Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart
Złota Wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Złota Wieża
Nieużywana, duża, opuszczona wieża w Hogwarcie; kiedyś odbywały się w niej zajęcia z astronomii, lecz trzy dekady temu przeniesiono je w inne miejsce, po odremontowaniu drugiej strony zamku - ze względu na widoczność księżyca. Swoją nazwę zawdzięcza wyglądowi zewnętrznemu, jej ścianki są żółtawej barwy, a w oknach mienią się złotawe witraże, doskonale widoczne, kiedy zapewne jakiś duch, Irytek, zabawia się w jej wnętrzu. Wieża nie zawsze jest widoczna: uczniowie mówią, że znika sama z siebie, nauczyciele podejrzewają, że jest ukrywana.
Lily, wbiegłaś w korytarz - i gnałaś rozpaczliwie przed siebie, a panika przyćmiewała zdolność podejmowanych rozsądnych decyzji. Ktoś biegł za tobą, słyszałaś dudniące odgłosy, kątem oka dostrzegałaś cień biegnących nóg. Byłaś sama. Sama przeciwko porywaczom. Pulsujące serce podchodziło ci do gardła, w którym odczuwałaś już tylko suchość; trzęsłaś się, zaczynało ci się kręcić w głowie. Byłaś pewna, ktoś biegnie za tobą. Przed tobą znajdowały się drzwi do pokoju, nie pamiętałaś którego, czy byłyście tam już dzisiaj? Czy trafisz tam na kogoś? Twoimi chaotycznymi myślami zawładnął lęk, ogarnęła cię trudna do przezwyciężenia histeria. Jeśli próbujesz ją przełamać, wykonujesz rzut na jasny umysł - do tego czasu, lub do ustania lęku, nie jesteś w stanie podjąć żadnej logicznej akcji.
Justine, uskoczyłaś na bok, lecz ostrze halabardy zdążyło przedrzeć ubranie i rozciąć skórę na wysokości splotu słonecznego silnym uderzeniem. Poczułaś ogromny ból, a twoja koszula zaczęła przesiąkać krwią.
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 185/210 (25 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Justine, uskoczyłaś na bok, lecz ostrze halabardy zdążyło przedrzeć ubranie i rozciąć skórę na wysokości splotu słonecznego silnym uderzeniem. Poczułaś ogromny ból, a twoja koszula zaczęła przesiąkać krwią.
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 185/210 (25 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Wydawało mi się, że mam szansę – w końcu prawie zawsze istniał chociaż cień szansy na powodzenie. Ale moja reakcja okazała się zbyt wolna. Za późno rzuciłam się w bok by uniknąć ciosu. Zmęczone, otępiałe ciało zareagowało z opóźnieniem, które przyniosło skutki.
Ból rozlał się po całym moim ciele wraz z krwią barwiącą jasną koszulę. Ta nasiąkała czerwoną posoką przyklejając się. Iskry palącego bólu zdawały się roznosić od miejsca w którym skóra zetknęła się z halabardą na resztę ciała. Pulsującym, uwierającym bólem.
Pierwsze spotkanie z bronią przyniosło krzyk. Krzyknęłam, chyba, na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. A może to wcale nie ja krzyczałam? W uszach dalej odbijał się paniczny dźwięk jaki niósł ze sobą odgłos wydobywający się z ust Lily. Oddalała się, tylko tyle byłam sobie w stanie uświadomić.
W wygasającej nieudanej próbie uniku postąpiłam kilka kroków w przód. Nie winiłam jej. Panika ogarnęła i mnie całą. Co powinnam robić? Uciekać? Tylko dokąd? Nie było stąd innej drogi. Bałam się, oczywiście że tak. Ale mama kiedyś mi powiedziała, żeby być dzielną. Pamiętam, że mruknęłam jej że nie wiem, czy jestem. Uśmiechnęła się lekko, tak jak tylko matki potrafią i stwierdziła: udawaj że jesteś – nikt nie jest w stanie dostrzec różnicy.
Myśl o matce ubodła mnie z taką samą siłą jak halabarda. Tylko przed kim miałam udawać? Przed sobą? Przed Lilą, która w obejmującej ją panice biegła przed siebie?
Wzięłam urywany oddech poprzez drżące wargi. Rozcięcie piekło nieprzyjemnie. Ile razy los jeszcze spróbuje targnąć się na moje życie nim mu się powiedzie? Obiło się gorzko w mojej głowie.
Zacisnęłam zęby. Nie zamierzałam się poddawać. Nie mogłam. Choćby po to, by zrobić światu na złość i dalej po nim chodzi. Lila musiała na razie zadbać sama o siebie, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Ja miałam dwa cele – przeżyć i wydostać nas stąd. Dokładnie w tej kolejności, żadnej innej.
Uniosłam deskę. Nie miałam wiele opcji. Mogłam celować w głowę, ale z moim wzrostem wątpliwym było dostanie się tam i uniknięcie nadziania mnie na ostrze broni. Mogłabym dodać sobie parę centymetrów używając zdolności, ale wątpliwym było, że pozostałby mi czas na wykonanie ataku. Krocze zdawało się być dobrym wyborem w przypadku mężczyzn, zbroję raczej cios tam nie ruszy.
Ręce. Tak, może trafiając w jakiś zawias przy odrobinie szczęścia uda mi się pozbawić przeciwnika ręki, albo dwóch. Może nawet lekki cios, na jaki było w stanie mnie stać mógł jakimś cudem przynieść mi zwycięstwo? Zamachnęłam się z całej siły kierując deskę w jedno z przedramion zbroi, mocniej celując w łokieć.
| lekki cios kończyny górne
Ból rozlał się po całym moim ciele wraz z krwią barwiącą jasną koszulę. Ta nasiąkała czerwoną posoką przyklejając się. Iskry palącego bólu zdawały się roznosić od miejsca w którym skóra zetknęła się z halabardą na resztę ciała. Pulsującym, uwierającym bólem.
Pierwsze spotkanie z bronią przyniosło krzyk. Krzyknęłam, chyba, na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. A może to wcale nie ja krzyczałam? W uszach dalej odbijał się paniczny dźwięk jaki niósł ze sobą odgłos wydobywający się z ust Lily. Oddalała się, tylko tyle byłam sobie w stanie uświadomić.
W wygasającej nieudanej próbie uniku postąpiłam kilka kroków w przód. Nie winiłam jej. Panika ogarnęła i mnie całą. Co powinnam robić? Uciekać? Tylko dokąd? Nie było stąd innej drogi. Bałam się, oczywiście że tak. Ale mama kiedyś mi powiedziała, żeby być dzielną. Pamiętam, że mruknęłam jej że nie wiem, czy jestem. Uśmiechnęła się lekko, tak jak tylko matki potrafią i stwierdziła: udawaj że jesteś – nikt nie jest w stanie dostrzec różnicy.
Myśl o matce ubodła mnie z taką samą siłą jak halabarda. Tylko przed kim miałam udawać? Przed sobą? Przed Lilą, która w obejmującej ją panice biegła przed siebie?
Wzięłam urywany oddech poprzez drżące wargi. Rozcięcie piekło nieprzyjemnie. Ile razy los jeszcze spróbuje targnąć się na moje życie nim mu się powiedzie? Obiło się gorzko w mojej głowie.
Zacisnęłam zęby. Nie zamierzałam się poddawać. Nie mogłam. Choćby po to, by zrobić światu na złość i dalej po nim chodzi. Lila musiała na razie zadbać sama o siebie, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Ja miałam dwa cele – przeżyć i wydostać nas stąd. Dokładnie w tej kolejności, żadnej innej.
Uniosłam deskę. Nie miałam wiele opcji. Mogłam celować w głowę, ale z moim wzrostem wątpliwym było dostanie się tam i uniknięcie nadziania mnie na ostrze broni. Mogłabym dodać sobie parę centymetrów używając zdolności, ale wątpliwym było, że pozostałby mi czas na wykonanie ataku. Krocze zdawało się być dobrym wyborem w przypadku mężczyzn, zbroję raczej cios tam nie ruszy.
Ręce. Tak, może trafiając w jakiś zawias przy odrobinie szczęścia uda mi się pozbawić przeciwnika ręki, albo dwóch. Może nawet lekki cios, na jaki było w stanie mnie stać mógł jakimś cudem przynieść mi zwycięstwo? Zamachnęłam się z całej siły kierując deskę w jedno z przedramion zbroi, mocniej celując w łokieć.
| lekki cios kończyny górne
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Justine, mimo bólu uderzyłaś deską co sił w przedramię zbroi; i choć sił miałaś niewiele, determinacja pozwalała ci pozostać przytomną, a zbroja, choć silna - na twoje szczęście nie wyglądała na szczególnie wytrzymałą. Uderzenie wgniotło metal, a kolejny ruch twojego magicznego przeciwnika wydał się mniej zborny. Halabarda pędziła tym razem nieco niżej, po szerokim zamachu nacierając na twój brzuch.
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 185/210 (25 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 185/210 (25 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Krzyk trwał dopóki nie nadeszły duszności. Z jej ust nadal wydobywały się dźwięki, choć teraz tłumione kaszlem, płaczem, próbami zaczerpnięcia oddechu. Płuca jakby odmówiły współpracy, wszystko - cały jej organizm zdawał się decydować za nią, nie koniecznie dobrze. Zawładnęła nią panika. Absolutna. Nic nie miało już znaczenia, nie miała pojęcia, co się dzieje, co powinna zrobić, nie do końca nawet rozumiała co za nią biegnie, była pewna jedynie tego, że musi uciekać.
Nie myślała trzeźwo, nie myślała prawie w ogóle. Była otępiała i skupiona wyłącznie na uczuciu lęku, instynkt podpowiadał jej, że musi biec, więc to właśnie robiła, biegła usiłując być szybszą niż to, co ją goni.
Kiedy dobiegła do drzwi, uderzyła o nie lekko całą sobą, nie do końca potrafiąc inaczej wychamować, w tej chwili uciekała przed jednym potworem, demonem, w tej chwili przed nim chciała się schronić. Łzy zamazywały jej widok, kolana nagle wydały się jeszcze słabsze niż do tej pory.
Zabiją nas. Zabiją nas. Umrzemy. Zginiemy tutaj i nikt nas nigdy nie znajdzie. Skruszą nam kości, pokruszą nasze kości, zabiją nas, zamordują, zostawią tutaj, nic nas już nie czeka, to koniec, koniec wszystkiego, skruszą nasze kości... Nic innego. Panika. Tylko pewność, że umrze przepływała przez jej umysł, szarpnęła za klamkę w nadziei, że otworzy drzwi, w tej chwili ważne było żeby się schować, schować przed tym, co ją goni, co chce jej krzywdy. Poczucie, że coś jej źle życzy, że chce ją zabić, że chce ją skrzywdzić zapanowało nad nią i nie ważne było już gdzie biegnie i co tam spotka, a to, żeby schować się przed tym.
Chwilami nawet próbowała nad tym zapanować, próbowała pomyśleć o tym, gdzie najlepiej się schować. Złożenie myśli w cokolwiek innego, niż skupianie się na samym lęku było jednak trudne, wydawało się niemal nierealne. Kuliła się w sobie od tych myśli, usiłując nie zamykać jeszcze bardziej.
|Jasny umysł więc.
Nie myślała trzeźwo, nie myślała prawie w ogóle. Była otępiała i skupiona wyłącznie na uczuciu lęku, instynkt podpowiadał jej, że musi biec, więc to właśnie robiła, biegła usiłując być szybszą niż to, co ją goni.
Kiedy dobiegła do drzwi, uderzyła o nie lekko całą sobą, nie do końca potrafiąc inaczej wychamować, w tej chwili uciekała przed jednym potworem, demonem, w tej chwili przed nim chciała się schronić. Łzy zamazywały jej widok, kolana nagle wydały się jeszcze słabsze niż do tej pory.
Zabiją nas. Zabiją nas. Umrzemy. Zginiemy tutaj i nikt nas nigdy nie znajdzie. Skruszą nam kości, pokruszą nasze kości, zabiją nas, zamordują, zostawią tutaj, nic nas już nie czeka, to koniec, koniec wszystkiego, skruszą nasze kości... Nic innego. Panika. Tylko pewność, że umrze przepływała przez jej umysł, szarpnęła za klamkę w nadziei, że otworzy drzwi, w tej chwili ważne było żeby się schować, schować przed tym, co ją goni, co chce jej krzywdy. Poczucie, że coś jej źle życzy, że chce ją zabić, że chce ją skrzywdzić zapanowało nad nią i nie ważne było już gdzie biegnie i co tam spotka, a to, żeby schować się przed tym.
Chwilami nawet próbowała nad tym zapanować, próbowała pomyśleć o tym, gdzie najlepiej się schować. Złożenie myśli w cokolwiek innego, niż skupianie się na samym lęku było jednak trudne, wydawało się niemal nierealne. Kuliła się w sobie od tych myśli, usiłując nie zamykać jeszcze bardziej.
|Jasny umysł więc.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Każdy ruch przynosił ból. Rana poruszała się potęgując nieprzyjemne uczucie. Byłam słaba, zmęczona, brudna i głodna. W głowie dudnił mi krzyk Lily – a może mój własny – już sama nie byłam pewna. Oddech ciężko łapałam w obolałe płuca. Zamachnęłam się ze wszystkich sił które miałam i ze zdziwieniem obserwowałam jak deska trafia w zbroję zostawiając na niej wgniecenie. Zamrugałam zdziwiona kilka razy, jakby nie do końca wierząc w powodzenie mojego ataku. Zerknęłam jeszcze raz na wgniecenie, by zaraz spojrzenie skupić na halabardzie, która ruszyła w moim kierunku. Znowu. Musiałam uniknąć ataku. Wiedziałam, że nie jestem w stanie przyjąć wielu. Ten jeden dotkliwie już kaleczył moje ciało i ograniczał ruchy. Nie chciałam ponownie poczuć zimnego metalu zanurzającego się w mojej skórze. Postanowiłam wykonać odskok, mając nadzieję że mimo bólu uda mi się zmusić ciało do odpowiednio szybkiego działania.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Justine, dojmujący ból promieniał wzdłuż twojego ciała, lecz mimo to znalazłaś w sobie dość refleksu, żeby wykonać odskok. Ostrze cię nie sięgnęło.
Lily, biegliście równocześnie; widziałaś tuż za swoimi nogami ślady innych, cienie, kształty, ktoś, może coś biegło tuż za tobą, tuż przy tobie, szumiąca krew przytkała ci uszy - pewnie dlatego nie słyszałaś jego kroków. Szarpnęłaś klamkę i wpadłaś do jednego z pokojów, zaciemnionego, twój wzrok jako pierwszą odnalazł prześcieradło, koc, czymkolwiek to było - szmatą - byłaś pewna, że ktoś pod nią leżał. Wpuściłaś do środka nieco światła, otwierając drzwi, lecz nie byłaś w stanie dojrzeć każdego zakamarka wnętrza, w ciemnościach - czaiły się tylko strachy.
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 180/210 (30 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Lily, biegliście równocześnie; widziałaś tuż za swoimi nogami ślady innych, cienie, kształty, ktoś, może coś biegło tuż za tobą, tuż przy tobie, szumiąca krew przytkała ci uszy - pewnie dlatego nie słyszałaś jego kroków. Szarpnęłaś klamkę i wpadłaś do jednego z pokojów, zaciemnionego, twój wzrok jako pierwszą odnalazł prześcieradło, koc, czymkolwiek to było - szmatą - byłaś pewna, że ktoś pod nią leżał. Wpuściłaś do środka nieco światła, otwierając drzwi, lecz nie byłaś w stanie dojrzeć każdego zakamarka wnętrza, w ciemnościach - czaiły się tylko strachy.
Justine, masz na odpis 24h.
Lily 180/210 (30 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Uciec, uciec, uciec. Tylko to się liczyło, tylko to miało znaczenie. Uciec jak najdalej, zniknąć. Panika kontrolowała każdy jej ruch, zawładnęła nią, ogłupiła. Słyszała szumienie w uszach, lęki powoli, coraz mocniej odcinały ją od zewnętrznego świata, mur który zaczął się budować już dawno stawał się coraz trwalszy. Nie była to jednak ochrona, a więzienie, wszystko co złe tłumiło się w niej, choć zdawać by się mogło, że jest tego za wiele na jedną, drobną osobę.
Nie słyszała własnych krzyków, choć gardło dawało o sobie znać, podobnie jak płuca, którym także nie odpowiadała sytuacja, ustanowiły własny bunt.
Wszystko jednak powoli traciło znaczenie. Ważne było tylko, żeby uciec. Nie przyglądała się pomieszczeniu do którego wbiegła, w oczy rzuciło jej się coś na podłodze, jednak wbiegła do środka i zamknęła za sobą drzwi, przytrzymując klamkę, by nie wpuścić do środka tego, co ją goniło. Ucieczka przed tym wydawała się najważniejsza - do czasu, gdy świadomość, że ktoś lub coś, co przed chwilą dostrzegła to kolejne zagrożenie, które może w każdej chwili stanąć za jej plecami.
Krzyk.
|nie wiem czy mam rzucać na to czy zdążyłam zamknąć, zanim to wbiegło, ale rzucam na wszelki wypadek!
Nie słyszała własnych krzyków, choć gardło dawało o sobie znać, podobnie jak płuca, którym także nie odpowiadała sytuacja, ustanowiły własny bunt.
Wszystko jednak powoli traciło znaczenie. Ważne było tylko, żeby uciec. Nie przyglądała się pomieszczeniu do którego wbiegła, w oczy rzuciło jej się coś na podłodze, jednak wbiegła do środka i zamknęła za sobą drzwi, przytrzymując klamkę, by nie wpuścić do środka tego, co ją goniło. Ucieczka przed tym wydawała się najważniejsza - do czasu, gdy świadomość, że ktoś lub coś, co przed chwilą dostrzegła to kolejne zagrożenie, które może w każdej chwili stanąć za jej plecami.
Krzyk.
|nie wiem czy mam rzucać na to czy zdążyłam zamknąć, zanim to wbiegło, ale rzucam na wszelki wypadek!
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Mój mózg zdawał się jakby poruszać po dwóch torach. Pierwszy z torów odpowiadał za reakcję i mechanikę ciała. Drugi obserwował wszystko i próbował analizować poszukując odpowiedzi czy wskazówki, jak rozprawić się ze zbroją. Był jeszcze jeden tor, na którym myśli poruszały się wolniej i ledwie docierały do mojej świadomości. Bałam się o Lilę, wiedziałam że zawładnęła nią panika. Nie dziwiłam się jej. To wszystko, co nas spotkało. To było dużo, nawet jak na zwykłego człowieka. Lila zaś zawsze była krucha, bardziej zlękniona świata niż inny.
Ból doskwierał mi dalej. I choć to absurdalnie dziwaczne w jakiś dziwny sposób zdawało mi się, że zaczynam się do niego przyzwyczajać. Nie to, że nie odczuwałam go. Nie też, ze mi nie przeszkadzał. Ale wydawał się być częścią mojej jednostki. Jakaś myśl stale powtarzała mi, że muszę iść dalej niezależnie od tego co mi dolegało.
Odskoczyłam z ulgą przyjmując fakt, że halabarda nie dosięgnęła mnie drugi raz. Wykonałam zwrot wykrzywiając usta, gdy rana otworzyła się pod wpływem ruchu. Zerknęłam na wgniecenie na zbroi. Czy powinnam spróbować uderzyć w to miejsce raz jeszcze? Czy zaatakować inne? Nie miałam wiele czasu na rozmyślania. Ruszyłam ponownie. Spinając całe swoje ciało do kolejnego wysiłku. W ułamku sekundy postanowiłam zmienić miejsce w które uderzę. Brzuch. Może wgniecenie w tym miejscu, sprawi, że zbroja nie będzie w stanie poruszać się, a co za tym idzie atakować. Wyprowadziłam więc lekki cios w okolice brzucha.
Ból doskwierał mi dalej. I choć to absurdalnie dziwaczne w jakiś dziwny sposób zdawało mi się, że zaczynam się do niego przyzwyczajać. Nie to, że nie odczuwałam go. Nie też, ze mi nie przeszkadzał. Ale wydawał się być częścią mojej jednostki. Jakaś myśl stale powtarzała mi, że muszę iść dalej niezależnie od tego co mi dolegało.
Odskoczyłam z ulgą przyjmując fakt, że halabarda nie dosięgnęła mnie drugi raz. Wykonałam zwrot wykrzywiając usta, gdy rana otworzyła się pod wpływem ruchu. Zerknęłam na wgniecenie na zbroi. Czy powinnam spróbować uderzyć w to miejsce raz jeszcze? Czy zaatakować inne? Nie miałam wiele czasu na rozmyślania. Ruszyłam ponownie. Spinając całe swoje ciało do kolejnego wysiłku. W ułamku sekundy postanowiłam zmienić miejsce w które uderzę. Brzuch. Może wgniecenie w tym miejscu, sprawi, że zbroja nie będzie w stanie poruszać się, a co za tym idzie atakować. Wyprowadziłam więc lekki cios w okolice brzucha.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
Justine, twoja deska wgniotła blachę napierśnika do środka; zbroja zaciekle atakowała, ale najwyraźniej nie potrafiła się bronić - miałaś szansę ją pokonać. Magiczny twór poruszał się w sposób coraz mniej skoordynowany, jego ruchy były ciężkie, toporne, lecz - kolejny raz - zamachnął się na twój brzuch.
Masz na odpis 24h.
Lily, zatrzasnęłaś za sobą drzwi: czy tajemniczy cień, który za tobą biegł, został na zewnątrz, czy wślizgnął się do środka? Nie mogłaś tego wiedzieć, bo choć mając za sobą oparcie drzwi wiedziałaś, że nie znajdował się za twoimi plecami, to z chwilą zamknięcia drzwi pomieszczenie otuliła całkowita ciemność, która po krótkiej chwili zaczęła formować się przed twoimi oczyma w przerażające kształty wężowych macek, które zbliżały się, żeby cię dosięgnąć. Cień stanął przed tobą, teraz byłaś tego pewna: miał cię na wyciągnięcie sękatych rąk.
Możesz kontynuować rzut na jasny umysł, ale jeśli chcesz, żeby rzut taki był skuteczny, musisz opisać w sposób fabularny, że walczysz z lękiem.
Lily 170/210 (40 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Masz na odpis 24h.
Lily, zatrzasnęłaś za sobą drzwi: czy tajemniczy cień, który za tobą biegł, został na zewnątrz, czy wślizgnął się do środka? Nie mogłaś tego wiedzieć, bo choć mając za sobą oparcie drzwi wiedziałaś, że nie znajdował się za twoimi plecami, to z chwilą zamknięcia drzwi pomieszczenie otuliła całkowita ciemność, która po krótkiej chwili zaczęła formować się przed twoimi oczyma w przerażające kształty wężowych macek, które zbliżały się, żeby cię dosięgnąć. Cień stanął przed tobą, teraz byłaś tego pewna: miał cię na wyciągnięcie sękatych rąk.
Możesz kontynuować rzut na jasny umysł, ale jeśli chcesz, żeby rzut taki był skuteczny, musisz opisać w sposób fabularny, że walczysz z lękiem.
Lily 170/210 (40 psychicznych obrażeń; kara do rzutów -5)
Just 177/222 (15 psychicznych obrażeń, 30 ciętych; kara do rzutów -10)
Dobrze. Szło dobrze. O ile osłabienie, głód i ranę ciętą można określić tym mianem. O ile stracenie z pola widzenia Lily można było określić tym mianem. Nie mogła odbiec za daleko, ale pewnie nawet nie byłam w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo przerażona musi być w tej chwili. Sama, pozostawiona na pastwę własnych lęków. Musiałam się śpieszyć. Ale poza tym wszystkim było, może nie dobrze, ale zadowalająco. Zbroja zdawała się nie być niepokonana i nawet bez różdżki istniał cień szansy, że uda mi się ją powalić. O ile ona wcześniej nie powali mnie. Zamachnęłam się, zmieniając w ostatnim momencie swój cel. Nie wiedziałam, czy robiłam dobrze. Drewno zderzyło się z metalem wydając osobliwy dźwięk i wgniotło blachę napierśnika. Odetchnęłam lekko. Ale tylko na chwilę. Mimo, że ruchy zdawały się mniej skoordynowane ten dziwaczny strażnik wyjścia nadal atakował. Musiałam się bronić. Nie, nie bronić. Nie byłam w stanie zablokować ciosu, czułam, że moje osłabione dłonie nie zatrzymają halabardy. Jedyne co mi pozostało to spróbować odskoczyć wierząc we własną sprawność. Rzuciłam się w bok, wykonując odskok, mając nadzieję, że i tym razem ostrze mnie nie trafi.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Złota Wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart