Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Pospiesznie wypiła fiolkę z eliksirem, mając nadzieję, że Max uda się odciągnąć olbrzyma, dzięki czemu Ria będzie mogła zbliżyć się do siedzących na drzewie duchów. Niestety, stworzenie ani myślało ruszyć się z zajmowanego miejsca, co wprawiło rudowłosą w konsternację. Ścisnęła usta w wąską linię, usiłując myśleć - jak najszybciej. Obróciła się jeszcze za siebie upewniając się, czy Brendan poradził sobie z lądowaniem. Dostrzegłszy jego sylwetkę, nierozpłaszczoną niczym naleśnik na ziemi, bezgłośnie odetchnęła z ulgą.
Teraz to już musiała wymyślić cokolwiek, co pomogłoby grupie. Musiała dostać się do drzewa, chcąc czy nie chcąc. Desmond nadal próbowała odciągnąć olbrzyma z drogi, ale Weasley nie wiedziała jaki będzie tego skutek. Czas mijał - tak samo jak działanie mikstury jaką niedawno spożyła. Nie mogła więc dłużej czekać, dlatego czarownica zacisnęła dłonie na trzonku miotły i ruszyła w stronę drzewa ze zjawami, starając się przy tym ominąć przeszkodę w postaci agresywnej istoty wciąż stojącej na drodze. Musiała dostać się tam inaczej, najlepiej niepostrzeżenie. Dobrze, że miotła nieco ułatwiała to zadanie, ponieważ zakradanie się na pieszo byłoby mniej efektowne, głównie przez mniejszą zwrotność. Jednak to nie znaczyło, że zadanie koniecznie musiało się udać, wręcz przeciwnie. Rhiannon pozostawała czujna, ale także zdecydowana co do planu. Bezgłośne ominięcie olbrzyma i dostanie się do duchów, brzmiało rozsądnie. Przynajmniej na razie.
Teraz to już musiała wymyślić cokolwiek, co pomogłoby grupie. Musiała dostać się do drzewa, chcąc czy nie chcąc. Desmond nadal próbowała odciągnąć olbrzyma z drogi, ale Weasley nie wiedziała jaki będzie tego skutek. Czas mijał - tak samo jak działanie mikstury jaką niedawno spożyła. Nie mogła więc dłużej czekać, dlatego czarownica zacisnęła dłonie na trzonku miotły i ruszyła w stronę drzewa ze zjawami, starając się przy tym ominąć przeszkodę w postaci agresywnej istoty wciąż stojącej na drodze. Musiała dostać się tam inaczej, najlepiej niepostrzeżenie. Dobrze, że miotła nieco ułatwiała to zadanie, ponieważ zakradanie się na pieszo byłoby mniej efektowne, głównie przez mniejszą zwrotność. Jednak to nie znaczyło, że zadanie koniecznie musiało się udać, wręcz przeciwnie. Rhiannon pozostawała czujna, ale także zdecydowana co do planu. Bezgłośne ominięcie olbrzyma i dostanie się do duchów, brzmiało rozsądnie. Przynajmniej na razie.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Udało się. Miękkie lądowanie zawdzięczał magii, co dziwne, nie podatnej na niszcząca moc anomalii, choc znajdowali się przecież tuż przy jej źródle. Dotknął dłonią ścieżki na którą opadł i dopiero teraz rozejrzał się wokół, towarzysze jego broni znajdowali się przy duchach, przedziwnych zjawach błąkających się po tej przygnębiającej krainie. Odnalazł wzrokiem olbrzyma dostrzegając przy nim dziewczyny na miotłach - były szybkie i zwinne, na pewno sobie poradzą. Ruszył przed siebie, na zwiady, ostrożnym krokiem, w kierunku olbrzyma, ale okrężnie, zamierzając go ominąć; zdawał się być zaaferowany czarownicami na miotłach. Wypatrywał znaków - nigdzie nie było Julii.
PrZeprazzamzajakoscaletelefonmamtyllko
PrZeprazzamzajakoscaletelefonmamtyllko
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Interakcja z duchami nie okazała się wielce przyjemnym doświadczeniem, jak zresztą przypuszczał. Płaczliwy ton zmarłego zapewne przed wiekami mężczyzny nie podobał mu się w najmniejszym stopniu, prędzej budził sporą irytację. W pierwszej chwili pomyślał, że musiał się przesłyszeć, ale nie miał też żadnych podstaw do tego, aby podważać dokładność własnego słuchu, nie był jeszcze aż taki stary. Jednak przekazana przez ducha informacja wydała mu się po prostu niedorzeczna. Kraina zmarłych? Rzeczywiście całe to miejsce wyglądało na niezbyt urodzajne, właściwie na obumarłe. Krainę, w której błąkaliby się umarli, wyobrażał sobie inaczej – jeszcze bardziej mrocznie, po prostu demonicznie.
Miał nadzieję, że pozostali zdołali zdobyć więcej informacji, ale przede wszystkim będą one konkretniejsze. Jakoś nie widział sensu w dalszym użeraniu się ze zrozpaczonym duchem i jego dwiema przybocznymi, co próbowały łagodzić jego cierpienia, choć bardzo nieudolnie. Mocno niepokojące było to, że mała Julia im się gdzieś zapodziała. Taka sytuacja nie powinna nawet mieć miejsca. Przeczucie mówiło mu, że powinni ruszyć dalej, jeśli chcieli ją znaleźć. Być może znalazła się gdzieś przed nimi, wyrzucona po prostu dalej w tym pustkowiu? Ruszył pewnie przed siebie, za nic mając wytoczoną ścieżkę. Wolał trzymać się z boku, na wszelki wypadek dostatecznie blisko drogi. Cały czas trzymał w pogotowiu swoją różdżkę. Uda im się przemknąć obok olbrzyma bez walki? Próbował nie rzucać się w oczy, wierząc, że ćwiczona przez lata umiejętność przemykania się niepostrzeżenie w różnych przestrzeniach pomimo dużej postury i tym razem okaże się pomocna.
Miał nadzieję, że pozostali zdołali zdobyć więcej informacji, ale przede wszystkim będą one konkretniejsze. Jakoś nie widział sensu w dalszym użeraniu się ze zrozpaczonym duchem i jego dwiema przybocznymi, co próbowały łagodzić jego cierpienia, choć bardzo nieudolnie. Mocno niepokojące było to, że mała Julia im się gdzieś zapodziała. Taka sytuacja nie powinna nawet mieć miejsca. Przeczucie mówiło mu, że powinni ruszyć dalej, jeśli chcieli ją znaleźć. Być może znalazła się gdzieś przed nimi, wyrzucona po prostu dalej w tym pustkowiu? Ruszył pewnie przed siebie, za nic mając wytoczoną ścieżkę. Wolał trzymać się z boku, na wszelki wypadek dostatecznie blisko drogi. Cały czas trzymał w pogotowiu swoją różdżkę. Uda im się przemknąć obok olbrzyma bez walki? Próbował nie rzucać się w oczy, wierząc, że ćwiczona przez lata umiejętność przemykania się niepostrzeżenie w różnych przestrzeniach pomimo dużej postury i tym razem okaże się pomocna.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
To była ich szansa, możliwość uzyskania informacji od duchów, które znajdowały się między nimi. Znaczy nie, możliwe, że nie jedyna, ale rozsądna. Mogli iść dalej nie zważając na nic, ale przed nimi piętrzył się problemy.
Pierwszym i najważniejszym był fakt, że nigdzie nie było widać Julii. I to martwiło ją najmocniej. Była im potrzebna, była najważniejsza i gdy spadła w przepaść nieuważnie, a zaraz z nią na dole pojawiła się reszta powstrzymała cisnące się na usta przekleństwo. Rozejrzała się nie czekając długo, dając dyspozycje i ruszajac w kierunku znajdujących się niedaleko niej duchów. Widziała wyrzut w oczach żwawszego ducha, spróbowała zrobić przepraszającą minę.
Jedyna droga prowadzi przed sąd. Jasne brwi zmarszczył się lekko, spojrzała na ścieżkę, którą wskazał i wróciła spojrzeniem do ducha, który jej odpowiedział. Nie powiedział jednak nic więcej wymijając ją i ruszając dalej w tylko sobie znanej potrzebie. Ten drugi, wyglądający jak śmierć, gdy odwrócił się w jej kierunku sprawił, że poczuła chęć by cofnąć się odrobinę. Powstrzymała jednak odruch, poprawiając uścisk na różdżce i zastanawiając się nad tym, czy jakiekolwiek zaklęcie będzie w stanie cokolwiek zrobić duchowi. Śmieć jednak minęła ją bez słowa.
- Dziękuję ślicznie. - powiedziała właściwie już do pleców duchów. Rozejrzała się po otoczeniu. I dostrzegając swoich kompanów - wszystkich, poza Bartiusem postanowiła podnieść głos. Wątpiła, by ich obecność została niezauważona przez olbrzyma. Najwyżej skupi na sobie uwagę dłużej i bardziej. - Ścieżka prowadzi przed sąd! - krzyknęła, mając nadzieję, że jej głos do nich dotrze. - Tam gdzieś znajduje się wyjście! - dodała jeszcze, ruszając biegiem, z początku ścieżką, by później odbić w prawo, zamierzając ominąć siedzącego na ścieżce olbrzyma. Chociaż wątpiła, że ten dopuści ich do sądu - gdziekolwiek się nie znajdował - tak po prostu. Na ten moment zostawiała skupianie na sobie jego uwagi Maxine. Próbowała rozejrzeć się dokładniej, dostrzec coś, co umknęło jej wcześniej, coś co podpowiedziałoby jej gdzie się znaleźli i jak najszybciej stąd wyjść. Musieli przecież znaleźć Julię, a ta zdawała się zniknąć. Sama w Azkabanie z szalejąca anomalią. Nie, to nie wróżyło nic dobrego.
| chciałabym obejść olbrzyma i rozglądam się za Julką i znakami.
Pierwszym i najważniejszym był fakt, że nigdzie nie było widać Julii. I to martwiło ją najmocniej. Była im potrzebna, była najważniejsza i gdy spadła w przepaść nieuważnie, a zaraz z nią na dole pojawiła się reszta powstrzymała cisnące się na usta przekleństwo. Rozejrzała się nie czekając długo, dając dyspozycje i ruszajac w kierunku znajdujących się niedaleko niej duchów. Widziała wyrzut w oczach żwawszego ducha, spróbowała zrobić przepraszającą minę.
Jedyna droga prowadzi przed sąd. Jasne brwi zmarszczył się lekko, spojrzała na ścieżkę, którą wskazał i wróciła spojrzeniem do ducha, który jej odpowiedział. Nie powiedział jednak nic więcej wymijając ją i ruszając dalej w tylko sobie znanej potrzebie. Ten drugi, wyglądający jak śmierć, gdy odwrócił się w jej kierunku sprawił, że poczuła chęć by cofnąć się odrobinę. Powstrzymała jednak odruch, poprawiając uścisk na różdżce i zastanawiając się nad tym, czy jakiekolwiek zaklęcie będzie w stanie cokolwiek zrobić duchowi. Śmieć jednak minęła ją bez słowa.
- Dziękuję ślicznie. - powiedziała właściwie już do pleców duchów. Rozejrzała się po otoczeniu. I dostrzegając swoich kompanów - wszystkich, poza Bartiusem postanowiła podnieść głos. Wątpiła, by ich obecność została niezauważona przez olbrzyma. Najwyżej skupi na sobie uwagę dłużej i bardziej. - Ścieżka prowadzi przed sąd! - krzyknęła, mając nadzieję, że jej głos do nich dotrze. - Tam gdzieś znajduje się wyjście! - dodała jeszcze, ruszając biegiem, z początku ścieżką, by później odbić w prawo, zamierzając ominąć siedzącego na ścieżce olbrzyma. Chociaż wątpiła, że ten dopuści ich do sądu - gdziekolwiek się nie znajdował - tak po prostu. Na ten moment zostawiała skupianie na sobie jego uwagi Maxine. Próbowała rozejrzeć się dokładniej, dostrzec coś, co umknęło jej wcześniej, coś co podpowiedziałoby jej gdzie się znaleźli i jak najszybciej stąd wyjść. Musieli przecież znaleźć Julię, a ta zdawała się zniknąć. Sama w Azkabanie z szalejąca anomalią. Nie, to nie wróżyło nic dobrego.
| chciałabym obejść olbrzyma i rozglądam się za Julką i znakami.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Kątem oka dostrzegł, że inni również rozpoczęli dialog z duchami - z różnym skutkiem. Lucan jednak po chwili w całości skupił się na kobietach, które sam zaczepił. Wyglądały naprawdę źle, okropnie wręcz. Na widok schorzeń, których ślady nosiły ich niematerialne ciała, Abbott odruchowo się skrzywił. Nie wiedział, jakie choroby je trawiły, ale nawet on potrafił stwierdzić, że musiały być potwornie bolesne. Te kobiety musiały straszliwie cierpieć, zanim ich ciała się poddały.
- Niezwykle przykro to słyszeć. Mam nadzieję, że przyjmą panie moje najszczersze wyrazy współczucia. Czy istnieje jakiś sposób, by wam pomóc? - zwrócił twarz ku kobiecie, która postanowiła mu odpowiedzieć. Musiał je jeszcze pociągnąć za język. Liczył na to, że jeśli zdobędzie ich sympatię, może dowie się czegoś jeszcze. Los duchów naprawdę był straszliwy. Ale może mogliby pomóc sobie jakoś nawzajem? Kolejne z odpowiedzi kobiety były dość niepokojące, mężczyzna postanowił jednak wykorzystać okazję i dowiedzieć się więcej - Na oprawcę? Czy on pragnie śmierci? Czy może przepuści nas bez walki? - z daleka olbrzym wyglądał mu na zdecydowanie żywego, ale w przeciwieństwie do wszystkich krążących tu dusz, ale Azkaban mógł po prostu płatać im figle. A tam, na pewno to robił!
Uwagę Lucana na chwilę zwrócił krzyk Tonks. Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa. O to w takim razie również musiał zapytać zgromadzone wokół niego dusze - Moja droga, twoja wiedza jest, jak widzę, niezwykle rozległa. Pokornie proszę cię o pomoc. Powiedz, co wiesz o tym sądzie? I czy może ta ścieżka, te trzęsawiska i rzeka wiodą do miejsca, gdzie magia się kumuluje, gdzie jest niespokojna i niebezpieczna? I jaka jest cena za przekroczenie rzeki? Zdradź mi to, błagam. Muszę być gotów ją zapłacić.
Kiedy dostrzegł, że kobiety go otaczają, poczuł się odrobinę niepewnie, ale postarał się ze wszystkich sił, aby tego nie okazywać. W momencie gdy dostrzegł, jak dusze chorych kobiet wyciągają ku niemu ręce, spodziewał się, że po prostu poczuje mrowienie i zimno... jak to było w przypadku normalnych duchów. Tym razem jednak poczuł dotyk... dziwny i niepokojący. A do tego po chwili zrobiło mu się niedobrze. Zachwiał się lekko, pilnując jednak aby zawroty głowy nie posłały go na ziemię. Postanowił jeszcze przez chwilę zignorować zachowania pozostałych kobiet, musiał się dowiedzieć jeszcze jednej bardzo istotnej kwestii. Bez niej przecież równie dobrze mogli darować sobie całą tę misję.
- O pani, proszę, powiedz mi też, czy widziałaś może gdzieś w pobliżu małą dziewczynkę? Takiej wysokości, - wskazał rękę odległość od ziemi - drobnej budowy. I jest żywa.
Retoryka II
- Niezwykle przykro to słyszeć. Mam nadzieję, że przyjmą panie moje najszczersze wyrazy współczucia. Czy istnieje jakiś sposób, by wam pomóc? - zwrócił twarz ku kobiecie, która postanowiła mu odpowiedzieć. Musiał je jeszcze pociągnąć za język. Liczył na to, że jeśli zdobędzie ich sympatię, może dowie się czegoś jeszcze. Los duchów naprawdę był straszliwy. Ale może mogliby pomóc sobie jakoś nawzajem? Kolejne z odpowiedzi kobiety były dość niepokojące, mężczyzna postanowił jednak wykorzystać okazję i dowiedzieć się więcej - Na oprawcę? Czy on pragnie śmierci? Czy może przepuści nas bez walki? - z daleka olbrzym wyglądał mu na zdecydowanie żywego, ale w przeciwieństwie do wszystkich krążących tu dusz, ale Azkaban mógł po prostu płatać im figle. A tam, na pewno to robił!
Uwagę Lucana na chwilę zwrócił krzyk Tonks. Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa. O to w takim razie również musiał zapytać zgromadzone wokół niego dusze - Moja droga, twoja wiedza jest, jak widzę, niezwykle rozległa. Pokornie proszę cię o pomoc. Powiedz, co wiesz o tym sądzie? I czy może ta ścieżka, te trzęsawiska i rzeka wiodą do miejsca, gdzie magia się kumuluje, gdzie jest niespokojna i niebezpieczna? I jaka jest cena za przekroczenie rzeki? Zdradź mi to, błagam. Muszę być gotów ją zapłacić.
Kiedy dostrzegł, że kobiety go otaczają, poczuł się odrobinę niepewnie, ale postarał się ze wszystkich sił, aby tego nie okazywać. W momencie gdy dostrzegł, jak dusze chorych kobiet wyciągają ku niemu ręce, spodziewał się, że po prostu poczuje mrowienie i zimno... jak to było w przypadku normalnych duchów. Tym razem jednak poczuł dotyk... dziwny i niepokojący. A do tego po chwili zrobiło mu się niedobrze. Zachwiał się lekko, pilnując jednak aby zawroty głowy nie posłały go na ziemię. Postanowił jeszcze przez chwilę zignorować zachowania pozostałych kobiet, musiał się dowiedzieć jeszcze jednej bardzo istotnej kwestii. Bez niej przecież równie dobrze mogli darować sobie całą tę misję.
- O pani, proszę, powiedz mi też, czy widziałaś może gdzieś w pobliżu małą dziewczynkę? Takiej wysokości, - wskazał rękę odległość od ziemi - drobnej budowy. I jest żywa.
Retoryka II
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Bran Krwiopijca tylko stał i patrzył na popisy Maxine. Ruszając się z boku na bok niecierpliwie.
— Ahhrr… czekam na nią, jej kostki małe i słodkie, a mięsko kruche i soczyste. Idź stąd, przeszkadzasz mi tylko. Idź stąd, albo przerobię cię na strawę— zagroził jej niskim, donośnym głosem i warknął pod nosem, nie spuszczając z niej wzroku. Kiedy podleciała do niego bliżej — to był ten moment, w którym olbrzym się poruszył gwałtowniej. Brawura zaszkodziła czarownicy, miotła zamiast wyrwać do przodu na moment została w miejscu. Błąd dużo Desmond kosztował, pomimo niezłego talentu miotlarskiego nie zdołała uciec przed mknącą w jej kierunku łapą olbrzyma, który złapał ją palcami za tułów, ściskając mocno jej żebra i zaczął nią potrząsać. Desmond mogła poczuć, jak jego uścisk łamie jej żebro. Zniecierpliwiony drugą ręką wyciągnął jej miotłę i rzucił ją na bok, a czarownicę zacisnął w swojej wielkiej pięści. Była w pułapce, nie mogła się poruszyć, tym bardziej nie mogła sięgnąć dłonią po różdżkę, ani wyciągnąć się z łap olbrzyma samodzielnie. Jej nogi od kolan zwisały poniżej jego łapy. Uniósł ją na wysokość oczu, przyglądając jej się uważnie. — Aghrrr… trochę kudłów, mało mięsa. Ale będzie z ciebie dobry chleb — przyznał z aprobatą. — Na przekąskę, na przystawkę starczy.— Olbrzym przykrył Maxine drugą dłonią i zaczął zaciskać pięść zamierzając skruszyć ją na kawałki.
Marcella odruchowo postanowiła cofnąć się przed zamachem ducha, ostrze świsnęło tuż przed nią, przecinając powietrze, zamiast jej ciała. W tej samej chwili wszystkie duchy zatrzymały się w miejscu i skierowały wzrok na tę scenę.
Ria, całkowicie zlana z otoczeniem bez trudu podleciała na miotle pod drzewo. Ku jej nieszczęściu, pod nim wciąż siedział olbrzym. I miał w łapsku Zakonniczkę.
Brendan szedł przed siebie, rozglądając się uważnie. Razem z Kieranem i Justine dotarli na skraj wzniesienia, dalej ścieżka nieopodal biegnąca tuż obok olbrzyma mknęła w dół, w dolinę, gdzie kończyła się przed błotnistym terenem. Dalej była znów sucha, czarna jak popiół ziemia, a przy niej szeroka rzeka. Jej nurt był słaby — i biegł w jedną i drugą stronę, jakby woda wypływała ze środka i rozpływała się na boki. Rzeka po lewej stronie miała odmienny kolor, niż ta po prawej. Przy niej snuły się jakieś duchy, które płakały. Przy korycie po prawej nie było zaś nikogo. Po środku, zgodnie z tym, co mówiła wcześniej Maxine stała łódź, a przy niej na brzegu leżało jakieś stworzenie, które wyglądało jak pies. Wyczuwszy obcych uniosło głowę, a potem drugą i trzecią, trzema par czerwonych ślepi wpatrując się w trzy sylwetki stojące u góry. Stwór podniósł się na równe nogi, a były tylko cztery.
Po drugiej stronie rzeki krajobraz był inny — było całkiem pusto, ciemno, wokół rozciągały się gołe, ostre już na pierwszy rzut oka skały. Ciemność była znacznie gęściejsza niż tu, gdzie teraz stali, ścieżka wiodła pomiędzy głazami. Przy jednym z nich zdawało się stać dziecko, Julia, a jednak wyglądała jak duch, cień samej siebie.
Starucha, która podjęła dialog z Lucanem przyglądała mu się mądrym, starym spojrzeniem, które niejedno w życiu już widziało.
— Nikt nie może nam pomóc, drogie dziecko. Jego karą jest ciągła śmierć. Będzie umierał i budził się pod tym drzewem bez końca. Takie jest jego przeznaczenie, nigdy nie pójdzie dalej. Po ścieżce nie przepuści, ale donikąd nie pójdzie — odpowiedziała mu, nie kierując wzroku w stronę olbrzyma. — Ale zna sekret o tym, co w rzece na dnie spoczywa. Coś cennego, skarb tam jakiś ukrył. Coś, co drogę wyjścia wskaże. Nie wchodź do niej jednak, gra niewarta świeczki. Łodzią na drugą stronę się przepraw, zapłać swoją własną cenę. Dalej niech zadecydują dokąd pójdziesz. Nie byłam tam nigdy, nie mogę przeprawić się przez rzekę. Ścieżka pewnie przed sąd wiedzie. Tam jest to, czego szukasz.
Ale była chwila, w której wszystkie trzy chore duchy przestały łapać Lucana. Razem ze staruchą zamarły, zwracając się w kierunku Marcelli.
— Nikt tu nie jest ani całkiem żywy ani całkiem martwy.— Odpowiedziała mu jeszcze, powoli odwracając ku niemu głowę. — Idź!
| Na odpis macie czas do 08.05 do 22:00. Nie wymaga się rzutu kością na retorykę (Mistrz Gry nie bierze pod uwagę wyrzuconego wyniku, a poziom biegłości i właściwe jej odegranie).
Bran Krwiopijca posiada statystkę sprawności: 100 i zwinności: 2. Jego żywotność wynosi 600.
Maxine, możesz spróbować przekonać olbrzyma, żeby cię nie zjadał. ST wynosi 60 i jest minimum jakie musisz osiągnąć, żeby cię usłyszał — od tego, co powiesz zależy, czy się zgodzi. Możesz spróbować się wyślizgnąć, ST wynosi 80 do rzutu doliczana jest zwinność. Możesz spróbować też sięgnąć po różdżkę, ST wynosi 60 do rzutu doliczana jest zwinność; jeśli wyrzucisz mniej niż 10 twoja różdżka może ulec przy tym uszkodzeniu. Możesz wykonać również inną czynność — Mistrz Gry w kolejnym poście oceni jej skutki.
Aktywne zaklęcia:
-
Ria - fiolka została odjęta z Twojego ekwipunku.
Kameleon 2/3 tury
Od tej kolejki możecie się poruszać maksymalnie 8 pól do przodu.
— Ahhrr… czekam na nią, jej kostki małe i słodkie, a mięsko kruche i soczyste. Idź stąd, przeszkadzasz mi tylko. Idź stąd, albo przerobię cię na strawę— zagroził jej niskim, donośnym głosem i warknął pod nosem, nie spuszczając z niej wzroku. Kiedy podleciała do niego bliżej — to był ten moment, w którym olbrzym się poruszył gwałtowniej. Brawura zaszkodziła czarownicy, miotła zamiast wyrwać do przodu na moment została w miejscu. Błąd dużo Desmond kosztował, pomimo niezłego talentu miotlarskiego nie zdołała uciec przed mknącą w jej kierunku łapą olbrzyma, który złapał ją palcami za tułów, ściskając mocno jej żebra i zaczął nią potrząsać. Desmond mogła poczuć, jak jego uścisk łamie jej żebro. Zniecierpliwiony drugą ręką wyciągnął jej miotłę i rzucił ją na bok, a czarownicę zacisnął w swojej wielkiej pięści. Była w pułapce, nie mogła się poruszyć, tym bardziej nie mogła sięgnąć dłonią po różdżkę, ani wyciągnąć się z łap olbrzyma samodzielnie. Jej nogi od kolan zwisały poniżej jego łapy. Uniósł ją na wysokość oczu, przyglądając jej się uważnie. — Aghrrr… trochę kudłów, mało mięsa. Ale będzie z ciebie dobry chleb — przyznał z aprobatą. — Na przekąskę, na przystawkę starczy.— Olbrzym przykrył Maxine drugą dłonią i zaczął zaciskać pięść zamierzając skruszyć ją na kawałki.
Marcella odruchowo postanowiła cofnąć się przed zamachem ducha, ostrze świsnęło tuż przed nią, przecinając powietrze, zamiast jej ciała. W tej samej chwili wszystkie duchy zatrzymały się w miejscu i skierowały wzrok na tę scenę.
Ria, całkowicie zlana z otoczeniem bez trudu podleciała na miotle pod drzewo. Ku jej nieszczęściu, pod nim wciąż siedział olbrzym. I miał w łapsku Zakonniczkę.
Brendan szedł przed siebie, rozglądając się uważnie. Razem z Kieranem i Justine dotarli na skraj wzniesienia, dalej ścieżka nieopodal biegnąca tuż obok olbrzyma mknęła w dół, w dolinę, gdzie kończyła się przed błotnistym terenem. Dalej była znów sucha, czarna jak popiół ziemia, a przy niej szeroka rzeka. Jej nurt był słaby — i biegł w jedną i drugą stronę, jakby woda wypływała ze środka i rozpływała się na boki. Rzeka po lewej stronie miała odmienny kolor, niż ta po prawej. Przy niej snuły się jakieś duchy, które płakały. Przy korycie po prawej nie było zaś nikogo. Po środku, zgodnie z tym, co mówiła wcześniej Maxine stała łódź, a przy niej na brzegu leżało jakieś stworzenie, które wyglądało jak pies. Wyczuwszy obcych uniosło głowę, a potem drugą i trzecią, trzema par czerwonych ślepi wpatrując się w trzy sylwetki stojące u góry. Stwór podniósł się na równe nogi, a były tylko cztery.
Po drugiej stronie rzeki krajobraz był inny — było całkiem pusto, ciemno, wokół rozciągały się gołe, ostre już na pierwszy rzut oka skały. Ciemność była znacznie gęściejsza niż tu, gdzie teraz stali, ścieżka wiodła pomiędzy głazami. Przy jednym z nich zdawało się stać dziecko, Julia, a jednak wyglądała jak duch, cień samej siebie.
Starucha, która podjęła dialog z Lucanem przyglądała mu się mądrym, starym spojrzeniem, które niejedno w życiu już widziało.
— Nikt nie może nam pomóc, drogie dziecko. Jego karą jest ciągła śmierć. Będzie umierał i budził się pod tym drzewem bez końca. Takie jest jego przeznaczenie, nigdy nie pójdzie dalej. Po ścieżce nie przepuści, ale donikąd nie pójdzie — odpowiedziała mu, nie kierując wzroku w stronę olbrzyma. — Ale zna sekret o tym, co w rzece na dnie spoczywa. Coś cennego, skarb tam jakiś ukrył. Coś, co drogę wyjścia wskaże. Nie wchodź do niej jednak, gra niewarta świeczki. Łodzią na drugą stronę się przepraw, zapłać swoją własną cenę. Dalej niech zadecydują dokąd pójdziesz. Nie byłam tam nigdy, nie mogę przeprawić się przez rzekę. Ścieżka pewnie przed sąd wiedzie. Tam jest to, czego szukasz.
Ale była chwila, w której wszystkie trzy chore duchy przestały łapać Lucana. Razem ze staruchą zamarły, zwracając się w kierunku Marcelli.
— Nikt tu nie jest ani całkiem żywy ani całkiem martwy.— Odpowiedziała mu jeszcze, powoli odwracając ku niemu głowę. — Idź!
| Na odpis macie czas do 08.05 do 22:00. Nie wymaga się rzutu kością na retorykę (Mistrz Gry nie bierze pod uwagę wyrzuconego wyniku, a poziom biegłości i właściwe jej odegranie).
Bran Krwiopijca posiada statystkę sprawności: 100 i zwinności: 2. Jego żywotność wynosi 600.
Maxine, możesz spróbować przekonać olbrzyma, żeby cię nie zjadał. ST wynosi 60 i jest minimum jakie musisz osiągnąć, żeby cię usłyszał — od tego, co powiesz zależy, czy się zgodzi. Możesz spróbować się wyślizgnąć, ST wynosi 80 do rzutu doliczana jest zwinność. Możesz spróbować też sięgnąć po różdżkę, ST wynosi 60 do rzutu doliczana jest zwinność; jeśli wyrzucisz mniej niż 10 twoja różdżka może ulec przy tym uszkodzeniu. Możesz wykonać również inną czynność — Mistrz Gry w kolejnym poście oceni jej skutki.
Aktywne zaklęcia:
-
Ria - fiolka została odjęta z Twojego ekwipunku.
Kameleon 2/3 tury
Od tej kolejki możecie się poruszać maksymalnie 8 pól do przodu.
- Żywotność:
Justine: 240/240
Brendan: 365/380
-15 (elektryczne)
Kieran: 229/244
-15 (elektryczne)
Lucan: 232/232
Maxine: 180/215 kara: -5
-15(elektryczne)
-20 złamane żebro (tłuczone)
Ria: 220/220
Marcella: 250/250
- Ekwipunek:
Justine:
różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem
Eliksiry:
- Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir Wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10), (stat. 12, 1 porcja)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 23, moc = 106)
- Złoty eliksir (1 porcje, stat. 29)
- Smocza Łza (1 porcje)
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Czuwający Strażnik, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
Brendan:
propeller żądlibąkowy, meteoryt, szczurza czaszka
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 26)
- Eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21)
- Antidotum podstawowe (10 porcji, stat. 23)
- Eliksir natychmiastowej jasności (4 porcje, stat. 23)
- Eliksir grozy (5 porcji, stat. 23)
- Eliksir znieczulający (4 porcje, stat. 23)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (4 porcje, stat. 23)
- Maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0)
Kieran:
różdżka, tabliczka czekolady, torba wypełniona eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5),
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15),
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29),
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5),
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0),
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106),
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117),
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29),
- Wieczny płomień (1 porcja, stat. 35, moc +15)
- Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20),
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20),
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 20)
Lucan:
różdżka, czekolada;
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy ( porcja, stat. 7)
Maxine:
różdżka, propeller żądlibąkowy, kamień runiczny, miotła bardzo dobrej jakości, bransoleta z włosów syreny, 4 tabliczki czekolady, nóż, mugolskie zapałki
- Eliksir niezłomności, 1 porcja (stat. 22)
- Czuwający strażnik, 1 porcja (stat. 22)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir kociego kroku (1 porcje, stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 23, moc = 104)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcje, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
Ria:
miotła, różdżka, szczurza czaszka.
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, 123 oczka)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28)
-Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
-Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 28)
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20)
Marcella:
różdżka, miotła (przewieszona przez plecy na rzemieniu), lusterko dwukierunkowe (drugie posiada Samuel Skamander)
- eliksir przeciwbólowy (6 porcji, stat. 10)
- wywar ze szczuroszczeta (3 porcje, stat. 10)
- maść z wodnej gwiazdy (2 porcje, stat. 10)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
- Jaką nią? - odparowała Maxine, chcąc pociągnąć go za język, skoro już jej odpowiadał. Ruszał się z boku na bok, ale nie podążył za nią. Tracił cierpliwość, chciała to wykorzystać, podleciała do niego bliżej... Zgubiła zdrowy rozsądek, święcie przekonana o niezawodności swojej nowiutkiej miotły i własnym talencie, brawurowo zbliżyła się aż za bardzo. W chwili, gdy olbrzym wyciągnął ku niej łapsko, Desmond szarpnęła za trzonek miotły, zamierzając poderwać się wysoko - ale ona ani drgnęła. Tak samo stanęło serce szukającej.
Czy to była jej wina, czy tej cholernej miotły? Nie zgrała się z nią wystarczająco mocno, a może po prostu zgubiła ją pycha?
Silne, wielgachne palce zacisnęły się wokół niej. Starała się stłumić w sobie strach, nie krzyknęła, choć serce waliło się o pierś bardzo boleśnie; uczucie to zagłuszyl ból, kiedy pękło jej żebro. Znalazła się w beznadziejnym położeniu. Straciła miotłę, nie mogła sięgnąć po różdżkę do kieszeni, bo zaciskał dłoń na jej ramionach. Bała się, że drewno z czerwonego dębu pęknie, jeśli spróbuje.
Spojrzała na olbrzyma, nie wątpiąc w prawdziwość jego słów, kiedy zaczął zaciskać pięść jeszcze bardziej. Czy zaraz skończy jako przystawka?
- Nieprawda, nie będzie ze mnie dobrego chleba, naprawdę. Na pewno jestem niesmaczna. Dużo latam, a wiesz jak to jest ze zwietrzałym mięsem - twarde i niedobre - zaczęła mówić Maxine, choć nie była pewna, czy ją usłyszy. Nie bardzo wierzyła w możliwości pertraktacji z olbrzymem-ludojadem, dlatego zaczęła, pomimo bólu, kręcić się i wiercić w jego uścisku, próbując z niego wyswobodzić. Była zwinna, wierzyła, że mogła tego dokonać.
| próbuję wyślizgnąć się z uścisku olbrzyma
Czy to była jej wina, czy tej cholernej miotły? Nie zgrała się z nią wystarczająco mocno, a może po prostu zgubiła ją pycha?
Silne, wielgachne palce zacisnęły się wokół niej. Starała się stłumić w sobie strach, nie krzyknęła, choć serce waliło się o pierś bardzo boleśnie; uczucie to zagłuszyl ból, kiedy pękło jej żebro. Znalazła się w beznadziejnym położeniu. Straciła miotłę, nie mogła sięgnąć po różdżkę do kieszeni, bo zaciskał dłoń na jej ramionach. Bała się, że drewno z czerwonego dębu pęknie, jeśli spróbuje.
Spojrzała na olbrzyma, nie wątpiąc w prawdziwość jego słów, kiedy zaczął zaciskać pięść jeszcze bardziej. Czy zaraz skończy jako przystawka?
- Nieprawda, nie będzie ze mnie dobrego chleba, naprawdę. Na pewno jestem niesmaczna. Dużo latam, a wiesz jak to jest ze zwietrzałym mięsem - twarde i niedobre - zaczęła mówić Maxine, choć nie była pewna, czy ją usłyszy. Nie bardzo wierzyła w możliwości pertraktacji z olbrzymem-ludojadem, dlatego zaczęła, pomimo bólu, kręcić się i wiercić w jego uścisku, próbując z niego wyswobodzić. Była zwinna, wierzyła, że mogła tego dokonać.
| próbuję wyślizgnąć się z uścisku olbrzyma
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Jej oddech się na chwilę zatrzymał, gdy ostrze bardzo realnie świsnęło przed jej osobą. Było to zbyt realistyczne, by mogło być jedynie poświatą, dawną myślą o człowieku, a tym przecież powinny być duchy. Marcella zaczęła się całkiem szybko przekonywać, że te duchy nie są zwyczajnymi duchami, a to miejsce jest dziwniejsze niż mogłaby przypuszczać.
Spoczęły na niej spojrzenia, gdy tylko otrze przecięło powietrze. Zupełnie jakby czekali na dalszy rozwój akcji, wszystkie spojrzenia skierowane na scenkę, która miała się tutaj odegrać. Figg jednak nie chciała przekonywać się po raz kolejny czy następne uderzenie będzie już trafione. Złapała mocno za trzonek miotły. - Było mi niezwykle miło, nawet pomimo tego szorstkiego powitania, ale wydaje mi się, że powinnam się zwijać... - powiedziała dosyć szybko, niedokładnie, przez mocny, szkocki akcent może nawet nieco bardziej paplała niżeli naprawdę wypowiadała zrozumiałe dla wszystkich słowa. Z resztą to, że spoczęło na niej tak wiele spojrzeń sprawiło, że rozejrzała się bardziej i dostrzegła to, co działo się właściwie zaraz obok.
Wprawdzie słyszała jej krzyk z informacją, jednak była zbyt zajęta świszczącym przed nią mieczem, by przekazać to dalej. Natomiast Maxine zdążyła zacząć ścierała się z ogromną siłą olbrzyma, ale widocznie nie dawała mu za wygraną. Marcella dostrzegła, że kobieta chce się wydostać z jego uścisku, więc złapała mocno za miotłę i poleciała w ich stronę, niedużo myśląc nawet - jakby blondynka jednak miała spaść lub jeśli jakieś rzucone zaklęcie miało zdekoncentrować olbrzyma, żeby zdążyła ją złapać. Bardzo starała się by myśleć szybko i najlepiej niewiele - wtedy w jej głowie siedziały same pozytywne myśli i nie pozwalała sobie na rozważanie mniej optymistycznych opcji.
| Latanie na miotle - III, lecę w stronę Max i olbrzyma
Spoczęły na niej spojrzenia, gdy tylko otrze przecięło powietrze. Zupełnie jakby czekali na dalszy rozwój akcji, wszystkie spojrzenia skierowane na scenkę, która miała się tutaj odegrać. Figg jednak nie chciała przekonywać się po raz kolejny czy następne uderzenie będzie już trafione. Złapała mocno za trzonek miotły. - Było mi niezwykle miło, nawet pomimo tego szorstkiego powitania, ale wydaje mi się, że powinnam się zwijać... - powiedziała dosyć szybko, niedokładnie, przez mocny, szkocki akcent może nawet nieco bardziej paplała niżeli naprawdę wypowiadała zrozumiałe dla wszystkich słowa. Z resztą to, że spoczęło na niej tak wiele spojrzeń sprawiło, że rozejrzała się bardziej i dostrzegła to, co działo się właściwie zaraz obok.
Wprawdzie słyszała jej krzyk z informacją, jednak była zbyt zajęta świszczącym przed nią mieczem, by przekazać to dalej. Natomiast Maxine zdążyła zacząć ścierała się z ogromną siłą olbrzyma, ale widocznie nie dawała mu za wygraną. Marcella dostrzegła, że kobieta chce się wydostać z jego uścisku, więc złapała mocno za miotłę i poleciała w ich stronę, niedużo myśląc nawet - jakby blondynka jednak miała spaść lub jeśli jakieś rzucone zaklęcie miało zdekoncentrować olbrzyma, żeby zdążyła ją złapać. Bardzo starała się by myśleć szybko i najlepiej niewiele - wtedy w jej głowie siedziały same pozytywne myśli i nie pozwalała sobie na rozważanie mniej optymistycznych opcji.
| Latanie na miotle - III, lecę w stronę Max i olbrzyma
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Wszystko działo się szybko, jak zawsze, gdy przychodziło do działaniu, po oczekiwaniu. Udało im się przecież dostać do Azkabanu, tyle że on, nie wyglądał tak jak więzienie o którym słyszała i Just zakładała, że to za sprawą szalejącej w nim anomalii znaleźli się właśnie tutaj. Chociaż nie była do końca pewna czym było tutaj, skoro stawali przed duchami i olbrzymem. Czy anomalie były naprawdę, na tyle potężne? Stanęła na wzniesieniu rozglądając się i przesuwając spojrzeniem po widoku który rozpościerał się przed nią. I wtedy dalej, za rzekami i duchami dostrzegła ją - Julię. Spojrzała na Berendana, a dłoń zacisnęła mocniej na różdżce. Rozejrzała się raz jeszcze dostrzegając też Maxine w uścisku olbrzyma i Marcelle. Zdecydowanie rozproszyli się zbyt mocno. Zacisnęła lekko wargi.
- Idę po Julię. - powiedziała do Brendana zawieszając na nim jasne spojrzenie. Dziewczynka była kluczem, musieli doprowadzić ją do centrum anomalii więc i zadbać o jej bezpieczeństwo do tego czasu. Tak długo, jak długo nie znajdowała się obok, mogła znów zginąć. Wzięła wdech, spoglądając na wielkiego psa. - Kieran. - mruknęła jeszcze, nie spoglądając na mężczyznę. Odwróciła się już tylko raz, nim ruszyła na przód. - Conjunctivitis. - wybrała w końcu kierując swoją różdżkę w stronę olbrzyma, licząc na to, że udany urok pomoże Maxine wydostać się z jego uścisku. Potem na powrót zwróciła się w kierunku rzek i psa i dziecka, które powinno wędrować u ich boku, a nie znajdować się gdzieś dalej. Ostrożnie postąpiła krok na przód, a później następny chcąc wejść na ścieżkę i jednocześnie chcąc posunąć się możliwe jak najdalej na przód. Jak możliwie najbliżej Julii.
| rzucam w Brana i idę do przodu najbardziej jak mogę, najpierw dwie kratki w ley górno skok i potem jak idzie ścieżka (?)
- Idę po Julię. - powiedziała do Brendana zawieszając na nim jasne spojrzenie. Dziewczynka była kluczem, musieli doprowadzić ją do centrum anomalii więc i zadbać o jej bezpieczeństwo do tego czasu. Tak długo, jak długo nie znajdowała się obok, mogła znów zginąć. Wzięła wdech, spoglądając na wielkiego psa. - Kieran. - mruknęła jeszcze, nie spoglądając na mężczyznę. Odwróciła się już tylko raz, nim ruszyła na przód. - Conjunctivitis. - wybrała w końcu kierując swoją różdżkę w stronę olbrzyma, licząc na to, że udany urok pomoże Maxine wydostać się z jego uścisku. Potem na powrót zwróciła się w kierunku rzek i psa i dziecka, które powinno wędrować u ich boku, a nie znajdować się gdzieś dalej. Ostrożnie postąpiła krok na przód, a później następny chcąc wejść na ścieżkę i jednocześnie chcąc posunąć się możliwe jak najdalej na przód. Jak możliwie najbliżej Julii.
| rzucam w Brana i idę do przodu najbardziej jak mogę, najpierw dwie kratki w ley górno skok i potem jak idzie ścieżka (?)
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda