Pracownia w szopie
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia w szopie
Po przeciwnej stronie domu niż droga, kilkanaście metrów od niego mieści się odnowiona szopa w ciemnozielonym kolorze, w której Åsbjørn urządził sobie pracownię. Wchodząc do środka w nozdrza uderza cię korzenno-ziołowy zapach, ten sam który ciągnie się wszędzie za alchemikiem. Gdzie okiem nie sięgnąć spod powały zwieszają się pęki suszonych ziół, w zamkniętych gablotkach stoją opisane fiolki o zawartości wszelkiej maści, na półkach i stołkach piętrzą się książki, a blaty zastawione są instrumentami i przyrządami służącymi zarówno do wyrobu eliksirów i wywarów jak i prowadzenia obserwacji astronomicznych. Lepiej nie wchodzić tutaj bez gospodarza - nigdy w końcu nie wiadomo, co znajduje się w tych wszystkich słoikach.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
| Próba 12.: nieudana (zużyta kora drzewa wiggen [1])
| Próba 13. Maść z wodnej gwiazdy; serce: jagody jemioły;
dodatkowe zwierzęce (2): żabi skrzek, syrop z trzminorka;
dodatkowe roślinne (2): wodna gwiazda, podstawowa mieszanka ziół;
Niestety, tym razem się nie powiodło. Norweg pokręcił głową, jednak w ostatecznym rozrachunku nie było najgorzej. Miał w sumie sześć porcji eliksiru wiggenowego. Zawsze coś.
Ingisson ponownie posprzątał stanowisko, po czym zabrał się za kolejny wywar, tym razem maść. Była zdecydowanie prostsza niż poprzednie wywary których się imał, lecz mimo wszystko wolał zachować pewną dozę ostrożności i nie zakładać z góry, że nie będzie to dal niego trudnością. Przygotował sześć uncji źródlanej wody, którą wraz z kwiatem mieszanką podstawową ziół na dużym ogniu błyskawicznie doprowadził do wrzenia. Åsbjørn wrzucił następnie do kociołka rozgniecione jagody jemioły. Zamieszał całość trzynaście razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, przy ostatnim obrocie drewnianej łyżki odmierzając do wywaru jedną porcję żabiego skrzeku. Zmniejszył ogień do średniego i wrzucił do gotującej się masy kwiat wodnej gwiazdy. Odczekał minutę i ponownie zwiększył ogień, pozwalając eliksirowi redukować się przez kwadrans. W tym czasie zajął się przygotowaniem ingrediencji na kolejne eliksiry. Po piętnastu minutach powrócił jednak do kociołka. Objętość cieczy w środku zmalała znacząco, lecz do osiągnięcia właściwej konsystencji brakowało jeszcze jednego składnika - syropu z trzminorka. Norweg odmierzył trzy łyżki, zamieszał wywar trzykrotnie w prawo, zgasił płomień i zostawił kociołek na parę minut, żeby maść ostygła. Wtedy dopiero okaże się, czy aby na pewno jego praca dała należyte rezultaty.
| Próba 13. Maść z wodnej gwiazdy; serce: jagody jemioły;
dodatkowe zwierzęce (2): żabi skrzek, syrop z trzminorka;
dodatkowe roślinne (2): wodna gwiazda, podstawowa mieszanka ziół;
Niestety, tym razem się nie powiodło. Norweg pokręcił głową, jednak w ostatecznym rozrachunku nie było najgorzej. Miał w sumie sześć porcji eliksiru wiggenowego. Zawsze coś.
Ingisson ponownie posprzątał stanowisko, po czym zabrał się za kolejny wywar, tym razem maść. Była zdecydowanie prostsza niż poprzednie wywary których się imał, lecz mimo wszystko wolał zachować pewną dozę ostrożności i nie zakładać z góry, że nie będzie to dal niego trudnością. Przygotował sześć uncji źródlanej wody, którą wraz z kwiatem mieszanką podstawową ziół na dużym ogniu błyskawicznie doprowadził do wrzenia. Åsbjørn wrzucił następnie do kociołka rozgniecione jagody jemioły. Zamieszał całość trzynaście razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, przy ostatnim obrocie drewnianej łyżki odmierzając do wywaru jedną porcję żabiego skrzeku. Zmniejszył ogień do średniego i wrzucił do gotującej się masy kwiat wodnej gwiazdy. Odczekał minutę i ponownie zwiększył ogień, pozwalając eliksirowi redukować się przez kwadrans. W tym czasie zajął się przygotowaniem ingrediencji na kolejne eliksiry. Po piętnastu minutach powrócił jednak do kociołka. Objętość cieczy w środku zmalała znacząco, lecz do osiągnięcia właściwej konsystencji brakowało jeszcze jednego składnika - syropu z trzminorka. Norweg odmierzył trzy łyżki, zamieszał wywar trzykrotnie w prawo, zgasił płomień i zostawił kociołek na parę minut, żeby maść ostygła. Wtedy dopiero okaże się, czy aby na pewno jego praca dała należyte rezultaty.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
| Próba 13.: udana (zużyte jagody jemioły [1])
Maść z wodnej gwiazdy, 4 porcje, stat. 29
| Próba 14. Eliksir Garota; serce: sproszkowany kolec smoka + pnącze diabelskiego sidła;
dodatkowe zwierzęce (2): włos z grzywy kelpii, krew nietoperza;
dodatkowe roślinne (1): esencja z szaleju jadowitego;
Kiedy maść jeszcze dochodziła w kociołku, Ås już przyszykował sobie ingrediencje na kolejny eliksir. Przerwał jedynie po to, aby przełożyć udany specyfik leczniczy do czterech słoiczków. Dołączyły one do reszty urobku tej nocy.
Teraz postanowił wrócić do czegoś, czego nie warzył już od jakiegoś czasu. Z lekka obawiał się, ze wyszedł z wprawy. Strzyknął kostkami u obu dłoni, przeciągnął się, zawiązał na twarzy chustkę, chcąc choć trochę ograniczyć kontakt z niezbyt przyjemnym wywarem. Po czym zabrał się do pracy. Rozgrzał pusty kociołek, na jego dnie umieszczając sproszkowany kolec smoka. Pozwolił mu się prażyć tak przez chwilę, nim nie zmniejszył ognia do minimum i nie zaczął po ściance kociołka, niezwykle ostrożnie dolewać wody. Wraz z wodą, kropla po kropli, a było ich sześć, Ingisson dodał esencję z szaleju jadowitego. Był to jeden z jego ulubionych roślinnych składników trucizn, zawsze dodawał tego czegoś. Prawdopodobnie cierpienia.
Musiał utrzymywać dość niską temperaturę, żeby przypadkiem nie doprowadzić do parowania wywaru. Taki błąd mógł skończyć się nawet śmiercią. Norweg rzucił na powierzchnię wody pojedynczy włos z grzywy kelpii. Odczekał chwilę nim wywar nei zmienił barwy na jaśniejszą, po czym dodał pastę ze startego pnącza diabelskiego sidła. Gwałtownie odciął od kociołka dopływ ciepła i w pełnym skupieniu wkroplił do eliksiru krew nietoperza.
Cztery, nie więcej.
Maść z wodnej gwiazdy, 4 porcje, stat. 29
| Próba 14. Eliksir Garota; serce: sproszkowany kolec smoka + pnącze diabelskiego sidła;
dodatkowe zwierzęce (2): włos z grzywy kelpii, krew nietoperza;
dodatkowe roślinne (1): esencja z szaleju jadowitego;
Kiedy maść jeszcze dochodziła w kociołku, Ås już przyszykował sobie ingrediencje na kolejny eliksir. Przerwał jedynie po to, aby przełożyć udany specyfik leczniczy do czterech słoiczków. Dołączyły one do reszty urobku tej nocy.
Teraz postanowił wrócić do czegoś, czego nie warzył już od jakiegoś czasu. Z lekka obawiał się, ze wyszedł z wprawy. Strzyknął kostkami u obu dłoni, przeciągnął się, zawiązał na twarzy chustkę, chcąc choć trochę ograniczyć kontakt z niezbyt przyjemnym wywarem. Po czym zabrał się do pracy. Rozgrzał pusty kociołek, na jego dnie umieszczając sproszkowany kolec smoka. Pozwolił mu się prażyć tak przez chwilę, nim nie zmniejszył ognia do minimum i nie zaczął po ściance kociołka, niezwykle ostrożnie dolewać wody. Wraz z wodą, kropla po kropli, a było ich sześć, Ingisson dodał esencję z szaleju jadowitego. Był to jeden z jego ulubionych roślinnych składników trucizn, zawsze dodawał tego czegoś. Prawdopodobnie cierpienia.
Musiał utrzymywać dość niską temperaturę, żeby przypadkiem nie doprowadzić do parowania wywaru. Taki błąd mógł skończyć się nawet śmiercią. Norweg rzucił na powierzchnię wody pojedynczy włos z grzywy kelpii. Odczekał chwilę nim wywar nei zmienił barwy na jaśniejszą, po czym dodał pastę ze startego pnącza diabelskiego sidła. Gwałtownie odciął od kociołka dopływ ciepła i w pełnym skupieniu wkroplił do eliksiru krew nietoperza.
Cztery, nie więcej.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
| Próba 14.: udana (zużyty kolec smoka [1], pnącze diabelskiego sidła [1])
Eliksir Garota, 4 porcje
| Próba 15. Eliksir oczyszczający z toksyn; serce: bezoar;
dodatkowe zwierzęce (1): śledziona szczura;
dodatkowe roślinne (3): mięta, kolce róży, chińska kąsająca kapusta;
Kiedy tylko Ingisson zobaczył jak eliksir zaczyna tracić barwę rzucił się na kociołek, zręcznie porcjując gaz duszący do czterech fiolek. Zakręcił je niezwykle szczelnie, sprawdzając po dwa razy, po czym opisał i odstawił na półkę razem z resztą. Ściągnął chustkę z twarzy na szyję i przetarł przedramieniem czoło. Brakowało mu tego zastrzyku adrenaliny, który towarzyszył warzeniu trucizn, zdecydowanie.
Posprzątał stanowisko i umył kociołek, a kiedy po raz kolejny ustawił go na palniku do osuszenia wiedział już, co chce uwarzyć jako następne. Była trucizna, powinien być więc i środek zaradczy. Wlał do kociołka cztery uncje wody i rozpalił średni płomień, na powierzchnię puszczając trzy listki mięty. W moździerzu pokruszył bezoar, który dodał do wody od razu, kiedy ta tylko zaczęła parować. Zostawił na chwilę cały wywar, po czym zamieszał go sześć razy w lewo, policzył do piętnastu i znów pomieszał, tym razem cztery obroty w prawo. Utarł pięć kolców róży i wsypał lekko wilgotny proszek do kociołka. Zamieszał dwa razy w prawo i ponownie pozostawił miksturę, zajmując się kolejnymi ingrediencjami. Wpierw posiekał wątrobę szczura i dodał ją do eliksiru, a na koniec odmierzył trzy łyżki posiekanej wcześniej chińskiej kąsającej kapusty, po czym zamieszał całość jeszcze jedenaście razy w lewo.
Eliksir Garota, 4 porcje
| Próba 15. Eliksir oczyszczający z toksyn; serce: bezoar;
dodatkowe zwierzęce (1): śledziona szczura;
dodatkowe roślinne (3): mięta, kolce róży, chińska kąsająca kapusta;
Kiedy tylko Ingisson zobaczył jak eliksir zaczyna tracić barwę rzucił się na kociołek, zręcznie porcjując gaz duszący do czterech fiolek. Zakręcił je niezwykle szczelnie, sprawdzając po dwa razy, po czym opisał i odstawił na półkę razem z resztą. Ściągnął chustkę z twarzy na szyję i przetarł przedramieniem czoło. Brakowało mu tego zastrzyku adrenaliny, który towarzyszył warzeniu trucizn, zdecydowanie.
Posprzątał stanowisko i umył kociołek, a kiedy po raz kolejny ustawił go na palniku do osuszenia wiedział już, co chce uwarzyć jako następne. Była trucizna, powinien być więc i środek zaradczy. Wlał do kociołka cztery uncje wody i rozpalił średni płomień, na powierzchnię puszczając trzy listki mięty. W moździerzu pokruszył bezoar, który dodał do wody od razu, kiedy ta tylko zaczęła parować. Zostawił na chwilę cały wywar, po czym zamieszał go sześć razy w lewo, policzył do piętnastu i znów pomieszał, tym razem cztery obroty w prawo. Utarł pięć kolców róży i wsypał lekko wilgotny proszek do kociołka. Zamieszał dwa razy w prawo i ponownie pozostawił miksturę, zajmując się kolejnymi ingrediencjami. Wpierw posiekał wątrobę szczura i dodał ją do eliksiru, a na koniec odmierzył trzy łyżki posiekanej wcześniej chińskiej kąsającej kapusty, po czym zamieszał całość jeszcze jedenaście razy w lewo.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
| Próba 15.: udana (zużyty bezoar [1])
Eliksir oczyszczający z toksyn, 4 porcje, stat. 29
| Próba 16. Wężowe usta; serce: jaja widłowęża;
dodatkowe zwierzęce (3): krew krokodyla, żółć pancernika, ślina dzikiego kuguchara;
dodatkowe roślinne (1): nalewka z pięciornika kurze ziele;
Åsbjørn uśmiechnął się, kiedy eliksir zaczął przyjmować granatową barwę. Podzielił go zaraz na cztery równe porcje, które po odpowiednim opisaniu znalazły się na półce z eliksirami dla Zakonu. Wpadł już w trans, nogi same zabrały go do zlewu, ręce same wyszorowały kociołek, ciało samo odnalazło drogę do stanowiska pracy. A tam było w końcu tyle do zrobienia.
Nie czekając na cokolwiek Norweg napełnił kociołek siedmioma uncjami wody z dodatkiem uncji nalewki z pięciornika kurze ziele i rozpalił pod jego metalowym dnem najmocniejszy płomień, jaki tylko był w stanie wykrzesać. Ingisson ugniótł w palcach jaja widłowęża, wrzucając je do gotującej się już wody. To był prosty eliksir, nie wymagał zbytniej filozofii. Dlatego bez krępacji dodał do kociołka krew krokodyla, po czym zmniejszył płomień na średni i pozwolił miksturze radośnie pobulgotać na ogniu. Przeszedł się do okna - zdawało mu się, że gdzieś za drzewami horyzont zaczyna już jaśnieć. Odwrócił się na pięcie i powrócił do kociołka. Żółć pancernika dodał razem ze śliną dzikiego kuguchara, gwałtownie zwiększając po tym zabiegu rozmiar płomienia.
W szopie zaczynało robić się całkiem gorąco.
Eliksir oczyszczający z toksyn, 4 porcje, stat. 29
| Próba 16. Wężowe usta; serce: jaja widłowęża;
dodatkowe zwierzęce (3): krew krokodyla, żółć pancernika, ślina dzikiego kuguchara;
dodatkowe roślinne (1): nalewka z pięciornika kurze ziele;
Åsbjørn uśmiechnął się, kiedy eliksir zaczął przyjmować granatową barwę. Podzielił go zaraz na cztery równe porcje, które po odpowiednim opisaniu znalazły się na półce z eliksirami dla Zakonu. Wpadł już w trans, nogi same zabrały go do zlewu, ręce same wyszorowały kociołek, ciało samo odnalazło drogę do stanowiska pracy. A tam było w końcu tyle do zrobienia.
Nie czekając na cokolwiek Norweg napełnił kociołek siedmioma uncjami wody z dodatkiem uncji nalewki z pięciornika kurze ziele i rozpalił pod jego metalowym dnem najmocniejszy płomień, jaki tylko był w stanie wykrzesać. Ingisson ugniótł w palcach jaja widłowęża, wrzucając je do gotującej się już wody. To był prosty eliksir, nie wymagał zbytniej filozofii. Dlatego bez krępacji dodał do kociołka krew krokodyla, po czym zmniejszył płomień na średni i pozwolił miksturze radośnie pobulgotać na ogniu. Przeszedł się do okna - zdawało mu się, że gdzieś za drzewami horyzont zaczyna już jaśnieć. Odwrócił się na pięcie i powrócił do kociołka. Żółć pancernika dodał razem ze śliną dzikiego kuguchara, gwałtownie zwiększając po tym zabiegu rozmiar płomienia.
W szopie zaczynało robić się całkiem gorąco.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
| Próba 16.: udana (zużyte jaja widłowęża [1])
Wężowe usta, 5 porcji, stat. 29
| Próba 17. Smocza łza; serce: łuska smoka (podwojone);
dodatkowe zwierzęce (3): kolce jeżozwierza, pazur hipogryfa, krew salamandry;
dodatkowe roślinne (1): podstawowa mieszanka ziół;
Eliksir udał się wręcz perfekcyjnie - pięć porcji wężowych ust było gotowych do wykorzystania. Ingisson ustawił je skrupulatnie obok pozostałych, ustawiając równiutko flakon obok flakonu. Kolejny mechaniczny akt sprzątania zajął dosłownie chwilę. Alchemik był w ciągu.
Rozpalił pod kociokiem średni ogień, wrzucając na dno dwie łuski smoka. Zdecydował się podwoić ilość serc i pozostałych skłądników, powoli czuł rosnące zmęczenie - czas zaczynał grać zbyt dużą rolę. Pozwolił łuskom się prażyć, w tym samym czasie ucierając w moździerzu kolce jeżozwierza. Nie dodawał ich jednak od razu, najpierw poczekał, aż łuski będą odpowiednio gorące. Wtedy wlał cztery uncje wody źródlanej i wsypał podstawową mieszankę ziół, dopiero po tym dodając kolce. Zaczął powoli mieszać cały eliksir, kręcąc długą, drewnianą łyżką w prawo. Po upływie kilku minut, kiedy Norweg zyskał pewność, że wszystkie dotychczas użyte ingrediencje odpowiednio ze sobą przereagowały, do eliksiru dodał jedną ósmą uncji krwi nietoperza. Mieszał ciągle, zwiększając płomień pod kociołkiem. Ostatnim składnikiem wywaru miał być sproszkowany pazur hipogryfa - nim jednak został dodany wywar musiał znacznie ściemnieć. Kiedy stał cię brunatny, powoli przechodząc w czerń, dopiero wtedy alchemik szybkim ruchem wsypał proszek, jednocześnie wyjmując łyżkę. Patrzył w wirującą w kociołku ciecz czekając na znak, czy udało mu się, czy też czekał go kolejny zawód.
Wężowe usta, 5 porcji, stat. 29
| Próba 17. Smocza łza; serce: łuska smoka (podwojone);
dodatkowe zwierzęce (3): kolce jeżozwierza, pazur hipogryfa, krew salamandry;
dodatkowe roślinne (1): podstawowa mieszanka ziół;
Eliksir udał się wręcz perfekcyjnie - pięć porcji wężowych ust było gotowych do wykorzystania. Ingisson ustawił je skrupulatnie obok pozostałych, ustawiając równiutko flakon obok flakonu. Kolejny mechaniczny akt sprzątania zajął dosłownie chwilę. Alchemik był w ciągu.
Rozpalił pod kociokiem średni ogień, wrzucając na dno dwie łuski smoka. Zdecydował się podwoić ilość serc i pozostałych skłądników, powoli czuł rosnące zmęczenie - czas zaczynał grać zbyt dużą rolę. Pozwolił łuskom się prażyć, w tym samym czasie ucierając w moździerzu kolce jeżozwierza. Nie dodawał ich jednak od razu, najpierw poczekał, aż łuski będą odpowiednio gorące. Wtedy wlał cztery uncje wody źródlanej i wsypał podstawową mieszankę ziół, dopiero po tym dodając kolce. Zaczął powoli mieszać cały eliksir, kręcąc długą, drewnianą łyżką w prawo. Po upływie kilku minut, kiedy Norweg zyskał pewność, że wszystkie dotychczas użyte ingrediencje odpowiednio ze sobą przereagowały, do eliksiru dodał jedną ósmą uncji krwi nietoperza. Mieszał ciągle, zwiększając płomień pod kociołkiem. Ostatnim składnikiem wywaru miał być sproszkowany pazur hipogryfa - nim jednak został dodany wywar musiał znacznie ściemnieć. Kiedy stał cię brunatny, powoli przechodząc w czerń, dopiero wtedy alchemik szybkim ruchem wsypał proszek, jednocześnie wyjmując łyżkę. Patrzył w wirującą w kociołku ciecz czekając na znak, czy udało mu się, czy też czekał go kolejny zawód.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
| Próba 17.: udana (zużyte łuski smoka [2])
Smocza Łza, 6 porcji
| Próba 18. Czuwający strażnik; serce: krew reema (podwojone);
dodatkowe zwierzęce (3): ikra ramory, pijawki, syrop z trzminorka;
dodatkowe roślinne (1): mięta;
Perłowe przebłyski w wywarze zawiadomiły Ingissona, że mu się powiodło. Sześć porcji Smoczej Łzy to było to, co po początkowej klapie z Veritaserum i Felix Felicis podniosło Norwega na duchu ostatecznie i nieodwołalnie. Rozdzielił eliksir do fiolek, posprzątał, po czym z nową energią zabrał się za przyrządzenie kolejnej mikstury, na którą obrał czuwającego strażnika. Fox go o to prosił, a jemu to już szczególnie Ås odmawiać nie umiał. Dlatego skrupulatnie odmierzył osiem uncji wody źródlanej, którą przelał do kociołka. Rozpalił pod nim mały ogień, od razu dodając podwójną ilość krwi reema. Odczekał, aż wywar będzie gorący, po czym dodał cztery łyżeczki pasty z liści mięty i uncję syropu z trzminorka. Całość zostawił na ogniu na dziesięć minut. Zdążył w tym czasie skoczyć do łazienki. Mimo że bardzo by chciał, nadal był tylko śmiertelnikiem i musiał czasem przypominać sobie o ziemskich potrzebach. Kiedy wrócił wywar zaczynał mieć już odpowiednią barwę i konsystencję. Nie zwlekał więc z posiekaniem czterech pijawek, które zaraz z cichym pluśnięciem wylądowały w garze. Wisienką na torcie miał być ostatni składnik: ćwierć uncji świeżej ikry ramory. Norweg śmiało dodał ją do wywaru, a następnie zamieszał całość czternaście razy w lewo i trzynaście w prawo.
Smocza Łza, 6 porcji
| Próba 18. Czuwający strażnik; serce: krew reema (podwojone);
dodatkowe zwierzęce (3): ikra ramory, pijawki, syrop z trzminorka;
dodatkowe roślinne (1): mięta;
Perłowe przebłyski w wywarze zawiadomiły Ingissona, że mu się powiodło. Sześć porcji Smoczej Łzy to było to, co po początkowej klapie z Veritaserum i Felix Felicis podniosło Norwega na duchu ostatecznie i nieodwołalnie. Rozdzielił eliksir do fiolek, posprzątał, po czym z nową energią zabrał się za przyrządzenie kolejnej mikstury, na którą obrał czuwającego strażnika. Fox go o to prosił, a jemu to już szczególnie Ås odmawiać nie umiał. Dlatego skrupulatnie odmierzył osiem uncji wody źródlanej, którą przelał do kociołka. Rozpalił pod nim mały ogień, od razu dodając podwójną ilość krwi reema. Odczekał, aż wywar będzie gorący, po czym dodał cztery łyżeczki pasty z liści mięty i uncję syropu z trzminorka. Całość zostawił na ogniu na dziesięć minut. Zdążył w tym czasie skoczyć do łazienki. Mimo że bardzo by chciał, nadal był tylko śmiertelnikiem i musiał czasem przypominać sobie o ziemskich potrzebach. Kiedy wrócił wywar zaczynał mieć już odpowiednią barwę i konsystencję. Nie zwlekał więc z posiekaniem czterech pijawek, które zaraz z cichym pluśnięciem wylądowały w garze. Wisienką na torcie miał być ostatni składnik: ćwierć uncji świeżej ikry ramory. Norweg śmiało dodał ją do wywaru, a następnie zamieszał całość czternaście razy w lewo i trzynaście w prawo.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
| Próba 18.: udana (zużyta krew reema [2])
Czuwający strażnik, 10 porcji, stat. 29
Norweg pokiwał głową, widząc jak ładnie eliksir zaczyna tracić barwę. W nozdrza uderzył go charakterystyczny, metaliczny zapach - niezawodna oznaka tego, że mu się udało. Åsbjørn poczuł, jak w końcu dopada go zmęczenie - to był czas, żeby opuścić szopę i pójść spać. Zanim to uczynił odmierzył jeszcze dziesięć porcji czuwającego strażnika, które po opisaniu odstawił na półkę wraz z resztą mikstur. Było tego sporo. Ingisson przeciągnął się, posprzątał po ostatnim eliksirze, po czym zgasił wszystkie lampy i dokładnie zamknął drzwi do szopy.
Na zewnątrz było już bardziej jasno, niż ciemno.
| zt
Czuwający strażnik, 10 porcji, stat. 29
Norweg pokiwał głową, widząc jak ładnie eliksir zaczyna tracić barwę. W nozdrza uderzył go charakterystyczny, metaliczny zapach - niezawodna oznaka tego, że mu się udało. Åsbjørn poczuł, jak w końcu dopada go zmęczenie - to był czas, żeby opuścić szopę i pójść spać. Zanim to uczynił odmierzył jeszcze dziesięć porcji czuwającego strażnika, które po opisaniu odstawił na półkę wraz z resztą mikstur. Było tego sporo. Ingisson przeciągnął się, posprzątał po ostatnim eliksirze, po czym zgasił wszystkie lampy i dokładnie zamknął drzwi do szopy.
Na zewnątrz było już bardziej jasno, niż ciemno.
| zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Åsbjørn od świtu siedział w szopie, powoli przeglądając korespondencję, którą naznosiły mu poprzedniego dnia sowy. I nocą. Ludzie coraz częściej zaczynali pisywać do niego o jakichś nieboskich porach. Niespecjalnie mu to przeszkadzało, sypiał bowiem bardzo różnie. Tym razem jednak sowa o czwartej trzydzieści rano rozbudziła go natarczywym stukaniem w okno tak skutecznie, że nie był w stanie już zasnąć. Dlatego po cichu, żeby nie obudzić śpiącej w swoim pokoju siostry przemknął do kuchni. Zaparzył kawę i nie kłopocząc się założeniem kurtki wyszedł z domu nakarmić kury. Wrócił, zabrał kubek i listy i zawszył się w czeluściach swojej pomalowanej na intensywny, ciemnozielony kolor szopy. Praca alchemika, wolnego strzelca, miała swoje zdecydowane wady i zalety. Zaletą było to, że pracował tyle, ile chciał. Przyjmował lub odrzucał zlecenia. Jednak zwykle je przyjmował, nie pamiętał kiedy ostatnio wzgardził pieniędzmi. Cały czas miał w końcu do spłacenia długi zaciągnięte u Fredericka. Nie lubił mieć u kogoś niezakończonych spraw, zwłaszcza takich dotyczących pieniędzy. Dlatego warzył, co się dało. Nie podpadając przy tym władzom. Był czujnie obserwowany zarówno przez Foxa, jak i Skamandera. I mógłby nawet powiedzieć, że ich lubi. Zachowywał jednak dystans, bardzo spory dystans wiedząc, że zawdzięcza im tak naprawdę wszystko. Nie znosił być tego świadom, a za każdym razem kiedy widział któregoś z nich nie był w stanie nie myśleć o tym, że był na ich całkowitej łasce i niełasce.
Upił łyk czarnej jak noc kawy i złapał za pierwszy list. Od razu się krzywiąc. Jeżeli było coś, czego nie lubił warzyć, to był to eliksir Rue. A właśnie prośba o ten specyfik stała na pergaminie. Schowana za ładnymi słowami. Zręcznymi wyminięciami tematu. Nawiązaniami mimochodem. Fuknął, niezadowolony z tego jak zaczął się ten dzień - obudzony przez zlecenie, którego nie zamierzał przyjąć. Złapał za pergamin i pióro, chcąc napisać odmowę i odesłać otrzymaną zaliczkę, jednak w ostatniej chwili zawahał się. Zamiast tego przyjrzał się sakiewce. była naprawdę starannie wykonana. Z niepowycieranej skóry. I wiązana sznurkiem ze srebrną nicią. Siedział tak chwilę, rozważając za i przeciw. Nieruchomo, niczym posąg. Aż w końcu westchnął i zaczął pisać zupełnie co innego.
Szanowna Pani,
eliksir Rue to nie jest specyfik, który zażywa się tak po prostu. Jednym z powikłań może być nawet Pani śmierć.
Zmarszczył brwi, nie do końca pewien, jak ubrać to wszystko w słowa. Nie był najlepszym pisarzem. Ani mówcą. Ogólnie, auto-ekspresja nie była tym, w czym Norweg był dobry. Wykrzywił więc usta w grymasie, ściągnął brwi jeszcze mocniej i kontynuował. Napisał bardzo dokładnie o tym, do którego momentu można zażyć eliksir. Wypytał, czy kobieta aby na pewno odwiedziła uzdrowiciela i dowiedziała się, jak długo ciąża już trwa. Czy nie cierpiała an żadną z chorób powodującą problemy z układem krążenia, traumę krwi czy śmiertelną bladość. Nakreślił to, co powinno się zrobić zaraz po zażyciu specyfiku. Opisał to, co dzieje się później. Wyłuszczył na pergaminie wszystkie potencjalne ryzyka i to, co może pójść nie tak. Przypomniał, że nie jest to droga, z której można zawrócić. Zapytał, czy rozmawiała o tym z kimś zaufanym. Czy miałaby przy sobie osobę, która w razie wystąpienia jakichkolwiek komplikacji mogłaby jej pomóc.
To było w tym momencie najwięcej, co mógł zrobić.
Do czasu otrzymania od Pani odpowiedzi zachowam przesłaną zaliczkę. Jeżeli nie rozmyśli się pani, na samym dole listu zapisuję kwotę, którą należy dopłacić. Jeżeli jednak nie zdecyduje się pani na eliksir odeślę sakiewkę z kwotą pomniejszoną o pięć sykli, czyli standardową wartość porady alchemicznej.
Spojrzał krytycznie na swoją "twórczość", lecz ostatecznie wzruszył ramionami i podpisał się. Przeciągłym gwizdem przywołał do siebie Juhaniego. Bąk przyleciał po chwili, trąbiąc przy tym z oburzeniem. Ingisson przekupił jednak leniwe ptaszysko kijanką i bez zbędnego podziobania przywiązał mu list do nogi. Juhani wiedział co robić i poleciał właściwie od razu, zostawiając alchemika samego z kolejnymi zleceniami. Było ich ostatnimi czasy szczęśliwie dużo. Jednak nie zawsze tak bywało. Wiedział, że szła wojna i potrzebował większej pewności. Stabilności finansowej nie tylko dla siebie, ale co ważniejsze dla swojej siostry, którą bądź co bądź utrzymywał. Zerknął na leżący na pobliskiej półce inny list, ten, który pisał już przynajmniej trzykrotnie, za każdym razem decydując się jednak na spalenie go w piecu. List do szpitala świętego Munga ze swoim zapytaniem o możliwość podjęcia pracy na stanowisku alchemika. Był jeden oddział, o którym myślał szczególnie intensywnie. Drgnął jednak, wracając do bardziej przyziemnych kwestii. Wziął do rąk kolejny list, czytając go bardzo powoli i uważnie. Z prostego względu: ktoś miał koszmarny charakter pisma. Na szczęście było to potwierdzenie prostego zlecenia na wywar uspokajający z dołączoną sakiewką z odpowiednią kwotą, a także notatką od uzdrowiciela, niejakiego Prewetta. Norweg lekko zmarszczył nos, lecz komentarze pod adresem arystokratycznego nazwiska zachował dla siebie, nawet nie mrucząc ich pod nosem. odłożył ten list na prawą stronę, chwytając za kolejny. i tak do sterty dołączyło też zlecenie na herbicydę, antidotum na niepowszechne trucizny oraz czuwającego strażnika. Norweg wziął mały kawałek pergaminu, na którym dokładnie wypisał sobie, czego potrzebuje i chce użyć do konkretnych eliksirów. Nie była to zbyt obszerna lista, jednak musiał sprawdzić czy aby na pewno ma wszystko, czego potrzebuje. Szybko okazało się, że nie, jednak szczęśliwie była to tylko jedna ingrediencja - ropa czyrakobulwy. A bardzo nieprzypadkowym zbiegiem okoliczności akurat takie rośliny znajdowały się w jego szklarni. Wziął więc głęboką miseczkę i nożyk ze specjalnym ostrzem, odpowiednio ściętym i na tej też krawędzi zaokrąglonym. Ingisson wyszedł z szopy, ogarnięty na krótką chwilę przyjemnie chłodnym, jesiennym powietrzem. Pokonał kilkanaście metrów dzielących go od szklarni, w której z kolei było jak na gusta rozmiłowanego w subpolarnych klimatach Norwega nazbyt ciepło i wilgotno. Nachylił się nad postawioną na podłodze doniczką, w której rosła czyrakobulwa i wybrał tę największą. Starannie ją opłukał i oczyścił z liści, po czym prostym, niezbyt głębokim ruchem naciął skórkę bulwy. Obrócił nóż tak, żeby duża i płaska powierzchnia na ścięciu ostrza dotykała powierzchni rośliny i powolnymi, wyważonymi ruchami przywodzącymi na myśl skrobanie zaczął wyciskać ropę do miseczki. Było to zadanie wymagające precyzji, ponieważ do zawierającego niezwykle wiele wartościowych substancji płynu nie mogła dostać się zeskrobina ze skórki. Kilkanaście minut zajęło mu opróżnienie całej bulwy z ropu, jednak kiedy skończył, płyn był idealnie mleczny, bez jakichkolwiek zanieczyszczeń. Pozostałe części twarde rośliny wyglądały natomiast jak przebita szpikulcem piłka - cisnął je więc do pojemnika na kompost i wraz z pozyskaną ingrediencją wrócił do swojego alchemicznego królestwa. Postawił miseczkę z ropą ana stanowisku, po kolei znosząc na blat następne niezbędne ingrediencje. Zaczął przy tym coś bardzo koślawo nucić pod nosem, jakąś piosenkę, którą słyszał zdecydowanie zbyt wiele lat temu żeby pamiętać wszystkie słowa. kiedy wszystko w końcu skompletował to zaczerpnął do kociołka źródlanej wody ze zbiornika i rozpalił płomień pod jego dnem. Czekając aż woda zawrze podzielił ingrediencje w grupki ten sposób, żeby te używane do jednego eliksiru stały w pewnym oddaleniu od tych na kolejny. Do jego uszu dobiegł w końcu ten wyczekiwany, z każdą chwilą przybierający ja sile szum, do którego w końcu dołączył i radosny bulgot. Zmniejszył wtedy ogień pod kociołkiem i przelał połowę ropy, którą przed kilkunastoma minutami samodzielnie pozyskał. Wziął do tej porcji dokładnie osiem czarnych jagód i wrzucił je do moździerzowej miski, szybkimi, wprawnymi ruchami ucierając je na całkowicie gładką pastę. Zerkał co chwila w kociołek, a kiedy tylko ropa odpowiednio się rozgotowała wrzucił do niej całość utartych owoców. Wlał następnie dwie łyżki wody miodowej i zamieszał całość trzy razy w prawo. Jako kolejna do kociołka trawiła ślina kameleona i jedna starta wcześniej na sypki proszek łuska pancernika. Norweg zamieszał całość sześć razy w lewo i jeszcze raz w prawo, po czym całkowicie zagasił płomień i zostawił miksturę na siedem minut, żeby lekko stężała i się przeżarła, zanim z gorącego metalu przeleje ją do fiolek, w międzyczasie myjąc dokładnie moździerz.
Zapowiadał się dla niego kolejny pracowity dzień.
| zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pracownia w szopie
Szybka odpowiedź