Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Pub Siwy Dym
AutorWiadomość
First topic message reminder :
-
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Pub Siwy Dym
Siwy Dym to urokliwy, klimatyczny, całkowicie przesiąknięty magią pub w samym centrum tętniącej wakacyjnym życiem Cliodny. Sławą dorównuje samemu Pubowi pod Trzema Miotłami. Można tu zasiąść przy barku lub przy stolikach i wybrać z bogatej oferty koktajli, win, piw i kawy przyrządzanej na dziesiątki sposobów. Oczywiście barmani nie szczędzą przy tym użycia magii, przez co każde zamówienie ma swój niezwykły charakter - błyszczące drinki przyciągają wzrok, a efekty spożycia niektórych napojów mogą być zaskakujące.
Rozrywkowa specjalność lokalu to szachy dla czarodziejów o mocnej głowie, po zbiciu pionka ma się jedyna w swoim rodzaju okazję wypicia jego alkoholowej zawartości. Popołudniami można przyjść tutaj na kolację, natomiast wieczorem zrelaksować się przed kolejnym dniem wypoczynku.
Latem posiłki i napoje podawane są również w pełnym zieleni ogródku, rutynowo przy muzyce na żywo, do której organizowane są najlepsze dancingi w altance na tyłach ogrodu, trwające często do białego rana.
Rozrywkowa specjalność lokalu to szachy dla czarodziejów o mocnej głowie, po zbiciu pionka ma się jedyna w swoim rodzaju okazję wypicia jego alkoholowej zawartości. Popołudniami można przyjść tutaj na kolację, natomiast wieczorem zrelaksować się przed kolejnym dniem wypoczynku.
Latem posiłki i napoje podawane są również w pełnym zieleni ogródku, rutynowo przy muzyce na żywo, do której organizowane są najlepsze dancingi w altance na tyłach ogrodu, trwające często do białego rana.
Możliwość gry w darta
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 3 razy
216 - 75 = 141
Grace dostrzegła, a przynajmniej odniosła wrażenie, iż Carter popadł w stan nieco nostalgiczny. Nie wiedziała czy to na wspomnienie o rodzicach czy może z innego powodu. A może to jej się tylko wydawało? Może czas zmienił go na tyle, że wcześniej dość dziwne dla niego zachowanie, teraz było czymś normalnym? Cokolwiek to było Wilkes nie miała zamiaru pozwolić swojej ciekawości zwyciężyć, jednocześnie ponownie używając swoich umiejętności. Takie naruszanie prywatności absolutnie jej nie bawiło, a i nie było też celem dla którego uczyła się leglimencji.
Jej uwadze nie umknęła postać blondynki, wyraźnie zainteresowanej osobą jej znajomego. Sytuacja nie była w żaden sposób przyjemna, nawet w momencie gdy mężczyzna nie okazał zainteresowania kokietką, nie przez jakąkolwiek zazdrość ze strony Grace. Może kiedyś zareagowałaby podobnymi uczuciami, teraz jednak minęło tyle czasu, iż takowe nie występowały. A raczej nie powinny. Wilkes po prostu jako kobieta nie przepadała za takowymi sytuacjami, bo jak inaczej miała reagować na podobne zabiegi?
Przeniosła wzrok na Aspena.
- A mówią że Sprout mają zielarstwo we krwi, mylę się? - zagaiła, chcąc oderwać uwagę od Raidena, który najwyraźniej miał zamiar tego dnia dość szybko odpłynąć. Zresztą w Chicago wiele słyszała o Aspenie, dlatego też postanowiła wykorzystać okazję do lepszego poznania go.
Po chwili wstała z nieco mniejszym niż wcześniej skupieniem, rzucając w stronę tarczy. Jednocześnie przez myśl przemknęła jej myśl, iż jeszcze trochę a nikt z nich nie dotrwa do końca gry.
Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Ostatnio zmieniony przez Grace Wilkes dnia 26.12.16 1:09, w całości zmieniany 1 raz
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Grace Wilkes' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 71, 66, 43
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 2, 5
#1 'k100' : 71, 66, 43
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 2, 5
231 - 94 = 137
Westchnął ciężko przyglądając się poczynaniom kuzyna obliczając równocześnie w głowie jak ciężki ten jest i czy późniejsze przetransportowanie jego majaczących zwłok do domu będzie aż tak trudnym zadaniem? Zmartwił go jednak fakt, że Raiden nie wykorzystał okazji do poderwania lawirującej wokół niego blondynki. Może jest chory? Jeszcze nie miał okazji być świadkiem zignorowania ładnej dziewczyny przez swojego przyjaciela. Chyba naprawdę nie jest z nim za dobrze. Umierać może nie umiera, ale definitywnie coś jest na rzeczy. Będzie musiał go w najbliższym czasie przydusić.
Zignorował słowa Raidena i spojrzał na Grace lekko się uśmiechając. - Nie mylisz. Nie dość, że to kwestia genetyczna, to jeszcze i wychowania. Ze swoim rodzeństwem niemal mieszkaliśmy w szklarni, ale jak widać i w tym musiałem okazać się wyjątkiem i bardziej pociągało mnie do genów Scamanderów. - Oczywiście znał się na zielarstwie, jak zresztą każdy Sprout, ale rzeczywiście bardziej umiłował sobie Magiczne Stworzenia, aniżeli Zielarstwo. Cóż... przynajmniej ten fakt niezwykle uszczęśliwił jego rodzicielkę, która (nie chwaląc się) mogła mieć oparcie choć w jednym dziecku. Chwycił za lotki i mrużąc jedno oko zaczął rzucać. Choć raz mógłby nie przegrać... przynajmniej jutro nie miałby morderczego kaca. - A jak to było z tobą? Ktoś cię siłą zaciągał do zwierzaków, czy sama złapałaś bakcyla? - Zapytał ponownie przenosząc wzrok na brunetkę, która szczerze go zainteresowała i pochłonęła całą jego uwagę, przez co jego zapijający się kuzyn przeszedł na drugi plan.
Ostatnio zmieniony przez Aspen Sprout dnia 29.12.16 18:13, w całości zmieniany 2 razy
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aspen Sprout' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 39, 86, 68
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 2, 6
#1 'k100' : 39, 86, 68
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 2, 6
257 - 114 = 143
Ależ to było pasjonujące. Flora i fauna. Zwierzątka i roślinki. Elita narodu zgromadziła się, by zanudzić go na śmierć swoim towarzystwem. Dobrze, że przegrał te kilka kolejek. Miał przynajmniej dobrą kompanię i nie musiał ich zbytnio słuchać. Widząc przelewający się do szklanki alkohol, przypomniał mu o swoistym wydarzeniu związanym z Ognistą, a którego częścią był również jakże piękny i szlachetny kuzyn Sprout. Który najwyraźniej wziął sobie do serca, uwagę o tym, że wciąż prawiczkował, gdy Raidena nie było w Wielkiej Brytanii. Obserwując ich kątem oka miał dosyć. Powinni założyć w jego mniemaniu klub, ale na co im był potrzebny skoro jemu kuzynowi chyba zaczynała odbijać palma? Znał Penny'ego. Znał to spojrzenie, chociaż nie widział go ponad dekadę. Takich rzeczy się nie zapomina. Uśmiechnął się pod nosem i wypił kolejną kolejkę, czując jak alkohol przepływa mu przez ciało. Szkoda, że nie było tu Artis. Żałował, że nie mógł powiedzieć Aspenowi prawdy. Całej prawdy. Ale skoro tak to miało wyglądać, zamierzał potrzymać to jeszcze w sobie. W pewnym momencie uśmiechnął się do siebie ponownie, ale nie prześmiewczo. Ciepło z myślą o przyszłości. Zamknął się i po prostu grał.
Raiden IV, Grace I, Aspen I
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
The member 'Raiden Carter' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 59, 29, 29
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 3, 1
#1 'k100' : 59, 29, 29
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 3, 1
141 - 54 = 87
Uśmiech nie schodził z jej ust, dobrze jej się rozmawiało z Aspenem. Główną przyczyną tego stanu rzeczy był fakt, że razem dzieli pasje o których mogli rozwodzić się w nieskończoność. Nie wszyscy lubili zielarstwo czy zwierzęta, dlatego też należało wykorzystywać chwile w których można było poruszyć ulubione tematy.
- Ty wychowałeś się w szklarni, ja zaś w ogrodzie zoologicznym - odpowiedziała, nie mogąc powstrzymać cichego śmiechu na wspomnienie znajomych kątów i ukochanej babci.- Moja babcia pracowała w takim, a że uwielbiałam jej towarzystwo, to często pomagałam jej w obowiązkach. Nigdy nie musiała mnie do tego zmuszać, sama z ogromną przyjemnością każdego poranka wcześnie wstawałam by tylko pójść nakarmić jakieś małpki czy inne zwierzątka.
Spuściła na chwilę spojrzenie, odtwarzając w głowie wspomnienia. Z jednej strony były one dla niej miłe, z drugiej jednak dopadła ją swoista nostalgia na myśl, iż już nigdy nie pójdzie z babcią do zoo.
Kobieta szybko się jednak otrząsnęła z podobnych myśli, nie chcąc psuć atmosfery spotkania. Czasu na rozmyślania ma przecież dość podczas jej codziennych zajęć. Przeniosła wzrok na Aspena, a po chwili na Raidena, obserwując jego rzuty.
- Powiedz Raiden, nadal wspinasz się po ścianach w celu ratowania "niewiast przed smokami"- spytała po chwili, chcąc tym samym poświęcić i jemu trochę uwagi. Nie lubiła sytuacji, w których przynajmniej jedna osoba nie czuje się komfortowo. I chociaż wielokrotnie słyszała, iż nie sposób dogodzić każdemu, to nigdy takie tłumaczenia do niej nie przemawiały. Może i nie jest w stanie zadowolić każdego, ale zawsze należy próbować.
Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Grace Wilkes' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 72, 43, 20
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 4, 3
#1 'k100' : 72, 43, 20
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 4, 3
137 - 120 = 17
Słysząc dźwięczny śmiech kobiety stojącej obok niego zawiesił na niej przez dłuższy czas wzrok, a w momencie gdy ta przestała mówić niezręcznie odchrząknął niezręcznie wracając do gry i próbując poukładać sobie w głowie o czym dokładnie ta przed chwilą mówiła. - Czyli było z nami podobnie. - Stwierdził głupkowato zadowolony lekko się uśmiechając. Bardzo dobrze wspominał dzieciństwo i zawsze chętnie, tak jak w dzieciństwie pomagał mamie w hodowli. Rzeczywiście... niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
Słyszał nie raz o "Zoo", ale niestety nigdy nie miał okazji się tam wybrać. Posłał pełne żalu spojrzenie przyjacielowi. - Zabierz mnie do zoo. - Zażądał głosem pięcioletniego dzieciaka chcącego wyłudzić od rodzica upatrzoną zabawkę w sklepie. Naprawdę chciał tam pójść, a to na pewno będzie zabawniejsze niż upijanie się w pubie. Słysząc słowa Grace zmarszczył brwi przenosząc zdziwione spojrzenie na Raidena. - Wspinałeś się po ścianach? - I choć z pozoru brzmiało to co najmniej idiotycznie, to on sam po chwili zastanowienia raczej się by nie zdziwił, gdyby faktycznie jego przyjaciel był do tego zdolny. Zawsze potrafił go zaskoczyć. I o co chodziło ze smokami? Jeszcze tylko w ich towarzystwie nie widział swojego kuzyna i wolał nie zobaczyć. No chyba, że ten wyprowadziłby go na tyle z równowagi, że chciałby go się pozbyć, a to był dość realistyczny scenariusz.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aspen Sprout' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 87, 89, 38
--------------------------------
#2 'k6' : 5, 3, 1
#1 'k100' : 87, 89, 38
--------------------------------
#2 'k6' : 5, 3, 1
Przez jakiś czas w ogóle nie skupiał się na ich słowach, a jedynie obserwował jak Penny wygrywa. On też wygrał. Na swój sposób. Gorzej, że jak wróci to domowniczki zapewne miały mu powiedzieć parę słów. Sofi spojrzałaby na niego i powiedziała, że lepiej gdyby poszedł spać, a Artis... Hm... Może lepiej, żeby przeczekał powrót do rana? Może Aspen by go przekimał? W końcu co z niego za poblem? No, żaden! Ostatnio nawet ciche wkradanie się na trzeźwo nie ocaliło Cartera przed wybuchem blondynki. To dziecko... Jego dziecko działało na niego chyba tak samo elektryzująco jak tatuś. Ale chyba zabrał wszystkie czułe gesty do siebie, nie zostawiając policjantowi nic. Tylko te wszystkie pretensje... Czy on właśnie był zazdrosny o bobasa? Musiał się napić. Aż nagle złapał się na tym, co słyszy.
- Ja... - zaciął się, patrząc na jedno to na drugie i nie wiedząc, co powiedzieć. Czy to przez ten alkohol czy naprawdę zachowywali się jakby wiedzieli o Artis i mini Carterze? - Wcale nie demoralizuję kobiet! - rzucił, starając się jakoś bronić przed kolejnymi spojrzeniami. Cholera, a co jeśli coś palnął i się domyślili? Albo gorzej! Powiedział im wprost i tego nie pamiętał! No, kurwa! Przecież nie wypił tak dużo. Uderzyła go fala gorąca i musiał poluzować sobie krawat. I to wcale nie przez procenty w jego żyłach. Wiedział, że to jeszcze nie był ten czas, ale zżerał go stres, że coś powiedział...
|Zakończyliśmy darta. Aspen wygrał złote kalesony. Gratulujemy zwycięzcy.
- Ja... - zaciął się, patrząc na jedno to na drugie i nie wiedząc, co powiedzieć. Czy to przez ten alkohol czy naprawdę zachowywali się jakby wiedzieli o Artis i mini Carterze? - Wcale nie demoralizuję kobiet! - rzucił, starając się jakoś bronić przed kolejnymi spojrzeniami. Cholera, a co jeśli coś palnął i się domyślili? Albo gorzej! Powiedział im wprost i tego nie pamiętał! No, kurwa! Przecież nie wypił tak dużo. Uderzyła go fala gorąca i musiał poluzować sobie krawat. I to wcale nie przez procenty w jego żyłach. Wiedział, że to jeszcze nie był ten czas, ale zżerał go stres, że coś powiedział...
|Zakończyliśmy darta. Aspen wygrał złote kalesony. Gratulujemy zwycięzcy.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wychowywana w mugolskiej rodzinie, z początku nie mogła się przyzwyczaić do faktu, iż niektóre jej opowieści są całkowicie niezrozumiałe dla czarodziejów. To tym bardziej zniechęciło ją do magicznego świata, który w końcu po dość długim czasie zaakceptowała. Nauczyła się też powstrzymywać przed trudnymi dla innych tematami, no chyba, iż miała ochotę na jednoczesne tłumaczenie dla niej najprostszych rzeczy.
Były jednak momenty, w których Grace pod wpływem emocji czy innych rzeczy, zaczynała mówić o typowo niemagicznych rzeczach. Tak też było i teraz, a na dodatek Wilkes za bardzo pochłonięta przez wspomnienia i dodatkowo sugerując się uśmiechem mężczyzny, założyła z góry, iż ten rozumie o czym ona mówi. Dopiero wypowiedź tamtego w kierunku Cartera nieco ją otrzeźwiła i chociaż nie powiedziała nic, zaczęła zastanawiać się nad swoją wcześniejszą wypowiedzią.
Również jednak i ten temat odrzuciła na drugi plan, skupiając uwagę na Raidenie wyraźnie pochłoniętym przez myśli. Zaśmiała się na jego słowa, nieco rozbawiona jego reakcją.
- Polemizowałabym z tym stwierdzeniem - odpowiedziała na samą myśl o ich wspólnych przygodach w Chicago. - A jeśli o tym mowa, to wspominałam twoją pierwszą wspinaczkę po ścianie.
Chociaż minęło dość sporo czasu, to to było jedno z tych trwalszych wspomnień, które lubiła wspominać w bardziej monotonnych chwilach. Żałowała czasami, iż teraz nie jest jej dane mieć tyle przygód. Dobrze wspominała Chicago.
- A tak w ogóle to gratulujemy zwycięzcy - powiedziała po chwili, posyłając pogodne spojrzenie w stronę Sprouta.
Były jednak momenty, w których Grace pod wpływem emocji czy innych rzeczy, zaczynała mówić o typowo niemagicznych rzeczach. Tak też było i teraz, a na dodatek Wilkes za bardzo pochłonięta przez wspomnienia i dodatkowo sugerując się uśmiechem mężczyzny, założyła z góry, iż ten rozumie o czym ona mówi. Dopiero wypowiedź tamtego w kierunku Cartera nieco ją otrzeźwiła i chociaż nie powiedziała nic, zaczęła zastanawiać się nad swoją wcześniejszą wypowiedzią.
Również jednak i ten temat odrzuciła na drugi plan, skupiając uwagę na Raidenie wyraźnie pochłoniętym przez myśli. Zaśmiała się na jego słowa, nieco rozbawiona jego reakcją.
- Polemizowałabym z tym stwierdzeniem - odpowiedziała na samą myśl o ich wspólnych przygodach w Chicago. - A jeśli o tym mowa, to wspominałam twoją pierwszą wspinaczkę po ścianie.
Chociaż minęło dość sporo czasu, to to było jedno z tych trwalszych wspomnień, które lubiła wspominać w bardziej monotonnych chwilach. Żałowała czasami, iż teraz nie jest jej dane mieć tyle przygód. Dobrze wspominała Chicago.
- A tak w ogóle to gratulujemy zwycięzcy - powiedziała po chwili, posyłając pogodne spojrzenie w stronę Sprouta.
Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Żałował nie raz, że nie miał okazji poznać mugolskiego świata tak dobrze jak Raiden. On i jego rodzeństwo zostało wychowane w przekonaniu, że między czarodziejami, a mugolami nie ma różnic, każda z tych grup jest wyjątkowa i powinna się wzajemnie szanować. Zawsze wykazywał zainteresowanie tymi wszystkimi "nie magicznymi rzeczami" i choć dość często ich nie rozumiał, to właśnie dlatego w jego oczach były ona ciekawe.
Zdziwiony reakcją przyjaciela przyglądał mu się przez chwilę, aby następnie wzruszyć ramionami. Jeśli Raiden nie demoralizuje kobiet, to Aspen jest panią Minister. Chyba będzie musiał biedaka zaraz stąd zabrać do domu, bo alkohol już siadł mu na mózgownice.
- Yhymm... - Mruknął nieprzekonany z naganą spoglądając na przyjaciela.
Zastanawiał się po co Raiden miał się wspinać po ścianach i jaka relacja łączyła go niegdyś z Grace. Nigdy jakoś szczególnie nie interesował się z kim ten się spotykał, ale w tym przypadku, nie wiedząc czemu ciekawość go wręcz zjadała od środka.
Ale i tak dla niego największym zaskoczeniem tego dnia było to, że wygrał. Może to nie miałoby znaczenia dla kogoś, ale wygrana i słowa Grace minimalnie podniosły jego męskie ego. Dumny z głupkowatym uśmiechem na twarzy wypiął klatkę piersiową do przodu.
- A dziękuję. -Kiwnął głową swoim towarzyszą i wypił duszkiem szklankę ognistej. Skoro już tu byli... trzeba korzystać.
Zdziwiony reakcją przyjaciela przyglądał mu się przez chwilę, aby następnie wzruszyć ramionami. Jeśli Raiden nie demoralizuje kobiet, to Aspen jest panią Minister. Chyba będzie musiał biedaka zaraz stąd zabrać do domu, bo alkohol już siadł mu na mózgownice.
- Yhymm... - Mruknął nieprzekonany z naganą spoglądając na przyjaciela.
Zastanawiał się po co Raiden miał się wspinać po ścianach i jaka relacja łączyła go niegdyś z Grace. Nigdy jakoś szczególnie nie interesował się z kim ten się spotykał, ale w tym przypadku, nie wiedząc czemu ciekawość go wręcz zjadała od środka.
Ale i tak dla niego największym zaskoczeniem tego dnia było to, że wygrał. Może to nie miałoby znaczenia dla kogoś, ale wygrana i słowa Grace minimalnie podniosły jego męskie ego. Dumny z głupkowatym uśmiechem na twarzy wypiął klatkę piersiową do przodu.
- A dziękuję. -Kiwnął głową swoim towarzyszą i wypił duszkiem szklankę ognistej. Skoro już tu byli... trzeba korzystać.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Byłem wtedy bardziej... No, wiecie - rzucił na słowa Grace o wspinaczce. Oczywiście że ją pamiętał! Jakżeby inaczej! Takich rzeczy się nie zapomina. Szczególnie że był to taki pierwszy... Dobra, drugi raz w jego życiu i ostatni. Potem już jedynie właził przez okna lub uciekał przed rozwścieczonym rodzicielem. Albo gdy ścigało się jakiegoś podejrzanego. W sumie te sytuacje były całkiem podobne. Gdyby nie fakt, że trochę bał się odezwać, żeby nie wypaplać swojego największego sekretu, zapewne wspomniałby to i owo. W końcu nie zawsze chwalił się wszystkim swojego kuzynkowi, a w listach nie dało się tego opisać w tak spektakularny sposób w jaki by można to opowiedzieć twarzą w twarz. Mieli wiele do nadrobienia, a jeszcze więcej w nadchodzącym czasie. Ten miał być wyjątkowo irytujący dla Raidena, który już każdemu napotkanemu człowiekowi chciał opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Ale no właśnie... Nie mógł. Mimo wszystko wiedział, że ta chwila w końcu nadejdzie. Uśmiechając się lekko do siebie, a potem przenosząc spojrzenie na swoich towarzyszy, uniósł kolejną kolejkę Ognistej i stuknął się z Aspenem szklanką. - Ale nie mów, że nie było fajnie - rzucił do Grace, po czym wypił alkoholową zawartość. Jakoś nie zauważył spojrzenia Sprouta, które aż mówiło, że chciał znać wszystkie szczegóły. Carter był zbyt zajęty... Wszystkim innym. Zupełnie jakby ze zestresowanego łobuza przeszedł transformację w nastolatka idącego na imprezę. - Idę usiąść - mruknął, po czym skierował się do stolika, gdzie zasiadała grupa gliniarzy. Wcisnął się gdzieś przy ścianie i chociaż początkowo brał głośno czynny udział w dalszym spotkaniu, w pewnym momencie po prostu odjechał, a jego głowę wypełniały sny o gigantycznej patelni i czyhającej na niego Artis. Szybko to jednak minęło i został pochłonięty przez wielkie ciasto. Podświadomie uśmiechnął się pod nosem, nie przerywając snu.
|zt Raiden padł. Jak chcecie, możecie kontynuować wątek. Dobranoc
|zt Raiden padł. Jak chcecie, możecie kontynuować wątek. Dobranoc
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
- Byłeś wtedy młodszy - odpowiedziała, poszerzając uśmiech na jej twarzy. Sięgnęła po wcześniej zamówiony przez siebie alkohol, marszcząc brwi na widok jego minimalnych ubytków. Zdawało jej się, iż wypiła o wiele więcej, chociaż z drugiej strony kiedy miała to zrobić? Wcześniejsza gra skutecznie odciągnęła ją od tego. - Było bardzo fajnie. - dodała na jego słowa, również zgodnie z prawdą. Mimowolnie po jej głowie przemknęło pytanie "Czy byłabym zdolna jeszcze raz to wszystko zrobić?". Chociaż niektóre z ich przygód były dość stabilne, każdy mógłby to zrobić, to jednak były niuanse budzące wątpliwość o jej zdrowy rozsądek. Wtedy jednak była młodsza i wprost ciągnęło ją w stronę każdej możliwej przygody. Poza tym gdzieś podświadomie podobało jej się zachowanie Cartera - te wszystkie zaloty, spotkania przy każdej możliwej okazji... Wcześniej nie przeżywała czegoś takiego, toteż była skłonniejsza ku nawet najbardziej niedorzecznym wyczynom. Czy teraz podjęłaby się niektórych z nich? Nie umiała sobie na to pytanie odpowiedzieć. Możliwe, że zależałoby to od okoliczności...
Tak pochłonięta przez swoje myśli, dopiero po chwili zauważyła nieobecność Raidena. Automatycznie zaczęła go szukać wzrokiem, a gdy odnalazła go przy stole ze znajomymi, zachichotała cicho.
- On naprawdę się zestarzał - powiedziała do Aspena. Była rozbawiona sytuacją, jednocześnie jednak zaczęła się zastanawiać, czy aby to zachowanie nie było odrobinę wyjątkowe jak na Cartera. Widząc dzisiaj już niejednokrotnie dziwne spojrzenia Sprouta, takie podejrzenia nie mogły być niczym dziwnym.
Grace mogła w barze siedzieć jeszcze chwilę, obecność wyższego mężczyzny była równie przyjemną, co Raidena. Jednakże po chwili przerwał jej znajomy, z którym przyszła. Widząc jego jednoznaczne spojrzenie, informujące jego zamiar wyjścia, Grace postanowiła pójść razem z nim. Nie mogła być pewna ile wypił, w końcu cały czas spędziła przy barze. Zresztą Aspen również, jak dowiedziała się podczas pożegnania z nim, postanowił opuścić lokal, chcąc odprowadzić śpiącą królewnę do domu.
Tak więc Wilkes wyszła z pubu ze znajomym, upewniając się, że ten dotarł bezpiecznie do domu. Dopiero po tym wróciła do siebie, wciąż myśląc nad dzisiejszym spotkaniem.
|ztx2
Tak pochłonięta przez swoje myśli, dopiero po chwili zauważyła nieobecność Raidena. Automatycznie zaczęła go szukać wzrokiem, a gdy odnalazła go przy stole ze znajomymi, zachichotała cicho.
- On naprawdę się zestarzał - powiedziała do Aspena. Była rozbawiona sytuacją, jednocześnie jednak zaczęła się zastanawiać, czy aby to zachowanie nie było odrobinę wyjątkowe jak na Cartera. Widząc dzisiaj już niejednokrotnie dziwne spojrzenia Sprouta, takie podejrzenia nie mogły być niczym dziwnym.
Grace mogła w barze siedzieć jeszcze chwilę, obecność wyższego mężczyzny była równie przyjemną, co Raidena. Jednakże po chwili przerwał jej znajomy, z którym przyszła. Widząc jego jednoznaczne spojrzenie, informujące jego zamiar wyjścia, Grace postanowiła pójść razem z nim. Nie mogła być pewna ile wypił, w końcu cały czas spędziła przy barze. Zresztą Aspen również, jak dowiedziała się podczas pożegnania z nim, postanowił opuścić lokal, chcąc odprowadzić śpiącą królewnę do domu.
Tak więc Wilkes wyszła z pubu ze znajomym, upewniając się, że ten dotarł bezpiecznie do domu. Dopiero po tym wróciła do siebie, wciąż myśląc nad dzisiejszym spotkaniem.
|ztx2
Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Pub Siwy Dym
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk