Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Mieszcząca się w podziemiach pracownia alchemiczna całkowicie poświęcona została zadaniu przygotowywania eliksirów na zamówienie. Dojście do niej jest dość kłopotliwe - należy przebrnąć przez gąszcz korytarzy tworzących skomplikowany labirynt. Dla kogoś, kto nie zagląda do pomieszczenia zbyt często, jego położenie pozostaje nieznane. Dopiero pod koniec długiej wędrówki można odnaleźć ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu pokoju wzdłuż ścian znajdują się solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum znajduje się porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widnieje na wprost wejścia - wiecznie jest ubrudzone, najczęściej także zasłaniane grubą kotarą.
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Dobra, marynowana narośl ze szczuroszczeta wygląda naprawdę solidnie. Jestem zadowolony z mocy alchemii, przynajmniej tym razem. Dlatego zachęcony sukcesem zlewam wszystkie porcji do fiolek i kiedy już skrzat ma wyczyszczony kociołek, próbuję kolejny trudny specyfik. To złoty eliksir. Jeden z najpotężniejszych o takich właściwościach. Dlatego nabieram powietrza w płuca, ocieram pot z czoła, przecieram oczy i biorę się do ciężkiej pracy.
Z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję figę abisyńską, która pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. I tym samym chcę wierzyć w nadchodzący w tym momencie sukces.
Z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję figę abisyńską, która pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. I tym samym chcę wierzyć w nadchodzący w tym momencie sukces.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Nie, tym razem także mi się nie udaje. Już widzę, że to jakiś chłam. Wzdycham zniecierpliwiony zastanawiając się czy nie powinienem jednak zrezygnować z dzisiejszych przygotowań, ale jednak myśl, że inni oczekują ode mnie tych eliksirów trzyma mnie przy zdaniu, że jednak dobrze jest wziąć się do roboty. Po raz kolejny próbuję zrobić złoty eliksir.
Dalej z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję kolejną figę abisyńską, która także pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. Mam nadzieję, że tym razem naprawdę będę mógł być zadowolony z efektów swojej pracy.
Dalej z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję kolejną figę abisyńską, która także pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. Mam nadzieję, że tym razem naprawdę będę mógł być zadowolony z efektów swojej pracy.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
To jakiś koszmar. Horror. Najprawdziwszy. Po raz kolejny mi się nie udaje i jeszcze jeden raz mam ochotę zepsuć ten głupi kocioł w drobny mak. Szkoda, że nie mam tyle siły. Dobra, może trochę byłoby go szkoda, dla dobra alchemii muszę się uspokoić. Po raz już ostatni usiłując zrobić złoty eliksir.
Dalej z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję kolejną figę abisyńską, która także pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. Ostatnia próba, wóz albo przewóz, czyli znając mojego dzisiejszego pecha to właśnie zmarnowałem wszystkie ingrediencje. Świetnie.
Dalej z najwyższą ostrożnością oraz precyzją kroję kolejną figę abisyńską, która także pachnie dojrzale. Czuć, że to świeży składnik. Odpuszczam z niej również trochę soku, żeby dodać wszystkie elementy osobno. Potem szatkuję oraz rozdrabniam w moździerzu pokrzywę, kolejny ważny składnik tego eliksiru. Wybieram jeszcze z szafki trochę zasuszonych stokrotek, które środkiem przypominają mi trochę złoto właśnie.
Ze składników zwierzęcych decyduję się dodać jeszcze trzy rogate ślimaki, których mi jeszcze trochę zostało. Kroję je dość dokładnie, co nie jest zbyt przyjemne. Postanawiam wrzucić również dziesięć skarabeuszy, moim zdaniem idealne do tego typu mikstury, powinny zrobić naprawdę furorę. Gniotę ich pancerzyki w moździerzu, co wymaga naprawdę sporej ilości pracy. Dodatkowo dodaję też kilka uncji rozdrobnionego złota. Głównie w celu wzmocnienia barwy.
Po zagotowaniu wody w kotle mogę przystąpić od razu do warzenia. Zaczynam od serca, czyli poszatkowanej figi. Mieszam potem intensywnie, dwadzieścia razy w lewo i dwadzieścia w prawo. Czekam, aż roślina zmięknie, co przy tej temperaturze dzieje się dość szybko. Dodaję odciągnięty sok. Następnie wrzucam skarabeusze, po czym czeka mnie kolejne oczekiwanie na rozpuszczenie się tego cholerstwa. W naczyniu lądują też ślimaki, potem całość mieszam, dodaję waleriany, mieszam i na koniec zasuszone stokrotki. No, prawie na koniec. Jeszcze przesypuję złoto, mieszając trzy razy w prawo, osiem w lewo oraz dziewięć w prawo i raz w lewo. Ostatnia próba, wóz albo przewóz, czyli znając mojego dzisiejszego pecha to właśnie zmarnowałem wszystkie ingrediencje. Świetnie.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Brakuje mi słów. I cierpliwości. Nie wiem o co chodzi i dlaczego wszystkie trzy eliksiry poszły na zmarnowanie. Mam dość. Naprawdę. Chcę to rzucić w cholerę, bo nie mam już składników. Jest fatalnie. Skrzat ponownie wylewa zawartość kotła czyszcząc go, a ja muszę się uspokoić. Wdech i wydech. Przechodzę do kolejnej pozycji z listy, eliksiru ochrony. Podkładam naczynię pod ogień, bez wody. Upewniwszy się, że na jego dnie znajduje się pożądana przeze mnie temperatura, proszkuję w moździerzu dorodny róg dwurożca, mający być moją bazą na ten wywar. Muszę naładować się jakąś energią jeśli nie chcę, żeby trafił mnie na miejscu szlag. Ale najpierw mikstura. Wrzucam więc ten sproszkowany róg i mieszając łychą po dnie wyprażam go przez dobre trzynaście minut. Dopiero wtedy dodaję ostrożnie dwa litry wody i mieszam całość intensywnie przez kolejne trzy minuty. Zmniejszam ogień w palenisku. Spokojnie kroję trzy pary oczu rozdymki, co nie jest przyjemne, ale mam nadzieję skuteczne. Galareta ląduje w końcu w letnim wywarze. Potem ułamuję w moździerzu trzynaście pancerzyków żuków, z czym się bawię dość długo, bo cholery mają całkiem twarde te skorupki. Wreszcie jednak udaje mi się ta trudna sztuka, więc wrzucam je w eliksir i znów podwyższam temperaturę. Gotuję na intensywnym ogniu przez przeszło godzinę, żeby wszystko się rozpuściło i odpowiednio ze sobą oddziaływało. W międzyczasie kroję trzy tłuste dżdżownice i one również topią się we wrzącej zupie. Dopiero wtedy zmniejszam płomień na tyle, żeby ciecz delikatnie bulgotała. Na koniec wyjmuję z szafki dorodny słonecznik, z którego wydłubuję pestki. Wrzucam ich do mikstury dokładnie sztuk trzydzieści trzy. Ostatnie mieszanie, trzy razy w lewo i trzynaście w prawo, oczekując jakichś efektów tych starań, chociaż mam już w głowie najgorsze myśli.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
List, który wysłał Quentinowi, mówił wyraźnie, że potrzebował jego wsparcia przed wyruszeniem na misję. Nieoceniona pomoc i umiejętności, które posiadał starszy od niego arystokrata, ratowały mu już niejeden raz życie. Jemu i nie tylko jemu. Podczas zadań musieli być gotowi na wszystko, a to wszystko nierzadko zaskakiwało ich bardziej, niż mogli przypuszczać. Dlatego niczym dziwnym nie było, że jeszcze przed rozpoczęciem zebrania Rycerzy Walpurgii Yaxley skontaktował się z alchemikiem w celu upewnienia się, czy był w stanie i teraz odpowiednio go zaopatrzyć od strony eliksiralnej. Pomimo wyzdrowienia z sinicy, która nękała go od jakiegoś czasu — notabene od czasu próby naprawy anomalii z lordem Burke — wciąż cierpiał na klątwę Ondyny, która drastycznie zniżała mu poziom odporności od innych. Nie tylko od innych Rycerzy, ale głównie od przeciwników, z którymi przychodziło im się ścierać. Morgoth nie zamierzał ukrywać się w postaci wilka, bo nie zawsze była ona potrzebna. Cassandra miała rozpocząć własne badania, by go wspomóc, jednak nie wiedział, kiedy miał nadejść koniec.
Młody nestor zmaterializował się niedaleko Durham Castle, wyłaniając się z kłębu czarnej mgły i przez chwilę podziwiał jeszcze zarys całej budowli, nim ruszył naprzód. Była toporna i ciężka, zupełnie odmienna od pałacu, w którym zamieszkiwali lordowie Cambridgeshire. Yaxleyowi podobały się jednak te nawiązania do natury, gdzie połacie traw porastały niektóre miejsca zamku. Rodzina Burke była niezwykle konsekwentna i twarda w swoich poglądach, dlatego to uziemienie własnego domu niezwykle do nich pasowało. Skierował swoje kroki ku drzwiom frontowym, a gdy znalazł się na wyciągnięcie ręki, te otworzyły się przed nim, zapraszając do wnętrza warowni. Służba nie zadawała pytań, najwyraźniej poinstruowana już wcześniej o przybyciu nestora sojuszniczego rodu. Niemalże od razu jeden z kamerdynerów, przeprowadził go w głąb zamku, zabierając wprost do pracowni alchemicznej, w której miał znajdować się brat aktualnego seniora. Quentin poświęcał się swojej pracy, co sprawiało, że był jednym z lepszych alchemików w całej Anglii i Morgoth nie wątpił, że mógł zajść jeszcze dalej.
Młody nestor zmaterializował się niedaleko Durham Castle, wyłaniając się z kłębu czarnej mgły i przez chwilę podziwiał jeszcze zarys całej budowli, nim ruszył naprzód. Była toporna i ciężka, zupełnie odmienna od pałacu, w którym zamieszkiwali lordowie Cambridgeshire. Yaxleyowi podobały się jednak te nawiązania do natury, gdzie połacie traw porastały niektóre miejsca zamku. Rodzina Burke była niezwykle konsekwentna i twarda w swoich poglądach, dlatego to uziemienie własnego domu niezwykle do nich pasowało. Skierował swoje kroki ku drzwiom frontowym, a gdy znalazł się na wyciągnięcie ręki, te otworzyły się przed nim, zapraszając do wnętrza warowni. Służba nie zadawała pytań, najwyraźniej poinstruowana już wcześniej o przybyciu nestora sojuszniczego rodu. Niemalże od razu jeden z kamerdynerów, przeprowadził go w głąb zamku, zabierając wprost do pracowni alchemicznej, w której miał znajdować się brat aktualnego seniora. Quentin poświęcał się swojej pracy, co sprawiało, że był jednym z lepszych alchemików w całej Anglii i Morgoth nie wątpił, że mógł zajść jeszcze dalej.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Udaje się. Może nie jest to spektakularny wynik, ale nie jest też źle. W przeciwieństwie do wszystkich poprzednich eliksirów. No, prawie. Kiwam więc głową z pewnego rodzaju ulgą kiedy okazuje się, że eliksir ochrony nadaje się do użycia. Przelewam go zatem do pustych fiolek oraz odkładam na miejsce, w międzyczasie oczekując na wyczyszczenie złotego kociołka przez skrzata. Musi być nieskazitelny, bo zamierzam rozpocząć kolejną produkcję specyfików.
Jednak zanim zabieram się za kolejną pracę, do pomieszczenia wchodzi gość. I to nie byle jaki. Zawieszam na nim chwilowo wzrok, potem z szacunkiem kiwam głową w ramach przywitania. Cóż, obaj nie jesteśmy typami lubiącymi dyskusje. W ogóle strzępienia słów na darmo. - Miło cię widzieć - zagaduję jednak, po czym sięgam do szafki po potrzebne mi ingrediencje. Układam je wszystkie na blacie, gdzie zamierzam zabrać się za przygotowywanie ich do wrzucenia w gotujący się wywar. - Chcesz herbaty? Kawy? Czegoś mocniejszego? - dopytuję, mimo wszystko jestem teraz gospodarzem, chociaż niezręcznie się z tym czuję. Zaraz potem zabieram się za smoczą łzę, której jeszcze nie miałem okazji robić. Ustawiam kocioł nad paleniskiem i kiedy dno nabiera temperatury, wrzucam tam łuskę smoka, z zamiarem wyprażenia jej przez kilka minut. Dopiero wtedy wlewam wodę w oczekiwaniu, aż ta się zagotuje.
- Chcesz o czymś porozmawiać? - pytam w międzyczasie, chociaż nie wiem po co. Przecież Morgoth na pewno coś powie jeśli będzie chciał. Nie mniej to trochę niezręczne tak stać i ignorować drugiego czarodzieja przebywającego w tym samym pomieszczeniu. Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Oby odpowiednio dobry.
Jednak zanim zabieram się za kolejną pracę, do pomieszczenia wchodzi gość. I to nie byle jaki. Zawieszam na nim chwilowo wzrok, potem z szacunkiem kiwam głową w ramach przywitania. Cóż, obaj nie jesteśmy typami lubiącymi dyskusje. W ogóle strzępienia słów na darmo. - Miło cię widzieć - zagaduję jednak, po czym sięgam do szafki po potrzebne mi ingrediencje. Układam je wszystkie na blacie, gdzie zamierzam zabrać się za przygotowywanie ich do wrzucenia w gotujący się wywar. - Chcesz herbaty? Kawy? Czegoś mocniejszego? - dopytuję, mimo wszystko jestem teraz gospodarzem, chociaż niezręcznie się z tym czuję. Zaraz potem zabieram się za smoczą łzę, której jeszcze nie miałem okazji robić. Ustawiam kocioł nad paleniskiem i kiedy dno nabiera temperatury, wrzucam tam łuskę smoka, z zamiarem wyprażenia jej przez kilka minut. Dopiero wtedy wlewam wodę w oczekiwaniu, aż ta się zagotuje.
- Chcesz o czymś porozmawiać? - pytam w międzyczasie, chociaż nie wiem po co. Przecież Morgoth na pewno coś powie jeśli będzie chciał. Nie mniej to trochę niezręczne tak stać i ignorować drugiego czarodzieja przebywającego w tym samym pomieszczeniu. Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Oby odpowiednio dobry.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Odwiedziny wśród panów Durham nie należało do częstych wizyt, chociaż Morgoth musiał przyznać, że znajdował się tu w ostatnim czasie regularniej, niż mógłby przypuszczać. Ich rody były sojusznikami w sprawie od niedawna, lecz cisi i wycofani arystokraci dwóch rodzin potrafili odnaleźć pewną nić porozumienia. Najmłodszy z Yaxleyów dostrzegał ją w kontakcie z Quentinem, który pomimo tak odmiennej od jego własnej profesji, miał podobne podejście do życia i idei, którą wyznawali. Opiekun smoków nie znał zbyt dobrze jego starszego brata czy siostry, ale wierzył, że posiadali rodową mądrość. Jednak to nie do nich się wybierał. Nie do nich przyszedł w gościnę. Dał się sprowadzić ku odpowiednim pomieszczeniom, skinąwszy służącemu, by zostawił dwójkę mężczyzn samych. Ich rozmowy nie miały być porywające, lecz na pewno nie potrzebowali towarzystwa i kogoś, kto mógł znać tematy, które poruszali między sobą. W jakiś sposób widok Quentina wywołał w Morgocie poczucie ulgi. Starszy z lordów wiedział wszak co robić, a jego umiejętności były niedoścignione. Jeśli ktokolwiek miał zapewnić Yaxleyowi eliksiry, to tylko on. - Witaj - przywitał się, odpowiadając na życzliwe słowa skierowane w jego stronę i od razu przeszedł do rzeczy, nie marnując czasu, który mieli sobie poświęcić. - Przyniosłem to, o co prosiłeś - powiedział zwięźle, czując ciężar woreczka, w którym znajdowały się dwie fiolki z krwią jednorożca oraz jedna z ropą czyrakobulwy. Miały się przydać alchemikowi. Śmierciożerca wolał nie wspominać momentu, w którym musiał zaszlachtować zwierzę będące ucieleśnieniem niewinności, dlatego nie zamierzał patrzeć na swój podarunek. - Nie, dziękuję - odpowiedział krótko na ofertę, jedną dłonią zdejmując z ramion pelerynę i odwieszając ją płynnym ruchem w odpowiednim miejscu. Chociaż była to pracownia naukowca, panował w niej względny porządek. Dopiero wpatrując się dłużej, można było dostrzec niuanse. Chaos tak odpowiedni dla każdego badacza. Dało się tam jednak wyłapać coś jeszcze — pomiędzy nieporządkiem przebijał się uporządkowany ład. Ład w chaosie. Wpatrując się w umieszczoną za szybą czaszkę, Morgoth przeniósł spojrzenie na drugiego czarodzieja, gdy ponownie usłyszał jego głos. - Lub właściwie... Poproszę whisky. - Czy chciał o czymś porozmawiać? To pytanie było niebezpieczne, lecz wiedział, że mógł zawierzyć komuś takiemu jak Quentin Burke. - Będziesz w Stonehenge? - spytał więc, nie kryjąc się z najtrudniejszym z tematów. Tak topowych w ostatnim czasie.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Udaje się. Widzę to już po kolorze, czuję też, że zapach jest taki, jaki powinien być. Konsystencja również nadaje się na idealną smoczą łzę. Jestem więc zadowolony. Z ukontentowaniem przelewam miksturę do kolejnych fiolek, a skrzatowi każę wyczyścić kociołek. Kiedy wszystko jest już gotowe, odwracam się do Morgotha, który przyniósł mi kilka składników. Krew jednorożca oraz ropa czyrakobulwy, idealnie. Tego właśnie potrzebowałem. - Dziękuję - mówię i z wdzięcznością odbieram ingrediencje. Odkładam je na razie na brzeg blatu, bo teraz mam inne rzeczy do uwarzenia. Te przydadzą się na później.
- Przynieś najlepszą whisky - zwracam się obojętnie do stojącego w kącie skrzata. Ten wkrótce znika, a ja w międzyczasie zabieram się za kolejny eliksir. Tym razem za maść z wodnej gwiazdy. Kolejny wywar leczniczy. Jednak również takie mikstury są potrzebne, dlatego bez zawahania kroję jagody jemioły, które ostatecznie lądują w gotującej się nad ogniem wodzie. Mieszam całość przez jakieś pięć minut, cały czas w prawą stronę. Zostawiam eliksir na chwilę, żeby pokroić dokładnie wodną gwiazdę, bez której maść na pewno nie byłaby w stanie powstać. Kolejna porcja mieszania dziesięć razy w prawo oraz dwadzieścia w lewo, po czym sięgam po fiolkę wody miodowej. Wlewam całą zawartość do naczynia. Potem podnoszę głowę na skrzata, który wrócił z butelką alkoholu oraz szklankami. - Usiądź proszę - zachęcam do zajęcia miejsca przy stole, na którym ostatecznie spoczęła przyniesiona przez stworzenie taca.
W trakcie zastanawiania się nad odpowiedzią miażdżę w moździerzu róg byka, chcąc stworzyć z niego jednolity proszek. Dwie jego uncje lądują w delikatnie bulgoczącym się wywarze. - Tak. Idziemy z braćmi i Craigiem - potwierdzam wreszcie, co jakiś czas unosząc wzrok na gościa. Rozdrabniam kolejny składnik, dziób sroki, mający być ostatecznym akcentem całego eliksiru. Ostatnia doza mieszania, konkretniej to pięć razy w lewo, i gotowe. Mam taką nadzieję przynajmniej.
- Przynieś najlepszą whisky - zwracam się obojętnie do stojącego w kącie skrzata. Ten wkrótce znika, a ja w międzyczasie zabieram się za kolejny eliksir. Tym razem za maść z wodnej gwiazdy. Kolejny wywar leczniczy. Jednak również takie mikstury są potrzebne, dlatego bez zawahania kroję jagody jemioły, które ostatecznie lądują w gotującej się nad ogniem wodzie. Mieszam całość przez jakieś pięć minut, cały czas w prawą stronę. Zostawiam eliksir na chwilę, żeby pokroić dokładnie wodną gwiazdę, bez której maść na pewno nie byłaby w stanie powstać. Kolejna porcja mieszania dziesięć razy w prawo oraz dwadzieścia w lewo, po czym sięgam po fiolkę wody miodowej. Wlewam całą zawartość do naczynia. Potem podnoszę głowę na skrzata, który wrócił z butelką alkoholu oraz szklankami. - Usiądź proszę - zachęcam do zajęcia miejsca przy stole, na którym ostatecznie spoczęła przyniesiona przez stworzenie taca.
W trakcie zastanawiania się nad odpowiedzią miażdżę w moździerzu róg byka, chcąc stworzyć z niego jednolity proszek. Dwie jego uncje lądują w delikatnie bulgoczącym się wywarze. - Tak. Idziemy z braćmi i Craigiem - potwierdzam wreszcie, co jakiś czas unosząc wzrok na gościa. Rozdrabniam kolejny składnik, dziób sroki, mający być ostatecznym akcentem całego eliksiru. Ostatnia doza mieszania, konkretniej to pięć razy w lewo, i gotowe. Mam taką nadzieję przynajmniej.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź