Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny
Stare magazyny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Stare magazyny
Są to rozległe zabudowane tereny ulokowane w odległości trzydziestu jardów od nieczynnego już londyńskiego portu. Stare i wysłużone, obecnie zapomniane zarówno przez władze, jak i społeczeństwo, otoczone zostały betonowymi murami uwieńczonymi wielką żeliwną bramą wjazdową, od lat zamkniętą na kłódkę i chroniącą magazyny przed niepowołanymi gośćmi - głównie ze względu na niebezpieczeństwo zawalenia się niektórych konstrukcji, dziś przeżartych przez rdzę i wysłużonych. Ponure klockowate budowle górują ponad okalającymi je murami, strasząc powybijanymi szybami i odcinając się upiornie od tła, które stanowią urocze kolorowe domki mieszkalne należące do mugoli, niegdyś pracowników tegoż przybytku.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
232/280 (-5)
Chłopaczyna radził sobie nieźle z tańcowaniem dookoła Magnusa, choć brakło mu krzepy niezbędnej, by posłać go na łopatki. Ostatnie uderzenie fircyka Rowle zbił z łatwością, jakby odganiał się od dokuczliwej muchy, przy czym wyszczerzył się perfidnie i zamachnął się wyważonym ciosem w klatkę piersiową mężczyzny.
Chłopaczyna radził sobie nieźle z tańcowaniem dookoła Magnusa, choć brakło mu krzepy niezbędnej, by posłać go na łopatki. Ostatnie uderzenie fircyka Rowle zbił z łatwością, jakby odganiał się od dokuczliwej muchy, przy czym wyszczerzył się perfidnie i zamachnął się wyważonym ciosem w klatkę piersiową mężczyzny.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
232/280 (-5)
Korzystając ze znakomitej okazji, otrzymanej dzięki żałosnym pokazie siły Alexandra, Magnus w ślad za prawą pięścią, posłał również lewą, nieco niżej, tym razem mierząc w brzuch, by do kompletu połamać chłystkowi żebra symetrycznie. Zamierzył się wyważonym ciosem, wciąż z kpiącym uśmiechem igrającym na ustach, czekał, aż chłopaczek zacznie jęczeć, że chce do mamusi.
Korzystając ze znakomitej okazji, otrzymanej dzięki żałosnym pokazie siły Alexandra, Magnus w ślad za prawą pięścią, posłał również lewą, nieco niżej, tym razem mierząc w brzuch, by do kompletu połamać chłystkowi żebra symetrycznie. Zamierzył się wyważonym ciosem, wciąż z kpiącym uśmiechem igrającym na ustach, czekał, aż chłopaczek zacznie jęczeć, że chce do mamusi.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Może i krzepy mi trochę brakowało,
nie narzekałem jednak na to, że siły mam mało.
Zgrabne odskoki przed szybującymi ciosami
to wszystko, byśmy ja i mój nos wyszli stąd cali.
Za to me pokazy słabeusza godne
dla mego przeciwnika były dość wygodne:
mój cios zbity bez problemu większego
nie zwiastował dla mnie niczego dobrego.
Zaraz jak się Magnus silnie nie zamachnie!
Jak dla mnie złamanym żebrem to pachnie.
Oburącz salwę ciosów mi wymierzył
ślepej przemocy me losy powierzył.
Poprzysiągłem sobie wtedy, całkiem dosadnie
że bójek zaprzestanę - natychmiast, snadnie!
Może jednak nie akurat w tej chwili,
jakiś cichutki głosik z tyłu głowy kwili.
W mych oczach błysnęło prędko przerażenie,
znak, że ukryty we mnie strach ciągle drzemie.
Tylko się modliłem, że jak chociaż nie cało
to by po tej potyczce Ben znalazł me ciało.
Z duszą na ramieniu, nadziejami wysokimi
znów się ratowałem odskokami szybkimi.
Czy jednak zdążę umknąć przed wściekłymi pięściami?
Tego, już za moment, dowiemy się sami.
nie narzekałem jednak na to, że siły mam mało.
Zgrabne odskoki przed szybującymi ciosami
to wszystko, byśmy ja i mój nos wyszli stąd cali.
Za to me pokazy słabeusza godne
dla mego przeciwnika były dość wygodne:
mój cios zbity bez problemu większego
nie zwiastował dla mnie niczego dobrego.
Zaraz jak się Magnus silnie nie zamachnie!
Jak dla mnie złamanym żebrem to pachnie.
Oburącz salwę ciosów mi wymierzył
ślepej przemocy me losy powierzył.
Poprzysiągłem sobie wtedy, całkiem dosadnie
że bójek zaprzestanę - natychmiast, snadnie!
Może jednak nie akurat w tej chwili,
jakiś cichutki głosik z tyłu głowy kwili.
W mych oczach błysnęło prędko przerażenie,
znak, że ukryty we mnie strach ciągle drzemie.
Tylko się modliłem, że jak chociaż nie cało
to by po tej potyczce Ben znalazł me ciało.
Z duszą na ramieniu, nadziejami wysokimi
znów się ratowałem odskokami szybkimi.
Czy jednak zdążę umknąć przed wściekłymi pięściami?
Tego, już za moment, dowiemy się sami.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Ból spiorunował całe me ciało,
jasności umysłu zostało mi mało,
oddech każdy, niczym biczem smaganie -
oto czym skutkuje żeber połamanie.
Zmalał w mych żyłach pęd adrenaliny,
a myślą pomknąłem ku twarzy dziewczyny.
Och, Josephine, co pomyślisz sobie
gdy jutro w takim stanie pokażę się Tobie?
Połamane żebra, zaś żuchwa zwichnięta -
przecież jutro mym wyglądem będziesz przelęknięta!
Pęknięty łuk brwiowy i zęby skruszone;
Włóż mi na głowę głupców koronę.
Koronę mi załóż, zaraz, szybko, prędko!
A muśnij mą skroń przy tym dłonią giętką.
Biorąc głębszy oddech, z bólu się krzywiąc,
wizję odpędziłem, na atak się siląc:
uniosłem rękę, palce w pięść zwinięte
ostatnim podrygiem bijąc na zachętę.
Czy dla siebie, czy jego, sam już nie wiedziałem,
kiedy cios lekki w jego oko słałem.
| 110/215 - (-20), potężne i silne ciosy
jasności umysłu zostało mi mało,
oddech każdy, niczym biczem smaganie -
oto czym skutkuje żeber połamanie.
Zmalał w mych żyłach pęd adrenaliny,
a myślą pomknąłem ku twarzy dziewczyny.
Och, Josephine, co pomyślisz sobie
gdy jutro w takim stanie pokażę się Tobie?
Połamane żebra, zaś żuchwa zwichnięta -
przecież jutro mym wyglądem będziesz przelęknięta!
Pęknięty łuk brwiowy i zęby skruszone;
Włóż mi na głowę głupców koronę.
Koronę mi załóż, zaraz, szybko, prędko!
A muśnij mą skroń przy tym dłonią giętką.
Biorąc głębszy oddech, z bólu się krzywiąc,
wizję odpędziłem, na atak się siląc:
uniosłem rękę, palce w pięść zwinięte
ostatnim podrygiem bijąc na zachętę.
Czy dla siebie, czy jego, sam już nie wiedziałem,
kiedy cios lekki w jego oko słałem.
| 110/215 - (-20), potężne i silne ciosy
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
232/280 (-5)
Oba uderzenia sięgnęły celu, gruchocząc żebra Selwyna, pękające z rozkosznym dla uszu Rowle'a trzaskiem. Nie było w tym subtelności czarnomagicznych zaklęć, lecz Magnus nie brzydził się ordynarnym przelewaniem tej pseudoszlacheckiej krwi. Gdy parszywy zdrajca spróbował uderzyć go w oko, mężczyzna zdecydował się odskoczyć, by uniknąć podbicia oka rodowym fioletem.
Oba uderzenia sięgnęły celu, gruchocząc żebra Selwyna, pękające z rozkosznym dla uszu Rowle'a trzaskiem. Nie było w tym subtelności czarnomagicznych zaklęć, lecz Magnus nie brzydził się ordynarnym przelewaniem tej pseudoszlacheckiej krwi. Gdy parszywy zdrajca spróbował uderzyć go w oko, mężczyzna zdecydował się odskoczyć, by uniknąć podbicia oka rodowym fioletem.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
232/280 (-5)
Zdołał umknąć przed leniwą pięścią chłopaczka, a kiedy ten pochylił się, straciwszy równowagę, gdy nie napotkał spodziewanego oporu ciała, Magnus wymierzył wyważony cios, który pociągnął od dołu wprost w nos Selwyna.
Zdołał umknąć przed leniwą pięścią chłopaczka, a kiedy ten pochylił się, straciwszy równowagę, gdy nie napotkał spodziewanego oporu ciała, Magnus wymierzył wyważony cios, który pociągnął od dołu wprost w nos Selwyna.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Zajęci fizyczną rąbanką Magnus oraz Alexander, nie mając w rękach różdżek, nie zdążyli zareagować na wymierzone w ich stronę zaklęcia regressio ciśnięte przez policję czarodziejską. Jak przez mgłę pamiętają kpiące uwagi dwojga mężczyzn uczestniczących w patrolu:
- Jimmy, poznasz tę gębę? W Proroku kiedyś widziałem - lord Cheshire, Magnus Rowle.
- Nigdy nam chłopaki nie uwierzą - parsknął inny - ten drugi też znajomo wygląda. To jakiś z tych nowoczesnych rodzin, wiesz, co niby nas lubią, ale tylko na odległość, bo ślubów z nami dalej brać nie mogą. Prewett? Nie. Travers?
- Selwyn chyba.
- Zabierajmy ich.
Błysk zaklęcia petryfikus totalus był dla was w tym stanie niemożliwy do powstrzymania, podobnie jak zaczarowane kajdany, które wkrótce zacisnęły się wokół waszych nadgarstków. Zostaliście przetransportowani do Tower of London i umieszczeni w celi zbiorowej razem z żebrakiem zgarniętym za włóczenie się po ulicach, kieszonkowcem i pijakiem bijącym żonę, a także człowiekiem zgarniętym za nielegalną hodowlę krwiożerczych roślin pożerających ludzi. Zostaniecie wypuszczeni po trzech dniach życia o chlebie i wodzie oraz w kajdanach uniemożliwiających dalszą bójkę. Chcąc odzyskać swoje różdżki dowiecie się, że policja z wielkim ubolewaniem stwierdza, że zostały zagubione, a poza tym nie ma dowodu, żebyście mieli je przy sobie w momencie aresztu.
Magnus, ponieważ jesteś na wydarzeniu z mistrzem gry, na którym różdżkę posiadasz, z Twojego konta w trybie natychmiastowym została odjęta suma odpowiadająca zakupowi identycznej różdżki.
- Jimmy, poznasz tę gębę? W Proroku kiedyś widziałem - lord Cheshire, Magnus Rowle.
- Nigdy nam chłopaki nie uwierzą - parsknął inny - ten drugi też znajomo wygląda. To jakiś z tych nowoczesnych rodzin, wiesz, co niby nas lubią, ale tylko na odległość, bo ślubów z nami dalej brać nie mogą. Prewett? Nie. Travers?
- Selwyn chyba.
- Zabierajmy ich.
Błysk zaklęcia petryfikus totalus był dla was w tym stanie niemożliwy do powstrzymania, podobnie jak zaczarowane kajdany, które wkrótce zacisnęły się wokół waszych nadgarstków. Zostaliście przetransportowani do Tower of London i umieszczeni w celi zbiorowej razem z żebrakiem zgarniętym za włóczenie się po ulicach, kieszonkowcem i pijakiem bijącym żonę, a także człowiekiem zgarniętym za nielegalną hodowlę krwiożerczych roślin pożerających ludzi. Zostaniecie wypuszczeni po trzech dniach życia o chlebie i wodzie oraz w kajdanach uniemożliwiających dalszą bójkę. Chcąc odzyskać swoje różdżki dowiecie się, że policja z wielkim ubolewaniem stwierdza, że zostały zagubione, a poza tym nie ma dowodu, żebyście mieli je przy sobie w momencie aresztu.
Magnus, ponieważ jesteś na wydarzeniu z mistrzem gry, na którym różdżkę posiadasz, z Twojego konta w trybie natychmiastowym została odjęta suma odpowiadająca zakupowi identycznej różdżki.
14. listopad
Dochodziła godzina ósma, próbowałem strząsnąć z powiek resztki snu pochylając się nad kubkiem gorącej, czarnej kawy, tak mocnej i gęstej, że stanęłaby w niej łyżeczka. Trzymałem ukryty słoik w szufladzie własnego biurka, zamykanej magicznym mechanizmem, który mogłem otworzyć wyłącznie ja. Na polu walki darzyłem moich współpracowników niemal bezgranicznym zaufaniem, lecz samym budynkiem Biura Aurorów rządziły inne zasady. Mogli być wśród nas ludzie prawi, sprawiedliwi i szlachetni, robiący wszystko, by stać na straży porządku, gdy tylko jednak zabrakło im własnej kawy zapominali o wszystkich zasadach jakimi się kierowali i bezczelnie sięgali po mój słój.
Nie opróżniłem kubka choćby w połowie, a musiałem sięgać po płaszcz i kapelusz. Wezwanie na miejsce zbrodni wyciągnęło mnie z ciepłego, suchego biura na szalejącą od kilku tygodni burzę i zimny wicher. Droga, jaką musiałem z Emmersonem przebyć, nie była daleka. To w dzielnicy portowej Londynu, nieopodal magazynu, znaleziono trupa.
Czy może raczej zauważono.
W pierwszej kolejności wezwana została magiczna policja. Rzucone z przezorności Hexa Revelio pozwoliło wykryć klątwę. Mlecznobiała mgła kłębiła się w całym zaułku pomiędzy starymi magazynami, pomimo lejącego jak z cebra deszczu. Funkcjonariusz nie potrafił jednak rozpoznać natury tejże klątwy, a z racji użycia czarnej magii czym prędzej posłał po pracowników Biura Aurorów – wytypowani do tego śledztwa zostaliśmy ja i Emmerson, a także łamacza klątw. Pierwsi pojawiliśmy się w dokach. Smród nieświeżych ryb i rynsztoka drażnił zmysł węchu, miałem nadzieję, że nie przesiąknie nim mój płaszcz i kapelusz.
Listopadowy ranek był wietrzny i ponury. Dochodziła dziewiąta, a panował półmrok, jakby słońce nie zdążyło jeszcze wzejść. Przed kroplami deszczu skryłem się pod zadaszeniem, ostrożnie zbliżając się do ofiary, jednakże nie po to, aby do niej podejść. Nie mogłem tego uczynić, dopóki klątwa nie zostanie przełamana. Profesjonalnego łamacza klątw wciąż nie było, nie chciałem tracić czasu i próbowałem odszukać runy, gdzieś musiały przecież być. Sprawnie rzucone Veritas Claro pozwoliło mi dojrzeć ukryte transmutacyjnymi czarami znaki. Zdążyłem rozpoznać odwrócone runy Othalę i Raidho, co w moim przekonaniu jednoznacznie wskazywało na Lodowy Dolem, co zgadzało się z tym, co majaczyło nam przed oczyma kilka metrów dalej.
Zmasakrowane ciało kobiety w średnim wieku spoczywało na bruku, nieustannie sącząca się z głębokich ran krew mieszała się ze strumieniem deszczu, płynącym wartko w stronę portu. Leżała na nim pokracznie, z wyłamanymi nogami w łydkach, kostki i stopy bowiem krępował lód. Musiała wpaść w pułapkę. Spojrzałem w górę – zaklęcia mogły paść z góry. Zabójca czekał najpewniej na dachu magazynu, ich wysokie ściany nie miały okien.
– Jestem, jestem!
Chrypliwy głos, należący niewątpliwie do mężczyzny w średnim wieku, wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłem się, zawieszając spojrzenie na szczupłej sylwetce pracownika Ministerstwa Magii, trzymającego w jednej ręce kanapkę, w drugiej różdżkę.
– Znalazłem runy – poinformowałem, wskazując gestem w odpowiednie miejsce.
– Zajmę się tym.
Skinąłem głową, skoro już tu był, niech wykona swoje obowiązki. Byłem jednak pewien, że sam poradziłbym sobie z przełamaniem tej klątwy. Łamacz zaczął badać runy, nie wiedziałem ile zajmie mu ich rozpoznanie, zdjęcie czaru, odszedłem więc kawałek, wychodząc z zaułka, by skryć się pod zadaszeniem. Widok zmasakrowanych zwłok zdążył już zetrzeć z mych ust blady uśmiech, wytrącić mnie z dobrego nastroju. Chciałem zapalić. Wyszedłem zza rogu, trzymając w dłoni papierosa, kiedy nagłe uderzenie wytrąciło mi go z ręki.
Niezamierzenie, przypadkiem zderzyłem się z kobietą, zorientowałem się natychmiast po szczupłej, drobnej sylwetce i długich włosach.
– Proszę o wybaczenie – wyrzekłem natychmiast. Byłem wyższy i cięższy, przeze mnie wpadła w ścianę. Wyciągnąłem ku niej dłoń, by pomóc jej odzyskać równowagę, a wówczas moje spojrzenie padło na twarz.
Twarz, która już znałem.
Dochodziła godzina ósma, próbowałem strząsnąć z powiek resztki snu pochylając się nad kubkiem gorącej, czarnej kawy, tak mocnej i gęstej, że stanęłaby w niej łyżeczka. Trzymałem ukryty słoik w szufladzie własnego biurka, zamykanej magicznym mechanizmem, który mogłem otworzyć wyłącznie ja. Na polu walki darzyłem moich współpracowników niemal bezgranicznym zaufaniem, lecz samym budynkiem Biura Aurorów rządziły inne zasady. Mogli być wśród nas ludzie prawi, sprawiedliwi i szlachetni, robiący wszystko, by stać na straży porządku, gdy tylko jednak zabrakło im własnej kawy zapominali o wszystkich zasadach jakimi się kierowali i bezczelnie sięgali po mój słój.
Nie opróżniłem kubka choćby w połowie, a musiałem sięgać po płaszcz i kapelusz. Wezwanie na miejsce zbrodni wyciągnęło mnie z ciepłego, suchego biura na szalejącą od kilku tygodni burzę i zimny wicher. Droga, jaką musiałem z Emmersonem przebyć, nie była daleka. To w dzielnicy portowej Londynu, nieopodal magazynu, znaleziono trupa.
Czy może raczej zauważono.
W pierwszej kolejności wezwana została magiczna policja. Rzucone z przezorności Hexa Revelio pozwoliło wykryć klątwę. Mlecznobiała mgła kłębiła się w całym zaułku pomiędzy starymi magazynami, pomimo lejącego jak z cebra deszczu. Funkcjonariusz nie potrafił jednak rozpoznać natury tejże klątwy, a z racji użycia czarnej magii czym prędzej posłał po pracowników Biura Aurorów – wytypowani do tego śledztwa zostaliśmy ja i Emmerson, a także łamacza klątw. Pierwsi pojawiliśmy się w dokach. Smród nieświeżych ryb i rynsztoka drażnił zmysł węchu, miałem nadzieję, że nie przesiąknie nim mój płaszcz i kapelusz.
Listopadowy ranek był wietrzny i ponury. Dochodziła dziewiąta, a panował półmrok, jakby słońce nie zdążyło jeszcze wzejść. Przed kroplami deszczu skryłem się pod zadaszeniem, ostrożnie zbliżając się do ofiary, jednakże nie po to, aby do niej podejść. Nie mogłem tego uczynić, dopóki klątwa nie zostanie przełamana. Profesjonalnego łamacza klątw wciąż nie było, nie chciałem tracić czasu i próbowałem odszukać runy, gdzieś musiały przecież być. Sprawnie rzucone Veritas Claro pozwoliło mi dojrzeć ukryte transmutacyjnymi czarami znaki. Zdążyłem rozpoznać odwrócone runy Othalę i Raidho, co w moim przekonaniu jednoznacznie wskazywało na Lodowy Dolem, co zgadzało się z tym, co majaczyło nam przed oczyma kilka metrów dalej.
Zmasakrowane ciało kobiety w średnim wieku spoczywało na bruku, nieustannie sącząca się z głębokich ran krew mieszała się ze strumieniem deszczu, płynącym wartko w stronę portu. Leżała na nim pokracznie, z wyłamanymi nogami w łydkach, kostki i stopy bowiem krępował lód. Musiała wpaść w pułapkę. Spojrzałem w górę – zaklęcia mogły paść z góry. Zabójca czekał najpewniej na dachu magazynu, ich wysokie ściany nie miały okien.
– Jestem, jestem!
Chrypliwy głos, należący niewątpliwie do mężczyzny w średnim wieku, wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłem się, zawieszając spojrzenie na szczupłej sylwetce pracownika Ministerstwa Magii, trzymającego w jednej ręce kanapkę, w drugiej różdżkę.
– Znalazłem runy – poinformowałem, wskazując gestem w odpowiednie miejsce.
– Zajmę się tym.
Skinąłem głową, skoro już tu był, niech wykona swoje obowiązki. Byłem jednak pewien, że sam poradziłbym sobie z przełamaniem tej klątwy. Łamacz zaczął badać runy, nie wiedziałem ile zajmie mu ich rozpoznanie, zdjęcie czaru, odszedłem więc kawałek, wychodząc z zaułka, by skryć się pod zadaszeniem. Widok zmasakrowanych zwłok zdążył już zetrzeć z mych ust blady uśmiech, wytrącić mnie z dobrego nastroju. Chciałem zapalić. Wyszedłem zza rogu, trzymając w dłoni papierosa, kiedy nagłe uderzenie wytrąciło mi go z ręki.
Niezamierzenie, przypadkiem zderzyłem się z kobietą, zorientowałem się natychmiast po szczupłej, drobnej sylwetce i długich włosach.
– Proszę o wybaczenie – wyrzekłem natychmiast. Byłem wyższy i cięższy, przeze mnie wpadła w ścianę. Wyciągnąłem ku niej dłoń, by pomóc jej odzyskać równowagę, a wówczas moje spojrzenie padło na twarz.
Twarz, która już znałem.
becomes law
resistance
becomes duty
Stare magazyny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny