Plac Piccadilly Circus
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Plac Piccadilly Circus
Plac Piccadilly Circus przecina ulice West End, centrum teatralnego Londynu. To częste miejsce spotkań młodzieży, blisko kultury, oraz jedna z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych miasta. Gwarny i mocno zatłoczony, usytuowany w pobliżu dużej ilości mniej lub bardziej znanych kawiarenek i sklepików otoczony jest wieloma starymi kamieniczkami.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz pojawiła się na placu Piccadilly Circus, miesiące odkąd powróciła, zlewały się w jednostajny szum przekładanych kart dokumentów, skrobania stalówek piór gładko sunących po pergaminie, wymówek wysypujących się ze ściągniętych surowością ust aurorów oraz wieczną dezaprobatą zalegającą w tęczówkach kuzynki. Jednak meandry umysłu podsuwały jej obraz zgoła inny, niż prezentował się on obecnie i mdłości nadchodziły wraz z dostrzeżeniem głównej atrakcji tego miejsca. Zimny dreszcz zrosił bladą skórę, nienawykłą do przemocy, nie tak, nie z zielenią zaklęć przecinających półmrok zalewający ulice. Czy tym było to, czego pragnął obecny Minister? Zimną, obrzydliwą rzeź, której ofiary zrównano ze zwierzętami, które można było poddawać eksterminacji, nie zastanawiając się, chociażby przez chwilę nad własnymi czynami?
— Być może — szepnęła Lucanowi, nie zamierzając dbać w żadnym stopniu o to, by nie wyczuł tej zdradliwej nuty niedowierzania, wobec wydarzeń, jakich mieli być świadkiem. Zatrzymała na ledwie ułamek sekundy wzrok na mężczyźnie, nie sięgnęła jednak ku jego oczom. Być może potrafił zachować niewzruszoną postawę, a ona winna wziąć z niego przykład. Nie poddawać się emocjom, działać według planu. Tak, planu. Który rozsypał się niczym ciała leżące pod figurą bożka, w postaci czołgającej się w ich stronę kobiety. Nie pojawiło się w jej głowie zapytanie, czy w ogóle powinna podjąć się próby pomocy. Czy nie było to oczywiste? Wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią tak, by zaklęcie sięgnęło miejsca tuż za poszkodowaną, tym samym oddzielając ją od tajemniczego cienia. Powinni rzucać się jak najmniej w oczy, nim będą mogli lepiej zorientować się w sytuacji.
— Salvio Hexia — szepce, starannie, z mocą zaciskając szczupłe palce na różdżce. Niech się uda, niech i tym razem magia posłucha jej. Naprawdę nie chciała być tą, która ich wkopie. W zasadzie, wolałaby żeby nikt nie wkopał nikogo. Ha, marzenia.
| magicus Kierana +21
— Być może — szepnęła Lucanowi, nie zamierzając dbać w żadnym stopniu o to, by nie wyczuł tej zdradliwej nuty niedowierzania, wobec wydarzeń, jakich mieli być świadkiem. Zatrzymała na ledwie ułamek sekundy wzrok na mężczyźnie, nie sięgnęła jednak ku jego oczom. Być może potrafił zachować niewzruszoną postawę, a ona winna wziąć z niego przykład. Nie poddawać się emocjom, działać według planu. Tak, planu. Który rozsypał się niczym ciała leżące pod figurą bożka, w postaci czołgającej się w ich stronę kobiety. Nie pojawiło się w jej głowie zapytanie, czy w ogóle powinna podjąć się próby pomocy. Czy nie było to oczywiste? Wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią tak, by zaklęcie sięgnęło miejsca tuż za poszkodowaną, tym samym oddzielając ją od tajemniczego cienia. Powinni rzucać się jak najmniej w oczy, nim będą mogli lepiej zorientować się w sytuacji.
— Salvio Hexia — szepce, starannie, z mocą zaciskając szczupłe palce na różdżce. Niech się uda, niech i tym razem magia posłucha jej. Naprawdę nie chciała być tą, która ich wkopie. W zasadzie, wolałaby żeby nikt nie wkopał nikogo. Ha, marzenia.
| magicus Kierana +21
I can still breathe,
so I'm fine
so I'm fine
The member 'Kaelie Potter' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Nigdy nie wyobrażał sobie, że dożyje do takich czasów. Do czasów, kiedy człowiek człowieka traktował niczym śmiecia. To co widział przy pomniku na centrum placu było prawdziwym horrorem. Nie mógł co prawda nawet zgadywać, jak wielu pracowników departamentu przestrzegania prawa posłuchało rozkazu Malfoya, aby rozpocząć czystkę, ani też jak wielu postronnych czarodziejów postanowi się do nich przyłączyć. Jednak to, co ujrzał, przekraczało jego najgorsze obawy. Miejsce, które kiedyś było synonimem zabawy, miejscem spotkań, raz po raz rozbrzmiewające śmiechem, dziś stało się prawdziwą mogiłą. Lucan z przerażeniem patrzył na ciała piętrzące się przy pomniku, a także na zniszczenia rozsiane na całej ulicy. Rozbłyski zielonego światła znów przywołały z pamięci obraz martwego Gabriela. Miał przed sobą horror gorszy po tysiąckroć, niż tamtego dnia. Wymordowane prawdopodobnie całe rodziny, matki, ojcowie, dzieci. Serce nakazywało mu coś zrobić, zdusił w sobie jednak ten odruch. Spojrzał na towarzyszącą mu kobietę. Tym ludziom już nie mogli pomóc. Bał się pomyśleć, co musiało się dziać w innych lokalizacjach mugolskiego Londynu. Musieli się pospieszyć. Cholera jasna, musieli się pospieszyć!
Chciał już dać Kaelie znać, aby ruszyli dalej. Jeśli skupią się na celu, może jakoś uda mu się zagłuszyć te przeklęte wyrzuty sumienia, nie słyszeć krzyków dobiegających z placu. Jak jednak miałby się odwrócić od kogoś, kto bezpośrednio błagał go o pomoc?
Lucan spojrzał na czołgającą się kobietę. Zostawienie jej tutaj oznaczało jej pewną śmierć, był tego pewien. Czy mogli podjąć ryzyko, jeśli stawką było znacznie więcej ludzkich żyć? Szczególnie że mogli zostać nakryci przez zbliżający się złowieszczy cień?
Z jego gardła wydobyło się ciche, zduszone warknięcie. Słysząc zaklęcie, które wybrała Potter, skinął jej głową. Jeśli jego plan wypalił, stracą zaledwie kilka minut. Mężczyzna także sięgnął po swoją różdżkę, celując nią w ranną, czołgającą się kobietę. Nie wiedział, jakich doznała obrażeń. Być może nie było sensu jej ratować, być może rany, które jej zadano już były dla niej wyrokiem śmierci. Ale i tak chciał spróbować. - Lapifors - szepnął. Małe zwierzęta łatwiej było transportować niż dorosłych ludzi. Przekonał się o tym już nie raz.
Chciał już dać Kaelie znać, aby ruszyli dalej. Jeśli skupią się na celu, może jakoś uda mu się zagłuszyć te przeklęte wyrzuty sumienia, nie słyszeć krzyków dobiegających z placu. Jak jednak miałby się odwrócić od kogoś, kto bezpośrednio błagał go o pomoc?
Lucan spojrzał na czołgającą się kobietę. Zostawienie jej tutaj oznaczało jej pewną śmierć, był tego pewien. Czy mogli podjąć ryzyko, jeśli stawką było znacznie więcej ludzkich żyć? Szczególnie że mogli zostać nakryci przez zbliżający się złowieszczy cień?
Z jego gardła wydobyło się ciche, zduszone warknięcie. Słysząc zaklęcie, które wybrała Potter, skinął jej głową. Jeśli jego plan wypalił, stracą zaledwie kilka minut. Mężczyzna także sięgnął po swoją różdżkę, celując nią w ranną, czołgającą się kobietę. Nie wiedział, jakich doznała obrażeń. Być może nie było sensu jej ratować, być może rany, które jej zadano już były dla niej wyrokiem śmierci. Ale i tak chciał spróbować. - Lapifors - szepnął. Małe zwierzęta łatwiej było transportować niż dorosłych ludzi. Przekonał się o tym już nie raz.
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Zdecydowanie się na ratunek kobiety był ryzykiem, którego każdy z czarodziejów się podjął. Wpierw skutecznie wyczarowali zabezpieczającą barierę, a następnie zmienili cierpiącą dziewczynę w małe zwierzątko – królika. Nim jednak zaklęcie dosięgło poszkodowanej ta wydała z siebie zduszony krzyk, który na nowo zwrócił uwagę patrolującego strażnika. -Słyszałeś?- warknął w kierunku towarzyszącemu mu mężczyźnie, a następnie skupił swój wzrok na pustej alejce z wyraźną dezaprobatą i niedowierzaniem. -Wiele dzisiaj słyszałem, wiele też widziałem. Skup się na rozkazach, dobij te robaki zanim, któryś zdoła nam uciec.- rzucił z pewnością w głosie drugi z podwładnych Ministra Magii, a następnie jego podeszwa z ogromną siłą uderzyła w czaszkę lezącego na brukowej uliczce człowieka, który próbował podnieść się na przedramionach. -Ta.- odparł, choć wciąż jego wzrok wlepiony był w to samo miejsce. -Homenum Revelio.- dodał chcąc upewnić się, że faktycznie słuch go nie zmylił, lecz inkantacja okazała się nieskuteczna – wiązka światła wydostała się z jego różdżki i zaraz po tym rozmyła w powietrzu. Pokręciwszy głową minął budynek i zatrzymując się na samym środku drogi przeniósł wzrok na swego kompana. -Wciąż chowają się w tej kawiarni, czy już po imprezie?- spytał. -Zrobili blokadę, ale myślę że to kwestia minut i dołączą do swych przyjaciół przy fontannie. – zaśmiał się pod nosem, a ów triumfalny i zarazem złowieszczy śmiech rozniósł się echem wzdłuż wąskich kamieniczek. Oboje obrócili się w lewo i ruszyli wolnym krokiem w tym kierunku.
-----
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Rzut kością MG - klik
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Magicus 3/3 (+21), Evanescentio 2/5
-----
- Mapa:
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Rzut kością MG - klik
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Magicus 3/3 (+21), Evanescentio 2/5
- Żywotność:
- Lucan: 232/232
Kaelie: 208/208
- Ekwipunek:
- Lucan:
-Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
-Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
-Pies gończy (1 porcja, stat. 7)
-Różdżka
-3 świstokliki
Kaelie:
-Różdżka
-Miotła
-Trzy kryształy (ochrona przed poparzeniem, szczęśliwy rzut, nadanie magicznych zdolności osobom pozbawionym magii).
Spięte mięśnie nie uległy rozluźnieniu, gdy zaklęcie posłusznie spłynęło przed wyznaczony obszar, oddzielając nieznajomą kobietę przed napastnikami. Mugolka, szepce umysł posłusznie, kiedy ta wydaje z siebie zduszony krzyk, nim czar Lucana ją dosięga. I tylko łut szczęścia, drobne drżenie magii powstrzymuje pracowników — morderców, zakłamanych szuj na usługach fałszywego ministra — Ministerstwa przed ujawnieniem pary czarodziejów. Zaciska usta w wąską linię, przez zęby przechodzi echo bólu nigdy nie przybyłego, kiedy powstrzymuje gniewny syk, słysząc słowa tych, tych istot niemogących się poszczycić nawet mianem człowieka. Jak tak można, jak mogli. Nie rozumie, nie jest w stanie pojąć, jak ktoś może popełniać zbrodnie, zasłaniając się rozkazami i śmierć niewinnych nazywając imprezą. Imprezą. Nie kręci głową, nie traci cennych sekund na bezsensowne gesty, miast tego zwraca się w stronę Lucana, z szeroko otwartymi oczami. Mają tylko minuty, naprawdę pozostawią tych ludzi na łaskę losu najgorszego z możliwych? Czy mogła żyć ze świadomością ich zguby, posiadania ich na sumieniu?
— Nie wiem, czy uda nam się dostać do Hogsmeade — powiedziała cicho, na tyle by odchodzący mężczyźni jej niedosłyszeli. Radiostacja wydawała się początkowo rozsądnym pomysłem, jednak odległość była ich wrogiem podobnie jak bariera, która miała się ku ukończeniu. Czy zdołają się przez nią przedostać? Czy mogą zostawić zamkniętych w kawiarni mugoli? Kaelie nie potrafiła, nie była w stanie, nawet jeśli słowa Kierana mówiły jasno, iż nie powinni kierować się brawurą. Jednak to nie ona drążyła chłodem duszę dziewczyny, tylko podstawowe wartości, jakimi się kierowała. Oddycha powoli, ręką mimowolnie muskając kryształy. Sposób, w jaki Marcella wypowiadała się o tajemniczym pomocniku, troska, jaką się kierowała, a także właściwości błękitnego kamienia mogły sugerować, że tą osobą była Ella. Potter jak przez mgłę pamiętała rozszczebiotaną panienkę z księgarni, nakazującą koniecznie, żeby słuchała polecanych przez nią audycji. Czy patronus sekretarki — byłej sekretarki — byłby w stanie jej dosięgnąć? Czy powinna spróbować? — Mugolska rozgłośnia może być jednak naszą szansą, wypytaj ją, nie pozwól tylko krzyczeć. Znam trochę magię leczniczą, mogę uśmierzyć jej ból — dodaje jeszcze, nie unosząc głosu wcale, będąc szczerze wdzięczną za podstawy, które wbijała do głowy jej mama. Oby były wystarczające — A tymczasem...Oculus — szepcze, różdżkę kierując przed siebie, chcąc posłać magiczne oko przez barierę, tak, by nikt nie zdołał go dostrzec, a zarazem mogła ujrzeć sytuację rozgrywaną na placu. Musiała wiedzieć, ile psów ministra znajduje się w pobliżu i nade wszystko, gdzie jest kawiarnia, o której mówili.
| posyłam oko w zaznaczone miejsce
— Nie wiem, czy uda nam się dostać do Hogsmeade — powiedziała cicho, na tyle by odchodzący mężczyźni jej niedosłyszeli. Radiostacja wydawała się początkowo rozsądnym pomysłem, jednak odległość była ich wrogiem podobnie jak bariera, która miała się ku ukończeniu. Czy zdołają się przez nią przedostać? Czy mogą zostawić zamkniętych w kawiarni mugoli? Kaelie nie potrafiła, nie była w stanie, nawet jeśli słowa Kierana mówiły jasno, iż nie powinni kierować się brawurą. Jednak to nie ona drążyła chłodem duszę dziewczyny, tylko podstawowe wartości, jakimi się kierowała. Oddycha powoli, ręką mimowolnie muskając kryształy. Sposób, w jaki Marcella wypowiadała się o tajemniczym pomocniku, troska, jaką się kierowała, a także właściwości błękitnego kamienia mogły sugerować, że tą osobą była Ella. Potter jak przez mgłę pamiętała rozszczebiotaną panienkę z księgarni, nakazującą koniecznie, żeby słuchała polecanych przez nią audycji. Czy patronus sekretarki — byłej sekretarki — byłby w stanie jej dosięgnąć? Czy powinna spróbować? — Mugolska rozgłośnia może być jednak naszą szansą, wypytaj ją, nie pozwól tylko krzyczeć. Znam trochę magię leczniczą, mogę uśmierzyć jej ból — dodaje jeszcze, nie unosząc głosu wcale, będąc szczerze wdzięczną za podstawy, które wbijała do głowy jej mama. Oby były wystarczające — A tymczasem...Oculus — szepcze, różdżkę kierując przed siebie, chcąc posłać magiczne oko przez barierę, tak, by nikt nie zdołał go dostrzec, a zarazem mogła ujrzeć sytuację rozgrywaną na placu. Musiała wiedzieć, ile psów ministra znajduje się w pobliżu i nade wszystko, gdzie jest kawiarnia, o której mówili.
| posyłam oko w zaznaczone miejsce
I can still breathe,
so I'm fine
so I'm fine
The member 'Kaelie Potter' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Było gorąco. Metaforycznie oczywiście. Lucan, tkwiąc w bezruchu i próbując siłą woli zmusić swoje serce, aby biło trochę ciszej, wbijał wzrok w ciemność, skąd nadchodzić mieli przeciwnicy. Słyszał kroki i po cichu modlił się w duchu, aby zaklęcie, którego użyła Kaelie zdało egzamin. Za pierwszym razem zmroziło go, gdy dostrzegł, że zbliżający się cień stanowią dwie osoby, nie jedna. Oh jakże był głupi, sądząc, że napastnicy będą powolać na mugoli w pojedynkę. Przecież to dla nich była zabawa. Abbott ze zgrozą zdał sobie sprawę z tego, że oni się przy tym po prostu świetnie bawią. Pewnie niektórzy noszą pod szatami butelki z ognistą, żeby urozmaicić sobie polowanie na bezbronnych, przerażonych ludzi. I ten śmiech, o losie. Śmiech. Jak można było być takim potworem?
Po raz drugi miał wrażenie, że jego serce zatrzymuje się na milisekundę, kiedy usłyszał inkantację zaklęcia, wybranego przez jednego z mężczyzn. Lucan gotów był, aby cisnąć kolejne zaklęcie, bronić się przed atakiem... ale nic się nie stało. Abbott jeszcze przez kilka chwil trwał w totalnym bezruchu, trawiąc to, co się właśnie wydarzyło. Urok Kaelie nadal skrywał ich przed wzrokiem postronnych. Wydostanie się z Londynu graniczyło w tym momencie z cudem. Gdzieś tam ludzie z ministerstwa okupowali kawiarnię pełną niewinnych, przerażonych mugoli. Po prostu cudownie.
Zmełł w ustach przekleństwo. Słysząc słowa Potter, zerknął na nią, a następnie na królika. Początkowo planował po prostu ukryć zaczarowaną kobietę i iść dalej. Ale była sekretarka miała rację. Mugolska rozgłośnia była zdecydowanie bliżej niż ta czarodziejska. O ile psy ministerstwa się do niej nie dobrały. Ale chyba musieli zaryzykować.
- Dobra, spróbujmy - odszepnął. Bardzo ostrożnie i powoli podszedł do leżącego na ziemi królika. Nie chciał myśleć o tym, przez co musiała przejść kobieta, którą napotkali. Bardzo ostrożnie Lucan podniósł zaklętą mugolkę, gładząc ją po głowie i próbując chociaż troche uspokoić. - Wszystko będzie dobrze. Jest już pani bezpieczna. Tutaj nic pani nie grozi. - zaczął przemawiać spokojnym, przyciszonym głosem, jednocześnie cofając się znów wgłąb zaułka. - Niech mnie pani teraz posłucha bardzo uważnie. Rozumiem, że jest pani przerażona i zła, ale musi mi pani zaufać. Uratujemy panią, ma pani moje słowo. - cały czas przemawiał spokojnie, powoli, aby zahukany, przerażony umysł kobiety-królika mógł się na nim skupić - Ci źli ludzie nas nie widzą. Po prostu nie, to taka dobra magia. Ale mogą nad usłyszeć. Dlatego gdy teraz panią odczaruję, nie może pani krzyczeć, dobrze? Ani piśnięcia. Wiem, że bardzo panią boli, ale naprawdę nie może pani krzyczeć. Moja koleżanka uśmierzy pani ból. Nie będzie boleć. Rozumie pani? Musimy zadać pani kilka pytań. Tylko proszę nie krzyczeć. Naprawdę jest pani z nami bezpieczna - czuł się dziwnie, przemawiając do królika, trzymanego właśnie w rękach, ale nic nie mógł na to poradzić. To co zamierzał zrobić było ryzykowne, ale jakie inne opcje mieli? Walkę? W końcu Lucan po krótkim zawahaniu posadził królika na ziemi. Kucając przy nim, zerknął na zwierza kontrolnie jeszcze raz, jakby próbował wyczytać z jego oczu, czy kobieta zrozumiała całą jego przemowę. Z walącym sercem cofnął zaklęcie, gotów jednak w każdej chwili uciszyć kobietę, gdyby ta zaczęła krzyczeć.
Retoryka II (?)
Po raz drugi miał wrażenie, że jego serce zatrzymuje się na milisekundę, kiedy usłyszał inkantację zaklęcia, wybranego przez jednego z mężczyzn. Lucan gotów był, aby cisnąć kolejne zaklęcie, bronić się przed atakiem... ale nic się nie stało. Abbott jeszcze przez kilka chwil trwał w totalnym bezruchu, trawiąc to, co się właśnie wydarzyło. Urok Kaelie nadal skrywał ich przed wzrokiem postronnych. Wydostanie się z Londynu graniczyło w tym momencie z cudem. Gdzieś tam ludzie z ministerstwa okupowali kawiarnię pełną niewinnych, przerażonych mugoli. Po prostu cudownie.
Zmełł w ustach przekleństwo. Słysząc słowa Potter, zerknął na nią, a następnie na królika. Początkowo planował po prostu ukryć zaczarowaną kobietę i iść dalej. Ale była sekretarka miała rację. Mugolska rozgłośnia była zdecydowanie bliżej niż ta czarodziejska. O ile psy ministerstwa się do niej nie dobrały. Ale chyba musieli zaryzykować.
- Dobra, spróbujmy - odszepnął. Bardzo ostrożnie i powoli podszedł do leżącego na ziemi królika. Nie chciał myśleć o tym, przez co musiała przejść kobieta, którą napotkali. Bardzo ostrożnie Lucan podniósł zaklętą mugolkę, gładząc ją po głowie i próbując chociaż troche uspokoić. - Wszystko będzie dobrze. Jest już pani bezpieczna. Tutaj nic pani nie grozi. - zaczął przemawiać spokojnym, przyciszonym głosem, jednocześnie cofając się znów wgłąb zaułka. - Niech mnie pani teraz posłucha bardzo uważnie. Rozumiem, że jest pani przerażona i zła, ale musi mi pani zaufać. Uratujemy panią, ma pani moje słowo. - cały czas przemawiał spokojnie, powoli, aby zahukany, przerażony umysł kobiety-królika mógł się na nim skupić - Ci źli ludzie nas nie widzą. Po prostu nie, to taka dobra magia. Ale mogą nad usłyszeć. Dlatego gdy teraz panią odczaruję, nie może pani krzyczeć, dobrze? Ani piśnięcia. Wiem, że bardzo panią boli, ale naprawdę nie może pani krzyczeć. Moja koleżanka uśmierzy pani ból. Nie będzie boleć. Rozumie pani? Musimy zadać pani kilka pytań. Tylko proszę nie krzyczeć. Naprawdę jest pani z nami bezpieczna - czuł się dziwnie, przemawiając do królika, trzymanego właśnie w rękach, ale nic nie mógł na to poradzić. To co zamierzał zrobić było ryzykowne, ale jakie inne opcje mieli? Walkę? W końcu Lucan po krótkim zawahaniu posadził królika na ziemi. Kucając przy nim, zerknął na zwierza kontrolnie jeszcze raz, jakby próbował wyczytać z jego oczu, czy kobieta zrozumiała całą jego przemowę. Z walącym sercem cofnął zaklęcie, gotów jednak w każdej chwili uciszyć kobietę, gdyby ta zaczęła krzyczeć.
Retoryka II (?)
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Promień zaklęcia opuścił różdżkę i Kaelie już po chwili mogła widzieć, co działo się za rogiem oraz z bliska zobaczyć sam środek placu, a zarazem fontannę usłaną ciałami. Dopiero wtem mogła zorientować się, że ofiarami nie były tylko osoby dorosłe – na brukowanych schodach znajdowały się także martwe dzieci. Lewitujące oko spostrzegło również wspomnianą kawiarnię, w której środku dwoje czarodziejów próbowało przebić się przez prowizoryczną barykadę ułożoną z mebli. Gdzieś w głębi musieli znajdować się ludzie – czarownica nie miała jednak żadnej pewności, czy ktokolwiek z nich potrafił korzystać z magii. Nigdzie indziej nie dostrzegła żadnych nieprzyjaciół.
Lucan uspokoił kobietę-królika, która po chwili powróciła do własnego ciała. Wpatrując się błagalnym spojrzeniem w twarz mężczyzny skinęła wolno głową, a jej oczu pociekły łzy. -Tam- zaczęła z wyraźnym trudem. -Co się dzieje, dlaczego oni mordują. Co to jest? Te promienie.- mruknęła zaciskając dłoń na palcach Zakonnika. -Oni nie żyją. Rodzina. Moje nogi. Nie mogę chodzić. Zabierzcie mnie stąd. Krew wszędzie krew.- otumaniona paskudnym bólem nie była w stanie mówić z sensem. -Wy też…- dodała, a jej policzki momentalnie zbladły. Przerażona zaczęła ponownie przesuwać się wzdłuż alejki, gdy tylko doszło do niej, że mężczyzna oraz kobieta także dzierżyli w dłoniach ten kawałek gałęzi. -Nie zabijajcie mnie, zostawcie mnie.- dodała znacznie głośniej, z wyraźną paniką w głosie.
Dwójka wrogów nie pozostała obojętna na dochodzące głosy. Nie cofnęli się, zatrzymali w miejscu, ale Kaelie widziała, że unieśli różdżki i zaczęli wzrokiem poszukiwać źródła dźwięku.
-----
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Evanescentio 3/5
Kobieta NPC: działające zaklęcie - Locomotor Mortis | 20/100 PŻ (obrażenia: 80 - cięte)
Lucan uspokoił kobietę-królika, która po chwili powróciła do własnego ciała. Wpatrując się błagalnym spojrzeniem w twarz mężczyzny skinęła wolno głową, a jej oczu pociekły łzy. -Tam- zaczęła z wyraźnym trudem. -Co się dzieje, dlaczego oni mordują. Co to jest? Te promienie.- mruknęła zaciskając dłoń na palcach Zakonnika. -Oni nie żyją. Rodzina. Moje nogi. Nie mogę chodzić. Zabierzcie mnie stąd. Krew wszędzie krew.- otumaniona paskudnym bólem nie była w stanie mówić z sensem. -Wy też…- dodała, a jej policzki momentalnie zbladły. Przerażona zaczęła ponownie przesuwać się wzdłuż alejki, gdy tylko doszło do niej, że mężczyzna oraz kobieta także dzierżyli w dłoniach ten kawałek gałęzi. -Nie zabijajcie mnie, zostawcie mnie.- dodała znacznie głośniej, z wyraźną paniką w głosie.
Dwójka wrogów nie pozostała obojętna na dochodzące głosy. Nie cofnęli się, zatrzymali w miejscu, ale Kaelie widziała, że unieśli różdżki i zaczęli wzrokiem poszukiwać źródła dźwięku.
-----
- Mapa:
Flaga na mapie oznacza miejsce znajdowania się kawiarni.
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Evanescentio 3/5
Kobieta NPC: działające zaklęcie - Locomotor Mortis | 20/100 PŻ (obrażenia: 80 - cięte)
- Żywotność:
- Lucan: 232/232
Kaelie: 208/208
- Ekwipunek:
- Lucan:
-Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
-Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
-Pies gończy (1 porcja, stat. 7)
-Różdżka
-3 świstokliki
Kaelie:
-Różdżka
-Miotła
-Trzy kryształy (ochrona przed poparzeniem, szczęśliwy rzut, nadanie magicznych zdolności osobom pozbawionym magii).
Zaklął w myślach. Naprawdę liczył na to, że kobieta da radę w jakiś sposób się opanować, ale chyba sytuacja zwyczajnie ją przerosła. Nie winił jej, chociaż słowotok, który wylał się z jej ust, gdy już powróciła do swojej pierwotnej postaci, wcale nie był im na rękę. Nawet nie próbował jej zatykać ust dłonią czy uciszać w podobny sposób, bo prostu znów sięgnął po magię, wskazując różdżką kobietę i warcząc cicho: - Silencio.
Być może jeszcze bardziej ją tym przeraził, ale to było w tym momencie zdecydowanie mniej ważne. Tamta dwójka nie odeszła przecież daleko. Na pewno usłyszeli jej panikowanie i lada moment mogą się tu wrócić. Lucan przyłożył jeszcze tylko palec do ust, dając kobiecie dobitny znak, że ma po prostu nie hałasować - jednocześnie pokazując drugą ręką na ujście uliczki, w której się znajdowali. Wcześniej widoczna dwójka napastników zniknęła co prawda z jego oczu, ale na pewno nie odeszli daleko, Kaelie zapewne mogła powiedzieć o tym więcej.
Być może jeszcze bardziej ją tym przeraził, ale to było w tym momencie zdecydowanie mniej ważne. Tamta dwójka nie odeszła przecież daleko. Na pewno usłyszeli jej panikowanie i lada moment mogą się tu wrócić. Lucan przyłożył jeszcze tylko palec do ust, dając kobiecie dobitny znak, że ma po prostu nie hałasować - jednocześnie pokazując drugą ręką na ujście uliczki, w której się znajdowali. Wcześniej widoczna dwójka napastników zniknęła co prawda z jego oczu, ale na pewno nie odeszli daleko, Kaelie zapewne mogła powiedzieć o tym więcej.
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Palce paniki zaciskają się na gardle, odbierając pełny dech płucom, kiedy magiczne oko spoziera na przestrzeń przed sobą. Półmrok odbiera pojęcie granic, nie zezwala na odróżnienie końca oraz początku, ciała wydają się niekończącym się splotem kończyn, gdzie nie sposób odróżnić odrębnej jednostki. Drobniejsze kształty bez tchu sprawiają, że serce zamiera, groza oddechem muska kark, odwracając uwagę od mdłości. Nie była inna od kobiet w jej wieku, różnic nie potrafiła dojrzeć w swej wręcz nudnej przeciętności i może dlatego krzyk w takiej sytuacji nie wydawał się nieodpowiedni, lecz głos nie był jej posłuszny, możliwość mowy zamarła i nie wiedziała, czy to strach, czy może silna wola, o której tyle się słyszy w przerażających sytuacjach, a która tak naprawdę nie ma miejsca, bo jest tylko lęk, lęk i jeszcze więcej lęku — zmusza magiczne oko do odwrócenia się, sięgnięcia ku sylwetkom od nich odchodzącym. I widzi kawiarnie, widzi, jak przedzierają się do ludzi tam zamkniętych, coś w niej porusza się niespokojnie, pragnie rzucić czar, zaatakować ich, powstrzymać, uratować, odejść, zniknąć, pozbawić oprawców wszystkiego — nie może, logika szepce, że jest zbyt duża przewaga liczebna, że tylko skrzywdzi to całą ich trójkę i Kaelie nienawidzi, nienawidzi siebie, Ministra Magii, Lucana, a nawet złość kieruje na mugolkę. Jak wiele was jest? Zastanawia się, rozglądając się jeszcze za innymi władającymi magią, rozpaczliwie próbując wpaść na jakiś genialny plan uratowania wszystkich, licząc jednocześnie na to, że towarzyszący jej arystokrata uspokoi ranną. Na próżno, dostrzega, jak odchodzący unoszą różdżkę, magia Abbotta zawodzi.
— Twój głos będzie tym, co nas zabije, jeśli nie zamilkniesz — mówi cicho, a głos, choć ledwo słyszalny, wydaje się dziwnie schrypnięty. Traci koncentrację, jednak zaraz sama unosi różdżkę i koniec jej kieruje w panikującą niewiastę. Nie może pozwolić, by zostali odkryci, evanescentio również nie ostanie się z nimi na długo — Silencio — szepcze, potrzebę i obawy starając się przeistoczyć w siłę. Nie mogą zostać odkryci, nie mogą.
— Twój głos będzie tym, co nas zabije, jeśli nie zamilkniesz — mówi cicho, a głos, choć ledwo słyszalny, wydaje się dziwnie schrypnięty. Traci koncentrację, jednak zaraz sama unosi różdżkę i koniec jej kieruje w panikującą niewiastę. Nie może pozwolić, by zostali odkryci, evanescentio również nie ostanie się z nimi na długo — Silencio — szepcze, potrzebę i obawy starając się przeistoczyć w siłę. Nie mogą zostać odkryci, nie mogą.
I can still breathe,
so I'm fine
so I'm fine
The member 'Kaelie Potter' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Ponowne skorzystanie z magii wcale nie uspokoiło kobiety, a wręcz przyniosło zupełnie odwrotny skutek. Krzyk uleciał z jej gardła, nie pomagały żadne gesty i słowa – była przerażona, co Lucan oraz Kaelie bez trudu dostrzegli. Na domiar złego obie próby uciszenia niemagicznej okazały się nieudane, a jej wrzaski ponownie wzbudziły czujność obu mężczyzn, którzy tym razem zdecydowali się skorzystać z inkantacji, zważywszy na bezskuteczne zlokalizowanie źródła dźwięku. Jeden z nich nie zobaczył nic, choć miał pewność, iż czar okazał się skuteczny, jednak drugi wyciągnął rękę w kierunku miniętej kamieniczki i ruszył nieznacznie w głąb niej. -Ktoś tam jest, widzę trzy sylwetki.- rzucił ignorując poświaty w kawiarni, albowiem miał świadomość, iż tam znajdowali się ludzie. -Co u licha?- warknął drugi z patrolujących spostrzegając małego, lewitującego intruza, gdy tylko odwrócił się do swojego kompana. -Ktoś nas obserwuje!- krzyknął przemieszczając się na miejsce towarzysza z różdżką wyciągniętą w kierunku wyczarowanego oka.
-----
Rzut MG - tutaj
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Evanescentio 4/5
Kobieta NPC: działające zaklęcie - Locomotor Mortis | 20/100 PŻ (obrażenia: 80 - cięte)
-----
- Mapa:
Flaga na mapie oznacza miejsce znajdowania się kawiarni.
Rzut MG - tutaj
Czas na odpis pozostaje niezmienny (48h), chyba że Mistrz Gry określi go w poście inaczej.
Wszystkie podjęte przez Was decyzje niosą za sobą konsekwencje.
Działające zaklęcia: Evanescentio 4/5
Kobieta NPC: działające zaklęcie - Locomotor Mortis | 20/100 PŻ (obrażenia: 80 - cięte)
- Żywotność:
- Lucan: 232/232
Kaelie: 208/208
- Ekwipunek:
- Lucan:
-Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
-Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
-Pies gończy (1 porcja, stat. 7)
-Różdżka
-3 świstokliki
Kaelie:
-Różdżka
-Miotła
-Trzy kryształy (ochrona przed poparzeniem, szczęśliwy rzut, nadanie magicznych zdolności osobom pozbawionym magii).
Plan, którego mieli się trzymać z rozrywającą serce pieczołowitością, kruszył się pod palcami, w swój rozpad wciągając pewność oraz posiadane umiejętności. Nienawykli do kontaktu z niemagicznymi, poza grozą sytuacji nie potrafili uświadomić sobie źródła lęku — nie ludzi, pozbawionych kręgosłupa moralnego, ślepo podążających za zrywem okrucieństwa, a niezrozumiałej przyczyny cierpienia, jakiego ranna kobieta była świadkiem. Popełnili błąd, winni pozostawić ją pod postacią królika, albo też uspokoić ją, zapewnić o bezpieczeństwie i wyciągnąć zeń informacje, miast uciekać się do magii. To wychodziło im najlepiej, załatwiać wszelkie sprawy zaklęciami. Teraz było za późno. Karą za arogancję, brak empatii okazało się nieposłuszeństwo różdżek, a wrzask nieznajomej mugolki był tylko jej kontynuacją. Dostrzegli ich, nie mogli się wycofać. Czy powinni skłamać? Kątem oka panna Potter patrzy na Lucana, zaraz wzrok przenosi na ofiarę oraz przyczynę ich obecnych kłopotów, powinna skłamać? Udawać, iż jest po stronie tych obrzydliwych gnid, traktujących się jako wartościową jednostkę, pomimo krwi usianej u ich stóp? Stygnących ciał, niemych świadków ich zezwierzęcenia? Nie, nie potrafi się na to zdobyć, chociaż wie, że za ledwie parę sekund najpewniej sprawi jeszcze więcej problemów, że arystokrata nie pochwali jej decyzji, a przecież nie mogli się tak po prostu wycofać. Kaelie wiedziała, iż nie jest w stanie powstrzymać wydarzeń, jakie miały rozegrać się tej nocy, lecz jeśli chociaż trochę opóźni ich nacisk, nieludzkie działania, to...czy będzie miało to znaczenie? Jeśli nie pozwoli wodzie uderzyć? Pewnym gestem kieruje różdżkę na mężczyznę, który znajduje się najbliżej nich, wykonując krok do przodu, tak by mogła stanąć po prawej stronie od Abbotta, szeptem snuje inkantacje, modląc się, by różdżka dotąd uginająca się do woli sprawiedliwej i tym razem ją usłuchała.
— Commotio — bardziej szepce, niż mówi, licząc iż jej towarzysz do niej dołączy, że nie opuści ciemnowłosej urzędniczki.
| kieruję zaklęcie na pana z uroczym pseudonimem P2, jednocześnie ruszając się kratkę do przodu, tak by być obok Lucana (po jego prawej stronie?)
— Commotio — bardziej szepce, niż mówi, licząc iż jej towarzysz do niej dołączy, że nie opuści ciemnowłosej urzędniczki.
| kieruję zaklęcie na pana z uroczym pseudonimem P2, jednocześnie ruszając się kratkę do przodu, tak by być obok Lucana (po jego prawej stronie?)
I can still breathe,
so I'm fine
so I'm fine
Plac Piccadilly Circus
Szybka odpowiedź