Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Różdżka posłuchała, chociaż jeden raz zadziałała dokładnie tak jak powinna. I dobrze, bo Just skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej serce nie podjechało do gardła, a ona sama nie pożegnała sie już na wszelki wypadek ze wszystkimi w myślach. Zawisła kawałek nad ziemią, a potem upadła na nią podnosząc kurz ku górze. Podniosła się możliwe najszybciej jak mogła. Rozejrzała się po dziwacznym miejscu, jaśniejących dusza, a fnialnie jej wzrok zawisł na olbrzymie znajdującym się daleko. Ktoś upadł obok, i zaraz zjawiło się więcej osób. Przesunęła po zakonnikach wzrokiem, nie dostrzegając Brendana i Herwarda.
Szlag.
Zacisnęła zęby, nigdzie w pobliżu nie było też Julii. Ktoś leciał z nieba, zacisnęła mocniej dłoń na różdżce
- Sprawdź to. - poleciła Maxine. - Ria leć też, spróbuj sprawdzić kto jest na drzewie, możliwe najdyskretniej. - Reszta do duchów. Spróbujcie się od nich czegoś dowiedzieć. - Biorę tamtych. - powiedziała wskazując dwójkę na ścieżce na której stała. Jeden wyglądał na żwawego dość - biorąc pod uwagę to, że był martwy, drugi bardziej przypominał samą śmierć. Ruszyła biegiem, nie oglądając się na resztę, licząc, że każdy wykona zadania przed nimi postawione. Zatrzymała się oddychając trochę ciężej przed dwójką duchów, mając nadzieję, że uda jej się z nimi porozmawiać.
- Witam szanowanie. - powiedziała, zginając się w pół, wykonując skłon podobny do tego, który wykonywało sie w klubie pojedynków. Wyprostowała się do góry, unosząc dłoń i odgarniając jasne, krótkie włosy z czoła. - Justine Tonks. - przedstawiła sie, zawieszając spojrzenie najpierw na jednym z duchów, a potem na drugim. Ubrała usta w lekki uśmiech. - Nie chciałabym przeszkadzać w prowadzonej dyskusji, jednak trapi mnie pewien problem. Trochę wstyd się przyznać, ale mam wrażenie jakbym już gdzieś państwa widziała. Więc postanowiłam wprost podpytać. Może też przy okazji wiedzą państwo, gdzie się znajdujemy i jak stąd wyjść. - zaplotła ręce za plecami, próbując nie ściągać uśmiechu z ust co nie było dla niej łatwe. Mówić pięknie nigdy nie potrafiła, kłamać okrutnie zresztą też nie. Ale duchy mogły im coś powiedzieć, jeśli w ogóle zechcą. Może któraś grupa ulituje się nad nimi, a może nic im to nie da. Na ten moment, były ich najlepszą opcją.
| próbuję rozmawiać z duchami na ścieżce, Retoryka I i to na nią rzucam
Szlag.
Zacisnęła zęby, nigdzie w pobliżu nie było też Julii. Ktoś leciał z nieba, zacisnęła mocniej dłoń na różdżce
- Sprawdź to. - poleciła Maxine. - Ria leć też, spróbuj sprawdzić kto jest na drzewie, możliwe najdyskretniej. - Reszta do duchów. Spróbujcie się od nich czegoś dowiedzieć. - Biorę tamtych. - powiedziała wskazując dwójkę na ścieżce na której stała. Jeden wyglądał na żwawego dość - biorąc pod uwagę to, że był martwy, drugi bardziej przypominał samą śmierć. Ruszyła biegiem, nie oglądając się na resztę, licząc, że każdy wykona zadania przed nimi postawione. Zatrzymała się oddychając trochę ciężej przed dwójką duchów, mając nadzieję, że uda jej się z nimi porozmawiać.
- Witam szanowanie. - powiedziała, zginając się w pół, wykonując skłon podobny do tego, który wykonywało sie w klubie pojedynków. Wyprostowała się do góry, unosząc dłoń i odgarniając jasne, krótkie włosy z czoła. - Justine Tonks. - przedstawiła sie, zawieszając spojrzenie najpierw na jednym z duchów, a potem na drugim. Ubrała usta w lekki uśmiech. - Nie chciałabym przeszkadzać w prowadzonej dyskusji, jednak trapi mnie pewien problem. Trochę wstyd się przyznać, ale mam wrażenie jakbym już gdzieś państwa widziała. Więc postanowiłam wprost podpytać. Może też przy okazji wiedzą państwo, gdzie się znajdujemy i jak stąd wyjść. - zaplotła ręce za plecami, próbując nie ściągać uśmiechu z ust co nie było dla niej łatwe. Mówić pięknie nigdy nie potrafiła, kłamać okrutnie zresztą też nie. Ale duchy mogły im coś powiedzieć, jeśli w ogóle zechcą. Może któraś grupa ulituje się nad nimi, a może nic im to nie da. Na ten moment, były ich najlepszą opcją.
| próbuję rozmawiać z duchami na ścieżce, Retoryka I i to na nią rzucam
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Moc zaklęcia sprawiła, że tuż przed uderzeniem zawisnął nad ziemią, po czym opadł na nią lekko. Ryzykowna decyzja opłaciła się i bez większych trudności znalazł się na samym dole. Kontakt z podłożem uniósł wysoko grubą warstwę kurzu. Nie zdążył się dobrze podnieść, a już pobieżna obserwacja otoczenia pozwoliła mu stwierdzić, że znaleźli się w jakiejś innej rzeczywistości. Tylko do takiego wniosku był w stanie dojść, kiedy rozglądał się, niezbyt jednak dokładnie. Nie było schodów, nie ograniczały ich już mury Azkabanu, były za to ciężkie chmury, przez które gdzieniegdzie dobijało się wątłe, blade światło. Otwarty teren był ponury, wyniszczony, nawet roślinność spisała to miejsce na straty, nie chcąc się tu rozwijać. Dopiero potem Kieran dostrzegł, że nie ma nigdzie w pobliżu dziewczynki. Gdzie mogła się podziać? Wokół obecne były duchy, a nawet cholerny olbrzym, który jako jedyny zwrócił uwagę na przybyszy. Ogromna istota stała obok drzewa, na którym ktoś siedział. Może rzeczywiście siedziała na nim Julia. Należało to sprawdzić.
W ogóle należało jakoś spróbować ogarnąć tę całą abstrakcję, co ich otaczała. Powinni porozmawiać z duchami? Potrzebowali wskazówek, każda informacja mogła okazać się cenna. Tylko dlaczego czuł, że znajdująca się na dalszym wzniesieniu forteca stanie się celem ich wędrówki? Przeklęte anomalie. Dziś chyba osiągnęły jakieś apogeum.
Nie za bardzo przepadał za gładkimi słówkami, ledwo się takimi posługiwał, jednak udało mu się przez lata nauczyć jak przemawiać do innych. Póki nie będzie wrzeszczał, to istniała szansa na dogadanie się ze zbłąkanymi duszami. Ruszył w prawo do trzech duchów, gdzie męskiej postaci w starodawnym ubiorze towarzyszyły dwie niezbyt urodziwe damy.
– Proszę wybaczyć, że naruszam spokój – rzekł w ramach powitania, niechętnie bawiąc się w te całe uprzejmości w takiej chwili, jednak tylko tak mógł obecnie zadziałać. Dlatego starał się przemawiać spokojnie, wręcz łagodnie, przed duchami będąc godnie wyprostowanym, lecz nie zadzierał nosa. – Czy możecie mi powiedzieć gdzie się właściwie znajdujemy? I co się tu wydarzyło? Jak tak się rozglądam, to wszystko wydaje się wyniszczone – spoglądał na duchy z uwagą, chcąc jakoś do nich dotrzeć. To zasmucony duch mężczyzny wydawał się przewodzić kobietom, więc może odezwie się pierwszy.
| próbuję nawiązać rozmowę z duchami po prawej, mam retorykę I i historię magii I, rzucam na historię (o ile można wykorzystać dwie biegłości jednocześnie, jeśli nie, to przepraszam i proszę o zignorowanie rzutu)
W ogóle należało jakoś spróbować ogarnąć tę całą abstrakcję, co ich otaczała. Powinni porozmawiać z duchami? Potrzebowali wskazówek, każda informacja mogła okazać się cenna. Tylko dlaczego czuł, że znajdująca się na dalszym wzniesieniu forteca stanie się celem ich wędrówki? Przeklęte anomalie. Dziś chyba osiągnęły jakieś apogeum.
Nie za bardzo przepadał za gładkimi słówkami, ledwo się takimi posługiwał, jednak udało mu się przez lata nauczyć jak przemawiać do innych. Póki nie będzie wrzeszczał, to istniała szansa na dogadanie się ze zbłąkanymi duszami. Ruszył w prawo do trzech duchów, gdzie męskiej postaci w starodawnym ubiorze towarzyszyły dwie niezbyt urodziwe damy.
– Proszę wybaczyć, że naruszam spokój – rzekł w ramach powitania, niechętnie bawiąc się w te całe uprzejmości w takiej chwili, jednak tylko tak mógł obecnie zadziałać. Dlatego starał się przemawiać spokojnie, wręcz łagodnie, przed duchami będąc godnie wyprostowanym, lecz nie zadzierał nosa. – Czy możecie mi powiedzieć gdzie się właściwie znajdujemy? I co się tu wydarzyło? Jak tak się rozglądam, to wszystko wydaje się wyniszczone – spoglądał na duchy z uwagą, chcąc jakoś do nich dotrzeć. To zasmucony duch mężczyzny wydawał się przewodzić kobietom, więc może odezwie się pierwszy.
| próbuję nawiązać rozmowę z duchami po prawej, mam retorykę I i historię magii I, rzucam na historię (o ile można wykorzystać dwie biegłości jednocześnie, jeśli nie, to przepraszam i proszę o zignorowanie rzutu)
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Lot w dół był długi i męczący. Próbowała jeszcze skupić się na tym, by wypatrzeć dziecko, które miała znaleźć. Jakim cudem uciekła jej sześciolatka to nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Wprawdzie pewnie miała coś z tym wspólnego wielka dziura, która nagle wyrosła przed nią na schodach.
Wydawało jej się, że nigdy nie trafi w odpowiednie miejsce, a jednak... Dostrzegła Tonks, na szczęście całą i zdrową, a niedługo po niej pojawili się też inni, całkiem zdrowi i całkiem sukcesywnie udało im się spadać. I nie zrobić sobie krzywdy. Marcella rozejrzała się, jednak nie zeszła z miotły. Widziała plan Max i uważała go za naprawdę dobry, ale sama postanowiła uderzyć gdzie indziej. Olbrzym wprawdzie wydawał się największym zagrożeniem jak na razie, jednak był ociężały i może miał dużo siły, jednak nie było pewne czy jest szybki. Cóż, Max się o tym przekona już za chwilę.
Uniosła się nieco, widząc, że reszta próbuje nazwiązać konwersację z duchami, może sama również cokolwiek się od nich dowie. Podleciała do tych, które stały najdalej od grupy i lekko się skłoniła wpół, nie schodząc z miotły.
- Witam serdecznie, czy mogę państwu przeszkodzić? Chciałabym spytać czy nikt tędy nie przechodził przed nami? Lub wiecie może gdzie jesteśmy i jak stąd wyjść? - spytała bardzo grzecznym tonem i uśmiechnęła się łagodnie do duchów. Całkiem często współpracowała z takimi podczas jakichś akcji.
| Retoryka poziom I, wykonuję też rzut na Historię Magii, by rozpoznać duchy, jeśli jednak nie mogę tego wykorzystać, korzystam tylko z retoryki i prosze uznać to za niebyłe
Wydawało jej się, że nigdy nie trafi w odpowiednie miejsce, a jednak... Dostrzegła Tonks, na szczęście całą i zdrową, a niedługo po niej pojawili się też inni, całkiem zdrowi i całkiem sukcesywnie udało im się spadać. I nie zrobić sobie krzywdy. Marcella rozejrzała się, jednak nie zeszła z miotły. Widziała plan Max i uważała go za naprawdę dobry, ale sama postanowiła uderzyć gdzie indziej. Olbrzym wprawdzie wydawał się największym zagrożeniem jak na razie, jednak był ociężały i może miał dużo siły, jednak nie było pewne czy jest szybki. Cóż, Max się o tym przekona już za chwilę.
Uniosła się nieco, widząc, że reszta próbuje nazwiązać konwersację z duchami, może sama również cokolwiek się od nich dowie. Podleciała do tych, które stały najdalej od grupy i lekko się skłoniła wpół, nie schodząc z miotły.
- Witam serdecznie, czy mogę państwu przeszkodzić? Chciałabym spytać czy nikt tędy nie przechodził przed nami? Lub wiecie może gdzie jesteśmy i jak stąd wyjść? - spytała bardzo grzecznym tonem i uśmiechnęła się łagodnie do duchów. Całkiem często współpracowała z takimi podczas jakichś akcji.
| Retoryka poziom I, wykonuję też rzut na Historię Magii, by rozpoznać duchy, jeśli jednak nie mogę tego wykorzystać, korzystam tylko z retoryki i prosze uznać to za niebyłe
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Działo się zbyt wiele, by móc to łatwo ogarnąć umysłem. Lucan odruchowo zacisnął powieki, chroniąc oczy przed pędem powietrza. Miał wrażenie, że zaraz o coś rąbną, tak szybko pikowali w dół na miotle. Jedyne co mu pozostało, to ściskać mocno Maxine w pasie i modlić się, aby jednak się nie rozbili. Ciężko mu było złapać oddech, nic nie widział, jego gardło ścisnęło się boleśnie. I kiedy miał wrażenie, że będą spadać i spadać, pęd powietrza nagle ustał. Zaskoczony mężczyzna otworzył oczy, rozglądając się dookoła - i nie wierzył temu, co się przed nim rozciągało.
Widok był naprawdę niezwykły, i to pod wieloma względami. Po podziemiach Azkabanu spodziewał się raczej wynędzniałej, ciemnej i ciasnej celi, a nie dość rozległej, chociaż raczej martwej łąki pełnej duchów. Mężczyzna z ulgą zsiadł z miotły, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Zdecydowanie wolał czuć twardy grunt pod nogami.
- Nie widzę stąd - odpowiedział na pytanie Max, jedyne co był w stanie dostrzec to to, że na jedynym żywym drzewie w okolicy niewątpliwie ktoś siedzi. Sylwetka znajdowała się jednak zdecydowanie za daleko, by odróżnić jakieś szczegóły. Jeśli jednak miałby obstawiać, to mogła być Julia. Właściwie to miał nadzieję, że to właśnie ona - bo chociaż znajdowała się w dość wątpliwym towarzystwie olbrzyma, to mimo wszystko była cała.
- Uważaj! - zawołał jeszcze do Max, nim ta odleciała - Wygląda jak Bran Krwiopijca, wyjątkowo bezwzględna bestia! - wolał ostrzec kobietę. Nie bardzo wierzył własnym oczom. Rozpoznawał konkretnego stwora i to nawet z imienia. Ale co właściwie ludożerny olbrzym robił tutaj, w Azkabanie? To wszystko było zbyt zwariowane by pojąć umysłem. Lucan przez kilka chwil obserwował jeszcze jak Kieran i Brendan lądują za pomocą zaklęcia bezpiecznie na ziemi, a w następnej chwili faktycznie postanowił zwrócić się do duchów. Jeśli uda im się nawiązać z nimi jakąś nić porozumienia, być może udałoby się im dowiedzieć, co powinni uczynić dalej.
- Najmocniej przepraszam, czy mógłbym zająć chwilę? - odezwał się, swoje słowa kierując do czterech duchów na lewo od ścieżki - trzech jaśniejszych, wyraźnie przerażonych, oraz przewodzącej im starszej kobiety. Staną przed nimi, mając nadzieję, że jeśli go nie usłyszą, to przynajmniej zobaczą i w ten sposób zwróci na nie swoją uwagę - Byłbym niezwykle wdzięczny, gdyby poświęcili państwo kilka sekund, aby opowiedzieć mi, co się tu zdarzyło? Co państwo tu robią i czy może wiecie, co robi tu ten olbrzym? I dokąd wiedzie ścieżka za tamtym drzewem? - wskazał na jedyną żywą roślinę, tuż obok której ulokował się Bran.
Retoryka II
Widok był naprawdę niezwykły, i to pod wieloma względami. Po podziemiach Azkabanu spodziewał się raczej wynędzniałej, ciemnej i ciasnej celi, a nie dość rozległej, chociaż raczej martwej łąki pełnej duchów. Mężczyzna z ulgą zsiadł z miotły, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Zdecydowanie wolał czuć twardy grunt pod nogami.
- Nie widzę stąd - odpowiedział na pytanie Max, jedyne co był w stanie dostrzec to to, że na jedynym żywym drzewie w okolicy niewątpliwie ktoś siedzi. Sylwetka znajdowała się jednak zdecydowanie za daleko, by odróżnić jakieś szczegóły. Jeśli jednak miałby obstawiać, to mogła być Julia. Właściwie to miał nadzieję, że to właśnie ona - bo chociaż znajdowała się w dość wątpliwym towarzystwie olbrzyma, to mimo wszystko była cała.
- Uważaj! - zawołał jeszcze do Max, nim ta odleciała - Wygląda jak Bran Krwiopijca, wyjątkowo bezwzględna bestia! - wolał ostrzec kobietę. Nie bardzo wierzył własnym oczom. Rozpoznawał konkretnego stwora i to nawet z imienia. Ale co właściwie ludożerny olbrzym robił tutaj, w Azkabanie? To wszystko było zbyt zwariowane by pojąć umysłem. Lucan przez kilka chwil obserwował jeszcze jak Kieran i Brendan lądują za pomocą zaklęcia bezpiecznie na ziemi, a w następnej chwili faktycznie postanowił zwrócić się do duchów. Jeśli uda im się nawiązać z nimi jakąś nić porozumienia, być może udałoby się im dowiedzieć, co powinni uczynić dalej.
- Najmocniej przepraszam, czy mógłbym zająć chwilę? - odezwał się, swoje słowa kierując do czterech duchów na lewo od ścieżki - trzech jaśniejszych, wyraźnie przerażonych, oraz przewodzącej im starszej kobiety. Staną przed nimi, mając nadzieję, że jeśli go nie usłyszą, to przynajmniej zobaczą i w ten sposób zwróci na nie swoją uwagę - Byłbym niezwykle wdzięczny, gdyby poświęcili państwo kilka sekund, aby opowiedzieć mi, co się tu zdarzyło? Co państwo tu robią i czy może wiecie, co robi tu ten olbrzym? I dokąd wiedzie ścieżka za tamtym drzewem? - wskazał na jedyną żywą roślinę, tuż obok której ulokował się Bran.
Retoryka II
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie mogła dostrzec Just w otaczających ją ciemnościach - nie mogła również wiedzieć co takiego miało miejsce podczas spadania Tonks ze schodów. Ria postąpiła więc instynktownie, chcąc ochronić czarownicę przed bolesnym upadkiem; dopiero po dłuższym manewrowaniu miotłą Weasley zorientowała się, że jej interwencja nie była potrzebna. Kobieta świetnie poradziła sobie z niebezpieczeństwem, dzięki czemu rudowłosa odetchnęła z ulgą. No, w momencie, w którym sama także opanowała miotłę. Sytuacja mogła skończyć się różnie, ale treningi Quidditcha musiały się opłacić.
Przetarła szybko czoło wierzchem dłoni, usiłując rozeznać się w sytuacji - dopiero wtedy olśniło ją, że przecież zostawiła Brena u szczytu schodów bez możliwości zabrania go stamtąd. Spanikowała lekko, przynajmniej do momentu, w którym uspokoiła samą siebie. Brendan poradzi sobie tak jak poradziła sobie Just, na pewno.
Zadarła głowę spoglądając w pochmurne niebo, później zerkając na otoczenie dookoła. Kilka lichych drzew, parę kamieni. Nic interesującego. Poza jedynym, żywym drzewem na jednym ze wzniesień. Zamrugała intensywnie, oglądając się na pozostałych - wyglądali dobrze. Tak jak wielki olbrzym pilnujący drzewa, i być może osobnika znajdującego się na nim; ten niestety prezentował się aż zbyt dobrze, walka byłaby niewskazana. Dla przeciwieństwa niedaleko lewitowały duchy. Rhiannon nie mogła się nadziwić tej osobliwej scenie, zwłaszcza, że nie powinno jej być w Azkabanie. Coś było nie tak.
Jednak zanim zdołała wysnuć wnioski, usłyszała polecenia Just. - Jasne - przytaknęła w miarę cicho, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. Sięgnęła do kieszeni, żeby wyjąć z niej fiolkę kameleona i wypić ją, możliwie najprędzej. Nie schodząc z miotły zaczęła ostrożnie i powoli zbliżać się do drzewa, choć dopiero po tym, jak Max usiłowała odciągnąć olbrzyma od drzewa. Ria musiała mieć czystą drogę, w końcu nie chciała zostać zabita. I tak ledwie zdołała stłumić w sobie krzyk, kiedy zobaczyła spadającego z nieba Brena.
Przetarła szybko czoło wierzchem dłoni, usiłując rozeznać się w sytuacji - dopiero wtedy olśniło ją, że przecież zostawiła Brena u szczytu schodów bez możliwości zabrania go stamtąd. Spanikowała lekko, przynajmniej do momentu, w którym uspokoiła samą siebie. Brendan poradzi sobie tak jak poradziła sobie Just, na pewno.
Zadarła głowę spoglądając w pochmurne niebo, później zerkając na otoczenie dookoła. Kilka lichych drzew, parę kamieni. Nic interesującego. Poza jedynym, żywym drzewem na jednym ze wzniesień. Zamrugała intensywnie, oglądając się na pozostałych - wyglądali dobrze. Tak jak wielki olbrzym pilnujący drzewa, i być może osobnika znajdującego się na nim; ten niestety prezentował się aż zbyt dobrze, walka byłaby niewskazana. Dla przeciwieństwa niedaleko lewitowały duchy. Rhiannon nie mogła się nadziwić tej osobliwej scenie, zwłaszcza, że nie powinno jej być w Azkabanie. Coś było nie tak.
Jednak zanim zdołała wysnuć wnioski, usłyszała polecenia Just. - Jasne - przytaknęła w miarę cicho, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. Sięgnęła do kieszeni, żeby wyjąć z niej fiolkę kameleona i wypić ją, możliwie najprędzej. Nie schodząc z miotły zaczęła ostrożnie i powoli zbliżać się do drzewa, choć dopiero po tym, jak Max usiłowała odciągnąć olbrzyma od drzewa. Ria musiała mieć czystą drogę, w końcu nie chciała zostać zabita. I tak ledwie zdołała stłumić w sobie krzyk, kiedy zobaczyła spadającego z nieba Brena.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Brendan nie słyszał głosu Herewarda, a lekkie pukanie w końcu ucichło, kiedy wpadł w ciemność, a wiatr zaczął szarpać jego włosy. Przebył taką samą wędrówkę w dół, jak pozostali. Z mroku wyłoniło się blade światło, słaba, nikła jasność odznaczająca się na tle czerni plamą, która zwiększała się, kiedy w nią leciał. Pojawiły się i chmury, a z chmur wyłonił się nad krainę pustą, smętną, budzącą niepewność. Jego reakcja uchroniła go przed zderzeniem z ziemią. Zaklęcie zatrzymało go kilka cali nad ziemią, a później opuściło łagodnie w dół. Brendan znalazł się wśród pozostałych. Maxine poszybowała w kierunku jedynego żywego drzewa. Będąc już bliżej mogła dostrzec, że i na nim siedziały duchy młodych chłopców i dziewcząt. Część z nich spała na gałęziach, a niektóre bawiły się włosami, wpatrzone rozmarzonym wzrokiem w siebie. Ale za drzewem Desmond mogła zobaczyć jak wzniesienie, na którym stało drzewo, gwałtownie za nim opada w dolinę. W niej było trzęsawisko i błoto, nad którym unosiła się lekka mgła, za nim zaś sucha ziemia, a dalej rzeka, która rozwidlała się. Ścieżka dochodziła aż do rzeki, przy której leżało jakieś stworzenie przy łodzi, nie mogła niestety z takiej odległości zobaczyć czym było. Przy rzece również gromadziły się jakieś dusze. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że koryto po prawej było zupełnie inne niż po lewej. Wysoki na dwadzieścia stóp olbrzym spojrzał na nią.
— Aghrrr… Idź stąd głupia. Aghrr… Zanim zrobię się zły— warknął do niej w języku angielskim, obdarzonym dziwnym akcentem. Maxine, jak zreztą Ria, Lucan i Justine wiedziała, że niektóre olbrzymy potrafiły uczyć się języków, prócz posiadania swojego własnego. Uchodziły za stworzenia znacznie inteligentniejsze od trolli, ale nie grzeszyły cierpliwością. Desmond cały czas była poza zasięgiem olbrzyma, ale ten nie ruszył się z miejsca. Stał pod wielkim drzewem, przy ścieżce, nie robiąc nic.
Justine zerwała się biegiem w kierunku dwóch dusz, które stały na ścieżce. Ten żwawszy spojrzał na nią z wyrzutem.
— Jedyna droga do wyjścia prowadzi przed sąd. – Wskazał na ścieżkę, prawdopodobnie prowadzącą do ruin. —Proszę o wybaczenie, pytajcie kogo innego, nie mam czasu — odpowiedział jej duch, ruszając przed siebie znów żwawym, energicznym krokiem. Śmierć odwróciła się ku Tonks. Płaszcz, który miała na sobie zafalował, ale nie było słychać szelestu materiału. Spod kaptura wyłoniła się jaśniejąca czaszka z pustymi oczodołami. Nic nie odpowiedziała i ruszyła przed siebie, za duchem, którego śledziła.
Kieran zdecydował się podejść do trzech duchów. Zaczepione przystanęły, spoglądając na czarodzieja. Smutny duch, otarł łzę, a kobiety przylgnęły do niego, głaszcząc go zmartwione po twarzy i ramionach.
—Spokój, dobre sobie — jęknął duch, spoglądając na ziemię. — Czy widzisz, by ktokolwiek tu choć na chwilę zaznał spokoju? Błąkamy się tu bez końca od wieków przemierzając te same ścieżki, nie mogąc iść dalej. Gdzież jest więc ten spokój, którego tak pragnę zaznać?!— Troskliwe dusze zaczęły uspokajać zrozpaczonego mężczyznę. — Toż to kraina zmarłych — przyznał smutno duch.
Do dwóch duchów, znajdujących się najdalej od grupy podleciała Marcella. Powitała je z uśmiechem, ale żaden z duchów, które się odwróciły nie odpowiedziały jej tym samym. Idąc pod rękę, zatrzymały się, a później odwróciły.
— Tyś kluczem do wyjścia może, weźmy ją, przekupimy innych— powiedział jeden z nich, drugi, dzierżący miecz skierował go przeciwko Figg, a po chwili wykonał zamach, chcąc dosięgnąć ostrzem jej ciała.
Lucan odszedł w bok, zaczepiając duchy nieopodal. Zauważył, że starsza kobieta-duch, wyglądała na sędziwą, jakby miała ze dwieście lat, zaś kobiety, które snuły się za nią wyglądały koszmarnie. Abbott nie miał pojęcia o specyfice schorzeń, które je męczyły, ale mógł śmiało uznać, że każda z nich cierpiała na jakąś chorobę. Dusze przystanęły i zwróciły się ku niemu. Trzy chore, bladolice dusze otoczyły go. Jedna z nich uśmiechnęła się, jej dziąsła pokrywało coś, co można by uznać za krew, ale półprzezroczystość ducha nie umożliwiała jednoznacznego stwierdzenia. Jej ręce pokrywała siatka pociemniałych żył, oczy były zapadnięta, z nosa sączyła się ciemna posoka. Druga z nich pokryta była bąblami na całym ciele, naroślą, która wyglądała jak obrzydliwa twardniejąca skorupa. Trzecia z nich wyglądała tak, jakby jej ciało w wielu miejscach było w początkowym stanie rozkładu. Wybroczyny, plamy rozpadały się i kruszyły.
Starucha stała nieruchomo, kiedy kobiety otaczały Abbotta. Dotknęły go — a on, co dziwne, poczuł ich dotyk, jakby były realne.
— Chodzimy, chłopcze, szukając spokoju na próżno — odpowiedziała mu chrapliwym, cichym głosem najstarsza z dusz. — My, i oni wszyscy, którzy zmarli, nie zdążywszy uporać się z ziemskimi sprawami. Świat żywych nas tu trzyma, nie możemy przejść dalej. Jesteśmy tu uwięzieni.— Kobieta była tak stara, że wyglądała jak zasuszona śliwka. Ale patrzyła w półprzezroczystymi oczami na Abbotta. — A olbrzym stoi i czeka na swojego oprawcę — odpowiedziała, unosząc podejrzliwie brew. /b]— Ścieżka, drogie dziecko, prowadzi przez grząski grunt, ale strzeż się, bo błoto tylko cierpienie niesie. Zatopisz się w nim i utoniesz w smutku, w rozpaczy. A później prowadzi przez rzekę. Jeśli chcesz iść dalej musisz zapłacić. A cena jest wysoka.[/b]
Dotyk kobiet był dziwny. Przypominał ludzki, ale nie był, widział powiem, jak dłonie duchów wnikają w jego ciało, wypełnia go dziwna energia. Zakręciło mu się w głowie, zrobiło niedobrze.
Ria wyciągnęła fiolkę eliksiru i wypiła ją, znikając wszystkim z oczu. Niewidoczna ruszyła w kierunku drzewa, przy którym wciąż stał olbrzym.
| Na odpis macie czas do 05.05 do 22:00. Nie wymaga się rzutu kością na retorykę (Mistrz Gry nie bierze pod uwagę wyrzuconego wyniku, a poziom biegłości i właściwe jej odegranie).
Bran Krwiopijca posiada statystkę sprawności: 100 i zwinności: 2. Jego żywotność wynosi 600.
Marcella, ST uniku wynosi 40.
Aktywne zaklęcia:
-
Ria - fiolka została odjęta z Twojego ekwipunku.
Kameleon 1/3 tury
— Aghrrr… Idź stąd głupia. Aghrr… Zanim zrobię się zły— warknął do niej w języku angielskim, obdarzonym dziwnym akcentem. Maxine, jak zreztą Ria, Lucan i Justine wiedziała, że niektóre olbrzymy potrafiły uczyć się języków, prócz posiadania swojego własnego. Uchodziły za stworzenia znacznie inteligentniejsze od trolli, ale nie grzeszyły cierpliwością. Desmond cały czas była poza zasięgiem olbrzyma, ale ten nie ruszył się z miejsca. Stał pod wielkim drzewem, przy ścieżce, nie robiąc nic.
Justine zerwała się biegiem w kierunku dwóch dusz, które stały na ścieżce. Ten żwawszy spojrzał na nią z wyrzutem.
— Jedyna droga do wyjścia prowadzi przed sąd. – Wskazał na ścieżkę, prawdopodobnie prowadzącą do ruin. —Proszę o wybaczenie, pytajcie kogo innego, nie mam czasu — odpowiedział jej duch, ruszając przed siebie znów żwawym, energicznym krokiem. Śmierć odwróciła się ku Tonks. Płaszcz, który miała na sobie zafalował, ale nie było słychać szelestu materiału. Spod kaptura wyłoniła się jaśniejąca czaszka z pustymi oczodołami. Nic nie odpowiedziała i ruszyła przed siebie, za duchem, którego śledziła.
Kieran zdecydował się podejść do trzech duchów. Zaczepione przystanęły, spoglądając na czarodzieja. Smutny duch, otarł łzę, a kobiety przylgnęły do niego, głaszcząc go zmartwione po twarzy i ramionach.
—Spokój, dobre sobie — jęknął duch, spoglądając na ziemię. — Czy widzisz, by ktokolwiek tu choć na chwilę zaznał spokoju? Błąkamy się tu bez końca od wieków przemierzając te same ścieżki, nie mogąc iść dalej. Gdzież jest więc ten spokój, którego tak pragnę zaznać?!— Troskliwe dusze zaczęły uspokajać zrozpaczonego mężczyznę. — Toż to kraina zmarłych — przyznał smutno duch.
Do dwóch duchów, znajdujących się najdalej od grupy podleciała Marcella. Powitała je z uśmiechem, ale żaden z duchów, które się odwróciły nie odpowiedziały jej tym samym. Idąc pod rękę, zatrzymały się, a później odwróciły.
— Tyś kluczem do wyjścia może, weźmy ją, przekupimy innych— powiedział jeden z nich, drugi, dzierżący miecz skierował go przeciwko Figg, a po chwili wykonał zamach, chcąc dosięgnąć ostrzem jej ciała.
Lucan odszedł w bok, zaczepiając duchy nieopodal. Zauważył, że starsza kobieta-duch, wyglądała na sędziwą, jakby miała ze dwieście lat, zaś kobiety, które snuły się za nią wyglądały koszmarnie. Abbott nie miał pojęcia o specyfice schorzeń, które je męczyły, ale mógł śmiało uznać, że każda z nich cierpiała na jakąś chorobę. Dusze przystanęły i zwróciły się ku niemu. Trzy chore, bladolice dusze otoczyły go. Jedna z nich uśmiechnęła się, jej dziąsła pokrywało coś, co można by uznać za krew, ale półprzezroczystość ducha nie umożliwiała jednoznacznego stwierdzenia. Jej ręce pokrywała siatka pociemniałych żył, oczy były zapadnięta, z nosa sączyła się ciemna posoka. Druga z nich pokryta była bąblami na całym ciele, naroślą, która wyglądała jak obrzydliwa twardniejąca skorupa. Trzecia z nich wyglądała tak, jakby jej ciało w wielu miejscach było w początkowym stanie rozkładu. Wybroczyny, plamy rozpadały się i kruszyły.
Starucha stała nieruchomo, kiedy kobiety otaczały Abbotta. Dotknęły go — a on, co dziwne, poczuł ich dotyk, jakby były realne.
— Chodzimy, chłopcze, szukając spokoju na próżno — odpowiedziała mu chrapliwym, cichym głosem najstarsza z dusz. — My, i oni wszyscy, którzy zmarli, nie zdążywszy uporać się z ziemskimi sprawami. Świat żywych nas tu trzyma, nie możemy przejść dalej. Jesteśmy tu uwięzieni.— Kobieta była tak stara, że wyglądała jak zasuszona śliwka. Ale patrzyła w półprzezroczystymi oczami na Abbotta. — A olbrzym stoi i czeka na swojego oprawcę — odpowiedziała, unosząc podejrzliwie brew. /b]— Ścieżka, drogie dziecko, prowadzi przez grząski grunt, ale strzeż się, bo błoto tylko cierpienie niesie. Zatopisz się w nim i utoniesz w smutku, w rozpaczy. A później prowadzi przez rzekę. Jeśli chcesz iść dalej musisz zapłacić. A cena jest wysoka.[/b]
Dotyk kobiet był dziwny. Przypominał ludzki, ale nie był, widział powiem, jak dłonie duchów wnikają w jego ciało, wypełnia go dziwna energia. Zakręciło mu się w głowie, zrobiło niedobrze.
Ria wyciągnęła fiolkę eliksiru i wypiła ją, znikając wszystkim z oczu. Niewidoczna ruszyła w kierunku drzewa, przy którym wciąż stał olbrzym.
| Na odpis macie czas do 05.05 do 22:00. Nie wymaga się rzutu kością na retorykę (Mistrz Gry nie bierze pod uwagę wyrzuconego wyniku, a poziom biegłości i właściwe jej odegranie).
Bran Krwiopijca posiada statystkę sprawności: 100 i zwinności: 2. Jego żywotność wynosi 600.
Marcella, ST uniku wynosi 40.
Aktywne zaklęcia:
-
Ria - fiolka została odjęta z Twojego ekwipunku.
Kameleon 1/3 tury
- Mapka:
Możecie się w tej kolejce poruszyć o dowolną ilość pól.
- Żywotność:
Justine: 240/240
Brendan: 365/380
-15 (elektryczne)
Kieran: 229/244
-15 (elektryczne)
Lucan: 232/232
Maxine: 200/215
-15(elektryczne)
Ria: 220/220
Marcella: 250/250
- Ekwipunek:
Justine:
różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem
Eliksiry:
- Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir Wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10), (stat. 12, 1 porcja)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 23, moc = 106)
- Złoty eliksir (1 porcje, stat. 29)
- Smocza Łza (1 porcje)
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Czuwający Strażnik, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
Brendan:
propeller żądlibąkowy, meteoryt, szczurza czaszka
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 26)
- Eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21)
- Antidotum podstawowe (10 porcji, stat. 23)
- Eliksir natychmiastowej jasności (4 porcje, stat. 23)
- Eliksir grozy (5 porcji, stat. 23)
- Eliksir znieczulający (4 porcje, stat. 23)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (4 porcje, stat. 23)
- Maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0)
Kieran:
różdżka, tabliczka czekolady, torba wypełniona eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5),
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15),
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29),
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5),
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0),
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106),
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117),
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29),
- Wieczny płomień (1 porcja, stat. 35, moc +15)
- Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20),
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20),
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 20)
Lucan:
różdżka, czekolada;
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy ( porcja, stat. 7)
Maxine:
różdżka, propeller żądlibąkowy, kamień runiczny, miotła bardzo dobrej jakości, bransoleta z włosów syreny, 4 tabliczki czekolady, nóż, mugolskie zapałki
- Eliksir niezłomności, 1 porcja (stat. 22)
- Czuwający strażnik, 1 porcja (stat. 22)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir kociego kroku (1 porcje, stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 23, moc = 104)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcje, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
Ria:
miotła, różdżka, szczurza czaszka.
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, 123 oczka)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28)
-Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
-Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 28)
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20)
Marcella:
różdżka, miotła (przewieszona przez plecy na rzemieniu), lusterko dwukierunkowe (drugie posiada Samuel Skamander)
- eliksir przeciwbólowy (6 porcji, stat. 10)
- wywar ze szczuroszczeta (3 porcje, stat. 10)
- maść z wodnej gwiazdy (2 porcje, stat. 10)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
- Jasne - odpowiedziała natychmiast Tonks, skinąwszy głową. Poderwała się do lotu, na chwilę jeszcze skupiła myśli na słowach wykrzyczanych przez Abbotta; odnotowała te informacje w myślach, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej o Branie Krwiopijcy. Kojarzyła go z rycin, jakie oglądała w podręcznikach od historii magii, słynął z umiłowania chleba ze sproszkowanych kości Anglików. Cóż, ta informacja nie rokowała za dobrze, nie przelękła się jednak. Śmiało podleciała w jego stronę, pewna i spokojna, próbując go rozdrażnić i sprowokować do ruszenia się z miejsca.
Znalazłszy się bliżej drzewa dostrzegła duchy młodych chłopców i dziewcząt. Zdziwił ją ich widok, lecz spojrzenie przykuło zamglone trzęsawisko za wzniesieniem, na którym rosło. Zwróciła uwagę na rzekę i łódkę. Coś przy niej stało, ale nie potrafiła rozpoznać co. Powinni byli to sprawdzić, ale póki to paskudztwo stało na ścieżce.. Wątpiła, by pozwolił innym przejść dalej.
- Tam jest rzeka i łódź... i coś, albo ktoś jeszcze - rzuciła w stronę Marcelli, która znajdowała się najbliżej; nie chciała wrzeszczeć przez całą tę dziwną, martwą pustynię, liczyła, że policjantka przekaże tę wieść dalej.
Maxine skupiła swoją uwagę na obrzydliwym Branie krwiopijcy.
- Dlaczego mam stąd iść? Co ty tutaj robisz, jak się tu znalazłeś? - odparowała natychmiast; skoro znał język angielski i był w stanie udzielić jej odpowiedzi, może wyciągnie z niego następne. - Dlaczego nie ruszysz swojego leniwego tyłka? Pilnujesz czegoś? - pytała dalej. - Założę się, że nie będziesz w stanie mnie złapać - rzuciła prowokująco, podlatując ociupinkę bliżej olbrzyma i oddalając się natychmiast, by go rozdrażnić i zwrócić na siebie jego uwagę - a potem znowu. Krążyła wokół stwora na miotle jak irytująca mucha. Chciała, aby patrzył na nią - najlepiej oddalił się od tego dziwnego drzewa. Nie widziała nigdzie Rii, nie spoglądała w inną stronę, by olbrzym nie podążył za jej spojrzeniem, ale czuła, że rudowłosa ruszyła za nią - miała nadzieję, że zajmie się duchami na drzewie.
| rzucam na latanie na miotle
Znalazłszy się bliżej drzewa dostrzegła duchy młodych chłopców i dziewcząt. Zdziwił ją ich widok, lecz spojrzenie przykuło zamglone trzęsawisko za wzniesieniem, na którym rosło. Zwróciła uwagę na rzekę i łódkę. Coś przy niej stało, ale nie potrafiła rozpoznać co. Powinni byli to sprawdzić, ale póki to paskudztwo stało na ścieżce.. Wątpiła, by pozwolił innym przejść dalej.
- Tam jest rzeka i łódź... i coś, albo ktoś jeszcze - rzuciła w stronę Marcelli, która znajdowała się najbliżej; nie chciała wrzeszczeć przez całą tę dziwną, martwą pustynię, liczyła, że policjantka przekaże tę wieść dalej.
Maxine skupiła swoją uwagę na obrzydliwym Branie krwiopijcy.
- Dlaczego mam stąd iść? Co ty tutaj robisz, jak się tu znalazłeś? - odparowała natychmiast; skoro znał język angielski i był w stanie udzielić jej odpowiedzi, może wyciągnie z niego następne. - Dlaczego nie ruszysz swojego leniwego tyłka? Pilnujesz czegoś? - pytała dalej. - Założę się, że nie będziesz w stanie mnie złapać - rzuciła prowokująco, podlatując ociupinkę bliżej olbrzyma i oddalając się natychmiast, by go rozdrażnić i zwrócić na siebie jego uwagę - a potem znowu. Krążyła wokół stwora na miotle jak irytująca mucha. Chciała, aby patrzył na nią - najlepiej oddalił się od tego dziwnego drzewa. Nie widziała nigdzie Rii, nie spoglądała w inną stronę, by olbrzym nie podążył za jej spojrzeniem, ale czuła, że rudowłosa ruszyła za nią - miała nadzieję, że zajmie się duchami na drzewie.
| rzucam na latanie na miotle
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 1
'k100' : 1
Marcella trochę zdawała sobie sprawę, że teoretycznie duchy nie powinny móc dotykać ludzi, nawet jeśli miały ze sobą jakąś broń. W Hogwarcie były przecież duchy i przez każdego przenikały. Na co dzień jednak nie miała z nimi za bardzo styczności, jedynie przy niektórych sprawach, jeśli akurat jakieś dusze mieszkały gdzieś blisko miejsca, w którym prowadzona była sprawa, policjanci często je zagadywali - w końcu właściwie już martwi nie bali się wyjść nawet naprzeciw złodziejowi czy nawet mordercy.
Przyjrzała się duchom, jednak nie rozpoznała ich. Widziała, że jeden z duchów dzierży miecz i tarczę, ale nie sądziła, że może zostać przez nich zaatakowana. Chociaż wyglądali na takich, co nie są w najlepszych humorach. Tak, mogła przecież znaleźć lepszy moment na pogadanie z nimi, ale tak jakby trochę nie mieli czasu. Bez Julii nie wiedzieli nawet gdzie mogli iść.
No i chciała być miła, okej, ale jakoś nie wyszło. Dwójka duchów odwróciła się do niej i wydawało się, że chcieli czegoś, czego prawdopodobnie nie mogła im dać. Klucz do wyjścia? O co tu chodziło? Czy stąd naprawdę tak trudno było się wydostać? Przecież oni tutaj tylko spadli... Choć rzeczywiście, dosyć dziwne miejsce jak na teren pod Azkabanem. Może ulegli jakiemuś zaklęciu przenoszącemu, choć tego nie wiedzieli? Lub klątwie.
- Hej! - Kiedy tylko duch zamachnął się na nią, natychmiast się odsunęła, zupełnie odruchowo. Ten odruch ją pewnie uratował, bo gdyby pomyślała nad tym dłużej, doszłaby do wniosku, że jak duch mógłby ją przeciąć. Ten miecz jednak wydawał się wyjątkowo materialny...
| wykonuję unik
Przyjrzała się duchom, jednak nie rozpoznała ich. Widziała, że jeden z duchów dzierży miecz i tarczę, ale nie sądziła, że może zostać przez nich zaatakowana. Chociaż wyglądali na takich, co nie są w najlepszych humorach. Tak, mogła przecież znaleźć lepszy moment na pogadanie z nimi, ale tak jakby trochę nie mieli czasu. Bez Julii nie wiedzieli nawet gdzie mogli iść.
No i chciała być miła, okej, ale jakoś nie wyszło. Dwójka duchów odwróciła się do niej i wydawało się, że chcieli czegoś, czego prawdopodobnie nie mogła im dać. Klucz do wyjścia? O co tu chodziło? Czy stąd naprawdę tak trudno było się wydostać? Przecież oni tutaj tylko spadli... Choć rzeczywiście, dosyć dziwne miejsce jak na teren pod Azkabanem. Może ulegli jakiemuś zaklęciu przenoszącemu, choć tego nie wiedzieli? Lub klątwie.
- Hej! - Kiedy tylko duch zamachnął się na nią, natychmiast się odsunęła, zupełnie odruchowo. Ten odruch ją pewnie uratował, bo gdyby pomyślała nad tym dłużej, doszłaby do wniosku, że jak duch mógłby ją przeciąć. Ten miecz jednak wydawał się wyjątkowo materialny...
| wykonuję unik
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda