Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowany Park
AutorWiadomość
Zaczarowany Park [odnośnik]17.07.17 3:00
First topic message reminder :

Zaczarowany Park

Przyjemny, spokojny park zajmujący dość spory teren za miasteczkiem, od strony zamku. Znajduje się w nim kilka marmurowych rzeźb, zawsze skłonnych do rozmów. Wszystkie mają jednak bardzo krótką pamięć, jeśli wrócić do nich kolejnego dnia, nie pamiętają poprzedniego spotkania - tym samym zaskoczeniem i zaciekawieniem zareagują na już usłyszane historie. Rzeźby przedstawiają młodzieńca z uniesioną różdżką, dwie panienki w trakcie pikniku oraz grupkę dzieci, które często śpiewają piosenki z początku lat czterdziestych. Przed mugolami rzeźby zastygają w bezruchu i całkowitym milczeniu czasem tylko mrugając do nieposłusznych dzieci. Ścieżki w parku są dość szerokie, latem można tu dostrzec wiewiórki, dookoła lata sporo ptaków i motyli.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaczarowany Park [odnośnik]26.08.21 3:14
Nigdy nie chciał naciskać. To była jedna z jego cech, której był boleśnie świadom, a która w momentach takich jak ta, niezwykle mu przeszkadzała. Och, umiał narzucić kobiecie swoją osobę. Gdy chciał, potrafił czarować. Problem pojawiał się jednak w chwili, gdy przestawało to być zabawą, a stawało się poważne. Gdy nie chodziło o jedną z trzpiotek, które kokietował na francuskich salonach, ale o kogoś, na kim powoli coraz bardziej zaczynało mu zależeć. Potrafił być zaborczy. Potrafił być nachalny. W sposób metaforyczny, momentami wypełniał sobą cały pokój i wiedział, że mogło to być odpychające. Stąd też czasami popadał w skrajność w drugą stronę. Prawdziwy wyzwaniem było odnalezienie złotego środka - szczególnie w tak trudnym czasie, gdy jej uczucia wciąż były zranione, wciąż nosiła przecież żałobę. Nie było jego pragnieniem podporządkowanie sobie jej osoby. Nie widział dla siebie przyszłości jako mąż, pan i władca, siłą trzymający przy sobie zahukaną, złamaną małżonkę. W nim także kryła się odrobina romantyzmu, choć ciężko ją było dostrzec zza wielu, wielu murów, które wzniósł wokół siebie w ciągu minionych lat.
Obiecał jej przecież zaplanowane spotkanie, nie mógł więc zawieść jej oczekiwań ani także złamać danego słowa. Jego ego przyjemnie łechtała więc myśl, że Aquila także pragnęła się z nim spotkać. Nawet jeśli to wszystko było nieco niezdarne i odrobinę krępujące. Przynajmniej gdy nieco przyspieszyli kroku, przyzwoitka została bardziej w tyle. Niestety, nie mogli pozwolić sobie na głupie wyskoki. Pewien był, że starsza kobieta kryła w sobie jednak sporo werwy. Prędzej czy później by ich dopadła - a ostatnie czego by pragnął, to być przez nią skarconym, niczym jakiś uczniak. Pewnie nawet dostałby w głowę ściskaną przez nią parasolką. Póki jednak grzecznie szedł ścieżką, czując przyjemny ciężar i siłę ściskającą zaoferowane Aquili ramię, wszystko było dobrze.
Lady Black mogła być pewna jednego - gdyby faktycznie przyszło jej potknąć się o zalegający na ścieżce kamień lub inną przeszkodę ukrytą wśród liści zalegających na drodze, Craig nie szczędziłby starań, aby ją przed tym upadkiem powstrzymać. Bo o to właśnie chodziło w relacji, którą poniekąd miał nadzieję zbudować - jedno zawsze wspierało to drugie, nie pozwalało mu upaść i zrobić sobie krzywdę. Zawsze istniała jednak możliwość, że nie dałby rady. Gdyby los postanowił spłatać mu psikusa, a równowaga zawiodłaby, pewnie runąłby jak długi obok lady Black. To też mogłoby mieć znaczenie metaforyczne. Starczyłoby tylko obrócić wszystko w żart, roześmiać się w głos, sprawdzając jednak prędko, czy żadne z nich nie doznało poważniejszego uszczerbku na zdrowiu. Ubranie było mniej istotne. A potem podnieśliby się oboje z chodnika, kontynuując jak gdyby nigdy nic swoją wędrówkę. Bo przecież życie toczyło się dalej.
- Chciałabyś wrócić do tamtych czasów? - wyrwało mu się, zanim zdołał się powstrzymać. Francja. Okres, który Craig wspominał jako jeden z najlepszych. Oczywiście, żałował pewnych rzeczy i wydarzeń, ale czy był ktoś, kto niczego nie żałował? Czasu nie dało się cofnąć, można było tylko wyciągnąć z nich naukę. By nie powtórzyć tych samych błędów w przyszłości.
- Naturalnie. Za nic nie opuściłbym takiego dnia - odpowiedział prędko na pytanie o koncert. Chociaż to Primrose oraz Xavier odpowiedzialni byli za organizację całego przedsięwzięcia - on dołożył tylko niewielką cegiełkę do aukcji - Craig również miał tam swoją rolę do odegrania. Jego młoda kuzynka wykazywała się niesamowitą wręcz odwagą i śmiałością, decydując się na publiczny występ z instrumentem, który opanowała całkiem niedawno. Musiał tam być, aby ją wspierać, ale także by upewnić się, że nic nie zakłóci przebiegu wydarzenia. Z resztą, jak miałby odmówić sobie możliwości ponownego spotkania Aquili? - Moja lady, nie musisz nawet pytać. Możesz liczyć na moją pomoc - po raz kolejny odpowiedział twierdząco. Był pod wrażeniem tego, jak bardzo szlachcianki pragnęły pomagać, jak wiele robiły dla potrzebujących. Miały prawdziwie złote serca. Żałował naturalnie, że były zmuszane do tego, by w ogóle przeprowadzać podobne akcje. Kraj nie powinien tak cierpieć, ale skoro już wojna nadeszła, zbierając krwawe żniwo, maluczcy mogli przynajmniej odetchnąć, wiedząc, że ktoś się o nich troszczy. Ciężko było się nie wzruszyć.
- Nie będę ukrywać, Aquilo. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Czy wspominałem ci już, jak bardzo podziwiam twoją siłę? Brniesz do przodu, niczym niewzruszona i wyciągasz do innych pomocną dłoń. Nie jestem pewny, czy ja potrafiłbym wykazać się taką odwagą i wytrwałością. - musiał to z siebie wyrzucić, choć nie chciał się nad tym długo rozwodzić. Wiedział, że kobieta pragnęła teraz skupić się na przyszłości, nie tkwić w bolesnej przeszłości, wśród wspomnień o utraconym bracie - co właściwie także było prawdziwie godne podziwu. Musiał wyrzec to na głos. - Jesteś siłą, która postawi ten kraj na nogi. Która przywróci ludziom nadzieję. To, co robisz, jest naprawdę wspaniałe. - zakończył, ujmując jej dłoń i składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. Oni, rycerze, mogli walczyć, jednak jaki był sens toczyć boje, jeśli jedyne co zostawiali po sobie, to gruzy i zniszczenie? To dzięki takim czynom jak zbiórka żywności dla potrzebujących ten kraj miał szansę jakoś przetrwać, a potem zacząć odbudowę.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]31.01.23 21:41
Kłucie w palcach mi powiada, że tu złego coś się skrada...
Giffard Abberley pełnił funkcję przewodniczącego Międzynarodowej Komisji Handlu Magicznego od prawie dwóch lat – kiedy to zajął miejsce swojego poprzednika, odwołanego ze stanowiska po katastrofalnej w skutkach decyzji o opuszczeniu przez Wielką Brytanię Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Od samego początku zasłynął jako czarodziej zdecydowany i bezkompromisowy, przez kolejne miesiące skrupulatnie odbudowując handlową pozycję Anglii na arenie międzynarodowej. Po Bezksiężycowej Nocy nie porzucił urzędu, zamiast tego zyskując sobie przychylność władz dzięki wprowadzeniu surowych kontroli na wypływających i wpływających do angielskich portów statkach. Bliska współpraca z Magiczną Policją pozwoliła mu na udaremnienie ucieczki z kraju dziesiątkom mugoli i zbiegów poszukiwanych przez magiczny wymiar sprawiedliwości, przez co jego nazwisko zaczęło pojawiać się na językach czarodziejów opowiadających się po obu stronach konfliktu. Czarodziejowi nie brakowało wrogów, zamiłowanie do hazardu i drogich dzieł sztuki sprawiło, że zadłużył się u kilku wpływowych, bogatych magów, a magiczne podziemie od dawna miało go na swojej liście celów do zlikwidowania; nie brakowało też działających na własną rękę buntowników, którzy chętnie wysłaliby go do świata duchów – dlatego kiedy pewnego lipcowego ranka odnaleziono go martwego we własnym domu w bogatej dzielnicy Londynu, w Ministerstwie Magii zawrzało – a wynegocjowane niedawno zawieszenie broni na kilka napiętych godzin zawisło na włosku.

W domu urzędnika – ulokowanym w spokojnej okolicy nieopodal zaczarowanego parku – pojawił się sam komendant Magicznej Policji na czele zaufanego oddziału, ale ani pierwsze oględziny, ani dokładne przeszukanie budynku, nie pozwoliło na potwierdzenie czy choćby wysnucie teorii, że w zdarzeniu udział brały osoby trzecie. Na ciele Abberleya – znalezionym na samym środku zdewastowanego salonu – nie było śladów walki ani obrażeń po zaklęciach, a w jego organizmie toksykolodzy ze Szpitala Świętego Munga nie odnaleźli śladów żadnej znanej alchemikom trucizny. Czarodziej leżał na wznak, ubrany jedynie w szlafrok i kapcie, z oczami szeroko otwartymi i wpatrzonymi w sufit. Co dziwne, w jego uszach tkwiły magiczne zatyczki, a w ręku wciąż ściskał różdżkę – z której, jak ustalono, padło zaklęcie, które uśmierciło jego żonę – oraz kilka innych, prawdopodobnie skierowanych ku ścianom i meblom. Dokładniejsza magiczna analiza wskazała, że nim urzędnik skierował ku swojej wieloletniej małżonce śmiercionośne lamino, kilkakrotnie próbował rzucić czary przełamujące iluzje, a ostatnimi wykrytymi zaklęciami były uroki typowo pojedynkowe. Śledczym nie udało się jednak ustalić, z kim mógł walczyć czarodziej – dzień wcześniej w okolicy nie widziano nikogo obcego, mimo że przepytano dokładnie wszystkich sąsiadów, a nawet próbowano dowiedzieć się czegoś od stojących w parku rzeźb – te jednak nie okazały się pomocne. Ostateczna wersja, niepotwierdzona jeszcze przez Magiczną Policję, głosiła, że Abberley musiał paść ofiarą klątwy – lecz tu trop się urywał; wiadomo było jedynie, że poprzedniego dnia większość przedpołudnia mężczyzna spędził w londyńskim porcie, gdzie wraz z członkami komisji dokonywał oględzin jednego z cumujących tam okrętów, a wieczorem wraz z żoną udał się na przedstawienie w Fantasmagorii. Ludzie, z którymi miał kontakt, twierdzili, że urzędnik zachowywał się normalnie – oraz że był w doskonałym humorze.

Ostatecznie – czy może: tymczasowo – sprawę zdecydowano się zamieść pod dywan, nie podając jej do wiadomości publicznej, żeby nie wywołać paniki wśród bogatych mieszkańców oczyszczonego Londynu. Śmierć urzędnika odbiła się jednak mocnym echem wśród zarządzających miastem, rozniosła się też po Ministerstwie Magii i strukturach Magicznej Policji – zwłaszcza, gdy z różnych części kraju zaczęły docierać pogłoski o podobnych, niewyjaśnionych wydarzeniach.

Opisana sytuacja ma miejsce pomiędzy 12 a 19 lipca, konkretną datę można wybrać dowolnie. Do wydarzenia może odnieść się dowolna postać lub postacie, która posiada fabularne uzasadnienie uzyskania wiedzy o śmierci urzędnika, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by do rozgrywki dołączyły również inne postacie, które drogą fabularną uzyskają odpowiednią wiedzę. Po napisaniu pierwszych postów w wątku (w tym temacie lub w innym, dowolnym) fakt ten należy zgłosić w temacie z wydarzeniem oraz zaczekać na post mistrza gry, który zarysuje sytuację.

Mistrz gry nie prowadzi rozgrywki, ale się nią opiekuje i może zainterweniować w trakcie (na prośbę graczy - lub jeśli uzna to za potrzebne). Wątek nie zagraża życiu i zdrowiu biorących w nim udział postaci, może jednak zmienić rangę na skutek podjętych przez nie działań.

Wszelkie pytania lub wątpliwości należy kierować do Williama.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]16.07.23 15:24
13.07

There'll be oats in the water
There'll be birds on the ground


Mimo obietnicy pierwsza praca, do której została zaangażowana przez Deirdre, nie była tak krwawa jak mogłaby mieć na to nadzieję. Wciąż trwające zawieszenie broni na wiele sposób wiązało im ręce - i budziło w Elvirze niechęć zakrawającą o frustrację. Nie była kobietą stworzoną do życia w zwodniczym i fałszywym pokoju, gdy tak wiele części ich własnego państwa pozostawało poza kontrolą, przesiąknięte szlamem i zepsuciem jak organ toczony śmiertelną chorobą. Nie cierpiała też polityki, zbyt subtelnej, by umiała się w niej odnaleźć. Kiedy jednak ją wzywano, stawiała się bez zająknięcia - po porażkach spowodowanych rażącą niekompetencją Valerie i jej własnym trudnym charakterem, to był jedyny sposób na to, by mogła choć częściowo przywrócić sobie dawny szacunek i dobre imię. Wolała też, bez najmniejszej wątpliwości, działać i planować, niż pić herbatkę i odwiedzać publiczne miejsca dla słodkich rozmówek o niczym. Robiąc dobre wrażenie posłusznej i uprzejmej kobiety pewnie zaskarbiłaby sobie sympatię szybciej.
Ale śmierć urzędnika i możliwość przeanalizowania tej sprawy na każdej płaszczyźnie kusiła ją bardziej - dlatego, poznając już wstępne szczegóły sprawy tak znamienicie zamiecionej pod dywan (była pewna, że Cornelius Sallow maczał w tym palce), zabrała się do dokumentów z zapałem nie mniejszym niż wtedy, gdy pozwalano jej jeszcze działać w Warwick. Wtedy sekcje zwłok i przesłuchania prowadzone wraz z Zacharym przyniosły jej dumę oraz nigdy tak naprawdę nie otrzymane ordery. Tym razem mogła sięgnąć jeszcze wyżej, jeśli udowodni Deirdre, że jest przydatna. Wystarczałoby, żeby choć jedna śmierciożerczyni naprawdę uwierzyła w to, że jest cenna.
Każda kolejna sprawa kryminalna przybliżała ją też do zostania jedną z pierwszych kobiet-koronerek w magicznej Wielkiej Brytanii i z tego też nie zamierzała rezygnować.
Pierwszym co zdecydowała się zrobić, a co przy nadzorze Mericourt nie było wyjątkowo trudne, było wydobycie z Munga wszystkich dokumentów medycznych zgromadzonych do tej pory, wraz z raportami toksykologicznymi i raportem medyka sądowego z sekcji zwłok. Z niesmakiem odkryła, że nazwisko tego drugiego nie jest jej obce - kojarzyła go z pracy, bo był obrzydliwym czarodziejem przekonanym, że uzdrowicielki są w szpitalu przede wszystkim po to, by asystować swoim męskim kolegom. Odłożyła jednak na bok własne opinie i wczytała się dokładnie w każdy jeden raport. Chciała być przygotowana do badań. Chciała także odzyskać ciało z chłodni; o czym poinformowała Deirdre już na samym początku. Ekspertyzy kolegów, choć bez wątpienia wartościowe, nie oznaczały, że drugi badający nie znajdzie czegoś jeszcze. Zwłaszcza, że sprawa od początku zdawała się wyjątkowo dziwaczna; trudno byłoby też nie dojść do konkluzji, że w Wielkiej Brytanii działy się ostatnio same dziwaczne rzeczy. Nadal pozostawała żywa w jej pamięci sprawa tajemniczych opętań w Durham.
Pojawiła się pod domem urzędnika przed czasem, w bordowej luźnej sukience przewiązanej w pasie, w płaskich pantoflach i długich włosach związanych ciasno nad karkiem. Na ramieniu miała skórzaną torbę, w niej całe foldery kopii dokumentów i odręcznych notatek. Nie wchodziła do środka, lecz siedziała sztywno na ławce, oczekując na namiestniczkę i układając w głowie informacje, które skompletowała do chwili obecnej.
A wynikało z nich, zaledwie, że mężczyzna przed śmiercią oszalał.
Cóż za nowość.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]16.07.23 18:57
Śmierć Giffarda Abberleya nie spędzała Deirdre snu z powiek, ale bez wątpienia wprawiała je w drżenie. Coś takiego nie powinno mieć miejsca, nie podczas rozejmu, nie w domu tak wpływowego mężczyzny, a przede wszystkim nie w Londynie, pozostającym w troskliwych objęciach nowej namiestniczki. Wieści o tragicznym wydarzeniu dotarły do Śmierciożerczyni stosunkowo szybko, koneksje stworzone w ciągu ostatnich miesięcy pozwalały trzymać rękę na szybko bijącym pulsie stolicy; nie bez znaczenia był też fakt stosunkowo bliskiej znajomości, jaka łączyła ją z Abberleyem. Stałym gościem La Fantasmagorii, politykiem często pojawiającym się na bankietach i wydarzeniach kulturalnych, mężczyzną o zdecydowanych poglądach, rosnącym wpływie oraz skłonności do zabawy. Fakt, że rozmawiała z nim dosłownie wieczór przed morderstwem - wypadkiem? tragicznym zbiegiem okoliczności? samobójstwem rozszerzonym? to pozostawało zagadką - budził w Deirdre dziwny niepokój. Panował rozejm, lecz nawet przed letnimi ustaleniami buntownicy trzymali się z daleka od serca Londynu, zwłaszcza od luksusowej dzielnicy Chelsea, pełnej zadbanych parków, imponującej architektury i magicznie chronionych willi. To ten sektor stolicy odbudowywano na samym początku, to o niego dbano z przesadną starannością - i to tutaj, w sercu nowego Londynu, zadano tak bolesny cios. Mericourt musiała dowiedzieć się dlaczego, a przede wszystkim, czy był to tylko jednorazowy, przykry wybryk nieco zbyt rozpasanego moralnie nowobogackiego polityka, czy coś większego. Pogłoski rzucały na tę sprawę niejasne światło, a z półmroku oględnych raportów oraz informacji, jakie zdołała pozyskać dzięki znajomościom z istotnymi postaciami Magicznej Policji, wyłaniał się mętny obraz. Obraz, jaki chciała dostrzec w pełnym blasku.
Nie była śledczą, członkinią Wiedźmiej Straży ani koronerką, ale tą ostatnią miała na swe zawołanie, a doświadczenie Śmierciożerczyni i znajomość z Abberleyem mogła pozwolić bliżej zapoznać się ze sprawą. Nie wahała się, by napisać do Multon ani zaprosić jej na wspólne odwiedziny w zamkniętym na cztery spusty domu polityka. Na luksusowej ulicy zjawiła się punktualnie, prosto po zakończeniu pracy w La Fantasmagorii. Upał doskwierał w centrum bardziej niż w dzielnicy portowej, czuła, że po plecach zaczyna spływać jej pot, ale ignorowała to. Poprawiła wyfryzowane włosy, upięte tak, by unosiły się miękimi falami tuż nad ramionami i wyprostowała przód palta, narzuconego na wydekoltowaną sukienkę. Płaszcz był cieniutki, ale i tak musiał budzić zdziwienie, pogoda nie nastrajała do podobnego ubioru, nie zamierzała jednak paradować po Londynie w koktajlowej sukience przeznaczonej do załatwiania spraw szczególnej wagi za kulisami La Fantasmagorii.
Kiedy znalazła się na miejscu, od razu zauważyła jasne włosy znajomej czarownicy. Podeszła do ławki i położyła dłoń na jej ramieniu, nie zaszczycając ją nawet zerknięciem - wzrok wbiła w dom naprzeciwko.
- Chodźmy. Czego dowiedziałaś się z raportów? - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu, rezygnując z uprzejmych powitań. Następnie śmiało przekroczyła ulicę i pewnie podeszła do frontowych drzwi posiadłości, posyłając stojącemu na warcie magicznemu policjantowi jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Słodki, ale poważny, ujmujący, ale nie przytłaczający. - Dobry wieczór, sierżant Fawcett, jak mniemam? Kapitan wspominał, że będzie czuwał tutaj jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi - zwróciła się do młodego blondyna, pewna, że ona nie musi się przedstawiać. Wymieniła kilka sów z jednym z kapitanów londyńskiej straży, nie z samym dyrektorem, oczywiście, że nie, ale wpływy Śmierciożerczyni sięgały wystarczająco daleko, by zapewnić im wejście do domu zmarłego polityka. - Okropna sprawa, wstrząsająca wręcz. Nie mogę uwierzyć, że zdarzyła się tutaj, w Londynie, w naszym mieście - i muszę zrobić wszystko, by ją wyjaśnić - dodała poruszonym tonem; nie musiała wyjaśniać swych motywacji byle kapralowi, ale nie chciała ryzykowac przykrej natarczywości służbisty. Szczęśliwie, nie natrafiła na takowego, widocznie Fawcett został powiadomiony, że madame Mericourt zjawi się na miejscu. Blondyn przepuścił obydwie czarownice, a Deirdre jeszcze raz uśmiechnęła się do niego zarazem ze smutkiem spowodowanym śmiercią człowieka, jak i wdzięcznością za sprawną pomoc.
Uśmiech zniknął z jej twarzy tuż po przekroczeniu progu. Spoważniała, skupiona na czekającym ją zadaniu; zsunęła z ramion płaszcz i rzuciła go niedbale na krzesło stojące w przedpokoju. W domu panował zaduch, zaklęcia poprawiające temperaturę nie działały - i słusznie - okna zamknięto. Przez szyby wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca, podkreślając eleganckie umeblowanie, drogie tkaniny i grube dywany, zaścielające parkiet z egzotycznego drewna. Deirdre nigdy tutaj nie była, nic dziwnego, z Giffardem łączyła ich oficjalna znajomość.
- Podobno zebrano wszystkie dowody, nie musimy martwić się o zanieczyszczenie miejsca zbrodni, ale postaraj się niczego nie zniszczyć, Multon - poleciła beznamiętnym tonem, pierwszy raz odwracając się twarzą do swej towarzyszki. - Giffard miał wiele tajemnic. Na pewno nie skrywał ich na widoku. Słyszałam, że posiadał wiele interesujących dzieł sztuki i artefaktów, o wrażliwych informacjach na temat wpływowych ludzi londyńskiej elity nie wspominając. Być może w jakiejś skrytce znajdziemy coś, co naprowadzi nas na trop tego, co się stało - zamyśliła się, nie wiedziała od czego zacząć, ale przecież nie mógł być to nieszczęśliwy wypadek. Jeśli polityk padł ofiarą klątwy, musiał ją jakoś otrzymać, od kogoś konkretnego, a tego mogli się dowiedzieć lepiej poznając jego tajemnice. - Salon i bibliotekę pomińmy, ukryte przejście za regałem to banał, Abberley na pewno zabezpieczyłby swoje sekrety inaczej - zaproponowała, a nie rozkazała, od razu kierując się w głąb mieszkania, unosząc różdżkę, by krótkim Lumos oświetlić kąty korytarza.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]21.07.23 18:48
Poznała Deirdre jako kobietę rzeczową w załatwianiu spraw istotnej wagi, nie miała jednak jeszcze okazji pracować z nią we współpracy tak bliskiej i bezpośredniej. W duchu była gotowa na opryskliwość i najwyższe wymagania, bo zdawała sobie sprawę, że na jej miejscu miałaby zapewne identyczne podejście do kobiet, z którymi pracuje - zwłaszcza, gdyby były to kobiety o niższej niż ona pozycji. Konkluzja gorzka choć zaskakująco zgodna z rzeczywistością; nieczęsto przyznawała się przed sobą do tego, że ma przed sobą jeszcze całe mnóstwo lat i pracy, aby komuś dorównać. Dzisiaj rzecz przynajmniej nie miała poruszać tematu jej wychowania, tego miała po dziurki w nosie. Wiedziała, że powołano ją ze względu na specyficzną wiedzę i umiejętności, które posiadali wyłącznie specjaliści. Choć nie miała tego jeszcze na papierze, była specjalistką, nie musiała tego wcale udowadniać, więc czuła się spokojna. Spokojna mimo czujnego oka śmierciożerczyni i ryzyka porażki. Niektórych niewiadomych nie dawało się przeskoczyć, ale była siebie pewna w kwestii śledztwa w sprawach tajemniczych zgonów. Choć w tym jednym nie czuła najmniejszego zawahania.
Usłyszała zbliżające się kroki, delikatne postukiwanie sugerujące kobiecość i grację, więc nie wzdrygnęła się, gdy poczuła dłoń na ramieniu. Natychmiast wstała i udała się za Deirdre żwirowaną ścieżką w kierunku rezydencji. Darowała sobie powitania i komplementy, tak jak zrobiła to jej towarzyszka, lecz idąc dwa kroki za nią nie zaniechała okazji przesunięcia spojrzeniem po krągłości jej bioder i niżej, wzdłuż zgrabnych nóg. Myślałby kto, że matki i elitarne czarnoksiężniczki mogą mieć w sobie jeszcze tyle seksapilu.
- Raport z sekcji zwłok jest napisany bardzo dobrze, lecz jeśli dać mu wiarę, magomedykom z Munga nie udało się odnaleźć na ciele ofiary niczego sugerującego bezpośrednią przyczynę zgonu, żadnych obrażeń, żadnych śladów po klątwach. Jest to możliwe, ale mój sposób przeprowadzania sekcji zwłok różni się nieco od tego zawartego w raporcie, dlatego przejmę ciało z chłodni i zbadam je jeszcze raz we własnym prosektorium, samodzielnie. Ufam za to w pełni toksykologom, którzy we krwi nie wykryli żadnej konwencjonalnej trucizny. Nad toksykologami w Mungu czuwa Zachary - Miała już niejednokrotną okazję przekonać się, że jest świetnym specjalistą w swojej dziedzinie. - Znaleziono tam jednak, we krwi mam na myśli, ślady biologicznych markerów sugerujących, że Abberley zginął w olbrzymim stresie, wyczerpany. Jeśli dawać wiarę świadkom jego dzień upływał owocnie do momentu powrotu do domu. Zaatakował swoją żonę, więc można by sądzić, że doszło między nimi do kłótni, która go tak rozjuszyła. Miał w uszach zatyczki, może nie chciał jej słuchać. Nie prowadził zdrowego trybu życia, pojedynek mógł go wyczerpać, mogło dojść do mikrozatorów w mózgu, może skurczu naczyń w sercu. To wszystko jest prawdopodobne, ale to tylko hipotezy. - Zerknęła na papier, który trzymała w dłoni, a z którego wynikało, że w żadnym z organów nie znaleziono na to dowodu.
Zamilkła, gdy znalazły się pod drzwiami, pozostała niemym cieniem za plecami Deirdre, która miała najwięcej powodów i kompetencji do tego, by dyskutować z przedstawicielami prawa, których - pośrednio - sama mianowała. Obserwowanie wprawy z jaką zjednywała sobie ludzi było fascynujące i przytłaczające zarazem.
Duchota wewnątrz domu nie zrobiła na niej wrażenia, znacznie gorszych warunków doświadczała w szpitalu polowym Staffordshire, w mdłym ratuszu Beamish i w domach swoich prywatnych pacjentów. Nie miała płaszcza, który mogłaby zdjąć, ale poprawiła ramię torby i rozejrzała się po domu z pewną dozą niechęci. Abberley zdawał się opływać w luksusy, a biorąc pod uwagę wszystko co usłyszała na jego temat do tej pory, nie wydawał się na to zasługiwać. Jego największą zasługą było chyba opowiedzenie się po właściwej stronie w kluczowym momencie. Elvira zrobiła w swoim życiu i na tej wojnie znacznie więcej.
Uniosła lekko brwi, gdy Deirdre ostrzegła ją, by niczego nie zniszczyła, ale utrzymała język za zębami. Prędzej niż zniszczyć byłaby skłonna coś wynieść, ale to nie był na to właściwy moment.
- Może tak być. Wśród jego sekretów może kryć się wiele wskazówek - zgodziła się dla zasady, podążając za Deirdre korytarzem. - Natomiast jak mówiłam, przyczyna jego zgonu mogłaby zdawać się prozaiczna, ale nie ma na nią żadnego dowodu. Informacje z raportu służb, które przejęły jego różdżkę po zgonie, dodają natomiast element, który wszystko komplikuje. Poza atakiem na żonę wydawał się również panicznie walczyć z jakąś formą iluzji. - zamilkła, zamyśliła się. - Przed zaledwie tygodniem pisałam własny raport na temat ludzi w Durham przejawiających objawy nieznanego szaleństwa. Widzieli i słyszeli rzeczy, których nie dostrzegał nikt inny. - zagadnęła, ale nie była jeszcze wystarczająco pewna, by wyciągnąć z tego wszystkiego klarowne i bezpieczne wnioski.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]22.07.23 22:55
Funkcjonariusz magicznej policji, który pełnił wartę przy posesji zmarłego urzędnika, wyprostował się na widok zbliżających się do drzwi wejściowych kobiet, spojrzenie zatrzymując przede wszystkim na Deirdre. Po jego oczach i wyrazie twarzy było widać, że ją rozpoznał, w odpowiedzi na jej słowa kiwając bez sprzeciwu głową. - Dobry wieczór, madame Mericourt, zgadza się. Komendant Montague osobiście polecił nam dopilnować, żeby nikt pani - paniom - nie przeszkadzał - powiedział, odsuwając się, żeby wpuścić czarownice do środka. Chociaż Deirdre nie korespondowała w sprawie śledztwa z komendantem magicznej policji, a z jednym z jego podwładnych, to sylwetka samego Arnolda Montague również nie była jej obca; komendant, jako wielbiciel baletu, bywał w Fantasmagorii stosunkowo często, a kiedy Deirdre została mianowana namiestniczką Londynu, wysłał jej uprzejmy list z gratulacjami. Wieści o jej planowanej wizycie w domu Abberleya musiały do niego dotrzeć. Z wymienionych z jednym z kapitanów listów Śmierciożerczyni wiedziała również, że to właśnie Montague nadzorował śledztwo w sprawie śmieci urzędnika, oraz że poza magiczną policją, tematem zajmował się doświadczony wiedźmi strażnik - którego personalia, z oczywistych względów, nie zostały uwiecznione na pergaminie.

Sam dom wyglądał na opuszczony, choć czas, który minął od śmierci gospodarzy, był za krótki, by na posesji odcisnęło się piętno zaniedbania. Trawa nie urosła jeszcze zbyt wysoko, a krzewy, którymi obsadzona była ścieżka, były starannie przystrzyżone; jedynym śladem po ostatnich wydarzeniach była przejrzysta, ledwie widoczna, oplatająca teren tasiemka ochronnych zaklęć, które funkcjonariusze magicznej policji zwykli nakładać na miejsca zbrodni. Wstęga zafalowała lekko, gdy Elvira i Deirdre przez nią przeszły, ale oprócz tego nic się nie stało - zabezpieczenia musiały zostać zmodyfikowane przed ich wizytą.

We wnętrzu domu, oprócz duchoty, wciąż panował bałagan - chociaż ciała urzędnika i jego żony zostały stąd zabrane, a samo miejsce zbrodni dokładnie zbadane, to pomieszczeń nikt nie uprzątnął: dywan w salonie znaczyły brunatne ślady zakrzepłej już krwi, gdzieniegdzie widocznej też na ścianach; odłupany miejscami tynk, który odszedł od ścian razem z drogą tapetą, zdradzał miejsca, w które uderzyły ofensywne zaklęcia. Kiedy kobiety weszły do pokoju dziennego, pod ich butami zagrzechotało szkło z rozbitych gablot, część mebli była powywracana, tworząc swego rodzaju labirynt. Całość sprawiała wrażenie dzieła szaleńca, co mogło szczególnie zaskoczyć Deirdre, która dzień przed incydentem miała okazję rozmawiać z urzędnikiem. Mogła pamiętać, że mężczyzna zdecydowanie nie zdradzał wtedy oznak szaleństwa, choć był widocznie podekscytowany; między zdaniami wspomniał o ciekawym artefakcie, który zarekwirował z pokładu statku, którego inspekcję przeprowadzał wcześniej tego dnia, ale nie zdążył (lub świadomie zdecydował) nie dzielić się szczegółami swojego odkrycia. Nie było też wiadomo, gdzie wspomniany artefakt znajdował się obecnie - czy Abberley postanowił dołączyć go do swojej kolekcji, czy może oddał do zbadania komuś innemu.

Przejrzana przez Elvirę dokumentacja medyczna nie pozwoliła na wyciągnięcie nowych wniosków, poza tymi, które orzekli już zajmujący się sprawą uzdrowiciele - i którymi Rycerka podzieliła się z Deirdre - ale fakt, że zmarły zdawał się przed śmiercią doświadczać silnych halucynacji, oraz że w jego mózgu wykryto ślady wskazujące na wzmożoną aktywność, pozwalał jej połączyć ten przypadek z wydarzeniami, których niedawno była świadkiem w Durham. Związek nie był jednoznaczny i wymagał dalszych badań.

Elvira, jeżeli zdecydujesz się dokonać samodzielnego badania zwłok urzędnika, możesz uznać, że ciało zostało ci wydane. Badanie może zostać przeprowadzone w formie wątku lub opowiadania z wykonywaniem zawodu, jeżeli zostanie wykonane, mistrz gry prosi o przesłanie linka z wątkiem/postem.

Mistrz gry (póki co) nie kontynuuje rozgrywki, ale ją obserwuje i zjawi się, jeśli będzie to konieczne. Jeśli będziecie potrzebować uzupełnienia lub dodatkowych informacji w międzyczasie, dajcie mi znać.

Mistrzem gry, dla przypomnienia, jest William.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]26.07.23 12:25
Słuchała medycznego raportu z sekcji uważnie, starając się zapamiętać każde słowo Elviry. W kwestiach medycznych - a może bardziej trupich - ufała jej osądowi, sama nie znała się ani na anatomii ani na medycznym języku w stopniu umożliwiającym wychwycenie ważnych detali, doceniała więc zaangażowanie Multon. Okazała się zadziwiająco pomocna, chociaż wnioski wyciągnięte przez policyjnego patologa nie pozwalały na uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi.
- Zrób to - zgodziła się, gdy jasnowłosa czarownica zaproponowała własnoręczne zajęcie się zwłokami. Oficjalni koronerzy, choć utalentowani i doskonale wykształceni, nie mieli zazwyczaj wielkiego doświadczenia w kontakcie z czarną magią. Ta pozostawiała często ślady nieoczywiste, mogące umknąć nawet najbardziej czujnemu wzrokowi uzdrowiciela; mroczne moce zmieniały się, ewoluowały, przechodziły metamorfozę, a ostatnie miesiące sprawiły, że wszystkie te procesy przebiegały szybciej i jeszcze mniej przewidywalnie. - Zbadaj też ciało żony. Jej obrażenia także mogą powiedzieć nam coś istotnego - dodała po chwili namysłu. Dziwnie było wyobrażać sobie Giffarda bez życia, martwego, bladego, gdy zaledwie wczoraj emanował typową dla siebie ekstrawertyczną witalnością, do swej żony zwracając się z opiekuńczością i szacunkiem.
Coś było tu mocno nie tak, a wnętrze domu tylko to powierdzało. Gdy znalazły się już w środku, Deirdre uniosła wyżej rozświetloną różdżkę, chcąc dokładnie przyjrzeć się mijanym pomieszczeniom.
- Dziwią mnie te zatyczki. Dlaczego ich użył? Czy był to jakiś specjalistyczny sprzęt magiaudiofilski? Czy zwykłe nauszniki używane przy hodowli mandragor? - zapytała, zastanawiając się, czy takie detale znalazły się w raporcie z odkrycia zwłok i jego sekcji. Ochrona przed głośnymi dźwiękami kojarzyła się jej z szyszymorami, ale przecież Abberley nie chowałby w szafie tego potwora.
- Gdy rozmawiałam z Giffardem w La Fantasmagorii opowiadał o pewnym artefakcie. Niestety, nie zdradził szczegółów, lecz jeśli padł ofiarą klątwy, możliwe, że była ona związana z tym przedmiotem - zadumała się na głos, przechodząc przez zasypaną szkłem podłogę pokoju dziennego. Zniszczonego świadka pojedynku, dość brutalnego; krew, szkło, odłupane elementy ścian, powywracane meble. Polityk bywał gwałtowny, ale nie agresywny, panował nad sobą nawet po alkoholu - nie spodziewała się po nim takiego zachowania, nawet, gdyby coś niezwykle poróżniło go z żoną. - Nie znałam go przesadnie dobrze, ale jeśli już miałby pozbawić życia swą małżonkę, pewnie uciekłby się do trucizny lub wykorzystał politycznie i propagandowo jej tajemniczy zgon, zrzucając winę na Zakon lub szlamią przestępczość. To ten typ mężczyzny - mówiła powoli, jakby do siebie; tak, Abberley był manipulatorem, nie samcem alfa chcącym rozerwać zdradzającą go kobietę na strzępy, dosłownie.
- Wiem też, że interesy przygnały go do magicznego portu. Tam też chcę się udać. Może uda się nam znaleźć tu jakieś wskazówki dotyczące nazwy statku, z którego zarekwirował artefakt - urwała, unosząc różdżkę wyżej, by przyjrzeć się dokładniej krzywo wiszącym obrazom. Pejzaże i zwierzęta, żadnych ludzi, nie było więc raczej kogo dodatkowo przesłuchać.
- Wiadomo, jakich zaklęć używał? - zmarszczyła brwi, słysząc kolejne informacje od Elviry. Walczył z iluzją - ale jak, przy pomocy jakich inkantacji? Gasił nieistniejący pożar, rozbrajał niewidzialnego rywala, niszczył stwory rodem z koszmaru lub rozwiewał gęstą mgłę? Charakter reakcji czarodzieja na złudne obrazy również mógł naprowadzić ich na słuszny trop. Na razie rozmyty, chociaż rozglądała się po salonie i kuchni uważnie, zbliżajac się powoli do nisko sklepionych drzwi spiżarni.
- Dissendium - zainkantowała, chcąc sprawdzić, czy w tym niewielkim pomieszczeniu - Giffard był miłośnikiem jedzenia i nieoczywistych rozwiązań - nie kryje się ukryte przejście. Było to możliwe, nie był na tyle banalny, by ukrywać przedmioty w szufladzie biurka czy za tylną ścianą gabinetu; spiżarnia znajdowała się na parterze, wyczarowanie tajemniczego pokoju poniżej nie stanowiłoby więc większego problemu. - Carpiene - wyartykułowała wyraźnie, chcąc odkryć to, co nieodkryte, wydobyć na światło dzienne pułapki na parterze i wokół kuchni, mogące wskazać, gdzie Giff ukrył to, co dla niego najcenniejsze - a przez to najbardziej chronione.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]26.07.23 16:14
Wśród kręgów medycznych, w jakich zwykła każdego dnia obracać się dawniej, nigdy nie natrafiła na czarodzieja, który zechciałby choć próbować łączyć mroczne moce z białą magią, konieczną do uzdrawiania. Łatwo byłoby wytłumaczyć to faktem, że w czasach jej pracy w Mungu przyznawanie się do zainteresowania czarną magią było szybką przepustką do Azkabanu. Nawet obecnie pewne rzeczy należało pozostawiać w domysłach, gdyż otwarte deklarowanie swojego czarnoksięstwa nie było akceptowalne w towarzystwie. Mając jednak w pamięci swoich kolegów, a także trudność z jaką początkowo przychodziło jej radzenie sobie z tymi dwoma dziedzinami jednocześnie, miała podstawy twierdzić, że była wyjątkiem. Bycie świetnym uzdrowicielem i czarnoksiężnikiem zarazem wymagało pewnej dozy szaleństwa - było także podwójnie wyczerpujące. Nad leczeniem musiała skupiać się znacznie bardziej niż dawniej, zamykać pewne drogi w swoim magicznym rdzeniu, aby nie dopuścić do zgubnych w skutkach pomyłek. Jej ekspertyza mogła być dzięki temu bardzo cenna. Jej ciało i umysł płaciły jednak cenę, przejawiającą się w bezsenności, wahaniach nastroju i bólach o niejasnym źródle.
- Oczywiście. Jeśli wydasz odpowiednią instrukcję koronerowi Londynu, osobiście dopilnuję transportu i konserwacji. Nie zamierzam dopuścić, by czas zatarł ślady, które mogą okazać się cenne - Podążała za Deirdre z ostrożnością i uwagą, oświetlając sobie drogę różdżką i zatrzymując się dłużej przy śladach krwi wciąż znaczących dywan, ściany, miejscami nawet sufit. Salon wyglądał co najmniej na pole zaciekłego pojedynku. Z tego co wiedziała jednak, atakował głównie Abberley. Po tym jak zabił żonę; czy popełnił samobójstwo? Czy może zabiło go coś jeszcze innego, klątwa lub choroba, z której nie zdawał sobie sprawy? - O ile mi wiadomo, stosował zwyczajne zatyczki. Gdyby miały one jakąś magiczną właściwość, zapewne zostałoby to odnotowane w raporcie - Przyglądała się właśnie z bliska jednej z dziur pozostawionych w tynku, gdy słowa Deirdre posłały niespodziewany, instynktowny niemal dreszcz po jej plecach. Miejsce długiej, niemożliwej do usunięcia blizny zapiekło ją nieprzyjemnie. Czarna magia ryła w skórze ślady na całe życie. - Artefakt? Ktoś go zabezpieczył? - Nie musiała wspominać na głos, że powinien przyjrzeć mu się klątwołamacz; to było oczywiste. - Hmm. - Tylko w taki sposób skwitowała opowieść o truciznach i propagandzie. Osobiście każdego mężczyznę oskarżyłaby o nagłe impulsy do agresji, ale ta sprawa była zbyt dziwaczna sama w sobie, by zechciała zrzucać ją na karb samej tylko małżeńskiej kłótni.
Kolejne pytanie Deirdre sprawiło, że ponownie zajrzała do swoich odręcznych notatek wykonanych po przejrzeniu oryginałów raportów z sekcji zwłok i wcześniejszej analizy różdżek.
- Zaczął od czarów przełamujących iluzję, ale te najwyraźniej niczego mu nie przyniosły. Potem sięgał po typowe zaklęcia pojedynkowe. Nie czarną magię, same szare uroki. Zdaniem koronera jego żonę zabiło Lamino, z dużym prawdopodobieństwem to, które jako ostatnie opuściło jego różdżkę. Taki jest zapis z Priori Incantantem. Nie wiadomo jednak co zabiło jego, jego żona tylko się broniła, nie odnaleziono śladu zaklęć, które spowodowałyby jego zgon. Jeśli była tu jeszcze trzecia osoba, trzecia różdżka... wtedy miałoby to więcej sensu - Złożyła papier w pół i włożyła do torby. - Dopóki nie wyciągnę jego serca, mózgu i płuc ciężko będzie mi orzec więcej. Masz jednak rację, że w pierwszej kolejności należałoby prześledzić zdarzenia mające miejsce wcześniej. Zapewne istnieją klątwy, które sprawiają, że zaczyna pałać się nienawiścią do najbliższych. Z tym, że Abberley przed śmiercią nie wpadł w furię. Był przerażony. - Przygryzła wargę, a potem zamilkła, dając Deirdre możliwość skupienia się na skomplikowanych czarach wykorzystywanych do wyplecenia z budynku wszelkich nici istniejących zabezpieczeń. Znała te czary, ale były one dla niej wyjątkowo uciążliwe i trudne. Dopiero po chwili odważyła się dodać:
- Żywi ludzie dotknięci szaleństwem w Durham byli fizycznie w pełni zdrowi. Zaklęcia diagnostyczne wykazały jedynie nienaturalnie wzmożoną aktywność w mózgu. Ich myśli były splątane, pełne chaosu i wizji. Podobnie oceniono mózg Abberley'a, choć należy przyznać, że po śmierci takie badanie obarczone jest większą możliwością błędu... W Durham zabijało ich jednak tylko wyczerpanie, zagłodzenie lub spontaniczne samobójstwa. - potem mruknęła ciszej: - Abberley nie mógł zginąć w ten sposób. Gdyby się zabił, wiedzielibyśmy.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]30.07.23 21:55
Pierwsze z rzuconych przez Deirdre zaklęć, wypowiedziane w niewielkiej przestrzeni domowej spiżarni, nie odsłoniło przed nią tajemnych przejść - ale gdy już wydawało się, że gospodarz nie miał tutaj nic do ukrycia, cichy zgrzyt zwrócił uwagę obu czarownic. Jeden z kamiennych bloków, którymi wyłożone były ściany spiżarni, poruszył się, a potem gładko uchylił, przesuwających się na niewidzialnych zawiasach i odsłaniając coś na kształt niewielkiego schowka. Wewnątrz, ustawiona na drewnianym stojaku, znajdowała się butelka drogiego, portugalskiego, czarodziejskiego wina z dobrego rocznika - którego sprzedaż była na Wyspach Brytyjskich nielegalna ze względu na silne właściwości odurzające, wprowadzające pijących w stan podobny ekstazie. Butelka, opatrzona nienaruszoną etykietą, nie zdążyła zebrać kurzu - nie znajdowała się tutaj od dawna. Obok niej leżała prostokątna paczuszka tytoniu wysokiej jakości.

Kiedy Deirdre sięgnęła po zaklęcie wykrywające pułapki, niemal natychmiast poczuła drżenie magii pod palcami - tak silne, że powędrowało wzdłuż nadgarstka i ramienia, a ona sama dojrzała niewidzialne, rozchodzące się dookoła niej fale, które najwyraźniej poruszyły coś na piętrze wyżej - bo to właśnie tam nagromadzenie czarodziejskiej energii wydało jej się najmocniejsze. Nie był to jednak jedyny efekt zaklęcia; cokolwiek znajdowało się ponad nią, wywołało w Śmierciożerczyni falę ekscytacji, zniecierpliwienia, emocji podobnych tym, które czuła za każdym razem, gdy sięgała po czarną magię lub stykała się z jej potęgą. Nie była w stanie tego wyjaśnić, carpiene nie powinno zadziałać w ten sposób, a mimo to - miała wrażenie, że coś w domu urzędnika do niej nawoływało, przemawiając do niej językiem, który niewielu było zdolnych zrozumieć.

Jeśli zdecydowała się podążyć za zaklęciem, odkryła, że nagromadzenie magii znajdowało się w pomieszczeniu będącym z całą pewnością gabinetem Abberleya - przestronnym pomieszczeniem wypełnionym gablotami pełnymi książek, drogich drobiazgów i fragmentów przywiezionych zza granicy artefaktów. Pułapka, którą wykryła Deirdre, znajdowała się na ramie powieszonego za drewnianym, ciężkim biurkiem obrazu: malowidła przedstawiającego czarodzieja pożeranego przez mantykorę. Rama rozgrzała się gwałtownie, gdy tylko którakolwiek z kobiet weszła do gabinetu, o czym świadczyło powietrze, drgające i załamujące się jak nad wrzącym wywarem; Deirdre, dzięki perfekcyjnie rzuconemu zaklęciu, była jednak w stanie dostrzec błąd w nałożonym zabezpieczeniu - miejsce, w którym magiczne sploty były słabsze, pozwalając na szybkie rozbrojenie.

Zaklęcie Deirdre wykryło nierusz, pozwalając również na dostrzeżenie błędu w konstrukcji - ST rozbrojenia pułapki zostaje obniżone o połowę (30), ponadto zostaje zdjęte wymaganie dotyczące minimalnego poziomu biegłości numerologii/geomancji).

Deirdre, jeśli zdecydujesz się zabrać ze sobą odnalezione wino i tytoń, możesz dopisać je do zaopatrzenia.

Mistrz gry jednak będzie kontynuował rozgrywkę...
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]03.08.23 16:25
Nie przywykła jeszcze w pełni do spektrum możliwości, jakie wiązały się z objęciem we władanie ziem Londynu - a przede wszystkim do wygody, która pozwalała na załatwienie większości kwestii łatwo i czysto, niemal przyjemnie, choć według niej niekrwawe rozwiązania nie zawsze zasługiwały na to miano. Już od kilku miesięcy rosła w siłę, potrafiła załatwić rzeczy niemal niemożliwe, lecz wymagało to od niej wiele sprytu, a główną metodą negocjacji pozostawało jej ciało. To się zmieniło, nazwisko Mericourt otwierało mnóstwo drzwi i chociaż ciągle traktowano ją inaczej - gorzej - niż magów albo nawet czarownice o nieskazitelnie bladej, angielskiej cerze, to ten awans społeczny nie przestawał ją zadziwiać. I wprowadzać w dyskomfort, im boleśniej zdawała sobie sprawę z tego, jak łatwe byłoby życie, gdyby urodziła się mężczyzną. Wyczuwała, że i Elvirę nachodziły podobne myśli, że świadomość utrudnionego dostępu do władzy i przywilejów narastały w niej wrogą goryczą, zmuszającą ją do często absurdalnych zachowań, lecz swoim postępowaniem pragnęła dać jej inny przykład. Nawet, jeśli w głębi ducha motywowało je to samo poczucie niesprawiedliwości, wybrały dwie różne ścieżki poradzenia sobie z nią. A Deirdre chciała przywrócić Multon na te właściwsze tory.
- Wyślę do niego list, zapewnię ci dostęp do wszystkich informacji i do ciał. Zajmij się nimi jak najszybciej - powiedziała spokojnie, obdarowywała Elvirę sporym zaufaniem, jeśli ta zgubi raporty lub narazi zwłoki na szwank, również Mericourt poniesie tego konsekwencje, dawała jej jednak szansę. Pełna nadziei na to, że czarownica dostarczy cenne informacje, mogące wyjaśnić tajemniczą śmierć Giffarda. Czas ich nie gonił, nikt nie patrzył im na ręce, nie oczekiwał wyników, ale Deirdre musiała dowiedzieć się, co stało się z wpływowym politykiem i czy innym, ważnym mieszkańcom Londynu nic nie groziło.
- Z tego, czego się dowiedziałam, artefaktu tutaj nie znaleziono. Możliwe, że był przyczyną tej całej... sytuacji, ale nawet jeśli - to gdzie może się znajdować? I kto - i dlaczego - chciał przy jego pomocy skrzywdzić Giffarda? - zastanawiała się na głos, powoli pokonując kolejne metry zniszczonego salonu. - Chyba, że to nie on był celem, a jego żona - zmrużyła brwi, mało prawdopodobne, małżonka była tylko ładnym dodatkiem do nieskazitelnej prezencji polityka, ale nie mogły teraz niczego wykluczyć na pewno. - A może to nie było szaleństwo ani wina artefaktu czy klątwy - a Abberley naprawdę się bał? Może był tu ktoś jeszcze a żona padła ofiarą nieszczęśliwego rykoszetu? - kolejne wątpliwości, kolejne procesy myślowe; łatwiej było jej porządkować myśli na głos, ten wybrzmiewał donośnie i melodyjnie w opustoszałej posiadłości, odbijając się echem od ogołoconych i podziurawionych ścian. Wiele pytań, niewiele odpowiedzi; nawet magiczna policja nie przyjrzała się głębiej tej sprawie.
- Jaka była przyczyna szaleństwa w Durham? Występowało gdzieś poza hrabstwem? - dopytała jeszcze, zerkając na Elvirę przez ramię. Możliwości mnożyły się jak brudne potomstwo Weasleyów, nie lubiła takich sytuacji. Mocne, udane zaklęcia i ich efekty odciągnęły jednak uwagę Deirdre od braku potwierdzonych informacji. Uniosła wyżej różdżkę i przekroczyła próg spiżarni; coś zatrzeszczało i zastukało, a ich oczom ukazała się sekretna skrytka. Obnażająca jednak nie cenne artefakty, kolie z diamentami czy prastare grymuary, a zwykłe przedmioty codziennej przyjemności - w obecnej, wojennej sytuacji równie cenne, co najrzadsze skarby. Mericourt pochyliła się nad odkrytą przed momentem półeczką, przyglądając się etykiecie. - Słyszałam o tym trunku wiele dobrego. Podobno to czysta rozkosz w butelce - powiedziała z uznaniem, dzięki Abberleyowi poznała wiele takich przysmaków. - Giff dzięki swojej pracy znajdywał prawdziwe perełki. Zdziwiłabyś się, co można zarekwirować - westchnęła ciszej; czyżby naprawdę pożałowała śmierci zwykłego znajomego? Będzie za nim tęskniła, chociaż był zadufanym w sobie, aroganckim i oślizgłym alkoholikiem o lepkich rękach, nie tylko w stosunku do cennych przedmiotów.
Deirdre sięgnęła po paczkę papierosów i wsunęła ją za pas pończoch; płaszcz zostawiła przy drzwiach, na sobie miała tylko sukienkę, pozostały więc stare sposoby przechowywania przedmiotów. - Weź butelkę - poleciła, nie musząc precyzować, czy pozwoli jej zachować ten cenny podarunek od zmarłego człowieka, czy po prostu nakazuje Elvirze wykorzystać jej skórzaną torbę. Nie miała zamiaru zajmować się noszeniem szkła, nie, kiedy jej różdżka rozgrzała się ponownie, wypełniając wiodącą rękę, a po chwili całe jej ciało ekstatycznym żarem. Jakby słowa o płynnej rozkoszy, wypowiedziane przed minutą, stały się faktem. Kąciki ust Mericourt zadrżały, uniosła głowę; magia przyzywała ją wyżej, na piętro. I nie był to zwykły szept, powiązany z znanym działaniem obronnego zaklęcia, a wręcz krzyk, donośny pomruk, kuszący i groźny jednocześnie. Na piętrze kryło się coś wyjątkowego, coś, co żarzyło się pod naporem zaklęcia, przyzywając ją do siebie z wręcz zmysłowym natężeniem.
- Coś tam jest, chodź. Coś...innego - powiedziała, od razu kierując się na schody. Szła pewnie, szybciej niż dotychczas, zwinnie przeskakując ostatnie dwa stopnie, po czym skręciła w prawo, przechodząc przez otwarte drzwi. Gabinet. A więc jednak Giff był banalny. Dębowe biurko przytłaczało całe pomieszczenie, wypełnione wonią drogich cygar i świeżego jeszcze tuszu. Światło różdżki odbijało się w kilkunastu przeszklonych gablotach, skrywających ostre sylwetki intrygujących przedmiotów, ale to ciężka rama obrazu już od progu przyciągała wzrok znacznie skuteczniej. Powietrze wokół niej zaczęło falować, burzyć się, rozgrzewać powietrze, rozmywając wykrzywioną w grymasie bólu twarz czarodzieja na obrazie. - Wykryłam skupisko czarnej magii, bardzo silnej - wyjaśniła, robiąc kilka kroków wgłąb pomieszczenia. Czuła na twarzy gorący podmuch, ale nawet nie zmrużyła oczu, wyciągając przed siebie rękę dzierżącą różdżkę, wykonując powolne ruchy nadgarstkiem, próbując wymusić pęknięcie na magicznym zabezpieczeniu, rozsunięcie jego łańcuchów, rozluźnienie krat spajających czarodziejską esencję zaklęcia. Nie znała się na ściąganiu skomplikowanych pułapek, ta jednak wydawała się prostsza, naruszona już w sposób umożliwiający łatwiejsze jej zdjęcie. Mericourt wiedziała, że podejmuje ryzyko, ale to, co kryło się za obrazem mogło pomóc im zrozumieć, co stało się z Giffardem.

| próbuję zdjąć nierusz


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]03.08.23 16:25
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]03.08.23 17:32
Deirdre nie musiała obawiać się błędów - w kwestiach związanych z jej pracą i pasją nie popełniała ich niemal nigdy, gdyż pochylając się nad ranami, skomplikowanymi zagadkami diagnostycznymi oraz - przede wszystkim - otwartymi ciałami w prosektorium czuła się pewniej i bardziej swobodnie niż w towarzystwie jakiegokolwiek człowieka. Docierało to do niej stopniowo i z trudem, z bólem zadanym dumie, której zbyt długo nie chciała uciszać - że niektóre umiejętności są dla niej nieosiągalne, że niektórym standardom i planom nigdy nie zdoła sprostać. Jeśli jednak była perfekcyjna, gdy w milczeniu rozkrajała tkanki, czy nie mogła zadowolić się tym? Któregoś dnia być może pogodzi się w pełni z faktem, że najbliżej było jej do śmierci, że to właśnie ją potrafiła tak powstrzymać jak i zadać. I na tym winna się skupić.
Wysłuchała Deirdre w milczeniu, kiwając głową i przyjmując do wiadomości jej polecenia.
- Być może więc ktoś chciał go wykraść, ten artefakt. Jeśli nabył go tego samego dnia, byłaby to jednak gwałtowna i błyskawiczna reakcja. Wręcz paranoiczna. Co się zaś tyczy tej drugiej sprawy; czy wiadomo cokolwiek o problemach i grzechach jego żony? Z jakiego powodu miałaby stawać się celem? Najbliżej chyba byłoby tu do próby zemsty na samym Abberley'u. Lub... - Łatwo było dywagować i przeprowadzać burzę myśli, lecz Elvira nie czuła przekonania, czy dojdą do jakichkolwiek wniosków. Mogły co najwyżej zebrać tyle teorii ile to możliwe, aby później je zweryfikować. - Jeśli trafiła rykoszetem, to niezwykle niefortunnym. Zaklęcie rozcięło ją całą, noże były wbite w tors i klatkę piersiową. Musiałaby znaleźć się dokładnie na jego linii. Ktoś mógłby... wykorzystać ją jako tarczę. - Przyjrzała się bez większego zachwytu dziełom sztuki wiszącym na ścianach. - Ale jeśli nie ma najmniejszego dowodu na to, że w rezydencji był ktoś jeszcze... musiała być dobrze zabezpieczona, Abberley trzymał tu całą masę kosztowności, nie był też nierozsądny jak zakładam. Napastnik musiałby być niezwykle wykwalifikowanym specjalistą, by zdjąć wszystkie te zabezpieczenia, a potem nałożyć je z powrotem w niezmienionej formie. W przeciągu ledwie paru godzin. - Im dłużej o tym myślała, tym mniej miało to sensu; i tym łatwiej było jej odrzucić tę hipotezę.
Podążyła jednak do spiżarni w milczeniu, nie chcąc wyrokować zbyt wcześnie. Kolejne pytania zadane przez Deirdre były trudne i Elvira odczuła niezadowolenie z powodu faktu, że nie jest w stanie odpowiedzieć na nie w pełni. Wyznanie niewiadomych było jednak lepsze niż jakiekolwiek kłamstwo. Zastanawiała się wystarczająco długo, by czarownica zdołała w tym czasie odnaleźć jedną ze skrytek - o niezachęcająco prostej zawartości, należało przyznać. Nie rozumiała dlaczego ktoś miałby poświęcić tyle zachodu na ukrycie jednej butelki alkoholu i garstki tytoniu. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie miała chęci go spróbować, ale dawno już nauczyła się wstrzymywać takie impulsy.
- Niewątpliwie - przyznała Deirdre rację, tak jakby znała się na jakichkolwiek trunkach poza Ognistą Whisky i okazjonalnie pitymi niedrogimi winami. Toujours Pur piła zaledwie raz i tylko dlatego, że dostała je w prezencie. Po droższe i wytrawniejsze alkohole nie miała okazji sięgnąć. Nie czuła też potrzeby. Alkohol powinien działać, a nie smakować. - Jeśli chodzi o Durham, nie wyciągnęliśmy jeszcze w pełni sprawdzonych wniosków. Nadal analizuję tę sprawę z Ramseyem i Primrose. Niemniej, istnieje pewna szansa, że w grę wchodzą te same zagrożenia co w Locus Nihil - Schwyciła butelkę w dłonie zgodnie z poleceniem i zatrzymała się na chwilę, by zerknąć na etykietę i wsunąć ją do swojej skórzanej torby. Była ciężka, ale, przynajmniej na razie, nie spodziewała się walczyć. W innym wypadku zapewne po prostu ją z siebie zrzuci. - Wizje i splątanie, na krótką chwilę, spłynęły tam bowiem również na Primrose. Wróciła do siebie. Ja i Ramsey... byliśmy jakby odporni. - Poklepała się lekko po piersi, w miejscu, gdzie pod szatą nosiła odłamek. Potem uniosła nieco brew, wodząc spojrzeniem za dłonią Deirdre wsuwającą papierosy pod pas pończoch. To było... osobliwe. Osobliwe i rażąco seksowne.
Z nich dwóch to Deirdre rzucała dziś zaklęcia mające na celu rozsupłanie magicznych zabezpieczeń; Elvira nie była w tym nadto doświadczona. Widząc jednak poruszenie, z jakim czarownica zareagowała na jeden z własnych czarów, Elvira poczuła się nieswojo. Coś innego.. Przewidywała, że za tymi słowami skrywać się może niebezpieczeństwo. Nie była jednak tchórzem, przestała nim być w Locus Nihil, więc bez słowa wspięła się na schody za Deirdre, dźwigając ciężką torbę z dokumentami i winem, a w dłoń profilaktycznie chwytając różdżkę. Gabinet, do którego trafiły, miał dominująco męską naturę, a jednak - w jakimś stopniu - przypominał Elvirze jej własny. Miała dokładnie takie samo ciężkie i olbrzymie biurko, podobnie często też można było wyczuć u niej pozostałości wypalanych papierosów. Na widok makabrycznego obrazu w ramie zaledwie się uśmiechnęła.
Może nie było jej stać na dzieła sztuki, ale anatomiczne szkice i ryciny kości na starych pergaminach wystarczająco spełniały swoje zadanie.
Na słowo "czarna magia", Elvira zsunęła z ramienia torbę i odstawiła ją na obite materiałem krzesło. Przypływ adrenaliny i ekscytacji był znajomy, rozkoszny, lepszy nawet od seksualnego podniecenia. Nie chciała przeszkodzić Deirdre w zadaniu wymagającym tak ogromnego skupienia, sama jednak zachowała czujność, by zareagować, jeżeli czarownica będzie potrzebowała jej pomocy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]15.08.23 14:02
Wszystko, co dostrzegała Deirdre: błędnie nałożona pułapka, kryjówka znajdująca się w miejscu pozornie najbardziej oczywistym - sugerowało, że cokolwiek próbował ukryć gospodarz, nie miał na to wiele czasu. Tajemnicą pozostawało również, dlaczego zabezpieczoną skrytką nie zainteresował się żaden z przeszukujących dom magicznych policjantów. Kiedy czarownica sięgnęła po magię, odnajdując słaby punkt ochronnej konstrukcji, niewidzialne sploty puściły natychmiast; czarodziej pożerany przez mantykorę wrzasnął w widocznej agonii, bestia zaryczała, a rama obrazu odchyliła się, odsłaniając zacienioną, obitą miękkim materiałem, prostokątną niszę.

Pustą.

Ale czy na pewno? To, co widziały wasze oczy, zdawało się zupełnie nie zgrywać z tym, co wyczuwały zmysły - bo teraz, blisko obrazu, również Elvira była w stanie wychwycić skupisko silnej magii, drgające wyraźnie w powietrzu wypełniającym skrytkę. Odłamek zawieszony na jej szyi stał się nienaturalnie chłodny, wyraźnie chłodniejszy niż rozgrzana od upału skóra. Przybliżając się do sejfu mogłyście usłyszeć głosy: ciche szepty, ledwie możliwe do wychwycenia, przypominające szmer wody albo szelest liści; zbyt niewyraźne i nakładające się na siebie, by dało się rozróżnić pomiędzy nimi poszczególne słowa. Coś musiało stanowić ich źródło, zdawałyście sobie z tego sprawę; coś, co póki co pozostawało niewidoczne - a może co znajdowało się tutaj uprzednio i zostało zabrane niedawno, pozostawiając po sobie czarnomagiczne echo.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]16.08.23 15:22
Hipotezy na temat tego, co wydarzyło się w domu Abberleya, mnożyły się szybciej od Weasleyów, a każda kolejna odnoga potencjalnego wytłumaczenia rozwidlała sięw na trzy kolejne. Wkrótce całą sprawę oplatały długie, poskręcane korzenie domysłów, przewidywań i przeczuć, co wcale nie sprzyjało dotarciu do sedna. Deirdre była tego świadoma, ceniła proste i konkretne rozwiązania, brzytwa Ockhama - będącego oczywiście czarodziejem sprytnie ukrywającym magiczne powiązania pod maską teologa - nigdy nie zawodziła, lecz trudno było rozciąć nią węzeł gordyjski rozszerzonego samobójstwa. Giffard padł ofiarą klątwy, którą ktoś wspaniałomyślnie mu podarował, następnie oszalał, zabił swoją żonę i finalnie samego siebie? A może tajemniczy artefakt wpadł w jego ręce zupełnym przypadkiem, krwawy rezultat był tylko wynikiem pechowej pomyłki? Nawet najprostsze wyjaśnienia rozwidlały się subtelnie przy każdej otrzymanej informacji. Także tej padającej z ust Elviry, wysłuchała ją w milczeniu, skupiona na poszukiwaniach, a później - na opanowaniu dziwnego rozedrgania, przyciągającego ją do gabinetu Giffa.
Zapach jego perfum rozlał się po wnętrzu intensywniej, gdy rama obrazu rozgrzewała się niemal do czerwoności, ale nie to przyciągało uwagę Mericourt. Ustępujące pod jej zaklęciem zabezpieczenie zatrzeszczało, utrwalona na malowidle bestia warknęła niemal ogłuszająco, zabierając się za konsumpcję jęczącego w agonii jegomościa, a skrytka za obrazem otworzyła się. Deirdre wstrzymała oddech, podeszła też jeszcze bliżej, z wysoko uniesioną różdżką, ale... na tajemniczej półce nic nie było. Nie błyszczały tam kryształy lub perły bogato inkustrowanego artefaktu, ba, nie leżała tam nawet zakurzona księga albo podniszczona sakwa. Wyłożone miękkim atłasem wnętrze było puste, ale mimo tego niemal pulsowało czarną magią.
- Czujesz to? - spytała szeptem Elvirę, nie chcąc podnosić głosu, jakby w obawie, że to coś może je usłyszeć; ściszenie tonu było też oznaką szacunku, znajdowały się tuż obok czegoś wibrującego najdoskonalszym rodzajem magii, tym, który obydwie umiłowały i przyjęły w sobie, zrzekając się moralności i zwątpienia. - I słyszysz? - dodała po jednym wdechu, robiąc kolejny krok w stronę ziejącej pustką skrytki, wymijając po drodze wygodny fotel Giffarda. Dłoń trzymająca różdżkę nie zadrżała, gdy szepty się nasiliły, ale oczy Deirdre zmieniły się w wąskie, kocie szparki, kiedy podejrzliwie przyglądała się pustce. Coś tu było - teraz, kiedyś? - coś niepokojącego i fascynującego, coś złego. Co do tego nie miała wątpliwości. - Dlaczego tego nie odkryli? - zapytała raczej samą siebie niż Multon, żadna z nich nie mogła znaleźć odpowiedzi na to pytanie; skoro przeszukiwaniem willi zajmowali się profesjonaliści, powinni dotrzeć do gabinetu i schowka. Tak się nie stało, ale teraz nie miało to znaczenia. Musiała się upewnić, że one niczego nie przegapią - i że zdołają z tej pustki wyciągnąć tyle wskazówek, ile tylko się da. - Divirgento - wychrypiała, celując w stronę skrytki. Jeśli było tam coś schowanego, niewidzialnegol, jakiś cień spajającego sekret zaklęcia, chciała je zakończyć, rozerwać: i dostrzec to, co Giffard pragnął ukryć.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaczarowany Park [odnośnik]16.08.23 15:22
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 49

--------------------------------

#2 'Cienie' :
Zaczarowany Park - Page 3 AzMO0bD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany Park - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Zaczarowany Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach