Salon
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Mówi się, że kuchnia jest sercem domu - w przypadku Prewettów będzie to jednak salon. Duży i przestronny pomieści wszystkich członków rodziny, nierzadko wraz z gośćmi. Tym drugim zdarza się czuć niekomfortowo przez łypiące na nich obrazy, podczas gdy mieszkańcy posiadłości przestali zwracać na nie uwagę. W ciepłe dni okna otwierane są na oścież, czyniąc salon jeszcze przyjemniejszym miejscem do spędzania czasu z najbliższymi.
Kominek, niegdyś podłączony do sieci Fiuu, obecnie pełni jedynie funkcję estetyczną. Pani domu narzekała na unoszący się wszędzie pył, niesłużący żyjącym tu licznie roślinom.
Kominek, niegdyś podłączony do sieci Fiuu, obecnie pełni jedynie funkcję estetyczną. Pani domu narzekała na unoszący się wszędzie pył, niesłużący żyjącym tu licznie roślinom.
- Mamy rocznicę ślubu i chcemy gdzieś wyjechać - wyjaśnił pokrótce, poprawiając matę, która przesunęła się o pół milimetra. - W szlafmycy? - powtórzył z niedowierzaniem, dopiero po chwili rozumiejąc aluzję. Skrzywił się nieco, bo wcale go ten pomysł nie rozbawił tak jak Alexandra, ale chcąc nie chcąc kiwnął głową na zgodę. Przecież nie będzie tchórzył! - Niech będzie - powiedział, a jego wcześniejsze słowa zostały nagle podkreślone przez dzieci, które wpadły do salonu, mącąc spokój, siejąc zamęt i kończąc ich grę - a przynajmniej znacznie wydłużając. Nie mógł nic poradzić na uśmiech, który mimo wszystko rozświetlił jego twarz jak tylko zobaczył rozbawioną Miriam. Darzył swoje dzieci miłością szaleńca i zrobiłby dla nich absolutnie wszystko - nigdy nie podejrzewał siebie o zdolność do tak silnego uczucia. - Piękny tulipan. Jeszcze nigdy nie widziałem takich z niebieskimi listkami, ale może da się takie wyhodować? - Zawsze mogli spróbować, to nie powinno być skomplikowane. - Tylko najpierw musi zrobić się cieplej - dodał, zerkając na okno. Na zewnątrz nieprzerwanie prószył śnieg - kiepska pogoda na kwieciste eksperymenty.
Nie przejął się tak jak Alexander, kiedy do salonu wpadł rozpędzony Edwin. Przywykł do osiąganych przez niego prędkości, poza tym znał się na magii leczniczej, więc bez większego problemu mógł uwolnić go od siniaków czy zadrapań. Westchnął ze smutkiem, kiedy mata do gry poleciała gdzieś w bok wraz z gargulkami, odpowiadając uśmiechem na zmartwioną minę Alexandra. Miał świetne podejście do dzieci - o wiele lepsze niż Archie, kiedy jeszcze nie dorobił się własnych. - W której łazience? - Zapytał bez większego zaskoczenia, ostatnio w tym domu działy się przedziwne rzeczy. Wezwał starego skrzata, który mieszkał w tej posiadłości jeszcze za czasów archibaldowego dzieciństwa, nakazując mu zrobić z tym porządek. Nie miał zamiaru zwracać Edwinowi uwagi; wiedział, że nie zrobił tego specjalnie.
I wtedy stało się coś dziwnego, coś z czym Archibald jeszcze nie miał do czynienia. Dookoła Edwina zaczęły krążyć małe iskierki, które nagle wybuchły niemal zwalając Archiego z nóg. - Miriam, słuchaj się wujka - powiedział, czując jak i jego ciało zostaje boleśnie porażone prądem. Sam starał się zachować spokój, choć jego serce waliło mu o wiele szybciej niż zazwyczaj i akurat to nie było spowodowane żadnym ładunkiem elektrycznym. - Winnie, coś cię boli? - Zapytał, kucając naprzeciwko niego. Teoretycznie nie powinien, ale przecież nie mógł pozwolić, żeby został teraz sam - to musiało być traumatyczne przeżycie dla małego chłopca, kiedy wszyscy odsuwają się od niego ze strachem w oczach. Ktoś musiał być przy nim w takich momentach i chyba właśnie ta rola należała do ojca. Wciąż miał wrażenie, że dostaje silnym commotio, ale to nie mogło trwać wiecznie. Wzdrygnął się, kiedy jego ciałem znowu nieprzyjemnie wstrząsnął prąd i spojrzał zmartwiony na Alexandra - właśnie tak teraz wyglądała ich codzienność.
Nie przejął się tak jak Alexander, kiedy do salonu wpadł rozpędzony Edwin. Przywykł do osiąganych przez niego prędkości, poza tym znał się na magii leczniczej, więc bez większego problemu mógł uwolnić go od siniaków czy zadrapań. Westchnął ze smutkiem, kiedy mata do gry poleciała gdzieś w bok wraz z gargulkami, odpowiadając uśmiechem na zmartwioną minę Alexandra. Miał świetne podejście do dzieci - o wiele lepsze niż Archie, kiedy jeszcze nie dorobił się własnych. - W której łazience? - Zapytał bez większego zaskoczenia, ostatnio w tym domu działy się przedziwne rzeczy. Wezwał starego skrzata, który mieszkał w tej posiadłości jeszcze za czasów archibaldowego dzieciństwa, nakazując mu zrobić z tym porządek. Nie miał zamiaru zwracać Edwinowi uwagi; wiedział, że nie zrobił tego specjalnie.
I wtedy stało się coś dziwnego, coś z czym Archibald jeszcze nie miał do czynienia. Dookoła Edwina zaczęły krążyć małe iskierki, które nagle wybuchły niemal zwalając Archiego z nóg. - Miriam, słuchaj się wujka - powiedział, czując jak i jego ciało zostaje boleśnie porażone prądem. Sam starał się zachować spokój, choć jego serce waliło mu o wiele szybciej niż zazwyczaj i akurat to nie było spowodowane żadnym ładunkiem elektrycznym. - Winnie, coś cię boli? - Zapytał, kucając naprzeciwko niego. Teoretycznie nie powinien, ale przecież nie mógł pozwolić, żeby został teraz sam - to musiało być traumatyczne przeżycie dla małego chłopca, kiedy wszyscy odsuwają się od niego ze strachem w oczach. Ktoś musiał być przy nim w takich momentach i chyba właśnie ta rola należała do ojca. Wciąż miał wrażenie, że dostaje silnym commotio, ale to nie mogło trwać wiecznie. Wzdrygnął się, kiedy jego ciałem znowu nieprzyjemnie wstrząsnął prąd i spojrzał zmartwiony na Alexandra - właśnie tak teraz wyglądała ich codzienność.
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Była zachwycona, kiedy wujek Alex zwrócił na nią swoją uwagę, komplementując nowego mieszkańca jej zębowego królestwa. Nie wyglądała na razie jak prawdziwa księżniczka, a co tam, rycerka!, ale dobrze jej szło w podejmowaniu prób. Brała przykład z książkowych postaci, jeśli tylko nie poddały się majowym anomaliom, które urządzały sobie figle w jej ciele, i nie zamieniały się w jednookie potwory z mackami na głowach. Brała wtedy lupę papy i sprawdzała, czy wszystkie postaci z opowieści mają komplet zębów i czy te zęby są już stałe, czy jeszcze mleczne. Próbowała je liczyć, ale to zupełnie nie miało sensu, bo rysunkowe sylwetki przemieszczały się z obrazka na obrazek, przeszkadzając jej w kalkulacjach. Ustaliła więc tylko jeden szczegół – mały chłopiec, który stał niedaleko wieży, trzymając jasną dłoń swojej mamy, nie miał dwóch górnych zębów! Ucieszyła się tym przemożnie, bo to znaczyło, że była dla niej nadzieja i jeszcze z tego wyrośnie.
Od tej pory postanowiła więc w całej swojej dziecięcej mocy dopingować zęby, żeby szybko wypadały, a potem równie szybko rośnie. Panu Gepettowi całkiem nieźle szło. Szczotkowała go na upartego, może dlatego było mu już widać białą czuprynkę.
Zamajtała w powietrzu nogami i chuchnęła mocno na kulkę, ale nim ta zdołała zakreślić łuk, do salonu wparował Edwin. Obejrzała się na niego zaskoczona, wczepiając się w wujka Alexa jak w wielkiego pluszaka, który miał ją osłonić przed całym złem tego świata. Nie lubiła, kiedy Winnie tak latał jak ta miotełka puszczona na wiatr, bo zawsze wtedy krzyczał tak brzydko. Tak zielono, ale trochę żółto. Brzydki kolor krzyku.
Skrzywiła się krótko, a potem pisnęła, kiedy poczuła, jak jej jasne włoski dęba stają na wątłych ramionkach. Dobrze, że ruda czupryna zapleciona była w piękny wianuszek, bo inaczej stanęłaby jej dęba.
- Ał, ał, ał, ała, Winnie! Papciu, Winnie mnie kopnął światełkiem! – podrapała się po jasnej skórze przedramion, bo dziwnie swędziała. Pacnęła na podłogę, bo jako to światełko takie osłabiające było. I czknęła, ale tym razem obyło się bez niekontrolowanej teleportacji. – To było niegrzeczne, pani Picks nie zrobi ci budyniu!
Bo starszą siostrą było się całe życie.
Od tej pory postanowiła więc w całej swojej dziecięcej mocy dopingować zęby, żeby szybko wypadały, a potem równie szybko rośnie. Panu Gepettowi całkiem nieźle szło. Szczotkowała go na upartego, może dlatego było mu już widać białą czuprynkę.
Zamajtała w powietrzu nogami i chuchnęła mocno na kulkę, ale nim ta zdołała zakreślić łuk, do salonu wparował Edwin. Obejrzała się na niego zaskoczona, wczepiając się w wujka Alexa jak w wielkiego pluszaka, który miał ją osłonić przed całym złem tego świata. Nie lubiła, kiedy Winnie tak latał jak ta miotełka puszczona na wiatr, bo zawsze wtedy krzyczał tak brzydko. Tak zielono, ale trochę żółto. Brzydki kolor krzyku.
Skrzywiła się krótko, a potem pisnęła, kiedy poczuła, jak jej jasne włoski dęba stają na wątłych ramionkach. Dobrze, że ruda czupryna zapleciona była w piękny wianuszek, bo inaczej stanęłaby jej dęba.
- Ał, ał, ał, ała, Winnie! Papciu, Winnie mnie kopnął światełkiem! – podrapała się po jasnej skórze przedramion, bo dziwnie swędziała. Pacnęła na podłogę, bo jako to światełko takie osłabiające było. I czknęła, ale tym razem obyło się bez niekontrolowanej teleportacji. – To było niegrzeczne, pani Picks nie zrobi ci budyniu!
Bo starszą siostrą było się całe życie.
Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce
a może w ogródku na grządce
The member 'Miriam Prewett' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Czasami te anomalie były zabawne, nie codziennie przecież wybuchało się kran w łazience, ot tak samo z siebie! Lała się woda, zrobiła się fontanna i cała podłoga była już mokra! Nic tylko wrócić tam i zacząć skakać o ile ktoś tego już nie posprzątał. Ale pierw musiałem się pochwalić i chyba wujkowi i tacie spodobała się moja nowina bo się żywo zainteresowali.
- Tak! Takie bum i samo se srobiło! Tej obok pokoju s foltepianem - wysepleniłem.
Mówienie bez jednego zęba było trudne. Już nie będę się śmiał gdy Miriam straci kolejnego zęba, że się pluje jak mówi. Ta ślina jakoś tak sama wychodziła niespodziewanie z ust. Tak samo jak to dziwne coś, co sprawiło, że włosy wujka Alexa stanęły dęba, Miriam zaczęła piszczeć, a tata kucnął przy mnie wystraszony. Popatrzyłem na wszystkich z przerażeniem, potem na siebie i znowu to na wujka, siostrę i tatę. Po ich słowach zadrżałem i wygiąłem usta w podkówkę.
- Mlówki po mnie chodzą - jęknąłem starając się nie płakać, ale perspektywa niedostania budyniu bardzo mnie zasmuciła. - Ale ja nie kciałem!! Tatusiu, ja nie kciałem...
To nie tak, że byłem beksą, ale pierwszy raz było tak, że coś ze mnie uciekło i uderzyło w osoby, które obok mnie stały tak mocno, że aż ci uciekali. Bałem się dotknąć taty, co jeśli to coś się znowu stanie? Cofnąłem się od niego o parę kroków mocno pociągając nosem i piąstką ocierając oczy. Nic z tego nie rozumiałem, to znowu była ta anomalia? Przed chwilą po prostu zrobiłem bum kranowi w łazience, a teraz zrobiłem tutaj bum i ich zabolało. Czemu tak? Dlaczego? Przecież ja nie specjalnie. A Miriam jeszcze powiedziała, że nie dostane budyniu! I na samą myśl o tym jeszcze bardziej się rozpłakałem. Nie dostanę budyniu, zrobiłem ała tacie, wujkowi i swojej siostrze. Ja naprawdę nie chciałem!
- Cio to było? To tak skocyło na was i mnie to ukuło, a potem Miliam zaceła pisceć. A jak to skocy znowu? Ja nie kcem by was bolało - wychlipałem.
Kucnąłem i objąłem się rączkami, mając nadzieję, że to pomoże. Może jak się schowam w sobie i nie dam się dotykać, to nie będzie to coś tak skakało i nie będą piszczeć z bólu znowu przeze mnie?
- Tak! Takie bum i samo se srobiło! Tej obok pokoju s foltepianem - wysepleniłem.
Mówienie bez jednego zęba było trudne. Już nie będę się śmiał gdy Miriam straci kolejnego zęba, że się pluje jak mówi. Ta ślina jakoś tak sama wychodziła niespodziewanie z ust. Tak samo jak to dziwne coś, co sprawiło, że włosy wujka Alexa stanęły dęba, Miriam zaczęła piszczeć, a tata kucnął przy mnie wystraszony. Popatrzyłem na wszystkich z przerażeniem, potem na siebie i znowu to na wujka, siostrę i tatę. Po ich słowach zadrżałem i wygiąłem usta w podkówkę.
- Mlówki po mnie chodzą - jęknąłem starając się nie płakać, ale perspektywa niedostania budyniu bardzo mnie zasmuciła. - Ale ja nie kciałem!! Tatusiu, ja nie kciałem...
To nie tak, że byłem beksą, ale pierwszy raz było tak, że coś ze mnie uciekło i uderzyło w osoby, które obok mnie stały tak mocno, że aż ci uciekali. Bałem się dotknąć taty, co jeśli to coś się znowu stanie? Cofnąłem się od niego o parę kroków mocno pociągając nosem i piąstką ocierając oczy. Nic z tego nie rozumiałem, to znowu była ta anomalia? Przed chwilą po prostu zrobiłem bum kranowi w łazience, a teraz zrobiłem tutaj bum i ich zabolało. Czemu tak? Dlaczego? Przecież ja nie specjalnie. A Miriam jeszcze powiedziała, że nie dostane budyniu! I na samą myśl o tym jeszcze bardziej się rozpłakałem. Nie dostanę budyniu, zrobiłem ała tacie, wujkowi i swojej siostrze. Ja naprawdę nie chciałem!
- Cio to było? To tak skocyło na was i mnie to ukuło, a potem Miliam zaceła pisceć. A jak to skocy znowu? Ja nie kcem by was bolało - wychlipałem.
Kucnąłem i objąłem się rączkami, mając nadzieję, że to pomoże. Może jak się schowam w sobie i nie dam się dotykać, to nie będzie to coś tak skakało i nie będą piszczeć z bólu znowu przeze mnie?
Jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzieŚwiat, w którym baśń ta dzieje się
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
Malutki Edwin mieszka w nim
I wiedzie wśród czarodziejów prym
The member 'Edwin Prewett' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
12.07.1956r
Wszystkich swoich uczniów poinformowała już o tym, jak będą wyglądać badania. Zakończyła już spotkania z nimi polegające na właśnie tym rozkładzie. Opisie czego mogą się spodziewać, w wypadku najmłodszego "obiektu" badań także czym są trolle, o tym że są rzeczne, górskie i leśne oraz o tym w jaki sposób mniej więcej się porozumiewają. Dziś przyszła w końcu pora na trochę więcej praktyki. Zaprosiła więc młodego gościa do salonu, na stole czekały obiecane słodycze. Bardzo spodobała jej się nowość z londyńskiej cukierni: bańki które po wydmuchaniu przez mały patyczek z kółkiem na końcu unoszą się w powietrze i pozostając lekkimi zmieniają się w lizaki unoszące się dookoła i mieniące kolorami. Obok miseczki z tymże płynem i jednym takim patyczkiem stały także czekoladowe ciasteczka.
Powinna to być dobra zachęta oraz nagroda za naukę!
Póki co jednak lady Prewett siadła na jednym z foteli i zaczekała aż Heath zajmie miejsce na przeciwko niej. Dziecko było bardzo cennym obiektem jej badań - te uczą się całkowicie inaczej, więc być może panicz MacMillan podsunie jej coś ciekawego!
- No dobrze, więc z jakich środków korzystają trolle by się porozumiewać? - spytała ciekawa, czy mały lord pamięta coś z ich ostatniej rozmowy. Wydawał się całkiem zainteresowany wielkimi, wyjątkowo niekulturalnymi stworzeniami, może więc coś pozostało w jego pamięci z min jakie do siebie przy tej okazji stroili oraz obietnicy iż Julia nauczy chłopca bekania pod warunkiem iż ten będzie wykorzystywał tę umiejętność wyłącznie w celach lingwistycznych. W innym wypadku byłoby to niesamowicie niegrzeczne!
Po krótkim wstępie przypominającym, Julia zaraz kontynuowała.
- Odgłosy musimy sobie podzielić na grupy. Pozdrowienia i powitania trolli leśnych to pogwizdywanie. - Julia gwizdnęła krótko cztery razy. - Takie urywane to witanie. Troll zazwyczaj gwizda tyle razy ile osób chce przywitać. Do ciebie gwizdnęłabym raz, a gdybym na przykład chciała powitać wszystkie obrazy, pewnie zajęłoby mi to dobrych kilka minut. - objaśniła zaraz czekając, aż mały lord pokaże, czy też potrafi gwizdać. Na pewno potrafi!
Wszystkich swoich uczniów poinformowała już o tym, jak będą wyglądać badania. Zakończyła już spotkania z nimi polegające na właśnie tym rozkładzie. Opisie czego mogą się spodziewać, w wypadku najmłodszego "obiektu" badań także czym są trolle, o tym że są rzeczne, górskie i leśne oraz o tym w jaki sposób mniej więcej się porozumiewają. Dziś przyszła w końcu pora na trochę więcej praktyki. Zaprosiła więc młodego gościa do salonu, na stole czekały obiecane słodycze. Bardzo spodobała jej się nowość z londyńskiej cukierni: bańki które po wydmuchaniu przez mały patyczek z kółkiem na końcu unoszą się w powietrze i pozostając lekkimi zmieniają się w lizaki unoszące się dookoła i mieniące kolorami. Obok miseczki z tymże płynem i jednym takim patyczkiem stały także czekoladowe ciasteczka.
Powinna to być dobra zachęta oraz nagroda za naukę!
Póki co jednak lady Prewett siadła na jednym z foteli i zaczekała aż Heath zajmie miejsce na przeciwko niej. Dziecko było bardzo cennym obiektem jej badań - te uczą się całkowicie inaczej, więc być może panicz MacMillan podsunie jej coś ciekawego!
- No dobrze, więc z jakich środków korzystają trolle by się porozumiewać? - spytała ciekawa, czy mały lord pamięta coś z ich ostatniej rozmowy. Wydawał się całkiem zainteresowany wielkimi, wyjątkowo niekulturalnymi stworzeniami, może więc coś pozostało w jego pamięci z min jakie do siebie przy tej okazji stroili oraz obietnicy iż Julia nauczy chłopca bekania pod warunkiem iż ten będzie wykorzystywał tę umiejętność wyłącznie w celach lingwistycznych. W innym wypadku byłoby to niesamowicie niegrzeczne!
Po krótkim wstępie przypominającym, Julia zaraz kontynuowała.
- Odgłosy musimy sobie podzielić na grupy. Pozdrowienia i powitania trolli leśnych to pogwizdywanie. - Julia gwizdnęła krótko cztery razy. - Takie urywane to witanie. Troll zazwyczaj gwizda tyle razy ile osób chce przywitać. Do ciebie gwizdnęłabym raz, a gdybym na przykład chciała powitać wszystkie obrazy, pewnie zajęłoby mi to dobrych kilka minut. - objaśniła zaraz czekając, aż mały lord pokaże, czy też potrafi gwizdać. Na pewno potrafi!
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Och, na początku Heath wcale nie chciał brać udziału w lekcjach języka Trollańskiego. Na pytanie jakiego chciałby się uczyć od tak palnął, że języka jakim porozumiewają się trolle. Może po cichu liczył na to, że nic z tego nie wyjdzie i temat na jakiś czas umrze? Pech chciał, że akurat Julia Prewett szukała królików doświadczalnych uczniów i jakoś tak wyszło, że Heath stał się jednym z nich. Na początku widać było, że jest sceptyczny, ale gdy tylko dowiedział się jak ten język brzmi... cóż zapałał entuzjazmem do nauki co jak na niego było dość niezwykłe, wręcz podejrzane można by powiedzieć.
No ale kiedy indziej będzie miał okazję powydawać tyle różnych dźwięków, jakich nie wypada robić małemu lordowi, jak nie przy nauce trollińskiego. No i do tego trolle były wielkie i fajne. No a przynajmniej w mniemaniu Heatha.
Wkroczył do salonu Prewettów zadowolony z życia. Guwernantka, która go przyprowadziła na miejsce, gdzieś się ulotniła, może na plotki, oznajmiając tylko, że wróci po Heatha po skończonych zajęciach. Julia musiała chwilę zaczekać z rozpoczęciem lekcji, bo młodego ewidentnie zainteresowały lizaki. Jeszcze takich nie widział. No ale w końcu nastał ten moment kiedy lizak trafił do buzi chłopca, a on sam usiadł na fotelu. No i padło pierwsze pytanie tego dnia.
-Uhm... stroją dziwne miny! Machają rękami i wydają te wszystkie śmieszne odgłosy- oczywiście gdy to mówił praktycznie wskoczył na fotel, zademonstrował minę, zamachał szaleńczo rękami w powietrzu, ale odgłosy trolli sobie odpuścił. Gdy zademonstrował wszystko co chciał usiadł z powrotem machając w powietrzu rękami. Miejmy nadzieję, że ruchliwość chłopca nie będzie Julii zbytnio przeszkadzać.
Heath zrobił wielkie oczy gdy ta zagwizdała tłumacząc potem powitania górskich trolli.
-Tak o? - spróbował gwizdnąć. Nie wyszło mu zbyt czysto, ale tragedii też nie było.
-To nie mają powitań jakby do całej grupy? - od razu zadał nurtujące go pytanie. Przecież takie gwizdanie do każdego nie dość, że zabiera dużo czasu to jeszcze mozna się zmęczyć. Co za hałas musi być jak spotykają się dwie duże grupy trolli!
No ale kiedy indziej będzie miał okazję powydawać tyle różnych dźwięków, jakich nie wypada robić małemu lordowi, jak nie przy nauce trollińskiego. No i do tego trolle były wielkie i fajne. No a przynajmniej w mniemaniu Heatha.
Wkroczył do salonu Prewettów zadowolony z życia. Guwernantka, która go przyprowadziła na miejsce, gdzieś się ulotniła, może na plotki, oznajmiając tylko, że wróci po Heatha po skończonych zajęciach. Julia musiała chwilę zaczekać z rozpoczęciem lekcji, bo młodego ewidentnie zainteresowały lizaki. Jeszcze takich nie widział. No ale w końcu nastał ten moment kiedy lizak trafił do buzi chłopca, a on sam usiadł na fotelu. No i padło pierwsze pytanie tego dnia.
-Uhm... stroją dziwne miny! Machają rękami i wydają te wszystkie śmieszne odgłosy- oczywiście gdy to mówił praktycznie wskoczył na fotel, zademonstrował minę, zamachał szaleńczo rękami w powietrzu, ale odgłosy trolli sobie odpuścił. Gdy zademonstrował wszystko co chciał usiadł z powrotem machając w powietrzu rękami. Miejmy nadzieję, że ruchliwość chłopca nie będzie Julii zbytnio przeszkadzać.
Heath zrobił wielkie oczy gdy ta zagwizdała tłumacząc potem powitania górskich trolli.
-Tak o? - spróbował gwizdnąć. Nie wyszło mu zbyt czysto, ale tragedii też nie było.
-To nie mają powitań jakby do całej grupy? - od razu zadał nurtujące go pytanie. Przecież takie gwizdanie do każdego nie dość, że zabiera dużo czasu to jeszcze mozna się zmęczyć. Co za hałas musi być jak spotykają się dwie duże grupy trolli!
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Patrzyła na chłopca z lekkim rozbawieniem czekając, aż ten pobawi się chwilę bańkami. W końcu jednak dane im było przejść do lekcji i młody MacMillan pięknie zademonstrował czego nauczył się na poprzednich zajęciach. Nie było źle. Julia dobrze wiedziała co wywoływało faktyczny entuzjazm Heatha i w sumie była w stanie to zrozumieć. Dzieci zawsze pociąga to, czego nie wolno, a w końcu trolliński to cały zbiór rzeczy zakazanych!
Ona sama ostatecznie zabrała się za ten język w okresie dojrzewania trochę żeby dopiec guwernantce która nie dawała jej spokoju, susząc głowę nauką francuskiego i powtarzając iż młoda dama w jej wieku już dawno powinna biegle jakimś językiem władać.
Kiedy chłopiec skakał, ona tylko uważała żeby nie upadł na coś ostrego, w końcu jednak wrócił do nauki powitań i usiłował zagwizdać. Cóż - dla kilkulatka nie jest to jednak tak oczywiste, lady Prewett powtórzyła więc swój dźwięk.
- Prawie ci się udało, ale spróbuj jeszcze raz, troszkę mocniej. - podpowiedziała, czekając na dalsze rezultaty. Zajęcia z dzieckiem niewątpliwie zajmą trochę więcej czasu, jednak powinny być bardzo owocne.
- Nie, trolle nie witają się grupowo. Ale też nie chodzą dużymi stadami. - wyjaśniła zaraz, bo i domyślała się co zaprząta głowę małego lorda. - Choć tak, kiedy piątka trolli się spotyka, na chwilę powstaje lekkie zamieszanie.
Na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech, który jednak szybko zniknął gdy chłopiec zaczął jakby tracić kolory i ewidentnie także oddech. Julia przytrzymała chłopca żeby nie upadł i chciała już podjąć próbę udrożnienia mu dróg oddechowych, kiedy ten stracił przytomność. Ułożyła go delikatnie na kanapie czując jak serce bije jej w piersi z przerażenia.
- Heath? - odezwała się zaraz. Chłopiec zemdlał dosłownie w sekundę, czy jednak było to coś szczególnie dziwnego? Ostatnimi czasy nie tylko sama magia szalała ale dzieci. Lub po prostu magia w dzieciach. Czasami bywało to urocze, częściej jednak przerażające. Musiała jednak spróbować go ocucić licząc iż nie stała mu się poważna krzywda.
- Surgito.
Wypowiedziała, różdżkę kierując w stronę chłopca.
Ona sama ostatecznie zabrała się za ten język w okresie dojrzewania trochę żeby dopiec guwernantce która nie dawała jej spokoju, susząc głowę nauką francuskiego i powtarzając iż młoda dama w jej wieku już dawno powinna biegle jakimś językiem władać.
Kiedy chłopiec skakał, ona tylko uważała żeby nie upadł na coś ostrego, w końcu jednak wrócił do nauki powitań i usiłował zagwizdać. Cóż - dla kilkulatka nie jest to jednak tak oczywiste, lady Prewett powtórzyła więc swój dźwięk.
- Prawie ci się udało, ale spróbuj jeszcze raz, troszkę mocniej. - podpowiedziała, czekając na dalsze rezultaty. Zajęcia z dzieckiem niewątpliwie zajmą trochę więcej czasu, jednak powinny być bardzo owocne.
- Nie, trolle nie witają się grupowo. Ale też nie chodzą dużymi stadami. - wyjaśniła zaraz, bo i domyślała się co zaprząta głowę małego lorda. - Choć tak, kiedy piątka trolli się spotyka, na chwilę powstaje lekkie zamieszanie.
Na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech, który jednak szybko zniknął gdy chłopiec zaczął jakby tracić kolory i ewidentnie także oddech. Julia przytrzymała chłopca żeby nie upadł i chciała już podjąć próbę udrożnienia mu dróg oddechowych, kiedy ten stracił przytomność. Ułożyła go delikatnie na kanapie czując jak serce bije jej w piersi z przerażenia.
- Heath? - odezwała się zaraz. Chłopiec zemdlał dosłownie w sekundę, czy jednak było to coś szczególnie dziwnego? Ostatnimi czasy nie tylko sama magia szalała ale dzieci. Lub po prostu magia w dzieciach. Czasami bywało to urocze, częściej jednak przerażające. Musiała jednak spróbować go ocucić licząc iż nie stała mu się poważna krzywda.
- Surgito.
Wypowiedziała, różdżkę kierując w stronę chłopca.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Julia Prewett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przynajmniej Julia nie miała złudzeń skąd ten entuzjazm do nauki języka trolli. Chociaż jeśli dobrze to rozegrać to istniała szansa, że dzieciak faktycznie polubi te zajęcia. No w zasadzie to już je polubił. Były słodycze i to takie których jeszcze nie znał i nikt mu nie kazał siedzieć spokojnie na miejscu. Paradoksalnie przez to, mógł sobie poskakać po fotelu, pomachać nogami i ogólnie przez to że Julia nie kazała mu siedzieć bez ruchu prościej było mu się skupić. Oby z tego wkrótce wyrósł, bo zajęcia w Hogwarcie będą dla niego strasznym przeżyciem.
Gwizdanie wcale nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. No ale spróbował jeszcze raz i kolejny bez dużo lepszych efektów. Gdy już zaczął się trochę irytować swoją nieporadnością w tym temacie w końcu za trzecim mu wyszło gwizdnięcie takie jakie powinno być. Mała rzecz a cieszy. No a przynajmniej Heath był zadowolony ze swojego osiągnięcia. No ale Julia zajęła się odpowiadaniem na pytania chłopca.
-To nie chodzą w dużych grupach? Jak to? – zdążył jeszcze zapytać zanim dopadła go wyjątkowo wredna anomalia. Poczuł się dziwnie, miał problem z oddechem, w głowie mu się kręciło, generalnie był dramat. Zanim zdążył się bardziej przestraszyć i wpaść w panikę stracił przytomność. Może to i lepiej, przynajmniej dla niego, że osunął się w ciemność.
Ocknął się po tym jak czarownica rzuciła na niego zaklęcie cucące. Przez chwilę można było zobaczyć po wyrazie jego twarzy, że był trochę zdezorientowany. Na szczęście szybko sobie przypomniał co się wydarzyło przed chwilą, nic przyjmnego. Teraz, na szczęście, w głowie już mu się nie kręciło, ale szczerze mówiąc wcale dobrze nie wyglądał. Blady był dalej, a do tego w ogóle nie miał siły. Czuł się tak jakby ktoś go wziął i wyżął. O tyle było to bardzo widoczne, że jeszcze jakiś kwadrans temu tryskał energią.
-Nie mam świńskiego nosa, prawda? – zapytał uśmiechając się blado. Priorytety. W każdym razie chwilowo starał się nadrabiać miną, ale wcale mu do śmiechu nie było.
21/216
Gwizdanie wcale nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. No ale spróbował jeszcze raz i kolejny bez dużo lepszych efektów. Gdy już zaczął się trochę irytować swoją nieporadnością w tym temacie w końcu za trzecim mu wyszło gwizdnięcie takie jakie powinno być. Mała rzecz a cieszy. No a przynajmniej Heath był zadowolony ze swojego osiągnięcia. No ale Julia zajęła się odpowiadaniem na pytania chłopca.
-To nie chodzą w dużych grupach? Jak to? – zdążył jeszcze zapytać zanim dopadła go wyjątkowo wredna anomalia. Poczuł się dziwnie, miał problem z oddechem, w głowie mu się kręciło, generalnie był dramat. Zanim zdążył się bardziej przestraszyć i wpaść w panikę stracił przytomność. Może to i lepiej, przynajmniej dla niego, że osunął się w ciemność.
Ocknął się po tym jak czarownica rzuciła na niego zaklęcie cucące. Przez chwilę można było zobaczyć po wyrazie jego twarzy, że był trochę zdezorientowany. Na szczęście szybko sobie przypomniał co się wydarzyło przed chwilą, nic przyjmnego. Teraz, na szczęście, w głowie już mu się nie kręciło, ale szczerze mówiąc wcale dobrze nie wyglądał. Blady był dalej, a do tego w ogóle nie miał siły. Czuł się tak jakby ktoś go wziął i wyżął. O tyle było to bardzo widoczne, że jeszcze jakiś kwadrans temu tryskał energią.
-Nie mam świńskiego nosa, prawda? – zapytał uśmiechając się blado. Priorytety. W każdym razie chwilowo starał się nadrabiać miną, ale wcale mu do śmiechu nie było.
21/216
Ostatnio zmieniony przez Heath Macmillan dnia 18.07.18 9:21, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Przez chwilę oczekiwała w całkowitym bezruchu patrząc na leżącego na kanapie chłopca. Wzięła oddech, którego jak się okazuje zdążyło jej zabraknąć dopiero kiedy ten otworzył oczy. Cała przy tym jakby zwiotczała, luzując przy tym wszystkie do tej pory mocno spięte mięśnie. Wdech-wydech.
Dopiero po chwili dotarł do niej sens wypowiadanych przez malca słów. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie, nie masz. Poczekaj tu chwileczkę, przyniosę ci jakieś eliksiry na wzmocnienie, powinny sprawić że poczujesz się lepiej.
Dodała jeszcze, po czym podniosła się i szybkim krokiem ruszyła ku drzwiom zamierzając odnaleźć pewne magiczne stworzenie - które na szczęście okazało się kręcić całkiem blisko, zupełnie jakby wyczuwały że może się wydarzyć coś złego. W sumie - przy dzieciach nie wymaga to obecnie szczególnych zdolności przewidywania. Zaraz na korytarzu wezwała skrzatkę i nakazała jej przeszukanie domowych zapasów eliksirów leczniczych. W domu w którym mieszkała dwójka uzdrowicieli i jedna osoba która przeszła przez kurs oraz prowadziła klinikę leczniczą (dla zwierząt ale zawsze) zawsze znajdowało się coś odpowiedniego. Przynajmniej był to plus ich rodzinnej ciągoty ku tym kierunkom nauki. Kiedy lekko podstarzała skrzatka domowa przyniosła odpowiedni medykament Julii, Prewettówna wróciła natychmiast do chłopca. Nadal obawiała się opuszczać go na zbyt długo - nigdy nie wiadomo czy anomalia już ustąpiła lub czy po niej nie pojawi się kolejna, równie koszmarna by ponownie odebrać małemu chłopcu wszystkie siły. Wydawał się potwornie delikatny - kruchy. Choć zwykle ta cecha dzieci nadawała im jakiegoś nietypowego uroku, w tej chwili stawała się prawdziwym przekleństwem.
Tak czy inaczej Prewett już po chwili znów znalazła się przy chłopcu. Eliksir był całkiem świeży, nie da mu może pełni sił jednak jest i tak lepszy niż zaklęcia które grożą kolejnymi anomaliami. A tych, szczególnie przy dziecku by Prewett nie chciała. Już dość tego co dzieje się przy dzieciach bez miotania zaklęciami dookoła.
- Proszę, wypij to i odpocznij trochę.
Dopiero po chwili dotarł do niej sens wypowiadanych przez malca słów. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie, nie masz. Poczekaj tu chwileczkę, przyniosę ci jakieś eliksiry na wzmocnienie, powinny sprawić że poczujesz się lepiej.
Dodała jeszcze, po czym podniosła się i szybkim krokiem ruszyła ku drzwiom zamierzając odnaleźć pewne magiczne stworzenie - które na szczęście okazało się kręcić całkiem blisko, zupełnie jakby wyczuwały że może się wydarzyć coś złego. W sumie - przy dzieciach nie wymaga to obecnie szczególnych zdolności przewidywania. Zaraz na korytarzu wezwała skrzatkę i nakazała jej przeszukanie domowych zapasów eliksirów leczniczych. W domu w którym mieszkała dwójka uzdrowicieli i jedna osoba która przeszła przez kurs oraz prowadziła klinikę leczniczą (dla zwierząt ale zawsze) zawsze znajdowało się coś odpowiedniego. Przynajmniej był to plus ich rodzinnej ciągoty ku tym kierunkom nauki. Kiedy lekko podstarzała skrzatka domowa przyniosła odpowiedni medykament Julii, Prewettówna wróciła natychmiast do chłopca. Nadal obawiała się opuszczać go na zbyt długo - nigdy nie wiadomo czy anomalia już ustąpiła lub czy po niej nie pojawi się kolejna, równie koszmarna by ponownie odebrać małemu chłopcu wszystkie siły. Wydawał się potwornie delikatny - kruchy. Choć zwykle ta cecha dzieci nadawała im jakiegoś nietypowego uroku, w tej chwili stawała się prawdziwym przekleństwem.
Tak czy inaczej Prewett już po chwili znów znalazła się przy chłopcu. Eliksir był całkiem świeży, nie da mu może pełni sił jednak jest i tak lepszy niż zaklęcia które grożą kolejnymi anomaliami. A tych, szczególnie przy dziecku by Prewett nie chciała. Już dość tego co dzieje się przy dzieciach bez miotania zaklęciami dookoła.
- Proszę, wypij to i odpocznij trochę.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
W sumie faktycznie, szczęście w nieszczęściu, że Heatha dopadła taka wredna anomalia akurat w domu Prewettów, gdzie wręcz roiło się od uzdrowicieli.
-To dobrze- odetchnął z ulgą. Ostatnio to co mu przeszkadzało najbardziej to nos zmieniający się w świński ryjek. Dobrze, że to było jego największe zmartwienie.
-Okej- odpowiedział Julii. Chwilowo nie miał zamiaru się stąd ruszać. Przynajmniej czarownica mogła być spokojna, że młody nigdzie nie zniknie gdy jej nie będzie. No chyba żeby go dopadła czkawka teleportacyjna. Miejmy jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Wystarczy atrakcji na dzisiaj.
W sumie długo nie musiał czekać, aż Julia do niego wróci. Chociaż może ta chwila była dłuższa niż mu się wydawało? Ciężko stwierdzić.
-Co to? – zapytał biorąc buteleczkę z eliksirem do ręki. Przez chwilę patrzył na płyn znajdujący się w naczyniu po czym posłusznie go wypił. Nawet się jakoś specjalnie nie krzywił.
Po chwili można było zauważyć jak eliksir zaczyna działać. Na twarzy Heatha z powrotem pojawiły się kolory, a i jego spojrzenie stało się mniej mętne. Po jakimś kwadransie chłopiec przeniósł się do pozycji siedzącej. Nie był co prawda ruchliwy tak jak wcześniej ale nie wyglądał już tak źle jak zaraz po ataku anomalii. Swoją drogą ciekawostką było to, że nie chciał wracać do domu ani nie był specjalnie wystraszony. Może po prostu Julia wzbudziła jego zaufanie, a może uznał, że skoro najgorsze minęło to po co się dodatkowo denerwować. Padłeś powstań.
Gdy tak siedział na kanapie wyglądał jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. No i w istocie tak było. Przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę o trollach górskich i postanowił do niej wrócić. W końcu co mają robić innego? Heath w każdym razie nie zamierzał się nudzić.
-Ten gwizd… na przywitanie, tych trolli – zaczął zerkając z ukosa na czarownicę- w sumie jest taki zwyczajny. Jak im się to nie myli ze zwykłym gwizdem? – oto co zaprzątało głowę małego lorda.
-Żegnają się też tak samo? - zanim Julia zdążyła odpowiedzieć zadał następne pytanie.
[46/216]
-To dobrze- odetchnął z ulgą. Ostatnio to co mu przeszkadzało najbardziej to nos zmieniający się w świński ryjek. Dobrze, że to było jego największe zmartwienie.
-Okej- odpowiedział Julii. Chwilowo nie miał zamiaru się stąd ruszać. Przynajmniej czarownica mogła być spokojna, że młody nigdzie nie zniknie gdy jej nie będzie. No chyba żeby go dopadła czkawka teleportacyjna. Miejmy jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Wystarczy atrakcji na dzisiaj.
W sumie długo nie musiał czekać, aż Julia do niego wróci. Chociaż może ta chwila była dłuższa niż mu się wydawało? Ciężko stwierdzić.
-Co to? – zapytał biorąc buteleczkę z eliksirem do ręki. Przez chwilę patrzył na płyn znajdujący się w naczyniu po czym posłusznie go wypił. Nawet się jakoś specjalnie nie krzywił.
Po chwili można było zauważyć jak eliksir zaczyna działać. Na twarzy Heatha z powrotem pojawiły się kolory, a i jego spojrzenie stało się mniej mętne. Po jakimś kwadransie chłopiec przeniósł się do pozycji siedzącej. Nie był co prawda ruchliwy tak jak wcześniej ale nie wyglądał już tak źle jak zaraz po ataku anomalii. Swoją drogą ciekawostką było to, że nie chciał wracać do domu ani nie był specjalnie wystraszony. Może po prostu Julia wzbudziła jego zaufanie, a może uznał, że skoro najgorsze minęło to po co się dodatkowo denerwować. Padłeś powstań.
Gdy tak siedział na kanapie wyglądał jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. No i w istocie tak było. Przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę o trollach górskich i postanowił do niej wrócić. W końcu co mają robić innego? Heath w każdym razie nie zamierzał się nudzić.
-Ten gwizd… na przywitanie, tych trolli – zaczął zerkając z ukosa na czarownicę- w sumie jest taki zwyczajny. Jak im się to nie myli ze zwykłym gwizdem? – oto co zaprzątało głowę małego lorda.
-Żegnają się też tak samo? - zanim Julia zdążyła odpowiedzieć zadał następne pytanie.
[46/216]
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - DN' :
'Anomalie - DN' :
Salon
Szybka odpowiedź