Wydarzenia


Ekipa forum
Spalony sierociniec
AutorWiadomość
Spalony sierociniec [odnośnik]17.07.17 2:08
First topic message reminder :

Spalony sierociniec

Słowa czasem bywają zbyt trywialne, by wyrazić całość, skumulowanej treści. A ponury widok dawnego, spalonego dziś sierocińca rodzi więcej emocji i pytań, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Ktoś, kto nieświadomy przechodzi alejką, w której wciąż stoi budynek o sczerniałych, pustych okiennicach, wypalonych niemal do popiołu, drewnianych fragmentach, wyczuwa wciąż unoszący się mdły zapach spalenizny.
Niezależnie od ilości mijających lat, zdaje się, że stary budynek chroni w swych murach nieskończoną, powtarzającą się tragedię. Po wielkim pożarze ostały się jedyne kamienne ściany i dach, pozostawiając jednak w środku dziwne, czasem losowo prezentujące się, niezniszczone elementy. Zginęła wtedy przeszło pięćdziesiątka dzieci i kilkoro opiekunów, a tajemnica wielkiego pożaru wciąż pozostaje nierozwiązana. Nikt jednak nie może zaprzeczyć, że brała w tym udział magia, ciemniejsza niż chciałoby uwierzyć.
Mówi się o klątwie, która wisi na niezbadanej ziemi, o zakopanym pod ziemią, przeklętym skarbie, czy zwykłej, ludzkiej nienawiści, która wciąż wołała o zemstę. Są także głosy, dużo cichsze niż większość głoszących, że dawny sierociniec był miejscem tak okrutnym i przesiąkniętym cierpieniem, że same dzieci doprowadziły do rozprzestrzenienia żywiołu, pozbawiając możliwości odprawiania w tajemnicy eksperymentów. To jednak głosy jednostkowe, milknące tak szybko, jak wiatr hulający w murach spalonego sierocińca.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Spalony sierociniec [odnośnik]13.05.18 22:38
Oczekiwanie na członków misji wybierającej się do Azkabanu okazało się dosyć długie, zdążyła zapaść noc. Urozmaiciła ją tylko wizyta znajomej sowy Czarnego Pana, która dostarczyła lakoniczną notatkę z dalszymi poleceniami. Wreszcie jednak powietrze zadrgało, zrobiło się duszno, następnie zimno, a ciemność jakby się pogłębiła. Wtedy wraz z hukiem pojawiło się oślepiające światło podobne do błyskawicy, która jednak została widoczna nieco dłużej. Wyglądała jak rozdarcie, z którego po chwili zaczęła sączyć się ciemna mgła materializująca się w osobę, człowieka. Zaraz za nią wypadł, już całkiem dosłownie, kolejny człowiek i zwalił ciężko na ziemię.

Craiga obudziło uderzenie o ziemię. Ostatnim, co pamiętał był wciągający wir w Azkabanie spowodowany anomalią. Teraz zaś nad sobą widział nocne niebo. Panowała cisza i spokój, powietrze, choć chłodne, nie było przesączone przenikliwym zimnem więzienia, w którym był chwilę wcześniej. Ból całego ciała oznaczać mógł tylko jedno - żył.
Tuż obok coś się poruszyło.

Lyanna widziała wypadającego przed nią Burke'a. Wyglądał bardzo źle, gorzej jednak wyglądały zwłoki, które wypadły zaraz za nim. To z pewnością były zwłoki, z brzucha wylatywały mu wszystkie wnętrzności. Mimo to się poruszały, a za cel najwyraźniej obrały sobie byłego więźnie Azkabanu. Zaatakowały go próbując rozszarpać mu brzuch gołymi rękami.

| ST wyrwania się inferiusowi wynosi 20, do rzutu doliczana jest podwojona statystyka sprawności. Lyanna może pomóc Craigowi, wtedy wasze wyniki sumują się. W przypadku niepowodzenia, inferius zada obrażenia w wysokości 5 jako obrażenia cięte.
W przypadku sukcesu, inferius podejmie próbę ataku ponownie. Jego uniknięcie wynosi 10, a do rzutu doliczana jest podwojona statystyka zwinności.

Inferius nie może ponownie umrzeć, nie czuje też bólu i nie traci żywotności.

Świstoklik przeniesie was tutaj.

Żywotność Craiga wraz z obrażeniami znajduje się poniżej.

Na odpis macie 48 godzin.
Każde z was ma tyle samo czasu na odpis w trakcie trwania wątku.


Punkty żywotności: 3/226 Kara: -70
stłuczenia (-30);
cięte - broda (-10),
migrena (-2);
oparzenia-palce (-15);
osłabienie (-5);
czarna magia (-50);
psychiczne (-111)
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 0:52
Wszystko było gotowe. Skinęła głową na słowa mężczyzny już po zakończeniu przygotowywania świstoklika i punktu ściągającego. Nie dała po sobie poznać, że dotknęły ją słowa o tym, że rezerwat nie jest odpowiednim miejscem dla kobiet; ostatecznie nie była słabą, omdlewającą mimozą, żeby bać się smoczego rezerwatu. Przywykła jednak do tego, że mężczyźni powątpiewali w jej odwagę i zdolności. Zaciekawiła ją wzmianka o jej krewnym; najwyraźniej też uczestniczył w tym zadaniu.
Skinęła głową, patrząc, jak znikał. Sama została na miejscu, zamierzając czekać, choćby to miało trwać i całą noc. Czekała w ruinach, poza którymi zdążyły już zapaść całkowite ciemności. Nie wiedziała, która jest godzina, a oczekiwanie zmąciła tylko jedna rzecz – znajoma sowa Czarnego Pana, która dostarczyła lakoniczny liścik z dalszymi poleceniami.
Po jego przeczytaniu czekała dalej w ciszy, kręcąc się po ponurym, trącącym wonią spalenizny wnętrzu, kiedy nagle powietrze zadrgało, czemu towarzyszyły dziwne doznania. Nagle zrobiło się duszno, po chwili się oziębiło, a ciemność zgęstniała; po chwili coś huknęło i błysnęło. Wyglądało to jak jakaś anomalia, rozdarcie, z którego po chwili wypadła ciemna mgła materializująca się w ludzką sylwetkę... Nie, dwie ludzkie sylwetki. A potem wszystko ustało, nie pojawił się już nikt więcej, choć była pewna, że w Azkabanie miało być więcej osób.
Natychmiast sięgnęła po różdżkę, wbijając wzrok w sylwetki. Obie wyglądały bardzo marnie, zwłaszcza druga, z której brzucha wylewały się wnętrzności. Mimo ciemności szybko zdała sobie sprawę, że nie jest to żywy człowiek, a ożywiony magią inferius. Tylko kim był? Jednym z członków misji, który zginął i został ożywiony siłą anomalii? Czy może Bagmanem, o którym wspomniał w swoim liście Czarny Pan? Niestety inferius nie mógł udzielić odpowiedzi.
Druga sylwetka wydawała się żywa. Jeszcze, chociaż z takimi obrażeniami też wyglądała jak zwłoki. Inferius natychmiast rzucił się w stronę rannego mężczyzny. Jako martwy byt nie czuł własnych obrażeń ani bólu, jego trupie dłonie zaczęły atakować. Lyanna musiała zareagować, gdyż nie ulegało wątpliwości, że w tym stanie mężczyzna był praktycznie bezbronny. Skoczyła w ich stronę, próbując odepchnąć inferiusa i pociągnąć rannego w swoją stronę. Biorąc pod uwagę więzienny strój, to mógł być Craig Burke, którego śmierciożercy chcieli uwolnić z Azkabanu.
- Świstoklik, musimy go złapać i dostać się do uzdrowiciela – rzuciła, próbując odciągnąć mężczyznę od inferiusa. Jeśli to nie pomoże, będzie musiała posłużyć się magią, ale może oboje zdążą zniknąć. Świstoklik znajdował się tuż obok, wystarczyło sięgnąć w jego stronę.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 0:52
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 12:25
Gasł. Nie miał już nawet złudzeń, nie pozostał mu nawet cień nadziei, że w ogóle stamtąd wyjdą. Widok, który ukazał się przed jego oczami, był zwiastunem najgorszego koszmaru, którego może doświadczyć istota ludzka. Nawet najdzielniejsi z mężów przeraziliby się widząc przed sobą ogromną hordę dementorów. Wizja tego, co te stworzenia mogły uczynić człowiekowi zwyczajnie paraliżowała. Ale potem nagle wszystko znikło. Zanim którykolwiek ze zgromadzonych w tamtej przeklętej komnacie śmierciożerców dał radę zrobić cokolwiek, wszystko pociemniało a świat stał się jedynie ciemnością, bólem i przerażeniem.
Uderzenie o ziemię było potężne. Nie miał nawet czasu by spróbować jakoś osłonić twarzy przed upadkiem. Z resztą, i tak nie miał na to sił. Pogodzony już z nieuchronnością swojego losu, nie znalazłby w sobie jej ani odrobiny. Ból który rozsadzał jego ciało od wewnątrz, pochłaniając go całego, powodował, że Burke mógł jedynie krzyczeć.
Przynajmniej do momentu, gdy pod policzkiem nagle poczuł zimną trawę. Jego przydługimi, zaniedbanymi włosami poruszył delikatny wicherek. A gdy udało mu się otworzyć oczy, nad sobą ujrzał czerń - nie była to jednak ta przerażająca, pusta czerń, bezduszna, wzbudzająca strach i przywodząca na myśl jedynie pustkę. Ta, która rozciągała się przed oczami Burke'a, usiana była drobnymi, lśniącymi punkcikami, przypominającymi diamenty rozsypane na aksamitnej poduszce. Miał wrażenie, że wystarczyło wyciągnąć rękę, aby je pozbierać. Nie od razu dotarło do niego, co taki widok oznacza. Gdy to jednak nastąpiło, jego serce zaczęło bić nagle jak szalone. Najpierw jęknął z bólu, a jego członki poruszyły się w gorączkowy, odrobinę niekontrolowany sposób, gdy próbował zrozumieć, gdzie jest dół, a gdzie góra. Czuł się niezwykle skołowany po tej przedziwnej podróży, gdy jakaś siła wyrwała go z murów Azkabanu i zmusiła go do przemiany w czarną mgłę, wyrzucając tutaj.
Wydostał się! Naprawdę się stamtąd wydostał! Po miesiącach niewoli, gdy dzień zlewał się z nocą, doprowadzając umysł do szaleństwa, a dementorzy czerpali z jego wspomnień niczym z miski z przekąskami. Zostawił w tyle to przeklęte, zapomniane przez los miejsce, wyrwał się z klatki, wychudzone, dzikie zwierzę jakimś sposobem odnalazło drogę na wolność. Jednak nawet mimo, że całą jego osobą wręcz wstrząsał spazm ulgi i radości, nie potrafił odnaleźć w sobie na tyle dużo sił, by wstać. Czy z resztą musiał się podnosić już od razu? Trawa, mimo że chłodna, była tak przyjemnie miękka. Całe jego ciało kąsał ból, ale na to też powoli przestawał zwracać uwagę - chłód wiatru przyjemnie koił jego obolałą głowę a także wszystkie stłuczenia. Bo tu, na zewnątrz, na wolności, nawet zimno było przyjemniejsze, niż przeraźliwa lodowata martwica murów Azkabanu. Pozwolił więc przymknąć sobie na chwilę oczy... nie zwrócił nawet uwagi na to, że obok niego leży jakieś ciało... aż do chwili, gdy owe zwłoki nie postanowiły go nagle zaatakować.
Prawdopodobnie, gdyby nie niespodziewana pomoc w osobie nieznanej mu kobiety, wnętrzności Burke'a też mogłyby po chwili wypełznąć na trawę, poszukując wolności. Nie miał zamiaru zadawać jej pytań kim jest ani skąd wiedziała, że tutaj wyląduje po ucieczce z Azkabanu. Teraz liczyła się tylko jedna kwestia:
- Świstoklik. - sapnął, powtarzając za nią - Gdzie on jest...? - wycharczał, rozglądając się, gdy kobieta próbowała go odciągnąć. A inferius, którego pierwszy atak nie odniósł skutku, znów zaczął się na nich czaić. Chcąc uniknąć jego szponów, Burke resztą sił przeturlał się na bok, w kierunku, gdzie miał znajdować się ich sposób na ucieczkę z tego miejsca - ku świstoklikowi.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 12:25
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 13:52
W końcu oczekiwanie dobiegło końca i coś się stało, a w miejscu, gdzie czekała, znalazły się dwie sylwetki, rannego czarodzieja i inferiusa, choć ten pierwszy z początku chyba nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, gdzie jest i co jeszcze pojawiło się tutaj razem z nim. Lyanna nie wiedziała, co dokładnie działo się w Azkabanie, ale domyślała się, że wydostanie się stamtąd musiało być cudownym uczuciem. Sama słyszała o tym miejscu różne rzeczy i zawsze bała się, że mogłaby kiedyś tam trafić. Strach przed złapaniem i Azkabanem zawsze czaił się gdzieś z tyłu jej głowy, ilekroć robiła coś zahaczającego o czarną magię. Wiedziała, że musi uważać. I nawet się cieszyła, że jej nie wybrano do misji w Azkabanie, bo prawdopodobnie niezbyt by się tam przydała. Czarny Pan też musiał o tym wiedzieć, dlatego przydzielił jej takie, a nie inne zadanie, które teraz musiała wypełnić. A więc dostarczyć Craiga żywego świstoklikiem do uzdrowiciela. Im obojgu byłoby nie na rękę, gdyby mężczyznę rozszarpał inferius, więc musiała zareagować szybko i odciągnąć go od ożywionego trupa, który już wyciągał po niego łapska. Było coś groteskowego i obrzydliwego w tym ciele z wylewającymi się wnętrznościami, które mimo tego wciąż się poruszało, pchane bezrozumnym instynktem, który kazał mu niszczyć i ranić.
Na szczęście udało się. Z jej pomocą ranny czarodziej umknął trupim dłoniom, a inferius został odepchnięty w bok, choć zaraz próbował zaatakować ponownie. Lyanna była pod wrażeniem, że Burke’owi w tym stanie udało się mu znów wyrwać i przemieścić w jej stronę, uciekając poza zasięg trupa. Najwyraźniej wola przeżycia i ucieczki była w nim bardzo silna.
Nie był to odpowiedni moment, żeby cokolwiek mówić i wyjaśniać, na to przyjdzie czas, kiedy bezpiecznie opuszczą to miejsce i wylądują u uzdrowiciela, do którego Burke miał trafić, jednego z uzdrowicieli działających dla rycerzy. Którego? Tego dowiedzą się, kiedy wylądują we właściwym miejscu. Tam dowiedzą się też pewnie, co stało się z pozostałymi.
- Jest tutaj – rzuciła szybko, ciągnąc mężczyznę w odpowiednią stronę. Wyglądał jakby lada chwila mógł stracić przytomność, więc to ona musiała mu pomóc zlokalizować przedmiot. Dostrzegła go szybko i rzuciła się w jego stronę, nakierowując na niego dłoń Craiga. Chwyciła świstoklik równocześnie z nim, i po chwili oboje mogli poczuć, że niewidzialna siła szarpie ich, odciągając od inferiusa i spalonego sierocińca, zabierając ich wprost do gabinetu uzdrowiciela.
Opuścili to miejsce.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]14.05.18 19:37
Mieli chyba nieprawdopodobne szczęście. Craig swoją mobilnością i wyglądem sam przypominał nieco inferiusa, dlatego uniknięcie ataku szponów truposza uważał za spory sukces. Adrenalina była jednak zaskakującą rzeczą, chociaż ledwo żywy, Burke uskoczył na bok niczym rącza kozica. Wiedział jednak, że na więcej takich wyczynów nie miał już sił. Robiło mu się coraz ciemniej przed oczami. Przez chwilę przemknęła mu też przerażająca myśl, że polujące na niego w tej chwili zwłoki mogą należeć do kogoś z drużyny ratunkowej. Bardzo szybko jednak jego obawy prysły i rozwiały się z wiatrem. Nawet w niezwykle słabym świetle księżyca, Craig mógł dostrzec, że inferius gnił od dawna. Musiał to być jeden z więźniów, którego dementorzy wrzucili do wiru anomalii. Na pewno była to straszna śmierć, jednak Craigowi nawet nie przyszło do głowy by mężczyzny żałować. Cieszył się tylko, że nie był to żaden ze śmierciożerców.
Nie zastanawiał się jednak gdzie podziali się pozostali słudzy Czarnego Pana. Nie było na to czasu, Craig niemal rozpaczliwie zaczął się oglądać za świstoklikiem. Żadnemu z nich nie byłaby na rękę jego śmierć. On... cóż, zapewne dość szybko wykrwawiłby się na tej trawie podstawiony pod szpony inferiusa, a ją na pewno spotkałby gniew Czarnego Pana. A tego lękali się najpotężniejsi ze śmierciożerców. Burke'owie z resztą też nie zostawiliby jej w spokoju. Nie lubili tracić członków rodziny.
Zaciśnięcie ręki na świstokliku na szczęście było tylko kwestią kilku sekund. Naprowadzany przez delikatną, aż całkiem silną dłoń, Craig zacisnął rękę na magicznym przedmiocie, szykując się jednocześnie na kolejną falę nieprzyjemnych doznań. Podróżowanie za pomocą świstoklików nigdy nie należało do jego ulubionych środków transportu. Tym większy dyskomfort odczuwał, gdy niemal każda z kości w jego ciele trzeszczała w akcie protestu. Dwa miesiące leżenia na kamieniach przeraźliwie wilgotnej i lodowato zimnej celi potrafiły złamać nawet najsilniejszy organizm... teraz jednak nie miało to znaczenia, bo właśnie zmierzali do kogoś, kto miał pomóc wrócić do świata żywych.
Niemal dosłownie.

zt


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]06.06.18 19:55
| data to be

Świt powitał Benjamina już na miejscu, tuż przy murze okalającym spalony sierociniec. Ubrany w mugolską, skórzaną kurtkę, unosił do ust grubą kanapkę, zjadając zdecydowanie zbyt wczesne śniadanie. Nie zdążył skonsumować go w mieszkaniu Margaux, napychał się więc teraz niezwykle szybko, krusząc i prawie dławiąc się kiszonymi ogórkami oraz pokaźną porcją mięsiwa, skapującego mu na przód koszuli. List, który otrzymał od Constantine'a zastanowił go i od razu zmotywował do działania. Jeśli istniał choć cień szansy, że odnajdą w tym koszmarnym miejscu coś, co pomoże w okiełznaniu anomalii lub w inny sposób przysłuży się sprawie, o jaką walczyli, był gotów pójść w nieznane, ba, prosto w płomienie. Cieszył się też, że Ollivander napisał właśnie do niego. Miał nadzieję, że wspólna wyprawa przywróci wiarę młodego Zakonnika w dobre intencje Benjamina oraz pozwoli im poznać się nieco lepiej. Wright nie zdążył zerknąć na zegarek - co i tak byłoby bezsensowne, bowiem ten pełnił jedynie funkcję wątpliwej ozdoby: uległ zepsuciu podczas anomalii i walki z Okruszkiem - Constantine pojawił się punktualnie, wyłaniając się z porannej mgły tuż obok niego. Doskonale, nikt nie będzie zwracał na nich uwagi w tak parszywą pogodę.
- Wyspany? Wypoczęty? Pełen werwy? - spytał entuzjastycznie, ściskając dłoń Ollivandera z całych dostępnych sił. Poklepał go też po ramieniu tak mocno, że zapewne nieco obił mu lewe płuco, ale nie zwrócił na to uwagi, przystając przed zardzewiałą bramą. - Musimy być ostrożni. I uważać na siebie wzajemnie. Gdyby któryś z nas zaczął tracić zmysły to...trzeba reagować - ostrzegł, przypominając sobie legendę o ludziach, którzy postradali w sierocińcu zmysły. Wright wyciągnął różdżkę z kieszeni i przekroczył bramę, a wkrótce przeskoczył kilka schodków prowadzących na ganek i pchnął wejściowe drzwi, by umożliwić im wejście do środka zniszczonego domu. Wokół unosił się zapach spalenizny, pleśni i starości; ostry, gryzący w nos, wywołujący same nieprzyjemne wspomnienia. Benjamina przeszyła gęsia skórka, wzdrygnął się, klnąc cicho pod nosem, gdy prawie potknął się o belkę - musiała spaść z sufitu prosto pod nogi podczas potężnego pożaru. Szedł dalej ostrożnie, szukając wejścia do piwnic. - Widzisz coś? - zagadnął Constantine'a. Młodzi mieli zazwyczaj lepszy wzrok. Nawet jeśli głównie ślęczeli nad książkami.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]06.06.18 21:20
     Znaczną część godzin nocnych spędził na parapecie okna wyglądającego na ścianę lasów Lancashire. Ciepły napar ogrzewał jego palce przez ścianki zdobionej, acz podniszczonej filiżanki – trzymał ją w swojej sypialni, chroniąc przez zniecierpliwionymi palcami domowych skrzatów, które tylko czyhały by się jej pozbyć – mając nadzieję, iż znajomy kształt przyniesie mu ukojenie w dobie koszmarów. Nie zadziałało. Sprawa była zbyt poważna, aby zakończyć ją mogły talizmany. Od kiedy pod jego powiekami ponownie zapłonął pożar, nie potrafił odsunąć od niego myśli, nie był w stanie skupić się na codzienności, gdy wizja wplatała palce w jego wolę. Skreślenie listu do znanego mu z ostatniego spotkania gwardzisty było w pewien sposób ostatecznością. Miał wrażenie, iż gdyby nic nie zrobił to mogłoby być za późno, a sam nie wybrałby się rozwikłać podobne zadanie; nauczony wymownymi potyczkami z naprawieniem anomalii, wiedział, że z przeceniania swych sił nie może wyniknąć nic dobrego. Nie był na tyle zuchwały, by mierzyć się choćby z cieniami praktyk czarnomagicznych, żadnym razem nie skończyło się to dobrze. Być może otrzymanie wiadomości, w której młody badacz od razu prosił o pomoc było dla Benjamina pewnym zaskoczeniem, lecz to nie była pora na prowadzenie długich korespondencji – na razie pierzaści posłańcy radzili sobie mimo trudności, ale lęk o bezpieczeństwo Paladyna był uzasadniony. Wszystko co zdążyli wybudować na bazie spokoju po kolei kruszyło się: teleportacja, kominki, zaklęcia, które niekiedy działały na szkodę czarodziejów. Jeśli istniał wątły płomień prawdopodobieństwa, że artefakt ukryty gdzieś w piwnicy starego sierocińca przyczyniłby się do poprawienia ogólnej sytuacji, nie było miejsca na wahanie.
Zjawił się odziany w popielatą szatę, której kołnierz blisko otaczał jego szyję. Powinien może porwać ze sobą jakiś kapelusz, zamaskowałby on swoim smolistym konturem kłębiące się pod jego oczami ciemne ślady niewyspania. Nie zastanawiał się jednak szczególnie nad doborem stroju, raczej przenosząc uwagę na sprawne przygotowanie wymówki oraz wpakowanie w kieszeń różdżki. Mimo oczywistego braku snu, czuł się dziwnie pobudzony. Jego czujność zaostrzyła się wraz z nadejściem świtu, zapewne zachęcona do aktywności przez skrawki poddenerwowania, które przebiegały od kręgosłupa aż po jego palce. Nie utrzymało się ono zbyt długo, były gracz Quiddicha ścisnął mu rękę na przywitanie, wypędzając zebrane napięcie z jego duszy. — Jak nigdy — odparł, rozciągając wargi w lekkim, nieco rozbawionym uśmiechy, który nawet nie był upozorowany. Pozwolił mu samoistnie opaść, aczkolwiek jego korzystny wpływ zdołał wywołać drobną zmianę w jego nastroju. Planował zachowywać dystans, który niewątpliwie czuł do Wrighta, do tego nie był pewien, jaką reakcję wzbudzić mogła jego nagła prośba, jednakże w tym świetle nie doświadczył spodziewanych wątpliwości – cóż, może tamten wybił je z niego swoim klepnięciem. Pozwolił sobie na podjęcie głębokiego oddechu, w tym samym momencie lustrując ponury budynek, którego pokoje szeptały sekrety. Atmosfera miała w sobie coś z niepokoju, nawet jeżeli zastała tylko ich dwóch w tej alejce, lecz Ollivander oczekiwał czegoś więcej. Może odbicia w pustych oknach, może szelestu skrzydeł pegaza, może gwałtownego ciepła płomieni; zamiast tego przewrotny wiatr przerzucał strony gazety, targał gałęziami i próbował zostawić ślady na jego policzkach. — A więc to prawda — rzekł w zamyśleniu, sięgając po palisandrowe drewno. Dodało mu otuchy, choć nie wyobrażał sobie starcia z wyśpiewującymi własne melodie duchami dzieci. Tylko ktoś bez serca mógłby umieścić zaklęty obiekt w takiej lokacji. Może właśnie o to chodziło, jego widma były wystarczająco strasznymi strażnikami, by nikt nie odkrył sekretu skrytego pod ziemią. Skinął mu jeszcze głową, oby zdołali zachować rozsądek. Podążał za nim, upewniając się czy przypadkowy przechodzień gdzieś się nie plątał i zaraz przekroczył próg, zagłębiając się w przeszłość. Adrenalina chuchnęła mu w twarz, gdyż wszystko pokrywało się z wrażeniami z jego snu, a nawet więcej, zahaczało o jego własne wspomnienia sprzed kilku tygodni.
Zaczekaj — rzucił do mężczyzny, przystając w pół kroku i oglądając się na drzwi. Nieufnie i niechętnie popchnął klamkę, by zaskoczyły, po czym zmrużył oczy. Wcześniej pomieszczenie opływało w ciemności, a teraz było tylko gorzej. Nie chciał jednak ryzykować, że otwarte wejście wzbudzi czyjeś podejrzenia. Przeszedł kilka kroków, krzywiąc się mimowolnie, w końcu nie tak dawno naprawdę był pozbawiony wzroku i nie było to przyjemne wrażenie. Wyciągnął lewą rękę, by oprzeć ją na ścianie, w ten sposób podchodził dalej, depcząc po nieokreślonych obiektach aż natrafił na nienaturalnie lodowatą powierzchnię. Odruchowo cofnął dłoń przed nieprzyjemnym uczuciem. — Tutaj coś jest! — krzyknął, przeczesując najbliższy teren w poszukiwaniu sylwetki swojego dzisiejszego towarzysza. Brak światła tylko to utrudniał, więc postanowił zaryzykować: — Lumos — wyszeptał cicho, spodziewając się, że dzięki temu dokładniej zobaczą z czym mają do czynienia.



by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
plants are friends
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5068-constantine-ollivander https://www.morsmordre.net/t5083-paladyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t5082-skrytka-bankowa-nr-1276#110210 https://www.morsmordre.net/t5081-constantine-ollivander#110205
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]06.06.18 21:20
The member 'Constantine Ollivander' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Spalony sierociniec - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]07.06.18 7:40
W pewien sposób czuł się odpowiedzialny za młodego Ollivandera - nie tylko ze względu na swoją znajomość z Ulysessem, ale także z powodu naturalnej pieczy, jaką powinien roztaczać nad niedoświadczonym Zakonnikiem. Podejrzewał, że w spalonym sierocińcu mogą napotkać wiele nieprzyjemności, anomalie potrafiły wślizgnąć się w najdziwniejsze miejsca, sprawiając, że ukryte do tej pory ohydztwa wypełzały na powierzchnię ziemi, wierzył jednak, że sobie z nimi poradzą. Jego mięśnie i ślepa siła, wspomożone przez zdrowy rozsądek i niezdruzgotaną traumami świeżość Constantine'a z pewnością będą stanowić najlepsze możliwe połączenie, dające im szansę na to, by odkryć wyśniony przez badacza artefakt. Wright nawet przez sekundę nie wątpił w cel tej przygody, dlatego też parł do przodu bardzo szybko, nie wdając się w zbędne - z jego punktu widzenia - rozmowy.
Skupiony na działaniu oraz własnych myślach nie dawał irytującej melodyjce dostępu do swej głowy. Najchętniej zatkałby uszy dłońmi, ale musiał przecież ciągle być w pogotowiu, trzymając uniesioną różdżkę. W środku sierocińca panowała atmosfera przygnębienia i niepokoju. Nie dość, że za czasów względnej świetności to miejsce aż pęczniało od cierpienia osamotnionych, porzuconych dzieci, to jeszcze budynek skończył w tak tragiczny sposób. Wright westchnął donośnie i rozdzierająco, co wzbudziło z podłogi kolejny obłok kurzu pachnącego popiołem. Niewiele widział, skupienie na wytężaniu wzroku w półmroku na chwilę odebrało mu zdrowy rozsądek - na szczęście Ollivander zareagował od razu, rozświetlając ciemne wnętrze domu. Ben kiwnął z uznaniem głową, zbliżając się do młodzieńca, by wykorzystać trochę wyczarowanego przez niego światła. I spróbować dojrzeć coś, na co natrafił. Tuż za drzwiami prowadzącymi na korytarz dostrzegli dziwny właz, wyraźnie wzmocniony, zabezpieczony łańcuchami. Ben przykucnął przy nim, badając sploty metalowych zasieków. - Chyba trzeba to po prostu rozwalić - zaproponował, przesuwając palcami po potężnej kłódce, broniącej dostępu dalej. - Jeśli jest tu coś ważnego, to na pewno w piwnicy. Poddasze zupełnie spalone, z piętra też prawie nic się nie ostało... - podzielił się swoimi spostrzeżeniami, po czym odsunął się odrobinę i wstał, kierując różdżkę na pokrywę przysłaniającą właz, a dokładniej: na mocny zamek, spinający kilka łańcuchów. - Sezam Materio! - spróbował, mając nadzieję, że zaklęcie rozsadzi blokadę, pozwalając im rozsunąć łańcuchy a potem dostać się do środka, wgłąb tajemniczych przejść, mogących skrywać cenny dla Zakonu Feniksa artefakt. Im dłużej przebywali w domu, tym bardziej był pewien, że znajdą tu to, czego poszukiwali.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]07.06.18 7:40
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 11

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Spalony sierociniec - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]07.06.18 12:45
     On z kolei wpasowywał się w schemat młodszego brata, mniej wprawnego ucznia, który przeskoczył o kilka etapów, by zetknąć się nagle z uosobieniem swoich celów. Było to znaczne uproszczenie, przecież były różnice choćby w ich sposobie postrzegania świata, jak się przekonali jakiś czas temu, a jednak nie mógł go z siebie strząsnąć, gdy stanął przed gwardzistą. Dowiedziawszy się o istnieniu Zakonu, przyjął prozaicznie obraz wyżej postawionych w organizacji za coś godnego szacunku, stawiając ich w głowie za pewien autorytet, do którego powinien dążyć; być może takie podejście jawiło się jako naiwne – każdy z nich był tylko i człowiekiem – lecz zawsze ze starannością budował ideały, wciąż wierzył w ich realizację. Ich rzeczywiste przełożenie nie było czarno-białe, nie mogło być, a mimo to nie spodziewał się ujrzeć podobnej mieszanki. Przyjaciel Ulyssesa, wspomnienia opowiastek tkwiły gdzieś w jego pamięci; doświadczony stronnik Feniksa, z długim stażem w parze szło większe brzemię; gotowy do akcji sojusznik, który nie poddawał w wątpliwość mglistego listu od kogoś, kto znajdował się dopiero na początku drogi. Te rozmaite względy zlewały się w całość w jednym punkcie, zważając na nie, chciał dobrze wypaść. Czy Benjamin zdawał sobie sprawę z momentów, w których Constantine zawiódł? Czy wiedział o próbach, które skończyły się klęską, które wpędziły go w długi okres letargu? Nie potrafił tego stwierdzić; w uścisku dłoni nie wydawały się czaić żadne wyrzuty, a jego słowa pozostawały oplecione zaufaniem. Zamierzał go dotrzymać.
Świt wzmagał jego zmysły, stawiając je na baczność przy każdym skrzypnięciu deski, przy każdym głośniejszym oddechu. Cisza we wnętrzu spalonego sierocińca była niebezpieczna. To ona pozostawiała miejsce dla zaklętych głosów, które jeden za drugim dołączały do upiornego chóru. Tęskna, przygaszona melodia o znajomym brzmieniu zdążyła się zakraść do jego umysłu, swoim znaczeniem opadając ciężko na jego barki. Ledwo powstrzymał się od nucenia w jej rytm, przypominała mu utwory rozgrywane w dzieciństwie przez Ophelię; słodko-gorzka retrospekcja chciała go wciągnąć do rozmyślań, ale pomruk ze strony Wrighta przywrócił go do realności. Nitka po nitce oddzielił echa kołysanki, w końcu przekonując się, że należy ona tylko do przeszłości. Której nie mogli już naprawić.
Zaklęcie rozbłysło na czubku różdżki, sprowadzając ze sobą ciepłą trzeźwość. Jasna łuna sprowadziła jego towarzysza w okolice kolejnego pomieszczenia, zapewniając lepszą widoczność i odganiając duchy mruczącej kołysanki. Podążyli dalej wspólnie, z nowym światłem szybko odnajdując silnie chronione przejście. Pokiwał głową na jego słowa. — Po co ktoś miałby zamykać piwnicę grubymi łańcuchami, gdyby nie znajdowało się w niej coś, co chciałby chronić — dodał, odruchowo też zerkając w górę. Jeśli piętro prezentowało się podobnie, żadne z pozostałych pomieszczeń nie nadawałoby się na kryjówkę. — Poza tym... w moim śnie to była właśnie piwnica. I długi korytarz wyściełany siatkami pajęczyn, który-który... tak, chyba musimy podążać za śladami pająków, by odnaleźć ten artefakt. — Zakończył, nieco rozproszony przez myśli związane z wizją. Pamiętał z niej więcej niż ze zwykłych snów, ale to nadal były skrawki wrażeń, połączenia odwzorowań różnych perspektyw i pewnie w miarę jak będą się zbliżać do celu to więcej się wyklaruje. Pospiesznie odstąpił w tył, dostrzegając jak jego towarzysz realizuje wcześniej wspomnianą sugestię. Nie wątpił w jego umiejętności, więc naciągnął wyżej kołnierz, chroniąc twarz przed odłamkami mechanizmu. Gdy znów spojrzał na klapę, stała przed nimi otworem, podtrzymywana przez ręce byłego gracza. Zbliżył się, ostrożnie spoglądając w dół. — To jak, panie Wright, lubi pan te zwierzęta? Pozwolę panu pójść przodem! — spróbował zażartować, choć zwykle nie podejmował się podobnych zadań. To Bertie i Titus stanowili pewną ulgę w spiętych sytuacjach, on mógł co najwyżej sprowadzać ich do powagi. Odczuwał jednak pewien niedosyt, żałując, iż jego trzecie oko nie mogło im dostarczyć bardziej konkretnych informacji. Póki Lumos trwało, poświecił w stronę przejścia, ułatwiając schodzenie wyższemu mężczyźnie. Nie czekając długo, dołączył do niego i aż westchnął – kolejne żelazne wrota, do tego rozwidlenie. Przyjrzał się krótko najpierw jednym, później drugim, szukając strzępków obecności wyśnionej pajęczyny. Przykucnął nawet, niepewnie dotykając podłoża. Nie posiadał rozległej wiedzy na temat zwierząt, to Sue była ekspertem w tym temacie. — Widziałem średniej wielkości stworzenia z dużymi czułkami wyrastającymi z ich głów, z włochatymi nogami... No tak, tak pewnie wygląda większość z nich, prawda? Spoglądały na mnie ogromnymi ślepiami w kolorze węgielków i, co wydało mi się osobliwe, te jakby różki wystające z dołu ich czaszki miały niebieskawe zabarwienie. — Wciąż przy ziemi, przyłożył palce do podbródka, przeszukując z wysiłkiem urywki obrazów, w poszukiwaniu czegoś, co by im pomogło.



by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
plants are friends
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5068-constantine-ollivander https://www.morsmordre.net/t5083-paladyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t5082-skrytka-bankowa-nr-1276#110210 https://www.morsmordre.net/t5081-constantine-ollivander#110205
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]07.06.18 13:50
Cicha obecność Constantine'a dodawała mu otuchy. Benjamin zawsze czuł się lepiej, gdy mógł roztoczyć nad kimś parasol ochronny lub po prostu porozmawiać, będąc pewnym, że nie stawia czoła niebezpieczeństwu sam. To on chronił i przyjmował najgorsze niespodzianki na rozbudowaną klatkę piersiową, ale podejrzewał, że gdyby chodziło tylko o własne życie i zdrowie, poddałby się od razu. Wychowanie wśród setek kuzynów nauczyło go życia stadnego, lepiej odnajdywał się wśród innych, dlatego też właściwie nie czuł strachu - raczej podekscytowanie tym, co mogło czyhać na nich za włazem. - Ten twój sen - zagadnął po chwili, przerywając milczenie - Często coś takiego ci się zdarza? - zapytał bezpardonowo, z autentycznym zaciekawieniem. Zmarszczył brwi, słysząc o pająkach, lecz nie był to grymas niezadowolenia, raczej kolejnej porcji podekscytowania nieznanym gatunkiem. A może właśnie znanym? Nie zdążył dopytać o szczegóły, bowiem przejście dalej stanęło przed nimi otworem. Magia okazała się wyjątkowo posłuszna, pozwalając im otworzyć właz - Wright przytrzymał go muskularnymi ramionami, zerkając w ciemność. - Następnym razem, gdy powiesz do mnie pan, oberwiesz w czerep - ostrzegł Constantine'a beztroskim, jowialnym tonem, puszczając mu oczko, by nieco rozluźnić atmosferę. - Ale pewnie, że ruszę pierwszy. Przynajmniej będziesz miał miękkie lądowanie - westchnął ponownie, po czym chwycił różdżkę w zęby, by mieć wolne ręce, i przekroczył próg włazu. Poniżej znalazł kilka zardzewiałych stopni, wolał jednak nie opierać się na nim całym swoim znaczącym ciężarem. Opuścił się niżej, przytrzymując krawędzi włazu, aż do momentu, w którym poczuł pod nogami względnie stabilny grunt. Opadł na ziemię z cichym trzaskiem, od razu podnosząc głowę do góry. - Wygląda stabilnie, schodź - powiedział głośno do Ollivandera, obserwując jak znacznie szczuplejszy mężczyzna zwinnie schodzi w dół, wkrótce znajdując się tuż obok niego. Różdżka badacza wyłuskiwała z mroku szczegóły wąskiego korytarza, obramowanego z obydwu stron żelaznymi drzwiami. Wright od razu ruszył do tych tuż po prawej, zatrzymując się jednak w pół kroku, gdy Constantine zaczął opowiadać o szczegółach swojego snu. Odwrócił się ponownie w stronę dzierżącego światło czarodzieja. - Na Merlina - wychrypiał, wyraźnie podekscytowany - To muszą być te wspaniałe, trujące bestie! - Opis, który podał młodzieniec, pasował do jadowitych pająków. - Różki na pewno były błękitne? - upewnił się, uśmiechając się w ciemności. Widział zdezorientowaną minę Constantine'a, dlatego szybko pośpieszył z wyjaśnieniami. - Te pająki nie są groźne...To znaczy są. Śmiertelnie. Ale bardzo, wręcz panicznie, boją się światła. Uciekają przed nim i chowają się. Jasność wypala im nadwrażliwe oczy - biedaczki czają się tylko w całkowitym mroku - wyjaśnił z wyraźną czułością, z jaką każdy normalny czarodziej wyrażałby się o chorych dzieciach lub słodkich szczeniaczkach. - Chyba będziemy musieli je wystraszyć potężnym światłem, by przejść dalej... - powiedział z rezygnacją, zmierzając w stronę drzwi z prawej strony. - Spróbujmy najpierw tutaj. Może ten korytarz okaże się tym odpowiednim - zaproponował, unosząc różdżkę w kierunku żelaznych drzwi. - Alohomora! - spróbował, koncentrując się na niewywołaniu tragicznej w skutkach anomalii.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Spalony sierociniec [odnośnik]07.06.18 13:50
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 47

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Spalony sierociniec - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Spalony sierociniec - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Spalony sierociniec
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach