Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Hertfordshire
Albury
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Albury
To miejsce zdaje się kompletnie zapomniane przez świat, jedynie na kilku mapach można dostrzec wypisaną drobnymi literami nazwę wioski. Jedną z nich można odnaleźć w British Museum. Czarodzieje nazwę mieściny kojarzą jedynie z nazwiskiem wynalazcy sieci Fiuu, nie zdając sobie sprawy z istnienia malutkiej wioski praktycznie zapomnianej przez świat – zarówno mugolski, jak i czarodziejski. Kiedyś tętniące życiem Albury, będące w centrum uwagi dzięki głównym kanałom sieci Fiuu, jak i manufakturze produkującej kominki na całą Anglię, dziś zdaje się zwyczajnie opustoszałe. Większość czarodziejów pracujących przy kontroli sieci Fiuu, przeniosło się wraz z otworzeniem nowego, większego punktu w Londynie, pozostawiając poprzedni na pastwę zapomnienia. Jedynie szef całego obiektu, znający jego wszystkie sekrety postanowił pozostać, by doglądać wciąż sprawnych kominków i chronić manufakturę przed wzrokiem ciekawskich mugoli, jego syn Leonard Bryat od kilku lat pracuje jako dyrektor w Biurze Głównym Sieci Fiuu. Mieszkańcy nie zbliżają się do jego dziwacznej posiadłości mieszczącej się już w lesie, kawałek od reszty zabudowań, uważają go za dziwaka i szaleńca. Co jakiś czas nad lasem unosi się dym, przeważnie nad miejscem w którym znajduje się dom czarodzieja, nikt z mieszkańców nie odważył się jednak zbadać przyczyny jego pochodzenia. Pod koniec czerwca '56 dziwna siła zrównała zniszczyła doszczętnie budynki Manufaktury
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 01.03.18 20:12, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Marianna Goshawk' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przyzwyczajony już do oczekiwania najgorszego, prawie się nie zdziwił, gdy podniesiony pęk kluczy powielił się, a jego bliźniak upadł na posadzkę z brzękiem, który wdarł się w wyostrzony eliksirem słuch Percivala jak setka metalowych igieł. Skrzywił się, cofając się o krok i obserwując z przerażeniem, jak klucze mnożą się przed jego oczami, rosnąc w powiększający się z każdą sekundą stos. Pozornie tylko niegroźny, w rzeczywistości zdolny do pogrzebania go żywcem – zupełnie jakby uwięzienie w podziemnej krypcie pod rozpadającą się manufakturą nie było wystarczająco ponure.
Przełożył wciąż ściskany w dłoni pęk kluczy do ręki niewiodącej, nie zapominając o nadal zatrzaśniętych drzwiach; uwolnione w ten sposób palce zacisnął na różdżce, jej końcem celując w ciągle rozrastającą się stertę, coraz bardziej zirytowany hałasem, który wywoływała. Nie chodziło już tylko o jego własne zdrowe zmysły, aktualnie szarpane przez okrutnie zintensyfikowane bodźce; wygrywana przez gładki metal melodia bez problemu była w stanie zaalarmować o jego obecności każdego w promieniu kilkudziesięciu metrów, a Percival wcale nie miał ochoty na poznanie pozostałych mieszkańców manufaktury, podejrzewając, że mogliby być tak samo przyjaźni jak pozostawione daleko w tyle bahanki.
Zaklął w myślach, starając się znaleźć jak najprostsze i najszybsze rozwiązanie, ale do głowy przychodziły mu tylko te najbardziej oczywiste. Zaklęcie, klątwa, czy cokolwiek nałożono na klucze, niepokojąco przypominało wzmocnioną wersję Geminio, które – z tego, co wiedział – nie posiadało przeciwzaklęcia. Być może przykre skutki dało się odwrócić transmutacyjnie, ta dziedzina leżała już jednak całkowicie poza jego zasięgiem i właściwie nie był pewien, czy przypadkiem po raz ostatni nie miał okazji używać jej w cudownie znajomych murach Hogwartu. Musiał więc radzić sobie inaczej – i liczyć na to, że okaże się to wystarczające.
Skierował różdżkę na klucze, biorąc dwa głębokie wdechy. – Finite Incantatem – rzucił, starannie wymawiając sylaby; jeżeli miał rację i zaklęciem wyjściowym rzeczywiście było Geminio, to zatrzymanie klątwy nie powinno okazać się niemożliwie trudne.
Przełożył wciąż ściskany w dłoni pęk kluczy do ręki niewiodącej, nie zapominając o nadal zatrzaśniętych drzwiach; uwolnione w ten sposób palce zacisnął na różdżce, jej końcem celując w ciągle rozrastającą się stertę, coraz bardziej zirytowany hałasem, który wywoływała. Nie chodziło już tylko o jego własne zdrowe zmysły, aktualnie szarpane przez okrutnie zintensyfikowane bodźce; wygrywana przez gładki metal melodia bez problemu była w stanie zaalarmować o jego obecności każdego w promieniu kilkudziesięciu metrów, a Percival wcale nie miał ochoty na poznanie pozostałych mieszkańców manufaktury, podejrzewając, że mogliby być tak samo przyjaźni jak pozostawione daleko w tyle bahanki.
Zaklął w myślach, starając się znaleźć jak najprostsze i najszybsze rozwiązanie, ale do głowy przychodziły mu tylko te najbardziej oczywiste. Zaklęcie, klątwa, czy cokolwiek nałożono na klucze, niepokojąco przypominało wzmocnioną wersję Geminio, które – z tego, co wiedział – nie posiadało przeciwzaklęcia. Być może przykre skutki dało się odwrócić transmutacyjnie, ta dziedzina leżała już jednak całkowicie poza jego zasięgiem i właściwie nie był pewien, czy przypadkiem po raz ostatni nie miał okazji używać jej w cudownie znajomych murach Hogwartu. Musiał więc radzić sobie inaczej – i liczyć na to, że okaże się to wystarczające.
Skierował różdżkę na klucze, biorąc dwa głębokie wdechy. – Finite Incantatem – rzucił, starannie wymawiając sylaby; jeżeli miał rację i zaklęciem wyjściowym rzeczywiście było Geminio, to zatrzymanie klątwy nie powinno okazać się niemożliwie trudne.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Czuję jak strach ogarnia mnie coraz bardziej. Mimowolnie zbliżam się o krok. Wszystko wydaje się koszmarne – tym bardziej, że choć moje zaklęcie, wydawać by się mogło udane, nie przynosi żadnego skutku. Jestem już bliski zbliżenia się i sprawdzenia samemu, kiedy coś mi się przypomina. Zaciskam palce na różdżce mocniej i po raz kolejny nią wymachuję.
– Riddiculus – mówię, celując w obraz Morrigan i wyobrażając sobie, że jej oczy otwierają się, podnosi się z podłogi, a na jej twarzy zaczynają pojawiać się różnobarwne plamy.
To nie choroba. Sam nie jestem pewien, czemu mnie to bawi – ale zawsze potrafię roześmiać się na widok twarzy ukochanej, pokrytej kolorowymi kropkami. Może dlatego, że przypomina mi to jedne z najśmieszniejszych sytuacji w życiu, te kiedy malowała farbami.
– Riddiculus – mówię, celując w obraz Morrigan i wyobrażając sobie, że jej oczy otwierają się, podnosi się z podłogi, a na jej twarzy zaczynają pojawiać się różnobarwne plamy.
To nie choroba. Sam nie jestem pewien, czemu mnie to bawi – ale zawsze potrafię roześmiać się na widok twarzy ukochanej, pokrytej kolorowymi kropkami. Może dlatego, że przypomina mi to jedne z najśmieszniejszych sytuacji w życiu, te kiedy malowała farbami.
The member 'Rhysand Crouch' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Mariannie nie udało się obronić przed atakiem zmutowanego anomaliami mugola, jego szpony przebiły się przez tarczę i przecięły trzema długimi ranami jej brzuch z których poleciała krew. Stwór wycofał się, jakby przestraszony, nie ulegało jednak wątpliwości, że za chwilę zaatakuje ponownie.
Percival mógł zauważyć że pęków kluczy z każdą chwilą przybywało, mnożyły się w zastraszającym tempie upadając jeden obok drugiego. Jego zaklęcie nie wywołało żadnego skutku, prawdopodobnie rzucił je wypowiadając niepoprawnie formułę lub wykonując nieodpowiedni gest różdżką.
Rhysand po raz kolejny spróbował rzucić zaklęcie, jednak nieskutecznie. Postać nie drgnęła nawet pozostając w tym samym miejscu i tej samej pozycji co wcześniej.
Całą manufakturą ponownie wstrząsnęło w pokojach w których znajdowali się Marianna i Rhysad posypał się tynk z sufitu. Percival czuł drżenie w posadach budynku, ściany pokoju w którym się znalazł zadrżały.
model przemieszczania się
Percival 2/5
Marianna 4/5
Rhysand 4/5
Isla, nie może już dołączyć.
Na odpis czekam do 22 stycznia, godziny 21:00
Percival mógł zauważyć że pęków kluczy z każdą chwilą przybywało, mnożyły się w zastraszającym tempie upadając jeden obok drugiego. Jego zaklęcie nie wywołało żadnego skutku, prawdopodobnie rzucił je wypowiadając niepoprawnie formułę lub wykonując nieodpowiedni gest różdżką.
Rhysand po raz kolejny spróbował rzucić zaklęcie, jednak nieskutecznie. Postać nie drgnęła nawet pozostając w tym samym miejscu i tej samej pozycji co wcześniej.
Całą manufakturą ponownie wstrząsnęło w pokojach w których znajdowali się Marianna i Rhysad posypał się tynk z sufitu. Percival czuł drżenie w posadach budynku, ściany pokoju w którym się znalazł zadrżały.
model przemieszczania się
Percival 2/5
Marianna 4/5
Rhysand 4/5
Isla, nie może już dołączyć.
Na odpis czekam do 22 stycznia, godziny 21:00
- Żywotność:
• Marianna 145/210, -15 migrena(20)Cassius 0/153, -30,oparzenia, trauma krwi(niezatrzymane krwawienie -5PŻ na turę), rana na piersi(cięte), zatrucie jadem(-2PŻ co turę),złamana noga - lewa, ręka - lewa, żebro, obicia, wstrząs mózgu, utrata przytomności
• Rhysand 192/217, -5, oparzenia(15),migrena (40)1/5 tur, ugryzienia bahanek(5) obtłuczenia(5)
• Percival 188/230, -5, eliksir gacka 1/3 tury, oparzenia(25),ugryzienia bahanek(20) rany cięte, obtłuczenia(7)Yvette 40/209, -10, rana na lewej łydce(cięta), zatrucie jadem(-2PŻ co turę),
złamana noga - prawa, ręka - lewa, żebro, obicia, wstrząs mózgu, utrata przytomności
Zużycie bahanocydu:
Marianna 2/8
Cassius 0/8
Percival 2/8
Rhysand 1/8
- ekwipunek i mapa:
EKWIPUNEK:
POSIADANE PRZEDMIOTY:
Marianna - mapa podziemi, mapa miasteczka, eliksir przeciwbólowy(2), pastę na oparzenia(3 porcje, +85 (oparzenia), wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu(2 porcje, +115 (zranienia)) oraz porcję bahanocydu(1 porcje, -15 PŻ; L), księga
Cassius - jedwabna chusta, piersiówka wypełniona whiskey, notes, pergamin z runami, kameleon,bahanocyd, osłabiającego zdolności magicznego, kociej zwinności
Rhysand - pióro, bahanocyd, niezłomności i kameleona, byka
Percival - mapę parteru, 2 porcje eliksiru byka(+26 do sprawności; trwa 5 tur) i 1 porcje eliksiru(Ukrywanie się +31, trwa 5 tur) kociej zwinności, woreczek z proszkiem Fiuu, bahanocydu, niezłomności,gackai grozy
Yvette - pierścionek od Pandory, mały nóż
eliksiry: przeciwbólowy (1 porcje, likwiduje karę za wybrany typ obrażeń na 5 tur.), osłabiający zdolności magiczne (1 porcje, -20 rzuty związane z magią; A), niezłomności (2 porcje, +85, trwa 5 tur.), gacka (32 porcje, +20 do spostrzegawczości (słuch); trwa 3 tury), grozy (3 porcje, Zastraszanie +20, trwa 5 tur), kameleon (1 porcje, bonus +10, trwa 3 tury), kociej zwinności
Wiedział, że poniósł porażkę, zanim jeszcze magia zadrżała pod jego palcami, po to tylko, żeby za moment się rozproszyć, nie przynosząc absolutnie żadnego efektu - jego głos, roznoszący się po pomieszczeniu nienaturalnie głucho, zabrzmiał zbyt słabo i niepewnie, czy to przytłoczony wcześniejszymi niepowodzeniami, czy zwyczajnie niezdolny już do utkania stabilnej nici zaklęcia. Brzęk metalu nie ustawał, klucze mnożyły się nadal, z każdą sekundą coraz szybciej wypełniając przestrzeń, która nagle wydała mu się przerażająco wręcz ograniczona. - Psidwacza mać - zaklął pod nosem, na sekundę kapitulując i opuszczając różdżkę. Cofnął się o krok, przemierzył pokój w tę i z powrotem, łapiąc się za głowę w jakimś bezsensownym, desperackim odruchu i tracąc tym samym cenne, przelatujące mu przez palce sekundy. - Nie mamy czasu - rzucił w przestrzeń, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego - być może wariował, podobno mówienie do siebie było całkiem wyraźną oznaką szaleństwa - ale aktualnie nie był w stanie prowadzić skomplikowanych rozważań na temat własnej stabilności emocjonalnej. Myśli przemykały mu przez głowę w bezładnym, chaotycznym marszu, nie prowadząc do żadnych konkretnych wniosków; zastanawiał się, gdzie podziewali się Marianna i Rhysand, czy w ogóle jeszcze żyli? Być może został w całej manufakturze sam - zdany tylko na siebie, o krok od pogrzebania żywcem w pustym, martwym grobowcu.
Musiał się skupić.
Zatrzymał się, znów zatrzymując spojrzenie na rosnącej górze kluczy, która stawała się stopniowo niemożliwa do zignorowania, odbierając mu kolejne połacie kamiennej posadzki. Nie umrę tutaj, powiedział stanowczo do własnych myśli, starając się wyrównać oddech i wyciągając różdżkę przed siebie. Potrafił rzucić to zaklęcie, znał zarówno formułę, jak i wiedział, jak właściwie poruszyć nadgarstkiem; musiało mu się udać. Zbyt wiele zależało od jego sukcesu. - Finite Incantatem - rzucił po raz kolejny, starannie wymawiając każdą sylabę, w tyle umysłu powtarzając do upadłego tę samą mantrę.
Nie umrę tutaj. Nie umrę tutaj. Nie. Umrę. Tutaj.
Musiał się skupić.
Zatrzymał się, znów zatrzymując spojrzenie na rosnącej górze kluczy, która stawała się stopniowo niemożliwa do zignorowania, odbierając mu kolejne połacie kamiennej posadzki. Nie umrę tutaj, powiedział stanowczo do własnych myśli, starając się wyrównać oddech i wyciągając różdżkę przed siebie. Potrafił rzucić to zaklęcie, znał zarówno formułę, jak i wiedział, jak właściwie poruszyć nadgarstkiem; musiało mu się udać. Zbyt wiele zależało od jego sukcesu. - Finite Incantatem - rzucił po raz kolejny, starannie wymawiając każdą sylabę, w tyle umysłu powtarzając do upadłego tę samą mantrę.
Nie umrę tutaj. Nie umrę tutaj. Nie. Umrę. Tutaj.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Czuję jak powoli ogarnia mnie strach. W takim miejscu, o takiej porze… Wszystko jest możliwe. Wszystko. Nawet moja ukochana leżąca bezwładnie na podłodze, zwłaszcza, że nic nie wydaje się temu przeczyć. Niemal postępuje krok, ale ledwo się powstrzymuję. Drżącą ręką po raz kolejny celuję w coś, co wydaje się ciałem. Czas ucieka. Czuję jak przez budynek przenika dreszcz. Teraz albo nigdy. Bo być może to wszystko prawda, a nie wymyślna iluzja…
– Riddiculus – mówię, po raz trzeci.
Wyobrażam sobie po raz kolejny ten sam obraz, który przywołuje śmiech – twarz Morrigan umazaną farbami, jak otwiera te swoje piękne, błękitne oczy. Coś co wywoła śmiech. Ostatecznie wszystko, tylko nie ten widok. Nie mogę go znieść. Zwłaszcza, że wydaje się tak prawdziwy. Tak realny. A właściciel manufaktury i jego śmiech… Wiedział, że wszyscy tego pożałujemy. Doskonale wiedział. Koncentruję się, mając nadzieję, że to wszystko tylko blef i będę mógł jak najszybciej stąd zniknąć.
– Riddiculus – mówię, po raz trzeci.
Wyobrażam sobie po raz kolejny ten sam obraz, który przywołuje śmiech – twarz Morrigan umazaną farbami, jak otwiera te swoje piękne, błękitne oczy. Coś co wywoła śmiech. Ostatecznie wszystko, tylko nie ten widok. Nie mogę go znieść. Zwłaszcza, że wydaje się tak prawdziwy. Tak realny. A właściciel manufaktury i jego śmiech… Wiedział, że wszyscy tego pożałujemy. Doskonale wiedział. Koncentruję się, mając nadzieję, że to wszystko tylko blef i będę mógł jak najszybciej stąd zniknąć.
The member 'Rhysand Crouch' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Marianna poczuła okropny ból w okolicy brzucha. Nie spodziewała się, że to uderzenie będzie aż tak silne. Gdy dotknęła ran na swoim brzuchu, które zrobiła jej ta bestia, zobaczyła na swojej dłoni krew. Nie wiedziała sama co poczuła bardziej. Czy lęk, złość, czy ból. W każdym razie nie czekając na nic wyciągnęła znów różdżkę przed sobą z chęcią zaatakowania stwora.
- Timoria - rzuciła.
Bo cóż miała do stracenia? Było to zaklęcie, które mogło spowodować, że ten potwór przestanie się nią interesować, a w tym momencie Mariannie zależało tylko na tym, aby wydostać się z tego pomieszczenia. Tym bardziej, że właśnie poczuła kolejne wstrząsy i nie wiedziała jak długo jeszcze ten budynek będzie w stanie wytrzymać.
- Timoria - rzuciła.
Bo cóż miała do stracenia? Było to zaklęcie, które mogło spowodować, że ten potwór przestanie się nią interesować, a w tym momencie Mariannie zależało tylko na tym, aby wydostać się z tego pomieszczenia. Tym bardziej, że właśnie poczuła kolejne wstrząsy i nie wiedziała jak długo jeszcze ten budynek będzie w stanie wytrzymać.
A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Marianna Goshawk' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Marianna rzuciła poprawne zaklęcie w stronę zmutowanego mugolaka, to ogłuszyło go na trochę, jednak nie było w stanie zadziałać jak na normalnego człowieka. Ta istota, która teraz był, nie rozumiała uczuć. Otrzymanie ich skonfundowało ją, jednak nie na długo. Marianna może spróbować podjąć próbę ucieczki* lub wykonać kolejny atak
Percival rzucił poprawnie zaklęcie. Klucze przestały się powielać ich ilość namnożyła się znacznie od czasu, gdy pierwszy raz dotknął jednego z nich.
Rhysand tym razem poprawnie rzucił zaklęcie, kobieta podniosła się, a kolorowe wypieki pojawiły się na jej twarzy. Już po chwili bogin był ponownie w szafie z której wypełzał.
*ucieczka warunkowana jest rzutem na refleks ST=60+sprawność
model przemieszczania się
Percival 2/5
Marianna 4/5
Rhysand 3/5
Isla, nie może już dołączyć.
Na odpis czekam do 29stycznia, godziny 20:00
Percival rzucił poprawnie zaklęcie. Klucze przestały się powielać ich ilość namnożyła się znacznie od czasu, gdy pierwszy raz dotknął jednego z nich.
Rhysand tym razem poprawnie rzucił zaklęcie, kobieta podniosła się, a kolorowe wypieki pojawiły się na jej twarzy. Już po chwili bogin był ponownie w szafie z której wypełzał.
*ucieczka warunkowana jest rzutem na refleks ST=60+sprawność
model przemieszczania się
Percival 2/5
Marianna 4/5
Rhysand 3/5
Isla, nie może już dołączyć.
Na odpis czekam do 29stycznia, godziny 20:00
- Żywotność:
• Marianna 145/210, -15 migrena(20)Cassius 0/153, -30,oparzenia, trauma krwi(niezatrzymane krwawienie -5PŻ na turę), rana na piersi(cięte), zatrucie jadem(-2PŻ co turę),złamana noga - lewa, ręka - lewa, żebro, obicia, wstrząs mózgu, utrata przytomności
• Rhysand 192/217, -5, oparzenia(15),migrena (40)1/5 tur, ugryzienia bahanek(5) obtłuczenia(5)
• Percival 188/230, -5, oparzenia(25),ugryzienia bahanek(20) rany cięte, obtłuczenia(7)Yvette 40/209, -10, rana na lewej łydce(cięta), zatrucie jadem(-2PŻ co turę),
złamana noga - prawa, ręka - lewa, żebro, obicia, wstrząs mózgu, utrata przytomności
Zużycie bahanocydu:
Marianna 2/8
Cassius 0/8
Percival 2/8
Rhysand 1/8
- ekwipunek i mapa:
1
EKWIPUNEK:
POSIADANE PRZEDMIOTY:
Marianna - mapa podziemi, mapa miasteczka, eliksir przeciwbólowy(2), pastę na oparzenia(3 porcje, +85 (oparzenia), wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu(2 porcje, +115 (zranienia)) oraz porcję bahanocydu(1 porcje, -15 PŻ; L), księga
Cassius - jedwabna chusta, piersiówka wypełniona whiskey, notes, pergamin z runami, kameleon,bahanocyd, osłabiającego zdolności magicznego, kociej zwinności
Rhysand - pióro, bahanocyd, niezłomności i kameleona, byka
Percival - mapę parteru, 2 porcje eliksiru byka(+26 do sprawności; trwa 5 tur) i 1 porcje eliksiru(Ukrywanie się +31, trwa 5 tur) kociej zwinności, woreczek z proszkiem Fiuu, bahanocydu, niezłomności,gackai grozy
Yvette - pierścionek od Pandory, mały nóż
eliksiry: przeciwbólowy (1 porcje, likwiduje karę za wybrany typ obrażeń na 5 tur.), osłabiający zdolności magiczne (1 porcje, -20 rzuty związane z magią; A), niezłomności (2 porcje, +85, trwa 5 tur.), gacka (32 porcje, +20 do spostrzegawczości (słuch); trwa 3 tury), grozy (3 porcje, Zastraszanie +20, trwa 5 tur), kameleon (1 porcje, bonus +10, trwa 3 tury), kociej zwinności
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.01.18 2:59, w całości zmieniany 2 razy
Zdawało się, że Merlin w końcu postanowił wysłuchać jego modłów, bo gdy już Percival był pewien, że dokończy żywota w ciągu następnych kilku minut, uduszony przez stertę przyrdzewiałego metalu, jego różdżka zalśniła jasno, a sterta kluczy przestała się powiększać. Znieruchomiał, przez moment bojąc się nawet oddychać – zupełnie, jakby najlżejszy szmer mógł poruszyć stosem, powodując, że znów zacznie się rozrastać – i dopiero po paru sekundach rozluźniając spięte ramiona i swobodniej wciągając powietrze. Nadal nieprzyjemnie zastałe i nadal niosące ze sobą duszący zapach kurzu, wilgoci i starości; opuścił różdżkę, wolną dłonią ocierając czoło, na którym zebrały się kropelki zimnego potu. Poradził sobie z najbardziej naglącym zagrożeniem, ale wciąż pozostawał uwięziony w podziemiach manufaktury, która lada chwila miała się zawalić. Co więcej, z każdą minutą spędzoną w samotności, docierało do niego coraz wyraźniej, że był zdany tylko na samego siebie.
Musiał się spieszyć.
Zawahał się, jeszcze przez moment stojąc nad powiększoną magicznie stertą, ale koniec końców nie decydując się na podniesienie żadnego z pęków kluczy. Po pierwsze, nie miał najmniejszego pojęcia, w jaki sposób odróżnić oryginał od tysiąca kopii; po drugie, obawiał się, że dotknięcie metalu spowoduje, że ten znów zacznie się powielać, spychając Percivala do punktu wyjścia – a na ponowne próby rzucania finite incantatem zdecydowanie nie miał czasu. Odwrócił się więc, jeszcze raz dokładniej rozglądając się po pomieszczeniu i podchodząc do jedynej rzeczy, która jeszcze się w nim wyróżniała – prostokątnej płytki na ścianie, po prawej stronie od wejścia. Przypominającej przycisk, schowek? Nie był pewien, wyciągnął jednak w jej stronę palce, opuszkami badając teksturę zdobienia. Było wypukłe – a przynajmniej bardziej wypukłe niż reszta obiegających pokój kafelków i coś mu podpowiadało, że nie był to zbieg okoliczności ani nietypowy gust projektanta. Ta świadomość nie podpowiedziała mu jednak, co powinien zrobić, zrobił więc rzecz najprostszą i najprawdopodobniej mało rozsądną: zatrzymał dłoń na owalnej kuli ziemskiej i nacisnął mocniej, starając się wcisnąć płytkę do środka i licząc na to, że skutki będą mniej opłakane, niż próba zabrania kluczy.
Musiał się spieszyć.
Zawahał się, jeszcze przez moment stojąc nad powiększoną magicznie stertą, ale koniec końców nie decydując się na podniesienie żadnego z pęków kluczy. Po pierwsze, nie miał najmniejszego pojęcia, w jaki sposób odróżnić oryginał od tysiąca kopii; po drugie, obawiał się, że dotknięcie metalu spowoduje, że ten znów zacznie się powielać, spychając Percivala do punktu wyjścia – a na ponowne próby rzucania finite incantatem zdecydowanie nie miał czasu. Odwrócił się więc, jeszcze raz dokładniej rozglądając się po pomieszczeniu i podchodząc do jedynej rzeczy, która jeszcze się w nim wyróżniała – prostokątnej płytki na ścianie, po prawej stronie od wejścia. Przypominającej przycisk, schowek? Nie był pewien, wyciągnął jednak w jej stronę palce, opuszkami badając teksturę zdobienia. Było wypukłe – a przynajmniej bardziej wypukłe niż reszta obiegających pokój kafelków i coś mu podpowiadało, że nie był to zbieg okoliczności ani nietypowy gust projektanta. Ta świadomość nie podpowiedziała mu jednak, co powinien zrobić, zrobił więc rzecz najprostszą i najprawdopodobniej mało rozsądną: zatrzymał dłoń na owalnej kuli ziemskiej i nacisnął mocniej, starając się wcisnąć płytkę do środka i licząc na to, że skutki będą mniej opłakane, niż próba zabrania kluczy.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Mimowolnie wzdycham z ulgą. Widok, który jeszcze przed chwilą malował mi się przed oczyma był nie do opisania. Wciąż czuję, że ręce drżą mi lekko gdy opuszczam różdżkę, a stwór chowa się w szafie. Nie ma czasu. To zabawne, bo nigdy go nie ma. Nigdy wystarczająco. Mocniej ściskam podręcznik do run trzymany pod pachą i rozglądam się dookoła, zastanawiając się nad swoimi opcjami. Plany budynku wciąż tkwią w mojej głowie, choć nie jestem do końca pewien, czy napewno mogę ufać swojej pamięci. Ostatecznie decyduję się na wybranie kominka na przeciwko, ostrożnie sięgając do woreczka z proszkiem. Czuję jak przesypuje się między moimi palcami. Wiem, że nie mam zbyt wiele czasu na zastanawianie. Wiem, że muszę działać. Dlatego rysuję prostą wieżę i w duchu proszę by to wszystko zadziałało. Oraz być może by Marianna i Percival wciąż gdzieś tam byli, cali i zdrowi. Nie chcę nawet myśleć o Yvette i Kasjuszu – wszystko to mnie przerasta. Mam nadzieję, że jakoś wygrzebią się spod ruin budynku i to w takim stanie, że będzie się jeszcze dało ich poskładać. A jeśli nie, cóż i na łzy przyjdzie czas, jeśli w ogóle go dożyjemy. Biorę głęboki oddech i wstępuję w płomienie, choć nie jestem pewien czy gotów by spotkać się z kolejnym wyzwaniem.
Albury
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Hertfordshire