Polana
Miejsce to najpiękniej wygląda jasną nocą, oświetlone blaskiem bijącym od rozgwieżdżonego nieba. Jeśli wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez najstarszych ze zbirów, czasem - z rzadka, oczywiście - przebiegają tędy pojedyncze okazy dzikich jednorożców. Na nich zapewne też czyhają; świadomi ceny za ich krew, włosie, czy błyszczące, twarde jak skała rogi. Za ile lat te stworzenia staną się tylko legendą?
Melodia niosła się po całej polanie. I choć to cymbały i skrzypce było słychać najmocniej, nie dało się ukryć, że wyjątkowe brzmienie zawdzięczała także skrzypcom, harfie i irlandzkim bębnom. Celtycka muzyka splatała się z rytmem czarodziejom dobrze znanym, doskonałym do klasycznych podrygów i piruetów. I choć nie było nigdzie typowego parkietu, a muzycy nie przypominali orkiestr znanych z sabatów czy innych dostojnym wydarzeń, tańcom nie było końca odkąd tylko pierwsi czarodzieje znaleźli się na polanie. Muzycy ubrani w starodawne czarodziejskie stroje zajmowali miejsce przy jednym z mniejszych, trzaskających ognisk. Siedzieli na głazach i konarach, rozświetleni złotym blaskiem wznoszących się płomieni, przygrywali pod nóżkę, kłaniając się lekko nowym parom. Podczas miłosnego festiwalu Brón Trogain, nawet podczas tańców, czarodzieje składali hołd Matce Ziemi. Kobiety niezależnie od wieku i statusu zdejmowały pantofle na obcasie, które mogły wbijać się w miękką ziemię, zrzucały cienkie wierzchnie okrycia, tiary i kapelusze, by w samym środku polany ująć dłoń wybranka i zatańczyć. Pary wirowały na miękkiej, ugniecionej trawie w rzędach jak na sali balowej. Cienkie, przewiewne materiały sukni falowały na wietrze i przy obrotach, a kwiaty na głowach dziewcząt, które puściły na jeziorze splecione przez siebie wianki drżały przy każdym ruchu.
Umęczone tańcem pary mogły odpocząć przy drewnianych stołach; spocząć na ławach, na które dla komfortu gości narzucone tkane, miękkie, materiały. Stoły zastawione były syto. Pierwsze zebrane tego lata owoce i warzywa wymieszane ze sobą w misach, ziemniaki podawane na różne sposoby. Nie brakowało przede wszystkim chleba, który był symbolem pokarmu i poświęcenia Tailtiu, świeżego nabiału serwowanego na tradycyjnych paterach i przede wszystkim pieczonego na rożnie mięsa reema podawanego na drewnianych deskach — pokrojonego na porcje.
Między wiedźmami dbającymi o to, by goście festiwalu nie byli głodni spacerowały młode dziewczęta wielu kojarzone z pierwszej, dziękczynnej uczty. Jedne widziano z dzbanami pełnymi wody lub tradycyjnego, domowego bimbru, inne na drewnianych tacach proponowały gościom alkohole z różnych części świata — spłynęły statkami do Anglii specjalnie na święto Brón Trogain wraz z handlarzami z kontynentu.
Dziewczę podsuwa ci tacę z ręcznie malowanymi kielichami. Każdy z nich przedstawia coś innego, różnią się dominującym kolorem w swych malowidłach, lecz przede wszystkim — różnią się zawartością. W celu degustacji wina, postać rzuca kością k10 na jeden z kielichów.
- Wina:
1. Kielich przedstawiający Dagdę — mężczyznę trzymającego maczugę i kocioł. W środku Clos Mazeyres - francuskie czerwone wino z Pomerolu. Składają się na nie szczepy Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot. Doskonałe do jagnięciny i dziczyzny. Posiada ciemno rubinowo-fioletowe odcienie. Bogaty bukiet czarnych i czerwonych owoców zachwyca i zadowala najbardziej wytrawne podniebienia. Niezwykłością jest nieco waniliowa końcówka, która w trakcie degustacji utrzymuje się na podniebieniu.
2. Kielich z czerwienią, przedstawia Morrigan w towarzystwie krew i kruków. Zawartość kielicha to Chateau Vray Canon Boyer 1954 - to doskonale starzejące się wytrawne wino z Canon-Fronsac. Łatwo wyczuwalny aromat suszonych jagód o bogatym smaku wzbogaca mocne taniny i wytrawne wykończenie. Posiada piękny burgundowy odcień. Winne wykończenie jest przyjemne i długie. Doskonałe Bordeaux.
3. Kielich z wizerunkiem Lugh — młodego mężczyzny z procą i włócznia. Chateau Marienlyst 1952 - wino wytrawne, o głębokiej rubinowo-fioletowej barwie i owocowych aromatach, w szczególności wiśniowych z delikatną nutą przypraw. W ustach stabilne, o dobrej owocowości i gładkich taninach z delikatnym akcentem przypraw na finiszu.
4. Kielich z Tailtiu, bogini Ziemi. Czarkę wypełnia Chateau Le Fournas Bernadotte - Bernadotte ma stałe cechy doskonałego wina o niepowtarzalnym smaku, który jest doceniany przez znawców. Bernadotte oferuje głęboki rubinowy kolor. Nos uwalnia aromaty czerwonych owoców z nutami przypraw; bukiet jest wyrazisty i trwały. Na podniebieniu jego hojność potwierdza się, jest świeże, o subtelnych taninach, a jego wykończenie długie i miękkie.
5. Kielich z Ogmą, przedstawia starszego mężczyznę trzymającego łańcuchy, a na nich, ludzkie głowy. Chateau Monbrison - Wytrawne wino w intensywnym rubinowym kolorze. Posiada intensywne i złożone aromaty, począwszy od kwiecistych aromatów fiołka i róży z nutami owocowymi z czarnej porzeczki aż po borówki, maliny i ciemne wiśnie, a następnie lekko miętową nutę balsamiczną. Smak dość zbudowany o miękkich i jedwabistych taninach które świetnie łączą się ze świeżością, czyniąc je doskonale zrównoważonym.
6. Kielich z Aongusem. Chateau Lyonnat 1954 - Czerwone, wytrawne wino z Saint-Émilion, Bordeaux. Charakteryzują je eleganckie wysoko skoncentrowane taniny owocowe, jędrne - pełne i gęste z mnóstwem aromatów owocowych i dużych tanin.
7. Kielich z podobizną Ecny — patronem mądrości. Mouton - Cadet - Mouton Cadet to wino stworzone przez legendarnego plantatora winorośli i poetę Barona Philippe de Rothschild w 1930 roku. Wino o głębokiej rubinowej barwie, intensywnym bukiecie dojrzałych czerwonych owoców, o łagodnych taninach. Powstaje z winogron szczepu Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc zbieranych ręcznie w parcelach z apelacji Bordeaux. Wino zrównoważone, znakomite do dań obiadowych na bazie czerwonego mięsa i warzyw w sosie, do twardych serów; cechuje się wysokim potencjałem starzenia.
8. Kielich przyozdobiony czernią, z podobizną boga śmierci — Arawnem. Rioja - białe hiszpańskie wino z prowincji La Rioja. Stworzone ze szczepów Chardonnay, Sauvignon Blanc i Verdejo. To wino wysokiej jakości, które leżakuje co najmniej cztery lata w dębowych beczkach. Posiada bladożółty odcień z zielonkawym akcentem. W nosie błyskawicznie wyczuć eksplozję egotycznych owoców z mieszanką ziół i kopru. Jest świeże, eleganckie z dobrą kwasowością, co zawdzięcza uprawom na dużej wysokości w atlantyckim klimacie.
9. Kielich z podobizną Cernunnosa, przedstawiający mężczyznę z upiornym, krwawym porożem. S'Emilion L'Angelus 1955 - wytrawne wino czerwone o lekko cierpkim smaku, które niezmiennie od dekady jest doceniane przez koneserów. Klasyczne Bordeaux pełne aromatów ciemnych owoców. W smaku jest łagodne i czyste, z lekkimi taninami. Idealnie pasuje do czerwonego mięsa.
10. Kielich przedstawiający druidów. W środku Senorio de los LLanos - czerwone hiszpańskie wytrawne wino i ciemnym i intensywnym kolorze z niuansami terakoty. Posiada złożony zapach, z lekkimi i dojrzałymi akcentami kawy i kakao. Struktura smaku jest klarowna i elegancka. Wyczuwalna jest za to obecność głębokich tanin. Pochodzi z regionu La Mancha.
Na polanie można było też spotkać około dziesięcioletnie dzieci z glinianymi dzbanami. Małe dziewczynki przemykały między dorosłymi w letnich sukienkach, z rozwianymi słowami, a ich małe główki zdobyły korony z suszonych ziół. Grzecznie oferowały napitek z dzbana, który dźwigały, ale nie pamiętały, co znajdowało się w środku. Były w stanie wspomnieć jedynie o alkoholu innym niż wino. Zawsze towarzyszyli im mali chłopcy w lnianych koszulach, którzy nosili rogi reema, służące za kielichy do tych szczególnych napojów. Rozkojarzeniu dzieci trudno się było dziwić, gdy wokół tak wiele się działo. Ludzie kosztowali potraw i win, głośno ze sobą rozmawiali, tańczyli. Same niecierpliwie przebierały nóżkami. By skorzystać z degustacji koktajlu należy odebrać róg reema od chłopca i rzucić kością k10 na zawartość jej dzbanka.
- Koktajle:
- 1. Nieśmiałek – koktajl z winem musującyn, wodą i słodkim likierem kokosowym jest idealną propozycją dla osób odnajdujących się w delikatnych i słodkich smakach. Niejednokrotnie jego smak zawstydza degustujących i to w sposób dosłowny. Już po pierwszym łyku czujesz jak ogarnia cię niesamowita nieśmiałość. Krępują cię spojrzenia innych, wstydzisz się zabierać głos i wyrażać opinie podczas konwersacji. Efekt ten minie, gdy sięgniesz po kolejnego drinka.
2. Wróżka - migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Druzgotek – szczególnie dla wielbicieli ostrych i ciężkich alkoholi. Starzony rum z odrobiną wody i dużą ilością lodu sprawia, że twoje zachowanie zmienia się w iście demoniczne. Masz wrażenie jakby każdy spoglądał na ciebie w sposób oceniający, masz również większą tendencję do wszczynania awantur, ale za każdym razem, gdy chcesz wyprowadzić atak w czyimś kierunku masz wrażenie jakby ktoś wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Twoje ubranie pozostaje suche, a emocje opadają.
4. Oddech smoka - tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
5. Dziki kwiatek – to nic innego jak potocznie zwana miodówka, czyli nalewka z miodu. Nazwa może jednak zmylić, niewielu wie, że to właśnie duszki nazywane Dzikimi Kwiatkami tłoczą i butelkują miód potrzebny do stworzenia właśnie tej nalewki. Nalewka jest mocna w smaku, ale na długo postawia w ustach słodki posmak. To właśnie dzięki tej słodyczy masz ochotę na wypowiadanie się w samych superlatywach o osobach znajdujących się najbliżej ciebie.
6. Creme de la creme - likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
7. Wampir – propozycja dla osób, które nie boją się mocnych smaków i łakną niesamowitych wrażeń. Wyczuwalna whisky, starzony rum oraz wódka stanowią bazę dla tego koktajlu. Podawany z sokiem malinowym i dużą ilością kruszonego lodu. Nie bez powodu jego nazwa nawiązuje do krwiopijcy, ponieważ w szybkim tempie wysysa twoje siły witalne, mąci umysł, wpływa na percepcję. Intensywność smaku sprawia, że już po jednym łyku czujesz się pijany.
8. Królowa Śniegu - intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
9. Burleska - słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
10. Erato - kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
Starowiny z wiklinowymi koszami spacerujące po polanie nienachalnie proponują odpoczywającym gościom skosztowanie specjalnego deseru z ciasta drożdżowego z masą migdałową. W jednym z kawałków ciasta jest ukryta srebrna moneta, która wedle przesądów ma zapewnić szczęśliwemu znalazcy obfitość i szczęście. W trakcie Brón Trogain, każdy gość może zamówić specjalne ciasto i rzucić kością k100.
1-99 - nic się nie dzieje
100 - znajdujesz szczęśliwą monetę! Możesz założyć, że oddałeś ją do przetopienia w jednym z lokali na Pokątnej i zgłosić ten fakt w temacie "Komponenty Magiczne" aby otrzymać komponent srebro. Jeśli nie przetopisz monety, jednorazowo ochroni Cię przed efektem pierwszej wyrzuconej przez ciebie po festiwalu krytycznej porażki, a potem rozpadnie się w pył.
Każdy poziom biegłości szczęście obniża ST losowania srebrnej monety o 5 oczek (95 dla poziomu I, 90 dla poziomu II, 85 dla poziomu III).
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Nie możemy jej tak zabrać, jest cała umazana krwią. A jeśli... to coś da radę tu wejść? - rzuciłam z lekką obawą w głosie. - Poza tym taszczenie bezwładnego ciała, nawet za pomocą zaklęć będzie nas spowalniać - dodałam szybko, zerkając na biedną Bulstrode. Najgorzej, że zostawić ją na pastwę losu też nie mogłyśmy. - Powinnyśmy chociaż się pozbyć z niej tych pokrwawionych ubrań - powiedziałam na zakończenie, przerzucając wzrok na towarzyszkę niedoli, próbując zorientować się co ona o tym sądzi. Jako, że byłyśmy zagrożone, miało to jako takie znaczenie!
- Lumos - szepnęłam najpierw, chcąc jeszcze rzucić okiem na to, co znajduje się u dołu przejścia.
Ostatnio zmieniony przez Milicenta Borgin dnia 28.10.15 15:38, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 86
O czym powinnam pamiętać, teraz. Czego powinnam się bać.
'k100' : 40
Tymczasem odgłos, szmery dobiegające z zarośli nieopodal polany wyraźnie zwiastowały, że ktoś - a może nawet coś - tutaj było, i było coraz bliżej, a co gorsza nie zamierzało się kryć. Wilczy pysk bez mała dwumetrowej garbatej bestii o gęstym, czarnym futrze, stojącej na dwóch nogach, wtem wynurzył się z ciemności. W błysku jej błękitnych oczu dało się dostrzec lichy cień człowieczeństwa, brutalnie odrzucony przez krwiożerczy instynkt.
Wilkołak znajduje się jakieś dwa metry - bez wątpienia zaledwie jeden sus - od ciała zmarłego mężczyzny oraz leżącej na nim Isoldy, drugie tyle dalej znajduje się Selina, a za nią - około trzech metrów dalej - Milicenta nad wejściem prowadzącym do tunelu.
-Więc zostawiamy ją tu na zgubę?-pozwoliła zabrzmieć temu dramatycznemu pytaniu i przy okazji lekko zadrżeć głosowi.
Czy potrafiłaby sobie spojrzeć po tym w oczy? Cóż, bez wątpienia byłaby do tego zdolna, bo jeśli nie będzie teraz rozsądna, jedynym, co będzie mogła robić, będzie wąchanie kwiatków od spodu.
-Mamy na to czas?-zapytała ze ściśniętym gardłem.-Powinnyśmy ją gdzieś ukryć. Zasypać runem, by nic nie mogło jej nawet wyczuć.-stwierdziła, bo w końcu zamaskowanie mocnego zapachu krwi krążącego ciągle w żyłach dla stworzeń, które polegały przede wszystkim na węchu, było kluczowe, by udaremnić ich czyny.
Ale zaklęcie, którym posłużyła się Milicenta, by rozjaśnić ciemności tunelu, zaciekawiło ją i stanęła w pół kroku, nie zbliżając się ani do ciemnoskórej, ani do omdlałej. I tym bardziej zamarła, gdy drażniącą ciszę przerwał szelest. Oczy momentalnie postanowiły zapoznać się z intruzem, a widok kompletnie zatrzymał oddech w piersi, na chwilę powodując kompletną dysfunkcję płuc.
W tej samej chwili porzuciła myśl o sumieniu. Przerażenie z taką łatwością obnażyło ją ze współczucia i doszło do formy bezlitosnego instynktu, w którym liczyło się przetrwanie. Czy różniła się teraz od bestii, w której oczy mogła w tym momencie spojrzeć z taką łatwością? Nie miało to znaczenia. A może właśnie miało. Nie była ofiarą. Nie będzie nią. Bo zachowa się tak, jak drapieżnik, który mógł ją dopaść w zaledwie dwóch skokach. Kilka sekund, a oblałoby ją ciepło własnej krwi.
Ale to nie mogło się zdarzyć. Wymierzyła w wilkołaka różdżką.
-Zatrzymajcie go!-poleciła naturze, która swoją pomoc oferowała w formie dwóch potężnych korzeni. Wystarczyłoby, by przytrzymały go choć na kilka sekund. Bo ona miała zamiar dobrze wykorzystać ten czas.
-Do tunelu!-rzuciła do Borgin, odwracając się w jej stronę i ruszając biegiem. Miała zamiar ją tam choćby wepchnąć, jeśli nie usunęłaby się z drogi. Wystarczy, że jedna z nich zostaje z tyłu. Więcej strat jej umysł nie byłby zdolny do przetrawienia.
Bo nie miało znaczenia, że nie miały właściwie pojęcia, w co się pakują. Nawet, jeśli miały teraz wejść z deszczu pod rynnę... Trudno, tu kończyły się im już ruchy. Tunel był jedyną szansą. Bo bez wątpienia wilkołak do niego nie wejdzie - był ogromny, Selina była przekonana (mimo małego doświadczenia w tym temacie), że zdecydowanie potężniejszy od reszty gatunku. Więc miała zamiar skryć się w tych betonowych okowach. I potem przemyśleć.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
'k100' : 12
Niestety coś mnie tknęło, aby obrócić głowę za siebie. I w ten sposób dostrzegłam... to. Bestię gotową na wszystko, włącznie z rozszarpaniem naszych NIEWINNYCH ciał. Przełknęłam głośno ślinę czując panikę, która mnie ogarniała z każdą sekundą.
Do tego dołączyły rozterki. Nigdy nie życzyłam Bulstrode źle i przykro mi to stwierdzić, ale jeżeli miałabym kogoś nominować do śmierci, to byłaby to nieznajoma, która była bardzo niemiła dla mej osoby. Jej byłoby najmniej szkoda, Isolde przynajmniej mi płaciła, ekhm. W każdym razie nie miałam zbytnio wyboru. Moja pracodawczyni leżała zbyt daleko, aby móc do niej podbiec czy zrobić cokolwiek. Za to ta druga była zbyt blisko i była zbyt zdeterminowana do tego, aby przeżyć. Nie ukrywam, to była kusząca opcja.
- Już nie zdążymy - wyszeptałam jedynie, po czym wyciągnęłam jeszcze różdżkę przed siebie. - Relashio! - krzyknęłam, chcąc podpalić wilkołaka. Istniały tylko problemy takie, że nie byłam biegła w zaklęciach, a potwór był daleko ode mnie. Dlatego też szanse powodzenia były nikłe. Tutaj potrzeba było już jedynie cudu.
Chwilę potem wraz z Seliną rzuciłyśmy się do tunelu, zamykając za sobą klapę (?). Nie wiem, w każdym razie panicznie próbowałyśmy uciec przed niebezpieczeństwem. Tylko czy podołamy?
Ostatnio zmieniony przez Milicenta Borgin dnia 10.11.15 14:38, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 96
Po zejściu z drabiny prowadzącej wgłąb ziemi stanęły na twardym gruncie - tunel prowadził dalej - prosto, wąskim korytarzem - za którym znajdowało się większe pomieszczenie. Lumos rozniecony przez Milicentę zgasnął jednak, kiedy ta rzuciła inne zaklęcie i kobiety znów poruszały się po omacku.
To miejsce, czymkolwiek nie było, wydawało się na pozór bezpieczną kryjówką. Zejście na dół niewątpliwie było zbyt wąskie, by wilkołak się przez nie przecisnął.
Isolde pozostawała omdlała i nie wiedziała, co działo się wokół niej.
-Lumos.-wypowiedziała w końcu, mierząc różdżką w ciemność, chyba ciągle drżąc ze strachu. Zrobiła krok do przodu, sztywno, obejmując się ciasno ramionami. Obejmował ją chłód, ale nie to było najbardziej dokuczliwe. Myślała o dziewczynie, którą zostawiły tam, na górze. I o wilkołaku, którego starała się nasłuchiwać. Nie zapytała jednak o towarzyszkę Borgin. Łatwiej było sobie z tym poradzić, jeśli nie wypowiadało się tego na głos. To prawie tak, jakby się wcale nie wydarzyło. Jakby nie była niczemu winna. A sumienie nie miało o co ją dręczyć.
-Myślisz, że gdzieś dojdziemy?-zapytała więc, próbując wyczuć palcami ścianę.-Co to za miejsce?-zapytała ni to siebie ni to jej, próbując wypatrzeć jakieś szczegóły.
Kto wznosiłby coś takiego po środku lasu? Czemu to służyło? Tyle pytań. Tyle rzeczy szarpało za zmysły, burzyło równowagę w umyśle, podrzucając coraz to nowe myśli. Była zmęczona. Czy to mogło się już zakończyć? A może po prostu przeczekają tu do rana? Te kilka godzin, do czasu, aż potwory przemienią się w swoje ludzkie formy lub schowają się w cieniu, a las rozświetli słońce i wskaże znane ścieżki. I zniknie horror nocy.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
'k100' : 9
Nie widzę nawet, że moje zaklęcie działa. Słyszę jedynie wycie, albo skamlenie, nie wiem. Wiem, że przerażenie rozpływa się po moim ciele, że drżę z niepewności, że moje ruchy schodzenia w dół są nieporadne, przyspieszone i pozbawione gracji. Chociaż to chyba zrozumiałe.
Zamykamy za sobą klapę, stojąc już na pewnym gruncie. Wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu jestem gotowa do rzucania zaklęć podczas gdy tamta będzie oświetlać drogę.
- Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, aby się stąd ruszać. Nie wiemy, co jest dalej. Lepiej byłoby zaczekać tutaj, będąc gotowym do osłony lub ataku - wypowiedziałam swoje zdanie, będąc jednocześnie gotowa na ostry sprzeciw. Z tego co zauważyłam, to moja towarzyszka niedoli lubiła robić na przekór.
Wbrew obawom rozświetlony przez Selinę korytarz nie prowadził daleko - trzy, może cztery metry wąskiego przesmyku, za którym znajdowało się półokrągłe pomieszczenie, żadnego przejścia dalej. Pomieszczenie niewielkie, góra trzy metry na trzy, mocno zagracone; przez środek przebiegł czarny nieprzyzwyczajony do światła szczur. Przewrócone krzesło pod jedną ze ścian, mocno oblepione pajęczyną, mogło wskazywać na to, że dawno nikt tutaj nie wchodził. Po bokach piętrzyły się drewniane skrzynie - możecie rozejrzeć się tutaj dokładniej.
Wylądował miękko na zielonej trawie i znieruchomiał, jedynie czujne spojrzenie błękitnych oczu przesunęło się po okolicy. Zaczekał chwilę, przyzwyczajając się stopniowo do otaczającej go ciemności i dźwięków natury, z których wyczulony słuch łowcy powinien odłowić te zwiastujące zbliżające się niebezpieczeństwo. Nie trwało to długo. Już zaledwie po chwili do jego uszu dotarło wycie, którego nie sposób było pomylić z niczym innym. Wilkołak znajdował się w pewnej odległości od niego; w zawodzeniu bestii bezsprzecznie słuchać było bolesne tony. Bastian zacisnął mocniej palce na różdżce trzymanej w dłoni i postąpił kilka miękkich sprężystych kroków w stronę, z której dobiegały dźwięki. Czuł jak krew zaczyna żwawiej krążyć w jego żyłach, a oddech delikatnie przyśpiesza - instynkt łowcy budził się, usypiając tym samym nieskazitelnego arystokratę, którym był na co dzień. Jego uwagę jednak szybko przykuło coś innego, a mianowicie gęsty dym unoszący się nieopodal. Może warto było sprawdzić jego źródło? Na pewno nie był on czymś naturalnym. Rzadko kiedy pożary brały się same z siebie, szczególnie nieopodal miejsca, w które została wysłana grupa brygadzistów.
Zaklął szpetnie w myślach, przyśpieszając kroku. Kto zdrowy na umyśle pchał się między płomienie, a wilkołaka? Czuł jak palce drętwieją mu na różdżce, dlatego też postarał się rozluźnić ich uścisk. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak bardzo się denerwował. Rzadko kiedy posyłano ich na misje pojedynczo, zazwyczaj działali w parach lub grupach. Wypuścił powoli powietrze spomiędzy pobielałych nozdrzy, rozglądając się czujnie po okolicy. Nie mylił się. Niedaleko miejsca jego teleportacji faktycznie szalał ogień, a kilka metrów od gorejących krzewów i spopielonej trawy dane było zobaczyć Bastianowi zemdlałe (martwe?) dwie postacie.
- Nebula exstiguere! - niewiele myśląc wypowiedział znaną dobrze formułę, zaklinając w duchu by tym razem zadziałała bez zarzutu.
Spojrzenie łowcy omiotło po raz wtóry okolicę, upewniając się, że w pobliżu nie czai się cielsko uzbrojone w krwiożerczą paszczę, pałające chęcią mordu. Nie dostrzegając w pobliżu żarzących się w ciemności ślepi bestii, szybkim krokiem zbliżył się do nieruchomych ciał. Widok, który ukazał się jego oczom był tak niespodziewany, że mężczyzna zamarł w chwilowym bezruchu... Ostatnią osobą, którą spodziewał się zastać w tym miejscu była jego młodsza kuzynka Isolde! Jak? Dlaczego? Niewiele myśląc ukucnął u boku kobiety, przykładając chłodną dłoń do jej szyi. Żyła! Czego chyba nie można powiedzieć o mężczyźnie leżącym u jej boku, jak gorzko zdołał ocenić na pierwszy rzut oka, zbyt mocno pochłonięty osobą drogiej mu kuzynki. W tej chwili gorzko dane było Bastianowi pożałować, że nigdy nie opanował dobrze magii leczniczej... Zdecydowanie lepiej szło mu odbieranie życia niż jego ratowanie.
/mam nadzieję, że wszystko dobrze ogarnęłam moim małym móżdżkiem
Ostatnio zmieniony przez Bastian J. Nott dnia 14.11.15 20:02, w całości zmieniany 1 raz
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"