Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Oaza
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oaza
Niedługo po przegnaniu z Azkabanu czarnoksięskiej mocy, na wyspie zaczęło budzić się życie. Drzewa wypuściły szybko, w kilka tygodni przypominając kilkunastoletnie olbrzymy, które rzucały cień na falujące w nadmorskiej wietrze wysokie trawy. Ogromna ilość białej magii wezbranej w tym miejscu zdawała się odżywiać rośliny, wspomagając ich rozrost. Właśnie między nimi wzniesiono pierwsze obozowisko gotowe na przyjęcie uchodźców pochodzących z niemagicznych rodzin, zmuszonych ukrywać się przed nienawistną władzą. Obozowisko nazwane zostało Oazą, przez wielu nazywanych Oazą Harolda lub Oazą Feniksa. Jeden z namiotów zajął zresztą sam Longbottom. Biała magia jest tu nie tylko wyczuwalna, ale i widoczna: jej moc krąży raz za czas pod postacią unoszących się w powietrzu bezpiecznych ciepłych ogników. Wydaje się, że naga ziemia na wyspie jest gorąca - dlatego nisko nad nią, poniżej kolan, na wilgotniejszych terenach wyspy unosi się gęsta mgła. Mówią, że za ten stan rzeczy odpowiadają ostatnie zdarzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
'Azkaban' :
'Azkaban' :
Czarny Pan wysłał najlepszych i najwierniejszych sługów, by wykonali dla niego to zadanie — jeśli komukolwiek miało się udać, to właśnie im. Nim się tu zjawił był tego absolutnie pewien i nic nie mogło zniweczyć wiary — pewności — że dokonają tego, jako pierwsi w historii i stawią się przed swoim Panem w komplecie, wraz z dwoma skazańcami, których mieli stąd wyzwolić. Musieli trzymać się planu i skupić na wewnętrznej sile, które pchała ich do przodu i skłaniała do działania. Najgorsze, co ich czekało to poczucie bezsensu i paraliżującej niemocy, która zablokuje ich umysły i doprowadzi tuż przed dementorów, zamiast przed oblicze Bagmana.
Gdy tylko błękitne światło rozprysło się na ich głowami poczuł zwiększone morale. Zacisnął zęby, gotów do dalszych działań, do wykonania tego zadania w taki sposób, jak zawsze. Choć ciało, w którym nie czuł się dobrze ani komfortowo ciążyło mu, jak zbyt grube i ciężkie ubranie, nie przestawał biec za wszystkimi. Spojrzał na Ministra, zmarszczył brwi w zastanowieniu, próbując przy okazji złapać oddech — kondycja wołała o pomstę.
— Jak wygląda Azkaban, te korytarze jakoś się ciągną, rozwidlają się? Gdzie znajdują się schody?— spytał z trudem, tocząc przy okazji wewnętrzną walkę z samym sobą, a raczej ze swoją słabą formą. Kiedy Tristan rzucał zaklęcie, mogące (na to liczył) rozproszyć mgłę, on sam spróbował wytężyć wzrok i dostrzec przed nimi coś. Chciał widzieć, czy kilka kolejnych cel ma numery, o których mówił Minister, przy okazji, może rzuciłyby mu się w oczy jakieś drzwi, przejścia, coś charakterystycznego.
— Bagman! — krzyknął najgłośniej jak umiał, choć wiedział, że nawet gdyby znajdował się w pobliżu pewnie by im nie odpowiedział. — Selwyn, nie przestawaj rzucać patronusa!
| spostrzegawczy chcę być
Gdy tylko błękitne światło rozprysło się na ich głowami poczuł zwiększone morale. Zacisnął zęby, gotów do dalszych działań, do wykonania tego zadania w taki sposób, jak zawsze. Choć ciało, w którym nie czuł się dobrze ani komfortowo ciążyło mu, jak zbyt grube i ciężkie ubranie, nie przestawał biec za wszystkimi. Spojrzał na Ministra, zmarszczył brwi w zastanowieniu, próbując przy okazji złapać oddech — kondycja wołała o pomstę.
— Jak wygląda Azkaban, te korytarze jakoś się ciągną, rozwidlają się? Gdzie znajdują się schody?— spytał z trudem, tocząc przy okazji wewnętrzną walkę z samym sobą, a raczej ze swoją słabą formą. Kiedy Tristan rzucał zaklęcie, mogące (na to liczył) rozproszyć mgłę, on sam spróbował wytężyć wzrok i dostrzec przed nimi coś. Chciał widzieć, czy kilka kolejnych cel ma numery, o których mówił Minister, przy okazji, może rzuciłyby mu się w oczy jakieś drzwi, przejścia, coś charakterystycznego.
— Bagman! — krzyknął najgłośniej jak umiał, choć wiedział, że nawet gdyby znajdował się w pobliżu pewnie by im nie odpowiedział. — Selwyn, nie przestawaj rzucać patronusa!
| spostrzegawczy chcę być
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Biegnący Cadan potknął się w pewnym momencie o nierówną posadzkę. I tylko to ocaliło go przed uderzeniem wiatru wywołane przez Tristana. Potężne deprimo pomknęło przez korytarz porywając ze sobą luźniejsze kamienie, które wpadły we mgłę, jeden z nich zahaczył o ramię Goyle'a powodując bolesne stłuczenie. Mgła faktycznie rozrzedziła się nieco i zwolniła, gęstniejąc gdzieś dalej, całkowicie zasłaniając znajdujących się w niej dementorów. Ciągle ich jednak czuliście. Rozglądając się wokół, Tristan dostrzegał kolejne numery cel 1789, 1459, 222, 46. Minister już głównie szedł, podtruchtujac od czasu do czasu, oddychając ciężko.
- Nie - zdołał wysapać jedynie na kolejne pytania Rosiera zanim polecenie zmusiło go do przerwania i rzucenia zaklęcia. Nie zdołał odpowiedzieć na pytanie Ramseya, który dostrzegał te same numery, choć dojrzenie cel przed nim wymagało więcej skupienia niż od Tristana. Co dziwniejsze, jego zawołanie obudziło nie tylko agonalny jęk w celi numer 46 (a może była to anomalia?), ale także głośny okrzyk:
- CZEGO?
Głos dochodził gdzieś z przodu, niósł się korytarzem odbijając od ścian utrudniając jego zlokalizowanie.
W tym samym momencie w stronę mgły, napędzane siłą wiatru pomknęły dwa skrzydlate patronusy.
| Na odpis macie 48h.
Magicus extremos +15 (Tristan) 3/3
Eliksir wielosokowy: 17/20; Alexander 16/20
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
- Nie - zdołał wysapać jedynie na kolejne pytania Rosiera zanim polecenie zmusiło go do przerwania i rzucenia zaklęcia. Nie zdołał odpowiedzieć na pytanie Ramseya, który dostrzegał te same numery, choć dojrzenie cel przed nim wymagało więcej skupienia niż od Tristana. Co dziwniejsze, jego zawołanie obudziło nie tylko agonalny jęk w celi numer 46 (a może była to anomalia?), ale także głośny okrzyk:
- CZEGO?
Głos dochodził gdzieś z przodu, niósł się korytarzem odbijając od ścian utrudniając jego zlokalizowanie.
W tym samym momencie w stronę mgły, napędzane siłą wiatru pomknęły dwa skrzydlate patronusy.
| Na odpis macie 48h.
- Pula zdrowia:
- Tristan: 205/220 kara: 0
(tłuczone -15)
Ramsey: 181/211 kara: -5
(oparzenia -5; zatrucie -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10)
Alex: 180/215 kara: -5
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10)
Cadan: 170/215 kara: -10
(tłuczone: ramię, plecy -30)
Minister: 195/220 kara: -5
(tłuczone -15)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 92/110
Ramsey: 93/105
Cadan: 87/105
Alex: 92/110
- Mapa:
Magicus extremos +15 (Tristan) 3/3
Eliksir wielosokowy: 17/20; Alexander 16/20
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Nie mieli nic: musieli znaleźć Bagmana, przemykając po ciemku długimi korytarzami, które nie miały ani końca ani początku, zaklęcie odpędziło mgłę, ale nie na tyle, by czuli się bezpieczni - nie mogli się zatrzymywać, choć nie mieli już sił na dalszy bieg. Stanęli naprzeciw żywiołu grozy: jak mogli go powstrzymać? W momencie, kiedy wzmógł się wicher, spojrzenie Tristana padło na Goyle'u, który upadł; przeklął w duchu, niepotrzebnie, upadek ocalił go od uderzenia.
Ściągnął brew, zerkając na Mulcibera - nie sądzi, że czarodziej doczeka się odpowiedzi. I jakkolwiek odpowiedzieć mógł każdy, to Tristan podążył wzrokiem za numerami cel: 1459, 222...
- Obok dwieście dwadzieścia dwa, naprzeciw pustej celi - wypowiedział na głos, ledwie dowierzając ich szczęściu: błędna teleportacja sprowadziła ich dokładnie tam, gdzie powinna. Mieli celę - zostało ją otworzyć i wydostać się stąd, zanim dowiedzą się, jak to jest ucałować dementora. - Wracasz do domu, Bagman - dodał w jego kierunku. Nie mieli chwili do stracenia, nawet, jeśli po otwarciu celi mogło się okazać, że ten człowiek nie będzie tak skory do współpracy, jak byłoby na rękę. - Czarny Pan chce cię widzieć - Nie miało znaczenia, czy on chciał widzieć jego: miano Czarnego Pana winno budzić respekt wszędzie, gdzie było wypowiadane. Mogli spodziewać się z jego strony wszystkiego, ale nie mogli czekać z decyzją, aż zaleje ich mleczna mgła. Każda sekunda zwłoki przybliżała ich do zguby. Spodziewając się więc dostrzec obok celi nr 222 celę nr 3, a dalej nr 21, wycelował w niewidoczną jeszcze celę sąsiadującą z 222 różdżką, na ślepo wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Alohamora - tym samym zbliżając się do drzwi i przyglądając się im dokładniej. Nie sądził, by proste zaklęcie wystarczyło, ale tylko tyle mógł uczynić z daleka. Z lekką obawą, przez ramię, doglądał wciąż widocznych dementorów. - Nie przestawajcie przywoływać patronusów, potrzebujemy czasu. Tuft, weź się w garść i rzuć zaklęcie - Musieli odgrodzić się od dementorów, siebie... i Bagmana.
Ściągnął brew, zerkając na Mulcibera - nie sądzi, że czarodziej doczeka się odpowiedzi. I jakkolwiek odpowiedzieć mógł każdy, to Tristan podążył wzrokiem za numerami cel: 1459, 222...
- Obok dwieście dwadzieścia dwa, naprzeciw pustej celi - wypowiedział na głos, ledwie dowierzając ich szczęściu: błędna teleportacja sprowadziła ich dokładnie tam, gdzie powinna. Mieli celę - zostało ją otworzyć i wydostać się stąd, zanim dowiedzą się, jak to jest ucałować dementora. - Wracasz do domu, Bagman - dodał w jego kierunku. Nie mieli chwili do stracenia, nawet, jeśli po otwarciu celi mogło się okazać, że ten człowiek nie będzie tak skory do współpracy, jak byłoby na rękę. - Czarny Pan chce cię widzieć - Nie miało znaczenia, czy on chciał widzieć jego: miano Czarnego Pana winno budzić respekt wszędzie, gdzie było wypowiadane. Mogli spodziewać się z jego strony wszystkiego, ale nie mogli czekać z decyzją, aż zaleje ich mleczna mgła. Każda sekunda zwłoki przybliżała ich do zguby. Spodziewając się więc dostrzec obok celi nr 222 celę nr 3, a dalej nr 21, wycelował w niewidoczną jeszcze celę sąsiadującą z 222 różdżką, na ślepo wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Alohamora - tym samym zbliżając się do drzwi i przyglądając się im dokładniej. Nie sądził, by proste zaklęcie wystarczyło, ale tylko tyle mógł uczynić z daleka. Z lekką obawą, przez ramię, doglądał wciąż widocznych dementorów. - Nie przestawajcie przywoływać patronusów, potrzebujemy czasu. Tuft, weź się w garść i rzuć zaklęcie - Musieli odgrodzić się od dementorów, siebie... i Bagmana.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Wzniecony przez Tristana wiatr był na tyle potężny, że gdyby Goyle przypadkiem nie upadł, jego obrażenia z pewnością byłyby poważne. Obróciwszy się przez ramię zobaczył jak Rycerz upada, ale nie widział już, że jeden z odłamków uderzył go w ramię i zranił. Nie przerywał biegu, choć zwalniał mimochodem — zmęczony, nieco wyczerpany; w głowie świtała mu nieprzyjemna świadomość, że jeśli Cadan nie poradzi sobie samodzielnie będą musieli po niego wrócić. Pozostawienie go na pastwę losu, na łaskę lub raczej niełaskę dementorów nie zadowoli Czarnego Pana. Pamiętał dobrze jego słowa, nie mogli go teraz zawieźć, dopuścić do utraty jednego z jego silnych popleczników. Zacisnął zęby, Cadan musiał się podnieść i umknąć przed mgłą i tym, co się w niej czaiło; Tristanowi zaś skinął głową na znak zrozumienia. Cela 222 jawiła się niczym próg do drzwi, których nieustannie poszukiwali. Nie sądził, by jakikolwiek głos mu odpowiedział, a jednak pytanie rozbrzmiało w korytarzu, wzmagając czujność ich wszystkich. Nie odpowiadając już potencjalnemu Bagmanowi, wszak Rosier uczynił to za niego, wycelował różdżką w celę znajdującą się tuż obok celi 222, próbując jednocześnie dojrzeć jej numer; zbliżali się, nie powinno to stanowić już dla nich większego problemu.
– Alohomora!— wypowiedział zaraz po Tristanie, mierząc do krat. — Goyle, nie czas na odpoczynek, musisz wstać i ruszyć się — warknął z nutą irytacji w głosie, wiedząc, że oprzytomnieje i weźmie się w końcu garść. Im wszystkim nie było wcale łatwo — nieprzyjemne myśli nieustannie nawiedzały ich umysły, widmo porażki otulało ich ciasno, otaczało niczym kłęby gęstego, duszącego dymu. Nie mogli się nim zadławić, poddać, obezwładnić nieprzyjemnym wspomnieniom.
– Alohomora!— wypowiedział zaraz po Tristanie, mierząc do krat. — Goyle, nie czas na odpoczynek, musisz wstać i ruszyć się — warknął z nutą irytacji w głosie, wiedząc, że oprzytomnieje i weźmie się w końcu garść. Im wszystkim nie było wcale łatwo — nieprzyjemne myśli nieustannie nawiedzały ich umysły, widmo porażki otulało ich ciasno, otaczało niczym kłęby gęstego, duszącego dymu. Nie mogli się nim zadławić, poddać, obezwładnić nieprzyjemnym wspomnieniom.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Z początku nie był przekonany co do rozproszenia mgły wiatrem, lecz szybko zmienił zdanie. Widząc potężne zaklęcie oraz oddalającą się pod jego wpływem chmurę odetchnął w duchu z ulgą. Zaraz potem odwrócił się w kierunku biegu, żeby chwilę później usiłować wyczarować patronusa. Było lepiej niż ostatnim razem a mimo to kormoran zniknął równie szybko co się pojawił. Szkoda.
Może zdążyłby odżałować swojego partactwa gdyby nie zagapił się na całą scenę i nie wywinął malowniczego orła wprost na zimną, twardą ziemię. Jęknął, boleśnie zetknąwszy się z podłogą, lecz docenił swój wielki biust. Prawdopodobnie delikatnie zamortyzował upadek, więc Cadan był mu wdzięczny przez jakieś pięć sekund. Potem czuł się obolały, jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, jednakże szybko dźwignął się do pozycji pionowej.
- Kurwa - mruknął do siebie gdzieś w międzyczasie. Pamiętał o chwyceniu własnej różdżki, zaś słowa Mulcibera zbył milczeniem. Naprawdę spodziewał się, że Goyle będzie się teraz wylegiwał na posadzce niczym amatorka plażowej opalenizny? Mimowolnie uznał, że Ramsey nie mógł być aż tak głupi i po prostu zrzucił odpowiedzialność na stresową sytuację, w której bez wątpienia się znajdowali.
Bagman ku ich zdziwieniu odpowiedział, lecz równie dobrze mogła to być podpucha. Mimo wszystko podążał w stronę celi obok numeru 222, jak przed chwilą dał m znać Tristan. Starał się przy tym patrzeć pod nogi i być ostrożnym, Azkaban mógł skrywać w sobie więcej niż mogliby kiedykolwiek przypuszczać. Jednakże nie posunął się do wyczarowania patronusa, był na to zbyt słaby, zaś szczęśliwe wspomnienia niknęły w mroku poczucia beznadziei.
Może zdążyłby odżałować swojego partactwa gdyby nie zagapił się na całą scenę i nie wywinął malowniczego orła wprost na zimną, twardą ziemię. Jęknął, boleśnie zetknąwszy się z podłogą, lecz docenił swój wielki biust. Prawdopodobnie delikatnie zamortyzował upadek, więc Cadan był mu wdzięczny przez jakieś pięć sekund. Potem czuł się obolały, jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, jednakże szybko dźwignął się do pozycji pionowej.
- Kurwa - mruknął do siebie gdzieś w międzyczasie. Pamiętał o chwyceniu własnej różdżki, zaś słowa Mulcibera zbył milczeniem. Naprawdę spodziewał się, że Goyle będzie się teraz wylegiwał na posadzce niczym amatorka plażowej opalenizny? Mimowolnie uznał, że Ramsey nie mógł być aż tak głupi i po prostu zrzucił odpowiedzialność na stresową sytuację, w której bez wątpienia się znajdowali.
Bagman ku ich zdziwieniu odpowiedział, lecz równie dobrze mogła to być podpucha. Mimo wszystko podążał w stronę celi obok numeru 222, jak przed chwilą dał m znać Tristan. Starał się przy tym patrzeć pod nogi i być ostrożnym, Azkaban mógł skrywać w sobie więcej niż mogliby kiedykolwiek przypuszczać. Jednakże nie posunął się do wyczarowania patronusa, był na to zbyt słaby, zaś szczęśliwe wspomnienia niknęły w mroku poczucia beznadziei.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Alohomora Tristana zaowocowała jedynie głośnym, agonalnym jękiem zza drzwi oznaczonych numerem 222. Drzwi się jednak nie otworzyły.
- Nie wydaje mi się - do uszu Rosiera dobiegł ten sam głos, co przed chwilą. Tym razem z pewnością zza drzwi, przed którymi stał. Niewiele więcej szczęścia w ich otwieraniu miał Ramsey, choć mógł mieć pewność, że zaklęcie rzucił w pełni poprawnie i gdyby drzwi dało otworzyć się w ten sposób, zamek powinien poddać się magii Mulcibera. Niestety nie wyglądało na to, by jakikolwiek zamek w ogóle istniał. Na drzwiach nie było ani klamki, ani otworu na klucz. Zamiast tego na środku znajdowało się okrągłe wgłębienie.
- Otwierają się od środka - zdążył wydyszeć minister przed rzuceniem kolejnego patronusa, który pomknął w kierunku dementorów wraz ze świetlistym krukiem wyczarowanym przez Selwyna, który zbladł wyraźnie i zatoczył się potykając się, musiał oprzeć się o ścianę, by się nie wywrócić. Cadan zerwał się do biegu, nie umknął jednak mgle całkowicie. Czuł jak obłapia go z tyłu, powodując niekontrolowane dreszcze, mrożąc go niemalże do kości. W ułamku sekundy zniknęła w nim ochota do biegu, do myślenia, walki, wypełniania woli Czarnego Pana. Nie potrafił przywołać szczęśliwych wspomnień. Stracił całkowicie zainteresowanie wszystkim, zobojętniał na wszystko. Gdyby patronusy nie zatrzymały mgły od dalszego postępowania, zatrzymałby się w miejscu straciwszy resztki zdrowego rozsądku. Zaklęcie odganiające dementorów wyrwało go jednak z nagłego otępienia, pozwoliło kontynuować bieg. Mgła ledwie go musnęła, lecz tyle wystarczyło, by na chwilę całkowicie stracić ochotę nawet do życia, tak wielkiej beznadziei Goyle nie czuł przez całe swoje życie, nie miał jednak czasu na rozpamiętywanie, jeśli chciał wymknąć się mgle, musiał jak najszybciej pozbierać się w sobie.
Patronusy jaśniały coraz krócej, mgła przegnana zaklęciem Tristana powróciła ze zdwojoną siłą, nie potrafiliście dostrzec dementorów, znajdowała się przed wami biała ściana, która przeciekała między patronusami, które okazały się niewystarczająco silne, by w pełni ją zatrzymać.
- Macie jedną szansę na wejście - kim jesteście? - znowu usłyszeliście głos zza drzwi. - Nie utrzymacie tej mgły na dystans zbyt długo, nie jak się na was uwzięli.
| Na odpis macie 48h.
Eliksir wielosokowy: 18/20; Alexander 17/20
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
- Nie wydaje mi się - do uszu Rosiera dobiegł ten sam głos, co przed chwilą. Tym razem z pewnością zza drzwi, przed którymi stał. Niewiele więcej szczęścia w ich otwieraniu miał Ramsey, choć mógł mieć pewność, że zaklęcie rzucił w pełni poprawnie i gdyby drzwi dało otworzyć się w ten sposób, zamek powinien poddać się magii Mulcibera. Niestety nie wyglądało na to, by jakikolwiek zamek w ogóle istniał. Na drzwiach nie było ani klamki, ani otworu na klucz. Zamiast tego na środku znajdowało się okrągłe wgłębienie.
- Otwierają się od środka - zdążył wydyszeć minister przed rzuceniem kolejnego patronusa, który pomknął w kierunku dementorów wraz ze świetlistym krukiem wyczarowanym przez Selwyna, który zbladł wyraźnie i zatoczył się potykając się, musiał oprzeć się o ścianę, by się nie wywrócić. Cadan zerwał się do biegu, nie umknął jednak mgle całkowicie. Czuł jak obłapia go z tyłu, powodując niekontrolowane dreszcze, mrożąc go niemalże do kości. W ułamku sekundy zniknęła w nim ochota do biegu, do myślenia, walki, wypełniania woli Czarnego Pana. Nie potrafił przywołać szczęśliwych wspomnień. Stracił całkowicie zainteresowanie wszystkim, zobojętniał na wszystko. Gdyby patronusy nie zatrzymały mgły od dalszego postępowania, zatrzymałby się w miejscu straciwszy resztki zdrowego rozsądku. Zaklęcie odganiające dementorów wyrwało go jednak z nagłego otępienia, pozwoliło kontynuować bieg. Mgła ledwie go musnęła, lecz tyle wystarczyło, by na chwilę całkowicie stracić ochotę nawet do życia, tak wielkiej beznadziei Goyle nie czuł przez całe swoje życie, nie miał jednak czasu na rozpamiętywanie, jeśli chciał wymknąć się mgle, musiał jak najszybciej pozbierać się w sobie.
Patronusy jaśniały coraz krócej, mgła przegnana zaklęciem Tristana powróciła ze zdwojoną siłą, nie potrafiliście dostrzec dementorów, znajdowała się przed wami biała ściana, która przeciekała między patronusami, które okazały się niewystarczająco silne, by w pełni ją zatrzymać.
- Macie jedną szansę na wejście - kim jesteście? - znowu usłyszeliście głos zza drzwi. - Nie utrzymacie tej mgły na dystans zbyt długo, nie jak się na was uwzięli.
| Na odpis macie 48h.
- Pula zdrowia:
- Tristan: 205/220 kara: 0
(tłuczone -15)
Ramsey: 181/211 kara: -5
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10)
Alex: 160/215 kara: -10
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10)
Cadan: 170/215 kara: -10
(tłuczone: ramię, plecy -30)
Minister: 195/220 kara: -5
(tłuczone -15)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 91/110
Ramsey: 92/105
Cadan: 86/105
Alex: 91/110
- Mapa:
Eliksir wielosokowy: 18/20; Alexander 17/20
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Choć to zaklęcie musiało się powieść, drzwi celi nie stanęły przed nimi otworem. Najwyraźniej nie mogli otworzyć krat w ten sposób; to nie była zbyt dobra wiadomość. Kiedy obrócił się za siebie, by zobaczyć jak daleko nich znajduje się mgła, szybko uznał, że nie mieli zbyt wiele czasu, nie mieli go praktycznie w ogóle. Dyskutowanie z Bagmanem, który siedział w celi numer trzy, pod którą rzeczywiście się znaleźli, mijało się z celem. Nie chcieli oszaleć we mgle, zostać pochłonięci przez nią i pozbawieni duszy przez istoty w niej czyhające.
— Nie mamy na to czasu — powiedział do Tristana, spoglądając na niego szybko. Miał na myśli Bagmana i jego podchody. Musieli go jak najszybciej wyciągnąć z tej celi i zabrać ze sobą. Być może przywykł już do tej przedziwnej obecności, która pod mglistą poświatą przemierzała korytarz za nimi, ale on nie zamierzał się przyzwyczajać. — Selwyn, rzuć patronusa, Goyle, zatrzymaj ich barierą — powiedział, przechodząc kilka kroków pomiędzy nimi. Dobrze, że Cadan postanowił przestać się wylegiwać na posadzce i czekać na ratunek, bo nie mieli czasu nawet na to.— Zajmę się mgłą.— Stanął jako ostatni, a jednocześnie najbliżej mgły z nich wszystkich i wyciągnął różdżkę w jej kierunku. Bagmana pozostawił Tristanowi, który nie tylko znajdował się najwyzej w ich hierarchii, lecz był najlepszą osobą do negocjacji z Bagmanem, a jednocześnie rzucania paskudnych klątw, jeśli nie zechce z nimi współpracować. Uniósł różdżkę i zacisnął palce lewej dłoni na drewnie judaszowca, w środku którego tkwił rzadki rdzeń z jadu bazyliszka. Nie mogła go teraz zawieźć, nie mogła pozwolić, by ta mgła ich wszystkich objęła, uniemożliwiając im wydostanie Bagmana i ucieczka z tego parszywego miejsca.
— Deprimo!— inkantował wykonując przy tym dokładny ruch nadgarskiem, w kierunku mglistego korytarza. Starał się skupić na poprawnym rzuceniu zaklęcia, choć nieprzyjemne wspomnienia i zniechęcenie nieustannie mu doskwierało. Im wszystkim.
— Nie mamy na to czasu — powiedział do Tristana, spoglądając na niego szybko. Miał na myśli Bagmana i jego podchody. Musieli go jak najszybciej wyciągnąć z tej celi i zabrać ze sobą. Być może przywykł już do tej przedziwnej obecności, która pod mglistą poświatą przemierzała korytarz za nimi, ale on nie zamierzał się przyzwyczajać. — Selwyn, rzuć patronusa, Goyle, zatrzymaj ich barierą — powiedział, przechodząc kilka kroków pomiędzy nimi. Dobrze, że Cadan postanowił przestać się wylegiwać na posadzce i czekać na ratunek, bo nie mieli czasu nawet na to.— Zajmę się mgłą.— Stanął jako ostatni, a jednocześnie najbliżej mgły z nich wszystkich i wyciągnął różdżkę w jej kierunku. Bagmana pozostawił Tristanowi, który nie tylko znajdował się najwyzej w ich hierarchii, lecz był najlepszą osobą do negocjacji z Bagmanem, a jednocześnie rzucania paskudnych klątw, jeśli nie zechce z nimi współpracować. Uniósł różdżkę i zacisnął palce lewej dłoni na drewnie judaszowca, w środku którego tkwił rzadki rdzeń z jadu bazyliszka. Nie mogła go teraz zawieźć, nie mogła pozwolić, by ta mgła ich wszystkich objęła, uniemożliwiając im wydostanie Bagmana i ucieczka z tego parszywego miejsca.
— Deprimo!— inkantował wykonując przy tym dokładny ruch nadgarskiem, w kierunku mglistego korytarza. Starał się skupić na poprawnym rzuceniu zaklęcia, choć nieprzyjemne wspomnienia i zniechęcenie nieustannie mu doskwierało. Im wszystkim.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Nie rozumiał dlaczego rzekomy Bagman nie wykazywał większej ochoty do współpracy z nimi. Sam wydźwięk imienia Czarnego Pana powinien go skłonić do mocniejszego entuzjazmu żeby wydostać się z zaplutej celi. Być może wcale nim nie był, jedynie się pod doń podszywając, lecz Cadan nie mógł tego wiedzieć. Zwłaszcza, że bolało go ciało, zaś coraz bardziej ponure myśli sączyły mu się do głowy. Wyobrażał sobie najgorsze, czując jak fatalistyczne wizje stawały się w jego duchu coraz bardziej realne. Przełknął głośno ślinę, próbując dalej poruszać się do przodu, jednakże jego ciało oponowało. Na krótką chwilę zatrzymał się, patrząc nieprzytomnie to na Mulcibera, to na Rosiera, którzy wydawali mu się prowadzić jakiś dialog. Nie docierało do niego każde jedno słowo, wręcz przeciwnie. Panika zmieszana z poczuciem beznadziei mocno tłumiła jego zdolności do skoncentrowania umysłu. Pokiwał głową, lecz chwilę później ruszając ponownie, na nowo czuł ogarniające go przejmujące zimno. Potworne zimno. Dreszcze raz po raz przeszywały jego kręgosłup nie pozwalając na chociażby krótki moment poczuć ulgę. Ścisnął w dłoni różdżkę nie mogąc wykonać tego, czego odeń oczekiwano. Nie. To nie ma sensu, i tak niedługo zginą. Dementorzy wyssą z nich wszystko, co mieli najlepsze, obrona jest bezcelowa. Powinni się poddać, żeby mieć już to wszystko za sobą.
Zdawało mu się, że wypełniające go zwątpienie trwało w nieskończoność, lecz w końcu żądania dotarły do jego umysłu odznaczając się wyraźną kreską przeciwko marazmowi.
- Expecto Patronum - wypowiedział markotnie, celując w mgłę za nimi. Za wszelką cenę usiłując odnaleźć najszczęśliwsze wspomnienie, które na początku ich wyprawy pozwalało mu na odseparowanie ich od zakapturzonych postaci. Przywoływał do siebie obraz syna, jednakże ten był coraz mocniej zamazany. Jego siły opadały, zwątpienie zatruwało cały organizm i Goyle wiedział, że jego działanie było bezcelowe. Rzucał zaklęcie resztkami determinacji, które jeszcze ledwie tliły się w żeglarskiej duszy.
Zdawało mu się, że wypełniające go zwątpienie trwało w nieskończoność, lecz w końcu żądania dotarły do jego umysłu odznaczając się wyraźną kreską przeciwko marazmowi.
- Expecto Patronum - wypowiedział markotnie, celując w mgłę za nimi. Za wszelką cenę usiłując odnaleźć najszczęśliwsze wspomnienie, które na początku ich wyprawy pozwalało mu na odseparowanie ich od zakapturzonych postaci. Przywoływał do siebie obraz syna, jednakże ten był coraz mocniej zamazany. Jego siły opadały, zwątpienie zatruwało cały organizm i Goyle wiedział, że jego działanie było bezcelowe. Rzucał zaklęcie resztkami determinacji, które jeszcze ledwie tliły się w żeglarskiej duszy.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Oaza
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda