Główny pokój
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Główny pokój
Pomieszczenie pełniące rolę salonu, jadalni, ale też pracowni. Meble są stare i zużyte, kanapa i jakiś fotel pod oknem. Do tego stolik zawalony rupieciami. Dużo półek z książkami, między nimi ustawione małe statywy na fiolki, w których są trzymane wspomnienia. W najdalszym i najciemniejszym rogu pomieszczenia stoi myślodsiewnia. Są tu drzwi, które prowadzą do sypialni. Z korytarza, do którego się wchodzi od razu po wejściu do domu, można przejść również do malutkiej kuchni i łazienki. W pokoju jest też kominek, który może pełnić rolę środka transportu. Z tego pomieszczenia można wyjść również na balkon.
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Nie miałem dumy, nie miałem honoru. Jeżeli ucieczka oznaczała przetrwanie to uciekałem. Robiłem tak w przeszłości, zrobiłbym tak i dziś. Chciałem by zrobiła to też i ona. To było proste. Nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, że jedynie dla mnie. Skrzywiłem się słysząc o klatce. Czy ona sama się w niej nie zamykała..? Nie ograniczała...? Jeżeli chciała wolności to zamierzałem jej w przeciągu tego tygodnia pokazać czym ta jest. Brak pętających ciało zobowiązań, łańcuchów oczekiwań, krat ograniczeń. Zrobiło mi się jej żal. Że przez ten cały czas znała tylko port. Być może właśnie w tym dopatrywałem się też powodu dla którego nie wyobrażała sobie życia poza nim, dla którego pozwalała się nieświadomie tak ciasno spętać w tym wszystkim. Ale ja jej pokażę jak oddychać pełną piersią. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić.
Im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem rozdrażniony. Musiałem się poruszać. Zacząłem więc chodzić po niewielkim mieszkaniu w tę z powrotem rozmasowując nerwowo kark. Musiałem zająć rękę. czułem jak w każdej chwili mogłem w niekontrolowany sposób przeciągnąć nią po całej długości najbliżej znajdującej się półki po to tylko by roztrzaskać jej zawartość pod swoimi stopami. Zbliżała się pełnia. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości, a moje spięte od klątwy ciało aż krzyczało, warczało. Ramsey, Keat, Rycerze, Zakon... Myślisz, że jak ucieknę, to mnie nie znajdą?
- A mają powód by cię szukać...? - wszystko zależało od tego ile wiedziała. Musiała zdawać sobie z tego sprawę. A gdyby tak zapomniała o wszystkim...? Zmrużyłem oczy, lecz o niczym nie powiedziałem. Machnąłem ręką. Nie ważne. Chciałem to już zostawić, nie brnąć w to dalej nie chcąc się z nią pokłócić. Miałem tydzień na to by ją przekonać. Przekonać ją do tego, że ucieczka to nic złego. Uśmiechnąłem się blado. Jej warunkach. Podziwiałem ją, że była wstanie powiedzieć na głos znajdując się pomiędzy dwiema siłami, które jednak mogły ją bez problemu zdusić. Chciałem jej powiedzieć, że nie musi być taka dumna. Dla mnie i bez tego miała wartość. Bez niewinności, obłudnej cnotliwości, brutalną świadomością tego jak wygląda życie, bez dumy i odwagi - będąc taką wciąż miałaby dla mnie znaczenie.
- Jutro rozejrzę się za transportem. Dam ci znać jak ustalę konkrety - zapowiedziałem częściowo zadowolony, częściowo zaniepokojony, częściowo zdenerwowany. Nie chciałem dłużej drażnić przeklętej krwi w sobie. Pożegnałem ją i wyszedłem z jej mieszkania tak samo jak wszedłem. Tej nocy miałem o czym myśleć. Prawdopodobnie nie ja jeden.
|zt x2?
Im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem rozdrażniony. Musiałem się poruszać. Zacząłem więc chodzić po niewielkim mieszkaniu w tę z powrotem rozmasowując nerwowo kark. Musiałem zająć rękę. czułem jak w każdej chwili mogłem w niekontrolowany sposób przeciągnąć nią po całej długości najbliżej znajdującej się półki po to tylko by roztrzaskać jej zawartość pod swoimi stopami. Zbliżała się pełnia. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości, a moje spięte od klątwy ciało aż krzyczało, warczało. Ramsey, Keat, Rycerze, Zakon... Myślisz, że jak ucieknę, to mnie nie znajdą?
- A mają powód by cię szukać...? - wszystko zależało od tego ile wiedziała. Musiała zdawać sobie z tego sprawę. A gdyby tak zapomniała o wszystkim...? Zmrużyłem oczy, lecz o niczym nie powiedziałem. Machnąłem ręką. Nie ważne. Chciałem to już zostawić, nie brnąć w to dalej nie chcąc się z nią pokłócić. Miałem tydzień na to by ją przekonać. Przekonać ją do tego, że ucieczka to nic złego. Uśmiechnąłem się blado. Jej warunkach. Podziwiałem ją, że była wstanie powiedzieć na głos znajdując się pomiędzy dwiema siłami, które jednak mogły ją bez problemu zdusić. Chciałem jej powiedzieć, że nie musi być taka dumna. Dla mnie i bez tego miała wartość. Bez niewinności, obłudnej cnotliwości, brutalną świadomością tego jak wygląda życie, bez dumy i odwagi - będąc taką wciąż miałaby dla mnie znaczenie.
- Jutro rozejrzę się za transportem. Dam ci znać jak ustalę konkrety - zapowiedziałem częściowo zadowolony, częściowo zaniepokojony, częściowo zdenerwowany. Nie chciałem dłużej drażnić przeklętej krwi w sobie. Pożegnałem ją i wyszedłem z jej mieszkania tak samo jak wszedłem. Tej nocy miałem o czym myśleć. Prawdopodobnie nie ja jeden.
|zt x2?
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
| 04 kwietnia '58
Próbowała nie dopuszczać do siebie wspomnień, które wiązały się z tym pomieszczeniem. Z tym mieszkaniem. To było tak dawno, była wtedy taka inna. A teraz złamana, skulona, wystraszona chociaż jak zwykle próbowała pokazać, że wcale nie. Udawała starą Huxley, której wszystko wisiało i powiewało, jak to lubiła mówić. Dla której liczyły się pieniądze, własna dupa i wieczorny kufel piwa, po ciężkiej pracy. Nie pamiętała już tego życia. Ostatnie wspomnienia do Tower. Ostatnie miejsce gdzie spotkała trzy najważniejsze dla siebie kobiety. A w tym pokoju ostatni raz widziała się z Matthew. Merlin raczył wiedzieć gdzie teraz jest, czy żyje. Tęskniła, ale wiedziała, że to już przeszłość. Teraz miała inne priorytety. Długo jej tu nie było i wiedziała, że dużo się zmieniło. Czuła to. Z czasem przyjdzie jej się przekonać jak bardzo. Musiała stanąć po którejś stron, o tym mówiła Philippa. Może w końcu do tego dojrzała?
Wzruszyła lekko ramionami idąc dobrze sobie znanymi ulicami. Do własnego domu dotarła by z zamkniętymi oczami, znała wszystkie skróty i tajne przejścia. Zostawiła tam tyle cennych rzeczy, drżała na samą myśl, że ktoś mógłby położyć na to swoje łapy.
Specjalnie nie pisała Kinie kiedy ma zamiar pojawić się w Londynie. Da jej znać gdy już zbierze wszystkie swoje rzeczy, zabezpieczy potrzebne i zniszczy to, co powinno zostać zniszczone. Pragnęła oczyścić swój umysł z myśli, odesłać je do myślodsiewni i spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. Do tego potrzebowała samotności. Sa-mo-tno-ści.
Nie wiedziała ile tak stała w miejscu, gdy dostrzegła znajomą postać kręcącą się pod drzwiami jej kamienicy. Rozejrzała się, odetchnęła z ulgą, ponieważ nikogo nie dostrzegła. Drugie odetchnięcie było pełne zdenerwowania. Cały plan legł w gruzach.
- Co ty tu robisz? – mruknęła podchodząc bliżej.
Dawno nie widziała tej twarzy. Nawet nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy. Znały się dobrze, uczyły się w jednej szkole, w jednym domu więc już od dzieciaka trzymały się wspólnie. Potem wspólnie też wylądowały na ulicy, dzieliły jedną profesję, z której Kina wycofała się wcześniej a Rain w niej trwała. Teraz, oprócz tego, że Kina żyła, to nie miała pojęcia co się z nią działo. Ale nic dziwnego, każda z nich potrafiła o siebie zadbać. Do tego zobowiązywało nazwisko. No i Rain miała wystarczająco swoich własnych problemów. Skoro jej kuzynka stała tu na własnych nogach, ze wszystkimi kończynami i głową na karku, to cokolwiek się z nią w międzyczasie działo, radziła sobie dobrze.
- Dobrze cię widzieć – dodała szybko, żeby jednak nie brzmieć na takiego gbura. – Ostało się jakieś spokojne miejsce? Zabiorę z mieszkania parę rzeczy i do ciebie dołączę.
Trochę się zastanawiała jak zabierze myślodsiewnie, natomiast uparcie odpychała od siebie te myśli spychając ten problem na samo dno swojego umysłu. Zacznie się tym przejmować gdy faktycznie stanie naprzeciwko artefaktu i nie będzie wiedziała jak się za to zabrać. Gdzieś miała starą księgę na jej temat. Może znajdzie tam odpowiednie informacje?
Zbliżyła się w stronę drzwi wejściowych do kamienicy i ponownie nerwowo rozejrzała. Czy na pewno nikt ich nie obserwuje?
Próbowała nie dopuszczać do siebie wspomnień, które wiązały się z tym pomieszczeniem. Z tym mieszkaniem. To było tak dawno, była wtedy taka inna. A teraz złamana, skulona, wystraszona chociaż jak zwykle próbowała pokazać, że wcale nie. Udawała starą Huxley, której wszystko wisiało i powiewało, jak to lubiła mówić. Dla której liczyły się pieniądze, własna dupa i wieczorny kufel piwa, po ciężkiej pracy. Nie pamiętała już tego życia. Ostatnie wspomnienia do Tower. Ostatnie miejsce gdzie spotkała trzy najważniejsze dla siebie kobiety. A w tym pokoju ostatni raz widziała się z Matthew. Merlin raczył wiedzieć gdzie teraz jest, czy żyje. Tęskniła, ale wiedziała, że to już przeszłość. Teraz miała inne priorytety. Długo jej tu nie było i wiedziała, że dużo się zmieniło. Czuła to. Z czasem przyjdzie jej się przekonać jak bardzo. Musiała stanąć po którejś stron, o tym mówiła Philippa. Może w końcu do tego dojrzała?
Wzruszyła lekko ramionami idąc dobrze sobie znanymi ulicami. Do własnego domu dotarła by z zamkniętymi oczami, znała wszystkie skróty i tajne przejścia. Zostawiła tam tyle cennych rzeczy, drżała na samą myśl, że ktoś mógłby położyć na to swoje łapy.
Specjalnie nie pisała Kinie kiedy ma zamiar pojawić się w Londynie. Da jej znać gdy już zbierze wszystkie swoje rzeczy, zabezpieczy potrzebne i zniszczy to, co powinno zostać zniszczone. Pragnęła oczyścić swój umysł z myśli, odesłać je do myślodsiewni i spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. Do tego potrzebowała samotności. Sa-mo-tno-ści.
Nie wiedziała ile tak stała w miejscu, gdy dostrzegła znajomą postać kręcącą się pod drzwiami jej kamienicy. Rozejrzała się, odetchnęła z ulgą, ponieważ nikogo nie dostrzegła. Drugie odetchnięcie było pełne zdenerwowania. Cały plan legł w gruzach.
- Co ty tu robisz? – mruknęła podchodząc bliżej.
Dawno nie widziała tej twarzy. Nawet nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy. Znały się dobrze, uczyły się w jednej szkole, w jednym domu więc już od dzieciaka trzymały się wspólnie. Potem wspólnie też wylądowały na ulicy, dzieliły jedną profesję, z której Kina wycofała się wcześniej a Rain w niej trwała. Teraz, oprócz tego, że Kina żyła, to nie miała pojęcia co się z nią działo. Ale nic dziwnego, każda z nich potrafiła o siebie zadbać. Do tego zobowiązywało nazwisko. No i Rain miała wystarczająco swoich własnych problemów. Skoro jej kuzynka stała tu na własnych nogach, ze wszystkimi kończynami i głową na karku, to cokolwiek się z nią w międzyczasie działo, radziła sobie dobrze.
- Dobrze cię widzieć – dodała szybko, żeby jednak nie brzmieć na takiego gbura. – Ostało się jakieś spokojne miejsce? Zabiorę z mieszkania parę rzeczy i do ciebie dołączę.
Trochę się zastanawiała jak zabierze myślodsiewnie, natomiast uparcie odpychała od siebie te myśli spychając ten problem na samo dno swojego umysłu. Zacznie się tym przejmować gdy faktycznie stanie naprzeciwko artefaktu i nie będzie wiedziała jak się za to zabrać. Gdzieś miała starą księgę na jej temat. Może znajdzie tam odpowiednie informacje?
Zbliżyła się w stronę drzwi wejściowych do kamienicy i ponownie nerwowo rozejrzała. Czy na pewno nikt ich nie obserwuje?
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Fighting over the way something was said
Well, I'm still here like a cheap threat
No care, no care in the world
Well, I'm still here like a cheap threat
No care, no care in the world
Niby obiecała kuzynce, że niczego z jej mieszkania nie podbierze, ale to nie oznaczało, że nie mogła zajrzeć do portu. Ostatecznie, w obecnych czasach i po tylu tygodniach, chata równie dobrze mogła stać pusta, oskubana do ostatniego okruszka. Gdyby bywała tu ostatnio częściej i wyczaiła jakieś opuszczone mieszkanie, na pewno nie miałaby żadnych skrupułów. No ale to akurat należało do Rain - solidarność, czy tam jej szczątki, nakazywały omijać szerokim łukiem, a jak trzeba to przypilnować. I tak miała się wieczorem spotkać z informatorem, rozeznać w ostatnich zleceniach od klientów, do portu było jej zwyczajnie po drodze.
Rain wykazała się sprytem, nie informując Kiny o dacie swojego przybycia. Inny człowiek nazwałby to może brakiem zaufania, ale Kinie powiewało to, na ile kuzynka tak naprawdę jej ufa. Mogła złapać za wyciągniętą pomocną dłoń, ale wcale nie musiała. Zrozumiałaby, sama nie należała do przesadnie ufnych osób, rodzina czy nie rodzina. Były Huxleykami, chcąc nie chcąc. Ani nie była z tego nazwiska dumna ani nie chciała czuć wobec niego żadnych zobowiązań.
Rozglądała się akurat po terenie, szukając słabych punktów, czegoś, co pomogłoby jej zrozumieć, czy powinna spodziewać się dodatkowych zabezpieczeń, gdy na horyzoncie pojawiła się znajoma grzywa ciemnych włosów. O wilku mowa.
- Stoję. Spaceruję - rzuciła bez zawahania i nieco arogancko, wciskając ręce do kieszeni obszernego płaszcza ze spranymi łokciami w rękawach. Przyjrzała się też Rain krytycznie, bo ślady uwięzienia przylgnęły do niej jak brodawki. Schudła, wymizerniała, przede wszystkim oczy jakoś jej tak przygasły, choć nigdy nie była specjalnie optymistyczna. Takimi ukształtowało je życie. - Powiedziałabym, że dobrze wyglądasz, ale nie będę wciskać ci kitu. Tak czy siak, dobrze cię widzieć. - Teraz nawet nie kłamała, choć nie powstrzymała się przed wzruszeniem ramion.
Powinny się przytulić? Gdzie tam. Niemniej jednak wyciągnęła kościstą dłoń do uścisku i dała się owionąć znanym zapachem. Jakieś pozostałości perfum, port. Można by udawać, że się nic nie zmieniło, chociaż wiadomo, że z każdym rokiem tak naprawdę było coraz gorzej.
- Na Crimson Street jest w porządku. Same męty, władze rzadko tam zaglądają. Mam swoje własne mieszkanko - To właściwie było dużo powiedziane, mieszkała przecież w pokojach piwnicznych, ale fakt faktem, należały one do niej i tylko do niej. - Możesz się u mnie zatrzymać, skoro się wynosisz z portu. Nie dziwię ci się, bo zszedł na psy. - Zwłaszcza od czasu cholernego jarmarku i obławy Parszywego, po których policja nagle zaczęła interesować się tym miejscem bardziej.
Dostrzegła zaniepokojone spojrzenie Rain, więc uśmiechnęła się pokrętnie, gładząc dłonią kieszeń, w której skrywała sztylet w skórzanej pochwie.
- Nikt nas nie śledzi, zdążyłam się tu już trochę rozejrzeć. Paranoja ci została z kicia, czy masz inne powody? - spytała nieco ostrzej. Jeśli coś nad nią wisiało, to musiała Kinę o tym uprzedzić.
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
- Stoisz. Spacerujesz – spojrzała na nią lekko unosząc brew.
Zbyt dobrze znała swoją kuzynkę by wiedzieć, że czegoś takiego jak zachowanie kompletnie bezinteresowne u niej nie występowało. Zawsze miała jakiś cel w swoich działaniach, a po ostatnim liście Hux była niemal pewna, że rozchodziło się o jej mieszkanie. Jak wejść do środka. Była zbyt tajemnicza, za bardzo pokazała, że nie chce, aby Kina weszła do środka. A to zadziałało jak czerwona płachta na byka.
- Ty za to przytyłaś – odpowiedziała jej lekko się uśmiechając. Może nie wyglądała najlepiej, ale trochę wypoczęła i dowcip jej wrócił.
Port zszedł na psy. Racja. I serce się Rain krajało, że tak się właśnie stało. Tyle lat był jej domem. Siedziała na dachu niemal każdego budynku, prawie każdy hangar okradła, każdy znał ją i ona znała każdego bywalca tego miejsca. To było jej miejsce. A teraz wszystko rozpłynęło się we mgle. Gęstej, która mogła już nigdy nie opaść. Tak jak port mógł już nigdy nie wrócić do lat swojej świetlności. Bo ruch w barze, przechodzące z rąk do rąk pieniądze, dopływ informacji i ale i żywności, alkoholu i artefaktów wpływało na sławę tego miejsca. Lepszą bądź gorszą co prawda, ale sławę. Zacisnęła usta, rozglądając się po ulicy.
- Chętnie się u ciebie zatrzymam, skoro mówisz, że jest tam bezpieczniej. Jedyne o czym teraz marzę to pakowanie się pod nogi władzy na każdym kroju. Chyba nic mnie już tu nie trzyma – mruknęła, czuć było w jej głosie niezadowolenie.
Kina była pewna siebie, Huxley niekoniecznie. Ostatnio zbyt dużo się wydarzyło i wpakowała się w na tyle różne tarapaty, że wolała być zbyt przewrażliwiona i być uważana za paranoiczkę, niż znowu wdepnąć w jakieś gówno. Natomiast nie miała powodu by Kinie nie ufać, skoro twierdziła, że jest tu bezpiecznie w tym momencie i nikt ich nie śledził, to z pewnością tak było. Ta kobieta umie o siebie zadbać, w końcu wychowało je niemal to samo środowisko. Ich drogi w pewnym momencie się rozeszły, ale też nie tak mocno jak na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. Może to dzięki temu dobrze się rozumiały? Chociaż z charakterów, były zupełnie inne.
- Jak Ci opowiem co się działo, to zrozumiesz moją paranoję. Gdzie byłaś jak cię nie było? – utkwiła w niej swoje spojrzenie. Dawno się przecież nie widziały i to nie kwestia Rain podróży. – Nie powinnyśmy tak stać i rozmawiać na ulicy, idź na Crimson Street. Zaraz do ciebie dołączę.
Nie odwracała się już tylko wsunęła się do kamienicy. Liczyła na to, że Kina wpadnie na to, co ma ze sobą zrobić. W głosie Huxley słychać było, że chce wejść na górę do swojego mieszkania sama. Gdy stanęła przed drzwiami, to serce biło jej jak szalone. Ściągnęła zabezpieczenia i tworzyła drzwi, aby wejść do środka. Różdżkę trzymała przed sobą, czekała na jakiś atak czy… cokolwiek. Nic się jednak nie wydarzyło. Nikogo tu chyba nie było. Lekko odetchnęła.
Zbyt dobrze znała swoją kuzynkę by wiedzieć, że czegoś takiego jak zachowanie kompletnie bezinteresowne u niej nie występowało. Zawsze miała jakiś cel w swoich działaniach, a po ostatnim liście Hux była niemal pewna, że rozchodziło się o jej mieszkanie. Jak wejść do środka. Była zbyt tajemnicza, za bardzo pokazała, że nie chce, aby Kina weszła do środka. A to zadziałało jak czerwona płachta na byka.
- Ty za to przytyłaś – odpowiedziała jej lekko się uśmiechając. Może nie wyglądała najlepiej, ale trochę wypoczęła i dowcip jej wrócił.
Port zszedł na psy. Racja. I serce się Rain krajało, że tak się właśnie stało. Tyle lat był jej domem. Siedziała na dachu niemal każdego budynku, prawie każdy hangar okradła, każdy znał ją i ona znała każdego bywalca tego miejsca. To było jej miejsce. A teraz wszystko rozpłynęło się we mgle. Gęstej, która mogła już nigdy nie opaść. Tak jak port mógł już nigdy nie wrócić do lat swojej świetlności. Bo ruch w barze, przechodzące z rąk do rąk pieniądze, dopływ informacji i ale i żywności, alkoholu i artefaktów wpływało na sławę tego miejsca. Lepszą bądź gorszą co prawda, ale sławę. Zacisnęła usta, rozglądając się po ulicy.
- Chętnie się u ciebie zatrzymam, skoro mówisz, że jest tam bezpieczniej. Jedyne o czym teraz marzę to pakowanie się pod nogi władzy na każdym kroju. Chyba nic mnie już tu nie trzyma – mruknęła, czuć było w jej głosie niezadowolenie.
Kina była pewna siebie, Huxley niekoniecznie. Ostatnio zbyt dużo się wydarzyło i wpakowała się w na tyle różne tarapaty, że wolała być zbyt przewrażliwiona i być uważana za paranoiczkę, niż znowu wdepnąć w jakieś gówno. Natomiast nie miała powodu by Kinie nie ufać, skoro twierdziła, że jest tu bezpiecznie w tym momencie i nikt ich nie śledził, to z pewnością tak było. Ta kobieta umie o siebie zadbać, w końcu wychowało je niemal to samo środowisko. Ich drogi w pewnym momencie się rozeszły, ale też nie tak mocno jak na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. Może to dzięki temu dobrze się rozumiały? Chociaż z charakterów, były zupełnie inne.
- Jak Ci opowiem co się działo, to zrozumiesz moją paranoję. Gdzie byłaś jak cię nie było? – utkwiła w niej swoje spojrzenie. Dawno się przecież nie widziały i to nie kwestia Rain podróży. – Nie powinnyśmy tak stać i rozmawiać na ulicy, idź na Crimson Street. Zaraz do ciebie dołączę.
Nie odwracała się już tylko wsunęła się do kamienicy. Liczyła na to, że Kina wpadnie na to, co ma ze sobą zrobić. W głosie Huxley słychać było, że chce wejść na górę do swojego mieszkania sama. Gdy stanęła przed drzwiami, to serce biło jej jak szalone. Ściągnęła zabezpieczenia i tworzyła drzwi, aby wejść do środka. Różdżkę trzymała przed sobą, czekała na jakiś atak czy… cokolwiek. Nic się jednak nie wydarzyło. Nikogo tu chyba nie było. Lekko odetchnęła.
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Zbyt dobrze znała swoją kuzynkę, by nie mieć świadomości, że ta nie uwierzy w bezczelne wytłumaczenie ani nie przestanie zerkać na Kinę nieufnie. Były sprytnymi, ostrożnymi kobietami, ale jak już na kimś trzeba było polegać, to lepiej na poznanym złu niż na tym obcym. Co nie oznaczało wcale, że Kina rozłoży ramiona od tak - bezinteresowność była przereklamowanym konceptem. Oczekiwała wyjaśnień, choćby i częściowych, na temat tego co działo się z Rain w ostatnim czasie po wypuszczeniu z kicia. Musiała też się dokładać do żarcia, przemelinować na pałę mogła co najwyżej tydzień, a potem musiała się zebrać i podłapać jakąś robotę albo jakichś klientów, bo Kina sama dwóch gęb nie wyżywi.
- Mówisz? Chciałabym - parsknęła, bo utrzymanie wagi było jej największym priorytetem gdy przychodziło do jedzenia.
Wolała jeść to co kaloryczne i sycące, nie przejmując się aż tak smakiem ani zdrowiem. Nie mogła zeszczuplić się i skostnieć do tego stopnia, by łapać zadyszkę po kilkunastu metrach biegu albo nie móc utrzymać się ręką na parapecie. Rain też przydałoby się trochę przytyć. Do jakiegokolwiek zawodu by nie wróciła, swojego poprzedniego, czy jakiegoś nowego, musiała odzyskać pełności tu i tam, bo ani była teraz sycąca ani wystarczająco silna.
Wzruszyła ramionami, gdy Rain wspomniała, że nic jej już nie trzyma w porcie. Tak chyba było najlepiej; nie dać się złapać w żadne sieci przywiązania. Ironiczne, bo twierdziła tak, choć sama od lat pracowała i mieszkała na Crimson Street.
- Jak chcesz to wpadaj, nie zmuszam. Nie wiem co zamierzasz robić, ja siedzę trochę w brudnej robocie. Jakbyś wolała brudzić sobie dupsko zamiast rąk, to na Crimson jest też burdel. - A Rain wiedziała na pewno, że lata temu tam właśnie mieszkała.
Poruszała się i mówiła nonszalancko, ale również czuła stres; była tylko znacznie lepsza w jego ukrywaniu. W jakie problemy wkręciła się druga Huxley, by wylądować w Tower na tak długo? Kogo się obawiała i co miała do ukrycia w mieszkaniu?
- Cały czas tutaj. Ale mnie widać tylko wtedy, kiedy chcę, żeby mnie widziano - skontrowała, ale dla złagodzenia słów poklepała Rain po ramieniu. Ze wszystkich popieprzonych Huxleyów, Rain była najbardziej znośna. - Mhm. - Skinęła głową, gdy kuzynka odesłała ją do domu.
Początkiem wykonała kilka kroków, wciskając ręce na powrót do kieszeni. Sprawnie przebierała nogami, ale gdy tylko zobaczyła przez ramię, że Rain zniknęła w kamienicy, obróciła się płynnie na pięcie i wróciła pod drzwi, poruszając się przy samej ścianie. Cicho jak cień wślizgnęła się na korytarz, mając zamiar podążyć za Rain i obserwować ją z cienia. Na wszelki wypadek.
Skradanie II (+30), chcę sobie poobserwować co tam poczyniasz
- Mówisz? Chciałabym - parsknęła, bo utrzymanie wagi było jej największym priorytetem gdy przychodziło do jedzenia.
Wolała jeść to co kaloryczne i sycące, nie przejmując się aż tak smakiem ani zdrowiem. Nie mogła zeszczuplić się i skostnieć do tego stopnia, by łapać zadyszkę po kilkunastu metrach biegu albo nie móc utrzymać się ręką na parapecie. Rain też przydałoby się trochę przytyć. Do jakiegokolwiek zawodu by nie wróciła, swojego poprzedniego, czy jakiegoś nowego, musiała odzyskać pełności tu i tam, bo ani była teraz sycąca ani wystarczająco silna.
Wzruszyła ramionami, gdy Rain wspomniała, że nic jej już nie trzyma w porcie. Tak chyba było najlepiej; nie dać się złapać w żadne sieci przywiązania. Ironiczne, bo twierdziła tak, choć sama od lat pracowała i mieszkała na Crimson Street.
- Jak chcesz to wpadaj, nie zmuszam. Nie wiem co zamierzasz robić, ja siedzę trochę w brudnej robocie. Jakbyś wolała brudzić sobie dupsko zamiast rąk, to na Crimson jest też burdel. - A Rain wiedziała na pewno, że lata temu tam właśnie mieszkała.
Poruszała się i mówiła nonszalancko, ale również czuła stres; była tylko znacznie lepsza w jego ukrywaniu. W jakie problemy wkręciła się druga Huxley, by wylądować w Tower na tak długo? Kogo się obawiała i co miała do ukrycia w mieszkaniu?
- Cały czas tutaj. Ale mnie widać tylko wtedy, kiedy chcę, żeby mnie widziano - skontrowała, ale dla złagodzenia słów poklepała Rain po ramieniu. Ze wszystkich popieprzonych Huxleyów, Rain była najbardziej znośna. - Mhm. - Skinęła głową, gdy kuzynka odesłała ją do domu.
Początkiem wykonała kilka kroków, wciskając ręce na powrót do kieszeni. Sprawnie przebierała nogami, ale gdy tylko zobaczyła przez ramię, że Rain zniknęła w kamienicy, obróciła się płynnie na pięcie i wróciła pod drzwi, poruszając się przy samej ścianie. Cicho jak cień wślizgnęła się na korytarz, mając zamiar podążyć za Rain i obserwować ją z cienia. Na wszelki wypadek.
Skradanie II (+30), chcę sobie poobserwować co tam poczyniasz
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
The member 'Kina Huxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Brakowało jej tego ciętego języka u Kiny. Żadnego pitu pitu pierdolenia, tylko prosto z mostu i po sprawie. Szlag ją trafiał gdy ktoś próbował owijać w bawełnę albo starał się nie używać słów, których kobietom co najmniej nie wypadało używać. W niektórych sferach oczywiście. Bo tu, w porcie, ostry język był normą. Przekleństwa leciały z jednej i drugiej strony, słuch przywykł i język też. Nawet nie drgnęła na słowa o burdelu i brudzeniu sobie dupska. W tym momencie ostatnie o czym marzyła to burdel. Nie tylko dlatego, że ostatnio dużo przeżyła, ale też dlatego, że w burdelu była burdelmama. A oprócz niej jeszcze inne dziwki. Huxley zasmakowała możliwości wyboru, który miała w Parszywym. Oprócz niej nie było zbyt wiele, które decydowały się obsługiwać tych zatęchłych marynarzy, które wolały działać same niż pod ciepłymi palcami właścicielki przybytku. Hux z Panią Boyle miała dobrze. Na Crimson jej ranga mogłaby być… wątpliwa.
- Dobrze wiedzieć – przytaknęła jednak.
Skoro nie zamknęli, to mimo wszystko interesy się kręciły. Może jak trochę ochłonie, prześpi i odpocznie, to powrót do tego co jej znane będzie jakąś formą leczenia? Uzdrowienia zszarganych nerwów? Wzruszyła, bardziej do siebie niż do Kiny, ramionami.
Miały całą noc przed sobą aby sobie porozmawiać, opowiedzieć co je spotkało przez ostatnich parę miesięcy. Alkohol i zielona wróżka powinny Rain rozwiązać na tyle język, aby podzieliła się swoimi przeżyciami. Na razie jednak musiała się zdystansować. Sama. Szła na górę budynku powoli, zważając na każdy krok. Różdżka w pogotowiu, kto wie co zalęgło się w jej mieszkaniu, gdy jej nie było. Drzwi zamykała, miała nałożone jakieś podstawowe zaklęcia ochronne. Ale czy wystarczyło? Czy jej najważniejsze, najcenniejsze rzeczy przetrwały? Gdy nacisnęła na klamkę drzwi były zamknięte. Tak jak je zostawiła. Otworzyła je i wsunęła się do środka. Było ciemno, przyświeciła więc różdżką. Rozejrzała się, wzięła kilka głębszych wdechów. Żadnych obcych zapachów. Pachniało kurzem, starością, trochę wilgocią, alkoholem. Nic więcej. Dopiero gdy przeszła się po wszystkich pokojach i okazało się, że wszystko jest na miejscu tak jak być powinno – odetchnęła z lekką ulgą.
Może zbyt mocno skupiła się na swoim mieszkaniu, na swoim celu, i nie zauważyła, że ma towarzystwo. Jej kuzynka podążała za nią na ostatnie piętro, gdzie znajdowało się jej mieszkanie. Huxley zamknęła za sobą drzwi i stała teraz nad myślodsiewnią. Dotykała palcami misy, ścierając warstewkę kurzu, która na niej osiadła. Wpatrywała się w wodę, by po chwili sięgnąć różdżką do swojej skroni i wyciągnąć wspomnienie. Niebiesko-biała poświata wysuwała się z jej głowy a Huxley, jakby wyuczonym ruchem kierowała ją wprost do misy. Gdy wspomnienie opuszczało jej głowę, Huxley czuła ulgę. Jakby ktoś zabrał z jej barków ogromny ciężar. Wpatrywała się w obraz, który ukazał się na wodzie. Widziała obskurną łazienkę, wannę, swoje własne nogi i wodę w tej wannie, która zabarwiała się na czerwony kolor. Przybliżyła swoją twarz, aby zanurzyć się w misy i spojrzeć na to jeszcze raz, zanim o tym całkowicie zapomni.
- Dobrze wiedzieć – przytaknęła jednak.
Skoro nie zamknęli, to mimo wszystko interesy się kręciły. Może jak trochę ochłonie, prześpi i odpocznie, to powrót do tego co jej znane będzie jakąś formą leczenia? Uzdrowienia zszarganych nerwów? Wzruszyła, bardziej do siebie niż do Kiny, ramionami.
Miały całą noc przed sobą aby sobie porozmawiać, opowiedzieć co je spotkało przez ostatnich parę miesięcy. Alkohol i zielona wróżka powinny Rain rozwiązać na tyle język, aby podzieliła się swoimi przeżyciami. Na razie jednak musiała się zdystansować. Sama. Szła na górę budynku powoli, zważając na każdy krok. Różdżka w pogotowiu, kto wie co zalęgło się w jej mieszkaniu, gdy jej nie było. Drzwi zamykała, miała nałożone jakieś podstawowe zaklęcia ochronne. Ale czy wystarczyło? Czy jej najważniejsze, najcenniejsze rzeczy przetrwały? Gdy nacisnęła na klamkę drzwi były zamknięte. Tak jak je zostawiła. Otworzyła je i wsunęła się do środka. Było ciemno, przyświeciła więc różdżką. Rozejrzała się, wzięła kilka głębszych wdechów. Żadnych obcych zapachów. Pachniało kurzem, starością, trochę wilgocią, alkoholem. Nic więcej. Dopiero gdy przeszła się po wszystkich pokojach i okazało się, że wszystko jest na miejscu tak jak być powinno – odetchnęła z lekką ulgą.
Może zbyt mocno skupiła się na swoim mieszkaniu, na swoim celu, i nie zauważyła, że ma towarzystwo. Jej kuzynka podążała za nią na ostatnie piętro, gdzie znajdowało się jej mieszkanie. Huxley zamknęła za sobą drzwi i stała teraz nad myślodsiewnią. Dotykała palcami misy, ścierając warstewkę kurzu, która na niej osiadła. Wpatrywała się w wodę, by po chwili sięgnąć różdżką do swojej skroni i wyciągnąć wspomnienie. Niebiesko-biała poświata wysuwała się z jej głowy a Huxley, jakby wyuczonym ruchem kierowała ją wprost do misy. Gdy wspomnienie opuszczało jej głowę, Huxley czuła ulgę. Jakby ktoś zabrał z jej barków ogromny ciężar. Wpatrywała się w obraz, który ukazał się na wodzie. Widziała obskurną łazienkę, wannę, swoje własne nogi i wodę w tej wannie, która zabarwiała się na czerwony kolor. Przybliżyła swoją twarz, aby zanurzyć się w misy i spojrzeć na to jeszcze raz, zanim o tym całkowicie zapomni.
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Były bezpośrednie, ich język dziwkarski - w środowisku, w jakim się obracały, ciężko było o kulturę. Jakąkolwiek. Dlatego najlepiej czuły się w swoim towarzystwie, wtedy gdy nie trzeba było nikogo udawać ani podporządkowywać się niepisanym i pisanym społecznym normom. Od lat żyły na marginesie, a może nawet gdzieś poza nim; dobrze się tak człowiekowi żyło, gdy niczego od niego nie oczekiwano, wart był niewiele więcej niż brud na podeszwie, więc łatwo było mu wtopić się w tłum, zniknąć i wypływać na powierzchnię tylko wtedy, kiedy zechciał.
Coś przeczuwała, że wizja Crimson Street może nie być dla Rain kolorowa. Chociaż port cuchnął rybami i szczynami, prostytutka miała tam nieco więcej swobody. Kosztem bezpieczeństwa, co prawda, ale jak umiała się obronić sama to mogła sobie ułożyć biznes tak, żeby żyć jak przysłowiowy pączek w maśle. A na Crimson trzeba się było trzymać zasad. Coś za coś. Zarobić szło, ale nie wszystko można było wziąć do kieszeni. A kanciarzy Vi załatwiała raz dwa. Kina widziała to parę razy, ale nigdy nie znalazła się na drugim końcu gniewu starej wiedźmy-burdelmamy.
- Opcji jest wiele - podkreśliła jeszcze raz, wzruszając ramionami. Sama w zawodzie nie pływała już od pięciu lat i cieszyła się, że wyszła z tego gówna. Jak Rain się uwidzi zanurzyć po samo czoło w szambie, to ją w tym poprze, a jak zdecyduje się zawalczyć tym razem o wyższą stawkę; cóż, lepiej we dwie niż samej, nie? Znała przynajmniej kilka osobistości ze stolicy, które dobrze byłoby kuzynce przedstawić.
To było rozkoszne, że Rain tak mało czasu poświęciła na oglądanie się przez ramię, że nie zatrzymała się w drzwiach, żeby utrudnić nieco Kinie wemknięcie się za nią. Powinna przeczuwać, że Huxley łatwo nie odpuści. Z tej samej parszywej krwi je zrobiono.
Nie myślała o tym, czy zdradza czy nie jej zaufanie, była po prostu ciekawa co też kuzynka może przed nią ukrywać, że tak bardzo chciała tam wejść sama. No i to nie tak przecież, że zamierzała coś stąd wynieść albo ją zaatakować. Nie sądziła by robiła coś złego. Niektórzy by powiedzieli, że takie zainteresowanie to już prawie troska. Uśmiechnęła się pokrętnie na tę konkluzję.
Udało jej się przemknąć bezszelestnie i choć wielu rzeczy się spodziewała, to raczej nie tego, że zastanie Rain z łbem włożonym do misy. Czy raczej, do myślodsiewni. Podeszła bliżej jeszcze zanim zdążyła dobrze to rozważyć; nigdy dotąd nie widziała czegoś takiego i była zwyczajnie ciekawa jak taki artefakt wygląda z bliska. Chwilę tak stała, próbując dostrzec szczegóły rozmazanego, mglistego obrazu. Trochę bieli, trochę szkarłatu, trochę nagości. Kurwa.
- Ty, może mi powiesz co odpierdalasz, co? - spytała w końcu, opierając dłoń na stoliku przy myślodsiewni i unosząc wysoko brwi. Teraz to Rain się musiała grubo wytłumaczyć. Od kiedy ona się zajmowała taką magią? I skąd wytrzasnęła coś tak drogiego? Na rynku można by było wykupić za to stare pomugolskie mieszkanie.
Coś przeczuwała, że wizja Crimson Street może nie być dla Rain kolorowa. Chociaż port cuchnął rybami i szczynami, prostytutka miała tam nieco więcej swobody. Kosztem bezpieczeństwa, co prawda, ale jak umiała się obronić sama to mogła sobie ułożyć biznes tak, żeby żyć jak przysłowiowy pączek w maśle. A na Crimson trzeba się było trzymać zasad. Coś za coś. Zarobić szło, ale nie wszystko można było wziąć do kieszeni. A kanciarzy Vi załatwiała raz dwa. Kina widziała to parę razy, ale nigdy nie znalazła się na drugim końcu gniewu starej wiedźmy-burdelmamy.
- Opcji jest wiele - podkreśliła jeszcze raz, wzruszając ramionami. Sama w zawodzie nie pływała już od pięciu lat i cieszyła się, że wyszła z tego gówna. Jak Rain się uwidzi zanurzyć po samo czoło w szambie, to ją w tym poprze, a jak zdecyduje się zawalczyć tym razem o wyższą stawkę; cóż, lepiej we dwie niż samej, nie? Znała przynajmniej kilka osobistości ze stolicy, które dobrze byłoby kuzynce przedstawić.
To było rozkoszne, że Rain tak mało czasu poświęciła na oglądanie się przez ramię, że nie zatrzymała się w drzwiach, żeby utrudnić nieco Kinie wemknięcie się za nią. Powinna przeczuwać, że Huxley łatwo nie odpuści. Z tej samej parszywej krwi je zrobiono.
Nie myślała o tym, czy zdradza czy nie jej zaufanie, była po prostu ciekawa co też kuzynka może przed nią ukrywać, że tak bardzo chciała tam wejść sama. No i to nie tak przecież, że zamierzała coś stąd wynieść albo ją zaatakować. Nie sądziła by robiła coś złego. Niektórzy by powiedzieli, że takie zainteresowanie to już prawie troska. Uśmiechnęła się pokrętnie na tę konkluzję.
Udało jej się przemknąć bezszelestnie i choć wielu rzeczy się spodziewała, to raczej nie tego, że zastanie Rain z łbem włożonym do misy. Czy raczej, do myślodsiewni. Podeszła bliżej jeszcze zanim zdążyła dobrze to rozważyć; nigdy dotąd nie widziała czegoś takiego i była zwyczajnie ciekawa jak taki artefakt wygląda z bliska. Chwilę tak stała, próbując dostrzec szczegóły rozmazanego, mglistego obrazu. Trochę bieli, trochę szkarłatu, trochę nagości. Kurwa.
- Ty, może mi powiesz co odpierdalasz, co? - spytała w końcu, opierając dłoń na stoliku przy myślodsiewni i unosząc wysoko brwi. Teraz to Rain się musiała grubo wytłumaczyć. Od kiedy ona się zajmowała taką magią? I skąd wytrzasnęła coś tak drogiego? Na rynku można by było wykupić za to stare pomugolskie mieszkanie.
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Znajomy głos wyrwał ją ze wspomnienia. Uniosła się z głębokim sapnięciem, woda spływała po jej twarzy do misy, a wspomnienie powoli zamieniało się w biało-błękitną mgiełkę poruszającą się powoli w toni. Wstrząsnęło nią, dreszcze przeszły jej po plecach gdy unosiła wzrok i spoglądała na stojącą tuż obok Kinę. Zacisnęła mocno usta.
Bez słowa machnęła różdżką, niewielka zakurzona fiolka podleciała do jej dłoni. Sięgnęła do myślodsiewni i wyłowiła wspomnienie. Wlała je go szklanego pojemniczka, a następnie schowała do swojej sakiewki. Dopiero teraz udało jej się uspokoić. Opanować po tym co przed chwilą widziała. Była pewna, że głos już nie zadrży. Skupiła swoją uwagę na kuzynce, a jednocześnie przeklinała się w myślach za swoja nieuwagę. Przecież to mógł być ktokolwiek! A ona była tak skupiona na tym by jak najszybciej pozbyć się tego wspomnienia, że zlekceważyła ewentualne zagrożenie. Widząc, że wszystko wygląda tak jak pozostawiła straciła czujność. Zapłaciła wyjawieniem sekretu.
- A ty co odpierdalasz? Miałaś sobie iść. Nie powinno cię tu być. Włamałaś się? – warknęła.
Przecież zamykała za sobą drzwi. Była tego pewna. Chociaż w tym momencie, starając się absolutnie nie dać tego po sobie poznać, zaczęła mieć wątpliwości. Odwróciła się na moment w stronę drzwi by na nie spojrzeć. Czy na pewno je zamykała? Ostatnio miała taką paranoję, że wszystko potrafiła sprawdzać po dwa razy. Czy teraz sprawdziła?
- Co widziałaś…? Mów! – zacisnęła dłoń w pięści.
Była zła. Najbliższym nie zdradzała swoich sekretów. Nikt nie wiedział, że posiada takie cudo. Nikt się nie spodziewał. No bo i skąd dziwkę byłoby stać na kupno myślodsiewni? Całe życie oszczędzania, by nie starczyło, aby mogła sobie na to pozwolić. Dostała w „spadku” jak to lubiła sobie tłumaczyć. Stara wiedźma, która ją wszystkiego nauczyła, wszystko jej też zostawiła. A Huxley robiła z tego przebieg. Jak nie w zleceniach, to dla siebie. Działało uspokajająco, pozwalało zapomnieć, uporać się z najgorszymi wspomnieniami i spojrzeć na nie z innej perspektywy.
Złość nie mijała. A w głowie znowu było pełno myśli. Musiałaby spętać albo jakoś przytrzymać Kinę, aby móc przytknąć różdżkę do jej głowy i wymazać to wspomnienie lub zmodyfikować je w taki sposób, by kobieta o niczym nie pamiętała. Będzie czujna. Może uda się znaleźć odpowiedni moment. Wszystko zależało od tego w jaki sposób Huxley poprowadzi rozmowę. Mogło być wszakże różnie.
- Nie powinnaś tu wchodzić i tego widzieć. To są moje sprawy, moje rzeczy, moje… - urwała przenosząc wzrok na misę.
Przynajmniej wspomnienie już nie bolało. Myśl o tym wydarzeniu zatarła się, nie potrafiła przypomnieć sobie szczegółów, duży ciężar spadł jej z ramion. Od razu poczuła się lepiej. Gdyby mogła też zrobić tak z innymi kwestiami. Tak po prostu o nich zapomnieć. Przestać myśleć i co chwilę sobie o nich przypominać. O przyjaciołach, których już nie ma. Życiu, które straciła. Londynie, który przestał być jej domem. Swoim tchórzostwie. O Tower. Gdyby tak za sprawą jednego ruchu różdżki i jednego zaklęcia wszystko mogło się zmienić. Odmienić. Mogła zmienić wspomnienie zmieniając życie jednostki. Nie ogółu. Nie swoje. Nie mogła wrócić przeszłości. To był największy problem. Nie znała zaklęć na cofnięcie czasu. Ale czy ktokolwiek znał?
Bez słowa machnęła różdżką, niewielka zakurzona fiolka podleciała do jej dłoni. Sięgnęła do myślodsiewni i wyłowiła wspomnienie. Wlała je go szklanego pojemniczka, a następnie schowała do swojej sakiewki. Dopiero teraz udało jej się uspokoić. Opanować po tym co przed chwilą widziała. Była pewna, że głos już nie zadrży. Skupiła swoją uwagę na kuzynce, a jednocześnie przeklinała się w myślach za swoja nieuwagę. Przecież to mógł być ktokolwiek! A ona była tak skupiona na tym by jak najszybciej pozbyć się tego wspomnienia, że zlekceważyła ewentualne zagrożenie. Widząc, że wszystko wygląda tak jak pozostawiła straciła czujność. Zapłaciła wyjawieniem sekretu.
- A ty co odpierdalasz? Miałaś sobie iść. Nie powinno cię tu być. Włamałaś się? – warknęła.
Przecież zamykała za sobą drzwi. Była tego pewna. Chociaż w tym momencie, starając się absolutnie nie dać tego po sobie poznać, zaczęła mieć wątpliwości. Odwróciła się na moment w stronę drzwi by na nie spojrzeć. Czy na pewno je zamykała? Ostatnio miała taką paranoję, że wszystko potrafiła sprawdzać po dwa razy. Czy teraz sprawdziła?
- Co widziałaś…? Mów! – zacisnęła dłoń w pięści.
Była zła. Najbliższym nie zdradzała swoich sekretów. Nikt nie wiedział, że posiada takie cudo. Nikt się nie spodziewał. No bo i skąd dziwkę byłoby stać na kupno myślodsiewni? Całe życie oszczędzania, by nie starczyło, aby mogła sobie na to pozwolić. Dostała w „spadku” jak to lubiła sobie tłumaczyć. Stara wiedźma, która ją wszystkiego nauczyła, wszystko jej też zostawiła. A Huxley robiła z tego przebieg. Jak nie w zleceniach, to dla siebie. Działało uspokajająco, pozwalało zapomnieć, uporać się z najgorszymi wspomnieniami i spojrzeć na nie z innej perspektywy.
Złość nie mijała. A w głowie znowu było pełno myśli. Musiałaby spętać albo jakoś przytrzymać Kinę, aby móc przytknąć różdżkę do jej głowy i wymazać to wspomnienie lub zmodyfikować je w taki sposób, by kobieta o niczym nie pamiętała. Będzie czujna. Może uda się znaleźć odpowiedni moment. Wszystko zależało od tego w jaki sposób Huxley poprowadzi rozmowę. Mogło być wszakże różnie.
- Nie powinnaś tu wchodzić i tego widzieć. To są moje sprawy, moje rzeczy, moje… - urwała przenosząc wzrok na misę.
Przynajmniej wspomnienie już nie bolało. Myśl o tym wydarzeniu zatarła się, nie potrafiła przypomnieć sobie szczegółów, duży ciężar spadł jej z ramion. Od razu poczuła się lepiej. Gdyby mogła też zrobić tak z innymi kwestiami. Tak po prostu o nich zapomnieć. Przestać myśleć i co chwilę sobie o nich przypominać. O przyjaciołach, których już nie ma. Życiu, które straciła. Londynie, który przestał być jej domem. Swoim tchórzostwie. O Tower. Gdyby tak za sprawą jednego ruchu różdżki i jednego zaklęcia wszystko mogło się zmienić. Odmienić. Mogła zmienić wspomnienie zmieniając życie jednostki. Nie ogółu. Nie swoje. Nie mogła wrócić przeszłości. To był największy problem. Nie znała zaklęć na cofnięcie czasu. Ale czy ktokolwiek znał?
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Gniew Rain nie robił na niej wrażenia; była przyzwyczajona do krzyków, do przekleństw i wyzwisk. Może tylko instynktowny wyrzut adrenaliny podniósł jej tętno, rozgrzał policzki i przygotował do ewentualnej walki - której zapewne nie będzie. Nie sądziła, by ze wszystkich ludzi miała zaatakować ją właśnie kuzynka, ale na wszelki wypadek spięła mięśnie i była gotowa, a jej cenny sztylet stanowił orzeźwiający ciężar w kieszonce doszytej do starych i wytartych butów. Obserwowała płynny ruch wspomnienia w powietrzu, tę bladą mgiełkę, która w samej myślodsiewni przypominała nasienie, a teraz, w fiolce, bardziej wiotką chmurę. Co dokładnie się tam znajdowało? Chciała wiedzieć, choć wiedziała, że nie ma do tej wiedzy prawa. Ludzka ciekawość.
- Żadne włamanie jak zostawiasz otwarte drzwi, wariatko - Wzruszyła ramieniem, kpiarski uśmiech nie schodził z jej ust nawet wtedy, gdy próbowała go stłumić. Był jej tarczą i osłoną przed okazywaniem stresu, prawdziwych emocji. - Poza tym nigdy nie powiedziałam, że pójdę do domu. Tylko mruknęłam, a ty uznałaś, że się zgodziłam. Jeśli wierzyłaś, że tu za tobą nie przylezę, to Tower naprawdę zrobiło ci sieczkę z mózgu. - Nie chciała brzmieć tak okrutnie, ale całkiem możliwe, że brzmiała. Wrażliwość nie była jej najsilniejszą cechą.
Widząc roztrzęsienie Rain, jej błądzący wzrok i drżące dłonie, mimowolnie cofnęła się kilka kroków, sięgając palcami pod kapotę, by złapać za rękojeść różdżki. Cokolwiek wstąpiło w jej kuzynkę, nie chciała tego eskalować, ale nie zamierzała też oberwać.
- Uspokójże się, Rain. Co to ma za znaczenie, co zobaczyłam? Byłam tylko ciekawa co za skarby ukrywasz, nie zamierzam tego wykorzystywać przeciw tobie. Nie zależy mi, nie obchodzi mnie co masz w głowie. - Kłamstwo, po części. Ale co to miało za znaczenie? - Jesteś tak samo brudna jak ja, cokolwiek robiłaś, cokolwiek zrobisz, ja robiłam to samo. Lepiej mi powiedz skąd wytrzasnęłaś to? - Obecność myślodsiewni interesowała ją znacznie bardziej niż zaplątane, prywatne wspomnienia Rain bez żadnej wartości poza emocjonalną. Nie lubiła emocji, nie lubiła też wpieprzać się w cudze problemy. Własnymi też się nie chwaliła. - Od dawna bawisz się w grzebanie w myślach i pamięci? Zarabiasz na tym chociaż? - Nie mogła zaprzeczyć, że z takim narzędziem Rain stawała się kilkukrotnie groźniejsza niż mogłaby podejrzewać.
Jeszcze nie wiedziała co z tym zrobi.
- Żadne włamanie jak zostawiasz otwarte drzwi, wariatko - Wzruszyła ramieniem, kpiarski uśmiech nie schodził z jej ust nawet wtedy, gdy próbowała go stłumić. Był jej tarczą i osłoną przed okazywaniem stresu, prawdziwych emocji. - Poza tym nigdy nie powiedziałam, że pójdę do domu. Tylko mruknęłam, a ty uznałaś, że się zgodziłam. Jeśli wierzyłaś, że tu za tobą nie przylezę, to Tower naprawdę zrobiło ci sieczkę z mózgu. - Nie chciała brzmieć tak okrutnie, ale całkiem możliwe, że brzmiała. Wrażliwość nie była jej najsilniejszą cechą.
Widząc roztrzęsienie Rain, jej błądzący wzrok i drżące dłonie, mimowolnie cofnęła się kilka kroków, sięgając palcami pod kapotę, by złapać za rękojeść różdżki. Cokolwiek wstąpiło w jej kuzynkę, nie chciała tego eskalować, ale nie zamierzała też oberwać.
- Uspokójże się, Rain. Co to ma za znaczenie, co zobaczyłam? Byłam tylko ciekawa co za skarby ukrywasz, nie zamierzam tego wykorzystywać przeciw tobie. Nie zależy mi, nie obchodzi mnie co masz w głowie. - Kłamstwo, po części. Ale co to miało za znaczenie? - Jesteś tak samo brudna jak ja, cokolwiek robiłaś, cokolwiek zrobisz, ja robiłam to samo. Lepiej mi powiedz skąd wytrzasnęłaś to? - Obecność myślodsiewni interesowała ją znacznie bardziej niż zaplątane, prywatne wspomnienia Rain bez żadnej wartości poza emocjonalną. Nie lubiła emocji, nie lubiła też wpieprzać się w cudze problemy. Własnymi też się nie chwaliła. - Od dawna bawisz się w grzebanie w myślach i pamięci? Zarabiasz na tym chociaż? - Nie mogła zaprzeczyć, że z takim narzędziem Rain stawała się kilkukrotnie groźniejsza niż mogłaby podejrzewać.
Jeszcze nie wiedziała co z tym zrobi.
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
- Nie zostawiłam… - fuknęła tylko pod nosem, jeszcze raz zerkając w stronę drzwi, ale z każdą chwilą jej pewność siebie w tej kwestii malała. Może faktycznie tak było. Może faktycznie ich za sobą nie zamknęła?
Czy to nie było tak, że chciała najpierw sprawdzić pomieszczenia? Zostawiła drzwi uchylone, aby w razie czego móc łatwo rzucić się do ucieczki gdyby coś było nie tak. A potem tak po prostu o nich zapomniała? Rzuciła się do myślodsiewni jak do kibla chwilę przed wymiotami. Pochłonęło ją to w pełni. Zapomniała. Przeklęła pod nosem.
Chyba we dwie miały zupełnie inne priorytety. Rain przede wszystkim chciała chronić swoje wspomnienia. Widziała jak Kina wpatruje się gdy przenosiła myśl z myślodsiewni do fiolki. Zdawało się jednak, że nie koniecznie kobieta chciała wiedzieć co w misie pływa, a sama misa stanowiła dla niej większy obiekt zainteresowania. Co zresztą po chwili potwierdziły jej słowa. Rain lekko się uspokoiła. Przynajmniej na tyle, by pod wpływem jakiegokolwiek ruchu kuzynki nie unieść różdżki bojąc się ataku z jej strony. Różni ludzie różnie reagowali gdy pozyskiwali wiedzę, której nie powinni pozyskać. I Hux coś o tym wiedziała.
- To myślodsiewnia – odpowiedziała. – Można powiedzieć, że… dostałam.
I w sumie Rain nawet nie specjalnie mijała się z prawdą. Kobieta, która uczyła ją tej umiejętności nie pofatygowała się żeby zabrać swoją myślodsiewnię gdy znikała z Londynu bez słowa. A że nigdy nie wróciła i już z pewnością nie wróci (Rain nie zdziwiłaby się, gdyby ta już od dawna gryzła kwiatki od spodu) artefakt stał się jej własnością. Jak wszystkie księgi. Całe to mieszkanie. Ze swojej pracy nigdy by czegoś tak… luksusowego, jak na jej standardy oczywiście, nie mogłaby sobie kupić. Pewnie spałaby na podłodze w kuchni Parszywego. A tu miała swoje łóżko, własną wannę i swój świat.
- Po co miałabym się tego uczyć nie chcąc na tym zarabiać. Rusz głową, z jakiegoś powodu zawsze był nalot na odpowiedni statek gdzie pod pokładem cisnęły się wile albo nielegalny alkohol na eksport – prychnęła.
Nie zawsze zarabiała w taki sposób wykorzystując swoją umiejętność. Chociaż ostatnio nie robiła z niej żadnego użytku. Można wręcz powiedzieć, że wprowadzało ją to większe kłopoty, niż mogłaby się spodziewać. I teraz została z myślodsiewnią. Bez pracy, bez miejsca do życia, bo port przestał nim być. I nie mogła tu zostać, nie chciała, chociaż serce które miała krwawiło okropnie.
- Gdybym tylko chciała, mogłabym wyciągnąć z ciebie każde twoje wspomnienie. Nawet te skrywane na samym dnie twojej świadomości. Zmienić je, całkowicie wymazać z pamięci cokolwiek bym tylko zapragnęła – zaśmiała się. – Ale więcej z tym problemów, niż pożytku. Zamknęłaś chociaż te drzwi za sobą?
Ruszyła w tamtym kierunku. Docisnęła je mocniej. Zakluczyła. Skoro jej kuzynka już tu wlazła, to nie było sensu jej stąd wywalać. Rain nie chciała by Kina wiedziała o myślodsiewni, odpowiednie myśli same napływały jej do głowy. Co z tym fantem zrobi, tego jeszcze sama nie wiedziała.
Czy to nie było tak, że chciała najpierw sprawdzić pomieszczenia? Zostawiła drzwi uchylone, aby w razie czego móc łatwo rzucić się do ucieczki gdyby coś było nie tak. A potem tak po prostu o nich zapomniała? Rzuciła się do myślodsiewni jak do kibla chwilę przed wymiotami. Pochłonęło ją to w pełni. Zapomniała. Przeklęła pod nosem.
Chyba we dwie miały zupełnie inne priorytety. Rain przede wszystkim chciała chronić swoje wspomnienia. Widziała jak Kina wpatruje się gdy przenosiła myśl z myślodsiewni do fiolki. Zdawało się jednak, że nie koniecznie kobieta chciała wiedzieć co w misie pływa, a sama misa stanowiła dla niej większy obiekt zainteresowania. Co zresztą po chwili potwierdziły jej słowa. Rain lekko się uspokoiła. Przynajmniej na tyle, by pod wpływem jakiegokolwiek ruchu kuzynki nie unieść różdżki bojąc się ataku z jej strony. Różni ludzie różnie reagowali gdy pozyskiwali wiedzę, której nie powinni pozyskać. I Hux coś o tym wiedziała.
- To myślodsiewnia – odpowiedziała. – Można powiedzieć, że… dostałam.
I w sumie Rain nawet nie specjalnie mijała się z prawdą. Kobieta, która uczyła ją tej umiejętności nie pofatygowała się żeby zabrać swoją myślodsiewnię gdy znikała z Londynu bez słowa. A że nigdy nie wróciła i już z pewnością nie wróci (Rain nie zdziwiłaby się, gdyby ta już od dawna gryzła kwiatki od spodu) artefakt stał się jej własnością. Jak wszystkie księgi. Całe to mieszkanie. Ze swojej pracy nigdy by czegoś tak… luksusowego, jak na jej standardy oczywiście, nie mogłaby sobie kupić. Pewnie spałaby na podłodze w kuchni Parszywego. A tu miała swoje łóżko, własną wannę i swój świat.
- Po co miałabym się tego uczyć nie chcąc na tym zarabiać. Rusz głową, z jakiegoś powodu zawsze był nalot na odpowiedni statek gdzie pod pokładem cisnęły się wile albo nielegalny alkohol na eksport – prychnęła.
Nie zawsze zarabiała w taki sposób wykorzystując swoją umiejętność. Chociaż ostatnio nie robiła z niej żadnego użytku. Można wręcz powiedzieć, że wprowadzało ją to większe kłopoty, niż mogłaby się spodziewać. I teraz została z myślodsiewnią. Bez pracy, bez miejsca do życia, bo port przestał nim być. I nie mogła tu zostać, nie chciała, chociaż serce które miała krwawiło okropnie.
- Gdybym tylko chciała, mogłabym wyciągnąć z ciebie każde twoje wspomnienie. Nawet te skrywane na samym dnie twojej świadomości. Zmienić je, całkowicie wymazać z pamięci cokolwiek bym tylko zapragnęła – zaśmiała się. – Ale więcej z tym problemów, niż pożytku. Zamknęłaś chociaż te drzwi za sobą?
Ruszyła w tamtym kierunku. Docisnęła je mocniej. Zakluczyła. Skoro jej kuzynka już tu wlazła, to nie było sensu jej stąd wywalać. Rain nie chciała by Kina wiedziała o myślodsiewni, odpowiednie myśli same napływały jej do głowy. Co z tym fantem zrobi, tego jeszcze sama nie wiedziała.
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Rain była roztrzęsiona, wiele z jej nerwowych gestów i słów nie miało żadnego sensu. Chyba jako kuzynka powinna jej współczuć uwięzienia w Tower, zachować jakąś delikatność i zostawić ją w spokoju, ale przecież wrażliwość nigdy nie należała do jej silnych cech. Może nawet nigdy jej nie miała, od małego nauczona przez życie, że współczują tylko słabi, że chodzi tylko o to czy się bije, czy jest się bitym. Najważniejsze pytanie, na które każdy musiał sobie odpowiedzieć. Nie było innego wyjścia.
- Wyjmij głowę z dupy, bo prędzej czy później ktoś cię załatwi - Równie dobrze mogła być włamywaczem albo donosicielem, który tylko czekał aż dziwka Huxley tu przyjdzie. Równie dobrze Rain mogła już leżeć martwa pod tą swoją cenną myślodsiewnią. To była nieprzyjemna wizja, którą chciała jak najprędzej wypędzić z głowy. Niewiele miała na świecie ludzi, których nazywała przyjaciółmi, jeszcze mniej tych, którzy zasłużyli, żeby uważać ich za rodzinę. Nie załamałaby się, ale jeszcze mocniej przepełniła zgorzknieniem, gdyby ich jej odebrano. - Można powiedzieć wiele rzeczy. - zauważyła, jakoś nie kupując tej bajeczki. Gdy stało się jasne, że Rain nie wpadnie w histerię i nie zacznie ciskać zaklęciami, zbliżyła się do stolika i lekko oparła krawędź paznokcia na obramowaniu artefaktu. Jego migotliwy blask rzucał cienie na ich twarze, jak w jakiejś mrocznej, taniej historii. - Zresztą, to bez znaczenia. Będziesz mi teraz dopłacać do czynszu, nie okradnę cię. Nie toleruję złodziei pod swoim dachem, więc odpłacam się tym samym. - Gdyby Rain nie zdecydowała się na możliwość zamieszkania w Norze, pewnie zastanowiłaby się dłużej nad czymś tak cholerycznie cennym, ale nie chciała sprowadzać do siebie kogoś, kto miałby powód wbijać jej nóż w plecy. Była pragmatyczna, ale nie głupia. - Ale poza tym cackiem może masz coś wartego sprzedania? Coś, z czym się chętniej rozstaniesz? Mam dobre wtyczki w odpowiednich miejscach, udałoby się wynegocjować dobrą sumkę. - Z procentem dla niej jako pośrednika rzecz jasna, ale tego nie musiała dodawać, Rain wyrosła w siłę w porcie i znała zasady gry.
Uśmiechnęła się pokątnie, gdy kuzynka wyznała jej prawdę na temat swoich zdolności i matactw. Tylko w ten sposób mogła jakoś zamaskować chwilową nerwowość. Myśl o grzebaniu w swojej własnej głowie, o tym, że ktoś mógłby to robić, przyprawiała Kinę o mdłości.
- Proszę, proszę. Trzeba było mówić od razu. Z taką bazą na pewno nie będziesz musiała wracać do rozkładania nóg. W tych czasach informacje są aż nazbyt cenne. - Ludzie na górze prowadzili swoje wojny, ludzie na dole próbowali przetrwać, a obie te rzeczy wymagały wiedzy. Wiedzy dostarczonej w odpowiednim momencie i formie.
Zacisnęła jednak szczękę, gdy Rain lekko zasugerowała, że miałaby swobodny dostęp do jej głowy.
- A jak się przed tym obronić? - spytała szczerze. Kocie ogniki w oczach kuzynki nagle zaczęły odbijać jej złośliwą twarz ojca. - Jeśli tego spróbujesz na mnie... - Nie wiedziała jak skończyć, groźba śmierci wydawała się przereklamowana i płyta, ale ścisnęła mocniej palcami brzeg myślodsiewni, jakby zamierzała ją złamać. Jednak zaraz rozluźniła mięśnie i zabrała ręce, krzyżując je na piersiach. - Więcej problemów? Jakoś mnie to, kurwa, nie dziwi. - Umiała sobie wyobrazić ludzi żądnych mordu po takiej nieoczekiwanej napaści. Umiała, bo sama ją czuła. - Jeśli chcesz na niej jechać, potrzebujesz pleców. - Na przykład jej, kogoś, kto dobrze ją obroni przed potencjalnymi wrogami.
A tych, cholera jasna, Rain mogła mieć sporo.
- Wyjmij głowę z dupy, bo prędzej czy później ktoś cię załatwi - Równie dobrze mogła być włamywaczem albo donosicielem, który tylko czekał aż dziwka Huxley tu przyjdzie. Równie dobrze Rain mogła już leżeć martwa pod tą swoją cenną myślodsiewnią. To była nieprzyjemna wizja, którą chciała jak najprędzej wypędzić z głowy. Niewiele miała na świecie ludzi, których nazywała przyjaciółmi, jeszcze mniej tych, którzy zasłużyli, żeby uważać ich za rodzinę. Nie załamałaby się, ale jeszcze mocniej przepełniła zgorzknieniem, gdyby ich jej odebrano. - Można powiedzieć wiele rzeczy. - zauważyła, jakoś nie kupując tej bajeczki. Gdy stało się jasne, że Rain nie wpadnie w histerię i nie zacznie ciskać zaklęciami, zbliżyła się do stolika i lekko oparła krawędź paznokcia na obramowaniu artefaktu. Jego migotliwy blask rzucał cienie na ich twarze, jak w jakiejś mrocznej, taniej historii. - Zresztą, to bez znaczenia. Będziesz mi teraz dopłacać do czynszu, nie okradnę cię. Nie toleruję złodziei pod swoim dachem, więc odpłacam się tym samym. - Gdyby Rain nie zdecydowała się na możliwość zamieszkania w Norze, pewnie zastanowiłaby się dłużej nad czymś tak cholerycznie cennym, ale nie chciała sprowadzać do siebie kogoś, kto miałby powód wbijać jej nóż w plecy. Była pragmatyczna, ale nie głupia. - Ale poza tym cackiem może masz coś wartego sprzedania? Coś, z czym się chętniej rozstaniesz? Mam dobre wtyczki w odpowiednich miejscach, udałoby się wynegocjować dobrą sumkę. - Z procentem dla niej jako pośrednika rzecz jasna, ale tego nie musiała dodawać, Rain wyrosła w siłę w porcie i znała zasady gry.
Uśmiechnęła się pokątnie, gdy kuzynka wyznała jej prawdę na temat swoich zdolności i matactw. Tylko w ten sposób mogła jakoś zamaskować chwilową nerwowość. Myśl o grzebaniu w swojej własnej głowie, o tym, że ktoś mógłby to robić, przyprawiała Kinę o mdłości.
- Proszę, proszę. Trzeba było mówić od razu. Z taką bazą na pewno nie będziesz musiała wracać do rozkładania nóg. W tych czasach informacje są aż nazbyt cenne. - Ludzie na górze prowadzili swoje wojny, ludzie na dole próbowali przetrwać, a obie te rzeczy wymagały wiedzy. Wiedzy dostarczonej w odpowiednim momencie i formie.
Zacisnęła jednak szczękę, gdy Rain lekko zasugerowała, że miałaby swobodny dostęp do jej głowy.
- A jak się przed tym obronić? - spytała szczerze. Kocie ogniki w oczach kuzynki nagle zaczęły odbijać jej złośliwą twarz ojca. - Jeśli tego spróbujesz na mnie... - Nie wiedziała jak skończyć, groźba śmierci wydawała się przereklamowana i płyta, ale ścisnęła mocniej palcami brzeg myślodsiewni, jakby zamierzała ją złamać. Jednak zaraz rozluźniła mięśnie i zabrała ręce, krzyżując je na piersiach. - Więcej problemów? Jakoś mnie to, kurwa, nie dziwi. - Umiała sobie wyobrazić ludzi żądnych mordu po takiej nieoczekiwanej napaści. Umiała, bo sama ją czuła. - Jeśli chcesz na niej jechać, potrzebujesz pleców. - Na przykład jej, kogoś, kto dobrze ją obroni przed potencjalnymi wrogami.
A tych, cholera jasna, Rain mogła mieć sporo.
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Huxley przechyliła lekko głowę zastanawiając się nad swoim dorobkiem. Nad swoją własnością, którą posiadała i z lekkim wzruszeniem ramion rozłożyła ręce. Nic jej tu nie było bliskie. Nic nie było prawdziwie jej. Chociaż z częścią rzeczy związała się bardziej z innymi mniej. Tak naprawdę jedyne co było tu cenne to myślodsiewnia, której sprzedawać nie miała zamiaru, oraz stare księgi dotyczącej w większości magii umysłów.
- Cenne są tylko księgi. Ale wymagają specjalnego klienta, który zna się na rzeczy. Nie do końca potrafiłabym je nawet wycenić. Mogą to być białe kruki, mogą też kompletne gnioty – wzruszyła ramionami. – Większość zabiorę ze sobą, część z nich jest mi potrzebna. Resztę można sprzedać…
Czy do tego faktycznie dojdzie, to już nie była w stanie stwierdzić. Może razem z Kiną zrobią tu porządek i pozbędzie się w końcu przedmiotów, które już dawno powinny znaleźć swoje miejsce za burtą tego statku. A może za parę tygodni wróci do portu, zamieszka w tym mieszkaniu ponownie, jak tylko się trochę uspokoi.
- Rozkładanie nóg sprzyja bliskości, którą trzeba uzyskać, by przyłożyć różdżkę do głowy – prychnęła cicho. – Dobrze Ci? Po odejściu?
Kiedyś Kina była taka jak ona. Obie Huxley’ówny na ulicy, właściwie to nawet była ich trójka nim matka Rain nie zapadła się pod ziemię. Jak to kobieta zawsze stwierdziła, pewnie leżała gdzieś w kanałach już dawno martwa. Przy odrobinie szczęścia gryzła kwiatki od spodu. Na pytanie jak chronić się przed legilimencją Rain wróciła myślami na ziemię. Niestety z tym był problem, byli ludzie, którzy potrafili się oprzeć samą siłą woli. Niektórzy znali równie potężną magię, która miała za zadanie chronić umysł przed atakami z zewnątrz. Takich potrafili ruszyć tylko ci najbardziej znakomicie czarodzieje.
- Siłą woli można to powstrzymać, albo przynajmniej chociaż utrudnić. Możesz się starać, ale przy odrobinie wytrwałości uda się to złamać. Jest magia, umiejętność, która nazywa się oklumencja. Umiejętność zamykania umysłu przed atakami. Równie trudna do opanowania.
Mogła potrafić niezłą porcję złota, gdyby takowe miała, na to, że Kina takiej umiejętności nie posiadała. Mogła jej powiedzieć, no bo przecież co jej szkodziło.
- Pleców powiadasz? Na razie to ja potrzebuję spokoju. Muszę dojść do siebie, zorientować się w sytuacji i znaleźć dla siebie miejsce. Nie będę Ci przecież siedzieć na głowie. Może ktoś potrzebuje jakiegoś informatora, nie słyszałaś nic? Gdzieś, gdzie będę mogła zakręcić się na dłużej…
Była zmęczona. Jeżeli miała zamieszkać razem z Kiną, to musiały pomyśleć co dalej, a nie siedzieć i marnować czas na rozmowy. Zdążą jeszcze przecież porozmawiać, prawda? Ale im dłużej tu siedziała, tym mniej miała ochotę się stąd ruszać. Może to było dziwne, ale tu czuła się bezpiecznie. Pierwszy raz od dłuższego czasu. I tak, zdawała sobie sprawę z tego, że było to całkowicie złudne wrażenie.
- Pomożesz mi przetransportować myślodsiewnię? – zapytała. – Jak mam u ciebie mieszkać, przynajmniej przez jakiś czas, to muszę ją zabrać ze sobą.
- Cenne są tylko księgi. Ale wymagają specjalnego klienta, który zna się na rzeczy. Nie do końca potrafiłabym je nawet wycenić. Mogą to być białe kruki, mogą też kompletne gnioty – wzruszyła ramionami. – Większość zabiorę ze sobą, część z nich jest mi potrzebna. Resztę można sprzedać…
Czy do tego faktycznie dojdzie, to już nie była w stanie stwierdzić. Może razem z Kiną zrobią tu porządek i pozbędzie się w końcu przedmiotów, które już dawno powinny znaleźć swoje miejsce za burtą tego statku. A może za parę tygodni wróci do portu, zamieszka w tym mieszkaniu ponownie, jak tylko się trochę uspokoi.
- Rozkładanie nóg sprzyja bliskości, którą trzeba uzyskać, by przyłożyć różdżkę do głowy – prychnęła cicho. – Dobrze Ci? Po odejściu?
Kiedyś Kina była taka jak ona. Obie Huxley’ówny na ulicy, właściwie to nawet była ich trójka nim matka Rain nie zapadła się pod ziemię. Jak to kobieta zawsze stwierdziła, pewnie leżała gdzieś w kanałach już dawno martwa. Przy odrobinie szczęścia gryzła kwiatki od spodu. Na pytanie jak chronić się przed legilimencją Rain wróciła myślami na ziemię. Niestety z tym był problem, byli ludzie, którzy potrafili się oprzeć samą siłą woli. Niektórzy znali równie potężną magię, która miała za zadanie chronić umysł przed atakami z zewnątrz. Takich potrafili ruszyć tylko ci najbardziej znakomicie czarodzieje.
- Siłą woli można to powstrzymać, albo przynajmniej chociaż utrudnić. Możesz się starać, ale przy odrobinie wytrwałości uda się to złamać. Jest magia, umiejętność, która nazywa się oklumencja. Umiejętność zamykania umysłu przed atakami. Równie trudna do opanowania.
Mogła potrafić niezłą porcję złota, gdyby takowe miała, na to, że Kina takiej umiejętności nie posiadała. Mogła jej powiedzieć, no bo przecież co jej szkodziło.
- Pleców powiadasz? Na razie to ja potrzebuję spokoju. Muszę dojść do siebie, zorientować się w sytuacji i znaleźć dla siebie miejsce. Nie będę Ci przecież siedzieć na głowie. Może ktoś potrzebuje jakiegoś informatora, nie słyszałaś nic? Gdzieś, gdzie będę mogła zakręcić się na dłużej…
Była zmęczona. Jeżeli miała zamieszkać razem z Kiną, to musiały pomyśleć co dalej, a nie siedzieć i marnować czas na rozmowy. Zdążą jeszcze przecież porozmawiać, prawda? Ale im dłużej tu siedziała, tym mniej miała ochotę się stąd ruszać. Może to było dziwne, ale tu czuła się bezpiecznie. Pierwszy raz od dłuższego czasu. I tak, zdawała sobie sprawę z tego, że było to całkowicie złudne wrażenie.
- Pomożesz mi przetransportować myślodsiewnię? – zapytała. – Jak mam u ciebie mieszkać, przynajmniej przez jakiś czas, to muszę ją zabrać ze sobą.
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Książki nie były towarem, jakim zwykle obracano na czarnym rynku, ale w dobie kryzysu, bankructw i zamykania się pomniejszych lokali wciąż dało się na nie znaleźć dobrego kupca. Było to nieco trudniejsze, bo wymagało lepszego rozeznania w wyrafinowanych gustach przemytników kultury, ale nie leżało poza jej możliwościami.
- Nie znam się na tym, ale mam ludzi, którzy się znają. Dobrze je przetrzep, bo jak coś pójdzie w obieg, to już tego nie odzyskasz - zaznaczyła tylko, bo tam, gdzie zamierzała się udać, nie istniały żadne konsumenckie prawa ani zwroty. Może co najwyżej odkupienie za trzykrotnie wyższą cenę.
Podstępna dwulicowość Rain miło ją zaskoczyła; nie przypominała sobie, czy kuzynka była taka zawsze, ale dotąd jeszcze nie odważyła się wyznać przed Kiną prawdy o sobie. Z legilimencją przychodziła pewnie cała masa kłamstw, matactw i braku litości. Dobrze. Sama, gdyby potrafiła, też korzystałaby z niej w ten sposób. Myśl o samodzielnym włażeniu komuś we wspomnienia nadal ją jednak odrzucała. Do tego chyba by się nie nadawała, miała inne sposoby zdobywania informacji.
- No tak, mężczyznę najłatwiej rozbroić w łóżku - potwierdziła szeptem. Kobietę też, jeśli na siebie odpowiednio nie uważała. Ale jako dziwki miały przecież wystarczające doświadczenie, by umieć się obronić przed nagimi napastnikami. - Nie wiem czy dobrze. Ale lepiej pewnie tak. - Wzruszyła ramieniem. - Teraz jestem bardziej samodzielna, nie wisi nade mną Vi, nie muszę też wystawać całymi nocami na ulicach. Mniej pracuję, ale za to za jeden wypad zgarniam więcej niż za tydzień tam. No i miałam dość ludzi. - Wzruszyła ramieniem, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. Najbardziej dość miała spoconych, grubych dłoni, kwaśnego zapachu seksu i wszechobecnej duchoty. Ciała, które nigdy nie należało w pełni do niej.
- Oklumencja - mruknęła, odwracając się na pięcie, żeby spojrzeć za wąskie okno. Znała ten termin, ale na przestrzeni lat, które upłynęły odkąd po raz ostatni postawiła nogę w siedzibie Czarodziejskiej Policji, zagubiła chyba jego realne znaczenie. - Dobrze by było to umieć. Dałabyś radę tego nauczyć? - Nagle wydało jej się to bardzo ważne. Jak wszystko co mogłoby ją wzmocnić, zamknąć i oddzielić mentalnie od wrogów wokół.
Zaraz zbliżyła się na powrót do Rain, rozwiewając chwilową melancholię i zastępując ją pokrętnym uśmieszkiem.
- Jeśli będziesz płacić, to możesz siedzieć ile chcesz. Od rodziny nie będę brać dużo, nie ma zresztą za co. - Złapała dłońmi za myślodsiewnię. Dziwnie czuła się z myślą o tym artefakcie w swoim mieszkaniu, ale jeśli była ona Rain tak bardzo potrzebna, niech będzie. - Londyńskie szczury harcują teraz żywiej niż kiedykolwiek. Na pewno zaraz znajdzie się dla ciebie miejsce. - Mogła się o to postarać.
/zt x 2? <3
- Nie znam się na tym, ale mam ludzi, którzy się znają. Dobrze je przetrzep, bo jak coś pójdzie w obieg, to już tego nie odzyskasz - zaznaczyła tylko, bo tam, gdzie zamierzała się udać, nie istniały żadne konsumenckie prawa ani zwroty. Może co najwyżej odkupienie za trzykrotnie wyższą cenę.
Podstępna dwulicowość Rain miło ją zaskoczyła; nie przypominała sobie, czy kuzynka była taka zawsze, ale dotąd jeszcze nie odważyła się wyznać przed Kiną prawdy o sobie. Z legilimencją przychodziła pewnie cała masa kłamstw, matactw i braku litości. Dobrze. Sama, gdyby potrafiła, też korzystałaby z niej w ten sposób. Myśl o samodzielnym włażeniu komuś we wspomnienia nadal ją jednak odrzucała. Do tego chyba by się nie nadawała, miała inne sposoby zdobywania informacji.
- No tak, mężczyznę najłatwiej rozbroić w łóżku - potwierdziła szeptem. Kobietę też, jeśli na siebie odpowiednio nie uważała. Ale jako dziwki miały przecież wystarczające doświadczenie, by umieć się obronić przed nagimi napastnikami. - Nie wiem czy dobrze. Ale lepiej pewnie tak. - Wzruszyła ramieniem. - Teraz jestem bardziej samodzielna, nie wisi nade mną Vi, nie muszę też wystawać całymi nocami na ulicach. Mniej pracuję, ale za to za jeden wypad zgarniam więcej niż za tydzień tam. No i miałam dość ludzi. - Wzruszyła ramieniem, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. Najbardziej dość miała spoconych, grubych dłoni, kwaśnego zapachu seksu i wszechobecnej duchoty. Ciała, które nigdy nie należało w pełni do niej.
- Oklumencja - mruknęła, odwracając się na pięcie, żeby spojrzeć za wąskie okno. Znała ten termin, ale na przestrzeni lat, które upłynęły odkąd po raz ostatni postawiła nogę w siedzibie Czarodziejskiej Policji, zagubiła chyba jego realne znaczenie. - Dobrze by było to umieć. Dałabyś radę tego nauczyć? - Nagle wydało jej się to bardzo ważne. Jak wszystko co mogłoby ją wzmocnić, zamknąć i oddzielić mentalnie od wrogów wokół.
Zaraz zbliżyła się na powrót do Rain, rozwiewając chwilową melancholię i zastępując ją pokrętnym uśmieszkiem.
- Jeśli będziesz płacić, to możesz siedzieć ile chcesz. Od rodziny nie będę brać dużo, nie ma zresztą za co. - Złapała dłońmi za myślodsiewnię. Dziwnie czuła się z myślą o tym artefakcie w swoim mieszkaniu, ale jeśli była ona Rain tak bardzo potrzebna, niech będzie. - Londyńskie szczury harcują teraz żywiej niż kiedykolwiek. Na pewno zaraz znajdzie się dla ciebie miejsce. - Mogła się o to postarać.
/zt x 2? <3
do not be afraid to bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Główny pokój
Szybka odpowiedź