Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody królewskie
AutorWiadomość
Ogrody królewskie [odnośnik]10.03.12 23:15
First topic message reminder :

Ogrody królewskie

Przepiękne ogrody, dzień w dzień skrupulatnie pielęgnowane przez królewskich ogrodników. Łączą dzielnicę arystokracji z terenami biblioteki; otoczone ślicznym, dokładnie przystrzyżonym żywopłotem. Kręta, usypana ciemnym piachem ścieżka wije się pomiędzy krzakami dojrzałych kwiatów roztaczających w okół siebie tak słodką, miodową woń, tak cudnie lśniących w szmaragdowych trawnikach, zdobionych tysiącem kropel rosy niczym majestatycznym sznurem pereł. Ogromne, prastare drzewa splatają swe giętkie gałęzie ponad spacerniakiem, kryjąc malowniczą ścieżkę w delikatnym cieniu. Świeża zielona trawa piętrzy się gdzieniegdzie większymi kępkami. Pośrodku radośnie szemrze woda przelewana w wymurowanej fontannie. Chadzają tu na spacery londyńscy dostojnicy, prawdziwe elity pośród elit, piękne damy w eleganckich, drogich kreacjach, plotkując między sobą o swych przyjaciółkach, często przy wtórze ptasich treli chadzają młode pary, by następnego dnia czytywać o tym wydarzeniu na łamach najświeższych gazet. Idealne miejsce na odpoczynek, idealne na leniwe, ciepłe popołudnie dla wszystkich tych, którzy na lenistwo mogą sobie w tych trudnych czasach pozwolić.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody królewskie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody królewskie [odnośnik]21.12.22 0:44
Wiedziała, że czasem ktoś nad sobą zapanować nie mógł, ba, była tego świadkiem od osoby, która była dla niej absolutnym przeciwieństwem takiego zachowania, zawsze jasnej myśli, o ostrym spojrzeniu na świat które jednak nie oznaczało nieuprzejmości, przynajmniej nie w jej kierunku. Tak samo nie spodziewała się tego absolutnie po Matheiu, ale właśnie byli tutaj, we dwoje, a ona przed chwilą doświadczyła tego, jak jej kuzyn raz po raz wydawał się nurkować w kierunku ziemi w nieudanym piruecie. Na całe szczęście, wszystko kończyło się pomyślnie, a i jej kuzynowi przeszła chyba ochota na dodatkowe tańce. Na całe szczęście, bo nie była pewna, jak jeszcze długo zamierzała przekonywać go, że nie jest to dobre miejsce. Obawiała się też, czy nie znalazłby się kolejny ze spacerowiczów, ale okolica póki co była pusta. Co nie znaczyło, że zaraz nie miał się znaleźć ktoś, kto w tym miejscu znalazłby się na wyjątkowo niefortunnej dla lorda Rosiera przechadzce.
Odetchnęła głęboko, rozglądając się jeszcze, czy ławka znajdowała się jakoś w okolicy, nie wiedziała jednak nic co rzuciłoby się w oczy nie mogłaby więc nawet zaoferować aby się tam przeszli, nawet jakoś dyskretnie. I gdy teraz rozmyślała nad tym, co jeszcze mogła mu powiedzieć, na całe szczęście frustracja Matheiu ujawniła się i bez jej reakcji. Na całe szczęście, pociągnął rozmowę, nie musiała więc absolutnie chować ewentualnych niezręczności.
- Nie martw się, wiesz, że ze mną wszystkie twoje sekrety są absolutnie bezpieczne. – Uśmiechnęła się subtelnie, bo chociaż była z rodu Parkinsonów i mało kiedy ufać można było bezgranicznie osobie, której rodzina nie bez powodu trzymała udziały w czasopiśmie „Czarownica”, mimo wszystko przez matkę z rodu Rosier i płynącą w jej żyłach krew która czyniła ją bliższym kuzynem Mathieu niż pozostałych szlachciców, wydawało się, że była w stanie zrozumieć też, jak to jest być w centrum niekoniecznie chcianego zainteresowania.
- Mam nadzieję, że poza tym niefortunnym wydarzeniem spacer był mimo wszystko udany? Uwielbiam przechadzki po Londynie albo po własnym rezerwacie, a jednocześnie doskonale rozumiem brak czasu w takich wypadkach. Można powiedzieć, że wręcz bardzo mocno uderza on dopiero wtedy, gdy przychodzi się w takim miejscu. – Rozejrzała się, po przyrodzie która dopiero wracała do pełnego rozkwitu, po najbardziej uroczych drobnych pączkach kwiatów które wydawały się urozmaicać drzewo i jego okolice. Gdy jeszcze wspomniał o odwiedzinach w domu mody, uśmiechnęła się szerzej.
- Wiesz, że zawsze będę gotowa doradzić ci we wszystkim, co będzie potrzebne. Powiedz mi tylko, co by cię najbardziej interesowało. Jak dla mnie powinieneś wypróbować połączenie czerni i czerwieni, niekoniecznie z różami ale może w innym wydaniu? Pytanie, co dokładnie zamierzasz zrobić. I czy myślałeś o jakiejś nowej fryzurze? – Oczywiście, gdy zaczął mówić o doradzaniu mu, nie mogła powstrzymać się przed kolejnymi pomysłami.
- U mnie? – Uśmiech zbladł nieco, ale nie wiedziała, czy to przez jej obawy czy pod względem emocji, których nie mogła zrozumieć ale strachem na pewno nie były. – Będę wchodzić za mąż. Czy też raczej najpierw zaręczyny. A tak to no…jeżeli byś potrzebował mojej pomocy w jakichkolwiek działaniach albo eliksirów, staram się pomagać jak mogę. – Zamrugała, jakby czuła, że albo może opowiedzieć tylko o czymś, co było największą życiową zmianą albo o kompletnych nudach.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]26.12.22 22:32
Zaskakująco przytłaczającym był fakt utraty kontroli. Nigdy nie przepadał za tym wyjątkowo dołującym uczuciem, które frustrowało go wyjątkowo. Brak kontroli równał się w pewnego rodzaju uczuciem słabości. Wiedział, że nie na wszystko ma wpływ i wiedział, że wiele zależy zarówno od sytuacji, okoliczności i decyzyjności tych, którzy w pewnym sensie podlegali. Mathieu do tej pory uważał, że wszystko ma pod kontrolą, nie zauważając, jak powoli traci grunt pod nogami, a świat przestaje być dla niego tak kolorowy. Skrzętnie tkana sieć kłamstw powoli zlepia się z jego skórą, a to wszystko sprowadzało do jednego – do braku kontroli.
- Wiem, wiem… – odparł z uśmiechem, słysząc deklarację z jej ust. Wiedział, że Odetta nie wyda go, ani tym bardziej nie rozpowie wszystkim o tej żenującej sytuacji, która właśnie miała miejsce. Byli bliską rodziną, znali się od dziecka i na pewno nie będą chcieli sobie zaszkodzić. Po to właśnie tworzyło się więzy rodzinne, po to zawierało się sojusze i miało bliskich przy sobie.
- Jak najbardziej, ogrody królewskie są zachwycające o tej porze roku. – powiedział, rozglądając się wokół. Pogoda dopisywała i choć nieczęsto miał okazję widywać Londyn skąpany w słońcu, tak dzisiaj był ten wyjątkowy dzień. Może też dlatego, że do banku Gringotta nie spieszyło mu się aż tak bardzo i znalazł wreszcie chwilę na wytchnienie od problemów świata codziennego.
- Czerń i czerwień? – spytał, spoglądając na nią. Połączenie zdecydowanie klasyczne, w dwóch kolorach, które preferował. – Potrzebowałbym płaszcz, ozdobne guziki z symbolem rodowym, srebrne, mocny wykrój pod szyją. Klapa zdobiona srebrną nicią. – stwierdził po chwili namysłu. Styl Mathieu przypominał nieco gotycki, płaszcze z wiktoriańskim ogonem, kapturem, zdobieniami, stylowy i szykowny. Zdecydowanie wyróżniający w tłumie. Choć może powinien też zainwestować w coś skromniejszego, czasem tak o wiele łatwiej było się wtopić w grono zwykłych ludzi.
- Za mąż? Kim jest ten szczęściarz? – spytał z uśmiechem. Małżeństwo to poważna instytucja, jego jeszcze nie dosięgnęła, ale widmo ślubu wisiało i nad nim, z resztą, wciąż starał się o to, aby do niego doszło. We właściwym miejscu, właściwym czasie i przede wszystkim, z właściwą osobą. – Wiem, że jesteś wyjątkowo zdolna. Jeśli będą potrzebował pomocy, na pewno się odezwę. – dodał z uśmiechem, puszczając jej oczko, żeby trochę ją rozweselić.
Spojrzał na zegarek, podniósł wzrok na kuzynkę i uśmiechnął się, unosząc kącik ust ku górze.
- Muszę uciekać... Niedługo się odezwę. - uścisnął jej dłoń na pożegnanie, później odwrócił się i chwilę później zniknął za rogiem. Dziwna sytuacja, niesamowicie dziwna.

zt



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]01.07.23 19:00
05.08

Nie podejrzewał, że w wieku trzydziestu lat zostanie wdowcem. Nigdy nie przyszło mu to nawet do głowy. Przewidywał raczej, że zestarzeje się z Charlottą, że razem będą patrzeć jak ich dzieci dorastają, a potem same zakładają rodziny. Okazało się jednak, że nie będzie im to dane. Choroba zabrała ją po długiej i ciężkiej walce. Poniekąd odczuł ulgę, że jego ukochana już się tak nie męczyła, ale smutek, złość i tęsknota przygniotły go o wiele bardziej. Odsunął się od rodziny, unikał wszystkich dookoła, prawie zabarykadował się w swoim gabinecie lub w biurze na tyłach Palarni. A przecież nie tylko on cierpiał, jego dzieci cierpiały po stracie matki tak samo mocno, a dodatkowo on dodał im jeszcze więcej smutku odcinając się od nich. Nie myślał wtedy racjonalnie, nie obchodziło go to co się dzieje na około. Cierpiał w samotności, zapijając smutki w szklance whiskey lub innych alkoholach, a nawet i używkach, których wcześniej nie tykał.
W końcu, nie mogąc znieść widoku korytarzy i pomieszczeń, które mu ją cały czas przypominały, wyjechał. Zapakował się i opuścił Durham w jeden dzień, zostawiając tylko wiadomość, że nie wie kiedy wróci. Był samolubny i egoistyczny, teraz to wiedział, wtedy jednak nic, ani nikt go nie interesował. Podróżował po świecie, brał udział w wykopaliskach, pił, poszukiwał zaginionych artefaktów i znowu pił. Na pewien czas zapomniał o swoich lordowskim pochodzeniu, o obowiązkach, które ciążyły mu na ramionach. Dał się ponieść światu.
Ostatecznie jednak zdrowy rozsądek znów dał o sobie znać. Przypomniał sobie o rodzinie, o obowiązkach i doszedł do wniosku, że wystarczy tego dobrego. Wyszalał się, przeżył żałobę z dala od znajomego świata i należało wracać. Po doprowadzeniu się do porządku zapakował wszystko co miał i na nowo powrócił na tereny ojczystego kraju. Rodzina przyjęła go z powrotem, o dziwo nie mieli mu za złe zniknięcia, albo mieli, ale nikt nic nie powiedział. Dzieci, choć na początku złe, w końcu znów zaczęły się do niego odzywać i powoli rozpoczęło się odnawianie rodzinnych relacji. Zmienił się jednak, stał się bardziej milczący, zimniejszy niż przedtem, a lekki uśmiech, który wcześniej dość często pojawiał się na jego twarzy, teraz był zarezerwowany tylko dla najbliższych.
Wrócił do pracy, do wprowadzanie w życie, przerwanych wcześniej, planów, jednak cały czas wisiało nad nim jeszcze jedno. Dali mu wystarczająco dużo czasu, zrozumieli, ale teraz należało znów wypełnić rodzinny obowiązek. Chociaż w żadnym wypadku mu się to nie widziało, powinien rozejrzeć się za kolejną wybranka… a przynajmniej pojawić się w towarzystwie u boku niewiasty aby uciszyć gadanie ludzi, że Xavier Burke do końca życia zostanie samotnym wdowcem. Unikał tego tematu jak tylko mógł, ale już nawet jego spokojny kuzyn-nestor, w końcu nie wytrzymał i przypomniał mu o jego powinnościach. Spotkał się nawet z Lady Adalaide Nott, który była ciotką jego zmarłej żony, by poradzić się w tej kwestii. Nie orientował się za bardzo w tych tematach, wcześniej go nie dotyczyły i nie miał pojęcia jak się do tego zabrać. Stara swatka nakierowała go odpowiednio i trochę rozjaśniła mu w głowie. Nadal co prawda nie zamierzał się od razu żenić, ale przynajmniej zamknie gęby tym co trzeba.
Napisał list z zaproszeniem, wymyślając pretekst spotkania, który notabene nie był jedynie pretekstem. Posiadał pewien dokument, znaleziony podczas wykopalisk na terenie Związku Radzieckiego, którego nie potrafił samodzielnie przetłumaczyć. Znał grecki, ale rosyjski był dla niego kompletnie nie znany. Ze swoich źródeł dowiedział się, że młoda lady Travers włada tym językiem, więc być może będzie mu w stanie pomóc. A jeśli przy okazji ktoś ich razem zobaczy, będzie to podwójne zwycięstwo.
Pojawił się w parku chwilę przed umówionym czasem, nie cierpiał się spóźniać i zawsze wolał być wcześniej. Usiadł na ławce w cieniu i odpalił papierosa, przez moment rozkoszując się dymem. W końcu wypuścił obłok z ust i rozejrzał się. Pogoda była piękna, temperatura idealna, chociaż kiedy przebywał na Bliskim Wschodzie musiał się zmagać z o wiele wyższymi, stąd też nadal utrzymywała się u niego dość silna opalenizna. Chociaż jego ciemny, idealny skrojony garnitur, wcale nie pomagał przy tej temperaturze, to na jego czole nie pojawiła się ani jedna kropla potu, pomimo, że było mu naprawdę ciepło.
Gdy nadeszła godzina spotkania odrzucił niedopałek i podniósł się z ławeczki, by stanąć w słońcu, na widoku. Nie znał lady Travers, chociaż dotarły do niego słuchy iż była niezwykłej urody damą to nigdy nie dawał wiary słowom. Miał się niedługo przekonać czy plotki mówiły prawdę, czy były to jedynie pobożne życzenia.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.


Ostatnio zmieniony przez Xavier Burke dnia 04.07.23 20:12, w całości zmieniany 1 raz
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]02.07.23 23:47
Nie było w ich świecie spotkań niezapowiedzianych, bezcelowych i niepozostawiających śladów istnienia. Niekiedy bywały lekkie ,niczym tknięcie lotek kolibra, kiedy indziej niosły się ciężkimi znakami obecności godnej ociężałych łap drapieżnika. Ale każdy krok, każdy moment były tymi, które mniej czy bardziej miały nieść piętno przyszłości. Nie było inaczej i tym razem, gdy skreślony list dotarł do niej, a bystre spojrzenie przejrzało zawartość w mgnieniu oka. Śmiech rozniósł się łaskawie po komnacie, ciało zsunęło się w otchłań chłodnej kąpieli, która otuliwszy ją w momencie zastanowienia, doprowadziła do kolejnych korelacji powiązań. Charlotta zmarła przed miesiącami, słodka Lottie, która gościła niejednokrotnie wśród rozmów. Przyjaźniła się z jej kuzynką, niejednokrotnie witając w murach Cobernic. Winna być jednak zastąpioną, w końcu pozwoliła sobie odejść z tego świata - czasami absolutnie wszystko, wszystko czego doświadczali, bywało winą kobiety. Pójdę.
Osiadło gładko w myślach, gdy umysł powiązał fakty i uzyskał wreszcie racjonalną wizję, której planowała się trzymać, a która prowadziła przez spotkanie owiane spojrzeniami, rozmową i urokiem, niosącym za sobą kolejne woluminy rozmów i opinii. Tym własnie mogła budować zasłyszaną z tyłu głowy planszę; jej własną grę, która niosła wprost w gąszcz emocji i zaspokojenia; celu, wyższego celu. Nie wiedziała jeszcze jakiego, ale czy to istotne, gdy rozsądek podpowiadał tylko jedną, niezaprzeczalną drogę? Niech mówią.
- Lordzie Burke. - Zauważając charakterystycznego mężycznę, ledwie kojarzonego z salonów, podeszła w nieustającym, stałym tempie. Tuż za nią rozpościerał się cień przyzwoitki, a na ustach zagościł łagodny uśmiech. Skinięcie, współgrające z ruchem brwi, było najbanalniejsza formą przywitania, ale czy potrzebowała więcej? Suknia w odcieniu pruskiego błękitu stonowanie oplatała drobne ciało, nie rzucając się w oczy ozdobnością, podobnie jak delikatna, ledwie widoczna biżuteria. Nie lubiła nosić się rodzinnym bogactwem, o którym wszakże i tak wszyscy wiedzieli, absolutnie przekonana, że jej własna aparycja stanowi największą ozdobę. Luźny kok spływał po górze pleców, odsłaniając łagodny, kwadratowy dekolt skryty w konstelacji jaśniutkich, letnich piegów. Odważnie, jak na jej skromną osobę, ale z wyższym celem skrytym w czerwieni ust.
Niech widzą.
- Schlebia mi, iż z ową sprawą skierował się lord do mnie. - Nie była zdecydowanie mistrznią arabskiego, wręcz przeciwnie, a samo wspomnienie łagodnych, śpiewnych głosek niosło zapach i ciepło pierwszego dnia festiwalu lata. Nie zastanawiała się jednak nad tym, nie wymagała, ale też nie oczekiwała, obserwując i wysnuwając wnioski z podjętych kroków, czy też ich braku. Trwała, biorąc garściami możliwości i okazje ofiarowane przez los, starając się płynąc z nurtem. Gdy sprzyjają wiatry, trzymaj kurs, panno Travers.
Nie odparła jednak nic więcej, pozwalając sobie szmaragdowymi tęczówkami przesunąc po twarzy mężczyzny, na wpół badając reakcje na swoją osobę. Wspomnienie Charlotte niezmiennie pozostawało gdzieś z tyłu głowy, choć usilnie odpychała je od siebie. Lord Burke był jej jednak równie potrzebny, co ona jemu w tej pełnej kurtuazji chwili promocji i gry, roznoszącej się wzdłuż kręgosłupa przyjemnym dreszczem emocji. Rozejrzała się na moment wokół, zauważając spacerujące w pobliżu osoby, których obecność tylko spotęgowała zawadiackość pozostającą niczym otulenie ramion. Uśmiech złagodniał, ciepło sierpniowego dnia rozbudzało zaciekawienie tym bardziej, im coraz większe szczegóły docierały do wilich tęczówek. Prawa dłoń zacisnęła się na ledwie chwilę, aby kciuk przesunął po opuszkach pozostałych palców. Czy, doprawdy, miał ze sobą ten list? Drugi cel był przecież pewny. Niezmiennie ten sam, jak każdego mężczyzny, który pozwalał sobie na skreślenie listu do niej - niezauważanej, jeszcze, pośród szerszych salonów.
Potrzebowali Burke'ów, oni - jej rodzina i jej gałąź w istocie - pozostali na gruzach byłych decyzji szalonego nestora. Potrzebowali, by jej sylwetka pojawiała się u boku innych, istotnych nazwisk a zwodnicza uroda zapadała w pamięci głębiej niż chwilą upojnych konstelacji pragnień. Teraz, gdy była w stanie te plotki budować, wydawały się stać po jej stronie. Nic więc dziwnego, że kącik zadrżał w czymś na kształt kokieteryjnego uśmiechu, a tęczówki powędrowały od jego oczu, po usta i na powrót, w pełni nauczonego tego, jaką reakcje to powoduje. Widziała to już przecież, kiedyś.
- W czym więc mogę pomóc?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Ogrody królewskie - Page 8 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]04.07.23 19:59
Chociaż nigdy wcześniej się nie spotkali, a w każdym razie Xavier nie pamiętał by miał przyjemność poznać lady Travers, to kiedy zbliżała się do niego parkową alejką od razu ją zauważył. Zrobił dwa kroki w jej kierunku, po czym zatrzymał się, kulturalnie, nie natarczywie jej się przyglądając. Myśl uderzyła go znienacka, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Lata nauki i doświadczenia sprawiły, że potrafił nie okazywać tego co czuje. Co innego było w jego głowie. Przez krótką chwilę, która w jego głowie trwała wieczność, miał wrażenie, że ma przed sobą kompletnie kogoś innego. Przypomniała mu się młodość, moment kiedy na Sabacie oczarowały go niebieskie oczy i przyciągnęły do siebie niczym magnez. Miała taki sam odcień włosów, podobny kształt ust i poruszała się z podobną gracją. Porównania same cisnęły mu się do głowy, naprawdę przez moment był przekonany, że ma przed sobą młodą Charlottę. Dopiero głos młodej lady sprowadził go na ziemię.
- Lady Travers, dziękuję, że zgodziła się Lady na spotkanie. – ukłonił się delikatnie, kulturalnie, tak jak na lorda przystało, na moment spuszczając wzrok, a kiedy go podniósł, już nie widział żony, a młodą kobietę, z którą zamierzał spędzić to popołudnie.
Ze swoich źródeł uzyskał informacje na jej temat, jednak nie zmieniło to jednak faktu, że sam chciał się dowiedzieć jaka jest naprawdę. Teraz zwłaszcza, chociaż nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że nie może do końca życia rozpamiętywać wydarzeń sprzed miesięcy, karmić się bólem i pozostać w takim stanie zawieszenia. Miał do wypełniania obowiązki, które nie mogły czekać, a on nie miał najmniejszego zamiaru zawieść swojej rodziny.
- Ależ naturalnie. Jeśli tylko mogę, staram się współpracować z najlepszymi. Nie ukrywam, że kiedy dowiedziałem się, że Lady włada tak trudnym językiem byłem pewny, że będzie mi Lady w stanie pomóc. - odparł spokojnie kiwając lekko głową.
Na sekundę jego wzrok spoczął na przyzwoitce, ale szybko znów spojrzenie brązowych oczu spoczęło na nowo na blondwłosej piękności przed nim. Nigdy nie przepadał za przyzwoitkami, uważał jej za zbędne, zwłaszcza jeśli kobieta była w towarzystwie gentlemana. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że takie były obyczaje i zasady, ale z drugiej strony przy przyzwoitce nigdy nie czuł się do końca swobodnie.
Stanął obok Lady Travers, po czym jednym krokiem w przód zainicjował rozpoczęcie spaceru. Nie było za gorąco, jednak mimo wszystko wybrał trasę bardziej w cieniu, by nie raziło ich słońce. Kątem oka zauważył kilka zaciekawionych spojrzeń, które były w ich kierunku rzucone. Dobrze, o to chodziło. Chociaż w naturze jego rodziny zawsze było ciche obserwowanie z cienia, bycie Eminencjami Cienia, to dzisiaj chodziło o to aby było go widać. Jego i towarzyszącą mu kobietę. Dzisiaj nie przeszkadzało mu to, że był na widoku.
Nie umknął mu jej delikatny uśmiech i czujne spojrzenie, którym go taksowała. Było to ciekawe spojrzenie, przyciągające, od którego ciężko było się oderwać.
- W ostatnim czasie wszedłem w posiadanie pewnego dokumentu. Znalazłem go podczas jednego z wykopalisk, w którym uczestniczyłem. Podejrzewam, że może zawierać informacje dotyczące pewnego zaginionego artefaktu. Jako poszukiwacz artefaktów naturalnie z przyjemnością bym go odnalazł. Jednak jak już z pewnością zdążyła się Lady domyślić nie jestem w stanie go odczytać. Mówię biegle językiem greckim, jednak rosyjski jest mi nieznany. - odparł spokojnie lekko kiwając głową, po czym zerknął na nią – To trudny język, z jakich źródeł Lady korzystała podczas jego nauki? - spytał spokojnie nie odrywając od niej wzroku.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]04.07.23 21:33
Słodził jej a ona przyjmowała to jak swoje. Delikatny rumieniec krył się pod pazuchą, twarz pozostawała niewzruszenie obleczona łagodnym, zaciekawionym spojrzeniem. Obserwowała ten spektakl, co rusz podobny, by karmić coś absolutnie niezrozumiałego wewnątrz siebie. Jakąś cząstkę, której cień tkwił od niedawna i koił strapiony, pragnący akceptacji umysł. Patrzył na nią z czymś, czego nie potrafiła wytłumaczyć, a co jednak powodowało zgęstiałe u samych korzeni odczucie dumy. Mów mi tak dalej.
- Postaram się, lordzie, jak tylko będę w stanie. - Kącik ust powędrował ku górze, wywołując na policzku skromny dołeczek, istotę połowicznego, tego ludzkiego uroku. Schlebiające słowa, uwaga, pretekst - były czymś, czego wydawała się teraz potrzebować. Nic więc dziwnego, że uległa temu z napuszoną dumą, doskonale wiedząc, że jedno spotkanie, kilka słów i skryta w woluminach podświadomości zachęta wystarczaly, by słowa o niej, ale i o jej rodzinie, rozbrysły innym blaskiem.
- Intrygujące. Być może nie mówimy o samym rosyjskim, co o starocerkiewnym. - Uniosła nieznacznie usta, spoglądając tym razem na wprost, podążając niezmiennie obok mężczyzny. Jego pytanie rozgoniło emocje, skupiając na praktyczności wypowiadane zgłoski. - Zwykle z przypisów bibliotecznych. Niekiedy zasięgam po prostu po homologię - szukam odpowiedników, doczytuję znane słowa i staram się nawiązać do całego kontekstu. - Nie wzruszyła ramionami, choć ciało miało na to ogromną ochotę. Nie tylko rosyjski pozostawał w takim stadnium, choć pozwalał na największą swobodę. Powoli sięgała ku potędze języka norweskiego, czuła się też pewniej w uczonym na tą chwilę niemieckim - i arabskim, ale ten w aktualnym momencie wolała odsunąć na bok wraz ze wspomnieniami. Za językami kryła się kultura i ta bywała często bardziej skomplikowana niż setki zapisanych słów, bowiem to do niej one nawiązywały, a ona zaczerpywała w przeżyciach, historii i geografii. Poznając to na wpół podróżowała, podobnie jak jej bracia, niczym korsarz-teoretyk, rozcierając ślady na mapie, bez podążania namacalnym gruntem.
Mając odezwać się na powrót, przed oczyma ujrzała doskonale znane, charakterystyczne wprost twarze. Dwie znajome, malujące się na twarzy zdziwieniem i pragnieniem podsyconych plotek; te same, które ,w kipiącej zazdrości, śmiały łgać na jej temat. Teraz oglądały scenkę przed sobą, a w myślach Imogen tkwiły już tylko wypowiadane, palące dumę słowa, które rwały jednolite struktury pleców. Zacisnęła na moment zęby w głębokim niezadowoleniu, po chwili reflektując się jednak, że to nieodpowiednie. Cnotliwa, pusta damulka nie mogła przecież tkwić w niezadowoleniu, toteż sięgając lekko ramienia mężczyzny, spojrzała na niego po raz kolejny. Teraz już perfidnie, z czymś na kszałt prowokacji wypisanej w zielonych oczętach. Patrz na mnie.
- Podróżuje lord? Chętnie bym o tym posłuchała. - Ściszywszy ton, podniosła gardłowy szept z lekkim pomrukiem w łagodniejszych głoskach. Opuszki palców, niby od niechcenia, przesunęły po fragmencie szorstkiej skóry dłoni, by sięgnąć po niesfornie wędrujący po licu kosmyk. Zamrugała kilkukrotnie, opuszczając powieki w obserwacji najmniejszych fragmentów jego twarzy, pozwalając sobie na to błagalne, wychodzące poza codzienność pragnienie, by widział tylko ją. Złośliwe, zazdrosne i odgrywane umyślnie, gdy delikatne ciało wili emanowało czymś wiecej, niż zwykłym, prozaicznym wprost urokiem. Nie miała jej teraz schlebiać jego reakcja; nie ona miała kłębić w podbrzuszu przyjemność - a zemsta. Zemsta na mijanych obok kobietach, zemsta słodka i naiwna, wprost dziecięco zacięta w ciele, które tyle lat targane było sprzecznymi emocjami. Teraz, mimo wpojonej moralności i poczuciu, że nie powinna, zawahała się by sięgnąć po to, co mogłaby próbować a z obaw i szacunku wobec drugiej osoby unikała. Odsunęła je jednak na drugi plan, wysuwając na przód urażoną, pokaleczoną dumę, której nie była w stanie uciszyć.
- Z pewnością ma lord ogromną wiedzę na ten temat, to dla mnie sama przyjemność, by móc się spotkać z kimś tak wyjątkowym. - Karm się tym, tylko nie łapczywie, mój drogi. Zaksztusisz się. Zatrzepotawszy rzęsami, łagodnie przesunęła spojrzenie z twarzy mężczyzny na ścieżkę przed sobą, coby mijane obok ramienia kobiety zauważyły tylko uniesioną dumnie brodę.  
Próbowała, po raz pierwszy od tak dawna i choć wysmuklona szyja i łagodne spojrzenie wydawały się naturalnymi, doprawdy sięgała głębiej swojej istoty, niż sama zdołałaby sądzić.

Rzucam na urok wili.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Imogen Travers dnia 04.07.23 21:40, w całości zmieniany 2 razy
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Ogrody królewskie - Page 8 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]04.07.23 21:33
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody królewskie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]05.07.23 19:04
Znał społeczeństwo lepiej niż społeczeństwo znało same siebie. Wiedział, że ludzie żyją plotką, że plotka daje im chwilę wytchnienia od ciężkich czasów, w jakich przyszło im żyć. Dlatego też postanowił dać im tą chwilę wytchnienia. Jednak nawet przez chwilę nie przyszło mu przez myśl, że młoda dama krocząca u jego boku nie wiedziała o co chodziło. To była gra, gra, w którą grała arystokracja od wielu pokoleń i wszyscy doskonale znali jej reguły. Naturalnie, pojawiały się czasami jednostki, które wierzyły w łut szczęścia, czytały za dużo romansów i łudziły się, że kiedyś znajdzie się ta druga osoba, która będzie ich prawdziwą, oddaną drugą połówką. On sam w to nie wierzył, ba, był przekonany, że jeśli kiedykolwiek się ożeni będzie to małżeństwo typowo aranżowane. Miał szczęście, tak, uznawał się za szczęściarza...wtedy i przez kolejne osiem lat. Teraz jednak wiedział, że to szczęście było złudne, bo w tym momencie jedynie co mu dało to smutek i cierpienie. Nie zmieniało to jednak faktu, że teraz rozpoczynał nowy rozdział w życiu i postanowił znów wkroczyć w świat gry, którą kiedyś tak doskonale znał.
- Starocerkiewny? - uniósł lekko brew ku górze z cieniem zainteresowania widniejącym na twarzy – Jeśli dobrze rozumiem to coś na wzór starożytnej greki. Domyślam się, że w tym momencie jest on jeszcze trudniejszy do nauczenia się niż normalny rosyjski. - skinął lekko głową z uznaniem dla jej umiejętności.
Zawsze szanował osoby, które podejmowały się nauki języków obcych. Poznanie innego języka zawsze zajmowało dużo czasu i wymagało wiele cierpliwości. W jego mniemaniu jeśli ktoś był w stanie poświęcić czas na doskonalenie swoich umiejętności językowych i nie poddawał się pomimo wielu trudności, był bardzo wartościowym człowiekiem. On sam nauczył się greckiego w praktyce. Dwa lata spędzone w Grecji, gdzie niewiele osób, zwłaszcza starszych, z którymi współpracował, mówiło po angielsku, zmusiły go do nauki. I chociaż stosunkowo szybko opanował go w mowie, czytanie i pisanie stanowiło dla niego zdecydowanie większe wyzwanie, był jednak człowiekiem, który lubił wyzwania, zwłaszcza jeśli mogły go one doprowadzić do wyznaczonych celów.
W zasadzie nie odrywał od niej spojrzenia, czasami tylko zerkając przed siebie by kontrolować trasę spaceru, która tak naprawdę nie było zaplanowana. Nie umknęło mu, że niewiasta na moment się spięła, co sprawiło, że uniósł wzrok i dyskretnie rozejrzał się po otoczeniu. Nie znał jednak nikogo z osób znajdujących się w pobliżu, więc wrócił wzrokiem do lady Travers. Jej zielone oczy były w nim utkwione, miały w sobie swoisty magnez, który sprawiał, że w jednej chwili miał ochotę się w nie wpatrywać. Gdy dotknęła jego ramienia i zadała pytanie pokiwał lekko głową.
- Moja praca połączona jest z podróżowaniem. - odparł spokojnie obserwując jak z gracją odgarnia niesforny kosmyk z twarzy – Specjalizuję się w artefaktach, ale również, jeśli tylko mam okazję i czas, z przyjemnością podróżuje w ich poszukiwaniu. Bywałem w wielu miejscach, jednak głównie na wschodzie i południu, wszystko zależało od poszukiwanego w danym momencie artefaktu. Czasami bywa, że otrzymuję propozycję wzięcia udziału w wykopaliskach, podczas których nie jest do końca pewne co może zostać odnalezione. - wyjaśnił spokojnie, w tym momencie jakby zapominając o otaczającym go świecie.
O artefaktach mógł mówić godzinami, wystarczyło rzucić temat, a przepadał. Teraz kiedy miał przy sobie kogoś, kto jak mu się wydawało był zainteresowany jego opowieściami, poczuł się dziwnie dobrze. Dawno tak się nie czuł i musiał przyznać sam przed sobą, że było to miła odmiana. Połechtała jego ego swoimi słowami, sprawiła mu nimi przyjemność, jednocześnie dopinając swego, choć mężczyzna kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Wpatrywał się w nią, nie nachalnie, ale uprzejmie, z zainteresowaniem i swojego rodzaju zafascynowaniem. Zaczął dostrzegać teraz jeszcze bardziej jej urodę. Ten delikatny dołeczek, który pojawił się na jej policzku, gdy obdarzyła go łagodnym, ale powalającym zarazem, uśmiechem.
- Schlebia mi Lady. - skłonił lekko głowę w geście podziękowania, a jednocześnie, totalnie nieświadomie, uśmiechnął się delikatnie kącikami ust. - Staram się poszerzać swoją wiedzę kiedy tylko mam okazję, a nic nie sprzyja poznawaniu nowych kultur i poszerzania horyzontów, jak podróże. - odparł, po czym nie odrywając od niej wzroku nawet na moment uniósł brew ku górze- Jestem ciekaw co kieruje Lady Travers w jej drodze do poszerzania jej horyzontów? W końcu można śmiało powiedzieć, że nauka języków jest czymś takim.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]11.07.23 23:53
Był ciekawy, dopytywał - ceniła to w mężczyznach, którzy poza schematycznymi rozmowami o pogodzie, pozwalali i kobietom błyszczeć w świetle zainteresowania. Nie pytał o sztukę, nie udawał znawcy - wnikał, a ona z przyjemnością mu na to pozwoliła.
- Rzekłabym, że jest silnie powiązany z wierzeniami... nie dotarłam do dokładnych danych, ale miał de facto łączyć różne religie i wierzenia krajów słowańskich... - Odparła łagodnie, pozwalając sobie rozszerzyć wypowiedź, gdy dłoń łagodną gestykulacją spotęgowała wypowiadane słowa. - Trudność polega w alfabecie, odrębnym od cyrylicy, a jednocześnie ciężko jest dobrać się do źródeł... kiedy już takie są, zwykle w przekładzie nie mają sensu, bo odnoszą się do konkretnych zjawisk kulturowych, których nie zdołałam poznać. - Obawiała się, że może to zakrawać o mugolskie wierzenia, z drugiej zaś strony, były to zamierzchłe czasy zlewania się kultur i języków. Nie miała za złe historii, nie obdarzała wrogością woluminów zapisanych dziejów; liczyła jednak na odmianę i wygraną tych, którzy wyższością panoszyli się od pokoleń.
I tych samych, w słodkich i pozornie niewinnych zachowaniach, podjudzała do spojrzeń. Coraz pewniej, ucząc się bezpieczeństwa w tej pozornie kontrolowanej sytuacji. Ucząc się walką pięknym za nadobne; obosieczną bronią ich słabości do jej słabości. I ta reakcja, delikatna, subtelnie zakrawająca o głębsze zainteresowanie, była w istocie tym, co ją interesowało. Łechtając się podjudzoną z letargu dumą, ciągnęła grę już łagodniej, wprost naturalnie. Słuchała i analizowała, zaintrygowana o tyle, o ile pasjonowały ją podróże, których on - prawdziwie, ale też nie z rodzinnego przymusu, co pasji - doświadczał. Lekki uśmiech nie schodził z kobiecych ust, oczy błyszczały łagodnym podziwem - wszedł w jej grę lepiej, niż mogłaby sądzić, patrząc na kryte wewnątrz umysłu demony tęsknoty i utraconej miłości. Nie dośwadczyła tego, doświadczyć nie miała, ale była w stanie współczuć. Czy to jednak hamowało jej prywatny plan? Absolutnie nie.
- W istocie... - Zaczęła odpowiedź na jego pytanie, gotowa rzucić 'to samo' z pełną świadomością, że wypowiedziane przez niego słowa brzmiałyby prawdziwie z jej ust i doprawy nie musiałaby kłamać. Zamiast tego jednak, obrała myśli w z goła inny tor, nadal prawdziwy, a jednak dający możliwość dalszej rozmowy.
- Intryguje mnie to jak... charakterystyka danego regionu odzwierciedla się w języku. Mówię tu, chociażby, o rosyjskim czy językach słowiańskich. W moim własnym odczuciu, są to języki, na których odbiły się lata surowych rządów. Setki określeń na negatywne emocje, wyjątkowa dokładność w określaniu najmniejszych emocji. W wielu z tych przypadków, język angielski sięga po definicje, niż tłumaczenie. - Tak, jak on opowiadał o swojej pasji latami, tak ona zagłębiała się w swoją, a jednak był w tym niewątpliwe punkty wspólny, który sprowadzał ich do tej rozmowy. Nawet, jeśli zwodniczym ruchem skupiła jego uwagę, to teraz tkwili w tym łagodnie, na wpół niewinnie. Współdzielili te zainteresowanie, nie było ku temu wątpliwości, a Imogen - o dziwo - wydawała się szczerze zainteresowana opowieściami.
- Dokąd ostatnimi czasy lord podróżował? Czytałam swojego czasu o wybitnych, nieznanych dotąd klątwach stosowanych wśród ludności Jordanii. Spotkał się lord z taką... odrębnością? - Dodała łagodnie, zielonymi oczętami obejmując całą jego twarz, wyłapując pomniejsze elementy mimiki, które zdradzić miały więcej niż oddane spojrzenie i pełne dumy słowa. Napawała się tą chwilą wygranej; karmiła wrażeniem, że nie ma nic lepszego niż ten moment, w który to ona decyduje i ona wygrywa. Dochodziło to do niej powoli, stopniowo, a jednak z coraz większą pewnością. Odsuwając na bok moment sprzed i w trakcie festiwalu, gdy emocje powzięły górę. To ten moment, chłodnej decyzji i roztropnego stawiania kroków, górował ponad wszystko.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Ogrody królewskie - Page 8 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]16.07.23 13:32
W swoim trzydziestoletnim życiu był w wielu miejscach i widział dużo. Mimo to, do tej pory, mało interesował się typowo słowiańskimi krajami. Tym razem jego podróże doprowadziły go na tereny, na których wcześniej nie był, a nawet nie kierował swoich myśli w ich kierunku. Dlatego też słowa wypowiadane przez młodą damę chłoną z przyjemnością. Jakby nie patrzeć była to forma poszerzanie swojej wiedzy, a dodatkowo naprawdę miło mu się jej słuchało.
- Wiele zjawisk kulturowych niestety już zanikło i zniknęło z kart historii. Osobiście uważam, że jest to strata dla dzisiejszej cywilizacji. Wydaje mi się, że wiele moglibyśmy się dowiedzieć od przodków. Czasami wydaje nam się, że aktualnie jesteśmy najbardziej rozwiniętą cywilizacją w dziejach świata, że wiemy najwięcej i jesteśmy najbardziej innowacyjni. - odparł patrząc na nią łagodnie, brązowymi oczyma delikatnie przesuwając po jej porcelanowej twarzy – Jednak wystarczy cofnąć się w czasie, chociażby do starożytnej Grecji, i możemy śmiało stwierdzić, że Grecy byli bardzo zaawansowanym społeczeństwem jak na swoje czasy. Ich wierzenia dawały im motywacje i chęci do unowocześniania swoich wynalazków, rozwijania swojej wiedzy i ułatwiania sobie życia. A przecież oni też myśleli, że osiągnęli szczyt rozwoju. - pokiwał lekko głową.
Na krótką chwilę przeniósł wzrok na alejkę przed nimi. Ludzie spacerowali w spokoju, na pierwszy rzut oka wydawało się, że są spokojni i cieszą się beztroską pięknego popołudnia. Przez moment Xavier zastanawiał się naprawdę czują się bezpiecznie w wolnym mieście Londynie, czy to tylko pozory. Nie potrzebował dużo czasu by dojść do wniosku, że wszyscy, nie ważne jak wysoko postawieni, z jakimi przywilejami, uprawiali grę pozorów. Nawet ich dwójka, spokojnie spacerująca w słońcu, prowadząca spokojną rozmowę i zainteresowania...to była pięknie przemyślana gra pozorów.
Wrócił ponownie spojrzeniem na swoją towarzyszkę. Imponowała mu jej wiedza, jej pasja, którą miała wymalowaną na twarzy, gdy opowiadała o tematach, które ją interesowały. Widział to wyraźnie i szanował ją za to. Kobiety bez zainteresowań, gotowe jedynie grać rolę przygotowaną dla nich przez społeczeństwo były jego zdaniem nudne i mało interesujące. I chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że społeczeństwo nie było jeszcze gotowe na „wyzwolone” kobiety, to mimo wszystko wpierał po cichu i kibicował tym wszystkim damom, które chciały się wybić, jak na przykład jego droga kuzynka, którą zawsze wspierał w jej decyzjach.
- Język angielski jest stosunkowo młodym językiem. I zgadzam się z Lady, bardziej sięga po definicję. Myślę, że nie tylko słowiańskie języki tak mają, spójrzmy na taki japoński na przykład. Japończycy mają wiele różnych słów na opisanie emocji, a nawet konkretnych sytuacji lub przemyśleń, to bardzo ciekawy i rozwinięty język, nie wspominając o samej kulturze. - odparł spokojnie delikatnie przy tym kiwając głową.
Kącik ust lekko drgnął mu ku górze kiedy spytała o jego ostatnie podróże. Podobało mu się to, że ją to interesuje. Początkowo obawiał się, że to spotkanie może być tylko nudnym spacerem, spędzeniem ze sobą czasu ku uciesze gawiedzi, jednak teraz zdecydowanie był zadowolony ze swojego towarzystwa i toku rozmowy. Oczywiście nie zapominając o tym, że jego towarzyszka była niezwykłej urody, która przyciągała jego zaintrygowane spojrzenie co chwilę.
- W ostatnim czasie podróżowałem po Bliskim Wschodzie, owszem, Jordania była jednym z kilku państw, które udało mi się odwiedzić. Jednak niestety nie miałem okazji zgłębić dokładnie tematu klątw. Nie ukrywam, że nie jest to również moja specjalizacja. Chociaż muszę powiedzieć, że moim zdaniem kraje bliskiego wschodu są na pewien sposób fascynujące. Mają odrębną kulturę, społeczeństwo czarodziejów również wyznaje trochę inne wartości niż my. Na pewno, jeśli będę miał okazję, chciałbym tam wrócić, nie tylko w celu przeprowadzenia kolejnych wykopalisk i poszukiwaniu artefaktów, ale właśnie po to by zgłębić kulturę, poznać ludzi i kto wie, może nauczyć się nowego języka. - spojrzał na nią łagodnie - Jednak rzeczony dokument znalazłem w Serbii, na której teren doprowadziły mnie moje poszukiwania. Nie miałem wcześniej sposobności by odwiedzić ten kraj i muszę przyznać, że on również jest bardzo interesujący.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]16.07.23 19:50
Miał wiedzę i jej własną, choć mniejszą z racji mniejszej praktyki i wieku, akceptował. Zdobył tym niezaprzeczalny szacunek, być może nawet podziw lady Travers, który podsycany był tylko przez fakt chwilowego utarcia nosa mijanym damom. Jego spostrzeżenia były trafne, zaś wypowiadane słowa rozbudziły w spojrzeniu damy lekkie iskierki zaintrygowania. Mogłaby słuchać takich opowieści godzinami; nie będąc umniejszaną, nie dostając bolesnego kwitowania, iż to ''nie temat dla dam''. Nawet, jeśli pośród socjety dalej znajdowały się kobiety celebrujące zapach odpoczynku na aksamistnej kanapie tuż po kilkuminutowej grze na pianinie, to w Norfolk nie było miejsca na bezczynność. Dziedzictwo podróżników tkwiłow historii i wiedzy; poznawaniu tego co nieznane. A i ona, z każdym jego słowem, poznawała nowe i jeszcze przezeń nieodkryte.
- Dokładnie, zaprzepaszczenie historii tworzy nam lukę, którą uzupełniamy cofając się... a powinniśmy, istotnie, przeć do przodu. Rozwój wymaga wyciągania wniosków, a skądże je wyciągać, jeśli nie z przeszłych błędów. - Zgadzała się absolutnie z jego słowami, podejmując ochoczo rozmowę, choć jednocześnie wszystko pozostałe działo się bez użycia słów. Spojrzenie, łagodnie wędrujące po jego twarzy. Delikatny uśmiech i uniesniona broda, podkreślająca łabędzią szyję. Mówiła i poruszała się z pewnością siebie i własnej wartości, której uczyła się na przestrzeni ostatnich miesięcy jeszcze bardziej. Sprawdzała, badała grunt wprost. Jak patrzeć, jak mówić, jak obserwować, by wyjść na swoje. By jego ciało mówiło samo, by wypowiedzi brzmiały niczym popis - przed nią, dla niej.
Coraz więcej w tym świecie, samolubnym i zakłamanym, miało być dla niej.
- Intrygujące... W języku niemieckim jest podobne zjawisko... określania zjawisk i odczuć bardzo sytuacyjnych. Norweski natomiast podkreśla różnice, ma zdecydowanie więcej epitetów wobec przedmiotów. Więcej opisów chociażby... intensywności barw. - Odparła łagodnie, z podziwem przyjmując informacje o języku japońskim. Nigdy nie sięgała w Azji dalej, niż Rosja i zależne od niej tereny. Chiny czy Japonia wydawały się niezmiernie odległe, niezrozumiałe, rozmyte. Wydawały się jej tak nieosiągalne, że nawet rozważania na ich temat były odległe. Teraz jednak przyjęła tę dawkę wiedzy i porównań z nieukrywalnym zachwytem, rysując sobie obraz lorda Burke jako nie tylko przystojnego i istotnego w arystokracyjnej socjecie, co również inteligentnego i umiejętnego rozmówcę.
- Zgadzam się, absolutnie. - Przez krótki moment odziała usta w jeszcze głębszy uśmiech, by chwilę po tym ponownie przybrać ledwie łagodne uniesienie kącików ust. Imponowało to jej jak na nią spoglądał, a jednocześnie na co jej pozwalał. Na bycie sobą, w istocie; prawdziwą i przepełnioną iskrami zainteresowania.
- Nie ukrywajmy, Jugosławia ma ogromne wpływy wschodnie. Zresztą, jak całe Bałkany. Ten... tekst, może mieć w istocie dość duże znaczenie pod względem koniunkcji, chociażby historycznymi czy handlowymi. Acz, jego rozłożenie na czynniki pierwsze, z pewnością będzie wymagało też spojrzenia na aspekty historyczne. - Których nie znała w pełni, ale z chęcią by zgłębiła na potrzeby takiegoż zadania. Szczególnie, gdy mogła tym zaimponować i jedynie podkreślić bardziej swoje zaangażowanie. Niech niesie się wieść o rzetelności i dokładności jej osoby, niech polecenia przekazywane do uszu będą zgodne z prawdą.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Ogrody królewskie - Page 8 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]25.07.23 11:06
Pokiwał delikatnie głową na jej słowa. Zgadzał się z nią, zawsze należało wyciągać wnioski z przeszłości, z popełnionych wcześniej błędów, a nawet i sukcesów. Nie raz, nie dwa przecież zdarzało się, że życiowe sytuacje się powtarzały. Dobrze było wtedy mieć na uwadze poprzednie wydarzenia. Xavier teraz przede wszystkim doceniał swoje zamiłowanie do historii. Pomagało one nie tylko w codziennym życiu, ale również w przyszłych przedsięwzięciach, których miał zamiar się podjąć. I nie chodziło mu tylko o te związane ze swoim własnym interesem czy zainteresowaniami, ale również i swoją działalnością na rzecz organizacji.
- A rozwój jest bardzo ważną rzeczą w życiu każdego czarodzieja. Bez rozwoju stalibyśmy w miejscu i nic by się nie zmieniało, tak jak teraz. Wszystko w końcu idzie ku lepszemu, ani się obejrzymy, a znów zapanuje spokój i porządek. – odparł spokojnie rzucając jej spojrzenie.
Był ciekaw jakie jest jej podejście do sprawy. Oczywiście, pochodziła z rodziny oddnej sprawie, udzielającej się w wojnie i wszystkim innym z nią związanym, jednak nie zmieniało to faktu, że przecież mogła mieć inne podejście. Nigdy nie odmawiał kobietom ich własnego zdania. Po cichu jednak miał nadzieję, że młoda dama sympatyzowała z jedyną słuszną sprawą. Sam chełpił się tym, że w jego rodzinie nie było nikogo, ani jednej osoby, która miałaby odmienne zdanie. Z resztą, gdyby taka czarna owca by się znalazła, bardzo szybko została by z całą pewnością usunięta z rodziny. Burke’owie nie tolerowali zdrady, nawet pośród swoich.
- Muszę się przyznać, że niewiele wiem na temat języka niemieckiego, czy niemieckiej kultury. Nigdy specjalnie ta nacja nie zajmowała mojej głowy. Jednakowoż wydaje mi się, z tego co udało mi się kiedyś przeczytać, że oba języki, norweski jak i niemiecki są podobne, nawet brzmią podobnie, chociaż pozwolę sobie stwierdzić iż norweski jest o wiele bardziej dźwięczny i melodyjny w porównaniu do niemieckiego. – pokiwał głową nie odrywając od niej wzroku.
Zaimponowała mu, nie ma co ukrywać. W tak młodym wieku, posiadanie przez damę tak obszernej wiedzy było zdecydowanie rzadkim zjawiskiem. W tym przypadku przede wszystkim, gdyż posiadała wiedzę na tematy, którymi on się nigdy nie interesował. Pewnie powinno mu być teraz głupio, że młoda Lady posiadała większą wiedzę na jakiś temat niż on, jednak nie. Już dawno doszedł do wniosku, że ogrom wiedzy świata jest za duży aby posiadła go jedna osoba i zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wiedział więcej w jakimś zakresie niż ty. On sam może nie był specjalistą z zakresu krajów Azji Wschodniej, jednak fakt iż jego rodzina od wielu lat sprowadzała produkty z Chin i posiada wielu partnerów biznesowych z tego kraju, sprawiły, że chcąc nie chcąc zaczął się w jakimś stopniu interesować tamtą częścią świata.
- Jednak wydaje mi się, że tamta część kontynentu europejskiego mimo wszystko ma mniejsze znaczenie na arenie międzynarodowej. W pewien sposób są oni popmijani i nie potrafię dojść z jakiego powodu. Naturalnie, są to biedniejsze kraje, może nie do końca tak rozwinięte jak Wielka Brytania czy inne mocartwa świata, jednak ich kultura i spóścizna jest nie do opisania. Świat wiele traci pomijając ich. – westchnął cicho lekko kręcąc głową z czymś na wzór zawiedzenia wymalowanego na twarzy.
Jej wspomnienie tesktu sprawiło, że przypomniał sobie po co tak w sumie chciał się spotkać. Rozmowa była tak płynna i tak naturalna, że zatracił się w niej kompletnie zapominając o celu tego spaceru. Uniósł ponownie wzrok na towarzyszącą mu młodą damę i kącik jego ust delikatnie drgnął ku górze.
- Tak, jestem przekonany, że tekst będzie zawierał jakieś istotne informacje. Jakie? Mam nadzieję, że uda się to szanownej Lady ustalić. Co prawda nie posiadałm owego tekstu przy sobie, jednak, jeśli tylko Lady wyrazi zgodę na kolejne spotkanie, z całą pewnością przyniosę go i złoże na kompetentnych dłoniach Lady Travers. – powiedział nie odrywając od niej wzroku nawet na moment – A tym czasem, jeśli naturalnie nie ma Lady nic przeciwko i ma oczywiście ochotę, pragnę zaprosić na zimny napój w pobliskiej kawiarni. Słońce powoli zaczyna dawać się we znaki i myślę, że coś zimnego i chwila w cieniu dobrze nam zrobić. – skinął uprzejmie głową, po czym dłonią wskazał kawiarnie kilka metrów od nich.

zt dla Xaviera


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#385295
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]31.07.23 20:06
- Absolutnie się zgadzam. Powinniśmy uczyć się również z historii, ale nie tylko naszej, ale także innych kultur. Nie zapomniać o dziedzictwie, ale szanować też te, któremu daleko do naszego. - Odparła łagodnie, absolutnie pewna swoich słów. Pochodziła z rodziny korsarzy, podróżników, naukowców i odkrywców - nauczona pewności siebie z tegoż faktu, kładła na szalę pierwszeństwa zarówno tradycje swoje, ale także szanowała te odrębne, które w wielu anglikach budziły obawy. Czystość krwi była nadrzędną wartością, która pozwoliła im przetrwać z sile aż do czasów współczesnych, które dalej rodziły się w dobrobycie - chcąc stałości i bezpieczeństwa, powinni pozostać silni i wytrwali przy swoich zasadach, nie zaś dać ponosić się chwilowej modzie na bycie otwartym. Bratanie się z mugolami nigdy nie przynosiło nic dobrego, a niektóre niegdyś szlachetne rody, były tego świetnym przykładem. Teraz muszą odbudowywać jakąkolwiek pozycję, gdy nie udało im się wrócić na właściwy tor odpowiednio wcześnie, co udało się Traversom, przełykając gorzko śmierć szalonego nestora.
- Tak, są dość podobne, gdyż mają wspólne pochodzenie. Nie mniej, język niemiecki warunkowała inna religia. Dlatego nauka niemieckiego przychodzi mi łatwiej, gdy znam już podstawy norweskiego. - Odparła łagodnie, przytakując. Poświęcała coraz więcej czasu na naukę obu języków, zaczytując się w książkach w tych językach. W norweskim była w stanie powoli czytać powieści, po niemiecku zdobywała się na krótsze opowiadania i niekiedy korzystała z pomocy słowników, ale czuła zdecydowanie progres. Pięć godzin w tygodniu poświęcone na lekcje z urodzonym Niemcem również wiele jej dały, głównie, gdy mowa o prawidłowym akcencie i mowie potocznej. Norweski szlifowała zaś rozmowami ze znajomymi, którzy po nauce w Durmstrangu, posługiwali się nim płynnie. Czuła rozwój, pewność w mowie i możliwość łagodnego przestawienia się z języka mowy na język myśli, co było podstawą w stosunkowo płynnym mówieniu.
- Tracimy wiele i mam skromną nadzieję, że uda mi się kiedyś ukazać wartość odrębnych kultur szerszej publice. - Uśmiechnęła się delikatnie, przytakując delikatnie i lustrując twarz mężczyzny, którego słowa powróciły do tematu rozmowy. W istocie, słońce dokuczało powoli jasnej skórze półwili, zadowolna jednak z owocnej dyskusji, nie pozwoliła sobie tego odczuwać aż do bolesnego, słownego ujawienia tego zjawiska.
- Z przyjemnością, lordzie. - Odpowiedziała jedynie, nie potrzebując wielu, wielkopomnych słów, by ukazać akceptacje i zainteresowanie jego słowami. Czekało ją kilka pracowitych wieczorów w bibliotece, ale takie wyzwania - wszakże, jak właściwie wszystkie dla kogoś noszącego spuściznę Traversów - były przyjemnością. Udali się więc na dalszą część przyjemnej rozmowy, powoli zapominając i przypominając o jej prawdziwych powódkach, gdy w grę wchodziło żywe zaintresowanie.

zt Imogen.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Ogrody królewskie - Page 8 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]19.10.24 23:12
22 XI 1958

Srebrno—białe futro pod palcami przypominało satynową miękkość, w niecodziennym geście poszukującym przytulności gładzone kilkukrotnie wolną od papierosa ręką; druga zajęta machinalnym ruchem wędrowała w górę, ku ustom, i znów spływała wzdłuż sylwetki usadowionej na fikuśnie zdobionej ławce. Mosiężne zawijasy pięły się w kształtach kwiatów, nie budziły jednak choćby krzty pokusy by je dotknąć — z uwagi na zimno czy też najprostszą obojętność, nieistotne.
Bo ich imiona zaplątały się tam niemal całkowitym przypadkiem — pomiędzy wykwintną rabatką tęskniącą za promieniem słońca, a żwirkowym chodnikiem i kolejną zaś, całkiem niebrzydką rzeźbą. Leniwe popołudnie utonęło w mlecznej mgle i sprawnie odstraszyło większość spodziewanych przechodniów, plotkujące panienki i jedynie udających niezainteresowanych plotkami mężczyzn.
I nagle wydawało się jej to na swój sposób odpowiednie — wyludnienie ogrodów i ich obecność tutaj, chłód czyhającej za rogiem zimy, przekonanie, że nie mieli o czym ze sobą rozmawiać, jednocześnie pomiędzy nimi wylała rzeka nawarstwianych niedopowiedzeń i ściśniętych pod czubkiem buta niewygód; miałkich, lichych, dużych, ważnych, błachych.
Inni nazwaliby to swego rodzaju rozhukaną błogością, ona widziała w tym wygodny pragmatyzm — fakt, że byli tutaj, razem, z tym co mogło przypominać uśmiech na ustach, zaczynał się i toczył na fasadzie pragmatyzmu. Niepewności, odrobiny strachu na końcu.
Bo ten ostatni miał smak i zapach, wygląd i głos; i zaglądał przez rozchyloną szparę drzwi coraz częściej, coraz częściej szeptał i coraz częściej wybudzał w środku nocy. Coraz częściej zamieniał zachowania typowe na te strategiczne, przemyślane, przekalkulowane. I lubiła to sobie tak tłumaczyć — że byli tutaj z tego właśnie powodu, że to co ich stworzyło, powstało przecież z czystej analizy, w której wolność okazała się niewystarczająca, a trwoga o przyszłość zbyt duża by ją zlekceważyć. W której Igor od niepoważnej miłostki, przez drażniącą obsesję, stawał się w końcu ryzykiem, które musiała podjąć — chciała.
Gorzki obłok dymu wpełzł między nich na chwilę i z kolejnym podmuchem wiatru utonął w mlecznej mgle. Tatiana wysunęła wolną dłoń i prędko odnalazła tą należącą do Igora, zaskoczeniem napotykając ciepło skóry.
To ten moment, w którym opowiadasz mi o brytyjskiej rodzinie królewskiej, później narzekamy na pogodę, ale zgadzamy się z tym, że wpisuje się w angielski urok. Następnie oferujesz mi ramię, napomykasz o wyścigach konnych i — och, koniecznie pamiętaj o tym śmiesznym słówku na koniec — wypowiedzenie innit? w kulawej próbie naśladowania brytyjskiego akcentu zabrzmiało co najmniej dziwacznie, ale nie tracąc rezonu prychnęła tylko krótkim śmiechem i zapominając o tym prawie—faux pas, pociągnęła go ku sobie, łącząc ich usta w miękkim pocałunku.
Nie wiem, tak to się robi? — nie pocałunek, a rozmowę Wieki nie byłam na spacerze. Nie takim prawdziwym — żachnęła się po chwili przy jego ustach, pozornie teatralnie, prędko jednak rezygnując z tego udawanego dramatyzmu — Dajmy sobie z tym spokój.
Z mówieniem o pogodzie? Z randkowaniem? Z próbą normalności?
Chciała go zapytać — znowu i raz kolejny, maglować dlaczego nie odpisał, drążyć wokół strachu, który bezustannie obok nich krążył, grzebać w wątpliwości i toksynie ich rozłąki i powrotów. Ale zamiast tego wszystkiego, uśmiechnęła się, długo i tak—
zwyczajnie.
O czym myślisz?



Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]21.10.24 19:57
Mleczna mgła otulała ich zewsząd jak ten kojący, bliski uścisk pokrzepienia, choć wszystko wokół wydawało się obce i zimne; począwszy od fikuśnych, mosiężnych zawijasów w kwiecistych wzorach, przez skąpany zmarzliną podłoża żwirek, nieprzyjemnie szeleszczący pod stanowczym krokiem, po umierające z wolna rabatki kwiatów, których los zależeć miał tylko od srogości nadchodzącej pory. Miejsce to, może i urokliwe, może i wypielęgnowane, surowo łypało nań wzrokiem pełnym oceny, nawet jeśli w pobliżu nie było żywej duszy rozeznanej w przytłaczającej prawdzie. Żywej duszy, która dla brzmienia podłej plotki chętnie przypisałaby jej szereg niechlubności, bo przecież dawny narzeczony nie zdążył jeszcze dobrze ostygnąć, bo przecież jej ostentacyjny uśmiech nie pasował do smutków żałoby, bo przecież, tak bezwstydnie, gźdźiła się już z innym. Na szczęście ten powolny, letargiczny spacer, obfitujący w milczenie i stukot jej pantofelków, należał tylko do nich; na nieszczęście jednak ta właśnie cisza miażdżąco przypominała o tym, jak bardzo obcy sobie byli.
Ale na końcu wszystkiego, tego całego, patetycznego w swej formie pochodu, była ona, zaskakująco promienna i pełna życia, jakby wbrew temu, że zwyczajowo przypominała prędzej statyczne figury z marmuru; jedna z nich wyłoniła się właśnie na linii horyzontu, dość zabawnie prężąc się w układzie wypiętej piersi i braku rąk, i o dziwo — bynajmniej nie przypominała Tatiany. Dla pewności spojrzał nawet na nią z boku, dla ostatniego, niemego porównania; imitacja antycznej rzeźby stała nieruchomo, a usta tamtej odważyły się jednak drgnąć na chwilę, zaraz też jej dłoń znalazła tę jego, a tembr kobiecego tonu rozlał się w eterze. I pewnie nie spodziewała się figlarnego zawłaszczenia papierosa ściskanego między wargami, ale stamtąd właśnie wyjął go bez kozery, w geście bezgłosej podzięki całując ją miękko, nim sama postanowiła zrobić coś podobnego. Gorzki smak dymu zagościł i w jego płucach, by zaraz został niedbale porzucony w powietrzu, razem z resztką papierosa, którą naznaczyła krwistą czerwienią pomadki. Zdawało się, że to jedyny namacalny artefakt ich obecności — cała reszta nosiła się chyba jakąś dziwaczną sennością.
Zapomniałaś jeszcze o wspólnej herbacie przy tym suchym jak wiór cieście — zauważył cicho, wspominając nieco zwietrzałe kawałki babki piaskowej, którą raczono się tutaj przy podwieczorku jednym i drugim; mimowolnie uśmiechnął się i on, trochę nawet nie po swojemu, bo choć niewyszukane żarty z wyspiarskich tradycji były ich stałym grzeszkiem, cierpka świadomość, że właśnie tutaj miało dorastać ich dziecko, spoczęła gdzieś na krańcu uniesionych do góry kącików. Nigdy się do tego nie przyznawał, ale tęsknił za domem — gdziekolwiek by nie był, czy w Bułgarii, czy w Norwegii, na pewno nie znajdował się w Anglii.
Za dużo o tym myślisz — dodał wkrótce, gdy z niepewnością dywagowała o spacerowaniu i jego zasadach; od kiedy te rządziły ich wspólnym czasem? — Odpręż się — nakazał łagodnie , przystając na moment, po to tylko, by w dłonie ująć kanty jej jasnej twarzy. — Przypomnij sobie, jak ładnie wyglądasz... — wzdłuż tej rady musnął jej policzek kilka razy — Jak bardzo mnie lubisz... — tu zaśmiał się cicho, acz nie w kpiącej manierze, by wkrótce kontynuować scałowywanie miejsc, w których uprzednio tego jeszcze nie zrobił. — I co możemy robić dziś wieczorem... — tę uwagę skwitował ostatnim buziakiem, gdzieś w pobliżu jej ucha; w zadumie przyglądał się jej jeszcze przez moment, a potem ruszyli dalej, przed siebie, donikąd?
I pewnie nie odzywaliby się do siebie jeszcze przez dłuższy czas, gdyby ciekawsko nie przecięła milczenia nieoczekiwanym pytaniem.
Czuję się jak zagranicą.Gdy jestem tu z tobą, należałoby dodać dla klarowności, bo ekscytacja czymś nowym mieszała się z frapującym wrażeniem zagubienia, jakby wszyscy nagle rozmawiali niezrozumiałymi językami, jakby droga była mu zupełnie nieznana... i jakby ona była jakaś zupełnie inna, może nawet obca.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Ogrody królewskie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach