerwieniły się nieco mocnej. Uroki pozostawały dla niej jedną, wielką zagadką. Brakowało jej odwagi oraz pewności siebie jaką reprezentowali członkowie Klubu Pojedynków. Jej największą zaletą był bystry umysł oraz szybkość przyswajania wiedzy. W swojej dziedzinie oraz powiązanej z nią astronomii brylowała, zauważając to, co pozornie nie wydawało się oczywiste. Przyrządzanie eliksirów wydawało jej się zajęciem prostym oraz przyjemnym, a tworzenie nowych receptur czymś fascynującym. Im dalej brnęła w naukowe arkana tym bardziej zdawały jej się one proste oraz logiczne.
- No…Tak… - Rozmawianie o jednej z jej słabości, nawet w formie żartu nie było dla niej rzeczą prostą, na co miały wpływ skomplikowane relacje rodzinne. - Pielęgniarka stwierdziła, że tak reaguję na zbyt wielki stres, śmiem jednak twierdzić, że jej teoria nie posiada logicznego podparcia, a zaklęcia świszczące koło ucha… - Wzdrygnęła się, na wspomnienie kilku niewielkich przypadków, gdy stanęła w takiej sytuacji. - Zdecydowanie wolę swoje kociołki. - Kąciki jej ust uniosły się delikatnie, w odpowiedzi na rozbawienie towarzyszki. Nie czuła się wyśmiana co sprawiło, że postanowiła dodać dwa słowa do swojej wcześniejszej wypowiedzi. I ona znała zbawienne działanie masek, za którymi sumiennie ukrywała to, co inni mogliby przeciw niej wykorzystać. Starała się uważnie dobierać słowa do momentu, gdy nie nabierze odpowiedniej dawki zaufania do drugiej osoby, nawet jeśli w ostatnim czasie znalazł się jeden wyjątek od tej zasady.
Szaroniebieskie spojrzenie uważnie wybierało przedmioty na których spoczywało, skrupulatnie omijając to, co mogłoby nie przypaść jego właścicielce do gustu. Wybiórcze dostrzegania szczegółów otaczającego ją świata było jedną z masek, za którymi się kryła.
- W zasadzie trochę mnie to nie dziwi… - Zaczęła, delikatnie wzruszając wątłymi ramionami. - Jeden z nich oberwał petryfikusem i chyba czymś jeszcze od funkcjonariusza, drugiemu mój…przyjaciel za pomocą fizycznych argumentów wytłumaczył, że nie powinien mnie okradać. Nie wiem, jak się nazywali, ale chyba nie przypadłam im do gustu. - Kolejne wzruszenie ramion, sugerujące na normalność wydarzeń, jakie miały miejsce. Nadal była przekonana, że mężczyzna który jej pomógł w nocy kradzieży był policjantem a metody Daniela były dla niej swego rodzaju zaskoczeniem. Odsuwała od siebie wszelkie głosy sumienia ciesząc się, że udało jej się odzyskać chociaż część sprzętów które mogła spieniężyć, aby wyrównać oszczędności przeznaczone na wyprowadzkę z tego paskudnego miejsca.
Ciche westchnienie wyrwało się z jej ust, gdy zaklęcie okazało się nieudane. A może powinna być dokładniejsza, jeśli chodzi o przywoływane przedmioty? Kolejny raz uniosła różdżkę.
- Accio Retorta! - Wyrwało się z jej ust, nic jednak nie nastąpiło. Niezadowolenie przemknęło przez twarz, gdyż dziewczę miało nadzieję, że uda jej się odnaleźć chociaż kilka z cennych dla niej przedmiotów. Szaroniebieskie spojrzenie powędrowało w kierunku towarzyszącej jej dziewczyny, której najwidoczniej czarowanie wychodziło o wiele lepiej niż jej. - Och, wspaniały pomysł! Od razu jakoś tu… przyjemniej. - W ostatnich słowach, jakie padły z jej ust nie słychać było przekonania.
Gdy śmieci zniknęły, dziwny brzdęk rozległ się gdzieś z tyłu ogromnego magazynu a obie kobiety kilka chwil później mogły zauważyć, jak miedziany przedmiot leci w kierunku Frances. Jasnowłosa alchemiczka odrobinę niezdarnie złapała przedmiot, wyglądający jak miedziana, przełamana w połowie łza.
- Sprawdzamy pod kładką czy zaczynamy od małej wycieczki? - Spytała unosząc z zaciekawieniem brew. To Wren radziła sobie z magią ofensywną więc to jej pozostawiała decyzję. Spojrzenie dziewczęcia powróciło do retorty, aby sprawdzić, czy nie została przypadkiem uszkodzona.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Droga między magazynami [odnośnik]01.07.20 20:05
- Rozumiem - odparła krótko, wciąż z cieniem uśmiechu rzuconym na zazwyczaj stoicką, neutralną mimikę; nie rozumiała, oczywiście, jednak akceptowała podobny stan rzeczy. Czarodziej czarodziejowi nierówny, glina, z jakiej byli ulepieni, przejawiała różne właściwości formując usposobienia. Najwyraźniej Frances bliżej było do spokojnego pogłębiania wiedzy innego gatunku, Wren z kolei żywiła się adrenaliną pompującą przez żyły podczas gdy wokół jej uszu świszczały wymyślne inkantacje mające na celu zranić, zbić z nóg, oszołomić. Uwielbiała to. Jej oczy jarzyły się wówczas podnieceniem tak ogromnym, szczęściem tak niepomiernym, że na ostatnim roku nauki najciężej okazało się dlań rozstać właśnie z Klubem. Poza granicami zamku zmienił się nie tylko styl prowadzonej egzystencji, ale i walki. O sparingi było ciężej, stawały się mniej regularne, a jednak starała się organizować je lub w podobnych brać udział przynajmniej raz w tygodniu, by pozostać w formie - a i częściej, jeszcze zanim wojna rozgorzała na dobre. Teraz większość czasu zaprzątało jej logistyczne układanie planów dnia, rozplanowywanie zamówień, dostarczanie zakupionej przez alchemików krwi, pobór nowych zasobów, przede wszystkim też zabezpieczanie jej wiernych owieczek. Jak dobrze, że znów cię widzę, tak bardzo się bałam, myślałam, że nie przyjdziesz, mówiły, gdy składała im kolejne wizyty, z ostatnich ich godzin następnie wymazując wspomnienia. Wiedziały, że przychodziła. Że przynosiła im kosmetyki, jedzenie, czasem nawet gazety czy nowe płyty. Zapominały, że w łazience nacinała im ciała, kuła żyły, zacierała ślady. Koniec końców każdy był zadowolony.
- Nie zostali aresztowani? - spytała zdumiona. Skoro zarówno funkcjonariusze jak i przyjaciele Frances mieli ze złodziejami do czynienia, chyba nie było problemem postawienie im odpowiednich zarzutów. - Idiotyzm. Zamiast zostawiać cię z tym samą, powinni przytargać ich tu za gardła, na kolanach, i kazać odzyskać twoje skradzione dobra, choćby mieli spędzić dobę macając w ciemnościach. - Gdyby Chang nie napatoczyła się na czarownicę, kapryśny los raczy wiedzieć jak potoczyłoby się to popołudnie dla samotnej alchemiczki.
Pozbawiony większości brudu korytarz zdawał się odpowiedzieć im łaskawością. Zaklęcie wypowiedziane przez Frances w końcu zadziałało, Wren odwróciła się w kierunku brzdęku i świstu, jakie zwiastowały jego lot, by później przyjrzeć się trzymanemu przez kobietę przedmiotowi. Bingo. Czyli jednak jej domysły o miejscu poszukiwania skarbów okazały się pomyślne, a to zwiastowało - w jej nadziei - rychłą możliwość ulotnienia się.
- Musiało zalegać pod jakimś gruzem - lub Merlin wie czym innym -, którego pozbył się chłoszczyść. Nie wiem czy to dobry pomysł by dotykać tego teraz bez rękawiczek. - Na samą myśl o paskudztwie, w jakim mogła taplać się łezka, aż przechodziły dreszcze. - Sprawdźmy pod kładką. Przeskocz na bok - poleciła, samej robiąc to samo. Kamienie pod stopami były wilgotne, najwyraźniej po ostatnim zalaniu korytarza. Wren uniosła potem różdżkę, nakierowała ją na drewnianą belę i odchrząknęła krótko. - Wingardium leviosa - rzuciła, akcentując inkantację odpowiednim ruchem nadgarstka wyuczonym do perfekcji na pierwszym roku nauki w Hogwarcie. Coś w zgromadzonym pod mostkiem błocie błysnęło, spotkawszy się z promieniem słonecznym do środka wpadającym przez dziurawy sufit. - Twoje czy nie twoje? - zapytała Wren, spojrzała na Frances. Jej zaklęcie wciąż podtrzymywało kładkę w powietrzu.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Droga między magazynami [odnośnik]02.07.20 0:34
- No wiesz… - Delikatne rumieńce pojawiły się na buzi panny Burroughs, nie będącej w stanie odpowiedzieć na pozornie proste pytanie, jakie padło ze strony jej towarzyszki. - To wszystko działo się tak szybko, tyle emocji… Nie zwróciłam na to uwagi… W zasadzie nie mam nawet stuprocentowej pewności, że ten policjant naprawdę był policjantem… - Policzki dziewczęcia niebezpiecznie zbliżyły się do odcienia purpury. W tamtym momencie, gdy zauważyła trupa w bramie, zalaną klatkę schodową oraz pogrom w mieszkaniu nie myślała logicznie. Zaczepiony mężczyzna wyglądał jak rasowy policjant, a przynajmniej przypominał jej tych, których widywała codziennie przy wejściu do szpitala. - Mój wuj zamiast mi pomóc, woli obalić kolejną flaszkę, a ten przyjaciel… Och, nie potrafiłam go poprosić o kolejną przysługę. W ostatnim czasie bardzo mi pomógł, nie chcę jednak nadwyrężać jego uprzejmości.   - Wątłe ramiona uniosły się w delikatnym wzruszeniu. Nie było odpowiedniej ilości mikstur ani domowych obiadków, które oddałyby wdzięczność panny Burroughs względem jej bratniej duszy oraz przewodnika w tym nowym etapie, w który wkraczała. Delikatny uśmiech zamajaczył na ustach dziewczęcia, na wspomnienie bliskiej osoby. Szaroniebieskie spojrzenie umknęło na chwilę, przejeżdżając wzrokiem po starych ścianach, które zapewne niedługo zaczną rozsypywać się w popiół. Doskonale wiedziała, że samotna wycieczka była nierozważna, w jej życiu nie było jednak wiele osób, które mogłaby poprosić o przysługę. Zwłaszcza przysługę tego typu.
W końcu, gdy jeden z jej przyrządów wylądował w jej dłoniach, szaroniebieskie spojrzenie uważnie mu się przyjrzało, poszukując wszelkich oznak uszkodzenia.
- Masz rację. - Zaczęła, odkładając przedmiot na ziemię, by wycelować w niego różdżką. - Purus. - Wypowiedziała inkantację, mającą odkazić przedmiot jaki przed chwilą znajdował się w jej dłoniach, na które również rzuciła wypowiedziane chwilę wcześniej zaklęcie. Teraz, mając świadomość sterylności, ostrożnie umieściła retortę w płóciennej torbie.
Spojrzenie dziewczęcia powróciło do towarzyszki, by ledwie chwilę później, ostrożnie zeszła z kładki stukając pantofelkami na nierównym, kamiennym podłożu. Frances przestąpiła z nogi na nogę, czekając aż belka uniesie się na odpowiednią wysokość. Następnie delikatnie podwinęła brzegi błękitnej sukienki by swobodnie przykucnąć bez jej brudzenia.
- Co my tu mamy… Wingardium leviosa! - Wypowiedziała, chcąc zaklęciem unieść to, co znajdowało się pod kładką. Chwilę później, na kilka centymetrów uniósł się… Szczur. Dokładniej martwy szczur. - Ochydztwo! - Panna Burroughs skrzywiła się, przenosząc różdżkę w jakiś kąt, aby oddalić od nich paskudny widok. Była pewna, że dzisiejszej nocy będą towarzyszyć jej nieprzyjemne koszmary. Niechętnie jej spojrzenie wróciło na miejsce pod kładką. Cały czas coś błyszczało do niej, gdy światło padło pod odpowiednim kątem. - Tam coś jeszcze jest… Wingardium leviosa! - Po raz kolejny jej różdżką skierowała się pod belę, celując w miejsce, między dwoma kamieniami. Na twarzy dziewczęcia ukazało się zdziwienie, nim jednak cokolwiek powiedziała, panna Burroughs ostrożnie wstała z kucek, by przenieś przedmiot gdzieś na wysokość ich oczu.
- Zobacz... To nie moje, ale wygląda ślicznie. - Kąciki ust dziewczęcia delikatnie uniosły się ku górze, gdy zidentyfikowała przedmiot - złoty (bądź pozłacany, to musiałby sprawdzić specjalista) pierścionek z chabrowym oczkiem. Jasnowłosa alchemiczka zerknęła w kierunku Wren ciekawa, co jej  dostawca sądzi o znalezisku.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Droga między magazynami [odnośnik]02.07.20 17:19
Wren nienawidziła efektu, jaki na rozsądek miały emocje. Szczególnie te silne, trudne do poskromienia, łapczywie zasiedlające się między fałdami mózgu, wszczepiające w świadomość. Rozpychające się gdzieś pomiędzy logicznym myśleniem i umiejętnością prawidłowego zareagowania. Towarzyszyły jej w końcu przez całe życie, pożerając percepcję - na szczęście - nie jej własną, a jej matki, Yolandy Sykes. Od niepamiętnych czasów kobieta zmagała się z afektem szatkującym na kawałki jej zdrowe spojrzenie na otaczające ją sprawy, pozbawiona trzeźwego osądu. Ogarniająca ją panika doprowadzała do pragnienia zniewolenia męża, córki: bezpieczne skrzydło miało otoczyć ich opieką, trzymać z daleka od brutalności, niebezpieczeństw świata czarodziejów, od jakiegokolwiek przejawu zła w rozumieniu matki i żony, nieświadomej krzywdy własnych poczynań. Jej działania, choć szczerze dobroduszne, miały za zadanie zamknąć ich oboje pod kloszem. Trzymać z daleka od szeptów wolnej woli. Wren skrzywiła się mimowolnie na wspomnienia dryfujące do szczytu świadomości, uwolnione przez wyznanie towarzyszki, lecz jej mięśnie zareagowały szybko, odganiając przejaw prawdy i kamuflując go znaną neutralnością.
- Może to najwyższa pora, by obalić flaszkę na głowie twojego wuja - zasugerowała spokojnie. Poniekąd byłoby to przejawem wspaniałomyślności, dobroci, łaskawości: ile mogła być warta egzystencja bazująca na ciągłym upojeniu? Na zgniliźnie zmysłów, społecznej stagnacji? Nie zamierzała jednak wtrącać się bardziej; wystarczyło, że zasiała w głowie alchemiczki ziarnko, we własnym interesie kompanki należało jego podlewanie, pielęgnacja, zadbanie o wypuszczenie pierwszych kwiatów. Jeżeli była na to gotowa. Skoro rzekomy przyjaciel był w stanie wyjaśnić to i owo ze złodziejaszkami łaszącymi się na jej meldunek, może byłby również skory pomóc w tej kwestii? Pannę Burroughs ograniczała jedynie jej własna kreatywność.
Skinieniem głowy podsumowała umieszczenie retorty w torbie, o jeden krok przybliżyło je to do zakończenia eksploracji tego... wątpliwie uroczego miejsca. Im szybciej się uwiną, tym lepiej: zza progu wyskoczyć mogło cokolwiek, czarownica natomiast nieszczególnie miała tego dnia ochotę na niezapowiedziane, bliższe spotkania.
- Nie jest taki zły. Pewnie wydawałby ci się bardziej ohydny, gdyby jeszcze żył - odparła, z rozbawieniem obserwując reakcję dziewczęcia. Była taka niewinna. Sterylna jak jej eliksiry. Z podwiniętą ku górze błękitną sukienką, z różdżką pozbywającą się zdechłego szczura z pola ich widzenia, tak bardzo nie pasowała do brudnych, zapomnianych przez czas i człowieka krajobrazów.
Z uwagą przyjrzała się pierścieniowi unoszącemu się siłą zaklęcia. Brwi uniosły się nieznacznie. A zatem Frances nawet w błocie potrafiła odnaleźć skarb - przydatna umiejętność. Być może dzień nie był jeszcze stracony.
- I drogo - przytaknęła ze świeżym, żywym zainteresowaniem. - Możemy spróbować go wycenić, sprzedać, podzielić się zyskiem jeśli rzeczywiście wart jest więcej niż dwa knuty. Potrzebujesz pieniędzy na nowe lokum, dobrze kojarzę? - Nawet nie przeszło jej przez myśl, by czyjąś zgubę zatrzymać. Chabrowe oczko pasowało do prezencji Frances, ale galeony pasowały do bankowych skrytek. Wybór był prosty - i jedynie słuszny.
Wypełnione wodą i błotem korytko ciągnęło się przez długość korytarza, sięgało tak daleko, jak jedna z części kładek podtrzymywana w powietrzu jej zaklęciem. Wren odwróciła się, spojrzeniem taksowała dalszą część korytarza: coś w oddali ciągle wydawało się błyszczeć, odbijać światło. Kształtem nie przypominało jednak łezki na wzór tej, jaką wcześniej znalazły.
- Coś tam jeszcze jest. Spójrz. - Delikatnym ruchem nadgarstka Wren przesunęła belę na bok, pozwoliła jej opaść na kamienną posadzkę. Dzięki temu obie dysponowały wolnymi różdżkami. - Czy to nie ucho? - Szczęśliwie nie ludzkie. W brudnej wodzie wyglądało raczej jak uchwyt kociołka. Czarownica skierowała kraniec różdżki na ciecz zalegającą między rozłamanym podłożem. Będzie im łatwiej, jeżeli pozbędą się topiącej przedmiot cieczy, czymkolwiek był. - Evanesco! - Natychmiast płyn przeobraził się w parę, odsłoniwszy swoje sekrety. I wyglądało na to, że po raz kolejny miały szczęście.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Strona 8 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 11, 12, 13  Next

Droga między magazynami
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach