Gwiezdny Prorok
AutorWiadomość
First topic message reminder :
- [bylobrzydkobedzieladnie]
Gwiezdny Prorok
Dziś, pusty lokal mieszczący się na przeciwko cieszącego się wielką renomą wśród czarnoksiężników sklepu Borgina & Burkesa, niegdyś wypełniony był trupimi główkami, talizmanami, naszyjnikami z kruczych piór, dziecięcych kości i grzechotkami z ludzkich zębów. Magiczna sprzedaż akcesoriów służących do nekromancji — sztuki wskrzeszania umarłych, szła doskonale aż do schyłku ubiegłego wieku, kiedy to stary i zgorzkniały właściciel zniknął bez śladu, zamykając drzwi na siedem spustów. Choć sklep przypadł w spadku jego dzieciom, a później wnukom, już nigdy nie został otwarty, a mieszczące się w nim nierozkradzione towary nie stanęły ponownie w gablotach.
Lokal prywatny: zamkniętyOstatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:41, w całości zmieniany 1 raz
Nastała jasność. Ostra i oślepiająca. Na tyle, by zmrużyła oczy, a potężny grzmot wytrącił ją z równowagi. Musiała dziwnie szarpnąć nadgarstkiem, popełnić fatalny błąd, w chwili, w której rzucała zaklęcie. Ciało Christine przeszył ogromny ból - ale nie ten, który Sigrun zamierzała na nią sprowadzić. Cisowe drewno rozpaliło się pod palcami, zadrżało dziwacznie; promień powietrza wystrzelił i w pewnym momencie zwolnil, by zaraz odbić się od bariery z anomalii, która osłonła dziewczynkę.
Kto pod kim dołki kopie, ten sam nie wpada, czy nie tak to szło?
Aquassus trafiło Rookwood w pierś i przez kilka nieznośnych chwil miała wrażenie, że się topi. Bolało ją w płucach, miała wrażenie, że są pełne wody. Krople deszczu wpadały do ust, kiedy desperacko próbowała nabrać powietrza. Padła ofiarą własnych tortur, zdających się trwać w nieskończoność; zmrużyła oczy, próbując ściągnąć z siebie własne zaklęcie. Kiedy brała wreszcie głęboki oddech, była już przemoczona do suchej nitki, a Christine osunęła się na ziemię, niemal nieprzytomna.
Sigrun oddychała ciężko, rozwścieczona i rozjuszona tym, jak fatalnie przebiegło to spotkanie; sprowadziła do Gwiezdnego Proroka niestabilne anomalie, wciąż szalała burza, a magia zrobiła się tu na tyle niestabilna i niespokojna, by nawet ona, nie mająca wielkiego pojęcia o prawach magii, była przekonana, że nic tu już nie zdziała. W chwili, kiedy wyciągała rękę w stronę Chrstitine, ta uniosła własną - i zmaterializowała się kula ognia, która trafiła Rookwood w udo, nie gasnąc w deszczu.
Syknęła z bólu, coraz bardziej rozjuszona, gasząc ogień lewą dłonią. Stanęła nad Christine i warknęła wstawaj tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zmusiła dziewczynkę, by dźwignęła się na nogi i popchnęła ją w stronę piwnicy, tam, gdzie było jej miejsce - Atwood musiała odzyskać choć część sil. Zamknęła ją tam, a sama wróciła na parter, by zrobić porządek z piekielną burzą i bałaganem, który stworzyła.
| zt :/
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Dwa dni później od fatalnego w skutkach spotkania (spędziła kilka dobrych kwadransów, by pozbyć się skutków piekielnych anomalii, które sprowadziły zarówno zaklęcia, jak i sama dziewczynka) znów pojawiła się w Gwiezdnym Proroku, w pojedynkę; uważając, by nikt na Nokturnie nie śledził, w którą stronę zmierza i które drzwi otwiera. Ponoć pod latarnią bywało najciemniej, lepiej było jednak dmuchać na zimne, zwłaszcza w tak delikatnej sprawie, jakim był sekretny projekt Mulcibera. Chciała do niego przyłożyć swoją rękę - tym razem z nieco lepszym efektem.
Kwadrans później Christine Atwood, wyciągnięta siłą z piwnicy, w której spędzała całe dnie i noce z pozostałymi dziećmi, stała przed nią ze spuszczoną głową, splatając przed sobą drobne rączki. Sigrun usiadła starym krześle, paląc papierosa.
- Pamiętasz co zrobiłaś ostatnim razem? - spytała ostro, przyglądając się jej z przyganą. - Ileż razy mamy powtarzać, że nie wolno wam używać czarów? Nie widzisz ile krzywdy wszystkim to przynosi? - w głosie blondynki wyraźnie zabrzmiał żal; zamierzała wzbudzić w Christine wyrzuty sumienia, wykorzystując fakt, że nie mogła mieć pojęcia o prawach magii i o tym co było prawdziwą przyczyną burzy, która się rozpętała i wszystkich innych anomalii. Kilkuletnim dzieciom można było wmówić wszystko - i to należało wykorzystać, by wstydziły się swojej magii, znienawidziły jej po stokroć.
- Chciałaś czarami zniszczyć to miejsce? Przyznaj się, bo i tak wyciągnę z Ciebie prawdę. Mów, Christine - mówiła dalej, nie podnosząc wciąż głosu; pochyliła się lekko ku dziewczynce, próbując uchwycić jej spojrzenie, lecz ta uparcie milczała, wbijając spojrzenie szklistych, niebieskich oczu w podłogę.
- Każdy zły uczynek, zasługuje na karę, wiesz o tym, prawda? Zmusiłaś mnie do tego - znowu. Dopóki nie zaczniesz się zachowywać jak należy, to się nie skończy, rozumiesz? Będziesz tu tkwić, dopóki nie będziesz czysta, dopóki nie będziesz powodować tyle krzywdy i chaosu swoją plugawą magią. Ty i twój brat, Christine - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Wyciągnęła rękę z papierosem w stronę popielnicy, by zgasić go w niej; prawą dłonią wysunęła różdżkę z rękawa i wycelowała nią nieśpiesznie w dziewczynkę.
- Crucio.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k10' : 4
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#4 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k10' : 4
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#4 'Anomalie - DN' :
Wciąż miała w pamięci swoją pierwszą wizytę w Gwiezdnym Proroku, kiedy to Julienne Avery jednym dotknięciem przyprawiła ją o boleści, sprawiła, że z ust pociekła smoła, z nosa krew, by po chwili pozbawić Sigrun przytomności; osunęła się wówczas na ziemię nieświadoma i ocknęła kilka kwadransów później na łóżku, w lecznicy Vablatsky, z goryczą złości pod językiem - jak mogła pozwolić, by do takiego stanu doprowadziło ją dziecko? Dwa dni wcześniej wyszła stąd poparzona i obolała po krótkim spotkaniu z Christina, musiała ją za nie ukarać; uniosła różdżkę i wyrzekła formułę zaklęcia niewybaczalnego, okrutnego i złego, bez najmniejszego zawahania. Zaklęcie pomknęło w kierunku dziewczynki, nie miała jak się obronić, promień natychmiast ugodził ją w drobną pierś - a dziecięcy krzyk rozdarł ciszę. Christine upadła na kolana, zwijając się z bólu, doznając cierpień, których nie był w stanie znieść nie jeden dorosły, które doprowadzały ich do obłędu. Krzyczała, prosiła, by to się skończyło, lecz Rookwood przypatrywała się jej niewzruszona na te prośby, wysłuchując ich niemal z satysfakcją; mała Atwood dostała za swoje, powinna była odebrać do jako karę za anomalie i czary, których nieustannie używała.
W chwili, kiedy dziewczynka miotała się na posadzce krzycząc z bólu, Sigrun wsunęła lewą dłoń do kieszeni szaty, w której spoczywała niewielka fiolka. Odkorkowała ją, przyglądając się nieśpiesznie czarnej jak niebo w bezksiężycową noc zawartości, czując zapach rosy. Wypiła eliksir grozy duszkiem, korzystając z chwili, w której Christine miała zamknięte oczy. Wyrzuciła pustą fiolkę i dopiero wówczas cofnęła zaklęcie.
Dziewczynka przewróciła się na brzuch, oddychając bardzo ciężko i z trudem, po chwili dźwigając się na kolana; uniosła spojrzenie na Sigrun, gęsto płynące łzy zmyły brud z brudnych policzków drobnymi strużkami.
Zastanawiające jak groźne były anomalie, dręczące ciała nieletnich czarodziejów, niepanujących wciąż nad własnymi mocami; groźne, niebezpieczne, ale fascynujące jednocześnie - i stanowiły dobry argument w całej sprawie, który można było obrócić przeciwko nim. Wmówić, że robią to świadomie, że mogą nad tym zapanować, ale nie chcą, by znienawidziły tej magii i samych siebie.
- To kara za czary, których używałaś - uświadomiła jej, powoli wstając z miejsca.
| piję eliksir grozy
W chwili, kiedy dziewczynka miotała się na posadzce krzycząc z bólu, Sigrun wsunęła lewą dłoń do kieszeni szaty, w której spoczywała niewielka fiolka. Odkorkowała ją, przyglądając się nieśpiesznie czarnej jak niebo w bezksiężycową noc zawartości, czując zapach rosy. Wypiła eliksir grozy duszkiem, korzystając z chwili, w której Christine miała zamknięte oczy. Wyrzuciła pustą fiolkę i dopiero wówczas cofnęła zaklęcie.
Dziewczynka przewróciła się na brzuch, oddychając bardzo ciężko i z trudem, po chwili dźwigając się na kolana; uniosła spojrzenie na Sigrun, gęsto płynące łzy zmyły brud z brudnych policzków drobnymi strużkami.
Zastanawiające jak groźne były anomalie, dręczące ciała nieletnich czarodziejów, niepanujących wciąż nad własnymi mocami; groźne, niebezpieczne, ale fascynujące jednocześnie - i stanowiły dobry argument w całej sprawie, który można było obrócić przeciwko nim. Wmówić, że robią to świadomie, że mogą nad tym zapanować, ale nie chcą, by znienawidziły tej magii i samych siebie.
- To kara za czary, których używałaś - uświadomiła jej, powoli wstając z miejsca.
| piję eliksir grozy
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Nieśpiesznie wstała z krzesła, odsunęła je na bok, okrążając dziewczynkę jak drapieżnik swoją ofiarę. Christine wciąż tkwiła na kolanach, oszołomiona po torturach, które przed chwilą zadała jej dorosła czarownica; wspierała dłonie o posadzkę, oddychając ciężko i nie potrafiąc dojść do siebie. Cruciatus nie zadało jej żadnych fizycznych ran, z których pociekłaby krew - lecz te zadane na duszy nigdy się nie zaleczą. Zwłaszcza zadane w tak młodym wieku. Była zbyt maleńka, by to znieść, by dojść do siebie, tym bardziej Rookwood uważała za słuszne, by go użyć; kara musiała być dotkliwa, aby Christine bala się używania magii. Musiała się bać własnych czarów - które pojawiły się znowu, najpewniej nieświadomie, przez silne emocje, jakie w buzowały w drobnym, osłabionym ciałku, ale to nie miało znaczenia.
Spod dłoni dziewczynki, które trzymała wsparte o posadzkę, zaczął uciekać gęsty, czarny dym, jakby coś się pod nimi paliło. Nie wahając się ani chwili Sigrun zamachnęła się i uderzyła Christine w głowę, karcąco i mocno, tak jak zwykli bić okrutni nauczyciele niesfornych uczniów.
- Jesteś głucha, czy głupia, Christine? Mówię do ciebie i mówię, i mówię, a ty wciąż to samo. Ileż można? Czy mam znów rzucić crucio? Czy tego właśnie chcesz, ty głupia dziewucho? - wycedziła przez zaciśnięte zęby blondynka, łapiąc Christine za włosy i ciągnąc za nie, zmuszając ją jednocześnie, by wstała z kolan. Krzyknęła z bólu, wciąż była bardzo osłabiona przez zaklęcie niewybaczalne, nie miała sił, by próbować się wyrwać. Na posadzce pozostała dziwna plama.
- Chciałaś mnie znów zaatakować, tak, Christine? To nic nie da. Nie wyjdziesz stąd, jeśli dalej będziesz tak nieposłuszna. To jest złe - musisz to zrozumieć - mówiła do niej, przyciągając dziewczynkę za włosy i zmuszając, by odchyliła głowę i spojrzała w jej oczy.
Teraz, kiedy eliksir grozy, uwarzony przez utalentowanego Dolohova, oczy Sigrun stały się ciemniejsze, błyszczące - a dziewczynka mogła ujrzeć w nich cień własnego strachu. Czarownica wykrzywiła usta w paskudnym grymasie, przyglądając się dziewczynce ze złością.
- Pomyśl o swoim bracie, Christine. Tommy. Wciąż jest tam na dole, chcesz, aby do nas dołączył?
I tura eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Spod dłoni dziewczynki, które trzymała wsparte o posadzkę, zaczął uciekać gęsty, czarny dym, jakby coś się pod nimi paliło. Nie wahając się ani chwili Sigrun zamachnęła się i uderzyła Christine w głowę, karcąco i mocno, tak jak zwykli bić okrutni nauczyciele niesfornych uczniów.
- Jesteś głucha, czy głupia, Christine? Mówię do ciebie i mówię, i mówię, a ty wciąż to samo. Ileż można? Czy mam znów rzucić crucio? Czy tego właśnie chcesz, ty głupia dziewucho? - wycedziła przez zaciśnięte zęby blondynka, łapiąc Christine za włosy i ciągnąc za nie, zmuszając ją jednocześnie, by wstała z kolan. Krzyknęła z bólu, wciąż była bardzo osłabiona przez zaklęcie niewybaczalne, nie miała sił, by próbować się wyrwać. Na posadzce pozostała dziwna plama.
- Chciałaś mnie znów zaatakować, tak, Christine? To nic nie da. Nie wyjdziesz stąd, jeśli dalej będziesz tak nieposłuszna. To jest złe - musisz to zrozumieć - mówiła do niej, przyciągając dziewczynkę za włosy i zmuszając, by odchyliła głowę i spojrzała w jej oczy.
Teraz, kiedy eliksir grozy, uwarzony przez utalentowanego Dolohova, oczy Sigrun stały się ciemniejsze, błyszczące - a dziewczynka mogła ujrzeć w nich cień własnego strachu. Czarownica wykrzywiła usta w paskudnym grymasie, przyglądając się dziewczynce ze złością.
- Pomyśl o swoim bracie, Christine. Tommy. Wciąż jest tam na dole, chcesz, aby do nas dołączył?
I tura eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
Jedno trzeba było przyznać - Mulciber starannie wyselekcjonował obiekty do swoich badań nad obskurusem; wybrał jednostki silne, harde, takie jak Julienne, która miała w sobie silną krew Averych - choć Sigrun wciąż była zdania, że to upośledzenie umysłowe stanowiło barierę, przez jaką trudno było się przebić, bo dziewczynka niewiele rozumiała z tego, co się do niej mówiło - mające w sobie wytrwałość, której by się po nich nie spodziewało. Chirstine spojrzała na Sigrun zlękniona, nie na tyle, by zacząć drżeć. Wciąż była jedynie dzieckiem, które miała zamiar złamać jak gałązkę.
- Nie zależy ci na nim? Na Tommym? - spytała czarownica, świadoma więzi jaka łączyła dziewczynkę i chłopca; ich serca zaczęły bić w tym samym momencie, kiedy zaczęli rozwijać się w łonie swojej matki - pomiędzy bliźniętami istniało specyficzne połączenie, które Rookwood rozumiała lepiej niż ktokolwiek inny, dopuszczony do tajemnicy Gwiezdnego Proroka. Sama miała bliźniaczego brata, doskonale wiedziała jak silna ta więź potrafi być, jak siostrze zależy na bratu i na odwrót.
- Zmuszasz mnie do tego, abym go tu przyprowadziła i rzuciła na niego za karę to samo zaklęcie. Myślisz, że to nie zniesie? Jest tak twardy jak ty? - zastanawiała się głośno, wciąż trzymając palce wplecione we włosy dziewczynki.
- Chcesz patrzeć na niego, kiedy będzie zwijał się z bólu? Możesz mi wierzyć, że potrafię dużo więcej, Christine. Dalej będziesz czarować, a przyprowadzę tu twojego brata i sprawię, że robaki wejdą w każdy otwór jego ciała, a włosy zamienią się w węże, kąsające i jego i ciebie - warknęła, pchając małą Atwood w stronę starej lady, zniecierpliwiona, że to wszystko tak długo trwa.
Groźba skrzywdzenia bliźniaczego brata powinna była przynieś efekt, tak przypuszczała, a jeśli nie - miała zamiar uczynić to naprawdę. Widok zwijającego się z bólu Tommego powinien był złamać Christine. I odwrotnie.
- Powinnaś się o niego troszczyć jak siostra. Oszczędzić mu bólu. Wystarczy, że przestaniesz używać magii, rozumiesz to, czy nie? - W kilku szybkich ruchach znalazła się przy dziewczynce, uniosła lewą dłoń i zacisnęła ją boleśnie na podbródku, zmuszając, by Christine spojrzała w jej oczy - i dostrzegła w rozszerzonych źrenicach przerażoną twarz Tommy'ego. Czy nie tego właśnie się bała?
2/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 44/200
- Nie zależy ci na nim? Na Tommym? - spytała czarownica, świadoma więzi jaka łączyła dziewczynkę i chłopca; ich serca zaczęły bić w tym samym momencie, kiedy zaczęli rozwijać się w łonie swojej matki - pomiędzy bliźniętami istniało specyficzne połączenie, które Rookwood rozumiała lepiej niż ktokolwiek inny, dopuszczony do tajemnicy Gwiezdnego Proroka. Sama miała bliźniaczego brata, doskonale wiedziała jak silna ta więź potrafi być, jak siostrze zależy na bratu i na odwrót.
- Zmuszasz mnie do tego, abym go tu przyprowadziła i rzuciła na niego za karę to samo zaklęcie. Myślisz, że to nie zniesie? Jest tak twardy jak ty? - zastanawiała się głośno, wciąż trzymając palce wplecione we włosy dziewczynki.
- Chcesz patrzeć na niego, kiedy będzie zwijał się z bólu? Możesz mi wierzyć, że potrafię dużo więcej, Christine. Dalej będziesz czarować, a przyprowadzę tu twojego brata i sprawię, że robaki wejdą w każdy otwór jego ciała, a włosy zamienią się w węże, kąsające i jego i ciebie - warknęła, pchając małą Atwood w stronę starej lady, zniecierpliwiona, że to wszystko tak długo trwa.
Groźba skrzywdzenia bliźniaczego brata powinna była przynieś efekt, tak przypuszczała, a jeśli nie - miała zamiar uczynić to naprawdę. Widok zwijającego się z bólu Tommego powinien był złamać Christine. I odwrotnie.
- Powinnaś się o niego troszczyć jak siostra. Oszczędzić mu bólu. Wystarczy, że przestaniesz używać magii, rozumiesz to, czy nie? - W kilku szybkich ruchach znalazła się przy dziewczynce, uniosła lewą dłoń i zacisnęła ją boleśnie na podbródku, zmuszając, by Christine spojrzała w jej oczy - i dostrzegła w rozszerzonych źrenicach przerażoną twarz Tommy'ego. Czy nie tego właśnie się bała?
2/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 44/200
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
Dziecięca wyobraźnia była niezwykła, ogromna, jeśli chodziło o snucie fantazyjnych marzeń, lecz czy była w stanie przywołać przed oczy Christine obrzydliwe obrazy Tommy'ego atakowanego przez robactwo i węże? Czy widziała już oczyma tej wyobraźni ciało brata w kałuży krwi, drżące w spazmach od bólu, który starsza czarownica mogła mu zadać jednym zaklęciem? Być może. Dziewczynka skuliła się w sobie, zgarbiła, kuląc przy tym ramiona i opuszczając spojrzenie. Strach o brata wytrącał ją z równowagi, wciąż nie potrafiła pozbierać myśli po niewyobrażalnym cierpieniu, które zadało jej zaklęcie niewybaczalne. Łkała cicho, starając się na Sigrun nie patrzeć, ale łowczyni zaciskała na jej podbródku mocno palce, jeszcze mocniej, by zadać ból, próbując uchwycić spojrzenie dziecka. Złapawszy trop, nie zamierzała odpuszczać; groźba uczynienia krzywdy bliźniaczemu bratu najwyraźniej działała na wyobraźnię Christine, ale to było za mało. Najwyraźniej potrzebowała bardziej dosłownego wyłożenia kawy na ławę.
- Za to wszystko co zrobiłaś ostatnio i dziś zrobię to. Gdybyś nas słuchała, gdybyś postarała się choć trochę, powstrzymała tę moc, nie doszłoby do tego. A tak Tommy będzie musiał cierpieć - mówiła do niej, cedząc te słowa przez zaciśnięte zęby, niemal warcząc ze złości, że dziewczynka ją do tego zmuszała; chciała wpędzić małą Atwood w poczucie winy, wmówić jej to, by lękała się własnej magii i tłamsiła ją w sobie, ze strachu przed bólem, który mogłaby jej znowu zadać - albo co gorsza Tommy'emu.
- Kiedy z tobą skończę, znów zejdziesz do piwnicy, bez chleba i wody, nie zasłużyłaś. Zostawię lekko uchylone drzwi, byś dobrze słyszała jaką krzywdę uczyniłaś bratu. Spójrz tam - wskazała dłonią na bliżej nieokreślone miejsce na posadzce - tam będzie leżał w kałuży krwi, kiedy będzie zdzierać mu skórę ze stóp. Wyobrażasz sobie jak to może boleć? Okropnie. Czy Tommy sobie na to zasłużył? Zastanów się nad tym. Jeśli on też używał czarów, lepiej mi o tym powiedz, bo kara będzie jeszcze dotkliwsza. Nie możecie niczego przed nami ukrywać, rozumiesz?
Puściła podbródek Christine, wstając z kucek i prostując się; patrzyła na nią z góry, krzywiąc się przy tym paskudnie, marszcząc nos, jakby zamiast niej, leżało przed nią smocze łajno.
- Brzydzisz mnie. Jesteś obrzydliwa. Brudna. Czy w ogóle jesteśmy w stanie wyplenić z ciebie ten burd? Czy może powinnam cię zabić, skoro jesteś tak bezużyteczna, Christine? - ostatnie słowa niemal już wykrzyczała, unosząc przy tym lewą dłoń, by wymierzyć dziewczynce siarczysty policzek.
3/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 138/200
- Za to wszystko co zrobiłaś ostatnio i dziś zrobię to. Gdybyś nas słuchała, gdybyś postarała się choć trochę, powstrzymała tę moc, nie doszłoby do tego. A tak Tommy będzie musiał cierpieć - mówiła do niej, cedząc te słowa przez zaciśnięte zęby, niemal warcząc ze złości, że dziewczynka ją do tego zmuszała; chciała wpędzić małą Atwood w poczucie winy, wmówić jej to, by lękała się własnej magii i tłamsiła ją w sobie, ze strachu przed bólem, który mogłaby jej znowu zadać - albo co gorsza Tommy'emu.
- Kiedy z tobą skończę, znów zejdziesz do piwnicy, bez chleba i wody, nie zasłużyłaś. Zostawię lekko uchylone drzwi, byś dobrze słyszała jaką krzywdę uczyniłaś bratu. Spójrz tam - wskazała dłonią na bliżej nieokreślone miejsce na posadzce - tam będzie leżał w kałuży krwi, kiedy będzie zdzierać mu skórę ze stóp. Wyobrażasz sobie jak to może boleć? Okropnie. Czy Tommy sobie na to zasłużył? Zastanów się nad tym. Jeśli on też używał czarów, lepiej mi o tym powiedz, bo kara będzie jeszcze dotkliwsza. Nie możecie niczego przed nami ukrywać, rozumiesz?
Puściła podbródek Christine, wstając z kucek i prostując się; patrzyła na nią z góry, krzywiąc się przy tym paskudnie, marszcząc nos, jakby zamiast niej, leżało przed nią smocze łajno.
- Brzydzisz mnie. Jesteś obrzydliwa. Brudna. Czy w ogóle jesteśmy w stanie wyplenić z ciebie ten burd? Czy może powinnam cię zabić, skoro jesteś tak bezużyteczna, Christine? - ostatnie słowa niemal już wykrzyczała, unosząc przy tym lewą dłoń, by wymierzyć dziewczynce siarczysty policzek.
3/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 138/200
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 14
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 14
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
Czy do jasnowłosej dziewczynki coś w końcu zaczynało docierać? Groźba uczynienia krzywdy bliźniaczemu bratu działała na nią tak motywująco? Energia w powietrzu wokół nich pozostała spokojna, stabilna, choć zarówno Christine, jak i kilkoro innych dzieci, najpewniej teraz kulących się ze strachu pod podłoga, na której stały, były jak mikstury buchorożca w pękniętych, delikatnych fiolkach, mogących wybuchnąć w każdej chwili. Lepiej by tak pozostało; Sigrun wydawało się, że są na dobrej drodze, by wbić Christine coś do głowy - przekonanie, że magia jest po prostu zła[/i i plugawa, że będzie lepiej dla nich, jeśli o niej zapomną.
Christine nie łkała już, a zaczęła płakać. Drżała nie tylko z bólu, które zadało jej kilka chwil wcześniej zaklęcie niewybaczalne, ale i lęku, wzbudzanego przez wizje cierpiącego Tommy'ego. Szlochała tak spazmatycznie, że nie potrafiła odpowiedzieć, niemal dostała przy tym czkawki. Kręciła głowa, jakby chciała zaprzeczyć, że [i]nie, nie robi tego specjalnie, nie zrobi tego więcej - ale zapewnienia to za mało, czyż nie? Ten płacz to wciąż za mało. Musiała uderzyć mocniej, wbić tę szpilę głęboko w jej serce, tak, by powstała rana, która nie zagoi się już nigdy.
- Oboje tu umrzecie, jeśli nie będziesz grzeczna. Jesteś w stanie wyobrazić sobie konającego Tommy'ego? Bez nogi, bez ręki, bez oka? Mogłabym cię zmusić, że wydłubałabyś mu je własnymi palcami, patrzyłabyś mu w drugie, kiedy on prosiłby byś przestała. On odgryzłby ci palec. Mam nadzieję, że przemyślisz to sobie dobrze. To wszystko się stanie, jeśli nadal będziesz używać magii - zwłaszcza przeciwko nam - zagroziła jej, tym razem nie podnosząc głosu, śmiertelnie poważnym, cichym głosem, zmuszając dziewczynkę, by spojrzała jej głęboko w oczy. W ciemniejszych od eliksiru tęczówkach Sigrun wciąż lśniła ta groźba, wizja Tommy'ego w agonii, która lepiej niż cokolwiek innego działała na wyobraźnię dziewczynki.
- [b]Teraz wrócisz do siebie. Przemyślisz sobie to wszystko, co powiedziałam, rozumiemy się? Wrócę za kilka dni i sprawdzę ile zrozumiałaś. Nie bądź głupia, Christine[//b] - powiedziała Sigrun, łapiąc dziewczynkę za ramię i ciągnąc ją w kierunku drzwi, prowadzących do piwnicy. Na dziś wystarczy. Christine łkała w tak spazmatyczny sposób, szlochała głośno, najpewniej nie rozumiała już nic z tego, co mówiła do niej Rookwood.
Chwilę później zatrzasnęła za Atwood drzwi, zamykając ją w ciemnej, wilgotnej piwnicy; opór dzieci słabł z każdym spotkaniem, pękały tak jak pękać powinny były - jak suche gałązki. Zabezpieczyła wyjścia, tak jak nakazał Mulciber, po czym opuściła budynek.
zt
4/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 189/200
Christine nie łkała już, a zaczęła płakać. Drżała nie tylko z bólu, które zadało jej kilka chwil wcześniej zaklęcie niewybaczalne, ale i lęku, wzbudzanego przez wizje cierpiącego Tommy'ego. Szlochała tak spazmatycznie, że nie potrafiła odpowiedzieć, niemal dostała przy tym czkawki. Kręciła głowa, jakby chciała zaprzeczyć, że [i]nie, nie robi tego specjalnie, nie zrobi tego więcej - ale zapewnienia to za mało, czyż nie? Ten płacz to wciąż za mało. Musiała uderzyć mocniej, wbić tę szpilę głęboko w jej serce, tak, by powstała rana, która nie zagoi się już nigdy.
- Oboje tu umrzecie, jeśli nie będziesz grzeczna. Jesteś w stanie wyobrazić sobie konającego Tommy'ego? Bez nogi, bez ręki, bez oka? Mogłabym cię zmusić, że wydłubałabyś mu je własnymi palcami, patrzyłabyś mu w drugie, kiedy on prosiłby byś przestała. On odgryzłby ci palec. Mam nadzieję, że przemyślisz to sobie dobrze. To wszystko się stanie, jeśli nadal będziesz używać magii - zwłaszcza przeciwko nam - zagroziła jej, tym razem nie podnosząc głosu, śmiertelnie poważnym, cichym głosem, zmuszając dziewczynkę, by spojrzała jej głęboko w oczy. W ciemniejszych od eliksiru tęczówkach Sigrun wciąż lśniła ta groźba, wizja Tommy'ego w agonii, która lepiej niż cokolwiek innego działała na wyobraźnię dziewczynki.
- [b]Teraz wrócisz do siebie. Przemyślisz sobie to wszystko, co powiedziałam, rozumiemy się? Wrócę za kilka dni i sprawdzę ile zrozumiałaś. Nie bądź głupia, Christine[//b] - powiedziała Sigrun, łapiąc dziewczynkę za ramię i ciągnąc ją w kierunku drzwi, prowadzących do piwnicy. Na dziś wystarczy. Christine łkała w tak spazmatyczny sposób, szlochała głośno, najpewniej nie rozumiała już nic z tego, co mówiła do niej Rookwood.
Chwilę później zatrzasnęła za Atwood drzwi, zamykając ją w ciemnej, wilgotnej piwnicy; opór dzieci słabł z każdym spotkaniem, pękały tak jak pękać powinny były - jak suche gałązki. Zabezpieczyła wyjścia, tak jak nakazał Mulciber, po czym opuściła budynek.
zt
4/5 eliksiru grozy (stat. 32)
zastraszanie I, +37 od eliksiru
Christine: 189/200
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
Minęło kilka dni, odkąd był tu po raz ostatni. W ostatnie wieczory pochłonęły go projekty badawcze z Departamentu Tajemnic, które wymagały od niego nie tylko poświęcenia czasu, ale także i pełnej koncentracji i skupienia na analizie badanych zjawisk. Nie mógł odwiedzić dzieci. Jeśli pod jego nieobecność nie było tu nikogo, z pewnością były wystraszone, głodne i bardzo samotne. Nie traktował tego jednak jak przykry obowiązek, odwiedzanie tych małych poczwar nie posiadało żadnego znamienia emocji. Wszystko, co miało tu miejsce było dla niego, tylko i wyłącznie, procesem tworzenia pasożytniczej energii, bytu żerującego na emocjach, magii, na dzieciach. Niszczycielskiego, upiornego i bezwzględnego. Zdawał sobie sprawę z tego, jak trudnego wyzwania się podjął, jak wiele mogło go to kosztować, ale był pewien, że to było tego warte, a przy odpowiednich umiejętnościach i wiedzy możliwe do zrealizowania. Obskurusów nikt nie widział od lat, zaprzeczano, jakoby wciąż żyły, mogły gdzieś istnieć, tworzyć się. Miały umrzeć wraz z ostatnimi prześladowaniami czarownic, miały pozostać w legendach, baśniach, opowieściach przekazywanych przez czarnoksiężników. Ale on zamierzał wskrzesić historię, zamierzał podjąć się eksperymentalnej próby stworzenia tego na własną rękę.
Po drodze, w jednej ze spelun kupił trochę jedzenia. Niezbyt zależało mu na bogatej, urozmaiconej diecie, ale musiało być dostatecznie pożywne, aby dzieci pozostały silne i w miarę zdrowe. Musiały się regenerować. Tortury, których były obiektem miały wywołać w nich psychiczną przemianę, nie mógł pozwolić, by ich rany przestały się goić, by nie miały sił wstać z podłogi, ani walczyć, bowiem to na ich wewnętrznej walce miał opierać się projekt. Musiały wierzyć, że wyjdą z tego wszystkiego, jeśli tylko wyzbędą się magii, jeśli wyplenią z siebie magiczną cząstkę, będą mogły znów ujrzeć słońce, matki, odetchnąć świeżym powietrzem. Ludzie, których tu zapraszał dbali o to, widział na własne oczy, słyszał, jakimi słowami operowali czarnoksiężnicy jemu podobni podczas obsługi zamkniętych w piwnicy dzieci. I wierzył, że idą dobrą drogą. Zamknął za sobą drzwi, upewniając się wcześniej, że nie wzbudził swoją obecnością niczyich podejrzeń ani zainteresowania, a następnie zszedł na dół, stromymi schodami do piwnicy, pozostawiwszy jedzenie na kontuarze. Zwabił małą Febe, siedzącą najbliżej schodów i zaprosił ją na górę, aby ją nakarmić. Zapychała się ryżem, chlebem i kiepsko upieczonym kurczakiem lub czymś, co go przypominało, a kawałki pożywienia wypadały jej z buzi. Obserwował ją w milczeniu.
— Nie spiesz się tak, bo się zadławisz — powiedział, ale w rzeczywistości jego słowa nie wynikały wcale z rzeczywistej troski. To wystarczyło jednak, by jej wielkie, przerażone oczy spojrzały na niego, kiedy pochłaniała kolejne kawałki. — Wypij to, będzie ci łatwiej przełykać.
Odkorkował fiolkę z wywarem z Ailhotsy, który otrzymał od Valerija. Febe niepewnie przeniosła wzrok na małe naczynko, ale zadowolona z jedzenia, którego od kilku dni nie miała w ustach powoli sięgnęła po eliksir i wypiła go duszkiem. Niewiele musieli czekać na reakcję. Wywar zadziałał tak, jak powinien. Febe błyskawicznie wpadła w szał. Odskoczyła od kontuaru i krzyknęła ze strachu, a może złości, a może jeszcze czegoś innego. Ale Ramsey był przygotowany na to, więc nim mu uciekła w dalszy kąt pomieszczenia, chwycił ją za przedramię. Wierzgała, wiła się, szarpała jak wściekła. Zacisnął zęby i palce na jej małym, chudym przedramieniu.
—Jak będziesz zachowywać się w ten sposób zgnijesz w tej piwnicy, paskudo— warknął, siląc się na gniewny i wstrętny ton, a jego twarz przybrała bardzo nieładny grymas. Patrzył na nią z góry i zmusił, do patrzenia na siebie, ale jej szał wcale nie mijał. I wydawała się w tym tak silna, że gdyby był nieco słabszy mogłaby wyszarpać mu rękę. — Zamknij się wreszcie i uspokój. To magia na ciebie tak wpływa, jesteś brudna, skażona nieczystą energią, czyni z ciebie małego potwora. I jak tak dalej pójdzie, zmienisz się w niego, któregoś razu. Będziesz mieć włochate ręce i twarz, długie, brzydkie zęby, będziesz cuchnąć jeszcze gorzej i nigdy nie będziesz już małą dziewczynką, z którą jakiekolwiek dziecko będzie się chciało bawić. I to wszystko dlatego, że jesteś czarownicą.
| zastraszam
Febe zastraszanie 195/200
Wywar z Ailhotsy
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Gwiezdny Prorok
Szybka odpowiedź