Polana
Miejsce to najpiękniej wygląda jasną nocą, oświetlone blaskiem bijącym od rozgwieżdżonego nieba. Jeśli wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez najstarszych ze zbirów, czasem - z rzadka, oczywiście - przebiegają tędy pojedyncze okazy dzikich jednorożców. Na nich zapewne też czyhają; świadomi ceny za ich krew, włosie, czy błyszczące, twarde jak skała rogi. Za ile lat te stworzenia staną się tylko legendą?
Melodia niosła się po całej polanie. I choć to cymbały i skrzypce było słychać najmocniej, nie dało się ukryć, że wyjątkowe brzmienie zawdzięczała także skrzypcom, harfie i irlandzkim bębnom. Celtycka muzyka splatała się z rytmem czarodziejom dobrze znanym, doskonałym do klasycznych podrygów i piruetów. I choć nie było nigdzie typowego parkietu, a muzycy nie przypominali orkiestr znanych z sabatów czy innych dostojnym wydarzeń, tańcom nie było końca odkąd tylko pierwsi czarodzieje znaleźli się na polanie. Muzycy ubrani w starodawne czarodziejskie stroje zajmowali miejsce przy jednym z mniejszych, trzaskających ognisk. Siedzieli na głazach i konarach, rozświetleni złotym blaskiem wznoszących się płomieni, przygrywali pod nóżkę, kłaniając się lekko nowym parom. Podczas miłosnego festiwalu Brón Trogain, nawet podczas tańców, czarodzieje składali hołd Matce Ziemi. Kobiety niezależnie od wieku i statusu zdejmowały pantofle na obcasie, które mogły wbijać się w miękką ziemię, zrzucały cienkie wierzchnie okrycia, tiary i kapelusze, by w samym środku polany ująć dłoń wybranka i zatańczyć. Pary wirowały na miękkiej, ugniecionej trawie w rzędach jak na sali balowej. Cienkie, przewiewne materiały sukni falowały na wietrze i przy obrotach, a kwiaty na głowach dziewcząt, które puściły na jeziorze splecione przez siebie wianki drżały przy każdym ruchu.
Umęczone tańcem pary mogły odpocząć przy drewnianych stołach; spocząć na ławach, na które dla komfortu gości narzucone tkane, miękkie, materiały. Stoły zastawione były syto. Pierwsze zebrane tego lata owoce i warzywa wymieszane ze sobą w misach, ziemniaki podawane na różne sposoby. Nie brakowało przede wszystkim chleba, który był symbolem pokarmu i poświęcenia Tailtiu, świeżego nabiału serwowanego na tradycyjnych paterach i przede wszystkim pieczonego na rożnie mięsa reema podawanego na drewnianych deskach — pokrojonego na porcje.
Między wiedźmami dbającymi o to, by goście festiwalu nie byli głodni spacerowały młode dziewczęta wielu kojarzone z pierwszej, dziękczynnej uczty. Jedne widziano z dzbanami pełnymi wody lub tradycyjnego, domowego bimbru, inne na drewnianych tacach proponowały gościom alkohole z różnych części świata — spłynęły statkami do Anglii specjalnie na święto Brón Trogain wraz z handlarzami z kontynentu.
Dziewczę podsuwa ci tacę z ręcznie malowanymi kielichami. Każdy z nich przedstawia coś innego, różnią się dominującym kolorem w swych malowidłach, lecz przede wszystkim — różnią się zawartością. W celu degustacji wina, postać rzuca kością k10 na jeden z kielichów.
- Wina:
1. Kielich przedstawiający Dagdę — mężczyznę trzymającego maczugę i kocioł. W środku Clos Mazeyres - francuskie czerwone wino z Pomerolu. Składają się na nie szczepy Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot. Doskonałe do jagnięciny i dziczyzny. Posiada ciemno rubinowo-fioletowe odcienie. Bogaty bukiet czarnych i czerwonych owoców zachwyca i zadowala najbardziej wytrawne podniebienia. Niezwykłością jest nieco waniliowa końcówka, która w trakcie degustacji utrzymuje się na podniebieniu.
2. Kielich z czerwienią, przedstawia Morrigan w towarzystwie krew i kruków. Zawartość kielicha to Chateau Vray Canon Boyer 1954 - to doskonale starzejące się wytrawne wino z Canon-Fronsac. Łatwo wyczuwalny aromat suszonych jagód o bogatym smaku wzbogaca mocne taniny i wytrawne wykończenie. Posiada piękny burgundowy odcień. Winne wykończenie jest przyjemne i długie. Doskonałe Bordeaux.
3. Kielich z wizerunkiem Lugh — młodego mężczyzny z procą i włócznia. Chateau Marienlyst 1952 - wino wytrawne, o głębokiej rubinowo-fioletowej barwie i owocowych aromatach, w szczególności wiśniowych z delikatną nutą przypraw. W ustach stabilne, o dobrej owocowości i gładkich taninach z delikatnym akcentem przypraw na finiszu.
4. Kielich z Tailtiu, bogini Ziemi. Czarkę wypełnia Chateau Le Fournas Bernadotte - Bernadotte ma stałe cechy doskonałego wina o niepowtarzalnym smaku, który jest doceniany przez znawców. Bernadotte oferuje głęboki rubinowy kolor. Nos uwalnia aromaty czerwonych owoców z nutami przypraw; bukiet jest wyrazisty i trwały. Na podniebieniu jego hojność potwierdza się, jest świeże, o subtelnych taninach, a jego wykończenie długie i miękkie.
5. Kielich z Ogmą, przedstawia starszego mężczyznę trzymającego łańcuchy, a na nich, ludzkie głowy. Chateau Monbrison - Wytrawne wino w intensywnym rubinowym kolorze. Posiada intensywne i złożone aromaty, począwszy od kwiecistych aromatów fiołka i róży z nutami owocowymi z czarnej porzeczki aż po borówki, maliny i ciemne wiśnie, a następnie lekko miętową nutę balsamiczną. Smak dość zbudowany o miękkich i jedwabistych taninach które świetnie łączą się ze świeżością, czyniąc je doskonale zrównoważonym.
6. Kielich z Aongusem. Chateau Lyonnat 1954 - Czerwone, wytrawne wino z Saint-Émilion, Bordeaux. Charakteryzują je eleganckie wysoko skoncentrowane taniny owocowe, jędrne - pełne i gęste z mnóstwem aromatów owocowych i dużych tanin.
7. Kielich z podobizną Ecny — patronem mądrości. Mouton - Cadet - Mouton Cadet to wino stworzone przez legendarnego plantatora winorośli i poetę Barona Philippe de Rothschild w 1930 roku. Wino o głębokiej rubinowej barwie, intensywnym bukiecie dojrzałych czerwonych owoców, o łagodnych taninach. Powstaje z winogron szczepu Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc zbieranych ręcznie w parcelach z apelacji Bordeaux. Wino zrównoważone, znakomite do dań obiadowych na bazie czerwonego mięsa i warzyw w sosie, do twardych serów; cechuje się wysokim potencjałem starzenia.
8. Kielich przyozdobiony czernią, z podobizną boga śmierci — Arawnem. Rioja - białe hiszpańskie wino z prowincji La Rioja. Stworzone ze szczepów Chardonnay, Sauvignon Blanc i Verdejo. To wino wysokiej jakości, które leżakuje co najmniej cztery lata w dębowych beczkach. Posiada bladożółty odcień z zielonkawym akcentem. W nosie błyskawicznie wyczuć eksplozję egotycznych owoców z mieszanką ziół i kopru. Jest świeże, eleganckie z dobrą kwasowością, co zawdzięcza uprawom na dużej wysokości w atlantyckim klimacie.
9. Kielich z podobizną Cernunnosa, przedstawiający mężczyznę z upiornym, krwawym porożem. S'Emilion L'Angelus 1955 - wytrawne wino czerwone o lekko cierpkim smaku, które niezmiennie od dekady jest doceniane przez koneserów. Klasyczne Bordeaux pełne aromatów ciemnych owoców. W smaku jest łagodne i czyste, z lekkimi taninami. Idealnie pasuje do czerwonego mięsa.
10. Kielich przedstawiający druidów. W środku Senorio de los LLanos - czerwone hiszpańskie wytrawne wino i ciemnym i intensywnym kolorze z niuansami terakoty. Posiada złożony zapach, z lekkimi i dojrzałymi akcentami kawy i kakao. Struktura smaku jest klarowna i elegancka. Wyczuwalna jest za to obecność głębokich tanin. Pochodzi z regionu La Mancha.
Na polanie można było też spotkać około dziesięcioletnie dzieci z glinianymi dzbanami. Małe dziewczynki przemykały między dorosłymi w letnich sukienkach, z rozwianymi słowami, a ich małe główki zdobyły korony z suszonych ziół. Grzecznie oferowały napitek z dzbana, który dźwigały, ale nie pamiętały, co znajdowało się w środku. Były w stanie wspomnieć jedynie o alkoholu innym niż wino. Zawsze towarzyszyli im mali chłopcy w lnianych koszulach, którzy nosili rogi reema, służące za kielichy do tych szczególnych napojów. Rozkojarzeniu dzieci trudno się było dziwić, gdy wokół tak wiele się działo. Ludzie kosztowali potraw i win, głośno ze sobą rozmawiali, tańczyli. Same niecierpliwie przebierały nóżkami. By skorzystać z degustacji koktajlu należy odebrać róg reema od chłopca i rzucić kością k10 na zawartość jej dzbanka.
- Koktajle:
- 1. Nieśmiałek – koktajl z winem musującyn, wodą i słodkim likierem kokosowym jest idealną propozycją dla osób odnajdujących się w delikatnych i słodkich smakach. Niejednokrotnie jego smak zawstydza degustujących i to w sposób dosłowny. Już po pierwszym łyku czujesz jak ogarnia cię niesamowita nieśmiałość. Krępują cię spojrzenia innych, wstydzisz się zabierać głos i wyrażać opinie podczas konwersacji. Efekt ten minie, gdy sięgniesz po kolejnego drinka.
2. Wróżka - migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Druzgotek – szczególnie dla wielbicieli ostrych i ciężkich alkoholi. Starzony rum z odrobiną wody i dużą ilością lodu sprawia, że twoje zachowanie zmienia się w iście demoniczne. Masz wrażenie jakby każdy spoglądał na ciebie w sposób oceniający, masz również większą tendencję do wszczynania awantur, ale za każdym razem, gdy chcesz wyprowadzić atak w czyimś kierunku masz wrażenie jakby ktoś wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Twoje ubranie pozostaje suche, a emocje opadają.
4. Oddech smoka - tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
5. Dziki kwiatek – to nic innego jak potocznie zwana miodówka, czyli nalewka z miodu. Nazwa może jednak zmylić, niewielu wie, że to właśnie duszki nazywane Dzikimi Kwiatkami tłoczą i butelkują miód potrzebny do stworzenia właśnie tej nalewki. Nalewka jest mocna w smaku, ale na długo postawia w ustach słodki posmak. To właśnie dzięki tej słodyczy masz ochotę na wypowiadanie się w samych superlatywach o osobach znajdujących się najbliżej ciebie.
6. Creme de la creme - likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
7. Wampir – propozycja dla osób, które nie boją się mocnych smaków i łakną niesamowitych wrażeń. Wyczuwalna whisky, starzony rum oraz wódka stanowią bazę dla tego koktajlu. Podawany z sokiem malinowym i dużą ilością kruszonego lodu. Nie bez powodu jego nazwa nawiązuje do krwiopijcy, ponieważ w szybkim tempie wysysa twoje siły witalne, mąci umysł, wpływa na percepcję. Intensywność smaku sprawia, że już po jednym łyku czujesz się pijany.
8. Królowa Śniegu - intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
9. Burleska - słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
10. Erato - kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
Starowiny z wiklinowymi koszami spacerujące po polanie nienachalnie proponują odpoczywającym gościom skosztowanie specjalnego deseru z ciasta drożdżowego z masą migdałową. W jednym z kawałków ciasta jest ukryta srebrna moneta, która wedle przesądów ma zapewnić szczęśliwemu znalazcy obfitość i szczęście. W trakcie Brón Trogain, każdy gość może zamówić specjalne ciasto i rzucić kością k100.
1-99 - nic się nie dzieje
100 - znajdujesz szczęśliwą monetę! Możesz założyć, że oddałeś ją do przetopienia w jednym z lokali na Pokątnej i zgłosić ten fakt w temacie "Komponenty Magiczne" aby otrzymać komponent srebro. Jeśli nie przetopisz monety, jednorazowo ochroni Cię przed efektem pierwszej wyrzuconej przez ciebie po festiwalu krytycznej porażki, a potem rozpadnie się w pył.
Każdy poziom biegłości szczęście obniża ST losowania srebrnej monety o 5 oczek (95 dla poziomu I, 90 dla poziomu II, 85 dla poziomu III).
[bylobrzydkobedzieladnie]
Męska duma nie pozwala jemu na wtajemniczenie jej w swoje ciemne i nikczemne nawet sprawy. Bo to on sam powinien sobie z nimi poradzić, skoro sam w nie się wpakował.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Nie wiedziała o jego kłopotach, ani o tym, że ktokolwiek mógł być powodem pewnych potyczek, które go spotkały w ostatnim czasie. Zawsze sądziła, że tak jak Garry, liczy się z tym, że może na niej polegać - bez względu na wszystko. Nie przypuszczała jednak, że przez tak długi czas, w którym była nieobecna w Londynie, cokolwiek się zmieniło. Może aż za dużo? Nie umiała sobie z tym poradzić, bo cały czas miała wrażenie, że ludzie mają do niej żal, ale tak naprawdę tylko Barry pokazał to, co czuje względem niej i tego co zrobiła. Nie wiedział jednak o prawdziwych powodach i o tym, że jej ojciec jest despotycznym tyranem, który przez lata ją katował za każdy sprzeciw, a teraz? Bezczelnie kpiła z niego, a przy tym patrzyła mu w oczy i pokazywała wprost, że niczego się nie obawia.
Nie mogła.
-Kłopoty? Jakie kłopoty? - zapytała od razu, choć wcale nie ignorowała tego, co mówił. Musiała wiedzieć, czy... -Mój narzeczony ma z tym coś wspólnego? - to było dla niej kluczowe, bo pomimo, że w pewnym stopniu ufała Ramseyowi, tak się teraz najzwyczajniej w świecie obawiała, że oboje wplątali się w jakieś magiczne bagno. Wiedziała, że się znają, w końcu żaden z nich tego nie ukrywał, ale co jeśli to była pułapka? Próbowała być ostrożna, ale była tylko naiwną Katyą, która miała zbyt dobre serce, by w każdym doszukiwać się czegoś złego.
Chyba.
- A kłopoty... nic takiego. Ważne, że wychodzę z nich. Po prostu wtedy byłem w trudnej sytuacji, a ty jeszcze przyszłaś o dolałaś oliwy do ognia... Nie poszłaś z tym do Garretta, prawda?- pytając ją, zmarszczył brwi, jakby oczekiwał, że odpowie przecząco. Jeszcze tego by mu brakowało, aby poszła na skargę do Garretta. Jakby miał za mało rzeczy bratu to wytłumaczenia. Jakby nie mogli odpuścić i tylko zagłębiają się w te sprawy, w które nie rozumieją. A tylko dają rudzielcowi kolejnej pracy i kolejnych wymówek.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Nie zaznała go.
-Nie chciałabym żeby cokolwiek wam groziło... - dlaczego użyła liczby mnogiej? Nie życzyła źle Ramseyowi i wierzyła, że jest odpowiedzialnym człowiekiem, który jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim, bo to było istotne, czyż nie? Ufała mu w jakimś stopniu i pokładała wiarę w byciu dojrzałym mężczyzną, ale nie znali się. Czy mogła więc brać pod uwagę, że jest z nią w pełni szczery?
-Rozmawiałam z Garrettem, ale nie powiedziałam co się wydarzyło między nami, nie martw się - powiedziała zgodnie z prawdą i spuściła nieznacznie wzrok. -Jesteś w stanie mi o tym opowiedzieć? - zagaiła luźno i uśmiechnęła się mimowolnie, bo może małymi kroczkami byli w stanie dojść do porozumienia?
Rozmawiała z Garrettem? Barry skrzywił się nieco. Jemu nawet nie pomagał fakt, że nic nie wspomniała o tamtym wydarzeniu. To wystarczyło, by Garrettowi ta mała żarówka zaalarmowała. Przecież Barry pisał bardzo skromnie bratu, by trzymał się z daleka. A co, jeśli zechce się wgłębić właśnie przez Katyę? Nie, nawet nie chciał o tym myśleć!
- A czy to jest takie istotne? Nie wystarczy fakt, że już z tego wychodzę?- powiedział łagodnie unikając rzucania jej opowieści. Przecież była aurorką. Gdyby się dowiedziała o narkotykach... o handlu... o Lyrze...
Zamknęłaby go na pewno. On straciłby wszystko i zgniłby w Azkabanie. A tego chce uniknąć, jak diabli. Dlatego woli się wymigać z mówienia o swej przeszłości. Widać, że mimo wszystko, mimo danego mu czasu od Herewarda, nie jest w stanie powiedzieć prawdy Garrettowi. Bo czy gdyby był w stanie, to by teraz rozmawiał z Katyą? Wątpliwe.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
-To znowu narkotyki, Barry? - zapytała bez ogródek i przygryzła policzek od środka. Pamiętała momenty, w których wpadała do sklepu, a oczy Weasley'a pokryte były czerwienią, co jasno wskazywało na popękane naczynka. Spuściła nieznacznie wzrok, a następnie zrobiła krok w przód i ułożyła dłoń na ramieniu mężczyzny. -Tak. Najważniejsze jest to, że z tego wychodzisz - powiedziała pokrzepiająco i obdarzyła rudzielca serdecznym uśmiechem, jakby chciała wierzyć, że naprawdę mu to wystarczy, ale czy tak było? -Masz ochotę na spacer?
- Jeśli chcesz, chodźmy.- zaproponował spokojnie mając nadzieję, że to pozwoli zapomnieć o temacie, który naszedł chwilę temu. - Może powiedz, co się działo z Tobą przez ten czas. Może poznałaś tam kogoś?- zagadał chcąc drążyć spokojny chyba dla nich obojga temat. Nie licząc poprzednich dwóch nieudanych spotkań, ostatnio dosyć dawno ze sobą rozmawiali. A teraz mogli spokojnie porozmawiać, niczym przyjaciele sprzed lat. Lecz niech Kat nie zapomina, że mimo iż teraz Barry jest kulturalny, to gdzieś głęboko w sercu jest niewielka uraza właśnie wobec dziewczyny. Ale wystarczy, że ją okazał będąc pijanym gburem. Może teraz uda się jemu zatrzeć te nieprzyjemne wspomnienia aurorce.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
-Tak, bardzo chętnie - powiedziała z uśmiechem i ruszyła równym krokiem z dawnym przyjacielem. Serce uderzało wolno w jej piersi, bo próbowała żyć nadzieją, że wszystko wróci do normy, wszak mogło, czyż nie? Choć Katya była zbyt naiwna, by wierzyć w długotrwały spokój. -Wyjechałam, bo... - zawiesiła głos i przygryzła policzek od środka, jakby nie wiedząc co dokładnie chciałaby powiedzieć. -Mężczyzna, z którym byłam, został zamordowany i podjęłam decyzję o kursach aurorskich, by złapać każdego czarnoksiężnika, który stanie na mojej drodze, a potem? Zniknął mój brat i musiałam opuścić Londyn, bo w jednej chwili posypało mi się wszystko, a ja nie potrafiłam się tu odnaleźć. Odcięłam się od każdego i to nie tak, że porzuciłam tylko ciebie; zrobiłam to każdemu - jęknęła cicho i przygryzła policzek od środka. -Nie poznałam nikogo, a wróciłam tutaj, bo zaczęłam tęsknić i sądziłam, że będzie dobrze, ale... Sama nie wiem czy jest.
Wysłuchał tego, co Ollivander jemu powiedziała i stanął w miejscu, by zaraz na nią [z troską?] spojrzeć. - Czemu tak uważasz? Coś się wydarzyło po Twoim powrocie?- zapytał delikatnie starając się rozważyć jej sytuację. Częściowo zaczynał już rozumieć jej powody ucieczki i milczenia. Ale wiedziała przecież, że wtedy mogła jemu zaufać. A on by jej pomógł. A teraz to Barry czuje się dziwnie, lecz tłumi w sobie tę dziwną niemoc i próbuje w jakiś sposób dowiedzieć się, jak może pomóc biednej dziewczynie.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
-Dobrze wiesz o czym mówię - powiedziała spokojnie i spuściła wzrok, bo nagle zaczęło ją wszystko przytłaczać i przez to, że kilka tygodni temu doszło między nimi do awantury, tak w tym momencie nie miała pojęcia, co robić. Starała się podejść do tematu luźno, ale to było ponad jej siły. -Chciałabym cię zapytać o coś - mruknęła pod nosem i przygryzła policzek od środka, by zaraz potem spojrzeć na niego i ponownie zabrać głos. -O co pytał cię pan Mulciber względem mnie?
Tak, on też dobrze wie, lecz woli udawać, że nie wie. W końcu lepiej uznać, że przeszłość jest za nami i iść do przodu. Tak się przecież robi w niektórych kwestiach, prawda? Nie można tkwić w przeszłości, jeśli nie ma takiego sznurka. Lecz zaraz uspokoił swe szalone myśli, bo musiał sobie przypomnieć, o czym to wtedy z Ramsey'em rozmawiał. W końcu był nieco naćpany wtedy, tak? Zmarszczył brwi i wtedy spojrzał na Kat.
- Ogólnikowo. Jaka jesteś, co robisz. Takie podstawowe rzeczy.- odpowiedział zgodnie z prawdą nie chcąc przy tym rozwijać swojej wypowiedzi. Nie chciał mówić tego, czego sam nie był pewny, więc po prostu uznał, że te słowa wystarczą. - A co ci powiedział?- dopytał się po chwili będąc ciekawy, czy coś się między nimi wydarzyło. Ciężko chyba jemu będzie być przyjacielem ich rodziny skoro Ramsey to kompan do ćpania, a Kat do różdżkarstwa. Udana para, dosłownie.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Za późno.
-Ogólnikowo... - powtórzyła po nim i zmrużyła nieco oczy, bo nie potrafiła w to uwierzyć. W dziwny, jakiś niewytłumaczalny sposób, miała wrażenie, że ją oszukuje. Obydwoje. Pozostawiła to jednak ślepemu losowi, który mógł się okazać niezwykle łaskawy i właśnie tego oczekiwała. Kiedy zatem szli ramię w ramię po polanie, oddychała miarowo, myślała i zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić, by wydobyć z nich prawdę. -Nic, Barry, ale myślę, że moglibyśmy się spotkać we troje - uśmiechnęła się jeszcze na swoją propozycję, bo była całkiem poważna.
Spędzili jeszcze kilka długich godzin na spacerowaniu, a także wspominaniu dawnych czasów, bo przecież... Czasem jest łatwiej zacząć od zera, prawda?
/zt x2
- Tu chyba będzie w porządku? - mówię, zwracając się w stronę Tonksa. Nie za bardzo wiem, jak powinnam się zachować. Jeszcze nigdy nie miałam okazji ćwiczyć z nim tego rodzaju zaklęć. Zazwyczaj poddawałam pomysły zaklęć potrzebnych do produkcji zwierciadła o zaplanowanym przeze mnie przeznaczeniu, a potem wspólnie testowaliśmy jego działanie i użycie. Dzisiaj nasze spotkanie miało wyglądać zupełnie inaczej. Tak naprawdę dawno nie miałam okazji ćwiczyć. W Hogwarcie robiliśmy to przecież dosyć regularnie, potem jednak, mimo że nie zapomniałam o nabytych umiejętnościach, miałam ku temu sposobność o wiele rzadziej. Przecież dotąd nie czułam żadnego zagrożenia. Może naiwnie chodziłam z głową w chmurach, nie zwracając uwagi na żadne wrogie sygnały. W końcu jednak dotarło do mnie, że świat nie jest taki kolorowy, a sam talent nie wystarczy. Trzeba go jeszcze odpowiednio pielęgnować. Nie na darmo zwykło się mówić, że trening czyni mistrza.
- Jesteśmy we właściwym miejscu – rzekł, rozglądając się. – Zanim zaczniemy, sprawdzę, czy wszystko gra – dodał jeszcze, obchodząc polankę. Lepiej było zachować ostrożność i upewnić się, czy aby na pewno są sami, ani czy w pobliżu nie przebiega żadna ścieżka, którą mógłby tu przywędrować jakiś przypadkowy mugol, lub czarodziej o niezbyt przychylnych zamiarach. Dookoła słychać było jednak tylko ciche odgłosy ptaków w koronach pobliskich drzew i stłumione skrzypienie wyschłej, zbrązowiałej trawy i uschłych gałązek pod butami dwójki czarodziejów. Przez ten cały Zakon i nowe dekrety ogarniała go większa paranoja niż zwykle.
Przez kilka minut tak krążył, ale po chwili wrócił do Magrit.
- Wszystko w porządku, nikogo oprócz nas tutaj nie ma – zapewnił ją z lekkim uśmiechem. – Możemy zaczynać. Wyciągnij różdżkę.
Sam wyciągnął swoją, jednocześnie obserwując, w jaki sposób kobieta przygotowywała się do pojedynku. Choć wiadomo, że w warunkach prawdziwego zagrożenia najważniejsza będzie szybkość reakcji i efektywność działania. Dlatego nie rozwodził się zbytnio nad otoczką, a udzielił kilku wskazówek, jak szybko wyciągać różdżkę.
- W prawdziwym pojedynku ułamki sekund mogą zadecydować o tym, czy dasz się zaskoczyć i podejść, czy zdołasz się obronić – mówił. – Ważne jest trzymać różdżkę w takim miejscu, by w sytuacji zagrożenia możliwie szybko ją wyciągnąć. Tak samo skupienie; choć to trudne, gdy trzeba jak najszybciej podjąć decyzję, jakiego zaklęcia użyć, zwłaszcza że jednocześnie trzeba przez cały czas mieć baczenie na poczynania przeciwnika.
Uśmiechnął się jednak pokrzepiająco.
- Teraz oddalę się o kilkanaście metrów. Spróbuj rzucić na mnie jakieś zaklęcie – poinstruował ją jeszcze. Wiadomo, że nie będą używać żadnych groźnych zaklęć, bo nie przyszli tu po to, żeby się poranić, jednak wybór zaklęć i uroków był tak ogromny, że i tak mieli co ćwiczyć. Uniósł różdżkę, w razie potrzeby gotowy do odparcia jej ataku.
Uśmiecham się pod nosem na jego słowa. Teraz i owszem, jestem w stanie natychmiast wyciągnąć z kieszeni różdżkę, ale dzieje się tak wyłącznie dlatego, że kiedy on prowadził swą małą inspekcję okolicy, mi udało się wygrzebać ją z zakamarków kieszeni. Gdyby przyszło co do czego, chyba padłabym na ziemię rażona zaklęciem, zanim jeszcze zdążyłabym choć musnąć palcem jej gładką drewnianą powierzchnię. Próbuję zakodować sobie w głowie tę myśl: miej ją zawsze bez ręku, nie pozwól jej zagubić się w labiryncie kieszeni.
Kiwam głową na znak zrozumienia. Również cofam się o kilka metrów, usiłuję rozluźnić ciało, wystawiam prawą stopę lekko do przodu. Prawą dłoń układam w podobny sposób, wysuwając ją przed siebie, ale równocześnie prostując się i szukając w głowie odpowiedniego zaklęcia.
- Żebym tylko nie okazała się lepsza od ciebie - żartuję, uśmiechając się na moment półgębkiem. Zaraz jednak przybieram poważny wyraz twarzy. -Everte Stati!