Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody królewskie
AutorWiadomość
Ogrody królewskie [odnośnik]10.03.12 23:15
First topic message reminder :

Ogrody królewskie

Przepiękne ogrody, dzień w dzień skrupulatnie pielęgnowane przez królewskich ogrodników. Łączą dzielnicę arystokracji z terenami biblioteki; otoczone ślicznym, dokładnie przystrzyżonym żywopłotem. Kręta, usypana ciemnym piachem ścieżka wije się pomiędzy krzakami dojrzałych kwiatów roztaczających w okół siebie tak słodką, miodową woń, tak cudnie lśniących w szmaragdowych trawnikach, zdobionych tysiącem kropel rosy niczym majestatycznym sznurem pereł. Ogromne, prastare drzewa splatają swe giętkie gałęzie ponad spacerniakiem, kryjąc malowniczą ścieżkę w delikatnym cieniu. Świeża zielona trawa piętrzy się gdzieniegdzie większymi kępkami. Pośrodku radośnie szemrze woda przelewana w wymurowanej fontannie. Chadzają tu na spacery londyńscy dostojnicy, prawdziwe elity pośród elit, piękne damy w eleganckich, drogich kreacjach, plotkując między sobą o swych przyjaciółkach, często przy wtórze ptasich treli chadzają młode pary, by następnego dnia czytywać o tym wydarzeniu na łamach najświeższych gazet. Idealne miejsce na odpoczynek, idealne na leniwe, ciepłe popołudnie dla wszystkich tych, którzy na lenistwo mogą sobie w tych trudnych czasach pozwolić.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody królewskie - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody królewskie [odnośnik]03.09.21 17:38
Beztroska popołudnia splamionego zachodzącym słońcem w miejscu takim jak to, wciąż nosiła na sobie znamiona nierealności; nie pamiętała już niemal dni, kiedy centrum stolicy było przezeń tak często odwiedzane, nie pamiętała też czy uliczki i budynki wyglądały tak samo, jakimi widziała je po raz ostatni, czy może zdążyły runąć i na nowo odrodzić się z gruzów, pod przewodnictwem i za sprawą działań wysuwanych przez Ministerstwo. Nie pamiętała też, czy ogrody królewskie wyglądały tak ostatniej zimy; czy gałęzie wciąż kusiły nagością, czy śnieżny puch zaglądał w nieśmiertelne krzewy, czy szron osiadał na kilku rzeźbach rozstawionych po leśnych zaroślach.
Ciało skryte za eleganckim, jasnym płaszczem, wysadzanym białym futrem nie doświadczało zimna; równocześnie nigdy nie miało w sobie tyle chłodu, ile Astoria zdążyła nagromadzić w sobie na przestrzeni ostatnich miesięcy. Być może z powodu wojny, być może przez odosobnienie i nierozumne pozwolenie dojścia do głosu dalekich wspomnień.
Nowy rok nadszedł, zima królowała nadal, pan ojciec kroczył dumnie u boku najpotężniejszego czarodzieja ich – i niewątpliwie przyszłych – pokoleń. Coś musiało się zmienić. Na lepsze.
Odgarnięte kosmyki włosów znów wróciły na poprzednie miejsce; błądziły wśród bladości kobiecej twarzy, niepostrzeżenie chciały wplątać się między firanki długich rzęs; unosząc znów dłoń w białej, skórzanej rękawiczce, chcąc okiełznać pasma rozszalałe pod wpływem wichru, przymknęła oczy, chłonąc ciszę.
Ciszę, która dla chłopca była zwykle obca; a przynajmniej za taką ją uważał. Bo choć był przyzwyczajony do tego dziwnego stanu, gdy nie wolno mu było wypowiadać słów, ni zakłócać niezmąconego spokoju innych, wolał rzeczywiście, kiedy wokół coś się działo. Mogła to być nawet gramofonowa muzyka, mogły podniesione głosy dobiegające z gabinetu pana ojca, kiedy inni lordowie raczyli go dyskusją; chciał, żeby coś się działo.
Ale chyba nie do końca wtedy, kiedy ciało zderzyło się z innym, a on z zakłopotaniem uniósł głos i prędko go przygasił, jak niedopałek płomienia na bruku, mamrocząc przeprosiny. Wbijał jasne oczy w zaśnieżoną ziemię przez cały ten czas, póki mężczyzna, którego tak nietaktownie przecież stratował, odgonił wstydliwe myśli prostym zdaniem.
- Nawet jeśli to prawda, to uniżenie przepraszam, sir – skłonił jasnowłosą głowę, i choć słowa brzmiały poważnie, dość karykaturalnie w zestawieniu z miękkim głosikiem i wiekiem chłopca, na ustach pojawił się już uśmiech. Poszerzył go, kiedy uniósł wzrok i napotkał ten należący do przypadkowego jegomościa.
- Ależ skąd, towarzyszę w przechadzce pani matce, sir - oznajmił, odganiając, jak miał nadzieję, niepewności mężczyzny. Zaraz potem, na dowód swoich słów, przeszedł w kierunku zakrętu, z którego jeszcze chwilę temu, dość spektakularnie, się wyłonił.
- O, proszę, widzi pan? - wskazanie paluszkiem na plecy sylwetki zasiadającej na ławce miało w sobie coś na kształt dumy.
Astoria ów dumę usłyszała; sam fakt słów syna skierowanych do kogoś innego wystarczył, by odwróciła gwałtownie głowę, a jasne pasma znów zawirowały pod kapeluszem.
Przez chwilę miała wrażenie, że wiruje jej także w głowie.
– Lord Bulstrode, och... – wyrzucone na wydechu balansowało między zaskoczeniem a nutą niemal strachu; znów? – Cóż za... miła niespodzianka.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]04.09.21 19:01
Musiał przyznać, że mały lord cechował się nienagannym wychowaniem - na ile to stwierdzenie pozostawało prawdziwe w zaciszu domowym nie był już w stanie powiedzieć, wiedział wszak doskonale, że z dzieci niejednokrotnie zachowujących się perfekcyjnie w towarzystwie, w warunkach ograniczonych do kameralnego grona rodzinnego potrafiły wyjść niezłe urwisy, nie chciał się jednak nad tym zastanawiać, ni doszukiwać się analogii do znanego mu z autopsji otoczenia w zależności, w której takich porównań czynić nie należało. Czasem czuł się tak, jakby z byłą panną Malfoy od lat toczyli nieogłoszoną nigdy oficjalnie, lecz jak najbardziej aktualną konkurencję dosłownie w każdej możliwej dziedzinie; kto pierwszy stanie na ślubnym kobiercu, kto pierwszy doczeka się potomka, czyja latorośl wykaże się lepszym obyciem i manierami, kto stworzy kompletniejszy obrazek perfekcyjnej, szczęśliwej rodziny - a może ta konkurencja była tylko i wyłącznie jego własnym wymysłem i istniała tylko i wyłącznie w jego głowie? Jakież miał podstawy ku temu, by sądzić, że Astoria nie odcięła się wieki temu od ciągnącej się za nimi przeszłości, że faktycznie nie ułożyła sobie życia tak jak chciała, nie zważając wcale na niego i jego przedawnione plany czy pragnienia?
Uśmiechnął się krótko, słysząc słowa chłopca, brzmiące zbyt poważnie jak na jego młody wiek i dziecięcy głos. - W takim razie ja również gorąco proszę o wybaczenie - oznajmił, schyliwszy się nieco w grzecznościowej pozie, by uczynić zadość uprzejmościom, na które nalegał malec. Towarzyszę w przechadzce pani matce, sir. Kolejne zgłoski zlepione w całość przez niczego nieświadomego cherubinka odbiły się echem w jego czaszce i chociaż usta wciąż rozciągał w przyjaznym uśmiechu, pozorna wesołość nie sięgała piwnych tęczówek. Lord Lestrange był jednak zbyt mały i zbyt niewinny, by to dostrzec i rozszyfrować. - Piękny dzień na wspólną przechadzkę - odpowiedział zatem ogólnikowo, by po chwili powieść spojrzeniem w kierunku wskazanym wciąż nieco pulchną rączką i dostrzec rzeczoną sylwetkę, elegancki kapelusz przyozdabiający wyślizgujące się kosmyki w kolorze pszenicy i alabastrową skórę, gdy zwróciła się i dostrzegła go również kątem oka.
- Lady Lestrange - przywitał ją zautomatyzowanym niemalże ukłonem, nie za głębokim, popadającym w karykaturalną przesadę i nie za płytkim, wskazującym na brak szacunku. - Zdawać by się mogło, że przewrotność losu pragnie nam coś zakomunikować - dodał lekkim tonem, obdarzając blondynkę uśmiechem, nieco mniej skrępowanym niż ten, którym raczył ją zaledwie w zeszłym miesiącu w banku Gringotta, lecz wciąż odbiegającym od naturalności, jaką niegdyś zwykł epatować w jej towarzystwie - tylko jej.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]06.09.21 16:37
Popołudnia takie jak to były rzadkością – z uwagi na ostatnie wydarzenia w kraju jak i najzwyklejszy fakt położenia, w jakim znalazła się Astoria; doświadczanie towarzystwa dzieci w sytuacjach tak codziennych należało raczej do specjalnych przypadków, bowiem bliźnięta zwykle spędzały dnie w otoczeniu guwernantki i nauczycieli, którzy witali do Thorness Manor kilka razy w tygodniu. Niesprecyzowana chęć – być może rzeczywisty, matczyny instynkt, być może własne egoistyczne pobudki – postawiły jednak sylwetki lady Lestrange i jej syna w królewskich ogrodach w scenerii niemal bajkowej. Biały puch i eleganckie ubrania; nagie krzewy i wydeptane chodniki; chowające się za horyzontem słońce i przemykający wśród zimowej roślinności chłopiec – wszystko jak z obrazka, zmącone nieoczekiwanym.
Być może także niechcianym, choć kiedy wzrok zatrzymał się na jego twarzy na dłużej niż konieczne, sama już nie wiedziała. Nie wiedziała także jakim dziwacznym i okrutnym zrządzeniem losu wciąż go spotykała; być może odkąd u jego boku pojawiła się lady Rosier, a odkąd ona sama coraz częściej wychylała głowę za wyspę Wight, los faktycznie chciał coś im powiedzieć? A może sny, które miewała w tak nieoczekiwanym i nieodpowiednim momencie, nie były przypadkowe?
Krótkie spojrzenie i subtelny ruch dłonią; tyle wystarczyło by mały lord prędko, z głową spuszczoną w dół, podreptał w kierunku ławki, niemal przywołany do porządku jednym, prostym gestem. Nie wypowiedział już nic, choć buzia daleka była od frasunku; blade policzki szczyciła raczej wyuczona życzliwość, niemal lustrzana wobec tej, która charakteryzowała twarz Astorii.
– Mam nadzieję, że nie sprawił żadnego kłopotu – nachodzenie przypadkowych ludzi – nachodzenie kogoś takiego jak on – było dalekie od obrazu, jakiego wymagała od własnych dzieci. Swawola nie była czymś częstym w ich życiu, doświadczana jedynie na tyłach posiadłości i wśród rozległych komnat – tutaj wciąż nie było bezpiecznie, i choć malec natrafił na Maghnusa, momentalnie chciała skarcić samą siebie za taką chwilę nieuwagi. Powinna była wziąć ze sobą także służbę.
– Istotnie, przypadki bywają zaskakujące – tak jak chwilę temu jej mimika, na skraju ekscytacji i złości; bo przecież nie chciała go widywać, nie chciała o nim słyszeć, nie chciała nawet pamiętać jego nazwiska. Równocześnie była gotowa zrobić tak wiele, by znów mieć go obok, w jakiejkolwiek formie.
– Aż dziw, że spotykam lorda tak często w stolicy, niepochłoniętego podróżą – chłód w głosie kontrastujący z wciąż utrzymującym się uśmiechem był niczym finezyjnie wciśnięta szpilka; ataku, którego sama się nie spodziewała i nie kontrolowała – Ucieczka w piękne miejsce czasem pozwala uchronić się przed straszliwym losem.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]06.09.21 22:18
Odprowadził wzrokiem chłopca, który zgodnie z subtelnie wyrażonym życzeniem Astorii bez słowa oddalił się w kierunku jednej z parkowych ławek, a sam Bulstrode przeniósł spojrzenie na jej idealną do bólu twarz, na bladą skórę przybraną subtelną rumianością policzków przyszczypanych mrozem, powlekającą tłamszone napięcie, które pobłyskiwało jednak w jej źrenicach. Pozwolił przez parę chwil trwać temu milczeniu, zastanawiając się jednocześnie jak to możliwe, że ledwie zdążył odchorować poprzednie niespodziewane spotkanie, a los już fundował mu kolejne i to, o zgrozo, z miejscem w pierwszym rzędzie na spektaklu jej perfekcyjnego macierzyństwa, spektaklu, którego nigdy w życiu nie chciał widzieć na oczy.
- Skądże znowu - zaprzeczył niemalże automatycznie, chociaż nie było w tych słowach ani uncji fałszu; młody Lestrange zachowywał się zgodnie z normami narzuconymi na niego z racji wysokiego urodzenia i czynił to z gracją, jakiej mógłby mu pozazdrościć niejeden lord u progu dorosłości, a sam Maghnus daleki był od rozpowiadania na prawo i lewo, że niepokorny i rozbrykany syn lady Astorii miał czelność staranować go w parku w trakcie popołudniowej przechadzki.
- Ich zagęszczenie również - dodał jeszcze w temacie zaskakujących przypadków, zduszając w sobie chęć wypowiedzenia słów, których wypowiadać nie powinien. Uznał właściwie, że sam fakt obecności jej dziecka jest dobrą wymówką, by tym razem wycofać się niemalże natychmiast i nie zakłócać uroczego, rodzinnego spaceru, lecz nim zdążył się skłonić i odnaleźć na końcu języka odpowiednie formułki pożegnalne, ciszę przecięły ostre jak brzytwa zdania, których nie spodziewał się usłyszeć, nie w tym miejscu, nie w tym czasie.
- Podróże to urokliwy sentyment, droga lady, lecz moja praca i zobowiązania są tu - wyprostował się, wbijając w twarz Astorii pytające spojrzenie, lecz w piwnych tęczówkach zalśniła ostrzegawczo złość; szpilka ukłuła celnie i boleśnie, z precyzją, na jaką potrafiła się zdobyć tylko ona. - Błądzisz po omacku, szukając oderwania od domowej monotonii czy to wrodzony egocentryzm nakazuje ci doszukiwać się swego udziału tam, gdzie go nie ma? - zapytał beznamiętnym tonem, szorstkim nawet w jego własnych uszach, tak niepodobnym do tego, jakim zwykł się do niej zwracać. Pionowa zmarszczka na ułamek sekundy przecięła jego czoło pomiędzy brwiami i choć pospiesznie przywołał swą mimikę do porządku, tak piwne tęczówki wciąż uparcie wpatrywały się w jej twarz, jakby oczekując, że wycofa się chyłkiem ze swych słów nim powiedzą coś, czego cofnąć się nie da.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]13.09.21 13:45
Przewrotność, niemal bolesna i absurdalna, pozbawiona jakiegokolwiek sensu – po co coś wciąż zsyłało ich na jedną drogę? Po co przypominało, po co żarłocznie grzebało ziemię wspomnień, by dorwać się do tych zakopanych najgłębiej? Okrutność losu, idiotyczne znaki; lady Lestrange nie znała wystarczająco dobrego wytłumaczenie na to, że Maghnus znów stał przed nią. W ogrodzie skąpanym bielą, w mrozie osiadającym niewidocznie na jego odzieniu i policzkach, wśród obcych, nagich krzewów, które przez długi czas miały nieść na wątłych gałęziach ciężar niebotycznych histerii, nigdy nie wybrzmiewających na głos.
Wzrok kontrolnie wciąż zerkał w stronę białowłosego dziecka; chłopiec o wyprostowanych łopatkach zasiadł przy matczynym boku, kiedy nieduże nogi nie sięgały jeszcze parkowej ziemi, wzrok wbijając w przestrzeń, jak gdyby wiedział. Że nie powinien, że mu nie wypada, że słowa, które zaraz padną są dlań niezrozumiałe i takie winny pozostać.
– Dziwaczne – wypowiedziała niemal od razu, używając słowa doń niepodobnego, zbyt zwyczajnego i niemal naznaczonego niechęcią. Po co znowu to wszystko? Po co stawał na jej drodze?
Lód w jej zgłoskach był niekontrolowany, niespodziewany, wpływający w mroźną rzeczywistość równie absurdalnie, co on na urokliwej ścieżce ogrodów; jasne spojrzenie zmrużyło się nieco, serce przyspieszyło swój rytm – po co to robisz?
Ona, on, oni – po co to wszystko?
Równocześnie wiedziała, że się nie powstrzyma; sama nie wiedziała już od czego. Od patrzenia na niego, od nieokiełznanej chęci ujęcia jego dłoni, równocześnie rozkazu, by zniknął z jej życia. Ambiwalencja wygrywała pierwsze skrzypce.
– Stąpam całkiem świadomie, lordzie Bulstrode – tutaj w ogrodzie, tutaj w Londynie, tutaj w Anglii; wszędzie, tylko nie w odmętach ich relacji, zbudowanej na niespełnionych marzeniach i niewypowiedzianych słowach – Przerzucanie tchórzostwa na mój domniemany egocentryzm jest nieprzemyślanym posunięciem, a przecież takowych nie czynisz – nawet kiedy pojedyncza zmarszczka naznaczyła jego czoło i zniknęła prędko; on przecież się nie mylił, ważąc każde słowo i każdy gest. Aż do teraz? – Ktoś taki jak ty winien wiedzieć, że megalomania jest mi niesamowicie daleka.
Może kiedyś pamiętał, może wraz z biegiem czasu stała się dla niego tą, którą widzieli w niej wszyscy inni; idealną, dostojną, wypełnioną tylko i wyłącznie przesadną pewnością siebie.
– Słyszałam, że wyparcie, według magipsychiatrów, to domena przerażonych ów tchórzostwem mężczyzn.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]14.09.21 15:30
Odczuwał skrajny dyskomfort wywołany obecnością dziecka - tego jednego, konkretnego, idealnie wręcz się prezentującego, wypranego niemalże z typowo dziecięcych cech jak beztroska czy niefrasobliwość, milczącego, gdy trzeba milczeć, odnajdującego odpowiednie słowa, gdy trzeba mówić, nieruchomego niczym posąg, gdy trzeba zachować spokój; przywodzącego każdym skrawkiem siebie wspomnienia nastoletniej Astorii, której był wierną kopią i która w ten właśnie sposób zachowywała się od pierwszych dni szkoły, prezentując spójny wizerunek bez ani jednej rysy na delikatnej tafli. A jednak, to właśnie ten chłopiec był teraz niemym świadkiem ich słownych przepychanek - niemym, choć nie głuchym. Wiedział doskonale, że dziecięce uszy łowią wszystko i chociaż nie wszystko są w stanie samodzielnie przetworzyć, chociaż nie wszystko komentują, zachowują w pamięci wiele szczegółów, by przywołać je w najmniej odpowiednim momencie. Mimo to, z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu, będącego najprawdopodobniej również i wytłumaczeniem kolejnego ich feralnego, przypadkowego spotkania w złym miejscu i czasie, nie potrafił powstrzymać słów cisnących się samoistnie na usta ani jadu rozlewającego się mimowolnie na jego języku. Odnosił wrażenie, że podobne siły wyższe targają i samą lady Lestrange, która zrzucała kolejne warstwy sztywnego pancerza, pozwalając sobie na wypowiedzi, przed którymi wzbraniała się w wypełnionym brzdękiem liczonego złota banku Gringotta.
Wpatrywał się w jej alabastrową twarz dłuższą chwilę, jakby dawał jej szansę do odwrotu, nim będzie już na to za późno, nie skorzystała z niej jednak, a chłód bijący z jej słów przebijał się w głębsze warstwy jego jestestwa, naprężając nieprzyjemnie wrażliwe struny, które nie powinny dochodzić do głosu. Lecz doszły. Zdusił zniecierpliwione prychnięcie, gdy zapewniała o świadomości własnych kroków, ale na więcej powściągliwości już mu nie starczyło.
- Jeśli tylko raczyłabyś na chwil parę zdjąć ze swych oczu klapki, które zdają się być już przyrośnięte na stałe, dostrzegłabyś, że moje słowa nie są ani nieprzemyślane, ani nieuzasadnione - skontrował, pochylając się nieznacznie i ściszając głos, który wciąż był dla niej doskonale słyszalny. Znała go, najprawdopodobniej lepiej niż sam chciałby to przyznać, znała jego czułe punkty i wykorzystywała tę znajomość w najpaskudniejszy możliwy sposób. Dlaczego?
- Nie wiesz gdzie byłem ani co robiłem, nie wiesz dlaczego wyjechałem ani dlaczego wróciłem, nie wspominając już nawet o tym, że o mojej teraźniejszości snuć możesz jedynie domysły - bo jakżeby miała wiedzieć cokolwiek? To ona uciekła przed laty do Francji, to ona skrywała się za fasadą perfekcyjnej żony i matki w Thorness Manor, unikając Londynu i niego samego jak ognia, by teraz serwować mu potwarz za potwarzą. - Zamknięta w złotej klatce, śniąc sny o syrenach, wiesz tyle, co nic, a wciąż, droga Astorio, z jakiegoś powodu wydaje ci się, że masz podstawy do wydawania niepodważalnych osądów - mówił cierpkim tonem, nie znajdując już w sobie słodyczy, którą zwykł ją raczyć. Nie tym razem. - ale utraciłaś to prawo, już dawno temu. Na własne życzenie, nie śmiej zapomnieć o tym drobnym fakcie, który usilnie próbujesz wyrzucić ze swej pamięci - zanegował jej zarzuty o najprawdopodobniej najgorszej wadzie, jaką mogła mu przypisać; tchórzostwie. Zaśmiał się, słysząc jej słowa o megalomanii i wyparciu, chrapliwie i bez cienia wesołości, a ostre dźwięki rozbrzmiewały nieprzyjemnie pośród krzewów martwych róż.
- Ach, czyli w obecnych czasach konsultujesz się z magipsychiatrami? - szydził otwarcie, odzierając się z resztek skrupułów, rozjuszony niczym byk na widok krwistoczerwonej mulety w rękach drwiącego sobie z niego matadora. - Nie będę kłamał, wiele słyszałem o przypadłościach trawiących kruche umysły Lestrange'ów, jednak zwykłem sądzić, że jest to słabość wrodzona, a nie nabyta wraz z nazwiskiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood




Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 02.10.21 16:56, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]25.09.21 14:25
Nie powinni byli – rozmawiać ze sobą w ogóle, rozmawiać ze sobą przy jej synu, rozmawiać ze sobą w takim tonie. Nie powinni byli w ogóle się spotykać, a jeśli los decydował się na takie okrucieństwo, najrozsądniej byłoby siebie ignorować. Zażegnać na chwilę zasady i obowiązki ich urodzenia, udać ślepotę, na kilka krótkich sekund, nim na nowo nie znikną z pola widzenia. Nie wiedziała, czy obydwoje są tacy głupi, czy w głupocie pragną zanurzyć się z pełną świadomością.
Pływać w niej, czerpać z jej wód, desperacko i zupełnie idiotycznie, jak gdyby byli obłąkani, mimo lat poświęconych leczeniu tego, co nigdy się nie dopełniło i miało nie dopełnić.
Nie mogli pozwolić sobie na kolejny błąd.
Ale teraz, kiedy słowa niczym ostry nóż przecinały rzeczywistość, kiedy wpadały w zimową scenerię i za nic miały mróz, samemu upodabniając się do lodowych sztyletów, nie myślała o tym. Myślała o żalu, o niepewności i strachu – o tym, jak wiele zmieniło się wiele lat temu, zakopane i pogrzebane, a mimo to – wciąż posiadające moc odbierania snu.
Klapki z oczu; zdusiła chęć śmiechu, żałosnego i pozbawionego wesołości, we własnym gardle.
– Wiem za to, że wolałeś stchórzyć. Wolałeś uciec od tego co było dla nas codziennością, od tego do czego się narodziliśmy; wolałeś stchórzyć bo plan nie poszedł po twojej myśli – uciec nie wiadomo dokąd, robiąc nie wiadomo co i z kim; początkowo niepokój i strach wygrywał pierwsze skrzypce, gdy zniknął; później zostało jej już tylko obłudne poczucie zdrady – Niepodważalnych osądów? Maghnusie, czy ty się słyszysz? – choć miękkość wciąż tańczyła w zgłoskach, ton niemalże wypracowany do perfekcji życzliwością pustych zdań; teraz krtań drżała dosłyszalnie dla niego – To ja byłam tą, która nie mogła uciec. Która nie mogła zostawić wszystkiego i uciec od odpowiedzialności, nawet jeśli ta ucieczka miała ci tylko pomóc pozbierać myśli – dalekie podróże, dalekie zamiary; gdzie i z kim był, kiedy na nią spadł wyrok? Wyrok, na który czekali obydwoje, który miał brzmieć inaczej.
Też chciałaby zniknąć; wyruszyć w świat, zaszyć się w dalekich odmętach pustyni, niech zasypie ją piach; ale ona musiała udawać, że jest najszczęśliwsza na świecie.
Wciągnęła powietrze do ust i przetrzymała je tam, nim wpadło w płuca; słyszała jego śmiech, czuła jego złość, widziała pogardliwość wobec losu, o który częściowo ją obwiniał.
Czuła jego szyderstwo.
Ono przechyliło szalę, dla której przybliżyła się do niego; wyprostowana sylwetka i uniesiona w dumie pierś zdradzała pewność; spojrzenie mówiło o rozjuszeniu. Materiał jej odzienia spotkał się z tym otulającym jego ciało, zapach jej perfum był dla niego niemalże drażniąco wyczuwalny.
– Nigdy więcej nie próbuj obrazić mojej rodziny – słowa więcej miały w sobie z syku niźli dźwięcznego tonu naturalnego głosu. Spojrzenie skrzyżowało spojrzenie; nieugięte, pozbawione fasady spokoju i życzliwości, drgające cieniem zwyczajnej rozpaczy.
Tej, na którą nie mogła sobie pozwolić.
Tej, która przeważyła szalę, kiedy odwróciła się gwałtownie, ujmując niedelikatnie chłopięcą rączkę, by wymaszerować z labiryntu ogrodów. Bez oglądania się, bez wzroku i słuchu dla niego, jedynie z czuciem stukoczącego o pierś serca.

zt Sad
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]02.10.21 19:11
Nie powinni byli - a jednak robili to uparcie, niepoprawnie i niereformowalnie, wciąż i wciąż powielając błędy, których przysięgał sobie w myślach już nigdy więcej nie popełniać. Stała jednak naprzeciwko niego, idealna w każdym calu smukłej sylwetki odzianej w eleganckie stroje prosto z francuskiego żurnala, była tuż przed nim, z jednej strony na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony nieosiągalna jak nigdy wcześniej. Ranili siebie wzajemnie doskonale wyważonymi słowami, wbijanymi z chirurgiczną precyzją igłami, nie znając rozsądku ni umiaru w aktach swego bezbrzeżnego okrucieństwa, lecz to wciąż było mało.
- Wciąż winisz mnie za coś, co było decyzją twojego ojca, decyzją twoją własną - wyrzucił z siebie głosem wibrującym skrajnie rozdrażnioną nutą. - Ucieczką nazywasz wybory podyktowane pragnieniem, którego pojąć nie jesteś w stanie, będąc ozdobą męża - nie rozumiała i nie musiała; była zaledwie kobietą, nie wiedziała nic o budowaniu kariery i wspinaniu się na szczyty, wszak w jej przypadku podobna praca byłaby uznawana za źle widzianą, może wręcz wulgarną. Szlachetnie urodzone winny wszak skupiać się na godnej reprezentacji rodu, być lwicami salonowymi, wysublimowanymi filantropkami, hobbystycznie oddającymi się niezbyt nadwyrężającym zajęciom jak gra na instrumencie czy malarstwo. Nie rozumiała i nie potrafiła zrozumieć, mimo że lata wcześniej, gdy jeszcze wszystko wyglądało inaczej, karmił ją rozgorączkowanymi opowieściami o starożytnych tajemnicach skrytych w złocistych piaskach pustyni skąpanej w słońcu i przysięgał na wszystkie świętości, że tam pojedzie. I to musiała wyrzucić z pamięci, tak zapewne było wygodniej. - Jak śmiesz mówić o tchórzostwie, sama nie zająknąwszy się ni razu, gdy wydawał cię za innego - wycedził kolejne słowa przez zaciśnięte zęby, a zarys jego szczęki wyostrzył się jeszcze bardziej, alarmująco niemalże, jakby za parę chwil cienka kość żuchwy miała pęknąć. Wciągnął mroźne powietrze głęboko w płuca, pragnąc uspokoić oddech, lecz wraz z nim jego nozdrza owiał tak dobrze mu znany zapach jej perfum i piwne oczy błysnęły tylko złością po raz kolejny, gdy na wysokości splotu słonecznego czuł już tylko popiół wypowiadanych słów. Wpatrywał się w nią pozornie nieporuszony, choć gorąc jego furii musiał bić od jego sylwetki, kpiną wypełniał swe źrenice, nie pozwalając sobie odczuć niczego innego, niczego, co prowadziłoby tylko do kolejnych błędów, katastrofalnych w swych skutkach nawet bardziej niż ta niefortunna rozmowa w parku.
- Prawda może cię zaboleć tylko jeśli wiesz, że żyjesz w kłamstwie - a on przecież był orędownikiem najczystszej, nieskażonej prywatnymi animozjami prawdy, którą szafował niepodzielnie niczym mieczem ostrym jak brzytwa. Ale słyszał wiele, wiele widział również sam. Ród, który nazywała teraz swoim, słabym był i kruchym, kolejni jego potomni załamywali się pod presją, stając się dowodem na to, że szaleństwo od wieków krążyło w ich krwi i było przekazywane z pokolenia na pokolenie. Czekał aż odejdzie. Czuł, że to zrobi, gdy przekroczyli niewidzialną granicę o kilka kroków za dużo i nie musiał już dłużej czekać. Zniknęła wraz z jasnowłosym chłopcem za zakrętem alejki, lecz nie widział już tego, odwróciwszy się na pięcie, by samemu opuścić przeklęte Ogrody Królewskie i już więcej nie oglądać się za siebie. Nie na nią.

zt Sad


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]28.09.22 20:31
13/05/1958

Trzynaście kroków brakowało, aby dotarł do mostu i przeprawił się na drugą stronę Tamizy. To niewiele, choć mogłoby wydawać się wiecznością, kiedy do uszu docierał dźwięk, którego nie można było porównać z jakimkolwiek innym. Dźwięk, którego Mathieu nigdy wcześniej nie słyszał. Rosier przystanął w momencie i rozkoszował się melodią, która wdrażała się intensywnie w jego umysł, coraz mocniej i bardziej. Przymknął powieki, skupiając się jedynie na tym dźwięku. Promienie słońca padały na jego twarz, a lekki wiatr rozdmuchiwał przydługie włosy. Wyglądał zapewne dziwacznie dla każdego, kto miał okazję obserwować go z daleka. Ten dźwięk jednak tak intensywnie zawładnął jego umysłem, że stracił wszelką kontrolę nad otaczającym go światem, nawet nad własnym ciałem. Nie wiedział ile czasu minęło, zanim dźwięk zdał się zanikać w eterze. Sekundy, minuty, a może godziny? Nie stąd ni zowąd zdał sobie sprawę, że podczas tego przyjemnego transu zawładnęło nim inne pragnienie, a melodia przestawiła mu w głowie na tyle skutecznie, że pragnienie jego realizacji stało się jeszcze mocniejsze w odczuciu.
Jezioro Łabędzie. Dźwięk stawał się cichy, a ciało poruszało się już zgodnie z tym, co umysł zdołał zanotować dawien dawna, kiedy oglądał balet. Nie znał podstaw tańca klasycznego, wiedział jak poruszać się w tańcu standardowym czy salonowym, jednak podstawy baletu były mu zupełnie obce. Choć jego ręce i nogi poruszały się w wymyślny sposób, wiedział, że układ był niezwykle skomplikowany, ale wykonanie go stawało się istnym priorytetem jego życia. Upartość wzięła górę, a świadomość, że dla tej melodii warto zrobić dosłownie wszystko utwierdzała go w przeświadczeniu, że musi tego dokonać. Pierwszy piruet… runął jak kłoda na ziemię. Nie wiedział jak zabrać się za wykonanie tego niebezpiecznego układu, jednak musiał się poświęcić mimo wszystko. Gdyby był koło niego ktoś, kto choć odrobinę znał się na tej niewątpliwie trudnej sztuce, na pewno byłoby o wiele, wiele łatwiej. Znów runął jak kłoda, kiedy piruet po raz kolejny okazał się być zwycięzcą małego pojedynku. Wracał kilka kroków wcześniej, w cieniu kwitnącego drzewa, gdzie raz po raz upadał jak niezdarne, niesforne dziecko… ale próbował, a próby za każdym razem okazywały się kompletną porażką. Nie przegrywał? I tym razem nie pozwoli na to, aby pokonał go byle jaki, pierwszy lepszy piruet.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]05.10.22 12:24
W dni takie jak ten niemal grzechem by było nie skorzystać z możliwości przejścia się po królewskich ogrodach, a chociaż nie była tak wielkim entuzjastą natury jak inne szlachcianki z bardziej zajmujących się naturą rodów, uwielbiała obserwować przestrzeń wypełnioną życiem, kwiatami, rozmaitymi barwami. Bywało to niezwykle inspirujące jeżeli myślało się o tym później przez pryzmat strojów albo tworzenia czegoś nowego, tkanin oraz magicznych ich możliwości. Teraz jednak szukała po prostu odpoczynku, a spodziewała się, że ciotka Mathilde doceni to, że starała się zażywać więcej ruchu, zwłaszcza przed ślubem. Oczywiście, brońcie przodkowie, pozwolić sobie nie mogła na zażywanie słońca, bo jak by wyglądała z opalenizną, dlatego nieodzownie towarzyszyła jej parasolka która chroniła ją przed jasnymi promieniami.
Ostatnimi czasy w przygotowaniu do ślubu wykorzystywała różnorodne kolory, nieco ubarwiając swoją garderobę, dlatego w dniu dzisiejszym zdecydowała się na skierowanie się w stronę granatu, nieco przyciemnionego aby zachować małą intensywność koloru a jednocześnie bawić się w odcieniach lekko przygaszonych. Mimo to, nie odchodziła motywem od rodowych pereł, wybierając je zarówno na naszyjniku jak i kolczykach. Uśmiechając się do znajomych przechodniów, skłaniała niektórym głowy, nie patrząc nawet na służkę, która ostrożnie dreptała za nią, próbując jej nie zgubić.
Jakiś hałas zwrócił jej uwagę gdy już miała odchodzić, dlatego w pierwszej chwili mocniej ścisnęła rączkę parasolki. Gotowa była uciekać gdyby miało na nią wypaść coś groźnego, chociaż na litość, co mogłoby czyhać na nią w Londynie? Dopiero po chwili spostrzegła, że sylwetka, która pojawiła się przed jej oczyma była całkiem znajoma. Podnosząc materiał jedną dłonią, od razu pośpieszyła w stronę Mathieu, nie przejmując się możliwością ubrudzenia sukienki – w końcu ktoś jej to wypierze na pewno!
- Mathieu, wszystko w porządku? – Nie wiedziała, czy kuzyn ją słyszał, ale widziała, że bardzo nie było w porządku, czy on próbował…robić piruety? Uniosła lekko brwi, dyskretnie rozglądając się, czy nikt nie znajduje się w okolicy i im się nie przygląda, po czym wyciągnęła dłoń w jego kierunku. – Pomogę ci.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]09.10.22 16:28
Szaleństwo, które wkradło się do jego umysłu było niezwykłe. Pragnienie dokonania baletowego cudu, którym byłby piruet zagrzewało go do podejmowania upartych prób, choć zdawało się, że jest to całkowicie niemożliwe. W jego głowie jednak głos krzyczał wyraźnie, że dla tej melodii warto się pobrudzić, warto upadać i wstawać, nie mieć litości dla własnego odzienia, własnych sił, ani litości dla osób, które przypadkiem mogły dostrzec komiczny spektakl odgrywający się w królewskich ogrodach w Londynie. Był jak zaczarowany, ta melodia gdzieś w nim tkwiła, coraz głębiej i intensywniej próbował sobie przypomnieć kolejne dźwięki, kiedy padał na ziemię pod sobą, po kolejnej nieudanej próbie wykonania tego trudnego ruchu. Świergotnik byłby zdruzgotany, widząc tą istną porażkę baletową, której próbował dokonać czarodziej. Czy mógł go zawieźć? Mógł sprawić, że nie będzie zadowolony?
Nie docierało do niego, że w pobliżu znalazł się ktoś zupełnie znajomy. Jakby rzeczywistość wokół niego była rozmytą plamą, a on zafiksowany na punkcie wykonania Jeziora Łabędziego nie zwracał uwagi na to, co dzieje się wokół. Może to i lepiej, może bezpieczniej dla jego zdrowia psychicznego? Sam fakt, że melodia poniosła go do tak ciężkiego stadium był zaskakujący. A jednak, zdarzyło się, hipnotyczna seria trwała, a on tkwił w niej chyba zbyt głęboko, żeby dostrzegać komizm własnych ruchów.
Dźwięk jego imienia padł jakby z oddali. Dopiero później wrócił ostrzejszy obraz i dostrzegł twarz Odetty. Na jego ustach pojawił się szerszy uśmiech, jakby właśnie stanął przed nim anioł, który okaże mu litość i będzie zbawieniem. Podniósł się po kolejnej porażce i złapał jej dłonie. – Odetto, moja droga! – powiedział, jakby zbyt radośnie jak na własne standardy. Zawsze był o wiele bardziej powściągliwy, tym razem jednak, nie do końca był sobą. – Pomożesz mi? Wiesz jak to zrobić? Jak wykonać… ten ruch? Wiesz! Oh tak, przecież wiesz… – dodał, nadal zaaferowany całą sprawą. Może jeszcze kilka bolesnych upadków pozwoliłoby mu oczyścić umysł i spojrzeć na świat naturalnym, posępnym spojrzeniem? Ciekawe i niespotykane w jego przypadku, ale każdy z pewnością wiedziałby, że coś musiało mu solidnie zaszkodzić, skoro jego zachowanie stało się tak irracjonalne.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]17.10.22 2:26
Potrafiłaby zrozumieć egzaltację która towarzyszyła każdemu krokowi czy ruchowi w balecie, potrafiłaby nawet zrozumieć emocje, które targały człowiekiem gdy obserwował rozdzierający serce taniec na scenie przed sobą, pochylając się w stronę barierek na loży kiedy mogli zaobserwować jak subtelne uniesienia rąk kryły za sobą lata ciężkiej pracy i budowania wytrzymałości. Nie powiedziałaby jednak, że ogrody majowego dnia były dobrym miejscem na trenowanie baletu – nawet działania doświadczonej baletnicy miałyby raczej spore zdziwienie gdyby ta zaczęła tańczyć w środku dnia bez wyraźnej przyczyny. A co dopiero lord Rosier, czego chyba nikt się nie spodziewał. Może to jednak było tylko coś dziwnego, co mogła przerwać rozmowa?
Taką miała nadzieję, kiedy podeszła pomóc, nerwowo jeszcze spoglądając dookoła. Na ten moment w większości ludzie znajdowali się dość daleko, ale na pewno nie minie dłuższa chwila zanim nie zbiorą się tutaj ciekawscy. Ucieszyła się więc niezmiernie, kiedy Mathieu podniósł się na swoje nogi, radość jednak zgasła kiedy entuzjazm zaczął się z niego wylewać, a ona dalej nie rozumiała, co dokładnie się stało. Czy to wina nieudolnego zaklęcia? Ktoś spróbował go zaatakować? A może podano mu eliksir, który dawno stracił swoją ważność? Ponownie przesunęła spojrzeniem po okolicy, ostatecznie jednak oddychając z ulgą kiedy nie widziała nikogo innego kto mógłby stanowić jakieś zagrożenie.
- Mathieu, wiesz, że zawsze będę chętna do tego, aby cię wspomóc. – Zaczęło się dobrze, przynajmniej w jej mniemaniu. Oczywiście, nie spodziewałaby się nigdy od kuzyna sugestii…zatańczenia razem? Może nie tego, bo przecież nie byłby to problem jak na przykład na sabacie gdzie przecież można było obserwować niemal każdego w tańcu, ale balet był rzeczywiście zaskoczeniem, nawet jeżeli to matka z Rosierów nalegała na takie ćwiczenia. Nie spodziewała się jednak aby Mathieu na nie uczęszczał.
- Ale nie uważam, aby to było dobre miejsce na pokazanie ci tego ruchu. Nie myślisz, że na tak mało ułożonej powierzchni może on nie wyjść i będziemy się zamęczać? – Nie szło jej wymyślanie dobrej wymówki, ale mało było powodów aby jednak odciągnąć go od tego pomysłu. – Ale jeżeli pójdziesz ze mną, na pewno znajdziemy takie miejsce, gdzie będzie wygodnie to zrobić.
W końcu nawet w drodze do Broadway Tower albo w inne miejsce mogła coś wymyślić.
- Przede wszystkim miejsce, gdzie nauczymy cię jak zrobić to bez przewracania. Co ty na to? – Miała nadzieję, że się zgodzi, w ten sposób nie będzie musiała się martwić, że będzie go ciągnąć przez całe miasto na siłę. Albo chociaż do najbliższego kominka.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]24.10.22 22:28
Pojawienie się Odetty było jak zbawienie. Zafascynowany melodią we własnej głowie nie rozumiał do końca co działo się wokół i skąd to niebywałe pragnienie, aby dokończyć krytycznego dzieła, które zapoczątkował ptak. Każda chwila była jak łaknienie sięgnięcia po coś, co już dawno zniknęło. Tak jak teraz, kiedy melodia w jego własnej głowie była już dawno słyszalnym dźwiękiem, deformującym się po wpływem napływających informacji logicznych i sensownych, będących częścią naturalnej rzeczywistości. Krok za krokiem, kolejne próby i entuzjazm opadał, a Odetta skutecznie zaczęła odciągać go od głupiego pomysłu kontynuowania tej katastrofy. Ciemne spojrzenie Rosierowych oczu zatrzymało się na tęczówkach kuzynku. Słowa i owszem, docierały do niego, ale w niebywale zwolnionym tempie, jakby każda informacja była przez niego bardzo powoli przetwarzana.
Złe miejsce? Nie istniały złe miejsca. Odetta nie chciała się z nim podzielić cenną wiedzą. Z drugiej strony, może faktycznie miała rację… Może dlatego katastrofa, którą od kilku minut odgrywał była tak tragiczna i kończyła się upadkiem za upadkiem. Wziął głęboki wdech, miał wrażenie, że słowa Lady Parkinson jakby zaczynały nabierać zupełnie innego dźwięku, stawały się wyraźniejsze i bardziej zrozumiałe, jakby jego umysł wodzony melodią jej głosu, w końcu zaczynał zapominać o dźwięku i pragnieniu tańca. Stał przez kuzynką, lekko zgarbiony, z pobrudzoną tylną częścią odzienia, trzymał jej dłonie i nie odrywał wzroku od jej oczu.
- Odetto. – powiedział w końcu, przekręcając lekko głowę w bok, a jego spojrzenie stało się zdecydowanie bardziej trzeźwe, jakby powoli wracał do rzeczywistości. – Cóż mam robić, bez przewracania się? – spytał, uśmiechając się uroczo. Dlaczego stał tak blisko niej, trzymając jej dłonie? Powoli ciemne spojrzenie zjechały na ręce, które ujmował, zdając sobie sprawę, że na jego własnych dłoniach wciąż znajdowała się trwała, którą wyrywał zrozpaczony brakiem powodzenia w misji.
- Co się właściwie stało? – mruknął, zabierając dłonie i ocierając ich wierzch o ubranie, które było chyba w gorszym stanie niż początkowo zakładał. Rozejrzał się. – Słyszałem melodię, o ile się nie mylę… wiem co to za stworzenie. Musiałem się, zatracić? – nie był do końca pewien, miał wrażenie, że odrobinę odcięło go od rzeczywistości, ale to nie problem. – Mam nadzieję, że nikt nie widział tej tragedii? – zaśmiał się, puszczając oczko do kuzynki. – Dobrze Cię widzieć. – dodał jeszcze z lekkim uśmiechem. Naprawdę lubił rodzinne spotkania, więc o tyle przyjemniejszym będzie kilka minut po katastrofie….



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]21.11.22 11:11
Wiedziała, że niewiele potrzeba było, a mogło dojść do niewielkiej katastrofy, w której potem w gazecie można by rozpisać, co wyrabia lord Mathieu Rosier w wolnych chwilach. Na całe szczęście, chociaż Odetta pochodziła z rodziny plotkarzy, wcale nie zamierzała wrzucać swoich bliskich w niezręczne sytuacja, mogła więc zapewnić, że cała ta sytuacja w cale nie zaistniała. I gdy obserwowała teraz kuzyna, następnym, naturalnym krokiem wydawało jej się zapewnienie mu jakiejś przestrzeni dopóki efekty nie miną. Czy potrzebował spokoju? Na pewno oddzielnego pomieszczenia. I wtedy, gdy się już wytańczy, a ona pomoże mu zrobić to bez przewracania się, może się uda.
Gdy mowa była o złych miejscach, istniały i było ich całkiem wiele. Po pierwsze, przede wszystkim wszystko co było publicznym miejscem, ale też tereny nierówne. Albo sala, w której nie pilnowała cię nauczycielka, gotowa poprawić nawet najmniejszą wadę, która miała być brakiem perfekcji na każdym kroku. I gdy madame Estrella po raz kolejny przywoływała dobrą posturę, męczyło to, ale potem satysfakcja byłam tym większa. Na całe jednak szczęście, chyba to pokrętne tłumaczenie trafiło do umysłu Rosiera, znajdującego się pod dziwnym wpływem.
- Mathieu… - Czy jej się wydawało, czy jednak jego spojrzenie było nieco bardziej przytomne. Musiała teraz zastanowić się nad następną odpowiedzią, tak aby na wszelki wypadek móc pocieszyć go ale i nie wyrywać nagle z tej fantazji. – Jak znajdziemy jakieś dobre miejsce dla tańczenia, mogę pokazać ci parę ruchów, ale teren tutaj jest…niezbyt dobry. – Miała nadzieję, że to przejdzie i wydawało się, że powoli coś zaczęło do niego docierać. Gdy wyrwał swoje dłonie, wydawała się nieco rozczarowana, nie powiedziała jednak nic w tym temacie.
- Nie mam pojęcia szczerego, kuzynie. – Schowana w rękawiczce dłoń sięgnęła do torebki, aby wyciągnąć z niej chusteczkę z monogramem, wręczając ją Mathieu aby ten mógł wytrzeć dłonie dokładniej, jeżeli chciał. A kiedy mówił o melodii…cóż, biorąc pod uwagę, jak ostatnio przykry wozak sprawił jej tak wiele problemów, gotowa była przysiąc, że na pewno coś gorszego spotkało go w tym momencie.
- Oczywiście, że nikt nie widział, nie masz co się obawiać. – Poza nią i jej służącą, ale przecież one absolutnie się w tym rozrachunku nie liczyły. Uśmiechnęła się na jego zapewnienia, nie wiedząc, czy wypadało go zachęcać do wspólnego spaceru, czy jednak gdzieś zmierzał i nie zamierzała mu przeszkadzać w tym dniu.
- Ciebie również, cieszę się, że napotkaliśmy na siebie, nawet tak przelotnie. Wszystko u ciebie w porządku, poza tym…dziwnym tańcem? Jeżeli gdzieś uciekasz albo potrzebujesz kontynuować swoje wyjście, to nie czuj się zobowiązany pozostać. – Rozejrzała się po okolicy. Biorąc pod uwagę pogodę, miło by było wspólnie pospacerować i nadrobić ostatnie czasy w których się nie widzieli.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Ogrody królewskie [odnośnik]30.11.22 19:22
Czasem zdarzały się sytuacje, w których kontrola umykała gdzieś daleko i chwila, w której żyli stawała się problemem. W tym momencie miała miejsce właśnie taka chwila, gdzie kontrola została zaburzona, gdzie rzeczywistość zlewała się w dziwny sposób w wyimaginowaną kreacją świata, w której uczestniczył. Nie sądził, że niewinny spacer po Londynie zmieni się w towarzyską i egzystencjalną katastrofę z jeziorem łabędzim w roli głównej. Nie znał się na balecie, nie wiedział jak się poruszać, a i do bycia zgrabnym brakowało mu naprawdę wiele. Może i był wysoki, przy okazji szczupły i na pewno wyjątkowo prezentowałby się w trykocie, jednak nie przepadał za tego typu rozrywkami i sama myśl o takiej sytuacji wywoływała na jego twarzy grymas niezadowolenia. A dzisiaj grał główną rolę w Jeziorze Łabędzim we własnej głowie! Przynajmniej do momentu, kiedy dźwięk śpiewu zniknął, a szum w głowie ucichł.
Melodia umilkła.
Pragnienie piruetu zgasło.
Został sam, lekko skołowany z drogą kuzynką u swego boku, której nadejścia nie zanotował, a przynajmniej docierało do niego z opóźnieniem. Tak samo jak słowa. Miejsce dobre do tańczenia? Merlinie! Z ledwością praktykował taniec balowy, starając się nie podeptać partnerki i nie wprawiać jej w zakłopotanie, a co dopiero tańczyć pełną parą. Nie prezentował się wyjątkowo w tańcu i nie zamierzał tego zmieniać, więc… chyba nie do końca był pewien czy chce znaleźć ustronne miejsce, w którym Odetta zaprezentuje mu figury baletowe. To mogłoby się zakończyć katastrofą na skalę światową, a kuzynka nigdy nie wymazałaby tego obrazu sprzed własnych oczu.
Sięgnął po chusteczkę, którą mu podała i otarł dłonie. Nieźle się pobrudził, generalnie wyglądał fatalnie.
- Szczęście w nieszczęściu, jeszcze teraz brakowałoby mi katastrofy zwanej sensacją. – dodał. Wystarczająco wiele problemów miał ostatnimi czasy, aby jeszcze dokładać sobie ten jeden dodatkowy. Ludzie uwielbiali rozmawiać, szczególnie te osoby, których własna egzystencja była szara i nudna, a jedynym urozmaiceniem było rozprawianie o arystokracji i wytykanie im błędów. Tak było łatwiej, widzieć winę w innych, a nie w sobie samym.
- Zmierzałem do Gringotta, przepadam za spacerem po Londynie w taką pogodę, więc preferuję piesze wycieczki. Niewiele czasu mam na co dzień, aby oddawać się rekreacji. – życie w biegu było prawdziwą udręką, na którą nie mieli żadnego wpływu. Niemniej jednak, czasem należało się zatrzymać, przystopować, wziąć głęboki wdech pełną piersią, a może nawet zatracić się w porywającej melodii. – Miałem zamiar również odwiedzić Cię w domu mody, zdaje się, że potrzebowałbym czegoś wyjątkowego, a Ty jesteś moim ulubionym doradcą. – stwierdził spokojnie i przekręcił głowę w bok. – Opowiedz, co u Ciebie… – spytał, spoglądając na nią. Sięgając jednocześnie po różdżkę, aby prostym zaklęciem oczyścić się do porządku.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Ogrody królewskie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach