Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham
Altana na skraju lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Altana na skraju lasu
Najbardziej zazieleniony zakątek lasu, płynnie przechodzący w zaczarowaną, leśną głuszę. Soczysty kolor trawy przetyka się gdzieniegdzie z fioletowym i różowym kwieciem, nie pozwalającym zapomnieć o godności organizatorów, tuż przy granicy z całkowicie zieloną częścią puszczy przebiega drobny strumyk z krystalicznie czystą wodą. Tuż za nim znajduje się altanka, magicznie powiększona i mieszcząca znacznie więcej osób, niż wydawałoby się po jej rozmiarach.
Dzisiaj magia była mu posłuszna. Może Ollivander miał rację i po prostu potrzebował czasu, żeby poczuć więź z nową różdżką? Wówczas nie chciało mu się w to wierzyć, jednak po paru miesiącach niechętnie musiał przyznać mu rację. Afromosia coraz lepiej leżała mu w dłoni, coraz mniej marudziła, coraz rzadziej sprawiała problemy. Wydawało mu się, że i ona zdążyła go przez ten czas poznać, zaczynając rozumieć, jakiej pomocy od niej potrzebuje. Dlatego już nie zdziwiła go siła z jaką rzucił zaklęcie – to zdarzało się coraz częściej. - Nie powinno już tutaj być żadnych zasadzek - powiedział Caelanowi, jednak ten i tak rzucił zaklęcie. Edgar westchnął, ale ostatecznie przyznał mu w myślach rację – może zostało coś niepodatne na to zaklęcie, a może ktoś ich obserwował i rzucił nowe. Dlatego ostrożnie ruszył w stronę posiadłości, by po chwili przystanąć w pobliżu drzewa i powtórzyć zaklęcie Caelana. - Carpiene - rzucił na wszelki wypadek.
| Idę trzy kratki do góry po skosie w lewo i pięć kratek w lewo (tam gdzie czarna kropka), po czym rzucam carpiene (chyba, że nie mogę tyle przejść, no to nie).
| Idę trzy kratki do góry po skosie w lewo i pięć kratek w lewo (tam gdzie czarna kropka), po czym rzucam carpiene (chyba, że nie mogę tyle przejść, no to nie).
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Obie grupy czarodziejów mogły usłyszeć pomruki wskazujące na to, że druga strona wymieniała ze sobą jakieś informacje. Nikt nie był jednak w stanie do końca rozróżnić słów, za wyjątkiem tych wypowiadanych przez Edgara. Głos mężczyzny wciąż cicho docierał do uszu Zakonników.
Ollivander uniósł różdżkę i postąpił kilka kroków w stronę niewidocznych przeciwników, jednak drogę zastąpił mu Lucan. Ulyssesowi nie pozostało nic innego jak rzucić zaklęcie z miejsca, w którym się znajdował. Lord mógł poczuć, jak magia przepływa przez różdżkę - z pewnością jego zaklęcie zadziałało. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o czarze Lucana - nieudane zaklęcie oznaczało tyle, że ciało Gabriela za krótką chwilę powróci do swojej normalnej postaci.
Pozostała przy życiu część rodziny przyglądała się temu z wyraźnym lękiem na twarzach. Po policzkach dziewczyny (3) łzy znów pociekły mocniej, a dla mężczyzny (1) ponowne skinięcie głową na słowa Ulyssesa wymagało zdecydowanie więcej odwagi niż wcześniej.
- Millie, pomóż mu z matką - mężczyzna polecił cicho dziewczynie, samemu ponownie unosząc chłopca na ręce. Zarówno mężczyzna jak i dzieci byli do siebie bardzo podobni: mieli tak samo ciemne włosy i wystające kości policzkowe, jednak młodzież resztę rysów twarzy wyraźnie odziedziczyła po matce. Jej uroda była bardzo delikatna, a włosy pogrążone w nieładzie i zaniedbaniu były niezwykle jasne.
W tym czasie Caelan i Edgar, pewni tego że omijają pułapkę weszli w sam jej środek. Ich zaklęcia były nieskuteczne - ale czy zdążyłyby ostrzec czarodziejów? Rycerze ruszyli w kierunku domu, a po kilku krokach ziemia wokół nich zadrżała. Po lesie poniósł się gwałtowny szelest liści i w mgnieniu oka wokół czarodziejów i wyczarowanej iluzji wyrosły wysokie ściany zbudowane z gęstego żywopłotu. Dla Edgara wystarczył rzut oka na sytuację aby zrozumieć, że weszli prosto w działanie zaklęcia Abscondens. Przedostanie się do domu stało się właśnie o wiele trudniejsze niż mogło się to wydawać na początku.
Szelest nie umknął również uwadze Zakonników - nie byli jednak w stanie dostrzec w ciemnościach, co go spowodowało.
| Caelan i Edgar, utknęliście w labiryncie. Jego działanie jest opisane tutaj. W zależności od podjętych przez was decyzji wydostanie się z niego zajmie wam mniej czasu (opcja z zaprzestaniem poszukiwania domu), lub więcej (poszukiwanie domu).
Na ten moment zrezygnowaliście z walki, zdjęte są ograniczenia dotyczące poruszania się. Określacie jedynie w którym kierunku się przemieszczacie: będę Was przesuwać po mapie na tyle daleko, na ile będzie to sensowne w ujęciu akcji pozostałych postaci obecnych w wątku.
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
lewo
prawo
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Rycerze (24h), Zakon (24h)
Działające zaklęcia:
Deserpes: 10
Bombino (ciało Gabriela / Constansa): 5/5
Działające eliksiry:
Eliksir niezłomności (Lucan): 2/5
Ollivander uniósł różdżkę i postąpił kilka kroków w stronę niewidocznych przeciwników, jednak drogę zastąpił mu Lucan. Ulyssesowi nie pozostało nic innego jak rzucić zaklęcie z miejsca, w którym się znajdował. Lord mógł poczuć, jak magia przepływa przez różdżkę - z pewnością jego zaklęcie zadziałało. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o czarze Lucana - nieudane zaklęcie oznaczało tyle, że ciało Gabriela za krótką chwilę powróci do swojej normalnej postaci.
Pozostała przy życiu część rodziny przyglądała się temu z wyraźnym lękiem na twarzach. Po policzkach dziewczyny (3) łzy znów pociekły mocniej, a dla mężczyzny (1) ponowne skinięcie głową na słowa Ulyssesa wymagało zdecydowanie więcej odwagi niż wcześniej.
- Millie, pomóż mu z matką - mężczyzna polecił cicho dziewczynie, samemu ponownie unosząc chłopca na ręce. Zarówno mężczyzna jak i dzieci byli do siebie bardzo podobni: mieli tak samo ciemne włosy i wystające kości policzkowe, jednak młodzież resztę rysów twarzy wyraźnie odziedziczyła po matce. Jej uroda była bardzo delikatna, a włosy pogrążone w nieładzie i zaniedbaniu były niezwykle jasne.
W tym czasie Caelan i Edgar, pewni tego że omijają pułapkę weszli w sam jej środek. Ich zaklęcia były nieskuteczne - ale czy zdążyłyby ostrzec czarodziejów? Rycerze ruszyli w kierunku domu, a po kilku krokach ziemia wokół nich zadrżała. Po lesie poniósł się gwałtowny szelest liści i w mgnieniu oka wokół czarodziejów i wyczarowanej iluzji wyrosły wysokie ściany zbudowane z gęstego żywopłotu. Dla Edgara wystarczył rzut oka na sytuację aby zrozumieć, że weszli prosto w działanie zaklęcia Abscondens. Przedostanie się do domu stało się właśnie o wiele trudniejsze niż mogło się to wydawać na początku.
Szelest nie umknął również uwadze Zakonników - nie byli jednak w stanie dostrzec w ciemnościach, co go spowodowało.
| Caelan i Edgar, utknęliście w labiryncie. Jego działanie jest opisane tutaj. W zależności od podjętych przez was decyzji wydostanie się z niego zajmie wam mniej czasu (opcja z zaprzestaniem poszukiwania domu), lub więcej (poszukiwanie domu).
Na ten moment zrezygnowaliście z walki, zdjęte są ograniczenia dotyczące poruszania się. Określacie jedynie w którym kierunku się przemieszczacie: będę Was przesuwać po mapie na tyle daleko, na ile będzie to sensowne w ujęciu akcji pozostałych postaci obecnych w wątku.
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
lewo
prawo
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Rycerze (24h), Zakon (24h)
Działające zaklęcia:
Deserpes: 10
Bombino (ciało Gabriela / Constansa): 5/5
Działające eliksiry:
Eliksir niezłomności (Lucan): 2/5
- Mapa:
- [kliknij, aby powiększyć]
Nie można schować się za ani w altanie, ponieważ nie posiada ona ścian - postać nadal będzie widoczna dla pozostałych. Można chować się za choinkami oraz pniami drzew (brązowe punkty po środku), jednak żeby rzucić zaklęcie należy się zza nich wysunąć tak, aby postać mogła wycelować bez jakichkolwiek przeszkód.
- Żywotność:
- Caelan: 200/235 | kara: -5; [-20 (duszenie się), -15 (osłabienie)]
Edgar: 208/223 | kara: -; [t.z.o.; -15 (oparzenia)]Gabriel: 202/240 | kara: -5; [-15 (duszenie się), -8 (tłuczone), -15 (oparzenia)]śmierć postaci
Lucan: 200/332 | kara: -20, utrudnienie celowania; [św.; -31 (psychiczne), -81 (cięte), -20 (tłuczone)]
Ulysses: 195/200 | kara: -; [k.o., osłabiony węch; -5 (tłuczone)]- Nowa żywotność Lucana:
Wartość żywotności postaci: 332żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 268 - 298 71-80% brak -10 235 - 267 61-70% brak -15 202 - 234 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 169 - 201 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 136 - 168 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 102 - 135 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 69 - 101 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 68 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Ekwipunek:
- Caelan: różdżka, eliksiry:
- Veritaserum (1 porcja)- Felix Felicis (1 porcja)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
- Pies gończy (1 porcja, stat. 5)
Edgar: różdżka, fluoryt
Gabriel: różdżka, lusterko dwukierunkowe (z Ulyssesem), eliksiry:
- Eliksir samoregeneracji (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
Lucan: różdżka, eliksiry:
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, moc +15)
Ulysses: różdżka, lusterko dwukierunkowe (z Gabrielem), peleryna niewidka, nóż (bez bonusów), miotła, kryształ (Biały Deszcz), eliksiry:
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 26, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 30)
Edgar był pewny, że jego zaklęcie podziałało. Czuł to w kościach, a jednak ledwie zrobił parę kroków do przodu i zobaczył jak wokół nich wyrasta labirynt. Przeklął pod nosem; zaklęcie musiało zadziałać na mniejszy obszar, bo przecież udało się na pewno – już wie kiedy jakiś czar się powiedzie, a kiedy nie, nie jest już dzieckiem. - Abscondens - powiadomił na wszelki wypadek Caelana, doskonale znając to zaklęcie obronne, bo sam takie rzucał na posiadłość w Durham. - Im bardziej chce się znaleźć budynek tym jest to trudniejsze - dodał, zagryzając zęby, bo przecież stracili w tym miejscu mnóstwo czasu, poza tym Madoucowie jakoś nieszczególnie interesują się tym co się dzieje wokół ich posiadłości. Jak to w ogóle możliwe? Jak to się stało, że jeszcze żaden z nich stamtąd nie wybiegł? Edgar był wściekły, dlatego zaczął się rozglądać po labiryncie, chcąc zauważyć jakąś podpowiedź, cokolwiek, co pomogłoby mu przejść dalej. Próbował coś dostrzec w widocznych dróżkach, wybierając którąś z nich, podążając za intuicją.
|Rozglądam się (spostrzegawczość I) i idę tam, gdzie mi się wydaje, że powinienem.
|Rozglądam się (spostrzegawczość I) i idę tam, gdzie mi się wydaje, że powinienem.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Łudził się, że ich starania oszczędzą im wpadnięcia w odnalezioną chwilę temu pułapkę. Niestety, magia odmówiła mu posłuszeństwa, nie wyczuł więc, że nie mają najmniejszych szans na ominięcie przeszkody. Zatrzymał się w pół kroku, gdy ziemia zaczęła drżeć, a złowróżbny szelest poniósł się po lesie - dopiero po chwili, kiedy zostali uwięzieni w labiryncie, zaklął cicho pod nosem, wyraźnie sfrustrowany kolejnymi utrudnieniami. - Wspaniale - odburknął arystokracie, wciąż pilnując, by nie mówić zbyt głośno. Zaczął rozglądać się dookoła, próbując zauważyć lub usłyszeć coś szczególnego, co mogłoby okazać się wskazówką. Posiadłość powinna znajdować się na wprost, lecz prawdopodobieństwo, że magiczny labirynt rządził się swoimi prawami, było wysokie. - A może tędy? - zaproponował, opierając się na swych - mniej lub bardziej - trafnych spostrzeżeniach. Wolał się nie rozdzielać, choć może wtedy odnaleźliby dom Madouców szybciej... Lecz co czeka ich na miejscu? I dlaczego mieszkańców nie zaalarmowały hałasy?
| rzucam na spostrzegawczość (I) i zobaczymy, co z tego wyjdzie
| rzucam na spostrzegawczość (I) i zobaczymy, co z tego wyjdzie
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Szybkie, ostre spojrzenie spotkało się z oczami Lucana, który wlazł mu pod nogi i choć Ollivander zacisnął mimowolnie szczękę w lekkim wyrazie irytacji, nie odezwał się - nieistotne, nie w tamtym kierunku planował zmierzać w ostatecznym rozrachunku, lecz z zaklęcia nie zrezygnował. Swoją drogą, czy żaba, którą trzymał, była ciałem Gabriela? Nie pozwolił zaskoczeniu wymalować się na twarzy, posłał tylko pytające spojrzenie towarzyszowi, unosząc brew i wskazując skinięciem głowy poprzednie miejsce - za altaną, gdzie wcześniej byli z aurorem. Wystarczyło, że Lucan kiwnie głową, a wszystko będzie jasne. Jeśli zatroszczył się o zabranie ciała, zaoszczędził im wracania się i błądzenia w ciemnościach. Milczeniem skonfrontował też słowa o osłanianiu. Abbott nie wyglądał najlepiej, ale skoro twierdził, że jest w stanie - najwyraźniej był.
Parę sekund dalszych oględzin wystarczyło, by upewnić się, że mają przed sobą mugoli - ich reakcja na używanie magii była bardziej niż wymowna. Ulysses wymienił spojrzenia z wystraszonymi, ale przytomnymi ludźmi. - Nie skrzywdzimy was - powtórzył pewnie, aczkolwiek spokojnie i cicho. Zamarł na moment, słysząc donośny szelest, dobiegający od strony domu. Zmarszczył brwi, próbując dostrzec cokolwiek w ciemności, różdżkę uniósł w pogotowiu - nic jednak nie atakowało, żadne zwierzę, żadne zaklęcia. Odwrócił się prędko i skinął głową wystraszonej nastolatce, zgadzając się na jej pomoc - w nadziei, że zaufanie zostanie nieco podbudowane, powinna czuć się potrzebna, jemu też będzie prościej - bezwładne ciało nie było lekkie. Uchwycił nieprzytomną kobietę pod ramionami, by w razie czego poradzić sobie z ciężarem samodzielnie; starał się nie zrobić jej większej krzywdy, uważać zwłaszcza na głowę. - Tam - mruknął pod nosem i wskazał kierunek skinięciem, oglądając się jeszcze na Lucana. Powinien spróbować wzmocnić zaklęcie, nie mieli tylu rąk, by radzić sobie z kolejnym ciałem.
| idziemy w prawo na mapie, do krawędzi
Parę sekund dalszych oględzin wystarczyło, by upewnić się, że mają przed sobą mugoli - ich reakcja na używanie magii była bardziej niż wymowna. Ulysses wymienił spojrzenia z wystraszonymi, ale przytomnymi ludźmi. - Nie skrzywdzimy was - powtórzył pewnie, aczkolwiek spokojnie i cicho. Zamarł na moment, słysząc donośny szelest, dobiegający od strony domu. Zmarszczył brwi, próbując dostrzec cokolwiek w ciemności, różdżkę uniósł w pogotowiu - nic jednak nie atakowało, żadne zwierzę, żadne zaklęcia. Odwrócił się prędko i skinął głową wystraszonej nastolatce, zgadzając się na jej pomoc - w nadziei, że zaufanie zostanie nieco podbudowane, powinna czuć się potrzebna, jemu też będzie prościej - bezwładne ciało nie było lekkie. Uchwycił nieprzytomną kobietę pod ramionami, by w razie czego poradzić sobie z ciężarem samodzielnie; starał się nie zrobić jej większej krzywdy, uważać zwłaszcza na głowę. - Tam - mruknął pod nosem i wskazał kierunek skinięciem, oglądając się jeszcze na Lucana. Powinien spróbować wzmocnić zaklęcie, nie mieli tylu rąk, by radzić sobie z kolejnym ciałem.
| idziemy w prawo na mapie, do krawędzi
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czy to ból nieco go zamroczył, że koniec końców wszedł Ulyssesowi w drogę, nie był do końca pewien. Zagryzł tylko wargę, opuszczając głowę w geście skruchy. Nie był zbyt użyteczny w czasie tej potyczki, tym bardziej nie chciał więc jeszcze teraz przeszkadzać w ucieczce, tymczasem znów zaliczył wtopę. Wziął jednak głębszy wdech i znów podniósł głowę, akurat w momencie by wyłapać spojrzenie Ollivandera. Sam zagryzł lekko szczękę, ale oficjalnie skinął głową - mając nadzieję, że dobrze zrozumiał pytanie odczytane w tęczówkach towarzysza. Tak, ta żaba była Gabrielem. Nie mógł jej zostawić tam na polu, porzuconego, na pastwę przeciwników. Choć ci zajęci byli najwyraźniej próbą dotarcia do domu Madouców, kto wie czy później nie zdecydowaliby się jednak zgarnąć zamordowanego aurora. Wolał się nie domyślać tylko, do jakich celów.
- Uciekajmy - odezwał się jeszcze cicho, gdy Ollivander zgarnął już nieprzytomną kobietę. Liczył, że tym prostym słowem doda mugolom animuszu. Na pewno jedyne czego pragnęli to wydostać się stąd, znaleźć jakąś kryjówkę, uciec jak najdalej od miejsca, w którym być może ich torturowano. Sam ruszył na końcu pochodu, jeszcze raz celując różdżką w ciało żaby - Constansa - rozkazał z mocą, wiedząc, że poprzednie zaklęcie się nie powiodło.
Tuptam za resztą w prawo, jak najdalej
- Uciekajmy - odezwał się jeszcze cicho, gdy Ollivander zgarnął już nieprzytomną kobietę. Liczył, że tym prostym słowem doda mugolom animuszu. Na pewno jedyne czego pragnęli to wydostać się stąd, znaleźć jakąś kryjówkę, uciec jak najdalej od miejsca, w którym być może ich torturowano. Sam ruszył na końcu pochodu, jeszcze raz celując różdżką w ciało żaby - Constansa - rozkazał z mocą, wiedząc, że poprzednie zaklęcie się nie powiodło.
Tuptam za resztą w prawo, jak najdalej
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Rycerze podjęli się trudnej próby wydostania się z labiryntu. Poruszanie się po liściastych zaułkach w panującym dookoła mroku nie było proste; ściany zmieniały położenie i kiedy już myśleli, że rozpracowalie drogę do domu to labirynt zmieniał konfigurację. W końcu jednak Caelan dostrzegł pewną zależność w przemieszczaniu się ścian: z pojęciem o tym co działo się dookoła Was ostatecznie po jeszcze kilkunastu minutach wydostaliście się z pułapki po jej przeciwnej stronie. Nie byliście w stanie stwierdzić, ile czasu minęło, ponieważ noce w marcu wciąż były dość długie. Pierwszym co zauważyliście były otwarte na oścież drzwi domostwa. Po dokładniejszych oględzinach znaleźliście plamy, które okazały się rozsmarowaną po deskach ganku krwią. Wnętrze domu nosiło znamiona walki. Pierwsze ciało znaleźliście w korytarzu na parterze, należało do Eleanor Madouc, żony Michaela - najmłodszego z Madouców, który na co dzień nie mieszkał z resztą rodziny. Twarz zastygła jej w wyrazie zaskoczenia, klatka piersiowa zalana była szkarłatem, a w ubraniu świeciły dziury po kilku dźgnięciach nożem. Kolejny trup, tym razem męski należał do samego Michaela. Leżał na schodach prowadzących do piwnicy, a jego stan był bardzo podobny do poprzedniego ciała. W samej piwnicy wcześniej musiało przez długi czas przebywać kilka osób. Warunki były wręcz tragiczne: nie było tam żadnych mebli, tylko cztery stare i zatęchłe, bardzo cienkie materace zarzucone szmatami. Pozostałych Madouców Rycerze znaleźli w pokojach na piętrze, leżących w łóżkach - zostali zadźgani nożem podczas snu.
Przynajmniej ich milczenie miało solidne uzasadnienie.
Zakonnicy dali radę zdobyć zaufanie mugoli. Zresztą ci nie mieli zbyt wielu opcji, a poprzednia dwójka mężczyzn była zdecydowanie mniej wiarygodna niż Ollivander z Abbottem. Z każdą chwilą cała grupa oddalała się od domu: mężczyzna niósł chłopca, a Millie chwyciła za nogi kobiety i wraz z Ulyssesem niosła ją w kierunku wskazanym przez czarodzieja. Noc zdecydowanie im sprzyjała, ukrywając sylwetki w chłodnej ciemności. Zakonnicy dowiedzieli się, że napotkani przez nich ludzie faktycznie byli mugolską rodziną, którą Madoucowie więzili w swoim domu i wykorzystywali do pracy, niejednokrotnie dla rozrywki używając przeciwko nim magii. Mężczyzna nazywał się Theodore Smith, nieprzytomna kobieta była jego żoną, Melody, a Millie i mały Timmy byli ich jedynymi dziećmi. Ani Theodore, ani Millie nie chcieli jednak powiedzieć wam, w jaki sposób się uwolnili. Miało to pozostać ich tajemnicą.
| Bardzo dziękuję Wam za rozgrywkę! W najbliższym czasie z Waszych ekwipunków zostaną odpisane wszystkie wykorzystane przedmioty.
Proszę Was o dodanie postów końcowych - kolejność nie jest ważna, ale macie na to 48 godzin.
Lucan, wymagane będzie wyleczenie rozciętej ręki przez uzdrowiciela. Bezbolesne i zupełne jej wyprostowanie stanie się możliwe dopiero po dwóch tygodniach. Przed upływem tego czasu będziesz doświadczał boleści i sztywności w łokciu.
Kobieta i chłopiec wymagają pomocy medycznej - z kłutych ran kobiety sączy się krew, z każdą minutą jej szanse na przeżycie są coraz mniejsze. Chłopiec, chociaż ranny, przytomność stracił w wyniku uderzenia głową o twardą powierzchnię. W przeciągu kilku dni pod kompetentnym uzdrowicielskim okiem powinien dojść do siebie. Proszę Was o dokładne opisanie w Waszych postach tego, co zrobiliście z mugolami.
Przynajmniej ich milczenie miało solidne uzasadnienie.
Zakonnicy dali radę zdobyć zaufanie mugoli. Zresztą ci nie mieli zbyt wielu opcji, a poprzednia dwójka mężczyzn była zdecydowanie mniej wiarygodna niż Ollivander z Abbottem. Z każdą chwilą cała grupa oddalała się od domu: mężczyzna niósł chłopca, a Millie chwyciła za nogi kobiety i wraz z Ulyssesem niosła ją w kierunku wskazanym przez czarodzieja. Noc zdecydowanie im sprzyjała, ukrywając sylwetki w chłodnej ciemności. Zakonnicy dowiedzieli się, że napotkani przez nich ludzie faktycznie byli mugolską rodziną, którą Madoucowie więzili w swoim domu i wykorzystywali do pracy, niejednokrotnie dla rozrywki używając przeciwko nim magii. Mężczyzna nazywał się Theodore Smith, nieprzytomna kobieta była jego żoną, Melody, a Millie i mały Timmy byli ich jedynymi dziećmi. Ani Theodore, ani Millie nie chcieli jednak powiedzieć wam, w jaki sposób się uwolnili. Miało to pozostać ich tajemnicą.
| Bardzo dziękuję Wam za rozgrywkę! W najbliższym czasie z Waszych ekwipunków zostaną odpisane wszystkie wykorzystane przedmioty.
Proszę Was o dodanie postów końcowych - kolejność nie jest ważna, ale macie na to 48 godzin.
Lucan, wymagane będzie wyleczenie rozciętej ręki przez uzdrowiciela. Bezbolesne i zupełne jej wyprostowanie stanie się możliwe dopiero po dwóch tygodniach. Przed upływem tego czasu będziesz doświadczał boleści i sztywności w łokciu.
Kobieta i chłopiec wymagają pomocy medycznej - z kłutych ran kobiety sączy się krew, z każdą minutą jej szanse na przeżycie są coraz mniejsze. Chłopiec, chociaż ranny, przytomność stracił w wyniku uderzenia głową o twardą powierzchnię. W przeciągu kilku dni pod kompetentnym uzdrowicielskim okiem powinien dojść do siebie. Proszę Was o dokładne opisanie w Waszych postach tego, co zrobiliście z mugolami.
Pojawienie się labiryntu było nagłe i nieoczekiwane, wywołało w nim falę w pełni uzasadnionej frustracji - nie miał pojęcia, ile może zająć poszukiwanie odpowiedniej drogi do posiadłości Madouców, ani czy w ogóle zdołają do niej dotrzeć. Zmieniające położenie ściany tylko pogarszały i tak kiepską już sytuację, lecz paradoksalnie to właśnie to pozwoliło mu odzyskać nad sobą kontrolę, zepchnąć nerwy na dalszy plan i skupić się na tu i teraz. Po pewnym czasie zrozumiał, jaka zależność kieruje magicznym więzieniem; dostrzegał wzorzec, o którym nie omieszkał poinformować towarzyszącego mu arystokraty. Satysfakcja spowodowana wydostaniem się z nieopatrznie uruchomionego zaklęcia obronnego nie trwała jednak długo - drzwi były otwarte na oścież, to nie mogło zwiastować niczego dobrego. Ostrożnie, z różdżką w dłoni, zbliżył się do wyraźnie rysującego się w pobliżu domostwa, by po dokładniejszych oględzinach zauważyć na ganku złowróżbnie wyglądające plamy. Zachowując ciszę obejrzał się na Edgara, próbując podchwycić jego spojrzenie, a następnie powoli wszedł do środka; ciągle nasłuchiwał, lecz posiadłość była ponuro cicha. Nie zajęło im to długo, nim odnaleźli zakrwawionego trupa kobiety. - Znasz ją? - zapytał cicho, nim ruszyli w dalszą drogę. Nie spodziewał się jednak niczego innego jak kolejnych martwych ciał.
W końcu odnaleźli ich wszystkich, poznając tym samym przyczynę niepokojącego milczenia. To nie była dobra wiadomość nie tylko dla rodu Burke'ów, lecz i Rycerzy, który korzystali z usług zamordowanych czarodziejów. - Czy masz pomysł, kto mógł to zrobić? - burknął sugestywnie do Edgara, myślami wracając do spotkanych wśród drzew niemagicznych. Czy to przypadek, że spotkali ich akurat tutaj? Akurat teraz? Mógł się jedynie domyślać tego, co zaszło i kiedy dokładnie, lecz niezależnie od tego, z czyjej ręki zginęli Madoucowie, spowodowany tym problem pozostawał nierozwiązany. - Nic tu po nas, możemy jedynie poszukać, czy nie mają tu naszego ostatniego zamówienia - dodał jeszcze, oczekując decyzji lorda. W końcu opuścili upiorną, pełną zmarłych posiadłość, a po oszczędnym pożegnaniu rozdzielili się i Caelan ruszył do altany po zostawioną tam miotłę.
| Również dziękuję za rozgrywkę! zt
W końcu odnaleźli ich wszystkich, poznając tym samym przyczynę niepokojącego milczenia. To nie była dobra wiadomość nie tylko dla rodu Burke'ów, lecz i Rycerzy, który korzystali z usług zamordowanych czarodziejów. - Czy masz pomysł, kto mógł to zrobić? - burknął sugestywnie do Edgara, myślami wracając do spotkanych wśród drzew niemagicznych. Czy to przypadek, że spotkali ich akurat tutaj? Akurat teraz? Mógł się jedynie domyślać tego, co zaszło i kiedy dokładnie, lecz niezależnie od tego, z czyjej ręki zginęli Madoucowie, spowodowany tym problem pozostawał nierozwiązany. - Nic tu po nas, możemy jedynie poszukać, czy nie mają tu naszego ostatniego zamówienia - dodał jeszcze, oczekując decyzji lorda. W końcu opuścili upiorną, pełną zmarłych posiadłość, a po oszczędnym pożegnaniu rozdzielili się i Caelan ruszył do altany po zostawioną tam miotłę.
| Również dziękuję za rozgrywkę! zt
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Całe szczęście, że udało im się wreszcie wyjść z tego labiryntu. Edgar by nie odpuścił, choćby miał tutaj spędzić całą noc. Może magia to wyczuła i postanowiła dać za wygraną, a może zaklęcia nie były od dawna odnawiane. Tak czy inaczej Edgar wszedł do posiadłości Madouców pewnym krokiem, mając już dość problemów, jakie zaczęli ostatnio sprawiać. Jakież ogarnęło go zdziwienie, kiedy zobaczył w korytarzu zakrwawioną kobietę. Kucnął przy niej, czując w powietrzu charakterystyczny metaliczny zapach krwi. - Eleanor - odpowiedział Caelanowi, kiwnąwszy uprzednio głową. Kojarzył ją; widział ją kilka razy podczas sporadycznych wizyt u Madouców jeszcze zanim został nestorem. - Na pewno mieli wielu wrogów - mruknął, dobrze wiedząc jak wygląda życie nielegalnych handlarzy. - Ale to wygląda... dziwnie - dodał cicho, przyglądając się ranom kobiety. Nie znał zaklęcia, które mogło spowodować coś takiego. Wstał, dopiero wtedy zauważając jak dół płaszcza wybrudził krwią, ale nie przejął się tym, zbyt zaabsorbowany tym co się tutaj wydarzyło. Następny był Michael, potem reszta Madouców, wszyscy z tymi samymi charakterystycznymi ranami. - Tak, poszukajmy - odpowiedział po dłuższej chwili. Kiedy już opuścili posiadłość, Edgar wrócił do Durham i zajął się sprawą Madouców, wysyłając ludzi do posprzątania ciał.
Też dziękuję! zt
Też dziękuję! zt
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ze względu na niedotrzymanie terminu uratowanie kobiety zabranej przez Zakonników nie będzie już możliwe - w wyniku obrażeń straciła zbyt wiele krwi.
Wyniesienie się stąd było w tym momencie priorytetem. Mugole współpracowali, napastnicy zostali w tyle, skupieni prawdopodobnie na domu Madouców. Jemu zaś udało się ponownie wzmocnić zaklęcie, które utrzymywało Gabriela w jego pomniejszonej formie - zostało im tylko uciekać. Podejrzewał, że później przyjdzie czas na przesłuchanie rodziny. Tym już jednak nie mieli się zająć oni. Ktoś kompetentniejszy od nich zajmie się mugolami, kiedy ci trafią do Oazy. Szybka, niezbędna pomoc medyka a następnie oaza - taki był plan.
zt
zt
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Altana na skraju lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham