Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Wybrzeże
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Nad nadmorskim brzegiem zachwyca nade wszystko krajobraz, słońce, gdy zachodzi, mieni się w czarnej morskiej wodzie feerią barw pomimo porywistego wiatru. Wody wokół jednak nie są bezpieczne, oprócz bogatych ławic śledzi i makreli, zamieszkują je też płaszczki, zdarzają się niekiedy zagubione kałamarnice i samotne skorpeny. Nad wodą można czasem zaobserwować wynurzające się ogony morskich węży. Biała magia uformowana w błędne ogniki, które topią się w wodzie nadaje temu miejscu wyjątkowej atmosfery. Wybrzeże jest nierówne, piaski gdzieniegdzie formują się w wydmy, pomiędzy którymi częściowo ukryta jest przysypana piachem wąska szczelina. Wypełniona jest wilgotnym, mokrym piachem, ale w ciepłe dni piach się usypuje głębiej, a każdy śmiałek, który w nią wejdzie może utknąć.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 26.09.22 18:42, w całości zmieniany 1 raz
Oba zaklęcia spłynęły gładko. Najpierw odbijając atak i wizję parszywego bólu, a potem uderzając wiązka mocy w ciało mordercy. Skamander poczuł żywą ulgę, objawiająca się ciężkim westchnieniem, gdy zsunął się na ziemię, opierając dłońmi o brudną posadzkę. Ulga trwała mniej niż sekundę, bo rzeczywistość raz jeszcze zamazała się, odsłaniając fragment przeszłości. Uciekający Piers i ciemna sylwetka znienawidzonego czarnoksiężnika. Szydercze spojrzenie, którym ich obdarzył, zdawało się prawdziwe, jakby patrzył na nich z innego świata - ale realnie. I tylko powracająca świadomość, że to "tylko" wyrwany fragment czasu, powstrzymał aurora przed próba nagłego zrywu.
Brzdęk kluczy, które opadły z szyi Monroe'a zmusiły aurora do ruchu, rozmywając mglistą wizję. Dwie, złowieszcze źrenice, prawdopodobnie miał jeszcze długo nawiedzać skamanderowe koszmary - Nie zbudzi się sam, ale... - Chwycił za pęk kluczy, najpierw niemal spluwając na chudego skazańca i podniósł się się najpierw opierając kolanem, potem do pionu - Weź, będzie szybciej - podsunął Sophii klucze. Któryś z nich musiał pasować do mechanizmu, który wciąż trzymał Jessę - Jest tu moja różdżka?... I co z nią? - oparł się dłonią o blat stołu, wcześniej przestępując nieruchome ciało kata. Spojrzał na leżąca kobietę. Nie wydawała się mocno ranna, ale nie widział dokładnie, co zrobił Monroe, zanim... wszystko ruszyło do przodu. Miał okazję rozejrzeć się dokładniej otoczeniu. czarne pnącza wiły się po podłodze i auror zastanawiał się, czym właściwe były. Anomalia. tam, gdzie znajdowało się serce dziwacznej ...istoty (bo rośliną nie umiał jej określić), musiało być i źródło anomalii. Ale najpierw - musieli znaleźć chłopca. I chociaż w głowie powtarzał sobie te wyrazy, niby mantrę, odpowiedź nie przychodziła. Mimowolnie też sięgnął dłonią do piersi, sprawdzając, czy medalion ukryty pod koszulą, jest na miejscu. bez niego - wszystko mogło być stracone.
Jeśli odzyskał różdżkę, schował ją ostrożnie do kieszeni, czując namacalne ciepło drewienka. Dłonią, sięgnął po siekierę. Być może prowizoryczna broń nie była zabójcza, ale - mogła pomóc rozkuć kajdany, które więziły Jessę.
Brzdęk kluczy, które opadły z szyi Monroe'a zmusiły aurora do ruchu, rozmywając mglistą wizję. Dwie, złowieszcze źrenice, prawdopodobnie miał jeszcze długo nawiedzać skamanderowe koszmary - Nie zbudzi się sam, ale... - Chwycił za pęk kluczy, najpierw niemal spluwając na chudego skazańca i podniósł się się najpierw opierając kolanem, potem do pionu - Weź, będzie szybciej - podsunął Sophii klucze. Któryś z nich musiał pasować do mechanizmu, który wciąż trzymał Jessę - Jest tu moja różdżka?... I co z nią? - oparł się dłonią o blat stołu, wcześniej przestępując nieruchome ciało kata. Spojrzał na leżąca kobietę. Nie wydawała się mocno ranna, ale nie widział dokładnie, co zrobił Monroe, zanim... wszystko ruszyło do przodu. Miał okazję rozejrzeć się dokładniej otoczeniu. czarne pnącza wiły się po podłodze i auror zastanawiał się, czym właściwe były. Anomalia. tam, gdzie znajdowało się serce dziwacznej ...istoty (bo rośliną nie umiał jej określić), musiało być i źródło anomalii. Ale najpierw - musieli znaleźć chłopca. I chociaż w głowie powtarzał sobie te wyrazy, niby mantrę, odpowiedź nie przychodziła. Mimowolnie też sięgnął dłonią do piersi, sprawdzając, czy medalion ukryty pod koszulą, jest na miejscu. bez niego - wszystko mogło być stracone.
Jeśli odzyskał różdżkę, schował ją ostrożnie do kieszeni, czując namacalne ciepło drewienka. Dłonią, sięgnął po siekierę. Być może prowizoryczna broń nie była zabójcza, ale - mogła pomóc rozkuć kajdany, które więziły Jessę.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Kiedy zajmowała się próbą uwolnienia Jessy, a Samuel rzucił zaklęcie, znowu dostrzegła fragment widziadeł przedstawiający Piersa po tajemniczym wybuchu mocy. Pomieszczenie w którym był nieco poczerniało, czarne smugi mgły widziała i wokół jego dłoni, wyglądały na coś czarnomagicznego, a chłopiec następnie pobiegł w kierunku kolejnej męskiej sylwetki i w momencie, gdy mężczyzna ten uniósł chłopca, Sophia dostrzegła jego twarz i rozpoznała oblicze Grindelwalda, uśmiechającego się szyderczo jakby patrzył wprost na nich zanim obraz znów się rozwiał, przywracając ich do teraźniejszości. Ale czuła że nieprędko zapomni twarz, którą ujrzała.
I znowu stała nad Jessą, jednak szybko okazało się, że gołymi rękami nie poradzi sobie z zapięciami mocującymi ją do stołu, potrzebowała klucza. Kobieta w dodatku nie odpowiadała, miała zbolały wyraz twarzy; może jej urazy były poważniejsze lub kiedy byli nieprzytomni Monroe zrobił jej coś jeszcze? Na stole dostrzegła siekierę, a Samuel, który w międzyczasie uporał się z Monroe, podał jej pęk znalezionych przy nim kluczy.
- Może to coś pomoże – rzuciła. Obejrzała je, a potem próbowała znaleźć taki, który pasowałby do zamków i mógłby uwolnić Jessę. Zaczęła je wypróbowywać, starając się znaleźć właściwy i otworzyć wiązania. Któryś musiał pasować, a jeśli nie, to widziała że Sam już trzymał w rękach siekierę, gotów jej pomóc. – I oprócz swojej znalazłam trzy, zerknij, która jest twoja – dodała, pokazując mu pozostałe trzy różdżki, które przed zajęciem się Jessą położyła obok niej, by mieć wolne ręce; własną uprzednio wsunęła do specjalnej kieszeni w której nosiła ją wcześniej. Pozwoliła by Samuel sam odnalazł swoją wśród tych trzech i wziął ją, ona wciąż zajmowała się uwalnianiem towarzyszki. – Nie odpowiada, ale... Musimy ją uwolnić i wyjść stąd. Może któryś z tych kluczy będzie pasował do zamka. Lepiej weźmy je na wszelki wypadek. – Nie wiadomo, do czego jeszcze mogły się przydać, do czego używał ich Monroe. – I czy chwilę temu też widziałeś to samo co ja? Urywek z przeszłości Piersa? – zapytała, niepewna czy Samuel też doświadczył tej wizji. – Musimy go odnaleźć. I wcześniej zdaje się słyszałam jakieś dźwięki na korytarzu, kiedy walczyłeś. Może tam są pozostali, a może kolejne zwierzę lub męt pokroju tego tutaj – dodała w ramach ostrzeżenia.
Oby tym razem udało im się uwolnić i zabrać Jessę, by mogli wyruszyć na poszukiwanie chłopca.
I znowu stała nad Jessą, jednak szybko okazało się, że gołymi rękami nie poradzi sobie z zapięciami mocującymi ją do stołu, potrzebowała klucza. Kobieta w dodatku nie odpowiadała, miała zbolały wyraz twarzy; może jej urazy były poważniejsze lub kiedy byli nieprzytomni Monroe zrobił jej coś jeszcze? Na stole dostrzegła siekierę, a Samuel, który w międzyczasie uporał się z Monroe, podał jej pęk znalezionych przy nim kluczy.
- Może to coś pomoże – rzuciła. Obejrzała je, a potem próbowała znaleźć taki, który pasowałby do zamków i mógłby uwolnić Jessę. Zaczęła je wypróbowywać, starając się znaleźć właściwy i otworzyć wiązania. Któryś musiał pasować, a jeśli nie, to widziała że Sam już trzymał w rękach siekierę, gotów jej pomóc. – I oprócz swojej znalazłam trzy, zerknij, która jest twoja – dodała, pokazując mu pozostałe trzy różdżki, które przed zajęciem się Jessą położyła obok niej, by mieć wolne ręce; własną uprzednio wsunęła do specjalnej kieszeni w której nosiła ją wcześniej. Pozwoliła by Samuel sam odnalazł swoją wśród tych trzech i wziął ją, ona wciąż zajmowała się uwalnianiem towarzyszki. – Nie odpowiada, ale... Musimy ją uwolnić i wyjść stąd. Może któryś z tych kluczy będzie pasował do zamka. Lepiej weźmy je na wszelki wypadek. – Nie wiadomo, do czego jeszcze mogły się przydać, do czego używał ich Monroe. – I czy chwilę temu też widziałeś to samo co ja? Urywek z przeszłości Piersa? – zapytała, niepewna czy Samuel też doświadczył tej wizji. – Musimy go odnaleźć. I wcześniej zdaje się słyszałam jakieś dźwięki na korytarzu, kiedy walczyłeś. Może tam są pozostali, a może kolejne zwierzę lub męt pokroju tego tutaj – dodała w ramach ostrzeżenia.
Oby tym razem udało im się uwolnić i zabrać Jessę, by mogli wyruszyć na poszukiwanie chłopca.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Jęknął z wyrzutem tak, jak to przeważnie zwykł robić w myślach kiedy chwilę po wykonaniu żmudnej pracy dokładano mu więcej jeszcze bardziej kłopotliwej. Tak też się poczuł widząc rodzącą się z cienia kolejną bestię. Bardziej drapieżną od człekopodobnej, wijącej się agonalni istoty. Ślepia lśniły szkarłatem, a cała sylwetka w napięciu szykowała się do skoku. Nie wyglądało na takie, które łatwo by uległo i odpuściło. Korytarz na wprost nich, nie licząc wijącego się więźnia, wydawał się pusty.
- Korytarz przed nami jest chyba pusty. Może spróbujmy wyminąć te stworzenia i się od nich odgrodzić - to wydawało mu się prostsze i mniej czasochłonne. Teoretycznie.
Mówiąc to tak też próbował obejść ludzką istotę tak, by promień rzuconego przez Lupina zaklęcia go nie dopadł. Sam skierował różdżkę w stronę wilczo-kocio-jaszczurzej abominacji. Wiły się wokół niego pnącza tak bardzo przywodzące na myśl te które ich oplatały nie tak dawno na ścieżce. Czarnomagiczne twory. Anomalie nie mające istnieć. Samuel wówczas nie rozproszył ich zaklęciem. Mając to na uwadze Anthony poruszył więc różdżką chcąc przywołać nici białej magii i utkać je w wyuczony schemat naprawy chcąc spróbować wywołać rozpad, odrealnić jej istnienie lub przynajmniej wywołać dezorientację urealnionej czarnej mary. W kolejnej chwili wypił eliksir kociego wzroku by ciemność stała się dla niego obojętna, by mógł spróbować dostrzec więcej i to czy korytarz przed nimi wyglądał jakby w ogóle dokądkolwiek prowadził.
Nie zapomniał o dusznym chłopcu. Ignorował jak na razie jego dziecięcą panikę widząc w półprzezroczystym kulącym się w celi dziecku z zamkniętymi oczami przestrogę o tym, jak skończyć może się próba takiego ukrycia.
|k100 naprawa metdo zakonu, piję elek
- Korytarz przed nami jest chyba pusty. Może spróbujmy wyminąć te stworzenia i się od nich odgrodzić - to wydawało mu się prostsze i mniej czasochłonne. Teoretycznie.
Mówiąc to tak też próbował obejść ludzką istotę tak, by promień rzuconego przez Lupina zaklęcia go nie dopadł. Sam skierował różdżkę w stronę wilczo-kocio-jaszczurzej abominacji. Wiły się wokół niego pnącza tak bardzo przywodzące na myśl te które ich oplatały nie tak dawno na ścieżce. Czarnomagiczne twory. Anomalie nie mające istnieć. Samuel wówczas nie rozproszył ich zaklęciem. Mając to na uwadze Anthony poruszył więc różdżką chcąc przywołać nici białej magii i utkać je w wyuczony schemat naprawy chcąc spróbować wywołać rozpad, odrealnić jej istnienie lub przynajmniej wywołać dezorientację urealnionej czarnej mary. W kolejnej chwili wypił eliksir kociego wzroku by ciemność stała się dla niego obojętna, by mógł spróbować dostrzec więcej i to czy korytarz przed nimi wyglądał jakby w ogóle dokądkolwiek prowadził.
Nie zapomniał o dusznym chłopcu. Ignorował jak na razie jego dziecięcą panikę widząc w półprzezroczystym kulącym się w celi dziecku z zamkniętymi oczami przestrogę o tym, jak skończyć może się próba takiego ukrycia.
|k100 naprawa metdo zakonu, piję elek
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
ANTHONY, RANDALL, GABRIEL
Gabriel osłonił się przed skokiem kreatury zaklęciem ochronnym - błękitna tarcza odgrodziła go od monstrum, które uderzyło o nią głową. Wykorzystując chwilę czasu oswobodził się również z kajdan, upięcie pękło, a on był wolny. Randall uwięził przedziwne stworzenie w piaskach, które wnet zaczęły poruszać się pod nogami bestii - rozlewając się na boki, zalewając korytarz, ale i docierając do szalonego więźnia. Oba stworzenia zatopiły się w nich, nie były w stanie podnieść nóg, a wściekłość w ich oczach jedynie rosła - szamotały się w swoim więzieniu; trudno było stwierdzić, czy będą w stanie się z niego samodzielnie wydostać, a jeśli tak, to po jakim czasie. Anthony spróbował rozwiać twór anomalii przy pomocy białej magii, rytuału opracowanego przez Bathildę, wzmocnionego przez badaczy - jego moc była jednak zbyt słaba, cień na moment rozmył się w powietrzu i zmaterializował znów, szczerząc ostre żółte kły.
Eliksir kociego wzroku pozwolił Anthony'emu przejrzeć mroki - korytarz wiódł w przód aż do szerszej sali, zapewne czegoś na wzór korytarza; już stąd dostrzegał tam nieskończoną ilość schodów i przynajmniej dwa rozwidlenia - Azkaban był ogromny, a wy nie mieliście dużo czasu. Musieliście odzyskać Piersa, nim złapie go anomalia.
Więzień miał unieruchomione ręce i nogi, grzęznąc w piaskach wciąż miał jednak wolne zęby, którymi kolejny raz natarł na znajdującego się tuż obok Gabriela (siła ciosu).
Obowiązuje was mechanika poruszania się w trakcie pojedynku.
JESSA, SAMUEL, SOPHIA
Sophia okazała różdżki Samuelowi, który bez trudu wybrał z nich odpowiednią dla siebie, wziął też do ręki siekierę. W pęku kluczy, które otrzymała od Skamandera, znajdowały się dwa, które pozwoliły oswobodzić zarówno ręce, jak i nogi Jessy - czarownica jednak mocno przeszła tortury, madejowe łoże odebrało jej siły; chwiała się, ledwie was dostrzegała i nie odpowiadała. Osłabiona, potrzebowała jeszcze chwili. Wyglądała jednak, jakby z pomocą silnego ramienia była w stanie iść.
ARTUR
Dostrzegłeś nagłe poruszenie pnączy wijących się pod twoimi stopami, jedne z nich oplotło się wokół twojej stopy - być może zamierzając ponownie uwięzić cię w pułapce.
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 219/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte)
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 225/240 (10 - tłuczone, 5 - cięte)
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 92/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 70 - szarpane); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
Gabriel osłonił się przed skokiem kreatury zaklęciem ochronnym - błękitna tarcza odgrodziła go od monstrum, które uderzyło o nią głową. Wykorzystując chwilę czasu oswobodził się również z kajdan, upięcie pękło, a on był wolny. Randall uwięził przedziwne stworzenie w piaskach, które wnet zaczęły poruszać się pod nogami bestii - rozlewając się na boki, zalewając korytarz, ale i docierając do szalonego więźnia. Oba stworzenia zatopiły się w nich, nie były w stanie podnieść nóg, a wściekłość w ich oczach jedynie rosła - szamotały się w swoim więzieniu; trudno było stwierdzić, czy będą w stanie się z niego samodzielnie wydostać, a jeśli tak, to po jakim czasie. Anthony spróbował rozwiać twór anomalii przy pomocy białej magii, rytuału opracowanego przez Bathildę, wzmocnionego przez badaczy - jego moc była jednak zbyt słaba, cień na moment rozmył się w powietrzu i zmaterializował znów, szczerząc ostre żółte kły.
Eliksir kociego wzroku pozwolił Anthony'emu przejrzeć mroki - korytarz wiódł w przód aż do szerszej sali, zapewne czegoś na wzór korytarza; już stąd dostrzegał tam nieskończoną ilość schodów i przynajmniej dwa rozwidlenia - Azkaban był ogromny, a wy nie mieliście dużo czasu. Musieliście odzyskać Piersa, nim złapie go anomalia.
Więzień miał unieruchomione ręce i nogi, grzęznąc w piaskach wciąż miał jednak wolne zęby, którymi kolejny raz natarł na znajdującego się tuż obok Gabriela (siła ciosu).
Obowiązuje was mechanika poruszania się w trakcie pojedynku.
JESSA, SAMUEL, SOPHIA
Sophia okazała różdżki Samuelowi, który bez trudu wybrał z nich odpowiednią dla siebie, wziął też do ręki siekierę. W pęku kluczy, które otrzymała od Skamandera, znajdowały się dwa, które pozwoliły oswobodzić zarówno ręce, jak i nogi Jessy - czarownica jednak mocno przeszła tortury, madejowe łoże odebrało jej siły; chwiała się, ledwie was dostrzegała i nie odpowiadała. Osłabiona, potrzebowała jeszcze chwili. Wyglądała jednak, jakby z pomocą silnego ramienia była w stanie iść.
ARTUR
Dostrzegłeś nagłe poruszenie pnączy wijących się pod twoimi stopami, jedne z nich oplotło się wokół twojej stopy - być może zamierzając ponownie uwięzić cię w pułapce.
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 219/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte)
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 225/240 (10 - tłuczone, 5 - cięte)
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 92/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 70 - szarpane); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
Przejął różdżkę z ulgą. Być może potrafił sobie radzić bez, ale było coś naturalnego w samym jej posiadaniu. Czarodziej bez różdżki czuł się niemal, jak bez ręki, a Skamander żadnej tracić nie planował - Dzięki - kiwną głową kuzynce, ale uwagę skupił na uwalnianej kobiecie. Wciąż wydawała się oszołomiona - Jessa? - musiała wrócić do przytomności. Chwycił ją pod lewe ramie, by znalazła oparcie na jego barku, a ręką objął ją w talii, podtrzymując. W wolnym ręku trzymał różdżkę, a zdobyczną siekierę wsuwając za pas - Wynosimy się stąd. Sprawdź, czy drzwi do celi są otwarte, a jeśli nie, znajdź klucz - zwrócił się do aurorki, wskazując wyjście. Miał dosyć ciasnej celi, nie wspominając o bocianie, w którym spędził zbyt wiele czasu - Tak, widziałem, ale nie mamy czasu, żeby się nad tym teraz rozwodzić. Tak wiem, znalezienie Piersa to priorytet i oczywistość - zacisnął usta, zatrzymując się przy kratach - Te czarne... łodygi, przypominają żyły. Powinny nas doprowadzić do źródła - Carpiene - zdecydował się na początek. Cokolwiek kryło się dalej w korytarzu, potrzebowali informacji. Być może czekała ich kolejna przeprawa z szalonym więźniem, a może coś zupełnie innego. Chodziło mu pogłowie, by sprawdzić działanie obrażeń na dostrzeżonych, przesiąkniętych mrokiem pędach, ale, zostawić to musiał na później. jeśli do tego "później dotrą.
Merlinie, miej nas w opiece.
Merlinie, miej nas w opiece.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Z pomocą kluczy udało jej się oswobodzić Jessę, jednak kobieta nie wyglądała dobrze i wciąż milczała, kiedy uwalniała ją z okowów i pomagała usiąść, a potem zsunąć się z blatu. Sophia zmartwiła się o jej stan i możliwości kontynuowania misji, ale pomogła jej stanąć na nogach. Schowała też do kieszeni pozostałe dwie różdżki; gdy Jessa otrząśnie się i dojdzie do siebie, zwróci jej własność. Pozwoliła by przejął ją Samuel, bo wyglądało na to że na ten moment Diggory nie da rady iść samodzielnie.
- Sprawdzę – przytaknęła jego sugestii. W ręku wciąż trzymała klucze, więc razem z nimi ruszyła w stronę drzwi, uważając by nie nadepnąć na żaden z pędów zalegających na posadzce. – W takim razie chodźmy za nimi. Cokolwiek znajduje się na ich drugim końcu...
A pewnie nie było to nic miłego. Ale może w ten sposób dojdą do anomalii, choć najpierw powinni znaleźć Piersa. Przede wszystkim Piersa, bo o ile reszta drużyny była dorosłymi czarodziejami, aurorami i mogła poradzić sobie sama, tak mały chłopiec nie miał wielkich szans.
Obrzuciła drzwi uważnym spojrzeniem. Najpierw próbowała otworzyć je normalnie, choć na wszelki wypadek nie dotknęła klamki gołą ręką, a przez materiał rękawa. Jeśli okazały się zamknięte, to zaczęła próbować z kluczami, starając się dopasować odpowiedni do dziurki, który mógłby je otworzyć i pozwolić im wyjść. Ręce wciąż ją pobolewały, a na skórze dłoni i nadgarstków zaczynały rozlewać się coraz pokaźniejsze sińce. Ale determinacja pchała ją do przodu, ból był znośny i znosiła już dużo gorsze rzeczy, dlatego skupiała się na przebiegu misji, którą musieli doprowadzić do pomyślnego końca. Ciekawe, ile jeszcze przeszkód mieli pokonać, zanim dotrą do anomalii?
- Sprawdzę – przytaknęła jego sugestii. W ręku wciąż trzymała klucze, więc razem z nimi ruszyła w stronę drzwi, uważając by nie nadepnąć na żaden z pędów zalegających na posadzce. – W takim razie chodźmy za nimi. Cokolwiek znajduje się na ich drugim końcu...
A pewnie nie było to nic miłego. Ale może w ten sposób dojdą do anomalii, choć najpierw powinni znaleźć Piersa. Przede wszystkim Piersa, bo o ile reszta drużyny była dorosłymi czarodziejami, aurorami i mogła poradzić sobie sama, tak mały chłopiec nie miał wielkich szans.
Obrzuciła drzwi uważnym spojrzeniem. Najpierw próbowała otworzyć je normalnie, choć na wszelki wypadek nie dotknęła klamki gołą ręką, a przez materiał rękawa. Jeśli okazały się zamknięte, to zaczęła próbować z kluczami, starając się dopasować odpowiedni do dziurki, który mógłby je otworzyć i pozwolić im wyjść. Ręce wciąż ją pobolewały, a na skórze dłoni i nadgarstków zaczynały rozlewać się coraz pokaźniejsze sińce. Ale determinacja pchała ją do przodu, ból był znośny i znosiła już dużo gorsze rzeczy, dlatego skupiała się na przebiegu misji, którą musieli doprowadzić do pomyślnego końca. Ciekawe, ile jeszcze przeszkód mieli pokonać, zanim dotrą do anomalii?
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Za sprawą zaklęcia, magiczna tarcza odgrodziła go od monstrum i tym samym uniemożliwiła atak. Tym razem mu się udało. Z chwili odrętwienia i otumanienia istoty skorzystał Randall, dzięki czemu dwie kreatury utknęły w piaskach, a Gabriel w końcu wyswobodził swoje nogi z nieprzyjaznego uścisku. Teraz, gdy jego nogi były niczym nieskrępowane mógł myśleć o ewentualnej ucieczce. Spojrzał na Skamandera, który właśnie w taki sposób chciał to rozwiązać. Wydawało się to dobrym pomysłem, na pewno mniej czasochłonnym niż walka z każdym z monstrum. - Brzmi jak plan - zgodził się Tonks. Mimowolnie jego spojrzenie uciekło w stronę ducha chłopca, który przerażony siedział w celi, w której znajdowała się ta dziwna roślina. Może miał być ich przewodnikiem w dalszej drodze? Kimkolwiek było to dziecko musiało zdecydowanie lepiej znać miejsce, w którym się znaleźli. - Chłopcze, jak ci na imię? Ja nazywam się Gabriel - zaczął mówić, chcąc zwrócić na siebie uwagę ducha chłopca. - Dziękujemy ci bardzo za ostrzeżenie- co prawda trochę się z tym wyznaniem pośpieszył, ponieważ powykrzywiany więzień, z pewnością będący kiedyś człowiekiem wił się nadal u jego stóp, zębami próbując go dosięgnąć. Miał nadzieję, że tym razem także uda mu się obronić przed natarciem szczękających zębów. - Protego! - wypowiedział formułę zaklęcia, mając nadzieję, że tarcza pojawi się po raz kolejny między nim a stworzeniem i chłopiec przekona się, że będą mogli odejść stąd spokojnie i żadne z nich nie zostanie pożarte przez to co utknęło w piaskach. Gabriel przesunął się w prawą stronę, ku górze, rozpoczynając wędrówkę wokół grząskiego gruntu.
/przesuwam się o jedną kratkę (górna po skosie, po prawej stronie)
/przesuwam się o jedną kratkę (górna po skosie, po prawej stronie)
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Gabriel Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
- Korytarz się w oddali rozwidla - zapowiedział widząc wyraźniej w tej ciemności kształty i spiralnie ciągnące się ku górze niezliczone ilości schodów. Będą zmuszeni się rozdzielić?
- Drętwota - wypowiedział kierując na powyginanego przez anomalię więźnia. Przesunął się następnie w prawo na miejsce w którym stał chwilę wcześniej Gabriel. Kątem oka spojrzał na kulącego się ducha.
- Uciekamy stąd, dawaj młody z nami!- rzucił podniesionym głosem tak by spróbować wyrwać z odrętwienia martwe już dziecko przypuszczając, że hasło ucieczki wywrze na nim silne wrażenie.
|przesuwam się o heks po skosie w górę na prawo (na dawne miejsce Gabriela)
- Drętwota - wypowiedział kierując na powyginanego przez anomalię więźnia. Przesunął się następnie w prawo na miejsce w którym stał chwilę wcześniej Gabriel. Kątem oka spojrzał na kulącego się ducha.
- Uciekamy stąd, dawaj młody z nami!- rzucił podniesionym głosem tak by spróbować wyrwać z odrętwienia martwe już dziecko przypuszczając, że hasło ucieczki wywrze na nim silne wrażenie.
|przesuwam się o heks po skosie w górę na prawo (na dawne miejsce Gabriela)
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - Azkaban' :
'Anomalie - Azkaban' :
Zamarłem, wpatrzony w niezrozumiały przejaw magii. Kwiat pulsował w dziwacznej parodii życia, przywodząc na myśl bijące serce. Nie wiem na ile Azkaban dostosowywał się do moich własnych lęków, ale tym razem był niebezpiecznie blisko moich największych obaw.
Z odrętwienia oderwał mnie dotyk. Nie dotyk wsparcia, ale kolejnego zagrożenia, pnącze niczym wąż chciało się opleść wokół mojej stopy. W panice wyrwałem się z potrzasku, jeszcze chwila, a byłbym ponownie w pułapce. To miejsce w jakiś niewyjaśniony sposób wpływało na umysł. Rozejrzałem się szybko w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby służyć za prowizoryczną broń. Wyłamany pręt z krat lub coś takiego.
Spostrzegawczość II
Zapomniałem o rzucie, gamoń ze mnie
Z odrętwienia oderwał mnie dotyk. Nie dotyk wsparcia, ale kolejnego zagrożenia, pnącze niczym wąż chciało się opleść wokół mojej stopy. W panice wyrwałem się z potrzasku, jeszcze chwila, a byłbym ponownie w pułapce. To miejsce w jakiś niewyjaśniony sposób wpływało na umysł. Rozejrzałem się szybko w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby służyć za prowizoryczną broń. Wyłamany pręt z krat lub coś takiego.
Spostrzegawczość II
Zapomniałem o rzucie, gamoń ze mnie
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Tak trochę nie dowierzam, że udało mi się unieruchomić to przedziwne stworzenie. Co więcej, jeszcze tamtego ohydnego potwora, który atakuje Tonksa. Nieźle, naprawdę nieźle. Ten widok tak mnie zadziwia, że trochę za długo wpatruję się w tę przedziwną scenę mającą miejsce przed moimi oczami. Czy raczej okiem, bo to drugie to tak pracuje, że aż nie pracuje. Nie tak, jak powinno, ale nie mam teraz czasu, żeby się nad tym rozczulać. Jeśli przeżyję, to spędzę cały miesiąc na biadoleniu, jednak teraz to nie najlepszy pomysł.
Krzywię się na sugestię Antka, ale cóż, muszę przyznać, że to dobry plan. - Nienawidzę zgadzać się ze Skamanderem, ale tak, proponuję zmyć się stąd jak najprędzej. Normalnie to coś nie powinno móc opuścić tych piasków, ale tutaj nic nie jest normalne, więc przygotujmy się na najgorsze - stwierdzam na głos, przejęty tym, że wokół dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. Na przykład jakiś szalony kwiat i duch dzieciaka. Czasem sobie myślę, że jednak jeśli przeżyję, to będę potrzebować opieki magipsychiatry, bo to wszystko naprawdę nie jest normalne. Jesteśmy przecież w cholernym więzieniu, nie na magicznej wyspie tysiąca dziwów.
Krótko obserwuję zmagania dwójki moich kompanów i postanawiam im pomóc, chociaż wiem, że jedynie szczęście mogłoby mi dopomóc. Bo tak się składa, że rzucanie zaklęć w moim stanie to prawdziwe wyzwanie. - Drętwota - powtarzam mimo wszystko za Antkiem, celując różdżką w tego cholernego więźnia, co to zębami atakuje wszystko co mu się nawinie. W tym konkretnym przypadku biednego Tonksa. Ja sam zaś idę w przeciwnym kierunku, uważnie okrążając zakres działania piasków. Byłoby głupio utknąć we własnym zaklęciu.
Przesuwam się heks po skosie w stronę lewego, górnego rogu, czyli w stronę ducha dzieciaka i kwiatka
Krzywię się na sugestię Antka, ale cóż, muszę przyznać, że to dobry plan. - Nienawidzę zgadzać się ze Skamanderem, ale tak, proponuję zmyć się stąd jak najprędzej. Normalnie to coś nie powinno móc opuścić tych piasków, ale tutaj nic nie jest normalne, więc przygotujmy się na najgorsze - stwierdzam na głos, przejęty tym, że wokół dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. Na przykład jakiś szalony kwiat i duch dzieciaka. Czasem sobie myślę, że jednak jeśli przeżyję, to będę potrzebować opieki magipsychiatry, bo to wszystko naprawdę nie jest normalne. Jesteśmy przecież w cholernym więzieniu, nie na magicznej wyspie tysiąca dziwów.
Krótko obserwuję zmagania dwójki moich kompanów i postanawiam im pomóc, chociaż wiem, że jedynie szczęście mogłoby mi dopomóc. Bo tak się składa, że rzucanie zaklęć w moim stanie to prawdziwe wyzwanie. - Drętwota - powtarzam mimo wszystko za Antkiem, celując różdżką w tego cholernego więźnia, co to zębami atakuje wszystko co mu się nawinie. W tym konkretnym przypadku biednego Tonksa. Ja sam zaś idę w przeciwnym kierunku, uważnie okrążając zakres działania piasków. Byłoby głupio utknąć we własnym zaklęciu.
Przesuwam się heks po skosie w stronę lewego, górnego rogu, czyli w stronę ducha dzieciaka i kwiatka
I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda