Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
- Więc musimy udać się w prawo i uważać, by nie wpaść na dementorów - powtórzył za przyjacielem, w prawo, zaraz po tym, jak otworzą te cholerne drzwi. Zostawiwszy zagadkę, w osuszonym wcześniej ubraniu podszedł bliżej żurawia - położywszy dłoń na linie, usiłował podciągnąć zbiornik nieco wyżej - lecz wiadro okazało się... za ciężkie. Owszem, najbardziej prawdopodobne wydawało się, że będzie po prostu wypełnione ekskrementami więźniów, ale podczas gdy Cadan dumał nad znaczeniem runy, a Ramsey odnajdywał czułe punkty płaskorzeźby, Tristan chciał sprawdzić każdy trop - im nie przydałby się bardziej. Wydawałoby się też, że gówno nie moglo być na tyle ciężkie, by rzeczywiście nie był w stanie go podnieść. Z lekką obawą spojrzał w niespokojną wodę, jej otchłań zdawała się przerażać - była dzika, dziksza od jakiejkolwiek anomalii, z którą spotkali się dotąd - choć przecież każdy z nich miał z nimi pewne doświadczenia. Obejrzał się przez ramię na nieudolnego uzdrowiciela, poganiając go do pracy:
- Zajmij się ranami Goyle'a - powtórzył polecenie, powoli kierując kraniec różdżki ku wiadru, wyraźnie wskazując je gestem, miękko wypowiadając formułę - wydawałoby się - prostego zaklęcia: - Accio. - Nie mogli utknąć tu na zawsze - stąd nie dostrzegł wszak reakcji rzeźby na dotyk Ramseya. Skojarzenie z tyglem wydawało się mocno daleko idące; zwłaszcza teraz, kiedy mapa wskazała im drogę i mogli mieć pewność, że kotwica znajdowała się za przejściem - ale każdą możliwość lepiej było sprawdzić, niż potem pluć sobie w brodę za puszczoną okazję.
- Zajmij się ranami Goyle'a - powtórzył polecenie, powoli kierując kraniec różdżki ku wiadru, wyraźnie wskazując je gestem, miękko wypowiadając formułę - wydawałoby się - prostego zaklęcia: - Accio. - Nie mogli utknąć tu na zawsze - stąd nie dostrzegł wszak reakcji rzeźby na dotyk Ramseya. Skojarzenie z tyglem wydawało się mocno daleko idące; zwłaszcza teraz, kiedy mapa wskazała im drogę i mogli mieć pewność, że kotwica znajdowała się za przejściem - ale każdą możliwość lepiej było sprawdzić, niż potem pluć sobie w brodę za puszczoną okazję.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Prosta pochyła w dół, niezmiennie. Miał dość, tak bardzo jak nigdy. Lecz musiał wytrzymać, powinien to zrobić, dla Czarnego Pana, dla Rycerzy, dla rodziny i dla siebie. Musiał się nieustannie motywować, co było nie lada wyzwaniem w tym miejscu. Magia sącząca się z każdego zakamarka więzienia wysysała z niego wszelkie zadowolenie oraz nadzieję na to, że kiedykolwiek wyjdą stąd żywi lub w pełni rozumu. Wciąż na nowo rozpamiętywał okropny widok ministra pozbawionego duszy, a do tego naprawdę nie miał nosa. I było tu tak cholernie zimno, tak potwornie zimno. Chciał skulić się w sobie i wcisnąć w najodleglejszy kąt tego przybytku, lecz nie mógł. Nie powinien. Ścisnął tylko mocniej księgę, drugą ręką obejmując samego siebie. Ubrania zaczęły się lepić, zaś zęby szczękały bez żadnej kontroli nad nimi. Goyle poczuł chęć zamknięcia oczu już na zawsze, jednakże w ostatniej chwili przywołał się do porządku i z uwagą zaczął analizować runę, którą miał przed oczami.
- To berkano, runa kobiecości, macierzyństwa i czułości - stwierdził od niechcenia, ponieważ nic mu to nie mówiło. Zerknął jeszcze na płaskorzeźbę oraz starania Mulcibera. - Chyba faktycznie musisz ją zmacać - dodał. To jedyne, co przyszło mu do głowy, Śmierciożercy najwidoczniej też. Próbował to jakoś połączyć z ogniem i śmiechem dziecka, lecz jego umysł pracował powoli. Zatruty zniechęceniem oraz wszechogarniającym go bólem, z każdej strony. - Może potrzeba do tego ognia, wtedy pojawi się to dziecko, sam nie wiem - mruknął jeszcze. Im bardziej się starał coś wymyślić, tym gorzej mu to szło i fatalniej się czuł. Musiał przynajmniej spróbować się wysuszyć, chociaż na myśl o rzucaniu zaklęcia aż cały dygotał. W środku.
- Evanesco - spróbował mimo to, kierując koniec różdżki na swoją szatę. Bał się kolejnych anomalii jak diabli, tak jak kolejnych prób tego zidiociałego uzdrowiciela, który zniszczył mu twarz zadając paskudne obrażenia, lecz był już w takiej desperacji, żeby zaznać przynajmniej minimalną ilość ciepła, że postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Jakże naiwnie.
- To berkano, runa kobiecości, macierzyństwa i czułości - stwierdził od niechcenia, ponieważ nic mu to nie mówiło. Zerknął jeszcze na płaskorzeźbę oraz starania Mulcibera. - Chyba faktycznie musisz ją zmacać - dodał. To jedyne, co przyszło mu do głowy, Śmierciożercy najwidoczniej też. Próbował to jakoś połączyć z ogniem i śmiechem dziecka, lecz jego umysł pracował powoli. Zatruty zniechęceniem oraz wszechogarniającym go bólem, z każdej strony. - Może potrzeba do tego ognia, wtedy pojawi się to dziecko, sam nie wiem - mruknął jeszcze. Im bardziej się starał coś wymyślić, tym gorzej mu to szło i fatalniej się czuł. Musiał przynajmniej spróbować się wysuszyć, chociaż na myśl o rzucaniu zaklęcia aż cały dygotał. W środku.
- Evanesco - spróbował mimo to, kierując koniec różdżki na swoją szatę. Bał się kolejnych anomalii jak diabli, tak jak kolejnych prób tego zidiociałego uzdrowiciela, który zniszczył mu twarz zadając paskudne obrażenia, lecz był już w takiej desperacji, żeby zaznać przynajmniej minimalną ilość ciepła, że postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Jakże naiwnie.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'Azkaban' :
'Azkaban' :
Rzeźba pod dotykiem Ramseya rozgrzewała się aż wreszcie jej faktura nie przypominała już kamienia a ludzką skórę. Zmieniał się także jej wygląd, trupia czaszka obrastała skórą zamieniając przed chwilą odpychającą szkaradę w piękną kobietę o pełnych ustach i ciemnych oczach. W odpowiedzi na ciepłą dłoń Mulcibera przesuwającą się po jej policzku wyciągnęła swoją rękę z kamienia i odpowiedziała podobną pieszczotą przesuwając po jego twarzy smukłymi palcami. Jej oczy hipnotyzowały, nie pozwalając odwrócić od nich wzroku, po chwili rzeźba zamieniona w piękną kobietę była jedynym, o czym Ramsey potrafił myśleć, zapominając o całej reszcie.
Wzmagający się wiatr szarpał waszymi płaszczami, już suchymi Tristana i Cadana, które chroniły przed zimnem i wciąż przemoczonym należącym do Ramseya. Mulciber jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest przemarznięty.
Wiadro, które spróbował przyzwać Tristan drgnęło i uniosło się nieco do góry, pozwalając Rosierowi dostrzec, że jest puste. Coraz silniejszy wiatr i najwyraźniej magia, która uniemożliwiała podniesienie wiadra wyrwały je jednak z mocy zaklęcia i wiadro zaczepione na linie opadło kilka metrów niżej. W momencie rzucania jednak czaru, Tristan poczuł jednak promieniujące od różdżki ciepło, które napełniło go nadzieją na powodzenie misji.
Wlany przez nos, do gardła eliksir zaczynał coraz skuteczniej działać i leczyć obrażenia Goyle'a.
- Nie stworzę mu nosa bez eliksiru - było jedynym, co mógł zrobić Alexander przyglądający się poprawiającemu się stanowi Cadana, który z każdą chwilą odzyskiwał coraz więcej sił.
Płaskorzeźba zajęta Ramseyem nie zignorowała jego polecenie, jej druga ręka, zanim także znalazła się na policzku Mulcibera, sięgnęła za plecy kobiety otwierając przejście. Drzwi otworzyły się ukazując ciemny korytarz, podobny do tego, na którym znajdowała się cela Bagmana, do tego, na którym pierwotnie wylądowaliście. Wszystkie korytarze Azkabanu zdawały się wyglądać identycznie. Gdzieś po prawej stronie rozległ się śmiech dziecka. W powietrzu unosił się delikatny zapach spalenizny.
| Na odpis macie 48h
Ramsey, odzyskanie zdolności racjonalnego myślenia wymaga rzutu kością, ST wynosi 70, do rzutu doliczana jest biegłość jasnego umysłu.
ST ujarzmienia anomalii: 705
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Wzmagający się wiatr szarpał waszymi płaszczami, już suchymi Tristana i Cadana, które chroniły przed zimnem i wciąż przemoczonym należącym do Ramseya. Mulciber jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest przemarznięty.
Wiadro, które spróbował przyzwać Tristan drgnęło i uniosło się nieco do góry, pozwalając Rosierowi dostrzec, że jest puste. Coraz silniejszy wiatr i najwyraźniej magia, która uniemożliwiała podniesienie wiadra wyrwały je jednak z mocy zaklęcia i wiadro zaczepione na linie opadło kilka metrów niżej. W momencie rzucania jednak czaru, Tristan poczuł jednak promieniujące od różdżki ciepło, które napełniło go nadzieją na powodzenie misji.
Wlany przez nos, do gardła eliksir zaczynał coraz skuteczniej działać i leczyć obrażenia Goyle'a.
- Nie stworzę mu nosa bez eliksiru - było jedynym, co mógł zrobić Alexander przyglądający się poprawiającemu się stanowi Cadana, który z każdą chwilą odzyskiwał coraz więcej sił.
Płaskorzeźba zajęta Ramseyem nie zignorowała jego polecenie, jej druga ręka, zanim także znalazła się na policzku Mulcibera, sięgnęła za plecy kobiety otwierając przejście. Drzwi otworzyły się ukazując ciemny korytarz, podobny do tego, na którym znajdowała się cela Bagmana, do tego, na którym pierwotnie wylądowaliście. Wszystkie korytarze Azkabanu zdawały się wyglądać identycznie. Gdzieś po prawej stronie rozległ się śmiech dziecka. W powietrzu unosił się delikatny zapach spalenizny.
| Na odpis macie 48h
Ramsey, odzyskanie zdolności racjonalnego myślenia wymaga rzutu kością, ST wynosi 70, do rzutu doliczana jest biegłość jasnego umysłu.
- Mapa Bagmana:
- Pula zdrowia:
- Tristan: 185/220 kara: -5
(tłuczone -15; wzmocnienie +10; obity bark, nerki, uda: -35; odmrożony prawy bark -5)
Ramsey: 136/211 kara: -15
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10; cm -15; obite żebra, pośladki, lewa łopatka: -25; odmrożone prawe ramię: -5)
Alex: 160/215 kara: -10
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10; obita kość ogonowa i kręgosłup lędźwiowy: -15; odmrożony lewy bark: -5)
Cadan: 215/215 kara: 0
(amputowany nos)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 68/110
Ramsey: 68/105
Cadan: 72/105 (czekolada +10)
Alex: 58/110
ST ujarzmienia anomalii: 705
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Liczył na to, że nim Cadan wpadnie na to, jak otworzyć kamienne przejście, znajdzie jakieś ukryte miejsce, które może świadczyć o zamku lub szczelinie. Nie znalazł. Zamiast tego dotykany delikatnie kamień rozgrzewał się. Poszukując jakiegoś elementu, który pozwoliłby im otworzyć przejście na korytarz, nie zauważył, jak materiał robił się ciepły się pod wpływem jego dłoni. Wydało mu się to normalne, aż w końcu chropowata faktura kamienia zaczęła być gładka i delikatna. Przyjemna, niczym kobieca skóra. I kiedy spojrzał na płaskorzeźbę całą, z perspektywy, nie skupiając się na konkretnych elementach, które badał nie ujrzał już starej i wyjątkowo szkaradnej kobiety. Zamrugał, by upewnić się, że dobrze widzi, że oczy go nie mylą, a to żadna iluzja. Była piękna, zniewalająco piękna. Jej wielkie, ciemne oczy miały w sobie coś szczególnego, coś, co nie pozwalało mu się od nich oderwać. Sięgnęła dłonią do jego policzka, czuł jej dotyk na własnej skórze; nie mylił się, to działo się naprawdę. Zapominał o wszystkim dookoła; o Tristanie, o Cadanie, Bagmanie, o misji, w której byli w trakcie, a nawet o dementorach i anomalii. Przesunął dłonie po jej szyi na ramiona. A gdyby tak... a gdyby tak poszła z nim, dokądkolwiek szedł? Kątem oka dostrzegł, że coś się przesuwa, otwiera. Pociągnął ją bardziej ku sobie.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Walka z własnymi słabościami nadal trwała. Usiłował przezwyciężyć zniechęcenie, panikę oraz zagubienie jakie mu towarzyszyły już od dłuższego czasu w tym miejscu. Naprawdę chciałby się mocniej skoncentrować, jednakże świadomość posiadania amputowanego nosa nie poprawiała mu samopoczucia. Jakby cokolwiek w ogóle miało taką moc. Tylko powrót do domu mógłby mu to zagwarantować, lecz nie mieli pewności czy kiedykolwiek stąd wyjdą. Żywi. Tak naprawdę to to Cadan pogrzebał już jakiś czas temu większość nadziei i to, co się w nim tliło, przypominało bardziej desperację niźli szczęcie oraz wiara w ich możliwości. Nie, ten etap miał już za sobą.
Jednakże ozdrowienie, jakie przychodziło do niego stopniowo i stanowczo, przyniosło nieopisaną ulgę. Złość na Selwyna minęła, chociaż dalej mu nie ufał i zepchnąłby go w dół ot tak, dla zasady, jednakże był im mimo wszystko potrzebny, dlatego nie wychylał się z żadnym gwałtownym działaniem. Szedł dzielnie, później próbował zanalizować runę. Na darmo, ponieważ Ramsey zinterpretował ją należycie. Goyle zagapił się chwilę na płaskorzeźbę stającą się nagle kobietą i zamrugał, nie mówiąc nic. Zdziwiło go to, jednakże wnętrze tajemniczego korytarza zaskoczyło go jeszcze mocniej.
Swąd spalenizny oraz śmiech dziecka rozbrzmiewający gdzieś w tle nie był zachęcający. Szkoda, że nie mieli innego wyjścia. Widząc stojącego jak słup soli Mulcibera przełożył różdżkę do ręki, pod której pachą ściskał książkę i pociągnął go ze sobą za ramię. Wraz z innymi skierował się do otwartego przejścia, wchodząc w głąb korytarza. Ostrożnie, rozglądając się pod nogi i na boki, żeby w razie czego dostrzec coś, co mogłoby stanowić zagrożenie. Miał już dość wszystkich niespodzianek na dzień dzisiejszy, nawet jeśli to były dopiero początki, a przynajmniej daleko było do końca.
Jednakże ozdrowienie, jakie przychodziło do niego stopniowo i stanowczo, przyniosło nieopisaną ulgę. Złość na Selwyna minęła, chociaż dalej mu nie ufał i zepchnąłby go w dół ot tak, dla zasady, jednakże był im mimo wszystko potrzebny, dlatego nie wychylał się z żadnym gwałtownym działaniem. Szedł dzielnie, później próbował zanalizować runę. Na darmo, ponieważ Ramsey zinterpretował ją należycie. Goyle zagapił się chwilę na płaskorzeźbę stającą się nagle kobietą i zamrugał, nie mówiąc nic. Zdziwiło go to, jednakże wnętrze tajemniczego korytarza zaskoczyło go jeszcze mocniej.
Swąd spalenizny oraz śmiech dziecka rozbrzmiewający gdzieś w tle nie był zachęcający. Szkoda, że nie mieli innego wyjścia. Widząc stojącego jak słup soli Mulcibera przełożył różdżkę do ręki, pod której pachą ściskał książkę i pociągnął go ze sobą za ramię. Wraz z innymi skierował się do otwartego przejścia, wchodząc w głąb korytarza. Ostrożnie, rozglądając się pod nogi i na boki, żeby w razie czego dostrzec coś, co mogłoby stanowić zagrożenie. Miał już dość wszystkich niespodzianek na dzień dzisiejszy, nawet jeśli to były dopiero początki, a przynajmniej daleko było do końca.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Puste, trop fałszywy - czyżby? Coś było z nim nie tak, pewien, że rzucił zaklęcie poprawnie nie rozumiał jego reakcji, być może to spaczona siłą ciążenia ciągnęła je zbyt mocno w dół, być może to anomalia przyciągała ku sobie wszystko, co ich otaczało. Dawno nei był tak pewien, jak teraz, że wie co robi, że cała ta misja zmierzała ku powodzeniu - nawet, jeśli nie rozumiał, skąd wizęło sie w nim to przekonanie. Wycofał się, oglądając się przez ramię na otwarte już drzwi - przechodząc przez nie śladem Cadana. Wyglądał już znacznie lepiej, najwyraźniej na efekty eliksiru musieli zaczekać. Płaskorzeźba na drzwiach jednak nie wyglądała, jakby zamierzała ich przepuścić - a przynajmniej nie w komplecie.
- Więc zajmij się Mulciberem - odpowiedział Selwynowi, nawet na niego nie patrząc, zatrzymując spojrzenie na przyjacielu. Ramsey wyglądał, jakby całkiem dobrze zabawiał się z kamienną rzeźbą i być może w innych okolicznościach zdecydowałby się zostawić ich samych, ale w tych - nie mieli na to czasu. - Balneo - wypowiedział krótko, celując różdżką w Ramseya. Kubeł zimnej wody powinien go ostudzić - albo chociaż przypomnieć o anomalii, która zmyła ich ze schodów podobnym, choć znacznie większym chlustem.
- Więc zajmij się Mulciberem - odpowiedział Selwynowi, nawet na niego nie patrząc, zatrzymując spojrzenie na przyjacielu. Ramsey wyglądał, jakby całkiem dobrze zabawiał się z kamienną rzeźbą i być może w innych okolicznościach zdecydowałby się zostawić ich samych, ale w tych - nie mieli na to czasu. - Balneo - wypowiedział krótko, celując różdżką w Ramseya. Kubeł zimnej wody powinien go ostudzić - albo chociaż przypomnieć o anomalii, która zmyła ich ze schodów podobnym, choć znacznie większym chlustem.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Rzeźba bardzo ochoczo odpowiadała na pieszczoty Mulcibera, który za nic miał ciągnącego go w przeciwnym kierunku Cadana. Mocne ramiona kobiety trzymały go w miejscu, a wciąż wpatrujące się w niego oczy wymazywały wszelkie myśli. Kiedy dwójka spleciona w miłosnym uścisku miała wymienić się pierwszym pocałunkiem, opadło na nią balneo Tristana. Wraz z nim od strony anomalii zawiał przeraźliwie zimny wiatr, który pokrył szronem przemoczone ubranie Ramseya, jego włosy, brwi, rzęsy, a nawet twarz. Ten sam wiatr porwał płaskorzeźbę ponownie umieszczając ją w ścianie, gdzie znów przypominała bardziej kostuchę niż żywego człowieka. Ramsey na języku i ustach, którymi niemalże się z nią zetknął wyczuć mógł aromat zgnilizny, który powodował w nim chęć do zwymiotowania wszystkiego, co w ciągu ostatniego tygodnia znalazło się w jego żołądku. Na szczęście Goyle ciągnący Mulcibera w kierunku otwartego korytarza zdołał go tam wciągnąć zanim drzwi się zatrzasnęły. Ramsey po bliskim prawie-pocałunku ze śmiercią potrzebował bowiem chwili, by do siebie dojść.
Tristan także znalazł się na korytarzu zanim drzwi się za nim zatrzasnęły. Nie zdążył jednak zorientować się w otoczeniu, momentalnie przed jego oczami, gdy tylko rzucił zaklęcie, pojawiły się przerażone twarze Fantine i Melisande, za którymi majaczyła okryta cieniem sylwetka dementora z odsłoniętą głową, nachylającego się nad Rosierównami do takiego samego pocałunku, jakiego niedawno doświadczył Ignatius Tuft. Widziadło jednak rozmyło się po chwili.
Alexander podszedł do Ramseya mamrocząc pod nosem inkantację zaklęcia episkey, które wyleczyło rany Mulcibera spowodowane upadkiem po odpadnięciu od świstoklika.
Po lewej stronie od wejścia znajdował się mechanizm, dokładnie na wysokości żurawia. Korbka z drążkiem o długości wystarczającej, by zmieścić na nim jedną dłoń i nic więcej. Z prawej strony rozległ się dziecięcy śmiech. Wraz z nim dotarło do was ciepłe, wręcz gorące powietrze. Miało w sobie coś żywego, w przeciwieństwie do całego, ponurego Azkabanu. Tristanowi skojarzyć się mogło ze smoczym oddechem.
| Na odpis macie 48h
ST ujarzmienia anomalii: 705
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Tristan także znalazł się na korytarzu zanim drzwi się za nim zatrzasnęły. Nie zdążył jednak zorientować się w otoczeniu, momentalnie przed jego oczami, gdy tylko rzucił zaklęcie, pojawiły się przerażone twarze Fantine i Melisande, za którymi majaczyła okryta cieniem sylwetka dementora z odsłoniętą głową, nachylającego się nad Rosierównami do takiego samego pocałunku, jakiego niedawno doświadczył Ignatius Tuft. Widziadło jednak rozmyło się po chwili.
Alexander podszedł do Ramseya mamrocząc pod nosem inkantację zaklęcia episkey, które wyleczyło rany Mulcibera spowodowane upadkiem po odpadnięciu od świstoklika.
Po lewej stronie od wejścia znajdował się mechanizm, dokładnie na wysokości żurawia. Korbka z drążkiem o długości wystarczającej, by zmieścić na nim jedną dłoń i nic więcej. Z prawej strony rozległ się dziecięcy śmiech. Wraz z nim dotarło do was ciepłe, wręcz gorące powietrze. Miało w sobie coś żywego, w przeciwieństwie do całego, ponurego Azkabanu. Tristanowi skojarzyć się mogło ze smoczym oddechem.
| Na odpis macie 48h
- Mapa Bagmana:
- Pula zdrowia:
- Tristan: 185/220 kara: -5
(tłuczone -15; wzmocnienie +10; obity bark, nerki, uda: -35; odmrożony prawy bark -5)
Ramsey: 141/211 kara: -15
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; wzmocnienie +10; cm -15; obite żebra, pośladki, lewa łopatka: -25; odmrożone prawe ramię: -5; psychiczne: -10)
Alex: 160/215 kara: -10
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10; obita kość ogonowa i kręgosłup lędźwiowy: -15; odmrożony lewy bark: -5)
Cadan: 215/215 kara: 0
(amputowany nos)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 63/110
Ramsey: 66/105
Cadan: 71/105 (czekolada +10)
Alex: 57/110
ST ujarzmienia anomalii: 705
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Nie zwracał uwagi na Cadana. Zdawał się nie czuć jego szarpnięć, z każdą chwilą stawał się coraz mniej świadomy i coraz bardziej bezmyślny. Tylko patrzył w te oczy, wielkie, orzechowe, hipnotyzujące, nie potrafiąc im się oprzeć. Jakaś siła nie pozwoliła mu się od niej oderwać, jej uścisk był mocny, ale i on zaciskał na niej dłonie kurczowo. Azkaban dookoła przestawał istnieć, a nawet wiedza, że jeszcze chwilę temu była jedynie postacią z zimnego kamienia, którego dotykał tylko po to, by odszukać ukryty sposób na przejście. Przejścia w jego myśleniu już nie było, jak i Rosiera i Goyle'a. Jego oddech stawał się coraz płytszy i cichszy, aż w końcu przestał oddychać wcale, zapadając się powoli. Jego ciało zalała lodowata woda, a zimny wiatr od pleców owiał jego sylwetkę; łapczywie złapał powietrza w płucach, jakby ktoś przywrócił go nagle do życia. Chłód przeniknął go na wskroś, przeszył jego płuca i serce, które nagle zaczęło szybciej bić. Choć rzadko mu przeszkadzał, w tej chwili rżał, dygotał z zimna, nieco oszołomiony tym, co się zdarzyło, cokolwiek to było. Poczuł narastające mdłości. Zgnilizna osadzająca się na podniebieniu, smak trupa, zapach śmierci w jego ustach. Jego żołądkiem szarpnęło w spazmie, a on zgiął się w pół i oparł dłonie na kolanach, z głową pochyloną nisko. Powstrzymał falę nieprzyjemnego uczucia, choć słabość objęła go ciasno. Zgromadził wyprodukowany nadmiar śliny i splunął na ziemię, dochodząc do siebie. Mrugając powoli zorientował się, że stoją już gdzie indziej, za sobą mieli zamknięte przejście. Powoli wyprostował się, choć jego sylwetka pozostała na moment przygarbiona, wciąż był blady, szron zalegał na jego twarzy, włosach i płaszczu. Czaru Alexandra sprawiły, że poczuł się lepiej. Nie spojrzał jednak na niego wcale, skierował wzrok w stronę ciemnego korytarza, z którego dobiegało przyjemne dla niego w tej chwili ciepło. Zrezygnował z próby osuszenia szaty, jeśli jego wewnętrzne oko się nie myliło, jeśli szalał tam ogień — nie będzie to konieczne.
— To tam, musimy iść — wychrypiał, nie mając wątpliwości. Mapa jasno wskazywała tamto miejsce, a Bagman zaznaczał, że wszystko to odbiega od normalnej, ponurej aury Azkabanu będzie miało związek z anomalią. Choć wciąż było mu niedobrze, ruszył w tamtym kierunku, wpierw powoli, później żwawszym krokiem.
— To tam, musimy iść — wychrypiał, nie mając wątpliwości. Mapa jasno wskazywała tamto miejsce, a Bagman zaznaczał, że wszystko to odbiega od normalnej, ponurej aury Azkabanu będzie miało związek z anomalią. Choć wciąż było mu niedobrze, ruszył w tamtym kierunku, wpierw powoli, później żwawszym krokiem.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Mimo wszystko wyglądali nieco potwornie, Mulciber i kamienna rzeźba, w objęcia której się udał. Nie mógł wiedzieć, czy to jego zaklęcie czy wyraźny podmuch anomalii przerwało tę scenę, nie dostrzegał ani jednego, ani drugiego, jedynie ciągnące się za nim duchy sióstr, z których dementorzy tak łatwo mogli wyssać duszę - zupełnie tak jak z Tufta. Przeszedł go zimny dreszcz, wyrwał różdżkę w przód, zamierzając wypowiedzieć inkantację - ale nie zdążył, zła mała rozmyła się w powietrzu. To nie było prawdą? Powinien skupić się na celu, magia tego miejsca zaczynała ich przenikać, co gorsza, odkrywać ich słabe punkty. Paradoksalnie to Cadan - choć pozbawiony nosa - zdawał się trzymać najlepiej spośród nich wszystkich.
- Nie przerywaj - wychrypiał w kierunku Alexandra, dopiero po chwili odrywając spojrzenie od miejsca, w którym ukazało się fałszywe dziwadło. Umysł płatał mu figle, nic poza tym - więc czemu strach był tak żywy? Czy był już szalony - czy dopiero tańczył na krawędzi? Spode łba zerknął na żuraw, pobieżnie mu się przyglądając, był szalony, to już pewne: słyszał głos dziecka, gdzieś z prawej strony. Głos dziecka, w Azkabanie. I to ciepło - jak w domu - ciepło smoczego ognia? Pokręcił lekko głową, nim wspomniał słowa Bagmana - kotwicę mieli znaleźć tam, gdzie było inaczej niż wszędzie. - Bądźcie ostrożni - powiedział jedynie, krótko, szeptem, nie ufając już własnym zmysłom, ruszając w ślad za Mulciberem, na prawo. Dzika magia tego miejsca nie odpuszczała, nieustannie przypominała o swojej obecności - nie powinni dłużej wykorzystywać różdżek bez potrzeby, lekkomyślnie narażając się na jej działanie.
- Nie przerywaj - wychrypiał w kierunku Alexandra, dopiero po chwili odrywając spojrzenie od miejsca, w którym ukazało się fałszywe dziwadło. Umysł płatał mu figle, nic poza tym - więc czemu strach był tak żywy? Czy był już szalony - czy dopiero tańczył na krawędzi? Spode łba zerknął na żuraw, pobieżnie mu się przyglądając, był szalony, to już pewne: słyszał głos dziecka, gdzieś z prawej strony. Głos dziecka, w Azkabanie. I to ciepło - jak w domu - ciepło smoczego ognia? Pokręcił lekko głową, nim wspomniał słowa Bagmana - kotwicę mieli znaleźć tam, gdzie było inaczej niż wszędzie. - Bądźcie ostrożni - powiedział jedynie, krótko, szeptem, nie ufając już własnym zmysłom, ruszając w ślad za Mulciberem, na prawo. Dzika magia tego miejsca nie odpuszczała, nieustannie przypominała o swojej obecności - nie powinni dłużej wykorzystywać różdżek bez potrzeby, lekkomyślnie narażając się na jej działanie.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Sądził już, że spędzą całą wieczność aż Ramsey wreszcie ruszy się do przejścia, o ile dopisałoby im szczęście i nic nie zjadłoby ich w trakcie oczekiwania na jego reakcję. Szarpał i nic, zupełnie jak grochem o ścianę. Dosłownie w ostatniej chwili z pomocą zimnej wody zaklęcia Tristana udało im się przekroczyć próg zamykającego się przejścia. Cadan poczuł wyraźne zaniepokojenie kiedy właz zamknął się, zostawiając ich zamkniętych w korytarzu.
Czuł się już lepiej, chociaż bez nosa oddychało mu się co najmniej dziwnie. Nie umiał tego w żaden sposób zdefiniować, nigdy nie czuł się w podobny sposób. Ból ustał, tak jak zmęczenie. Zostało tylko pogłębiające się zniechęcenie wywołane przebywanie w tak ponurym miejscu jak Azkaban. Na to nie mógł nic poradzić. Nawet czekolady nie zostało mu na zbyt długo, chociaż na pewno zamierzał walczyć do końca. Z drugiej strony plany zmieniały się wraz ze wzrostem beznadziei tutejszej magii.
Jeszcze mocniej zaniepokoił go gorąc, który wcale nie znikał. Tak jak śmiech dziecka nadal pobrzmiewający pośród ścian pomieszczenia. Skinął głową Rosierowi bez względu na to, czy tamten to widział. Przełożył różdżkę znów do ręki wiodącej, natomiast pod pachą ściskał obszerny tom runicznej księgi. Poszedł za innymi, w prawo, żwawo, chociaż ostrożnie. Patrzył pod nogi i dookoła, woląc nie być zaskoczony żadną niemiłą niespodzianką.
Czuł się już lepiej, chociaż bez nosa oddychało mu się co najmniej dziwnie. Nie umiał tego w żaden sposób zdefiniować, nigdy nie czuł się w podobny sposób. Ból ustał, tak jak zmęczenie. Zostało tylko pogłębiające się zniechęcenie wywołane przebywanie w tak ponurym miejscu jak Azkaban. Na to nie mógł nic poradzić. Nawet czekolady nie zostało mu na zbyt długo, chociaż na pewno zamierzał walczyć do końca. Z drugiej strony plany zmieniały się wraz ze wzrostem beznadziei tutejszej magii.
Jeszcze mocniej zaniepokoił go gorąc, który wcale nie znikał. Tak jak śmiech dziecka nadal pobrzmiewający pośród ścian pomieszczenia. Skinął głową Rosierowi bez względu na to, czy tamten to widział. Przełożył różdżkę znów do ręki wiodącej, natomiast pod pachą ściskał obszerny tom runicznej księgi. Poszedł za innymi, w prawo, żwawo, chociaż ostrożnie. Patrzył pod nogi i dookoła, woląc nie być zaskoczony żadną niemiłą niespodzianką.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda