Pracownia w szopie
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia w szopie
Po przeciwnej stronie domu niż droga, kilkanaście metrów od niego mieści się odnowiona szopa w ciemnozielonym kolorze, w której Åsbjørn urządził sobie pracownię. Wchodząc do środka w nozdrza uderza cię korzenno-ziołowy zapach, ten sam który ciągnie się wszędzie za alchemikiem. Gdzie okiem nie sięgnąć spod powały zwieszają się pęki suszonych ziół, w zamkniętych gablotkach stoją opisane fiolki o zawartości wszelkiej maści, na półkach i stołkach piętrzą się książki, a blaty zastawione są instrumentami i przyrządami służącymi zarówno do wyrobu eliksirów i wywarów jak i prowadzenia obserwacji astronomicznych. Lepiej nie wchodzić tutaj bez gospodarza - nigdy w końcu nie wiadomo, co znajduje się w tych wszystkich słoikach.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- ...i właśnie temu służą ścięgna - głos Ingissona przebijał się przez ciche bulgotanie kociołków i syczenie pary. Przed nim i Susanne na jednej z półek, wsparty słoikami i zapasowym moździerzem stał otwarty atlas anatomiczny, w którym Norweg od czasu do czasu przewracał kartki. Nie był może wybitnym specjalistą w dziedzinie anatomii, jednak staż alchemiczny w szpitalu w Oslo dostarczył mu trochę więcej niż podstawową wiedzę o budowie ciała człowieka. - Ale nie stosuje się ich w eliksirach. Mają za mały potencjał magiczny - mruknął lekko nieprzytomnie, uciekając myślami do tego, jaki to miał tak właściwie uwarzyć teraz eliksir. Marynowana narośl ze szczuroszczeta, tak. Jak już to ustalił sam ze sobą mógł wrócić do tłumaczenia, jednocześnie sięgając po czułki szczuroszczeta. - U człowieka na przykład kości są bardzo magiczne. I szpik - teraz zaczynał lekko mamrotać, skupiając się bardziej na posiekaniu czułek w odpowiedni sposób, tak żeby nie wypłynął z nich od razu cały "sok" niż na mówieniu. Przydawało się również nie zaciąć przy okazji. W takich warunkach mówienie było naprawdę ogromną przeszkodą. Czymś całkowicie zbędnym. Miał jednak dużo pracy, zbliżała się misja Zakonu i powinien zacząć do niej przygotowania. Jego zadaniem było zaopatrzyć wszystkich w odpowiednie eliksiry. W tym także Lovegood, dla której specjalnie przyciągnął wyższy stołek. Dzięki temu znajdowała się na tej samej wysokości co zdecydowanie wyższy od niej alchemik.
Zostawił na moment czułki i do gotującej się w kociołku wody zaczął wrzucać składniki, które posłużyć miały za marynatę. Jako pierwsze znalazły się w niej pokruszone skorupki rogatych ślimaków. - Wrzucam je pierwsze, bo muszą rozmięknąć - powiedział, nie rozwodząc się nad tym dłużej. Jak miała pytania to na pewno je zada. Sama też była inteligentna, więc na pewno tę zależność mogła przełożyć sobie na inne twarde ingrediencje. Sięgnął po niewielką bibułkę, po czym wysypał z niej niezwykle jasny proszek - sproszkowany włos yeti. Kolejna do kociołka trafiła pasta z liści mięty, a całości dopełnił olej z wątroby rekina. Norweg zamieszał miksturę dwa razy w prawo, po czym dorzucił pokrojone czułki szczuroszczeta. Zwiększył płomień, doprowadzając całość do wrzenia i z wyczekiwaniem przypatrywał się zachowaniu eliksiru.
| Próba 1.
Marynowana narośl ze szczuroszczeta (ST 70); serce: czułki szczuroszczeta;
dodatkowe zwierzęce (3): rogate ślimaki (skorupki), włos yeti, olej z wątroby rekina;
dodatkowe roślinne (1): mięta;
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Musiała być dziś bardzo ostrożna - uwagę dzieliła na anatomiczny atlas (nad którym spędzili już tego dnia trochę czasu, zanim ruszyli do kociołków, na jej prośbę kontynuując naukę podczas warzenia) praz na bulgoczące mikstury tworzone dłońmi własnymi oraz Ingissona. Wiedziała, że Norweg nie będzie rozpraszał jej w trudniejszych momentach pracy - gdy składniki wymagały dokładniejszego lub skomplikowanego przygotowania, milczał, robiąc swoje lub zerkając uważnie na jej pracę. Ona zaś słuchała go, gdy jej kociołek radził sobie sam - to znaczy ingrediencje potrzebowały chwili na rozmięknięcie lub rozpuszczenie, co bywało żmudne. Towarzyszyła jej klepsydra, na którą zerkała bardzo często - przy doświadczonym alchemiku pilnowała się dwa razy bardziej, niż zwykle, mimo tego nie była zestresowana. Cieszyła się, że był chętny do pomocy w nauce. Przed rozpoczęciem przekazała mu parę składników, chciała zobaczyć, jak wykonuje się niektóre eliksiry.
- Kości i szpik - wzdrygnęła się lekko, unosząc nóż znad krojonych właśnie, biednych gąsienic. - To chyba nie są składniki do szlachetnych eliksirów - stwierdziła. - Jest znaczenie, jakie to kości? - dopytała z wahaniem, niekoniecznie pewna, czy chce takie rzeczy wiedzieć. Nie zamierzała nigdy tego sprawdzać, już korzystanie z części zwierzęcych było dla niej wyrzeczeniem i trudnością. - I czy przy zwierzęcych ma znaczenie, jakich się używa? - aż poruszyła się niespokojnie na stołku.
Na uwagę odnośnie rozmiękania składników zerknęła do swojego kociołka, w którym od jakiegoś czasu krążyły już kolce jeżozwierza z dodatkiem suszonej szałwii. - Och, a często męczyłam się z ich ścieraniem - odpowiedziała szczerze, wspominając ból rąk, gdy magiczny moździerz zawodził. - I zastanawiałam się, co z tymi najtwardszymi, teraz już wiem - dodała weselej, zanim dodała ostrożnie oczy ryby rozdymki. - Co zrobić z tym piórem? - zapytała, pokazując swojemu nauczycielowi białe pióro gołębia. Udzielenie przez niego odpowiedzi byłoby szybsze niż szukanie w książce. Dorzuciła do całości kwiaty akacji, oraz przygotowane wcześniej gąsienice - dopiero po odczekaniu, aż się rozpuszczą, dodała serce eliksiru kurczącego, płatki ciemiernika. Upewniwszy się, że zrobiła wszystko, zerknęła na wywar Norwega, po czym uśmiechnęła się do niego lekko. Widziała, że jego eliksir okazał się był udany.
| przekazuję Åsbjørnowi:
| na użytek własny - popiół feniksa x2, krew reema x2;
| do warzenia pokazowego - róg dwurożca (na eliksir ochrony), włosie mantykory (na eliksir kociej zwinności), figa abisyńska (na złoty eliksir) + eliksir gacka i eliksir lodowego płaszcza
| warzę eliksir kurczący - ST 40; astronomia I (1 porcja); serce - płatki ciemiernika; +2 roślinne - kwiaty akacji, szałwia; +4 zwierzęce - pióra białego gołębia, oczy ryby rozdymki, gąsienice, kolce jeżozwierza
- Kości i szpik - wzdrygnęła się lekko, unosząc nóż znad krojonych właśnie, biednych gąsienic. - To chyba nie są składniki do szlachetnych eliksirów - stwierdziła. - Jest znaczenie, jakie to kości? - dopytała z wahaniem, niekoniecznie pewna, czy chce takie rzeczy wiedzieć. Nie zamierzała nigdy tego sprawdzać, już korzystanie z części zwierzęcych było dla niej wyrzeczeniem i trudnością. - I czy przy zwierzęcych ma znaczenie, jakich się używa? - aż poruszyła się niespokojnie na stołku.
Na uwagę odnośnie rozmiękania składników zerknęła do swojego kociołka, w którym od jakiegoś czasu krążyły już kolce jeżozwierza z dodatkiem suszonej szałwii. - Och, a często męczyłam się z ich ścieraniem - odpowiedziała szczerze, wspominając ból rąk, gdy magiczny moździerz zawodził. - I zastanawiałam się, co z tymi najtwardszymi, teraz już wiem - dodała weselej, zanim dodała ostrożnie oczy ryby rozdymki. - Co zrobić z tym piórem? - zapytała, pokazując swojemu nauczycielowi białe pióro gołębia. Udzielenie przez niego odpowiedzi byłoby szybsze niż szukanie w książce. Dorzuciła do całości kwiaty akacji, oraz przygotowane wcześniej gąsienice - dopiero po odczekaniu, aż się rozpuszczą, dodała serce eliksiru kurczącego, płatki ciemiernika. Upewniwszy się, że zrobiła wszystko, zerknęła na wywar Norwega, po czym uśmiechnęła się do niego lekko. Widziała, że jego eliksir okazał się był udany.
| przekazuję Åsbjørnowi:
| na użytek własny - popiół feniksa x2, krew reema x2;
| do warzenia pokazowego - róg dwurożca (na eliksir ochrony), włosie mantykory (na eliksir kociej zwinności), figa abisyńska (na złoty eliksir) + eliksir gacka i eliksir lodowego płaszcza
| warzę eliksir kurczący - ST 40; astronomia I (1 porcja); serce - płatki ciemiernika; +2 roślinne - kwiaty akacji, szałwia; +4 zwierzęce - pióra białego gołębia, oczy ryby rozdymki, gąsienice, kolce jeżozwierza
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
| Próba 1. - udana, 3 porcje (astronomia IV)
Pokręcił powoli głową, zaprzeczając.
- Wszelkie ludzkie ingrediencje są plugawe - skwitował tylko, strzelając spojrzeniem w bok. Nie żeby nie miał na nie osobnej szuflady w szafce dwa kroki od nich, czy coś w ten deseń. - Kości z reguły dobierasz patrząc po tym, jak mocny ma być eliksir i ile porcji. Człowiek to też zwierzę, więc tu nie ma różnicy - powiedział, po czym przekartkował atlas, otwierając go w końcu na stronie, gdzie znajdowała się pierwsza część przeglądu kości. Bez podpisów wszystkich by nie nazwał, ale te najbardziej charakterystyczne by rozpoznał. - Patrzysz po wielkości. Im większa tym więcej. Więcej samej ingrediencji. Więcej potencjału magicznego. Bo w kościach znajduje się szpik, większa kość to więcej szpiku. Zanim je przygotują. Odciągają go i mają osobną, półpłynną ingrediencję, ale kość w czasie życia człowieka też przejmuje trochę jego potencjału - wyjaśnił cierpliwie. Nie był może najbardziej wylewną osobą, ale Susanne była dość wytrwała w przebywaniu z nim. A im więcej czasu spędzali, tym łatwiej było mu się przy niej nie krępować. Tak właściwie to całkiem lubił z nią przebywać. Ogólnie ludzie potrafili być interesujący, on też był zdolny do zaprzyjaźniania się, ale wymagało to wiele wysiłku. Postrzegał to jednak tak, że wysiłek ten leżał w większej części po jego stronie. Musiał się w końcu przekonać do kogoś, a zaufanie nie przychodziło mu łatwo. Sam też nie był typem zbyt godnym zaufania - ale tego, by nie dziwić się decyzjom Sue nauczył się dość szybko.
- Ścierać też trzeba. Jak chcesz bardziej wyraźne akcenty danej ingrediencji to ją ścierasz. Jest wtedy dominująca. To dlatego - powiedział, po czym sięgnął po przyniesioną przez Sue figę abisyńską. Powiódł palcem po skórce owocu. - Tu jest taka powierzchnia styku. Przez powierzchnię przesączają się potencjały drzemiące w ingrediencji. A jak zrobisz tak - złapał za czubek figi i delikatnie zaczął ją przepoławiać i rozbierać na cząstki - to powierzchnia jest większa. To samo dzieje się jak ucierasz - powiedział i powrócił do pracy nad swoim eliksirem. Oderwał wzrok na chwilę, kiedy znów zapytała, tym razem jak się okazało o pióro gołębia. Odpowiedział bez nawet najdrobniejszej chwili zastanowienia. - Podpal. Niech popiół spadnie do kociołka.
Norweg zajrzał do jej kociołka i pokiwał głową, uśmiechając się nieznacznie. Wyszło. Podsunął jej fiolkę do odlania porcji i wziął też trzy dla siebie. Przelał do nich marynowaną narośl, prędko umył kociołek i zabrał się za kolejną miksturę.
- To teraz złoty eliksir - powiedział, podając jej w misce z możdzierzem cząstki figi abisyńskiej. - Rozgnieć, nie ucieraj. Żeby tylko lekko puściła sok - polecił, samemu nalewając wody źródlanej i rozpalając niewielki ogień pod kociołkiem. - Figa to ingrediencja szlachetna, dlatego trzeba dobierać do niej ingrediencje szlachetne lub neutralne- powiedział i wkroplił do wody pięciokrotnie żywicę sosny. - Ma być gęste, więc używam gęstego - skomentował, po czym dodał łyżkę masła shea, jedną porcję roztopionego na syrop trzminorka i dwie miareczki śliny niuchacza. Na koniec gestem zachęcił Susanne do wrzucenia do środka figi. Kiedy to zrobiła Norweg znów zwiększył temperaturę pod kociołkiem. - Nie mieszamy i czekamy, aż zgęstnieje. Zdążysz zrobić coś jeszcze - powiedział, samemu zabierając się za sprzątanie. Trzeba było to robić na bieżąco, żeby nie zatonęli w brudnych przyrządach.
| Próba 2.
Złoty eliksir (ST 80); serce: figa abisyńska (od Sue)
dodatkowe zwierzęce (2): syrop z trzminorka,
dodatkowe roślinne (2): żywica sosny, masło shea
Pokręcił powoli głową, zaprzeczając.
- Wszelkie ludzkie ingrediencje są plugawe - skwitował tylko, strzelając spojrzeniem w bok. Nie żeby nie miał na nie osobnej szuflady w szafce dwa kroki od nich, czy coś w ten deseń. - Kości z reguły dobierasz patrząc po tym, jak mocny ma być eliksir i ile porcji. Człowiek to też zwierzę, więc tu nie ma różnicy - powiedział, po czym przekartkował atlas, otwierając go w końcu na stronie, gdzie znajdowała się pierwsza część przeglądu kości. Bez podpisów wszystkich by nie nazwał, ale te najbardziej charakterystyczne by rozpoznał. - Patrzysz po wielkości. Im większa tym więcej. Więcej samej ingrediencji. Więcej potencjału magicznego. Bo w kościach znajduje się szpik, większa kość to więcej szpiku. Zanim je przygotują. Odciągają go i mają osobną, półpłynną ingrediencję, ale kość w czasie życia człowieka też przejmuje trochę jego potencjału - wyjaśnił cierpliwie. Nie był może najbardziej wylewną osobą, ale Susanne była dość wytrwała w przebywaniu z nim. A im więcej czasu spędzali, tym łatwiej było mu się przy niej nie krępować. Tak właściwie to całkiem lubił z nią przebywać. Ogólnie ludzie potrafili być interesujący, on też był zdolny do zaprzyjaźniania się, ale wymagało to wiele wysiłku. Postrzegał to jednak tak, że wysiłek ten leżał w większej części po jego stronie. Musiał się w końcu przekonać do kogoś, a zaufanie nie przychodziło mu łatwo. Sam też nie był typem zbyt godnym zaufania - ale tego, by nie dziwić się decyzjom Sue nauczył się dość szybko.
- Ścierać też trzeba. Jak chcesz bardziej wyraźne akcenty danej ingrediencji to ją ścierasz. Jest wtedy dominująca. To dlatego - powiedział, po czym sięgnął po przyniesioną przez Sue figę abisyńską. Powiódł palcem po skórce owocu. - Tu jest taka powierzchnia styku. Przez powierzchnię przesączają się potencjały drzemiące w ingrediencji. A jak zrobisz tak - złapał za czubek figi i delikatnie zaczął ją przepoławiać i rozbierać na cząstki - to powierzchnia jest większa. To samo dzieje się jak ucierasz - powiedział i powrócił do pracy nad swoim eliksirem. Oderwał wzrok na chwilę, kiedy znów zapytała, tym razem jak się okazało o pióro gołębia. Odpowiedział bez nawet najdrobniejszej chwili zastanowienia. - Podpal. Niech popiół spadnie do kociołka.
Norweg zajrzał do jej kociołka i pokiwał głową, uśmiechając się nieznacznie. Wyszło. Podsunął jej fiolkę do odlania porcji i wziął też trzy dla siebie. Przelał do nich marynowaną narośl, prędko umył kociołek i zabrał się za kolejną miksturę.
- To teraz złoty eliksir - powiedział, podając jej w misce z możdzierzem cząstki figi abisyńskiej. - Rozgnieć, nie ucieraj. Żeby tylko lekko puściła sok - polecił, samemu nalewając wody źródlanej i rozpalając niewielki ogień pod kociołkiem. - Figa to ingrediencja szlachetna, dlatego trzeba dobierać do niej ingrediencje szlachetne lub neutralne- powiedział i wkroplił do wody pięciokrotnie żywicę sosny. - Ma być gęste, więc używam gęstego - skomentował, po czym dodał łyżkę masła shea, jedną porcję roztopionego na syrop trzminorka i dwie miareczki śliny niuchacza. Na koniec gestem zachęcił Susanne do wrzucenia do środka figi. Kiedy to zrobiła Norweg znów zwiększył temperaturę pod kociołkiem. - Nie mieszamy i czekamy, aż zgęstnieje. Zdążysz zrobić coś jeszcze - powiedział, samemu zabierając się za sprzątanie. Trzeba było to robić na bieżąco, żeby nie zatonęli w brudnych przyrządach.
| Próba 2.
Złoty eliksir (ST 80); serce: figa abisyńska (od Sue)
dodatkowe zwierzęce (2): syrop z trzminorka,
dodatkowe roślinne (2): żywica sosny, masło shea
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
| Próba 2. - nieudana
Kiedy w przerwie między sprzątaniem zajrzał do kociołka to zaczął mamrotać po norwesku. W ogóle nie był usatysfakcjonowany tym, co było w środku. Cała mieszanka zamiast przechodzić w gęsty, złoty eliksir stała się brązową, maziowatą breją. Zmarszczył nos i wykrzywił usta w wyrazie całkowitego niezadowolenia z siebie.
- Przesadziłem z gęstością, trzeba podmienić czymś syrop z trzminorka - wywnioskował. Ton jego głosu wskazywał na to, że był zły. Nie lubił, kiedy coś mu nie wychodziło. W dziedzinie alchemii wychodził z niego ten perfekcjonista, o którym nikt z kraju fiordów nie mówił, a którego każdy w sobie nosił gdziekolwiek by się nie udał. Najgorzej było właśnie wtedy, kiedy Ingisson ponosił porażkę na polu, w którym uważał się za naprawdę dobrego. A były takie dwa: warzenie eliksirów i wychowywanie siostry. Ta negatywna energia pojawiająca się wtedy, kiedy popełniał błędy i nie osiągał założonego celu była jednak możliwa do przekucia w działania. Z większą zawziętością zabrał się za sprzątanie, od czasu do czasu pomrukując coś pod nosem po norwesku. Skończył zmywać używane przez nich "lekkie" wyposażenie pracowni, łapiąc ostatecznie za swój kociołek i do ostatniej brunatnej grudki pozbywając się całkowitego niewypału, jakim był domniemany złoty eliksir. W szorowanie dna włożył cały nadmiar frustracji, jaki posiadał. Nie mówił o tym, zachowując do dla siebie, w środku - jak większość rzeczy. Tylko jego gesty i dynamika ruchów wskazywały na to, jak intensywnie Norweg przeżywał te zdarzenia. Wrócił w końcu do blatu i stawiając wypełniony źródlaną wodą kociołek na palenisku zabrał się do drugiej próby, tym razem biorąc wpierw do ręki odłamek spadającej gwiazdy. Umieścił go w czarnej marmurowej misce moździerza i rozbił na świetlisty, skrzący pył, rozcierając dalej i dalej, aż w końcu odłamek był niczym więcej jak bardzo drobnym, mieniącymi się proszkiem. Wsypał go do wnętrza kociołka, dodał kolejno pięć kropli żywicy sosnowej, łyżkę masła shea, jedną porcję żółci pancernika oraz dwie miareczki śliny niuchacza. Ponownie zwiększył ogień i tym razem nie ruszał się od kociołka ani na krok, bacznie obserwując to, co działo się z zawartością.
| Próba 3.
Złoty eliksir (ST 80); serce: odłamek spadającej gwiazdy (za figę abisyńską)
dodatkowe zwierzęce (2): żółć pancernika, ślina niuchacza
dodatkowe roślinne (2): żywica sosny, masło shea
Kiedy w przerwie między sprzątaniem zajrzał do kociołka to zaczął mamrotać po norwesku. W ogóle nie był usatysfakcjonowany tym, co było w środku. Cała mieszanka zamiast przechodzić w gęsty, złoty eliksir stała się brązową, maziowatą breją. Zmarszczył nos i wykrzywił usta w wyrazie całkowitego niezadowolenia z siebie.
- Przesadziłem z gęstością, trzeba podmienić czymś syrop z trzminorka - wywnioskował. Ton jego głosu wskazywał na to, że był zły. Nie lubił, kiedy coś mu nie wychodziło. W dziedzinie alchemii wychodził z niego ten perfekcjonista, o którym nikt z kraju fiordów nie mówił, a którego każdy w sobie nosił gdziekolwiek by się nie udał. Najgorzej było właśnie wtedy, kiedy Ingisson ponosił porażkę na polu, w którym uważał się za naprawdę dobrego. A były takie dwa: warzenie eliksirów i wychowywanie siostry. Ta negatywna energia pojawiająca się wtedy, kiedy popełniał błędy i nie osiągał założonego celu była jednak możliwa do przekucia w działania. Z większą zawziętością zabrał się za sprzątanie, od czasu do czasu pomrukując coś pod nosem po norwesku. Skończył zmywać używane przez nich "lekkie" wyposażenie pracowni, łapiąc ostatecznie za swój kociołek i do ostatniej brunatnej grudki pozbywając się całkowitego niewypału, jakim był domniemany złoty eliksir. W szorowanie dna włożył cały nadmiar frustracji, jaki posiadał. Nie mówił o tym, zachowując do dla siebie, w środku - jak większość rzeczy. Tylko jego gesty i dynamika ruchów wskazywały na to, jak intensywnie Norweg przeżywał te zdarzenia. Wrócił w końcu do blatu i stawiając wypełniony źródlaną wodą kociołek na palenisku zabrał się do drugiej próby, tym razem biorąc wpierw do ręki odłamek spadającej gwiazdy. Umieścił go w czarnej marmurowej misce moździerza i rozbił na świetlisty, skrzący pył, rozcierając dalej i dalej, aż w końcu odłamek był niczym więcej jak bardzo drobnym, mieniącymi się proszkiem. Wsypał go do wnętrza kociołka, dodał kolejno pięć kropli żywicy sosnowej, łyżkę masła shea, jedną porcję żółci pancernika oraz dwie miareczki śliny niuchacza. Ponownie zwiększył ogień i tym razem nie ruszał się od kociołka ani na krok, bacznie obserwując to, co działo się z zawartością.
| Próba 3.
Złoty eliksir (ST 80); serce: odłamek spadającej gwiazdy (za figę abisyńską)
dodatkowe zwierzęce (2): żółć pancernika, ślina niuchacza
dodatkowe roślinne (2): żywica sosny, masło shea
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
Słuchała opowieści o kościach, czując, jak zainteresowanie słowami Asbjorna walczy w niej z lekkim przerażeniem - nie wobec mężczyzny, raczej się go nie obawiała, nawet jeśli teoretycznie mógł otruć ją w każdej chwili - chodziło bardziej o same wykorzystywanie ludzkich-zwierzęcych części - zawsze czuła się tym procederem przytłoczona. Cokolwiek, co zostawało obdarte z żywej istoty wywoływało dreszcz na karku panny Lovegood. Znała prawa natury, wiedziała, że śmierć i polowania są w niej naturalne - sama jednak nie chciała się do tego dokładać, a ludzie czynili najwięcej szkód ze wszystkich gatunków, nie ograniczając się do pojedynczych wrogów czy ofiar. Obserwowała uważnie kolejne kości na stronie, parę z nich nawet potrafiąc rozpoznać, inne starała się zapamiętać.
- Rozumiem - odparła bardzo cicho. - Jest jakiś sposób żeby łatwiej odmierzać odpowiednie porcje eliksirów? - zapytała, zastanawiając się, gdzie jest główna zasada. - Coś, żeby poradzić sobie z tym szybko, zwłaszcza kiedy nie ma czasu na zastanowienie. Wiesz, na co najbardziej zwrócić uwagę - wyjaśniła, zdając sobie sprawę z tego, że w Azkabanie każda sekunda mogła być na wagę złota.
Otworzyła szerzej oczy z zaskoczeniem - nigdy tak na to nie patrzyła, teraz parę prób, w których nie mogła dojść do istoty błędu, stało się jasnych. - Ooo - podsumowała krótko, dwa razy uderzając palcem w policzek. - To dlatego czasem nie wychodziło, za mocna ingrediencja - stwierdziła, kiwnąwszy głową.
Obserwowała uważnie proces warzenia złotego eliksiru, w wolniejszych chwilach zajmując się swoim kociołkiem, gdzie powstać miał eliksir kameleona - chciała go komuś przekazać, sama miała do tego transmutację. Żądło mantykory na pierwszy ogień, jako serce postanowiła je rozetrzeć i dopiero wtedy dorzucić do gorącej, ale nie wrzącej wody. Później wzięła się za włos demimoza, umieszczając go ostrożnie w kociołku, w całości - miał się rozpuścić pod wpływem działania głównego składnika. Język kameleona pokroiła na kawałki, pióro z czubka dudka spaliła, podobnie jak przy poprzednim eliksirze pióro gołębia, na koniec zaś dodała wątrobę szczuroszczeta i pomogła wszystkiemu wymieszać się dokładnie.
- Każdemu się zdarza, możemy zrobić jakiś inny eliksir - podsunęła, zupełnie nie przejmując się porażką alchemika. Złoty eliksir był trudny, ale doskonale wiedziała, że potrafił go zrobić.
| warzę eliksir kameleon - ST 60; astronomia I (1 porcja); serce - żądło mantykory; +1 roślinna - włos demimoza; +3 zwierzęce - język kameleona, pióra z czubka dudka, wątroba szczuroszczeta
- Rozumiem - odparła bardzo cicho. - Jest jakiś sposób żeby łatwiej odmierzać odpowiednie porcje eliksirów? - zapytała, zastanawiając się, gdzie jest główna zasada. - Coś, żeby poradzić sobie z tym szybko, zwłaszcza kiedy nie ma czasu na zastanowienie. Wiesz, na co najbardziej zwrócić uwagę - wyjaśniła, zdając sobie sprawę z tego, że w Azkabanie każda sekunda mogła być na wagę złota.
Otworzyła szerzej oczy z zaskoczeniem - nigdy tak na to nie patrzyła, teraz parę prób, w których nie mogła dojść do istoty błędu, stało się jasnych. - Ooo - podsumowała krótko, dwa razy uderzając palcem w policzek. - To dlatego czasem nie wychodziło, za mocna ingrediencja - stwierdziła, kiwnąwszy głową.
Obserwowała uważnie proces warzenia złotego eliksiru, w wolniejszych chwilach zajmując się swoim kociołkiem, gdzie powstać miał eliksir kameleona - chciała go komuś przekazać, sama miała do tego transmutację. Żądło mantykory na pierwszy ogień, jako serce postanowiła je rozetrzeć i dopiero wtedy dorzucić do gorącej, ale nie wrzącej wody. Później wzięła się za włos demimoza, umieszczając go ostrożnie w kociołku, w całości - miał się rozpuścić pod wpływem działania głównego składnika. Język kameleona pokroiła na kawałki, pióro z czubka dudka spaliła, podobnie jak przy poprzednim eliksirze pióro gołębia, na koniec zaś dodała wątrobę szczuroszczeta i pomogła wszystkiemu wymieszać się dokładnie.
- Każdemu się zdarza, możemy zrobić jakiś inny eliksir - podsunęła, zupełnie nie przejmując się porażką alchemika. Złoty eliksir był trudny, ale doskonale wiedziała, że potrafił go zrobić.
| warzę eliksir kameleon - ST 60; astronomia I (1 porcja); serce - żądło mantykory; +1 roślinna - włos demimoza; +3 zwierzęce - język kameleona, pióra z czubka dudka, wątroba szczuroszczeta
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
| Próba 3. - nieudana
I znów całkowita porażka. Norweg zacisnął szczęki i złapał za kociołek, po raz drugi wylewając jego zawartość do rury. Jego mamrotanie stało się jakieś takie bardziej zawzięte, jednak ostatecznie pomruczał coś po norwesku pod nosem i zamilkł. Gdyby był sam to zapewne rzuciłby jakimś przekleństwem na rozładowanie emocji, ale nie chciał zachowywać się przy pannie Lovegood jak jakiś barbarzyńca. Dlatego po prostu pomilczał chwilę, bardzo energicznie szorując kociołek. Można by rzec, że robił to wręcz trochę agresywnie.
W końcu jednak oswoił się z niepowodzeniem. Zwykle nikt tego nie widział i mógł jakoś lepiej z tym sobie poradzić, teraz było mu po prostu trochę wstyd przed Susanne.
Znów napełnił kociołek źródlaną wodą i wrócił do jasnowłosej czarownicy, przysiadając przy blacie obok niej.
- Ostatnio mam do niego złą passę - mruknął tylko, już bez pobrzmiewającego w głosie wyrazu irytacji krótko komentując swoje zachowanie. Zmarszczył brwi, starając się przypomnieć sobie to, o co go przed chwilą pytała. Spojrzał na nią szukając pomocy, odrobinę chowając głowę w ramiona. Tym samym przyznał się do tego, że wśród natłoku pracy najzwyczajniej w świecie nie zarejestrował treści pytania. Kiedy je powtórzyła wyprostował się zaraz, doskonale znając odpowiedź. - Używaj mniejszych fiolek, porcjuj je zawczasu. Albo narysuj kreski na większej fiolce. Pomaga, kiedy nie masz jak się skupić na dawce. Ale polecam małe fiolki - odpowiedział, rozpalając w międzyczasie na palenisku. Zamierzał zrobić prostszy od poprzedniego eliksir, zdecydowanie prostszy - dlatego bez obaw wziął podwójną porcję rogu garboroga, roztartego na proszek. Echo porażki wciąż jeszcze cicho odbijało się od wnętrza jego głowy, dlatego lekko nieobecnie zmieszał serce z odpowiednią ilością sproszkowanego rogu byka, na razie zostawiając ingrediencje z boku. Do kociołka wlał natomiast pół szklanki krwi byka oraz trzy łyżeczki żółci niedźwiedzia. Wsypał wcześniej przygotowaną mieszankę sproszkowanych rogów, a w międzyczasie kątem oka spoglądał na to, co robi Susanne.
- Dodałaś jakąś ingrediencję roślinną, prawda? - zapytał lekko rozbawiony, kiedy zauważył drobny błąd w metodzie. - Nie łam się, to i tak lepiej niż nie dodać serca. Ostatnio tak zabłysnąłem - rzucił na pocieszenie, powoli coraz bardziej się przed nią otwierając. Błędy zdarzały się w końcu każdemu, ale podstawą było popełnić je maksimum raz i wyciągnąć z nich odpowiednie nauki. Zamieszał miksturę w swoim kociołku sześć razy w lewo i trzy razy w prawo, po czym wrzucił do niej cztery zmielone liście trędownika bulwiastego. Na koniec zmniejszył ogień pod kociołkiem i zamieszał jeszcze cztery razy w prawo i raz w lewo, wyczekując efektu.
| Próba 4.
Eliksir byka (ST 50); serce: róg garboroga (podwojone)
dodatkowe zwierzęce (3): róg byka, żółć niedźwiedzia, krew byka
dodatkowe roślinne (1): trędownik bulwiasty (liście)
I znów całkowita porażka. Norweg zacisnął szczęki i złapał za kociołek, po raz drugi wylewając jego zawartość do rury. Jego mamrotanie stało się jakieś takie bardziej zawzięte, jednak ostatecznie pomruczał coś po norwesku pod nosem i zamilkł. Gdyby był sam to zapewne rzuciłby jakimś przekleństwem na rozładowanie emocji, ale nie chciał zachowywać się przy pannie Lovegood jak jakiś barbarzyńca. Dlatego po prostu pomilczał chwilę, bardzo energicznie szorując kociołek. Można by rzec, że robił to wręcz trochę agresywnie.
W końcu jednak oswoił się z niepowodzeniem. Zwykle nikt tego nie widział i mógł jakoś lepiej z tym sobie poradzić, teraz było mu po prostu trochę wstyd przed Susanne.
Znów napełnił kociołek źródlaną wodą i wrócił do jasnowłosej czarownicy, przysiadając przy blacie obok niej.
- Ostatnio mam do niego złą passę - mruknął tylko, już bez pobrzmiewającego w głosie wyrazu irytacji krótko komentując swoje zachowanie. Zmarszczył brwi, starając się przypomnieć sobie to, o co go przed chwilą pytała. Spojrzał na nią szukając pomocy, odrobinę chowając głowę w ramiona. Tym samym przyznał się do tego, że wśród natłoku pracy najzwyczajniej w świecie nie zarejestrował treści pytania. Kiedy je powtórzyła wyprostował się zaraz, doskonale znając odpowiedź. - Używaj mniejszych fiolek, porcjuj je zawczasu. Albo narysuj kreski na większej fiolce. Pomaga, kiedy nie masz jak się skupić na dawce. Ale polecam małe fiolki - odpowiedział, rozpalając w międzyczasie na palenisku. Zamierzał zrobić prostszy od poprzedniego eliksir, zdecydowanie prostszy - dlatego bez obaw wziął podwójną porcję rogu garboroga, roztartego na proszek. Echo porażki wciąż jeszcze cicho odbijało się od wnętrza jego głowy, dlatego lekko nieobecnie zmieszał serce z odpowiednią ilością sproszkowanego rogu byka, na razie zostawiając ingrediencje z boku. Do kociołka wlał natomiast pół szklanki krwi byka oraz trzy łyżeczki żółci niedźwiedzia. Wsypał wcześniej przygotowaną mieszankę sproszkowanych rogów, a w międzyczasie kątem oka spoglądał na to, co robi Susanne.
- Dodałaś jakąś ingrediencję roślinną, prawda? - zapytał lekko rozbawiony, kiedy zauważył drobny błąd w metodzie. - Nie łam się, to i tak lepiej niż nie dodać serca. Ostatnio tak zabłysnąłem - rzucił na pocieszenie, powoli coraz bardziej się przed nią otwierając. Błędy zdarzały się w końcu każdemu, ale podstawą było popełnić je maksimum raz i wyciągnąć z nich odpowiednie nauki. Zamieszał miksturę w swoim kociołku sześć razy w lewo i trzy razy w prawo, po czym wrzucił do niej cztery zmielone liście trędownika bulwiastego. Na koniec zmniejszył ogień pod kociołkiem i zamieszał jeszcze cztery razy w prawo i raz w lewo, wyczekując efektu.
| Próba 4.
Eliksir byka (ST 50); serce: róg garboroga (podwojone)
dodatkowe zwierzęce (3): róg byka, żółć niedźwiedzia, krew byka
dodatkowe roślinne (1): trędownik bulwiasty (liście)
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Wzruszyła ramionami, komentując w ten sposób złą passę Ingissona. - Przejdzie, złe passy tak mają - uznała, jakby były to jakieś stworzenia, potrzebujące czasu. - Zajmij się nim za parę dni, może wtedy odejdą - poradziła lekko.
Nieprzekonana patrzyła na efekty swojej pracy - wydawało się, że wszystko idzie w porządku, ale w pewnym momencie całość zaczęła się babrać i nieprzyjemnie pachnieć, więc ze smutną miną zerknęła na Norwega, szukając u niego odpowiedzi. Pomyślała chwilę nad tym, co wrzuciła do eliksiru i wytrzeszczyła oczy, chwytając się malowniczo za głowę. - Włos demimoza - wyspowiadała się, wciąż zaskoczona. - Miałam wrzucić łodygę moly - westchnienie rezygnacji było wręcz rozdzierające. Tak blisko! Wiedziała, że prawie jej wyszło. Dopiero wtedy wróciła do tematu odmierzania dawek, próbując się podnieść po swoim roztargnieniu. Obiecała sobie uważać bardziej. Teraz skupiała się na anatomii, wracając na dłuższą chwilę do widocznych w atlasie kości.
- To dobry sposób, ale chodzi mi raczej o... hm, dawkowanie trudnych eliksirów. Im trudniejszy, tym trudniej to zrobić, mniejsza granica błędu czy jakoś tak - wyjaśniła. - To zależy właśnie od anatomii, to wiem - kiwnęła głową. - Ale od czego konkretnie? Na co patrzeć? Tylko na wagę? - dopytała, chcąc być jak najbardziej pomocna podczas misji.
Zerknęła na udany eliksir byka, zabierając się zaraz za tworzenie swojego kolejnego dzieła - pasty na oparzenia. Ogniste nasiona wyjęła ze szczelnego pojemnika i wrzuciła do wody, pozwalając im nagrzać wstępnie ciecz, po czym rozpaliła niewielki ogień pod kociołkiem. Świeżą miętę postarała się podrzeć na dosyć drobne kawałki, dodała do niej także kwiaty stokrotki, po czym zalała wrzątkiem, by mikstura zdążyła się zaparzyć. W międzyczasie zajęła się częścią pancerzyka chropianka oraz żabim skrzekiem - odpowiednio przygotowane dołączyły do składników roślinnych. Odcedziła je ostrożnie, pozostawiając sam wywar, który dodała do właściwej części eliksiru, z umieszczonym wcześniej sercem. Sprawdziła temperaturę nim dodała resztę pancerzyka - startą drobno, by mogła zadziałać zagęszczająco na całość.
| warzę pastę na oparzenia - st 50; astronomia I (1 porcja); serce - ogniste nasiona; +2 zwierzęce - pancerzyk chropianka, żabi skrzek; +2 roślinne - mięta, kwiat stokrotki
Nieprzekonana patrzyła na efekty swojej pracy - wydawało się, że wszystko idzie w porządku, ale w pewnym momencie całość zaczęła się babrać i nieprzyjemnie pachnieć, więc ze smutną miną zerknęła na Norwega, szukając u niego odpowiedzi. Pomyślała chwilę nad tym, co wrzuciła do eliksiru i wytrzeszczyła oczy, chwytając się malowniczo za głowę. - Włos demimoza - wyspowiadała się, wciąż zaskoczona. - Miałam wrzucić łodygę moly - westchnienie rezygnacji było wręcz rozdzierające. Tak blisko! Wiedziała, że prawie jej wyszło. Dopiero wtedy wróciła do tematu odmierzania dawek, próbując się podnieść po swoim roztargnieniu. Obiecała sobie uważać bardziej. Teraz skupiała się na anatomii, wracając na dłuższą chwilę do widocznych w atlasie kości.
- To dobry sposób, ale chodzi mi raczej o... hm, dawkowanie trudnych eliksirów. Im trudniejszy, tym trudniej to zrobić, mniejsza granica błędu czy jakoś tak - wyjaśniła. - To zależy właśnie od anatomii, to wiem - kiwnęła głową. - Ale od czego konkretnie? Na co patrzeć? Tylko na wagę? - dopytała, chcąc być jak najbardziej pomocna podczas misji.
Zerknęła na udany eliksir byka, zabierając się zaraz za tworzenie swojego kolejnego dzieła - pasty na oparzenia. Ogniste nasiona wyjęła ze szczelnego pojemnika i wrzuciła do wody, pozwalając im nagrzać wstępnie ciecz, po czym rozpaliła niewielki ogień pod kociołkiem. Świeżą miętę postarała się podrzeć na dosyć drobne kawałki, dodała do niej także kwiaty stokrotki, po czym zalała wrzątkiem, by mikstura zdążyła się zaparzyć. W międzyczasie zajęła się częścią pancerzyka chropianka oraz żabim skrzekiem - odpowiednio przygotowane dołączyły do składników roślinnych. Odcedziła je ostrożnie, pozostawiając sam wywar, który dodała do właściwej części eliksiru, z umieszczonym wcześniej sercem. Sprawdziła temperaturę nim dodała resztę pancerzyka - startą drobno, by mogła zadziałać zagęszczająco na całość.
| warzę pastę na oparzenia - st 50; astronomia I (1 porcja); serce - ogniste nasiona; +2 zwierzęce - pancerzyk chropianka, żabi skrzek; +2 roślinne - mięta, kwiat stokrotki
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
| Próba 4. - udana, eliksir byka (6 porcji)
Obecność Susanne była taka... łagodna. Nawet jeżeli robiła coś bardziej energicznie albo gwałtowniej to wciąż kryła się w niej ta cała mistyczna łagodność. Może dlatego dobrze mu się z nią przybywało. Pod tym względem przypominała spokój jego pobratymców z północy. Nieodzownie towarzyszył jego dorastaniu. Oczywiście, pomimo tego, że Norwegowie potrafili odczuwać i okazywać emocje tak jak inni ludzie. Nie byli w końcu jakimiś istotami nie z tej planety. Chyba.
Skinął tylko głową, zarazem dziękując za i doceniając pokrzepiające słowa. Potrzebował ich w chwilach zwątpienia, ale uświadomił to sobie dopiero teraz. Nieczęsto pracował przy kimś, wręcz prawie że nigdy. Ostatnio zaczął robić wyjątki, czyli odkąd dołączył do Zakonu. Ludzie zaczęli pojawiać się zarówno w jego życiu, jak i pracowni. Zerknął uważnie na Sue, kiedy zwrócił jej delikatnie uwagę, jednak jej reakcja przerosła wszelkie oczekiwania alchemika. Zaśmiał się na głos - całkowicie się tego nie spodziewając. Szybko przyłożył rękę do ust, nie będąc jednak w stanie całkowicie stłumić tego dziecięco radosnego odgłosu. W końcu jednak zagryzł wargi i wciąż się uśmiechając pochylił głowę nad kolejnym eliksirem. Do gotującej się na średnim ogniu dodał wpierw pokruszone skorupki jaj papugi, dokładnie z dwóch jaj. Kolejną ingrediencją, która powędrowała do kociołka była łyżka skrzeku ropuchy oraz jedna miarka nalewki malinowej. - Nalewka to dobry rozpuszczalnik - powiedział, po czym zakręcił butelkę i odstawił ją na półkę. Następnie wziął sproszkowany róg dwurożca i ostrożnie odmierzył pół łyżeczki. Na koniec złapał jedno długie, pawie pióro i podpalił je nad kociołkiem, pozwalając popiołom opadać na wzburzoną powierzchnię zawartości kociołka.
- W takim sensie odmierzać - powiedział. Delikatnie się nie zrozumieli, ale to nic nie szkodziło. Mógł to bardzo łatwo naprawić. - Jeżeli mówimy o takim odmierzaniu to nie. Nie tylko na wagę - mówił, operując spalającym się piórem tak, aby nie uronić choćby okruszka popiołu. - Są dwa ogólne czynniki. Waga i stan zdrowia. Ale to drugie jest podchwytliwe - mruknął, po czym syknął. Pozwolił płomieniowi dotknąć palca. Zacisnął jednak dłoń w pięść i kontynuował, ignorując nieprzyjemne pieczenie, tym razem patrząc już na Sue. - Trzeba wziąć pod uwagę wiek. Dzieciom i staruszkom daje się mniejsze porcie. Dalej bierzesz pod uwagę chroniczne choroby. Jeżeli takich nie ma to na ogólny stan. Przy rozległych obrażeniach potrzeba większej dawki - powiedział, po czym zapuścił żurawia do kociołka Sue, chcąc sprawdzić jak ma się jej pasta na oparzenia. - Bardzo ładnie - skwitował, kiwając głową. Sam złapał za długą drewnianą łyżkę i zamieszał swój eliksir trzykrotnie w prawo, po czym zajrzał do środka chcąc ocenić efekt.
| Próba 5.
Eliksir ochrony (ST 70); serce: róg dwurożca (od Sue)
dodatkowe zwierzęce (3): pióro pawia, skrzek ropuchy, skorupki jaj papugi
dodatkowe roślinne (1): nalewka malinowa
Obecność Susanne była taka... łagodna. Nawet jeżeli robiła coś bardziej energicznie albo gwałtowniej to wciąż kryła się w niej ta cała mistyczna łagodność. Może dlatego dobrze mu się z nią przybywało. Pod tym względem przypominała spokój jego pobratymców z północy. Nieodzownie towarzyszył jego dorastaniu. Oczywiście, pomimo tego, że Norwegowie potrafili odczuwać i okazywać emocje tak jak inni ludzie. Nie byli w końcu jakimiś istotami nie z tej planety. Chyba.
Skinął tylko głową, zarazem dziękując za i doceniając pokrzepiające słowa. Potrzebował ich w chwilach zwątpienia, ale uświadomił to sobie dopiero teraz. Nieczęsto pracował przy kimś, wręcz prawie że nigdy. Ostatnio zaczął robić wyjątki, czyli odkąd dołączył do Zakonu. Ludzie zaczęli pojawiać się zarówno w jego życiu, jak i pracowni. Zerknął uważnie na Sue, kiedy zwrócił jej delikatnie uwagę, jednak jej reakcja przerosła wszelkie oczekiwania alchemika. Zaśmiał się na głos - całkowicie się tego nie spodziewając. Szybko przyłożył rękę do ust, nie będąc jednak w stanie całkowicie stłumić tego dziecięco radosnego odgłosu. W końcu jednak zagryzł wargi i wciąż się uśmiechając pochylił głowę nad kolejnym eliksirem. Do gotującej się na średnim ogniu dodał wpierw pokruszone skorupki jaj papugi, dokładnie z dwóch jaj. Kolejną ingrediencją, która powędrowała do kociołka była łyżka skrzeku ropuchy oraz jedna miarka nalewki malinowej. - Nalewka to dobry rozpuszczalnik - powiedział, po czym zakręcił butelkę i odstawił ją na półkę. Następnie wziął sproszkowany róg dwurożca i ostrożnie odmierzył pół łyżeczki. Na koniec złapał jedno długie, pawie pióro i podpalił je nad kociołkiem, pozwalając popiołom opadać na wzburzoną powierzchnię zawartości kociołka.
- W takim sensie odmierzać - powiedział. Delikatnie się nie zrozumieli, ale to nic nie szkodziło. Mógł to bardzo łatwo naprawić. - Jeżeli mówimy o takim odmierzaniu to nie. Nie tylko na wagę - mówił, operując spalającym się piórem tak, aby nie uronić choćby okruszka popiołu. - Są dwa ogólne czynniki. Waga i stan zdrowia. Ale to drugie jest podchwytliwe - mruknął, po czym syknął. Pozwolił płomieniowi dotknąć palca. Zacisnął jednak dłoń w pięść i kontynuował, ignorując nieprzyjemne pieczenie, tym razem patrząc już na Sue. - Trzeba wziąć pod uwagę wiek. Dzieciom i staruszkom daje się mniejsze porcie. Dalej bierzesz pod uwagę chroniczne choroby. Jeżeli takich nie ma to na ogólny stan. Przy rozległych obrażeniach potrzeba większej dawki - powiedział, po czym zapuścił żurawia do kociołka Sue, chcąc sprawdzić jak ma się jej pasta na oparzenia. - Bardzo ładnie - skwitował, kiwając głową. Sam złapał za długą drewnianą łyżkę i zamieszał swój eliksir trzykrotnie w prawo, po czym zajrzał do środka chcąc ocenić efekt.
| Próba 5.
Eliksir ochrony (ST 70); serce: róg dwurożca (od Sue)
dodatkowe zwierzęce (3): pióro pawia, skrzek ropuchy, skorupki jaj papugi
dodatkowe roślinne (1): nalewka malinowa
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pracownia w szopie
Szybka odpowiedź