Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Wcześniej odniósł wrażenie, że powinni zmierzać przed siebie, lecz kiedy usłyszał relację Maxine, która podzieliła się z resztą grupy swoją wiedzą zaczerpniętą dzięki mocy rzuconego zaklęcia, znów zaczął mieć co do tego pewne wątpliwości. Powinni iść w kierunku niezidentyfikowanych istot, których natury na dobrą sprawę wcale nie znali? Również dobrze Maxine mogła wyczuć dementory. Jednak obecność nieznanych bytów była jedyną wskazówką w tym miejscu.
– To nie musi być ludzka obecność – zauważył trzeźwo, dając upust swoim wątpliwościom, ponieważ doskonale pamiętał, że po wyjątkowo udanym Homenum Revelio wyczuł trójkę ludzi w ruinach. Wierzył jednak słowom Maxine. Najwidoczniej musieli ruszyć korytarzem, który Kieran zbyt szybko spisał na straty. Odwrócił się i ruszył za lecącą w tamtym kierunku Desmond, mocniej ściskając różdżkę w dłoni. Uniósł ją i spróbował przelać w otoczenie część swojej magii, chcąc dopomóc czarownicy w ustabilizowaniu wyczuwalnej przez nią anomalii. Nie był jednak pewien, czy to działanie przyniesie skutek i przerwie wyczuwalne drżenie ziemi.
| próba naprawienia anomalii metodą Zakonu + przemieszczam się o dwa pola w dół mapy
– To nie musi być ludzka obecność – zauważył trzeźwo, dając upust swoim wątpliwościom, ponieważ doskonale pamiętał, że po wyjątkowo udanym Homenum Revelio wyczuł trójkę ludzi w ruinach. Wierzył jednak słowom Maxine. Najwidoczniej musieli ruszyć korytarzem, który Kieran zbyt szybko spisał na straty. Odwrócił się i ruszył za lecącą w tamtym kierunku Desmond, mocniej ściskając różdżkę w dłoni. Uniósł ją i spróbował przelać w otoczenie część swojej magii, chcąc dopomóc czarownicy w ustabilizowaniu wyczuwalnej przez nią anomalii. Nie był jednak pewien, czy to działanie przyniesie skutek i przerwie wyczuwalne drżenie ziemi.
| próba naprawienia anomalii metodą Zakonu + przemieszczam się o dwa pola w dół mapy
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Poczuła szarpnięcie różdżki podczas rzucania zaklęcia; myśli Rii od razu poleciały w stronę anomalii, jaka miała ich zaatakować. Wstrzymała na moment oddech, ale nic się nie wydarzyło. Nic, oprócz efektu rzuconego uroku. - Och, czyli to nie tylko ja? - wyrzekła zaskoczona, zerkając na Brena. Potem jej wzrok automatycznie powędrował do wykazanej przez magię obecności. Tuż za nimi, czy raczej za aurorem, miało coś się znajdować. Jednak fakt istnienia tam tylko szarego kamienia zdziwiło Weasley jeszcze mocniej. Zamrugała niepewnie, wlepiając pytające spojrzenie w kuzyna.
- Zaklęcie wykazało obecność tuż za tobą - odezwała się w końcu, po czym wskazała końcem różdżki na kamień. - To bez sensu, prawda? - rzuciła wyraźnie zbita z tropu. Nagle, daleko, ale wciąż w zasięgu wzroku, pojawiły się jeszcze cztery świetliste sylwetki - Rhiannon od razu podążyła za nimi wzrokiem. - Po skosie na prawo, w górę, nagle zmaterializowały się cztery istoty. To nikt od nas, chyba, że też mają towarzystwo - zreferowała jeszcze, wciąż zaskoczona i skonfundowana. Teraz istniało pytanie - powinni do nich podążyć czy od nich uciekać? Cóż, obie opcje wydały jej się nagle okropne; przecież i tak nie dadzą rady. To bez sensu. Zniechęcenie zaczęło obmywać ciało Rii, sugerując, że powinni po prostu odpuścić. - Myślisz, że to dementorzy? - spytała cicho, łącząc w głowie efekty z możliwą przyczyną.
- Zaklęcie wykazało obecność tuż za tobą - odezwała się w końcu, po czym wskazała końcem różdżki na kamień. - To bez sensu, prawda? - rzuciła wyraźnie zbita z tropu. Nagle, daleko, ale wciąż w zasięgu wzroku, pojawiły się jeszcze cztery świetliste sylwetki - Rhiannon od razu podążyła za nimi wzrokiem. - Po skosie na prawo, w górę, nagle zmaterializowały się cztery istoty. To nikt od nas, chyba, że też mają towarzystwo - zreferowała jeszcze, wciąż zaskoczona i skonfundowana. Teraz istniało pytanie - powinni do nich podążyć czy od nich uciekać? Cóż, obie opcje wydały jej się nagle okropne; przecież i tak nie dadzą rady. To bez sensu. Zniechęcenie zaczęło obmywać ciało Rii, sugerując, że powinni po prostu odpuścić. - Myślisz, że to dementorzy? - spytała cicho, łącząc w głowie efekty z możliwą przyczyną.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Czy było to nadmierne gorąco, które sprawiao, żeLucan obficie sie pocił, czy niepokój, który odczuwał, zaklęcie znów nie wyszło. Mężczyzna pewnie obrzuciłby swoją różdżkę zdenerwowanym spojrzanuem po raz drugi, gdyby w tym samym momencie ziemia nie zaczęła się trząść. To nie był dobry znak - musieli sie ruszać, byle prędko. A skoro Kieran i Maxine zadecydowali jednak by się wycofać, Lucan podążył za nimi. Obawiał się trochę tego, czym mogły okazać się odkryte przez Desmond istoty, jednak jeśli istaniała szansa, że jedna z nich faktycznie była Julią, musieli spróbować.
cztery pola w dół mapy
cztery pola w dół mapy
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Tuż za mną - powtórzył za nią, przyglądając się przestrzeni za plecami - szaremu głazowi, który niczym się nie wyróżniał i niczego nie przypominał. To wszystko nie miało sensu. Zaczynał też wątpić - próbował z tym walczyć na tyle, na ile był w stanie, ale klaustrofobiczna przestrzeń zaczynała zwyciężać. Musiał znaleźć w sobie siłę. - Droga w ciemność i niewiedzę pod skałami biegnie; jeśliś dzielny i odważny każdy duch ulegnie - powtórzył słowa Neali, niewerbalnym finite gasząc lumos na krańcu różdżki - i chwytając dłoń Rii. - To nie dementorzy - stwierdził bez przekonania, też to czuł, dziwne poczucie, ale wokół nie biła chłodna aura charakterystyczna dla obecności tych istot. Tamta wersja Neali nie była mu przyjaciółką i mogła prowadzić go na manowce - ale tylko magia Zakonu mogła przywołać w to miejsce postać z jego próby. Pokręcił głową, to wszystko nie miało sensu. Wtem ziemia się zatrzęsła, ściany zadrżały, a trzęsienie ziemi zaczęło pochłaniać tunele. Musieli zachować zimną krew, to jedyne, co mogło ich ocalić.
- Przekonajmy się - szepnął, idąc w kierunku wskazanym przez Rię - nie wypuszczając jej dłoni z uścisku; nie chciał zostawiać jej samej.
- Przekonajmy się - szepnął, idąc w kierunku wskazanym przez Rię - nie wypuszczając jej dłoni z uścisku; nie chciał zostawiać jej samej.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Labirynt korytarzy nie był łatwy do przejścia, czarodzieje pogubili się w nim, nie wiedząc, w którą stronę winni podążyć. W takiej chwili na myśl mogła przyjść Julia, która musiała doprowadzić ich do samego źródła, wiedzieli to przecież wszyscy. Dziewczynka uciekła im, zniknęła im z oczu. To co się działo wokół nich nie miało racji bytu, ale było zbudowane na anomalii, z którą była powiązana. Pamiętali przecież śpiewane przez nią kołysanki, rymowanki, posiadane w pokoju zabawki, a także poddane wątpliwościom ciastka, które wzięła ze sobą nim zniknęła z nim z oczu; ciastka, które później mieli szanse ujrzeć w misce trójgłowego psa, nim przekroczyli rzekę. Czarodzieje musieli się spieszyć, jeśli chcieli znaleźć dziewczynkę, czas nie działał wcale na ich korzyść. Wiedzieli, że robi się coraz niebezpieczniej, że zostali podzieleni, że w grupie byli silni, w pojedynkę nie mogli wcale okazać się słabsi.
Maxine, dzięki rzuconemu zaklęciu podjęła inny trop. Wsiadłszy na miotłę i ruszywszy przed siebie w obranym kierunku spróbowała też okiełznać anomalię, ale ona sama uspokoiła się zanim ona i Kieran zdecydowali się rzeczywiście spróbować sposobu, który poznali dzięki profesor Bagshot. Odpowiadał za to ktoś inny, ale nie mogli wiedzieć kto, ani jak, ani gdzie. Ziemia nie przestawała się trząść. Kamienie kruszyły się coraz bardziej, a przejścia mogły się w każdej chwili zawalić, blokując drogę, uniemożliwiając przejście dalej lub dzieląc mniejsze grupy jeszcze bardziej. Oczom przylatującej na koniec korytarza Desmond ukazało się większe pomieszczenie. po jego brzegach, tuż przy ścianach palił się ogień, a jego długie języki lizały gliniaste ściany, z których sypał się kurz. Było jasno, ciepło i duszno, oddychanie przychodziło z trudem. Była tam też postać, którą wcześniej musiało wskazać jej zaklęcie. Postać wysoka, smukła o wąskich ramionach, w więziennych łachach — odwrócona była tyłem do Desmond, a przodem do wielkiego kotła, do którego wrzucała jakieś składniki. Pod nim buchał ogień, a z niego buchała para. Był tak dużo, że mogłyby wejść do niego jak do wanny dwie lub trzy dorosłe osoby. Szybko Desmond, a po chwili wszystkich tych, którzy do niej dołączali dobiegł też potworny, trudny do wytrzymania smród o niejasnej przyczynie. Był tak potworny, że całą trójkę od razu zemdliło, zebrało im się na mdłości. Postać zdawała się wytrzymywać tam bez problemu. Kieran musiał poczuć jak gwałtownie uderza jego serce, jakby przeczuwał, co nastąpi jeszcze zanim do jego świadomości docierało wszystko. Czarne włosy kobiety odzianej w wypłowiałe, pasiaste szaty więźnia Azkabanu przywodziły na myśl chwile, w których odwiedzał służbowo najgorsze znane dotąd więzienie. Kiedy się odwróciła, wyczuwając cudzą obecność, głównodowodzący tą grupą czarodziej rozpoznał w niej swoją własną córkę. Wyglądała jak cień samej siebie. Na wychudzonej twarzy majaczyły cienie i wybroczyny, ale w oczach tliło się szaleństwo. Na jej rękach spoczywały kajdany, ale nie były ze sobą spięte, a rozerwane. W jednej chwili sięgnęła po różdżkę i wymierzyła nią w Desmond, szepnęła coś, ale nic się nie wydarzyło. Przed nią — stała klatka. W klatce znajdowała się katana, w którą ubrana była Julia, była splamiona krwią, a na niej przesiadywała niewielka iguana, która próbowała wydostać się z klatki.
Zaklęcie Tonks nie powiodło się. Gwardzistka minęła jednak koleżankę i popłynęła za widmem chłopca, który wydawał się jej w ogóle nie zauważać. Za zakrętem zniknął, ale Tonks dopłynęła do kolejnego zakrętu. Sama niewiele widziała widziała, przed nią była całkowita ciemność, ale mogła się stosunkowo rozeznać w otoczeniu przez dotknięcie ścian. Dopłynąwszy do zakrętu mogła poczuć jakiś prąd. Woda zdawała się wirować gdzieś w pobliżu. Marcella zaraz po niej spróbowała rzucić zaklęcie, ale i jej się nie powiodło. Dziewczyna musiała radzić sobie bez płetw. Zawróciła, kierując się za Tonks do innego korytarza.
Ria opowiedziała towarzyszowi co widzi. W miejscu, w którym znajdował się kamień, coś się poruszyło. Czujni zakonnice mogli dostrzec, że nie był to zwykły kamień, a stworzenie, które bardzo go przypominało — pangolin. I jego towarzystwo źle wpływało na Weasleyów. Czuli coraz większe zniechęcenie i znaczny spadek mobilizacji. Żadne z nich nie posiadało wiedzy, co do tego w jaki sposób zachowywały się te stworzenia, ale oboje mogli wiedzieć, że nie było im przyjacielem. I będzie za nimi podążać przez cały czas. Maska w torbie Brendana przypominała mu o sobie. Szeptała, ale gwardzista nie mógł zrozumieć słów, które z niej wypływały. Szepty wzmagały się z każdym krokiem w obranym kierunku. Mogło mu się nawet wydawać, że drży, reagując na to, co znajduje się tuż za rogiem, domagając się jego atencji. Powoli zbliżali się do kolejnego zakrętu, ale tuż za nim czaiła się niespodzianka. Gwardzista już wchodząc w zakręt mógł ujrzeć błyski przed sobą. Był doświadczonym aurorem, zielone światło nie mogło wróżyć niczego dobrego i najczęściej kojarzyło się z uśmiercającą niewybaczalną klątwą. Tym razem jednak to był ogień o zielonych płomieniach, który błyskał wokół ścian pomieszczenia, które się przed nimi odsłoniło — pomieszczenia, które przypominało wielką zbiorową celę, wszak do ścian przykute były łańcuchy, a do nich kajdanami przytwierdzeni więźniowie w szarych, potarganych azkabańskich szatach. Żaden z nich nie był żywy. Gwardzista dobrze znał te ubrania — kiedy odprowadzał więźniów widział podobnych do tych, którzy się tu znajdowali. Wśród nich rozpoznał jednego z tych, których osobiście eskortował do więzienia. Wielokrotnego mordercę, czarnoksiężnika i bezwzględnego nakładacza klątw: Williama Jeffersona. Była ich łącznie szóstka, każdy z nich wydawał się być całkowicie unieruchomiony i przytwierdzony do ściany — byli bladzi, wychudzeni, poranieni. Za ich plecami do ścian przytwierdzone były kamienne płyty, na których widniały nazwiska: Jefferson, Sykes, Krueger, Tennenbry, Dolohov, Borgin. Wszystkie wydawały mu się znane ze spraw prowadzonych przez biuro aurorów. Weasley wiedział, że wszyscy zostali w przeszłości osadzeni w Azkabanie za swoje zbrodnie. Były też dwie tablice po przeciwnych stronach, ale zupełnie puste, a pod nimi otwarte żelazne kajdany. Komnata kończyła się wielkimi, stalowymi drzwiami — identycznymi do tych, przez które przeszli na początku swej wędrówki w Azkabanie. Ale zaklęcie Rii wskazało obecność czterech postaci — w maskach, które do złudzenia przypominały tę, którą w torbie nosił auror, stali przed czymś, co przypominało kamienną trumnę lub ołtarz, na nim znajdował się nóż, klucz, gęsie pióro i kamienna misa. Ołtarz oznaczony był runami, wśród nich Brendan mógł odczytać symbol ofiary. Nim zakonnicy zdołali cokolwiek uczynić, na ich dłoniach zawisły ciężkie stalowe kajdany, które wiły się w dół, aż do ciężkiej więziennej kuli. Brendan był na tyle silny, że mógł się z nią poruszać — wolniej, z trudnością, ale mógł. Zadanie to jednak znacznie przewyższało drobną Rię. Kajdany utrudniały czarowanie — były ciężkie i nie pozwalały na uniesienie rąk na wysokość piersi — ale nie uniemożliwiały tego całkowicie.
| Na odpis macie czas do 15.06. godz. 22:00
Trzęsienie ziemi nastąpi za: 2 kolejki.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Możecie się przemieścić na dowolną liczbę pól, jeśli macie obraną ścieżkę, Mistrz Gry ustawi Was względem posiadanej zwinności, jeśli nie uczynicie tego sami.
Aktywne zaklęcia:
Speculio - Justine
Amicus Igni Maxine 4/5
Amicus Igni Kieran 4/5
Maxine, dzięki rzuconemu zaklęciu podjęła inny trop. Wsiadłszy na miotłę i ruszywszy przed siebie w obranym kierunku spróbowała też okiełznać anomalię, ale ona sama uspokoiła się zanim ona i Kieran zdecydowali się rzeczywiście spróbować sposobu, który poznali dzięki profesor Bagshot. Odpowiadał za to ktoś inny, ale nie mogli wiedzieć kto, ani jak, ani gdzie. Ziemia nie przestawała się trząść. Kamienie kruszyły się coraz bardziej, a przejścia mogły się w każdej chwili zawalić, blokując drogę, uniemożliwiając przejście dalej lub dzieląc mniejsze grupy jeszcze bardziej. Oczom przylatującej na koniec korytarza Desmond ukazało się większe pomieszczenie. po jego brzegach, tuż przy ścianach palił się ogień, a jego długie języki lizały gliniaste ściany, z których sypał się kurz. Było jasno, ciepło i duszno, oddychanie przychodziło z trudem. Była tam też postać, którą wcześniej musiało wskazać jej zaklęcie. Postać wysoka, smukła o wąskich ramionach, w więziennych łachach — odwrócona była tyłem do Desmond, a przodem do wielkiego kotła, do którego wrzucała jakieś składniki. Pod nim buchał ogień, a z niego buchała para. Był tak dużo, że mogłyby wejść do niego jak do wanny dwie lub trzy dorosłe osoby. Szybko Desmond, a po chwili wszystkich tych, którzy do niej dołączali dobiegł też potworny, trudny do wytrzymania smród o niejasnej przyczynie. Był tak potworny, że całą trójkę od razu zemdliło, zebrało im się na mdłości. Postać zdawała się wytrzymywać tam bez problemu. Kieran musiał poczuć jak gwałtownie uderza jego serce, jakby przeczuwał, co nastąpi jeszcze zanim do jego świadomości docierało wszystko. Czarne włosy kobiety odzianej w wypłowiałe, pasiaste szaty więźnia Azkabanu przywodziły na myśl chwile, w których odwiedzał służbowo najgorsze znane dotąd więzienie. Kiedy się odwróciła, wyczuwając cudzą obecność, głównodowodzący tą grupą czarodziej rozpoznał w niej swoją własną córkę. Wyglądała jak cień samej siebie. Na wychudzonej twarzy majaczyły cienie i wybroczyny, ale w oczach tliło się szaleństwo. Na jej rękach spoczywały kajdany, ale nie były ze sobą spięte, a rozerwane. W jednej chwili sięgnęła po różdżkę i wymierzyła nią w Desmond, szepnęła coś, ale nic się nie wydarzyło. Przed nią — stała klatka. W klatce znajdowała się katana, w którą ubrana była Julia, była splamiona krwią, a na niej przesiadywała niewielka iguana, która próbowała wydostać się z klatki.
Zaklęcie Tonks nie powiodło się. Gwardzistka minęła jednak koleżankę i popłynęła za widmem chłopca, który wydawał się jej w ogóle nie zauważać. Za zakrętem zniknął, ale Tonks dopłynęła do kolejnego zakrętu. Sama niewiele widziała widziała, przed nią była całkowita ciemność, ale mogła się stosunkowo rozeznać w otoczeniu przez dotknięcie ścian. Dopłynąwszy do zakrętu mogła poczuć jakiś prąd. Woda zdawała się wirować gdzieś w pobliżu. Marcella zaraz po niej spróbowała rzucić zaklęcie, ale i jej się nie powiodło. Dziewczyna musiała radzić sobie bez płetw. Zawróciła, kierując się za Tonks do innego korytarza.
Ria opowiedziała towarzyszowi co widzi. W miejscu, w którym znajdował się kamień, coś się poruszyło. Czujni zakonnice mogli dostrzec, że nie był to zwykły kamień, a stworzenie, które bardzo go przypominało — pangolin. I jego towarzystwo źle wpływało na Weasleyów. Czuli coraz większe zniechęcenie i znaczny spadek mobilizacji. Żadne z nich nie posiadało wiedzy, co do tego w jaki sposób zachowywały się te stworzenia, ale oboje mogli wiedzieć, że nie było im przyjacielem. I będzie za nimi podążać przez cały czas. Maska w torbie Brendana przypominała mu o sobie. Szeptała, ale gwardzista nie mógł zrozumieć słów, które z niej wypływały. Szepty wzmagały się z każdym krokiem w obranym kierunku. Mogło mu się nawet wydawać, że drży, reagując na to, co znajduje się tuż za rogiem, domagając się jego atencji. Powoli zbliżali się do kolejnego zakrętu, ale tuż za nim czaiła się niespodzianka. Gwardzista już wchodząc w zakręt mógł ujrzeć błyski przed sobą. Był doświadczonym aurorem, zielone światło nie mogło wróżyć niczego dobrego i najczęściej kojarzyło się z uśmiercającą niewybaczalną klątwą. Tym razem jednak to był ogień o zielonych płomieniach, który błyskał wokół ścian pomieszczenia, które się przed nimi odsłoniło — pomieszczenia, które przypominało wielką zbiorową celę, wszak do ścian przykute były łańcuchy, a do nich kajdanami przytwierdzeni więźniowie w szarych, potarganych azkabańskich szatach. Żaden z nich nie był żywy. Gwardzista dobrze znał te ubrania — kiedy odprowadzał więźniów widział podobnych do tych, którzy się tu znajdowali. Wśród nich rozpoznał jednego z tych, których osobiście eskortował do więzienia. Wielokrotnego mordercę, czarnoksiężnika i bezwzględnego nakładacza klątw: Williama Jeffersona. Była ich łącznie szóstka, każdy z nich wydawał się być całkowicie unieruchomiony i przytwierdzony do ściany — byli bladzi, wychudzeni, poranieni. Za ich plecami do ścian przytwierdzone były kamienne płyty, na których widniały nazwiska: Jefferson, Sykes, Krueger, Tennenbry, Dolohov, Borgin. Wszystkie wydawały mu się znane ze spraw prowadzonych przez biuro aurorów. Weasley wiedział, że wszyscy zostali w przeszłości osadzeni w Azkabanie za swoje zbrodnie. Były też dwie tablice po przeciwnych stronach, ale zupełnie puste, a pod nimi otwarte żelazne kajdany. Komnata kończyła się wielkimi, stalowymi drzwiami — identycznymi do tych, przez które przeszli na początku swej wędrówki w Azkabanie. Ale zaklęcie Rii wskazało obecność czterech postaci — w maskach, które do złudzenia przypominały tę, którą w torbie nosił auror, stali przed czymś, co przypominało kamienną trumnę lub ołtarz, na nim znajdował się nóż, klucz, gęsie pióro i kamienna misa. Ołtarz oznaczony był runami, wśród nich Brendan mógł odczytać symbol ofiary. Nim zakonnicy zdołali cokolwiek uczynić, na ich dłoniach zawisły ciężkie stalowe kajdany, które wiły się w dół, aż do ciężkiej więziennej kuli. Brendan był na tyle silny, że mógł się z nią poruszać — wolniej, z trudnością, ale mógł. Zadanie to jednak znacznie przewyższało drobną Rię. Kajdany utrudniały czarowanie — były ciężkie i nie pozwalały na uniesienie rąk na wysokość piersi — ale nie uniemożliwiały tego całkowicie.
| Na odpis macie czas do 15.06. godz. 22:00
Trzęsienie ziemi nastąpi za: 2 kolejki.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Możecie się przemieścić na dowolną liczbę pól, jeśli macie obraną ścieżkę, Mistrz Gry ustawi Was względem posiadanej zwinności, jeśli nie uczynicie tego sami.
Aktywne zaklęcia:
Speculio - Justine
Amicus Igni Maxine 4/5
Amicus Igni Kieran 4/5
- Żywotność:
Justine: 240/240
Brendan: 365/380
-15 (elektryczne)
Kieran: 209/244 kara: -5
-15 (elektryczne), -20 (tłuczone)
Lucan: 232/232
Maxine: 211/215
-4(elektryczne)-20 złamane żebro (tłuczone)-7 poparzenia na żebrach (oparzenia)
Ria: 220/220
Marcella: 250/250
- Ekwipunek:
Justine:
różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem
Eliksiry:
- Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir Wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10), (stat. 12, 1 porcja)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 23, moc = 106)
- Złoty eliksir (1 porcje, stat. 29)
- Smocza Łza (1 porcje)
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Czuwający Strażnik, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
Brendan:
propeller żądlibąkowy, meteoryt, szczurza czaszka
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 26)
- Eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21)
- Antidotum podstawowe (10 porcji, stat. 23)
- Eliksir natychmiastowej jasności (4 porcje, stat. 23)
- Eliksir grozy (5 porcji, stat. 23)
- Eliksir znieczulający (4 porcje, stat. 23)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (4 porcje, stat. 23)
- Maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0)
Kieran:
różdżka, tabliczka czekolady, torba wypełniona eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5),
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15),
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29),
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5),
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0),
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106),
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117),
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29),
- Wieczny płomień (1 porcja, stat. 35, moc +15)
- Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20),
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20),
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 20)
Lucan:
różdżka, czekolada;
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy ( porcja, stat. 7)
Maxine:
różdżka, propeller żądlibąkowy, kamień runiczny, miotła bardzo dobrej jakości, bransoleta z włosów syreny, 4 tabliczki czekolady, nóż, mugolskie zapałki
- Eliksir niezłomności, 1 porcja (stat. 22)
- Czuwający strażnik, 1 porcja (stat. 22)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir kociego kroku (1 porcje, stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 23, moc = 104)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
Ria:
miotła, różdżka, szczurza czaszka.
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, 123 oczka)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28)
-Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
-Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 28)
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20)
Marcella:
różdżka, miotła (przewieszona przez plecy na rzemieniu), lusterko dwukierunkowe (drugie posiada Samuel Skamander)
- eliksir przeciwbólowy (6 porcji, stat. 10)
- wywar ze szczuroszczeta (3 porcje, stat. 10)
- maść z wodnej gwiazdy (2 porcje, stat. 10)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
Zaklęcie nie udało się, pomiędzy jej nogami nie pojawiła się płetwa, ale to nie mogło jej zatrzymać. Zawróciła, zawierzając niejasnemu przeczuciu, widokowi, który pojawił się tylko przed nią. Mogła mieć tylko nadzieję, że tym razem wybrała dobrze. Płynąc w coraz większą ciemność coraz mniej mogła się rozeznać w otoczeniu. Natrafiła na ścianę, dopływając do zakrętu. Odwróciła się w swoją prawą stronę i wycelowała różdżką przed siebie. - Lumos Maxima! - zażądała, ale nie czekała na wynik zaklęcia, płynęła dalej, przed siebie, zgodnie z drogą, mimo że ciemną i mroczną. Miała nadzieję, że Marcella podąża za nią.
| do góry bym chciała, jeśli jest możliwość - do tego pomieszczenia co je widać na mapie
| do góry bym chciała, jeśli jest możliwość - do tego pomieszczenia co je widać na mapie
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - Azkaban' :
'Anomalie - Azkaban' :
Wprawdzie i jej zaklęcie się nie udało, jednak nie tutaj leżał problem. Im dalej odpływały od korytarza tym mniej światła otrzymywały, ponownie robiło się ciemno i wiele to utrudniało. Marcella niemal cały czas trzymała się blisko Tonks - wiedziała, że samotne podróżowanie w tym miejscu byłoby naprawdę ciosem w kolano. Jeśli coś się stanie to właściwie oznaczało to koniec - znikąd ratunku. Były zdane na siebie. Dlatego to, że ściany wokół nich delikatnie drżały przyprawiało ją o dreszcz niepokoju, wyczuwalny gdzieś w okolicach łopatek. Nie była człowiekiem bezmyślnej odwagi, wiele sytuacji sprawiało, że czuła się niekomfortowo. To była jedna z właśnie tych, aczkolwiek nie brakowało jej również umiejętności radzenia sobie z takimi sprawami. Popłynęła prosto za Tonks, póki jeszcze widziała ją w pobliżu. Nie miała pojęcia dlaczego, jednak kiedy tylko skierowała się w stronę węższego korytarza po jej prawej stronie, najpierw dotknęła wierzchem dłoni ściany po swojej prawej stronie, a następnie płynęła już bardzo blisko niej.
- Carpiene. - rzuciła.
| Skręcam w prawo i płynę wzdłuż ściany po prawej stronie korytarza (względem Marceli) tak daleko jak mogę
- Carpiene. - rzuciła.
| Skręcam w prawo i płynę wzdłuż ściany po prawej stronie korytarza (względem Marceli) tak daleko jak mogę
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
- Wiem, dlatego mówię istoty - odparła na słowa RInehearta; doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w miejscu takim jak to możliwości spotkania drugiego, obcego człowieka poza Julią, czy innym członkiem Zakonu Feniksa były znikome.
Wiedziona przeczuciem wzniosła się na miotle i popędziła korytarzem w kierunku wyczuwanych istot, po drodze próbując okiełznać anomalię - tyle, że nie zdążyli. Energia się nieco uspokoiła, nim zdążyli w ogóle zacząć. Maxine zmarszczyła brwi w zamyśleniu, bo mimo to ściany nie przestawał drżeć. Zacisnęła dłoń na trzonku mocniej, próbując przyśpieszyć lot.
Dotarła do większej komnaty, z niepokojem zerknęła na ogień, którego języki lizały ściany, to nie on jednak budził trwogę, a upiorna postać stojąca przy kotle. Do tego ten potworny smród. Natychmiast zebrało jej się na mdłości, próbowała je zignorować, oddychając przez usta.
- To na pewno nie jest Jackie - wyrzuciła z siebie Maxine, kiedy postać odwróciła się ku nim i rozpoznała w jej rysach Jackie, z którą dzieliła dormitorium w Wieży Gryffindoru w latach szkolnych.
Unosiła już różdżkę, gotowa do obrony, ale w jej kierunku nie pomknęło żadne zaklęcie. Już miała atakować, gdy dostrzegła to co znajdowało się w klatce - iguanę, przesiadującą na zakrwawionym ubraniu Julii, próbującą się wydostać. Serce Maxine zabiło niespokojnie. Czy upiór przetransmutował dziewczynkę? Uznała, że ma zbyt mało czasu, by rzucać Veritas Claro, bała się, że jaskinie zaraz się zawalą. Musiała ją wydostać i zabrać jak najdalej od Jackie. Starała się podlecieć jak najbliżej klatki; celując w nią różdżką powiedziała:
- Alohomora!
Wiedziona przeczuciem wzniosła się na miotle i popędziła korytarzem w kierunku wyczuwanych istot, po drodze próbując okiełznać anomalię - tyle, że nie zdążyli. Energia się nieco uspokoiła, nim zdążyli w ogóle zacząć. Maxine zmarszczyła brwi w zamyśleniu, bo mimo to ściany nie przestawał drżeć. Zacisnęła dłoń na trzonku mocniej, próbując przyśpieszyć lot.
Dotarła do większej komnaty, z niepokojem zerknęła na ogień, którego języki lizały ściany, to nie on jednak budził trwogę, a upiorna postać stojąca przy kotle. Do tego ten potworny smród. Natychmiast zebrało jej się na mdłości, próbowała je zignorować, oddychając przez usta.
- To na pewno nie jest Jackie - wyrzuciła z siebie Maxine, kiedy postać odwróciła się ku nim i rozpoznała w jej rysach Jackie, z którą dzieliła dormitorium w Wieży Gryffindoru w latach szkolnych.
Unosiła już różdżkę, gotowa do obrony, ale w jej kierunku nie pomknęło żadne zaklęcie. Już miała atakować, gdy dostrzegła to co znajdowało się w klatce - iguanę, przesiadującą na zakrwawionym ubraniu Julii, próbującą się wydostać. Serce Maxine zabiło niespokojnie. Czy upiór przetransmutował dziewczynkę? Uznała, że ma zbyt mało czasu, by rzucać Veritas Claro, bała się, że jaskinie zaraz się zawalą. Musiała ją wydostać i zabrać jak najdalej od Jackie. Starała się podlecieć jak najbliżej klatki; celując w nią różdżką powiedziała:
- Alohomora!
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 96
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 96
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Starał się nadążyć za Maxine lecącą na miotle. Chwilę po niej minął biegiem zakręt, wówczas jego oczom ukazało się kolejne pomieszczenie. Ruszył dalej, niezrażony niczym, nie wiedząc jeszcze, jaki widok zastanie. Dopiero w połowie drogi za zakrętem dostrzegł zrujnowaną postać, wyniszczoną przez wiele lat przebywania w Azkabanie. Serce rozpoznało sylwetkę czarownicy szybciej niż rozum. Gdy połączył rysy twarzy z tymi dobrze sobie znanymi, drgnął mimowolnie z niepokoju. Wiedział, że to tylko widmo, chore widziało, być może jeden z cieni, które ukazały im się jeszcze na powierzchni. Nie mógł się wahać. Desmond miała rację. To na pewno nie jest Jackie.
Smród docierający do nich był potworny i Kieranowi przyniósł na myśl swąd palonego ciała. Być może to skojarzenie było wynikiem ujrzenia zabrudzonego krwią kaftana Julii. Tylko ta iguana… Czy mogła jakoś im pomóc?
Maxine ruszył w stronę klatki, wówczas Kieran wymierzył różdżkę w stronę mamiącej jego umysł kreatury. Nie zamierzał dać się ogłupić.
– Petrificus Totalus.
| chcę przejść w miejsce niebieskiej kropki (mapka) i bardzo przepraszam, że piszę na ostatnią chwilę
Smród docierający do nich był potworny i Kieranowi przyniósł na myśl swąd palonego ciała. Być może to skojarzenie było wynikiem ujrzenia zabrudzonego krwią kaftana Julii. Tylko ta iguana… Czy mogła jakoś im pomóc?
Maxine ruszył w stronę klatki, wówczas Kieran wymierzył różdżkę w stronę mamiącej jego umysł kreatury. Nie zamierzał dać się ogłupić.
– Petrificus Totalus.
| chcę przejść w miejsce niebieskiej kropki (mapka) i bardzo przepraszam, że piszę na ostatnią chwilę
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda