Wydarzenia


Ekipa forum
Ławki nad Tamizą
AutorWiadomość
Ławki nad Tamizą [odnośnik]02.05.15 12:58
First topic message reminder :

Ławki nad Tamizą

Alejka ciągnąca się wzdłuż wysokiego muru wzniesionego nad brzegiem Tamizy upstrzona jest niewielkimi, drewnianymi ławeczkami o metalowych zdobieniach. Wieczna mgła nad miastem, a także wilgoć siąpiąca od rzeki,  sprawiają, że ławeczki nie pełnią szczególnie praktycznych funkcji, wciąż są jednakże pełne romantycznego uroku. Mury ozdobione są wysokimi latarniami, dodatkowo obwieszonymi lampkami. Widok po drugiej stronie rzeki ledwo przebija się przez mleczną mgłę, tylko w naprawdę słoneczne dni widać kamienice znajdujące się na przeciwległym brzegu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]04.11.20 13:10
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 87

--------------------------------

#2 'k8' : 6, 1, 7, 8, 2

--------------------------------

#3 'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]08.11.20 11:48
Dziwna znajomość łączyła wszystkich tych, którzy działali w podziemiach – większość z nich się znała, choćby z imienia, pseudonimu albo, co czasem wystarczyło, zaledwie z twarzy. Z miejsca każdy zapewniany był o tym, że jego tajemnica nie zostanie zdradzona, a sama obecność uwidoczniona niepotrzebnie w czasie najgorętszych chwil niebezpieczeństwa. Znajomość Lydii z Julią można było określić w podobny sposób, dodatkowo okraszając ją całą chwilami podarowanej sobie pomocy – czasem Julie była pośrednikiem w przekazywaniu portowych paczek, innym razem Lydia dostarczała zainteresowanym Proroka Codziennego. Obie ryzykowały wtedy tak samo, ale wiedziały też, że ryzyko było wpisane w podziemną działalność wojenną i świadomie się na to decydowały. Przy ostatnim spotkaniu sporo rozmawiały, sprawdzając siebie nawzajem – nic ci nie jest? Julii stało się zdecydowanie więcej niż Lydii, czemu kobieta przysłuchiwała się z rosnącym niepokojem. Otworzyła szeroko oczy, kiedy zobaczyła ranę. Została zarażona lykantropizmem. I nie miała zamiaru w samotności opłakiwać tego wydarzenia – pałała zemstą. Moore mówiła jej, żeby uważała, ostudziła nerwy i zamiary, bo teraz było zbyt niebezpiecznie na szukanie sobie dodatkowych problemów.
Chciała znaleźć kogoś, kto byłby zdolny odnaleźć wilkołaka – poszukała więc kontaktów u Billy’ego, wierząc, że będąc w Zakonie Feniksa zdecydowanie dłużej niż ona, będzie wiedział, co zrobić. Skontaktowała się z Anthony’m. Później wszystko potoczyło się zdecydowanie szybciej, niż sądziła.
Kelpie stała blisko mieszkania Hicksa, tuż za starą kamienicą, gdzie nikt nie dbał o zadrzewione tereny wspólne. Sama Lydia ruszyła razem z Keat’em i Anthony’m w stronę mieszkania brygadzisty, mimowolnie obracając się przez ramię, żeby sprawdzić, czy nikt nie podążał ich śladem – ulica była pusta, tak jej się przynajmniej zdawało. Gdy się odwracała, wpadła na Keatona. Prędko zorientowała się dlaczego.
Przed nimi rozpościerał się dywan z krwi i wybebeszonych wnętrzności, efekt czarnej magii, której nie brzydziły się bzyczące wokół muchy, urządzające sobie na zmasakrowanych zwłokach biesiadę wszech czasów.
O Boże – wyrwało jej się spomiędzy palców, którymi teraz usilnie zasłaniała usta. Zawartość żołądka podeszła jej do gardła, poczuła kwaśną żółć na tylnej ścianie gardła, ale przełknęła ją prędko, ustawiając siebie do pionu. – Ch-chodźmy – szepnęła do nich, napierając lekko na Keata i wysuwając się obok, wymijając trupa jak mocno tylko mogła, nie patrząc mu jednocześnie w czarne, puste oczodoły i wpuklone policzki. Skrzywiła się lekko, słysząc odgłosy wymiotowania, ale nie obejrzała się na nich, nie spojrzała, chcąc tylko znaleźć się daleko od zwłok – jak najszybciej i jak najdalej. Poczekała na nich przy drzwiach do domu; przylgnęła do ściany, rozglądając się prędko, sprawdzając, czy Ministerstwo nie wpadło już na genialny pomysł, żeby ochraniać swoich urzędników. Pusto. Chyba. Jeszcze pusto. Zacisnęła zęby i wyjęła różdżkę spod połów peleryny, zerkając na Anthony’ego i Keata, wysyłając im pytające spojrzenie – wszystko w porządku? Nie mogli pozwolić sobie chyba na kontemplowanie słabości po tym niechcianej przygodzie, nie mieli na to ani czasu, ani przestrzeni. Podeszła do drzwi i wykonała mały, szybki gest różdżką w stronę zamka, formując w myślach niewerbalne zaklęcie – Alohomora.

| rzut na wymiotowanie - w sumie jego brak, bo rzuciłam 79



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty



Lydia Moore
Lydia Moore
Zawód : goniec
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
niczego nie wymagam
od toni pod lasem
na jedno się nie zgadzam
na swój powrót
tam
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8739-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t8778-do-lydii#261196 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f302-griffydam-elder-lane-4 https://www.morsmordre.net/t8848-skrytka-bankowa-nr-2073#263628 https://www.morsmordre.net/t8780-l-moore#261243
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]08.11.20 11:48
The member 'Lydia Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 64
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]08.11.20 14:16
wymiotuję sobie

Przemykali jedną z zacienionych alejek, skąd do posesji Hicksa było już niedaleko; Keat skinął głową Anthony'emu, dziękując aurorowi za poprawienie zaklęcia, które jemu samemu nie wyszło; być może za bardzo skupił się na odczytywaniu kolejnych tabliczek z nazwami uliczek, które odchodziły od promenady nad Tamizą. Już zaraz musieli skręcić w lewo, był tu ledwie wczoraj, sprawdzając...
- Kurwa - syknął tylko, kiedy uświadomił sobie, że czubek umorusanego czymś podejrzanym buta wpakował w jakąś maź... ta okazała się być rozgniecionym palcem. Rozgniecionym, kurwa, palcem; kwas wypalający krtań wypełnił chwilę później policzki Burroughsa, a on zgiął się w pół (na szczęście udało mu się odwrócić i nie zwymiotować na ubranie Lydii); obrzygał malowniczą fontanną wspomniany palec. Oraz pozostałe trzy (piąty do kompletu zaginął gdzieś w akcji, acz Keat nieszczególnie miał ochotę upewniać się, gdzie sobie ta zguba leży) - sory - mruknął jeszcze w ramach niezręcznych przeprosin - do przyozdobionego rzygami nieboszczyka. Zaraz potem wypluł przesiąkniętą nieprzyjemnym posmakiem ślinę i odsunął się od truposza; gdzieś o kępę trawy wytarł z podeszwy to, co było osobliwą mieszanką krwi i, ugh, czegoś jeszcze. Potężny smród uderzył go po nozdrzach raz jeszcze, więc czym prędzej oddalił się od zmasakrowanego ciała; nie miał ochoty na powtórkę z rozrywki. - Co oni z nim robili? - nie to, żeby oczekiwał odpowiedzi; mężczyzna umierał w paskudnych męczarniach, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Nawet jego twarz wykrzywiała się w pośmiertnej agonii, w bólu tak silnym, jakby umierał, poddany torturami cruciatusem; Burroughs bardzo starał się wyrzucić ten obraz ze swojej głowy. - Banda pierdolonych skurwieli - wysapał jeszcze cicho, wkurwiony na bezimiennych onych; rzucił to bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. A przez ramię już się nie obejrzał. To przerażające, że widok martwego ciała był wstanie wywołać co najwyżej wymioty, może chwilę refleksji, ale potem trzeba było przejść tuż obok niego - w gruncie rzeczy całkiem obojętnie. Obojętnieli? Robiła to z nimi wojna czy robili to ze sobą sami?
Przylgnął do ściany, czekając, aż Lydia podejdzie bliżej drzwi; widział, że sięga po różdżkę, kierując ją w stronę zamka, chcąc najpewniej go otworzyć. Zanim jednak zdecydują się wejść do środka, powinni upewnić się, czy żona Hicksa faktycznie opuściła już dom, jak w każdy czwartek - i czy poza brygadzistą nie ma już tam nikogo więcej.
Gdy skrzyżowały się ich spojrzenia, bezgłośnie wyszeptał tylko carpiene i homenum, pytający wzrok zatrzymując na Skamanderze; to do aurora powinna najpewniej należeć ostateczna decyzja, w takich akcjach miał nieporównanie większe doświadczenie niż Moore i Burroughs.
Keat nie byłby w stanie rozpoznać zaawansowanych zabezpieczeń, więc zdecydował się, że rzuci homenum. - Homenum Revelio - wypowiedział na granicy słyszalności, wykonując odpowiedni ruch dłonią.

ukrywanie (I), staram się iść cicho i wykorzystywać elementy krajobrazu, żeby się chować

rzucam homenum (bonus z magicusa Antka +12; 1/3)

k6
parzyście - w domu jest tylko Hicks
nieparzyście - towarzyszy mu także psidwak



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]08.11.20 14:16
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 87

--------------------------------

#2 'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]25.11.20 0:19
Nigdy się do tego nie przyzwyczai. Widział w życiu swoimi i cudzymi oczyma wiele scen. Jedne były bardziej obrzydliwe od drugich. Za każdym razem przyprawiały go jednak o to samo nieprzyjemne uczucie. Już samo mlaśnięcie podeszwy buta Keata na ludzkim ochłapie sprawiło, że włos na głowie się zjeżył. Później pojawił się zapach, obraz i znów dźwięk... Chodź walczył to nie był w stanie tego powstrzymać - zgiął się i zwymiotował pod ścianą kamienicy. Przeszklonymi oczami uciekł w przeciwnym kierunku. Z trudem przełkną kwaśny posmak. Wprawił nogi w ruch, przecierając mało czule przedramieniem szaty usta. Jakby nie wystarczyło to, że ostatnimi czasy wyjątkowo trudno było włożyć cokolwiek do ust, to teraz jeszcze musiał to tracić. Okropność.
To nie ma znaczenia - pomyślał słysząc komentarz młodszego czarodzieja, czując jak jego własne wnętrzności ciągle się ściskają. Skamander nie pielęgnował w sobie urazy. Skrajnie konserwatywni czarodzieje musieli zdawać sobie sprawę, ze wróg z którym walczyli był liczniejszy. Musieli rozsiewać terror, jeżeli chcieli utrzymać władzę. Mogli sobie na to pozwolić. Czemu więc nie mieli korzystać. To była wojna.
- Salvio Hexia... - wypowiedział rysując niewidzialną ścianę tuż przed budynkiem, tak by potencjalnie blask inkantacji oraz ich sylwetki zbliżające się do drzwi pozostały niezauważone przez sąsiadów lub patrol. Barierę chciał wyrysować jednak również w odpowiedniej odległości od ściany, tak by oni mogli swobodnie podejść bliżej. Prócz jego inkantacji rozległy się również inne zaklęcia. Lydia sforsowała wejście, Keat szukał celu. - Gdzie...? - gdzie go widzisz - szepnął kierując wszystkie swoje zmysły w kierunku poszerzającej się szczeliny drzwi. Skinął zachęcająco do czarownicy by szła przed siebie. Wątpił by musiał upominać ją o ostrożność. Skamander starał się poruszać względnie cicho postępując w głąb mieszkania starając się stawiać rozważnie kroki przed siebie, wyczulając się na szmery, ruch. Miał świadomość, że właśnie polowali na łowcę. Mogli łatwo stać się zwierzyną. Zwłaszcza, ze ten las nie był ich.

szafka


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]25.11.20 0:19
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 47
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]21.12.20 0:31
|wychodzę z szafki

Odrywał się od myśli i skóry swej ofiary nieśpiesznie, powoli, wręcz leniwie powracając do otaczającej go rzeczywistości. Za każdym razem doskwierał mu ten chwilowy dysonans, kiedy spoglądał na człowieka, którym był, a który nie był nim - z góry, z perspektywy własnych zielonych oczu. Ciagle był przy nim przycupnięty. Klęczał na jednym kolanie nie odrywając od niego spojrzenia. Słuchał w tym czasie szmerów związanych z przeszukiwaniem pomieszczenia, jak i relacjami zdawanymi na bieżąco przez Keata.
- Udało. To była poprzednia lub jeszcze wcześniejsza pełnia, kiedy się o niego otarli - trudno było jednoznacznie stwierdzić. Wspomnienie było świeże, lecz kiedy się w nim zatopił ciężko mu było zawęzić okres. Bazował na tym co widział, na tym, jak odczuwał pogodę i czas oraz wiedzy, jak na przestrzeni roku ta w Anglii ulegała zmianom - Nie udało im się go pojmać - stwierdził podnosząc się na równe nogi, lecz nie spuszczając wzroku ani różdżki z brygadzisty. Miał szacunek do ludzi parających się tym zawodem. Była to nie mniej brudna robota co posada aurora z tą różnicą, że w tym przypadku istniała faktyczna groźba dosłownego stania się potworem.
- Teraz, jak wspomniałeś o tym jezierze to tym bardziej powinniśmy tam trafić. Na przedmieściach, nieco za miastem znajduje się polana, jedna jej część jest przeklęta - ciężko tam trafić, ciężej coś znaleźć. Brzmi idealnie jak miejsce dla ukrywającego się wilkołaka - podsumował - Uporządkujcie wszystko - zwrócił się do obydwojga czarodziei, którzy przeszukiwali pomieszczenie. Keat - jeżeli jest coś istotnego w tych dokumentach, postaraj się to zapamiętać i odłożyć na miejsce. Nie mamy tyle czasu bym mógł poukładać odpowiednio jego wspomnienia więc je usunę. Zaklęcia zdejmiemy, jak tylko wyjdziemy z mieszkania. Będzie więc wiedział, że ktoś był i czegoś szukał. Nie powinniśmy podsuwać mu podpowiedzi - czy gdyby był sam to posunąłby się do morderstwa...? Czy to wygodne rozwiązanie, pojawiłoby się w jego myślach, gdyby nie towarzystwo dwójki sojuszników...? Nie myślał o tym.
- Już...? - podpytał, a otrzymawszy odpowiedź sugestywnie skinął w stronę drzwi. Nic tu po nich - Obliviate - wypowiedział z zamiarem wymazania na zawsze wspomnień mężczyzny od chwili w której zorientował się, że nie jest sam, do chwili obecnej - Confundus - dodał po chwili by zdezorientować strażnika i udać się do wyjścia z kamienicy, po tym, jak znaleźli się za progiem i przeszli kilka metrów ściągnął obezwładniające uroki.

|zt -> Polana


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]22.12.20 11:43
Nie zapytał aurora, czy wszystko w porządku, gdy ten potrzebował chwili po, bez wątpienia, wyczerpującym procesie zdobywania informacji. Obserwował go jednak z oddali, upewniając się, że w końcu Zakonnik poczuje się lepiej; że będzie mógł dźwignąć się do góry. - Jakie to uczucie? - może zapytał zbyt cicho, by Skamander w ogóle miał szansę to usłyszeć; może to było jedno z tych pytań, na które próżno szukać odpowiedzi, bo pełnia zrozumienia przyjść może i tak dopiero wtedy, gdy doświadczy się tego samemu - jako obiekt legilimentowany, bądź jako ten, który siłą wyrywa z czyjejś głowy wspomnienia; przedarcie się przez ochronny mur umysłu musi wiele kosztować i legilimentę.
- Atak na to małżeństwo z raportu miał miejsce na początku sierpnia, a z wilkołakiem z dokumentów walczyli w trakcie ostatniej pełni - może dlatego wciąż tak niewiele informacji znajdowało się w samej teczce, rzuconej na wierzch szpargałów z półki. Swoją drogą, stracił sporo czasu przegrzebując się przez dokumenty odłożone do szafy, powinien był pewnie zacząć od biurka, choć to teraz i tak nie ma już znaczenia. - Hicks brał udział w obławie... raczej nie było kilku podobnych akcji w trakcie jednej pełni, do których by go przydzielono? - nie miał pojęcia, jak funkcjonuje brygada, ale najpewniej po prostu dzielili się na zespoły, które miały sprawdzić poszczególny teren. - To chyba musi - a przynajmniej chciał w to wierzyć - być ten sam wilkołak - z dopiero co pozyskanego wspomnienia, i z dokumentów.
Oby był także tym samym, który zaatakował Jul.
Ale tego dowiedzą się najprędzej, jeśli w ogóle uda im się go dopaść. A nim to się uda, będą potrzebowali sporo szczęścia. - W jaki sposób przeklęta? - nie był pewien, czy kojarzy to jezioro - być może był kiedyś w pobliżu, lecz nazwę usłyszał, a właściwie przeczytał, dzisiaj - po raz pierwszy. O samej polanie także nie słyszał. Czego mieli się tam spodziewać? Jakiego rodzaju magia zakorzeniła się w pobliskim lesie?
Mechanicznie skinął głową na polecenie Anthony'ego, zabierając się za wykonanie roboty. Pospiesznie, raz jeszcze, przejrzał wszystkie zgromadzone w teczce informacje, zapamiętując te szczegóły z akcji w trakcie pełni, które mogły okazać się przydatne. Choć wiedział wiele na temat samych wilkołaków, to nigdy jeszcze z żadnym nie walczył - chciał zyskać jakiekolwiek wyobrażenie o tym, jak taka walka może wyglądać, lecz po prawdzie w dokumentach nie było zbyt wielu detali, które jakkolwiek by pomogły. Ograniczano się do suchych faktów, samych konkretów.
Odłożył więc w końcu teczkę na miejsce, po czym ruszył wzdłuż półek, upewniając się, czy wszystko jest mniej więcej w tym samym stanie, w którym papierzyska znajdowały się jeszcze przed oględzinami. Nie było z tym większych problemów z racji tego, iż od razu odkładał każde znalezisko po tym, gdy się mu przyjrzał. Acz nie mógł mieć pewności, że nie zmienił kolejności, w jakiej uporządkowane były teczki.
Niemniej, Hicks i tak będzie wiedział, że ktoś się tu pojawił - i czegoś szukał. W gruncie rzeczy pierwszym podejrzanym powinien być ktoś z grona poszukiwanych wilkołaków. Nikt raczej nie powiąże tych odwiedzin z Zakonnikami. Co prawda przeszło Burroughsowi przez głowę, by upozorować wszystko tak, aby pierwsze skojarzenie brygadzisty było właśnie takie, iż odwiedził go ktoś z likantropów, może przeszukując informacje zgromadzone w jego domu, by dowiedzieć się, ile Ministerstwo wie o tej konkretnej osobie bądź osobach. Ale czy mieli na to czas?
I co właściwie miałby zrobić? Zostawić na podłodze groźbę w postaci pięciu szram, przypominających nieco wilkołacze szpony?
Ostatni rzut oka - i upewnił się, że niczego nie przeoczył, po czym ruszył za Anthonym; przytrzymał drzwi na korytarz, przepuszczając w nich Lydię, a następnie z różdżką w dłoni przemierzył odcinek dzielący ich od wejścia. Wyszli dopiero wtedy, gdy upewnili się za pomocą homenum, czy w pobliżu budynku nie ma żadnego przechodnia.

| zt ~> polana



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]22.12.20 23:53
Szukała nie tam, gdzie szukać najwyraźniej należało, więc kiedy Ket zapytał o to, jak jej szło, nie odpowiedziała. Dłonią machinalnie dotykała grzbietów książek na regale ustawionym tuż obok biurka, jakby to za nimi chowały się potrzebne im materiały, które miały za zadanie wskazać źródło ich informacji i nieszczęść dla czarodziejów, którzy teraz zmagali się z klątwą likantropizmu. W rzeczywistości wszystko, czego potrzebowali, odnalazł Keat. Działania Anthony’ego odwróciły jej uwagę zupełnie, jakby były miodem, do którego leciała całkiem świadoma jego lepkości pszczoła. Była jak zahipnotyzowana w strachu, kiedy obserwowała twarz Hicksa, zmieniającą kolory z bladości do ceglastej czerwieni, aż nawet po zieleń i błękit. Legilimencja. On naprawdę właśnie grzebał mu w głowie, żeby wyrwać z niej wszystko, co mogło im pomóc. Po trupach do celu? Tak to miało wyglądać? On cierpiał. Ale nie odezwała się, nie czuła takiej mocy sprawczej, żeby w ogóle móc przeciwstawić się działaniom zakonnika. Przełknęła tylko ślinę i pozwoliła dreszczowi odejść, spłynąć cierpkim strumieniem po kręgosłupie.
Ja… nie znalazłam niczego przydatnego. Swoje notatki pewnie trzymał w jednym miejscu – odpowiedziała tylko, poniekąd gubiąc wątek gdzieś między wymianą dialogów. – Opowieść Julii pokrywa się z raportem. Jest mała szansa na to, że źle trafimy. To na pewno to – chciała być pewna, że znaleźli odpowiedni trop, którym mogli pójść. Chciała już stąd iść, zostawić za sobą wspomnienia o niemej legilimencji odprawionej na Hicksie. Kto ma prawo do życia, a komu to prawdo odebrano? Zagapiła się. Nie powinna. – Pomogę ci – ruszyła w końcu z miejsca, kiedy zauważyła, że Keat zabiera się za wykonanie polecenia Skamandera. Teczki starała się odkładać tak, jak podpowiadał jej chłopak, idąc jego śladem łatwiej było wszystko uporządkować, a raczej – doprowadzić nieporządek do stanu wcześniejszego, choćby i powierzchownie. To, co chcieli wiedzieć, już wiedzieli, czekała ich jeszcze dalsza część planu. – Mam ze sobą płynne srebro i łańcuchy, gdybyśmy ich potrzebowali. A sądzę, że nie zaszkodzą. Jeśli chcemy się dostać do tej polany teraz, to niedaleko znajduje się dom moich przyjaciół, gdzie zostawiłam klacz. Przemkniemy po lesie szybko.
Gdy wyszli, starając się zrobić to tak samo cicho, jak i poprzednio, swoje kroki skierowali już w nieco inną stronę. Zebrali się wspólnie, mając do dyspozycji dwa silnie konie, które zdolne były unieść ich bez problemu. Doprowadziła Kelpie do reszty i wskoczyła na siodło jako pierwsza, zaraz podając dłoń Keatowi.
Lewa stopa w strzemię i wskakuj. Jeździłeś kiedyś konno? Złap się mnie mocno i staraj się poruszać ciałem tak, jak ja, będzie ci łatwiej. – musieli pokonać spory dystans w krótkim czasie, więc galop był wskazany. Lydia ujęła nieco mocniej lejce i zacmokała na klacz, dając jej znak do zrobienia pierwszych kroków. Wypuściła przez nozdrza powietrze, fukając wyraźnie na ciężar, jaki przyszło jej nieść. Tylko ona mogła to zrobić. Dwóch mężczyzn było zbyt dużym wysiłkiem dla jednego wierzchowca.
W mieście wolała poruszać się kłusem, ostrożnie, wzrokiem uważnie rejestrować okolicę. Dopiero nieco za głównymi granicami miasta mogli zdecydowanie przyspieszyć.

| zt, patatajamy z Keatem na polanę



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty



Lydia Moore
Lydia Moore
Zawód : goniec
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
niczego nie wymagam
od toni pod lasem
na jedno się nie zgadzam
na swój powrót
tam
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8739-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t8778-do-lydii#261196 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f302-griffydam-elder-lane-4 https://www.morsmordre.net/t8848-skrytka-bankowa-nr-2073#263628 https://www.morsmordre.net/t8780-l-moore#261243

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Ławki nad Tamizą
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach