Pub pod Roztańczonym Czartem
Strona 14 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W Pubie pod Roztańczonym Czartem zabawa trwa bez końca. Z wiekowym budynkiem wiąże się stara legenda, jakoby tutaj, gdy jeszcze czarodziejów nie wiązał Kodeks Tajności, na długo przed prześladowaniami, mugole pertraktowali z samymi demonami, tylko czekającymi na chwilę słabości, by zawrzeć pakt. Wtedy, pomimo dobrej zabawy zmuszeni byli do szczególnej ostrożności. Oczywiście, nawet w magicznym świecie ciężko uświadczyć wysłanników piekieł, jednak niemagiczni właśnie w taki sposób odbierali zakapturzone postacie czarodziejów, wiedźm, przemytników, cichych zabójców na zlecenie, mogących rozwiązać niejeden problem, oczywiście za drobną opłatą w postaci sakiewki srebra. Od tego czasu wszystko uległo drastycznej zmianie, magia została zapomniana, a wnętrze wielokrotnie zmieniało swój charakter.
Wnętrze pubu jest nie tylko zadbane, ale i eleganckie - wzdłuż baru ustawiono kilkanaście krzeseł z wygiętymi oparciami i bordowymi obiciami, lekko przetartymi od częstego używania. Reszta pomieszczenia sprawia wrażenie ciasnego, jakby zagraconego przez gęsto ustawione kanapy, stoły. Toczą się tutaj humorystyczne, choć często ironiczne pojedynki na słowa przy akompaniamencie muzyki na żywo, czy to na pianinie, czy na klawiszach i gitarze. Na lekko podwyższonej scenie odbywają się także wieczorki poetyckie, innym razem ktoś zaśpiewa, ktoś odstawi kabaret. To wszystko czyni lokal miłym i przystępnym miejscem do nawiązywania bliższych znajomości. Najchętniej przyjmowani są tutaj klienci o poczuciu humoru i z dystansem do samych siebie. Jeśli jednak potrzebuje się prywatnego, pewnego miejsca, można wynająć lożę na balkonie, oddzielaną od reszty świata ciężkimi, nieprzepuszczającymi dźwięku kotarami.[bylobrzydkobedzieladnie]
Pub pod Roztańczonym Czartem
„Między niebem i piekłem. Pośród słynnych bezdroży.
Co je lotem starannie mija duch boży.
Stoi karczma stara w której widma opojów
Święcą triumfy szałów swych pijackich znojów.”
Co je lotem starannie mija duch boży.
Stoi karczma stara w której widma opojów
Święcą triumfy szałów swych pijackich znojów.”
W Pubie pod Roztańczonym Czartem zabawa trwa bez końca. Z wiekowym budynkiem wiąże się stara legenda, jakoby tutaj, gdy jeszcze czarodziejów nie wiązał Kodeks Tajności, na długo przed prześladowaniami, mugole pertraktowali z samymi demonami, tylko czekającymi na chwilę słabości, by zawrzeć pakt. Wtedy, pomimo dobrej zabawy zmuszeni byli do szczególnej ostrożności. Oczywiście, nawet w magicznym świecie ciężko uświadczyć wysłanników piekieł, jednak niemagiczni właśnie w taki sposób odbierali zakapturzone postacie czarodziejów, wiedźm, przemytników, cichych zabójców na zlecenie, mogących rozwiązać niejeden problem, oczywiście za drobną opłatą w postaci sakiewki srebra. Od tego czasu wszystko uległo drastycznej zmianie, magia została zapomniana, a wnętrze wielokrotnie zmieniało swój charakter.
Wnętrze pubu jest nie tylko zadbane, ale i eleganckie - wzdłuż baru ustawiono kilkanaście krzeseł z wygiętymi oparciami i bordowymi obiciami, lekko przetartymi od częstego używania. Reszta pomieszczenia sprawia wrażenie ciasnego, jakby zagraconego przez gęsto ustawione kanapy, stoły. Toczą się tutaj humorystyczne, choć często ironiczne pojedynki na słowa przy akompaniamencie muzyki na żywo, czy to na pianinie, czy na klawiszach i gitarze. Na lekko podwyższonej scenie odbywają się także wieczorki poetyckie, innym razem ktoś zaśpiewa, ktoś odstawi kabaret. To wszystko czyni lokal miłym i przystępnym miejscem do nawiązywania bliższych znajomości. Najchętniej przyjmowani są tutaj klienci o poczuciu humoru i z dystansem do samych siebie. Jeśli jednak potrzebuje się prywatnego, pewnego miejsca, można wynająć lożę na balkonie, oddzielaną od reszty świata ciężkimi, nieprzepuszczającymi dźwięku kotarami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:17, w całości zmieniany 1 raz
Różne wyzwania narzucała ludziom, przeważnie kierowane kaprysem danej chwili. Umysł był niczym mistrzowski tkacz, który z nitki i przędzy tworzy wzory pełne zawiłości i piękna. Misternie dobierane wyzwania miały niweczyć zaczepne plany utkwione w spojrzeniu przeciwnika, jawiące brzydotę przyszłych czynów. Często ci, którzy śmiali się stawić jej czoła, ślizgali się na swej pewności, przegrywając rykoszetem własnej arogancji. Padali wręcz do jej stóp, urzeczeni uśmiechem chodzącego niewiniątka. Ona nie była niewiniątkiem. Pod delikatnym, słowiańskim wyglądem krył się charakter mocny niczym stal, zahartowany w ogniu życiowych doświadczeń. Godny jej przodków, pałających się kunsztem igrania z żarem. Powoli nabywała umiejętności, jak zwodzić przeciwników, jak kierować ich krokami ku przepaści, z której nie było powrotu. Ruchy były przemyślane, gesty pełne subtelnej elegancji, ale każdy z nich miał swoje ukryte znaczenie, swoją moc. Czekaj; wyczekuj dnia, kiedy upomnę się o swoje. Ostrzeżenie, które pozostawiała w przelotnym spojrzeniu, gdy odchodziła. Nie mówiła ich głośno, nie potrzebowała. Jej obecność sama w sobie była wystarczającym przypomnieniem dla tych, którzy ośmielili się wątpić w jej możliwości. Ten niewinny uśmiech, był jej najpotężniejszą bronią. Potrafił rozproszyć najmocniejszą wolę, wprowadzić zamęt w najostrzejszym umyśle, udając słodką i bezbronną laleczkę. Była jak kwiat, którego zapach mamił zmysły, ale w sercu krył truciznę. Ludzie ufali mu, jak dzieci ufają swoim matkom, nieświadomi, że każde jego drgnienie było zapowiedzią ich upadku. Taka była na bułgarskiej ziemi, zepsucie dostrzegła dopiero na obczyźnie. Obłudny los.
- Przekornie podtrzymuję tezę mówiącą, że masz dobre serce - tak jawiły jej dziecięce wspomnienia i zdanie, które chciała utrzymać jak najdłużej. Nie uległeś destrukcyjnej sile tego świata, prawda? Nie czuła zawstydzenia, nie dostrzegła narzuconej granicy możliwości. Przytknęła ucho do jego piersi, zamknęła oczy i pozwoliła, by rytm jego serca wprowadził ją w stan spokojnej kontemplacji. Dźwięk był mocny, pewny, jakby każdy jego uderzenie przypominało o życiu, trudnościach, które musiał przeżyć. Wierzyła, że tamten uśmiechnięty chłopiec, którego kiedyś znała, musiał pozostać. Może ukryty głęboko pod warstwami doświadczeń, bólu i triumfów, ale wciąż tam był. Chciała wierzyć, że w głębi serca, mimo zmieniających się okoliczności, jego istota pozostała niezmienna. Pośród przeszłych kreacji, zawsze taki pozostaniesz w mych wspomnieniach. - Jeśli wkupię się w Twe łaski, mogę narzucić ich znacznie więcej - mężczyźni uwielbiali takie działanie. Podniosła głowę, patrząc na jego twarz, szukając w jego oczach potwierdzenia swoich nadziei. Były tam ślady dawnych emocji, odbicia chwil radości i smutku. Dostrzegała cień tamtego chłopca, teraz mężczyzny, który przeszedł przez wiele, ale nie stracił swojego wewnętrznego światła. Może gdzieś tam był. Uśmiechnęła się delikatnie, podtrzymując ten cichy moment między nimi. Jej dłoń spoczęła na jego piersi, a palce delikatnie pocierały skórę, jakby chciały zapamiętać każde uderzenie serca, każde drgnienie. - Szacunek i szczerość to towary mocno deficytowe, przekonałam się o tym wiele razy - boleśnie. A rany powstałe nie chciały się goić, ropiejąc skazywały na ból i cierpienie. Naucza i kolejne błędy nie uczył jej zbyt wiele, wierzyła w dobroć innych.
Jeśli grał na własne korzyści, mógł nosić miano mistrza. Nie wierzyła w dobór jego słów, choć serce krzyczało, by ufała byłemu towarzyszowi. Był jak aktor na scenie, precyzyjnie dobierający każde słowo, każdy gest, by wzbudzić w niej zaufanie i pożądanie. Jego manipulacje były niemalże sztuką, a ona, choć świadoma jego intencji, pozwoliła mu działać. Pozwoliła zasięgnąć jego śmiałym gestom tam, gdzie tego chciał. Każdy dotyk jego dłoni był jak ogień na jej skórze, palący, rwący się ku niej z intensywnością, którą dawno zapomniała. Ciepło jego dłoni wędrowało po jej ciele, pozostawiając ślad, który na długo zapadnie jej w pamięć. Był to taniec zmysłów, pełen napięcia i niepewności. Niepewność, ciekawość, niebezpieczna sinusoida, prowadząca do zatracenia. Wiedziała, że igra z ogniem, że pozwala mu na więcej, niż powinna, ale w tej chwili nie mogła się powstrzymać. Jego dotyk budził w niej zapomniane uczucia, pragnienia, które skrywała głęboko w sobie. Była jak ćma, która mimo świadomości zagrożenia, nie mogła oprzeć się blaskowi płomienia.
- Rozczarowanie nie wchodzi w grę - zwieńczyła pasmo subtelnych negocjacji, dłonią poznając kształty jego oblicza. Jakby nigdy nie miała ujrzeć ich więcej, tym bardziej dotknąć. - Chcę dalej wierzyć, że jesteś tym zadziornym chłopcem z pięknym uśmiechem - mimo chaosu powstałego za plecami, przejechała kciukiem tuż przy granicy kuszących warg. Powolutku, by sugestie przypieczętować poznawczym smagnięciem. Zapamiętaj, myśl, może i pragnij.
Wieczór miał wyglądać całkowicie inaczej, zniszczony nagłym sztormem po drugiej stronie stolika. Atmosfera, która miała być wypełniona śmiechem, ciepłem i serdecznością, nagle zmieniła się w coś nieoczekiwanego i burzliwego. Co zepsułeś, braciszku? Ta myśl krążyła w jej głowie, gdy kroczyła za swym towarzyszem w ciszy, mocniej oplatając ciało ciepłem własnego płaszcza. Kreacja sprzed spotkania jawiła się czymś innym, udanym wieczorem, pozwoleniem na poznawcze interakcje brata z rosyjską koleżanką. Miała nadzieję, że może w końcu zobaczy go szczęśliwego, z kimś, kto go naprawdę zrozumie i doceni. Zamiast tego, musiała teraz zmagać się z rozczarowaniem i niepokojem, jakie przyniósł ten nieprzewidywalny zwrot wydarzeń. Próbowała zrozumieć, co poszło nie tak. Czy to jego impulsywność, nieprzemyślane słowa, czy może coś głębszego, ukrytego w zakamarkach jego duszy? Zatrzymali się nagle w zakamarku ciemnego rozejścia uliczek, łapiąc się ostatniej możliwości zahamowania kroków.
- Nie skreślajmy ich już na samym początku, więcej wiary - powiodła do niego spojrzeniem, zaczepnie spierając ramię o jego. Wybijając z prostego chodu, śmiejąc się nikle w ucieczce zwróconej twarzy. A jednak obserwowała zagubione sarenki z ciekawością, jakby pilnując możliwego starcia. - Też nie jesteśmy idealni w swej śmiałości, wiesz? - bardziej wystawiamy się na zgubę, niż niepewni swego uciekinierzy. - Powiem Ci coś w sekrecie - szepnęła, wyciągając wetknięty kwiat z upięcia blond włosów. Powiodła spojrzeniem to na piękno daru natury, by następnie wnikliwie zatrzymać się na bułgarze. - Cieszę się, że mogliśmy się spotkać po tylu latach - cały i zdrowy, taki bądź. Odkryła poły jego płaszcza, pozostawiając kwiat w tamtejszej kieszonce. - Kolor pasuje do Twego oblicza.
ztx2
- Przekornie podtrzymuję tezę mówiącą, że masz dobre serce - tak jawiły jej dziecięce wspomnienia i zdanie, które chciała utrzymać jak najdłużej. Nie uległeś destrukcyjnej sile tego świata, prawda? Nie czuła zawstydzenia, nie dostrzegła narzuconej granicy możliwości. Przytknęła ucho do jego piersi, zamknęła oczy i pozwoliła, by rytm jego serca wprowadził ją w stan spokojnej kontemplacji. Dźwięk był mocny, pewny, jakby każdy jego uderzenie przypominało o życiu, trudnościach, które musiał przeżyć. Wierzyła, że tamten uśmiechnięty chłopiec, którego kiedyś znała, musiał pozostać. Może ukryty głęboko pod warstwami doświadczeń, bólu i triumfów, ale wciąż tam był. Chciała wierzyć, że w głębi serca, mimo zmieniających się okoliczności, jego istota pozostała niezmienna. Pośród przeszłych kreacji, zawsze taki pozostaniesz w mych wspomnieniach. - Jeśli wkupię się w Twe łaski, mogę narzucić ich znacznie więcej - mężczyźni uwielbiali takie działanie. Podniosła głowę, patrząc na jego twarz, szukając w jego oczach potwierdzenia swoich nadziei. Były tam ślady dawnych emocji, odbicia chwil radości i smutku. Dostrzegała cień tamtego chłopca, teraz mężczyzny, który przeszedł przez wiele, ale nie stracił swojego wewnętrznego światła. Może gdzieś tam był. Uśmiechnęła się delikatnie, podtrzymując ten cichy moment między nimi. Jej dłoń spoczęła na jego piersi, a palce delikatnie pocierały skórę, jakby chciały zapamiętać każde uderzenie serca, każde drgnienie. - Szacunek i szczerość to towary mocno deficytowe, przekonałam się o tym wiele razy - boleśnie. A rany powstałe nie chciały się goić, ropiejąc skazywały na ból i cierpienie. Naucza i kolejne błędy nie uczył jej zbyt wiele, wierzyła w dobroć innych.
Jeśli grał na własne korzyści, mógł nosić miano mistrza. Nie wierzyła w dobór jego słów, choć serce krzyczało, by ufała byłemu towarzyszowi. Był jak aktor na scenie, precyzyjnie dobierający każde słowo, każdy gest, by wzbudzić w niej zaufanie i pożądanie. Jego manipulacje były niemalże sztuką, a ona, choć świadoma jego intencji, pozwoliła mu działać. Pozwoliła zasięgnąć jego śmiałym gestom tam, gdzie tego chciał. Każdy dotyk jego dłoni był jak ogień na jej skórze, palący, rwący się ku niej z intensywnością, którą dawno zapomniała. Ciepło jego dłoni wędrowało po jej ciele, pozostawiając ślad, który na długo zapadnie jej w pamięć. Był to taniec zmysłów, pełen napięcia i niepewności. Niepewność, ciekawość, niebezpieczna sinusoida, prowadząca do zatracenia. Wiedziała, że igra z ogniem, że pozwala mu na więcej, niż powinna, ale w tej chwili nie mogła się powstrzymać. Jego dotyk budził w niej zapomniane uczucia, pragnienia, które skrywała głęboko w sobie. Była jak ćma, która mimo świadomości zagrożenia, nie mogła oprzeć się blaskowi płomienia.
- Rozczarowanie nie wchodzi w grę - zwieńczyła pasmo subtelnych negocjacji, dłonią poznając kształty jego oblicza. Jakby nigdy nie miała ujrzeć ich więcej, tym bardziej dotknąć. - Chcę dalej wierzyć, że jesteś tym zadziornym chłopcem z pięknym uśmiechem - mimo chaosu powstałego za plecami, przejechała kciukiem tuż przy granicy kuszących warg. Powolutku, by sugestie przypieczętować poznawczym smagnięciem. Zapamiętaj, myśl, może i pragnij.
Wieczór miał wyglądać całkowicie inaczej, zniszczony nagłym sztormem po drugiej stronie stolika. Atmosfera, która miała być wypełniona śmiechem, ciepłem i serdecznością, nagle zmieniła się w coś nieoczekiwanego i burzliwego. Co zepsułeś, braciszku? Ta myśl krążyła w jej głowie, gdy kroczyła za swym towarzyszem w ciszy, mocniej oplatając ciało ciepłem własnego płaszcza. Kreacja sprzed spotkania jawiła się czymś innym, udanym wieczorem, pozwoleniem na poznawcze interakcje brata z rosyjską koleżanką. Miała nadzieję, że może w końcu zobaczy go szczęśliwego, z kimś, kto go naprawdę zrozumie i doceni. Zamiast tego, musiała teraz zmagać się z rozczarowaniem i niepokojem, jakie przyniósł ten nieprzewidywalny zwrot wydarzeń. Próbowała zrozumieć, co poszło nie tak. Czy to jego impulsywność, nieprzemyślane słowa, czy może coś głębszego, ukrytego w zakamarkach jego duszy? Zatrzymali się nagle w zakamarku ciemnego rozejścia uliczek, łapiąc się ostatniej możliwości zahamowania kroków.
- Nie skreślajmy ich już na samym początku, więcej wiary - powiodła do niego spojrzeniem, zaczepnie spierając ramię o jego. Wybijając z prostego chodu, śmiejąc się nikle w ucieczce zwróconej twarzy. A jednak obserwowała zagubione sarenki z ciekawością, jakby pilnując możliwego starcia. - Też nie jesteśmy idealni w swej śmiałości, wiesz? - bardziej wystawiamy się na zgubę, niż niepewni swego uciekinierzy. - Powiem Ci coś w sekrecie - szepnęła, wyciągając wetknięty kwiat z upięcia blond włosów. Powiodła spojrzeniem to na piękno daru natury, by następnie wnikliwie zatrzymać się na bułgarze. - Cieszę się, że mogliśmy się spotkać po tylu latach - cały i zdrowy, taki bądź. Odkryła poły jego płaszcza, pozostawiając kwiat w tamtejszej kieszonce. - Kolor pasuje do Twego oblicza.
ztx2
Żyje się tylko razJeśli zrobisz to właściwie, to jeden raz wystarczy.
Ostatnio zmieniony przez Vesna Krum dnia 02.06.24 12:22, w całości zmieniany 1 raz
Vesna Krum
Zawód : adeptka sztuki uzdrawiania, imigrantka
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Słodka miłości, jak płatki letniego kwiatu - piękna, lecz ulotna. Chwytajmy te chwile z sercem, zanim wiatr czasu je rozniesie.
OPCM : 5 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 12 +3
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Poprawię się, obiecuję. Nie skreślaj mnie za błędy, zbyt często je popełniam. Czy mógł na to liczyć? Nie wiedział. Obwinianie atakowało jego umysł i ciało, powodując nerwowe drgnięcie dłoni, będące wyznacznikiem starej kontuzji. Każdy oddech wydawał się cięższy, każda chwila dłuższa. Czuł, że musi coś zrobić, cokolwiek, by połatać wyczynione błędy śmiałości. Pragnął ją odnaleźć w ciemnościach ulic i wytłumaczyć. To był jego najważniejszy cel, by potem zniknąć i odreagować. Przemierzając brukowane uliczki, jego myśli krążyły wokół niej. Była dla niego jak niedościgniona gwiazda, piękna i nieosiągalna. Jej obraz prześladował go, jak duch, który nie chciał go opuścić. Wspomnienia ich wspólnych chwil, zarówno tych dobrych, jak i złych, wciąż powracały, przyprawiając go o ból serca. Odczuł spokój, gdy dostrzegł ją tuż niedaleko. Stała pod lampą, której blask odbijał się w jej oczach, tworząc wokół nich złocistą poświatę. Była bezpieczna, choć wystawiona na chłód listopadowej nocy. Delikatna mgiełka pary unosiła się z jej ust przy każdym oddechu, a dreszcz przeszył jej ciało. Nie chciał, by doznała uszczerbku na zdrowiu. Jednak mimo zmartwienia, powstrzymał się przed impulsywnym podejściem. Słuchał i obserwował bacznie, próbując pojąć, na ile może sobie pozwolić. Jego dłoń kurczowo zaciskała się na brzegu płaszcza, który trzymał w ręce. Serce biło mu szybciej, gdy czekał na jej jawny znak. Każdy ruch jej ciała, każde drgnięcie warg mogło być wskazówką, na którą tak rozpaczliwie czekał. Pragnął jej bliskości, ale nie chciał naruszyć delikatnej równowagi między nimi. Ciemność nocy otulała ich niczym aksamitna peleryna, a uliczka była pusta, jakby świat zewnętrzny przestał istnieć. Wydawało się, że są tylko oni dwoje, zawieszeni w czasie i przestrzeni. Nagle jej spojrzenie spotkało jego. W jej oczach zobaczył mieszankę emocji: ból, tęsknotę, a także coś, co wyglądało jak zrozumienie. Przez krótką chwilę wydawało mu się, że dostrzegł przebłysk ciepła. Wtedy postanowił zaryzykować.
- Nie przejmuj się, jakoś wytłumaczymy się z naszego zachowania - nie przejmował się tym, siostrzyczka wszak była w bezpiecznym towarzystwie. Nie ufał komuś tak znacznie, jak druhowi z czasów beztroski. Spiął się niewytłumaczalnie przez nagłą obecność jej ciała tak blisko swojego. Jej dłonie, które ledwo musnęły jego ciało, zdawały się niepewne, jakby każdy gest był pełen wahania i obaw. Westchnął głęboko, narzucając płaszcz na jej ramiona z delikatnością, której nie podejrzewał u siebie. Skrył ją we własnych ramionach, przytulając ostrożnie, jakby bał się, że najmniejszy nieostrożny ruch mógłby ją spłoszyć. Subtelnie, z niewidoczną troską, objął ją, bojąc się zarówno jej reakcji, jak i własnych czynów. Czuł, jak jej ciało drży lekko, a każdy jej oddech był wyczuwalny na jego piersi. Wsparł policzek na czubku jej głowy, próbując unormować walące serce, które zdawało się bić w szaleńczym rytmie. - Nie wykreślę tego spotkania z pamięci, dobrze się bawiłem - próbował podnieść ją na duchu, kierując się prawdą, zadowoleniem, jakie wyciągnął. Mógłby częściej wychodzić ze strefy komfortu, by spotkać się w czwórkę na wspólne wyjście. - Nie musisz nic mówić, wystarczy fakt, że jesteś. Znacząco przesadziłem, wybacz mi. - postaram się o to, zapewniam. Nie czuł złości, raczej głęboką żałość wobec własnego zachowania. Jego serce było ciężkie, a umysł pełen niepokoju. Delikatnie przeczesywał jej włosy, zerkając na skrytą poniżej rosjankę. Była tak blisko, a jednocześnie wydawała się odległa, jakby zasłonięta niewidzialnym murem, który sam zbudował. - Będę czekać - więcej mu nie było potrzeba.
zt?
- Nie przejmuj się, jakoś wytłumaczymy się z naszego zachowania - nie przejmował się tym, siostrzyczka wszak była w bezpiecznym towarzystwie. Nie ufał komuś tak znacznie, jak druhowi z czasów beztroski. Spiął się niewytłumaczalnie przez nagłą obecność jej ciała tak blisko swojego. Jej dłonie, które ledwo musnęły jego ciało, zdawały się niepewne, jakby każdy gest był pełen wahania i obaw. Westchnął głęboko, narzucając płaszcz na jej ramiona z delikatnością, której nie podejrzewał u siebie. Skrył ją we własnych ramionach, przytulając ostrożnie, jakby bał się, że najmniejszy nieostrożny ruch mógłby ją spłoszyć. Subtelnie, z niewidoczną troską, objął ją, bojąc się zarówno jej reakcji, jak i własnych czynów. Czuł, jak jej ciało drży lekko, a każdy jej oddech był wyczuwalny na jego piersi. Wsparł policzek na czubku jej głowy, próbując unormować walące serce, które zdawało się bić w szaleńczym rytmie. - Nie wykreślę tego spotkania z pamięci, dobrze się bawiłem - próbował podnieść ją na duchu, kierując się prawdą, zadowoleniem, jakie wyciągnął. Mógłby częściej wychodzić ze strefy komfortu, by spotkać się w czwórkę na wspólne wyjście. - Nie musisz nic mówić, wystarczy fakt, że jesteś. Znacząco przesadziłem, wybacz mi. - postaram się o to, zapewniam. Nie czuł złości, raczej głęboką żałość wobec własnego zachowania. Jego serce było ciężkie, a umysł pełen niepokoju. Delikatnie przeczesywał jej włosy, zerkając na skrytą poniżej rosjankę. Była tak blisko, a jednocześnie wydawała się odległa, jakby zasłonięta niewidzialnym murem, który sam zbudował. - Będę czekać - więcej mu nie było potrzeba.
zt?
For the blacksmith, nothing escapes; from iron, they shape not only the edge
But also destiny.
But also destiny.
Nikola Krum
Zawód : Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Siła jest jak wiatr, niewidoczna, ale czujesz ją w każdym ruchu.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Strona 14 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
Pub pod Roztańczonym Czartem
Szybka odpowiedź