Wydarzenia


Ekipa forum
Ławki nad Tamizą
AutorWiadomość
Ławki nad Tamizą [odnośnik]02.05.15 12:58
First topic message reminder :

Ławki nad Tamizą

Alejka ciągnąca się wzdłuż wysokiego muru wzniesionego nad brzegiem Tamizy upstrzona jest niewielkimi, drewnianymi ławeczkami o metalowych zdobieniach. Wieczna mgła nad miastem, a także wilgoć siąpiąca od rzeki,  sprawiają, że ławeczki nie pełnią szczególnie praktycznych funkcji, wciąż są jednakże pełne romantycznego uroku. Mury ozdobione są wysokimi latarniami, dodatkowo obwieszonymi lampkami. Widok po drugiej stronie rzeki ledwo przebija się przez mleczną mgłę, tylko w naprawdę słoneczne dni widać kamienice znajdujące się na przeciwległym brzegu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławki nad Tamizą - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]11.09.16 14:07
- No pies... - powtarzam po nim trochę, jak papuga. Potem kiwam głową, bo przecież wiem że powinnam zachować spokój. Nic mi jednak po tej wiedzy bo jestem kobietą, a co gorsze sobą więc zamiast być oazą na tej londyńskiej pustyni to wyrzucam z siebie potok niepotrzebnych słów. Nie wiem też po co macham tym strzępkiem materiału, lecz po tym mi trochę lepiej się zrobiło. A może to tak mi błogo po zapewnieniu tego młodego człowieka?
- Dziękuję - Mówię mu by wiedział, że gdybym mogła obsypałabym go całego złotem. Biedna jestem jednak więc sobie zapamiętuję by może potem zaoferować mu jakiś placek.
- Tajfun, Tajfun się wabi, lecz nie reaguje na imię. Jeszcze. Przygarnęłam go przed kilkoma tygodniami - tłumaczę, a zaraz potem przykładam paznokcia do ust i patrze w te kierunki różne, które ten człowiek pokazuje w tak...dziwny sposób. Zaczynam się zastanawiać czy zbyt pochopnie nie postąpiłam przyjmując jego pomoc. Może nie nożownik z niego, lecz co jak jakiś obłąkaniec lub ćpun?
- Ach, hm...ja byłam z nim po drugiej stronie Tamizy. Pobiegł na most. Tam go jednak nie znalazłam. Musi być gdzieś po tej stronie. Może gdzieś tam...? - pokazuję palcem na tą uliczkę, gdzie co jakiś czas drzewo się pojawia. Bo gdybym była kotem to właśnie na jedno z nich starałabym się wspiąć. Jednak myśli swej nie udaje mi się w pełni zwerbalizować bo człowiek ten mówi coś o rzece. Że niby tam Tajfun mógł wpaść. Co to za pomysł? Krew mnie zalewa i nim zdaję sobie sprawę otwartą dłoń posyłam w stronę lica tego człowieka.
- NA PEWNO NIE WPADŁ! - krzyczę jak furiatka z czego zdaję sobie sprawę po fakcie. Przerażona swoją bezmyślnością i impulsem, któremu dałam się ponieść robię krok w tył w obawie przed reakcją tego człowieka. Nie wiem czy to z powodu spóźniającej się menstruacji czy po prostu tak bardzo zła byłam, że ktoś miał choćby wpaść na pomysł uśmiercenia mojego zwierzaka. - To bardzo młody pies, lecz też bardzo mądry. Na pewno nie wskoczył do Tamizy... - tłumaczę trochę w zbyt emocjonalny sposób. Nic jednak na to nie poradzę. Od kwadransa zapętlam sobie to wyjaśnienie. Robię kolejny krok w tył.
- Przepraszam. - wyduszam, bo przecież nie wina tego człowieka, że psa zgubiłam. Niech nie będzie on zły na mnie.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]11.09.16 15:12
- Tajfun, okej... - pokiwał głową. Nabrał w płuca powietrza chcąc wyć na całe gardło za psem, ale jak się okazało ten wcale nie reagował na imię, więc Titus jedynie westchnął.
- Po drugiej stronie Tamizy... Przez most... - powtarzał szeptem, odwracając się we wskazane strony - najpierw w kierunku rzeki, później mostu i wreszcie drzew, już uchylił usta bo przecież nie było na co czekać, ale wtedy drobna, dziewczęca dłoń sięgnęła jego twarzy z mocą, której Titus raczej się nie spodziewał. Przeklął głośno i siarczyście - jeśli w okolicy byłyby jakieś dzieci to matki powinny zasłonić im uszy.
- Oszalałaś?! - krzyknął, marszcząc brwi. Jedną dłonią rozmasował policzek - Wariatka... - świetnie. Mógł uciekać zanim w ogóle do niego podeszła, a teraz utknął nad Tamizą z jakąś popapraną babą, która pewnie wrzuci go do rzeki jak nie znajdą tego przeklętego psa. Wcale nie słuchał jej tłumaczeń - mówi się, że jaki pan taki kram i jeśli w przypadku tej tutaj oraz jej podopiecznego ta zasada miała zdać egzamin to wcale nie chciał znaleźć zwierzaka. Sam cofnął się o krok, kiedy i ona to zrobiła, bo obawiał się kolejnych ciosów. Przecież w życiu by jej nie oddał! Nawet jakby zaczęła okładać go pięściami, czego oczywiście wolałby uniknąć.
- Już widzę jaki jest mądry, spadam stąd. - wywrócił oczami i już miał sobie iść, kiedy spomiędzy warg Sally wypadło kolejne słowo. A to było dużo bardziej magiczne niż wszystkie zaklęcia, których uczył się w szkole! Ollivander westchnął, wywracając oczami.
- No dobra, przeprosiny przyjęte, chodź, sprawdzimy te krzaki. - machnął na nią ręką. Sam ruszył przed siebie, w stronę wystających drzew oraz gęstwiny krzewów, które mogłyby posłużyć za całkiem niezłą kryjówkę. Milczał, bo wcale nie miał ochoty z nią rozmawiać, przynajmniej dopóki nie przejdzie mu złość o ten policzek.
- Ciii! Chyba coś tam jest! - rzucił półszeptem, przystając w miejscu - Stój tu, a ja pójdę zobaczyć co to. - kiwnął głową. Oby to był ten cholerny pies, a nie jakiś wygłodniały lis szukający pożywienia pośród cywilizacji...
Niestety - był to lis, który zresztą wypadł z ostrężyn o mało nie przyprawiając chłopaka o zawał i wcale nie wyglądał jakby miał zamiar uciekać!
- O nie! Jest wściekły! - w sumie nie wiedział czy był, nie znał się aż tak na zwierzętach, ale ta mała bestia zaraz ruszyła w jego kierunku z zamiarem rozerwania płaszcza czy kij wie co jeszcze!


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]11.09.16 16:35
Oszalałam...
- Ja wiem, tak mi przykro - panikuję. Naprawę nie chciałam. Powiedziałabym, że to się zadziało samo, lecz ręka bez wątpienia przytwierdzana była do mojego korpusu więc tylko się kajam. W oczach mi stają łzy z tego wszystkiego. Bo pies, bo ten człowiek biedny, bo Tamiza i te marne ziemniaki co trzymam pod zlewem mi kwitną. Zjeść je trzeba bo się zmarnują, a jak ja temu podołam bez Tajfuna? On tak je lubił...
Wariatka ze mnie. Tak na tego człowieka biednego naskoczyć przez to, że powiedział na głos coś przed czym ja się wzbraniałam.
- Naprawdę mi przykro, tak bardzo Pana przepraszam. Pan tak w środku nocy się fatyguje. Ja wiem, że nic złego Pan nie miał na myśli, lecz na samą myśl, że...tak mi przykro, naprawdę. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - Tłumaczę się szczerze idąc za tym człowiekiem. Tak bardzo mi głupio, że wzrok wbity mam w chodnik i ani myślę o podniesieniu go na tego człowieka by zobaczyć czy zły on na mnie jest bardzo, czy tak tylko średnio. Marszczę czoło słysząc jak ten szeptem się do mnie zwraca. Zatrzymuję się w pół kroku i patrzę na niego oczami sarny, na którą pędzi samochód.
- A co jeśli to nożownik... - dzielę się swoimi obawami, patrząc jak ten mimo wszystko idzie. Podziwiam jego odwagę z odległości, słysząc w krzakach szmery. Podskakuję ze strachu gdy głos podnosi i zrywa się do ucieczki przed...lisem. Uśmiecham się pod nosem z ulgą, że to nie nożownik, lecz w drugiej chwili podrywam się do biegu za nieznajomym, a właściwie za tym lisem który go goni. To niecodzienne by te zwierzęta nie uciekały przed ludźmi. Coś musi być z nim nie tak! Więc ściągam ten koc w który jestem zawinięta i zaczynam nim wymachiwać. Wydaję też z siebie jakieś dzikie dźwięki chcąc spłoszyć zwierzę tak bardzo się ciesząc, że na nogach mam wygodne buty, bo łatwiej mi dogonić Pana i lisa.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]12.09.16 1:46
Westchnął, kiedy zaczęła dalej lamentować.
- Nie, daj spokój, tak tylko chlapnąłem o tej rzece, na pewno nic mu nie jest i zaraz go znajdziemy. - zapewnił, posyłając Sally delikatny uśmiech. Chyba na chwilę zapomniał, że kobiety to straszne panikary i czasem lepiej trzymać przy nich gębę na kłódkę. Sam był sobie winien - mógł jej przecież nie straszyć, skoro widział jak bardzo zależy jej na znalezieniu zwierzaka.
- Nożownik? W krzakach po kolana? - miał ochotę pukać się w czoło, albo puknąć w czoło Sally, ale zamiast tego ruszył w kierunku krzewów, skąd zaraz wypadł wściekły lis!
Titus rzucił się do ucieczki, za nim biegł rudy zwierz, a dalej panna Moore... Gdyby ktoś oglądał to z daleka pewnie umarłby ze śmiechu! Pożałował Ollivander, że nie może użyć różdżki - jedno proste zaklęcie i odechciałoby mu się ganiać za ludźmi, a tak? Tak cała trójka wciąż zostawiała ślady na śniegu. Nie mogli jednak ganiać się wiecznie! Przecież ten zwierzak ledwie sięgał mu kolan - Titus zatrzymał się i wtedy... poczuł szarpnięcie w okolicach kieszeni - drobne szczęki zacisnęły się na materiale, próbując dostać do wewnątrz. Olśniło go! To ta cholerna suszona wołowina, której nakupował dzisiaj rano, bo sprzedawca wmówił mu, że to idealne pożywienie na wycieczkę w góry. Dopiero kiedy Ollivander wydał pieniądze doszedł do wniosku, że wcale się nigdzie nie wybierał, ale było już za późno, a jego kieszenie wypchane zostały mięsem. Szew pękł, zaś zwierz dobrał się do smakołyków, już za moment ginąć w gęstwinie, z której uprzednio wyskoczył. Titus był z kolei... skołowany? Zdziwiony? Trochę przestraszony? Chyba wszystko na raz.
- O rety, to musiał być bardzo głodny zwierz. - stwierdził, wsuwając dłoń do dziurawej kieszeni. No pięknie! A tak lubił ten płaszcz!


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]12.09.16 21:36
Trochę lżej mi na duchu widząc na jego twarzy uśmiech. Dzięki temu wyrzuty sumienia trochę delikatniej obchodzą się z moimi kośćmi. Marszczę jednak nosek w lekkim oburzeniu.
- Karły też mogą być groźnymi nożownikami - tłumaczę bo chyba nie bierze mnie na poważnie. Niech potem jednak nie mówi, że go nie przestrzegałam, gdy naskoczy na niego krasnoludek i uwiesi się nożem jego uda.
Myśli me okazują się na szczęście zbędne bo z krzaków wyskoczył równie niewielkich gabarytów lis. Jedyne co mi przyszło na myśl, gdy tak biegłam za tym panem, próbując odgonić natrętne stworzenie to to, że całe szczęście normalni luzie o tej porze już spali.
Wymachiwałam tym kocem trochę nieporanie, lecz to wszytko dlatego, że nie chciałam, by przypadkiem wplatał się temu panu pod nogi, powodując niechybny upadek. Gdy zaś nasz pościg się zatrzymał serca nie miałam stworzenia nijak stopą odepchnąć, ręką się bałam. Majtałam więc tym strzępkiem sznurka, lecz stworzenie dzielnie wisiało na materiale płaszcza. Sytuacja trochę patowa. Na szczęście rozwiązała się sama, a właściwie urwała. Stałam tak więc zaraz zdezorientowana. Klatka piersiowa unosiła i opadała gwałtownie, adrenalina w uszach szumiała, a ja patrzyłam w te krzaki, potem na tego pana. Wszystko wydało mi się nagle tak absurdalnie zabawne - ta sytuacja, jego słowa, jego gest...Nie mogłam się powstrzymać - praskam szczerym śmiechem. Zaraz nagle poczułam, jak mnie co taranuje, a świat mi zawirował przed oczami. Nie wiem co się dzieje, lecz zaraz dostrzegam, jak w te krzaki nurkuje czarny kłęb futra.
- Tajfun! - krzyczę, leżąc na ziemi i czując jak śnieg iska chłodem moją skórę ramion, karku oraz przykleja o pleców materiał koszuli nocnej. Mądra i rozsądna ja przecież wymachiwała kocem i w ręce go ciągle trzymała. Naturalnie. Nie myślałam jednak o tym za długo bo się zrywam z ziemi i biegnę za tą kulą futra. Nie chcę jej tracić z oczu, nie chcę też by dorwała pana lisa.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]13.09.16 16:05
Karły! To sobie wymyśliła! Nie to, żeby nie wydawały się Titusowi trochę straszne i jakieś takie wyjątkowo przebiegłe, ale szczerze wątpił by się na jakiegoś natknęli.
Jeszcze przez krótką chwilę Ollivander gapił się na dziewczynę, a gdy parsknęła śmiechem i on się głośno roześmiał. Faktycznie, całą tą sytuację chyba można określić mianem zwyczajnie debilnej, ale tak to już jest kiedy spacerujesz brzegiem rzeki i nagle z mgły wyłania się potargana dzikuska w koszuli nocnej. Raczej nie wróżyło to niczego dobrego. Śmiałby się pewnie dalej, gdyby coś czarnego i wielkiego nie pomknęło za lisem, zahaczając o nogi panny Moore. Titus krzyknął, jeszcze bardziej zdezorientowany niż przed sekundą. Zanim zdążył ogarnąć co dzieje się wokół dziewka ruszyła biegiem przed siebie, więc i Ollivander pognał w krzaki. A że miał w drugiej kieszeni jeszcze kawałek mięsa to cisnął nim na wprost w nadziei, że może zwabi tym psa. Tylko, że tuż przed nim biegła Sally, więc pewnie dostała w potylicę albo przynajmniej plecy. Znowu musieli wyglądać komicznie przedzierając się przez gęstwinę krzewów za czymś, co było ledwie widoczne pośród prawie że gołych gałązek.
- Rzuć na niego ten koc! - krzyknął. Nie był w takiej dobrej formie jak Sally, więc już po chwili zaczął odczuwać skutki tej gonitwy - zwolnił, w końcu w ogóle się zatrzymał, zgiął wpół wspierając dłonie na kolanach i kilka razy głośno odetchnął.
- Dogonię cię!... - rzucił, wyciągając za nią dłoń, a później wyprostował się wspierając palce na boku. Raaany, totalnie musi zacząć wykonywać jakieś ćwiczenia, bo jak tak dalej pójdzie to za dziesięć lat ciężko mu będzie wchodzić po schodach, a co dopiero ruszyć w podróż w poszukiwaniu jakiś fantastycznych rdzeni!


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]14.09.16 21:18
Tajfun pomimo iż cierpiał na wychudzenie był sporym psem. Swą posturą przypominał coś pomiędzy owczarkiem niemieckim, a kaukaskim. Robił wrażenie. Pamiętam jak mnie nastraszył tamtego dnia, kiedy go spotkałam po raz pierwszy. Minęła wówczas dłuższa chwila nim zdałam sobie sprawę, że bał się bardziej ode mnie. Potem przez te kolejne tygodnie poznałam go bliżej, jego niezwykle energiczną naturę z którą ciężko było pracować. Potrafił mieć swoje dzikie zrywy. Bliższe były ekscytacji niż chęci mordu, jednak nie zmieniało to fakty, że zdarzało mi się tracić nad nim kontrolę. Tak jak teraz.

Tajfun leci w przód, a pan co za mną biegnie woła by koca użyć. Nie myślę zbyt dużo i rzucam się na na psa z tym kocem. Chcę go złapać, zatrzymać i przytrzymać tak by z oczu mu znikł ten nieszczęsny lis i się opamiętał. Więc to robię. Impuls. Frunę więc przez te kilka marnych sekund jak latawiec czy ptak, a potem opadam na te moje kłopotliwe zwierze powalając je na ziemie. Słysze skomlecie, lecz staram się nie ustępować bo wiem, że to dla jego dobra. Siedząc na jego grzbiecie przeciskam go do ziemi zmuszając by na niej leżał, a palcami szukam w sierści strzępków materiałowej obroży z poszewki. Znajduję ją i chwytam. MAM GO. Czuję ulgę. Lis zaś znika z pola widzenia. Tajfun ma jeszcze przez dłuższą chwilę postawione na sztorc uszy i patrzy w ciemność.
- Tajfun! - Wołam nad jego głową, a on tylko spogląda na mnie przelotem i zieje machając ogonem. Ja zieję wraz z nim bo jak wcześniej złapałam zadyszkę tak teraz jestem jak ta lokomotywa wyrzucająca z siebie obłoczki gorącego powietrza. Pies mój niesforny zaczyna mnie w końcu zauważać i się wykręca by mnie polizać po twarzy. Nie może jednak sięgnąć, a ja go nie uwalniam bo potrzebuję jeszcze tak chwilę posiedzieć. Poprawiam niesforne ramiączko koszuli nocnej.
- Matkobosko - co za noc...
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]17.09.16 21:40
Jeszcze kilka razy odetchnął, zaś gdy panna Moore faktycznie rzuciła się na zwierzaka to wstrzymał powietrze obserwując jej krótki lot i upadek prosto na czarnego jak smoła psa. Z entuzjazmem klasnął w dłonie.
- A niech mnie! - wyglądało na to, że wszystko poszło po jej myśli, więc Titus czym prędzej zbliżył się do Sally oraz jej przyjaciela, zupełnie zapominając o tym, że bestia może okazać się groźna. Pochylił się nad dziewczyną, wyciągając do niej obie ręce - Wstawaj, bo się przeziębisz. I tak jak nie będziesz chora, to chyba możesz zacząć wierzyć w cuda. - stwierdził, kiwając łbem. Zaraz jednak wbił spojrzenie w zwierzaka i... momentalnie się zakochał! Otworzył szeroko oczy, kompletnie zapominając o Sally i jej koszuli nocnej i nawet jej dywanie!... Czy tam kocu. W zamian przykucnął obok psiaka i wystawił do niego rękę, a że ten jej nie odgryzł, to Titus zaczął go głaskać i drapać i kochać i mówić do niego jak do największego pieszczoszka w całym Londynie! I tym magicznym i tym mugolskim. A śmiał się do tego tak głośno, że pewnie słyszały go ryby pod lodem.
Mieli niestety pecha, bo jak się szybko okazało nie byli jedynymi, którzy urządzali sobie nocne przechadzki. Choć w przypadku policjanta Hoopera nie można mówić o żadnych spacerkach - to był przykry obowiązek, którego musiał dopełnić. Służba nie drużba! - jak to mówili w jego kręgach. Był mężczyzną postawnym, może trochę zbyt porywczym, czasem jednak tchórzliwym. Patrolował aktualnie alejki na Tamizą, mając nadzieję, że na nikogo się nie natknie, gdy jego uszu dobiegł... jakiś dziwaczny dźwięk gdzieś z okolic krzaków. Głośno przełknął ślinę, kierując się w tamtą stronę i świecąc latarką prosto w oczy całej trójki ukrytej w gąszczu.
- HEJ A CO TAM SIĘ DZIEJE?! - zawołał i już dobył swojej pałki, gdyby jakiś chuligan zamierzał się na niego rzucić!


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]27.09.16 12:07
- A niech cie... - odpowiadam mu beztrosko i bezmyślnie, szczerząc się do tego pana jak głupi do sera. Ciągle mi ciężko złapać oddech, więc na kolejne słowa kiwam tylko potakująco głową i zmuszam się do tego by na nogi swoje podnieść. Czuję w kolanach lekką słabość i ciągle dysząc podpieram się niechcący przedramienia tego pana. Bo Tajfun wstał wraz z mną, trochę z równowagi mnie wytrącając. Trzymam go jednak pewnie drugą ręką za tą prowizoryczną obrożę. Zakłopotana puszczam panu przepraszające spojrzenie za to, że potraktowałam go jak podpora tak bez ostrzeżenia.
- Mógłby pan go przytrzymać...? - pytam i proszę, pesząc się trochę. Zdaję sobie bowiem nagle sprawę z tego, jak wyglądam i jak się prezentuję przed młodym mężczyzną. Chcę więc by futrzaka mi przytrzymał, a ja w tym czasie skrzętnie mumifikuję się w koc mój biedny. Kucam potem przy nim, a raczej nich i patrzę jak Tajfunowi oczy się świeca gdy został pieszczotami zalany. Lizał w zamian młodego człowieka po dłoniach i próbował sięgnąć twarzy. Uszy miał ciągle postawione na baczność. Gdy pieszczoty ustawały miał w zwyczaju nieruchomieć na kilka sekund i wydawać z siebie coś na wzór pomruku niezadowolenia. Brzmiało to śmiesznie nosowo. Niczym jęk marudzenia małego niedźwiadka, którym niezaprzeczalnie w pewnym sensie był. Jeżeli to nie odnosiło zamierzonego skutku zaczynał przeskakiwać z łapy na łapę upominając się o więcej. W każdym jego ruchu dało się wyczuć rozpierająca go żywiołowość.
Przyglądam się więc z rozczuleniem na ten pocieszny obrazek - radującego się pana i radującego się czworonoga. Uśmiecham się ciepło pod nosem którym pociągnęłam
- Ciągle jest pełen szczenięcej młodości - mówię, choć pewnie trudno w to uwierzyć bo Tajfun na szczeniaczka nie wygląda, a wręcz przypomina cielaczka. Wyciągam jeną rękę i topi ją w gęsty, długim futrze, gdy nagle słyszę czyjś poniesiony głos. Oczy moje tają się wielkie, jak u sarny, która szykuje się na zderzenie z pędzącym samochodem. To samo spojrzenie przenoszę na miłego pana bo nie wiem co robić. Zostać i się tłumaczyć czy uciekać? Niech mnie człowiek ten młody porwie lub mówi za mnie bo ja w głowie mam pustkę.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]29.09.16 14:47
Wcale mu nie przeszkadzało robienie za podporę, ba! Kiedy zapytała czy może przytrzymać psa, pokiwał energicznie głową, mocno zaciskając palce na tej prowizorycznej smyczy. Wciąż głaskał zwierzaka, śmiał się głośno, kiedy ten go lizał i pewnie trwałoby to aż do białego rana, gdyby nie napatoczył się pan komisarz... Który nie wyglądał na przyjaznego i przede wszystkim na zachwyconego owym spotkaniem. Już samo to, że Sally była prawie że naga działało na ich niekorzyść, a jak dostrzegł w tych krzakach jeszcze zwierzaka...
- I JESZCZE PSA TAM MACIE!... - ryknął. Wrzeszczał coś o degeneracji i całkowitym braku moralności, o jakich chorych ekscesach i o tym, że jak ich dorwie to będą mieli przechlapane. Układanie się z nim chyba nie miało sensu, więc Titus pociągnął za krawędź koca, o mało nie zrywając go z niej po raz kolejny.
- Wiej, dziewczyno! - zakrzyknął, wciskając jej w ręce smycz, sam zresztą rzucił się do ucieczki, szczególnie, że i policjant przeciskał się przez gąszcz, a w dodatku zdążył już dobyć gaz pieprzowy na takich zboczeńców jak oni. Ollivander zacisnął palce na nadgarstku panny Moore, ciągnąc ją za sobą i właściwie wypuścił dopiero kiedy dotarli do najbliższej ścieżki.
- Miło było cię poznać, fajnie, że pies się znalazł, do zobaczenia w przyszłości! - potrząsnął dziewczęcą dłonią, ponad jej ramieniem zerkając na mundurowego, który wciąż krzyczał i wymachiwał wszystkim co tylko wpadło mu w ręce. A Titus zaraz rzucił się biegiem przed siebie, byle dalej od tego felernego miejsca i od stróża prawa. Bo z taką Sally to by jeszcze sobie mógł pogawędzić... Ale może w innych okolicznościach.

/zt


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]29.09.16 22:55
Nie wierzyłam w to co się zadziało. Ciągle będąc w szoku macham temu panu na pożegnanie. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że tyle dla mnie zrobił, a ja nawet nie znam jego imienia. Pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś Bóg znów skrzyżuje nasze ścieżki. Posyłam Tajfunowi nieśmiały uśmiech i kieruję się do domu. Zimno mi i senno nagle się robi. Co za noc! Wracam więc w dobrym humorze i nie myślę o tym, ze biegałam po Londynie w piżamie. Niech nikt o tym nie myśli.

z/t
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]19.11.16 20:58
Tamiza, słynna londyńska rzeka, nad którą postanowił się William przejść. Cóż, o ile owa rzeka niezbyt ładnie pachniała, sam William rzadko przechadzał się nad Tamizę, więc ostatecznie czemu tu nie zajść?
Szedł w kierunku ławek krokiem powolnym, równomiernym a przy tym nad wyraz dostojnym, niemalże królewskim. Dostojności nadawał mu ubiór, który był wytwornym garniturem, idealnie skrojonym przez co idealnie wręcz leżał na Selwynie. Jego regularne rysy jak zwykle nie były skalane emocjami, a jego oczy były jak zwykle nieco chłodne, a także wybijały często ludzi z rezonu, jako że William też niezbyt często mrugał. Podszedł do murku, patrząc przez chwilę w dół. Z powodu olbrzymiego jak na te czasy wzrostu, nie sięgał on mu zbyt wysoko, a na pewno nie tak jak innym. Jak zwykle ta mgła... Czyżby te miasto nie znało innej pogody? - Przebiegła mu myśl, po czym po czym założył ręce za plecy wpatrując się w tą mgłę. Nieco je przymknął, wyglądając na pogrążonego w zastanowieniu. Wiatr delikatnie rozwiewał mu włosy, pogłębiając fakt że mężczyzna wyglądał na głęboko zamyślonego. Najpewniej za pewien czas znowu ruszy dalej, póki co wolał rozmyślać nad tą szarością Londynu. Chociaż zdawało mu się że nie lubi jak obszar jest zbyt żywy, to w sumie w głębi nie do końca tak myślał. A póki co, głównie obserwował tą nudną szarość stolicy, jako że nawet w czarodziejskiej części tego miasta też niezbyt było lepiej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]20.11.16 15:45
Czując lekkie zimno i wilgoć, która osiadała się teraz na jej włosach opatuliła się mocniej płaszczem. Z jakiegoś dziwnego powodu dużo bardziej od o wiele częściej słonecznej Francji wolała jednak wiecznie pochmurną Anglię. Była do takiej pogody już przyzwyczajona. Zresztą, przez lata mieszkania w Durham, gdzie nawet w najpiękniejszy dzień na wyspach było szaro, zimno i dość niemiło nawykła do tego na tyle, że nawet zaczęła to lubić. Niby mogła się tak roztrwaniać nad otaczającą ją światem, tym bardziej, że miejsce ku temu sprzyjało, gdyby nie pewien fakt - powód dlaczego tu się zjawiła. Akurat dziś miała nadzieję, że nie będzie musiała wybierać się w teren. Jednakże jej ciche prośby nie zostały wysłuchane z chwilą nadejścia wiadomości z prośbą o pojawienie się w tym miejscu. Oczywiście miejsce to jak zawsze okryte było gęstą mgłą i choć w lecie było tu całkiem przyjemnie, tak na wiosnę za wiele w tej mgle nie można było dojrzeć, przez co i mało osób tu przychodziło. To wszystko składało się na stworzenie dobrej okazji do urzeczywistnienia czyichś złych zamiarów.
Miała zmierzać właśnie w kierunku grupki funkcjonariuszy stojących nieopodal, gdy zauważyła znajomą jej postać.
-Lord Selwyn.-Podeszła do mężczyzny skinąwszy mu lekko głową.-Trochę czasu się już nie widzieliśmy.


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Ławki nad Tamizą - Page 4 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]20.11.16 18:16
Sam William, rzecz jasna, do pogody typowo angielskiej był również przyzwyczajony - Widać było to po jego typowej, angielskiej cerze która była nad wyraz blada. Mimo wszystko... Ciężko było do niej nie być przyzwyczajonym, jak od dziecka się w takiej żyło.
Gdy usłyszał kroki zmierzające w jego stronę, jeszcze się nie odwrócił, a skierował głowę bardziej w jej stronę gdy ta się odezwała. Chłodny wzrok Williama mógł wybić kobietę z rezonu, ale nie musiał. Nie każdy był podatny na jego spojrzenie... Ostatnio w sumie coraz mniej osób.
- Lady Yaxley - Odwrócił się po tych słowach w jej stronę i delikatnie, aczkolwiek z gracją się skłonił do kobiety, która postanowiła do niego zagadnąć. - Zdecydowanie, nie sposób damie nie przyznać racji.
Niezbyt spodziewał się w mugolskim Londynie innej szlachcianki, jednakże, mimo wszystko była to mila odmiana. Mimo odmiennych poglądów niż większość szlachty, mimo wszystko z osobami jego pokroju rozmowa była... Łatwiejsza? Pospólstwo niezbyt umiało znieść ton, sposób mówienia czy też poruszania się Williama. No niestety, Will sprawiał zawsze wrażenie kogoś kto uważa innych za gorszych od siebie, mimo... Że nie to miał w zamierzeniu.
- Jak zwykle szaro, nad naszą stolicą. Zatem, jakimi barwami mieni się twe życie ostatnimi czasy? Zdarzyły się... Komplikacje zawodowe? - Uniósł brew patrząc na kobietę, po czym przez chwilę znowu wbił wzrok w mgłę. Zaraz jednak, żeby nie wyjść na prostaka ponownie skierował wzrok na rozmówczynię. - Doprawdy, ostatnie czasy są niezbyt sprzyjające, przeto wątpię że... Dopada cię znudzenie?
Tak, zdecydowanie lord Selwyn był ostatnią osobą która mówiła prostym, przystępnym językiem. W połączeniu z wyniosłym, szlachetnym tonem oraz płynnymi, dostojnymi gestami wyraźnie dawały do zrozumienia że ma się do czynienia z osobą szlachetnie urodzoną. Swoją drogą, czasami wzrost Williama był problematyczny, by utrzymywać kontakt wzrokowy z osobą... O jakąś głowę niższą. No, ale, tak na prawdę mężczyzna był niesamowicie wysoki jak porównywać go do większości mężczyzn. Na szczęście nie był na tyle wysoki, żeby uznawano go za półolbrzyma... Chociaż, pewnie kiedyś ktoś plotkował w ten złośliwy sposób. Go samego niezbyt obchodziły plotki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ławki nad Tamizą [odnośnik]21.11.16 5:28
Nie dała się zwieść masce Williama. Zbyt długo obcuje z arystokracją, ze swoją rodziną, za dobrze zna ją z własnego przykładu aby dać się nabrać. Lord Selywn mógł tworzyć wrażenie wyniosłego. I nie chodziło tu tylko o jego wzrost, choć faktycznie był on dość zdumiewający patrząc przez pryzmat tego, że rudowłosa kobieta aktualnie na stopach ma swoje najwyższe szpilki, a i tak musi unosić głowę aby móc na niego spojrzeć. Chodziło jej bardziej o jego prezencję. Sposób bycia, mowę. Nie miała wątpliwości, że był on idealnym przykładem szlachetnie urodzonego mężczyzny.-Oh, u mnie komplikacje zawodowe zdarzają się cały czas.-Bezustannie i z dużą różnorodnością. Od trupa w studni ubranego w sukienkę, po atak wilkołaka. Tylko przebierać... Zgadywała, że mężczyzna stojący naprzeciw niej ma teraz równie dużo obowiązków co ona. Stety, bądź niestety w ich zawodach nie dało się tego uniknąć.
-Rzeczywiście nie narzekam na nadmiar wolnego czasu.-Nic też nie zapowiada się, że miałoby to się szybko zmienić. Chyba, że na jedynie jeszcze większy brak wolnego czasu. Czarodzieje mogli się okłamywać, że Anglia to nadal bezpieczny kraj, ale statystyki w prosektorium nigdy nie kłamią. -Po wydarzeniach na grudniowym sabacie zwolennicy Grindelewalda dość poważnie dają ponownie o sobie znać do tego dodajmy moje zwykłe obowiązki i faktycznie raczej mi się w pracy nie nudzi.-Jakoś szczególnie nie narzekała. Wbrew wszelkim pozorom i temu co opinia publiczna mogła sobie o tym myśleć ona naprawdę lubi swoją pracę. Jest kłopotliwa, pracochłonna, często nieprzyjemna, ale satysfakcja z niej płynąca rekompensuje wszystko.-Najlepszym przykładem na to jest, że zmierzam właśnie do pracy.-Uśmiechnęła się półgębkiem wskazując mężczyźnie funkcjonariuszy krzątających się w oddali, którą lekko obejmowała mgła.-Ale u ciebie, jeśli oczywiście się nie mylę wygląda to zapewne podobnie Lordzie.-Aurorzy, koronerzy, funkcjonariusze, a nawet urzędnicy... wszyscy oni pracowali teraz na pełnych obrotach i postawieni zostali w stan gotowości. To wszystko, te śmierci zapowiadały coś większego. Każdy o tym wiedział i wszyscy chcą się na to jak najlepiej przygotować. Pozostaje jednak pytanie: Czy na to co nadchodzi da się w ogóle przygotować?


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Ławki nad Tamizą - Page 4 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Ławki nad Tamizą
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach