Listy do mistrza gry
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sowa mistrza gry
Chciałbyś wysłać wiadomość do postaci odgrywanej przez mistrza gry, postaci NPC? A może zależy Ci na kontakcie z którąś z instytucji czarodziejskiego świata, londyńską, brytyjską... zagraniczną? Chcesz skontaktować się z redakcją którejś z wydawanych gazet? Twoja sowa z pewnością odnajdzie adresata listu, gdziekolwiek się nie ukrywa!
Przeczytaj Tristan C. Rosier
Szanowny Panie van Gandien,zwracam się do Pana jako do najbardziej cenionego przeze mnie przedstawiciela handlu zaczarowanym drewnem, Pańska firma wypracowała sobie na rynku pozycję wieloletnią ciężką pracą wieńczoną zawsze perfekcyjnymi efektami. Surowiec, którego jest Pan oferentem, jest nie tylko wytrzymały i solidny, ale też piękny: zapraszam na pokaz premierowy spektaklu Chat Noir w Fantasmagorii, odbędzie się w przyszłym tygodniu. Dwa bilety przesyłam w załączniku, będzie miał Pan okazję przyjrzeć się drewnianym inkrustacjom osobiście, rzeźbiarze zrobili z tego drewna doskonały użytek.
Jak zapewne zdążył się Pan domyśleć, nie piszę jedynie w tej sprawie. Zdaję sobie sprawy z tego, jak niespokojne i ciężkie czasy nastały. Jak i z tego, że przedsiębiorstwo należące do Pana nieszczególnie na tym ucierpiało, anomalie szczęśliwie ominęły Pana lasy. Albo: resztki lasów, doszły mnie słuchy, że nie narzeka Pan na brak klienteli, co wydaje się absolutnie zrozumiałe i oczywiste. Surowce budowlane są dziś bardziej pożądane, niż cokolwiek innego - operowanie nimi przy pomocy magii nie wchodzi w grę. Zwracam się więc z prośbą subtelną, ale klarowną, potrzebuję dużych zapasów i liczę na współpracę z Pana strony. Nie pożałuje Pan zawartej umowy, nie chodzi bowiem o zwykły budynek, chodzi o coś więcej. Znacznie więcej.
Wiem, że jest Pan czarodziejem szczycącym się bardzo dobrym rodowodem, niewątpliwie rozumie Pan, jak istotna w tak trudnych czasach jest solidarność pomiędzy czystokrwistą socjetą czarodziejów. Mamy okazje na własne oczy przekonać się, co oznacza ofiarowanie dostępu do magii mugolom, a zatem również ich dzieciom, cała Anglia pogrążyła się w mrocznym chaosie. Wierzę, że da się temu problemowi zaradzić, wzmacniając pozycję czarodziejów takich jak my: wiernych tradycjom, od lat powiązanych z czarodziejskim światem i znacznie lepiej predysponowanych do dostąpienia zaszczytu władania magią aniżeli charłacze pomioty. Powinno to pozostać między nami - i wierzę, że między nami pozostanie - z pewnością zdaje sobie Pan sprawę z tego, że nasz świat nie stoi już w przededniu wojny, ale że tę wojnę wszedł w z impetem, choć jeszcze wciąż nie do końca widać to na ulicach. Przyglądanie się temu bez podjęcia działań jest ryzykowne, nie tylko dlatego, że umniejsza się szansę zwycięstwa właściwszej ze stron, ale przede wszystkim dlatego, że - zapewne nieumyślnie, tylko głupiec uczyniłby to z premedytacją - można zdobyć potężnych wrogów. Słuszność nie jest niczym, co spadnie nam z nieba: słuszność jest ideą, którą sami musimy wdrożyć do codziennego porządku. I to właśnie ta idea słuszności wymaga w tym momencie Pana ofiarności.
Słyszał Pan zapewne o doniesieniach pożaru pod Białą Wywerną, pub na Nokturnie, choć usytuowany w niebezpiecznej okolicy, przyciągał wielu możnych czarodziejów czynnie zaangażowanych w politykę. Czarodziejów zamierzających przynieść niezbędne zmiany, które nie uwzględniają obecności czarodziejów krwi nieczystej pośród porządnych ludzi, takich jak ja czy Pan. Nie wchodzą w grę, naturalnie, nielegalne interesy, wszystko sprowadza się do filozofii, którą warto promować i która przyniesie nowy prąd zmian, odkurzając dawne fundamenty naszej zniszczonej społeczności. Ostatnie wydarzenia uwypukliły słabości aktualnych rządów, kruchość Ministerstwa, nieporadność służb, mugolski chaos. Jeśli nie chcemy pozostać jedynie mdłym wspomnieniem na kartach historii, jeśli nie chcemy dać swoim wnukom oskarżyć się o bezczynność i ciche przyzwolenie na to niszczenie tradycji, musimy oddać do tego muru własną cegłę. Przechodząc do rzeczy, Biała Wywerna jako tło konserwatywnej sceny politycznej musi zostać odbudowana: i właśnie w tej sprawie liczę na Pana pomoc. Potrzeba surowców, które zastąpią dotąd zniszczone. Ściany budynku w całości wykonane były z drewna, nie było to jednak drewno dobrej jakości - spaliło się doszczętnie z powodu zwykłego przypadkowego pożaru. Wierzę, że dostarczone przez Pana surowce okażą się zabezpieczone na taką okazję w przyszłości, miejsce to związane jest z tradycją, historią najdoskonalszej politycznej myśli, przesiąknięte ideą, którą wkrótce wprowadzimy w życie. Zamiana tego miejsca na inne wydaje się absolutnie niedopuszczalna. Wierzę, że wdzięczność, jaką Panu w zamian jesteśmy w stanie zaoferować - my, piszę bowiem nie tylko w imieniu własnym, ale również w imieniu swoich towarzyszy - zaowocuje w przyszłości profitami, których nigdy Pan nie pożałuje. Wszelkie dobra i przywileje będą jednak niczym w obliczu nowego porządku, który zapanuje: nowy wspaniały świat, zapewniam Pana, spełni oczekiwania wszystkich czarodziejów ceniących dawny ład, historyczną przeszłość i znających wagę czystej krwi. Tylko, jeżeli zdołamy ją utrzymać - co jest wszakże coraz trudniejsze! - będziemy w stanie przetrwać. Jako gatunek: jako ludzie, jako czarodzieje, jako czystokrwiści. Nie możemy zaprzepaścić długich lat pielęgnowania talentu magicznego w najdoskonalszej formie, byłoby to bardziej niż niefortunne.
Wierzę, że podejmie Pan słuszną decyzję, każde z napisanych przeze mnie słów jest bardziej niż prawdziwe i bliższe teraźniejszości, niż się Panu wydaje. Zarówno ja, jak i moi przyjaciele oraz - przede wszystkim - mój potężny mocodawca będziemy za Pana pomoc niezwykle wdzięczni. Zasługi zostaną Panu zapamiętane, lecz to nie chęć zysku powinna kierować Pana decyzją, a przekonanie o słuszności tej sprawy.
Będziemy mieli okazję dookreślić szczegóły po premierze. Czekam na Pana z niecierpliwością.
Tristan Corentin Rosier
Jak zapewne zdążył się Pan domyśleć, nie piszę jedynie w tej sprawie. Zdaję sobie sprawy z tego, jak niespokojne i ciężkie czasy nastały. Jak i z tego, że przedsiębiorstwo należące do Pana nieszczególnie na tym ucierpiało, anomalie szczęśliwie ominęły Pana lasy. Albo: resztki lasów, doszły mnie słuchy, że nie narzeka Pan na brak klienteli, co wydaje się absolutnie zrozumiałe i oczywiste. Surowce budowlane są dziś bardziej pożądane, niż cokolwiek innego - operowanie nimi przy pomocy magii nie wchodzi w grę. Zwracam się więc z prośbą subtelną, ale klarowną, potrzebuję dużych zapasów i liczę na współpracę z Pana strony. Nie pożałuje Pan zawartej umowy, nie chodzi bowiem o zwykły budynek, chodzi o coś więcej. Znacznie więcej.
Wiem, że jest Pan czarodziejem szczycącym się bardzo dobrym rodowodem, niewątpliwie rozumie Pan, jak istotna w tak trudnych czasach jest solidarność pomiędzy czystokrwistą socjetą czarodziejów. Mamy okazje na własne oczy przekonać się, co oznacza ofiarowanie dostępu do magii mugolom, a zatem również ich dzieciom, cała Anglia pogrążyła się w mrocznym chaosie. Wierzę, że da się temu problemowi zaradzić, wzmacniając pozycję czarodziejów takich jak my: wiernych tradycjom, od lat powiązanych z czarodziejskim światem i znacznie lepiej predysponowanych do dostąpienia zaszczytu władania magią aniżeli charłacze pomioty. Powinno to pozostać między nami - i wierzę, że między nami pozostanie - z pewnością zdaje sobie Pan sprawę z tego, że nasz świat nie stoi już w przededniu wojny, ale że tę wojnę wszedł w z impetem, choć jeszcze wciąż nie do końca widać to na ulicach. Przyglądanie się temu bez podjęcia działań jest ryzykowne, nie tylko dlatego, że umniejsza się szansę zwycięstwa właściwszej ze stron, ale przede wszystkim dlatego, że - zapewne nieumyślnie, tylko głupiec uczyniłby to z premedytacją - można zdobyć potężnych wrogów. Słuszność nie jest niczym, co spadnie nam z nieba: słuszność jest ideą, którą sami musimy wdrożyć do codziennego porządku. I to właśnie ta idea słuszności wymaga w tym momencie Pana ofiarności.
Słyszał Pan zapewne o doniesieniach pożaru pod Białą Wywerną, pub na Nokturnie, choć usytuowany w niebezpiecznej okolicy, przyciągał wielu możnych czarodziejów czynnie zaangażowanych w politykę. Czarodziejów zamierzających przynieść niezbędne zmiany, które nie uwzględniają obecności czarodziejów krwi nieczystej pośród porządnych ludzi, takich jak ja czy Pan. Nie wchodzą w grę, naturalnie, nielegalne interesy, wszystko sprowadza się do filozofii, którą warto promować i która przyniesie nowy prąd zmian, odkurzając dawne fundamenty naszej zniszczonej społeczności. Ostatnie wydarzenia uwypukliły słabości aktualnych rządów, kruchość Ministerstwa, nieporadność służb, mugolski chaos. Jeśli nie chcemy pozostać jedynie mdłym wspomnieniem na kartach historii, jeśli nie chcemy dać swoim wnukom oskarżyć się o bezczynność i ciche przyzwolenie na to niszczenie tradycji, musimy oddać do tego muru własną cegłę. Przechodząc do rzeczy, Biała Wywerna jako tło konserwatywnej sceny politycznej musi zostać odbudowana: i właśnie w tej sprawie liczę na Pana pomoc. Potrzeba surowców, które zastąpią dotąd zniszczone. Ściany budynku w całości wykonane były z drewna, nie było to jednak drewno dobrej jakości - spaliło się doszczętnie z powodu zwykłego przypadkowego pożaru. Wierzę, że dostarczone przez Pana surowce okażą się zabezpieczone na taką okazję w przyszłości, miejsce to związane jest z tradycją, historią najdoskonalszej politycznej myśli, przesiąknięte ideą, którą wkrótce wprowadzimy w życie. Zamiana tego miejsca na inne wydaje się absolutnie niedopuszczalna. Wierzę, że wdzięczność, jaką Panu w zamian jesteśmy w stanie zaoferować - my, piszę bowiem nie tylko w imieniu własnym, ale również w imieniu swoich towarzyszy - zaowocuje w przyszłości profitami, których nigdy Pan nie pożałuje. Wszelkie dobra i przywileje będą jednak niczym w obliczu nowego porządku, który zapanuje: nowy wspaniały świat, zapewniam Pana, spełni oczekiwania wszystkich czarodziejów ceniących dawny ład, historyczną przeszłość i znających wagę czystej krwi. Tylko, jeżeli zdołamy ją utrzymać - co jest wszakże coraz trudniejsze! - będziemy w stanie przetrwać. Jako gatunek: jako ludzie, jako czarodzieje, jako czystokrwiści. Nie możemy zaprzepaścić długich lat pielęgnowania talentu magicznego w najdoskonalszej formie, byłoby to bardziej niż niefortunne.
Wierzę, że podejmie Pan słuszną decyzję, każde z napisanych przeze mnie słów jest bardziej niż prawdziwe i bliższe teraźniejszości, niż się Panu wydaje. Zarówno ja, jak i moi przyjaciele oraz - przede wszystkim - mój potężny mocodawca będziemy za Pana pomoc niezwykle wdzięczni. Zasługi zostaną Panu zapamiętane, lecz to nie chęć zysku powinna kierować Pana decyzją, a przekonanie o słuszności tej sprawy.
Będziemy mieli okazję dookreślić szczegóły po premierze. Czekam na Pana z niecierpliwością.
Tristan Corentin Rosier
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Przeczytaj
Szanowny Panie de Bruge, piszę do Pana, jako do przedstawiciela najlepiej prosperującej firmy handlującej zaczarowanym drewnem oraz największego potentata na rynku jego magicznego przetwórstwa. Zapewne doskonale zdaje Pan sobie sprawę, iż moja liczna rodzina od lata pozostaje wierna Pańskim usługom, co powoduje nie tylko ukochanie harmonii we wnętrzach zamku Beeston (nie sądzę, by drewno z innych, konkurencyjnych tartaków posiadało zalety Pańskich produktów), ale również całkowita pewność, co do Pańskiej skrupulatności i uczciwości w wykonywanych zleceniach. Ród Rowle zawsze pozostawał zadowolony ze współpracy z Panem – zdaje się, że z wzajemnością, stąd też to właśnie do Pana kieruję delikatne słowa prośby.
Podejrzewam, że Pańskie przedsiębiorstwo przeżywa właśnie swój osobisty Renesans; oczywiście rozumiem pulsującą żyłkę inwestora i wręcz popieram zaostrzenia, jakie ostatnio zostały wprowadzone przez Pańską firmę. Majowe załamanie, anomalie wywracające cały nasz, znany, magiczny świat do góry nogami prócz zmartwień, zasnuwających nasze głowy, na pewno przyniosły Panu spore korzyści. Naturalnie finansowe, wszak niespokojne czasy prócz dziwacznych, nawet jak dla czarodziejów, wypadków, odznaczyły się pogodowym szaleństwem, zrywającym dachy z domów, także tych szlacheckich. Z całego serca mogę pogratulować Panu tak błyskotliwego (i błyskawicznego) rozwoju biznesu; wzmożenie produkcji okazało się prostym, acz nadzwyczaj trafnym strzałem w samo sedno. Wracając do mej prośby, będąc Rowle’em nie wzbraniam się przed wyłożeniem kawy na ławę, więc mówię wprost, iż ze względu na zaistniałe perypetie, niezbędne mi będzie Pana wsparcie. Potrzeba mi ogromnej ilości materiałów budowlanych i to surowców najlepszej jakości. Wiem, że jedynie Pan będzie w stanie dostarczyć mi drewno, które poddane obróbce nie starci swoich właściwości, drewno najtrwalsze i najsolidniejsze. Konieczne jest zgromadzenie sporych jego zapasów i naprawdę liczę na zawiązanie między nami porozumienia w tej kwestii. Materiały bowiem nie są częścią składową zachcianki kapryśnego szlachcica, a fundamentem pod specyficzny projekt, skupiający wokół siebie najstarsze nazwiska, dążące do jednego celu.
Przypominam sobie, iż pochodzi Pan z poważanej rodziny czystej krwi, od lat pracującej na szacunek oraz miejsce w anglosaskiej socjecie. Został Pan doceniony jako przedsiębiorca i ekonom także w gronie najbardziej zagorzałych zwolenników ostrej segregacji (kłaniam się), obraca się Pan w inteligenckich kręgach, w których zapewne wiele się mówi o niepokojącym kierunku, obieranym przez czarodziejów, coraz przychylniejszych brataniu się z mugolami. Potęga, jaką wybudowaliśmy lata temu, a przez żałosny pomysł koegzystencji z niemagicznymi ludźmi musieliśmy ukryć, powoli zanika, zadeptywana sukcesywnie poprzez odchodzenie od tradycji oraz zaufanie mugolskim dzieciom. W przeszłości z tym walczono, ministrowie powołując się na swój urząd i zaufanie próbowali wprowadzić stosowne ograniczenia, zawsze jednak udaremniane, przez jakże szlachetną grupę magów, lubujących się w masochistycznym upokarzaniu własnego gatunku. Znosiliśmy palenie na stosie i szkalowanie, żyjemy w ukryciu jak szczury – to była cena, jaką zgodziliśmy się zapłacić za względny spokój. Finalnie musimy jednak żyć wśród potomków mugoli, wychowywać ich szlamowate dzieci, podrzucone do naszego gniazda pasożyty i obserwować, jak magiczna Wielka Brytania upada. To powolna porażka, ale nasza ojczyzna obecnie chwieje się widowiskowo, usiłując przetrwać. Kolos na glinianych nogach: tylko patrzeć, aż padnie i ciężkim truchłem przygniecie swoich obrońców… ale przecież można temu zapobiec. M y możemy temu zapobiec. Pan może temu zapobiec, dokładając swoją cegiełkę do muru, wznoszonego przez liczne pary rąk, i tych c z y s t y c h, i tych wywodzących się z pospólstwa, zjednoczonych w budowaniu czarodziejskiej solidarności, skupionej na powrocie do korzeni i szerzeniu zapomnianej już tradycji. Zaniechanie działania w dobie postępującej degrengolady może zostać omyłkowo uznane za opowiedzenie się przeciw słuszności sprawy; neutralność bowiem nie pomoże przetrwać idei. Przysłużenie się słusznej myśli sprowadzi zaś czarodziejów na ścieżkę, z jakiej zbaczyli, doprowadzi do odzyskania utraconej godności, a nawet – powrotu dawnej potęgi, gdy mugoli mieliśmy pod butem.
Niedawno w środkach masowego przekazu gruchnęła wieść o pożarze, w którym zginął szef biura aurorów – możliwe, że przy tak pierwszorzędnej informacji, przegapił Pan wzmiankę o doszczętnym zniszczeniu Białej Wywerny, lokalu cieszącego się złą sławą, mieszczącego się przy ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Mimo zszarganej reputacji, miejsce to upodobała sobie grupa możnych, spotykając się tam regularnie i rozprawiając o aktualnej sytuacji politycznej, podając wątpliwości zarówno posunięcia Minister Magii, jak i liberalizm, zbyt prędko wkraczający pomiędzy czarodziejskie poglądy. Ci ludzie chcą zmienić świat, usunąć z niego brud szlamowatych naleciałości, zadbać o sterylność czystej krwi, o bezpieczeństwo prawdziwych czarodziejów, nieskażonych ohydnym pokrewieństwem z mugolami. Pragną zmian koniecznych, utwardzających szkielet czarodziejskiej socjety, który pomoże nam przetrwać przez kolejne lata, już nie na kolanach, a dumnie, z laurowym wieńcem na skroni. Biała Wywerna była salonem, miejscem toczenia się filozoficznych dysput oraz politycznych debat, miejscem, gdzie wzrastali nowi, błyskotliwi przywódcy, aspirujący do naprawy chyboczącego się na skraju przepaści świata, strażnicy tradycji oraz zwolennicy ponadczasowych cnót, jakie winny być kultywowane w każdym młodym czarodzieju. Niestety pożar Białej Wywerny udaremnił ich dalsze spotkania – nie przesadzam, proszę mi wierzyć – stawiając na szali przyszłość Wielkiej Brytanii. Zwykły ogień strawił lokal, przebijając się przy tym do sedna, odbierając możliwość spokojnego snucia dalszych, bardziej rzeczowych planów w ustronnym, nienarażonym na nieprzychylne spojrzenia miejscu. Żywioł zabrał coś więcej niż budynek; strawił także ducha tej politycznej sceny. Właśnie dlatego żywię nadzieję na Pańską pomoc – Biała Wywerna musi zostać odbudowana, jako symbol odradzającego się z popiołów zdrowego społeczeństwa. Czarodziejskiego, czystokrwistego, wiernego tradycyjnym wartościom, pamiętającego o swoim pochodzeniu. Ufam, że taka wizja jest bliska Pańskiemu sercu, wszak rodzina de Bruge od lat trwa w swoich przekonaniach i kultywuje uświęcone zasady, niestety lekceważone nawet i przez rody arystokratyczne. Aby dawny porządek, wynoszący czarodziejów na należny im piedestał mógł się odrodzić, potrzebujemy Pańskiego wsparcia w postaci materiałów budowlanych, które posłużą do odnowienia Białej Wywerny. Przed pożarem była to licha konstrukcja, lecz z Pana pomocą stanie się miejscem rozpoznawalnym, nierozerwalnie złączonym z powrotem czarodziejów do świetności. Tym hojnym darem, zyska Pan dla nie tylko moją wdzięczność – a również wdzięczność mych towarzyszy, jak już wspomniałem, wywodzących się z elit arystokratycznych, majątkowych oraz intelektualnych oraz nade wszystko, wdzięczność mego potężnego decydenta. Zapewniam, że nie pożałuje Pan udzielenia nam pomocy – Pana nazwisko z pewnością zapisze się w annałach historii, traktujących o chwalebnym obaleniu niekompetentnej i promugolskiej władzy.
Liczę, że podejmie Pan słuszną decyzję, kierując się nie tylko chęcią zysku, a raczej pięknem samej idei. Nie muszę również dodawać, że zależy mi na Pańskiej dyskrecji, jednakowoż to właśnie uczynię: uprzejmie proszę, iż niniejszy list oraz jego treść pozostała między nami. Nie wszystkim ludziom można ufać, Panie de Bruge, nawet jeśli zdają się nam najbliżsi. Jeśli zechce Pan się ze mną spotkać w celu ustalenia szczegółów, jestem do Pańskiej dyspozycji.
Z poważaniem Magnus Phelan Rowle
Podejrzewam, że Pańskie przedsiębiorstwo przeżywa właśnie swój osobisty Renesans; oczywiście rozumiem pulsującą żyłkę inwestora i wręcz popieram zaostrzenia, jakie ostatnio zostały wprowadzone przez Pańską firmę. Majowe załamanie, anomalie wywracające cały nasz, znany, magiczny świat do góry nogami prócz zmartwień, zasnuwających nasze głowy, na pewno przyniosły Panu spore korzyści. Naturalnie finansowe, wszak niespokojne czasy prócz dziwacznych, nawet jak dla czarodziejów, wypadków, odznaczyły się pogodowym szaleństwem, zrywającym dachy z domów, także tych szlacheckich. Z całego serca mogę pogratulować Panu tak błyskotliwego (i błyskawicznego) rozwoju biznesu; wzmożenie produkcji okazało się prostym, acz nadzwyczaj trafnym strzałem w samo sedno. Wracając do mej prośby, będąc Rowle’em nie wzbraniam się przed wyłożeniem kawy na ławę, więc mówię wprost, iż ze względu na zaistniałe perypetie, niezbędne mi będzie Pana wsparcie. Potrzeba mi ogromnej ilości materiałów budowlanych i to surowców najlepszej jakości. Wiem, że jedynie Pan będzie w stanie dostarczyć mi drewno, które poddane obróbce nie starci swoich właściwości, drewno najtrwalsze i najsolidniejsze. Konieczne jest zgromadzenie sporych jego zapasów i naprawdę liczę na zawiązanie między nami porozumienia w tej kwestii. Materiały bowiem nie są częścią składową zachcianki kapryśnego szlachcica, a fundamentem pod specyficzny projekt, skupiający wokół siebie najstarsze nazwiska, dążące do jednego celu.
Przypominam sobie, iż pochodzi Pan z poważanej rodziny czystej krwi, od lat pracującej na szacunek oraz miejsce w anglosaskiej socjecie. Został Pan doceniony jako przedsiębiorca i ekonom także w gronie najbardziej zagorzałych zwolenników ostrej segregacji (kłaniam się), obraca się Pan w inteligenckich kręgach, w których zapewne wiele się mówi o niepokojącym kierunku, obieranym przez czarodziejów, coraz przychylniejszych brataniu się z mugolami. Potęga, jaką wybudowaliśmy lata temu, a przez żałosny pomysł koegzystencji z niemagicznymi ludźmi musieliśmy ukryć, powoli zanika, zadeptywana sukcesywnie poprzez odchodzenie od tradycji oraz zaufanie mugolskim dzieciom. W przeszłości z tym walczono, ministrowie powołując się na swój urząd i zaufanie próbowali wprowadzić stosowne ograniczenia, zawsze jednak udaremniane, przez jakże szlachetną grupę magów, lubujących się w masochistycznym upokarzaniu własnego gatunku. Znosiliśmy palenie na stosie i szkalowanie, żyjemy w ukryciu jak szczury – to była cena, jaką zgodziliśmy się zapłacić za względny spokój. Finalnie musimy jednak żyć wśród potomków mugoli, wychowywać ich szlamowate dzieci, podrzucone do naszego gniazda pasożyty i obserwować, jak magiczna Wielka Brytania upada. To powolna porażka, ale nasza ojczyzna obecnie chwieje się widowiskowo, usiłując przetrwać. Kolos na glinianych nogach: tylko patrzeć, aż padnie i ciężkim truchłem przygniecie swoich obrońców… ale przecież można temu zapobiec. M y możemy temu zapobiec. Pan może temu zapobiec, dokładając swoją cegiełkę do muru, wznoszonego przez liczne pary rąk, i tych c z y s t y c h, i tych wywodzących się z pospólstwa, zjednoczonych w budowaniu czarodziejskiej solidarności, skupionej na powrocie do korzeni i szerzeniu zapomnianej już tradycji. Zaniechanie działania w dobie postępującej degrengolady może zostać omyłkowo uznane za opowiedzenie się przeciw słuszności sprawy; neutralność bowiem nie pomoże przetrwać idei. Przysłużenie się słusznej myśli sprowadzi zaś czarodziejów na ścieżkę, z jakiej zbaczyli, doprowadzi do odzyskania utraconej godności, a nawet – powrotu dawnej potęgi, gdy mugoli mieliśmy pod butem.
Niedawno w środkach masowego przekazu gruchnęła wieść o pożarze, w którym zginął szef biura aurorów – możliwe, że przy tak pierwszorzędnej informacji, przegapił Pan wzmiankę o doszczętnym zniszczeniu Białej Wywerny, lokalu cieszącego się złą sławą, mieszczącego się przy ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Mimo zszarganej reputacji, miejsce to upodobała sobie grupa możnych, spotykając się tam regularnie i rozprawiając o aktualnej sytuacji politycznej, podając wątpliwości zarówno posunięcia Minister Magii, jak i liberalizm, zbyt prędko wkraczający pomiędzy czarodziejskie poglądy. Ci ludzie chcą zmienić świat, usunąć z niego brud szlamowatych naleciałości, zadbać o sterylność czystej krwi, o bezpieczeństwo prawdziwych czarodziejów, nieskażonych ohydnym pokrewieństwem z mugolami. Pragną zmian koniecznych, utwardzających szkielet czarodziejskiej socjety, który pomoże nam przetrwać przez kolejne lata, już nie na kolanach, a dumnie, z laurowym wieńcem na skroni. Biała Wywerna była salonem, miejscem toczenia się filozoficznych dysput oraz politycznych debat, miejscem, gdzie wzrastali nowi, błyskotliwi przywódcy, aspirujący do naprawy chyboczącego się na skraju przepaści świata, strażnicy tradycji oraz zwolennicy ponadczasowych cnót, jakie winny być kultywowane w każdym młodym czarodzieju. Niestety pożar Białej Wywerny udaremnił ich dalsze spotkania – nie przesadzam, proszę mi wierzyć – stawiając na szali przyszłość Wielkiej Brytanii. Zwykły ogień strawił lokal, przebijając się przy tym do sedna, odbierając możliwość spokojnego snucia dalszych, bardziej rzeczowych planów w ustronnym, nienarażonym na nieprzychylne spojrzenia miejscu. Żywioł zabrał coś więcej niż budynek; strawił także ducha tej politycznej sceny. Właśnie dlatego żywię nadzieję na Pańską pomoc – Biała Wywerna musi zostać odbudowana, jako symbol odradzającego się z popiołów zdrowego społeczeństwa. Czarodziejskiego, czystokrwistego, wiernego tradycyjnym wartościom, pamiętającego o swoim pochodzeniu. Ufam, że taka wizja jest bliska Pańskiemu sercu, wszak rodzina de Bruge od lat trwa w swoich przekonaniach i kultywuje uświęcone zasady, niestety lekceważone nawet i przez rody arystokratyczne. Aby dawny porządek, wynoszący czarodziejów na należny im piedestał mógł się odrodzić, potrzebujemy Pańskiego wsparcia w postaci materiałów budowlanych, które posłużą do odnowienia Białej Wywerny. Przed pożarem była to licha konstrukcja, lecz z Pana pomocą stanie się miejscem rozpoznawalnym, nierozerwalnie złączonym z powrotem czarodziejów do świetności. Tym hojnym darem, zyska Pan dla nie tylko moją wdzięczność – a również wdzięczność mych towarzyszy, jak już wspomniałem, wywodzących się z elit arystokratycznych, majątkowych oraz intelektualnych oraz nade wszystko, wdzięczność mego potężnego decydenta. Zapewniam, że nie pożałuje Pan udzielenia nam pomocy – Pana nazwisko z pewnością zapisze się w annałach historii, traktujących o chwalebnym obaleniu niekompetentnej i promugolskiej władzy.
Liczę, że podejmie Pan słuszną decyzję, kierując się nie tylko chęcią zysku, a raczej pięknem samej idei. Nie muszę również dodawać, że zależy mi na Pańskiej dyskrecji, jednakowoż to właśnie uczynię: uprzejmie proszę, iż niniejszy list oraz jego treść pozostała między nami. Nie wszystkim ludziom można ufać, Panie de Bruge, nawet jeśli zdają się nam najbliżsi. Jeśli zechce Pan się ze mną spotkać w celu ustalenia szczegółów, jestem do Pańskiej dyspozycji.
Z poważaniem Magnus Phelan Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytajmaj 1956
Szanowna Pani Bones,proszę wybaczyć moją śmiałość, ale wierzę, że anomalia wywołały nie tylko chaos na ulicach, ale także w naszym biurze. Podczas interwencji w Białej Wywernie odnaleziono dwie osoby – Mariannę Goshawk oraz Quentina Burke. Ich stan zdrowia nie pozwalał na natychmiastowe przesłuchanie w charaterze świadków, wierzę jednak, że oboje czują się już znacznie lepiej, a dotychczas nie poczyniono kroków w tej sprawie. Jestem świadomy tego, że nie przydzielono mi tego zadania, nie zamierzam także podważać niczyich kompetencji – wierzę jednak, że w całym biurze nikt bardziej niż Pani nie chce dopaść czarnoksiężnika, który zamordował Jordana Rogersa. Zarówno pani Goshawk jak i pan Burke w chwili obecnej stanowią cenne źródło informacji. Wraz z aurorem Samuelem Skamanderem – za Pani pozwoleniem - z chęcią podejmiemy się obowiązku rozmowy ze świadkami. Jednocześnie zapewniam, że nie wpłynie to na nasze dotychczasowe obowiązki.
auror Frederick Fox
auror Frederick Fox
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
PrzeczytajPeter Dawlish
Panie Umbridge,dziękuję bardzo za Pańską troskę. Miałem ogromne szczęście uniknąć negatywnych skutków magicznych problemów, które nawiedziły Wielką Brytanię. Dzięki temu mogę cieszyć się dobrym zdrowiem, lecz tak jak każdy martwię się o skutki chaosu, jaki dostarczają nam anomalie.
Obawiam się, że ktoś znacznie przesadził opisując mnie. Jestem tylko jednym z wielu dziennikarzy starających się dobrze wykonywać swoją pracę. Nie ukrywam jednak, że zaciekawił mnie Pan swoją propozycją. W związku z tym przybędę na spotkanie, choć nie ukrywam, że chciałbym wcześniej dowiedzieć się, czego nasza rozmowa będzie dotyczyć.
Peter Dawlish
Obawiam się, że ktoś znacznie przesadził opisując mnie. Jestem tylko jednym z wielu dziennikarzy starających się dobrze wykonywać swoją pracę. Nie ukrywam jednak, że zaciekawił mnie Pan swoją propozycją. W związku z tym przybędę na spotkanie, choć nie ukrywam, że chciałbym wcześniej dowiedzieć się, czego nasza rozmowa będzie dotyczyć.
Peter Dawlish
Gość
Gość
Przeczytaj Sophia Carter
do Edith Bones, Szefowej Biura AurorówNa początek pragnę przeprosić za opóźnienia w wysłaniu raportu, który powinien trafić na biurko szefa już dawno temu. W sprawie wynikły jednak pewne okoliczności, które musiałam wyjaśnić przed nadesłaniem ostatecznego raportu. Nie przewidziałam też tragedii, która nadarzy się pod koniec kwietnia i dotknie także Biuro Aurorów. W związku z nastałym chaosem raport musiał poczekać na odpowiedniejszy moment do przekazania w natłoku innych, pilniejszych spraw z którymi zmagało się Biuro po śmierci naszego poprzedniego szefa.
Jordan Rogers był wtajemniczony w sprawę i to na jego polecenie się jej podjęłam. Postaram się jednak dostarczyć cały zgromadzony materiał w pani ręce, łącznie z raportem z dnia szóstego kwietnia oraz innymi szczegółami sprawy.
Raport z dnia 6 kwietnia 1956 roku
Nielegalny wyścig miotlarski odbył się wieczorem 6 kwietnia nad rzeką Severn w Shropshire. Udałam się tam pod przykrywką, starannie dbając o kamuflaż – moim zadaniem było dostanie się niepostrzeżenie w środowisko drobnych opryszków, by znaleźć podejrzanego i spróbować pozyskać jakieś informacje na jego temat, a być może i w kwestii innych spraw, gdyby dopisało mi szczęście. Żeby zdobyć zaufanie tych ludzi i lepiej udawać jedną z nich, zgłosiłam się do udziału w wyścigu. Liczyłam, że wówczas, jako jedna z uczestników, łatwiej zdobędę niezbędne informacje i dotrę do poszukiwanego, niejakiego Felixa Tremaine, który według jednego z informatorów miał zjawić się w tym miejscu. Nie miałam jednak na celu wygranej ani wzbogacenia się, w takim wypadku miałam zamiar skonfiskować ewentualną wygraną na poczet Biura Aurorów i prowadzonej sprawy. Choć przez cały czas byłam świadoma ryzyka, którego się podjęłam, działając niejako na krawędzi i samotnie infiltrując to zgromadzenie, udało mi się uniknąć zdemaskowania i do samego końca pozostałam w przyjętej wówczas roli, mając oczy i uszy szeroko otwarte.
Niestety sytuacja skomplikowała się zaraz po zakończeniu wyścigu, kiedy na teren najechała grupa magicznej policji, by rozbić nielegalne zgromadzenie. To nieco pokrzyżowało mój pierwotny plan, choć udało mi się uniknąć schwytania. Z tego, co się dowiedziałam, poszukiwany przeze mnie podejrzany został ujęty – mogę potwierdzić jego obecność na zdarzeniu, bo w momencie nalotu stracił swój kamuflaż i widziałam jego twarz, zgodną z rysopisem w aktach. Był jednym z uczestników wyścigu, ale nie dane mi było go przesłuchać, nie mówiąc o ujęciu. Został później przejęty przez magiczną policję i osadzony w Tower, choć po wyścigu starałam się rozwiązać sprawę tak, by dochodzenie mogli przejąć aurorzy, gromadziłam też inne dowody w jego sprawie mogące być przydatne dla Biura.
Do skrótowego raportu dołączam też raport szczegółowy, akta sprawy a także zapis postępowania podjętego w celu przekazania sprawy poszukiwanego Felixa Tremaine z rąk magicznej policji do Biura Aurorów.
Sophia Carter
Jordan Rogers był wtajemniczony w sprawę i to na jego polecenie się jej podjęłam. Postaram się jednak dostarczyć cały zgromadzony materiał w pani ręce, łącznie z raportem z dnia szóstego kwietnia oraz innymi szczegółami sprawy.
Raport z dnia 6 kwietnia 1956 roku
Nielegalny wyścig miotlarski odbył się wieczorem 6 kwietnia nad rzeką Severn w Shropshire. Udałam się tam pod przykrywką, starannie dbając o kamuflaż – moim zadaniem było dostanie się niepostrzeżenie w środowisko drobnych opryszków, by znaleźć podejrzanego i spróbować pozyskać jakieś informacje na jego temat, a być może i w kwestii innych spraw, gdyby dopisało mi szczęście. Żeby zdobyć zaufanie tych ludzi i lepiej udawać jedną z nich, zgłosiłam się do udziału w wyścigu. Liczyłam, że wówczas, jako jedna z uczestników, łatwiej zdobędę niezbędne informacje i dotrę do poszukiwanego, niejakiego Felixa Tremaine, który według jednego z informatorów miał zjawić się w tym miejscu. Nie miałam jednak na celu wygranej ani wzbogacenia się, w takim wypadku miałam zamiar skonfiskować ewentualną wygraną na poczet Biura Aurorów i prowadzonej sprawy. Choć przez cały czas byłam świadoma ryzyka, którego się podjęłam, działając niejako na krawędzi i samotnie infiltrując to zgromadzenie, udało mi się uniknąć zdemaskowania i do samego końca pozostałam w przyjętej wówczas roli, mając oczy i uszy szeroko otwarte.
Niestety sytuacja skomplikowała się zaraz po zakończeniu wyścigu, kiedy na teren najechała grupa magicznej policji, by rozbić nielegalne zgromadzenie. To nieco pokrzyżowało mój pierwotny plan, choć udało mi się uniknąć schwytania. Z tego, co się dowiedziałam, poszukiwany przeze mnie podejrzany został ujęty – mogę potwierdzić jego obecność na zdarzeniu, bo w momencie nalotu stracił swój kamuflaż i widziałam jego twarz, zgodną z rysopisem w aktach. Był jednym z uczestników wyścigu, ale nie dane mi było go przesłuchać, nie mówiąc o ujęciu. Został później przejęty przez magiczną policję i osadzony w Tower, choć po wyścigu starałam się rozwiązać sprawę tak, by dochodzenie mogli przejąć aurorzy, gromadziłam też inne dowody w jego sprawie mogące być przydatne dla Biura.
Do skrótowego raportu dołączam też raport szczegółowy, akta sprawy a także zapis postępowania podjętego w celu przekazania sprawy poszukiwanego Felixa Tremaine z rąk magicznej policji do Biura Aurorów.
Sophia Carter
I show not your face but your heart's desire
Przeczytaj Edgar Burke
Szanowny Panie Joubert
Doszły mnie słuchy iż Pański interes rozwija w niesłychanie szybkim tempie. Miło mi to słyszeć, szczególnie, że nasze rodziny współpracują ze sobą od dziesiątek lat i zawsze życzyliśmy Panu jak najlepiej. Żywię nadzieję iż wzmożona ilość zamówień na Pański towar nie wpłynie negatywnie na naszą współpracę. Z pewnością jest Pan świadom iż przetworzone przez Pana drewno to produkt najwyższej jakości, świadczący o wieloletnim doświadczeniu i tym samym ogromnej wiedzy jaką Pan posiada. Zresztą nie ukrywam, że w przeciwnym wypadku nasza współpraca zakończyłaby się już wiele lat temu. Na szczęście mogę szczerze napisać iż każda deska, która wyszła z pańskiego tartaku, świetnie spełnia swoją rolę. Wytrzymałość Pańskiego towaru prezentuje sobą najwyższą jakość, również walory estetyczne nie są tutaj bez znaczenia, i choć ja osobiście najmniej zwracam na nie uwagę, liczę się z opinią pozostałej części rodziny. Dla Alarica Burke'a nie ma lepszego tartaku na mapie Wielkiej Brytanii niż Pański. Mam nadzieję, że zdaje Pan sobie sprawę z wagi słów, które właśnie Pan przeczytał. To nie lada komplement.
Myślę, że przez te wszystkie lata owocnej współpracy zdążyliśmy się choć trochę poznać. Jest Pan inteligentnym człowiekiem i z pewnością nie uważa Pan mojego listu za coś powszedniego. Nie mam w zwyczaju mówić dużo, chyba że mam ku temu konkretny powód, i jak się Pan zapewne domyśla, właśnie znalazłem się w takiej sytuacji. Potrzebuję dużej ilości drewna, większej niż zazwyczaj. Już śpieszę z wyjaśnieniami.
Zapewne słyszał Pan o ostatnim incydencie na ulicy Śmiertelnego Nokturnu w wyniku którego zginął szef biura aurorów, Jordan Rogers. Mógł Pan przeczytać o tym chociażby w jednym z najnowszych numerów Proroka Codziennego. Wszystko miało miejsce w Białej Wywernie, z której aktualnie pozostały jedynie zgliszcza. Doskonale znam renomę tego miejsca jednak ten lokal był czymś więcej niż tylko podrzędnym pubem. Stał się miejscem spotkań ludzi żywo zainteresowanych obecną sytuacją polityczną naszego kraju czyli takimi jak ja czy, jak śmiem sądzić, Pan. Było to jedyne miejsce pozwalające nam na ożywione dyskusje, długie rozmowy, ciekawe wymiany zdań. Nie zaprzeczy Pan, że sytuacja czarodziejów pozostawia wiele do życzenia. Mam tu na myśli przede wszystkim rosnące niebezpieczeństwo ze strony mugoli i osób z nimi spokrewnionych. Majowe anomalie jasno dały nam do zrozumienia, że nie powinniśmy już dłużej przymykać na to oczu, podczas gdy magiczne społeczeństwo wciąż niepokojąco zbliża się do współegzystencji z mugolami. Z całą pewnością zdaje Pan sobie sprawę z rozpaczliwych konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć jeżeli nie uda nam się w porę zatrzymać pędzących zmian. W końcu jest Pan wykształconym i utalentowanym czarodziejem, nie jeden mógłby Panu pozazdrościć smykałki do biznesu, musi Pan widzieć co się dzieje. Nie możemy pozwolić na zaprzepaszczenie naszej tysiącletniej tradycji - w końcu to ona nas ukształtowała i to wedle niej powinniśmy wychowywać swoje dzieci.
Jeżeli mnie pamięć nie myli, posiada Pan wnuczkę w wieku moich córek. Chyba nie chciałby Pan, żeby musiała wychowywać się wśród mugoli? Uczęszczać do tej samej szkoły, mijać ich na chodniku, podobnie się ubierać? Jednym słowem: zatracić naszą czarodziejską kulturę? Nie chcę złowróżyć, ale niestety nasza społeczność właśnie do tego dąży. Możemy biernie się temu przyglądać, pozostając ostatnim bastionem czarodziejskich tradycji, albo zaczął działać. Ja, tak jak wiele innych osób, postawiłem na działanie i mam nadzieję, że Pan uczyni to samo. Zastanawia mnie jeszcze czy kiedykolwiek zatrzymał się Pan, by pomyśleć o dalekosiężnych skutkach przyjaźni mugolsko-czarodziejskiej i mieszanych związkach? Już teraz zauważono niepokojący wzrost narodzin charłaków, a z czasem będzie tylko gorzej. Czarodzieje staną się wymarłym gatunkiem, zepchniętym na margines historii niczym legendarne stworzenia z bajek dla dzieci. Proszę się nad tym zastanowić - ufam, że dojdzie Pan do tych samych wniosków i poprze swoją osobą naszą ideę.
Wierzę, że mój list rozwiał wszelkie wątpliwości, jakie mogły pojawić się w Pańskiej głowie. Jednocześnie ufam, że pomoże Panu w podjęciu jedynej słusznej decyzji - nie pozwólmy, by czarodziejska tradycja odeszła w zapomnienie. Oczywiście oferuję Panu wynagrodzenie za podjętą pracę, ale żywię nadzieję, że to nie ono ostatecznie wpłynie na Pańską decyzję, a idea, która nam przyświeca. Stojąc coraz bliżej zagrożenia pieniądze i kosztowności przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Proszę za to być pewnym, że Pańskie nazwisko zostanie dzięki temu zapamiętane, w końcu nie każdy podjąłby się takiego zadania. To duże zamówienie, ale niewiele mniejsze zdarzało się Panu realizować dla mojej rodziny. Ufam więc, że nie będzie ono aż takim problemem.
Proszę do mnie pisać w razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości - postaram się na wszystko odpowiedzieć. Jeżeli bardziej zależy Panu na spotkaniu, również jestem do Pańskiej dyspozycji, choć od razu uprzedzam, że mam dużo pracy i nie zawsze znajdę czas na dłuższą rozmowę, dlatego też w tym wypadku proszę mnie wcześniej uprzedzić. Wszyscy będziemy wdzięczni za Pańską pomoc.
Z poważaniem,
Edgar Burke
Doszły mnie słuchy iż Pański interes rozwija w niesłychanie szybkim tempie. Miło mi to słyszeć, szczególnie, że nasze rodziny współpracują ze sobą od dziesiątek lat i zawsze życzyliśmy Panu jak najlepiej. Żywię nadzieję iż wzmożona ilość zamówień na Pański towar nie wpłynie negatywnie na naszą współpracę. Z pewnością jest Pan świadom iż przetworzone przez Pana drewno to produkt najwyższej jakości, świadczący o wieloletnim doświadczeniu i tym samym ogromnej wiedzy jaką Pan posiada. Zresztą nie ukrywam, że w przeciwnym wypadku nasza współpraca zakończyłaby się już wiele lat temu. Na szczęście mogę szczerze napisać iż każda deska, która wyszła z pańskiego tartaku, świetnie spełnia swoją rolę. Wytrzymałość Pańskiego towaru prezentuje sobą najwyższą jakość, również walory estetyczne nie są tutaj bez znaczenia, i choć ja osobiście najmniej zwracam na nie uwagę, liczę się z opinią pozostałej części rodziny. Dla Alarica Burke'a nie ma lepszego tartaku na mapie Wielkiej Brytanii niż Pański. Mam nadzieję, że zdaje Pan sobie sprawę z wagi słów, które właśnie Pan przeczytał. To nie lada komplement.
Myślę, że przez te wszystkie lata owocnej współpracy zdążyliśmy się choć trochę poznać. Jest Pan inteligentnym człowiekiem i z pewnością nie uważa Pan mojego listu za coś powszedniego. Nie mam w zwyczaju mówić dużo, chyba że mam ku temu konkretny powód, i jak się Pan zapewne domyśla, właśnie znalazłem się w takiej sytuacji. Potrzebuję dużej ilości drewna, większej niż zazwyczaj. Już śpieszę z wyjaśnieniami.
Zapewne słyszał Pan o ostatnim incydencie na ulicy Śmiertelnego Nokturnu w wyniku którego zginął szef biura aurorów, Jordan Rogers. Mógł Pan przeczytać o tym chociażby w jednym z najnowszych numerów Proroka Codziennego. Wszystko miało miejsce w Białej Wywernie, z której aktualnie pozostały jedynie zgliszcza. Doskonale znam renomę tego miejsca jednak ten lokal był czymś więcej niż tylko podrzędnym pubem. Stał się miejscem spotkań ludzi żywo zainteresowanych obecną sytuacją polityczną naszego kraju czyli takimi jak ja czy, jak śmiem sądzić, Pan. Było to jedyne miejsce pozwalające nam na ożywione dyskusje, długie rozmowy, ciekawe wymiany zdań. Nie zaprzeczy Pan, że sytuacja czarodziejów pozostawia wiele do życzenia. Mam tu na myśli przede wszystkim rosnące niebezpieczeństwo ze strony mugoli i osób z nimi spokrewnionych. Majowe anomalie jasno dały nam do zrozumienia, że nie powinniśmy już dłużej przymykać na to oczu, podczas gdy magiczne społeczeństwo wciąż niepokojąco zbliża się do współegzystencji z mugolami. Z całą pewnością zdaje Pan sobie sprawę z rozpaczliwych konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć jeżeli nie uda nam się w porę zatrzymać pędzących zmian. W końcu jest Pan wykształconym i utalentowanym czarodziejem, nie jeden mógłby Panu pozazdrościć smykałki do biznesu, musi Pan widzieć co się dzieje. Nie możemy pozwolić na zaprzepaszczenie naszej tysiącletniej tradycji - w końcu to ona nas ukształtowała i to wedle niej powinniśmy wychowywać swoje dzieci.
Jeżeli mnie pamięć nie myli, posiada Pan wnuczkę w wieku moich córek. Chyba nie chciałby Pan, żeby musiała wychowywać się wśród mugoli? Uczęszczać do tej samej szkoły, mijać ich na chodniku, podobnie się ubierać? Jednym słowem: zatracić naszą czarodziejską kulturę? Nie chcę złowróżyć, ale niestety nasza społeczność właśnie do tego dąży. Możemy biernie się temu przyglądać, pozostając ostatnim bastionem czarodziejskich tradycji, albo zaczął działać. Ja, tak jak wiele innych osób, postawiłem na działanie i mam nadzieję, że Pan uczyni to samo. Zastanawia mnie jeszcze czy kiedykolwiek zatrzymał się Pan, by pomyśleć o dalekosiężnych skutkach przyjaźni mugolsko-czarodziejskiej i mieszanych związkach? Już teraz zauważono niepokojący wzrost narodzin charłaków, a z czasem będzie tylko gorzej. Czarodzieje staną się wymarłym gatunkiem, zepchniętym na margines historii niczym legendarne stworzenia z bajek dla dzieci. Proszę się nad tym zastanowić - ufam, że dojdzie Pan do tych samych wniosków i poprze swoją osobą naszą ideę.
Wierzę, że mój list rozwiał wszelkie wątpliwości, jakie mogły pojawić się w Pańskiej głowie. Jednocześnie ufam, że pomoże Panu w podjęciu jedynej słusznej decyzji - nie pozwólmy, by czarodziejska tradycja odeszła w zapomnienie. Oczywiście oferuję Panu wynagrodzenie za podjętą pracę, ale żywię nadzieję, że to nie ono ostatecznie wpłynie na Pańską decyzję, a idea, która nam przyświeca. Stojąc coraz bliżej zagrożenia pieniądze i kosztowności przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Proszę za to być pewnym, że Pańskie nazwisko zostanie dzięki temu zapamiętane, w końcu nie każdy podjąłby się takiego zadania. To duże zamówienie, ale niewiele mniejsze zdarzało się Panu realizować dla mojej rodziny. Ufam więc, że nie będzie ono aż takim problemem.
Proszę do mnie pisać w razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości - postaram się na wszystko odpowiedzieć. Jeżeli bardziej zależy Panu na spotkaniu, również jestem do Pańskiej dyspozycji, choć od razu uprzedzam, że mam dużo pracy i nie zawsze znajdę czas na dłuższą rozmowę, dlatego też w tym wypadku proszę mnie wcześniej uprzedzić. Wszyscy będziemy wdzięczni za Pańską pomoc.
Z poważaniem,
Edgar Burke
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Rozwiń Marcel Parkinson
Szanowna i Jak Zawsze Olśniewająca Lady Nott, Wykorzystam znakomitą okazję, by pochwalić niebanalny gust lady i wyrazić swą skromną aprobatę do stylizacji, jakie w maju prezentowała lady na salonach. Szyk i klasa - młodym damom brakuje Twej elegancji i swobody, droga lady Nott, które nawet najprostszą kreację potrafią przemienić w dzieło sztuki. Osobiście cichutko rozpuszczam sugestie, by niezwłocznie wylansowano kolekcję pod Twym osobistym patronatem, której lady byłabyś idealną twarzą. Lady Nott, jesteś bowiem nie tylko ekspertką od manier i przykładem, z jakiego panny ze szlachetnych rodów winny czerpać, ale również ikoną dobrego stylu! Osobiście urzekła mnie suknia, którą lady miała na sobie podczas premiery najnowszego spektaklu z udziałem niezrównanej Belle. Nawet półwile (dwie, rozchichotane dzierlatki siedziały dwa rzędy pode mną, nieustannie mnie rozpraszając i zarzucając tymi swoimi srebrzystymi grzywami) nie mogły równać się z Twym czarem, podpartym również nienagannym zachowaniem oraz miłym dla oka d o ś w i a d c z e n i e m.
Jeśli jednak jesteśmy przy półwilach... Z pewnością lady Nott, jesteś doskonale powiadomiona o mych zaręczynach z niezrównaną Odette Baudelaire. Nestor mego rodu wyraził zgodę na nasz ślub, choć oczywiście przestrzegł mnie przed konsekwencjami, jeśli ma wybranka ośmieli się złamać szlachecki protokół. Ręczę za nią jednak czymś więcej niźli głową - ręczę mym sercem, którego nie powierzyłbym nieodpowiedniej kandydatce. Moja luba w posagu niesie nie tylko czystą krew, geny wili i słowiczy głos, ale także ciepło, które roztopiło we mnie niechęć do ożenku. Lady Nott, znasz mnie wszak doskonale i wiesz, że nigdy nie było mi śpieszno do założenia rodziny. Teraz, kiedy w mym sercu jest Odetta, a na jej drobnej, białej, nieskalanej pracą dłoni (tak podobnej do rąk arystokratek) lśni zaręczynowy pierścień, przekazywany od pokoleń kobietom z mego rodu, wręcz w y r y w a m się do jak najszybszego uświęcenia naszego związku. Twoja opinia salonowej lwicy, lady Nott zawsze była dla mnie ważna i pod tym względem nic się nie zmieniło, toteż pokornie Cię błagam - tak, jak ukorzyłem się przed sir Patrickiem - o pobłogosławienie tego związku, zwracając się równocześnie z nieśmiałą prośbą o wprowadzenie panny Baudelaire na szlacheckie salony po raz pierwszy, właśnie podczas organizowanego przez lady sabatu. Nie mógłbym wyobrazić sobie dla mej narzeczonej wspanialszego debitu niż podczas uroczystości odbywającej się pod szyldem niezrównanej lady Nott - i tak, jak zapewniałem sir Patricka, tak samo dziś zapewniam Ciebie, lady. Odette nie splami honoru mego, mego rodu, ani żadnego szlacheckiego nazwiska. Co więcej, przy mnie będzie lśnić jak brylant, w który przemieni się z nieoszlifowanego diamentu.
Obiecuję Ci to, lady Nott i niezmiennie, proszę o Twe pozwolenie i wstawiennictwo.
Pokorny krewny, oddany fan i wierny wyznawca
Lord Marcel Parkinson
Jeśli jednak jesteśmy przy półwilach... Z pewnością lady Nott, jesteś doskonale powiadomiona o mych zaręczynach z niezrównaną Odette Baudelaire. Nestor mego rodu wyraził zgodę na nasz ślub, choć oczywiście przestrzegł mnie przed konsekwencjami, jeśli ma wybranka ośmieli się złamać szlachecki protokół. Ręczę za nią jednak czymś więcej niźli głową - ręczę mym sercem, którego nie powierzyłbym nieodpowiedniej kandydatce. Moja luba w posagu niesie nie tylko czystą krew, geny wili i słowiczy głos, ale także ciepło, które roztopiło we mnie niechęć do ożenku. Lady Nott, znasz mnie wszak doskonale i wiesz, że nigdy nie było mi śpieszno do założenia rodziny. Teraz, kiedy w mym sercu jest Odetta, a na jej drobnej, białej, nieskalanej pracą dłoni (tak podobnej do rąk arystokratek) lśni zaręczynowy pierścień, przekazywany od pokoleń kobietom z mego rodu, wręcz w y r y w a m się do jak najszybszego uświęcenia naszego związku. Twoja opinia salonowej lwicy, lady Nott zawsze była dla mnie ważna i pod tym względem nic się nie zmieniło, toteż pokornie Cię błagam - tak, jak ukorzyłem się przed sir Patrickiem - o pobłogosławienie tego związku, zwracając się równocześnie z nieśmiałą prośbą o wprowadzenie panny Baudelaire na szlacheckie salony po raz pierwszy, właśnie podczas organizowanego przez lady sabatu. Nie mógłbym wyobrazić sobie dla mej narzeczonej wspanialszego debitu niż podczas uroczystości odbywającej się pod szyldem niezrównanej lady Nott - i tak, jak zapewniałem sir Patricka, tak samo dziś zapewniam Ciebie, lady. Odette nie splami honoru mego, mego rodu, ani żadnego szlacheckiego nazwiska. Co więcej, przy mnie będzie lśnić jak brylant, w który przemieni się z nieoszlifowanego diamentu.
Obiecuję Ci to, lady Nott i niezmiennie, proszę o Twe pozwolenie i wstawiennictwo.
Pokorny krewny, oddany fan i wierny wyznawca
Lord Marcel Parkinson
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj
Panie, przed paroma dniami Twój wierny sługa, Ramsey Mulciber, zrekrutował mnie w Twoje szeregi. Wielkim zaszczytem jest dla mnie zaufanie, jakim zostałam obdarzona - i zrobię wszystko, by udowodnić, że jestem tego zaufania warta. Choć dopiero teraz poznałam wierzch tajemnic Rycerzy Walpurgii, to tak naprawdę z oddaniem dbałam o wiernych Ci, Panie, ludzi już od dawna.
Prowadzę lecznicę na Alei Śmiertelnego Nokturnu, przyjmowałam Rycerzy, kiedy nie chcieli, by ich obrażenia zauważył ktokolwiek w Mungu. Zawsze dochowywałam sekretów i nie odmówiłam swoich umiejętności nikomu. W dziedzinie sztuki uzdrowicielskiej mam wieloletnie doświadczenie i wszystkiego nauczyłam się sama. Talent w połączeniu z ciężką pracą zaowocował umiejętnościami, jakimi bez wątpienia nie jest w stanie poszczycić się wielu rycerzy.
Pozwól mi, Panie, służyć Ci skuteczniej: pozwól mi przysłużyć się moimi umiejętnościami najlepiej, jak potrafię, czyniąc mnie częścią jednostki badawczej. Obserwuję zmiany anatomiczne u dzieci, badam wpływ anomalii, z dostępem do laboratorium oraz rady innych oddanych Ci naukowców, mogę poszerzyć własne horyzonty i spojrzeć na tę sprawę od innej strony. Będę cennym nabytkiem, głęboko w to wierzę - i szybko udowodnię, jeśli zostanie okazana mi łaska. Cassandra Vablatsky
Prowadzę lecznicę na Alei Śmiertelnego Nokturnu, przyjmowałam Rycerzy, kiedy nie chcieli, by ich obrażenia zauważył ktokolwiek w Mungu. Zawsze dochowywałam sekretów i nie odmówiłam swoich umiejętności nikomu. W dziedzinie sztuki uzdrowicielskiej mam wieloletnie doświadczenie i wszystkiego nauczyłam się sama. Talent w połączeniu z ciężką pracą zaowocował umiejętnościami, jakimi bez wątpienia nie jest w stanie poszczycić się wielu rycerzy.
Pozwól mi, Panie, służyć Ci skuteczniej: pozwól mi przysłużyć się moimi umiejętnościami najlepiej, jak potrafię, czyniąc mnie częścią jednostki badawczej. Obserwuję zmiany anatomiczne u dzieci, badam wpływ anomalii, z dostępem do laboratorium oraz rady innych oddanych Ci naukowców, mogę poszerzyć własne horyzonty i spojrzeć na tę sprawę od innej strony. Będę cennym nabytkiem, głęboko w to wierzę - i szybko udowodnię, jeśli zostanie okazana mi łaska. Cassandra Vablatsky
bo ty jesteś
prządką
prządką
Rozwiń Marcel Parkinson
Szanowna i Jak Zawsze Olśniewająca Lady Nott, Zapewniam Cię, lady, że żadne słowo płynące z mych ust tudzież przelanych na papier, w najmniejszym stopniu nie zostało okraszone przesadą. Me komplementy zawsze są szczere, zwłaszcza, jeśli dotyczą wdzięków kobiet pełnych klasy i niewymuszonej gracji, do jakiego wąskiego grona, droga lady, niepodważalnie należysz.
Przyznam Ci też, droga lady, że odkąd powziąłem zamiar ożenku, znacznie dojrzałem. Już nie jestem tym niesfornym lordem, jakim zapamiętałaś mnie ze swych przyjęć. I nie śmiałbym stroić sobie żartów z tematu tak poważnego i ważnego dla każdego dziedzica arystokratycznego rodu, jakim jest jego przedłużenie.
Wiem o niezwykłym staraniu oraz troskach lady o los szlacheckich latorośli: przyznam się, że ze względu na Ciebie, nadobna lady, w mych kawalerskich latach parokrotnie zastanawiałem się nad porzuceniem tak beztroskiego życia, jakie wiodłem i podpisaniu umowy małżeńskiej z jakąś wysoko urodzoną młodą damą, lecz... coś mi w tym przeszkadzało. Dotychczas myślałem, że nie jestem gotowy na założenie rodziny - wybacz mi moją szczerość, droga lady - ale teraz zdaję sobie sprawę, że po prostu musiałem poczekać na kobietę, którą zechcę poślubić.
Praca w domu mody sprawia mi dużo radości, nie posiadam talentu oratorskiego, nie ciągnie mnie do polityki, kariera łowcy smoków także nie jest mi pisana. W siodle radzę sobie przeciętnie, wybacz mi, lady, ale zajmuję się tym, w czym jestem dobry. Najwyraźniej krew Parkinsonów krąży w mych żyłach wyjątkowo wartko, bo nie posiadam ani krzty zacięcia do roślin, nie jestem dobrym dyplomatą w kontaktach z centaurami, o co można by mnie posądzać, przez odbicie genów Flintów. Umiem za to dobierać kolory i mam przeczucie, co do nadchodzących trendów. Czyż nie powinienem wykorzystywać swoich atutów? Miałem szczęście urodzić się Parkinsonem, a trudniąc się swym zajęciem, kaligrafuję swój podpis pod rodową spuścizną.
Lady Nott, złożyłem Odette przysięgę. Dałem jej moje słowo, obiecując, że jej nie zranię, nie skrzywdzę, a pierścień był symbolem szczerości mych zamiarów. Nie mógłbym złamać tej przysięgi, która, co prawda jeszcze nie została złożona na ołtarzu, lecz dla mnie już nosi znamiona świętej. Każda z przedstawionych przez lady panien to niewątpliwie cudowna i utalentowana dama, ale żadna z nich nie jest panną Baudelaire, którą darzę prawdziwą miłością. Odette da mi potomstwo, będzie błyszczeć przy moim boku, a ja zapewnię jej bezpieczeństwo oraz standard życia, na jaki niewątpliwie zasługuje. Gdybyś tylko lady, zechciała dać jej szansę, przekonałabyś się, że panna Baudelaire to wspaniała i wyjątkowa osoba. Mój wuj przychylnie odniósł się do mej prośby, ja zaś zaręczyłem za Odette swoim tytułem, a więc głową. Tobie, droga lady, również mogę zawierzyć własne przywileje. Jeśli jednak Twoja odpowiedź jest ostateczna, oczywiście uszanuję ją. W takim wypadku jednak, przez wzgląd na szacunek dla mej przyszłej żony, na sabacie Nottów pojawię się następnym razem, już w towarzystwie nie panienki Odette Baudelaire, a lady Odette Parkinson.
Nie żywiący urazy,
Lord Marcel Parkinson
Przyznam Ci też, droga lady, że odkąd powziąłem zamiar ożenku, znacznie dojrzałem. Już nie jestem tym niesfornym lordem, jakim zapamiętałaś mnie ze swych przyjęć. I nie śmiałbym stroić sobie żartów z tematu tak poważnego i ważnego dla każdego dziedzica arystokratycznego rodu, jakim jest jego przedłużenie.
Wiem o niezwykłym staraniu oraz troskach lady o los szlacheckich latorośli: przyznam się, że ze względu na Ciebie, nadobna lady, w mych kawalerskich latach parokrotnie zastanawiałem się nad porzuceniem tak beztroskiego życia, jakie wiodłem i podpisaniu umowy małżeńskiej z jakąś wysoko urodzoną młodą damą, lecz... coś mi w tym przeszkadzało. Dotychczas myślałem, że nie jestem gotowy na założenie rodziny - wybacz mi moją szczerość, droga lady - ale teraz zdaję sobie sprawę, że po prostu musiałem poczekać na kobietę, którą zechcę poślubić.
Praca w domu mody sprawia mi dużo radości, nie posiadam talentu oratorskiego, nie ciągnie mnie do polityki, kariera łowcy smoków także nie jest mi pisana. W siodle radzę sobie przeciętnie, wybacz mi, lady, ale zajmuję się tym, w czym jestem dobry. Najwyraźniej krew Parkinsonów krąży w mych żyłach wyjątkowo wartko, bo nie posiadam ani krzty zacięcia do roślin, nie jestem dobrym dyplomatą w kontaktach z centaurami, o co można by mnie posądzać, przez odbicie genów Flintów. Umiem za to dobierać kolory i mam przeczucie, co do nadchodzących trendów. Czyż nie powinienem wykorzystywać swoich atutów? Miałem szczęście urodzić się Parkinsonem, a trudniąc się swym zajęciem, kaligrafuję swój podpis pod rodową spuścizną.
Lady Nott, złożyłem Odette przysięgę. Dałem jej moje słowo, obiecując, że jej nie zranię, nie skrzywdzę, a pierścień był symbolem szczerości mych zamiarów. Nie mógłbym złamać tej przysięgi, która, co prawda jeszcze nie została złożona na ołtarzu, lecz dla mnie już nosi znamiona świętej. Każda z przedstawionych przez lady panien to niewątpliwie cudowna i utalentowana dama, ale żadna z nich nie jest panną Baudelaire, którą darzę prawdziwą miłością. Odette da mi potomstwo, będzie błyszczeć przy moim boku, a ja zapewnię jej bezpieczeństwo oraz standard życia, na jaki niewątpliwie zasługuje. Gdybyś tylko lady, zechciała dać jej szansę, przekonałabyś się, że panna Baudelaire to wspaniała i wyjątkowa osoba. Mój wuj przychylnie odniósł się do mej prośby, ja zaś zaręczyłem za Odette swoim tytułem, a więc głową. Tobie, droga lady, również mogę zawierzyć własne przywileje. Jeśli jednak Twoja odpowiedź jest ostateczna, oczywiście uszanuję ją. W takim wypadku jednak, przez wzgląd na szacunek dla mej przyszłej żony, na sabacie Nottów pojawię się następnym razem, już w towarzystwie nie panienki Odette Baudelaire, a lady Odette Parkinson.
Nie żywiący urazy,
Lord Marcel Parkinson
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj lord Quentin Burke
Do "Biura aurorów" z przykrością zawiadamiam, że nie zjawię się na tym przesłuchaniu. Nie tylko z powodów zdrowotnych, ale przede wszystkim z faktu, że trzeba mieć niezły tupet, żeby żądać zeznań od osoby poszkodowanej z Waszej winy. Do tej pory ród Burke nie doczekał się ani przeprosin ani propozycji zadośćuczynienia strat wynikających z Waszych bezmyślnych działań. Kim trzeba być, żeby zaatakować człowieka niepełnosprawnego, mającego problemy z poruszaniem się oraz kogoś chorego na traumę krwi, poważnej oraz niebezpiecznej choroby genetycznej, całkowicie bez powodu? Wasi funkcjonariusze napadli na nas jak byle bandyci spod ciemnej gwiazdy, bez ostrzeżenia, bez wylegitymowania się, bez wyraźnego powodu (czy picie trunków oraz rozmowa w lokalu jest karalna? Nie, nie jest). Zaś kiedy budynek zajął się ogniem, ta ostoja sprawiedliwości ratowała swoich (!) lub samych siebie (!!), w poważaniu mając los cywilnych czarodziejów. W rezultacie niemal spłonąłem żywcem pozostawiony sam sobie na pastwę śmierci. Tylko łaskawość losu pozwoliła mi przeżyć, okupując to jednak długą rekonwalescencją oraz problemami zdrowotnymi ciągnącymi się po dziś dzień. Nie zamierzam odpowiadać za niekompetencję Waszych funkcjonariuszy - winni oni zostać zwolnieni oraz postawieni przed Wizengamotem, co niestety wątpię, żeby się stało. Jeżeli wymagacie od innych, wymagajcie również od samych siebie.
Proszę mnie więcej nie nękać listami ani swoimi osobami, o ile nie będą to przeprosiny oraz propozycja zadośćuczynienia krzywd naszemu rodowi. W razie wątpliwości wszystkie pytania proszę kierować do mojego ojca, sir Marcusa Burke lub nestora naszego rodu, sir Alarica Burke, chociaż zapewniam, że obaj nie będą zadowoleni z powodu zawracania im głowy tak bezwstydnymi oczekiwaniami. lord Quentin Burke
Proszę mnie więcej nie nękać listami ani swoimi osobami, o ile nie będą to przeprosiny oraz propozycja zadośćuczynienia krzywd naszemu rodowi. W razie wątpliwości wszystkie pytania proszę kierować do mojego ojca, sir Marcusa Burke lub nestora naszego rodu, sir Alarica Burke, chociaż zapewniam, że obaj nie będą zadowoleni z powodu zawracania im głowy tak bezwstydnymi oczekiwaniami. lord Quentin Burke
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj lord Quentin Burke
Szanowny Panie McKinnon, Na początek pragnę wyrazić głębokie ubolewanie z powodu mojego ostatniego spóźnienia - jeszcze raz przepraszam za zwłokę w dobiciu interesu między naszymi rodzinami. W ramach zadośćuczynienia chciałbym zaprosić Pana do naszego sklepu, gdzie będzie mógł Pan wybrać sobie dowolny przedmiot, który spełniłby wymagania pańskiego wysublimowanego gustu. Współpraca z Panem to dla nas czysta przyjemność oraz nieoceniona pomoc, którą chcielibyśmy kontynuować bez szwanku możliwie jak najdłużej. Z tego względu zapewniam Pana, że uczynię wszystko, żeby spalająca nas nić porozumienia i wzajemnego zaufania nigdy nie została przerwana. Proszę wyrzec tylko słowo, a bez względu na trudności dobijemy targu.
Niestety nie jest to jedyny powód, dla którego kieruję do Pana ten list. Żeby w pełni wyłuszczyć mą gorącą prośbę, muszę się cofnąć do czasów sprzed kilku tygodni? Miesięcy? Wiem, Panie McKinnon, że jest Pan inteligentnym i bystrym czarodziejem. Wiem także, że nie jest Pan zaślepiony jedynie swoim interesem, zaś widzi Pan co dzieje się wokół nas. Powolny upadek tradycyjnych wartości magicznych nabrał ostatnimi czasy zawrotnego tempa. Coraz więcej czarodziejów pragnie rewolucji opiewającej w równość między nimi, a podludźmi pozbawionymi magii płynącej w ich żyłach. Coraz młodsi stają w szranki ze zwolennikami starego porządku, prędko i lekkomyślnie odrzucając najwyższe wartości. Wartości, które powinny charakteryzować każdego porządnego członka naszego społeczeństwa. Doskonale Pan wie, że ród Burke również utożsamia się z polityką wrogą mugolom, będącymi zarazą naszej socjety. To robaki, które atakują znienacka, zarażając umysły młodych adeptów magicznej sztuki, mącąc im w głowach oraz odseparowując od zmartwionej rodziny. Niewiele ostało się takich, które pomimo narastającej fali buntowniczych nastrojów pozostały niezmienne. Starych drzew nie powinno się przesadzać i wiem, że Pan również tak myśli Panie McKinnon. Nasze familie współpracują ze sobą od dawien dawna, polegając na wzajemnym szacunku i zrozumieniu - wiem, że to właśnie na Pana możemy liczyć w tych trudnych czasach. Na przestrzeni najbliższych, kolejnych tygodni oraz miesięcy okaże się, kto tak naprawdę stoi po właściwej stronie. My, Burke’owie pragniemy zobaczyć tam właśnie Pana wraz z pańską rodziną - najlepszymi sojusznikami, o jakich tylko moglibyśmy pomyśleć.
Niestety nic nie dzieje się samoczynnie. Wszystko wymaga pracy oraz chęci. My te chęci mamy. My, czyli inni czarodzieje posiadający odpowiednio zdrowe poglądy. Zwracam się do Pana z nieustającą wiarą, że stoimy po tej samej stronie barykady. Nadarzyła się ku temu idealna okazja - tak jak my robi Pan interesy na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, stąd na pewno jest Panu znana Biała Wywerna. Lokal może nie najwyższej klasy, ale za to bardzo istotny z punktu widzenia sprawy, o której wspomniałem w akapicie wyżej. Z pewnością jest Pan świadomy istotnego faktu, że budynek ten został niemal doszczętnie spalony. To wielka strata, nie dla mętów z alei, ale dla nas. Dla czarodziei ceniących sobie czystość krwi, świat bez mugoli oraz konserwatywny, starodawny porządek. To właśnie był nasz ośrodek, w którym dokonywały się plany pozwalające na wywalczenie w tym obmierzłym świecie połaci potrzebnych dla nas. Potrzebujemy gruntu, na którym będziemy siać wybitnych magów popierających naszą sprawę. I Biała Wywerna właśnie takim gruntem była. Nasi wrogowie zrównali ją z ziemią, sądząc, że nas tym zastraszą, stłamszą nasze niezadowolone widmem zmian nastroje. Dla ich nieszczęścia jesteśmy silniejsi, jesteśmy ponad to. Jako czarodziej dbający o tradycje oraz czystość krwi na pewno rozumie Pan o czym piszę. Na pewno nie raz spotkał się Pan z tymi lekkomyślnymi poglądami i zapewne Pan wie, jak trudno jest to wyplenić. Miejsce, o którym wspomniałem, da nam taką możliwość - będąc terenem wolnym od ingerencji aurorów (pomijając niestety niektóre niechlubne wyjątki), pozostając bezpiecznym azylem dla każdego, kto nosi w sobie chociaż odrobinę inteligencji. Jesteśmy w mniejszości w porównaniu do zarazy krwi brudnej, zatem rachunek jest prosty. Naprawdę nie ma chwili do stracenia.
I z tego powodu właśnie zwracam się z prośbą o pomoc właśnie do Pana. Pańska firma oferująca najwyższej klasy surowce budowlane byłaby wspaniałą pomocą dla tejże sprawy, niezwykle hojnym gestem oraz cegiełką przyczyniającą się nie tylko do odbudowy lokalu, ale też morale czarodziei, którzy gotowi są przelać swą krew za porządek oraz ład na świecie. Biała Wywerna, jak już wcześniej wspomniałem, stała się pewnego rodzaju symbolem, którego nie możemy oddać na zniszczenie. Powinniśmy wspólnymi siłami go odbudować pokazując, że nie jest nam wszystko jedno i mamy jeszcze coś do powiedzenia. Wierzę, że chce być Pan tego częścią, skoro dał się nam Pan poznać jako człowiek rzetelny oraz odpowiedzialny. Naprawdę przyda się wszystko - każdy skrawek drewna, deski, ramy okiennej, drzwi czy cokolwiek, co mógłby nam Pan zaoferować w swym rozsądku. Wiadomo, że jesteśmy ludźmi biznesu oraz dbamy o swoje interesy, jednak jestem przekonany, że istnieją na świecie sprawy, które warte są poświęcenia tych kilku materialnych przedmiotów, żeby w zamian uzyskać coś więcej niż jedynie pełny mieszek galeonów.
Ród Burke gotów jest w zamian kontynuować owocne do tej pory interesy z Pana rodziną, wspierać ją również na każdej innej płaszczyźnie, oferując produkty z najwyższych półek. To także pewnego rodzaju dług, który chcemy u Pana zaciągnąć, a który na pewno w przyszłości przyniesie profity, z których zapewniam, że będzie Pan więcej niż zadowolony.
Liczę na szybką oraz naturalnie pozytywną odpowiedź. Z poważaniem,
lord Quentin Burke
Niestety nie jest to jedyny powód, dla którego kieruję do Pana ten list. Żeby w pełni wyłuszczyć mą gorącą prośbę, muszę się cofnąć do czasów sprzed kilku tygodni? Miesięcy? Wiem, Panie McKinnon, że jest Pan inteligentnym i bystrym czarodziejem. Wiem także, że nie jest Pan zaślepiony jedynie swoim interesem, zaś widzi Pan co dzieje się wokół nas. Powolny upadek tradycyjnych wartości magicznych nabrał ostatnimi czasy zawrotnego tempa. Coraz więcej czarodziejów pragnie rewolucji opiewającej w równość między nimi, a podludźmi pozbawionymi magii płynącej w ich żyłach. Coraz młodsi stają w szranki ze zwolennikami starego porządku, prędko i lekkomyślnie odrzucając najwyższe wartości. Wartości, które powinny charakteryzować każdego porządnego członka naszego społeczeństwa. Doskonale Pan wie, że ród Burke również utożsamia się z polityką wrogą mugolom, będącymi zarazą naszej socjety. To robaki, które atakują znienacka, zarażając umysły młodych adeptów magicznej sztuki, mącąc im w głowach oraz odseparowując od zmartwionej rodziny. Niewiele ostało się takich, które pomimo narastającej fali buntowniczych nastrojów pozostały niezmienne. Starych drzew nie powinno się przesadzać i wiem, że Pan również tak myśli Panie McKinnon. Nasze familie współpracują ze sobą od dawien dawna, polegając na wzajemnym szacunku i zrozumieniu - wiem, że to właśnie na Pana możemy liczyć w tych trudnych czasach. Na przestrzeni najbliższych, kolejnych tygodni oraz miesięcy okaże się, kto tak naprawdę stoi po właściwej stronie. My, Burke’owie pragniemy zobaczyć tam właśnie Pana wraz z pańską rodziną - najlepszymi sojusznikami, o jakich tylko moglibyśmy pomyśleć.
Niestety nic nie dzieje się samoczynnie. Wszystko wymaga pracy oraz chęci. My te chęci mamy. My, czyli inni czarodzieje posiadający odpowiednio zdrowe poglądy. Zwracam się do Pana z nieustającą wiarą, że stoimy po tej samej stronie barykady. Nadarzyła się ku temu idealna okazja - tak jak my robi Pan interesy na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, stąd na pewno jest Panu znana Biała Wywerna. Lokal może nie najwyższej klasy, ale za to bardzo istotny z punktu widzenia sprawy, o której wspomniałem w akapicie wyżej. Z pewnością jest Pan świadomy istotnego faktu, że budynek ten został niemal doszczętnie spalony. To wielka strata, nie dla mętów z alei, ale dla nas. Dla czarodziei ceniących sobie czystość krwi, świat bez mugoli oraz konserwatywny, starodawny porządek. To właśnie był nasz ośrodek, w którym dokonywały się plany pozwalające na wywalczenie w tym obmierzłym świecie połaci potrzebnych dla nas. Potrzebujemy gruntu, na którym będziemy siać wybitnych magów popierających naszą sprawę. I Biała Wywerna właśnie takim gruntem była. Nasi wrogowie zrównali ją z ziemią, sądząc, że nas tym zastraszą, stłamszą nasze niezadowolone widmem zmian nastroje. Dla ich nieszczęścia jesteśmy silniejsi, jesteśmy ponad to. Jako czarodziej dbający o tradycje oraz czystość krwi na pewno rozumie Pan o czym piszę. Na pewno nie raz spotkał się Pan z tymi lekkomyślnymi poglądami i zapewne Pan wie, jak trudno jest to wyplenić. Miejsce, o którym wspomniałem, da nam taką możliwość - będąc terenem wolnym od ingerencji aurorów (pomijając niestety niektóre niechlubne wyjątki), pozostając bezpiecznym azylem dla każdego, kto nosi w sobie chociaż odrobinę inteligencji. Jesteśmy w mniejszości w porównaniu do zarazy krwi brudnej, zatem rachunek jest prosty. Naprawdę nie ma chwili do stracenia.
I z tego powodu właśnie zwracam się z prośbą o pomoc właśnie do Pana. Pańska firma oferująca najwyższej klasy surowce budowlane byłaby wspaniałą pomocą dla tejże sprawy, niezwykle hojnym gestem oraz cegiełką przyczyniającą się nie tylko do odbudowy lokalu, ale też morale czarodziei, którzy gotowi są przelać swą krew za porządek oraz ład na świecie. Biała Wywerna, jak już wcześniej wspomniałem, stała się pewnego rodzaju symbolem, którego nie możemy oddać na zniszczenie. Powinniśmy wspólnymi siłami go odbudować pokazując, że nie jest nam wszystko jedno i mamy jeszcze coś do powiedzenia. Wierzę, że chce być Pan tego częścią, skoro dał się nam Pan poznać jako człowiek rzetelny oraz odpowiedzialny. Naprawdę przyda się wszystko - każdy skrawek drewna, deski, ramy okiennej, drzwi czy cokolwiek, co mógłby nam Pan zaoferować w swym rozsądku. Wiadomo, że jesteśmy ludźmi biznesu oraz dbamy o swoje interesy, jednak jestem przekonany, że istnieją na świecie sprawy, które warte są poświęcenia tych kilku materialnych przedmiotów, żeby w zamian uzyskać coś więcej niż jedynie pełny mieszek galeonów.
Ród Burke gotów jest w zamian kontynuować owocne do tej pory interesy z Pana rodziną, wspierać ją również na każdej innej płaszczyźnie, oferując produkty z najwyższych półek. To także pewnego rodzaju dług, który chcemy u Pana zaciągnąć, a który na pewno w przyszłości przyniesie profity, z których zapewniam, że będzie Pan więcej niż zadowolony.
Liczę na szybką oraz naturalnie pozytywną odpowiedź. Z poważaniem,
lord Quentin Burke
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
List zaadresowany do lorda Lowella Rosiera, nestora rodu.
Przeczytaj Fantine Rosier
Najukochańszy Wuju, brakuje mi czasu, by wszystko Ci wyjaśnić, lecz zrobię to, jeśli tylko będę miała okazję. Rzecz w tym, że potrzebuję Twej pomocy. Proszę o nią. Błagam. Jestem w niebezpieczeństwie. Dałam się zwieść i wprowadzić w pułapkę, z której nie potrafię się wydostać. Grozi mi niebezpieczeństwo. Jestem w Dover... lecz nie umiem powiedzieć gdzie dokładnie. Z portu wypłynęliśmy łodzią w morze. Tak mi się wydaje. Jesteśmy na przeklętej Wyspie, w domu państwa Fancourt, pełnym czarnej magii. Innych domów nie zdołałam dostrzec. Wiem na pewno, że dawniej mieszkała tu Maureen Fancourt.
Wuju, bardzo proszę Cię o pomoc. Zginę, jeśli mnie nie odnajdziesz. Przepraszam, że pozwoliłam zapędzić się w tę pułapkę, wybacz mi i pomóż.
Fantine
Wuju, bardzo proszę Cię o pomoc. Zginę, jeśli mnie nie odnajdziesz. Przepraszam, że pozwoliłam zapędzić się w tę pułapkę, wybacz mi i pomóż.
Fantine
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Przeczytaj Lupus Black
Szanowny Panie Wallace, Niestety nie mieliśmy okazji spotkać się osobiście, nad czym niezmiernie ubolewam. Sądzę jednak, że to nic straconego, na pewno będą jeszcze ku temu okazje; piszę do Pana z polecenia mojej rodziny od strony matki, na pewno zna pan szlachetnych Flintów. Dowiedziałem się, że wasza współpraca dotycząca najlepszej jakości drewna kwitnie od lat, co niezmiernie cieszy nie tylko ich samych, ale także mnie. Słyszałem zarówno o Panu, pańskiej rodzinie jak i pańskim interesie same pochlebne rzeczy, o co w dzisiejszych czasach niełatwo. Zaufanie zdobywa się z trudem, na przestrzeni dziejów, a stracić je można w mgnieniu oka. Mam śmiałość podejrzewać, że tutaj ta współpraca nigdy nie zostanie zaburzona, a już na pewno nie z powodu błahego bądź trywialnego; i choć zdanie swoje opieram na rekomendacjach, to darzę krewnych najwyższą formą ufności, której nikt nie jest w stanie zachwiać.
Z tego powodu zwracam się do Pana po pomoc, pewnego rodzaju przysługę, która jest w stanie zaprocentować dopiero później. Na pewno nie od razu, bo tworzenie wielkich rzeczy wymaga czasu oraz wysiłku należnego doprowadzenia spraw do końca. Jako jeden z członków szlachetnego, starożytnego rodu Blacków, mam bardzo wymagający gust. Liczy się dla mnie jedynie perfekcja, gardzę wszelkimi niedoskonałościami i myślę, że dogadalibyśmy się na tym polu Panie Wallace. Na pewno rozumie Pan, co mam na myśli, pisząc to wszystko. Na pewno czyta Pan prasę, interesuje się polityką, każdy szanujący się czarodziej, prawdziwy mężczyzna, szczególnie człowiek biznesu, powinien wiedzieć co w trawie piszczy. Jakie nastroje dominują w społeczeństwie oraz kto stoi u władzy, by mieć świadomość swojej sytuacji. Grono gardzące najnowszymi nastrojami niestety coraz większej grupy rebeliantów rośnie w siłę, mogę Pana o tym zapewnić. Jeszcze istnieją w Anglii czarodzieje, którzy nie boją się wyzwań oraz obrony przed zalewającą nas falą szeroko rozumianej tolerancji, na którą nie powinno być miejsca w magicznym świecie. Jako naukowiec, uzdrowiciel, powiem Panu, że zbytnie rozrzedzanie krwi prowadzi do katastroficznych skutków w organizmie przyzwyczajonym do magicznych umiejętności; mianowicie powoduje wypychanie potencjału odpowiedzialnego za zdolność czarowania oraz zastąpienie go całkowicie mugolszczyzną, czyli cofnięcie się do czasów prymitywnych, pozbawionych magicznego postępu. Czy wyobraża Pan sobie prowadzenie swojego interesu bez różdżki, Panie Wallace? Wyobraża Pan sobie życie w świecie, gdzie wszystko musi być wykonane siłą własnych rąk, gdzie żyje się niczym parobek, bez dostępu do światłych odkryć czarodziejskich zdolności? Na pewno nie, bo Pan, tak jak inni czarodzieje czystej krwi, rozumiecie potrzebę utrzymania w garści nie tylko rodzinnych interesów czy tradycji, ale właśnie umiejętności posługiwania się czarami, bez których zapadłyby się lata naszych starań. Ciężkiego wysiłku budowania reputacji oraz imperium gotowego zawstydzić niejednego przeciętnego maga. Doskonale wiem, że pańska firma działa już kilka pokoleń; bez starań przodków nie byłby Pan w tym miejscu, w którym jest obecnie. I nie dotyczy to jedynie Pana, ale także mnie. Owszem, pracujemy ciężko na utrzymanie aktualnej renomy naszych nazwisk, ale czy nie lepiej jest nie musieć zaczynać od początku? Czy nie lepiej kontynuować coś, co jest spuścizną naszych przodków niż niweczyć w pył ich dokonania z powodu bzdurnych ideologii, będących jedynie szkodą dla magicznego świata? Doskonale znam odpowiedź, tak jak Pan. I właśnie to cenią w Panu Flintowie i to chcę docenić ja.
Nie da się ukryć, że my, Blackowie, napędzamy sferę polityczną w Ministerstwie Magii. Zapewniam, że nasze poparcie okaże się być nieocenione w walce z urzędnikami, którą każdy człowiek biznesu prędzej czy później musi przejść. Jestem gotów ręczyć, że wszystkie długi zostaną spłacone, a Pan nie pożałuje swej decyzji. Jednej, ale bardzo znaczącej dla czarodziejskiej społeczności, o której przed chwilą pisałem. My, czyli ci, którzy stoją po stronie tradycji oraz magicznego potencjału, nieskażonego żadnymi zanieczyszczeniami, potrzebujemy pańskiej pomocy przy odbudowie Białej Wywerny. Lokalu, który jest azylem dla osób pragnących wziąć udział w wojnie przeciwko tym, którzy lekką ręką niszczą nasz wspaniały, magiczny dorobek. Nie możemy pozwolić, by popadł on za ich sprawą w ruinę, by prawdziwi czarodzieje, tacy jak ja czy Pan musieli rezygnować ze swoich zawodów, rodziny oraz wszystkiego co nas definiuje przez zarazę niemagicznych pasożytów wysysających nasze zdolności. To właśnie tam zrodziły się najlepsze pomysły dotyczące obrony przed tym niekorzystnym zjawiskiem. To tam rozpoczęła się nie tylko defensywa, ale też ofensywa. Potrzebujemy utrzymać ten lokal, właśnie dla tych, którzy nie boją się działać i których polityka martwi na pewno nie mniej niż Pana. Powinien Pan do nas dołączyć. I przede wszystkim wspomóc tę szczytną sprawę. Wie Pan, że po Białej Wywernie zostały zgliszcza, które musimy odbudować. Do tego potrzebujemy pomocy pańskiej firmy. Surowiec najlepszego w całym kraju drewna okaże się na wagę złota. Jak już wspomniałem, mam zaufanie do Flintów; skoro moja rodzina twierdzi, że posiada Pan najlepsze tartaki, a wraz z nimi najlepsze drzewa pod surowce budowlane, to wierzę im. Tak jak wierzę w Pana szczodrość oraz chęć pomocy. To już nawet nie łaskawość, to nasz obowiązek. Każdego z czarodziejów, potomka magicznej społeczności; obowiązek do tego, by walczyć o nasz świat i nie skazywać go na zepsucie. Bo zniszczyć coś cennego jest łatwo, ale naprawia się całymi latami, jak nie wiekami. Dlatego lepiej zapobiegać i wiem, że myśli Pan dokładnie tak samo jak ja.
Blackowie będą Panu wdzięczni za okazane zainteresowanie i troskę o czarodziejską społeczność. Mogę zapewnić, że zarówno w Ministerstwie, jak i nie daj Merlinie w Świętym Mungu otrzyma Pan należytą zapłatę za dar na odbudowę Białej Wywerny. Liczę, że współpraca dosięgnie także nas, mogąc się szerzyć bez przeszkód wśród innych arystokratycznych rodów, u których na pewno polecę drewno Wallaców. Z najszczerszym poważaniem,
lord Lupus Black
Z tego powodu zwracam się do Pana po pomoc, pewnego rodzaju przysługę, która jest w stanie zaprocentować dopiero później. Na pewno nie od razu, bo tworzenie wielkich rzeczy wymaga czasu oraz wysiłku należnego doprowadzenia spraw do końca. Jako jeden z członków szlachetnego, starożytnego rodu Blacków, mam bardzo wymagający gust. Liczy się dla mnie jedynie perfekcja, gardzę wszelkimi niedoskonałościami i myślę, że dogadalibyśmy się na tym polu Panie Wallace. Na pewno rozumie Pan, co mam na myśli, pisząc to wszystko. Na pewno czyta Pan prasę, interesuje się polityką, każdy szanujący się czarodziej, prawdziwy mężczyzna, szczególnie człowiek biznesu, powinien wiedzieć co w trawie piszczy. Jakie nastroje dominują w społeczeństwie oraz kto stoi u władzy, by mieć świadomość swojej sytuacji. Grono gardzące najnowszymi nastrojami niestety coraz większej grupy rebeliantów rośnie w siłę, mogę Pana o tym zapewnić. Jeszcze istnieją w Anglii czarodzieje, którzy nie boją się wyzwań oraz obrony przed zalewającą nas falą szeroko rozumianej tolerancji, na którą nie powinno być miejsca w magicznym świecie. Jako naukowiec, uzdrowiciel, powiem Panu, że zbytnie rozrzedzanie krwi prowadzi do katastroficznych skutków w organizmie przyzwyczajonym do magicznych umiejętności; mianowicie powoduje wypychanie potencjału odpowiedzialnego za zdolność czarowania oraz zastąpienie go całkowicie mugolszczyzną, czyli cofnięcie się do czasów prymitywnych, pozbawionych magicznego postępu. Czy wyobraża Pan sobie prowadzenie swojego interesu bez różdżki, Panie Wallace? Wyobraża Pan sobie życie w świecie, gdzie wszystko musi być wykonane siłą własnych rąk, gdzie żyje się niczym parobek, bez dostępu do światłych odkryć czarodziejskich zdolności? Na pewno nie, bo Pan, tak jak inni czarodzieje czystej krwi, rozumiecie potrzebę utrzymania w garści nie tylko rodzinnych interesów czy tradycji, ale właśnie umiejętności posługiwania się czarami, bez których zapadłyby się lata naszych starań. Ciężkiego wysiłku budowania reputacji oraz imperium gotowego zawstydzić niejednego przeciętnego maga. Doskonale wiem, że pańska firma działa już kilka pokoleń; bez starań przodków nie byłby Pan w tym miejscu, w którym jest obecnie. I nie dotyczy to jedynie Pana, ale także mnie. Owszem, pracujemy ciężko na utrzymanie aktualnej renomy naszych nazwisk, ale czy nie lepiej jest nie musieć zaczynać od początku? Czy nie lepiej kontynuować coś, co jest spuścizną naszych przodków niż niweczyć w pył ich dokonania z powodu bzdurnych ideologii, będących jedynie szkodą dla magicznego świata? Doskonale znam odpowiedź, tak jak Pan. I właśnie to cenią w Panu Flintowie i to chcę docenić ja.
Nie da się ukryć, że my, Blackowie, napędzamy sferę polityczną w Ministerstwie Magii. Zapewniam, że nasze poparcie okaże się być nieocenione w walce z urzędnikami, którą każdy człowiek biznesu prędzej czy później musi przejść. Jestem gotów ręczyć, że wszystkie długi zostaną spłacone, a Pan nie pożałuje swej decyzji. Jednej, ale bardzo znaczącej dla czarodziejskiej społeczności, o której przed chwilą pisałem. My, czyli ci, którzy stoją po stronie tradycji oraz magicznego potencjału, nieskażonego żadnymi zanieczyszczeniami, potrzebujemy pańskiej pomocy przy odbudowie Białej Wywerny. Lokalu, który jest azylem dla osób pragnących wziąć udział w wojnie przeciwko tym, którzy lekką ręką niszczą nasz wspaniały, magiczny dorobek. Nie możemy pozwolić, by popadł on za ich sprawą w ruinę, by prawdziwi czarodzieje, tacy jak ja czy Pan musieli rezygnować ze swoich zawodów, rodziny oraz wszystkiego co nas definiuje przez zarazę niemagicznych pasożytów wysysających nasze zdolności. To właśnie tam zrodziły się najlepsze pomysły dotyczące obrony przed tym niekorzystnym zjawiskiem. To tam rozpoczęła się nie tylko defensywa, ale też ofensywa. Potrzebujemy utrzymać ten lokal, właśnie dla tych, którzy nie boją się działać i których polityka martwi na pewno nie mniej niż Pana. Powinien Pan do nas dołączyć. I przede wszystkim wspomóc tę szczytną sprawę. Wie Pan, że po Białej Wywernie zostały zgliszcza, które musimy odbudować. Do tego potrzebujemy pomocy pańskiej firmy. Surowiec najlepszego w całym kraju drewna okaże się na wagę złota. Jak już wspomniałem, mam zaufanie do Flintów; skoro moja rodzina twierdzi, że posiada Pan najlepsze tartaki, a wraz z nimi najlepsze drzewa pod surowce budowlane, to wierzę im. Tak jak wierzę w Pana szczodrość oraz chęć pomocy. To już nawet nie łaskawość, to nasz obowiązek. Każdego z czarodziejów, potomka magicznej społeczności; obowiązek do tego, by walczyć o nasz świat i nie skazywać go na zepsucie. Bo zniszczyć coś cennego jest łatwo, ale naprawia się całymi latami, jak nie wiekami. Dlatego lepiej zapobiegać i wiem, że myśli Pan dokładnie tak samo jak ja.
Blackowie będą Panu wdzięczni za okazane zainteresowanie i troskę o czarodziejską społeczność. Mogę zapewnić, że zarówno w Ministerstwie, jak i nie daj Merlinie w Świętym Mungu otrzyma Pan należytą zapłatę za dar na odbudowę Białej Wywerny. Liczę, że współpraca dosięgnie także nas, mogąc się szerzyć bez przeszkód wśród innych arystokratycznych rodów, u których na pewno polecę drewno Wallaców. Z najszczerszym poważaniem,
lord Lupus Black
I show not your face but your heart's desire
Przeczytaj Lupus Black
Panie, Służę Ci od niedawna, ale już wcześniej leczyłem Twoich Rycerzy doceniając wagę czystości krwi oraz najsłuszniejszych poglądów, wiedząc, że tacy czarodzieje są najcenniejsi. To właśnie oni walczą o nasz magiczny świat. Żałuję, że nie wiedziałem o tym wcześniej tak jak żałuję, że moje umiejętności bitewne nie są tak imponujące jak te należące do Twoich najwierniejszych sług. Za to wiem, że mogę należycie wykorzystać swój talent w tych trudnych czasach; chciałbym przysłużyć się zarówno Tobie Panie jak i reszcie naszej organizacji swoimi zdolnościami w magii leczniczej. Codziennie staram się go szlifować, podnosić swoje kwalifikacje; jako pracownik szpitala Świętego Munga nieustannie mam do czynienia z praktyką w tym zakresie, a także na pewno przydatne kontakty, które pomogłyby naszej sprawie.
Dlatego właśnie zwracam się do Ciebie Panie z prośbą o przyjęcie do jednostki badawczej, którą niedawno powołałeś. Jestem pewien, że dzięki Twej potędze oraz wiedzy wybitnych umysłów, którym pozwoliłeś dostąpić zaszczytu uczestnictwa w tym wielkim projekcie, będę mógł rozwijać się dalej. Nie dla własnych korzyści, a dla korzyści wszystkich Rycerzy Walpurgii. Ci, którzy nadstawiają karku dla idei czystości krwi, będą potrzebować zaplecza medycznego, którego z dumą chciałbym użyczyć. Nie tylko w celu doraźnego leczenia, ale też tworzenia nowych rozwiązań mogących dać siłę tym, którzy pod Twym dowództwem zawojują świat. Licząc na Twą łaskawość,
lord Lupus Black
Dlatego właśnie zwracam się do Ciebie Panie z prośbą o przyjęcie do jednostki badawczej, którą niedawno powołałeś. Jestem pewien, że dzięki Twej potędze oraz wiedzy wybitnych umysłów, którym pozwoliłeś dostąpić zaszczytu uczestnictwa w tym wielkim projekcie, będę mógł rozwijać się dalej. Nie dla własnych korzyści, a dla korzyści wszystkich Rycerzy Walpurgii. Ci, którzy nadstawiają karku dla idei czystości krwi, będą potrzebować zaplecza medycznego, którego z dumą chciałbym użyczyć. Nie tylko w celu doraźnego leczenia, ale też tworzenia nowych rozwiązań mogących dać siłę tym, którzy pod Twym dowództwem zawojują świat. Licząc na Twą łaskawość,
lord Lupus Black
I show not your face but your heart's desire
PrzecytajElisabeth Parkinson
Do osoby zarządzającej Departamentem Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Żywię nadzieję, iż moja sowa (pomimo całego zamieszania), trafiła do odpowiedniej osoby, na której ręce składam rezygnację z posady w departamencie. Liczę przy tym, iż zostanie ona jak najszybciej zaakceptowana.
Powodów tej decyzji jest wiele i z pewnością jednym z nich są ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Ministerstwie. Nie ukrywam oburzenia faktem, że mnie, oraz wielu dobrych pracowników, zostało odesłanych na przymusowy urlop bądź przeniesionych na stanowiska iście haniebne. Wiele lat poświęciłam stażowi i dość niemiło przyjęłam informację, że u jego kresu czeka mnie tak przykra "niespodzianka".
Poza tym głównym powodem jest jeszcze kilka prywatnych, lecz nie widzę sensu ich przedstawiania. Do listu załączam wszystkie poprzednie papiery w nadziei, iż moja rezygnacja zostanie jak najszybciej przyjęta bez większych problemów.
Z wyrazami szacunku,
Elisabeth Parkinson
Żywię nadzieję, iż moja sowa (pomimo całego zamieszania), trafiła do odpowiedniej osoby, na której ręce składam rezygnację z posady w departamencie. Liczę przy tym, iż zostanie ona jak najszybciej zaakceptowana.
Powodów tej decyzji jest wiele i z pewnością jednym z nich są ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Ministerstwie. Nie ukrywam oburzenia faktem, że mnie, oraz wielu dobrych pracowników, zostało odesłanych na przymusowy urlop bądź przeniesionych na stanowiska iście haniebne. Wiele lat poświęciłam stażowi i dość niemiło przyjęłam informację, że u jego kresu czeka mnie tak przykra "niespodzianka".
Poza tym głównym powodem jest jeszcze kilka prywatnych, lecz nie widzę sensu ich przedstawiania. Do listu załączam wszystkie poprzednie papiery w nadziei, iż moja rezygnacja zostanie jak najszybciej przyjęta bez większych problemów.
Z wyrazami szacunku,
Elisabeth Parkinson
A little learning is a dangerous thing...
Listy do mistrza gry
Szybka odpowiedź