Polana
Miejsce to najpiękniej wygląda jasną nocą, oświetlone blaskiem bijącym od rozgwieżdżonego nieba. Jeśli wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez najstarszych ze zbirów, czasem - z rzadka, oczywiście - przebiegają tędy pojedyncze okazy dzikich jednorożców. Na nich zapewne też czyhają; świadomi ceny za ich krew, włosie, czy błyszczące, twarde jak skała rogi. Za ile lat te stworzenia staną się tylko legendą?
Melodia niosła się po całej polanie. I choć to cymbały i skrzypce było słychać najmocniej, nie dało się ukryć, że wyjątkowe brzmienie zawdzięczała także skrzypcom, harfie i irlandzkim bębnom. Celtycka muzyka splatała się z rytmem czarodziejom dobrze znanym, doskonałym do klasycznych podrygów i piruetów. I choć nie było nigdzie typowego parkietu, a muzycy nie przypominali orkiestr znanych z sabatów czy innych dostojnym wydarzeń, tańcom nie było końca odkąd tylko pierwsi czarodzieje znaleźli się na polanie. Muzycy ubrani w starodawne czarodziejskie stroje zajmowali miejsce przy jednym z mniejszych, trzaskających ognisk. Siedzieli na głazach i konarach, rozświetleni złotym blaskiem wznoszących się płomieni, przygrywali pod nóżkę, kłaniając się lekko nowym parom. Podczas miłosnego festiwalu Brón Trogain, nawet podczas tańców, czarodzieje składali hołd Matce Ziemi. Kobiety niezależnie od wieku i statusu zdejmowały pantofle na obcasie, które mogły wbijać się w miękką ziemię, zrzucały cienkie wierzchnie okrycia, tiary i kapelusze, by w samym środku polany ująć dłoń wybranka i zatańczyć. Pary wirowały na miękkiej, ugniecionej trawie w rzędach jak na sali balowej. Cienkie, przewiewne materiały sukni falowały na wietrze i przy obrotach, a kwiaty na głowach dziewcząt, które puściły na jeziorze splecione przez siebie wianki drżały przy każdym ruchu.
Umęczone tańcem pary mogły odpocząć przy drewnianych stołach; spocząć na ławach, na które dla komfortu gości narzucone tkane, miękkie, materiały. Stoły zastawione były syto. Pierwsze zebrane tego lata owoce i warzywa wymieszane ze sobą w misach, ziemniaki podawane na różne sposoby. Nie brakowało przede wszystkim chleba, który był symbolem pokarmu i poświęcenia Tailtiu, świeżego nabiału serwowanego na tradycyjnych paterach i przede wszystkim pieczonego na rożnie mięsa reema podawanego na drewnianych deskach — pokrojonego na porcje.
Między wiedźmami dbającymi o to, by goście festiwalu nie byli głodni spacerowały młode dziewczęta wielu kojarzone z pierwszej, dziękczynnej uczty. Jedne widziano z dzbanami pełnymi wody lub tradycyjnego, domowego bimbru, inne na drewnianych tacach proponowały gościom alkohole z różnych części świata — spłynęły statkami do Anglii specjalnie na święto Brón Trogain wraz z handlarzami z kontynentu.
Dziewczę podsuwa ci tacę z ręcznie malowanymi kielichami. Każdy z nich przedstawia coś innego, różnią się dominującym kolorem w swych malowidłach, lecz przede wszystkim — różnią się zawartością. W celu degustacji wina, postać rzuca kością k10 na jeden z kielichów.
- Wina:
1. Kielich przedstawiający Dagdę — mężczyznę trzymającego maczugę i kocioł. W środku Clos Mazeyres - francuskie czerwone wino z Pomerolu. Składają się na nie szczepy Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot. Doskonałe do jagnięciny i dziczyzny. Posiada ciemno rubinowo-fioletowe odcienie. Bogaty bukiet czarnych i czerwonych owoców zachwyca i zadowala najbardziej wytrawne podniebienia. Niezwykłością jest nieco waniliowa końcówka, która w trakcie degustacji utrzymuje się na podniebieniu.
2. Kielich z czerwienią, przedstawia Morrigan w towarzystwie krew i kruków. Zawartość kielicha to Chateau Vray Canon Boyer 1954 - to doskonale starzejące się wytrawne wino z Canon-Fronsac. Łatwo wyczuwalny aromat suszonych jagód o bogatym smaku wzbogaca mocne taniny i wytrawne wykończenie. Posiada piękny burgundowy odcień. Winne wykończenie jest przyjemne i długie. Doskonałe Bordeaux.
3. Kielich z wizerunkiem Lugh — młodego mężczyzny z procą i włócznia. Chateau Marienlyst 1952 - wino wytrawne, o głębokiej rubinowo-fioletowej barwie i owocowych aromatach, w szczególności wiśniowych z delikatną nutą przypraw. W ustach stabilne, o dobrej owocowości i gładkich taninach z delikatnym akcentem przypraw na finiszu.
4. Kielich z Tailtiu, bogini Ziemi. Czarkę wypełnia Chateau Le Fournas Bernadotte - Bernadotte ma stałe cechy doskonałego wina o niepowtarzalnym smaku, który jest doceniany przez znawców. Bernadotte oferuje głęboki rubinowy kolor. Nos uwalnia aromaty czerwonych owoców z nutami przypraw; bukiet jest wyrazisty i trwały. Na podniebieniu jego hojność potwierdza się, jest świeże, o subtelnych taninach, a jego wykończenie długie i miękkie.
5. Kielich z Ogmą, przedstawia starszego mężczyznę trzymającego łańcuchy, a na nich, ludzkie głowy. Chateau Monbrison - Wytrawne wino w intensywnym rubinowym kolorze. Posiada intensywne i złożone aromaty, począwszy od kwiecistych aromatów fiołka i róży z nutami owocowymi z czarnej porzeczki aż po borówki, maliny i ciemne wiśnie, a następnie lekko miętową nutę balsamiczną. Smak dość zbudowany o miękkich i jedwabistych taninach które świetnie łączą się ze świeżością, czyniąc je doskonale zrównoważonym.
6. Kielich z Aongusem. Chateau Lyonnat 1954 - Czerwone, wytrawne wino z Saint-Émilion, Bordeaux. Charakteryzują je eleganckie wysoko skoncentrowane taniny owocowe, jędrne - pełne i gęste z mnóstwem aromatów owocowych i dużych tanin.
7. Kielich z podobizną Ecny — patronem mądrości. Mouton - Cadet - Mouton Cadet to wino stworzone przez legendarnego plantatora winorośli i poetę Barona Philippe de Rothschild w 1930 roku. Wino o głębokiej rubinowej barwie, intensywnym bukiecie dojrzałych czerwonych owoców, o łagodnych taninach. Powstaje z winogron szczepu Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc zbieranych ręcznie w parcelach z apelacji Bordeaux. Wino zrównoważone, znakomite do dań obiadowych na bazie czerwonego mięsa i warzyw w sosie, do twardych serów; cechuje się wysokim potencjałem starzenia.
8. Kielich przyozdobiony czernią, z podobizną boga śmierci — Arawnem. Rioja - białe hiszpańskie wino z prowincji La Rioja. Stworzone ze szczepów Chardonnay, Sauvignon Blanc i Verdejo. To wino wysokiej jakości, które leżakuje co najmniej cztery lata w dębowych beczkach. Posiada bladożółty odcień z zielonkawym akcentem. W nosie błyskawicznie wyczuć eksplozję egotycznych owoców z mieszanką ziół i kopru. Jest świeże, eleganckie z dobrą kwasowością, co zawdzięcza uprawom na dużej wysokości w atlantyckim klimacie.
9. Kielich z podobizną Cernunnosa, przedstawiający mężczyznę z upiornym, krwawym porożem. S'Emilion L'Angelus 1955 - wytrawne wino czerwone o lekko cierpkim smaku, które niezmiennie od dekady jest doceniane przez koneserów. Klasyczne Bordeaux pełne aromatów ciemnych owoców. W smaku jest łagodne i czyste, z lekkimi taninami. Idealnie pasuje do czerwonego mięsa.
10. Kielich przedstawiający druidów. W środku Senorio de los LLanos - czerwone hiszpańskie wytrawne wino i ciemnym i intensywnym kolorze z niuansami terakoty. Posiada złożony zapach, z lekkimi i dojrzałymi akcentami kawy i kakao. Struktura smaku jest klarowna i elegancka. Wyczuwalna jest za to obecność głębokich tanin. Pochodzi z regionu La Mancha.
Na polanie można było też spotkać około dziesięcioletnie dzieci z glinianymi dzbanami. Małe dziewczynki przemykały między dorosłymi w letnich sukienkach, z rozwianymi słowami, a ich małe główki zdobyły korony z suszonych ziół. Grzecznie oferowały napitek z dzbana, który dźwigały, ale nie pamiętały, co znajdowało się w środku. Były w stanie wspomnieć jedynie o alkoholu innym niż wino. Zawsze towarzyszyli im mali chłopcy w lnianych koszulach, którzy nosili rogi reema, służące za kielichy do tych szczególnych napojów. Rozkojarzeniu dzieci trudno się było dziwić, gdy wokół tak wiele się działo. Ludzie kosztowali potraw i win, głośno ze sobą rozmawiali, tańczyli. Same niecierpliwie przebierały nóżkami. By skorzystać z degustacji koktajlu należy odebrać róg reema od chłopca i rzucić kością k10 na zawartość jej dzbanka.
- Koktajle:
- 1. Nieśmiałek – koktajl z winem musującyn, wodą i słodkim likierem kokosowym jest idealną propozycją dla osób odnajdujących się w delikatnych i słodkich smakach. Niejednokrotnie jego smak zawstydza degustujących i to w sposób dosłowny. Już po pierwszym łyku czujesz jak ogarnia cię niesamowita nieśmiałość. Krępują cię spojrzenia innych, wstydzisz się zabierać głos i wyrażać opinie podczas konwersacji. Efekt ten minie, gdy sięgniesz po kolejnego drinka.
2. Wróżka - migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Druzgotek – szczególnie dla wielbicieli ostrych i ciężkich alkoholi. Starzony rum z odrobiną wody i dużą ilością lodu sprawia, że twoje zachowanie zmienia się w iście demoniczne. Masz wrażenie jakby każdy spoglądał na ciebie w sposób oceniający, masz również większą tendencję do wszczynania awantur, ale za każdym razem, gdy chcesz wyprowadzić atak w czyimś kierunku masz wrażenie jakby ktoś wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Twoje ubranie pozostaje suche, a emocje opadają.
4. Oddech smoka - tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
5. Dziki kwiatek – to nic innego jak potocznie zwana miodówka, czyli nalewka z miodu. Nazwa może jednak zmylić, niewielu wie, że to właśnie duszki nazywane Dzikimi Kwiatkami tłoczą i butelkują miód potrzebny do stworzenia właśnie tej nalewki. Nalewka jest mocna w smaku, ale na długo postawia w ustach słodki posmak. To właśnie dzięki tej słodyczy masz ochotę na wypowiadanie się w samych superlatywach o osobach znajdujących się najbliżej ciebie.
6. Creme de la creme - likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
7. Wampir – propozycja dla osób, które nie boją się mocnych smaków i łakną niesamowitych wrażeń. Wyczuwalna whisky, starzony rum oraz wódka stanowią bazę dla tego koktajlu. Podawany z sokiem malinowym i dużą ilością kruszonego lodu. Nie bez powodu jego nazwa nawiązuje do krwiopijcy, ponieważ w szybkim tempie wysysa twoje siły witalne, mąci umysł, wpływa na percepcję. Intensywność smaku sprawia, że już po jednym łyku czujesz się pijany.
8. Królowa Śniegu - intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
9. Burleska - słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
10. Erato - kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
Starowiny z wiklinowymi koszami spacerujące po polanie nienachalnie proponują odpoczywającym gościom skosztowanie specjalnego deseru z ciasta drożdżowego z masą migdałową. W jednym z kawałków ciasta jest ukryta srebrna moneta, która wedle przesądów ma zapewnić szczęśliwemu znalazcy obfitość i szczęście. W trakcie Brón Trogain, każdy gość może zamówić specjalne ciasto i rzucić kością k100.
1-99 - nic się nie dzieje
100 - znajdujesz szczęśliwą monetę! Możesz założyć, że oddałeś ją do przetopienia w jednym z lokali na Pokątnej i zgłosić ten fakt w temacie "Komponenty Magiczne" aby otrzymać komponent srebro. Jeśli nie przetopisz monety, jednorazowo ochroni Cię przed efektem pierwszej wyrzuconej przez ciebie po festiwalu krytycznej porażki, a potem rozpadnie się w pył.
Każdy poziom biegłości szczęście obniża ST losowania srebrnej monety o 5 oczek (95 dla poziomu I, 90 dla poziomu II, 85 dla poziomu III).
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Nie przeklinaj. - rzuciła odruchowo do rudego, co to znajomy się wydawał, ale nim zdążyła się z tego wywiązać konwersacja na wyższym poziomie, pomiędzy drzewami zamajaczyła sylwetka półprzezroczystej dziewczynki. I tu pojawił się problem - gonić za nią, czy też pozostać przy wiwernie (która z kolei nie wyrażała jak na razie chęci do biegu). Decyzja nie była trudna, w końcu możliwość rozmowy z dziewczynką (to, że martwa nie oznaczało zaraz, że nieogarnięta) była o wiele bardziej obiecująca niż oglądanie mięsa z gadziej nogi (i co ono jej niby mogło powiedzieć? że złodziej lubi bombardę? że ma ostrą różdżkę? że biega z mieczem?), zresztą nigdy nie czuła powołania do przeprowadzania sekcji zwłok. Kolejną sprawą było to, że do przodu wyrwali się rudy i uroczy brunet, natomiast nad cielskiem pozostał jedynie... Tristan Rosier? Rzuciła mu szybkie, badawcze spojrzenie, zdając sobie sprawę, że wcale nie chce pozostawać z nim sam na sam i przypominać sobie skąd, a przede wszystkim z kim się znają (bo choć nie zdawał sobie sprawy z małżeństwa Mulciberów, to związek z Grahamem był aż nadto wyraźny), więc wszystko przemawiało za gonieniem ducha. Zresztą, faceci nie mają za grosz wyczucia. Dlatego ruszyła za nimi, szybko, ale z niewątpliwą gracją, by nie zdążyli przepłoszyć małej. Instynkt macierzyński, pamiętajmy.
- Zwariowałeś. - syknęła tuż nad uchem rudego, kiedy sprytnie zdążyła ominąć już pana uroczego. - Oczywiste, że będzie wolała porozmawiać z kobietą. - dodała szybko, by nie odczuł tego jako jakiś osobisty przytyk. Nie wypominała im przecież, jaka z niej bohaterka. Zwyczajnie kobieta z kobietą... wiadomo! Ustawiła się tuż za nim, rzucając mężczyźnie za sobą czarująco uprzejmy uśmiech, ściskając swoją różdżkę w dłoni, by w razie natknięcia się na zjawę, móc przemówić zanim któryś z tych... mężczyzn rzuci jakimś niestosownym komentarzem.
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
Zaszedł ją od tyłu i przykucnął przy tylnej kończynie, przyglądając się ranie - została zadana magią? ostrzem? pyskiem innego potwora? Wciąż mocno ściskał różdżkę, w pogotowiu, na wypadek, gdyby potwora jednak zdecydowała się poruszyć. Poszukiwał śladów krwi wokół gada, uznawszy, że skoro wywerna była ranna, musiała pozostawić po sobie krwawe ślady, wiodące wprost do miejsca, w którym została zraniona. Gdzie walczyli - tutaj, przy drzewach? ... czy mogło być tutaj coś jeszcze, coś, co zadałoby tę ranę? była świeża, czy stara, ile temu ktoś tędy przechodził? Rozglądał się za przesłankami, które w jakikolwiek sposób mogłyby potwierdzić lub zaprzeczyć jego mniej lub bardziej śmiałym spekulacjom - równie dobrze mógł przecież nie znaleźć nic.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Dziewczynka z dwoma kiteczkami, w białej sukience w groszki, wyjrzała zza ściany.
- Ładnie sobie poradziliście z panem smoczkiem – uśmiechnęła się do nich pociesznie. – Szukacie pewnie tego czarnulka, co? Pan smoczek chyba się na niego rzucił, bo miał taki znak, jak on, oooo tu – wskazała mu całą swoją szyję. – Ledwo mu pan smoczek torby nie wyrwał! A takie ładne tam miał kulki, błyszczące takie. Chyba chciał się nimi pobawić ze mną. Trochę szkoda, że uciekł, pobawiłabym się! A wy się ze mną pobawicie? – uśmiechnęła się szeroko, kołysząc się na palcach.
Rana nie była niezbyt głęboka, ale za to dość „długa”. Cięta, prawdopodobnie spowodowana ingerencją sztyletu. Bardzo ostrego, bo przecież przebić się przez twarde, smocze łuski wcale nie jest tak łatwo. Dodatkowo przy ranię Tristan znalazł szarawy proszek, który na pewno dobrze znał. Proszek Fiuu. Teraz na pewno wiesz, co znajduje się w miejscu, do którego udali się Garrett, Perseus i Cornelia. Złodziej ma ogromne szanse na ucieczkę dzięki kominkowi podłączonemu do sieci Fiuu.
Słuchała jej słów z tęsknotą (za czym, a może raczej za kim?) w sercu i uroczym uśmiechem na ustach. Odruchowo wsparła dłoń na ramieniu rudego w geście ni to uspokajającym, ni to ukazującym ich dobre zamiary (choć trudno było powiedzieć jaki to ma związek, to na pewno jakiś miało) i zrobiła ostrożny krok naprzód, starając się, by jej oczy znajdowały się na wysokości oczu zjawy.
- Oczywiście, że się z tobą pobawimy. - uśmiechnęła się odrobinę szerzej i to nawet nie dlatego, że była naprawdę dobrą aktorką (spytajcie Daniela na przykład), ale na szczerą sympatię do dziewczynki. A jednocześnie umysł pracował. Jakie kulki? Czy chodziło może o wróżby z Ministerstwa, o których słyszała kiedyś jakieś plotki? - Może opowiesz nam dokąd pobiegł ten pan? Moglibyśmy znaleźć te błyszczące kulki i się nimi z tobą pobawić. - kusiła małą, mając nadzieję, że któryś z mężczyzn nie wypali zaraz jakimś ja się z duchami bawić nie będę.
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
Czas. Czas był ważny.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Spodziewał się dudniącej w uszach ciszy, smrodu stęchlizny, który zawróci im w głowach i poczucia, że zaraz coś złego wyłoni się z ciemnych otchłani meandrów korytarzy. Rzeczywistość okazała się zgoła inna - na ściany przejścia padało błękitne światło, a tworzące się cienie drżały niebezpiecznie, niekiedy dając nieprzyjemne wrażenie, że wchodzą prosto w paszczę wroga, nie dostrzegając (bądź nie chcąc dostrzec?) oczywistego zagrożenia. Krew. Podążył spojrzeniem za czerwoną posoką, zastanawiając się, czy wiwerna zraniła złodzieja. A potem ten uzdrowił się? Przestał się opierać o ścianę? Ślady w piachu zdawały się głębokie - zbieg nie był chucherkiem czy po prostu szedł wolno, słaniając się i męcząc z powodu obrażeń zadanych przez wiwernę?
Z zastanowienia wyrwała go dopiero dłoń położona na jego ramieniu i szybko odwrócił głowę, spoglądając na blondynkę z jednoczesnym zaskoczeniem i oskarżeniem; nawet otworzył usta, żeby zapytać ją, co robi, ale po ułamku sekundy je zamknął, ostatecznie spoglądając na ducha dziewczynki i dokładnie analizując każde jej słowo. Czarnulek? Momentalnie powrócił myślami do listu gończego, a dalsze słowa duszka tylko utwierdziły go w przekonaniu, że gonili za rosłym, ciemnowłosym mężczyzną z tatuażem jaszczurki i jasnymi oczami. Jasnymi oczami. Zapamiętaj to, Garrett, w końcu metamorfomagowie (nie wiadomo, czy uciekinier nim był, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?) nie mogą zmienić wyłącznie barwy swoich tęczówek.
Błyszczące kulki. Błyszczące kulki? Skąd w ministerstwie miałyby wziąć się błyszczące kulki?
A potem rzeczywistość go uderzyła, zalewając chłodem.
Ministerstwo milczało, nie chcąc powiedzieć, czym były ukradzione przedmioty. Dwóch mężczyzn wdarło się niezauważonych, widocznie wiedząc, czego szukali. I gdzie mieli tego szukać.
Departament Tajemnic.
- Chyba powinniśmy się pospieszyć - wyszeptał nagle - głównie w stronę Perseusa - dopiero teraz uświadamiając sobie, jak wielką wagą miała ich gonitwa.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
- Jeśli wiesz, w którym kierunku uciekł, znajdziemy go i będziemy mogli wrócić się pobawić. Był tu sam? - zachęciłem ducha do wyjawienia szczegółów, a mój wzrok po raz kolejny powędrował do śladów krwi, które nagle się urywały. Czy zdołał uleczyć się bez pomocy? Olśnienie spadło na mnie nagle, orzeźwiając bardziej niż chłód panujący w pomieszczeniu za drzwiami. Zerknąłem na Weasleya, szukając w wyrazie jego twarzy potwierdzenia tego, że przez nasze umysły przemknęła bliźniacza myśl co do pochodzenia błyszczących kulek. - Jak najszybciej się stąd wydostać? - zapytałem, siląc się na spokój i licząc na wskazanie drogi dalszej ucieczki złodzieja. Chyba powinniśmy się pospieszyć. Jeszcze nigdy nie byłem z nikim aż tak jednomyślny jak teraz.
let not light see my black and deep desires.
- Jak zgadniecie moją zagadkę, to wszystko wam powiem! Sami tam nie dotrzecie, bo jest bardzo dużo korytarzów i drzwiów – wybaczmy jej, umarła jako dziecko – więc sami tam nie dacie radę dojść! Noooooo więc słuchajcie! Macie jedną szansę, że by odgadnąć. Jak nie zgadniecie, to radźcie sobie sami!
Zachichotała słodko i zaczęła skakać w kółeczko. Odchrząknęła.
- Tłuściutka, wspaniała kroczy jak dama biała! Piórami, miękkim puchem okryta, jednak jest głupia i kwita! – zawołała uśmiechając się szeroko. – Co to za zwierzaczek?!
Była bardzo podekscytowana.
Tristanie, dotarłeś do nich i akurat załapałeś się na zagadkę. Usłyszałeś ją, więc również możesz odpowiedzieć.
Ale niecierpliwił się. Musieli się spieszyć, tak cholernie się spieszyć, czas wymykał się im pomiędzy palcami, kiedy nie mogli uchwycić go w garść. Zegar tykał, a oni stali w miejscu, nie mogąc ani iść do przodu, ani się cofnąć, ani wymusić z małego duszka (mimowolnie zastanowił się, w jaki sposób dziewczynka zginęła - i jak dawno?) potoku niezbędnych informacji, które pozwoliłyby im dotrzeć do celu.
Wsłuchał się w zagadkę, już od początku spodziewając się czegoś... trudniejszego. Przez chwilę zawahał się, doszukując się drugiego dna, zawoalowanych sekretów i tajemnic. Wpatrzył się uważnie w dziewczynkę, uśmiechając się lekko - tak, jak kiedyś uśmiechał się do siostry - ale coś w jego umyśle krzyczało, że nie powinien tracić czujności. Co, jeśli duszek należał do tej kategorii zmarłych, którzy wściekali się, kiedy coś szło nie po ich myśli?
- Gęś - powiedział więc szybko, mając nadzieję, że nie popełnił właśnie największego błędu w życiu, tym samym ściągając na siebie gniew pozostałych poszukiwaczy.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
- Gęś. - potwierdziła cicho niczym echo rudego. Nie starała się doszukać w zagadce drugiego dnia (mówimy o dziewczynce, która powiedziała drzwiów), nie podejrzewała też, że w tym konkretnym momencie coś szczególnego im zagraża. Pozwoliła sobie nawet na dyskretne rozglądnięcie po pomieszczeniu, rzecz jasna wciąż z dłonią oplatającą ciasno różdżkę, którą trzymała tak na wszelki wypadek.
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
Winien prawdopodobnie wspomnieć towarzyszom o kominku, nie uczył tego jednak w tym momencie; przerywanie zabawy tego dziecka mogło skończyć się dla nich źle - lub gorzej.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- Gęś - odpowiedziałem niemalże w tym samym momencie, co pozostali, chociaż na chwilę ściągnąłem brwi ku sobie, zastanawiając się usilnie nad tym czy duch nie oświadczy nagle, że wszyscy jesteśmy w błędzie i chodziło o coś zupełnie innego. Nic mnie już nie zdziwi, w końcu to tylko dziecko.
let not light see my black and deep desires.
- Brrrrrrrrrawo! – zawołała z szerokim uśmiechem, po czym wpadła pod podłogę.
Pojawił się tuż przed ich nosami, zwisając głową w dół, z ciałem utkwionym do połowy w suficie. Dopiero teraz mogli zobaczyć wyraźne przetarcia na jej szyi. Najprawdopodobniej została powieszona, ale w jakich okolicznościach?
- Czarnulek pobiegł prosto. W sumie źle zrobił, bo prosta droga to jest najgorsza – wzruszyła ramionami, bujając się na suficie, co pewnie wyglądało dość upiornie. – Bo tam są duchy. No ale wy go szukacie, to musicie biec dalej, żeby go znaleźć. Jak znajdziecie kulki…
Zawahała się. Usta wykrzywiła w podkówkę.
- Nie kłóćcie się o nie, bo te kulki są bardzo błyszczące i ładne. I drogie. Bardzo drogie. Ja wiem, co to jest, ale nie mogę wam powiedzieć. – uśmiechnęła się do nich leciutko. – Mój tatuś wiedział więcej… ale teraz jest w Azkabanie. Te kulki bardzo dużo mogą powiedzieć… i bardzo dużo zniszczyć.
Duch dziewczynki znów zniknął, by pojawić się po krótkiej chwili przed nimi w całej swojej okazałości.
- Korytarzem prosto, potem wejdziecie przez takie duże, podrapane drzwi. Wyjdźcie tą samą drogą, a jak się zgubicie, zawołajcie mnie, wskażę wam drogę. Jestem Evy.
Teraz zniknęła na dobre.
Wszyscy przenosicie się tutaj --> http://morsmordre.forumpolish.com/t2016-ukryta-nora#29574
Co jego napadło, by wysłać sowę do Katyi. To chyba ten entuzjazm po pozostawieniu jednego rozdziału zmusiło go do napisania przeprosin. A potem zbytnio nie kontrolował słów, której dalej pisał zarówno w tym, jak i w następnym liście. Może znów się upił? nie, bo by miał rano kaca, czego nie było.
To pewnie wina ciśnienia. Tak, a teraz musiał ponieść konsekwencje tego, co napisał. Zaproponował wierzbowy park, lecz gdy tam się zjawił na miejscu, przypomniało mu się spotkanie z Marcelyn. Nie, nie zniósłby tutaj rozmawiać o trudnych rzeczach. Woli ukryć się wśród drzew i cieni, dlatego też udał się na polanę i przysiadł sobie na głazie. Różdżka spokojnie spoczywała w kieszeni, a on, ubrany niczym mugol, wziął gałązkę w dłoń. Obejrzał ją sobie, a chwilę później zaczął kreślić esy floresy po piaszczystej części jednocześnie zastanawiając się, od czego zacząć. Co jej powiedzieć? Co wyznać, a co ukryć? Siedział w oczekiwaniu na jakiś głupi proces, który sam sobie zafundował. Nic, tylko jemu pogratulować.
- Ja tylko... nie, może inaczej zacznę... Powinnaś wiedzieć... nieeee- mamrotał sobie pod nosem próbując ustalić, co jej powie na samym początku. Od czego miałby zacząć. W jakie słowa powinien to wszystko ubrać?
Ostatnio zmieniony przez Barry Weasley dnia 01.04.16 14:55, w całości zmieniany 1 raz
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Nie bawiła się w spacery, ani tym bardziej w jakiekolwiek wycieczki, bo odczuwała grudniowy chłód, który otulał jej wątłe ciało i przedzierał się między odkrytymi połami płaszcza, by drążnić delikatną skórę. Teleportowała się ze swojego dworku i dostrzegła rudą czuprynę na widok, której uśmiechnęła się szeroko. Liczyła, że mężczyzna się wytłumaczy, a przynajmniej zrobi to częściowo, bo przecież - nie wymagała wiele, prawda?
-Powinnam wiedzieć, co? - zapytała bezczelnie, gdy była już dostatecznie blisko i słyszała słowa, które wypływały spomiędzy warg, jakby sam walczył ze sobą. Nie rozumiała tego, a przynajmniej nie do końca. Skrzyżowała ręce na piersi, by czasem nie pokazywać, że już nie jest zła. Byłą zbyt dumna i teraz musiał to zrozumieć, że pomimo iż jest bardzo wyrozumiała, tak są pewne granice.