Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Mieszcząca się w podziemiach pracownia alchemiczna całkowicie poświęcona została zadaniu przygotowywania eliksirów na zamówienie. Dojście do niej jest dość kłopotliwe - należy przebrnąć przez gąszcz korytarzy tworzących skomplikowany labirynt. Dla kogoś, kto nie zagląda do pomieszczenia zbyt często, jego położenie pozostaje nieznane. Dopiero pod koniec długiej wędrówki można odnaleźć ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu pokoju wzdłuż ścian znajdują się solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum znajduje się porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widnieje na wprost wejścia - wiecznie jest ubrudzone, najczęściej także zasłaniane grubą kotarą.
|13.01.1958
Spotkanie z Fantine było dla lady Burke bardzo inspirujące. Rozmowy o eliksirach, dobieraniu komponentów poszerzało jej patrzenie na świat alchemii, pomimo tego, że Róża zajmowała się tworzeniem eliksirów, nie zaś talizmanów to łącznie składników w jednym i drugim przypadku było bardzo ważne. Wręcz kluczowe, ponieważ to od ich połączenia zależy jakość talizmanu i właśnie na tym tego popołudnia Primrose uznała, że musi się skupić. Zależało jej na tym aby podnosić swoje umiejętności, być coraz lepszą w swojej pracy ale by to osiągnąć musiała zdobywać nową wiedzę; tym razem składniki.
Wchodząc do domowej pracowni czuła się jakby wchodziła do swojej komnaty, to głównie ona tutaj rządziła i zajmowała się robieniem talizmanów, mało który inny domownik się zapuszczał do pracowni uznając, że to jest królestwo Primrose, a ta dzisiaj chciała popracować. Podwijając rękawy jedwabnej koszuli, poprawiając szelki od wełnianych spodni podeszła do szafki ze składnikami, na pierwszy ogień chciała wziąć smoczą kość i to niemalże dosłownie. Machnęła różdżką w stronę paleniska wypowiadając inkantację, w którym od razu pojawiły się płomienie liżące zachłannie drewno. Położyła obok paleniska termometr; musiała być odpowiednia temperatura nim wrzuci do środka kość. Ten czas wykorzystała na otwarcie notatek, które już zebrała na temat nie tylko smoczych kości.
“Wysokie ceny osiągał magiczny proszek z zębów smoka, rzekomo o działaniu odmładzającym. Lecznicze właściwości smoczych szczątków badał i opisał Johann Paterson Hain (1615-1675). Smocze kości z okolicznych jaskiń pozyskiwał od miejscowych obywateli, albo ich sam poszukiwał. Wyniki badań opublikował w książce „Miscellanea medico-physica Academiae Naturae Curiosorum sive Ephemeridum medico-physicarum Germanicarum curiosarum”
Przerzuciła parę kartek aby zerknąć na inne notatki:
„Kości znalazł w bardzo głębokiej i bardzo długiej jaskini niedaleko klasztoru kartuzów koło Dunajca... W górach Karpat jest jaskinia niemal zapełniona kośćmi, jak mówią letni pasterze owiec. Także mówią, że te bestie umierają jedna na drugiej, kiedy są mianowicie zmożone chorobą i szukają ulgi, stąpają po leżących kościach, a kiedy zawieje po jamach i rozpadlinach wiatr, zwierzę tak sobie odpocznie, że aż tam zdechnie i powiększy kupę innych padlin. Mówi się, że bestia w nocy wychodzi, a niekiedy się tam ukrywa... Powiadają, że jakiś Włoch przyszedł do tej jaskini, magicznymi sztuczkami wyprowadził z niej smoka, siadł na niego i odleciał.”
Pokręciła głową, bo nie interesowała jej teraz historia kości smoczych i kiedy jakie odnaleziono, miała skupić się na odpowiedniej obróbce smoczej kości oraz na właściwym połączeniu z innymi składnikami, które używała do tworzenia talizmanów. W końcu znalazła odpowiedni przypis o różnicy temperatur i właśnie na tym postanowiła się skupić. Sprawdziła temperaturę paleniska i przekonawszy się, że jest wystarczająca sięgnęła po smoczą kość, którą położyła na wierzchu palącego się drewna. Przez chwilę obserwowała jak żółto czerwone płomienie zaczynają obejmować składnik do jednego z trudniejszych dla niej talizmanów; dokładniej dwóch. Zakładała, że to właśnie błędna obróbka smoczej kości przysparza jej tyle problemów w tworzeniu amuletów na zamówienie. W żadnej innej księdze, a było ich wiele, nie znalazła tej krótkiej acz lakonicznej notatki na temat różnicy temperatur. To był jej punkt wyjścia i miała zamiar właśnie go teraz przetestować.
Kiedy smocza kość była nagrzewana przez płomienie skupiła się na wodzie krystalicznej, którą chciała mocno schłodzić. Trzymając różdżkę wycelowała ją w kociołek pełen wody, wypowiadając zaklęcie zauważyła jak drobne kropelki osadzają się na zewnętrznych ściankach naczynia informując alchemiczkę o tym, że woda zaczyna nabierać temperatury, która ją satysfakcjonowała. Po chwili do jej uszu doszło ciche trzaśnięcie, od razu obróciła się przez ramię aby spojrzeć na smoczą kość, która nadal tkwiła na szczycie drewna, ale zaczynała nabierać ciemnej barwy. Spalenie kości wymagało czasu oraz bardzo wysokich temperatur, ale jej zależało na odpowiednim naruszeniu struktur, resztę uczyni woda. Po około godzinie wzięła szczypce za pomocą których wyciągnęła z płomieni kość, a tą umieściła szybko w lodowatej wodzie. Charakterystyczny trzask w połączeniu z dymem poinformował ją, że jej pomysł zadziałał i kość właśnie pękła, a woda zrobiła swoje. Zajrzała do kociołka by zobaczyć efekty. Struktura była mocno naruszona, duża ilość pęknięć wróżyła dobrze więc ponownie ujęła szczypcami kość, a ta rozpadła się na dwa kawałki w wodzie. Primrose uśmiechnęła się triumfalnie, bo właśnie o to jej chodziło. Wyciągnęła obydwie części i ułożyła na metalowej podstawce. Osuszyła kości, a następnie jedną z nich włożyła do kamiennego moździerza, drugą zaś ponownie wrzuciła do ognia. Chciała sprawdzić dwie techniki, a ich efekty zapisać w notesie. Musiała tylko pamiętać aby nie dopuścić do spalenia kości, zamieni się wtedy w węgiel i cała praca pójdzie na marne, choć kości smoków tak łatwo się nie spalają dzięki swoim właściwościom. Kość w moździerzu choć poddała się procesowi zgniatania i proszkowania stawiała dość duży opór, musiała rozdrobnić ją na jeszcze mniejsze kawałki, ale nadal sporo z nich zostało i nie dało się zgnieść. Szybko zanotowała tę informację w notesie i zabrała się za dalsze działania. W złotym kociołku rozpuściła małą grudkę ołowiu i dodała do niej bezpośrednio kawałki smoczej kości, nie zamieszała, a pozwoliła aby wszystkie razem się połączyły, a ołów zaczął powoli pracować, w tym czasie wyciągnęła dodatkowe składniki, odczynniki różnego rodzaju od zwierzęcych po roślinne. Zawartość kociołka rozlała do trzech miseczek i do każdej dała inny odczynnik, zamieszała ostrożnie i obserwowała reakcje jakie zachodziły. Przy jednym było to ściemnienie całej mieszanki, przy drugiej nic się w kolorze nie zmieniło, ale za to unosił się dość nieprzyjemny zapach, przy trzeciej zaś wszystko bardzo szybko stężało i nie dało się formować masy, już z góry wiedziała, że to połączenie było skazane na porażkę, ale uznała, że sprawdzi co się stanie jak znów podda wszystko wyższej temperaturze. Trzecią próbkę na powrót wsadziła do rozgrzanego kociołka i usłyszała zaraz cichy wybuch a ciemny dym z jego wnętrza wręcz gryzł w oczy. Kobieta zakaszlała mocno i otworzyła okna pracowni.
-Zdecydowanie nie. - Mruknęła pod nosem i postawiła odpowiednią adnotację w notatniku. Oczyściła szybko kociołek by skupić się na innych próbkach, zerknęła kontrolnie na zegarek, ale kość w płomieniach miała jeszcze chwilę czasu więc ona wróciła do dwóch pozostałych próbek. Do jednej dodała jeszcze bursztyn, a do drugiej przetopioną podkowę centaura i znów obserwowała zachowanie substancji dokładnie notując każdą, nawet drobną zmianę. To jak się zachowywały składniki miało ogromny wpływ na późniejszą jakość talizmanu. W końcu wyciągnęła poczerniałą kość smoczą, którą włożyła do moździerza, a ta tylko pod lekkim naciskiem zmieniła się pył, ale nie proch. Udało się jej wyciągnąć w odpowiednim momencie, ale dostrzegła, że i tak zrobiła to o trzy minuty za późno. Nie zniechęciło to jednak lady Burke, która ponownie wrzuciła grudkę ołowiu do złotego kociołka, a następnie do roztopionego dodała pył z kości smoczej, dostrzegła jak składniki idealnie wręcz się ze sobą połączyły. Ostrożnie acz sprawnie przelała zawartość do trzech innych miseczek, by zrobić dokładnie to samo co poprzednio, czyli dodać odczynnik, tym razem, choć był taki sam jak przy innych próbach składniki zachowały się inaczej; były bardziej podatne na działanie odczynnika, bardziej czułe. Eleganckie pismo zapisało kolejne spostrzeżenia, a następnie kobieta dodała bursztyn i przetopioną podkowę centaura. Jak się spodziewała i tym razem mieszanki zareagowały lepiej, a ta z bursztynem ewidentnie była mocniejsza, co ją mocno zaskoczyło, ponieważ spodziewała się, że to właśnie siła centaura da lepszy efekt. Jednak chodziło o wzmocnienie, a nie samą siłę, a takowe daje właśnie energia bursztynu. Kolejne spostrzeżenia znalazły się w notesie, ale to nie był koniec pracy. Należało jeszcze zapisać odpowiednią runę i dopiero kiedy to zrobi pięć próbek zostawi na noc aby odpoczęły i nad ranem się dowie, który sposób i jaka mieszanka może okazać się tą najlepszą nad którą będzie mogła dalej pracować aż w końcu dojdzie do tego jaki jest najlepszy sposób na stworzenie idealnej runy kwitnącego życia.
|zt 1254
Spotkanie z Fantine było dla lady Burke bardzo inspirujące. Rozmowy o eliksirach, dobieraniu komponentów poszerzało jej patrzenie na świat alchemii, pomimo tego, że Róża zajmowała się tworzeniem eliksirów, nie zaś talizmanów to łącznie składników w jednym i drugim przypadku było bardzo ważne. Wręcz kluczowe, ponieważ to od ich połączenia zależy jakość talizmanu i właśnie na tym tego popołudnia Primrose uznała, że musi się skupić. Zależało jej na tym aby podnosić swoje umiejętności, być coraz lepszą w swojej pracy ale by to osiągnąć musiała zdobywać nową wiedzę; tym razem składniki.
Wchodząc do domowej pracowni czuła się jakby wchodziła do swojej komnaty, to głównie ona tutaj rządziła i zajmowała się robieniem talizmanów, mało który inny domownik się zapuszczał do pracowni uznając, że to jest królestwo Primrose, a ta dzisiaj chciała popracować. Podwijając rękawy jedwabnej koszuli, poprawiając szelki od wełnianych spodni podeszła do szafki ze składnikami, na pierwszy ogień chciała wziąć smoczą kość i to niemalże dosłownie. Machnęła różdżką w stronę paleniska wypowiadając inkantację, w którym od razu pojawiły się płomienie liżące zachłannie drewno. Położyła obok paleniska termometr; musiała być odpowiednia temperatura nim wrzuci do środka kość. Ten czas wykorzystała na otwarcie notatek, które już zebrała na temat nie tylko smoczych kości.
“Wysokie ceny osiągał magiczny proszek z zębów smoka, rzekomo o działaniu odmładzającym. Lecznicze właściwości smoczych szczątków badał i opisał Johann Paterson Hain (1615-1675). Smocze kości z okolicznych jaskiń pozyskiwał od miejscowych obywateli, albo ich sam poszukiwał. Wyniki badań opublikował w książce „Miscellanea medico-physica Academiae Naturae Curiosorum sive Ephemeridum medico-physicarum Germanicarum curiosarum”
Przerzuciła parę kartek aby zerknąć na inne notatki:
„Kości znalazł w bardzo głębokiej i bardzo długiej jaskini niedaleko klasztoru kartuzów koło Dunajca... W górach Karpat jest jaskinia niemal zapełniona kośćmi, jak mówią letni pasterze owiec. Także mówią, że te bestie umierają jedna na drugiej, kiedy są mianowicie zmożone chorobą i szukają ulgi, stąpają po leżących kościach, a kiedy zawieje po jamach i rozpadlinach wiatr, zwierzę tak sobie odpocznie, że aż tam zdechnie i powiększy kupę innych padlin. Mówi się, że bestia w nocy wychodzi, a niekiedy się tam ukrywa... Powiadają, że jakiś Włoch przyszedł do tej jaskini, magicznymi sztuczkami wyprowadził z niej smoka, siadł na niego i odleciał.”
Pokręciła głową, bo nie interesowała jej teraz historia kości smoczych i kiedy jakie odnaleziono, miała skupić się na odpowiedniej obróbce smoczej kości oraz na właściwym połączeniu z innymi składnikami, które używała do tworzenia talizmanów. W końcu znalazła odpowiedni przypis o różnicy temperatur i właśnie na tym postanowiła się skupić. Sprawdziła temperaturę paleniska i przekonawszy się, że jest wystarczająca sięgnęła po smoczą kość, którą położyła na wierzchu palącego się drewna. Przez chwilę obserwowała jak żółto czerwone płomienie zaczynają obejmować składnik do jednego z trudniejszych dla niej talizmanów; dokładniej dwóch. Zakładała, że to właśnie błędna obróbka smoczej kości przysparza jej tyle problemów w tworzeniu amuletów na zamówienie. W żadnej innej księdze, a było ich wiele, nie znalazła tej krótkiej acz lakonicznej notatki na temat różnicy temperatur. To był jej punkt wyjścia i miała zamiar właśnie go teraz przetestować.
Kiedy smocza kość była nagrzewana przez płomienie skupiła się na wodzie krystalicznej, którą chciała mocno schłodzić. Trzymając różdżkę wycelowała ją w kociołek pełen wody, wypowiadając zaklęcie zauważyła jak drobne kropelki osadzają się na zewnętrznych ściankach naczynia informując alchemiczkę o tym, że woda zaczyna nabierać temperatury, która ją satysfakcjonowała. Po chwili do jej uszu doszło ciche trzaśnięcie, od razu obróciła się przez ramię aby spojrzeć na smoczą kość, która nadal tkwiła na szczycie drewna, ale zaczynała nabierać ciemnej barwy. Spalenie kości wymagało czasu oraz bardzo wysokich temperatur, ale jej zależało na odpowiednim naruszeniu struktur, resztę uczyni woda. Po około godzinie wzięła szczypce za pomocą których wyciągnęła z płomieni kość, a tą umieściła szybko w lodowatej wodzie. Charakterystyczny trzask w połączeniu z dymem poinformował ją, że jej pomysł zadziałał i kość właśnie pękła, a woda zrobiła swoje. Zajrzała do kociołka by zobaczyć efekty. Struktura była mocno naruszona, duża ilość pęknięć wróżyła dobrze więc ponownie ujęła szczypcami kość, a ta rozpadła się na dwa kawałki w wodzie. Primrose uśmiechnęła się triumfalnie, bo właśnie o to jej chodziło. Wyciągnęła obydwie części i ułożyła na metalowej podstawce. Osuszyła kości, a następnie jedną z nich włożyła do kamiennego moździerza, drugą zaś ponownie wrzuciła do ognia. Chciała sprawdzić dwie techniki, a ich efekty zapisać w notesie. Musiała tylko pamiętać aby nie dopuścić do spalenia kości, zamieni się wtedy w węgiel i cała praca pójdzie na marne, choć kości smoków tak łatwo się nie spalają dzięki swoim właściwościom. Kość w moździerzu choć poddała się procesowi zgniatania i proszkowania stawiała dość duży opór, musiała rozdrobnić ją na jeszcze mniejsze kawałki, ale nadal sporo z nich zostało i nie dało się zgnieść. Szybko zanotowała tę informację w notesie i zabrała się za dalsze działania. W złotym kociołku rozpuściła małą grudkę ołowiu i dodała do niej bezpośrednio kawałki smoczej kości, nie zamieszała, a pozwoliła aby wszystkie razem się połączyły, a ołów zaczął powoli pracować, w tym czasie wyciągnęła dodatkowe składniki, odczynniki różnego rodzaju od zwierzęcych po roślinne. Zawartość kociołka rozlała do trzech miseczek i do każdej dała inny odczynnik, zamieszała ostrożnie i obserwowała reakcje jakie zachodziły. Przy jednym było to ściemnienie całej mieszanki, przy drugiej nic się w kolorze nie zmieniło, ale za to unosił się dość nieprzyjemny zapach, przy trzeciej zaś wszystko bardzo szybko stężało i nie dało się formować masy, już z góry wiedziała, że to połączenie było skazane na porażkę, ale uznała, że sprawdzi co się stanie jak znów podda wszystko wyższej temperaturze. Trzecią próbkę na powrót wsadziła do rozgrzanego kociołka i usłyszała zaraz cichy wybuch a ciemny dym z jego wnętrza wręcz gryzł w oczy. Kobieta zakaszlała mocno i otworzyła okna pracowni.
-Zdecydowanie nie. - Mruknęła pod nosem i postawiła odpowiednią adnotację w notatniku. Oczyściła szybko kociołek by skupić się na innych próbkach, zerknęła kontrolnie na zegarek, ale kość w płomieniach miała jeszcze chwilę czasu więc ona wróciła do dwóch pozostałych próbek. Do jednej dodała jeszcze bursztyn, a do drugiej przetopioną podkowę centaura i znów obserwowała zachowanie substancji dokładnie notując każdą, nawet drobną zmianę. To jak się zachowywały składniki miało ogromny wpływ na późniejszą jakość talizmanu. W końcu wyciągnęła poczerniałą kość smoczą, którą włożyła do moździerza, a ta tylko pod lekkim naciskiem zmieniła się pył, ale nie proch. Udało się jej wyciągnąć w odpowiednim momencie, ale dostrzegła, że i tak zrobiła to o trzy minuty za późno. Nie zniechęciło to jednak lady Burke, która ponownie wrzuciła grudkę ołowiu do złotego kociołka, a następnie do roztopionego dodała pył z kości smoczej, dostrzegła jak składniki idealnie wręcz się ze sobą połączyły. Ostrożnie acz sprawnie przelała zawartość do trzech innych miseczek, by zrobić dokładnie to samo co poprzednio, czyli dodać odczynnik, tym razem, choć był taki sam jak przy innych próbach składniki zachowały się inaczej; były bardziej podatne na działanie odczynnika, bardziej czułe. Eleganckie pismo zapisało kolejne spostrzeżenia, a następnie kobieta dodała bursztyn i przetopioną podkowę centaura. Jak się spodziewała i tym razem mieszanki zareagowały lepiej, a ta z bursztynem ewidentnie była mocniejsza, co ją mocno zaskoczyło, ponieważ spodziewała się, że to właśnie siła centaura da lepszy efekt. Jednak chodziło o wzmocnienie, a nie samą siłę, a takowe daje właśnie energia bursztynu. Kolejne spostrzeżenia znalazły się w notesie, ale to nie był koniec pracy. Należało jeszcze zapisać odpowiednią runę i dopiero kiedy to zrobi pięć próbek zostawi na noc aby odpoczęły i nad ranem się dowie, który sposób i jaka mieszanka może okazać się tą najlepszą nad którą będzie mogła dalej pracować aż w końcu dojdzie do tego jaki jest najlepszy sposób na stworzenie idealnej runy kwitnącego życia.
|zt 1254
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|02.02.1958
Primrose nawet nie wiedziała kiedy styczeń jej minął i na kalendarzu pojawił się luty. Pochłonięta pracą nie zwracała uwagi na płynący czas, nie narzekała jednak, ponieważ nie miała czasu się nudzić czy włóczyć się smętnie po korytarzach Durham. Czas jej mijał pomiędzy doskonaleniem sztuki tworzenia talizmanów, poznawaniem tajników alchemii, ćwiczeniach gry na skrzypcach, ponieważ chciała nabyć kolejne umiejętności oraz na Domach Pracy, co było teraz jej priorytetem społecznym. Wymiana listowna z Cygnusem Blackiem mocno ją inspirowała do dalszego działania, a każda jego wiadomość z instrukcjami i wytycznymi była przez nią wyczekiwana. Dzisiaj miała gościć Evandrę i opowiedzieć o tym pomyśle czy już wręcz projekcie, który zaczęła wdrażać w życie, ale miała sporo pracy przy talizmanach więc uznała, że przed spotkaniem szybko zejdzie do pracowni i zajmie się jednym z zamówień, które zdecydowanie zbyt długo czekało na realizację, a na opóźnienia lady Burke nie mogła sobie pozwolić. Takie niedbalstwo kosztowało by dobrą opinię, a tej nie chciała stracić w oczach klientów. Sklep Borgina i Burke cieszył się zaufaniem, a każdy błąd mógł je zrujnować.
Pochłonięta zajęciem, straciła całkowicie rachubę czasu i nie zwróciła uwagi, że oto wybiła godzina spotkania z lady Rosier, która właśnie przybyła do Durham Castle, a w progu przywitał ją Maczek oferując przyjęcie od czarownicy odzienia wierzchniego, a następnie poinformował, że zaprowadzi ją prosto do lady Burke.
Prowadził Evandrę ciemnym korytarzem w dół aż do podziemi, gdzie mieściła się pracownia alchemiczna, w której właśnie królowa ciemnowłosa czarownica. Gdy drzwi się uchyliły podniosła zaskoczona głowę do góry.
-Evandra! - Zawołała i dopiero wtedy spojrzała na godzinę. -Najmocniej cię przepraszam, całkowicie się zapomniałam. - Uśmiechnęła się przepraszająco, a lady Rosier mogła zobaczyć przyjaciółkę w jej naturalnym, naukowym środowisku. Podwinięte rękawy koszuli oznajmiały jej gotowość do pracy, spięte dokładnie włosy odsłaniały jasną szyję i jednocześnie nie przeszkadzały kiedy pochylała się nad masywnym stołem, który teraz był zapełniony różnymi rodzajami kamieniu, odczynników i notatek odnośnie talizmanów. Pod złotym kociołkiem palił się palnik, a w nim samym słychać było bulgotanie.
-Pozwolisz, że skończę jedną rzecz. - Poprosiła jeszcze, bo gdyby teraz porzuciła zadanie to cała praca poszłaby na zmarnowanie. -Maczku, przynieś nam poczęstunek.
Skrzat spojrzał wymownie na lady Burke jakby właśnie dawał jej niemą reprymendę, że nie uchodzi tak przyjmować gościa i to jeszcze lady doyenne, ale wyszedł posłusznie by spełnić polecenie jakie mu wydano. -Proszę - Wskazała przyjaciółce wolne miejsce przy stole roboczym kiedy ona zmieszała chochelką w złotym kociołku i sprawdziła temperaturę. Wewnątrz kociołka znajdowała się czysta woda krystaliczna, która wyraźnie się już gotowała, a Primrose trzymała w dłoni dwie, z ciemnego szkła fioki.
Primrose nawet nie wiedziała kiedy styczeń jej minął i na kalendarzu pojawił się luty. Pochłonięta pracą nie zwracała uwagi na płynący czas, nie narzekała jednak, ponieważ nie miała czasu się nudzić czy włóczyć się smętnie po korytarzach Durham. Czas jej mijał pomiędzy doskonaleniem sztuki tworzenia talizmanów, poznawaniem tajników alchemii, ćwiczeniach gry na skrzypcach, ponieważ chciała nabyć kolejne umiejętności oraz na Domach Pracy, co było teraz jej priorytetem społecznym. Wymiana listowna z Cygnusem Blackiem mocno ją inspirowała do dalszego działania, a każda jego wiadomość z instrukcjami i wytycznymi była przez nią wyczekiwana. Dzisiaj miała gościć Evandrę i opowiedzieć o tym pomyśle czy już wręcz projekcie, który zaczęła wdrażać w życie, ale miała sporo pracy przy talizmanach więc uznała, że przed spotkaniem szybko zejdzie do pracowni i zajmie się jednym z zamówień, które zdecydowanie zbyt długo czekało na realizację, a na opóźnienia lady Burke nie mogła sobie pozwolić. Takie niedbalstwo kosztowało by dobrą opinię, a tej nie chciała stracić w oczach klientów. Sklep Borgina i Burke cieszył się zaufaniem, a każdy błąd mógł je zrujnować.
Pochłonięta zajęciem, straciła całkowicie rachubę czasu i nie zwróciła uwagi, że oto wybiła godzina spotkania z lady Rosier, która właśnie przybyła do Durham Castle, a w progu przywitał ją Maczek oferując przyjęcie od czarownicy odzienia wierzchniego, a następnie poinformował, że zaprowadzi ją prosto do lady Burke.
Prowadził Evandrę ciemnym korytarzem w dół aż do podziemi, gdzie mieściła się pracownia alchemiczna, w której właśnie królowa ciemnowłosa czarownica. Gdy drzwi się uchyliły podniosła zaskoczona głowę do góry.
-Evandra! - Zawołała i dopiero wtedy spojrzała na godzinę. -Najmocniej cię przepraszam, całkowicie się zapomniałam. - Uśmiechnęła się przepraszająco, a lady Rosier mogła zobaczyć przyjaciółkę w jej naturalnym, naukowym środowisku. Podwinięte rękawy koszuli oznajmiały jej gotowość do pracy, spięte dokładnie włosy odsłaniały jasną szyję i jednocześnie nie przeszkadzały kiedy pochylała się nad masywnym stołem, który teraz był zapełniony różnymi rodzajami kamieniu, odczynników i notatek odnośnie talizmanów. Pod złotym kociołkiem palił się palnik, a w nim samym słychać było bulgotanie.
-Pozwolisz, że skończę jedną rzecz. - Poprosiła jeszcze, bo gdyby teraz porzuciła zadanie to cała praca poszłaby na zmarnowanie. -Maczku, przynieś nam poczęstunek.
Skrzat spojrzał wymownie na lady Burke jakby właśnie dawał jej niemą reprymendę, że nie uchodzi tak przyjmować gościa i to jeszcze lady doyenne, ale wyszedł posłusznie by spełnić polecenie jakie mu wydano. -Proszę - Wskazała przyjaciółce wolne miejsce przy stole roboczym kiedy ona zmieszała chochelką w złotym kociołku i sprawdziła temperaturę. Wewnątrz kociołka znajdowała się czysta woda krystaliczna, która wyraźnie się już gotowała, a Primrose trzymała w dłoni dwie, z ciemnego szkła fioki.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Dnia spotkania z przyjaciółką wyczekiwała z niecierpliwością, zaintrygowana i zachęcona wymienioną korespondencją. Poruszony przed kilkoma miesiącami temat działalności charytatywnej nie pozostał wyłącznie w fazie koncepcyjnej, przynosząc coraz to nowe efekty. Zbiórka żywności okazała się być zaledwie początkiem dla dalszej pracy, a drobne komplikacje na Connaught Square wcale nie osłabiły ich zapału. A raczej nie lady Burke, bo Evandra kolejne tygodnie powątpiewała w słuszność podejmowanych działań. Powtarzała sobie, by nie mierzyć wszystkich ubogich jedną miarą, że rebelianci na placu celowo sabotowali wydawanie żywności, chcąc udowodnić, że arystokracja wycofa się ze swoich obietnic, pozostawiając ludzi samych sobie, lecz niechęć przemogła w sobie z niemałym trudem. Późniejsze spotkanie w Stoke-on-Trent udowodniło, iż jest w tym wszystkim metoda, a ona sama przebyła już w życiu zbyt wiele krętych dróg, by wycofać się w tak decydującym momencie. Przyszłość kształtowała się na ich oczach, tworzyli ją własnymi rękoma i nikt nie mógł ich powstrzymać przed dokończeniem dzieła.
W Durham Castle zjawiła się o umówionej porze, oddając Maczkowi długi, podbity miękkim futrem płaszcz oraz kapelusz z krótkim rondem. Nie dała po sobie poznać zdziwienia, gdy skrzat podążył dotychczas nieznaną Evandrze drogą. Prowadzona krętymi korytarzami zaczęła nabierać wątpliwości czy aby na pewno na końcu tej drogi zastanie pannę Burke, lecz co innego mogło ją spotkać? Dziwiła się tylko, że nie przygotowano lepszej, krótszej drogi do celu, ale najwidoczniej była to jakaś cecha rodu Burke. Cicho odetchnęła z ulgą na widok znajomej twarzy, uśmiechnęła się promiennie, własnym blaskiem rozświetlając ponure, piwniczne pomieszczenie.
- Widzę, że nie marnujesz ani chwili. Cieszę się, mogąc cię zastać przy pracy, zdajesz się być zadowolona - zauważyła, lustrując spojrzeniem sylwetkę Primrose. W podobnym, wygodnym stroju, ze wzburzonymi, nieco niedbale związanymi kosmykami ciemnych włosów prezentowała się nie mniej szlachecko, niż szykownej sukni. Malujące się na jej twarzy skupienie zachęcało do zagłębienia się w tworzone przez nią tajemnice, Evandra natychmiast zapragnęła je poznać.
W obawie przed potknięciem się bądź strąceniem cennych ingrediencji zamkniętych w szklanych fiolkach, nieco niepewnie przestąpiła kilka kroków, rozglądając się uważnie po pracowni przyjaciółki, po czym zajęła wskazane sobie miejsce przy stole roboczym. Dół ciemnej, granatowej sukni rozlał się po podłodze, a półwila poprawiła niesforny kosmyk upiętych w niski kok włosów. Pośród jasnych pasm pobłyskiwały drobne perełki złotych szpilek.
- Co dziś tworzysz, czy to talizman wiecznego dobrobytu? Sama bym się na podobny skusiła - rzuciła z uśmiechem, puszczając przyjaciółce oczko. Wcale nie sądziła, że go potrzebuje, wszak ostatnie tygodnie obfitowały w radosne chwile, a magiczny talizman przyda się innemu nieszczęśnikowi. Doyenne wyciągnęła łabędzią szyję, by zerknąć do bulgoczącej zawartości kociołka. W czasach szkolnych spędzała w sali alchemicznej mniej czasu od swoich rówieśników, zasłaniając się słabym zdrowiem i osłabieniem związanym z intensywnymi zapachami eliksirów. Jak wiele było w tym prawdy, ile udawania i chęci uniknięcia nielubianych zajęć, a ile przekonania o własnej słabości?
W Durham Castle zjawiła się o umówionej porze, oddając Maczkowi długi, podbity miękkim futrem płaszcz oraz kapelusz z krótkim rondem. Nie dała po sobie poznać zdziwienia, gdy skrzat podążył dotychczas nieznaną Evandrze drogą. Prowadzona krętymi korytarzami zaczęła nabierać wątpliwości czy aby na pewno na końcu tej drogi zastanie pannę Burke, lecz co innego mogło ją spotkać? Dziwiła się tylko, że nie przygotowano lepszej, krótszej drogi do celu, ale najwidoczniej była to jakaś cecha rodu Burke. Cicho odetchnęła z ulgą na widok znajomej twarzy, uśmiechnęła się promiennie, własnym blaskiem rozświetlając ponure, piwniczne pomieszczenie.
- Widzę, że nie marnujesz ani chwili. Cieszę się, mogąc cię zastać przy pracy, zdajesz się być zadowolona - zauważyła, lustrując spojrzeniem sylwetkę Primrose. W podobnym, wygodnym stroju, ze wzburzonymi, nieco niedbale związanymi kosmykami ciemnych włosów prezentowała się nie mniej szlachecko, niż szykownej sukni. Malujące się na jej twarzy skupienie zachęcało do zagłębienia się w tworzone przez nią tajemnice, Evandra natychmiast zapragnęła je poznać.
W obawie przed potknięciem się bądź strąceniem cennych ingrediencji zamkniętych w szklanych fiolkach, nieco niepewnie przestąpiła kilka kroków, rozglądając się uważnie po pracowni przyjaciółki, po czym zajęła wskazane sobie miejsce przy stole roboczym. Dół ciemnej, granatowej sukni rozlał się po podłodze, a półwila poprawiła niesforny kosmyk upiętych w niski kok włosów. Pośród jasnych pasm pobłyskiwały drobne perełki złotych szpilek.
- Co dziś tworzysz, czy to talizman wiecznego dobrobytu? Sama bym się na podobny skusiła - rzuciła z uśmiechem, puszczając przyjaciółce oczko. Wcale nie sądziła, że go potrzebuje, wszak ostatnie tygodnie obfitowały w radosne chwile, a magiczny talizman przyda się innemu nieszczęśnikowi. Doyenne wyciągnęła łabędzią szyję, by zerknąć do bulgoczącej zawartości kociołka. W czasach szkolnych spędzała w sali alchemicznej mniej czasu od swoich rówieśników, zasłaniając się słabym zdrowiem i osłabieniem związanym z intensywnymi zapachami eliksirów. Jak wiele było w tym prawdy, ile udawania i chęci uniknięcia nielubianych zajęć, a ile przekonania o własnej słabości?
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
To prawda, lady Burke nie marnowała ani chwili wolnego czasu, poświęcając się swojej pracy całkowicie. W takich chwilach zapominała o całym świecie jaki ją otaczał, co nie zawsze wychodziło jej na dobre, ponieważ kończyło się zmęczeniem albowiem Primrose nie odsypiała tylko rzucała się w wir dalszej pracy. W takich momentach czuła, że żyje i się spełniła, nie myślała też wtedy o innych sprawach; chociażby takich, że gdyby nie dziwne okoliczności wokół jej narzeczeństwa ten czas spędzałaby na planowaniu ślubu z lordem Carrow. Ostatnie miesiące były dla młodej czarownicy wielce zawiłe, wręcz wybuchowe.
-Ostatnio badałam możliwości smoczej kości. Mam dwa talizmany, które na niej bazują, a są dość popularne, niestety smocza kość bywa dość… kapryśnym składnikiem. - Wyjaśniła z zauważalnym zaangażowaniem w głosie świadczącym o tym, że ta sprawa wybitnie ją zajmowała. -Jak na kapryśny składnik przystało nie zawsze udaje mi stworzyć odpowiedni talizman więc uznałam, że w takim razie powinnam zbadać dokładnie ów składnik. Okazało się, że poddany odpowiedniej obróbce cieplnej i następnie rozkruszony jest bardziej podatny na kształtowanie pod dany talizman. - W końcu wybrała jedną z fiolek, a drugą odłożyła na półkę. Uśmiechnęła się do przyjaciółki kiedy ta zapytała jaki talizman tworzy. -Myślę, że wielu by się skusiło na taki talizman. Jest to jakiś pomysł. - Podchwyciła swobodnie, tak odmiennie niż na salonach gdzie starała się zachować wszelkie zasady etykiety i rozmowy aby nikogo nie urazić, co nie leżało w jej naturze, ale jako siostra nestora rodu miała pewne obowiązki, kiedy jego nie było w pobliżu to ona reprezentowała rodzinę i zapewniała o tym, że dane sprawy przekaże do uszu brata. Tutaj jednak znajdowała się w swoim świecie, w którym to ona ustalała warunki i zasady. W tym miejscu nikt nie poddawał jej surowej ocenie, nie patrzył na ręce, każdy gest, każde drgnienie twarzy. -Dzisiaj robię talizman odebranego głosu, który wspiera magię niewerbalną. - Wyjaśniła pokrótce przyjaciółce, a widząc, że zagląda jej do kociołka dodała -W środku jest woda krystaliczna, do której wleję esencję wody królewskiej oraz dodam żywicę z cisu, cynk, z których powstanie baza pod broszę, w której osadzę czaroit i granat. - Z tymi słowami otworzyła jedną z fiolek, którą wlała do wnętrza kociołka, a z jego wnętrza uniosła się błękitna mgiełka, zaraz potem za pomocą szczypczyków wsadziła grudkę cyny i żywicy. Zmniejszyła ogień pod kociołkiem. - Teraz należy poczekać aż wszystko się rozpuści pod małym płomieniem. Powoli i spokojnie.
Usiadła za stołem kiedy do środka pracowni wkroczył Maczek z paterą ciasteczek oraz herbatą dla dwóch osób.
-Pamiętasz, jak wspominałam o nowej inicjatywie? - Zagadnęła od razu przyjaciółkę ujmując filiżankę w dłonie. -Od jakiegoś czasu pracuję z lordem Cygnusem Blackiem nad Domami Pracy, które mają wspomóc gospodarkę naszego kraju, a dokładniej mieszkańców bez pracy.
-Ostatnio badałam możliwości smoczej kości. Mam dwa talizmany, które na niej bazują, a są dość popularne, niestety smocza kość bywa dość… kapryśnym składnikiem. - Wyjaśniła z zauważalnym zaangażowaniem w głosie świadczącym o tym, że ta sprawa wybitnie ją zajmowała. -Jak na kapryśny składnik przystało nie zawsze udaje mi stworzyć odpowiedni talizman więc uznałam, że w takim razie powinnam zbadać dokładnie ów składnik. Okazało się, że poddany odpowiedniej obróbce cieplnej i następnie rozkruszony jest bardziej podatny na kształtowanie pod dany talizman. - W końcu wybrała jedną z fiolek, a drugą odłożyła na półkę. Uśmiechnęła się do przyjaciółki kiedy ta zapytała jaki talizman tworzy. -Myślę, że wielu by się skusiło na taki talizman. Jest to jakiś pomysł. - Podchwyciła swobodnie, tak odmiennie niż na salonach gdzie starała się zachować wszelkie zasady etykiety i rozmowy aby nikogo nie urazić, co nie leżało w jej naturze, ale jako siostra nestora rodu miała pewne obowiązki, kiedy jego nie było w pobliżu to ona reprezentowała rodzinę i zapewniała o tym, że dane sprawy przekaże do uszu brata. Tutaj jednak znajdowała się w swoim świecie, w którym to ona ustalała warunki i zasady. W tym miejscu nikt nie poddawał jej surowej ocenie, nie patrzył na ręce, każdy gest, każde drgnienie twarzy. -Dzisiaj robię talizman odebranego głosu, który wspiera magię niewerbalną. - Wyjaśniła pokrótce przyjaciółce, a widząc, że zagląda jej do kociołka dodała -W środku jest woda krystaliczna, do której wleję esencję wody królewskiej oraz dodam żywicę z cisu, cynk, z których powstanie baza pod broszę, w której osadzę czaroit i granat. - Z tymi słowami otworzyła jedną z fiolek, którą wlała do wnętrza kociołka, a z jego wnętrza uniosła się błękitna mgiełka, zaraz potem za pomocą szczypczyków wsadziła grudkę cyny i żywicy. Zmniejszyła ogień pod kociołkiem. - Teraz należy poczekać aż wszystko się rozpuści pod małym płomieniem. Powoli i spokojnie.
Usiadła za stołem kiedy do środka pracowni wkroczył Maczek z paterą ciasteczek oraz herbatą dla dwóch osób.
-Pamiętasz, jak wspominałam o nowej inicjatywie? - Zagadnęła od razu przyjaciółkę ujmując filiżankę w dłonie. -Od jakiegoś czasu pracuję z lordem Cygnusem Blackiem nad Domami Pracy, które mają wspomóc gospodarkę naszego kraju, a dokładniej mieszkańców bez pracy.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Widać nie tylko Evandra rzuciła się w wir swoich zajęć, a poza murami Château Rose nadal działo się życie. Dzięki częstszemu kontaktowi z przyjaciółmi straciła wrażenie, że coś stale jej umyka. Miała świadomość, iż nawet tak sporadyczne spotkania sprzyjają wzmacnianiu więzi, a dzięki rozmowie może mieć poczucie ciągłego zaangażowania. Słuchała słów Primrose, przesuwając spojrzeniem błękitnych oczu po rozłożonych na stole sprzętach i ingrediencjach.
- Doprawdy? Ciekawe czy smokolodzy o tym wiedzą - zastanowiła się na głos, słysząc o właściwościach smoczych kości. - Myślisz, że istnieje więcej ich właściwości, jakie nie zostały jeszcze odkryte? Choć skoro talizmany je zawierające są już dość popularne, to może zostały już sprawdzone na każdy z możliwych sposobów? - dopytywała szczerze zainteresowana. Nie miała pojęcia czy talizman wiecznego dobrobytu naprawdę istnieje, ale wierzyła, że zaangażowana w eksperymentowanie z ingrediencjami panna Burke odnajdzie na to sposób. Swobodny ton Primrose wskazywał na to, iż jest otwarta na nowe rozwiązania, co tylko wywołało uśmiech na twarzy Evandry.
- Magia niewerbalna, fantastyczne - mruknęła pod nosem, przyglądając się jak Primrose wkłada kolejno żywicę i cynę. - Za co dokładnie odpowiada czaroit? Wygląda intrygująco, zupełnie jakby miał w sobie zamknięte gwiazdy - stwierdziła, na dłużej zawieszając wzrok na fioletowym minerale. - Czy to trudniejsze od warzenia eliksirów? - Trzymając się zwykle z dala od kociołka, nie interesowała się tym, co można było osiągnąć mieszając skruszone czy rozpuszczone kamienie, ale widząc je teraz na własne oczy, nie mogła oderwać wzroku.
Przyjęła filiżankę z herbatą, podsuwając ją bliżej, ale nie chwyciła za uszko, powalając zostać jej chwilę na porcelanowym spodeczku.
- Tak, zgadza się - przytaknęła dobrze pamiętając pomysł, który niegdyś tylko epizodycznie przewinął się przez ich rozmowę. - Dobrze słyszeć, że nie poprzestałaś wyłącznie na planowaniu, ale prawdę mówiąc wcale mnie to nie dziwi. Zawsze doprowadzasz swoje plany do końca. - Kącik muśniętych karminową szminką ust uniósł się delikatnie w uśmiechu. - Lord Cygnus Black ma niewątpliwie wiedzę w tym temacie, cieszę się, że nie zajmujesz się tym sama. Jak mówiłam, chętnie zaangażuję się w ten projekt. Opowiedz mi do jakich wniosków doszliście - poprosiła, dając przyjaciółce całą swoją uwagę. Jeśli będzie sposób, by udzielić się w tym temacie podejmie niezbędne działania, aby życie mieszkańców Anglii stawało się coraz lepsze. Mężczyzna, który na Connaught Square wyraził swój niepokój względem braku miejsc pracy z pewnością nie mówił wyłącznie za samego siebie. Na twarzach wielu ludzi można było dostrzec strach, ale i pokładaną nadzieję w polepszenie swojego bytu.
- Doprawdy? Ciekawe czy smokolodzy o tym wiedzą - zastanowiła się na głos, słysząc o właściwościach smoczych kości. - Myślisz, że istnieje więcej ich właściwości, jakie nie zostały jeszcze odkryte? Choć skoro talizmany je zawierające są już dość popularne, to może zostały już sprawdzone na każdy z możliwych sposobów? - dopytywała szczerze zainteresowana. Nie miała pojęcia czy talizman wiecznego dobrobytu naprawdę istnieje, ale wierzyła, że zaangażowana w eksperymentowanie z ingrediencjami panna Burke odnajdzie na to sposób. Swobodny ton Primrose wskazywał na to, iż jest otwarta na nowe rozwiązania, co tylko wywołało uśmiech na twarzy Evandry.
- Magia niewerbalna, fantastyczne - mruknęła pod nosem, przyglądając się jak Primrose wkłada kolejno żywicę i cynę. - Za co dokładnie odpowiada czaroit? Wygląda intrygująco, zupełnie jakby miał w sobie zamknięte gwiazdy - stwierdziła, na dłużej zawieszając wzrok na fioletowym minerale. - Czy to trudniejsze od warzenia eliksirów? - Trzymając się zwykle z dala od kociołka, nie interesowała się tym, co można było osiągnąć mieszając skruszone czy rozpuszczone kamienie, ale widząc je teraz na własne oczy, nie mogła oderwać wzroku.
Przyjęła filiżankę z herbatą, podsuwając ją bliżej, ale nie chwyciła za uszko, powalając zostać jej chwilę na porcelanowym spodeczku.
- Tak, zgadza się - przytaknęła dobrze pamiętając pomysł, który niegdyś tylko epizodycznie przewinął się przez ich rozmowę. - Dobrze słyszeć, że nie poprzestałaś wyłącznie na planowaniu, ale prawdę mówiąc wcale mnie to nie dziwi. Zawsze doprowadzasz swoje plany do końca. - Kącik muśniętych karminową szminką ust uniósł się delikatnie w uśmiechu. - Lord Cygnus Black ma niewątpliwie wiedzę w tym temacie, cieszę się, że nie zajmujesz się tym sama. Jak mówiłam, chętnie zaangażuję się w ten projekt. Opowiedz mi do jakich wniosków doszliście - poprosiła, dając przyjaciółce całą swoją uwagę. Jeśli będzie sposób, by udzielić się w tym temacie podejmie niezbędne działania, aby życie mieszkańców Anglii stawało się coraz lepsze. Mężczyzna, który na Connaught Square wyraził swój niepokój względem braku miejsc pracy z pewnością nie mówił wyłącznie za samego siebie. Na twarzach wielu ludzi można było dostrzec strach, ale i pokładaną nadzieję w polepszenie swojego bytu.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Kiedy zaczynała swoją przygodę z talizmanami nie spodziewała się, że tak ją ta praca wciągnie, że będzie odkrywać wiele jej tajemnic a to co znajdzie zafascynuje i pociągnie dalej w naukę związana z artefaktami. Sztuka tworzenia amuletów stała się żywiołem lady Burke, a ona chciała osiągnąć w tej dziedzinie mistrzostwo i do tego dążyła. Oprócz tego nauka ta zaprowadziła ją w inne zakamarki, które dotykały czarnej magii oraz klątw i chociaż na początku się wahała tak teraz poszukiwała wiedzy też w tych zakamarkach.
-Tego nie wiem, ale też nigdy nie rozmawiałam o tym ze smokologami. Być może powinnam. - Zwróciła się do Evandry upijając łyk ciepłej i aromatycznej herbaty. -Możliwe, że już przetestowali na wszystkie możliwe sposoby smocze kości, być może wszystko jest zależne od tego z jakiej rasy smoków masz kość? - Zaczęła rozważać na głos by zaraz sięgnąć po swój notatki i zapisać w nim owo spostrzeżenie. Notatka ta zapewne spowoduje, że lady Burke napisze list do znanych jej smokologów z tym właśnie zapytaniem licząc na szczegółowe i wyczerpujące temat odpowiedzi. Wstała ze swojego miejsca aby zajrzeć do kociołka, kiedy stwierdziła, że składniki potrzebują jeszcze chwili wzięła do ręki czaroit. -Jest to kamień wspierający, uspokajający umysł, kojący. Pozwala mieć czystą głowę, jeżeli mogę to ująć w ten sposób. Dzięki temu wspiera używanie zaklęć niewerbalnych przy których musisz realnie i całkowicie wyzbyć się innych myśli i skupić się jedynie na zaklęciu, które chcesz rzucić. Zaleca się ten talizman czarodziejom początkującym w tej trudnej sztuce oraz tym, którzy chcą podnieść swoje zdolności. - Wyjaśniła przyjaciółce znaczenie kamienia i ponownie zajrzała do kociołka. -Podasz mi złotą chochelkę leżącą obok ciebie? - Zwróciła się do lady Rosier, a kiedy ta podała rzeczony przyrząd zanurzyła je w kociołku i delikatnie zamieszała sprawdzając czy składniki już się całkowicie roztopiły. Widząc, że nie ma żadnych grudek zaczęła powoli i metodycznie mieszać. Musiała wykonywać tę czynność póki wszystko się dokładnie ze sobą nie połączy w jednolitą kolorystycznie zawiesistą substancję mieszanin metali. -Jest inne niż eliksiry, jednak ciężko mi określić czy trudniejsze. Na pewno równie skomplikowane, ale jednocześnie przy zrozumieniu zasad staje się zrozumiałe i do opanowania. - Mówiąc to uśmiechnęła się delikatnie, ponieważ nieczęsto miała okazję do dzielenia się swoją wiedzą z zakresu talizmanów. Mało kogo to interesowało; nie miała im tego za złe, alchemia nie każdego pociągała równie mocno jak ją samą.
-Dziękuję. - kiwnęła głową przyjaciółce, choć ten gest wydawał się chłodny i zdystansowany wyraził wielką wdzięczność dla lady Rosier za pokładaną w Primrose wiarę; tej zaś potrzebowała przy podejmowaniu się działań społecznych. Mieszając dalej w kociołku mówiła ze spokojem. -Uznaliśmy, że najlepszym wyjście by było aby w każdym hrabstwie powstał na razie jeden Dom Pracy, najlepiej w stolicy hrabstwa. Potrzebowaliśmy przy tym niezłej reklamy, ponieważ powiedzmy sobie szczerze jak na razie mieszkańcy mają mieszane uczucia. Wojna nie jest łaskawa dla żadnej ze stron, choć oczywiście my działamy w słusznym celu, ale zwykły zjadacz chleba nie nakarmi tym rodziny, o czym doskonale wiemy. Podasz mi proszę jeszcze trochę żywicy, muszę dodać jej więcej. - Wskazała grudki żywicy, które leżały na stole. Dorzuciła jedną do kociołka i mieszała dalej kontynuując wypowiedź.-W takim Domu Pracy mieszkaniec hrabstwa szukający pracy mógłby złożyć swoje podanie o pracę, a pracownik mógłby mu wskazać potencjalnego pracodawcę, do którego mógłby się zgłosić. Co za tym idzie potencjalny pracodawca może poinformować w Domu Pracy kogo potrzebuje i z jakimi umiejętnościami. Dom Pracy staje się swego rodzaju pośrednikiem w poszukiwaniu pracy lub pracownika.
-Tego nie wiem, ale też nigdy nie rozmawiałam o tym ze smokologami. Być może powinnam. - Zwróciła się do Evandry upijając łyk ciepłej i aromatycznej herbaty. -Możliwe, że już przetestowali na wszystkie możliwe sposoby smocze kości, być może wszystko jest zależne od tego z jakiej rasy smoków masz kość? - Zaczęła rozważać na głos by zaraz sięgnąć po swój notatki i zapisać w nim owo spostrzeżenie. Notatka ta zapewne spowoduje, że lady Burke napisze list do znanych jej smokologów z tym właśnie zapytaniem licząc na szczegółowe i wyczerpujące temat odpowiedzi. Wstała ze swojego miejsca aby zajrzeć do kociołka, kiedy stwierdziła, że składniki potrzebują jeszcze chwili wzięła do ręki czaroit. -Jest to kamień wspierający, uspokajający umysł, kojący. Pozwala mieć czystą głowę, jeżeli mogę to ująć w ten sposób. Dzięki temu wspiera używanie zaklęć niewerbalnych przy których musisz realnie i całkowicie wyzbyć się innych myśli i skupić się jedynie na zaklęciu, które chcesz rzucić. Zaleca się ten talizman czarodziejom początkującym w tej trudnej sztuce oraz tym, którzy chcą podnieść swoje zdolności. - Wyjaśniła przyjaciółce znaczenie kamienia i ponownie zajrzała do kociołka. -Podasz mi złotą chochelkę leżącą obok ciebie? - Zwróciła się do lady Rosier, a kiedy ta podała rzeczony przyrząd zanurzyła je w kociołku i delikatnie zamieszała sprawdzając czy składniki już się całkowicie roztopiły. Widząc, że nie ma żadnych grudek zaczęła powoli i metodycznie mieszać. Musiała wykonywać tę czynność póki wszystko się dokładnie ze sobą nie połączy w jednolitą kolorystycznie zawiesistą substancję mieszanin metali. -Jest inne niż eliksiry, jednak ciężko mi określić czy trudniejsze. Na pewno równie skomplikowane, ale jednocześnie przy zrozumieniu zasad staje się zrozumiałe i do opanowania. - Mówiąc to uśmiechnęła się delikatnie, ponieważ nieczęsto miała okazję do dzielenia się swoją wiedzą z zakresu talizmanów. Mało kogo to interesowało; nie miała im tego za złe, alchemia nie każdego pociągała równie mocno jak ją samą.
-Dziękuję. - kiwnęła głową przyjaciółce, choć ten gest wydawał się chłodny i zdystansowany wyraził wielką wdzięczność dla lady Rosier za pokładaną w Primrose wiarę; tej zaś potrzebowała przy podejmowaniu się działań społecznych. Mieszając dalej w kociołku mówiła ze spokojem. -Uznaliśmy, że najlepszym wyjście by było aby w każdym hrabstwie powstał na razie jeden Dom Pracy, najlepiej w stolicy hrabstwa. Potrzebowaliśmy przy tym niezłej reklamy, ponieważ powiedzmy sobie szczerze jak na razie mieszkańcy mają mieszane uczucia. Wojna nie jest łaskawa dla żadnej ze stron, choć oczywiście my działamy w słusznym celu, ale zwykły zjadacz chleba nie nakarmi tym rodziny, o czym doskonale wiemy. Podasz mi proszę jeszcze trochę żywicy, muszę dodać jej więcej. - Wskazała grudki żywicy, które leżały na stole. Dorzuciła jedną do kociołka i mieszała dalej kontynuując wypowiedź.-W takim Domu Pracy mieszkaniec hrabstwa szukający pracy mógłby złożyć swoje podanie o pracę, a pracownik mógłby mu wskazać potencjalnego pracodawcę, do którego mógłby się zgłosić. Co za tym idzie potencjalny pracodawca może poinformować w Domu Pracy kogo potrzebuje i z jakimi umiejętnościami. Dom Pracy staje się swego rodzaju pośrednikiem w poszukiwaniu pracy lub pracownika.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Evandra nigdy przesadnie nie pasjonowała się nauką, badaniami, zgłębianiem ksiąg. Inspirujące było za to obserwowanie innych podczas ich pracy. Lubiła podsycać ich zainteresowanie, pobudzać do dalszych rozważań i poszukiwania nowych pomysłów. Uśmiechnęła się widząc jak Primrose pospiesznie zapisała kilka słów na pergaminie, pokiwała głową, słuchając z uwagą o właściwościach czaroitu. Amulet wspomagający skupienie myśli mógłby przydać się także i jej, jeśli można byłoby zakląć go tak, aby pomagał w codziennym życiu.
- Do czego jest jeszcze stosowany? - zainteresowała się, sięgając spojrzeniem we wskazanym kierunku, by zaraz podać przyjaciółce złotą chochelkę. - Czy wykorzystuje się go równie często, co smoczą kość? - Przesunęła palcem po blacie drewnianego stołu, nadal zaglądając do wnętrza bulgoczącego kociołka i zastanawiając się jakie inne właściwości można by nadać przedmiotom. Czy było coś, czego sama potrzebowała? Zaczarowane pióro, a może instrument? Nic szczególnego. Dotknęła opuszkiem rantu błyszczącej na palcu ślubnej obrączki. Jeszcze niedawno była dla półwili wyłącznie symbolem przynależności i piękną ozdobą, lecz od kiedy Tristan poprosił o nią ze słowami, że dzięki temu będą sobie bardziej bliscy, często wracała do niej myślami, wiedząc, że stoi za tym coś więcej. - Czy ty nosisz przy sobie jakieś talizmany? - spytała nagle, przesuwając wzrok na twarz przyjaciółki i unosząc filiżankę do ust. Niemożliwym było, aby Primrose nie korzystała z możliwości płynących z tworzonych przez nią amuletów.
Roztoczona przed nią wizja o powstaniu jednego Domu Pracy w każdym z hrabstw Anglii była optymistyczna i pobudzająca wyobraźnię, nie tylko ze względu na potencjał, jaki drzemał w tym pomyśle, ale i potencjalne przeszkody, jakie mogłyby utrudnić, a nawet uniemożliwić jego realizację. - Sądzisz, że znajdą się na to fundusze? To naprawdę wielkie przedsięwzięcie i już samo zorganizowanie odpowiedniego budynku oraz dotarcie do zainteresowanych osób może wiele pochłonąć. - Teraz Evandra myślała na głos, podsuwając czarownicy żywicę. - Masz jednak rację, mieszkańcy nie wyjdą do nas z otwartymi ramionami, jeśli nasza pomoc ograniczać się będzie do tymczasowego łatania dziur, nie sięgania do podstaw problemu. - Dostarczanie żywności oraz ciepłych ubrań było ważne i potrzebne, ale niewystarczająco rozwiązało sprawę. W myślach już sporządzała listę osób, do których należałoby napisać i poprosić o aktywny udział oraz wsparcie, lord Bulstrode wyrażał się bardzo zdecydowanie w kwestii potencjalnych miejsc pracy, a więc stawał się pierwszym oczywistym adresatem. - Mówiłaś już o tym z kimś jeszcze? Zastanawiam się od którego miejsca należałoby zacząć. Czy istnieją już podobne placówki, z którymi moglibyśmy współpracować?
- Do czego jest jeszcze stosowany? - zainteresowała się, sięgając spojrzeniem we wskazanym kierunku, by zaraz podać przyjaciółce złotą chochelkę. - Czy wykorzystuje się go równie często, co smoczą kość? - Przesunęła palcem po blacie drewnianego stołu, nadal zaglądając do wnętrza bulgoczącego kociołka i zastanawiając się jakie inne właściwości można by nadać przedmiotom. Czy było coś, czego sama potrzebowała? Zaczarowane pióro, a może instrument? Nic szczególnego. Dotknęła opuszkiem rantu błyszczącej na palcu ślubnej obrączki. Jeszcze niedawno była dla półwili wyłącznie symbolem przynależności i piękną ozdobą, lecz od kiedy Tristan poprosił o nią ze słowami, że dzięki temu będą sobie bardziej bliscy, często wracała do niej myślami, wiedząc, że stoi za tym coś więcej. - Czy ty nosisz przy sobie jakieś talizmany? - spytała nagle, przesuwając wzrok na twarz przyjaciółki i unosząc filiżankę do ust. Niemożliwym było, aby Primrose nie korzystała z możliwości płynących z tworzonych przez nią amuletów.
Roztoczona przed nią wizja o powstaniu jednego Domu Pracy w każdym z hrabstw Anglii była optymistyczna i pobudzająca wyobraźnię, nie tylko ze względu na potencjał, jaki drzemał w tym pomyśle, ale i potencjalne przeszkody, jakie mogłyby utrudnić, a nawet uniemożliwić jego realizację. - Sądzisz, że znajdą się na to fundusze? To naprawdę wielkie przedsięwzięcie i już samo zorganizowanie odpowiedniego budynku oraz dotarcie do zainteresowanych osób może wiele pochłonąć. - Teraz Evandra myślała na głos, podsuwając czarownicy żywicę. - Masz jednak rację, mieszkańcy nie wyjdą do nas z otwartymi ramionami, jeśli nasza pomoc ograniczać się będzie do tymczasowego łatania dziur, nie sięgania do podstaw problemu. - Dostarczanie żywności oraz ciepłych ubrań było ważne i potrzebne, ale niewystarczająco rozwiązało sprawę. W myślach już sporządzała listę osób, do których należałoby napisać i poprosić o aktywny udział oraz wsparcie, lord Bulstrode wyrażał się bardzo zdecydowanie w kwestii potencjalnych miejsc pracy, a więc stawał się pierwszym oczywistym adresatem. - Mówiłaś już o tym z kimś jeszcze? Zastanawiam się od którego miejsca należałoby zacząć. Czy istnieją już podobne placówki, z którymi moglibyśmy współpracować?
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
-Jeszcze jest talizman rozspałej magii, wspomaga rzucanie czarów na otwartej przestrzeni. - Odpowiedziała bez wahania Evandrze. -Z racji tego, że jednak jest kamieniem dość… opornym, nie ma zastosowania w tak wielu talizmanach. - Zajrzała do wnętrza kociołka nie przerywając mieszania. Cierpliwość i dokładność - to stanowiło o sukcesie stworzenia dobrego talizmanu, który będzie wspierał magię czy też umiejętności czarodzieja. -Smocze kości, wykorzystywane są też w innych dziedzinach magii, zaś kamienie nie. Dlatego podejrzewam, że smocze kości mają więcej zastosowań. - Chochelka niespiesznie mieszała zawartość kociołka, a masa powoli stawała się idealnie gładka i jednolita, grudka żywicy też swoje zrobiła. Jeszcze parę minut i będzie mogła przelewać wszystko do wcześniej przygotowanego odlewu. Widać było po niej, że troski sprzed miesiąca kiedy to snuła czarne wizje swojej przyszłości odeszły w niepamięć, tak jak dym z opium rozpłynęły się w powietrzu. Primrose była w swoim żywiole, kiedy nie musiała zakładać maski grzecznie ułożonej panny, która trzyma język za zębami, nie wychyla się ze swoją wiedzą lub też udaje, że w ogóle jej nie posiada.
-Nie. - Przyznała otwarcie na pytanie przyjaciółki. Odeszła od kociołka by przygotować wszystko do odlewu. Rozłożyła gruby materiał na blacie stołu, na tym położyła żeliwny odlew, a obok przygotowane kamienie do zdobienia wyrobu. -Uważaj proszę. - Zwróciła się do Evandry sięgając po kociołek wcześniej założywszy grube rękawiczki na dłonie. Przechyliła kociołek nad odlewem i powoli przelewała jego zawartość. Para poszła w górę gorąca i dusząca, ale lady Burke nie przerywała swojej pracy. Kiedy skończyła, odgarnęła z czoła grzywkę. -Nie mam zbytnio czasu aby zrobić jakiś amulet dla siebie, ale pewnie w końcu nadejdzie ten dzień. - Jak mówiło stare porzekadło: “szewc bez butów chodzi”. Robiła talizmany dla każdego, ale nie dla siebie, co mogłoby wielkim błędem z jej strony. Odstawiła kociołek i usiadła ponownie za stołem. -Teraz musi osiaść, potem pozostaje ozdobić kamieniami i napisać odpowiednią runę. - Wyjaśniła wskazując na żeliwny odlew i sięgnęła po filiżankę z herbatą. -Dobrze, że o tym wspominasz. Okazuje się bowiem, że Ministerstwo Magii pochłania sporo funduszy już w wojnę i handel, że poza przychyleniem do pomysłu nie może wspomóc go finansowo. - Zaczęła tłumaczyć jak wygląda kwestia finansowania tego przedsięwzięcia. -Co za tym idzie, konieczne by było aby każda rodzina szlachecka, która chciałaby partycypować w tym projekcie musiałaby wyłożyć środki na stworzenie takiego domu. W Durham zdecydowaliśmy się wykorzystać opuszczone budynki po mugolach. Straszą i są brzydkie, czemu ich nie przerobić? - Nie było sensu budować czegoś od nowa jak można było wykorzystać to co już stało i to do znacznie lepszych celów. -Nigdzie jeszcze nie ma. Będziemy pionierami. W Durham mieszkańcy wiedzą, że jesteśmy po ich stronie. Musi pójść też fama, ale myślałam aby zwrócić się z tym do mediów - gazet przede wszystkim aby pojawiła się tam informacja. Na pewno też ulotki… - Dzieliła się z przyjaciółką pomysłami jak promować tą akcję wśród czarodziejskiej społeczności. -Jeszcze nie miałam okazji z nikim innym porozmawiać. Liczyłam trochę na twoje wsparcie. Jako lady doyenne Rosier masz większy posłuch i autorytet. - Nie było tajemnicą, że jako żona Tristana Rosiera, mężatka miała zdecydowanie lepszą siłę przebicia niż panna jaką była lady Burke.
-Nie. - Przyznała otwarcie na pytanie przyjaciółki. Odeszła od kociołka by przygotować wszystko do odlewu. Rozłożyła gruby materiał na blacie stołu, na tym położyła żeliwny odlew, a obok przygotowane kamienie do zdobienia wyrobu. -Uważaj proszę. - Zwróciła się do Evandry sięgając po kociołek wcześniej założywszy grube rękawiczki na dłonie. Przechyliła kociołek nad odlewem i powoli przelewała jego zawartość. Para poszła w górę gorąca i dusząca, ale lady Burke nie przerywała swojej pracy. Kiedy skończyła, odgarnęła z czoła grzywkę. -Nie mam zbytnio czasu aby zrobić jakiś amulet dla siebie, ale pewnie w końcu nadejdzie ten dzień. - Jak mówiło stare porzekadło: “szewc bez butów chodzi”. Robiła talizmany dla każdego, ale nie dla siebie, co mogłoby wielkim błędem z jej strony. Odstawiła kociołek i usiadła ponownie za stołem. -Teraz musi osiaść, potem pozostaje ozdobić kamieniami i napisać odpowiednią runę. - Wyjaśniła wskazując na żeliwny odlew i sięgnęła po filiżankę z herbatą. -Dobrze, że o tym wspominasz. Okazuje się bowiem, że Ministerstwo Magii pochłania sporo funduszy już w wojnę i handel, że poza przychyleniem do pomysłu nie może wspomóc go finansowo. - Zaczęła tłumaczyć jak wygląda kwestia finansowania tego przedsięwzięcia. -Co za tym idzie, konieczne by było aby każda rodzina szlachecka, która chciałaby partycypować w tym projekcie musiałaby wyłożyć środki na stworzenie takiego domu. W Durham zdecydowaliśmy się wykorzystać opuszczone budynki po mugolach. Straszą i są brzydkie, czemu ich nie przerobić? - Nie było sensu budować czegoś od nowa jak można było wykorzystać to co już stało i to do znacznie lepszych celów. -Nigdzie jeszcze nie ma. Będziemy pionierami. W Durham mieszkańcy wiedzą, że jesteśmy po ich stronie. Musi pójść też fama, ale myślałam aby zwrócić się z tym do mediów - gazet przede wszystkim aby pojawiła się tam informacja. Na pewno też ulotki… - Dzieliła się z przyjaciółką pomysłami jak promować tą akcję wśród czarodziejskiej społeczności. -Jeszcze nie miałam okazji z nikim innym porozmawiać. Liczyłam trochę na twoje wsparcie. Jako lady doyenne Rosier masz większy posłuch i autorytet. - Nie było tajemnicą, że jako żona Tristana Rosiera, mężatka miała zdecydowanie lepszą siłę przebicia niż panna jaką była lady Burke.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Pokiwała głową ze zrozumieniem, notując w umyśle zdobyte ciekawostki. Lubiła o nie dopytywać, chcąc powiększać swoją wiedzę, nawet jeśli w przyszłości miałaby nie mieć okazji, by ją w pełni wykorzystać. Kryjące się za poszczególnymi kamieniami możliwości podsuwały wyobraźni kolejne pytania. Czy sama byłaby w stanie stworzyć coś podobnego? Dobrać kryształy, metale, zakląć małą potęgę, przeobrazić w coś nowego? Przyglądała się uważnie szczupłej dłoni zaciśniętej na złotej chochelce, która wprawiała w miarowy ruch zawarte w kociołku składniki. Ściągnęła lekko brwi, wracając myślami do czasów, kiedy zawładnęła nią fascynacja transmutacją i możliwością dostosowywania iluzji do rzeczywistości, do naginania jej wedle własnego życzenia. Choć starała się znaleźć chwilę na ćwiczenia zaklęć, wciąż było tego za mało. Powtarzanie znanych formuł miało służyć utrwaleniu wiedzy i nabraniu pewności oraz biegłości, tak sama transmutacja miała wszak więcej zastosowań. Z zamyślenia wyrwał ją naglący głos przyjaciółki, zaraz wyprostowała się, spoglądając na rozstawiany na blacie sprzęt.
- Nie możesz o sobie zapominać, Prim - powiedziała z troską półwila, nie odrywając wzroku od napełnianej płynną mieszanką formy. - Jeśli możesz stworzyć talizman, który wspomaga magię niewerbalną, to z pewnością istnieje też taki, który mógłby ci pomóc przy samych talizmanach, czy tak? - wolała się upewnić, nie wiedząc dokładnie na jakich zasadach działały wspomniane amulety. - Zamówię taki u ciebie i sprezentuję ci, nawet bez okazji. - Uśmiechnęła się szerzej, widząc że przyjaciółka zakończyła jeden z etapów pracy i może chwilę odetchnąć. Nawet jeśli biły od niej pewność siebie i radość, to wciąż na twarzy nosiła oznaki zmęczenia.
- Ministerstwo ma teraz ręce pełne roboty - westchnęła, niechętnie godząc się ze wsparciem, jakie im zaoferowali. - Szkoda tylko, że zadbanie o życie mieszkańców nie zalicza się do działań wojennych. Rozumiem potrzebę patrolowania miast i bezpośrednią walkę, ale zapominanie o jednoczesnym wsparciu prostych czarodziejów mija się z celem - wyraziła swoje niezadowolenie, jednocześnie ciesząc się, że poza przeciążonym konfliktem Ministerstwem są ci, z którymi może zabrać się do pracy. - Napiszę do kilku odpowiednich osób, warto byłoby najpierw zebrać mniejsze grono poparcia, niż od razu ogłaszać się wśród wszystkich - zastanawiała się na głos, wciąż rozważając czy to najlepszy sposób. - Z drugiej strony, jeśli prace mają pójść sprawnie, potrzebujemy szybkich decyzji. Nie możemy sobie pozwolić na opieszałość, ludziom należy pomóc już teraz, choćby obecny projekt wymagał dalszego usprawniania. - Przejęcie opuszczonych budynków mogło okazać się dobrym rozwiązaniem i jednocześnie zminimalizować koszty. Wszystko trzeba było odpowiednio przeliczyć, by do lordów zwrócić się już z gotowymi planami, na jakie spojrzą bardziej przychylnie.
- Pionierstwo to coś, na czym ci zależało, prawda? - Odstawiła filiżankę na spodek, szukając wzrokiem szarej zieleni tęczówek lady Burke, szukając w nich potwierdzenia swoich słów. Podczas ich rozmowy w Durham Castle Primrose podkreślała swój żal do mało entuzjastycznych reakcji względem rewolucyjnych rozwiązań. Młoda lady przytaknęła wtedy, że należy je przeprowadzać mądrze, a dzisiejsze spotkanie było tylko dowodem na to, że zajęły się tym z rozwagą. - Dziś Domy Pracy, jutro spełnienie marzeń. Co zajmuje dalszą pozycję na twojej liście? - zapytała z zaciekawieniem, bo znając Primrose celów do osiągnięcia było całkiem sporo. Przypomniała sobie słowa przyjaciółki o chęci czerpania ze swego panieńskiego stanu tak długo, jak tylko mogła. Czy jej obawy co do małżeństwa i nagłego zamknięcia szeroko rozwartych drzwi możliwości były uzasadnione? Evandra nie została zmuszona do porzucenia żadnego ze swych zajęć, żadne też nie było tak kontrowersyjne, co zainteresowania lady Burke.
- Nie możesz o sobie zapominać, Prim - powiedziała z troską półwila, nie odrywając wzroku od napełnianej płynną mieszanką formy. - Jeśli możesz stworzyć talizman, który wspomaga magię niewerbalną, to z pewnością istnieje też taki, który mógłby ci pomóc przy samych talizmanach, czy tak? - wolała się upewnić, nie wiedząc dokładnie na jakich zasadach działały wspomniane amulety. - Zamówię taki u ciebie i sprezentuję ci, nawet bez okazji. - Uśmiechnęła się szerzej, widząc że przyjaciółka zakończyła jeden z etapów pracy i może chwilę odetchnąć. Nawet jeśli biły od niej pewność siebie i radość, to wciąż na twarzy nosiła oznaki zmęczenia.
- Ministerstwo ma teraz ręce pełne roboty - westchnęła, niechętnie godząc się ze wsparciem, jakie im zaoferowali. - Szkoda tylko, że zadbanie o życie mieszkańców nie zalicza się do działań wojennych. Rozumiem potrzebę patrolowania miast i bezpośrednią walkę, ale zapominanie o jednoczesnym wsparciu prostych czarodziejów mija się z celem - wyraziła swoje niezadowolenie, jednocześnie ciesząc się, że poza przeciążonym konfliktem Ministerstwem są ci, z którymi może zabrać się do pracy. - Napiszę do kilku odpowiednich osób, warto byłoby najpierw zebrać mniejsze grono poparcia, niż od razu ogłaszać się wśród wszystkich - zastanawiała się na głos, wciąż rozważając czy to najlepszy sposób. - Z drugiej strony, jeśli prace mają pójść sprawnie, potrzebujemy szybkich decyzji. Nie możemy sobie pozwolić na opieszałość, ludziom należy pomóc już teraz, choćby obecny projekt wymagał dalszego usprawniania. - Przejęcie opuszczonych budynków mogło okazać się dobrym rozwiązaniem i jednocześnie zminimalizować koszty. Wszystko trzeba było odpowiednio przeliczyć, by do lordów zwrócić się już z gotowymi planami, na jakie spojrzą bardziej przychylnie.
- Pionierstwo to coś, na czym ci zależało, prawda? - Odstawiła filiżankę na spodek, szukając wzrokiem szarej zieleni tęczówek lady Burke, szukając w nich potwierdzenia swoich słów. Podczas ich rozmowy w Durham Castle Primrose podkreślała swój żal do mało entuzjastycznych reakcji względem rewolucyjnych rozwiązań. Młoda lady przytaknęła wtedy, że należy je przeprowadzać mądrze, a dzisiejsze spotkanie było tylko dowodem na to, że zajęły się tym z rozwagą. - Dziś Domy Pracy, jutro spełnienie marzeń. Co zajmuje dalszą pozycję na twojej liście? - zapytała z zaciekawieniem, bo znając Primrose celów do osiągnięcia było całkiem sporo. Przypomniała sobie słowa przyjaciółki o chęci czerpania ze swego panieńskiego stanu tak długo, jak tylko mogła. Czy jej obawy co do małżeństwa i nagłego zamknięcia szeroko rozwartych drzwi możliwości były uzasadnione? Evandra nie została zmuszona do porzucenia żadnego ze swych zajęć, żadne też nie było tak kontrowersyjne, co zainteresowania lady Burke.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Spojrzała bystro na przyjaciółkę, po czym uśmiechnęła się dość tajemniczo.
-Właściwie, to jest taki talizman, który wspomaga tworzenie innych talizmanów. - Odparła po chwili sprawdzając stężenie mieszanki w formie. -Nie mam tylko czasu go wykonać. - Praca dosłownie paliła się w jej dłoniach, nie miała czasu nawet pomyśleć o tym aby zrobić talizman tylko dla siebie. Zaśmiała się cicho słysząc słowa przyjaciółki. -Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś to zrobiła. - Albowiem wiedziała, że półwilla była do tego zdolna. Cieszyła chwilą oddechu pijąc aromatyczną herbatę oraz dzielić się pomysłami z przyjaciółką. -Martwi mnie to, że Ministerstwo Magii skupia się wyłącznie na wojnie, a nie tylko na organizacji gospodarczej kraju. - Uniosła dzbanek z herbatą i rozlała ponownie napój do filiżanek. -A propos węższego grona, postanowiłam porozmawiać jeszcze z Lennoxem. W końcu jest ekonomistą w Ministerstwie Magii i zna się na rzeczy, liczę na to, że udzieli mi paru cennych wskazówek w tej kwestii. - Podzieliła się kolejnymi planami z Evandrą, nie chciała działać zbyt pochopnie. Jak powiedziała lady Rosier musiały mieć plan i to właśnie jego przedstawić innym rodom. -Jak myślisz? Ktoś będzie zainteresowany aby partycypować w tym projekcie? - Primrose była głęboko przekonana, że innym rodom zależy na dobrobycie ich ziem, a co za tym idzie mieszkańców, którzy na nich żyli. Zadowoleni ludzie nie będą się buntować i nie zorganizują strajku, a tego się mocno obawiała. Nawet ze swoją słabą znajomości ekonomii, czytając książki związane z historią zobaczyła pewien schemat, który się ciągle powtarzał. Niestety, groził także im. Podniosła szarozielone, roziskrzone spojrzenie i utkwiła je w posągowej twarzy przyjaciółki. Kiwnęła głową. - Przede wszystkim na rozwoju. Nie tylko gospodarki ale systemu myślenia. Jeżeli wciąż będziemy się oglądać na stare nigdy nie ruszymy do przodu. Tradycje należy szanować, pewnych zasad przestrzegać, ale nie można być do nich sztywno uwiązanym, bo to będzie ciągnęło nas w dół, ku zatraceniu. - Powiedziała otwarcie, a teraz kiedy umysł nie był zamroczony alkoholem ani oparami opium mogła wyraźnie i klarownie wyrażać swoje myśli. Kącik ust jej zadrżał delikatnie kiedy padło kolejne pytanie ze strony przyjaciółki. -Nauka. Czy wiesz ile mamy kobiet naukowców? Ostatnio? Żadnej. W okresie średniowiecza i rewolucji było więcej kobiet na wysokich stanowiskach niż teraz. Nie wiem co się stało, że nasze przodkinie pozwoliły aby taki stan rzeczy nastąpił. - Wstała aby spojrzeć na zastygającą masę. Sięgnęła po kamienie do ozdabiania i zaczęła je pieczołowicie układać, tworząc zawiły, ale elegancki wzór. Następnie sięgnęła po różdżkę i zaczęła pisać z niezwykłą dokładnością runę, która pieczętowała wyrób.-Gotowe. Teraz musi osiąść całkowicie i jutro będzie do wydania. - Powiedziała zadowolona z siebie sięgając po swój notatnik, nakreśliła w nim parę znaków i zamknęła z cichym klapnięciem okładek. -Wybacz, że gościłam cię w pracowni. Niestety nie wyrobiłam bym się na czas. - Uśmiechnęła się przepraszająco do przyjaciółki biorąc do ręki filiżankę. -Skończyłam na dzisiaj.
-Właściwie, to jest taki talizman, który wspomaga tworzenie innych talizmanów. - Odparła po chwili sprawdzając stężenie mieszanki w formie. -Nie mam tylko czasu go wykonać. - Praca dosłownie paliła się w jej dłoniach, nie miała czasu nawet pomyśleć o tym aby zrobić talizman tylko dla siebie. Zaśmiała się cicho słysząc słowa przyjaciółki. -Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś to zrobiła. - Albowiem wiedziała, że półwilla była do tego zdolna. Cieszyła chwilą oddechu pijąc aromatyczną herbatę oraz dzielić się pomysłami z przyjaciółką. -Martwi mnie to, że Ministerstwo Magii skupia się wyłącznie na wojnie, a nie tylko na organizacji gospodarczej kraju. - Uniosła dzbanek z herbatą i rozlała ponownie napój do filiżanek. -A propos węższego grona, postanowiłam porozmawiać jeszcze z Lennoxem. W końcu jest ekonomistą w Ministerstwie Magii i zna się na rzeczy, liczę na to, że udzieli mi paru cennych wskazówek w tej kwestii. - Podzieliła się kolejnymi planami z Evandrą, nie chciała działać zbyt pochopnie. Jak powiedziała lady Rosier musiały mieć plan i to właśnie jego przedstawić innym rodom. -Jak myślisz? Ktoś będzie zainteresowany aby partycypować w tym projekcie? - Primrose była głęboko przekonana, że innym rodom zależy na dobrobycie ich ziem, a co za tym idzie mieszkańców, którzy na nich żyli. Zadowoleni ludzie nie będą się buntować i nie zorganizują strajku, a tego się mocno obawiała. Nawet ze swoją słabą znajomości ekonomii, czytając książki związane z historią zobaczyła pewien schemat, który się ciągle powtarzał. Niestety, groził także im. Podniosła szarozielone, roziskrzone spojrzenie i utkwiła je w posągowej twarzy przyjaciółki. Kiwnęła głową. - Przede wszystkim na rozwoju. Nie tylko gospodarki ale systemu myślenia. Jeżeli wciąż będziemy się oglądać na stare nigdy nie ruszymy do przodu. Tradycje należy szanować, pewnych zasad przestrzegać, ale nie można być do nich sztywno uwiązanym, bo to będzie ciągnęło nas w dół, ku zatraceniu. - Powiedziała otwarcie, a teraz kiedy umysł nie był zamroczony alkoholem ani oparami opium mogła wyraźnie i klarownie wyrażać swoje myśli. Kącik ust jej zadrżał delikatnie kiedy padło kolejne pytanie ze strony przyjaciółki. -Nauka. Czy wiesz ile mamy kobiet naukowców? Ostatnio? Żadnej. W okresie średniowiecza i rewolucji było więcej kobiet na wysokich stanowiskach niż teraz. Nie wiem co się stało, że nasze przodkinie pozwoliły aby taki stan rzeczy nastąpił. - Wstała aby spojrzeć na zastygającą masę. Sięgnęła po kamienie do ozdabiania i zaczęła je pieczołowicie układać, tworząc zawiły, ale elegancki wzór. Następnie sięgnęła po różdżkę i zaczęła pisać z niezwykłą dokładnością runę, która pieczętowała wyrób.-Gotowe. Teraz musi osiąść całkowicie i jutro będzie do wydania. - Powiedziała zadowolona z siebie sięgając po swój notatnik, nakreśliła w nim parę znaków i zamknęła z cichym klapnięciem okładek. -Wybacz, że gościłam cię w pracowni. Niestety nie wyrobiłam bym się na czas. - Uśmiechnęła się przepraszająco do przyjaciółki biorąc do ręki filiżankę. -Skończyłam na dzisiaj.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Uniosła zaciekawiony wzrok na Primrose, po czym uśmiechnęła się łagodnie i pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. Oczywiście, że istniał talizman, który wspomógłby ich tworzenie, lecz lady Burke koniecznie chciała wypełnić zlecone jej zadania w możliwie najkrótszym czasie, nie myśląc o ułatwieniu swojej pracy i usprawnieniu całego procesu. A może była zbyt ambitna, by wspomagać się dodatkowym talizmanem, który wszak mógłby być potwierdzeniem niedostatecznie posiadanych przez nią umiejętności? Tak, ta wersja zdecydowanie bardziej pasowała do Prim i Evandra była gotowa zlecić wykonanie zaklętego przedmiotu pod obietnicą noszenia go stale przy sobie.
- Ah tak, twój kuzyn, lord Slughorn - przytaknęła, pozwalając by unoszący się w powietrzu dzbanek uzupełnił porcelanową filiżankę. - Widziałam go podczas sabatu, lecz nie mieliśmy okazji, by dłużej ze sobą porozmawiać. Masz rację, jest bliżej ministerialnego skarbca galeonów, niż Cygnus - stwierdziła z lekkim, rozbawionym uśmiechem. - Może dzięki niemu uda się jednak zmienić nastawienie Ministerstwa do tego pomysłu? Będzie najlepiej wiedział jak wystosować prośbę i ile tak naprawdę wart jest ten plan - westchnęła nieco ciszej, sięgając po filiżankę. Evandrowe rozumienie pieniądza zamyka się przy wydatkach na utrzymanie domu, lecz inwestycje tak wielkiej skali należało rozplanowywać bardziej rozważnie, biorąc pod uwagę czynniki, które w tym momencie nie przychodziły jej nawet na myśl. - Tak, chciałabym się zwrócić do lorda Magnusa Bulstrode, który byłby jednym z pierwszych osób oferujących ludziom pracę. Już podczas spotkania na Connaught Square zadeklarował chęć pomocy, więc wydaje się być tu oczywistym trafem. - Prócz tego, może zgodziłby się poszerzyć wiedzę lady doyenne w temacie ekonomii? Prowadzony przez niego przybytek z pewnością wymagał nie lada biegłości w tej kwestii. - Prawdę mówiąc warto byłoby pomówić kolejno z każdym z rodów, lecz sprawdziłabym które z hrabstw ucierpiało najmocniej, bo będą to naturalnie miejsca wymagające największego nakładu pracy. Zastanawiam się tylko jak rozmawiać z możnymi, by nie odebrali naszego zaangażowania jako atak czy chęć wytknięcia im niekompetencji. Mamy dobre intencje, Prim, lecz musimy być przygotowane na to, że nie wszyscy zareagują zgodnie z naszymi oczekiwaniami. - Należało więc sięgnąć po argumenty, które przemówią do konkretnych lordów. Evandra wciąż musiała się wiele nauczyć w kwestii polityki, by móc dostosować się do swojego rozmówcy i poprowadzić rozmowę tak, by osiągnąć upragniony efekt. Manipulacja z wolna przestawała być dla niej problemem, lecz aby podnieść się do następnego poziomu, trzeba było włożyć weń wiele pracy.
- Zmiana myślenia musi zostać poprowadzona z głową, o czym już wcześniej rozmawiałyśmy. Jeśli mamy wpłynąć na tych, którzy prawdziwie rządzą tym krajem, musimy się do nich dostosować i zastanowić co okaże się dla nich atrakcyjne. - W pełni zgadzała się z przyjaciółką i także była gotowa podjąć ryzyko dla oczekiwanego efektu. Przytoczony problem z brakiem naukowczyń przyjęła z westchnieniem rezygnacji. Primrose bardziej niż ona obracała się w tym temacie i miała w nim lepsze rozeznanie, tylko jak zachęcić czarownice do bardziej aktywnego udzielania się w świecie nauki? - Myślisz, że to problem kobiet, że nie chcą brać udziału w takich projektach, czy też leży on w innym miejscu? - dopytała żywo zainteresowana tematem.
Powiodła spojrzeniem za przyjaciółką, która sięgnęła do stworzonego przez siebie odlewu. Ściągnęła brwi, obserwując misternie pisane runy i zaraz przypomniała sobie, że podobne znaki dostrzegła na otrzymanej od Tristana w dniu świąt szpilce do włosów. Powstrzymała jednak chęć zapytania o to Primrose, bo ta zaraz dołączyła do niej ze słowami przeprosin.
- Nie ma żadnego problemu, kochana. Miło towarzyszyć ci podczas pracy. Czy teraz nadszedł czas na należy odpoczynek? - spytała z uśmiechem, upijając łyk herbaty, spodziewając się, że zaraz przeniosą się na wyższy poziom zamku Durham do jego bardziej reprezentacyjnej części.
- Ah tak, twój kuzyn, lord Slughorn - przytaknęła, pozwalając by unoszący się w powietrzu dzbanek uzupełnił porcelanową filiżankę. - Widziałam go podczas sabatu, lecz nie mieliśmy okazji, by dłużej ze sobą porozmawiać. Masz rację, jest bliżej ministerialnego skarbca galeonów, niż Cygnus - stwierdziła z lekkim, rozbawionym uśmiechem. - Może dzięki niemu uda się jednak zmienić nastawienie Ministerstwa do tego pomysłu? Będzie najlepiej wiedział jak wystosować prośbę i ile tak naprawdę wart jest ten plan - westchnęła nieco ciszej, sięgając po filiżankę. Evandrowe rozumienie pieniądza zamyka się przy wydatkach na utrzymanie domu, lecz inwestycje tak wielkiej skali należało rozplanowywać bardziej rozważnie, biorąc pod uwagę czynniki, które w tym momencie nie przychodziły jej nawet na myśl. - Tak, chciałabym się zwrócić do lorda Magnusa Bulstrode, który byłby jednym z pierwszych osób oferujących ludziom pracę. Już podczas spotkania na Connaught Square zadeklarował chęć pomocy, więc wydaje się być tu oczywistym trafem. - Prócz tego, może zgodziłby się poszerzyć wiedzę lady doyenne w temacie ekonomii? Prowadzony przez niego przybytek z pewnością wymagał nie lada biegłości w tej kwestii. - Prawdę mówiąc warto byłoby pomówić kolejno z każdym z rodów, lecz sprawdziłabym które z hrabstw ucierpiało najmocniej, bo będą to naturalnie miejsca wymagające największego nakładu pracy. Zastanawiam się tylko jak rozmawiać z możnymi, by nie odebrali naszego zaangażowania jako atak czy chęć wytknięcia im niekompetencji. Mamy dobre intencje, Prim, lecz musimy być przygotowane na to, że nie wszyscy zareagują zgodnie z naszymi oczekiwaniami. - Należało więc sięgnąć po argumenty, które przemówią do konkretnych lordów. Evandra wciąż musiała się wiele nauczyć w kwestii polityki, by móc dostosować się do swojego rozmówcy i poprowadzić rozmowę tak, by osiągnąć upragniony efekt. Manipulacja z wolna przestawała być dla niej problemem, lecz aby podnieść się do następnego poziomu, trzeba było włożyć weń wiele pracy.
- Zmiana myślenia musi zostać poprowadzona z głową, o czym już wcześniej rozmawiałyśmy. Jeśli mamy wpłynąć na tych, którzy prawdziwie rządzą tym krajem, musimy się do nich dostosować i zastanowić co okaże się dla nich atrakcyjne. - W pełni zgadzała się z przyjaciółką i także była gotowa podjąć ryzyko dla oczekiwanego efektu. Przytoczony problem z brakiem naukowczyń przyjęła z westchnieniem rezygnacji. Primrose bardziej niż ona obracała się w tym temacie i miała w nim lepsze rozeznanie, tylko jak zachęcić czarownice do bardziej aktywnego udzielania się w świecie nauki? - Myślisz, że to problem kobiet, że nie chcą brać udziału w takich projektach, czy też leży on w innym miejscu? - dopytała żywo zainteresowana tematem.
Powiodła spojrzeniem za przyjaciółką, która sięgnęła do stworzonego przez siebie odlewu. Ściągnęła brwi, obserwując misternie pisane runy i zaraz przypomniała sobie, że podobne znaki dostrzegła na otrzymanej od Tristana w dniu świąt szpilce do włosów. Powstrzymała jednak chęć zapytania o to Primrose, bo ta zaraz dołączyła do niej ze słowami przeprosin.
- Nie ma żadnego problemu, kochana. Miło towarzyszyć ci podczas pracy. Czy teraz nadszedł czas na należy odpoczynek? - spytała z uśmiechem, upijając łyk herbaty, spodziewając się, że zaraz przeniosą się na wyższy poziom zamku Durham do jego bardziej reprezentacyjnej części.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
-Liczę na to, że Lennox pomoże mi lepiej zrozumieć politykę Ministerstwa względem pieniądza i dalszych planów gospodarczych. - Przyznała z poważną miną, a delikatna zmarszczka pojawiła się pomiędzy jej brwiami. -Xavier zwrócił mi uwagę na to, że w dobie wojny ciężko o podatki, więc zwiększanie ich może spowodować niezadowolenia społeczeństwa więc na to nie możemy się porwać jeżeli nie chcemy stracić poparcia mieszkańców. - Upiła łyk herbaty. Cała akcja była ambitnym działaniem, ale jak w przypadku koncertu mogła zorganizować go sama z niewielką pomocą ze strony rodziny, tak Domy Pracy wymagały większego działania i zaangażowania społecznego. -Lord Bulstrode, to świetny pomysł. Pomów z nim proszę. Skoro sam prowadzi całkiem nieźle prosperujący biznes to na pewno będzie chętny do chociażby złożenia oferty pracy w Domu Pracy. - Znała już dość długo Maghnusa i wiedziała, że można na nim polegać. Czarodziej ten był człowiekiem słownym, honorowym i wielce oddanym sprawie. Takich właśnie ludzi potrzebowały do ich akcji. -Czy masz jakieś informacje, które hrabstwa najbardziej ucierpiały? Może właśnie udałoby się do rodów wysłać list z propozycją dołączenia do takiej akcji wskazując, że hrabstwa dobrze rozwijające się też biorą w tym udział. - Spojrzała na przyjaciółkę, która przecież była żoną Tristana Rosiera, a ten na pewno się orientował w sytuacji jaka panowała w kraju. Mogła też się mylić i poza działaniami wojennymi oraz obracaniem kochanki niezbyt wiele go interesowało w życiu. Nadal nie mogła się przekonać, że zależało mu na żonie, tak prawdziwie. Nie wiedziała jednak jak o to zapytać przyjaciółki, poza tym nie po to tu się spotkały. -Xavier sugerował, że część rodów może za tym pójść nie z potrzeby pomocy, ale potrzeby pokazania się. Zaistnienia i wyjścia na świecznik. Jakkolwiek taka postawa mnie razi, to może być całkiem niezłym motywatorem dla co poniektórych. - Nie sposób było się nie zgodzić z kuzynem w tej kwestii. Miał sporo racji i wiedziała, że tak był ułożony ten świat. Nie liczyły się teraz jednak motywy a to aby jak najwięcej rodów się w to zaangażowało. -Sądzę, że na sam początek musimy zobaczyć jak na to zareagują społeczeństwa w Durham i w Kent. Czy będzie zainteresowanie do skorzystania z takiej usługi, możliwości szybszego i łatwiejszego znalezienia pracy. - Należało podjąć decyzje i działania, ale rozważnie by nie odbiło się to na nich czkawką. Spojrzała na przypinkę, którą właśnie wykonała i było widać, że jest zadowolona z efektu jaki osiągnęła. Odstawiła pustą filiżankę na blat stołu i westchnęła. -Myślę, że jest wiele powodów dla takiego stanu rzeczy, ale najwięcej szkody czyni wychowanie. Zamykanie w złotej klatce i przeświadczenie, że nie ma innej alternatywy lub jest poza zasięgiem. Inne kobiety zwyczajnie nie chcą i skoro tak, nie będę ich do niczego zmuszać, ale warto poznać inne możliwości. Świadomość i chęć zmian. Tego nam brakuje. Wszystko jest w stagnacji, bo tak wygodniej, bo się przyzwyczailiśmy. Zmiana oznacza niepewność, niedogodności, krytykę, krzywe spojrzenia. Nie każdy jest na nie gotów. - Wstała ze swojego miejsca uśmiechając się ciepło do przyjaciółki. -Tak, koniec na dziś, wobec tego zapraszam lady doyenne Rosier na salony. - Coś zadziornego błysnęło w oku Prim, tak jak wtedy kiedy były nastolatkami w Hogwarcie, kiedy myślały, że cały świat stoi przed nimi otworem i nikt ani nic nie może stanąć im na drodze do zdobycia szczytów marzeń.
| zt x 2
| zt x 2
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
| 21.02.1958
Wstała jak zwykle wraz ze świtem, który witał ją swoim chłodem bijącym przez okna jej komnaty. Gorąca filiżanka herbaty już czekała na nią przygotowana przez Maczka, który nie raz napsuł lady Burke krwi to był jej oddany. Upiła łyk zbawiennego naparu i po kąpieli udała się do domowej pracowni, gdzie miała zrealizować kolejne zamówienia oraz pochylić się nad traktatami odnośnie zapomnianych talizmanów. Wyciągnęła z szafy zapiski i obliczenia dla talizmanów, po czym znalazła opis tego, który ją w tej chwili interesował- Runa nieskończonej liczby. Miała już okazję robić ten talizman. Przebiegła więc szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Od razu wyciągnęła mokait i cynk, następnie się sięgnęła po nikiel, tygrysie oko oraz wyciąg z wroniego oka.
Szybko zabrała się za podgrzewanie kociołka, w tym czasie sięgając po moździerz i kamienną misę, w której miała zamiar rozpuścić cynk a potem dodać do niego nikiel. Wbrew pozorom wyciąg z wrogiego oka był bardzo żrący i należało się z nim obchodzić umiejętnie. Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka grudkę cyny, a ta zaczęła od razu się rozpuszczać pod wpływem temperatury jaka panowała wewnątrz naczynia. Zmniejszy ogień i zabrała się za rozrabianie reszty składników niezbędnych do stworzenia tego talizmanu. Wyciąg z wroniego oka szybko sobie poradził z kamieniami, które po chwili skruszały i za pomocą tłuczka sprawnie je rozbiła na drobny mak. Do roztopionej cynku dorzuciła nikiel i zamieszała złotą łyżką by obydwie substancje dobrze się połączyły. W pracowni zaczął się unosić charakterystyczny zapach dla tej reakcji, a gdy upewniła się, że mieszanina jest idealnie gładka dostała rozdrobniony mokait i tygrysie oko. W górę buchnął kłąb pary o intensywnym kolorze purpury, a to znaczyło, że jak do tej pory wszystko zrobiła tak jak należy. Zgasiła ogień pod kociołkiem, a następnie sięgnęła po wzornik. Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Miała chwilę aby zjeść śniadanie przyniesione do pracowni przez Maczka, a w tym czasie substancja stężała. Po skonsumowaniu trzech tostów z dżemem zabrała się za kreślenie odpowiednich run, a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Wykonuję talizman runę nieskończonej liczby dla Rigela, st.70, dodatkowy rzut X= 2k6, gdzie X to dodatkowy + x do rzuty k100 na tworzenie świstoklików.
Wstała jak zwykle wraz ze świtem, który witał ją swoim chłodem bijącym przez okna jej komnaty. Gorąca filiżanka herbaty już czekała na nią przygotowana przez Maczka, który nie raz napsuł lady Burke krwi to był jej oddany. Upiła łyk zbawiennego naparu i po kąpieli udała się do domowej pracowni, gdzie miała zrealizować kolejne zamówienia oraz pochylić się nad traktatami odnośnie zapomnianych talizmanów. Wyciągnęła z szafy zapiski i obliczenia dla talizmanów, po czym znalazła opis tego, który ją w tej chwili interesował- Runa nieskończonej liczby. Miała już okazję robić ten talizman. Przebiegła więc szybko wzrokiem opis tworzenia po czym otworzyła witrynę ze składnikami. Od razu wyciągnęła mokait i cynk, następnie się sięgnęła po nikiel, tygrysie oko oraz wyciąg z wroniego oka.
Szybko zabrała się za podgrzewanie kociołka, w tym czasie sięgając po moździerz i kamienną misę, w której miała zamiar rozpuścić cynk a potem dodać do niego nikiel. Wbrew pozorom wyciąg z wrogiego oka był bardzo żrący i należało się z nim obchodzić umiejętnie. Sprawdziła za pomocą termostatu czy kociołek nagrzał się odpowiednio i za pomocą złotych szczypczyków włożyła do środka grudkę cyny, a ta zaczęła od razu się rozpuszczać pod wpływem temperatury jaka panowała wewnątrz naczynia. Zmniejszy ogień i zabrała się za rozrabianie reszty składników niezbędnych do stworzenia tego talizmanu. Wyciąg z wroniego oka szybko sobie poradził z kamieniami, które po chwili skruszały i za pomocą tłuczka sprawnie je rozbiła na drobny mak. Do roztopionej cynku dorzuciła nikiel i zamieszała złotą łyżką by obydwie substancje dobrze się połączyły. W pracowni zaczął się unosić charakterystyczny zapach dla tej reakcji, a gdy upewniła się, że mieszanina jest idealnie gładka dostała rozdrobniony mokait i tygrysie oko. W górę buchnął kłąb pary o intensywnym kolorze purpury, a to znaczyło, że jak do tej pory wszystko zrobiła tak jak należy. Zgasiła ogień pod kociołkiem, a następnie sięgnęła po wzornik. Założywszy rękawice ostrożnie ujęła rozgrzane naczynie by przelać mieszaninę do wzornika. Miała chwilę aby zjeść śniadanie przyniesione do pracowni przez Maczka, a w tym czasie substancja stężała. Po skonsumowaniu trzech tostów z dżemem zabrała się za kreślenie odpowiednich run, a następnie odstawiła talizman do całkowitego ostygnięcia. Za parę godzin się okaże czy zrobiła rzeczywiście wszystko tak jak trzeba.
|Wykonuję talizman runę nieskończonej liczby dla Rigela, st.70, dodatkowy rzut X= 2k6, gdzie X to dodatkowy + x do rzuty k100 na tworzenie świstoklików.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 3
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 3
Drogi Rigelu,
Przesyłam talizman, o który prosiłeś. Mam nadzieję, że będzie ci dobrze służył i jak najdłużej. W razie pytań pisz do mnie śmiało, rozwieję wszelkie wątpliwości.
Mam nadzieję, że kształt i forma przypadnie ci do gustu.
Pozdrawiam,
Prim
Odczekała aż atrament wyschnie na papeterii i kiedy upewniła się, że litery nie zostaną rozmazane złożyła list i wsunęła do koperty, którą sprawnie zakleiła i zaadresowała do lorda Rigela Blacka.
Następnie sięgnęła po talizman, z którego mogła być naprawdę dumna. Pogładziła palcami wyrób czując silną wibrację talizmanu; zauważyła, że z każdym wykonanym jest coraz bardziej wrażliwa na ich moc i nie miała problemu z wyczuwaniem emanacji energii artefaktów. Spakowała talizman do jedwabnego woreczka, a ten do pudełeczka w kolorze bordowym. Zawsze stawiała na jakość spakowanego zamówienia, klient miał się czuć jakby rozpakowywał prawdziwy prezent, a w tym przypadku zrealizowane dzieło takowym było. List umieściła w środku pudełka i dołożyła jeszcze wizytówkę jako dodatkowy podpis od kogo jest paczka. Następnie dokładnie zamknęła i zapakowała w szary papier przewiązany skrupulatnie sznurkiem. Tak dokładnie zapakowane zamówienie przekazała na ręce służby, która miała dostarczyć ją we wskazany wcześniej adres. Mogła to zrobić osobiście, niestety nie mogła sobie na to pozwolić czego bardzo żałowała. Chętnie spędziłaby z przyjacielem przyjemne popołudnie, ale miała ogrom pracy i wiedziała, że Rigel to zrozumie.
Odetchnęła z ulgą kiedy zorientowała się, że tym razem talizman wyszedł jej bezbłędnie. Mogła poczynić kolejne zapiski, że wyciąg z wroniego oka należało rozcieńczać nim się poleje nim mokait, który był bardziej wrażliwy na jego działanie niż turkus czy tygrysie oko. Zerknęła jeszcze raz na swoje notatki czy wszystko dokładnie zapisała i nic jej nie umknęło. Coraz więcej własnych notatek czyniła na temat swojej pracy. Starała się nie powielać własnych błędów i pamiętać o tym aby nigdy nie spieszyć się ze swoją pracą, niezależnie jak wiele zamówień czekało na realizację. Odłożyła notatnik by zaraz odhaczyć w innym zamówienie dla przyjaciela z rodu Black. Zostało z sukcesem zrealizowane więc mogła od dnia następnego zabrać się za kolejne.
|Przekazuję talizman dla Rigela Black
Przesyłam talizman, o który prosiłeś. Mam nadzieję, że będzie ci dobrze służył i jak najdłużej. W razie pytań pisz do mnie śmiało, rozwieję wszelkie wątpliwości.
Mam nadzieję, że kształt i forma przypadnie ci do gustu.
Pozdrawiam,
Prim
Odczekała aż atrament wyschnie na papeterii i kiedy upewniła się, że litery nie zostaną rozmazane złożyła list i wsunęła do koperty, którą sprawnie zakleiła i zaadresowała do lorda Rigela Blacka.
Następnie sięgnęła po talizman, z którego mogła być naprawdę dumna. Pogładziła palcami wyrób czując silną wibrację talizmanu; zauważyła, że z każdym wykonanym jest coraz bardziej wrażliwa na ich moc i nie miała problemu z wyczuwaniem emanacji energii artefaktów. Spakowała talizman do jedwabnego woreczka, a ten do pudełeczka w kolorze bordowym. Zawsze stawiała na jakość spakowanego zamówienia, klient miał się czuć jakby rozpakowywał prawdziwy prezent, a w tym przypadku zrealizowane dzieło takowym było. List umieściła w środku pudełka i dołożyła jeszcze wizytówkę jako dodatkowy podpis od kogo jest paczka. Następnie dokładnie zamknęła i zapakowała w szary papier przewiązany skrupulatnie sznurkiem. Tak dokładnie zapakowane zamówienie przekazała na ręce służby, która miała dostarczyć ją we wskazany wcześniej adres. Mogła to zrobić osobiście, niestety nie mogła sobie na to pozwolić czego bardzo żałowała. Chętnie spędziłaby z przyjacielem przyjemne popołudnie, ale miała ogrom pracy i wiedziała, że Rigel to zrozumie.
Odetchnęła z ulgą kiedy zorientowała się, że tym razem talizman wyszedł jej bezbłędnie. Mogła poczynić kolejne zapiski, że wyciąg z wroniego oka należało rozcieńczać nim się poleje nim mokait, który był bardziej wrażliwy na jego działanie niż turkus czy tygrysie oko. Zerknęła jeszcze raz na swoje notatki czy wszystko dokładnie zapisała i nic jej nie umknęło. Coraz więcej własnych notatek czyniła na temat swojej pracy. Starała się nie powielać własnych błędów i pamiętać o tym aby nigdy nie spieszyć się ze swoją pracą, niezależnie jak wiele zamówień czekało na realizację. Odłożyła notatnik by zaraz odhaczyć w innym zamówienie dla przyjaciela z rodu Black. Zostało z sukcesem zrealizowane więc mogła od dnia następnego zabrać się za kolejne.
|Przekazuję talizman dla Rigela Black
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź