Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Mieszcząca się w podziemiach pracownia alchemiczna całkowicie poświęcona została zadaniu przygotowywania eliksirów na zamówienie. Dojście do niej jest dość kłopotliwe - należy przebrnąć przez gąszcz korytarzy tworzących skomplikowany labirynt. Dla kogoś, kto nie zagląda do pomieszczenia zbyt często, jego położenie pozostaje nieznane. Dopiero pod koniec długiej wędrówki można odnaleźć ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu pokoju wzdłuż ścian znajdują się solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum znajduje się porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widnieje na wprost wejścia - wiecznie jest ubrudzone, najczęściej także zasłaniane grubą kotarą.
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 4
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 4
|20/12/1957 - popołudnie
Popołudniem przyszła sprawdzić jak udał się talizman i jęknęła z zawodu. Nie tym razem, jednak musiała zrobić coś źle. Nie mogła się jednak poddawać i podwinęła rękawy koszuli aby zabrać się za kolejny talizman tego dnia.
Sięgnęła na powrót po swoje zapiski i znalazła to czego szukała - Runa zagubionego głupca. Można było się z niej śmiać, ale niejednemu uratowała życie, a szczęście było nie raz przydatne, zwłaszcza w chwili kryzysowej.
Przebiegła szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Wyciągnęła złoto oraz kamień słoneczny, drewno i bursztyn. Jako odczynnik tym razem miał jej posłużyć trupi jad.
Szybko zabrała się za podgrzewanie kociołka, w tym czasie sięgając po moździerz i kamienną misę, w której miała zamiar sproszkować kamień słoneczny i bursztyn. Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka grudkę złota i zalała ją trupim jadem, a ta zaczęła od razu się rozpuszczać pod wpływem temperatury jaka panowała wewnątrz naczynia. Zmniejszy ogień i zabrała się za rozrabianie reszty składników niezbędnych do stworzenia tego talizmanu. Drewno ostrym nożykiem pocięła na drobne wiórki i dodała do wcześniej sproszkowanych kamieni. Czuła napięcie w mięśniach, ponieważ praca ta wymagała od niej włożenia sporo siły, ale czego się nie robiło dla wykonania dobrej pracy? Upewniła się, że złoto dobrze się rozpuściło i dodała do niego drewno. Zamieszała dokładnie i następnie wsypała resztę składników. Substancja nabrała pięknego odcienia w kolorze opalizującego złota i mieniącego się drobinkami tak charakterystycznymi dla kamienia słonecznego. Będzie z tego piękna brosza nawet jak ponownie tworzenie talizmanu samego w sobie jej nie wyjdzie.
Zgasiła ogień pod kociołkiem, a następnie sięgnęła po wzornik. Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Miała chwilę aby zjeść śniadanie przyniesione do pracowni przez Maczka, a w tym czasie substancja stężała. Po skonsumowaniu trzech tostów z dżemem zabrała się za kreślenie odpowiednich run, a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Tworzę talizman: Runa zagubionego głupca, zużywam złoto i kamień słoneczny.
1.K100, na to czy talizman się udał, st 70, + 21 z eliksirów
2.1k3 -1 na właściwości talizmanu
Popołudniem przyszła sprawdzić jak udał się talizman i jęknęła z zawodu. Nie tym razem, jednak musiała zrobić coś źle. Nie mogła się jednak poddawać i podwinęła rękawy koszuli aby zabrać się za kolejny talizman tego dnia.
Sięgnęła na powrót po swoje zapiski i znalazła to czego szukała - Runa zagubionego głupca. Można było się z niej śmiać, ale niejednemu uratowała życie, a szczęście było nie raz przydatne, zwłaszcza w chwili kryzysowej.
Przebiegła szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Wyciągnęła złoto oraz kamień słoneczny, drewno i bursztyn. Jako odczynnik tym razem miał jej posłużyć trupi jad.
Szybko zabrała się za podgrzewanie kociołka, w tym czasie sięgając po moździerz i kamienną misę, w której miała zamiar sproszkować kamień słoneczny i bursztyn. Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka grudkę złota i zalała ją trupim jadem, a ta zaczęła od razu się rozpuszczać pod wpływem temperatury jaka panowała wewnątrz naczynia. Zmniejszy ogień i zabrała się za rozrabianie reszty składników niezbędnych do stworzenia tego talizmanu. Drewno ostrym nożykiem pocięła na drobne wiórki i dodała do wcześniej sproszkowanych kamieni. Czuła napięcie w mięśniach, ponieważ praca ta wymagała od niej włożenia sporo siły, ale czego się nie robiło dla wykonania dobrej pracy? Upewniła się, że złoto dobrze się rozpuściło i dodała do niego drewno. Zamieszała dokładnie i następnie wsypała resztę składników. Substancja nabrała pięknego odcienia w kolorze opalizującego złota i mieniącego się drobinkami tak charakterystycznymi dla kamienia słonecznego. Będzie z tego piękna brosza nawet jak ponownie tworzenie talizmanu samego w sobie jej nie wyjdzie.
Zgasiła ogień pod kociołkiem, a następnie sięgnęła po wzornik. Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Miała chwilę aby zjeść śniadanie przyniesione do pracowni przez Maczka, a w tym czasie substancja stężała. Po skonsumowaniu trzech tostów z dżemem zabrała się za kreślenie odpowiednich run, a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Tworzę talizman: Runa zagubionego głupca, zużywam złoto i kamień słoneczny.
1.K100, na to czy talizman się udał, st 70, + 21 z eliksirów
2.1k3 -1 na właściwości talizmanu
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k3' : 1
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k3' : 1
|20/12/1957 - wieczór
Wieczór już zapadał za oknem, gdy wróciła do pracowni aby zabrać się za ostatni tego dnia talizman. Czuła już zmęczenie, ale nie mogła się temu poddać. Każdy kolejny talizman zbliżał ją do mistrzostwa w swojej dziedzinie. Nie mogła się poddawać, a ten dzień przeznaczyła specjalnie na swoją pracę.
Zapiski znów poszły w ruch, a Primrose szybko odnalazła informacje na temat Runy bezwzględnej nierozerwalności. Potężny talizman, który miała nadzieję sprezentować komuś z rodziny. Potrzebowała do tego kości słoniowej i chalkantytu. Dobrze, że tego ostatniego ostatnio zakupiła więcej. Był dość spory problem z jego zdobyciem, a Wroński jej ewidentnie unikał. Nie dziwiła się. Zdradził jej zaufanie i to dwa razy. Nie była jeszcze pewna czy mu wybaczyła.
Przebiegła szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Wyciągnęła odpowiednie składniki w tym również szkło i akwamaryn. Buteleczka z żywicą z cisu również znalazła swoje miejsce na stole.
Kociołek nie zdążył całkowicie ostygnąć więc podgrzanie go było kwestią tylko paru minut. Akwamaryn oraz chalkantyt umieściła już w formie, to reszta składników musiała się ze sobą połączyć.
Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka szkło oraz kość słoniową, które zalała żywicą. Wszystko zaczęło w środku bulgotać, a Primrose musiała cały czas mieszać aż do całkowitego połączenia się składników. Przez cztery minuty w prawo, a potem cały czas w lewo. Odstawiła kociołek na bok, aby ostygł, a wraz z nim substancja w środku. Upewniła się, że we wzorniku reszta składników jest ułożona w odpowiednich miejscach. Precyzja była niezwykle ważna przy tej runie. Złe ułożenie kamieni mogło spowodować, że runa wybuchnie jej w twarz, a tego wolała uniknąć.
Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Odeszła od stołu aby napić się wody i zjeść ciasto z podwieczorku choć nie była głodna, ale wiedziała, że Maczek będzie marudził pod nosem jak przyjdzie, a jedzenie będzie nietknięte. Sięgnęła po różdżkę aby nakreślić odpowiednie runy a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Tworzę talizman: Runa bezwzględnej nierozerwalności, zużywam kość słoniowa, chalkantyt.
1.K100, na to czy talizman się udał, st 75, + 21 z eliksirów, III poziom run
2.1k6 na właściwości talizmanu
Wieczór już zapadał za oknem, gdy wróciła do pracowni aby zabrać się za ostatni tego dnia talizman. Czuła już zmęczenie, ale nie mogła się temu poddać. Każdy kolejny talizman zbliżał ją do mistrzostwa w swojej dziedzinie. Nie mogła się poddawać, a ten dzień przeznaczyła specjalnie na swoją pracę.
Zapiski znów poszły w ruch, a Primrose szybko odnalazła informacje na temat Runy bezwzględnej nierozerwalności. Potężny talizman, który miała nadzieję sprezentować komuś z rodziny. Potrzebowała do tego kości słoniowej i chalkantytu. Dobrze, że tego ostatniego ostatnio zakupiła więcej. Był dość spory problem z jego zdobyciem, a Wroński jej ewidentnie unikał. Nie dziwiła się. Zdradził jej zaufanie i to dwa razy. Nie była jeszcze pewna czy mu wybaczyła.
Przebiegła szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Wyciągnęła odpowiednie składniki w tym również szkło i akwamaryn. Buteleczka z żywicą z cisu również znalazła swoje miejsce na stole.
Kociołek nie zdążył całkowicie ostygnąć więc podgrzanie go było kwestią tylko paru minut. Akwamaryn oraz chalkantyt umieściła już w formie, to reszta składników musiała się ze sobą połączyć.
Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka szkło oraz kość słoniową, które zalała żywicą. Wszystko zaczęło w środku bulgotać, a Primrose musiała cały czas mieszać aż do całkowitego połączenia się składników. Przez cztery minuty w prawo, a potem cały czas w lewo. Odstawiła kociołek na bok, aby ostygł, a wraz z nim substancja w środku. Upewniła się, że we wzorniku reszta składników jest ułożona w odpowiednich miejscach. Precyzja była niezwykle ważna przy tej runie. Złe ułożenie kamieni mogło spowodować, że runa wybuchnie jej w twarz, a tego wolała uniknąć.
Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Odeszła od stołu aby napić się wody i zjeść ciasto z podwieczorku choć nie była głodna, ale wiedziała, że Maczek będzie marudził pod nosem jak przyjdzie, a jedzenie będzie nietknięte. Sięgnęła po różdżkę aby nakreślić odpowiednie runy a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Tworzę talizman: Runa bezwzględnej nierozerwalności, zużywam kość słoniowa, chalkantyt.
1.K100, na to czy talizman się udał, st 75, + 21 z eliksirów, III poziom run
2.1k6 na właściwości talizmanu
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k6' : 2
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k6' : 2
|20.12.1957
Jakiś czas temu otrzymali ciekawą i nietypową paczkę, prosto z Egiptu, w której znajdować się miały amulety typowe dla tego kraju.
Stały klient, archeolog, który dostarczył do ich sklepu nie jeden przedmiot, którego cena była niebotyczna ale zawsze znalazł się ktoś chętny. Bywało, że takie przedmioty schodziły dzień po wystawieniu ich na szybkie wystawowej. Udała się do pracowni w Durham gdzie wiedziała, że nikt nie będzie jej przeszkadzał, tym razem potencjalnymi klątwami chciała zająć się sama. Rozmawia z Drew na ten temat, Edgar również nie szczędził jej instrukcji, a jeżeli chciała zostać biegłą w tej sztuce musiała w końcu podjąć się rozbrojenia jednej z nich sama. Najwyżej skończy się podobnie jak w przypadku jej pierwszej próby, który obdarowała ją koszmarami i bezsennymi nocami; a te potrafiły wciąż ją nawiedzać.
Odłożyła list na bok i nakładając jedwabne rękawiczki otworzyła skrzynię dołączonym do listu kluczykiem. Uchyliła wieko by zobaczyć ułożone dwa woreczki, dokładnie zawiązane i oplecione sznurkiem. Czuła bijącą od nich magię, wiedziała tym samym, że ma do czynienia z przedmiotami magicznymi. Nie znała jeszcze rodzaju magii z jaką miała się zmierzyć. Sięgnęła po jeden z woreczków, otworzyła go, a na jej dłoni wylądował nieduży przedmiot. Jego kształtu nie potrafiła określić, bowiem na górze znajdowało się coś na wzór pętelki, a reszta przypominała prostokąt ze wstawkami po bokach. Przedmiot nosił na sobie proste symbole, które miały mu chyba nadać strukturę węzła. Tak przynajmniej to wyglądało w oczach lady Burke. Sięgnęła po lupę aby dokładniej mu się przyjrzeć. Był zrobiony z piaskowca, bardzo delikatny przedmiot, o którego uszkodzenie nie było trudno. Zauważyła na nim zapiski znakami, których nie znała i nic z nich nie potrafiła wyczytać, ale jedno wiedziała. Były tym samym co runy, których oni używali do pieczętowania amuletów i talizmanów. Pytanie brzmiało czy te znaki zabezpieczały działanie amuletu, dodawały mu siły czy były złożonymi klątwami? Jeszcze raz dokładnie obejrzała przedmiot pod lupą, ale nie znalazła niczego więcej, więc odłożyła go na bok aby sięgnąć po drugi woreczek. W jego wnętrzu znalazła cięższy przedmiot, który swoim wyglądem przywodził na myśl oko wiecznie obserwujące człowieka. Podobnie jak w przypadku poprzedniego przedmiotu obejrzała go dokładnie pod szkłem powiększającym. Dojrzała podobne znaki, nie te same, ale pochodzącego z tego samego kręgu kulturowego. Westchnęła cicho odkładając również ten artefakt i zdjęła rękawiczki. Musiała udać się do miejsca w domu, w którym znajdowało się źródło wszelkiej wiedzy - biblioteki. U progu już ją powitał zapach starych woluminów zmieszanych z charakterystyczną nutą drewna i skóry. Udała się pomiędzy wysokie regały szukając odpowiednich książek, miała nadzieję znaleźć w nich informacje, które choć trochę przybliżyły by ją do tego z czym ma do czynienia. Wyciągnęła trzy opasłe tomiszcza, które zaniosła do jednego ze stolików w pomieszczeniu po czym zabrała się za wertowanie starych zapisków. W jednej z nich znalazła zapis.
Starożytni Egipcjanie określali amulety słowami ket-ha, sa i udżau, które ich zasadnicze znaczenie łączyło z pojęciem „obrona”. Spotykane już w chalkolitycznych pochówkach kultury badaryjskiej, służyły one w Egipcie do obrony w sensie magicznym, a najprostszymi i zarazem najstarszymi były zęby i pazury dzikich zwierząt, których noszenie miało posiadaczowi naturalnie zapewnić takie cechy, jak siła i dzielność. Do pierwotnych amuletów należały też pestki i nasiona (jako siedlisko tajemniczych mocy wzrostu), kości, muszle oraz rzadkie minerały; istotną rolę odgrywały przy tym barwa i rodzaj materiału.
Nie było to nic nowego dla lady Burke, która spotkała się z podobnym opisem wszelkiej maści talizmanów i amuletów jakie występowały na terenie Anglii jeszcze w kulturze Celtów i starożytnego Rzymu. Przeskoczyła parę wersów niżej, gdzie dojrzała coś co mogło zacząć ją naprowadzać na trop.
Wraz z rozwojem wierzeń te naturalne amulety zastąpiono figurkami w odpowiedniej postaci (bóstw, świętych zwierząt, symboli magicznych). Z okresu dynastycznego znane są setki rodzajów amuletów miniaturowych figurek bóstw oraz świętych symboli, oprócz zwitków płótna zapisanych magicznymi formułami.
Od schyłku Średniego Państwa wyodrębniła się produkcja amuletów przeznaczonych wyłącznie dla zmarłych. Używane przez żyjących umieszczano w naszyjnikach, bransoletach itp. ozdobach noszonych na co dzień. Mimo dążenia do tego, by amulet wykazywał się największą uniwersalnością ochronną, z drugiej strony pożądane było działanie szczególne, wymierzone przeciw konkretnemu zagrożeniu. Często powtarzał on kształt pewnych znaków hieroglificznych, mających przekazać moc określonego pojęcia swemu nosicielowi. Działanie wielu amuletów (np. Oka Horusa) związane było ze zdarzeniami mitologicznymi.
Upowszechnienie stosowania amuletów w Egipcie nastąpiło od Epoki Późnej. Liczba znanych rodzajów przekracza 270, co obejmuje zarówno obiekty przeznaczone dla żyjących, jak dla zmarłych.
Skupiła swoją uwagę na wersie, który mówił coś o oku Horusa. Czyżby to co czekało na nią na dole było właśnie tym artefaktem. Przeszukała parę stronic w poszukiwaniu ryciny lub opisu tego przedmiotu, ale nic nie znalazła. Postanowiła więc wrócić do czytanego tekstu licząc na to, że znajdzie w nim odpowiedź.
W odległej Kartaginie, gdzie magia egipska zajmowała ważne miejsce w wierzeniach ludowych, materialne świadectwo stanowią amulety z wyobrażeniami licznych bóstw egipskich (Ptaha, Horusa, Besa, Tota, Mina, Honsu, Szu, Amona-Re, Sachmet, Anubisa, Toeris i innych).
Westchnęła cicho, ponieważ dowiedziała się czegoś nowego, ale nazwy takie jak Honus, Anubis czy Ptah niewiele jej mówiły. Miała z nim styczność tylko raz, brat też wymieniał je w swoich opowieściach ale nie znała ich znaczenia, czy mocy oraz z czym dokładnie się wiążą. Zamknęła księgę by zaraz sięgnąć po kolejną, która również dotykała tematyki startych amuletów i wymarłych kultur, liczyła, że tam może znajdzie odpowiedzi. Po paru stronicach przekonała się, że tym razem trafiła na coś więcej. Pochyliła się nad stronicami by uważnie przeczytać.
Istotny wpływ na dużą produkcję amuletów miało udoskonalenie metod ich wytwarzania oraz zwiększenie produkcji z fajansu, szkła, a także z kamienia i metalu. Jako surowiec kamienny służyły minerały pospolite (dioryt, piaskowiec, szpat polny, jaspis, serpentyn, hematyt, kryształ górski) i półszlachetne (głównie karneol, lapis lazuli, ametyst), a rzadziej szlachetne (szmaragd, turkus); spośród metali najczęściej wykorzystywano brąz, znacznie rzadziej – metale szlachetne (złoto, srebro, elektron). Najtańsza jednak była produkcja amuletów z fajansu, najpopularniejszych wśród uboższych warstw ludności.
Patrząc na to z czego były robione amulety już wiedziała, że mogły mieć silną moc z samego surowca. Dodając odpowiednie runy można było wzmocnić ich działanie. Nie raz w swojej pracy widziała jak jedna, dobrze postawiona runa potrafiła podbić moc samego tworzywa, z którego był zrobiony przedmiot.
-Co jeszcze? - mruknęła pod nosem chcąc znaleźć istotne dla niej informacje.
Poza materiałem istotną rolę odgrywał też kształt. W zakresie stosowanych wyobrażeń najczęstszymi były miniaturowe figurki bóstw i demonów, świętych zwierząt i symboli. Zawieszano je na sznurkach lub rzemykach, wprawiano w pierścionki, bransolety, kolczyki, pektorały, naszyjniki, wkładano również pomiędzy bandaże mumii dla ochrony zmarłego (tu przede wszystkim skarabeusz sercowy i ozyriacki filar dżed i sokół oraz plakietki z wizerunkami czterech synów Horusa).
-Czym jest oko Horusa? - Mruczała dalej pod nosem przerzucając kolejne stronice. Potrzebowała informacji z czym dokładnie ma do czynienia. -Jest! - Zawołała z radością w głosie godną dziecka, które odnalazło skrytkę ze słodyczami.
Oko Horusa (Udżat) – jeden z uniwersalnych najpopularniejszych, stosowany od czasów Starego Państwa. Żywym dawał zdrowie, siłę i opiekę: ochronę przeciw dzikim zwierzętom i złemu losowi, wspomagał gojenie się ran i leczenie chorób; w okresie ptolemejskim wspomagał w chwytaniu złodziei. Wykonywany ze złota, srebra, szmaragdu, drewna, fajansu, hematytu, karneolu i lapis lazuli (zalecany jako najodpowiedniejszy), dla skuteczności musiał być ofiarowany podczas przesilenia letniego. Istniał w dwóch odmianach: z liniami skierowanymi w prawo lub w lewo, barwy białej lub czarnej – symbolicznie dla słońca i księżyca albo Ra i Ozyrysa. Niekiedy oko zwielokrotniano lub uzupełniano innymi drobnymi symbolami.
Na tym tekst się kończył. Nie wspomniał o tym jakie to symbole i jakie miały znaczenie. Jednak uzyskała już cenne informacje w jakim celu był tworzony i jakie miał zadanie. To mogło jej pomóc w rozwikłaniu zagadki z czym dokładnie ma do czynienia. -A to drugie?
Zauważyła, że w książce są ryciny przedmiotów więc zaczęła szukać czegoś podobnego do
drugiego przedmiotu, który leżał i czekał w pracowni. - Węzeł Izydy - przeczytała na głos nazwę napisaną tuż przy obrazku jaki znajdował się w książce. - Przeznaczony dla zmarłych, umożliwiał swobodne poruszanie się po zaświatach z „jedną ręką w niebie, a drugą na ziemi”; jako węzeł (klamra) paska Izydy miał zwykle barwę czerwoną – wycinany w karneolu, jaspisie, wyrabiany z barwionego szkła i fajansu. Chronił też żyjących od złych stworzeń i mocy, symbolizując życie i dobrobyt. - Odsunęła się od księgi. Ta też nie wspomniała o żadnych symbolach. Wiedza, którą posiadali była zbyt mała. Zdecydowanie za mała aby mogła dzisiaj rozgryźć co dokładnie nałożony na amulety. Musiała poradzić się kogoś bardziej biegłego w kulturze egipskiej i chociaż wiedziała, że brat nie odmówi jej pomocy miała pomysł z kim jeszcze się skontaktować. Od razu na myśl przyszedł jej lord Shafiq, który na pewno nie odmówi pomocy, jeżeli będzie coś wiedział lub posiadał materiały na ten temat. Wystarczyło do niego napisać. Odesłała jednym machnięciem różdżki książki na ich miejsca, po czym udała się do pracowni aby nakreślić parę słów do czarodzieja. Liczyła na to, że być może posiada jakieś stare manuskrypty a może kiedyś spotkał się z tymi talizmanami.
| zt, 1505 słów
Jakiś czas temu otrzymali ciekawą i nietypową paczkę, prosto z Egiptu, w której znajdować się miały amulety typowe dla tego kraju.
Do sklepu Borgina & Burke
Przekazuję skrzynię z artefaktami z Egiptu, znalezionymi w Dolinie Królów w grobowcu numer 45. Bardzo proszę o zbadanie ich i ocenę czy noszą na sobie ślady klątw lub też magicznych zapisków. Cena nie gra roli.
Z wyrazami szacunku
J.M
Przekazuję skrzynię z artefaktami z Egiptu, znalezionymi w Dolinie Królów w grobowcu numer 45. Bardzo proszę o zbadanie ich i ocenę czy noszą na sobie ślady klątw lub też magicznych zapisków. Cena nie gra roli.
Z wyrazami szacunku
J.M
Stały klient, archeolog, który dostarczył do ich sklepu nie jeden przedmiot, którego cena była niebotyczna ale zawsze znalazł się ktoś chętny. Bywało, że takie przedmioty schodziły dzień po wystawieniu ich na szybkie wystawowej. Udała się do pracowni w Durham gdzie wiedziała, że nikt nie będzie jej przeszkadzał, tym razem potencjalnymi klątwami chciała zająć się sama. Rozmawia z Drew na ten temat, Edgar również nie szczędził jej instrukcji, a jeżeli chciała zostać biegłą w tej sztuce musiała w końcu podjąć się rozbrojenia jednej z nich sama. Najwyżej skończy się podobnie jak w przypadku jej pierwszej próby, który obdarowała ją koszmarami i bezsennymi nocami; a te potrafiły wciąż ją nawiedzać.
Odłożyła list na bok i nakładając jedwabne rękawiczki otworzyła skrzynię dołączonym do listu kluczykiem. Uchyliła wieko by zobaczyć ułożone dwa woreczki, dokładnie zawiązane i oplecione sznurkiem. Czuła bijącą od nich magię, wiedziała tym samym, że ma do czynienia z przedmiotami magicznymi. Nie znała jeszcze rodzaju magii z jaką miała się zmierzyć. Sięgnęła po jeden z woreczków, otworzyła go, a na jej dłoni wylądował nieduży przedmiot. Jego kształtu nie potrafiła określić, bowiem na górze znajdowało się coś na wzór pętelki, a reszta przypominała prostokąt ze wstawkami po bokach. Przedmiot nosił na sobie proste symbole, które miały mu chyba nadać strukturę węzła. Tak przynajmniej to wyglądało w oczach lady Burke. Sięgnęła po lupę aby dokładniej mu się przyjrzeć. Był zrobiony z piaskowca, bardzo delikatny przedmiot, o którego uszkodzenie nie było trudno. Zauważyła na nim zapiski znakami, których nie znała i nic z nich nie potrafiła wyczytać, ale jedno wiedziała. Były tym samym co runy, których oni używali do pieczętowania amuletów i talizmanów. Pytanie brzmiało czy te znaki zabezpieczały działanie amuletu, dodawały mu siły czy były złożonymi klątwami? Jeszcze raz dokładnie obejrzała przedmiot pod lupą, ale nie znalazła niczego więcej, więc odłożyła go na bok aby sięgnąć po drugi woreczek. W jego wnętrzu znalazła cięższy przedmiot, który swoim wyglądem przywodził na myśl oko wiecznie obserwujące człowieka. Podobnie jak w przypadku poprzedniego przedmiotu obejrzała go dokładnie pod szkłem powiększającym. Dojrzała podobne znaki, nie te same, ale pochodzącego z tego samego kręgu kulturowego. Westchnęła cicho odkładając również ten artefakt i zdjęła rękawiczki. Musiała udać się do miejsca w domu, w którym znajdowało się źródło wszelkiej wiedzy - biblioteki. U progu już ją powitał zapach starych woluminów zmieszanych z charakterystyczną nutą drewna i skóry. Udała się pomiędzy wysokie regały szukając odpowiednich książek, miała nadzieję znaleźć w nich informacje, które choć trochę przybliżyły by ją do tego z czym ma do czynienia. Wyciągnęła trzy opasłe tomiszcza, które zaniosła do jednego ze stolików w pomieszczeniu po czym zabrała się za wertowanie starych zapisków. W jednej z nich znalazła zapis.
Starożytni Egipcjanie określali amulety słowami ket-ha, sa i udżau, które ich zasadnicze znaczenie łączyło z pojęciem „obrona”. Spotykane już w chalkolitycznych pochówkach kultury badaryjskiej, służyły one w Egipcie do obrony w sensie magicznym, a najprostszymi i zarazem najstarszymi były zęby i pazury dzikich zwierząt, których noszenie miało posiadaczowi naturalnie zapewnić takie cechy, jak siła i dzielność. Do pierwotnych amuletów należały też pestki i nasiona (jako siedlisko tajemniczych mocy wzrostu), kości, muszle oraz rzadkie minerały; istotną rolę odgrywały przy tym barwa i rodzaj materiału.
Nie było to nic nowego dla lady Burke, która spotkała się z podobnym opisem wszelkiej maści talizmanów i amuletów jakie występowały na terenie Anglii jeszcze w kulturze Celtów i starożytnego Rzymu. Przeskoczyła parę wersów niżej, gdzie dojrzała coś co mogło zacząć ją naprowadzać na trop.
Wraz z rozwojem wierzeń te naturalne amulety zastąpiono figurkami w odpowiedniej postaci (bóstw, świętych zwierząt, symboli magicznych). Z okresu dynastycznego znane są setki rodzajów amuletów miniaturowych figurek bóstw oraz świętych symboli, oprócz zwitków płótna zapisanych magicznymi formułami.
Od schyłku Średniego Państwa wyodrębniła się produkcja amuletów przeznaczonych wyłącznie dla zmarłych. Używane przez żyjących umieszczano w naszyjnikach, bransoletach itp. ozdobach noszonych na co dzień. Mimo dążenia do tego, by amulet wykazywał się największą uniwersalnością ochronną, z drugiej strony pożądane było działanie szczególne, wymierzone przeciw konkretnemu zagrożeniu. Często powtarzał on kształt pewnych znaków hieroglificznych, mających przekazać moc określonego pojęcia swemu nosicielowi. Działanie wielu amuletów (np. Oka Horusa) związane było ze zdarzeniami mitologicznymi.
Upowszechnienie stosowania amuletów w Egipcie nastąpiło od Epoki Późnej. Liczba znanych rodzajów przekracza 270, co obejmuje zarówno obiekty przeznaczone dla żyjących, jak dla zmarłych.
Skupiła swoją uwagę na wersie, który mówił coś o oku Horusa. Czyżby to co czekało na nią na dole było właśnie tym artefaktem. Przeszukała parę stronic w poszukiwaniu ryciny lub opisu tego przedmiotu, ale nic nie znalazła. Postanowiła więc wrócić do czytanego tekstu licząc na to, że znajdzie w nim odpowiedź.
W odległej Kartaginie, gdzie magia egipska zajmowała ważne miejsce w wierzeniach ludowych, materialne świadectwo stanowią amulety z wyobrażeniami licznych bóstw egipskich (Ptaha, Horusa, Besa, Tota, Mina, Honsu, Szu, Amona-Re, Sachmet, Anubisa, Toeris i innych).
Westchnęła cicho, ponieważ dowiedziała się czegoś nowego, ale nazwy takie jak Honus, Anubis czy Ptah niewiele jej mówiły. Miała z nim styczność tylko raz, brat też wymieniał je w swoich opowieściach ale nie znała ich znaczenia, czy mocy oraz z czym dokładnie się wiążą. Zamknęła księgę by zaraz sięgnąć po kolejną, która również dotykała tematyki startych amuletów i wymarłych kultur, liczyła, że tam może znajdzie odpowiedzi. Po paru stronicach przekonała się, że tym razem trafiła na coś więcej. Pochyliła się nad stronicami by uważnie przeczytać.
Istotny wpływ na dużą produkcję amuletów miało udoskonalenie metod ich wytwarzania oraz zwiększenie produkcji z fajansu, szkła, a także z kamienia i metalu. Jako surowiec kamienny służyły minerały pospolite (dioryt, piaskowiec, szpat polny, jaspis, serpentyn, hematyt, kryształ górski) i półszlachetne (głównie karneol, lapis lazuli, ametyst), a rzadziej szlachetne (szmaragd, turkus); spośród metali najczęściej wykorzystywano brąz, znacznie rzadziej – metale szlachetne (złoto, srebro, elektron). Najtańsza jednak była produkcja amuletów z fajansu, najpopularniejszych wśród uboższych warstw ludności.
Patrząc na to z czego były robione amulety już wiedziała, że mogły mieć silną moc z samego surowca. Dodając odpowiednie runy można było wzmocnić ich działanie. Nie raz w swojej pracy widziała jak jedna, dobrze postawiona runa potrafiła podbić moc samego tworzywa, z którego był zrobiony przedmiot.
-Co jeszcze? - mruknęła pod nosem chcąc znaleźć istotne dla niej informacje.
Poza materiałem istotną rolę odgrywał też kształt. W zakresie stosowanych wyobrażeń najczęstszymi były miniaturowe figurki bóstw i demonów, świętych zwierząt i symboli. Zawieszano je na sznurkach lub rzemykach, wprawiano w pierścionki, bransolety, kolczyki, pektorały, naszyjniki, wkładano również pomiędzy bandaże mumii dla ochrony zmarłego (tu przede wszystkim skarabeusz sercowy i ozyriacki filar dżed i sokół oraz plakietki z wizerunkami czterech synów Horusa).
-Czym jest oko Horusa? - Mruczała dalej pod nosem przerzucając kolejne stronice. Potrzebowała informacji z czym dokładnie ma do czynienia. -Jest! - Zawołała z radością w głosie godną dziecka, które odnalazło skrytkę ze słodyczami.
Oko Horusa (Udżat) – jeden z uniwersalnych najpopularniejszych, stosowany od czasów Starego Państwa. Żywym dawał zdrowie, siłę i opiekę: ochronę przeciw dzikim zwierzętom i złemu losowi, wspomagał gojenie się ran i leczenie chorób; w okresie ptolemejskim wspomagał w chwytaniu złodziei. Wykonywany ze złota, srebra, szmaragdu, drewna, fajansu, hematytu, karneolu i lapis lazuli (zalecany jako najodpowiedniejszy), dla skuteczności musiał być ofiarowany podczas przesilenia letniego. Istniał w dwóch odmianach: z liniami skierowanymi w prawo lub w lewo, barwy białej lub czarnej – symbolicznie dla słońca i księżyca albo Ra i Ozyrysa. Niekiedy oko zwielokrotniano lub uzupełniano innymi drobnymi symbolami.
Na tym tekst się kończył. Nie wspomniał o tym jakie to symbole i jakie miały znaczenie. Jednak uzyskała już cenne informacje w jakim celu był tworzony i jakie miał zadanie. To mogło jej pomóc w rozwikłaniu zagadki z czym dokładnie ma do czynienia. -A to drugie?
Zauważyła, że w książce są ryciny przedmiotów więc zaczęła szukać czegoś podobnego do
drugiego przedmiotu, który leżał i czekał w pracowni. - Węzeł Izydy - przeczytała na głos nazwę napisaną tuż przy obrazku jaki znajdował się w książce. - Przeznaczony dla zmarłych, umożliwiał swobodne poruszanie się po zaświatach z „jedną ręką w niebie, a drugą na ziemi”; jako węzeł (klamra) paska Izydy miał zwykle barwę czerwoną – wycinany w karneolu, jaspisie, wyrabiany z barwionego szkła i fajansu. Chronił też żyjących od złych stworzeń i mocy, symbolizując życie i dobrobyt. - Odsunęła się od księgi. Ta też nie wspomniała o żadnych symbolach. Wiedza, którą posiadali była zbyt mała. Zdecydowanie za mała aby mogła dzisiaj rozgryźć co dokładnie nałożony na amulety. Musiała poradzić się kogoś bardziej biegłego w kulturze egipskiej i chociaż wiedziała, że brat nie odmówi jej pomocy miała pomysł z kim jeszcze się skontaktować. Od razu na myśl przyszedł jej lord Shafiq, który na pewno nie odmówi pomocy, jeżeli będzie coś wiedział lub posiadał materiały na ten temat. Wystarczyło do niego napisać. Odesłała jednym machnięciem różdżki książki na ich miejsca, po czym udała się do pracowni aby nakreślić parę słów do czarodzieja. Liczyła na to, że być może posiada jakieś stare manuskrypty a może kiedyś spotkał się z tymi talizmanami.
| zt, 1505 słów
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|7.12.1957
Idąc do pracowni zabrała po drodze dokładne szkice i plany najnowszego dzieła jakie miała wykonać dla Tristana Rosiera z myślą o jego żonie, a przyjaciółce Primrose Burke. Runa szczególnej krwi nie należała do łatwych, ale jeżeli twórca wystarczająco się skupił i podszedł do procesu tworzenia na spokojnie potrafił wyjść bardzo silny artefakt. Już jeden taki robiła z myślą o wspieraniu umiejętności jasnowidzenia, tym razem talizman miał podkreślać i wspierać umiejętności półwili jakie kryła krew Evandry. Primrose była świadkiem jej zdolności nie jeden raz i w pełni świadoma była tego, że umiejętnie wykorzystana krew mogła dać zdumiewające efekty. Nie wiedziała czy Tristan chciał wspomóc małżonkę czy może wydobyć z niej cały potencjał, ale talizman takowy na pewno nie zaszkodzi lady Rosier.
Na stole w pracowni już stała i czekała na nią skrzynka ze starą i złotą, rodową broszą, którą miała przetopić na piękną szpilę do włosów. Na sam początek jednak musiała oddzielić od złota różę piaskową, która była sercem całego talizmanu.
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym ujęła broszę w szczypczyki i przez chwilę trzymała nad ogniem aż złoto stało się bardziej plastyczne; dzięki temu mogła oddzielić minerały.
Nie mogła po prostu przetopić całej broszy, ponieważ lord Rosier życzył sobie zachować zdobienia w kształcie róż, którymi chciała opleść szpilę, ale najpierw musiała ostrożnie oddzielić zdobienia od reszty broszy. Ponownie podgrzewając broszę sprawiła, że złoto stało się bardziej plastyczne. Następnie na blacie ostrożnie ułożyła przedmiot i ostrym nożykiem z niezwykłą precyzją zaczęła odcinać kawałki złota. Na szczęście było ono dość plastyczne więc czynność choć pracochłonna nie powodowała większego zmęczenia. Wstawiła złoty kociołek na palnik, ponieważ w nim mogła rozpuścić resztę broszy, a w tym czasie w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a ona sama sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwalając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisać runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę półwil, ST 75, 2k6-2 na +X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę półwil; +26 eliksiry
Idąc do pracowni zabrała po drodze dokładne szkice i plany najnowszego dzieła jakie miała wykonać dla Tristana Rosiera z myślą o jego żonie, a przyjaciółce Primrose Burke. Runa szczególnej krwi nie należała do łatwych, ale jeżeli twórca wystarczająco się skupił i podszedł do procesu tworzenia na spokojnie potrafił wyjść bardzo silny artefakt. Już jeden taki robiła z myślą o wspieraniu umiejętności jasnowidzenia, tym razem talizman miał podkreślać i wspierać umiejętności półwili jakie kryła krew Evandry. Primrose była świadkiem jej zdolności nie jeden raz i w pełni świadoma była tego, że umiejętnie wykorzystana krew mogła dać zdumiewające efekty. Nie wiedziała czy Tristan chciał wspomóc małżonkę czy może wydobyć z niej cały potencjał, ale talizman takowy na pewno nie zaszkodzi lady Rosier.
Na stole w pracowni już stała i czekała na nią skrzynka ze starą i złotą, rodową broszą, którą miała przetopić na piękną szpilę do włosów. Na sam początek jednak musiała oddzielić od złota różę piaskową, która była sercem całego talizmanu.
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym ujęła broszę w szczypczyki i przez chwilę trzymała nad ogniem aż złoto stało się bardziej plastyczne; dzięki temu mogła oddzielić minerały.
Nie mogła po prostu przetopić całej broszy, ponieważ lord Rosier życzył sobie zachować zdobienia w kształcie róż, którymi chciała opleść szpilę, ale najpierw musiała ostrożnie oddzielić zdobienia od reszty broszy. Ponownie podgrzewając broszę sprawiła, że złoto stało się bardziej plastyczne. Następnie na blacie ostrożnie ułożyła przedmiot i ostrym nożykiem z niezwykłą precyzją zaczęła odcinać kawałki złota. Na szczęście było ono dość plastyczne więc czynność choć pracochłonna nie powodowała większego zmęczenia. Wstawiła złoty kociołek na palnik, ponieważ w nim mogła rozpuścić resztę broszy, a w tym czasie w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a ona sama sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwalając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisać runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę półwil, ST 75, 2k6-2 na +X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę półwil; +26 eliksiry
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k3' : 3
--------------------------------
#3 'k6' : 1, 6
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k3' : 3
--------------------------------
#3 'k6' : 1, 6
|9.12.1957
Poprzedni talizman nie wyszedł, dość długo analizowała więc co też mogło mieć wpływ. Była przekonana, że dobrze dobrała proporcje i składniki. W końcu uznała, że za mało dokładnie zmieliła muszle i różę piaskową, pozwoliła aby zostały większe kawałki, a powinna zostawić czysty pył. Runa szczególnej krwi nie należała do łatwych, ale jeżeli twórca wystarczająco się skupił i podszedł do procesu tworzenia na spokojnie potrafił wyjść bardzo silny artefakt. Najwidoczniej zbyt przejęta tym dla kogo robi talizman nie zwróciła uwagi na inne szczegóły. Kiedyś jeden taki robiła z myślą o wspieraniu umiejętności jasnowidzenia, na zamówienia pana Mulcibetra, tym razem talizman miał podkreślać i wspierać umiejętności półwili jakie kryła krew Evandry. Primrose była świadkiem jej zdolności nie jeden raz i w pełni świadoma była tego, że umiejętnie wykorzystana krew mogła dać zdumiewające efekty. Nie wiedziała czy Tristan chciał wspomóc małżonkę czy może wydobyć z niej cały potencjał, ale talizman takowy na pewno nie zaszkodzi lady Rosier.
Na stole w pracowni już stała i czekała na nią skrzynka ze starą i złotą, rodową broszą, którą miała przetopić na piękną szpilę do włosów. Na sam początek jednak musiała oddzielić od złota różę piaskową, która była sercem całego talizmanu.
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym ujęła broszę w szczypczyki i przez chwilę trzymała nad ogniem aż złoto stało się bardziej plastyczne; dzięki temu mogła oddzielić minerały.
Nie mogła po prostu przetopić całej broszy, ponieważ lord Rosier życzył sobie zachować zdobienia w kształcie róż, którymi chciała opleść szpilę, ale najpierw musiała ostrożnie oddzielić zdobienia od reszty broszy. Ponownie podgrzewając broszę sprawiła, że złoto stało się bardziej plastyczne. Następnie na blacie ostrożnie ułożyła przedmiot i ostrym nożykiem z niezwykłą precyzją zaczęła odcinać kawałki złota. Na szczęście było ono dość plastyczne więc czynność choć pracochłonna nie powodowała większego zmęczenia. Wstawiła złoty kociołek na palnik, ponieważ w nim mogła rozpuścić resztę broszy, a w tym czasie w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a ona sama sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwalając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisać runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę półwil, ST 75, 2k6-2 na +X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę półwil; +26 eliksiry
Poprzedni talizman nie wyszedł, dość długo analizowała więc co też mogło mieć wpływ. Była przekonana, że dobrze dobrała proporcje i składniki. W końcu uznała, że za mało dokładnie zmieliła muszle i różę piaskową, pozwoliła aby zostały większe kawałki, a powinna zostawić czysty pył. Runa szczególnej krwi nie należała do łatwych, ale jeżeli twórca wystarczająco się skupił i podszedł do procesu tworzenia na spokojnie potrafił wyjść bardzo silny artefakt. Najwidoczniej zbyt przejęta tym dla kogo robi talizman nie zwróciła uwagi na inne szczegóły. Kiedyś jeden taki robiła z myślą o wspieraniu umiejętności jasnowidzenia, na zamówienia pana Mulcibetra, tym razem talizman miał podkreślać i wspierać umiejętności półwili jakie kryła krew Evandry. Primrose była świadkiem jej zdolności nie jeden raz i w pełni świadoma była tego, że umiejętnie wykorzystana krew mogła dać zdumiewające efekty. Nie wiedziała czy Tristan chciał wspomóc małżonkę czy może wydobyć z niej cały potencjał, ale talizman takowy na pewno nie zaszkodzi lady Rosier.
Na stole w pracowni już stała i czekała na nią skrzynka ze starą i złotą, rodową broszą, którą miała przetopić na piękną szpilę do włosów. Na sam początek jednak musiała oddzielić od złota różę piaskową, która była sercem całego talizmanu.
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym ujęła broszę w szczypczyki i przez chwilę trzymała nad ogniem aż złoto stało się bardziej plastyczne; dzięki temu mogła oddzielić minerały.
Nie mogła po prostu przetopić całej broszy, ponieważ lord Rosier życzył sobie zachować zdobienia w kształcie róż, którymi chciała opleść szpilę, ale najpierw musiała ostrożnie oddzielić zdobienia od reszty broszy. Ponownie podgrzewając broszę sprawiła, że złoto stało się bardziej plastyczne. Następnie na blacie ostrożnie ułożyła przedmiot i ostrym nożykiem z niezwykłą precyzją zaczęła odcinać kawałki złota. Na szczęście było ono dość plastyczne więc czynność choć pracochłonna nie powodowała większego zmęczenia. Wstawiła złoty kociołek na palnik, ponieważ w nim mogła rozpuścić resztę broszy, a w tym czasie w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a ona sama sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwalając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisać runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę półwil, ST 75, 2k6-2 na +X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę półwil; +26 eliksiry
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 2
--------------------------------
#2 'k3' : 3
#1 'k100' : 2
--------------------------------
#2 'k3' : 3
|12.12.1957
Trzecie podejście do stworzenia talizmanu na zamówienie dla lorda Tristana Rosiera. Czuła gryzącą porażkę i złość z powodu swojej nieudolności. Przecież była zdolną czarownicą potrafiła zrobić ten talizman, dlaczego więc nie wychodził? Dwie ostatnie noce spędziła na analizowaniu notatek z pierwszego oraz drugiego podejścia, aby ostatecznie wyłapać wszystkie błędy jakie do tej pory poczyniła. Tym razem musiało się udać, zwłaszcza, że lord Rosier przysłał jej kolejne składniki aby wspomóc działanie Primrose. Miała powstać runa szczególnej krwi wspierająca umiejętności pół wil.
Na stole w pracowni już czekała kolejna brosza i róża pustyni. Tym razem nie musiała jednak oddzielać kamienia od ozdoby. Być może właśnie tu leżał problem, że nie zrobiła tego zbyt dokładnie?
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym powiesiła nad nim złoty kociołek. Miała zamiar wykorzystać ornamenty z poprzedniego nieudanego talizmanu.
Kiedy kociołek się rozgrzewał ona w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a Prim sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwlając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisac runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę wil, ST 75, 2k6-2 na+X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę will; +26 eliksiry
Trzecie podejście do stworzenia talizmanu na zamówienie dla lorda Tristana Rosiera. Czuła gryzącą porażkę i złość z powodu swojej nieudolności. Przecież była zdolną czarownicą potrafiła zrobić ten talizman, dlaczego więc nie wychodził? Dwie ostatnie noce spędziła na analizowaniu notatek z pierwszego oraz drugiego podejścia, aby ostatecznie wyłapać wszystkie błędy jakie do tej pory poczyniła. Tym razem musiało się udać, zwłaszcza, że lord Rosier przysłał jej kolejne składniki aby wspomóc działanie Primrose. Miała powstać runa szczególnej krwi wspierająca umiejętności pół wil.
Na stole w pracowni już czekała kolejna brosza i róża pustyni. Tym razem nie musiała jednak oddzielać kamienia od ozdoby. Być może właśnie tu leżał problem, że nie zrobiła tego zbyt dokładnie?
Podwijając rękawy koszuli machnęła różdżką na palnik aby go odpalić po czym powiesiła nad nim złoty kociołek. Miała zamiar wykorzystać ornamenty z poprzedniego nieudanego talizmanu.
Kiedy kociołek się rozgrzewał ona w kamiennym moździerzu zaczęła rozrabiać różę piaskową na drobny pył. Zmniejszyła ogień pod palnikiem by złoto mogło spokojnie się roztapiać, a Prim sięgnęła po odczynnik w postaci krwi mandragory, która rozbijała składniki w kociołku i jednocześnie wzmacniając ich działanie. Potrzebowała jeszcze jednego serca i bazy. Jako pierwsze wybrała muszle, które podkreślą pochodzenie Evandry, zaś przetopiona podkowa centaura będzie wsparciem dla złota. To ostatnie dodała do kociołka i za pomocą długiej, złotej łyżki zamieszała ostrożnie pozwlając aby składniki się dokładnie połączyły. Muszle podobnie jak różę piaskową rozbiła na drobny pył i dodała do róży wraz z krwią mandragory i razem dokładnie wymieszała. Odstawiła na bok aby nabrały mocy po czym wróciła do kociołka, pod którym wyłączyła płomień. Na stole pojawił się wzornik szpili do której miał zamiar wlać zawartość kociołka, ale musiała do niego przelać jeszcze rozdrobnioną różę i muszle wraz z odczynnikiem. Kiedy to zrobiła z kociołka doszedł cichy syk gdy składniki się ze sobą spotkały. Zamieszała wszystko dokładnie, a następnie ubrała rękawiczki by ująć kociołek i ostrożnie przelać do wzornika. Teraz należało odczekać aż wszystko ostygnie. Mogła pójść napić się herbaty i przegryźć parę herbatników nim wróci do pracowni, co też uczyniła.
Wróciła trzymając filiżankę z jaśminowym naparem i odstawiła na blat sprawdzając czy trzon szpili już ostygł. Był na tyle stały, że mogła zabrać się za mocowanie ozdób. Przyszedł czas na elementy różane, które zachowała ze starej broszy. Ponownie podgrzewając by były bardziej plastyczne owinęła je wokół trzonu szpili, a trzy diamenty niczym trzy krople wody umiejscowiła na płatkach. Szpila mieniła się w promieniach słonecznych, gdyż złoto będąc zmieszane z różą piaskową oddawało jej blask tak ukryty w szarości bryły. Czuła bijącą moc od szpili, teraz należało ją jeszcze zabezpieczyć odpowiednimi runami. Sięgnęła po różdżkę by z niezwykłą precyzja napisac runy, a kiedy wszystko było gotowe odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia i nabrania mocy. Rankiem się przekona czy wszystko wyszło tak jak należy.
|Tworzę talizman: runa szczególnej krwi z ukierunkowaniem na genetykę wil, ST 75, 2k6-2 na+X do rzutów k100 i 1k3 na +Y do rzutów k10 na genetykę will; +26 eliksiry
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k6' : 4, 4
--------------------------------
#3 'k3' : 2
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k6' : 4, 4
--------------------------------
#3 'k3' : 2
|30.10.1957
Notatki leżały już na blacie stołu, ponieważ przygotowała je wcześniej. Runa kwitnącego życia miała na celu ochranianie tego kto ją nosi, pomaganie w regeneracji. Nie dziwiło ją, że czarownica właśnie taką zamówiła, sama Primrose spodziewała się, że przyjdzie jej wykonywać ich więcej w nadchodzącej przyszłości. Wojna trwała w najlepsze i nikt nie wiedział jak długo potrwa.
Złoty kociołek już był dość mocno nagrzany więc bez wahania wrzuciła do niego bryłkę ołowiu, która natychmiast zaczęła się topić, zmniejszyła ogień w palniku aby nie spowodować spalenia się ołowiu bo wtedy cała jej praca poszłaby na marne. Sięgnęła następnie po smoczą kość; znała wszystkie ingrediencje jakich używała do tworzenia artefaktów, ale nie znała wszystkich ich właściwości. Była wręcz przekonana, że smocza kość może być użyta do czegoś więcej, teraz jednak wrzuciła ją do pieca aby pod wpływem ognia skruszała, tylko wtedy lady Burke będzie wstanie ją rozkruszyć i drobinki dodać do płynnego już ołowiu. By talizman był skuteczny potrzebowała jeszcze trzech składników więc sięgnęła po notatki gdzie miała różne kombinacje zależnie od tego co chciała osiągnąć z takimi kamieniami czy też przedmiotami powinna połączyć główne składniki. Trzymając nadal notatki w dłoni otworzyła szafkę by sprawdzić co aktualnie ma i czy przypadkiem nie musi szybko udać się do pracowni w Londynie. Odetchnęła z cichą ulgą, że jednak może zostać w murach Durham. Zdecydowała się na kruszone szkło, które sprawi, że ołów nie będzie tak ciężki oraz na nici przędne owadów, które miały wzmocnić działanie smoczej kości. Zgodnie z przepisem wszystko zmieliła i powoli, małymi łyżeczkami dodawała do złotego kociołka, na sam koniec dodała żywicę z cisu która miała składniki ze sobą połączyć . Następnie dokładnie zmieszała i odstawiła aby lekko ostygło, w tym czasie przygotowała odlew do tułowia ćmy, delikatne, szklane skrzydełka już leżały gotowe do umocowania w odlewie. Nałożyła rękawice ochronne by ująć ostrożnie kociołek i pochylić nad formą do odlewów, mieszanka powoli wypełniała wszystkie zagłębienia. Musiała teraz chwilę poczekać żeby umocować dokładnie i z niezwykłą precyzją skrzydełka, a następnie z lupą powiększającą i odpowiednimi narzędziami rysowała szczegóły owada. Była to praca niezwykle precyzyjna ale dająca Primrose niezwykłą satysfakcję. Na sam koniec zostało nakreślenie runy i odczekanie odpowiednią ilość czasu aż brosza ostygnie i wtedy sprawdzi czy talizman rzeczywiście wyszedł.
|Tworzę talizman: runa kwitnącego życia (smocza kość i ołów), ST 70, 8k6 na +X do maksymalnej żywotności na stałe, + 26 eliksiry, runy III
Notatki leżały już na blacie stołu, ponieważ przygotowała je wcześniej. Runa kwitnącego życia miała na celu ochranianie tego kto ją nosi, pomaganie w regeneracji. Nie dziwiło ją, że czarownica właśnie taką zamówiła, sama Primrose spodziewała się, że przyjdzie jej wykonywać ich więcej w nadchodzącej przyszłości. Wojna trwała w najlepsze i nikt nie wiedział jak długo potrwa.
Złoty kociołek już był dość mocno nagrzany więc bez wahania wrzuciła do niego bryłkę ołowiu, która natychmiast zaczęła się topić, zmniejszyła ogień w palniku aby nie spowodować spalenia się ołowiu bo wtedy cała jej praca poszłaby na marne. Sięgnęła następnie po smoczą kość; znała wszystkie ingrediencje jakich używała do tworzenia artefaktów, ale nie znała wszystkich ich właściwości. Była wręcz przekonana, że smocza kość może być użyta do czegoś więcej, teraz jednak wrzuciła ją do pieca aby pod wpływem ognia skruszała, tylko wtedy lady Burke będzie wstanie ją rozkruszyć i drobinki dodać do płynnego już ołowiu. By talizman był skuteczny potrzebowała jeszcze trzech składników więc sięgnęła po notatki gdzie miała różne kombinacje zależnie od tego co chciała osiągnąć z takimi kamieniami czy też przedmiotami powinna połączyć główne składniki. Trzymając nadal notatki w dłoni otworzyła szafkę by sprawdzić co aktualnie ma i czy przypadkiem nie musi szybko udać się do pracowni w Londynie. Odetchnęła z cichą ulgą, że jednak może zostać w murach Durham. Zdecydowała się na kruszone szkło, które sprawi, że ołów nie będzie tak ciężki oraz na nici przędne owadów, które miały wzmocnić działanie smoczej kości. Zgodnie z przepisem wszystko zmieliła i powoli, małymi łyżeczkami dodawała do złotego kociołka, na sam koniec dodała żywicę z cisu która miała składniki ze sobą połączyć . Następnie dokładnie zmieszała i odstawiła aby lekko ostygło, w tym czasie przygotowała odlew do tułowia ćmy, delikatne, szklane skrzydełka już leżały gotowe do umocowania w odlewie. Nałożyła rękawice ochronne by ująć ostrożnie kociołek i pochylić nad formą do odlewów, mieszanka powoli wypełniała wszystkie zagłębienia. Musiała teraz chwilę poczekać żeby umocować dokładnie i z niezwykłą precyzją skrzydełka, a następnie z lupą powiększającą i odpowiednimi narzędziami rysowała szczegóły owada. Była to praca niezwykle precyzyjna ale dająca Primrose niezwykłą satysfakcję. Na sam koniec zostało nakreślenie runy i odczekanie odpowiednią ilość czasu aż brosza ostygnie i wtedy sprawdzi czy talizman rzeczywiście wyszedł.
|Tworzę talizman: runa kwitnącego życia (smocza kość i ołów), ST 70, 8k6 na +X do maksymalnej żywotności na stałe, + 26 eliksiry, runy III
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 1, 6, 6, 6, 5, 1, 4
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 1, 6, 6, 6, 5, 1, 4
|28.12.1957
Od dłuższego czasu zastanawiała się nad prezentem dla lorda Rosiera. W końcu uznała, że w czasie wojennym, kiedy działał prężnie nie tylko na terenach Kent ale również Durham należy mu się ochrona i wsparcie. Takiego mogła udzielić za pomocą talizmanu: runy kwitnącego życia. Wspominał niejednokrotnie o tym jakie rany odnosił, a jeżeli mogła mu pomóc to właśnie w ten sposób. Zebrała swoje notatki i udała się do pracowni umieszczonej w Durham Castle. Zamknęła za sobą dokładnie drzwi i upewniwszy się, że ani dzieci Edgara ani Xaviera nagle nie wbiegną zabrała się do pracy.
Złoty kociołek już był dość mocno nagrzany więc bez wahania wrzuciła do niego bryłkę ołowiu, która natychmiast zaczęła się topić, zmniejszyła więc ogień w palniku aby nie spowodować spalenia się ołowiu bo wtedy cała jej praca poszłaby na marne. Sięgnęła następnie po smoczą kość - serce całego talizmanu. Rosier zajmował się smokami, były jego pasją i oto teraz składnik, z tych właśnie stworzeń miał mu dodać sił i witalności. Wrzuciła ją do pieca aby pod wpływem ognia skruszała, tylko wtedy lady Burke będzie wstanie ją rozkruszyć i drobinki dodać do płynnego już ołowiu. By talizman był skuteczny potrzebowała jeszcze trzech składników więc sięgnęła po notatki gdzie miała różne kombinacje zależnie od tego co chciała osiągnąć z takimi kamieniami czy też przedmiotami powinna połączyć główne składniki. Trzymając nadal notatki w dłoni otworzyła szafkę by sprawdzić co aktualnie ma i czy przypadkiem nie musi szybko udać się do pracowni w Londynie. Odetchnęła z cichą ulgą, że jednak może zostać w murach Durham. Zdecydowała się na kość zwierzęcą, która wzmocni działanie kości smoczej oraz na pióra ptaków, które miały dodać lekkości ołowiu. Zgodnie z przepisem wszystko zmieliła i powoli, małymi łyżeczkami dodawała do złotego kociołka, na sam koniec dodała żywicę z cisu która miała składniki ze sobą połączyć . Następnie dokładnie zmieszała i odstawiła aby lekko ostygło, w tym czasie przygotowała odlew do prostej broszy, którą można spiąć płaszcz lub szatę. Nałożyła rękawice ochronne by ująć ostrożnie kociołek i pochylić nad formą do odlewów, mieszanka powoli wypełniała wszystkie zagłębienia. Musiała teraz chwilę poczekać żeby umocować dokładnie zapięcie, które miało być solidne i wytrzymałe. Była to praca niezwykle precyzyjna ale dająca Primrose niezwykłą satysfakcję. Na sam koniec zostało nakreślenie runy i odczekanie odpowiednią ilość czasu aż brosza ostygnie i wtedy sprawdzi czy talizman rzeczywiście wyszedł.
|Tworzę talizman: runa kwitnącego życia (smocza kość i ołów), ST 70, 8k6 na +X do maksymalnej żywotności na stałe, + 26 eliksiry, runy III
Od dłuższego czasu zastanawiała się nad prezentem dla lorda Rosiera. W końcu uznała, że w czasie wojennym, kiedy działał prężnie nie tylko na terenach Kent ale również Durham należy mu się ochrona i wsparcie. Takiego mogła udzielić za pomocą talizmanu: runy kwitnącego życia. Wspominał niejednokrotnie o tym jakie rany odnosił, a jeżeli mogła mu pomóc to właśnie w ten sposób. Zebrała swoje notatki i udała się do pracowni umieszczonej w Durham Castle. Zamknęła za sobą dokładnie drzwi i upewniwszy się, że ani dzieci Edgara ani Xaviera nagle nie wbiegną zabrała się do pracy.
Złoty kociołek już był dość mocno nagrzany więc bez wahania wrzuciła do niego bryłkę ołowiu, która natychmiast zaczęła się topić, zmniejszyła więc ogień w palniku aby nie spowodować spalenia się ołowiu bo wtedy cała jej praca poszłaby na marne. Sięgnęła następnie po smoczą kość - serce całego talizmanu. Rosier zajmował się smokami, były jego pasją i oto teraz składnik, z tych właśnie stworzeń miał mu dodać sił i witalności. Wrzuciła ją do pieca aby pod wpływem ognia skruszała, tylko wtedy lady Burke będzie wstanie ją rozkruszyć i drobinki dodać do płynnego już ołowiu. By talizman był skuteczny potrzebowała jeszcze trzech składników więc sięgnęła po notatki gdzie miała różne kombinacje zależnie od tego co chciała osiągnąć z takimi kamieniami czy też przedmiotami powinna połączyć główne składniki. Trzymając nadal notatki w dłoni otworzyła szafkę by sprawdzić co aktualnie ma i czy przypadkiem nie musi szybko udać się do pracowni w Londynie. Odetchnęła z cichą ulgą, że jednak może zostać w murach Durham. Zdecydowała się na kość zwierzęcą, która wzmocni działanie kości smoczej oraz na pióra ptaków, które miały dodać lekkości ołowiu. Zgodnie z przepisem wszystko zmieliła i powoli, małymi łyżeczkami dodawała do złotego kociołka, na sam koniec dodała żywicę z cisu która miała składniki ze sobą połączyć . Następnie dokładnie zmieszała i odstawiła aby lekko ostygło, w tym czasie przygotowała odlew do prostej broszy, którą można spiąć płaszcz lub szatę. Nałożyła rękawice ochronne by ująć ostrożnie kociołek i pochylić nad formą do odlewów, mieszanka powoli wypełniała wszystkie zagłębienia. Musiała teraz chwilę poczekać żeby umocować dokładnie zapięcie, które miało być solidne i wytrzymałe. Była to praca niezwykle precyzyjna ale dająca Primrose niezwykłą satysfakcję. Na sam koniec zostało nakreślenie runy i odczekanie odpowiednią ilość czasu aż brosza ostygnie i wtedy sprawdzi czy talizman rzeczywiście wyszedł.
|Tworzę talizman: runa kwitnącego życia (smocza kość i ołów), ST 70, 8k6 na +X do maksymalnej żywotności na stałe, + 26 eliksiry, runy III
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź