Polana
Miejsce to najpiękniej wygląda jasną nocą, oświetlone blaskiem bijącym od rozgwieżdżonego nieba. Jeśli wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez najstarszych ze zbirów, czasem - z rzadka, oczywiście - przebiegają tędy pojedyncze okazy dzikich jednorożców. Na nich zapewne też czyhają; świadomi ceny za ich krew, włosie, czy błyszczące, twarde jak skała rogi. Za ile lat te stworzenia staną się tylko legendą?
Melodia niosła się po całej polanie. I choć to cymbały i skrzypce było słychać najmocniej, nie dało się ukryć, że wyjątkowe brzmienie zawdzięczała także skrzypcom, harfie i irlandzkim bębnom. Celtycka muzyka splatała się z rytmem czarodziejom dobrze znanym, doskonałym do klasycznych podrygów i piruetów. I choć nie było nigdzie typowego parkietu, a muzycy nie przypominali orkiestr znanych z sabatów czy innych dostojnym wydarzeń, tańcom nie było końca odkąd tylko pierwsi czarodzieje znaleźli się na polanie. Muzycy ubrani w starodawne czarodziejskie stroje zajmowali miejsce przy jednym z mniejszych, trzaskających ognisk. Siedzieli na głazach i konarach, rozświetleni złotym blaskiem wznoszących się płomieni, przygrywali pod nóżkę, kłaniając się lekko nowym parom. Podczas miłosnego festiwalu Brón Trogain, nawet podczas tańców, czarodzieje składali hołd Matce Ziemi. Kobiety niezależnie od wieku i statusu zdejmowały pantofle na obcasie, które mogły wbijać się w miękką ziemię, zrzucały cienkie wierzchnie okrycia, tiary i kapelusze, by w samym środku polany ująć dłoń wybranka i zatańczyć. Pary wirowały na miękkiej, ugniecionej trawie w rzędach jak na sali balowej. Cienkie, przewiewne materiały sukni falowały na wietrze i przy obrotach, a kwiaty na głowach dziewcząt, które puściły na jeziorze splecione przez siebie wianki drżały przy każdym ruchu.
Umęczone tańcem pary mogły odpocząć przy drewnianych stołach; spocząć na ławach, na które dla komfortu gości narzucone tkane, miękkie, materiały. Stoły zastawione były syto. Pierwsze zebrane tego lata owoce i warzywa wymieszane ze sobą w misach, ziemniaki podawane na różne sposoby. Nie brakowało przede wszystkim chleba, który był symbolem pokarmu i poświęcenia Tailtiu, świeżego nabiału serwowanego na tradycyjnych paterach i przede wszystkim pieczonego na rożnie mięsa reema podawanego na drewnianych deskach — pokrojonego na porcje.
Między wiedźmami dbającymi o to, by goście festiwalu nie byli głodni spacerowały młode dziewczęta wielu kojarzone z pierwszej, dziękczynnej uczty. Jedne widziano z dzbanami pełnymi wody lub tradycyjnego, domowego bimbru, inne na drewnianych tacach proponowały gościom alkohole z różnych części świata — spłynęły statkami do Anglii specjalnie na święto Brón Trogain wraz z handlarzami z kontynentu.
Dziewczę podsuwa ci tacę z ręcznie malowanymi kielichami. Każdy z nich przedstawia coś innego, różnią się dominującym kolorem w swych malowidłach, lecz przede wszystkim — różnią się zawartością. W celu degustacji wina, postać rzuca kością k10 na jeden z kielichów.
- Wina:
1. Kielich przedstawiający Dagdę — mężczyznę trzymającego maczugę i kocioł. W środku Clos Mazeyres - francuskie czerwone wino z Pomerolu. Składają się na nie szczepy Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot. Doskonałe do jagnięciny i dziczyzny. Posiada ciemno rubinowo-fioletowe odcienie. Bogaty bukiet czarnych i czerwonych owoców zachwyca i zadowala najbardziej wytrawne podniebienia. Niezwykłością jest nieco waniliowa końcówka, która w trakcie degustacji utrzymuje się na podniebieniu.
2. Kielich z czerwienią, przedstawia Morrigan w towarzystwie krew i kruków. Zawartość kielicha to Chateau Vray Canon Boyer 1954 - to doskonale starzejące się wytrawne wino z Canon-Fronsac. Łatwo wyczuwalny aromat suszonych jagód o bogatym smaku wzbogaca mocne taniny i wytrawne wykończenie. Posiada piękny burgundowy odcień. Winne wykończenie jest przyjemne i długie. Doskonałe Bordeaux.
3. Kielich z wizerunkiem Lugh — młodego mężczyzny z procą i włócznia. Chateau Marienlyst 1952 - wino wytrawne, o głębokiej rubinowo-fioletowej barwie i owocowych aromatach, w szczególności wiśniowych z delikatną nutą przypraw. W ustach stabilne, o dobrej owocowości i gładkich taninach z delikatnym akcentem przypraw na finiszu.
4. Kielich z Tailtiu, bogini Ziemi. Czarkę wypełnia Chateau Le Fournas Bernadotte - Bernadotte ma stałe cechy doskonałego wina o niepowtarzalnym smaku, który jest doceniany przez znawców. Bernadotte oferuje głęboki rubinowy kolor. Nos uwalnia aromaty czerwonych owoców z nutami przypraw; bukiet jest wyrazisty i trwały. Na podniebieniu jego hojność potwierdza się, jest świeże, o subtelnych taninach, a jego wykończenie długie i miękkie.
5. Kielich z Ogmą, przedstawia starszego mężczyznę trzymającego łańcuchy, a na nich, ludzkie głowy. Chateau Monbrison - Wytrawne wino w intensywnym rubinowym kolorze. Posiada intensywne i złożone aromaty, począwszy od kwiecistych aromatów fiołka i róży z nutami owocowymi z czarnej porzeczki aż po borówki, maliny i ciemne wiśnie, a następnie lekko miętową nutę balsamiczną. Smak dość zbudowany o miękkich i jedwabistych taninach które świetnie łączą się ze świeżością, czyniąc je doskonale zrównoważonym.
6. Kielich z Aongusem. Chateau Lyonnat 1954 - Czerwone, wytrawne wino z Saint-Émilion, Bordeaux. Charakteryzują je eleganckie wysoko skoncentrowane taniny owocowe, jędrne - pełne i gęste z mnóstwem aromatów owocowych i dużych tanin.
7. Kielich z podobizną Ecny — patronem mądrości. Mouton - Cadet - Mouton Cadet to wino stworzone przez legendarnego plantatora winorośli i poetę Barona Philippe de Rothschild w 1930 roku. Wino o głębokiej rubinowej barwie, intensywnym bukiecie dojrzałych czerwonych owoców, o łagodnych taninach. Powstaje z winogron szczepu Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc zbieranych ręcznie w parcelach z apelacji Bordeaux. Wino zrównoważone, znakomite do dań obiadowych na bazie czerwonego mięsa i warzyw w sosie, do twardych serów; cechuje się wysokim potencjałem starzenia.
8. Kielich przyozdobiony czernią, z podobizną boga śmierci — Arawnem. Rioja - białe hiszpańskie wino z prowincji La Rioja. Stworzone ze szczepów Chardonnay, Sauvignon Blanc i Verdejo. To wino wysokiej jakości, które leżakuje co najmniej cztery lata w dębowych beczkach. Posiada bladożółty odcień z zielonkawym akcentem. W nosie błyskawicznie wyczuć eksplozję egotycznych owoców z mieszanką ziół i kopru. Jest świeże, eleganckie z dobrą kwasowością, co zawdzięcza uprawom na dużej wysokości w atlantyckim klimacie.
9. Kielich z podobizną Cernunnosa, przedstawiający mężczyznę z upiornym, krwawym porożem. S'Emilion L'Angelus 1955 - wytrawne wino czerwone o lekko cierpkim smaku, które niezmiennie od dekady jest doceniane przez koneserów. Klasyczne Bordeaux pełne aromatów ciemnych owoców. W smaku jest łagodne i czyste, z lekkimi taninami. Idealnie pasuje do czerwonego mięsa.
10. Kielich przedstawiający druidów. W środku Senorio de los LLanos - czerwone hiszpańskie wytrawne wino i ciemnym i intensywnym kolorze z niuansami terakoty. Posiada złożony zapach, z lekkimi i dojrzałymi akcentami kawy i kakao. Struktura smaku jest klarowna i elegancka. Wyczuwalna jest za to obecność głębokich tanin. Pochodzi z regionu La Mancha.
Na polanie można było też spotkać około dziesięcioletnie dzieci z glinianymi dzbanami. Małe dziewczynki przemykały między dorosłymi w letnich sukienkach, z rozwianymi słowami, a ich małe główki zdobyły korony z suszonych ziół. Grzecznie oferowały napitek z dzbana, który dźwigały, ale nie pamiętały, co znajdowało się w środku. Były w stanie wspomnieć jedynie o alkoholu innym niż wino. Zawsze towarzyszyli im mali chłopcy w lnianych koszulach, którzy nosili rogi reema, służące za kielichy do tych szczególnych napojów. Rozkojarzeniu dzieci trudno się było dziwić, gdy wokół tak wiele się działo. Ludzie kosztowali potraw i win, głośno ze sobą rozmawiali, tańczyli. Same niecierpliwie przebierały nóżkami. By skorzystać z degustacji koktajlu należy odebrać róg reema od chłopca i rzucić kością k10 na zawartość jej dzbanka.
- Koktajle:
- 1. Nieśmiałek – koktajl z winem musującyn, wodą i słodkim likierem kokosowym jest idealną propozycją dla osób odnajdujących się w delikatnych i słodkich smakach. Niejednokrotnie jego smak zawstydza degustujących i to w sposób dosłowny. Już po pierwszym łyku czujesz jak ogarnia cię niesamowita nieśmiałość. Krępują cię spojrzenia innych, wstydzisz się zabierać głos i wyrażać opinie podczas konwersacji. Efekt ten minie, gdy sięgniesz po kolejnego drinka.
2. Wróżka - migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Druzgotek – szczególnie dla wielbicieli ostrych i ciężkich alkoholi. Starzony rum z odrobiną wody i dużą ilością lodu sprawia, że twoje zachowanie zmienia się w iście demoniczne. Masz wrażenie jakby każdy spoglądał na ciebie w sposób oceniający, masz również większą tendencję do wszczynania awantur, ale za każdym razem, gdy chcesz wyprowadzić atak w czyimś kierunku masz wrażenie jakby ktoś wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Twoje ubranie pozostaje suche, a emocje opadają.
4. Oddech smoka - tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
5. Dziki kwiatek – to nic innego jak potocznie zwana miodówka, czyli nalewka z miodu. Nazwa może jednak zmylić, niewielu wie, że to właśnie duszki nazywane Dzikimi Kwiatkami tłoczą i butelkują miód potrzebny do stworzenia właśnie tej nalewki. Nalewka jest mocna w smaku, ale na długo postawia w ustach słodki posmak. To właśnie dzięki tej słodyczy masz ochotę na wypowiadanie się w samych superlatywach o osobach znajdujących się najbliżej ciebie.
6. Creme de la creme - likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
7. Wampir – propozycja dla osób, które nie boją się mocnych smaków i łakną niesamowitych wrażeń. Wyczuwalna whisky, starzony rum oraz wódka stanowią bazę dla tego koktajlu. Podawany z sokiem malinowym i dużą ilością kruszonego lodu. Nie bez powodu jego nazwa nawiązuje do krwiopijcy, ponieważ w szybkim tempie wysysa twoje siły witalne, mąci umysł, wpływa na percepcję. Intensywność smaku sprawia, że już po jednym łyku czujesz się pijany.
8. Królowa Śniegu - intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
9. Burleska - słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
10. Erato - kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
Starowiny z wiklinowymi koszami spacerujące po polanie nienachalnie proponują odpoczywającym gościom skosztowanie specjalnego deseru z ciasta drożdżowego z masą migdałową. W jednym z kawałków ciasta jest ukryta srebrna moneta, która wedle przesądów ma zapewnić szczęśliwemu znalazcy obfitość i szczęście. W trakcie Brón Trogain, każdy gość może zamówić specjalne ciasto i rzucić kością k100.
1-99 - nic się nie dzieje
100 - znajdujesz szczęśliwą monetę! Możesz założyć, że oddałeś ją do przetopienia w jednym z lokali na Pokątnej i zgłosić ten fakt w temacie "Komponenty Magiczne" aby otrzymać komponent srebro. Jeśli nie przetopisz monety, jednorazowo ochroni Cię przed efektem pierwszej wyrzuconej przez ciebie po festiwalu krytycznej porażki, a potem rozpadnie się w pył.
Każdy poziom biegłości szczęście obniża ST losowania srebrnej monety o 5 oczek (95 dla poziomu I, 90 dla poziomu II, 85 dla poziomu III).
[bylobrzydkobedzieladnie]
'k3' : 3
— Będziesz na siebie uważał… obiecaj mi… — prosi, bo ma wrażenie, że to jest jedna z tych sytuacji, w których Barry powinien o siebie dbać. Ci ludzie go znają, ale Clementine nie wyczuwa sympatii w ich tonie. Dlatego dziewczyna obawia się, że Barry źle robi, wychodząc im naprzeciw. Wie, że mężczyzna nie chce sobie zrobić krzywdy, ale chce usłyszeć to od niego. Chce, żeby złożył jej obietnice, że nie będzie rezygnował z ostrożności. Wcześniej Clementine wyczuwała w jego tonie rezygnację, wycofanie, zawód, jaki sprawiał sobie, albo innym, nie potrafiła tego stwierdzić. Dlatego potrzebowała zapewnienia, że nie zapomni, że powinien o siebie dbać, nieważne kiedy.
Niepewnie skina głową na słowa Barry’ego, opuszczając dłonie w dół. Ledwie dotyka jego piersi, jej palce prawie bez ciężaru przesuwają się wzdłuż jego ciała, zanim opuszcza dłonie luźno obok siebie. Niczego mu jednak nie obiecuje. Nie jest pewna, co zrobi za chwile, co zrobią ludzie, którzy coś do Barry’ego krzyczą. Przystaje przy drzewie, opierając się o nie rękoma, nasłuchuje. Serce dudni jej tak, że ciężko jej zrozumieć wymianę słów między Weasleyem, a nieznajomymi. Czeka, a jednorożec obserwuje ich z boku.
Rzut kością 'k10':
1, 2, 3 – kiedy Barry daje znak, Clementine nie rusza się z miejsca, waha się, w końcu jednorożec sam decyduje się do niej podejść. Podchodzi nieśpiesznie, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi, kiedy mężczyźni patrzą na Barry’ego. Ktoś jednak zauważa poruszenie za drzewami. Oddaje strzał, który: 1 – powala jednorożca, 2 - nakierowany jest na Clementine, jednorożec się płoszy i ucieka, 3 – wycelowany był w Barry’ego i trafia go w ramię, wyraźnie któremuś z mężczyzn nie spodobał się jego podstęp. Jeśli strzał pada w stronę Clementine/Barry’ego, rzucają kością ‘k100’: 1-10 strzał nieszczęśliwie trafił w śledzione powodując duże krwawienie, 11-50 strzał trafił w udo, powalając ofiarę, 51-71 strzał zleciał z trajektorii i tylko musnął ramię ofiary, 72-90 – strzał przeleciał tak blisko ucha, że na kilka minut ogłuszył ofiarę, 91-100 – strzał chybil
4 – jednorożec postanowił zignorować prośbę Barry’ego i od razu uciekł
5, 6 – Clementine nie była zdecydowana co do zostawienia Barry’ego, ale jednorożec zdecydował za nią, udało mu się podbiec i, jeśli 5 - zachęcić ją do opuszczenia tego miejsca, 6 – zwierze nie zrozumiało Barry’ego i podprowadziło Clementine pod rudzielca
7, 8, 9 – nastąpiło przeładowanie broni, Clementine chociaż nie była tego pewna ruszyła w stronę jednorożca, jeśli: 7 – dotarła do niego bezpiecznie, 8 – potknęła się po drodze zwracając uwagę zbirów, a jednorożec uciekł, 9 – jednorożec nie uciekł, ale dalej chowa się za drzewami, a Clementine leży na ściółce.
10 – Clementine postanowiła zignorować prośbę Barry’ego i powoli podeszła do niego, chwytając się jego ramienia, licząc na negocjacje z nieznajomymi.
" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections |
'k10' : 9
Zaraz ruszył w stronę trzech uzbrojonych mężczyzn i usłyszał przeładowanie broni. Przełknął cicho ślinę bacznie obserwując dziwną rzecz, która była w niego wycelowana. To nie była stanowczo żadna różdżka. Nie miał pojęcia, co to mogłoby być... i chyba nie chciał wiedzieć. Zaraz jednak za sobą usłyszał, jak ktoś opada. Odwrócił się i ujrzał upadającą Clementine na podłoże. Cholera przeklął w myślach.
Ulala, co to za panienka Weasley, twoja nowa kochanka?- zabrzmiał głos drugiego ze zbirów, a rudzielec zaraz podszedł do dziewczyny i pomógł jej wstać. Nie dawał jej znaku, lecz może się przestraszyła tego dziwnego odgłosu. Zerknął w stronę krzaków i na całe szczęście ujrzał jeszcze tam jednorożca. Czyli jeszcze istnieje nadzieja na jej rychłą ucieczkę. Rudzielec wycelował różdżką w stronę jednego z bronią będąc gotów na rzucenie zwykłego protego. Nie wiedział, co to mogą być za diabelstwa, ale protego powinno zadziałać, nieprawdaż? Musiało no!
- Chcecie Złotej Rybki? Zgoda, dostaniecie, ale pozwólcie jej wrócić do domu. Ona niczemu nie jest winna.- powiedział zerkając na tego z różdżką, która również była w rudzielca wycelowana. Fantastycznie. Obawiał się samych najgorszych rzeczy, a nie mógł liczyć w tej chwili na wsparcie. Stanął przed Clementine będąc równocześnie jej żywą tarczą.
-Ruszaj do jednorożca.- wyszeptał dziewczynie, by ruszyła w jego stronę jak najszybciej, bo właśnie zaczęła się walka. Barry zaraz widząc atak w ich kierunku nie mógł pozwolić na czekanie czy wahanie.
- Protego!
k6
1 Padł strzał z broni w kierunku rudzielca, lecz chybiło o cal, 2 - Barry został trafiony w lewą dłoń; 3 - w Clementine, została postrzelona w kostkę
4 Padło zaklęcie rozbrajające na rudzielca; 5 - drętwota na rudzielca 6 drętwota na Clementine
k100 - rzut powodzenia Protego
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k100' : 98
Rzut 'k6':
1, 2, 3 – rżenie jednorożca zlało się z wystrzałem przez co Clementine ruszyła w złym kierunku, jeśli: 1 – jednorożec sam ją dogonił i pozwolił jej wsiąść na grzbiet, ale dziewczyna ma za mało siły, żeby się na niego wspiąć, 2 – cudem jej się to udaje, 3 – jednorożec postanowił nie wyłaniać się z drzew i pozostać w bezpiecznym miejscu niezauważony, wiec Clementine biegnie sobie w przypadkowym kierunku.
4, 5 – strzał trafił w: 4 – łydkę Barry’ego, 5 – obok Clementine, przestraszył ją więc dziewczyna stanęła w miejscu.
6 – Clementine bezproblemowo podbiegła do jednorożca, który pochylił się tak, że mogła spokojnie go dosiąść, zt dla Clementine
" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections |
'k6' : 1
- Protego Maxima!- raz jeszcze rzucił zaklęcie i nie czekając na efekty, pobiegł do dziewczyny i pomógł jej wsiąść na jednorożca. Nie miał czasu jej mówić cokolwiek, czy nawet ją instruować. - Trzymaj się mocno za jego szyję. Obejmij ją i zaufaj jendorożcowi.- powiedział rudzielec zerkając to na Clementine, to na jednorożca. W tej samej chwili zabrzmiały kolejne strzały, które niemiłosiernie przecinały przestrzeń powietrzną. Czy ta strzelanina kiedyś się nie skończy?
k100 - rzut na powodzenie Protego Maxima
k6:
1 - Barry został postrzelony w lewy bark i padł na glebę płosząc jednorożca, który z Clementine ruszył do przodu
2 - Zbiry chybiły celu
3 - jeden pocisk przeleciał dosłownie między Clementine a Barrym ogłuszając ich na chwilę
4 - skończyły się naboje zbirom i rzucili pistolety na glebę, a zaraz wyjęli różdżki i: rzucili drętwotę na Barry'ego; 5 - jeden rzuca drętwotę na Barry'ego, a drugi na Clementine; 6 - różdżka rudzielca odlatuje w ich stronę, a sam pada jak długi. [bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Barry Weasley dnia 19.05.16 19:49, w całości zmieniany 1 raz
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'Ofiary tłuczków' : 5
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
'k6' : 4
— A ty? — zdążyła dodać, zanim poczuła poruszenie pod sobą. To zwierze zaczęło reagować na zaistniałą sytuację.
Kostka 'k3':
1 - jednorożcowi bardzo nie spodobało się, że Barry podbiegł do niego tak gwałtownie, wierzgnął się w górę, wymachując kopytami i pacnął Barry’ego jednym w brzuch, aż się mężczyzna zatoczył, ale przynajmniej Drętwota chybiła o cale
2 – jednorożec zaufał Barry’emu widząc determinację w ratowaniu Clementine, widząc lecące zaklęcie , dziabie ostrzegawczo Weasleya, zaczepiając się o jego płaszcz. Dziurawi go rogiem, ale odpycha mężczyznę z dala od zaklęcia
3 – Barry pada jak długi na ziemię, a jednorożec odbiega z Clementine na grzbiecie w siną dal
" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections |
'k3' : 3
Wszystko poszłoby według jego planu, gdyby nie przewidział, że jego zaklęcie nie powiedzie się. Skąd wiedział, że on się nie udał? Poczuł dwa zaklęcia uderzające w jego plecy, na co on nieco pochylił się i wprawił jednorożca w bieg zabierając ze sobą Clementine. Rudzielec padł nieprzytomny na glebę tracąc orientację, a ostatnie co widział, to tętent kopyt jednorożca, które na chwilę zadudniły jemu w uszach. A potem obudził się przywiązany do drzewa, całkiem nie wiedząc, co się dzieje. Na swych wargach zaraz poczuł swoją krew wypływającą z ust. A zaraz przekrzywił się czując kolejne uderzenie w twarz, a potem ktoś podniósł jego głowę za brodę zmuszając, by rudzielec spojrzał w błękitne i wściekłe oczy. Wysłuchał tego, co mówili do niego, choć nie podobało mu się to ani trochę. Nie miał zamiaru dla nich pracować, on chciał z tym skończyć, a wręcz musiał. Jednak gdy poczuł przy swej szyi nieprzyjemny zimny meta wbity w jego tętnicę, czuł presję. Wiedział że albo się zgodzi, albo go zabiją. Już był gotów przyjąć ich ofertę, byleby jemu dali spokój na razie, gdy nagle przeszyły las strzały. Rudzielec w szoku rozejrzał się i ujrzał trzech jakichś mężczyzn ubranych na czarno z wyciągniętymi tymi samymi rzeczami, który miał przy szyi, a potem rozległy się jakieś krzyki, wrzaski i kolejne huki. Rudzielec nieprzyzwyczajony do tego wszystkiego w szoku, jak i w milczeniu przyglądał się sytuacji. Dwójka z nich uciekła biegiem w las, a jeden się teleportował. Gdy oprawcy zniknęli, owa trójka panów przybyła do rudzielca i pomogła jemu uwolnić się z wiązów i spytali o jakieś pogotowie. Barry zamrugał próbując zrozumieć, o czym do niego mówią, lecz ostatecznie powiedział, że da sobie radę. Zaproponowali odwiezienie do domu jak i złożenie jakichś zeznać, o ile dobrze usłyszał, lecz on stanowczo pokręcił głową i powiedział, że chwilę tu posiedzi i wróci do siebie. Rudzielca więc zostawili w spokoju, a ten zaraz poczuł się nieco słabiej, więc oparł się o pobliskie drzewo. O mały włos uniknął katastrofy. Teraz chyba należało upewnić się, że Clementine wróciła cała do domu. Tylko nie wiedział, dokąd miałby się teleportować. Chociaż chwila, jakiś stary adres mu świat w głowie, tylko czy on jest aktualny? nie miał zielonego pojęcia. Przeszukał jedną wolną ręką kieszenie, lecz nie znalazł różdżki, więc zaczął jej szukać na ziemi. Na szczęście byłą przykryta miedzy innymi gałęziami, lecz rudzielec bardzo dobrze znał swój patyk, studiował go tyle razy, że wśród gałęzi innych drzew, swoją różdżkę by odnalazł bez problemu. Wziął swój najcenniejszy skarb, po czym użył resztki swych sił, by teleportować się, a potem pewnie prześpi się. Tak, to był dobry pomysł.
z.t oboje
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Po ostatniej misji Zakonu umówiliśmy się z Michaelem, że popracujemy trochę nad zaklęciami oraz obroną przed nimi. No, tak dokładniej rzecz ujmując to ja namówiłem nieco starszego kolegę na naukę. On sam znał się na czarach zdecydowanie lepiej ode mnie, nie miał więc z czego poszerzać swoich umiejętności; ja natomiast bardzo tego potrzebowałem. To znaczy, podsumowując ostatnie wydarzenia zdecydowanie bardziej przydałaby się praktyka zaklęć leczniczych, ale z tą nie miałem się do kogo zwrócić. Dlatego lepiej, że kułem żelazo póki gorące i bezczelnie wykorzystałem zasób wiedzy Tonksa. Który nie oponował jakoś bardzo (a może powinien, skoro na co dzień uczy dzieci zaklęć w Hogwarcie; jeszcze mu się nie znudziło?), więc i ja nie robiłem z tego powodu żadnych podchodów. Ucieszyłem się, że trochę potrenuję. Jednocześnie odczuwałem nieco obaw związanych z faktem, że mogę przed nim wyjść na kompletną niedojdę, ale cóż. Lepiej coś w tej materii zmieniać niż tkwić w swojej niedoskonałości aż po koniec świata.
Teleportowałem się w umówione wcześniej miejsce, żałując, że nie ma możliwości trenowania w Starej Chacie. Tam na pewno bylibyśmy bezpieczni. Tutaj, na polanie w lesie, zawsze mogło napatoczyć się dzikie zwierzę czy zbłąkany turysta. Starałem się o tym nie myśleć kiedy szedłem po mokrej trawie, prawie zostawiając odciski stóp na błotnistym gruncie.
Gdy zobaczyłem Michaela, podszedłem do niego i uścisnąłem dłoń.
- Cześć, dzięki za pomoc – odezwałem się, prawdopodobnie dziękując już któryś raz z kolei. Poprawiłem poły płaszcza, by było mi nieco cieplej, po czym wyciągnąłem zza pazuchy różdżkę. – Może zacznijmy od razu, by nie tracić twojego cennego czasu – zaproponowałem, a kiedy uzyskałem zgodę, zacząłem wybierać w myślach jakieś zaklęcie.
- Deserpes – rzuciłem. Tak sobie wymyśliłem, że skoro lubię transmutację, to może warto z niej skorzystać. Tak, mieliśmy się uczyć zaklęć oraz uroków, ale jakoś założyłem, że na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Być może.
i'm a storm with skin