Alejka przy cmentarzu
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Alejka przy cmentarzu
Ścieżka na jeden ze starszych cmentarzy wiedzie długą alejką przez przerzedzony las, który zaścielała drogę stertą liści porywanych przez świszczący niekiedy wiatr. Najczęściej panuje tu jednak cisza, tak charakterystyczna dla cmentarnej aury. Niespotykane w okolicach ptactwo zdaje się omijać opustoszałą alejkę, jakby wyczuwając rozchodzącą się z wieczorną, gęstą mgłą - wizję śmierci.
Mimo zaklętej wręcz atmosfery ciszy od czasu do czasu ktoś pokonuje całą dróżkę, by przekroczyć ciężkie, kiedyś pięknie zdobione czernią - bramy prawie zapomnianego cmentarza. Pamięć widocznie nie umarła wraz z lokatorami.
Mimo zaklętej wręcz atmosfery ciszy od czasu do czasu ktoś pokonuje całą dróżkę, by przekroczyć ciężkie, kiedyś pięknie zdobione czernią - bramy prawie zapomnianego cmentarza. Pamięć widocznie nie umarła wraz z lokatorami.
14 maja
Było to miejsce refleksji, przemyśleń i wspomnień. Jego obecność była tu nie na miejscu. Widać to było po tym jak ignorował mogiły dawno umarłych, nic nie znaczących dla niego ludzi, jak naciągał schowanymi w kieszeniach dłońmi materiał płaszcza, a nawet po jego skupionym na przyszłości spojrzeniu, które zdradzało niepewność, ale także pewną dozę ekscytacji. Dawno nikt go nie zaskoczył tak jak niejaki G. Umbridge. Zazwyczaj było na odwrót: to Peter wiedział więcej o swoim rozmówcy. Tym razem było przeciwnie. Dawlish próbował wykorzystać znajomości by dowiedzieć się czegoś o swoim tajemniczym korespondencie, ale mimo starań musiał podejść do tego spotkania wiedząc bardzo mało.
Dawno nie był tak zaintrygowany. Nie był w stanie przewidzieć, czy na cmentarzu czeka na niego pułapka, propozycja współpracy, szantaż czy jeszcze coś innego? Powinien przygotować się na pojedynek na słowa czy wzajemną wymianę komplementów? Kim był Umbridge: przyjacielem czy wrogiem? Było w tym dużo niepewności, która męczyła dziennikarza. W liście został nie bez powodu określony kolekcjonerem informacji. Dawlish lubił wiedzieć.
Zatrzymał się niedaleko bramy. Nie miał zegarka, ale wiedział, że zbliża się siedemnasta. Nie spóźniłby się na takie spotkanie. Nie musiało, ale mogło okazać się ono bardzo owocne.
Na wypadek najgorszego przyniósł ze sobą różdżkę. Była ona głęboko ukryta w jego kieszeni, bo choć wprawdzie spotkanie miało się odbyć w odludnym miejscu, to jednak Peter nie uważał za bardzo prawdopodobne, by musiał jej tego dnia użyć. Nawet gdyby okazało się, że Umbridge ma agresywne zapędy, to Dawlish wolałby wykorzystać słowa, a nie czary. Siła słów czasami mogła być silniejsza od zaklęć.
Było to miejsce refleksji, przemyśleń i wspomnień. Jego obecność była tu nie na miejscu. Widać to było po tym jak ignorował mogiły dawno umarłych, nic nie znaczących dla niego ludzi, jak naciągał schowanymi w kieszeniach dłońmi materiał płaszcza, a nawet po jego skupionym na przyszłości spojrzeniu, które zdradzało niepewność, ale także pewną dozę ekscytacji. Dawno nikt go nie zaskoczył tak jak niejaki G. Umbridge. Zazwyczaj było na odwrót: to Peter wiedział więcej o swoim rozmówcy. Tym razem było przeciwnie. Dawlish próbował wykorzystać znajomości by dowiedzieć się czegoś o swoim tajemniczym korespondencie, ale mimo starań musiał podejść do tego spotkania wiedząc bardzo mało.
Dawno nie był tak zaintrygowany. Nie był w stanie przewidzieć, czy na cmentarzu czeka na niego pułapka, propozycja współpracy, szantaż czy jeszcze coś innego? Powinien przygotować się na pojedynek na słowa czy wzajemną wymianę komplementów? Kim był Umbridge: przyjacielem czy wrogiem? Było w tym dużo niepewności, która męczyła dziennikarza. W liście został nie bez powodu określony kolekcjonerem informacji. Dawlish lubił wiedzieć.
Zatrzymał się niedaleko bramy. Nie miał zegarka, ale wiedział, że zbliża się siedemnasta. Nie spóźniłby się na takie spotkanie. Nie musiało, ale mogło okazać się ono bardzo owocne.
Na wypadek najgorszego przyniósł ze sobą różdżkę. Była ona głęboko ukryta w jego kieszeni, bo choć wprawdzie spotkanie miało się odbyć w odludnym miejscu, to jednak Peter nie uważał za bardzo prawdopodobne, by musiał jej tego dnia użyć. Nawet gdyby okazało się, że Umbridge ma agresywne zapędy, to Dawlish wolałby wykorzystać słowa, a nie czary. Siła słów czasami mogła być silniejsza od zaklęć.
Gość
Gość
Przybył na miejsce dużo wcześniej niż wskazywałaby na to tak społecznościowa przyzwoitość, jak podana w liście godzina. Wiedział z kim ma do czynienie i jeśli jego gość rzeczywiście chciał podjąć współpracę, Gavin musiał mieć pewność, że celuje właściwie. Zbyt łatwo był o oszustów, którzy swoich informatorów wydawali szybciej, niż zdążyli rozejrzeć się po kieszeniach. A tego - pustych kieszeni - chciał uniknąć. Kierowało nim coś jeszcze. Jako metamorfomag, mógł niemal bez skrupułów wcielać się w sylwetki obcych. Dziwna gra. Kłamać, wyciągać przypadkowe informacje, oszukiwać i wyłudzać. Nokturn był dla niego zbawienną oazą, niestety pełną ostatnio zdradliwych węży. Gavin potrzebował czegoś większego, stałego. czegoś, co pozwoli mu wyrwać się z brudnych, śmierdzących śmiercią kamienic. I zniknąć.
Domyślał się, że jego gość będzie próbował go szukać wcześniej. Rozsiane wici szybko przyniosły o tym wiadomość, ale nie przeszkadzało mu to. Nie należał do mściwych głupców. Sprawdzał potencjalnego współpracownika i potrzebował też wiedzieć, jak daleko był w stanie posunąć się dla wiedzy, którą chciał posiąść. Nie podawał prawdziwego nazwiska, ale wrodzona duma, czy tez przekorność, kazała mu zatrzymać imię, do którego się przywiązał. Miał ich wiele, czasem gubił się w ilości przywdziewanych ról. Ale Gavin pozostawał zawsze ten sam.
Sylwetka Davlisha pojawiła się na horyzoncie przed czasem i Umridge wysunął się ze swojej kryjówki. Nie próbował się skradać, przeszedł odległość tak, jakby był zwykłym przechodniem. Nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, nie zwracał uwagi na czekającego mężczyznę. Dopiero w momencie, gdy obojętnie minął Petera, od niechcenia, rzucił przez ramię - Przejdźmy się.
Nie czekał na odzew, wędrując dalej długą, cmentarna aleją. Wiedział, że jego gość nie przepuści okazji - Wierzę, że pamięta pan sprawę porwania i morderstwa młodej mugolki - oczywiście, że musiał pamiętać. Pisał o tym - Swego czasu Prorok nie zainteresowałby się podobna sprawą. Ot, kolejny incydent - przerwał, nadal nie patrząc w stronę swego towarzysza, jakby mówił do powietrza - tylko pan dostrzegł, że pojedyncza sprawa to fragment wyrwany z całości. I powtórzy się znowu - mówił od niechcenia, powoli, ze starannie artykułowanymi wyrazami, z wciśniętymi dłońmi w kieszenie burego płaszcza - Pytanie brzmi, czy jest pan w stanie, panie Dawlish zaoferować mi coś wyjątkowego i...czy jest w stanie zaangażować - zakończył, ale nie zwolnił kroku. Minęli pojedynczą sylwetkę, jedną z niewielu spacerowiczy tego zbliżającego się wieczoru.
Peter - masz okazję na rozeznanie w sytuacji. Na każdą akcję, którą będziesz chciał wykonać rzucasz kością k100. Przy używaniu zaklęć pamiętaj o dodatkowej kostce na anomalia.
Na pierwszy rzut oka nie masz pewności czy twój tajemniczy rozmówca kłamie. Możesz sprawdzić jego prawdomówność lub spróbować przyjrzeć mu się lepiej (rzut k100 + spostrzegawczość). Jeśli sam chcesz skłamać lub użyć innej biegłości w spotkaniu, obowiązuje cię wskazany wyżej rzut k100.
Na odpis masz 48h
W razie pytań lub wątpliwości, możesz pisać pw
Domyślał się, że jego gość będzie próbował go szukać wcześniej. Rozsiane wici szybko przyniosły o tym wiadomość, ale nie przeszkadzało mu to. Nie należał do mściwych głupców. Sprawdzał potencjalnego współpracownika i potrzebował też wiedzieć, jak daleko był w stanie posunąć się dla wiedzy, którą chciał posiąść. Nie podawał prawdziwego nazwiska, ale wrodzona duma, czy tez przekorność, kazała mu zatrzymać imię, do którego się przywiązał. Miał ich wiele, czasem gubił się w ilości przywdziewanych ról. Ale Gavin pozostawał zawsze ten sam.
Sylwetka Davlisha pojawiła się na horyzoncie przed czasem i Umridge wysunął się ze swojej kryjówki. Nie próbował się skradać, przeszedł odległość tak, jakby był zwykłym przechodniem. Nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, nie zwracał uwagi na czekającego mężczyznę. Dopiero w momencie, gdy obojętnie minął Petera, od niechcenia, rzucił przez ramię - Przejdźmy się.
Nie czekał na odzew, wędrując dalej długą, cmentarna aleją. Wiedział, że jego gość nie przepuści okazji - Wierzę, że pamięta pan sprawę porwania i morderstwa młodej mugolki - oczywiście, że musiał pamiętać. Pisał o tym - Swego czasu Prorok nie zainteresowałby się podobna sprawą. Ot, kolejny incydent - przerwał, nadal nie patrząc w stronę swego towarzysza, jakby mówił do powietrza - tylko pan dostrzegł, że pojedyncza sprawa to fragment wyrwany z całości. I powtórzy się znowu - mówił od niechcenia, powoli, ze starannie artykułowanymi wyrazami, z wciśniętymi dłońmi w kieszenie burego płaszcza - Pytanie brzmi, czy jest pan w stanie, panie Dawlish zaoferować mi coś wyjątkowego i...czy jest w stanie zaangażować - zakończył, ale nie zwolnił kroku. Minęli pojedynczą sylwetkę, jedną z niewielu spacerowiczy tego zbliżającego się wieczoru.
Peter - masz okazję na rozeznanie w sytuacji. Na każdą akcję, którą będziesz chciał wykonać rzucasz kością k100. Przy używaniu zaklęć pamiętaj o dodatkowej kostce na anomalia.
Na pierwszy rzut oka nie masz pewności czy twój tajemniczy rozmówca kłamie. Możesz sprawdzić jego prawdomówność lub spróbować przyjrzeć mu się lepiej (rzut k100 + spostrzegawczość). Jeśli sam chcesz skłamać lub użyć innej biegłości w spotkaniu, obowiązuje cię wskazany wyżej rzut k100.
Na odpis masz 48h
W razie pytań lub wątpliwości, możesz pisać pw
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 04.12.17 10:46, w całości zmieniany 1 raz
Oto on. Umbridge. Człowiek, o którym nikt nic nie słyszał. Taka osoba nie powinna istnieć, a jednak, z całą pewnością istniał. Dawlish na własne oczy widział, jak jako zwykły przechodzeń zbliżył się do niego, a następnie ujawnił się jako autor listu poprzez zaproszenie Petera na spacer. Reporter nie okazał zdziwienia, wręcz przyjął znudzoną minę, tak jakby był to rytuał, który odbyli setki razy. Obrócił się i ruszył powoli za nieznajomym. Nie spieszył się, chciał wykorzystać okazję do tego, by ponownie przyjrzeć się osobie Umbridge'a. Czasami wiele można było wywnioskować po sylwetce czarodzieja, jego szatach, butach... A tego Dawlish potrzebował. Wnioski, które rzuciłyby światło na to, z kim miał do czynienia. Ciężko było przypuszczać, że Umbridge z własnej woli opowie coś o sobie.
Peter poczekał na to, aż jego towarzysz, jako inicjator całego spotkania, zacznie pierwszy rozmowę. Tak też się stało. Szare komórki Dawlisha zaczęły pracować w przyspieszonym tempie. Morderstwo mugolki. Pamiętał ten sprawę. Brutalna, obrzydliwa i tak mało znacząca. To była tylko jedna kobieta w morzu okrucieństwa panoszącego się po świecie. Nikt specjalnie się nią nie przejmował i Dawlish był przekonany, że wróci do tej sprawy dopiero, gdy pojawi się kolejna podobnie zamordowana mugolka, która potwierdziłaby, że za tymi zabójstwami kryło się coś więcej. Na pewno nie oczekiwał powrotu tego tematu w rozmowie z nieznajomym. Sam badał tę sprawę i nie odkrył żadnej obiecującej poszlaki, z tego co wiedział podobnie radzili sobie aurorzy zajmujący się sprawą. Co tajemniczy Umbridge mógł takiego wiedzieć, co pominęłoby tyle osób?
- Tak, swojego czasu bardzo interesowałem się tym morderstwem. Niestety, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu zawiodłem i nie doszedłem do żadnych satysfakcjonujących konkluzji - w nieduży sposób naciągnął fakty. Prawdą było, że zajmował się tym zabójstwem, ale było mało "perspektywiczne" i interesujące w porównaniu do innych spraw. Peter bez poczucia żalu odłożył teczkę z informacjami o mugolce na samo dno swojego biurka.
- Z treści pana listu wynika, że wie pan o mnie dosyć dużo. Moja reputacja jest panu znana i myślę, że gdyby nie miał pan pewności, gdyby nie była ona odpowiednia, to nie rozmawialibyśmy dzisiaj - W przeciwieństwie do Umbridge'a, wpatrzonego na drogę, Dawlish przyglądał się twarzy swojego rozmówcy. Próba odczytania coś z jego miny była pożyteczniejsza niż oglądanie podobnie wyglądających grobów.
| Rzucam kostką na przyjrzenie się bliżej Umbridge'owi
Peter poczekał na to, aż jego towarzysz, jako inicjator całego spotkania, zacznie pierwszy rozmowę. Tak też się stało. Szare komórki Dawlisha zaczęły pracować w przyspieszonym tempie. Morderstwo mugolki. Pamiętał ten sprawę. Brutalna, obrzydliwa i tak mało znacząca. To była tylko jedna kobieta w morzu okrucieństwa panoszącego się po świecie. Nikt specjalnie się nią nie przejmował i Dawlish był przekonany, że wróci do tej sprawy dopiero, gdy pojawi się kolejna podobnie zamordowana mugolka, która potwierdziłaby, że za tymi zabójstwami kryło się coś więcej. Na pewno nie oczekiwał powrotu tego tematu w rozmowie z nieznajomym. Sam badał tę sprawę i nie odkrył żadnej obiecującej poszlaki, z tego co wiedział podobnie radzili sobie aurorzy zajmujący się sprawą. Co tajemniczy Umbridge mógł takiego wiedzieć, co pominęłoby tyle osób?
- Tak, swojego czasu bardzo interesowałem się tym morderstwem. Niestety, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu zawiodłem i nie doszedłem do żadnych satysfakcjonujących konkluzji - w nieduży sposób naciągnął fakty. Prawdą było, że zajmował się tym zabójstwem, ale było mało "perspektywiczne" i interesujące w porównaniu do innych spraw. Peter bez poczucia żalu odłożył teczkę z informacjami o mugolce na samo dno swojego biurka.
- Z treści pana listu wynika, że wie pan o mnie dosyć dużo. Moja reputacja jest panu znana i myślę, że gdyby nie miał pan pewności, gdyby nie była ona odpowiednia, to nie rozmawialibyśmy dzisiaj - W przeciwieństwie do Umbridge'a, wpatrzonego na drogę, Dawlish przyglądał się twarzy swojego rozmówcy. Próba odczytania coś z jego miny była pożyteczniejsza niż oglądanie podobnie wyglądających grobów.
| Rzucam kostką na przyjrzenie się bliżej Umbridge'owi
Gość
Gość
The member 'Peter Dawlish' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Gavin przypominał dziś starszego, nieco przygarbionego mężczyznę. Przez krótkie, płowe, blond włosy przetykały pasma siwizny. Twarz miał okrągłą, sprawowaną, bardziej przypominającą pracownika dokowego, niż informatora. Kołnierz burego płaszcza krył szramę idąca od podstawy szczęki, przez szyję i ginąca gdzieś niżej. Dłonie, chociaż schowane w kieszeniach, miał zaciśnięte. Mężczyzna wiedział, że jest obserwowany i wiedział też, co pokazać, by jego rozmówca próbował dociec - kim właściwie jest. Najbardziej zabawny był fakt, że już się spotkali. Nie bezpośrednio. To, czego dowiadywał się nie raz Peter, pochodziło od wielu źródeł. Gavin nie znał ich wszystkich, nie był geniuszem, ale widział wystarczająco wiele, by spróbować dotrzeć do reportera. Wielu pragnęło władzy, ale nie każdy - szczególnie w dobie aktualnego szaleństwa - chciał angażować się w sprawy niejasne - Nie, nie zawiódł pan - odczekał kilka sekund, mimowolnie zerkając przez ramię - Zadbano, żeby pan zawiódł - zatrzymał się poruszając dłonią w kieszeni, by po chwili wyciągnąć paczkę tanich, mugolskich papierosów. Wysunął jednego i odpalił, po czym ruszył dalej - zadbano również, żeby nikomu nie chciało się zajmować sprawą. To nic - zaciągnął się dymem, a Peter mógł dostrzec, że palce mężczyzny są mocno niekształtne, jak po wielu nieleczonych złamaniach.
- Trafnie, obaj rozumiemy kwestie zaangażowania. Brakuje mi tylko ceny - co jest pan w stanie mi zaoferować, panie Dawlish? i czy wystarczą tylko galeony? - jeszcze jedno - tym razem Gavin zatrzymał się, odwracając się do reportera. Piwne źrenice zatrzymały się badawczo na twarzy Petera przecząc zupełnie obojętnemu tonowi głosu - Mam nadzieję, że zdaje sobie pan tez sprawę z grożącego niebezpieczeństwa? To, że różne sprawy uznawane są za mało nośne, nie znaczy, że takie są. To co oferuję jest bardziej przerażające, niż można sobie wyobrazić - nie uśmiechał się, mówił, wypuszczając kłęby papierosowego dymu, który jeszcze przed chwilą musiał zalegać w płucach. I jakby nie czekając na odpowiedź - przynajmniej wypowiedzianą prosto w twarz, tajemniczy pan Umbridge odwrócił się, a przynajmniej planował. Zamarł w półkroku na sekundę, ale to mógł dostrzec jedynie Peter. Informator ruszył - Jesteśmy obserwowani.
Tylko gdzie szukać obserwatora w niemal pustej alejce?
Opis spostrzeżeń po obserwacji Petera znajduje się w tekście powyżej. Na każdą, wykonywaną akcję rzucasz kością k100
Na odpis masz 48h
- Trafnie, obaj rozumiemy kwestie zaangażowania. Brakuje mi tylko ceny - co jest pan w stanie mi zaoferować, panie Dawlish? i czy wystarczą tylko galeony? - jeszcze jedno - tym razem Gavin zatrzymał się, odwracając się do reportera. Piwne źrenice zatrzymały się badawczo na twarzy Petera przecząc zupełnie obojętnemu tonowi głosu - Mam nadzieję, że zdaje sobie pan tez sprawę z grożącego niebezpieczeństwa? To, że różne sprawy uznawane są za mało nośne, nie znaczy, że takie są. To co oferuję jest bardziej przerażające, niż można sobie wyobrazić - nie uśmiechał się, mówił, wypuszczając kłęby papierosowego dymu, który jeszcze przed chwilą musiał zalegać w płucach. I jakby nie czekając na odpowiedź - przynajmniej wypowiedzianą prosto w twarz, tajemniczy pan Umbridge odwrócił się, a przynajmniej planował. Zamarł w półkroku na sekundę, ale to mógł dostrzec jedynie Peter. Informator ruszył - Jesteśmy obserwowani.
Tylko gdzie szukać obserwatora w niemal pustej alejce?
Opis spostrzeżeń po obserwacji Petera znajduje się w tekście powyżej. Na każdą, wykonywaną akcję rzucasz kością k100
Na odpis masz 48h
Nie ufał Umbridge’owi. Z wielu powodów. Nie chodziło już tylko o jego tajemniczość, o sposób kontaktu, o jego wygląd sugerujący z powodu szramy oraz wygiętych palców, że kłopoty go gonią, ani nawet o to, że zdołał dowiedzieć się tyle o Dawlishu jednocześnie nie zostawiając za sobą żadnych śladów. Lampkę awaryjną włączyły słowa mężczyzny – w jaki sposób łączył zachwalanie informacji, w których był posiadaniu(bez wymieniania konkretów), oraz rozmowę o pieniądzach. Tak działali wszelkiego rodzaju oszuści i naciągacze. Reportera od powiedzenia mu tego w twarz zatrzymały małe szczegóły, takie jak wspomnienie o nieistotnej mugolce, czego raczej żaden naciągacz by nie zrobił, profesjonalizm Umbridge’a, a także obecna chęć Petera do zaspokojenia swojej ciekawości.
Starał zachować się spokój, gdy usłyszał o tym, że w spotkaniu uczestniczył trzeci, tajemniczy obserwator. Dawlish ledwo uśmiechnął się pod nosem i szedł dalej jakby nic się nie stało. Nie czuł potrzeby odwracania się i szukania wzrokiem tajemniczego człowieka. Tak naprawdę miał wrażenie, że dostrzeżenie lub nie dostrzeżenie go niewiele by mu przyniosło i nic by nie zmieniło. Może ktoś ich śledził, a może Umbridge blefował. Ważne, że nikt ich nie słyszał.
- Proszę mnie wyprowadzić z błędu, panie Umbridge, ale zdaję mi się, że nie przyszedł pan tu sprzedawać informacje – Zatrzymał wzrok na twarzy rozmówcy. Wytrzymał, gdy ich spojrzenia się spotkały na dłuższą chwilę. Peter czuł, że powinien zacząć działać, inaczej rozmowa o pieniądzach nie pójdzie na jego korzyść. Był tylko dziennikarzem, bez bogatej rodziny, z innymi informatorami na „utrzymaniu”. Nie miał tysięcy galeonów do wydania w ciemno na rewelację, która wcale nie musiała być taka szokująca.
- Przyszedł pan tu szukać sojusznika. Wdepnął pan w coś, co jest ponad panem. Zaczęło się robić niebezpiecznie, ktoś zaczął pana śledzić, może nawet grozić, więc postanowił pan poszukać pomocy u ostatniej osoby, która zajmowała się sprawą. U mnie – Barwa jego tonu była bardzo żywa. Akcentował słowa w ten sposób, by podkreślić w jakiej kryzysowej sytuacji Umbridge się znalazł. Dla Dawlisha była to jedyna karta przetargowa – to Umbridge poprosił o spotkanie i chciał sprzedać swoją wiedzę, nie na odwrót.
- Mogę pomóc, bez względu na zagrożenie. Ale nie za darmo. Muszę mieć pewność, że mogę panu ufać. I potrzebuję również zaufania od pana. Dostanie pan wynagrodzenie adekwatne do swoich zasług. Daję na to swoje słowo – Dawlish nie zawahał się ani sekundy przy kłamstwie. Nawet gdyby chciał, nie mógł dać żadnych gwarancji, że Umbridge dostanie to, na co zasługiwał. Nie powstrzymało to jednak Petera przed złożeniem pustych gwarancji. Nie pierwszy raz składał obietnicę bez pokrycia.
| Rzucam kostką na retorykę
Starał zachować się spokój, gdy usłyszał o tym, że w spotkaniu uczestniczył trzeci, tajemniczy obserwator. Dawlish ledwo uśmiechnął się pod nosem i szedł dalej jakby nic się nie stało. Nie czuł potrzeby odwracania się i szukania wzrokiem tajemniczego człowieka. Tak naprawdę miał wrażenie, że dostrzeżenie lub nie dostrzeżenie go niewiele by mu przyniosło i nic by nie zmieniło. Może ktoś ich śledził, a może Umbridge blefował. Ważne, że nikt ich nie słyszał.
- Proszę mnie wyprowadzić z błędu, panie Umbridge, ale zdaję mi się, że nie przyszedł pan tu sprzedawać informacje – Zatrzymał wzrok na twarzy rozmówcy. Wytrzymał, gdy ich spojrzenia się spotkały na dłuższą chwilę. Peter czuł, że powinien zacząć działać, inaczej rozmowa o pieniądzach nie pójdzie na jego korzyść. Był tylko dziennikarzem, bez bogatej rodziny, z innymi informatorami na „utrzymaniu”. Nie miał tysięcy galeonów do wydania w ciemno na rewelację, która wcale nie musiała być taka szokująca.
- Przyszedł pan tu szukać sojusznika. Wdepnął pan w coś, co jest ponad panem. Zaczęło się robić niebezpiecznie, ktoś zaczął pana śledzić, może nawet grozić, więc postanowił pan poszukać pomocy u ostatniej osoby, która zajmowała się sprawą. U mnie – Barwa jego tonu była bardzo żywa. Akcentował słowa w ten sposób, by podkreślić w jakiej kryzysowej sytuacji Umbridge się znalazł. Dla Dawlisha była to jedyna karta przetargowa – to Umbridge poprosił o spotkanie i chciał sprzedać swoją wiedzę, nie na odwrót.
- Mogę pomóc, bez względu na zagrożenie. Ale nie za darmo. Muszę mieć pewność, że mogę panu ufać. I potrzebuję również zaufania od pana. Dostanie pan wynagrodzenie adekwatne do swoich zasług. Daję na to swoje słowo – Dawlish nie zawahał się ani sekundy przy kłamstwie. Nawet gdyby chciał, nie mógł dać żadnych gwarancji, że Umbridge dostanie to, na co zasługiwał. Nie powstrzymało to jednak Petera przed złożeniem pustych gwarancji. Nie pierwszy raz składał obietnicę bez pokrycia.
| Rzucam kostką na retorykę
Gość
Gość
The member 'Peter Dawlish' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Dziwne. Jego czujki powinny już zareagować. Błysk ślepi, poruszony zarys przy drzewie, nie był wcale jednym z jego cieni. Nawet, gdyby nie chciał przyznać, wrażenie obserwacji było niepokojące. Zimne. Na twarzy Gavina nie zmieniło się za wiele, chwila namysłu zarysowała zmarszczkę na czole - Tu się Pan myli - zaczął i raz jeszcze zaciągnął papierosem. Dym ulatywał szarą smugą, rozpraszając się w zimnym powietrzu - i tu też, ale tylko połowicznie - nie uśmiechnął się, nie miał z czego. Ani z błędy towarzysza, ani ze swej racji. Wisiało pomiędzy nimi coś dużo poważniejszego niż przepychanki w udowadnianiu swej wiedzy - Kłopoty ciągną się dawno już dawno i proszę mi wierzyć - zerknął przez ramię, tym razem nie kryjąc się, że rozmawia z idącym za nim mężczyzną. Oni widocznie już wiedzieli, albo przynajmniej starali się wiedzieć - gdybym chciał szukać sojusznika, pomocy...znalazłbym ją zupełnie gdzieś indziej - był paskudnie szczery wobec Petera, ale nie odkrywał wszystkich kart. Oferta pozostawała ofertą, ale nadal nie otrzymał żadnej ceny - proszę mi wybaczyć, ale nie jest Pan w stanie zapewnić mi żadnej ochrony - zgasił w końcu papierosa, a żarzący się pet powędrował pod but. Nie zatrzymywał się - Wybrałem Pana ze względu na zdolności innej formy. I teraz...zanim zostaniemy zaatakowani - stwierdzał fakty. Ktokolwiek się czaił w pobliżu, będzie chciał zdobyć to, po co przybyli. Szkoda, że Umbridge nie był pewien - co - Na pewno słyszał Pan o wydarzeniach na Nokturnie. O spalonej Białej Wywernie? O...potężnym czarnoksiężniku? Tak, to ma znaczenie i wiąże się z morderstwem niepozornej mugolki. Co innego słychać tam w ciemnościach, co innego próbują wmówić społeczeństwo. Jest się czego bać. Pan też powinien. Miałem nadzieję, że moja wiedza zostanie wykorzystana odpowiednio. Prasa ma moc. Słowo ma moc i to co nieujawnione, straci na ...znaczeniu - chciał w to wierzyć. Wciąż idąc, dostrzegając w oddali wylot alejki i wejście na cmentarz, wysunął różdżkę i bez namysłu skierował ją w stronę Dawlisha, a mężczyzna poczuł rozlewające się od magii ciepło. Ciało dziwnie wyblakło i niemal całkowicie rozmyło się dla potencjalnego obserwatora (rzucono na ciebie zaklęcie Kameleona rzut). W tym samym momencie smuga mocy pognała świetlistą strzałą w stronę Gavina - To nie koniec. Wiej - Umbridge oberwał silnie, krew chlusnęła, ale ten zerwał sie do biegu, wyciągając przed siebie różdżkę. Z pomiędzy drzew wysunęły się trzy zakapturzone sylwetki, z czego dwie rzuciły się za rannym męzczyzną, a jedna ruszyła w stronę ścieżki, zapewne, szukając Petera, który pod wpływem zaklęcia, stał sie niewidoczny.
Na każdą akcję rzucasz kością k100. Możesz albo spróbować uciec, albo wykorzystując nieoczekiwaną niewidoczność (zaklęcie kameleona trwa 5 tur) ruszyć za Gavinem, albo spróbować pokonać? nieznajomego. Możesz rzucić zaklęcie lub podjąć inną akcję, zgodną z mechaniką gry. W następnej turze nieznajomy spróbuje cię dostrzec.
Ze względu na poślizg MG, otrzymujesz bonus +5 do najbliższego rzutu.
Na odpis masz 48h
Na każdą akcję rzucasz kością k100. Możesz albo spróbować uciec, albo wykorzystując nieoczekiwaną niewidoczność (zaklęcie kameleona trwa 5 tur) ruszyć za Gavinem, albo spróbować pokonać? nieznajomego. Możesz rzucić zaklęcie lub podjąć inną akcję, zgodną z mechaniką gry. W następnej turze nieznajomy spróbuje cię dostrzec.
Ze względu na poślizg MG, otrzymujesz bonus +5 do najbliższego rzutu.
Na odpis masz 48h
Dawlish słuchał uważnie z wyrazem zamyślenia na twarzy. Pan G zaczął wyjawiać coraz więcej szczegółów, ale to nadal było za mało, by Peter mógł ułożyć wszystko w sensowną całość. Reporterowi nie umknęło to, że miał do czynienia z dobrym negocjatorem, który wcale nie wypowiadał się tak, jakby był w tak złej sytuacji, jak to wyobraził sobie wcześniej Peter. Uznał, że nie ma wyjścia, jak tylko przedstawić konkretną kwotę.
Dalszej części negocjacji jednak nie było.
Peter źle ocenił sytuację. Zapytany wcześniej o to, jak bardzo gotowy jest narazić się na niebezpieczeństwo oraz poinformowany o obserwatorze ich rozmowy nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak poważnych kłopotach się znalazł i że chcąc nie chcąc trafi w sam środek poważnej walki, być może na śmierć i życie.
Powinien być wdzięczny Umbridge'owi, że ten w pierwszej kolejności zadbał o jego bezpieczeństwo. Nie było jednak czasu, by się nad tym zastanowić. Peter oberwał zaklęciem kameleona, co zauważył, gdy próbował wyjąć różdżkę i jego dłoń okazała się przezroczysta. Decyzję podjął błyskawicznie, nie zwlekając ruszył za Umbridgem. Dawlish był pod wrażeniem: jak na staruszka człowiek ten miał bardzo dużo werwy. Dziennikarz wiedział, że raczej nie pomoże w walce z agresorami, nawet mimo przewagi w postaci efektu zaklęcia niewidzialności. Niekoniecznie biegł by w razie co pomóc, chciał jednak wiedzieć, jak przebiegną dalsze wydarzenia i czy staruszek przetrwa pościg.
Dalszej części negocjacji jednak nie było.
Peter źle ocenił sytuację. Zapytany wcześniej o to, jak bardzo gotowy jest narazić się na niebezpieczeństwo oraz poinformowany o obserwatorze ich rozmowy nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak poważnych kłopotach się znalazł i że chcąc nie chcąc trafi w sam środek poważnej walki, być może na śmierć i życie.
Powinien być wdzięczny Umbridge'owi, że ten w pierwszej kolejności zadbał o jego bezpieczeństwo. Nie było jednak czasu, by się nad tym zastanowić. Peter oberwał zaklęciem kameleona, co zauważył, gdy próbował wyjąć różdżkę i jego dłoń okazała się przezroczysta. Decyzję podjął błyskawicznie, nie zwlekając ruszył za Umbridgem. Dawlish był pod wrażeniem: jak na staruszka człowiek ten miał bardzo dużo werwy. Dziennikarz wiedział, że raczej nie pomoże w walce z agresorami, nawet mimo przewagi w postaci efektu zaklęcia niewidzialności. Niekoniecznie biegł by w razie co pomóc, chciał jednak wiedzieć, jak przebiegną dalsze wydarzenia i czy staruszek przetrwa pościg.
Gość
Gość
The member 'Peter Dawlish' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Mimo znacznego refleksu i natychmiastowej decyzji, Petrer nie był w stanie utrzymać tempa sylwetkom, za którymi próbował podążyć. Ciemne kontury biegnących postaci powoli rozmywały się, ale wyznacznikiem były kolejny błyski świateł. Zaklęcia. Czy dotarły celu, czy Gavinowi udało się ich uniknąć - Dawlish nie wiedział. To co zdołał dostrzec, to pozostawiona za plecami sylwetka, która zatrzymała się przy ścieżce z wyciągniętą różdżką. Zduszone przekleństwo mogło świadczyć o niepowodzeniu podjętego działania. Przynajmniej początkowego.
Skupiony na biegu reporter nie zwrócił uwagi, że zakapturzony mężczyzna ruszył ścieżką a smuga światła pognała do przodu. Nie celowała w Petera, a w ziemię pod stopami (rzut nr 2).
Przed tobą pojawił się głęboki dół, ale z racji faktu, że napastnik cię nie wiedział i nie miał okazji dokładnie wycelować, masz szansę ją ominąć, uskakując w bok (st 60 + uniki) lub poradzić sobie inaczej, zgodnie z mechaniką gry. Jeżeli nadal chcesz podążać za celem, rzucasz drugą kością k100 (jeżeli pierwsza akcja nie wyjdzie, czyli ominięcie dołu, drugi rzut uzna się za niebyły).
Na odpis masz 48h
Skupiony na biegu reporter nie zwrócił uwagi, że zakapturzony mężczyzna ruszył ścieżką a smuga światła pognała do przodu. Nie celowała w Petera, a w ziemię pod stopami (rzut nr 2).
Przed tobą pojawił się głęboki dół, ale z racji faktu, że napastnik cię nie wiedział i nie miał okazji dokładnie wycelować, masz szansę ją ominąć, uskakując w bok (st 60 + uniki) lub poradzić sobie inaczej, zgodnie z mechaniką gry. Jeżeli nadal chcesz podążać za celem, rzucasz drugą kością k100 (jeżeli pierwsza akcja nie wyjdzie, czyli ominięcie dołu, drugi rzut uzna się za niebyły).
Na odpis masz 48h
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.12.17 21:50, w całości zmieniany 1 raz
Nie należał do osób, które skupione na rozwoju swoich zdolności czarodziejskich oraz swojego intelektu
całkowicie ignorowały rozwój fizyczny. Widział wielu takich czarodziejów w redakcji - przesiadujący cały czas za biurkami, wykorzystujących teleportację zamiast siłę swoich nóg, tłumaczących się z braku ruchu wiekiem albo schorzeniami. Dawlish nie był jednym z nich. Nie tylko siedział i pisał, ale dużo częściej odwiedzał różne miejsca w poszukiwaniu tematów. Także po pracy nie zamykał się w domu i nie leżał cały dzień na kanapie. Miał się za osobę dosyć aktywną, ale w tym przypadku widząc oddalone sylwetki mógł jedynie przeklinać sam siebie, że za dużo siedzi za biurkiem, a za mało ćwiczy.
Niebezpieczeństwo w tym momencie czyhało nie tylko nad panem G, ale również nad nim. Rozpędzony dostrzegł pojawiającą się na jego drodze tuż przed nim przeszkodę w postaci głębokiej dziury. Był szczęśliwy, że była ona tam, a nie w jego plecach, ale i tak była pewną trudnością. Nie tracąc prędkości zmienił kierunek biegu, odskoczył w bok, chcąc następnie obiec dziurę dookoła. Uznał to za lepsze rozwiązanie niż próba odbycia pojedynku z zamaskowanym. Nie był na tyle przekonany do swoich umiejętności.
Nie był pewien jak długo zaklęcie kameleona będzie trwało (nigdy nie był i nie będzie specem od transmutacji). Zaczynał mieć wątpliwości czy nie lepiej uciec w swoją stronę póki jeszcze był przez nie chroniony, ale póki co biegł dalej w stronę błysków światła.
| 1 kostka na unik i druga na gonienie Gavina
całkowicie ignorowały rozwój fizyczny. Widział wielu takich czarodziejów w redakcji - przesiadujący cały czas za biurkami, wykorzystujących teleportację zamiast siłę swoich nóg, tłumaczących się z braku ruchu wiekiem albo schorzeniami. Dawlish nie był jednym z nich. Nie tylko siedział i pisał, ale dużo częściej odwiedzał różne miejsca w poszukiwaniu tematów. Także po pracy nie zamykał się w domu i nie leżał cały dzień na kanapie. Miał się za osobę dosyć aktywną, ale w tym przypadku widząc oddalone sylwetki mógł jedynie przeklinać sam siebie, że za dużo siedzi za biurkiem, a za mało ćwiczy.
Niebezpieczeństwo w tym momencie czyhało nie tylko nad panem G, ale również nad nim. Rozpędzony dostrzegł pojawiającą się na jego drodze tuż przed nim przeszkodę w postaci głębokiej dziury. Był szczęśliwy, że była ona tam, a nie w jego plecach, ale i tak była pewną trudnością. Nie tracąc prędkości zmienił kierunek biegu, odskoczył w bok, chcąc następnie obiec dziurę dookoła. Uznał to za lepsze rozwiązanie niż próba odbycia pojedynku z zamaskowanym. Nie był na tyle przekonany do swoich umiejętności.
Nie był pewien jak długo zaklęcie kameleona będzie trwało (nigdy nie był i nie będzie specem od transmutacji). Zaczynał mieć wątpliwości czy nie lepiej uciec w swoją stronę póki jeszcze był przez nie chroniony, ale póki co biegł dalej w stronę błysków światła.
| 1 kostka na unik i druga na gonienie Gavina
Gość
Gość
The member 'Peter Dawlish' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 1, 61
'k100' : 1, 61
W oddali, gdzieś w ciemności - raz jeszcze błysnęło blade światło zaklęcia. Zduszony jęk rozdarł ciszę i umilkł. Co jednak miało to znaczyć, Peter nie wiedział. Nie wynikało to jednak z niedostatecznej odległości, która pozwoliłby mu rozpoznanie. Nie miał czasu na podobną refleksie, bo głęboki dół, który próbował ominąć - własnie wchłaniał sylwetkę Dwlisha. Niefortunnie, mężczyzna boleśnie potknął sie o wystający korzeń na ścieżce i runął w dół.
Uderzenie było paskudnie bolesne. Peter upadł na bok, a kostka wykręciła się pod niebezpiecznym kątem. Jeśli tylko zerknął w górę, mógł zobaczyć zarys przebiegającej obok zakapturzonej postaci, a już po chwili kroki ucichły. Peter został sam. Ale na jak długo? Co, jeśli napastnicy wrócą w poszukiwaniu rozmówcy Gavina? Zapadał zmrok i robiło się coraz zimniej i zbyt długie trwanie samotnie mogło przysporzyć kolejnych, nieprzewidzianych zdarzeń.
Na szczęście, wypatrzył cię ktoś inny. Akurat, gdy zaklęcie kameleona przestało działać. Nieznajomy mężczyzna o młodej twarzy i jasnym spojrzeniu, pomógł ci wydostać się z dołu. Podprowadził do miejsca, gdzie mógł znaleźć pomoc. Nim nieznajomy zniknął z charakterystycznym trzaskiem teleportacji, Peter dostrzegł coś dziwnego. A może mu się tylko zdawało? Palce na dłoni młodzieńca znaczyły liczne ślady dawnych złamań. Przypadek? Czy coś więcej? Niestety nie zdążył zapytać tajemniczego mężczyzny.
To koniec dla ciebie rozgrywki.
Dziękuję za sprawne odpisy i powodzenia!
Peter ma zwichniętą kostkę i potrzebuje pomocy uzdrowiciela. Rozegraj dowolny wątek, w którym postać leczy obrażenia.
Możesz napisać posta kończącego, ale nie jest to konieczne.
Uderzenie było paskudnie bolesne. Peter upadł na bok, a kostka wykręciła się pod niebezpiecznym kątem. Jeśli tylko zerknął w górę, mógł zobaczyć zarys przebiegającej obok zakapturzonej postaci, a już po chwili kroki ucichły. Peter został sam. Ale na jak długo? Co, jeśli napastnicy wrócą w poszukiwaniu rozmówcy Gavina? Zapadał zmrok i robiło się coraz zimniej i zbyt długie trwanie samotnie mogło przysporzyć kolejnych, nieprzewidzianych zdarzeń.
Na szczęście, wypatrzył cię ktoś inny. Akurat, gdy zaklęcie kameleona przestało działać. Nieznajomy mężczyzna o młodej twarzy i jasnym spojrzeniu, pomógł ci wydostać się z dołu. Podprowadził do miejsca, gdzie mógł znaleźć pomoc. Nim nieznajomy zniknął z charakterystycznym trzaskiem teleportacji, Peter dostrzegł coś dziwnego. A może mu się tylko zdawało? Palce na dłoni młodzieńca znaczyły liczne ślady dawnych złamań. Przypadek? Czy coś więcej? Niestety nie zdążył zapytać tajemniczego mężczyzny.
To koniec dla ciebie rozgrywki.
Dziękuję za sprawne odpisy i powodzenia!
Peter ma zwichniętą kostkę i potrzebuje pomocy uzdrowiciela. Rozegraj dowolny wątek, w którym postać leczy obrażenia.
Możesz napisać posta kończącego, ale nie jest to konieczne.
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Alejka przy cmentarzu
Szybka odpowiedź