Wydarzenia


Ekipa forum
Sala bankietowa
AutorWiadomość
Sala bankietowa [odnośnik]08.08.17 18:33
First topic message reminder :

Sala bankietowa

★★★★
Sala bankietowa służy organizacji mniejszych koncertów, ale też innych wykwintnych uroczystości, pozbawiona podwyższonej sceny oraz typowej widowni buduje kameralny klimat. Kiedy do sali wchodzą goście, wewnątrz pojawiają się wygodne, szerokie fotele wyścielane czarnym aksamitem, rozrzucone chaotycznie, nie jak teatralna widownia w ilości odpowiadającej zbierającym się gościom. Szeroki parkiet wykonany z ciemnego drewna lśni i odbija sylwetki gości niemal jak lustro; zwykle pozostaje pusty, pozostawiając miejsce na taniec przy koncertujących muzykach. Na podobne uroczystości wpuszczani są jedynie odpowiednio elegancko ubrani goście. W razie potrzeby miejsce to zamienia się w salę bankietową, a szeroki parkiet przecina równie długi stół, przy którym ustawiają się owe fotele. Wysokie jaśniejące bielą ściany zdobią trzy akty przedstawiające syreny występujące w Fantasmagorii, tu i ówdzie ustawiono pękate porcelanowe donice obsadzone zaczarowanymi kwiatami o intensywnym zapachu. Stojące kandelabry rzucają na całość blade, romantyczne światło blaskiem kilkudziesięciu świec, olbrzymie okno, przez które mogłoby się przebić dzienne światło, przysłania przejrzysta granatowa firanka. Pomiędzy fotelami lewitują srebrne tace z szampanem, owocami i francuskimi przystawkami.
Muffliato.



Podgląd mapki i pierwszy post - spotkanie Rycerzy Walpurgii.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 29 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala bankietowa [odnośnik]Wczoraj o 2:01
Dzieci były przyszłością - bez dwóch zdań. Nie miała nic cenniejszego od nich, zapewne dlatego, gdy rozmowa skupiła się na dzieciach zgromadzonych, odczuła ponury dyskomfort. Przyglądała się Ramseyowi z uwagą, nie wypowiadając ni słowa, wiedziała, że miał zbyt ostry umysł, żeby poświęcić własne dzieci na rzecz idei do tego stopnia, by straciły własny rozum: nawet w jego oczach krzewić miały idee w sposób mądry, nie odgórnie kierowany. A jednak wizja wspólnych mundurków, wspólnego spędzania czasu ku chwale Czarnego Pana, budziła jej wewnętrzny sprzeciw. Nie chciała dla swoich dzieci indoktrynacji. Chciała dla nich szansy: czy w ten sposób mogły ją uzyskać? Uniosła spojrzenie w kierunku Ignotusa, gdy odezwał się w tym temacie, ale wciąż nie powiedziała nic. Podniosłe słowa budziły w niej inną emocję, rozbudzona tamtego dnia nad okładką Czarownicy, podczas rozmowy z uwłaczającym jej reportażyną. Myśl o tym że tylko gdy pochyli się nad nauką przyszłych pokoleń, będzie miała wpływ na kształt ich dalszych umysłów.
Miała dużo codziennych obowiązków, prowadziła lecznicę. Była też żoną namiestnika, a jako taka musiała wspomagać go w jego zadaniach. I była też brzemienna, a to wymagało od niej odpoczynku. Czy chciała się do tego mieszać, nie wiedziała. Lecznica zapewniała jej autonomię, podczas której nikt nie patrzył jej na ręce - i czuła się z tym znacznie lepiej. Czy podobną byłaby w stanie osiągnąć w organizacji? Przemknęła wzrokiem ku Deirdre, powiodła nim po Valerie, Melisande i Evandrze - z zastanowieniem. Potrzebowała czasu na decyzję. Musiała to sobie przemyśleć, rozważyć za i przeciw, przyjrzeć się ewolucji konceptu. Chyba chciałaby mieć na nią wpływ, ale w tym momencie nie była pewna jak konkretnie. Interesował ją jedynie osobisty kontakt z dziewczętami, niewątpliwie posiadała zasoby, by ten kontakt uzyskać. Mogłaby to wykorzystać i wlać im do głów odrobiny oleju.
- Tak duże przedsięwzięcie może wymagać od nas różnorodnych umiejętności - zwróciła się do Deirdre, błądząc wzrokiem po pozostałych kobietach, które zechciały wykazać swoje zaangażowanie, ale i przemykając wzrokiem po profilu Ignotusa i Ramseya. - Chciałabym zaoferować swoją opiekę Giermkom. Dbanie o ich rozwój musi obejmować także ciało, a wszystkie zajęcia muszą zostać dostosowane do warunków psychofizycznych dzieci. Dojrzewanie młodych dziewcząt jest kwestią, na którą należy położyć szczególne baczenie - podkreślenie przebiegu adolescencji w towarzystwie złożonym głównie z mężczyzn miało odebrać im argumenty. Wielu z nich było żonatych, powinni rozumieć.  - Chciałabym wnieść głos, który zwróci uwagę na dobrostan młodzieży. - Rycerze w większości, w tym wszyscy Śmierciożercy, wiedzę mieli w tym względzie żadną.
Poczuła na sobie spojrzenie Tatiany, odpowiedziała jej własnym, pozbawionym jednak grymasu - tak samo niechętnego, jak naznaczonego sympatią. Znała ją dobrze, sądziła, że rozumie jej myśli, ale nie był to ani czas ani miejsce, by dać po sobie poznać choć cień zawahania. Towarzyszyły tutaj Ramseyowi. Niewolnictwo mugoli nie budziło w niej większych emocji, nie zamierzała odwiedzać zalanej krwią areny walk.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Sala bankietowa [odnośnik]Wczoraj o 11:37
Trudno było utrzymać pozory oddania, gdy po raz pierwszy miał możliwość wsłuchania się w wywody i poglądy reszty członków tego zacnego, choć od dawna skostniałego grona. Najbardziej nieścisłe wydawały się proporcje obecnych. Jeszcze kilka lat temu dominująca obecność arystokracji była niemal pewnikiem. Dziś jednak ich liczba malała, jakby towarzyszyła im stopniowa, nieunikniona erozja władzy. Z każdym kolejnym spotkaniem znikali niektórzy z dawnych twarzy, zastępowani nowymi, często znacznie bardziej elastycznymi jednostkami. Tak przynajmniej zasłyszał z plotek. Czyżby upadek, który obserwował, był zapowiedzią większych zmian, które dopiero miały nadejść? Arystokracja na nowo mogła pozostawać niepewnym elementem, którego znaczenie już dawno osłabło. Nie oceniał. Nie miał takich chęci, a przynajmniej nie w sposób, w jaki robili to inni. To nie była jego rola, choć wielu mogłoby uznać, że powinien czuć się zobowiązany do podjęcia stanowiska. Sam przecież niegdyś należał do tego świata, był jego częścią, zanim udało mu się uciec – zarówno od niego, jak i od bagażu oczekiwań, który ciążył na każdym kroku. Spędził lata pracując w innym miejscu, z dala od ciągłych intryg, zakulisowych rozmów i politycznych manewrów, które tak dobrze znał, a które w tamtych czasach wydawały się niemal codziennym zajęciem. Zamiast tego pozwolił sobie na chwilową iluzję wolności, na oddech z dala od ciążącej na nim spuścizny.
- Istniały - odpowiedział namiestniczce Mericourt. - Zachowały się najstarsze zapiski i dokumenty, jednak przez ostatnie lata mocno zaniedbano dbałość o tak znaczące walory naszego społeczeństwa. - nie chciał tego przyznać, acz był to pewnik już potwierdzony. Jego ojciec osobiście zajął się badaniem tejże sprawy, otrzymując niekorzystny dla nich wynik.
Patrzył na to z chłodnym, niemal beznamiętnym dystansem, nie dając nic po sobie poznać. To, że kiedyś udało mu się uciec, nie oznaczało, że zapomniał, jak funkcjonuje ten świat. Znał jego mechanizmy, wiedział, jak się poruszać, kiedy milczeć, a kiedy działać. Czasem przywodziło mu to na myśl niemalże grę w szachy, w której każdy ruch musiał być dokładnie przemyślany, ale jednocześnie odznaczać się pewnym dystansem. Teraz jednak nie był już pionkiem w tej grze, ani nawet jednym z graczy – stał się widzem, a widz miał ten luksus, że mógł przyglądać się rozgrywce bez emocji.
Wraz z upływem czasu, wypełnionym powtarzającymi się przemówieniami, coś zaczynało niepokojąco świtać na krańcu jego świadomości. Jak oddech na karku – dziwne, chłodne poczucie zdziwienia, zmieszanego z niezrozumieniem. Było to uczucie, które, choć nieuchwytne, powoli narastało, aż w końcu stało się nie do zignorowania. To, co dotarło do niego jako pierwsze, było przemycane między wierszami – dzieci, młodzi, niewinni, mieli zostać posunięci na pierwszą linię obrony. Pomysł ten, absurdalny i brutalny, wstrząsnął nim, choć zewnętrznie nie dał tego po sobie poznać. Znał historię, znał taktyki wojenne i polityczne ruchy, ale to... To było czymś więcej niż tylko nieetycznym posunięciem – było to jawnym przekroczeniem granic człowieczeństwa. Cios poniżej pasa, z którego zaledwie kilka jednostek mogło być dumnych. A tutaj każdy wydawał się być takim posunięciem wręcz zahipnotyzowany. Jednak taki był świat, w którym przyszło im żyć. Świat, gdzie wojna i polityka przeplatały się ze sobą, tworząc dziwaczną mozaikę zdrady, okrucieństwa i oportunizmu. Nie mógł powstrzymać myśli, że podobne idee już gdzieś napotkał, może na niemieckich włościach, w tamtych kręgach, gdzie otwarcie omawiano najbardziej przerażające scenariusze, jako rozegrały się kilka lat temu.
- Pomówię z nestorem o użyciu trolli do omawianych walk - chociaż miał nadzieję, że pozytywne rozpatrzenie nie ujrzy światła dziennego. Zdawało się, że ludzkość nieustannie zmierzała ku swojej własnej destrukcji, jakby historia nieustannie zataczała kręgi, przypominając dawno zapomniane przepisy chaosu, wyjęte wprost z kart upadającego Rzymu. Wojny, konflikty, nieporozumienia – wszystko to wracało, jakby świat nie potrafił wyciągnąć wniosków z przeszłości. Niemagiczne jednostki, teoretycznie oderwane od mistycznych spraw czarodziejów, w ostatnich miesiącach zdawali się nie być problemem. Jednak to, co było najbardziej uderzające, to fakt, że sami czarodzieje, ci, którzy od wieków strzegli swojego świata i wiedzy, zaczynali ulegać własnym błędom i słabościom. Zamiast wykorzystać swoje umiejętności do załagodzenia narastającego chaosu, z wolna kłaść sobie kłody pod nogi. Nie kwestionował niczego, zamierzał pozostawać na szczeblu dotychczasowych obowiązków w pracy, bo dyplomacja była ideałem możliwości ucieczki od tych spraw. Widmo ciągnących się skandali wprowadzanych w życia napastliwie szeptało mu do ucha, iż nie zamierzał swojej przyszłej rodziny wpychać w krąg chaosu. Czyżby miał to być odpowiedni czas w najbliższych miesiącach, by zabrać przyszłą żonę i ponownie wyjechać na kontynent? Nie wiedział. Nie porzucił tejże myśli, pozostawiając ją na ławie priorytetów.



Wolę raczej swoją wolność niż Twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierasz?
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : polityk, wsparcie Ambasadora Anglii w Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Bezkarność to iluzja — każdy czyn, choć niezauważony przez ludzkie oko, zapisuje się w moralnym wszechświecie.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t12475-skrytka-bankowa-2622 https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Re: Sala bankietowa [odnośnik]Wczoraj o 12:26
- Gratulacje - wyrzekła beznamiętnym tonem, dopiero teraz zwracając uwagę na wypukłość brzucha pod szatą Valerie. Po pytaniu Manannana o Corneliusa wywnioskowała jak dobrą partię udało się niegdysiejszej pannie Vanity dorwać. Bądź odwrotnie. Rozumiała też, że zaproszenie do Sallow Coppice otrzymali tylko lord i lady Travers, natomiast Mulciberowie, Elvira oraz ona mogli jedynie uśmiechać się krzywo, co też Sigrun uczyniła.
Skala zniszczeń wzbudzała słuszną trwogę i wciąż Rookwood zaskakiwała. Zbyt wiele nie widziała jeszcze na własne oczy; odczuwała coraz dotkliwiej, że za dużo też straciła, tyle ją ominęło. Mogła jedynie pluć sobie w brodę, że pozwoliła się Arawn spętać i uwięzić; a jednocześnie czuła jakąś ulgę przez to, że to było zaledwie kilka realnych miesięcy, bo tam czas płynął zupełnie inaczej. Kilka miesięcy wystarczyło jednak, aby niemal obrócić Wielką Brytanię w proch.
Intrygowała ją kwestia cieni. Ich zachowania, natury, tego, czy mogli w jakiś sposób zyskać nad nimi władzę. Wiadomości, że w pewnych momentach powściągały wrogość wobec Rycerzy Walpurgii, wydawały się intrygujące, lecz nie ciągnęła nikogo za język i nie drążyła tematu, uznawszy, że może poruszyła go zbyt wcześnie; sprawy zniszczeń i odbudowy kraju były bardziej naglące. Potwierdziła to sama Deirdre, zauważając, że przejdą do tego tematu później.
- Och - odparowała zaskoczona na słowa Ramseya, koncentrując na nim spojrzenie, zła na siebie, że po przeszło dwóch miesiącach nie odkryła obecności cienia w piwnicy. Cóż, po ziemniaki zwykł schodzić Smętek, nie ona. - Rychło w czas - mruknęła jedynie, uznawszy, że to nie czas i miejsce na pytania co jeszcze kryło się przed nią w Niedźwiedziej Jamie. Uchwyciła spojrzenie Cassandry, śpieszącej z wyjaśnieniem, uśmiechając się lekko.
Podążyła za tematem rozmów, z uwagą słuchając kolejnych opowieści o zniszczeniach i podjętych działaniach.
- Należałoby więc zorganizować dla nich zajęcie. Ulica Pokątna to jedno z najważniejszych miejsc w kraju, wymaga odbudowania - odpowiedziała Tristanowi na jego słowa o pustostanach w Londynie. Aby hołota płaciła, utrzymywała miasto i nie zmieniła go w ruinę, należało im zorganizować odpowiednie zajęcie. Ignotus Mulciber miał słuszność pytając o lojalność mieszkańców ziem, nad którymi władzę sprawowały rody wierne Czarnemu Panu. Koniec końców musieli zadbać o to, by pozostali im lojalni; w obliczu tej katastrofy sam strach przed karą nie wystarczy, gdy w oczy zaglądał im jeszcze głód, choroby i niedostatek. Piosenki Valerie, nieważne jak piękne, nie będą wielką pociechą, lecz pozostawiła tę propozycję bez komentarza.
Na chwilę skupiła spojrzenie na sylwetce drugiego lorda Travers, którego twarz, zdecydowanie młodsza, majaczyła gdzieś w szkolnych wspomnieniach, lecz nie odezwała się do niego w tamtej chwili, skoncentrowana na dyskusji. Skinęła jedynie głową, aby wypełnił pusty już kielich szampanem. Zajęła się nim, odprowadzając spojrzeniem na mównicę Ramseya, później zaś Lucindę do drzwi. Szczegółowa analiza pełna cyfr, kwot, zapewne wykresów i diagramów sprawiała, że uniosła kielich do ust, szykując się na garść suchych informacji, których najpewniej nie zapamięta. Mulciber zdołał wzbudzić w niej niejakie zaskoczenie. Spodziewała się, że poruszać będą kwestie przede wszystkim odbudowy Wielkiej Brytanii, bo nie będą wszak rządzić zgliszczami i ruinami, lecz wyobrażała sobie to nieco inaczej. Odbudowę tę wyobrażała sobie nieco inaczej, aniżeli kolejny wiec z przemowami. Sigrun milczała, słuchając dalej; pomysł, aby uczynić z mugoli niewolników i służbę budził w wiedźmie mieszane uczucia. Koegzystencja z tym robactwem wprawiała ją w niejakie obrzydzenie, z drugiej jednak strony rozumiała, że jest ich zbyt niewielu, zwłaszcza magicznych specjalistów, aby odbudować kraj jako pierwsi. Darmowa siła robocza będzie przydatna. Przynajmniej do czasu. Pewnego dnia przestaną ich potrzebować, a wtedy się ich pozbędą - tak to widziała. Na wizję igrzysk z mugolami w roli głównej uśmiechnęła się pod nosem.
Przy pytaniu o ich przyszłość i spuściznę pewnie jako jedna z niewielu kobiet czuła dezorientację. Ach, dzieci, niemal wzdrygnęła się z niechęcią, lecz powstrzymała się. Dyskusję o Giermkach Nocy Walpurgii pozostawiła tym, którzy będą mieli względem tej organizacji większy zapał; przytakiwała pomysłowi, uważała go za słuszny i potrzebny, winni byli edukować najmłodszych, którzy powinni marzyć o dołączeniu do Rycerzy Walpurgii, jednakże sama obcować z dziećmi nie znosiła. Mroczny Znak był dla niej jednak zobowiązaniem do zaangażowania, dlatego w pewnym momencie wysunęła propozycję.
- Starszych Giermków i powiedzmy, że Paziów, mogę nauczyć polować na zwierzęta. Niech najpierw nauczą się patrzeć i słuchać, znajdować ślady zwierząt, później przyjdzie pora na zdrajców i mugoli - wyrzekła, niedługo po Deirdre, która zaproponowała, że przejmie opiekę nad sekcją dla dziewcząt. Młode czarownice znalazłyby się w dobrych rękach. Dyskusję o książkach dla najmłodszych, wymianę zdań pomiędzy lady Travers, a Rosier pozostawiła bez komentarza.
Znacznie bardziej interesowała ją kwestia areny.
- Chętnie podejmę się zadania zapewnienia towaru na bożonarodzeniowy jarmark oraz arenę, która powstanie - zaproponowała, dołączając się do czarodziejów, którzy zaoferowali już swoje różdżki w tropieniu mugoli. - Przychodzi mi jednak do głowy pewien pomysł. Poza mugolami, którzy będą sprzedawani każdej rodzinie czarodziejów, aby służyć im jako parobkowie i pomoc domowa, to powinniśmy pomyśleć szerzej. Żadne gospodarstwo domowe obecnie nie będzie w pełni samowystarczalne. Katastrofa spustoszyła uprawy i hodowle zwierząt, które miały iść pod rzeź. Importowana żywność może nie być wystarczająca. Proponuję zatem, aby nasi Lordowie wydzielili miejsca z żyzną glebą, niezniszczone, które będzie można zaaranżować na uprawy roślin jadalnych oraz hodowlę zwierząt. Pracować będą przy nich wspomniani mugole. Dzięki temu zapewnimy sobie zapasy, jak sądzę, a czarodzieje będą mogli zająć się tym, o czym mugolskie robactwo nawet nie śni. Pozostaje kwestia podziału plonów i mięsa, lecz to winno odbywać się wedle potrzeb.
Nie wiedziała jak duże byłyby to koszty, jaki byłby podział, lecz ufała, że w ich szeregach znajdą się specjaliści od galeonów, którzy potrafiliby to wszystko oszacować.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala bankietowa [odnośnik]Wczoraj o 16:50
Nie była zażenowana koniecznością publicznego wystąpienia; to nie był pierwszy raz, gdy stawała w ten sposób przed dużą grupą ważnych ludzi i nawet świadomość tego jak istotne było wrażenie jakie wywoła na pierwszym od dawna spotkaniu z Rycerzami nie mogło wepchnąć jej w pęta tremy. Nie, to uczucie było jej obce - i może nie każdemu spoglądała w oczy, nie kusiła się o charyzmatyczną gestykulację, ale jej sprawozdanie było rzeczowe, zwięzłe, bez zająknięcia czy zawahania. Siadała z powrotem na swoim miejscu z równie beznamiętną miną, z jaką rozpoczynała - a potem upiła łyk wody, aby zwilżyć gardło i wsłuchała się w to co mieli do powiedzenia pozostali.
Ramowym punktem spotkania okazało się rzecz jasna przemówienie Ramseya; przechyliła głowę z nieznacznie zmarszczonymi brwiami, kiedy odesłał Lucindę. Było to dla niej zrozumiałe, nie znała pełnej historii powrotu czarownicy na łono zwycięzców, ale jako że sama nie była specjalnie miłosiernym typem, podejrzewała, że kobiety nie obdarzono na powrót równoważnym zaufaniem. Chociaż kąciki ust drżały jej gniewnie na toasty mężczyzn pokroju Tristana, lekceważąca prośba Mulcibera nie zrobiła na niej wrażenia. Zastanawiała się tylko, w jaki sposób odbierze ją Drew, skoro zamierzał Selwyn poślubić. Nie pozwoliła jednak, aby jej wzrok uciekał w kierunku mężczyzny częściej niż to było rozsądne.
Przy całej trudnej historii jaka łączyła Elvirę z Ramseyem, czarownica musiała przyznać, że jego mowa była bezsprzecznie pociągająca. Oparła brodę na szczupłych palcach, wyobrażając sobie tę malowaną słowem przyszłość z niewielkim uśmiechem na ustach. Był to z jej strony przejaw tłumionego okrucieństwa, że chyba najwięcej satysfakcji sprawiła jej perspektywa ostatecznego i finalnego zniewolenia mugoli; umieszczenia ich w roli, jaką od wieków winni pełnić dla czarodziejów. Nie była wcale przekonana, czy ją samą będzie stać na kogoś wystarczająco kompetentnego, by nie musiała go w krótkim czasie zutylizować, ale być może przyjdzie jej powołać się na swoją nowo odzyskaną pozycję.
Uśmiech spłynął z jej ust, zmieniając się w wyraz napiętej pustki dopiero wówczas, gdy temat zszedł na dzieci; rzecz na tyle ważną dla niemal wszystkich obecnych w Fantasmagorii, że błyskawicznie zaczęto przerzucać się ideami. Ona sama z milczeniem przesuwała opuszkiem palca po krawędzi swojej szklanki. Słuchała z ciężko bijącym sercem, z drętwiejącymi nogami, z bólem, który zdawał się promieniować od jej brzucha do serca, choć było to tylko fantomowe wrażenie oparte na lęku. Wciąż nie była przekonana, co zrobi ze swoją przypadłością, lecz słuchając o przyszłości ich rodzin, o silnych, czystokrwistych czarodziejach, o jednostkach młodzieżowych podporządkowanych Rycerzom Walpurgii, przyszłych śmierciożercach - gdzieś w dalekich odmętach jej podświadomości zakwitła wizja syna lub córki do których piersi własnoręcznie przypinałaby order czaszki i węża, których sama uczyłaby najgłębszych arkan magii, które mogłaby wreszcie oddać w ofierze Czarnemu Panu, z dumą, z satysfakcją, z...
Przygryzła wargę, niemalże do krwi.
- I ja podejmę się segregacji mugoli schwytanych na pierwszy targ w Londynie. Segregacji zdrowotnej - Skinęła głową Antonii, która wyszła z tym pomysłem pierwsza, do której mogła dołączyć. - Prowadziłam badania na temat ich anatomii w zestawieniu z anatomią człowieka - czarodzieja - wiem jakie ich choroby są nam obojętne, a jakie dyskwalifikują z życia w czarodziejskim domu, będę w stanie ocenić też ich fizjonomię, wytrzymałość, a więc szacowaną wartość podczas aukcji - powiedziała wreszcie, wybierając dogodny moment na zabranie głosu. Następnie zwróciła się do Primrose i Evandry. Do Deirdre. - Byłabym także wdzięczna i zaszczycona mogąc wspomóc lady oraz namiestniczkę w projektowaniu programu dla młodych dziewcząt. - Nie próbowała argumentować swojego pomysłu tym, że sporo młodych czarownic mogło potrzebować perspektywy kogoś, kto nie mieszkał w pałacu; kto mógł zrozumieć ich zmagania i ambicje. Myśl o obnażaniu się w ten sposób przed wszystkimi, zwłaszcza przed mężczyznami, budziła jej niesmak, zamierzała jednak porozmawiać o tym z samymi paniami Durham i Kentu i zasięgnąć ich opinii. Wierzyła w to, że będą w stanie współpracować, że ona sama mogła dać od siebie wiele.
Przelotne rozważania na temat płci własnego potencjonalnego dziecka odepchnęła, by wrócić do nich później.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 29 z 29 Previous  1 ... 16 ... 27, 28, 29

Sala bankietowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach