"Pod ziemią"
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
"Pod ziemią"
Niegdyś miejsce to stanowiło podziemny łącznik pomiędzy Pokątną a mugolską częścią Londynu. Aktualnie przejście zostało zaadoptowane na sprzyjające prywatności miejsce spotkań czarodziejów. Na pierwszy rzut oka zwyczajowe "Pod ziemią" przypomina karczmę — znajduje się tu wąski bar z niewielkim zapleczem usytuowany w jednej z wnęk, a wzdłuż ścian ustawione zostały stoły, przy których można napić się ognistej whisky, a także zjeść niezbyt wymagającą strawę. W tunelu znajduje się wiele świec stanowiących jedyne źródło światła, a z sufitu zwisają otwarte klatki, w których częściej śpią nietoperze niż sowy. Miejsce to nie jest tłumnie odwiedzane, ale zawsze można tu spotkać czarodziejów lubujących się w rozmaitych zakładach i kościanych grach.
Możliwość gry w kościanego pokera.Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k8' : 8, 5, 1, 4, 7, 8, 1, 2, 6, 5
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k8' : 8, 5, 1, 4, 7, 8, 1, 2, 6, 5
Frances powstrzymała chęć wywrócenia oczami, nie pojmując, jak można było z jej słów wysnuć podobne wnioski. Nie chciała nikogo urazić, ot podzielić się z czarownicą którą uważała za bystrą niewielkimi spostrzeżeniami, subtelnymi radami które mogły przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę odrobinę szybciej niż przy obecnych działaniach. Analityczny umysł widział luki, które mogły umknąć w szerszym spojrzeniu na sprawę. Miast docenienia spotkała się jednak z wiadrem pomyj kierowanym w jej stronę, ignorującym tytuł mistrza swej dziedziny, jakim mogła się pochwalić.
Chciała stąd wyjść, uciec od obelg oraz nierozumianego przez nią gniewu czarownicy, wrócić do męża i zapomnieć o odbytej rozmowie, by w późniejszym czasie dokładnie ją przeanalizować.
Zamrugała ze zdziwieniem słysząc, jak czarownica wyśmiewa nazwisko wielkiego rodu Burke oraz samego ich nestora. Nie rozumiała jak ktoś tak przywiązany do idei czystej krwi mógł tak lekceważyć znaczenie czarodziejskiej szlachty, a zwłaszcza samego nestora wielkiego rodu.
-- Pani Rookwood, zaszła pomyłka. nie jestem buntowniczką! Nie miałybyśmy wspólnych przyjaciół, gdyby te podejrzenia były prawdziwe, a dowody na mój brak powiązań z buntownikami znajdują się w Ministerstwie Magii.- Odpowiedziała głośno i wyraźnie, by i jej słowa zostały usłyszane. Chciała przypomnieć Sigrun, iż ta nie miała najmniejszych podstaw, aby uważać ją za kogokolwiek z buntowników. Kiedyś sama doniosła na jednego z nich, mimo iż ten był kolegą ze szkolnej ławki. Jednocześnie liczyła, że nazwiska jej przyjaciół pozwolą otoczeniu nabrać przekonania o jej niewinności. Sarnie, wystraszone spojrzenie puszczone spod przyciemnionych rzęs powędrowało w kierunku znajdującego się niedaleko czarodzieja. Frances zatrzepotała rzęsami, mając nadzieję iż uda jej się jakoś z tego wybrnąć. Przerażenie powoli zalewało jej ciało. Uroki jakie wypowiadała czarownica brzmiały przerażająco, Frances słyszała kiedyś o okruciemstwie zaklęć niewybaczalnych i nie chciała się z nim mierzyć, a gniew wybrzmiewajacy w głosie czarownicy sprawiał, ze fala strachu zalewała drobne ciało. Nigdy nie była czarownica odważną, bała się bólu oraz ponownego wrócenia do momentu, gdy strach towarzyszył jej na kazdym kroku. Wiedziona strachem oraz paniką szybko przekroczyła próg drzwi w których stała wychodząc na ulicę, by schronić się za drzami, chcąc uniknąć klątwy.
- Pani Rookwood, naprawdę zaszło zwykłe nieporozumienie. Owszem, oburzyły mnie pani słowa lecz jedynie dlatego, iż swoją postawą staram się robić wszystko, by dowieść swej wartości. Moje słowa dotyczące wspomnianej wcześniej instytucji nie były obrazą lecz subtelną radą, podsunięciem kierunku w który warto uderzyć by dojść do celu sprawniej, z większym poparciem. Jest mi niezmiernie przykro, iż odebrała pani moje słowa w inny sposób. - Mówiła głosem pełnym emocji z nadzieją, że uda jej się jeszcze złagodzić sytuację. Na tyle głośno, by słyszała ją zza uchylonych delikatnie drzwi. - Przestraszyła mnie pani. To dlatego chciałam wyjść. Jestem zaszczycona propozycją, jaką mi pani złożyła, mam jednak pewne obawy… Moja wiedza polityczna jest niewielka, mama zawsze wpajała mi, że to męski temat, a ja bylam zajęta zdobywaniem wiedzy… Widzi pani, zadawałam te wszystkie pytania by dowiedzieć się, czy przypadkiem swoimi brakami nie przyniosę pani wstydu. Nie mogłabym dołączyć do tak wielkiej sprawy by później ośmieszyć pani przyjaciół oraz Ministerstwo swoim brakiem… Nasze nieporozumienie jest najlepszym tego przykładem, chciałam w swych słowach dobrze, miast tego urażając panią i pani uczucia, za co najmocniej przepraszam. - Jej słowa były szczerze, przepełnione emocjami oraz lękiem. Nie chciała tu być, chciała jedynie wrócić w bezpieczne ramiona męża i odsunąć od siebie niebezpieczeństwo. - Nie mogę oficjalnie wesprzeć sprawy za jaką pani walczy, gdyż, co teraz widzę, brakuje mi odpowiedniej wiedzy politycznej. Tym brakiem mogłabym splamić dobre imię Ministerstwa czy Rycerzy Walpurgii, a to, zapewne pani się ze mną zgodzi, jest działaniem karygodnym… To jednak nie oznacza, iż odmawiam współpracy. Zaopatruję w mikstury Macnairów, ród Burke i z chęcią będę kontynuować współpracę z panią. Ród Burke jest również wtajemniczony w niektóre z moich projektów naukowych… Uważam jednak, iż o oficjalnym wsparciu winnyśmy porozmawiać z początkiem nowego roku, gdy nadrobię swe braki… Żywię nadzieję, iż moje wyjaśnienia rozwiały wszelkie wątpliwości. Czy wybaczy mi pani, pani Rookwood? - Spytała, mając nadzieję iż sprawa będzie wyjaśniona a ona uniknie pojedynku w którym była bez szans.
| Przechodzę przez drzwi i je przymykam.
Chciała stąd wyjść, uciec od obelg oraz nierozumianego przez nią gniewu czarownicy, wrócić do męża i zapomnieć o odbytej rozmowie, by w późniejszym czasie dokładnie ją przeanalizować.
Zamrugała ze zdziwieniem słysząc, jak czarownica wyśmiewa nazwisko wielkiego rodu Burke oraz samego ich nestora. Nie rozumiała jak ktoś tak przywiązany do idei czystej krwi mógł tak lekceważyć znaczenie czarodziejskiej szlachty, a zwłaszcza samego nestora wielkiego rodu.
-- Pani Rookwood, zaszła pomyłka. nie jestem buntowniczką! Nie miałybyśmy wspólnych przyjaciół, gdyby te podejrzenia były prawdziwe, a dowody na mój brak powiązań z buntownikami znajdują się w Ministerstwie Magii.- Odpowiedziała głośno i wyraźnie, by i jej słowa zostały usłyszane. Chciała przypomnieć Sigrun, iż ta nie miała najmniejszych podstaw, aby uważać ją za kogokolwiek z buntowników. Kiedyś sama doniosła na jednego z nich, mimo iż ten był kolegą ze szkolnej ławki. Jednocześnie liczyła, że nazwiska jej przyjaciół pozwolą otoczeniu nabrać przekonania o jej niewinności. Sarnie, wystraszone spojrzenie puszczone spod przyciemnionych rzęs powędrowało w kierunku znajdującego się niedaleko czarodzieja. Frances zatrzepotała rzęsami, mając nadzieję iż uda jej się jakoś z tego wybrnąć. Przerażenie powoli zalewało jej ciało. Uroki jakie wypowiadała czarownica brzmiały przerażająco, Frances słyszała kiedyś o okruciemstwie zaklęć niewybaczalnych i nie chciała się z nim mierzyć, a gniew wybrzmiewajacy w głosie czarownicy sprawiał, ze fala strachu zalewała drobne ciało. Nigdy nie była czarownica odważną, bała się bólu oraz ponownego wrócenia do momentu, gdy strach towarzyszył jej na kazdym kroku. Wiedziona strachem oraz paniką szybko przekroczyła próg drzwi w których stała wychodząc na ulicę, by schronić się za drzami, chcąc uniknąć klątwy.
- Pani Rookwood, naprawdę zaszło zwykłe nieporozumienie. Owszem, oburzyły mnie pani słowa lecz jedynie dlatego, iż swoją postawą staram się robić wszystko, by dowieść swej wartości. Moje słowa dotyczące wspomnianej wcześniej instytucji nie były obrazą lecz subtelną radą, podsunięciem kierunku w który warto uderzyć by dojść do celu sprawniej, z większym poparciem. Jest mi niezmiernie przykro, iż odebrała pani moje słowa w inny sposób. - Mówiła głosem pełnym emocji z nadzieją, że uda jej się jeszcze złagodzić sytuację. Na tyle głośno, by słyszała ją zza uchylonych delikatnie drzwi. - Przestraszyła mnie pani. To dlatego chciałam wyjść. Jestem zaszczycona propozycją, jaką mi pani złożyła, mam jednak pewne obawy… Moja wiedza polityczna jest niewielka, mama zawsze wpajała mi, że to męski temat, a ja bylam zajęta zdobywaniem wiedzy… Widzi pani, zadawałam te wszystkie pytania by dowiedzieć się, czy przypadkiem swoimi brakami nie przyniosę pani wstydu. Nie mogłabym dołączyć do tak wielkiej sprawy by później ośmieszyć pani przyjaciół oraz Ministerstwo swoim brakiem… Nasze nieporozumienie jest najlepszym tego przykładem, chciałam w swych słowach dobrze, miast tego urażając panią i pani uczucia, za co najmocniej przepraszam. - Jej słowa były szczerze, przepełnione emocjami oraz lękiem. Nie chciała tu być, chciała jedynie wrócić w bezpieczne ramiona męża i odsunąć od siebie niebezpieczeństwo. - Nie mogę oficjalnie wesprzeć sprawy za jaką pani walczy, gdyż, co teraz widzę, brakuje mi odpowiedniej wiedzy politycznej. Tym brakiem mogłabym splamić dobre imię Ministerstwa czy Rycerzy Walpurgii, a to, zapewne pani się ze mną zgodzi, jest działaniem karygodnym… To jednak nie oznacza, iż odmawiam współpracy. Zaopatruję w mikstury Macnairów, ród Burke i z chęcią będę kontynuować współpracę z panią. Ród Burke jest również wtajemniczony w niektóre z moich projektów naukowych… Uważam jednak, iż o oficjalnym wsparciu winnyśmy porozmawiać z początkiem nowego roku, gdy nadrobię swe braki… Żywię nadzieję, iż moje wyjaśnienia rozwiały wszelkie wątpliwości. Czy wybaczy mi pani, pani Rookwood? - Spytała, mając nadzieję iż sprawa będzie wyjaśniona a ona uniknie pojedynku w którym była bez szans.
| Przechodzę przez drzwi i je przymykam.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Goście znajdujący się w pomieszczeniu mogli bez większego problemu usłyszeć słowa Sigrun, które echem odbiły się od zimnych ścian. Niektórzy poruszyli się nerwowo na drewnianych krzesłach, inni odwrócili wzrok pragnąc uniknąć zwady. Nikt nie odważył się wstać i otwarcie sprzeciwić kolejnemu z niewybaczalnych zaklęć. Wspomnienie Czarnego Pana sprawiło, iż zapadła zupełna cisza i tylko gdzieniegdzie można było dosłyszeć stłumione, pojedyncze słowa.
Promień pomknął w kierunku Frances, lecz ponownie chybił celu. Alchemiczka zdołała wyjść na zewnątrz i zamknąć ze sobą drzwi, lecz Rookwood była na tyle blisko, że czarownica nie zdołałaby jej uciec wystarczająco daleko bez wykorzystania odpowiedniej magii. Tuż przed chwyceniem za klamkę, Śmierciożerczyni poczuła przeszywający ból w skroniach, pulsujący po samą potylicę. Poczuła słabość i niemoc, jakiej zwykłe starała się wystrzegać. Mroczki przed oczyma mnożyły się i im bardziej starała się im zapobiec, tym bardziej stawały się dokuczliwe. Ból rozpłynął się równie szybko, jak pojawił się pozostawiając czysty umysł. Sigurn doskonale słyszała słowa Frances i tylko od niej zależało, jak na takowe zareaguje.
|
Sigrun - 197/227 | 30 psychiczne (-5 do kości)
Jako, że Sigrun wykonała rzut 1 kwietnia został on przerzucony. Jeżeli Sigrun zdecyduje się wyjść z lokalu, to będzie w stanie dostrzec Frances na ulicy.
Frances pamiętaj, że w chwili ataku Sigrun bronisz się dopiero w kolejnej turze.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Promień pomknął w kierunku Frances, lecz ponownie chybił celu. Alchemiczka zdołała wyjść na zewnątrz i zamknąć ze sobą drzwi, lecz Rookwood była na tyle blisko, że czarownica nie zdołałaby jej uciec wystarczająco daleko bez wykorzystania odpowiedniej magii. Tuż przed chwyceniem za klamkę, Śmierciożerczyni poczuła przeszywający ból w skroniach, pulsujący po samą potylicę. Poczuła słabość i niemoc, jakiej zwykłe starała się wystrzegać. Mroczki przed oczyma mnożyły się i im bardziej starała się im zapobiec, tym bardziej stawały się dokuczliwe. Ból rozpłynął się równie szybko, jak pojawił się pozostawiając czysty umysł. Sigurn doskonale słyszała słowa Frances i tylko od niej zależało, jak na takowe zareaguje.
|
Sigrun - 197/227 | 30 psychiczne (-5 do kości)
Jako, że Sigrun wykonała rzut 1 kwietnia został on przerzucony. Jeżeli Sigrun zdecyduje się wyjść z lokalu, to będzie w stanie dostrzec Frances na ulicy.
Frances pamiętaj, że w chwili ataku Sigrun bronisz się dopiero w kolejnej turze.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Darzyła lorda Burke dużym szacunkiem. W jego żyłach płynęła szlachetnie czysta krew, aktywnie działał przeciwko mugolskiej zarazie i wiernie służył Czarnemu Panu. Podobnie jak i lorda Carrowa, lorda Avery'ego, lorda Rowle. Istniały jednak zależności, których Frances nie pojmowała. Z chwilą, kiedy Czarny Pan wypalił na przedramieniu Sigrun Mroczny Znak wyniósł ją ponad innych. Nie galeonami, nie skarbami, nie pełną skrytką w Gringocie, lecz władzą. Nie obawiała się reprymendy ze strony lorda Edgara Burke. Jedynymi osobami jakie mogły jej Rookwood udzielić były jeszcze bliżej Czarnego Pana - i on sam. Żadna z nich nie tolerowałaby podobnego zachowania jakimi uraczyła ją pani Wroński i nie pozostałyby wobec nich obojętna.
- Buntujesz się przeciwko woli mojej i Rycerzy Walpurgii, jesteś zatem buntowniczką. Najwyraźniej nasi wspólni przyjaciele się co do ciebie pomylili i ja nie omieszkam im tego uświadomić - odpowiedziała natychmiast Sigrun, ostro i oschle. Mimo młodego wieku Sigrun miała Wroński za mniej naiwną - widać się pomyliła. Jeśli Frances sądziła, że ci przyjaciele ją uchronią, to była w wielkim błędzie.
- Uważasz się więc za mądrzejszą od lorda Cronusa Malfoya i innych wielkich, możnych czarodziejów, skoro sądzisz, że potrzebują rad takiej smarkuli o nieczystej krwi? Lekcja pokory tym bardziej ci się przyda - zakpiła Sigrun. Słuch miała dobry i słów Frances wysłuchiwała z uwagą. Nie miała zamiaru dać sobie zamydlić oczu nagłą zmianą frontu i linią [i]zostałam źle zrozumiana[/i[.
Wokół nich zapadła cisza. Nikt nie zdecydował się wtrącić i pomóc ciężarnej buntowniczce, słowa o Czarnym Panu usadziły ich na miejscu - słusznie. Chociaż oni mieli choć odrobinę oleju w głowie. Oleju, po który zdecydowała się pójść Frances, decydując na przeprosiny. Sigrun szła cały czas za nią, czując, że czarna magia żąda swojej ceny. Uderzył w nią potężny ból głowy, przed oczyma pojawiły się mroczki. Walczyła z tym, starała się skupić na słowach Wroński - cóż jednak po jej przeprosinach, skoro zamykała wiedźmie drzwi przed nosem, nie słuchała i uciekała? Rookwood miała wrażenie, że chodzi jedynie o uratowanie własnej skóry, nie szczerą skruchę.
Wyszła za alchemiczką na ulicę, łapiąc oddech zimnego powietrza, jakby to miało pomóc w uśmierzeniu bólu.
- Jeszcze przed chwilą mówiłaś o własnym mistrzostwie i rozkładaniu arystokracji na łopatki. Taka z ciebie pani naukowiec, a masz tak krótką pamięć? - spytała jadowicie Sigrun, odnajdując Frances wzrokiem i unosząc na nią różdżkę, nie miała zamiaru pozwolić odejść eterycznej alchemiczce udzielającej złotych rad Ministerstwu Magii zbyt daleko, dopóki nie uzna sprawy za zakończoną. Bezczelne zamknięcie jej drzwi przed nosem zakończeniem sprawy zaś nie było.
- O to się nie martw. Nie wesprzesz oficjalne naszej sprawy. Pomyliłam się. Nie jesteś tego godna. Mylisz się jednak i ty, jeśli sądzisz, że będę czekać do końca roku. Zrobisz to co ci każę i wtedy, kiedy ci każę, jeśli chcesz żyć i nie ukrywać się po piwnicach jak szczur. Musisz tylko wiedzieć, że wszędzie cię znajdę. Nie pogarszaj swojej sytuacji i wracaj tutaj - wyrzekła, nie przestając kroczyć w stronę Wroński, po czym mierząc w jej sylwetkę wyrzekła: - Locomotor mortis.
- Buntujesz się przeciwko woli mojej i Rycerzy Walpurgii, jesteś zatem buntowniczką. Najwyraźniej nasi wspólni przyjaciele się co do ciebie pomylili i ja nie omieszkam im tego uświadomić - odpowiedziała natychmiast Sigrun, ostro i oschle. Mimo młodego wieku Sigrun miała Wroński za mniej naiwną - widać się pomyliła. Jeśli Frances sądziła, że ci przyjaciele ją uchronią, to była w wielkim błędzie.
- Uważasz się więc za mądrzejszą od lorda Cronusa Malfoya i innych wielkich, możnych czarodziejów, skoro sądzisz, że potrzebują rad takiej smarkuli o nieczystej krwi? Lekcja pokory tym bardziej ci się przyda - zakpiła Sigrun. Słuch miała dobry i słów Frances wysłuchiwała z uwagą. Nie miała zamiaru dać sobie zamydlić oczu nagłą zmianą frontu i linią [i]zostałam źle zrozumiana[/i[.
Wokół nich zapadła cisza. Nikt nie zdecydował się wtrącić i pomóc ciężarnej buntowniczce, słowa o Czarnym Panu usadziły ich na miejscu - słusznie. Chociaż oni mieli choć odrobinę oleju w głowie. Oleju, po który zdecydowała się pójść Frances, decydując na przeprosiny. Sigrun szła cały czas za nią, czując, że czarna magia żąda swojej ceny. Uderzył w nią potężny ból głowy, przed oczyma pojawiły się mroczki. Walczyła z tym, starała się skupić na słowach Wroński - cóż jednak po jej przeprosinach, skoro zamykała wiedźmie drzwi przed nosem, nie słuchała i uciekała? Rookwood miała wrażenie, że chodzi jedynie o uratowanie własnej skóry, nie szczerą skruchę.
Wyszła za alchemiczką na ulicę, łapiąc oddech zimnego powietrza, jakby to miało pomóc w uśmierzeniu bólu.
- Jeszcze przed chwilą mówiłaś o własnym mistrzostwie i rozkładaniu arystokracji na łopatki. Taka z ciebie pani naukowiec, a masz tak krótką pamięć? - spytała jadowicie Sigrun, odnajdując Frances wzrokiem i unosząc na nią różdżkę, nie miała zamiaru pozwolić odejść eterycznej alchemiczce udzielającej złotych rad Ministerstwu Magii zbyt daleko, dopóki nie uzna sprawy za zakończoną. Bezczelne zamknięcie jej drzwi przed nosem zakończeniem sprawy zaś nie było.
- O to się nie martw. Nie wesprzesz oficjalne naszej sprawy. Pomyliłam się. Nie jesteś tego godna. Mylisz się jednak i ty, jeśli sądzisz, że będę czekać do końca roku. Zrobisz to co ci każę i wtedy, kiedy ci każę, jeśli chcesz żyć i nie ukrywać się po piwnicach jak szczur. Musisz tylko wiedzieć, że wszędzie cię znajdę. Nie pogarszaj swojej sytuacji i wracaj tutaj - wyrzekła, nie przestając kroczyć w stronę Wroński, po czym mierząc w jej sylwetkę wyrzekła: - Locomotor mortis.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k10' : 1
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'k10' : 1
Gwałtowny obrót sytuacji podczas tego spotkania sprawiał, że strach coraz mocniej opętywał drobne ciało alchemiczki. Swoimi słowami tyczącymi się Ministerstwa Magii, Frances nie chciała urazić uczuć towarzyszącej jej czarownicy, jedynie podsunąć spostrzeżenia, które mogły okazać się tak zwanym asem w rękawie, który do tej pory nie był zauważalny. Strach potrafił sprzyjać nowemu porządkowi, mógł jednak również być jego największym przeciwnikiem. Sytuacja rozwijała się szybko, Rookwood uraziła uczucia Frances swoimi słowami, czego eteryczne dziewczę nie potrafiło puścić w pamięć. Starała się. Robiła wszystko w swojej mocy by zatrzeć rozmyte wspomnienia o rodzinie oraz paskudnym miejscu dorastania, byleby udowodnić światu jak i sobie, iż posiada wartość. Długie godziny spędzała nad podręcznikami do alchemii chcąc posiąść wszystkie jej tajemnice; gromadziła w głowie obszerną wiedzę poświęcając życie prywatne i niezwykle bolał ją fakt, iż wiele osób nie dostrzegało skrytej w niej wiedzy oraz zdolności.
Miała cichą nadzieję, że sytuację uda się jeszcze złagodzić pewna, iż doszło między nimi do zwykłego nieporozumienia. Opacznej interpretacji oraz uniesienia się emocjami, których w tej rozmowie nie powinno być. Skryta za drzwiami dającymi złudne poczucie bezpieczeństwa czarownica miała nadzieję, że Sigrun przyswoi jej słowa oraz zapanuje nad gniewem. Powstrzymała słowa cisnące się na usta, nie widząc sensu w dalszych tłumaczeniach. Zaślepiona gniewem i własnymi poglądami czarownica nie była w stanie zrozumieć jej punktu widzenia.
- Chodziło mi jedynie o moją dziedzinę, nic więcej pani Rookwood. - Odpowiedziała, nie mając jednak nadziei na to, iż jej słowa jakkolwiek wpłyną na czarownicę. Jej przeprosiny były szczere, strach jest mocno spętał jej ciało, nie pozwalając wychylić się, gdy druga czarownica groziła jej różdżką.
- Pani Rookwood, strach nie pozwala mi wrócić gdy grozi mi pani różdżką. - Powiedziała niepewnie, nie będąc w stanie przystać na słowa czarownicy, gdy ta ciąkle kierowała w jej stronę kolejne inkantacje. W akcie desperacji sięgnęła po różdżkę. Nie umiała walczyć, jej wiedza dotycząca uroków była niemal zerowa, zaś pojęcie o zaklęciach ochronnych ledwie średnie.
- Ascendio! - Wypowiedziała kierując różdżkę w dalej w ulicę, mając nadzieję iż uda jej się uciec.
| Ascendio najdalej jak się da.
Miała cichą nadzieję, że sytuację uda się jeszcze złagodzić pewna, iż doszło między nimi do zwykłego nieporozumienia. Opacznej interpretacji oraz uniesienia się emocjami, których w tej rozmowie nie powinno być. Skryta za drzwiami dającymi złudne poczucie bezpieczeństwa czarownica miała nadzieję, że Sigrun przyswoi jej słowa oraz zapanuje nad gniewem. Powstrzymała słowa cisnące się na usta, nie widząc sensu w dalszych tłumaczeniach. Zaślepiona gniewem i własnymi poglądami czarownica nie była w stanie zrozumieć jej punktu widzenia.
- Chodziło mi jedynie o moją dziedzinę, nic więcej pani Rookwood. - Odpowiedziała, nie mając jednak nadziei na to, iż jej słowa jakkolwiek wpłyną na czarownicę. Jej przeprosiny były szczere, strach jest mocno spętał jej ciało, nie pozwalając wychylić się, gdy druga czarownica groziła jej różdżką.
- Pani Rookwood, strach nie pozwala mi wrócić gdy grozi mi pani różdżką. - Powiedziała niepewnie, nie będąc w stanie przystać na słowa czarownicy, gdy ta ciąkle kierowała w jej stronę kolejne inkantacje. W akcie desperacji sięgnęła po różdżkę. Nie umiała walczyć, jej wiedza dotycząca uroków była niemal zerowa, zaś pojęcie o zaklęciach ochronnych ledwie średnie.
- Ascendio! - Wypowiedziała kierując różdżkę w dalej w ulicę, mając nadzieję iż uda jej się uciec.
| Ascendio najdalej jak się da.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Wroński' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Klientom, zajmującym pobliskie stoliki, cisza na sali umożliwiła wsłuchanie się w padające słowa i choć znaczna większość emanowała strachem, to kilku z nich, na wieść o buntowniczce oraz nieczystej krwi, wyraźnie zmarszczyła brwi oraz zacisnęła w dłoniach różdżki. Barman pozostawał skulony za barem i przez niewielką szparę w kontuarze obserwował sytuację, która ewidentnie wymknęła się spode kontroli. W chwili, gdy Sigrun opuściła pomieszczenie mężczyzna wstał na równe nogi i pomknął w kierunku drzwi, jakie powoli zamknął. Starał się to zrobić możliwie bezgłośnie, nie wychylał też głowy na zewnątrz, aby nie wzbudzić zainteresowania żadnej z pań. Skinieniem głowy przeprosił obecnych gości oraz zaprosił do baru po darmowe Czarne Ale z nadzieją, że ten niewielki gest zniweluje plotki, które mogłyby skończyć się wyrzuceniem go na bruk.
Śmierciożerczyni pozostawała nieugięta i nie zamierzała odpuścić Frances, nawet kiedy ta spróbowała przeprosin poprzedzonych szerokimi wyjaśnieniami. Promień klątwy pomknął z różdżki, lecz kobieta nie zdążyła upewnić się czy był celny, albowiem w jej głowie ponownie rozścielił się silny, obezwładniający ból. Objął on potylicę i promieniował po same skronie, których pulsowanie było nie do zniesienia. Czarna magia ponownie przypomniała o swej potędze i cenie, jaką należało zapłacić za korzystanie z jej zasobów. W tym samym momencie Frances wypowiedziała inkantację i poczuła mocne szarpnięcie w okolicy łokcia. Zaklęcie przyniosło zamierzony skutek, czarownica już po chwili była znacznie dalej od swej przeciwniczki, jednakże nie uchroniło jej to przed pędzącym czarem. Miała zaledwie ułamek sekundy na obronę, bowiem gdy stanęła na równe nogi promień był już niebezpiecznie blisko.
Ból w końcu odpuścił, Sigrun ponownie mogła skupić się na alchemiczce i zorientować, że dzieliła je większa odległość.
|
Sigrun - 182/227 | 45 psychiczne (-10 do kości)
Frances - leci w Ciebie zaklęcie Locomotor mortis.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Czas na odpis - 24h.
Śmierciożerczyni pozostawała nieugięta i nie zamierzała odpuścić Frances, nawet kiedy ta spróbowała przeprosin poprzedzonych szerokimi wyjaśnieniami. Promień klątwy pomknął z różdżki, lecz kobieta nie zdążyła upewnić się czy był celny, albowiem w jej głowie ponownie rozścielił się silny, obezwładniający ból. Objął on potylicę i promieniował po same skronie, których pulsowanie było nie do zniesienia. Czarna magia ponownie przypomniała o swej potędze i cenie, jaką należało zapłacić za korzystanie z jej zasobów. W tym samym momencie Frances wypowiedziała inkantację i poczuła mocne szarpnięcie w okolicy łokcia. Zaklęcie przyniosło zamierzony skutek, czarownica już po chwili była znacznie dalej od swej przeciwniczki, jednakże nie uchroniło jej to przed pędzącym czarem. Miała zaledwie ułamek sekundy na obronę, bowiem gdy stanęła na równe nogi promień był już niebezpiecznie blisko.
Ból w końcu odpuścił, Sigrun ponownie mogła skupić się na alchemiczce i zorientować, że dzieliła je większa odległość.
|
Sigrun - 182/227 | 45 psychiczne (-10 do kości)
Frances - leci w Ciebie zaklęcie Locomotor mortis.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Czas na odpis - 24h.
Mimo kilkumiesięcznej współpracy z Frances Wroński nie zdążyły się poznać dobrze. Nigdy dotąd nie dawała jej powodów do zdenerwowania, wszystko układało się po myśli Sigrun, dlatego była dość pewna, kiedy składała alchemiczce propozycję dołączenia do Rycerzy Walpurgii jako sojuszniczka mimo nie do końca czystej krwi. O jej gniew było zaś niełatwo - Sigrun słynęła wszak z wyjątkowo wybuchowego temperamentu. Sama była niczym róg buchorożca. Wystarczyło nieodpowiednie dotknięcie, by eksplodowała złością. Gniew jej był zaś jak szatańska pożoga. Niemal nie do opanowania. Na pewno nie gasiło się takiego pożaru ucieczką, nieustanną odmową spełnienia rozkazu i zamykaniem drzwi przed nosem. Frances, mimo że zdecydowała się na przeprosiny, nieustannie drażniła Rookwood coraz bardziej i pozostawała na to ślepa.
- A strach nie podpowiada ci co zrobię, jeśli się nie zatrzymasz? - spytała jadowicie. Frances nie miała szansy, aby przed nią uciec. Nie w tym mieście, gdzie władzę mieli Rycerze Walpurgii i nic nie mogło ujść uwadze ich i funkcjonariuszy Ministerstwa Magii.
Jedynie własna magia Sigrun była przeciwko niej - ból znów w nią uderzył. Promieniował od potylicy na skronie, jego pulsowanie okazywało się niemal nie do zniesienia. Wiedźma przymknęła oczy, zacisnęła zęby, z pomiędzy nich wydobyło się stłumione jęknięcie. Ból ten drażnił ją jeszcze bardziej.
- ZATRZYMAĆ TĘ BUTNOWNICZKĘ - wrzasnęła rozwścieczona. Nawet jeśli nie dosięgnie Frances promień jej czaru, zrobi to ktoś inny - albo ona sama. Nie miała zamiaru pozwolić odejść Frances, dopóki nie uzna, że sprawa jest zakończona. Sigrun wycelowała znów różdżkę w alchemiczkę, która nagle znalazła się dużo dalej - wciąż jednak w zasięgu wzroku Śmierciożerczyni.
- Imperio - powtórzyła uparcie, zmierzając w tamtym kierunku.
- A strach nie podpowiada ci co zrobię, jeśli się nie zatrzymasz? - spytała jadowicie. Frances nie miała szansy, aby przed nią uciec. Nie w tym mieście, gdzie władzę mieli Rycerze Walpurgii i nic nie mogło ujść uwadze ich i funkcjonariuszy Ministerstwa Magii.
Jedynie własna magia Sigrun była przeciwko niej - ból znów w nią uderzył. Promieniował od potylicy na skronie, jego pulsowanie okazywało się niemal nie do zniesienia. Wiedźma przymknęła oczy, zacisnęła zęby, z pomiędzy nich wydobyło się stłumione jęknięcie. Ból ten drażnił ją jeszcze bardziej.
- ZATRZYMAĆ TĘ BUTNOWNICZKĘ - wrzasnęła rozwścieczona. Nawet jeśli nie dosięgnie Frances promień jej czaru, zrobi to ktoś inny - albo ona sama. Nie miała zamiaru pozwolić odejść Frances, dopóki nie uzna, że sprawa jest zakończona. Sigrun wycelowała znów różdżkę w alchemiczkę, która nagle znalazła się dużo dalej - wciąż jednak w zasięgu wzroku Śmierciożerczyni.
- Imperio - powtórzyła uparcie, zmierzając w tamtym kierunku.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k8' : 6, 2, 7, 6, 6, 7, 8, 5, 5, 2
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k8' : 6, 2, 7, 6, 6, 7, 8, 5, 5, 2
Nie rozumiała toku myślenia czarownicy. Sparaliżowana strachem nie potrafiła opuścić schronienia jakie znalazła za drzwiami, tym samym wystawiając się na paskudne zaklęcia, kierowane w jej kierunku. Wystarczyło jedno, krótkie zapewnienie od drugiej strony iż nie grozi jej kolejne zaklęcie, by eteryczna alchemiczka przestała uciekać. Nigdy nie była czarownicą odważną, zawsze poświęcała się księgom oraz nauce, o czym niejednokrotnie wspominała jasnowłosej czarownicy w ciągu kilku ostatnich miesięcy.
- N-nie. - Wydukała tylko, mając dość tej całej sytuacji. Chciała uciec, wrócić do domu i już nigdy więcej nie wypowiedzieć ani jednego słowa na jakikolwiek temat powiązany z obecną sytuacją. Przeprosiła - niezwykle szczerze, czarownica jednak zdawała się być głucha na jej słowa, dalej rzucając w nią paskudnymi zaklęciami.
Udane ascendio porwało ją dalej, Frances czuła jednak, iż czarownica nie odpuści, zaślepiona dziwną złością oraz upartością głuchą na wszelkie słowa bądź tłumaczenia. Pani Wroński nie mogła słuchać podobnych oskarżeń jakie leciały w jej kierunku - nigdy nie była buntowniczką; nie miała nic wspólnego z przeciwnikami Ministerstwa chcąc jedynie dalej zdobywać wiedzę w swojej dziedzinie, pozostawiając politykę innym. Niezwykle bolał ją fakt, iż tytuły naukowe bądź nazwisko rodu pod którego protekcją była nic nie znaczyły. Długie lata w księgach oraz mistrzostwo w jednej z trudniejszych dziedzin magii zdawały się nic nie znaczyć postawione przeciw zaślepieniu oraz gniewie. Frances była skłonna zapomnieć o tym konflikcie, wybaczyć i dojść do porozumienia gdyby tylko czarownica zauważyła przerażone spojrzenie i zaprzestała ciskania kolejnymi urokami w jej stronę. Bała się, nie chciała tu dłużej być, jednocześnie nie potrafiąc skupić się na czymś innym niż ucieczką przed kolejnymi zaklęciami, jakie wędrowały w jej kierunku.
- Ja naprawdę przepraszam, pani Rookwood! - Krzyknęła, nie sądząc jednak aby jej słowa były w stanie dotrzeć do umysłu czarownicy. Widząc wiązkę zaklęcia jakie wędrowało w jej kierunku, niepewnie uniosła różdżkę. -Protego - Wypowiedziała inkantację z nadzieją, że ta uchroni ją przed zaklęciem.
- N-nie. - Wydukała tylko, mając dość tej całej sytuacji. Chciała uciec, wrócić do domu i już nigdy więcej nie wypowiedzieć ani jednego słowa na jakikolwiek temat powiązany z obecną sytuacją. Przeprosiła - niezwykle szczerze, czarownica jednak zdawała się być głucha na jej słowa, dalej rzucając w nią paskudnymi zaklęciami.
Udane ascendio porwało ją dalej, Frances czuła jednak, iż czarownica nie odpuści, zaślepiona dziwną złością oraz upartością głuchą na wszelkie słowa bądź tłumaczenia. Pani Wroński nie mogła słuchać podobnych oskarżeń jakie leciały w jej kierunku - nigdy nie była buntowniczką; nie miała nic wspólnego z przeciwnikami Ministerstwa chcąc jedynie dalej zdobywać wiedzę w swojej dziedzinie, pozostawiając politykę innym. Niezwykle bolał ją fakt, iż tytuły naukowe bądź nazwisko rodu pod którego protekcją była nic nie znaczyły. Długie lata w księgach oraz mistrzostwo w jednej z trudniejszych dziedzin magii zdawały się nic nie znaczyć postawione przeciw zaślepieniu oraz gniewie. Frances była skłonna zapomnieć o tym konflikcie, wybaczyć i dojść do porozumienia gdyby tylko czarownica zauważyła przerażone spojrzenie i zaprzestała ciskania kolejnymi urokami w jej stronę. Bała się, nie chciała tu dłużej być, jednocześnie nie potrafiąc skupić się na czymś innym niż ucieczką przed kolejnymi zaklęciami, jakie wędrowały w jej kierunku.
- Ja naprawdę przepraszam, pani Rookwood! - Krzyknęła, nie sądząc jednak aby jej słowa były w stanie dotrzeć do umysłu czarownicy. Widząc wiązkę zaklęcia jakie wędrowało w jej kierunku, niepewnie uniosła różdżkę. -Protego - Wypowiedziała inkantację z nadzieją, że ta uchroni ją przed zaklęciem.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Wroński' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Frances spróbowała obronić się zaklęciem tarczy i choć nikła poświata na moment rozświetliła uliczkę, to czarnomagiczna klątwa przebiła się przez nią uderzając wprost w alchemiczkę. Kobieta poczuła jak w jednej chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa i z łoskotem upadła na brukowaną uliczkę. Zdołała zamortyzować upadek, dzięki czemu nie okazał się nader bolesny, jednakże nie była w stanie ruszać dolnymi kończynami. Nie znała tej inkantacji, lecz szybko mogła wywnioskować, jak bezlitosne były jej efekty.
Późnym wieczorem uliczki Londynu zwykle pozostawały puste i podobnie było teraz, kiedy Sigrun wezwała czarodziejów do pojmania uciekiniera. Krzyk zwrócił uwagę stojącej, mniej więcej po środku obu kobiet, pary, jednakże nie zdecydowali się zareagować. Wodzili wzrokiem od jednej do drugiej strony, próbując odnaleźć się w sytuacji.
Sigrun ponownie sięgnęła po potężny i trudny czar. Wykreowana wiązka rozbłysnęła na krańcu jej różdżki, pomknęła w kierunku Frances, ale finalnie śmignęła ponad jej głową. Błąd nie okazałby się fatalny w skutkach, gdyby nie kolejna fala bólu, która rozlała się po obolałych skroniach. Śmierciożerczyni zakręciło się w głowie, zrobiło ciemno przed oczami, a drętwiejące, od kolejnej fali psychicznych tortur, dłonie o mało nie wypuściły różdżki. Czarna magia plądrowała jej umysł, wyraźnie zaznaczała swą obecność i choć zwykle uczucie otępienia mijało po chwili, tak teraz pozostało na dłużej. Rookwood była w pełni świadoma, mogła kontynuować atak, jednakże nieprzyjemne mrowienie przypominało o cenie, jakiej przyszło jej zapłacić za paranie się mroczną sztuką.
Odległość między kobietami zmniejszyła się.
|
Sigrun - 152/227 | 70 psychiczne (-15 do kości)
Frances | Locomotor mortis.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Czas na odpis - 24h.
Późnym wieczorem uliczki Londynu zwykle pozostawały puste i podobnie było teraz, kiedy Sigrun wezwała czarodziejów do pojmania uciekiniera. Krzyk zwrócił uwagę stojącej, mniej więcej po środku obu kobiet, pary, jednakże nie zdecydowali się zareagować. Wodzili wzrokiem od jednej do drugiej strony, próbując odnaleźć się w sytuacji.
Sigrun ponownie sięgnęła po potężny i trudny czar. Wykreowana wiązka rozbłysnęła na krańcu jej różdżki, pomknęła w kierunku Frances, ale finalnie śmignęła ponad jej głową. Błąd nie okazałby się fatalny w skutkach, gdyby nie kolejna fala bólu, która rozlała się po obolałych skroniach. Śmierciożerczyni zakręciło się w głowie, zrobiło ciemno przed oczami, a drętwiejące, od kolejnej fali psychicznych tortur, dłonie o mało nie wypuściły różdżki. Czarna magia plądrowała jej umysł, wyraźnie zaznaczała swą obecność i choć zwykle uczucie otępienia mijało po chwili, tak teraz pozostało na dłużej. Rookwood była w pełni świadoma, mogła kontynuować atak, jednakże nieprzyjemne mrowienie przypominało o cenie, jakiej przyszło jej zapłacić za paranie się mroczną sztuką.
Odległość między kobietami zmniejszyła się.
|
Sigrun - 152/227 | 70 psychiczne (-15 do kości)
Frances | Locomotor mortis.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PW/Discord.
Czas na odpis - 24h.
Kolejne zaklęcie pociągnęło za sobą następną falę bólu. Nie rozumiała tego. Ból powinna była zadawać, lecz po nocy w podziemiach Gringotta tak wiele nie układało się po myśli Sigrun. Magia odmawiała jej posłuszeństwa. Miała wrażenie, że zaraz pęknie jej czaszka - zarówno od czarnej magii, jak i gniewu, który podsycała niemoc i ucieczka alchemiczki. Nie chciała na nią tracić całego wieczoru.
Zacisnęła mocniej palce na cisowym drewnie, gdy różdżka niemal wypadła jej z palców. Mimo fali bólu usłyszała kolejne przeprosiny pani Wroński.
- Dobrze, że przepraszasz, Frances. Chciałabym mieć pewność, że rozumiesz swój błąd i postarasz się go naprawić. Widzisz jednak, w obecnej sytuacji, przez twoje przeczące sobie czyny, nie mogę uwierzyć ci na słowo, tak po prostu. Jak bardzo wtedy byłabym naiwna? Udowodnisz mi to, Frances - odpowiedziała Sigrun, po głębokim wdechu i wydechu, próbując się skupić, zebrać myśli. Musiała wziąć się w garść. Nie pozwolić, aby ból ją zdominował i przeszkodził. Zamrugała kilkukrotnie, próbując odzyskać ostrość widzenia, idąc wciąż przed siebie, w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilką widziała Wroński. - Po pierwsze - oddaj mi swoją torbę. Chcę swoje eliksiry - zażądała od niej, unosząc wyżej brodę; znów skupiła wzrok na Wroński, która leżała na ziemi, nie mogła już uciec. Sigrun nie uśmiechnęła się jednak, była daleka od zadowolenia. - Po drugie - będziesz robić to, co do ciebie należy. Będziesz służyć Jemu, choć nigdy nie doznasz zaszczytu, aby czynić to oficjalnie - zastrzegła. - Czy możesz przysiąc, że tak będzie? - Wroński zmarnowała swoją szansę. Mogła stać się kimś wielkim, mogła dokonać więcej, niż sobie wyobrażała dzięki Rycerzom Walpurgii i Czarnemu Panu. Każdy jego sługa zachodził dalej, niż śmiał marzyć - tak jak Sigrun. Nigdy wcześniej nie sądziła, że osiągnie taką moc jaką jej dał, a teraz pragnęła jeszcze więcej. Musiała się starać, by to dostać - dlatego pomimo bólu, uniosła znów różdżkę, zamierzając się upewnić, że będzie tak jak mówi. Wycelowała nią w leżącą na bruku Frances. - Imperio.
| idę w kierunku Frances
Zacisnęła mocniej palce na cisowym drewnie, gdy różdżka niemal wypadła jej z palców. Mimo fali bólu usłyszała kolejne przeprosiny pani Wroński.
- Dobrze, że przepraszasz, Frances. Chciałabym mieć pewność, że rozumiesz swój błąd i postarasz się go naprawić. Widzisz jednak, w obecnej sytuacji, przez twoje przeczące sobie czyny, nie mogę uwierzyć ci na słowo, tak po prostu. Jak bardzo wtedy byłabym naiwna? Udowodnisz mi to, Frances - odpowiedziała Sigrun, po głębokim wdechu i wydechu, próbując się skupić, zebrać myśli. Musiała wziąć się w garść. Nie pozwolić, aby ból ją zdominował i przeszkodził. Zamrugała kilkukrotnie, próbując odzyskać ostrość widzenia, idąc wciąż przed siebie, w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilką widziała Wroński. - Po pierwsze - oddaj mi swoją torbę. Chcę swoje eliksiry - zażądała od niej, unosząc wyżej brodę; znów skupiła wzrok na Wroński, która leżała na ziemi, nie mogła już uciec. Sigrun nie uśmiechnęła się jednak, była daleka od zadowolenia. - Po drugie - będziesz robić to, co do ciebie należy. Będziesz służyć Jemu, choć nigdy nie doznasz zaszczytu, aby czynić to oficjalnie - zastrzegła. - Czy możesz przysiąc, że tak będzie? - Wroński zmarnowała swoją szansę. Mogła stać się kimś wielkim, mogła dokonać więcej, niż sobie wyobrażała dzięki Rycerzom Walpurgii i Czarnemu Panu. Każdy jego sługa zachodził dalej, niż śmiał marzyć - tak jak Sigrun. Nigdy wcześniej nie sądziła, że osiągnie taką moc jaką jej dał, a teraz pragnęła jeszcze więcej. Musiała się starać, by to dostać - dlatego pomimo bólu, uniosła znów różdżkę, zamierzając się upewnić, że będzie tak jak mówi. Wycelowała nią w leżącą na bruku Frances. - Imperio.
| idę w kierunku Frances
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 4, 4, 8, 4, 3, 6, 4, 3, 3
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 4, 4, 8, 4, 3, 6, 4, 3, 3
"Pod ziemią"
Szybka odpowiedź