VI - A. Selwyn, E. Howell
AutorWiadomość
Wartość żywotności Alexandra: 215
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 174 - 193 |
71-80% | brak | -10 | 153 - 173 |
61-70% | zaklęcia z ST > 90; potężne ciosy w walce wręcz | -15 | 131 - 152 |
51-60% | silne ciosy w walce wręcz | -20 | 110 - 130 |
41-50% | blokowanie ciosów w walce wręcz | -30 | 88 - 109 |
31-40% | metamorfomagia, animagia | -40 | 67 - 87 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 70 | -50 | 45 - 66 |
11-20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja | -60 | 24 - 44 |
1-10% | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 2 - 23 |
0 | Utrata przytomności |
Wartość żywotności Evey: 216
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 175-194 |
71-80% | brak | -10 | 153-174 |
61-70% | zaklęcia z st > 90; potężne ciosy w walce wręcz | -15 | 132-152 |
51-60% | silne ciosy w walce wręcz | -20 | 110-131 |
41-50% | blokowanie ciosów w walce wręcz | -30 | 89-109 |
31-40% | metamorfomagia, animagia | -40 | 67-88 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 70 | -50 | 45-66 |
11-20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja | -60 | 24-44 |
1-10% | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 2-23 |
0 | Utrata przytomności |
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 02.01.18 20:57, w całości zmieniany 1 raz
Po raz kolejny - który to już zresztą? - echo moich kroków poniosło się po korytarzu, kiedy szedłem w stronę masywnych drzwi. Za nimi znajdowało się doskonale znane mi miejsce - arena. W domu pojedynków czuło się zawsze taką dziwną mieszankę adrenaliny i przemożnej chęci, by już stąd wyjść. Nie wiem, jak to wytłumaczyć tak właściwie. Lubiłem pojedynki, mogłem w ich czasie ćwiczyć się w zaklęciach i obronie przed czarną magią, jednakże w tym samym czasie nie lubiłem towarzyszącej temu publiczności. Nie żebym wstydził się moich niepowodzeń - z czasem zacząłem po prostu cenić sobie prywatność. Gdy jakiś fakt stawał się publiczny nie można było panować nad tym, do kogo informacje o nim dotrą. Wolałbym trzymać moje mocne i słabe strony dla siebie, lecz potrzeba szkolenia się nad tym przeważała.
Wyprostowałem na sobie czarny dublet, uszyty mi przez Solange. Zerknąłem przy tej czynności na herb, który znajdował się na lewej piersi. Pomarańczowo-czerwona nić połyskiwała w świetle dając złudzenie, jak gdyby prześwitywał przez nią tlący się pod spodem ogień. Panna Baudelaire doprawdy była wprawną krawcową, lecz reprezentowanie rodowych barw nie było dla mnie czymś istotnym. Owszem, miły akcent - ale pokazywanie wszem i wobec, z kim ma się do czynienia nie leżało w mojej naturze. Wolałbym po stokroć bardziej przyjść tu w dżinsach. To dopiero byłby skandal!
Dotarłem w końcu do drzwi, zatrzymując się przed nimi. Pozostawały wciąż zamknięte. Poczekałem chwilę, dwie, a kiedy nadal nic się nie działo uniosłem zaciekawiony brew do góry. Nie miałem przy sobie zegarka, jednak nie było mowy o tym, żebym się spóźnił. W takim razie... na brodę Merlina, musiałem być za szybko - pierwszy raz od dłuższego już czasu. Chyba powinienem zacząć częściej praktykować to bycie wcześniej, pomyślałem. W tej samej też chwili wrota przede mną drgnęły, a ja mogłem wejść na arenę. Naprzeciw siebie ujrzałem urodziwą kobietę, chyba trochę starszą ode mnie. Nie znałem jej, lecz i tak uśmiechnąłem się uprzejmie podchodząc bliżej. Standardowo wymieniliśmy ukłony, odeszliśmy z powrotem na przeciwne końce podestu i przygotowaliśmy się do rozpoczęcia starcia. Sędzia pokazał w moją stronę, a ja omal nie przewróciłem oczami. Ile jeszcze razy będę miał zaczynać w pojedynku przeciw kobiecie?
Nie ociągałem się jednak zbyt długo. Różdżka z hikory świsnęła w powietrzu, kiedy wypowiadałem inkantację - cały czas wpatrując się w moją przeciwniczkę.
- Silencio!
Wyprostowałem na sobie czarny dublet, uszyty mi przez Solange. Zerknąłem przy tej czynności na herb, który znajdował się na lewej piersi. Pomarańczowo-czerwona nić połyskiwała w świetle dając złudzenie, jak gdyby prześwitywał przez nią tlący się pod spodem ogień. Panna Baudelaire doprawdy była wprawną krawcową, lecz reprezentowanie rodowych barw nie było dla mnie czymś istotnym. Owszem, miły akcent - ale pokazywanie wszem i wobec, z kim ma się do czynienia nie leżało w mojej naturze. Wolałbym po stokroć bardziej przyjść tu w dżinsach. To dopiero byłby skandal!
Dotarłem w końcu do drzwi, zatrzymując się przed nimi. Pozostawały wciąż zamknięte. Poczekałem chwilę, dwie, a kiedy nadal nic się nie działo uniosłem zaciekawiony brew do góry. Nie miałem przy sobie zegarka, jednak nie było mowy o tym, żebym się spóźnił. W takim razie... na brodę Merlina, musiałem być za szybko - pierwszy raz od dłuższego już czasu. Chyba powinienem zacząć częściej praktykować to bycie wcześniej, pomyślałem. W tej samej też chwili wrota przede mną drgnęły, a ja mogłem wejść na arenę. Naprzeciw siebie ujrzałem urodziwą kobietę, chyba trochę starszą ode mnie. Nie znałem jej, lecz i tak uśmiechnąłem się uprzejmie podchodząc bliżej. Standardowo wymieniliśmy ukłony, odeszliśmy z powrotem na przeciwne końce podestu i przygotowaliśmy się do rozpoczęcia starcia. Sędzia pokazał w moją stronę, a ja omal nie przewróciłem oczami. Ile jeszcze razy będę miał zaczynać w pojedynku przeciw kobiecie?
Nie ociągałem się jednak zbyt długo. Różdżka z hikory świsnęła w powietrzu, kiedy wypowiadałem inkantację - cały czas wpatrując się w moją przeciwniczkę.
- Silencio!
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Moja przeciwniczka zwlekała z obroną - posłałem więc pytające spojrzenie w kierunku arbitra, który sędziował ten pojedynek. Nasze spojrzenia spotkały się, a siwowłosy mężczyzna jedynie skinął głową. Miałem prawo do wykonania kolejnego zaklęcia. Co w sumie z lekka mnie ucieszyło - pierwsze zaklęcie nie się nie udało, toteż miałem szansę się zrehabilitować po tym jakże niecelnym strzale. Uniosłem prędko różdżkę ku górze, zgiąłem nadgarstek i wymówiłem inkantację.
- Silencio - spróbowałem raz jeszcze, tym razem o wiele spokojniej, starając się o wiele bardziej przyłożyć do celowania, niźli efektów wizualnych i dźwiękowych towarzyszących potyczce - choć musiałem sam przed sobą przyznać, że oglądanie pokrzykujących i pięknie wymachujących różdżkami czarodziejów w czasie walki zawsze było dość widowiskowe.
- Silencio - spróbowałem raz jeszcze, tym razem o wiele spokojniej, starając się o wiele bardziej przyłożyć do celowania, niźli efektów wizualnych i dźwiękowych towarzyszących potyczce - choć musiałem sam przed sobą przyznać, że oglądanie pokrzykujących i pięknie wymachujących różdżkami czarodziejów w czasie walki zawsze było dość widowiskowe.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Wcześniej nie miała okazji brać udział w pojedynku w tym klubie. To było nowe doświadczenie, a jednak nie czuła z tego powodu stresu czy przerażenia. Wręcz przeciwnie - z każdym krokiem, którego echo niosło się po korytarzu, odczuwała coraz większe zaciekawienie pomieszane z ekscytacją. Póki co przepełniała ją nadzieja - wierzyła, iż podobna aktywność przyniesie same zalety. W końcu będzie miała dobrą okazję do ćwiczenia i udoskonalania swoich umiejętności, co przecież jest niezbędne w jej zawodzie.
W końcu zatrzymała się przed dość okazałymi drzwiami, odgradzającymi jej drogę od głównej areny. Wzięła głęboki wdech, chcąc opanować natłok emocji. Nie miała jednak zbyt dużej ilości czasu na podobne praktyki, bo już po chwili wrota zaczęły się otwierać, a jej oczom ukazała się arena. Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak gdzieś w środku odzywa się jej nieco dziecinna strona, ekscytująca się każdym, najmniejszym szczegółem. Weszła do środka, a wzrok jej padł na przeciwnika. Herb zdobiący jego pierś, nie umknął jej uwadze, lecz miły uśmiech, który nieznajomy posłał w jej kierunku, odepchnął od niej stereotypy. Nie każdy szlachcic był przecież zły, prawda?
Później nastąpiło krótkie oddanie się standardowym czynnościom, jak ukłon chociażby. Był to jednak wstęp do tej (podobno) przyjemniejszej części, która już za chwilę miała się zacząć. I zaczęła się, a ona, ku zdziwieniu przeciwnika, a i swojemu własnemu, zacięła się w tym wszystkim. Nie odpowiedziała na atak obroną, a i nie wykonała żadnego ruchu. Czyżby jednak dopadł ją stres? A może to swoiste zachłyśnięcie się tą całą ekscytacją sprawiło, że tak się zachowała? Nie było jednak czasu na domysły. Zagryzła jedynie wargę, chcąc się otrząsnąć z tego dziwnego stanu.
Uniosła ku górze różdżkę, słysząc kolejny raz tą samą inkantację. Tym razem jednak była przygotowana na obronę. Najwyraźniej jednak nie musiała się bronić.
- Steleus - wypowiedziała głośno, zaczynając od raczej łagodniejszego w skutkach zaklęcia.
W końcu zatrzymała się przed dość okazałymi drzwiami, odgradzającymi jej drogę od głównej areny. Wzięła głęboki wdech, chcąc opanować natłok emocji. Nie miała jednak zbyt dużej ilości czasu na podobne praktyki, bo już po chwili wrota zaczęły się otwierać, a jej oczom ukazała się arena. Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak gdzieś w środku odzywa się jej nieco dziecinna strona, ekscytująca się każdym, najmniejszym szczegółem. Weszła do środka, a wzrok jej padł na przeciwnika. Herb zdobiący jego pierś, nie umknął jej uwadze, lecz miły uśmiech, który nieznajomy posłał w jej kierunku, odepchnął od niej stereotypy. Nie każdy szlachcic był przecież zły, prawda?
Później nastąpiło krótkie oddanie się standardowym czynnościom, jak ukłon chociażby. Był to jednak wstęp do tej (podobno) przyjemniejszej części, która już za chwilę miała się zacząć. I zaczęła się, a ona, ku zdziwieniu przeciwnika, a i swojemu własnemu, zacięła się w tym wszystkim. Nie odpowiedziała na atak obroną, a i nie wykonała żadnego ruchu. Czyżby jednak dopadł ją stres? A może to swoiste zachłyśnięcie się tą całą ekscytacją sprawiło, że tak się zachowała? Nie było jednak czasu na domysły. Zagryzła jedynie wargę, chcąc się otrząsnąć z tego dziwnego stanu.
Uniosła ku górze różdżkę, słysząc kolejny raz tą samą inkantację. Tym razem jednak była przygotowana na obronę. Najwyraźniej jednak nie musiała się bronić.
- Steleus - wypowiedziała głośno, zaczynając od raczej łagodniejszego w skutkach zaklęcia.
Gość
Gość
The member 'Evey Howell' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Pozwoliła sobie na uśmiech, gdy z różdżki, zgodnie z planem, poleciała stróżka światła, sygnalizująca powodzenie. Nie było znacznie wymagające, a jednak ten mały sukces był miłym początkiem, pozwalającym na zapomnienie początkowej wpadki. Gdzieś w głowie przemknęła jej myśl, że mogła pokusić się o coś bardziej efektownego, lecz szybko zdusiła w sobie tą myśl. Skupiła się na pojedynku i wyborze kolejnego zaklęcia.
Zacisnęła pewniej dłoń na jarzębinowej różdżce.
- Everte Stati - wypowiedziała kolejną inkantację. Póki co sięgała po zaklęcia niezbyt niemiłe dla przeciwnika, choć z pewnością niedługo będzie miało się to zmienić. Była to jednak jej pierwsza walka, a ona jeszcze nie poczuła w sobie ducha rywalizacji, a przynajmniej nie na tyle silnie, by sięgać po zaklęcia bardziej skuteczne. Musiała się jeszcze z tym wszystkim oswoić, choć już czuła, że cała ta idea pojedynków dla sportu, zaczyna jej się podobać.
Zacisnęła pewniej dłoń na jarzębinowej różdżce.
- Everte Stati - wypowiedziała kolejną inkantację. Póki co sięgała po zaklęcia niezbyt niemiłe dla przeciwnika, choć z pewnością niedługo będzie miało się to zmienić. Była to jednak jej pierwsza walka, a ona jeszcze nie poczuła w sobie ducha rywalizacji, a przynajmniej nie na tyle silnie, by sięgać po zaklęcia bardziej skuteczne. Musiała się jeszcze z tym wszystkim oswoić, choć już czuła, że cała ta idea pojedynków dla sportu, zaczyna jej się podobać.
Gość
Gość
The member 'Evey Howell' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Obie moje próby rzucenia Silencio spełzły na niczym. Zmarszczyłem z tego powodu z lekka brwi, niepocieszony moim nieefektownym rozpoczęciem pojedynku. Lubiłem otwierać starcia w odpowiedni sposób, lecz dziś nie było mi to najwyraźniej dane. Posiadało to też swoje plusy, na przykład przeciwnik mógł zacząć mnie nie doceniać, tym samym usypiając własną czujność. Dla mnie zaś takie fiasko było po prostu śmieszne. Nie, nie zabawne. Śmieszne. Zaklęcie przecież proste, opanowywane w pierwszych latach nauki w szkole. Tylko celowanie jakieś takie trefne dziś. Może i lepiej, że jako uzdrowiciel nie musiałem rzucać zaklęć na pacjentów z większych odległości.
Moje przeciwniczka jednak okazała się bardziej wprawiona w rozpoczynaniu starć, toteż zaraz w moją stronę pomknął dość niegroźny Steleus. Przez myśl przemknęło mi jeszcze tyle, że chyba nie spotkałem się do tej pory z tym urokiem na klubowej arenie.
- Protego - uniosłem różdżkę, chcąc tak czy siak obronić się przed zaklęciem. Bałem się po prostu, że od ciągłego kichania może mi pęknąć znów żyłka w nosie, co od zapoczątkowania przez nas anomalii było u mnie nagminnie występującym wydarzeniem.
Moje przeciwniczka jednak okazała się bardziej wprawiona w rozpoczynaniu starć, toteż zaraz w moją stronę pomknął dość niegroźny Steleus. Przez myśl przemknęło mi jeszcze tyle, że chyba nie spotkałem się do tej pory z tym urokiem na klubowej arenie.
- Protego - uniosłem różdżkę, chcąc tak czy siak obronić się przed zaklęciem. Bałem się po prostu, że od ciągłego kichania może mi pęknąć znów żyłka w nosie, co od zapoczątkowania przez nas anomalii było u mnie nagminnie występującym wydarzeniem.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Na szczęście bez trudu wyczarowałem przed sobą tarczę, która osłoniła mnie przed tym bądź co bądź uciążliwym zaklęciem. Musiałem cały czas utrzymywać panowanie nad sytuacją, jeżeli chciałem zwyciężyć. Nie chodziło tutaj nawet o ranking, a o przygotowanie do innej walki, tej bez sędziego oraz bez jasnych, z góry ustalonych reguł. Wydarzenia z początku wiosny, kwietniowe starcia Zakonników z przedstawicielami trzeciej (teraz już właściwie drugiej) siły, nieokiełznana magia - to wszystko sprawiało, razem z moim przyjacielskim pojedynkiem z Foxem - że uświadomiłem sobie, jak wiele pracy jeszcze mnie czeka.
Uniosłem więc różdżkę, zdecydowawszy wypróbować jakieś bardziej skomplikowane zaklęcie niż moje poprzednie.
- Commotio - wypowiedziałem inkantację, celując w czarownicę. Dawno nie używałem tego zaklęcia.
Uniosłem więc różdżkę, zdecydowawszy wypróbować jakieś bardziej skomplikowane zaklęcie niż moje poprzednie.
- Commotio - wypowiedziałem inkantację, celując w czarownicę. Dawno nie używałem tego zaklęcia.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Obserwowała, jak przeciwnik bez trudu wyczarował tarczę, która osłoniła go przed jej niegroźnym zaklęciem. Poczuła w środku lekkie ukłucie niezadowolenia, spotęgowane jej porażką przy rzucaniu drugiego zaklęcia. Przecież nie było w nim nic skomplikowanego - ot zwykłe zaklęcie, którego naukę opanowała już dawno. Szybko doszła jednak do wniosku, że nie ma sensu obwiniać się za każdą porażkę, bo przecież są one nieuniknione. Skupiła się zatem na pojedynku, nie chcąc ponownie przysnąć, jak to miało miejsce na samym początku. Obserwowała więc czarodzieja, ściskając mocno swoją różdżkę, gotowa do rzucenia kolejnego zaklęcia. Tak to wyglądało zazwyczaj - wszystko działo się w ułamku sekundy i czujność była wymagana przy każdych pojedynkach.
Już po chwili do jej uszu dobiegła wypowiedziana inkantacja. Niemalże natychmiast wycelowała w czarodzieja, chcąc obronić się przed doskonale rzuconym zaklęciem.
- Protego Maxima - powiedziała głośno, licząc w duchu na chociażby odrobinę szczęścia.
Już po chwili do jej uszu dobiegła wypowiedziana inkantacja. Niemalże natychmiast wycelowała w czarodzieja, chcąc obronić się przed doskonale rzuconym zaklęciem.
- Protego Maxima - powiedziała głośno, licząc w duchu na chociażby odrobinę szczęścia.
Gość
Gość
The member 'Evey Howell' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
VI - A. Selwyn, E. Howell
Szybka odpowiedź