Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Zacisnęła wargi, szykując się na ukłucie bólu. To jednak nie nadeszło. Zimno, które oblepiało ją całą chwilowo je zatamowało, nie znaczyło to jednak, ze nie istniał. Widziała jak wyglądały jej dłonie. Przysunęła się jednak bliżej chłopca. W którego wniknęły jej patronusy.
- Jestem Tonks. - powiedziała próbując skupić na nim swoją uwagę. - A to Marcella. Pomożemy ci, dobrze? - zapytała, słysząc dźwięk nad ich głowami, jednak nie zwróciła w tamtą stronę spojrzenia. Nie zdążyła nawet krzyknąć by uważać, nie zdążyła zakryć własnym ciałem choć części tego, należącego do chłopca. Słyszała krzyk jego bólu, a to on świadczył o tym, że postanowiła źle. Zacisnęła wargi mocniej. Sapnęła z bólu, a charkot wydarł się z jej gardła, gdy jeden ze stalktytów zbił się w jej udo. Noga chwilowo była do niczego. A ona dryfowała w dół. Zacisnęła zęby. Próbując odszukać Marcellę. Zamachnęła się dłońmi do góry, potem raz jeszcze, próbując wygrać z żywiołem.
Nie było to proste, gdy jedna z jej nóg nie działała sprawnie. Nie mogła jednak wyciągnąć stalaktytu, to spowodowałoby krwawienie. A to chłopcem musiała zająć się najpierw i trucizną, która miała się rozprzestrzeniać.
- Żyjesz? - zapytała odnajdując wzrokiem zakonniczkę. Sięgnęła do pasa z którego wyciągnęła eliksir wiggenowy. - To… trzeba podać chłopcu. Wyjąć stalaktyty na chwilę przed. Cała fiolka, na raz. - powiedziała wyciągając w jej stronę rękę. Sama sięgnęła po inną fiolkę, odkorkowując ją. Ból nie ustępował, ale musiała go na razie wytrzymać. Wychyliła fiolkę antidotum, próbując jednocześnie dostrzec cokolwiek na suficie.
oddaję eliksir wiggenowy Marceli i piję antidotum
- Jestem Tonks. - powiedziała próbując skupić na nim swoją uwagę. - A to Marcella. Pomożemy ci, dobrze? - zapytała, słysząc dźwięk nad ich głowami, jednak nie zwróciła w tamtą stronę spojrzenia. Nie zdążyła nawet krzyknąć by uważać, nie zdążyła zakryć własnym ciałem choć części tego, należącego do chłopca. Słyszała krzyk jego bólu, a to on świadczył o tym, że postanowiła źle. Zacisnęła wargi mocniej. Sapnęła z bólu, a charkot wydarł się z jej gardła, gdy jeden ze stalktytów zbił się w jej udo. Noga chwilowo była do niczego. A ona dryfowała w dół. Zacisnęła zęby. Próbując odszukać Marcellę. Zamachnęła się dłońmi do góry, potem raz jeszcze, próbując wygrać z żywiołem.
Nie było to proste, gdy jedna z jej nóg nie działała sprawnie. Nie mogła jednak wyciągnąć stalaktytu, to spowodowałoby krwawienie. A to chłopcem musiała zająć się najpierw i trucizną, która miała się rozprzestrzeniać.
- Żyjesz? - zapytała odnajdując wzrokiem zakonniczkę. Sięgnęła do pasa z którego wyciągnęła eliksir wiggenowy. - To… trzeba podać chłopcu. Wyjąć stalaktyty na chwilę przed. Cała fiolka, na raz. - powiedziała wyciągając w jej stronę rękę. Sama sięgnęła po inną fiolkę, odkorkowując ją. Ból nie ustępował, ale musiała go na razie wytrzymać. Wychyliła fiolkę antidotum, próbując jednocześnie dostrzec cokolwiek na suficie.
oddaję eliksir wiggenowy Marceli i piję antidotum
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Ich zaklęcia okazały się skuteczne, ale jednak niecelne. Wszystko przez trzęsącą się ziemię. Drgania jednak ustały i to była ich szansa. Osłabienie jednak dało o sobie znać. Zerknął zaniepokojony na Lucana, gdy szlachcicem całkowicie wstrząsnęły torsje. Było to niespodziewane i martwiące, ale również zrozumiałe w tych jakże niesprzyjających okolicznościach. Warunki, w jakich musieli teraz funkcjonować, były ekstremalne, jednak nie było możliwości, aby mogli sobie teraz po prostu odpocząć. Abbott już od dłuższej chwili wydawał się szczerze przerażony. Prawdziwy obraz tego miejsca naprawdę był aż tak złowieszczy? Intuicja podpowiadała mu, że mimo wszystko nie chce się o tym przekonać, choć ponad trzydziestoletnie doświadczenie aurorskie sprawiało, że niewiele rzeczy był w stanie go zaskoczyć. Z drugiej strony przemieniony przez moc anomalii Azkaban zdołał już wprowadzić go kilkukrotnie w konsternację. Sypiące się schody, zgraja duchów, olbrzym, trójgłowy pies mroczne cienie i trzy ścieżki przypisanym żywiołom, ale również Gwardzistom.
– Nic się nie stało – rzucił w stronę przepraszającego towarzysza chrapliwie, a po wypowiedzeniu tych kilku słów musiał oczyścić gardło przynajmniej chrząknięciem, co było kiepską próbą. Rzadko kiedy decydował się dodać komuś otuchy, lecz tym razem zdecydował się na taki krok, aby umocnić ich grupę choćby dobrym słowem. Każde z nich traciło przez gorąco i duchotę siły, dlatego musieli zadbać chociaż o swoje morale.
Musimy się stąd wydostać – pomyślał z mocą, nieco już zirytowany utrudnieniem w postaci gargulca. Znów w niego wymierzył, znów z nadzieją, że zmiażdżenie go utoruje im drogę ku wolności. – Reducto – powtórzył zaklęcie, licząc na konkretny efekt.
– Nic się nie stało – rzucił w stronę przepraszającego towarzysza chrapliwie, a po wypowiedzeniu tych kilku słów musiał oczyścić gardło przynajmniej chrząknięciem, co było kiepską próbą. Rzadko kiedy decydował się dodać komuś otuchy, lecz tym razem zdecydował się na taki krok, aby umocnić ich grupę choćby dobrym słowem. Każde z nich traciło przez gorąco i duchotę siły, dlatego musieli zadbać chociaż o swoje morale.
Musimy się stąd wydostać – pomyślał z mocą, nieco już zirytowany utrudnieniem w postaci gargulca. Znów w niego wymierzył, znów z nadzieją, że zmiażdżenie go utoruje im drogę ku wolności. – Reducto – powtórzył zaklęcie, licząc na konkretny efekt.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Kiedy rzuciła zaklęcie, wydawało się, że na górze coś się zadziało - więc to tam musiało być wyjście. To jedyna opcja. Niestety nie było możliwości, żeby się temu przyjrzały. Sufit zaczął opadać im na głowy, ale nie było możliwości, żeby gdziekolwiek się schować. W końcu i ona dostała i to porządnie. Ból rozdarł jej plecy i z całej siły woli powstrzymała się, by nie wrzasnąć. Gdyby nie to, że było tutaj dziecko - nie powtrzymałaby się od tego. Tak tylko zacisnęła wargi z całej siły i szybko zsuneła z ramion najcięższą część jej ubioru - płaszcz, który w sumie nie chronił jej już przed zimnem, gdy namókł wodą. W jego kieszeniach i tak nic nie miała.
- Tak, tak, jest... Okej... - powiedziała, choć doskonale wiedziała, że wcale okej nie było. Po prostu wzięła fiolkę i zbliżyła się do chłopca, tak by bez problemu dosięgnąć do jego obojczyka. - Hej, pomożemy Ci znaleźć mamę, ale żeby to się udało musisz być dzielny. - powiedziała. Uśmiechnęła się, próbując z całych sił ukryć grymas bólu. - Wiem, że będziesz! Jesteś od nas dużo większy i musisz być dwa razy tak odważny, prawda? - Próbowała zająć chłopca rozmową, kiedy usuwała zaplamione krwią skały z jego ciała. - Otwórz buzię, proszę. - Powiedziała grzecznie i wlała całość eliksiru prosto do ust z chłopca.
| podaję chłopcu eliksir wiggenowy zgodnie z zaleceniami Tonks
- Tak, tak, jest... Okej... - powiedziała, choć doskonale wiedziała, że wcale okej nie było. Po prostu wzięła fiolkę i zbliżyła się do chłopca, tak by bez problemu dosięgnąć do jego obojczyka. - Hej, pomożemy Ci znaleźć mamę, ale żeby to się udało musisz być dzielny. - powiedziała. Uśmiechnęła się, próbując z całych sił ukryć grymas bólu. - Wiem, że będziesz! Jesteś od nas dużo większy i musisz być dwa razy tak odważny, prawda? - Próbowała zająć chłopca rozmową, kiedy usuwała zaplamione krwią skały z jego ciała. - Otwórz buzię, proszę. - Powiedziała grzecznie i wlała całość eliksiru prosto do ust z chłopca.
| podaję chłopcu eliksir wiggenowy zgodnie z zaleceniami Tonks
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Odetchnął z ulgą, gdy łańcuchy puściły; Ria miała wolne ręce - ale kula nie pozwalała jej stąd odejść. Dookoła ożywiały się trupy, było ich coraz więcej. Mogli próbować z nimi walczyć, ale wydawało się to bezcelowe; musieli uciekać. Skierował kraniec różdżki na kajdany u jej nóg, połączone z kulą, zamierzając odciąć ją od przeszkody, która wciąż trzymała ją na miejscu. Skierowanie różdżki w dół nie mogło być trudne pomimo kajdan ciągnących dłonie.
- Diffindo - wypowiedział inkantację, skinąwszy głową na drzwi raz jeszcze. Sięgnął dłonią do kieszeni i podał jej zabrany klucz. - Weź go. Biegnij, Ria, przez stół, nie zatrzymuj się - Odwrócił się za dźwiękami wydawanymi przez zbliżającą się do niego istotę, ale wiedział, że nie zdąży się już obronić. Serce uderzyło mocniej, a ciało uwolniło do krwi adrenalinę. Oby za tymi drzwiami faktycznie było cokolwiek, dokąd można było uciekać - miał nadzieję, że nie wyjdą tamtędy w paszczę lwa. Kula, którą wciąż miał w dłoniach, była potężną bronią, mógł ich staranować, żeby przejść. Ria wymagała opatrzenia rany, ale nie mogli sobie na to pozwolić w tym momencie.
- Diffindo - wypowiedział inkantację, skinąwszy głową na drzwi raz jeszcze. Sięgnął dłonią do kieszeni i podał jej zabrany klucz. - Weź go. Biegnij, Ria, przez stół, nie zatrzymuj się - Odwrócił się za dźwiękami wydawanymi przez zbliżającą się do niego istotę, ale wiedział, że nie zdąży się już obronić. Serce uderzyło mocniej, a ciało uwolniło do krwi adrenalinę. Oby za tymi drzwiami faktycznie było cokolwiek, dokąd można było uciekać - miał nadzieję, że nie wyjdą tamtędy w paszczę lwa. Kula, którą wciąż miał w dłoniach, była potężną bronią, mógł ich staranować, żeby przejść. Ria wymagała opatrzenia rany, ale nie mogli sobie na to pozwolić w tym momencie.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - Azkaban' :
'Anomalie - Azkaban' :
W chwili, gdy starszy auror rzucił zaklęcie, poczuła jak anomalia znów się wzmaga; ta dziwna aktywność była niepokojąca i dla Desmond zupełnie niezrozumiała, ale czy dziwna? Znaleźli się tak blisko źródła najpotężniejszej anomalii - tu wszystko mogło się zdarzyć i nie obowiązywały żadne prawa, dlatego Desmond skupiła się na tym, by złapać w swoje ręce iguanę. Sytuacja robiła się coraz gorsza: ubranie nawilgło od potu, różdżka ślizgała się w jej palcach, miała wrażenie, że zaczyna brakować jej powietrza. Wszystko wokół drżało i korytarz się zawalił. Kieran odkrył przed nimi wyjście, dostrzegła to, kiedy uniosła spojrzenie na właz, ale bestia wciąż pozostawała bestią. Iguana, w której podejrzewała, że ukryto Julię, przylgnęła do niej i oplotła ogon wokół ręki. Obejrzała się na swoją miotłę, chcąc ją zabrać, ale wtedy ziemia pod stopami Harpii zatrzęsła się tak gwałtownie, że upadła - a upadek ten był wyjątkowo bolesny. Przycisnęła mocniej iguanę do piersi, zaciskając zęby i zbierając się z podłogi. A wtedy dostrzegła niewielki świstek pergaminu, który wcześniej przeoczyła, uwalniając iguanę z klatki; znalazł się na tyle blisko ognia, że rzuciła się ku niemu czym prędzej, by nie uległ zniszczeniu. Chciała go złapać w palce i odczytać, pozostawiając Abbottowi, biegłemu w dziedzinie transmutacji, próbę odczarowania włazu. Być może na nim kryło się coś, co pomogłoby im wyjść z tej przeklętej pieczary i uchyliło rąbka tajemnicy obecności zjawy wyglądającej jak Jackie i jej kotła.
| łapię pergamin i go odczytuję, jeśli coś tam na nim jest
| łapię pergamin i go odczytuję, jeśli coś tam na nim jest
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Sytuacja stawała się coraz gorsza, co więcej, niestety nie miała już na nią wpływu - teraz mogli jedynie uciekać. Ria zacisnęła zęby, usiłując nie krzyczeć kiedy tamten potwór sięgnął zębami jej skóry; to było co najmniej obrzydliwe. Jednak nie było czasu na zemstę, zresztą nie znajdowali się w dogodnej do tego sytuacji. Kiedy Brendan pozbawił ją ciążącej u nóg kuli i wydał polecenie, w pierwszym momencie zamierzała zaprotestować - otworzyła nawet usta, acz żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Nie mogła znów tego zepsuć, już dosyć nabroiła, nie mieli czasu na dyskusje. Dlatego po prostu nie myśląc, chwyciła w dłoń klucz, różdżkę ciskając w kieszeń, żeby po drodze móc jeszcze zgarnąć miotłę. Na niej zdecydowanie łatwiej zdołałaby dostać się do celu, jakim były drzwi. Musiała dostać się tam za wszelką cenę, choć nie myślała o niej jeszcze - co z Brenem? Czy stamtąd będzie mogła mu pomóc? Czy mu się uda? Wiele wątpliwości kłębiło się w głowie Weasley, ale nie pozwoliła sobie na ani chwilę zadumy. Musiała jak najszybciej znaleźć się przy wrotach, co więcej zdążyć je jeszcze otworzyć. Serce łomotało pod żebrami, wszystko działo się niezwykle szybko. Musiała zdążyć, robiła co mogła, żeby tak się stało, choć jednocześnie bała się, że nie podoła. Nie, zdąży, za wszelką cenę. Jeszcze nie wiedziała jak, ale jakoś sobie poradzi. Tak, trzeba było się na to nastawić, choćby przez ułamek sekundy. Dostać się do drzwi najkrótszą drogą i otworzyć je, w teorii proste zadanie, w praktyce niekoniecznie.
| Jeśli mogę, to lecę na miotle do drzwi, jeśli nie, to oczywiście po prostu biegnę!
| Jeśli mogę, to lecę na miotle do drzwi, jeśli nie, to oczywiście po prostu biegnę!
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Postać Jackie wciąż leżała nieruchomo na ziemi, spetryfikowana zaklęciem Kierana. Próba zmienienia gargulca przez Lucana nie przyniosła zamierzonych efektów. Czarodziej był nieco osłabiony, zdekoncentrowany smrodem, widokami i zbyt słabo skupiony na działaniu. Kieran ponownie zdecydował się wycelować w gargulca. Tym razem wiązka zaklęcia pomknęła w kierunku włazu i jego głowy trafiając prosto między oczy potwora. Kamień rozprysł się na dobry mak — dla Kierana i Maxine, ale Lucan widział, jak krew i ciało rozlatuje się na strzępy i opada na nich wszystkich. Rozwalona głowa nie przyniosła jednak jednoznacznej odpowiedzi. Za głową czaił się otwarty właz - do niewielkich rozmiarów. Wszyscy bez trudu mogli zdać sobie sprawę, że nie byli w stanie przecisnąć się przez ten mały otwór. Maxine dostrzegła pergamin, który zmierzał w stronę ognia. Cała trójka, czuła się jak w gorącym kotle, a przecież ogień ich jedynie otaczał, płomienie ani na moment nie osłabły. Było wciąż przeraźliwie gorąco, duszno i ciężko. Kartka papieru wydawała się z tego powodu lekko wilgotna, Desmond, bez trudu mogła jednak odczytać na niej ręczne zapiski.
Powołując się na prawo trzech
trzy małe głowy do gorącego kotła włóż.
Płuco jedno i jeden jego wdech,
co się zgubiło, niech powróci do mnie znów.
Dwa i pół serca, które jednym rytmem biją,
dołóż pół żołądka, kubik krwi niewinnej
dziesięć funtów małych kości, bo nie zgniją
szczypta włosów dziewuszki zwinnej.
Do smaku parę oczu wrzuć, zębów garść na wzmocnienie
I jedno męskie ucho
bo by zgubę odzyskać wymagane jest poświęcenie.
Wszystko wymieszaj ze sobą, mieszaj powoli.
Trzy obroty w prawo, cztery w lewo, aż demon się zadowoli.
Tonks, pomimo bólu i ciężaru, który wepchnął ją pod wodę, ruszyła w górę, z całych sił próbując wydostać się na powierzchnię. Kawałek skały, który wbił jej się w udo był na tyle duży, że nie współpracował z czarownicą, ale nie czuła potwornego bólu — była przemarznięta, ale wytrzymała. Kamienny sztylet pozostał wbity w nogę, kiedy postanowiła odzyskać równowagę na skalnej półce, dzięki której nie mogła zbyt nisko opaść pod wodę. Jej słów nie słyszała wyraźnie Marcella, ani chłopiec, który wypłynął na powierzchnię krztusząc się wodą. Sama czarownica nie posiadała odpowiedniej wiedzy w podawaniu wskazanego przez Tonks eliksiru, a do tego treści przekazane przez gwardzistkę były przez nią ledwie zrozumiałe, ale zaryzykowała. Podając chłopcu eliksir przechyliła całą buteleczkę. Uczyniła to jednak zbyt szybko, jej dłoń się trzęsła. Dziecko zakrztusiło się eliksirem, jego spora część trafiła do wody, a on sam nic nie zrozumiał ze słów mówionych w dmuchanej bańce. Był przestraszony — złapał się za gardło, zaczął piszczeć i płakać. Część ran chłopca się zagoiła, ale niestety większość pozostała, a szkarłatna woda wcale się nie rozrzedzała. Na szczęście nie było w ciele chłopca już żadnych ciał obcych.
— Chcę... chcę... do domu...!— załkał, rozglądając się dookoła, ruszył przed siebie, by przytulić się do zimnej skały. Wokół było zimno, nieprzyjemnie, wszyscy z chłopcem na czele szczękali zębami.
Tonks przechyliła gwałtownie fiolkę z eliksirem, przykładając ją do ust, a w tej chwili bańka, okalająca jej głowę pękła. Antidotum miało wyjątkowo gorzki smak, ale nawet po jego wypiciu Justine nie poczuła żadnej ulgi. Wręcz przeciwnie — poczuła się znów nieco słabiej. Czarownica nie była biegła w eliksirach, ale zapoznając się uważnie z nazwą zużytego antidotum zrozumiała, że było ono zbyt słabe na jad ciamiarnicy, który uznawany jest za śmiertelnie niebezpieczny. U góry — znajdował się właz, otwarty, ale nie było po drugiej stronie światła ani jaśniejącego punktu. Z pewnością posiadanie miotły pomogłoby im się tam dostać, ale ta zniknęła gdzieś pod gruzami tunelu. Chłopiec był na tyle duży, że bez problemu mógł stać stopami na skalnej półce, a głowa wystawała mu ponad poziom wody. Nie sięgał do samego włazu, ale niewiele pewnie dzieliłoby jego ramiona o pokrytego pozostałymi stalaktytami sklepienia i włazu. Wokół nie było też śladu po iluzji Tonks. Najprawdopodobniej rozmyła się, dźgnięta jednym z odłamków.
Trzeźwa decyzja Brendana okazała się słuszna, a ryzyko się opłaciło. Zaklęcie trafiło w odpowiednie miejsce, rozrywając połączone ze sobą ogniwa łańcucha. Auror poczuł, że wokół niego wzmaga się anomalia — zupełnie tak, jak przy źródłach, które dotąd przyszło mu naprawić. Nim jednak zdołał jakoś zareagować, coś lub ktoś, stłamsiło w znajomy sposób jej moc, by się uspokoiła i ucichła. Na kostce Rii została ciężka, metalowa obręcz, ale nie utrudniała jej poruszania się, a jedynie sprawiała dyskomfort — była zimna, ciężka i ciasno opinała jej kostki. Sykes, który próbował rzucić się na Brendana nie dotarł do niego, potknął się o własne wychudzone nogi i upadł na ziemię. Ale poza nim, Jeffersonem i Kruegerem, paszczą kłapnął i Dolohov, który warknął od razu i szarpnął łańcuchami. Wokół Brendana gromadziły się już cztery ożywione trupy, a krew w naczyniu wsiąkała w nie coraz bardziej. Auror wiedział, że w jakiś magiczny sposób misa połączona była ze zwłokami, które dzięki ofierze rudowłosej czarownicy zostały ponownie przywołane do życia. Miejsce, w którym się znajdowali mogło przypominać mu mauzoleum, podziemną kryptę, w której zacne i bogate rodziny zbiorowo chowały zmarłych. Zwykle pod nazwiskami zmarłych wypisywano epitafium, ale tu pod żadnym nie znajdowało się nic, zostali osadzeni w Azkabanie i to prawdopodobnie w nim zmarli. Kamienna tablica pozostawała na ołtarzu, podobnie jak pióro, które wcześniej odrzucił. Jefferson, który znajdował się najbliżej niego, a który pod wpływem ruchu Rii, upadł na ziemię, szykował się do kolejnego ataku. Czarownica zaś zerwała się biegiem w stronę drzwi, mając przy sobie klucz, który zdawał się pasować do zamka i swoją miotłę. Zdążyła do nich dotrzeć, ale nie miała wiele czasu. Dopiero z bliska czarownica mogła dostrzec napis u szczytu drzwi, podobnie jak na poprzednich gwardzista dostrzegł runy:
3NE 1SE 2SW 3NW.
| Na odpis macie czas do 27.06. godz. 22:00
Ria, twoja sytuacja masochistyczna będzie powodować krwotok dopóki nie zostanie zatamowany, 5 HP/turę.
Justine, Marcella, sytuacja "meteorologiczna" będzie wpływać na wasze punkty HP, 5 HP/turę, dopóki nie zmienicie tego stanu rzeczy lub nie opuścicie tego miejsca. Justine zatrucie jadem będzie się zwiększać o 10 z każdą turą. Marcella nie ma dostatecznych umiejętności z zakresu anatomii, by podawać eliksir wiggenowy. Justine, antidotum i eliksir wiggenowy zostały odpisane z Twojego wyposażenia.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Żywotność:
Jefferson 100/200
Sykes 80/200
Krueger 84/200
Wykorzystane moce Zakonu:
Justine 1/4
Aktywne zaklęcia:
Veritas Claro Lucan 45
Powołując się na prawo trzech
trzy małe głowy do gorącego kotła włóż.
Płuco jedno i jeden jego wdech,
co się zgubiło, niech powróci do mnie znów.
Dwa i pół serca, które jednym rytmem biją,
dołóż pół żołądka, kubik krwi niewinnej
dziesięć funtów małych kości, bo nie zgniją
szczypta włosów dziewuszki zwinnej.
Do smaku parę oczu wrzuć, zębów garść na wzmocnienie
I jedno męskie ucho
bo by zgubę odzyskać wymagane jest poświęcenie.
Wszystko wymieszaj ze sobą, mieszaj powoli.
Trzy obroty w prawo, cztery w lewo, aż demon się zadowoli.
Tonks, pomimo bólu i ciężaru, który wepchnął ją pod wodę, ruszyła w górę, z całych sił próbując wydostać się na powierzchnię. Kawałek skały, który wbił jej się w udo był na tyle duży, że nie współpracował z czarownicą, ale nie czuła potwornego bólu — była przemarznięta, ale wytrzymała. Kamienny sztylet pozostał wbity w nogę, kiedy postanowiła odzyskać równowagę na skalnej półce, dzięki której nie mogła zbyt nisko opaść pod wodę. Jej słów nie słyszała wyraźnie Marcella, ani chłopiec, który wypłynął na powierzchnię krztusząc się wodą. Sama czarownica nie posiadała odpowiedniej wiedzy w podawaniu wskazanego przez Tonks eliksiru, a do tego treści przekazane przez gwardzistkę były przez nią ledwie zrozumiałe, ale zaryzykowała. Podając chłopcu eliksir przechyliła całą buteleczkę. Uczyniła to jednak zbyt szybko, jej dłoń się trzęsła. Dziecko zakrztusiło się eliksirem, jego spora część trafiła do wody, a on sam nic nie zrozumiał ze słów mówionych w dmuchanej bańce. Był przestraszony — złapał się za gardło, zaczął piszczeć i płakać. Część ran chłopca się zagoiła, ale niestety większość pozostała, a szkarłatna woda wcale się nie rozrzedzała. Na szczęście nie było w ciele chłopca już żadnych ciał obcych.
— Chcę... chcę... do domu...!— załkał, rozglądając się dookoła, ruszył przed siebie, by przytulić się do zimnej skały. Wokół było zimno, nieprzyjemnie, wszyscy z chłopcem na czele szczękali zębami.
Tonks przechyliła gwałtownie fiolkę z eliksirem, przykładając ją do ust, a w tej chwili bańka, okalająca jej głowę pękła. Antidotum miało wyjątkowo gorzki smak, ale nawet po jego wypiciu Justine nie poczuła żadnej ulgi. Wręcz przeciwnie — poczuła się znów nieco słabiej. Czarownica nie była biegła w eliksirach, ale zapoznając się uważnie z nazwą zużytego antidotum zrozumiała, że było ono zbyt słabe na jad ciamiarnicy, który uznawany jest za śmiertelnie niebezpieczny. U góry — znajdował się właz, otwarty, ale nie było po drugiej stronie światła ani jaśniejącego punktu. Z pewnością posiadanie miotły pomogłoby im się tam dostać, ale ta zniknęła gdzieś pod gruzami tunelu. Chłopiec był na tyle duży, że bez problemu mógł stać stopami na skalnej półce, a głowa wystawała mu ponad poziom wody. Nie sięgał do samego włazu, ale niewiele pewnie dzieliłoby jego ramiona o pokrytego pozostałymi stalaktytami sklepienia i włazu. Wokół nie było też śladu po iluzji Tonks. Najprawdopodobniej rozmyła się, dźgnięta jednym z odłamków.
Trzeźwa decyzja Brendana okazała się słuszna, a ryzyko się opłaciło. Zaklęcie trafiło w odpowiednie miejsce, rozrywając połączone ze sobą ogniwa łańcucha. Auror poczuł, że wokół niego wzmaga się anomalia — zupełnie tak, jak przy źródłach, które dotąd przyszło mu naprawić. Nim jednak zdołał jakoś zareagować, coś lub ktoś, stłamsiło w znajomy sposób jej moc, by się uspokoiła i ucichła. Na kostce Rii została ciężka, metalowa obręcz, ale nie utrudniała jej poruszania się, a jedynie sprawiała dyskomfort — była zimna, ciężka i ciasno opinała jej kostki. Sykes, który próbował rzucić się na Brendana nie dotarł do niego, potknął się o własne wychudzone nogi i upadł na ziemię. Ale poza nim, Jeffersonem i Kruegerem, paszczą kłapnął i Dolohov, który warknął od razu i szarpnął łańcuchami. Wokół Brendana gromadziły się już cztery ożywione trupy, a krew w naczyniu wsiąkała w nie coraz bardziej. Auror wiedział, że w jakiś magiczny sposób misa połączona była ze zwłokami, które dzięki ofierze rudowłosej czarownicy zostały ponownie przywołane do życia. Miejsce, w którym się znajdowali mogło przypominać mu mauzoleum, podziemną kryptę, w której zacne i bogate rodziny zbiorowo chowały zmarłych. Zwykle pod nazwiskami zmarłych wypisywano epitafium, ale tu pod żadnym nie znajdowało się nic, zostali osadzeni w Azkabanie i to prawdopodobnie w nim zmarli. Kamienna tablica pozostawała na ołtarzu, podobnie jak pióro, które wcześniej odrzucił. Jefferson, który znajdował się najbliżej niego, a który pod wpływem ruchu Rii, upadł na ziemię, szykował się do kolejnego ataku. Czarownica zaś zerwała się biegiem w stronę drzwi, mając przy sobie klucz, który zdawał się pasować do zamka i swoją miotłę. Zdążyła do nich dotrzeć, ale nie miała wiele czasu. Dopiero z bliska czarownica mogła dostrzec napis u szczytu drzwi, podobnie jak na poprzednich gwardzista dostrzegł runy:
3NE 1SE 2SW 3NW.
| Na odpis macie czas do 27.06. godz. 22:00
Ria, twoja sytuacja masochistyczna będzie powodować krwotok dopóki nie zostanie zatamowany, 5 HP/turę.
Justine, Marcella, sytuacja "meteorologiczna" będzie wpływać na wasze punkty HP, 5 HP/turę, dopóki nie zmienicie tego stanu rzeczy lub nie opuścicie tego miejsca. Justine zatrucie jadem będzie się zwiększać o 10 z każdą turą. Marcella nie ma dostatecznych umiejętności z zakresu anatomii, by podawać eliksir wiggenowy. Justine, antidotum i eliksir wiggenowy zostały odpisane z Twojego wyposażenia.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Żywotność:
Jefferson 100/200
Sykes 80/200
Krueger 84/200
Wykorzystane moce Zakonu:
Justine 1/4
Aktywne zaklęcia:
Veritas Claro Lucan 45
- Żywotność:
Justine: 135/240 kara: -20
-15 (odmrożenia)
-30 (zatrucie)
-60 (cięte)
Brendan: 345/380
-15 (elektryczne)
-10 (psychiczne)
-10 (tłuczone)
Kieran: 209/244 kara: -5
-15 (elektryczne),
-20 (tłuczone)
Lucan: 217/232
-15 (psychiczne)
Maxine: 161/215 kara: -10
-4(elektryczne)-20 złamane żebro (tłuczone)-7 poparzenia na żebrach (oparzenia)
-50 (tłuczone)
Ria: 159/220 kara: -10
-10( psychiczne),
-15 (cięte - prawa dłoń),
-10 (kąsane-lewe ramię),
-21 (tłuczone)
Marcella: 175/250 kara:-15
-15 (odmrożenia)
-60 (cięte)
- Ekwipunek:
Justine:
różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem
Eliksiry:
- Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10), (stat. 12, 1 porcja)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 23, moc = 106)
- Złoty eliksir (1 porcje, stat. 29)
- Smocza Łza (1 porcje)
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Czuwający Strażnik, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
Brendan:
propeller żądlibąkowy, meteoryt, szczurza czaszka
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 26)
- Eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21)
- Antidotum podstawowe (10 porcji, stat. 23)
- Eliksir natychmiastowej jasności (4 porcje, stat. 23)
- Eliksir grozy (5 porcji, stat. 23)
- Eliksir znieczulający (4 porcje, stat. 23)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (4 porcje, stat. 23)
- Maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0)
Kieran:
różdżka, tabliczka czekolady, torba wypełniona eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5),
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15),
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29),
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5),
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0),
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106),
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117),
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29),
- Wieczny płomień (1 porcja, stat. 35, moc +15)
- Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20),
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20),
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 20)
Lucan:
różdżka, czekolada;
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy ( porcja, stat. 7)
Maxine:
różdżka, propeller żądlibąkowy, kamień runiczny, miotła bardzo dobrej jakości, bransoleta z włosów syreny, 4 tabliczki czekolady, nóż, mugolskie zapałki
- Eliksir niezłomności, 1 porcja (stat. 22)
- Czuwający strażnik, 1 porcja (stat. 22)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir kociego kroku (1 porcje, stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 23, moc = 104)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
Ria:
miotła, różdżka, szczurza czaszka.
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, 123 oczka)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28)
-Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
-Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 28)
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20)
Marcella:
różdżka, miotła (przewieszona przez plecy na rzemieniu), lusterko dwukierunkowe (drugie posiada Samuel Skamander)
- eliksir przeciwbólowy (6 porcji, stat. 10)
- wywar ze szczuroszczeta (3 porcje, stat. 10)
- maść z wodnej gwiazdy (2 porcje, stat. 10)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
Słyszała jak kamienny gargulec rozpada się na drobny mak pod wpływem zaklęcia Kierana, uniosła na niego spojrzenie, dostrzegając maleńki właz - żadne z nich nie miało szansy się przez niego przecisnąć. Musiał jednak istnieć sposób, by się wydostać z tej piekielnej pieczary - i po odczytaniu treści wilgotnej kartki papieru zaczęła wierzyć, że krótka rymowanka jest kluczem do rozwiązania tej zagadki. Na początku niewiele z niej rozumiała. Przeczytała ją kilkukrotnie, próbując skupić myśli na jej treści, by zrozumieć ukryty przekaz.
- Posłuchajcie mnie... - zwróciła się do mężczyzn, odczytując szybko cały wiersz na głos, by usłyszeli ją dobrze. - Prawo trzech... Nas je troje. Cała ta pieczara musi być kotłem, tak mi się wydaje, a resztę musimy wrzucić tam - stwierdziła z wyraźnym wahaniem, dzieląc się z Abbottem i Rineheartem swoimi przypuszczeniami; brodą wskazała na kocioł, w którym mieszała wcześniej zjawa o twarzy mrocznej Jackie. - Płuco, płuco, co może być tym płucem... Co się zgubiło, niech powróci do mnie znów... By zgubę odzyskać, wymagane jest poświęcenie... Znajdziemy Julię, jeśli uwarzymy tę miksturę... Demon się zadowoli i nas przepuści. Jest na górze, pije prosto z tej pieczary... Tak mi się wydaje. Kubik krwi niewinnej - na jej ubraniu jest krew, widzicie? Pół żołądka... - spojrzała na Lucana, który zaledwie kilka chwil wcześniej zwymiotował na ziemię. Czy mogło chodzić o to? Wzdrygnęłaby się z obrzydzeniem, gdyby tylko nie była tak przejęta tą zagadką i próbą jej rozwikłania. - To coś... co udawało Jackie... nie miało zębów... Może już to wrzuciła... Ale małe kości? Dwa i pół serca? O co może chodzić? Szczypta włosów... Chyba moje się nadadzą.. Ale co z uchem? Nie ma z nami Herewarda - zakończyła z niepokojem.
Ścieżka ognia była przeznaczona rudowłosemu Gwardziście, a jego z nimi nie było, iluzja zniknęła - i była tylko iluzją.
- Nie ma co tracić czasu...
Maxine podeszła do klatki, w której zamknięto iguanę i wzięła w ręce zakrwawioną katanę, po czym wrzuciła ją do kotła. Uniosła dłoń, by chwycić własny pukiel włosów i szarpnąć, wyrwać je i również wrzucić do cuchnącej zawartości naczynia - by sprawdzić co się stanie, czy w ogóle była na dobrym tropie.
- Posłuchajcie mnie... - zwróciła się do mężczyzn, odczytując szybko cały wiersz na głos, by usłyszeli ją dobrze. - Prawo trzech... Nas je troje. Cała ta pieczara musi być kotłem, tak mi się wydaje, a resztę musimy wrzucić tam - stwierdziła z wyraźnym wahaniem, dzieląc się z Abbottem i Rineheartem swoimi przypuszczeniami; brodą wskazała na kocioł, w którym mieszała wcześniej zjawa o twarzy mrocznej Jackie. - Płuco, płuco, co może być tym płucem... Co się zgubiło, niech powróci do mnie znów... By zgubę odzyskać, wymagane jest poświęcenie... Znajdziemy Julię, jeśli uwarzymy tę miksturę... Demon się zadowoli i nas przepuści. Jest na górze, pije prosto z tej pieczary... Tak mi się wydaje. Kubik krwi niewinnej - na jej ubraniu jest krew, widzicie? Pół żołądka... - spojrzała na Lucana, który zaledwie kilka chwil wcześniej zwymiotował na ziemię. Czy mogło chodzić o to? Wzdrygnęłaby się z obrzydzeniem, gdyby tylko nie była tak przejęta tą zagadką i próbą jej rozwikłania. - To coś... co udawało Jackie... nie miało zębów... Może już to wrzuciła... Ale małe kości? Dwa i pół serca? O co może chodzić? Szczypta włosów... Chyba moje się nadadzą.. Ale co z uchem? Nie ma z nami Herewarda - zakończyła z niepokojem.
Ścieżka ognia była przeznaczona rudowłosemu Gwardziście, a jego z nimi nie było, iluzja zniknęła - i była tylko iluzją.
- Nie ma co tracić czasu...
Maxine podeszła do klatki, w której zamknięto iguanę i wzięła w ręce zakrwawioną katanę, po czym wrzuciła ją do kotła. Uniosła dłoń, by chwycić własny pukiel włosów i szarpnąć, wyrwać je i również wrzucić do cuchnącej zawartości naczynia - by sprawdzić co się stanie, czy w ogóle była na dobrym tropie.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Kiedy Maxine zbliżyła się do kotła, ujrzała to, co się w nim znajdowało, jednocześnie odnajdując prawdziwe — po słowach Lucana — źródło potwornego smrodu. Kocioł był wielki, do połowy wypełniony krwią. Desmond nie miała najmniejszej wątpliwości, że jest nią czerwona posoka — pasowała konsystencją, kolorem i metalicznym posmakiem unoszącym się w powietrzu, kiedy podeszła bliżej. Kiedy wrzuciła do niego zakrwawioną katanę i pukiel włosów, w kotle zawrzało. Gęste bańki unosiły się ponad powierzchnię wywaru, zupy, czy strawy i pękały, uwalniając kolejne obrzydliwe zapachy. Zawirowanie w kotle odsłoniło też jego zawartość. Drobne kostki zamigotały w lekkim wirze, prawdopodobnie i poczerniałe lekko zęby, podobnie jak kawałki mięsa, czy wnętrzności, które ciężko jej było rozpoznać — nie tylko przez słabą znajomość anatomii, ale i przez widoczną już zmianę zaszłą przez termiczną obróbkę. Na odległość nie mogła być pewna, które ze wskazanych składników na pewno znajdowały się w kotle, ale mogła podejrzewać, że jej włosy z pewnością się przydały, wpisując w kucharską listę, gdyż wywar zmienił kolor na ciemniejszy.
| To tylko post uzupełniający, kolejka toczy się dalej.
| To tylko post uzupełniający, kolejka toczy się dalej.
Musiała na własnej skórze przekonać się, że bańka zaczyna bardzo utrudniać jej sprawę, gdy zorientowała się, że chłopiec jej kompletnie nie rozumie. Podjęła się więc dosyć ryzykownego kroku - wypłynęła tak, by jej głowa była na powierzchni wody i przerwała bańkę zwyczajnie - swoim własnym palcem. Powietrze wokół wydawało się dla niej bardziej lodowate nawet niż woda, do której jej ciało zdążyło się choć trochę przyzwyczaić, szczękała przez to zębami, a to, że mokre od lodowatej wody włosy otuliły jej głowę wcale nie pomagało. Odrętwiała jednak do tego stopnia, że chłód choć odrobinę koił ból w wielkiej ranie na jej plecach. Z jednej strony też się cieszyła, że przez ciemną wodę nie było widać jej rany - mogło to jeszcze bardziej przerazić chłopca. I niestety czuła się coraz słabsza, więc wiedziała, że muszą zacząć działać razem - również razem z chłopcem, bo nie było mowy, że zostawią go tutaj. Doskonale wiedziała, że Just również na to nie pozwoli, co nie zmienia faktu, że okazałaby stanowczy bunt, gdyby gwardzistka coś takiego zasugerowała. Miała nadzieję, że to co wypiła Tonks jej pomogło. Na eliksirach też się nie znała, w sumie tutaj zaczynała rozumieć, że w ogóle nie znała się na wielu rzeczach.
- H-hej! - odezwała się w końcu przez lekko szczękające zęby. Wyciągnęła w stronę chłopca rękę, która wyglądała przy nim na wyjątkowo małą. - Tutaj jestem! Jestem Marcy i chcę Ci pomóc. Jeśli będziemy współpracować razem z tego wyjdziemy, dobrze? Widzisz? - Wskazała palcem na sufit. - Wyjście jest na górze. Wyjdziemy stąd i razem poszukamy Twojego domu. Znajdziemy Twoją mamę. Ale musisz mi obiecać, że będziesz dzielny, wtedy razem sobie poradzimy. Nie jesteś tutaj sam. - Pomimo szczękania zębami, dosyć słyszalnego kataru i lekkiej chrypki przez tę okropną wodę, ton głosu miała łagodny. Mimo woli również posłała chłopcu uśmiech tak szczery jak tylko potrafiła w tej sytuacji z siebie wyciągnąć. Chciała, żeby poczuł się spokojniejszy.
| retoryka poziom I
- H-hej! - odezwała się w końcu przez lekko szczękające zęby. Wyciągnęła w stronę chłopca rękę, która wyglądała przy nim na wyjątkowo małą. - Tutaj jestem! Jestem Marcy i chcę Ci pomóc. Jeśli będziemy współpracować razem z tego wyjdziemy, dobrze? Widzisz? - Wskazała palcem na sufit. - Wyjście jest na górze. Wyjdziemy stąd i razem poszukamy Twojego domu. Znajdziemy Twoją mamę. Ale musisz mi obiecać, że będziesz dzielny, wtedy razem sobie poradzimy. Nie jesteś tutaj sam. - Pomimo szczękania zębami, dosyć słyszalnego kataru i lekkiej chrypki przez tę okropną wodę, ton głosu miała łagodny. Mimo woli również posłała chłopcu uśmiech tak szczery jak tylko potrafiła w tej sytuacji z siebie wyciągnąć. Chciała, żeby poczuł się spokojniejszy.
| retoryka poziom I
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
- Mam rozumieć... że musimy dokończyć ten wywar? - upewnił się Lucan, niemal od razu znów mając wrażenie, że treść żołądka próbuje mu się cofnąć. Odetchnął jednak głębiej, próbując się ponownie uspokoić - co nie było wcale proste, gdyż trupy porozwieszane na ścianach wciąż przykuwały jego wzrok. Widok łba potwora, który eksplodował po zaklęciu Kierana, również nie był niczym przyjemnym. Abbott był także coraz bardziej poirytowany nieudanymi zaklęciami oraz wzrastającym gorącem. Skupił się jednak, gdy Maxine odczytywała a także przystąpiła do analizy rymowanki. Ostrożnie podszedł do kotła, nie będąc pewnym, co możne znajdować się w środku - spodziewał się jednak najgorszego, sądząc po zapachu. Zasłaniając rękawem usta i nos przyjrzał się wywarowi, próbując dostrzec w obrzydliwej, krwistej brei poszczególne elementy wymienione w wierszyku.
Anatomia (I), rzucam na spostrzegawczość (II)
Anatomia (I), rzucam na spostrzegawczość (II)
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda